HENRYK SIENKIEWICZ - LATARNIK
Czas i miejsce akcji: Akcja rozgrywa się w latach 70. XIX wieku. Skawiński jest skazany na swoją tułaczą wędrówkę za udział w powstaniu listopadowym w 1830 roku. Miejscem akcji jest Aspinwall-miasto leżące nad Morzem Karaibskim u północnego wejścia do Kanału Panamskiego. Skawiński pracuje jako latarnik w wieży, znajdującej się nieopodal miasta. Jego życie ogranicza się zatem praktycznie do małej wysepki, otaczającej latarnię. Ma z niej widok na port, miasto, ocean oraz na las tropikalny, rosnący między Panamą a Aspinwall. Podczas „wizji”, która nawiedza go w trakcie czytania „Pana Tadeusza”, Polak wraca do lat swojego dzieciństwa i młodości. Wtedy też duchowo przenosi się na typową XIX-wieczną polską wieś, bardzo obrazowo opisaną przez Mickiewicza.
Geneza utworu: „Latarnik” powstał w 1880 roku. Po raz pierwszy został wydany rok później w czasopiśmie „Niwa”. Utwór zainspirowany był autentycznym wydarzeniem w Stanach Zjednoczonych, o którym Sienkiewicz dowiedział się od korespondenta Juliana Horaina, z którym pisarz był zaprzyjaźniony. Pierwowzorem bohatera był zatem polski emigrant – Siellawa, samotny latarnik z Aspinwall. Zaczytawszy się w „Murdelionie” Kaczkowskiego, zapomniał o zapaleniu latarni. Został więc zwolniony i z rozpaczy oraz biedy popełnił samobójstwo. W przeciwieństwie do postaci wykreowanej przez naszego pisarza, nie prześladowało go jednak tajemnicze fatum. Miał po prostu manię prześladowczą i był przekonany, że wszędzie ściga go policja carska. Sienkiewicz zastąpił Siellawę Skawińskim, a zamiast powieści Kaczkowskiego zaproponował „Pana Tadeusza”. Dzięki tym zmianom opowiadanie stało się oczywiście o wiele bardziej przejmujące, a cenzura rosyjska nie mogła nic zarzucić pisarzowi. Utwór Sienkiewicza należy do cyklu tak zwanych „amerykańskich opowiadań” i jest nowelą psychologiczną.
Problematyka: Skawiński decyduje się na pracę latarnika, bo marzy o odrobinie spokoju po latach tułaczki i niepowodzeń. Nie boi się odosobnienia i samotności. Są mu one nawet na rękę. Jego największą słabością jest podświadoma tęsknota z ojczyzną, którą musiał opuścić w obawie przed represjami. Choć przez lata znajdował się w oddaleniu od Polski, to jednak szukał z nią „kontaktu”. Stąd walka w obronie wolności innych krajów, czytanie gazet, w których mogła być zamieszczona jakaś wzmianka o Europie czy zainteresowanie polskim Towarzystwem w Nowym Jorku. Uczucie nostalgii zostało jednak stłumione przez chęć znalezienia spokojnego miejsca, w którym Skawiński mógłby doczekać śmierci. Dopiero lektura „Pana Tadeusza”, która przypomina bohaterowi jego własne dzieciństwo, budzi w Skawińskim falę gorących uczuć patriotycznych. Tragiczne zakończenie noweli zawiera jednak również optymistyczny akcent. Roziskrzony wzrok, który po przeczytaniu książki ma bohater, pozwala mniemać, że Skawiński jednak odnalazł swój „dom”. Najlepiej nakreślonym przez Sienkiewicza problemem staje się nostalgia. Tęsknota za ojczyzną jest prawdziwym motorem działań bohatera, z czego on sam nie zdaje sobie długo sprawy. Dopiero lektura „Pana Tadeusza” uświadamia mu długo skrywane uczucia.
Postacie:
Skawiński - Niebieskooki, siedemdziesięcioletni Polak, który musiał uciekać z kraju po powstaniu listopadowym, w którym brał udział. Od tej pory walczył na wielu wojnach „za naszą i waszą wolność”, między innymi w Hiszpanii, Francji i na Węgrzech. Bił się też podczas wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych. Przez lata tułaczki próbował wielu zajęć, dzięki którym mógłby osiąść w spokoju, jednak jakieś nienazwane fatum wciąż niweczyło jego plany. Pracował w Afryce, Indiach, Australii, na Kubie, w Brazylii i Stanach. Mimo uczciwości, z jaką brał się do kolejnych prac , nigdy nie dorobił się majątku, a nawet jeśli-przepadał on zaraz mimo wszelkiego prawdopodobieństwa. Skawiński był jednak człowiekiem cierpliwym i z ufnością dziecka ciągle wierzył, że szczęście w końcu i do niego się uśmiechnie. Nie zrażając się dotychczasowym pechem, rozpoczynał wszystko od nowa , zawsze czekając na zimę, która-jego zdaniem-miała wnosić „nowe”. Zimy jednak mijały, a on stawał się coraz starszy. W końcu pragnął już tylko spokojnej przystani, w której mógłby dożyć końca swoich dni. Dlatego tak bardzo zależało mu na posadzie latarnika. Nie przerażała go wizja codziennej, monotonnej pracy. Radowały go błahostki i spokój. W pewnym momencie prawie stracił kontakt ze światem, jednak lektura „Pana Tadeusza” wybudziła go z marazmu. Zgubą Skawińskiego okazała się podświadoma, ale ciągle męcząca go nostalgia. To z tęsknoty za ojczyzną tak zaczytał się w „Panu Tadeuszu”, że stracił posadę, a tym samym – szansę na spokojną starość. Jako że był patriotą, najważniejszą wartością stała się dla niego ojczyzna.
Isaak
Falconbridge
- Konsul
w Panamie. Po krótkich oporach, decyduje się przyjąć
Skawińskiego na posadę latarnika. Z jednej strony
nie
ma za bardzo wyboru, z drugiej – „miał dobre, proste serce” i
wzruszyła go przemowa kandydata.
Jest dobrym, ale też
surowym i odpowiedzialnym człowiekiem. Gdy Skawiński nie wywiązuje
się ze swoich obowiązków, zwalnia go bez chwili zastanowienia.
Johns - Strażnik, przywożący Skawińskiemu świeżą żywność. Prowadzą czasem razem polityczne rozmowy.
Streszczenie:
I
W Aspinwall niedaleko Panamy
zwolniło się miejsce latarnika. Mężczyzna, który sprawował tę
funkcję, przepadł bez wieści. Miejscowi podejrzewali, że poszedł
na skalisty brzeg wysepki i podczas nocnej burzy spłukała go fala.
Konsul Stanów Zjednoczonych Izaak Falconbridge, na którego spadł
obowiązek znalezienia nowego latarnika, miał na to tylko dwanaście
godzin, ponieważ latarnia musiała być zapalona każdej nocy.
Zatoka Moskitów, w której mieściła się latarnia, jest pełna
piaszczystych łach i zasp, które czynią ją trudną do przebycia
nawet w dzień. Dlatego tak ważnej jest, żeby była dobrze
oświetlona w nocy. Brak światła mógłby spowodować
niebezpieczeństwo nie tylko dla ruchu miejscowego, ale też statków
z Nowego Jorku do Panamy. Wydawało się, że znalezienie kandydata
do tak odpowiedzialnej pracy, w tak krótkim czasie, będzie
niemożliwe. Człowiek, który ma sprawować funkcję latarnika, musi
być bardzo sumienny i odpowiedzialny. Dodatkowym czynnikiem
zniechęcającym ludzi do objęcia tej funkcji było to, że latarnik
jest niemalże więźniem – może opuszczać swoją wyspę tylko w
niedzielę; jedzenie i świeża woda są mu dowożone raz dziennie.
Do obowiązków latarnika należy utrzymywanie latarni w porządku,
wywieszanie w dzień różnokolorowych flag zgodnie ze wskazaniami
barometru i zapalanie świateł wieczorem. Uciążliwe w tej pracy
jest także to, że aby dostać się z dołu do ognisk latarni na
szczycie wieży, trzeba było pokonać ponad czterysta krętych
schodów. Niespodziewanie do konsula zgłasza się
siedemdziesięcioletni, czerstwy mężczyzna o postawie żołnierza.
Człowiek ten miał spaloną słońcem skórę, niebieskie oczy i
zupełnie białe włosy. Jego wygląd spodobał się konsulowi, ale
postanowił jeszcze przepytać kandydata na latarnika. Okazało się,
że mężczyzna jest Polakiem, który większość życia spędził
na tułaczce. Na stwierdzenie konsula, że latarnik powinien być
człowiekiem, który lubi siedzieć na miejscu, kandydat
odpowiedział, że potrzebuje odpoczynku. Zapytany o świadectwa
służby rządowej przedstawił liczne odznaczenia i dokument
świadczący o tym, że walczył dużo i był odważnym żołnierzem.
Na dokumencie znajdowało się także jego nazwisko – Skawiński.
Kandydat miał także doświadczenie w służbie morskiej – trzy
lata służył na wielorybniku. Zapewnił konsula, że ma zdrowe nogi
i będzie w stanie wchodzić na latarnię. Konsul wyraził głośno
swoją wątpliwość: sądził, że Skawiński jest za stary na
latarnika. Kandydat prosił konsula o przyjęcie go do tej pracy.
Mówił, że byłaby to najlepsza praca dla człowieka tak zmęczonego
i skołatanego jak on. Mówił, że jest jak statek, który, jeśli
nie zawinie do portu, zatonie. Pod wpływem gorącej prośby starego
człowieka konsul zgodził się przyjąć go do pracy, którą musiał
zacząć tego samego dnia. Ostrzegł tylko Skawińskiego, że za
każde uchybienie w służbie dostanie dymisję. Tej
samej nocy po raz pierwszy rozbłysło światła latarni zapalonej
przez Skawińskiego. Po zapaleniu światła nowy latarnik długo stał
na balkonie obok olbrzymich ognisk i próbował ogarnąć swoje
położenie. Nie mógł jednak zebrać myśli. Czuł się jak ścigane
zwierzę, które w końcu znalazło bezpieczne schronienie przed
goniącymi je drapieżnikami. Latarnik czuł spokój i poczucie
bezpieczeństwa. Myślał o swojej burzliwej przeszłości i o
przyszłości, którą miał spędzić na wysepce. Skawiński nigdy
się nie poddawał. Był człowiekiem, który po każdym
niepowodzeniu powstawał. Mimo że przeszedł tak wiele, nadal miał
wrażliwe serce dziecka. Np. podczas epidemii na Kubie zachorował,
ponieważ rozdał całą chininę, którą miał, i nic sobie nie
zostawił. Latarnik był człowiekiem przekonanym, że jeszcze
wszystko się dobrze ułoży. Każdej zimy żył w oczekiwaniu na
wydarzenia, które odmienią jego los. Nic takiego jednak się nie
wydarzyło. Tymczasem Skawiński zestarzał się i z człowieka
zahartowanego w bojach zmienił się w zrezygnowanego człowieka ze
skłonnością do popadania w nostalgię. Nostalgia ogarniała go na
przykład na widok jaskółek, ptaków podobnych do wróbli czy
melodii, która przypominała jakąś słyszaną w młodości.
Zmęczony
stary człowiek marzył tylko o spokoju i o tym, żeby zakończyć
swoją tułaczkę. Marzenie o osiedleniu się w jednym miejscu
wydawało mu się nie do zrealizowania. Był więc bardzo szczęśliwy
i zaskoczony, kiedy spełniło się ono w ciągu dwunastu godzin
przez otrzymanie posady latarnika. Pierwszej nocy, upojony
szczęściem, stał długo na latarni i spoglądał na morze.
II Czasem, kiedy morze jest rozhukane, majtkowie na statkach mają wrażenie, że woła na nich jakiś rodzaj nieskończoności morskiej. Kiedy człowiek jest stary, musi na niego wołać inny rodzaj nieskończoności. Starość, jakby w przeczuciu grobu, potrzebuje odosobnienia. Dla Skawińskiego latarnia była półgrobem. Samotna dusza człowieka żyjącego na latarni styka się tylko z niebem i wodą. Dzień jest podobny do dnia, a myśl człowieka jest ciągłym zadumaniem się. Skawiński był bardzo szczęśliwy, żyjąc jednostajnie na latarni. Wypełniał obowiązki latarnika (czyścił soczewki), wiele czasu spędzał obserwując statki i pobliski brzeg. Resztkami z posiłków karmił mewy, które zlatywały się do niego całą gromadą. W czasie odpływu wybierał się na piaszczyste ławice, żeby pozbierać ślimaki i perłowe konchy żeglarków. W nocy łowił ryby. Przez lunetę obserwował las, który przypominał mu ten, po którym tułał się po rozbiciu na Amazonce. Był teraz szczęśliwy, obserwując go ze swojej bezpiecznej latarni przez lunetę. W niedzielę wkładał granatową kapotę strażniczą i przypinał do niej swoje krzyże otrzymane na wojnie. Kiedy pojawiał się tak w kościele, szedł dumny z odznaczeń. Mieszkańcy byli zadowoleni z nowego latarnika i z tego, że nie jest heretykiem. Po powrocie Skawiński czytał kupioną lub pożyczoną od Falconbridge’a gazetę i szukał w niej wiadomości z Europy. Początkowo Skawiński schodził porozmawiać ze strażnikiem Johnsem, który przywoził mu jedzenie. Później zdziczał i przestał schodzić na pogawędki ze strażnikiem, nie pływał w niedzielę do miasta i przestał czytać gazety. O tym, że latarnik żyje, świadczyły wypełniane przez niego obowiązki i znikające z brzegu jedzenie. Powodem tego było zobojętnienie – latarnik pogodził się z tym, że nie opuści wysepki do śmierci. Obojętność zastąpiła nawet nostalgię (tęsknotę za krajem). Latarnik zaczął stawać się mistykiem. Jego oczy były stale utkwione w jakiejś dali. Skawiński przestał odczuwać swoją odrębność, zaczął intuicyjnie zauważać zlanie się jego osoby z tym, co go otaczało. Latarnik znalazł spokój w tym półśnie, w którym stale przebywał.
III Pewnego dnia latarnik przebudził się ze swojego półsnu. Kiedy zszedł po pozostawioną na brzegu żywność, zobaczył, że leży tam dodatkowa paczka, która była zaadresowana do niego i miała znaczki ze Stanów Zjednoczonych. Po rozpakowaniu paczki okazało się, że są w niej książki. Latarnik nie wierzył własnym oczom, kiedy zobaczył, że są to książki w języku polskim. Nie wiedział, kto przysłał mu polskie książki. Zapomniał, że niedługo po zostaniu latarnikiem przeczytał w pożyczonym Heraldzie o założeniu polskiego Towarzystwa w Nowym Jorku. Przesłał mu wówczas połowę swojej pensji, a teraz Towarzystwo w dowód wdzięczności przysłało mu książki. Staremu latarnikowi wydawało się, że na jego wysepce woła go coś dawno niesłyszanym głosem tak, jak w czasie burzy woła żeglarzy. Kiedy ponownie wziął książkę do ręki zobaczył, że były to wiersze. Nazwisko autora nie było mu obce, wiedział, że należy do wielkiego poety. Skawiński czytywał jego utwory w latach trzydziestych w Paryżu, później słyszał o jego wzrastającej sławie, ale w awanturniczym życiu, które prowadził, nie było miejsca na czytanie książek. Skawiński nie miał nie tylko polskich książek, ale też nie spotykał nawet swoich rodaków, dlatego kontakt z polską książką był dla niego ogromnym przeżyciem. Kiedy Skawiński przewrócił kartę tytułową książki miał wrażenie, że na jego wyspie zaczyna się dziać coś uroczystego. Zegary wybiły piątą po południu, był to czas ciszy i spokoju. Stary człowiek zaczął czytać książkę na głos: „Litwo. ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie!...” Czytając, latarnik przeżywał wielkie wzruszenie: oczy zachodziły mu mgłą, głos zaczął się łamać. Po przeczytaniu następnego kawałka nie był już w stanie opanować łez. Rzucił się na ziemię. Myślał o tym, że od czterdziestu lat nie widział swojego ojczystego kraju. Od wielu lat nie słyszał też mowy rodzinnej. Teraz wydawało mu się, że jego piękny język ojczysty odnalazł go sam na tej odległej wysepce. Nad schylonego latarnika zaczęły nadlatywać mewy, ponieważ zbliżała się godzina, o której zwykle je karmił. Skawiński oddał ptakom całe swoje jedzenie, a sam powrócił do czytania. Słońce zaczynało zachodzić, ale było jeszcze zupełnie widno. Latarnik przeczytał: „Tymczasem przenoś duszę moją utęsknioną Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych....” Zapadał zmierzch, który sprawił, że litery stały się nieczytelne. Skawiński oparł głowę o skałę i Ta, co jasnej broni Częstochowy zabrała jego duszę i przeniosła do ojczyzny. We śnie Skawiński przeniósł się do ojczyzny. Tymczasem zapadła już noc, a latarnia pozostała niewłączona, ponieważ latarnik zasnął z głową na piersiach. Stary człowiek miał wizję rodzinnej wsi, siebie jako ułana, który stoi nocą na widecie, muzyki słyszanej z karczmy, odgłosów polskiej wsi. We śnie Skawińskiemu wydawało się, że ktoś się zbliża. Myślał sobie, że ktoś idzie zluzować wartę. W rzeczywistości na wysepkę przypłynął Johns, który go obudził. Spytał się latarnika, czy jest chory. Skawiński odpowiedział, że nie. Johns powiedział mu, że jest zwolniony ze służby, ponieważ nie zapalił tej nocy latarni, przez co rozbiła się łódź. Skawiński miał szczęście, że nikt nie utonął, ponieważ byłby sądzony. Latarnik zbladł, kiedy o tym usłyszał. Kilka dni później widziano Skawińskiego na statku z Aspinwall do Nowego Jorku. Konieczność powrotu do tułactwa sprawiła, że były latarnik bardzo się postarzał w ciągu tych kilku dni. W tym nowym rozdziale swojej wędrówki miał tylko błyszczące oczy i książkę, którą co jakiś czas przyciskał ręką do piersi, jakby obawiał się, żeby mu nie zginęła.
Plan wydarzeń:
1.
Wiadomość o wolnej posadzie latarnika.
2. Skawiński przed
amerykańskim konsulem.
3. Wspomnienia Skawińskiego.
4.
Tryb życia latarnika – zakres obowiązków.
5. Niezwykła
paczka.
6. Czytanie poematu Mickiewicza.
7. Lawina uczuć i
wspomnień.
8. Zwolnienie z pracy.
Dalsza tułaczka Skawińskiego.
Henryk Sienkiewicz - Latarnik