Ogród Saski Odwieczne lipy i kasztany Wznoszą do nieba szare czoła, Co dzień z uśpienia świt różany Do nowych wrażeń starców woła. Tyle lat przeszło nad ich głową, Złote poranki, ciemne zmierzchy, A one stoją jednakowo, Wznosząc na błękit koron wierzchy. O czym te drzewa stare gwarzą? O czym dumają w zmrok perłowy/ Pod ich gałęzi krzepkich strażą W liści wsłuchałem się rozmowy. Dziwnie żałosny, zadumany Odczułem śpiewne ich chorały - Prastare lipy i kasztany Smutną mą duszę kołysały. Pomiędzy wielkich drzew zielenią Stoją posągi obtłuczone, W łunach zachodu się rumienią, Jakby swą dolą zawstydzone. Co dziś po greckich bóstwach światu? On się fantazji zrzekł z ochotą! Drwiąc z poetycznych złudzeń kwiatu, Na oślep biegnie tam, gdzie złoto… Czasem, gdy siedzę na placyku, Kiedy fontanna szemrze z cicha, Błyska mi promyk po promyku I dawna przeszłość się uśmiecha. Idą wytworni kawalerzy I dam bukiecik, pełen wdzięku, Kawaler w ustach duser świeży, Dama ma każda serce w ręku. Król-śpioch, król-tłuścioch, król-pantofel Do psów celuje na balkonie; Twarz – istny księżyc, nos – kartofel, A głowa pusta, choć w koronie. Czoło pogodne i bez troski, W sercu zamarły wszelkie żądze; Przy nim Bruhl stary i Sułkowski: Bruhl masz pieniądze? Są pieniądze! 978 Ach! w tych alejach zacienionych Ileż mi przeszło chwil szczęśliwych, Ile błysnęło snów złoconych, Pragnień, do dzisiaj sercu żywych. Tu mi jaśniały cudne oczy, Tum drogą postać czuł przy sobie - Dziś dłoń pieściwą robak toczy, A oczy-gwiazdy zgasły w grobie! Młody studencik, zapalony Do napoliońskiej epopei, Biegałem co dzień w owe strony, Pełny tęsknoty i nadziei. Szukając do pieśni przędzę planów, Od czystych wzruszeń drżący cały, Jam szukał starych weteranów, Którym przewodził „kapral mały”. I nieraz milej niż z kochanką Biegły mi chwile z starym dziadem, Wspomnienia pełną pijąc szklanką, Szedłem zwycięskich orłów śladem. Padały na mnie sławy blaski, Przeszłości-m wskrzeszał cudną kartę - I był mi rajem Ogród Saski A w nim aniołem – Bonaparte!... 979