Między złotą wolnością a saskim absolutyzmem. Panowanie Augusta II (1697-1733). Nowa wojna domowa. Początki „familii". Sprawa króla Leszczyńskiego
Po śmierci króla Marysieńka wyjechała za granicę. Zmarła w Rzymie w 1716 roku. W ostatnich latach panowania Sobieskiego, gdy schorowany król odsunął się od wielkiej polityki, to ona była, tak stwierdzają K. Waliszewski i M. Komaszyński, prawdziwą regentką Polski. Dokonała ponownego zwrotu w kierunku Francji, projektując zawarcie odpowiedniego traktatu. Francja domagała się zawarcia przez Polskę pokoju z Turcją, by tę ostatnią pchnąć przeciw cesarzowi. Uzyskała mianowanie nowego ambasadora francuskiego w Warszawie. Został nim opat Bonportu Melchior de Polignac, którego rola w związku z orientacją królowej znacznie wzrosła, choć rzeczywiste efekty jego działań nie były duże. Innymi sprawami zajmującymi Marysieńkę było głównie wydanie za mąż jedynaczki Teresy Kunegundy za elektora Bawarii oraz dążenie do załagodzenia sytuacji na Litwie. Trosk przysparzały postępki królewicza Jakuba, nie żyjącego w zgodzie z matką. W tym samym roku, w którym zmarł król, nadeszła z Francji dawno oczekiwana wiadomość o przyznaniu ojcu Marysieńki, niemal stuletniemu
starcowi, kapelusza kardynalskiego, o co przez wiele lat zabiegała, rezygnując z wcześniejszych zamysłów zdobycia dlań tytułu para czy diuka.
Elekcja nowego króla pokazała rozdarcie polityczne kraju. Bezkrólewie trwało rok i, jak stwierdzał Władysław Konopczyński, było ono „najdłuższym i najniemoralniejszym w dziejach Polski". Z jednej strony królewicz Jakub wszczął bezwzględną i gorszącą walkę z matką o spadek, z drugiej zaś brak króla otworzył jakby puszkę Pandory z nieco tylko przytłumionymi antagonizmami w świecie magnackim. Równocześnie nie opłaceni żołnierze wysługujący się magnaterii zawiązali konfederację. Krążyły liczne, siejące zamęt pisma ulotne. Prymas Michał Radziejowski, pełen wybujałej ambicji, pełniący z urzędu funkcję interrexa, czuł się niemal jak król. Na sejmie konwokacyjnym, gdy zasiadł na miejscu senatorskim rozkazał rozpiąć nad swym krzesłem purpurowy baldachim, lecz wywołało to tak zdecydowany protest, iż musiał z tego zrezygnować.
Polignac forsował kandydaturę Franciszka Contiego (z rodu Burbonów) a łożył na nią również Radziejowski niechętny Moskwie. Szansę dla Contiego wydawały się duże, bowiem ewentualna możliwość wyboru Jakuba Sobieskiego i innych kandydatów stawała się coraz bardziej nierealna. Społeczeństwo szlacheckie, które przeżyło falę wewnętrznych sporów ostatnich lat panowania Sobieskiego nie chciało już „króla Piasta". Starania Polignaca wywoływały krytyki wykorzystujące antyfrancuskie (a zarazem antytureckie) nastroje. Rachuby francuskie pokrzyżowało jednak w ostateczności pojawienie się kandydatury elektora Saksonii Fryderyka Augusta (o której Wiedeń dowiedział się dopiero w ostatniej chwili). Nowy kandydat miał wówczas 27 lat, był człowiekiem żywiołowym, skłonnym do działań ryzykownych, lecz stawiającym sobie ambitne cele. Zyskał poparcie zarówno Rosji, jak i Austrii, która zrazu opowiadała się za Jakubem Sobieskim, a w zanadrzu miała (gdyby szlachta chciała jednak „Piasta") kandydaturę Stanisława Herakliusza Lubomirskiego (por. rozdz. XXXII, 3). Kandydatowi saskiemu znaczną pomocą służył jego poseł Jakub Henryk Fleming (1667-1728). Tenże Fleming, dodajmy, uzyskał wkrótce w kraju pierwszoplanową pozycję polityczną i status magnacki (por. też rozdz. XXVI, 3). W 1702 roku poślubił Franciszkę Izabelę Sapieżankę, a po rozwodzie z nią w 1725 roku związał się węzłem małżeńskim z Teklą Radziwiłłówną.
Elekcja 1697 roku przebiegała z komplikacjami. W głosowaniu najpierw największe poparcie zyskał Conti, jednakże na skutek zręcznych działań saskich (m.in. przekonywaniem, że kandydat przeszedł na katolicyzm; umiejętnym rozdzielaniem pieniędzy) rosła liczba głosów na rzecz Fryderyka Augusta. Drugie głosowanie dało mu przewagę, ponieważ zaś prymas Radziejowski uznał za ważny pierwszy wynik, zwolennicy elektora saskiego ogłosili go królem (w tym czasie Radziejowski udał się ze swymi zwolennikami do katedry św. Jana dla zakończenia procedury elekcyjnej). Formalnie elektora saskiego królem
ogłosił
biskup kujawski Stanisław Dąbski (druga osoba w kościele po
prymasie).
Proponowano (chyba pod wpływem Lubomirskiego), by uznać całą
elekcję za
nieważną, lecz dla większości szlachty, która zaczęła
rozjeżdżać się do domów,
sprawa była przesądzona. Chciała ona Augusta II (takie przybrał
imię), wydawał
się on bowiem lepiej odpowiadać jej ideologii politycznej. Nie
mogła ona o tym wiedzieć, że ani August II, ani Rosja i Austria na
dłuższą metę jej oczekiwań nie spełnią. Zresztą wybór był
ówcześnie niezwykle trudny, alternatywy
niejasne.
W efekcie wyboru Augusta II dokonało się złączenie polityczne dwóch organizmów państwowych: Polski o słabej strukturze państwowej, w pełni kryzysu ustrojowego oraz bogatszej ekonomicznie i posiadającej unowocześniający się aparat administracyjny Saksonii. W jednym z państw powstałej unii personalnej król był wybieralny, zaś w drugiej (Saksonii) był władcą (elektorem) dziedzicznym. Poprzez zawarcie unii poprawiła się, rzecz jasna, pozycja międzynarodowa Polski; niestety, ambicje dynastyczne Augusta spowodowały wciągnięcie Polski w niszczące dla niej konflikty (por. rozdz. XXIX, 1) tak że w ostatecznym rachunku bilans panowania nowego króla (jak również, dodajmy, jego syna Augusta III, 1734-1763) był negatywny. Okazał się on, podobnie jak inni królowie obcych dynastii, realizatorem przede wszystkim własnej ideologii politycznej, nie zaś polskiej racji stanu.
Panowanie Augusta II nie zahamowało pogłębiającego się kryzysu ustrojowego, a wprost przeciwnie - przyczyniło się do dalszego narastania negatywnych zjawisk w życiu politycznym i społecznym. Monarcha traktował Polskę całkowicie instrumentalnie. Panowanie w niej miało w jego zamyśle wzmocnić pozycję Wettynów w Rzeszy, by umożliwić im sięgnięcie po koronę cesarską. August II nie rozumiał, bądź też nie chciał zrozumieć, osobliwości polskiej sytuacji. Próbował decydować za społeczność szlachecką i magnacką, ponieważ zaś starał się o wzmocnienie władzy królewskiej, inspirując się wzorami francuskiego absolutyzmu, nie mógł zyskać jej poparcia, przy czym dotyczyło to także w większości tych magnatów, którzy królowi zawdzięczali swój społeczny awans (np. Szembekowie). Nie mogło spotkać się z aprobatą szlachecką i magnacką utrzymywanie w Polsce wojska saskiego, gotowego do militarnego wsparcia planów króla, a także frymarczenie terytorium państwowym Polski (por. rozdz. XXIX, 1). Wewnętrzna polityka Augusta II prowadziła zarówno do potęgowania się antagonizmów - których podłożem była głównie prywata - magnackich koterii (co ewentualnie wykorzystywał), jak i do otwartego konfliktu ze szlachtą. Sytuację komplikowało dodatkowo wybranie, z woli Karola XII, na króla Stanisława Leszczyńskiego (1704-1709), który stworzył własny ośrodek władzy w kraju (por. rozdz. XXIX).
Do konfliktu z królem doszło w wirze wojny północnej (por. rozdz. XXIX, 2), kiedy to August, korzystając z obecności nowoczesnego wojska saskiego w Polsce (wprowadzonego w 1713 roku), usiłował skłonić szlachtę do zmian w ustroju politycznym. Absoluty styczne dążenia Augusta II dotyczyły zresztą nie tylko Polski. Również w Saksonii podejmował on działania zmierzające do wzmocnienia władzy elektorskiej, czym miało zająć się powołane przezeń kolegium rewizyjne. W 1700 roku musiał je jednak pod presją szlachty saskiej rozwiązać, zyskując w zamian finansowe jej wsparcie na planowaną wojnę o Inflanty. Z tym większą gotowością August II zmierzał do realizacji swych planów w Polsce. To zaś konsolidowało opozycję; równocześnie zaś coraz powszechniejszy stawał się opór przeciw grabiącym kraj wojskom saskim,
szczególnie przeciw saskim kontrybucjom. W 1715 roku zawiązana została w Tarnogrodzie konfederacja szlachecka pod marszałkostwem Stanisława Ledóchowskiego (ok. 1666-1725), zdolnego i, jak go określa Gierowski, prawego polityka szlacheckiego. Zyskał on, jak rzadko dotąd, poparcie mas szlacheckich. Starał się, a był dobrym organizatorem, o ogarnięcie konfederacją całego kraju, o stworzenie silnej armii i pomoc zagraniczną. Celem było wycofanie wojsk saskich z Polski oraz obrona istniejącego ustroju przeciw planom króla. August II nie był w stanie, mimo sukcesów (od 1711 roku) feldmarszałka J. F. Fleminga, zwyciężyć konfederatów, lecz także i konfederaci nie mieli widoków na pokonanie militarne króla, tym bardziej że nie udało się uzyskać pomocy cesarza zajętego wojną z Turcją.
Wówczas sytuację wewnętrzną w Polsce wykorzystała Rosja dla realizacji kształtującej się w otoczeniu Piotra I ideologii politycznej, w myśl której Polska miałaby być politycznym przedpolem państwa rosyjskiego, w możliwie jak największym stopniu przez nie kontrolowanym (por. rozdz. XXIX). Poseł Grzegorz F. Dołgoruki potrafił zręcznie zaproponować mediację rosyjską między konfederatami a szlachtą, o którą do Piotra I formalnie zwrócił się Ledóchowski 13 lutego 1716 roku. Musiał - z obawy o koronę - wyrazić także zgodę na rosyjską mediację August II. Pokój nie nastał jednak od razu, bowiem walki trwały jeszcze parę miesięcy. Sukcesy w nich odnosili głównie konfederaci; Dołgoruki jednak dbał o to, by inicjatywa nie wymknęła mu się z rąk i coraz mniej był skłonny - co czynił wcześniej - popierać postulaty konfederackie. Mediacja przekształcała się coraz wyraźniej w rosyjską presję, tym bardziej że Dołgoruki, na formalnie wyrażone życzenie Augusta II nie mogącego pokonać konfederatów, wezwał wojska rosyjskie do Polski, oświadczając przy tym, że nie wycofa ich wcześniej, aniżeli konfederaci nie pogodzą się z królem. W efekcie, zdając sobie sprawę z sytuacji, Ledóchowski zgodził się na podpisanie (3 listopada 1716) w Warszawie odpowiedniego traktatu („zapobiegając - jak stwierdzał - większym na ojczyznę nieszczęśliwościom").
Traktat zatwierdzony został przez tzw. sejm niemy, trwający zaledwie jeden dzień (l lutego 1717). Jego marszałkiem został Ledóchowski. Nie dopuszczono na nim do dyskusji, a podano jedynie do akceptacji, opracowane wcześniej przez przedstawicieli króla i konfederatów, postanowienia. Na sejmie przeprowadzona została ograniczona reforma skarbowo-wojskowa, mająca na celu określenie liczby stałego wojska. Jego limit, zresztą nie osiągnięty, został ustalony - na żądanie Rosji - na nie więcej jak 24 tysiące żołnierzy (por. rozdz. XXIV i XXV). Liczba wojska saskiego stacjonującego w Polsce nie miała przekraczać 1200 osób przybocznego żołnierza królewskiego. Ograniczona została władza hetmanów; poszczególne oddziały wojska miały odtąd same wybierać podatki w przydzielonych im województwach. Próbowano uregulować sprawę kompetencji sejmików, które - wobec sejmowego bezwładu - przejęły większość decyzji dotyczących zarządu kraju (por. rozdz. XXIV).
Sukcesy jednak w tym względzie były niewielkie. Podobnie nie miał praktycznego znaczenia wprowadzony zakaz tworzenia związków wojskowych i konfederacji. Car przetrzymał swe wojska w Polsce prawie 3 lata, wycofując je dopiero pod naciskiem międzynarodowym i wobec zdecydowanej postawy sejmu i króla.
W sumie z konfliktu wewnętrznego wyszedł kraj z osłabionym związkiem z Saksonią, a zarazem poddany nie znanym dotąd naciskom ze strony Rosji. Przeprowadzone reformy mogły wydawać się stronie szlacheckiej sukcesem: ze względu na osiągnięty kompromis między potrzebą pewnych przynajmniej reform a główną tendencją do zachowania „wolności". W rzeczywistości jednak reformy te nie łagodziły istniejącego kryzysu ustrojowego. Na dodatek pogłębiały go dążenia Rosji do politycznego zdominowania polskiego przedpola. Gorzej, że wśród magnaterii zaczęła szerzyć się krótkowzroczna praktyka szukania rosyjskiej protekcji dla wygrywania własnych celów wewnętrznych. Praktyka ta stanie się później, jak wiadomo, jednym z głównych czynników blokujących reformy państwa.
W ten sposób do walki z reformami w stylu absolutnym, do czego zmierzała opozycja antysaska, doszedł, dający zresztą o sobie znać już wcześniej (por. punkt 4), nader silny czynnik zewnętrzny. Obecnie stała się nim przede wszystkim wzmocniona Rosja, torpedująca jakiekolwiek reformy i, gdy była potrzeba, sprzymierzająca się w tym celu z innymi siłami na międzynarodowej arenie (jak w 1720 roku z Prusami w celu utrzymania w Polsce wolnej elekcji). W ten sposób dawały o sobie znać m.in. skutki zwycięstwa pod Połtawą (1709, por. rozdz. XXIX, 2) w dużym stopniu zmieniającego, przez uzyskanie przez Rosję silnej pozycji międzynarodowej, historię Europy. Widoki na przyszłość dla państwa polskiego stawały się nader pesymistyczne; zaczęło ono tracić suwerenność w swych sprawach wewnętrznych, nie mówiąc już o słabnięciu pozycji międzynarodowej. Jego siła, gdyby została przywrócona, mogła poważnie zaszkodzić realizacji wykształcających się ideologii politycznych sąsiadów, w szczególności Rosji i Prus. W tych ideologiach politycznych zacznie z tego powodu dominować to, co Klaus Zernack nazwał negatywną polityką w stosunku do Polski. Owa negatywna polityka sąsiadów, nie dopuszczająca do wzmocnienia państwa polskiego, a z drugiej strony narastające zrozumienie dla niezbędności reform, staną się główną płaszczyzną sprzeczności decydujących o losach państwa polskiego. Rzecz jasna problem, kto w tym rozpoczynającym się zmaganiu będzie zwycięzcą, nie był za czasów Augusta II jeszcze przesądzony, tym niemniej dalszą historię Polski XVIII wieku trzeba przede wszystkim rozpatrywać z punktu widzenia walki o szeroko pojęte reformy.
Pewne działania na rzecz reform, także w postaci publikowanych politycznych traktatów, ujawniających formowanie się nowego myślenia politycznego, pojawiły się już za czasów Sobieskiego, a potem Augusta II. W 1709 roku
ukazał się drukiem traktat podkanclerzego litewskiego Stanisława Szczuki pt. Zaćmienie Polski światu publicznie pokazane (Eclipsis Poloniae orbi publico demonstrata), zwracający uwagę na potrzebę wzmocnienia państwa. W tym samym kierunku zmierzał, mający pewien wpływ na postanowienia sejmu niemego, Stanisław Dunin-Karwicki (1640-1724), autor traktatu pt. De ordinanda Reipublicae seu de corrigendis defectibus in statu Reipublicae Poloniae. Postulował on m.in. odebranie królowi, kreującego magnatów, szafunku starostw i urzędów, istnienie sprawnego sejmu i pewnego ograniczenia liberum \eto, czym zapoczątkował rozwój nurtu reform nie opartych na wzroście władzy króla, lecz polegających na usprawnieniu instytucji „republikańskich" i na tolerancji.
Już pod koniec panowania Augusta II ukazało się, ważne dla podjęcia reform, pismo Stanisława Poniatowskiego (1676-1762), ojca przyszłego króla, pt. Rozmów a pewnego ziemianina ze swoim sąsiadem o teraźniejszych okolicznościach, przygotowane przy pomocy głównego w następnym okresie teoretyka reformy państwa (por. rozdz. XL) samego Stanisława Konarskiego (1700-1773). w dziele tym znalazła się m.in. ostra krytyka praktyki zrywania sejmów. O wadach polskiego ustroju pisał również Fleming.
Po 1717 roku August II starał się pozyskać szlachtę przez podkreślanie swej stanowczości w stosunku do znienawidzonego Piotra I oraz wykorzystywanie szlacheckiego katolicyzmu. Zresztą przeciw rosnącym w siłę Prusom i Rosji August II szukał oparcia w katolickiej Austrii; m.in. przy pomocy Fleminga doprowadził w 1719 roku do małżeństwa syna Fryderyka Augusta z bratanicą cesarza Karola VI, Marią Józefą. W pewnych jednak poczynaniach zdecydowanie nie brał pod uwagę polskiej racji stanu. W 1720 roku wrócił do żywionych już wcześniej myśli o rozbiorze Polski, lecz nie spotkał się z poparciem ani Rosji, ani cesarza; Prusy zaś starały się wyzyskać zaistniałą sytuację dla zdyskredytowania Fleminga, prowadzącego na ogół bardziej konsekwentną politykę przeciw Prusom i Rosji aniżeli król. Z kolei w 1724 roku, wbrew opinii publicznej (nawet katolickiej), August domagał się skazania na śmierć burmistrza i 9 mieszczan toruńskich w odwet za zdemolowanie przez protestantów, sprowokowanych przez jezuitów, kościoła i kolegium jezuickiego. Sprawa ta zaszkodziła znacznie interesom państwowym, a przy tym była - nie tylko bezpśrednio po tych wydarzeniach - wykorzystywana przeciw Polsce przez propagandę pruską.
Wiele energii poświęcił August II w ostatnich kilkunastu latach panowania sprawie zapewnienia tronu swemu synowi Fryderykowi Augustowi (późniejszemu Augustowi III), starając się w tej sprawie o poparcie międzynarodowe. Nadal dążył do zdobycia silniejszej pozycji w kraju, lecz napotykał na zdecydowane opory sejmu i hetmanów. Nie udało się na przykład uzyskanie na sejmach dowództwa dla Fleminga nad autoramentem cudzoziemskim, z którego król i jego doradcy chcieli stworzyć, wierną monarsze, nowoczesną siłę zbrojną.
Z ostatnimi latami panowania Augusta II wiąże się wreszcie fakt bardzo istotny dla przyszłości kraju. Wówczas bowiem śledzić można początki procesu kształtowania się „familii", czyli swego rodzaju stronnictwa politycznego (o strukturze typu klienckiego), organizowanego przez Czartoryskich, a zmierzającego do wzmocnienia państwa. Silne państwo, w myśl ideologii Czartoryskich, winno uzyskać charakter arystokratyczno-republikański", tzn. funkcjonować sprawnie, lecz bez silnej władzy króla. Za czasów Augusta II dokonywał się wyraźny awans Czartoryskich do grupy najbogatszych magnatów, szczególnie od roku 1731, gdy wojewoda ruski August Aleksander Czartoryski (1697-1782), syn podkanclerzego litewskiego Kazimierza Czartoryskiego (1674-1741) oraz Izabeli, córki Andrzeja Morsztyna (zmuszonego przez Sobieskiego po jego zwrocie w polityce zagranicznej do wyjazdu z kraju
spiskowanie
na rzecz Francji), poślubił Zofię z Sieniawskich Denhoffową,
dziedziczkę wielkiej fortuny najbogatszych wówczas magnatów
Sieniawskich. W
koligację z Czartoryskimi (poślubiając siostrę Augusta
Aleksandra) wszedł
znany nam już, szybko awansujący, Stanisław Poniatowski, wówczas
związany z Flemingiem i królem. Ożenek był ułatwiony tym, że
Czartoryskim chodziło
o bliższe kontakty z samym centrum władzy. Prawdopodobnie od tego
czasu datuje się wpływ „familii" na poczynania wewnętrzne Augusta II. Czartoryscy wprawdzie zobowiązali się popierać starania Augusta II o tron dla syna, lecz nie zamierzali rezygnować ze swych własnych, stopniowo krystalizujących się, planów politycznych. Do końca panowania Augusta II zdobyli w kraju wielkie wpływy, osłabiając tym samym dotychczasową silną pozycję Potockich. Dodajmy, że czasy panowania Augusta II, w których zaszły dość znaczne przegrupowania w obozie magnackim, były również i dla tych ostatnich okresem wzrostu. Szczególnie dotyczy to najzdolniejszego wówczas z Pilawitów Teodora Potockiego (1664-1738), od 1723 roku prymasa, który od początku był jednym z głównych stronników Augusta II. Wprawdzie przeszedł on po pokoju w Altranstadt w 1706 roku (por. rozdz. XXIX) na stronę Leszczyńskiego i Szwedów, lecz umiał się potem wycofać, by nadal wspierać Augusta, m.in. w jego walce z opozycją hetmańską (szczególnie Adamem Mikołajem Sieniawskim, tak jak przedtem z Hieronimem A. Lubomirskim). Z biegiem czasu Teodor Potocki, myślący - odmiennie aniżeli król - kategoriami polskiego interesu państwowego, coraz krytyczniej ustosunkowywał się do polityki monarchy (na przykład wobec Prus, którym nie ufał).
Tymczasem, w związku z nasilającą się rywalizacją magnacką, w obliczu nadchodzącego, jak sądzono, niezbyt odległego wyboru nowego króla, sytuacja wewnętrzna w kraju komplikowała się. Powierzenie przez króla Stanisławowi Poniatowskiemu urzędu regimentarza wojsk koronnych (1728), co miało być wstępem do oddania mu buławy wielkiej koronnej, a co było zarazem gestem w stosunku do jego szwagrów Czartoryskich, rozpętało przeciw niemu, a zarazem rodzącej się „familii", gwałtowną kampanię, w której obok Potockich brały udział takie rody, jak: Tarłowie, Ogińscy, Sapiehowie, Pociejowie. Z drugiej wszakże strony zarówno Stanisław Poniatowski, jak i Teodor Potocki byli przeciwni zostawieniu Augustowi wolnej ręki w sprawie następstwa tronu, opowiadając się za powrotem Stanisława Leszczyńskiego. Aktywniejszym z tych obu dawnych stronników Leszczyńskiego był Poniatowski i on to ostatecznie wpłynął na stanowisko Potockiego (por. rozdz. XXIX, 4), wokół którego - jako przyszłego interrexa - wzrastała aktywność obcych dyplomacji. Na forum międzynarodowym szansę Leszczyńskiego w tym czasie rosły. Od 1725 roku, kiedy Leszczyński stał się teściem króla Francji Ludwika XV, aktywną propagandę na jego rzecz zaczął rozwijać ambasador francuski w Warszawie Monti. Starał się on, by kandydaturę Leszczyńskiego popierały oba zwalczające się obozy magnackie. Owe zabiegi Montiego stały się jedną z ważnych przyczyn zbliżenia się Czartoryskich i Potockich w sprawie kandydatury nowego króla.