SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 15

SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 15

ROZDZIAŁ 15

Podsumowanie


Wiele aspektów zachowania małej, ale dynamicznej, prosowieckiej części żydowskiej ludności Polski niewątpliwie kwalifikuje się jako kolaboracja z agresorami sowieckimi, którzy wraz z nazistowskimi Niemcami najechali i podzielili Polskę we wrześniu 1939. Zamieszczone w niniejszej pracy przykłady można mnożyć żeby uwzględnić każde miasto na Kresach. W całym tym regionie Żydzi atakowali Polaków i Polacy się bronili. Jak mówi amerykański socjolog Tadeusz Piotrowski:

Świadectwa, dzienniki i prace historyczne tysięcy ocalonych ocalonych Polaków mówią o żydowskich celebracjach, o żydowskim dręczeniu Polaków, o żydowskiej kolaboracji (donosy, polowania i łapanki Polaków do deportacji), o żydowskiej brutalności i dokonywanych z zimną krwią egzekucjach, o żydowskich prosowieckich komitetach obywatelskich i milicjach, i wysokim udziale Żydów w sowieckich organach opresji po sowieckiej inwazji w 1939. Wszystko to Polacy postrzegali jako niewdzięczność i zdradę; Żydzi jako odwet i rewolucję. [1273]


Nie ma porównywalnej literatury sugerującej udział Polaków w anty-żydowskich ekscesach na okupowanych przez sowietów Kresach, pomimo że mała liczba Polaków też współpracowała z sowietami, w większości pod przymusem. (To, że byli jacyś polscy kolaboranci jest zatem nieistotne w kategoriach oceny żydowskiego zachowania wobec Polaków, tak jak żydowska historiografia nie bierze pod uwagę istnienia żydowskich kolaborantów kiedy ocenia się zachowanie Polaków za niemieckiej okupacji.)


Ani Polacy nie wzięli spraw w swoje ręce w okupowanej przez Niemcy Polsce w 1939-1941 żeby celować w Żydów w ten sposób, mimo że mogli to robić bezkarnie. Polacy nie uczestniczyli w łapankach i złym traktowaniu żydowskich jeńców wojennych, ani nie niszczyli synagog i żydowskich pomników. Już 6 września 1939, pierwszego Polaka, listonosza z Limanowej o nazwisku Jan Semik, Niemcy zastrzelili za próbę zatrzymania egzekucji grupy żydowskich zakładników. W październiku 1940, na Polce – Anieli Kozioł – dokonano egzekucji w Łańcucie za ukrywanie żydowskiej rodziny. Liczba takich przypadków zwiększyła się setki razy, kiedy rozpoczął się holokaust w połowie 1941, i Niemcy narzucili zbiorowy wyrok śmierci na rodzinę każdego kto ośmieliłby się nie przestrzegać niemieckich przepisów o nieudzielaniu pomocy Żydom. [1274]




[1273] Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 51.


[1274] W sumie, co najmniej 1.000 chrześcijańskich Polaków – mężczyzn, kobiety i dzieci , całe rodziny, a nawet społeczności – torturowano na śmierć, od razu zabijano albo palono żywcem za udzielanie pomocy Żydom. Setki przypadków Polaków skazanych na śmierć za pomoc Żydom udokumentowano, i lista nie jest jeszcze kompletna (autor zna dziesiątki więcej przypadków). Zob następujące publikacje na ten temat: Friedman, Straznicy swoich braci /Their Brothers’ Keepers, 184–85; Wacław Zajączkowski, Męczennicy miłości: chrześcijańska i żydowska reakcja na holokaust / Martyrs of Charity: Christian and Jewish Response to the Holocaust, cz. 1, (Washington, D.C.: St. Maximilian Kolbe Foundation, 1987), cz. 1; Wacław Bielawski, Zbrodnie na Polakach dokonane przez hitlerowców za pomoc udzielaną Żydom (Warsaw: Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce–Instytut Pamięci Narodowej, 1987); The Main Commission for the Investigation of Crimes Against the Polish Nation–The Institute of National Memory and The Polish Society For the Righteous Among Nations, Ci którzy pomogli: polscy ratownicy Żydów za holokaustu / Those Who Helped: Polish Rescuers of Jews During the Holocaust, cz. 1 (Warsaw, 1993), cz. 2 (Warsaw, 1996), i cz. 3 (Warsaw, 1997). Część ostatnich 3 publikacji znajduje się w App. B książki Richarda Lukasa Zapomniany holokaust / The Forgotten Holocaust, wyd. poprawione (1997), i obszerna lista polskich ofiar też w Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 119–23. Zob. też Polscy Sprawiedliwi: ci którzy ryzykowali swoim życiem / “Polish Righteous: Those Who Risked Their Lives,” Internet: <http://www.savingjews.org/perished/a…z.htm>. Niektórzy historycy holokaustu którzy deprecjonują polskie wysiłki ratownicze, np. Lucy S. Dawidowicz, próbowali twierdzić, że zasadniczo nie było różnicy w karze dla Polaków i Zach. Europejczyków jak np. Holendrów za pomoc Żydom. Zob. Lucy C. Dawidowicz, Holokaust i historycy / The Holocaust and the Historians (Cambridge, Massachusetts: Harvard University Press, 1981), 166. Ale cytowane przez Dawidowicz źródła zaprzeczają temu twierdzeniu. Raul Hilberg klasyfikuje sytuację panującą w Holandii w ten sposób: "Gdyby ich złapano, nie musieli bać się automatycznej kary śmierci. Tysiące artesztowano za ukrywanie Żydów lub ich dobytku, ale niemiecka polityka była taka, że zatrzymywali takich ludzi przez stosunkowo krótki czas w obozie w kraju, a w poważnych przypadkach konfiskowali ich majątek". Zob. Raul Hilberg, Sprawcy, ofiary, gapie: żydowska katastrofa 1933-1945 / Perpetrators, Victims, Bystanders: The Jewish Catastrophe, 1933–1945 (New York: Aaron Asher Books/Harper Collins, 1992), 210–11. Niedawne badanie pokazuje, że ryzyko było nawet mniejsze, i że ludzi złapanych na ukrywaniu Żydów często w ogóle nia karano. Według duńskiego historyka, "zwykle, jeśli Gojów pomagających Żydom karano, to karano ich krótkim okresem Schutzhaft, albo opieki ochronnej; tylko ostre ptrrzypadki wysyłano do obozów koncentracyjnych w Niemczech". Zob. Marnix Croes, Holokaust w Holandii i wskaźnik żydowskiego przetrwania / “The Holocaust in the Netherlands and the Rate of Jewish Survival,” Holocaust and Genocide Studies, vol. 20, no. 3 (zima 2006): 474–99. Mimo że holenderskich ratowników, gdyby złapano, można było wysłać do obozu koncentracyjnego, tego rodzaju kary nie wymierzano często ludziom którzy tylko ukrywali Żydów: "zwolenników Żydów na dużą skalę zwykle wysyłano do obozu koncentracyjnego Vught w Holandii, o mniej brutalnym rygorze. Ale ludzi którzy tylko mieli w domach ukrywających się Żydów często w ogóle nie karano. Szczególnie w 1943 i 1944 często dawano im spokój i aresztowano jedynie onderduikers". Zob. Marnix Croes i Beate Kosmala, W obliczu deportacji w Niemczech i Holandii: przetrwanie w Holandii / “Facing Deportation in Germany and the Netherlands: Survival in Holland,” w Beate Kosmala i Georgi Verbeeck, red., W obliczu katastrofy: Żydzi i nie-Żydzi w Europie podczas II wojny światowej / Facing the Catastrophe: Jews and Non-Jews in Europe during World War II (Oxford and New York: Berg, 2010), 8, 129, 146. W Belgii dekret z 1.06.1942 ostrzegał lokalną ludność przed ukrywaniem Żydów pod groźbą kary z "więzieniem i grzywną". Zob. Mordechai Paldiel, Kościoły i holokaust: bezbożne nauczanie, dobrzy Samarytanie i pojednanie / Churches and the Holocaust: Unholy Teaching, Good Samaritans, and Reconciliation (Jersey City, New Jersey: Ktav Publishing House, 2006), 131–32. Nawet w Niemczech nie było konkretnego prawa zakazującego pomoc Żydom. Najbliższą rzeczą był dekret szefa Bezpieczeństwa Rzeszy z 24.10.1941, który nakazywał "ze względów edukacyjnych" zatrzymanie ochronne albo do 3 miesięcy więzienie w obozie koncentracyjnym dla rodowitych Niemców, którzy otwarcie okazywali przyjazne relacje z Żydami. Zob. Israel Gutman, red., The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations: Rescuers of Jews during the Holocaust, vol. 8: Europe (Part I) and Other Countries (Jerusalem: Yad Vashem, 2007), liii. Ale nie ma żadnego dowodu na karę śmierci za pomoc Żydom w granicach Niemiec. Choć nazwana "nienormalnym i haniebnym zachowaniem dewiantów", pomoc Żydom uważano za mniej szj=bodliwą niż inne przestępstwa. Jak pokazuje historyk Beate Kosmala, "W końcu, wielu katolickich księży broniących procesji Bożego Ciała, ludzie słuchający zagranicznych stacji radiowych, komuniści wieszający wywrotowe plakaty, i czarno-rynkowcy, wymieniając tylko kilku, podejmowali większ e ryzyko niż ci którzy zdobywali się na odwagę pomagania Żydom". Zob. Beate Kosmala, W obliczu deportacji w Niemczech 1941-1945: reakcje żydowskie i nie-żydowskie / “Facing Deportation in Germany, 1941–1945: Jewish and Non-Jewish Responses,” w Beate Kosmala i Feliks Tych, red., W obliczu nazistowskiego ludobójstwa: nie-Żydzi i Żydzi w Europie / Facing the Nazi Genocide: Non-Jews and Jews in Europe (Berlin: Metropol, 2004), 35–36. W innych pracach dowiadujemy się: "Ryzyko dla nie-żydowskich pomocników było trudne do skalkulowania. Mogło poskutkować wysłaniem do obozu koncentracyjnego (w niektórych przypadkach do śmierci), więzieniem lub wyrokiem penitencjarnym, stosunkowo krótkim okresem więzienia w więzieniu Gestapo, ostrzeżeniami i dręczeniem, czy tylko małą grzywną. Niekiedy było tak, że ukrywających się Żydów aresztowano w nie-żydowskim mieszkaniu pomagających, i bez żadnych późniejszych skutków dla ukrywającego". Zob. Marnix Croes i Beate Kosmala, “W obliczu deportacji w Niemczech i Holandii: przetrwanie w Holandii / Facing Deportation in Germany and the Netherlands: Survival in Holland,” w Kosmala i Verbeeck, W obliczu katastrofy / Facing the Catastrophe, 123. Co więcej, odwrotnie do okupowanej Polski, znaczna grupa ludzi określana jako "rasa mieszana", i nawet Żydówki/dzi w małżeństwie z Niemką/cem mogli uciec przed antysemicką polityką nazistowskiego reżimu, pod warunkiem, że oni i ich dzieci nie praktykowali żydowskiej religii. Ale tysiące Żydów w końcu popełniło samobójstwo kiedy zakończyła się ich ochrona. Zob. Richard J. Evans, Wojna III Rzeszy / The Third Reich at War, 1939–1945 (London: Allen Lane/Penguin Books, 2008), 70–71, 251, 272–73. Podobnie w Austrii nie ustanowiono żadnej konkretnej legalnej kary za ukrywanie Żydów, a jeszcze próby ratowania, jak w Niemczech, były niezwykle rzadkie. Zob. Gutman, The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations, vol. 8: Europe (Part I) and Other Countries, xxix. O takim niedbalstwie praktycznie nie słyszano w okupowanej Polsce, gdzie karę śmierci wymierzano z największą ostrością. Mimo że kara śmierci była też w innych jurysdykcjach jak np. w Norwegii i Czeskim Protektoracie. Stosowano ją nieczęsto. Zob. Tec, Kiedy światłość przebiła ciemność / When Light Pierced the Darkness, 215–16; Zajączkowski, Męczennicy miłości / Martyrs of Charity, cz. 1, 111–18, 284–86, 294,295. Na kilku norweskich bojownikach oporu dokonano egzekucji za pomoc Żydom w ucieczce do Szwecji, i wielu innych uwięziono. Zob. Mordecai Paldiel, Ścieżka sprawiedliwych: gojowscy ratownicy Żydów w czasie holokaustu / The Path of the Righteous: Gentile Rescuers of Jews During the Holocaust (Hoboken, New Jersey: KTAV Publishing House; New York: The Jewish Foundation for Christian Rescuers, 1993), 366. Kilkudziesięciu ludzi w Czeskim Protektoracie zostało oskarżonych przez nazistowskie sądy specjalne i skazano na śmierć. Zob. Livia Rothkirchen, Żydzi w Czechach i Morawii: w obliczu holokaustu / The Jews of Bohemia and Moravia: Facing the Holocaust (Lincoln, Nebraska: University of Nebraska Press, and Jerusalem: Yad Vashem, 2005), 218–27, 303–304. Ratujących skazywano też na śmierć w innych krajach takich jak Litwa i na okupowanych terenach Związku Sowieckiego. Zob. Alfonsas Eidintas, Żydzi, Litwini i holokaust / Jews, Lithuanians and the Holocaust (Vilnius: Versus Aureus, 2003), 326–27; Yitzhak Arad, Holokaust w Związku Sowieckim / The Holocaust in the Soviet Union (Lincoln, Nebraska: University of Nebraska Press; Jerusalem: Yad Vashem, 2009), 428, 438.

___________


Żydzi nie spieszyli się by pomóc polskim sąsiadom za sowieckiej okupacji. Nie ma nic o tym żeby Żyd ryzykował swoim życiem dla Polaka. Bardzo mało wiadomo żydowskich wysiłkach ukrywania zagrożonych Polaków w tym okresie. Ani nie było żadnych istotnych prób ze strony społeczności żydowskiej i jej przywództwa wspólnotowego i religijnego żeby powstrzymywać, krytykować, a nawet odżegnywać się od częstych żydowskich ekscesów kierowanych na elementy polskiej ludności ogólnie, mimo że to nie było karane przez prawo. [1275]

Ta pustka jest uderzająca, biorąc pod uwagę liczne książki pamiątkowe poświęcone miastom w tym regionie, które opublikowano. A jeszcze te same książki pamiątkowe i literatura holokaustyczna ogólnie, często potępiają Polaków globalnie za anty-żydowskie działania małej liczby Polaków i za to, że nie wszyscy Polacy byli gotowi poświęcić swoje życie dla Żydów w czasie późniejszej niemieckiej okupacji. [1276] Ponadto, dowody pokazują w przeważającej mierze, że pomimo nieskończenie większego ryzyka, Żydzi byli znacznie bardziej skłonni do otrzymania pomocy od Polaków w strefie niemieckiej, niż Polacy od Żydów w strefie sowieckiej.


Oczywiście, wbrew temu co twierdzą niektórzy historycy, [1277] zdarzały się dość częste przypadki Żydów – przewaznie w średnim wieku i starszych, a rzadko zradykalizowanej młodzieży -- ostrzegających ich wdzięcznych polskich sąsiadów o bliskich aresztowaniach i deportacjach, interweniujących w ich imieniu u sowieckich urzędników, i udzielający innej pomocy, czasem za zapłatę lub wdzięczność za przysługi w przeszłości. Polacy starali się pamiętać takie akty dobroci, co obala przypuszczenie, że dostrzegają tylko negatywne rzeczy u Żydów, i że niekorzystne komentarze były jedynie projekcją tej rzekomej jednostronnej postawy. [1278]


Ale ogólnie rzecz biorąc, takie przypadki stanowiły wyjątek, mimo że ryzyko za takie czyny, było znikome. (Jak pokazują żydowskie dzienniki wojenne, przyjazna rada, najbardziej powszechna forma pomocy, nie była taka sama jak chęć oferowania prawdziwej pomocy.) Rzadko udzielano chwilowego schronienia (o wiele bardziej ryzykowne przedsięwzięcie) Polakom ściganym przez władze sowieckie. [1279] Czy ktoś może poważnie twierdzić, że Żydzi postrzegali Polaków za mieszczących się w żydowskim wszechświecie obowiązku, albo że Żydzi sprostali roli strazników swoich braci w stosunku do swoich polskich sąsiadów? [1280] (Sprawa że Polacy wykluczali Żydów z bractwa ofiar za niemieckiej okupacji stało się oklepanym lejtmotywem w holokaustycznej literaturze, [1281] ale można również powoływać się nań w kontekście okupowanej przez sowietów Polsce wschodniej.)


Z setek świadectw dostaje się wrażenie, że członkowie nie-żydowskiej mniejszości (Ukraińcy i Białorusini) byli bardziej skłonni pomóc czy sympatyzować z Polakami, mimo że Żydzi byli często w lepszej sytuacji by to zrobić. [1282] Jak widzieliśmy, bardziej niż kogokolwiek innego, Żydzi częściej obawiali się kolaborantów i zdrajców we własnej społeczności. Dlatego można sobie wyobrazić zaskoczenie kiedy polskiemu kurierowi Tadeuszowi Chciukowi (który używał nazwiska Marek Celt) zaproponowała serdeczne przeprosiny starsza Żydówka ze Lwowa za wszystkich tych Żydów, których ona też nie znosiła, którzy kolaborowali z bolszewikami. [1283]




W artykule "Poplątana pajęczyna… / “A Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews, and Communists,” w Deák, Polityka odwetu w Europie / The Politics of Retribution in Europe, 74–129, Jan T. Gross twierdzi, że nie był to jakościowo ostrzejszy charakter okupacji w Polsce, a Niemcy całkowicie lekceważyli polską opinuę publiczną, ani to, że Polska została wybrana jako miejsce na którym dokonano holokaustu i mordów milionów innych nie było też istotnych powodów podanych przez samych Niemców dla wprowadzenia kary śmierci, a raczej "jest tak dlatego, że Polacy nie byli gotowi pomagać Żydom, i zasadniczo powstrzymywali się od tego, że kara śmierci za ukrywanie Żydów była wymierzana przez Niemców systematycznie i bez ułaskawienia, a zadanie pomocy Żydom było tak trudne…Odbiegające od normy zachowanie kilku osób, którym zakazała udzielania pomocy Żydom ich własną społeczność, było surowo karane i bardzo skutecznie nadzorowane". Ibid., 80, 87. W tych okolicznościach zastanawiające jest, dlaczego Niemcy w ogóle potrzebowaliby lub chcieliby narzucać jakiekolwiek sankcje, z wyjątkiem być może starać się zdobbyć opinię publiczną? Gross nie przedstawia żadnych dowodów empirycznych na swoją spekulatywną przesłankę, która jest tak niezgodna z postawą wdzięcznych ocalałych, że można uczciwie powiedzieć, że tylko ktoś, kto osobiście nie podejmowałby takiego ryzyka, mógłby ją sformułować.

Co więcej, teorię Grossa zupełnie dyskredytuje przykład Niemiec, gdzie pomoc Żydom była rzadka, i nie uważano za konieczną karę śmierci, i to nie znalazło aprobaty wśród historyków holokaustu, którzy przeprowadzili solidne i szerokie badania tego tematu. Np. Livia Rothkirchen twierdzi: "Ostatecznie charakter i zakres niemieckiej kontroli były głównymi czynnikami determinującymi liczbę żydowskich ofiar… Być może najważniejszym punktem był stopień zastraszania i kara wymierzana przez nazistów Gojom, którzy byli gotowi udzielić pomocy prześladowanym Żydom". Zob. Rothkirchen, Żydzi w Czechach i Morawach / The Jews of Bohemia and Moravia, 217, 304. Faktycznie, normą dla ludzkiego zachowania wszędze jest unikanie kiedy tylko możliwe zagrażających życiu sytuacji. Gross nie przedstawia żadnych empirycznych dowodów (opierając się na wrażeniach zgromadzonych z nałej selekcji anegdotycznego materiału) na poparcie swojej opinii, że polska pomoc Żydom była nieistotna (odwrotnie, rzekomo, do sytuacji w innych krajach, albo udział w działalności podziemnej), i że polskie społeczeństwo marszczyło brwi na udzielanie pomocy. W rzeczywistości, wnikliwe badanie sprawy Warszawy przez Gunnara Paulssona odkryło tę sytuację: "Aktywni pomocnicy Żydom stanowili do 9% ludności Warszawy, sami Żydzi 2.7%, ścigający, być może 0.3%, i cała sieć – Żydzi, pomocnicy i ścigający – stanowili tajne miasto co najmniej 100.000: 1 / 10 ludności Warszawy, ponad 2-krotnie więcej niż 40.000 członków wychwalanego polskiego podziemia wojskowego, Armii Krajowej". Zob. Gunnar S. Paulsson, Ratowanie Żydów przez nie-Żydów w okupowanej przez nazistów Polsce / “The Rescue of Jews by Non-Jews in Nazi-Occupied Poland,” The Journal of Holocaust Education, vol. 7, nos. 1 & 2 (lato/jesień 1998): 19–44. Gross twierdzi również, że ryzyko i wysiłki podejmowane w ukrywaniu Żyda nie były dużo bardziej uciążliwe ani niebezpieczne niż ukrywanie broni lub nielegalnej podziemnej publikacji, albo angażowanie się w czarny rynek, i dodaje, że ta pierwsza działalność nigdy nie osiągnęła ogromnych proporcji tej drugiej Ten nieuczciwy argument zakłada, że oba rodzaje działań miały porównywalne ryzyko odkrycia i porównywalne szanse na karę śmierci, gdyby je odkryto. Ale tak nie było. Według badań naukowych niemieckich sądów w okupowanej Polsce, karę śmierci rzadko wymierzano, i zarezerwowana była tylko za najbardziej ohydne zbrodnie i pomoc Żydom. Zob. Andrzej Wrzyszcz, Okupacyjne sądownictwo niemieckie w Generalnym Gubernatorstwie 1939–1945: Organizacja i funkcjonowanie (Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej, 2008), 199, 202. Angażowanie się w czarny rynek, który dotyczył wszystkich łącznie z Żydami, Gross traktuje jako część powszechnego anty-niemieckiego spisku, a nie podstawową konieczność jaką było. W rzeczywistości tylko maleńka mniejszość ludności działała w podziemiu, zaś uczestnictwo w czarnym rynku i szmuglowaniu żywności osiągnęło ogromne proporcje. Obiektywnie mówiąc, nie trzeba dużej intuicji by zauważyć, że ukrywanie ulotki czy kupowanie żywności, których wkrótce się pozbywa lub konsumuje, nie stanowi takiego samego ryzyka, nie mówiąc już o wysiłku jak ukrywanie i opieka nad osobą przez długi czas. Co więcej, Gross wygodnie ignoruje to, że gdyby złapano kogoś ukrywającego Żyda, zabili by jego / jej cała rodzinę, natomiast kara za czarny rynek bardzo się różniła, władze często go pomijały, i nawet niemieccy żołnierze i funkcjonariusze w nim uczestniczyli. Brak docenienia przez Grossa sytuacji wtedy w Polsce i źródeł z holokaustu jest widoczny w tym twierdzeniu, m. in. podobnymi, żydowskiego bojownika w podziemiu z Warszawy, który pisze: "Otwarte czarne rynki na podstawowe produkty działały w różnych częściach Warszawy. Władze niemieckie na Polaków patrzyły inaczej. Niemcy i tak osiągali największe zyski". Zob. David J. Landau, David J. Landau, alias Dudek, Janek i Jan, Osaczony: opowieść o żydowskim oporze / Caged: A Story of Jewish Resistance (Sydney: Macmillan, 2000), 58. Praktycznie wszyscy, łącznie z Żydami musiał korzystać z czarnego rynku i przemytu żeby przetrwać, ale z tego samego powodu bardzo niewielu Żydów podejmowało dodatkowe ryzyko zdobycia broni czy dołączenia do podziemnej organizacji. Jak wykazał szanowany historyk, co jest bardzo przerażające, Żydzi w warszawskim getcie woleli polegać na przekaźnikach z polskiego podziemia w kontaktach z zewnętrznym światem, niż skonstruować własny, pomimo dostępnej ekspertyzy i materiałów do produkcji przekaźników radiowych w getcie. Zob. Walter Laqueur, Straszna tajemnica: tłumienie prawdy o 'ostatecznym rozwiązaniu' Hitlera / The Terrible Secret: Suppression of the Truth about Hitler’s “Final Solution” (London: Weidenfeld and Nicolson, 1980; wznowione wyd. 1982, Penguin Books), 107. A zatem widoczne jest, że czynnikami determinującymi o angażowaniu się czy nie w działania karane przez Niemców były konieczność i kalkulowanie ryzyka, a nie akceptacja społeczna. Ludzie podejmowali ryzyko tylko kiedy uważali że muszą, i dopiero po dokładnej kalkulacji ryzyka. Dostarczanie jedzenia czy chwilowej kryjówki dla Żydów, np., było dużo częstsze niż ukrywanie długoterminowe, choć jeśli zastosuje się analizę ryzyka Grossa i teorię "akceptacji społecznej”, nie powinno to mieć żadnego znaczenia. Jeśli chodzi o ukrywanie Żydów, wysiłek i wydatki dla ratowników były tak uciążliwe, że podejmowałaby je tylko najbardziej altruistyczna osoba. Co zaskakujące, takie osoby nie były częstsze poza Polską, choć konsekwencje były na ogół znacznie mniej dotkliwe. (Inni historycy, np. Jan Grabowski, powtórzył argumenty Jana Grossa. Zob. Jan Grabowski, Ratowanie za pieniądze: opłacani ratownicy w Polsce / Rescue for Money: Paid Helpers in Poland, 1939–1945 [Jerusalem: Yad Vashem, 2008].) Gross wychodzi też z mocno wypaczoną teorią o powszechnym współudziale polaków w holokauście, jak pokazał przez ich "uogólnioną, powszechną wrogość do Żydów" (ibid., 84), i rzekoma, niemal powszechna chęć zwykłych obywateli, w tym dzieci, do rabowania i wydawania uciekających Żydów. Absolutnie niesamowite jest to, że w oparciu o skąpe dowody empiryczne jakie posiada, Gross nie stroni od wysnuwania powszechnych, partyzanckich i nacjonalistycznych uogólnień (podobnie jak te Lucy Dawidowicz) o polskim i żydowskim zachowaniu, pierwsze jednolicie podstawowe, a drugie jednolicie szlachetne. Ignorując wyjątki od normy zachowania w przypadku żydowskiego zachowania jako nieistniejącego lub nieistotnego, Gross buduje swoją argumentację przeciwko Polakom na podstawie właśnie takich wyjątków. Co ciekawe, widzi siebie i swoje nudne polemiki jako część awangardy gotowej dokonać historycznego przełomu: "Jesteśmy na skraju, według mnie, głównej ponownej oceny epoki przez polską historiografię… (Ibid., 129) Jak zobaczymy, podstawowe przesłanki dla wielu wniosków Grossa opierają się na wysoce selektywnych i impresjonistycznych dowodach (błąd jaki przypisuje innym). Np. dochodzi do ogólnych i zaskakujących wniosków opartych na analizie niekompletnych raportów z 2 mikroregionów (Szczebrzeszyn i Jedwabne), oba z których są wyraźnym odstępstwem od normy. Na podstawie tych odosobnionych przypadków Gross posuwa się nawet do twierdzenia, że większość Żydów w okupowanej Polsce została zabita nie w obozach śmierci, a na oczach polskiej ludności, która "w zasadzie nie zrobiła nic by to utrudnić, spowolnić czy przeszkodzić".(Ibid., 91) Nawet w odniesieniu do dystryktu lubelskiego, w którym znajduje się Szczebrzeszyn, istniejąca wiedza dowodzi, że Gross jest bardzo chybiona: ogromna większość miejscowych Żydów, około 242.000 ludzi, zamordowano w pobliskich obozach śmierci (Bełżec, Sobibór, Treblinka, Majdanek); liczba Żydów zabitych poza obozami, w tym w obozach pracy, była stosunkowo mała, może 10.000-50.000. Zob.T. [Tamara] Berenstein, “Martyrologia, opór i zagłada ludności żydowskiej w dystrykcie lubelskim,” Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, no. 21 (1957): 32–45; Janina Kiełboń, Migracje ludności w dystrykcie lubelskim w latach 1939–1944 (Lublin: Państwowe Museum na Majdanku, 1995), 175–76. Proporcja Żydów zabitych poza obozami w regionach Warszawy, Radomia i Krakowa, i w tzw. Wartheland, była jeszcze mniejsza. Ponadto, Gross wykazuje wyraźny brak świadomości co do zakresu ratowania w Polsce i warunków ratowania w innych krajach (opisanych w kolejnych przypisach w oparciu o niedawne badania). Co więcej, argumenty Grossa w żaden sposób nie są nowe. Wiele lat temu Moshe Bejski z Yad Vashem, który stwierdził, że "w Polsce możliwości ratowania przez jednostki nie były mniejsze niż w innych miejscach", zaproponował następujące wyjaśnienie modus operandi nazistów: Tam gdzie według nich przestępstwo, a takim była pomoc dla Żydów, prawie nigdy nie miało miejsca, jak rzekomo było w przypadku Polski - karę za nie podwyższono do automatycznej egzekucji na miejscu, a tam gdzie tego rodzaju "przestępstwo” szalało, jak w Holandii – karę zmniejszono. Zob. Zajączkowski, Męczennicy miłości / Martyrs of Charity, cz. 1, 60. W tej kwestii warto zauważyć, że próba zdobycia donosicieli, która w Polsce od materialnych korzyści poszerzyła się na karę śmierci za brak donosów, w Holandii spadła do 7.5 guldena (ok. $2) od oryginalnej ceny 50 do 70 florinów. Zob. Friedman, Strażnicy swoich braci / Their Brothers’ Keepers, 184.

Co więcej, zdrada Żydów w Holandii była wyjątkowo częstym zjawiskiem, i faktycznie osiągnęła ogromne proporcje, jak potwierdzają świadectwa ocalonych. Zob. np. Martin Gilbert, Sprawiedliwi: nieznani bohaterowie holokaustu / The Righteous: The Unsung Heroes of the Holocaust (Toronto: Key Porter, 2003), 320–55; Jozeph Michman i Bert Jan Flim, red., The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations: Rescuers of Jews during the Holocaust, vols. 2 and 3: Netherlands, cz. 1 i 2 (Jerusalem: Yad Vashem, 2004), passim; Mordecai Paldiel, Ukrywanie Żydów: opowieści o ratownikach holokaustu / Sheltering Jews: Stories of Holocaust Rescuers (Minneapolis: Fortress Press, 1996), 15, 169, 170; Mordecai Paldiel, Sprawiedliwi wśród narodów / The Righteous Among the Nations (Jerusalem: Yad Vashem; New York: HarperCollins, 2007), 53, 56, 98, 172, 208, 215, 251, 254, 519, 554; Emily Taitz, red., Ocaleni z holokaustu / Holocaust Survivors, vol. 1 (Westport, Connecticut, and London, 2007), 24, 108; Wywiady z Ursula Stern, Selma Wijnberg i Jozef Wins, Internet: Co więcej, zdrada Żydów w Holandii była wyjątkowo częstym zjawiskiem, i faktycznie osiągnęła ogromne proporcje, jak potwierdzają świadectwa ocalonych. Zob. np. Martin Gilbert, Sprawiedliwi: nieznani bohaterowie holokaustu / The Righteous: The Unsung Heroes of the Holocaust (Toronto: Key Porter, 2003), 320–55; Jozeph Michman i Bert Jan Flim, red., The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations: Rescuers of Jews during the Holocaust, vols. 2 and 3: Netherlands, cz. 1 i 2 (Jerusalem: Yad Vashem, 2004), passim; Mordecai Paldiel, Ukrywanie Żydów: opowieści o ratownikach holokaustu / Sheltering Jews: Stories of Holocaust Rescuers (Minneapolis: Fortress Press, 1996), 15, 169, 170; Mordecai Paldiel, Sprawiedliwi wśród narodów / The Righteous Among the Nations (Jerusalem: Yad Vashem; New York: HarperCollins, 2007), 53, 56, 98, 172, 208, 215, 251, 254, 519, 554; Emily Taitz, red., Ocaleni z holokaustu / Holocaust Survivors, vol. 1 (Westport, Connecticut, and London, 2007), 24, 108; Wywiady z Ursula Stern, Selma Wijnberg i Jozef Wins, Internet: <http://www.sobiborinterviews.nl/index.php?option=com_content&view=article&id=6>. Tzw. kolumna Henneicke najpierw wymuszała pieniądze od Żydów, a później, kiedy Niemcy zaczęli wypłacać duże nagrody, przekazywali Żydów Gestapo. Po przeprowadzniu pionierskiego badania, holenderski dziennikarz śleczy Ad van Liempt wywnioskował, że ok. 8.000-9.000 Żydów wydano Niemcom za gotówkę, co stanowi niemal połowę usiłujących ukryć się Żydów. Zob. Ad van Liempt, Łowcy nagród Hitlera / Hitler’s Bounty Hunters: The Betrayal of the Jews (Oxford and New York: Berg, 2005). Glib mówi o charakterze wojennych [relacji?] polsko-żydowskich, które powinno się przeciwstawić zrównoważoną oceną historyka Isvtán aDeáka z Columbia University, który spostrzegawczo napisał: "Karą za udzielanie pomocy czy nawet handel z Żydem w okupowanej przez Niemcy Polsce była śmierć, fakt który czyni wszelkie porównania między wojennymi relacjami polsko-żydowskimi i, powiedzmy duńsko-żydowskimi rażąco niesprawiedliwymi. A jeszcze takie porównania robi się wielokrotnie w zachodnich historiach – i praktycznie zawsze z krzywdą dla Polaków,z rzadim zwracaniem uwagi na 50.000-100.000 Żydów uratowanych dzięki wysiłkom Polaków – ukrywanie ich i udzielanie pomocy… dużo łatwiej było Polakowi być częścią podziemnego ruchu oporu niż pomóc Żydowi". Zob. István Deák, Artykuły o Europie Hitlera / Essays on Hitler’s Europe (Lincoln and London: University of Nebraska Press, 2001), 71, 143.

Klucz do tego dlaczego Niemcy czuli konieczność wprowadzenia tak ostrej polityki w okupowanej Polsce znajduje się w progresji następujących niemieckich dokumentów. Wydanie oficjalnej niemieckiej Gazety Częstochowskiej po polsku z 3.07.1941 skarżyło się: "Mnożą się przypadki kiedy polscy chłopi, przynagleni niebezpieczną sympatią do żydowskiej hołoty, szmuglują rzeczy do getta i sprzedają je nawet taniej niż swoim polskim braciom. Takie osoby ostrzega się o ostrych środkach wobec nich". Cyt. w S. (Samuel) Mendelsohn (Shloyme Mendelson), Polscy Żydzi za murami nazistowskiego getta / The Polish Jews Behind the Nazi Ghetto Walls (New York: The Yiddish Scientific Institute– YIVO, 1942), 14. W październiku 1941, niemiecki nadzorca regionu Kraśnik powiedział z gniewnym niedowierzaniem: "według moich obserwacji, wzmocnienie tego dekretu [zakazującego Żydom opuszczania żydowskiej dzielnicy] jest absolutnie konieczny, bo w ciągu moich 2 lat obowiązków na Wschodzie nigdy nie doświadczyłem sytuacji gdzie Żydzi włóczą się z jednego miejsca na drugie tak swobodnie jak zauważyłem tutaj". W styczniu 1942 naziści znowu wyrazili swój gniew o tym, że nie było tam negatywnych reakcji ze stony Polaków wobec żydowskich żebraków. Zob. Marek Jan Chodakiewicz, Między nazistami i sowietami: polityka okupacyjna w Polsce / Between Nazis and Soviets: Occupation Politics in Poland, 1939–1947 (Lanham, Maryland: Lexington Books, 2004), 173–74. 21 września 1942 SS i szef policji Regionu Radomskiego wydali okólnik mówiący: "Doświadczenie ostatnich kilku tygodni pokazało, że Żydzi, żeby uniknąć ewakuacji, skłonni są uciekać z małych żydowskich dzielnic mieszkalnych [gett] do większych społeczności. Tych Żydów musieli przyjąć Polacy. Proszę was nakazać wszystkim burmistrzom i sołtysom tak szybko jak możliwe, że każdy Polak który przyjmuje Żyda czyni się winnym zgodnie z Trzecim Zarządzeniem o ograniczeniach na zamieszkiwanie w Generalnej Gubernii od 15.10.1941. Za wspólników uważa się też tych Polaków, którzy żywią uciekających Żydów lub sprzedają im żywność. W każdym razie ci Polacy podlegają karze śmierci". Z niemieckiego punktu widzenia, "problem" lokalnej ludności pomagającej Żydom był powszechny i długotrwały. Gazeta Lwowska, niemicka gazeta wydawana po polsku, stwierdziła 11.4.1942: "Niefortunne jest to, że ludność wiejska dalej – teraz potajemnie – pomaga Żydom, wyrządza tym krzywdę społeczności, a tym samym sobie, tą nielojalną postawą. Chłopi stosują wszelkie nielegalne sposoby, stosując cały sój spryt i obchodząc przepisy, żeby dostarczać lokalnemu żydostwu wszelkiego rodzaju żywność w każdej ilości … Ludność wiejską trzeba odciąć i odseparować od Żydów, raz na zawsze, muszą zostać odstawieni od wyjątkowo aspołecznego zwyczaju pomagania Żydom". Powyższe cytaty w Bartoszewski, Łączy nas przelana krew /The Blood Shed Unites Us, 40.

___________



Rezultat kolaboracji z sowietami – jak i niesławny gułag – nie były nieznanym czynnikiem. W 1939 wiele milionów niewinnych ludzi padły ofiarą – w deportacjach, egzekucjach, obozach pracy i masowy głód – najbardziej morderczego reżimu XX wieku, a naprawdę historii. Raporty o tych okrucieństwach dotarły do Polski na długo przed wojną. Z drugiej strony Żydzi których więziono w nazistowskich Niemczech przed wybuchem wojny, zostali, w większości wypuszczeni, i zezwolono im opuścić kraj. Niemcy nie rozpoczęli ludobójstwa na pełną skalę w początkowych miesiącach podboju, mimo że było wiele mniejszych i jakieś masowe egzekucje – w większości chrześcijańskich Polaków, a i też Żydów – w miejscach jak Piaśnica i Palmiry. [1284]


To że te wydarzenia się lekceważy, albo częściej, neguje w żydowskiej historiografii, nie dziwi, biorąc pod uwagę wypaczoną opinię żydowskich ocalonych. Po pierwsze, donosy były kierowane w nieproporcjonalny sposób na Polaków, dlatego niewielu żydowskich obserwatorów to niepokoiło czy wzruszało. Po drugie, Żydzi deportowani do gułagu w większości przeżyli tę ciężką próbę, i w ten sposób, paradoksalnie, stali się wdzięczni, choć w niektórych przypadkach niechętnie, tym którzy na nich donieśli. Po trzecie, żydowscy donosiciele też przeżyli holokaust uciekając w głąb sowietów, i pojawili się znowu po wojnie odziani w nowe szaty; dla zewnętrznego świata byli nie tylko ocalonymi z holokaustu, ale i często ofiarami sowieckich represji. Wkrótce bezproblemowo wintegrowali się w żydowskie społeczeństwo jako tacy, i toa społeczność odczuwała niewielką potrzebę czy obowiązek samooceny czy pogłębiania niewygodnych wydarzeń, co pokazałoby ich w niekorzystnym świetle.


W strefie sowieckiej, aktywna pomoc lokalnych kolaborantów (spośród nie-polskiej ludności) była kluczowa dla sukcesu identyfikacji, aresztowania i deportacji do gułagu setek tysięcy ofiar. Te działania przeprowadzano na podstawie przygotowanych list i skierowanych przede wszystkim w duże sektory polskiej ludności. W niemieckiej strefie wielu, jeśli nie większość Żydów, odróżniała się od Polaków (charakterystyczny ubiór, brody, wygląd zewnętrzny), i żydowskie domy miały mezuze. Z drugiej strony gettoizacja i deportacja Żydów do obozów śmierci w okupowanej przez Niemcy Polsce, nie zależały od podobnej formy kolaboracji Polaków. Te zadania wyznaczano mianowanycm przez Niemców radom żydowskim (Judenräte) i żydowskiej policji w getcie. [1285] Całą akcję nadzorowali Niemcy zatrudniający liczne siły niemieckie i pomocnicy różnych narodowości (Ukraińcy, Litywini, Łotysze, Estończycy) sprowadzeni w tym celu. Udział polskiej "granatowej" policji był, w ocenie czołowych żydowskich historyków takich jak Szymon Datner i Raul Hilberg, marginalny. [1286]




W pierwszych latach nawet budowa gett w miasteczkach nie miała zamierzonego wpływu zatrzymania interakcji z Polakami. Np. w Grajewie na północy Polski, "pod względem ekonomicznym życie w getcie nie było najgorsze. Można powiedzieć, że kiedy istniało [tzn. do listopada 1942], nie było w nim głodu… Władze niemieckie zezwalały chłopom z okolicznych wiosek przynosić jedzenie, torf i drewno do getta. Chłopi którzy przychodzili na targ w konkretne dni, jechali prosto do getta, nawet nie zatrzymując się na targowisku. Wtedy ulice getta były zapchane wozami jak dawniej na jarmarku, i Żydzi wykupywali wszystkie produkty. To wytworzyło następujący paradoks: Żydzi za murami w getcie, zupełnie odizolowani, mieli więcej podstawowych towarów niż polska ludność na zewnątrz, i musiała kupować te rzeczy od Żydów w getcie [po wyższych cenach – MP]. Później, kiedy Żydów zabrano do obozu w wiosce Bogusze, "Poza obozem pracowała grupa ok. 20 mężczyzn. Mieli dobrze, bo za złoto, zegarki i inne kosztowności dostawali chleb, który przynosili do obozu i sprzedawali. Największymi spekulantami byli rodzina Kaminsky (rzeźnik Nachtche). Uczestniczyło 5 lub 6 członków rodziny. W pierwszych 2 miesiącach spędzonych w obozie zgromadzili ogromny skarb w złocie i dolarach, gdyż kg chleba szedł za kilka dolarów". Zob. Nachman Rapp, Historia grajewskiego getta / “History of Grayevo Ghetto,” w George Gorin, red., Grayevo Memorial Book (New York: United Grayever Relief Committee, 1950), xlii–xliii, xlvii. Żydzi przyjęci przez Polaków w tym regionie, jak Szmul Wasersztajn z Jedwabnego, też handlowali z Żydami zamknietymi w getcie w Łomży. Zob. Anna Bikont, “Ja, Szmul Wasersztajn, ostrzegam,” Gazeta Wyborcza (Warsaw), 13–14.07.2002. To wszystko zmieniło się przez wprowadzenie kary śmierci za ukrywanie czy pomoc Żydom w jakikolwiek sposób, albo za nie ujawnienie ich kryjówek. Wojenny dziennik tak opisuje warunki widziane w Sokołach k. Białegostoku: "We wszystkich wioskach wywieszono ogłoszenie - ostrzeżenia dla mieszkańców, że każdy pomagający ukrywać Żyda będzie ukarany śmiercią. Ogłoszenia wysłano też do każdego szefa rady wioski, sołtysa, twierdząc, że każdy gospodarz miał obowiązek informowania sołtysów o tym gdize można znaleźć Żydów i ujawnić miejsca kryjówek Żydów. Każdy przekazujący Żyda reżimowi zostanie nagrodzony, a każdy ukrywający informację o miejscu Żydów ostro ukarany. Ostrzeżennia wywołały panikę i strach wśród rolników. Nawet bliscy przyjaciele, którzy byli gotowi pomagać Żydom w kłopocie bali się narażać własne życie i życie swoich rodzin". Zob. Maik, Wybawienie / Deliverance, 114–15. Należy też zauważyć, że w okupowanej przez Niemcy Polsce, Żydzi nie spieszyli z pomocą zagrożonym Polakom czy okazywać swoją z nimi solidarność kiedy nadarzyły się takie okazje. Kiedy na początku wojny na ulicach Warszawy łapano Polaków, i unikali oni aresztowań udając Żydów, powstał "ostry handel" Gwiazdami Dawida. Ceny opasek poszybowały w górę, kiedy wzrosło na nie zapotrzebowanie". Zob. Friedman, Straznicy swoich braci" / Their Brothers’ Keepers, 37; Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 116; Gary A. Keins, Podróż przez Dolinę Zatracenia / A Journey Through the Valley of Perdition ([United States]: n.p., 1985), 62. To że Polacy nosili Gwiazdy Dawida żeby uniknąc reperkusji z rąk Niemców potwierdza dramatycznie inne warunki panujące w Polsce od tych w innych okupowanych krajach. Warto zauważyć, że Żydzi zajmujący się fałszywymi dokumentami w większości też żądali wysokich opłat od braci Żydów. Zob. np. Isaiah Trunk, Żydowskie reakcje na niemieckie prześladowania: zbiorowe i indywidualne zachowanie w obliczu śmierci / Jewish Responses to Nazi Persecution: Collective and Individual Behavior in Extremis (New York: Stein and Day, 1979), 130. W 1940, Żydzi złapani na przekraczaniu granicy (albo szmuglujący towary) z Generalnej Gubernii na polskie tereny włączone do Rzeszy byli karani łagodniej niż Polacy. Zob. Jacob Celemenski, Elegia dla mojego narodu: wspomnienia podziemnego kuriera żydowskiego robotniczego Bundu a okupowanej przez nazistów Polsce / Elegy For My People: Memoirs of an Underground Courier of the Jewish Labor Bund in Nazi-Occupied Poland, 1939–45 (Melbourne: The Jacob Celemenski Memorial Trust, 2000), 32. Raport z Lublina zob. Bogdan Musiał, “Niemiecka polityka nardowościowa w okupowanej Polsce w latach 1939–1945,” Pamięć i sprawiedliwość, no. 2 (2004); 22. Kiedy Niemcy aresztowali Polaków w Słoniemie 28.06.1942, w przeddzień zlikwidowali getto, nie podejrzewając katastrofy jaka wkrótce na nich spadnie, tego dnia Żydzi świętowali na otwartym powietrzu i tańczyli na ulicach. Byli zachwyceni tym, że to nie ich aresztowano a Polaków, i wrócili do radowania się, które wkrótce przerwało przybycie białoruskiej policji pomocniczej. Zob. świadectwo Wandy Stabrowskiej w Tadeusz Sosiński, Ziemia nowogródzka: Zarys dziejów (Warsaw: Wojciech Lewicki, 2001), 245–46. Tak jak robili to Polacy, przedsiębiorczy Żydzi też czerpali zyski ze zdobywania lub produkcji fałszywych dokumentów. Żyd ze Skałat wspominał: "Z pomocą

Yitzhaka Bekmana, kreślarza i grawera, kopiowaliśmy różne oficjalne pieczęcie, usuwaliśmy stare zdjęcia z dokumentów, zastępowaliśmy je nowymi, i umieszczaliśmy odpowiednie pieczęcie. W ten sposób zorganizowaliśmy fabrykę fałszywych dokumentów. W czasie 3 miesięcy wytworzyliśmy dokumenty dla ponad 500 Żydów. Przyjeżdżali z Tarnopola, Czortkowa i nawet Lwowa. Przyjeżdżali z całej wschodniej Polski. Mając dużo pracy uznałem za konieczny powrót do Ratusza kilka razy [żeby dostać więcej dokumentów]. Na każdym dokumencie musiała być pieczęć podatkowa władz miasta, za którą płaciłem urzędnikowi miejskiemu, Czapkowskiemu, 250 złotych za każdy. Ze swojej strony przyjmowałem 500-1.000 złotych za komplet dokumentów, mimo że w wielu przypadkach dawałem je za darmo". Zob. Abraham Weissbrod, Śmierć sztetla / Death of a Shtetl, Internet; <http://www.jewishgen.org/Yizkor/Skalat1/Skalat.html>, przekład Abraham Weissbrod, Es shtarbt a shtetl: Megiles Skalat (Munich: Central Historical Commission of the Central Committee of Liberated Jews in the U.S. Zone of Germany, 1948), 34–35.

Wbrew temu co często się mówi, badania empiryczne historyka Gunnara S. Paulssona o wysiłkach ratowania na terenie Warszawy (o nich dalej), nie tylko potwierdzają wojenne raporty o liczbie Żydów ukrywanych przez Polaków, ale i to, że ratowanie w Polsce było nie mniej częste niż w krajach zach. Europy takich jak Holandia i Francja, a dużo większe niż w Protektoracie Czech i innych krajach Europy wsch. pod okupacją niemiecką. Liczbę Żydów uratowanych przez chrześcijańskich Polaków – których było nie więcej niż 23 mln w 1939, przed ich wojennymi stratami ok. 3 mln i masowymi deportacjami do Związku Sowieckiego i Niemiec – szacuje się różnie: 50.000 według Philipa Friedmana; 80.000 według Szymona Datnera z Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, i 100–120.000 według Josepha Kermisha z Yad Vashem Institute w Jerozolimie. Biorąc pod uwagę to, że Żydów wypędzono z terytoriów włączonych do III Rzeszy zanim rozpoczęto holokaust w 1941-1942, polskie działania ratunkowe były ogólnie ograniczone do Generalnej Gubernii, gdzie mieszkało ok. 11 mln Polaków, i na obszary północne i wschodnie. Dla porównania, w Holandii, kraju o chrześcijańskiej ludności ok. 9 mln i bardzo zintegrowaną żydowską ludnością 140.000, 115.000 Żydów deportowano do nazistowskich obozów śmierci przy dużej holenderskiej współpracy. Szacuje się, że jedynie 7.000-8.000 z 25.000-30.000 Żydów próbujących się ukryć, czyli przeżyło ich nie więcej niż 1 / 3. Większa liczba 18.000 obejmuje ocalonych z 8.000-9.000 Żydów w mieszanych małżeństwach. Niemal 21.000, "1 / 2" i "1 / 4" Żydów też było wykluczonych z deportacji. Zob. Raul Hilberg, Zniszczenie europejskich Żydów / The Destruction of the European Jews, wyd. uzupełnione i delfinitywne (New York: Holmes & Meier, 1985), vol. 2, 593–94; Leni Yahil, O nazistach, Żydach i ratownikach: wybór artykułów o losie europejskiego żydostwa w czasie holokaustu / On Nazi, Jews and Rescuers: A Selection of Articles on the Fate of European Jewry during the Holocaust (Jerusalem: Yad Vashem and The International Institute for Holocaust Research, 2002), 283–84. (“Specjalne kategorie" takie jak te były nieznane w okupowanej Polsce. Z drugiej strony, ok. 16.600 "uprzywilejowanych" Żydów w Niemczech było w związkach małżeńskich z Gojami i nie musieli się ukrywać aż do końca – zob. Marnix Croes i Beate Kosmala, W obliczu deportacji w Niemczech i Holandii: przetrwanie w ukryciu / “Facing Deportation in Germany and the Netherlands: Survival in Hiding,” w Kosmala i Verbeeck, W obliczu katastrofy / Facing the Catastrophe, 109–10.) Niedawne badania przeprowadzone przez holenderski Ośrodek Badań i Dokumentacji w Ministerstywie Sprawiedliwości pokazują, że prawdopodobieństwo przeżycia dla holenderskich Żydów miało więcej wspólnego z czynnikami jak wykluczenie z deportacji i ucieczka zagranicę, niż z możliwością ukrycia się w Holandii z pomocą Holendrów. Nie było tak, że Holendrzy nie chcieli pomagać współobywatelom w niebezpieczeństwie, ale Żydzi nie zajmowali znaczącej pozycji w tej kategorii pomocy. Szacuje się, że od połowy 1943 do końca wojny, 200.000-300.000 Holendrów usiłujących uniknąć przymusowej pracy w Niemczech znalazło schronienie w podziemiu, a liczba Żydów w ukryciu była jedynie małą frakcją tej liczby. Mimo że holenderski rząd zniszczył oryginalny archiwalny materiał odnoszący się do rejestracji Żydów po wyzwoleniu, pozornie nie chcąc w archiwach żadnego materiału inkryminującego, kopie tych dokumentów przetrzymywały urzędy wielu miast. Ze 140.000 osób liczonych przez nazistów jako Żydzi, a zatem potencjalnie podlegających deportacji, co najmniej 28.000 zeszło w podziemie. Prawdziwa liczba Żydów próbujących przeżyć w ukryciu była prawdopodobnie wyższa, może o tysiące wyższa. Liczba Żydów którzy przeżyli okupację w ukryciu szacuje się na 16.100. (Co ciekawe, wskaźnik przetrwania Żdów żyjących pośród katolików był znacznie wyższy niż tych mieszkających na terenach protestanckich.) Co najmniej 12.000 Żydów w ukryciu zostało złapanych, większość z nich wydana lub ścigana przez holenderskich kolaborantów, i istnieją mocne przesłanki, że prawdziwa liczba mogła być o kilka tysięcy wyższa. Żadnego Żyda nie można było deportować czy aresztować w Holandii bez jakiejś formy kolaboracji Holendrów. Są przesłanki, że ściganie ukrywających się Żydów w Amsterdamie było dużo gorsze niż uważano wcześniej. Filie holenderskiej policji aresztowały ok. 6.000 Żydów w tym mieście, a w Kolonne Henneicke, grupa 54 holenderskich nazistów ścigająca Żydów za [krwawe] pieniądze złapała ich 8.370. Ale kilku z tych Żydów byłoby złapanych bez jakiejś formy zdrady czy donosu zwykłych obywateli. W szczególności holenderska policja odegrała główną rolę w deportacji Żydów. To było szczególnie prawdziwe w mniejszych miastach i wioskach.


___________

W miastach Żydzi w dużej mierze identyfikowali się wypełniając niemieckie rozkazy by przenieść się do gett, zanim rozpocznie się holokaust. Na wsi, jak mówi jeden Żyd, zadanie identyfikowania Żydów było szczególnie łatwe dla Niemców i nie wymagało dużej polskiej pomocy:

Podróżując po terenach wiejskich latem 1940, niepoinformowany obserwator mogłby odnieść wrażenie, że życie przebiegało stosunkowo spokojnie w tych małych społecznościach. Większość mężczyzn nosiła swoje wschodnie żydowskie ubranie; starzy Żydzi, wyglądający jak patriarchowie z Biblii, stali z godnością przed swoimi domami z Gwiazdą Dawida na rękawach. Ten widok należał do przeszłości w dużych miastach. Cieszyło też to, że większość polskich chłopów traktowała Żydów raczej przyjaźnie. Wydawali się bardziej tolerancyjni niż Goje w większych miastach. Donosy były wyjątkiem. [1287]


Co więcej, odwrotnie do sytuacji w strefie sowieckiej, w Polsce pod okupacją niemiecką nie tylko proponowano korzyści za wydawanie Żydów, ale też, i co ważniejsze, tych którzy nie zrobili tego, narażali siebie, swoje rodziny, a nawet społeczności na karę śmierci. Takich zachęt nie było w Polsce pod sowiecką okupacją, ani nikt nie ryzykował swojej wolności czy życia nie wydając swojego sąsiada. Tam kolaboracja była całkowicie bezinteresowna.


Można by parafrazować, w kontekście sowieckiej okupacji wsch. Polski, często wysuwanego oskarżenia wobec Polaków przez holokaustycznych historyków takich jak Lucy Dawidowicz i Mordechai Paldiel: [1288] Ściganie Polaków (oficerów, żołnierzy i urzędników) stało się ulubionym zajęciem Żydów; podobne zjawisko bezinteresownej kolaboracji (z sowietami) było nieporównywalne w okupowanej Europie.



Tu niemiecka policja zwykle nie uczestniczyła w deportacjach, z tego co wiemy zajmowała się tym holenderska policja. Ogólne wrażenie jest takie, że holenderscy policjanci wykonywali to zadanie. Przed tymi którzy nie wykonywali rozkazów stało tylko zwolnienie z pracy, nie było żadnej innej kary. Okresie powojennym, holenderskich policjantów którym nakazywano przyprowadznie Żyda z domu, i robili tylko co im kazano, nie rozliczono z odpowiedzialności, i nie usuwano z pracy w policji.Oczywiście, władze niemieckie, a konkretnie Sicherheitspolizei, odegrali ważną rolę, ale bez pomocy swoich holenderskich sojuszników i obywateli nie odnosiliby sukcesów. Zob. Marnix Croes, Holokaust w Holandii i wskaźnik przeżycia / “The Holocaust in the Netherlands and the Rate of Jewish Survival,Holocaust and Genocide Studies, vol. 20, no. 3 (Winter 2006): 474–99; Marnix Croes, Goje i szanse Żydów przeżycia w Holandii / “Gentiles and the Survival Chances of Jews in the Netherlands, 1940–1945: A Closer Look,” w Beate Kosmala i Feliks Tych, red., W obliczu nazistowskiego ludobójstwa: nie-Żydzi i Żydzi w Europie / Facing the Nazi Genocide: Non-Jews and Jews in Europe (Berlin: Metropol, 2004), 41–72; Marnix Croes i Beate Kosmala, W obliczu deportacji w Niemczech i Holandii: przeżycie w ukryciu / “Facing Deportation in Germany and the Netherlands: Survival in Hiding,” w Beate Kosmala i Georgi Verbeeck, red., W obliczu katastrofy: Żydzi i nie-Żydzi w Europie w czasie II wojny światowej / Facing the Catastrophe: Jews and Non-Jews in Europe during World War II (Oxford and New York: Berg, 2010), 97–158. Pomimo tego, że holenderskie działania ratunkowe nie były ani pod względem liczbowym ani częstsze niż polskie, Holandia cieszyła się raczej przychylnym traktowaniem w opracowaniach holokaustycznych. To jest pomimo szalejących donosów i próby ratowania stały w obliczu przeszkód podobnych do tych w Polsce: "W Holandii np. przeżycia nauczyły zarówno gospodarzy jak i ukrywających, że przemieszczanie i częste zmiany kryjówek były kluczowe dla przetrwania. Byli tam szantażyści chcący donosić na ukrywającego się Żyda w zamian za nawet drobną nagrodę. Gestapo… rutynowo płaciła kwartą brandy, 2 kg cukru i pakietem papierosów, albo małą kwotą pieniędzy, każdemu wydającemu Żyda". Zob. Mordecai Paldiel, Ukrywanie Żydów: historie ratujących z holokaustu / Sheltering the Jews: Stories of Holocaust Rescuers (Minneapolis: Fortress Press, 1996), 15. Ale w ostatnich latach holenderskie wysiłki ratowania przeszły znaczną ponowną ocenę [pomniejszającą]. Zob. np. Suzanne D. Rutland, Ponowna ocena holenderskich danych z holokaustu / “A Reassessment of the Dutch Record During the Holocaust,” w John K. Roth i Elisabeth Maxwell, red., Pamięć dla przyszłości: holokaust w wieku ludobójstwa / Remembering for the Future: The Holocaust in an Age of Genocide (Houndmills, Basingstoke, Hampshire and New York: Palgrave, 2001), vol. 1, 527–42, pokazuje wazny punkt, że Holendrzy cechowali się dużo większym prawdopodobieństwem kolaboracji Z Niemcami niż walką w oporze. Holenderski rząd na uchodźstwie nie uważał prześladowania Żydów za sprawę ważną. Jakw innych miejscach, po wojnie Żydowscy ocaleni często napotykali na wrogość ze strony nie-żydowskiej ludności.Zob. Dienke Hondius, Witamy w Amsterdamie? Powrót i przyjęcie ocalonych: nowe badanie i odkrycia / “Welcome in Amsterdam? Return and Reception of Survivors: New research and Findings,” w ibid., vol. 3, 135–41; Dienke Hondius, Gorzki powrót do ojczyzny: powrót i przyjęcie holenderskich i bezpaństwowych Żydów w Holandii / “Bitter Homecoming: The Return and Reception of Dutch and Stateless Jews in the Netherlands,” w David Bankier, red., Żydzi i powroty: powrót Żydów do ich krajów pochodzenia po II wojnie światowej /The Jews are Coming Back: The Return of the Jews to Their Countries of Origin after WW II (Jerusalem: Yad Vashem, in association with Berghahn Books, New York and Oxford: 2005), 108–135. W celu dalszego porównywania, szacuje się, że nie więcej niż 500 Żydów uratowali Czesi, wtedy kraj z ok. 7 mln populacji, który też ogólnie dobrze traktuje holokaustyczna literatura. Zob. Livia Rothkirchen, Postawy Czechów wobec Żydów za nazistowskiego reżimu / “Czech Attitudes towards the Jews during the Nazi Regime,” Yad Vashem Studies, vol. 13 (1979): 314: “Po zakończeniu wojny, szacuje się, że ok. 424 osoby przeżyły 'podziemie' w Czechach i na Morawach, niektórzy ukrywali się u czeskich przyjaciół i znajomych, i innych żyjących pod fałszywymi nazwiskami albo z fałszywymi chrześcijańskimi dokumentami". (Ten artykuł przedrukowano w cz. 5 vol. 1 oNazistowski holokaust: artykuły historyczne o niszczeniu europejskich Żydów (opinia publiczna i relacje z Żydami w okupowanej przez nazistów Europie / The Nazi Holocaust: Historical Articles on the Destruction of European Jews (Public Opinion and Relations to the Jews in Nazi Occupied Europe), Michael R. Marrus, red., [Westport, Connecticut and London: Meckler, 1989], 415–48.) Ani Holendrzy ani czescy chrześcijanie, kórych całkowite straty wojenne były odpowiednio ok. 100.000 i 75.000, rutynowo musieli stawiać czoła egzekucji za ukrywanie Żydów lub udzielanie im pomocy w inny sposób, jak było w Polsce, mimmo że, jak napisałem wcześniej, dekret o tym był w Protektoracie Czeskim.

Wacław Zajączkowski wykazał nieodłączne zniekształcanie oceny gotowości miejscowej ludności do pomocy Żydom poprzez podkreślanie liczby Żydów faktycznie uratowanych jako odsetek przedwojennej populacji kraju: "Tu znowu katolicką Polskę ostro się cenzuruje, gdyż liczba Żydów uratowanych przez Polaków jest niekorzystnie porównywany z wielką liczbą Żydów, którym wolno było od niepamiętnych czasów cieszyć się polską tolerancją i gościnnością". Jak pokazuje Zajączkowski, to kłamstwo zauważyła Teresa Prekerowa w książce Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie 1942–1945 (Warsaw: Państwowy Instytut Wydawniczy 1982), 324–26. “Ogromna liczba Żydów uratowana w Polsce na pewno nie ułatwiała tego zadania bardziej niż w maleńkiej liczbie Żydów uratowanych w Danii". Zob. Zajączkowski, Męczennicy miłosierdzia / Martyrs of Charity, cz. 1, 61.

_________


A może można by przyjąć następujący zarzut wobec Polaków – zamieniając słowa "Żydzi" i "Polacy" i zastępując "sowieci" na "Niemcy":

Żydzi oczekiwali czegoś innego od Polaków, co czymiło odmowę pomocy i zdradę jbardziej bolesną. Żydzi szybko dowiedzieli się, że ich oczekiwania zupełnie nie zgadzały się z sytuacją, że byli naiwni w oczekiwaniach, że skoro Polacy i Żydzi mieli wspólnego wroga, przeszłe żale się zapomni, i staną razem po tej samej stronie barykady. Niestety, to się nie stało – Żydzi zostali wykluczeni z obywatelskiej, braterskiej, i w końcu ludzkiej społeczności. To wykluczenie przeprowadzili na różnych poziomach Niemcy, polskie władze i zwykli Polacy, przy czym ten ostatni przypadek może być najostrzejszym, najbliższym, i najbardziej bezpośrednim rodzajem wykluczenia. Ta nielojalność, albo mówiąc wprost - zdrada – zwiększyła cierpienie Żydów…

To rozczarowanie Żydów, nawet jeśli uważamy je za niesprawiedliwe (bo niektórzy Polacy nie pomagali), ma swoje wyjaśnienie psychologiczne. Bo zło jest bardziej żywotne niż dobro, zarówno z perspektywy doświadczenia psychologicznego jak i z obiektywnej krzywdy jaką wyrządza. Doświadczone dobro nie wymazuje doświadczonego zła, pomoc nie równoważy krzywdy – bolesne przeżycia dłużej się pamięta, mają silniejszy i wazniejszy wpływ na zachowanie człowieka, jak i na jego samoocenę i tożsamość. Zasada psychologii mówi, że wiele pozytywnych przeżyć może przysłonić jedno negatywne, ale jeśli liczba plusów i minusów jest prawie taka sama, to wpływ negatywnych doświadczeń jest silniejszy niż tych pozytywnych. Ta zasada, znana jako asymetria pozytywno-negatywna, mówi, że ludzie inaczej reagują na pozytywne i negatywne informacje i przeżycia. [1289]




Niestety, to samo kłamstwo panuje w większości literatury holokaustycznej – zob. np. Encyclopaedia Judaica (Jerusalem: The MacMillan Company, 1971), vol. 13, column 777 (Polska: relacje żydowsko-polskie w czasie wojny / “Poland: Jewish Polish Relations During the War”), która, po uznaniu, że Żegota pomogła ok. 50.000 Żydom, dalej stwierdza: "Ze wszystkich okupowanych krajów, procent Żydów uratowanych w Polsce był najmniejszy, gdyż panująca postawa była wroga, a ratowanie wyjątkiem od zasady". Ale poleganie na takich manipulacjach statystycznych, maskuje z natury niesprawiedliwe oczekiwania, że Polacy powinni byli uratować znacznie więcej Żydów niż inni, pomimo ich nieporównywalnie trudniejszych okoliczności obiektywnych (które się na ogół ignoruje), tylko dlatego, że polska populacja Żydów była liczebnie znacznie większa. Posiadaczom takich opinii też w jakiś sposób udaje się pomijać to, że trzeba było jednostek do ratowania innych jednostek – nie ratowało się odsetka ludzności. Liczba jednostek biorących udział w działaniach ratunkowych w Polsce, czy w liczbach absolutnych czy jako proporcja liczby całkowitej ludności, nie była mniejsza niż w jakimkolwiek innym kraju pod niemiecką okupacją. Ten sam brak równowagi widać w innych sformułowaniach znajdujących się w Encyclopaedia Judaica, gdzie niweczy się ewidentnie nieprawdziwe wariacje na temat braku polskiej pomocy – np. w vol. 8, kolumna 876: "Z wyjątkiem obszaru polsko-sowieckiego, stopień rodzimego antysemityzmu zasadniczo nie miał wpływu na liczbę ofiar". Fałsz tego argumentu, w odniesieniu do krajów takich jak Francja, Holandia i Norwegia, jest szeroko zdemaskowany przez historyków.

Często słyszy się zarzut, że oprócz jakichś pojedynczych Polaków którzy pomagali Żydom i musieli to ukrywać przed sąsiadami, polska ludność była ogólnie wroga wobec Żydów. To twierdzenie szeroko zdyskredytowano w przypadku klasztorów, które ukrywały setki żydowskich dzieci w całej Polsce. Zob. Ewa Kurek, Twoje życie jest warte mojego: jak polskie zakonnice uratowały setki żydowskich dzieci w Okupowanej przez Niemcy Polsce 1939-1945 / Your Life Is Worth Mine: How Polish Nuns Saved Hundreds of Jewish Children in German-Occupied Poland, 1939–1945 (New York: Hippocrene, 1997). Dr Zofia Szymańska, Żydówka którą ukrywały Szare Urszulanki w Ożarowie, pisze w swoich wspomnieniach, że dostała opiekę materialną i bardzo dużo komfortu duchowego od wielu zakonnic i księży, bez żadnej próby z ich strony nawrócenia jej. Wiadomość o jej pobycie była dobrze znany wieśniakom, ale nikt jej nie wydał, nawet kiedy w klasztorze zakwaterowany był oddział niemieckich żołnierzy. Jej 10-letnią siostrzenicę, o bardzo semickim wyglądzie, ukrywały Siostry Niepokalanej Dziewicy Maryi w Szymanowie, razem z ponad 12 żydowskimi dziewczynkami. Wszystkie zakonnice wiedziały, że ich małymi podopiecznymi byli Żydzi, tak jak cały świecki personel, rodzice nie-żydowskich dzieci i wielu wieśniaków. Nikt z chrześcijańskich rodziców nie wypisał swoich dzieci ze szkoły, pomimo potencjalnego zagrożenia, i faktycznie wielu z nich dokładało do utrzymania żydowskich dzieci. Dr Szymańska napisała: "Dzieci były pod opieką całego zakonu i wioski. Wśród nich nie znalazł się ani jeden zdrajca". Zob.Zofia Szymańska, Byłam tylko lekarzem… (Warsaw: Pax, 1979), 149–76. Inny przykład podaje Mary Rolicka, której matkę, inną Żydówkę i 2 żydowskich mężczyzn ukrywały Siostry Miłosierdzia, z pomocą ich kapelana, ks. Albina Małysiaka, w Helcel Institute w Krakowie i w domu starców w Szczawnicy. Ks. Małysiak wspominał: "Wszyscy podopieczni instytutu jak i personel (siostry i świeccy) wiedzieli, że ukrywano wśród nas Zydów. Niemożliwe było to ukryć, mimo że wiedziano o zagrożeniu przed jakim stali odpowiedzialni za ukrywanie Żydów. Po kilku tygodniach i miesiącach wielu mieszkańców Szczawnicy dowiedziało się o żydowskich podopiecznych. Nikt nie zdradził tego stacjonującym bardzo blisko Niemcom". Zob. Mary Rolicka, Dziennik z ocalenia w Polsce / “A Memoir of Survival in Poland,” Midstream, 26–27.04.1986. Powszechnie wiedziano, że mała córka rabina Moshe z Grodziska k. Leżajska była ukrywana w sierocińcu kierowanym przez zakonnice w tej wiosce, ale nikt jej nie wydał. Zob. Bertha Ferderber-Salz, I dalej świeciło słońce…/ And the Sun Kept Shining… (New York: Holocaust Library, 1980), 199. Józef i Józefa Marć ukrywali co najmniej 12 Żydów na strychu swojego domu w Jedliczach k. Krosna, wśród nich wielu członków rodziny Fries. Pomagał im ich syn i mieszkająca w pobliżu rodzina Zub. Wielu mieszkańców wioski o tym wiedziało, a Nick ich nie zdradził. Zob. Elżbieta Rączy i Igor Witowicz, Polacy ratujący Żydów na Rzeszowszczyźnie w latach 1939–1945/Poles Rescuing Jews in the Rzeszów Region in the Years 1939–1945 (Rzeszów: Instytut Pamięci Nardowej, 2011), 92. W Niepokalanowie, 1,500– 2,000

Żydowskich uchodźców z Zach. Polski przyjęło bractwo Franciszkanów pod kierownictwem o.

Maksymiliana Kolbe w 1939–1940. Przed odejściem, rzecznik żydowskiej grupy powiedział: "Jutro opuszczamy Niepokalanów. Tu traktowano nas z dużą troską i miłością… Za błogosławieństwo tej wszechogarniającej dobroci, w imieniu wszystkich obecnych tu Żydów, chcemy wyrazić nasze ciepłe i szczere podziękowania wam, o. Maksymilianowi i wszystkim braciom. Ale słowa nie wystarczają by wpowiedzieć to co czujemy w sercach". Zob. Patricia Treece, Człowiek dla innych: Maksymilian Kolbe, Święty z Auschwitz / A Man for Others: Maximilian Kolbe, Saint of Auschwitz (New York: Harper & Row, 1982; przedruk Our Sunday Visitor Publishing Division, Huntington, Indiana), 91–93.

Dobroć o. Kolbe wobec Żydów w Niepokalanowie, i później jako więźnia w obozie koncentracyjnym Auschwitz gdzie zginął, nie zapobiegły temu, by wielu Żydów uważało go za "notorycznego antysemitę", i sprzeciwiało się jego kanonizacji.

Wbrew temu co twierdzi się w literaturze holokaustycznej, są liczne zanotowane przypadki dużych przekrojów ludności, a nawet całych wiosek i społeczności okazujących solidarność i nawet udział w ratowaniu Żydów. Gen. Johannes Blaskowitz, dowódca VIII Armii Niemieckiej w kampanii wrześniowej 1939, i później główny dowódca Wschodnich Terytoriów, tak napisał do feldmarszałka Waltera von Brauchitscha, dowódcy Niemieckiej Armii, w raporcie z 6.02.1940: 'Akty przemocy dokonywane publicznie wobec Żydów wywołujące u religijnych Polaków [dosłownie, "w polskim społeczeństwie, fundamentalnie pobożnym (lub bogobojnym"] nie tylko największe obrzydzenie, ale i wielkie poczucie litości dla żydowskiej ludności". Zob. Ernst Klee, Willi Dressen i Volker Reiss, To były czasy: holokaust oczami sprawców i gapiów /‘Those Were the Days’: The Holocaust through the Eyes of the Perpetrators and Bystanders (London: Hamish Hamilton, 1991), 4; Jeremy Noakes i Geoffrey Pridham red., Nazizm 1919-1945: historia w dokumentach i zeznaniach świadków / Nazism 1919–1945: A History in Documents and Eyewitness Accounts, vol. II: Polityka zagraniczna: wojna i eksterminacja rasowa / Foreign Policy, War and Racial Extermination (New York: Schocken Books, 1988), 939. Chaim Kaplan, skądinąd ostry krytyk Polaków, przyznał: "Uważaliśmy, że 'żydowski znalk' dla lokalnej ludności będzie źródłem szyderstw i kpin – ale myliliśmy się. Nie ma żadnej postawy braku szacunku ani hańbienia innej osoby. Wręcz odwrotnie. Oni [Polacy] pokazują, że współczują nam w naszym poniżaniu. Milczą w tramwajach, a w rozmowach prywatnych nawet wyrażają słowa sympatii i zachęty. 'Nastaną lepsze czasy!'" Zob. Katsh, Zwoje agonii /Scroll of Agony, 82. Kaplan tak napisał 1.02.1940: "Ale ciemiężona i degradowana polska ludność, zanurzona w najgłębszej depresji pod wpływem katastrofy narodowej, nie była szczególnie wrażliwa na tę [panującą nazi stowską antysemicką propagandę]. Ona czuje, że najeźdźcy są jej wiecznym wrogiem, i że oni nie zwalczają Żydów dla dobra Polski. Wspólne cierpienie przyciągnęło wszystkie serca bliżej, i barbarzyńskie prześladowania Żydów wywołały poczucie sympatii wobec nich. Milcząco, bez słów, dwaj byli rywale czują, że są bracmi w nieszczęściu; że mają wspólnego wroga, który chce doprowadzić do zniszczenia obu jednoczśnie". Ibid., 114. Emanuel Ringelblum, kronikarz warszawskiego getta, w połowie 1940 tak napisał w swoim dzienniku: "Pierwszego dnia (po zamknięciu getta) bardzo wielu Polaków przyniosło jedzenie żydowskim przyjaciołom i znajomym: to jest ogólna i powszechna inicjatywa". 9.11.1940 zamieścił taki wpis: "Dzisiaj zginął chrześcijanin za przerzucenie przez mur worka chleba". 11.07.1941 napisał o innym "powszechnym" zjawisku: "Setki żebraków, w tym kobiety i dzieci, wymknęły się z getta by żebrać na drugiej stronie, gdzie dobrze ich przyjęto, dobrze nakarmiono, i często dawano im żywność do zabrania do getta. Choć powszechnie rozpoznawani jako Żydzi z getta, może dawano im jałmużnę z tego właśnie powodu". Władysław Szpilman, inny Żyd który mieszkał w warszawskim getcie, wspominał: "jedzenie w getcie nie zależało jedynie od takiego szmuglowania. Worki i paczki szmuglowane przez mury w większości zawierały dary od polskiej wspólnoty dla najbiedniejszych Żydów". Te cytaty, jak i inne, znajdują się w Kazimierz Iranek-Osmecki, Kto ratuje jedno życie / He Who Saves One Life (New York: Crown Publishers, 1971), 125–27; i Lukas, Zapomniany holokaust / The Forgotten Holocaust, 141–42. Abraham Lewin tak pisze 7.06.1942: “Dzisiaj o 13:00, przy wejściu do getta obok ul. Przejazd 9, zastrzelono 18-letniego Polaka. Zamierzał wspiąć się przez mur na żydowską stronę z jakimś szmuglem. Podchodził niemiecki żandarm, zobaczył go i szybko jak błyskawica oddał 1 strzał. Chłopak upadł na ziemię martwy. O 15:00 jeszcze tam leżał". Zob. Lewin, Puchar łez / A Cup of Tears, 125. Co więcej, Polacy z poza getta z zasady nie oszukiwali Żydów. Przemyt osiągnął tak ogromne proporcje, że do połowy 1942 ceny podstawowych produktów (np. chleb, masło, mąka i cukier) w getcie były średnio tylko 5-10% wyższe niż na "aryjskiej" stronie, pomimo wszelkiego ryzyka wiązanego z tą działalnością. Zob. A. [Adam] Rutkowski, “O agenturze gestapowskiej w getcie warszawskim,” Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, no. 19–20 (1956): 46; Tatiana Berenstein, “Ceny produktów żywnościowych w Warszawie i w getcie warszawskim w latach okupacji hitlerowskiej,” Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, no. 70 (1969): 18. Poza tym, marżę można przypisać nie tylko osobom z zewnątrz, a też żydowskim pośrednikom w gettach. To samo dotyczyło przemytu Żydów z gett.

__________


Jednocześnie należy uznać, że tego rodzaju świadectwa, których jest pełno w literaturze holokaustycznej, mało pomagają, jeśli w ogóle naszemu zrozumieniu tych złożonych wydarzeń historycznych. [1290]


Z zasady, odwrotnie do polskich prac o wojnie, które generalnie uznają działania kryminalnych elementów wśród Polaków, którzy donosili czy szantażowali Żydów [1291] (faktycznie polskie władze podziemne karały takie czyny śmiercią), kolaboracja z sowietami niektórych osób z żydowskiej ludności jest rzadko wymieniana albo koloryzowana w literaturze holokaustycznej. Często jest to całkowitym zaprzeczeniem że takie rzeczy miały miejsce, albo że ich celem byli Polacy. Co więcej, z kilkoma godnymi uwagi wyjątkami, nie ma żadnego poczucia wstydu czy żalu z ich powodu nawet dzisiaj. [1292]


Nawet te prace które uznają pewne aspekty żydowskiej kolaboracji z sowietami skłaniają się wyjaśniać to uciekając się do nieuzasadnionych uogólnień i nadmiernych uproszczeń:

Jeśli chodzi o Polaków, oni widzieli nasz entuzjazm kiedy przybył ich wróg! To im się nie podobało… Nie rozumieli, że byliśmy szczęśliwi tylko dlatego, że nie chcieliśmy Niemców… Żydzi nie byli ekstatyczni wobec Rosjan, ani nie cieszyło ich to, że polska przestała istniec. Gdybyśmy mieli wybór, większość z nas wolałaby Polskę od Rosji, ale baliśmy się Niemców. [1293]


Nieliczni, jeśli w ogóle, poinformowani obserwatorzy chcieliby się podpisać pod tą opinią. Żydzi żyjący pod sowiecką władzą, zwłaszcza tubylczy Żydzi, których nie deportowano do gułagu, mogli najprawdopodobniej powiedzieć to co poniżej wymieniony Żyd napisał do syna w Chicago ww wrześniu 1940: "Jesteśmy zadowoleni z sowieckiego reżimu, który wyzwolił nas z polskiej niewoli". [1294]



Np. w akcji ucieczkowej w Bochni uczestniczyli zarówno Żydzi jak i Polacy, którzy na niej "dobrze zarobili". Zob. świadectwo Idy Grinberg, z 18.02.1967, Yad Vashem archives 03/3091 (2746/203-G), http://yizkor.virtualave.net/testimonies/grinberg.htm. Ringelblum też opisał postawę Polaków, którzy spotykali Żydów poza gettem: "Przy ul. Nalewki chrześcijanie ostrzegają żydów przed nadchodzącym gangiem prasowym wykrzykując sygnały ostrzeżenia przed nalotem z powietrza… Każdy kto pojawi się na ulicy jest ostrzezony, że Oni [Niemcy] wyłapują Żydów w tym i tym miejscu. Chrześcijanie przkazują wiadomość Żydom, że Oni biją żydów… Studenci biją żydów na ulicy. Kilku chrześcijan im się sprzeciwia, i gromadzi się tłum. To są częste incydenty, gdzie chrześcijanie stają po stronie żydów w atakach chuliganów… Głosi się kazania we wszystkich kościołach, żeby chrześcijanie zapomnieli swoje nieporozumienia z Żydami. Wręcz odwrotnie, nad Żydami trzeba się litować, bo są zamknięci za murami. Chrześcijanie nie ulegali agitacji przez wroga, który usiłował zasiać nienawiść między narodami". Zob.Jacob Sloan, red., Dziennik Emmanuela Ringelbluma / The Journal of Emmanuel Ringelblum (New York: Schocken, 1974), 66, 68, 117.

Żyd którego brygada przechodziła przez robotniczą dzielnicę wspominał: "Polscy robotnicy podchodzili, proponowali nam papierosy i nas pocieszali". Zob. Maria Czapska, Gwiazda Dawida: Dzieje jednej rodziny (London: Oficyna Poetów i Malarzy, 1975), 82. Abraham Lewin, warszawski rabin, tak podsumował swoje wrażenia: "Wielu Żydów uważa, że wpływ wojny i straszne ciosy jakie przyjęli ten kraj i jego mieszkańcy – Żydzi i Polacy – przyjęli z ręki Niemców bardzo zmienił relacje między Polakami i Żydami, i większość Polaków ogarnęły filosemickie uczucia. Ci którzy wyznają tę opinię opierają swój pogląd na znacznej liczbie incydentów pokazujących jak od pierwszych miesięcy wojny Polacy przejawiali, i dalej przejawiają, litość i dobroć wobec Żydów, którzy byli biedni, a zwłaszcza wobec żebrzących dzieci. Słyszałem wiele historii o Zydach, którzy uciekli z Warszawy w tym przełomowym dniu 6 września 1939, i dali im schronienie, gościnność i żywność polscy wieśniacy, którzy nie prosili o żadną zapłatę za pomoc. Wiadomo jest, że nasze dzieci które chodzą żebrać i pojawiają się dziesiątkami i setkami na chrześcijańskich ulicach daje się hojne ilości chleba i ziemniaków , i dzięki temu udaje im się karmić siebie i swoje rodziny w getcie. Tak myślą ci którzy mają jasny pogląd… Osobiście skłaniam się ku pierwszej opinii. Polsko-żydowskie relacje widzę w jasnym świetle". Zob.Lewin, Puchar łez / A Cup of Tears, 124–25. 29 lipca 1942, Lewin opisał postawę otaczającej ludności wobec deportacji Żydów z warszawskiego getta: "Przy ul. Leszno chrześcijanka, widząc wozy ze złapanymi osobami, przeklina Niemców. Zostaje zastrzelona w klatkę piersiową. Na Nowym Świecie chrześcijanka stoi wyzywająco, klęka na chodniku i modli się do Boga żeby swój miecz obrócił na egzekucjonerów – zobaczyła jak niemiecki żandarm zabił żydowskiego chłopca. Ibid., 44, 141.

Szczególnie po rozpoczęciu zagłady Żydów w centralnej Polsce, i kiedy zaczęła się szerzyć ta wiadomość, dla przeciętnego Polaka zrozumienie, że nadszedł koniec dla Żydów, nieuchronnie pojawiło się pytanie czy Polacy będą następni. Po ucieczce z obozu śmierci w Chełmnie w styczniu 1942, Philip Werner, który uzywał nazwiska Jacob Groyanowski, pukał do drzwi polskich chłopów, którzy podejrzewali go o bycie Żydem, ale dawali mu jedzenie: "Po długiej godzinie dotarłem do domu polskiego chłopa. Wszedłem i pozdrowiłem ich polskim błogosłqwieństwem" 'Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!' Kiedy się ogrzewałem, dowiedziałem się, że odległość stąd do Chełmna była tylko 3 km. Dali mi duży kawał chleba, który wsadziłem do kieszeni. Kiedy wychodziłem, wieśniak zapytał mnie czy nie jestem przypadkiem Żydem. Zaprzeczyłem takiej 'śmiesznej' idei, ale zapytałem go dlaczego mnie podejrzewał. Odpowiedział: 'Bo w Chełmnie gazem zabijają Żydów i Cyganów'. Pożegnałem się polskim błogosławieństwem i odszedłem. Po około godzinie doszedłem do polskiej kamienicy. Tu rodzina poczęstowała mnie słodką białą kawą i kromką chleba. Kiedy jadłem, moja gospodyni wspomniała: 'w Chełmnie zabijają Żydów i Cyganów gazem, a kiedy skończą z nimi, zaczną z nami'". Zob. Anna Eilenberg-Eibeshitz, Pamiętajcie!: zbiór świadectw /Remember!: A Collection of Testimonies (Haifa: H. Eibeshitz Institute for Holocaust Studies, 1999), 161–62. (Świadectwo Philipa Weinera zapisano w Warszawie w 1942.) Inne wojenne świadectwo opisuje postawy polskich chłopów to zamieszczony poniżej fragment dziennika Marii Brzeskiej Oczami kobiety: życi w Polsce pod niemiecką okupacją / Through A Woman’e Eyes: Life in Poland under the German Occupation (London: Max Love, 1944): “Chlopi których Niemcy zredukowali do roli pariasów udzielali schronienia najbardziej nieszczęśliwemu ze wszystkich pariasów: Żydom. I w tym, jak i w wielu innych przypadkach, często za swoje człowieczeństwo zapłacili życiem. W wiosce Sadowa [Sadowne] w Regionie Węgrów, piekarz, jego żona i syn zostali zastrzeleni na miejscu za podanie bochenka chleba Żydówce. [Mówiąc prawdę, Niemcy złapali dwie Żydówki z chlebem, i wskazały miejsce gdzie go dostały. Zarówno polscy jak i żydowscy dobroczyńcy zginęli. Zob. Zajączkowski, Męczennicy miłosierdzia / Martyrs of Charity, cz. 1, 217.]

___________


Jak widziliśmy w niezliczonych przypadkach, powszechne prosowieckie sympatie, niezmiennie przejawiały się obfitością czerwonych opasek, często w towarzystwie anty-polskich manifestacji, ale nie ma źródeł wtedy otwarcie wyrażanych anty-niemieckich uczuć. Bardziej wiarygodna reakcja na upadek Polski jest ta zanotowana w Kobryniu na Polesiu, gdzie ani nie było jasnej wiedzy o niemieckich okrucieństwach, ani niepewne warunki życia pod rządem sowieckim nie zmniejszyły radości odczuwanej przez żydowskie masy:

Rankiem 20 września 1939 rosyjski czołg wjechał do Kobrynia z kierunku Baranowicz. Za czołgiem szło więcej czołgów i żołnierze. Ludzie byli zachwyceni. Rozpadło się faszystowskie polskie królestwo. W nocy siedzieliśmy i czytaliśmy rozdawane przez Rosjan ulotki. Byliśmy pełni nadziei na lepszą przyszłość. Wojna trwała 2 [sic] tygodnie. Teraz kiedy byli tu Rosjanie, nie martwiliśmy się o swoją przyszłość.

Ogarnął nas strach z powodu naszej działalności syjonistycznej. Ukryte były książki i syjonistyczne broszury. Nasze marzenie o udaniu się do Izraela się zakończyło z rosyjską okupacją. Wszystko było teraz zniszczone, zniknęły ksiązki i wspaniała młodzież. [1295]

Dodatkowe kontrargumenty dla żydowskiego twierdzenia przez dobrze poinformowanych obserwatorów, że Żydzi witali sowietów tylko dlatego, że obawiali się, że Niemcy się zbliżali, są przekonujące. Nieliczni Żydzi w Polsce wschodniej mieli świadomość jak Niemcy traktowali ich współreligionistów w zach. i centralnej Polsce, kiedy oni en masse witali sowieckich najeźdźców w połowie września 1939. Faktycznie, jak zobaczymy, wiele dzienników ocalonych z holokaustu we wsch. Polsce wykazywały ten sam brak wiedzy nawet jeszcze latem 1941, kiedy Niemcy zaatakowali Związek Sowiecki. Co więcej, bardzo wielu Żydów, którzy uciekli do wsch. Polski przed przybyciem armii niemieckiej byli gotowi zaryzykować powrót do strefy okupacji niemieckiej, kiedy zakończyła się kampania wrzesień 1939.




W wielu wioskach rozstrzelano ich mieszkańców, spalono gospodarstwa, deportowano wśród szyderstw i upokorzeń, tylko dltego, że dali Żydom bochenek chleba czy schronienie na noc, albo ustawiali miski z kaszą dla bezdomnych żydowskich dzieci, do których Niemcy strzelali jak do kaczek. Niemniej jednak, w wiosce po wiosce, udzielano celowej skutecznej pomocy zmocnymi i pomocnymi lasami zawsze dostępnymi kiedy było konieczne. Baruch Milch, który przeżył getto w Tłuste, w większości ukraińskim regionie płd-wsch Polski, tak napisał w wojennym dzienniku: "Warto zauważyć głosy i postawę społeczności aryjskiej podczas i po Aktion. Prawdą jest, że część tego społeczeństwa, i jej większość stanowili Polacy, patrzyli na to ze wstrętem: nie jedli i nie mogli wykonywać swoich codziennych obowiązków, i tak jak było możliwe, pomagali i ukrywali biednych męczenników". Zob. Baruch Milch, Testament: Z Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (Warsaw: Ośrodek Karta, 2001), 167.

Kiedy Niemcy przyszli by wyłapać Żydów w Opocznie k. Piotrkowa Trybunalskiego pod koniec 1942, pod pozorem wysłania ich do Izraela, Aaron Carmi (Chmielnicki) był świadkiem sceny która zaprzecza często powtarzany zarzut o powszechnej wrogości, czy przynajmniej obojętności polskiej ludności na sytuację Żydów: "Lokalni polscy mieszkańcy stali po obu stonach drogi i żegnali się z nami okrzykami i spojrzeniami. Niektórzy z nich krzyczeli do swoich znajomych by rzucili im jakąś pamiątkę, i kilku z nas to zrobiło. Od czasu do czasu patrzyliśmy na miasto w którym się urodziliśmy… Na ulice wyszły dzieci, gapiły się i wskazywały palcami. Polacy zatrzymywali się na ulicy. Przechodnie patrzyli na nas ze zdumieniem i pytali: 'Dokąd?'" Zob. Yitshak Alfasi, red., Sefer Opots’nah: yad va-shem li-kehilah she-harvah [Opoczno Memorial Book] (Tel Aviv: Irgun yots’e Opts’nah veha-sevivah, 1989), 4. Marian Gołębiowski, odznaczony przez Yad Vashem, umieścił dr Bernarda Ryszarda Hellreich (później Ingram) i jego przyszłą żonę Irenę Szumską, którzy używali nazwiska Zbigniew i Irena Jakobiszyn, w wiosce Czermna k. Jasła, gdzie znali ich wszyscy wieśniacy i cieszyli się ochroną właścicieli i kierownika miejscowej posiadłości. Zob. Piotr Zychowicz, “Ratowali Żydów i nie godzą sie na kłamstwa,” Rzeczpospolita, October 30, 2009; Polish Righteous, Internet: <http://www.sprawiedliwi.org.pl>. Cała wioska Ciechania, znajdująca się na południe od Jasła koło granicy słowackiej, uratowała miejscowego Żyda, który przenosił się od jednego rolnika do drugiego. Zob. Zuzanna Schnepf-Kołacz, 'W prezbiterium Ciechania': historia ratowania Zofii Trembskiej: badanie przypadku / “‘In the Ciechania Presbytery’: The Story of Saving Zofia Trembska: A Case Study,” Holocaust: Studies and Materials (Warsaw: Polish Center for Holocaust Research), vol. 2 (2010), 367. Henryk Schönker

wspominał, że został wskazany w Wieliczce przez goniącego go chłopca, przechodnie ignorowali okrzyki chłopca "łapcie Żyda". Nikt nie podjął próby by go słapać. Jeden z gapiów złapał chłopaka i go napomniał. Zob. Henryk Schönker, Dotknięcie anioła (Warsaw: Ośrodek Karta, 2005), 135–36.

Wcześniej pokazaliśmy liczne przykłady pomocy udzielanej przez całe wioski we wsch. Polsce. Taka pomoc miała też miejsce w centralnej Polsce. Menachem Superman, który przeżył na terenie Rzeszowa, napisał: "cała wioska wiedziała, że byłem Żydem, ale mój ratownik zawsze mi mówił, że nie powinienem się bać, bo nikt nie wyda mnie Niemcom". Zob. Elżbieta Rączy, Pomoc Polaków dla ludności żydowskiej na Rzeszowszczyźnie 1939–1945 (Rzeszów: Instytut Pamięci Narodowej–Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2008), 128. Nastolatka Józefa Leichtera zatrudnił jako pomocnika w gospodarstwie Jan Trojanowski, z Nowego Borku k. Rzeszowa. Choć w otaczających wioskach powszechnie wiedziano, że chłopak był Zydem, rolnik pozwolił mu zostać mimo zagrożenia. Za radą sołtysa chłopak nie ryzykował. pomimo jakichś gróźb, nie doiniesiono na niego. Zob. Maria Hochberg-Mariańska i Noe Grüss, red., Dzieci oskarżają / The Children Accuse (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 1996), 68–72. Od 1942 do 1944 na strychu domu Stanisława i Marii Grocholskich w Urzejowicach k. Przeworska ukrywało się 15 członków rodziny Isaaca i Leah Gamss. Chłoopi wiedzieli, że Grocholscy ukrywali Żydów, gdyż członkowie grupy chodzili do chłopów z prośbą o jedzenie, i był to jedyny dom we wiosce który w zimie nie miał śniegu na dachu. Leslie Gilbert-Lurie, córka jednego z ukrywających się Żydów, stwierdza: "Powiedziałabym, że cała wioska dbała o przetrwanie rodziny mojej matki ". Zob. Leslie Gilbert-Lurie i Rita Lurie, Pochylanie się w kierunku słońca: dziennik matki i córki / Bending Toward the Sun: A Mother and Daughter Memoir (New York: HarperCollins, 2009), 46–47, 58, 293. Isadore Burstyn, który jako 11-letni chłopak mógł przeżyć dzięki dobroci ludzi we wiosce Głupianka k. Otwocka (niedaleko Warszawy), gdzie uchodził za lokalnego chłopaka i pasał krowy. Ukrywał się w lesie kiedy jego obecność zagrażała rodzinie, z którą często przebywał i przyjaciele ze wsi przynosili mu jedzenie. "W moim przypadku cała wioska mnie chroniła, mimo że wiem iż wśród nich było jeszcze ok. 20% antysemitów". Zob. Ocalony mieszkaniec Edmonton wraca do Polski / “Edmonton survivor returns to Poland,” The Canadian Jewish News (Toronto), 2.08.1990, i Powrót do Otwocka przywołuje wspomnienia / “Return to Otwock brings back rush of memories,” The Canadian Jewish News, 30.08.1990; Mary Kaye Ritz, Ocalony z holokaustu widzi swoje dzieciństwo na filmie / “Holocaust Survivor Sees Own childhood on Film,” Honolulu Advertiser, 31.01.2003. Zob. też Gutman i Bender, red., Encyklopedia sprawiedliwych wśród narodów /The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations, vol. 5: Polska, cz. 2, 927.

Abram Jakub Zand, krawiec z wioski Bolimów k. Skierniewic, “wkradł się powrotem do swojej wsi; lokalni chłopi go przywitali, i przechodził z domu do domu pracując tydzień w każdym… 'gdybym miał dziękować każdemu, musiałyby mnie odwiedzić całe wioski'". Oboje – on i jego siostra przeżyli w ten sposób. Zob. Tatiana Berenstein i Adam Rutkowski, Pomoc Żydom w Polsce / Assistance to the Jews in Poland, 1939–1945 (Warsaw: Polonia Publishing House, 1963), 27; Engelking, Jest taki piękny słoneczny dzień…, 105, 123–24. Wielu Żydów ukrywało się w innej (nienazwanej) wiosce koło Warszawy, za wiedzą całej wioski, i nikt nie zdradził. Zob. Bartoszewski i Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej, 2nd ed., 572–73. Pracownik Polskiego Czerwonego Krzyża przekazał polskiej parze – Kaczmarkom, sami byli uchodźcami z Zach. Polski mieszkający w Żyrardowie k. Warszawy, małą dziewczynkę żydowską porzuconą w pustym pociągu śmierci: "Wielu sąsiadów wiedziało że była Żydówką, nikt nie doniósł". Zob. Zbigniew Pakula, Żydzi z Poznania / The Jews of Poznań (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2003), 51. 10-letnią Esterę Borensztajn chronili mieszkańcy wioski Osiny, między Żelechowem i Łukowem: "chłopi porozumieli się między sobą, że każdy ukrywał żydowską dziewczynkę przez pewien czas, żeby 'każdy był winien i nikt nie doniósł'". Zob. Berenstein i Rutkowski, Pomoc Żydom w Polsce… /Assistance to the Jews in Poland, 1939–1945, 27. Henryk Prajs przeżył uchodząc za Polaka we wiosce Podwierzbie k. Magnuszewa, gdzie to że był Żydem było wiadome, pod ochroną sołtysa. Zob. świadectwo Henryka Prajsa, styczeń 2005, Internet: <http://www.centropa.org>. W małej wsi Bokowo Wielkie k. Sierpc różni polscy rolnicy uratowali 4 Żydów. Zob. Leon Gongoła, “O prawach i ludziach, ” Polska (Warsaw), no. 7 (1971): 170–72. Mindzię Kirszenbaum (Mindze Kirschenbaum) zabrała rodzina Bolesława Topolewskiego we wiosce Przeradz Mały k. Bieżunia, gdzie mieszkała jawnie przez ok. 2 lata, i o jej pochodzeniu wiedzieli chłopi. Wcześniej mieszkała z rolnikami w wiosce Lutocin, gdzie też wiedziano o jej pochodzeniu. Zob. Artur K.F. Wołosz, red., Księga pamięci Żydów bieżuńskich (Bieżuń: Towarzystwo Przyjaciół Bieżunia and Muzeum Małego Miasta w Bieżuniu, Oddział Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, 2009), 100–1; przekład Sefer ha-zikaron le-kedoshei Biezun (Tel Aviv: Former Residents of Biezun, 1956). Po ucieczce z warszawskiego getta w sierpniu 1942, 13-letnia Chana Ajzenfisz z 10-letnią siostrą Chayą wędrowały przez 2 tygodnie od wioski do wioski na północy od Warszawy. Zaniedbane i brudne, były nierozpoznawalne jako Żydówki z wyglądu, i mocno akcentowanym polskim, ale dostawały jedzenie i tymczasowe schronienie od rolników do których drzwi pukały. Kiedy dotarły do wioski Krzyczki-Pieniążki k. Nasielska, ok. 50 km od Warszawy, przyjęła je duża rodzina Krzyczkowskich. Dziewczynki jawnie mieszkały we wiosce, uchodziły za dalekie krewne rodziny przez rosztę wojny. Mimo że chłopi wiedzieli o ich żydowskim pochodzeniu, nikt ich nie wydał. Zob. Jacek Leociak, Ratowanie: Opowieści Polaków i Żydów (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 2010), 123–24, 128– 29, 131–35. Izaak Zemelman z Płocka wspominał pomoc udzieloną mu przez wiele rodzin w pobliskiej wiosce Sikórz gdzie ukryli się on z rodziną: Stawiski, Romanowski, Górski, Danielak, Adamski, Kłosiński i inni. Zob. Janusz Szczepański, Społeczność żydowska Mazowsza w XIX–XX wieku (Pułtusk: Wyższa Szkoła Humanistyczna imienia Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, 2005), 492. Żydowski chłopak w wieku 7 czy 8 lat o imieniu Abraham, który opiekował się stadkiem gęsi dla rolnika k. Sandomierza, był znany chłopom jako "Żydek". Zob. Eva Feldenkreiz-Grinbal, red., Eth Ezkera—Whenever I Remember: Memorial Book of the Jewish Community in Tzoymir (Sandomierz) (Tel Aviv: Irgun yots’e Tsoizmir be-Yisra’l: Moreshet, bet iedut ‘a. sh. Mordekhai Anilevits’, 1993), 544. Moshe Franka, nastolatka z Zamościa, przyjął biedny rolnik z Dębowca, który mieszkał w 1-izbowej chacie z żoną i bratową. Kiedy dowiedzieli się, że był Żydem, skonsultowali krewnych i przyjaciół co robić, i postanowili zachowywać się tak jakby Moshe był chrześcijaninem. Zob. Nahum Bogner, Na łasce obcych: ratowanie żydowskich dzieci o przybranej tożsamości w Polsce / At the Mercy of Strangers: The Rescue of Jewish Children with Assumed Identities in Poland (Jerusalem: Yad Vashem, 2009), 88–89, 97. Żyd o nazwisku Duczy otwarcie mieszkał, bez żadnych problemów, w swojej wiosce Tarzymiechy koło Zamościa przez całą wojnę. Zawsze miał dobre stosunki z chłopami i był tak lubiany, że mieszkał bezpiecznie, nie obawiając się iż ktoś go wyda Niemcom.Postarał się też, żeby kilku Żydów ukryło się na gospodarstwie katolickiej rodziny we wiosce. Zob. Philip “Fiszel” Bialowitz i Joseph Bialowitz, Obietnica w Sobiborze: historia żydowskiego chłopca o buncie i przetrwaniu w okupowanej przez nazistów Polsce / A Promise at Sobibór: A Jewish Boy’s Story of Revolt and Survival in Nazi-Occupied Poland (Madison, Wisconsin: University of Wisconsin Press, 2010), 141–42. Kolejnym przykładem jest sprawa autora Jerzego Kosińskiego i jego rodziców, którzy otwarcie mieszkali w Dąbrowie Rzeczyckiej k. Stalowej Woli. Rodzina Kosińskich chodziła do kościoła w pobliskiej Woli Rzeczyckiej, dostawali jedzenie od chłopów w Kępie Rzeczyckiej, i ukrywali się chwilowo w Rzeczycy Okrągłej. Innym Zydom też pomagali lokalni wieśniacy. Zob. James Park Sloan, Jerzy Kosinski: A Biography (New York: Dutton/Penguin, 1996), 7–54. Faiga Rosenbluth, bez grosza nastoletnia Żydówka z Kańczugi, wędrowała po wioskach przechodząc z jednej wsi do następnej przez ok. 2 lata, pomagali jej różni chłopi i jej nie wydano, mimo że była łatwo rozpoznawalna jako Żydówka. Zob. Fay Walker i Leo Rosen (+ Caren S. Neile), Ukrywani: siostra i brat w nazistowskiej Polsce / Hidden: A Sister and Brother in Nazi Poland (Madison: The University of Wisconsin Press, 2002), passim. Przypadek dr Olgi Lilien, ocalonej z holokaustu ze Lwowa o bardzo wyraźnym żydowskim wyglądzie, która mieszkała z polską rodziną koło Tarnobrzegu, to kolejny przykład solidarności pośród polskich chłopów. Niemiec przyszedł szukając uciekiniera i zwołał chłopów na spotkanie by zapytac ich gdzie przebywa. "Nagle spojrzał na mnie i powiedział: 'Oh, to jest Żydówka'. Sołtys powiedział: 'O nie, ona gotuje w szkole. Jest bardzo dobrą kucharką'. Nikt nie powiedział 'Ona jest Żydówką. Zabierz ją'. Pozwolił mi zostać. We wiosce było ok. 2.000 ludzi. Wszyscy wiedzieli, że ze mną było coś 'źle'. Każdy mógł mnie wydać Niemcom za 200 DM, ale nikt tego nie zrobił. Wszyscy mieszkańcy mnie chronili. Miałam z nimi bardzo dobre relacje". Rzeczywiście, dr Lilien została w Tarnobrzegu po wojnie, gdzie dalej opracowała jako pediatra opiekując się dziećmi chłopów którzy ją ukrywali. Zmarła w sierpniu 1996 w wieku 92 lat. Zob. Ellen Land-Weber, Ratować życie: historie o ratowaniu z holokaustu /To Save a Life: Stories of Holocaust Rescue (Urbana and Chicago: University of Illinois Press, 2000), 204–206, 246. Wieśniacy z Czajkowa k. Staszowa znani byli z pomocy udzielanej Żydom ukrywającym się przed Niemcami: 'czymś wyjątkowym było widzieć ludzki sposób w jaki zachowywali się wieśniacy. Ci prości ludzie pomagali nam z własnej woli, i bez żadnej zapłaty. To od nich słyszeliśmy dobre słowo, i oprócz pieniędzy, od czasu do czasu dostawaliśmy bochenki chleba i gotowane ziemniaki". Zob. Gabriel Singer, Jak bydło w lasach / “As Beasts in the Woods,” w Elhanan Ehrlich, red., Sefer Staszow (Tel Aviv: Organization of Staszowites in Israel with the Assistance of the Staszowite Organizations in the Diaspora, 1962), xviii (English section).

Ponad 12 wieśniaków Yad Vashem uznał za Sprawiedliwych Gojów. Zob. Gutman and Bender, The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations, vol. 4 and 5: Poland, cz. 1, 197; cz. 2, 670. Wielu wieśniaków w Głuchowie k. Łańcuta uczestniczyło w ukrywaniu Żydów, i robili to przy wsparciu całej społeczności. Zob. Mariusz Kamieniecki, “Ratowali Żydów przed zagładą,” Nasz Dziennik, 24.11.2005; Institute of National Remembrance, Wystawa“Sprawiedliwi wśrod Narodów Świata”—15 czerwca 2004 r., Rzeszów, Internet: <http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/359/913/>. Rodzina Idasiaków przyjęła nastoletniego żydowskiego chłopca o imieniu Dawid, którego ukrywała niemal przez 2 lata. Sąsiedzi byli w pełni świadomi jego pochodzenia, i też mu pomagali. Pasł krowy i bawił się z wiejskimi dziećmi. Zob. świadectwo B. Idasiak, “Jedwabne: Dlaczego kłamstwa?,” Nasz Dziennik, 26.02.2001.

Po opuszczeniu getta w Jeżowie, Nathan Gold otrzymał duże wsparcie od Polaków w pobliskich wioskach Przybyszyce i Słupia: “Ok. 10 rodzin w wioskach opiekowały się nim na zmianę, żadna nie wiedziała o działaniach innej. Byli to biedni ludzie, wielu było starszych analfabetów, ale z otwartymi sercami i domami dla niego". Zob. Tomaszewski i Werbowski, Kryptonim Żegota / Code Name: Żegota, 143. Ludwika Fiszer była jedną z 3 kobiet które uciekły nagie z dołu egzekucyjnego, gdzie Niemcy i ich ukraińscy oprawcy zabrali Żydów z obozów pracy w Poniatowej. Błąkając się od wioski do wioski, pomimo zaniedbanego wyglądu, dostały różnego rodzaju pomoc, mimo że chłopi byli wyraźnie przerażeni ukraińskim odwetem. Choć większość chłopów była niechętna do zatrzymania ich na długo, nikt ich nie zdradził, i po kilku tygodniach spotkały Polkę która zabrała je do Warszawy. Zob świadectwo Ludwiki Fiszer na portalu Kobiety i holokaust / Women and the Holocaust (Personal Reflections—In Ghettos/Camps), Internet: <http://www.interlog.com/~mighty/personal/ludwika.html>. Biedny żydowski krawiec przeżył wojnę przechodząc z domu do domu we wiosce Dąbrowica k. Ulanowa. Zob. Chodorska, Godni synowie naszej Ojczyzny, cz. 2, 161–62.

___________


W każdym razie standardowe żydowskie stanowisko w żaden sposób nie neguje, nie usprawiedliwia czy nawet nie odnosi się do faktu – popartego niezliczonymi relacjami naocznych swiadków – powszechnej anty-polskiej agitacji, szeroko zakrojonych donosach i innych formach kolboracji z władzami sowieckimi, milicją i siłami bezpieczeństwa skierowanymi przeciwko polkiej ludności.

Jasne jest, że nikt nie musiał zdradzać swoich polskich sąsiadów w strefie sowieckiej, by uchronić się przed nowymi władcami. Ten spektakl zbiorowej zemsty skierowany do zdeptanych jednostek tylko dlatego, że byli Polakami, nie tylko ujawnił brzydką nacjonalistyczną wadę, ale też był wyraźnie nieproporcjonalny do rzekomych krzywd jakich doświadczyli Żydzi w międzywojennej Polsce. W żaden sposób ich traktowania nie można porównać z losem Polaków wysłanych do sowieckiego gułagu.


Oczywiście tu wchodziły w grę inne czynniki. Podobnie jak większość Żydów we wsch. Polsce nie podzielała poczucia straty z powodu zniknięcia Polski jako ich ojczyzny, tak i żydowskie podziemie nie uważało za jeden z celów odbudowanie państwa polskiego. Ogólnie rzecz biorąc, wraz z wprowadzeniem reżimu sowieckiego, Żydzi postrzegali swoje przeznaczenie jako zupełnie inne niż losy Polaków. Dlaczego tak było? Teresa Prekerowa, polska historyk udekorowana przez Yad Vashem za jej działania ratownicze w imieniu Żydów, zajmuje się klicznymi tymi sprawami w jej waznej pracy Żydowskie podziemie i polskie podziemie / “The Jewish Underground and the Polish Underground.”[1296] Przede wszystkim zauwaza, że "relacje polsko-żydowskie zwykle traktuje się jednostronnie, z punktu widzenia Polaków i ich stosunku do Żydów, tak że odwrotne relacje – stosunek Żydów do Polaków – zaniedbano". Prekerowa nie zgadza się też z opinią popieraną przez wielu historyków holokaustu, że jedynym powodem przychylnego przyjęcia najeźdźczych wojsk sowieckich był ich lęk przed Niemcami. W wielu przypadkach ta zdradziecka reakcja była motywowana wrogością do państwa polskiego.

Czy zachowanie Żydów na początku sowieckiej okupacji naprawdę w pełni wyjaśniał ich strach przed Niemcami? [Shmuel] Krakowski cytuje liczne niemiecki dekrety anty-żydowskie , które potwierdzają terror, z którego Armia Czerwona wyzwoliła żydowską ludność, i to czyni zrozumiałą ich radość i wdzięczność. Ale 17 września 1939 Żydzi nie mogli przewidzieć, że Niemcy ogłoszą te dekrety. Przymusowe oznaki tożsamości wprowadzono we wrześniu, ale tylko w Krakowie: ogólny dekret dotyczący ich ogłosił gubernator Hans Frank 23 listopada. Zakazaanie Żydom podróży pociągami wprowadzono od stycznia 1940. Konfiskata żydowskiej [i faktycznie polskiej] własności we wrześniu odnosiła się tylko do terenów włączonych do Rzeszy; szerzej wprowadzono ją w kilku kolejnych miesiącach w regionie Genralnej Gubernii. W połowie września 1939 nikt nuie mógł przewidzieć tragicznego losu jaki oczekiwał Żydów. Ludzie wiedzieli o Reichskristallnacht w listopadzie 1938 i o ograniczeniu żydowskich praw w Niemczech, ale te wydarzenia wywoływały raczej niepokój, a nie panikę. To dlatego wielu Żydów którzy uciekli na wschód z zach. Polski przed Niemcami rozczarowali się sowieckim reżimem, i wkrótce chcieli wracać na teren Generalnej Gubernii. [1297]




Irena Krępeć wraz z nieżyjącem już mężem Jerzym, nagrodzeni przez Yad Vashem, ukrywali i pomagali wielu Żydom na swoim gospodarstwie w Gołąbkach k. Warszawy. Ich syn, wtedy 14-latek, wspominał: "to że oni ukrywali Żydów było otwartą tajemnicą we wiosce. Czasem było 20 czy 30 osób mieszkających w naszym gospodarstwie. Wielu z odwiedzających to było miejscy Żydzi mówiący z akcentem po polsku. Ich dzieci chodziły do podziemnych szkół, które przenosiły się z domu do domu. 'Sąsiedzi wiedzieli. Niemożliwe byłoby żeby to się udało i ludzie się nie dowiedzieli. Ale każdy wiedział, że musiał milczeć – była to sprawa życia lub śmierci'". Tak naprawdę to pomagało wielu polskich sąsiadów Krępciów, "choćby tylko zapewnić posiłek". Zob.

Peggy Curran, Poczciwi ludzie: polskie małżeństwo nagrodzone za ratowanie Żydów przed nazistami / “Decent people: Polish couple honored for saving Jews from Nazis,” Gazette (Montreal), 10.12.1994; Janice Arnold, “Polska wdowa Sprawiedliwą Gojką / Polish widow made Righteous Gentile,” The Canadian Jewish News (Montreal edition), 26.01.1995; Tomaszewski i Werbowski, Zegota, 141–42, i poszerzone wyd. Żegota, 131–32. Hercek Cedrowski, Tojwje Drajhorm i Jankiel Borkowski napisali w 1947: "Żydom z Ozorkowa udało się skontaktować z Polakami. Polska ludność nie pomagała Niemcom w likwidacji Żydów. Oni handlowali z Żydami i przynosili żywność do getta. Żydzi bali się rozmawiać z Polakami, a Polacy bali się pomagać Żydom, ale nie donosili na Żydów". Zob. Michał Grynberg i Maria Kotowska, komp. i red., Życie i zagłada Żydów polskich 1939–1945: Relacje świadków (Warsaw: Oficyna Naukowa, 2003), 488. Alter Szymszynowicz wytwarzał mydło dla wieśniaków k. Opoczna i Końskich w zamian za jedzenie i schronienie. Zob. Engelking, Jest taki piękny słoneczny dzień…, 125–26. Joseph Dattner z Bielska na Górnym Śląsku wspominał: "Przeżyłem, jak moi bracia, udając chrześcijan. Przyjąłem imię Poluk, ale dobrze mnie znano, i większość ludzi wiedziała że jestem Żydem". Zob. Al Sokol, Temat holokaustu podkreśla praca artysty / “Holocaust Theme Underscores Work of Artist,” Toronto Star, 7.11.1996. Davida Danieli, 9-letniego chłopaka z Rybnika, zabrała polska rodzina i opiekowała się nim z oddaniem i spełniała wszystkie jego potrzeby. Później dowiedział się, że wielu ludzi wiedziało iż był Żydem, ale nie donieśli na jego adopcyjnych rodziców. Zob. Bogner, Na łasce obcych / At the Mercy of Strangers, 62–63. Bogusławę Lifszyc

przemycono z warszawskiego getta i dowieziono do wioski Laskowa k. Nowego Sącza, gdzie przyjęła ją rodzina Kraśny. Choć udawała katoliczkę, Halina Pisz, jej ciemna karnacja wyróżniała ją i wieśniacy podejrzewali, że była Żydówką, ale nikt jej nie zdradził. Zob. Paweł Knap, “Jak ci się uda uratować, pamiętaj”: Relacje “Sprawiedliwych” i o “Sprawiedliwych” z województwa zachodniopomorskiego (Szczecin: Instytut Pamięci Narodowej–Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Oddział w Szczecinie, 2010), 37–38. Emanuel Ringelblum tak napisał: "Słyszałem od Żydów z Głowna jak chłopi pomagali im przez całą zimę. Żyd który wyszedł na wioskę w poszukiwaniu jedzenia zwykle wracał z workiem ziemniaków… W wielu wioskach chłopi okazywali otwartą sympatię do Żydów. Przerzucali chleb i inną żywność [przez ogrodzenie z drutu kolczastego] do obozów… znajdujących się w okolicy". Zob. Friedman, Strażnicy swoich braci / Their Brothers’ Keepers, 116. W wiosce Dziurków k. Radomia, lokalny Żyd mieszkał otwarcie przez wojnę z 2 polskimi rodzinami pod przybraną tożsamością dostarczoną przez Armię Krajową, i nawet pracował sezonowo z Niemcami, i nikt go nie wydał. Zob. Tadeusz Kozłowski, “Spotkanie z żydowskim kolegą po 50 latach,” Gazeta (Toronto),12–14.05.1995. Kiedy Żyd udający chrześcijanina został kierowcą i musiał transportować niemieckich funkcjonariuszy do swojego miasteczka Wierzbnik, zastanawiał się "jak to się stało, że nikt mnie nie rozpoznał? Jest tam wielu Gojów którzy mnie znali w miasteczku gdzie się urodziłem i wychowałem i jeszcze nikt mnie nie zdemaskował". Po wojnie dowiedział się, że wielu faktycznie go rozpoznało, ale milczeli. Zob. Menachem Mincberg, W szczękach przeznaczenia / “In the Jaws of Destiny,” w Mark Schutzman, red., Wierzbnik-Starachowitz: A Memorial Book (Tel Aviv: Wierzbnik-Starachowitz Relief Society in Israel and Abroad, 1973), 201ff, przekład jako Wierzbnik-Starachowitz:A Memorial Book, <http://www.jewishgen.org/yizkor/Wierzbnik/Wierzbnik.html>. Rodziny Konarskich i Mermer ukrywały 7 Żydów którzy uciekli z obozu pracy Hassag na strychu swojego domu w wiosce Komorniki na obrzeżu Częstochowy, przez okres 22 miesięcy. Choć sąsiedzie iedzilei o akcji ratowania, nikt ich nie wydał. Zob. “Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata,” Puls Regionu (Częstochowa), maj 2008 <http://region.czest.pl/cz50/sprawiedliwy.php>. We wiosce Olsztyn k. Częstochowy, 4 żydowskie rodziny uchodziły za polskie chrześcijańskie za zgodą chłopów. Zob. Frank Morgens, Lata na skraju istnienia: dzienniki wojenne… /Years at the Edge of Existence: War Memoirs, 1939–1945 (Lanham, Maryland: University Press of America, 1996), 97, 99. We wiosce Goszcza k. Miechowa, każdy wiedział, że Żydzi, niektórzy z nich o wyraźnym semickim wyglądzie, byli ukrywani, i nikt ich nie zdradził. Zob. Bartoszewski i Lewinówna, red., Ten jest z ojczyzny mojej, wyd. 2, 643–44. Podobne raporty przychodziły z wiosek Gałuszowice i Chrząstów k. Mielca. Zob. Bartoszewski i Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej, 2nd ed., 721–22. W Majdan Niepryski, kilka rodzin ukrywało małą żydowską dziewczynkę wyrzuconą z pociągu jadącego do Bełżca. Zob. Bartoszewski i Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej, wyd. 2, 709–10.

Nastoletni chłopak, syn żydowskiej żebraczki, mieszkał otwarcie we wiosce Głowaczowa k. Dębicy, Bartoszewski i Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej, wyd. 2, 640. We wiosce Czajkowa k. Mielca, gdzie braci Zygie i Sol Allweiss ukrywała rodzina Macieja i Zofii Dudzik, sąsiedzi Mieszkający po sąsiedzku z gospodarstwem Dudzików wiedzieli że tam ukrywali się żydowscy chłopcy, i nie wydali rodziny: "We wiosce jest tak, że jeśli ktoś coś wie, to wiedzą wszyscy. Oni byli naszymi sąsiadami i dobrymi ludźmi". Zob. Bill Tammeus i Jacques Cukierkorn, red., Oni byli sprawiedliwymmi ludźmi: historie ratowania w Polsce w czasie holokaustu /They Were Just People: Stories of Rescue in Poland During the Holocaust (Columbia, Missouri and London: University of Missouri Press, 2009), 22. Żydowski prawnik mógł kontynuować swoją praktykę pomimo zakazu nazistów, za zgodą całej legalnej profesji miasta Mielec, aż doniósł na niego brat Żyd, najpierw do Gestapo, a później do Departamentu Sprawiedliwości. Zob. Mark Verstandig, Poddaję się / I Rest My Case (Melbourne: Saga Press, 1995), viii, 109–13, 130–32. Żydzi w Gorlicach dostali pomoc na róznych etapach od wszystkich sektorów polskiej społeczności : kiedy byli zamknięci w getcie, kiedy prowadzono ich w kolumnach poza getto do pracy, kiedy dużą ich grupę wysłano do fabryki samolotów w pobliskim Mielcu, kiedy byli zamknięci w Buciarni przed deportacją do Bełżca. Zob. Władysław Boczoń, Żydzi gorliccy (Gorlice: n.p., 1998), 139–40, 144, 147, 156, 159. Po ucieczce z getta w Częstochowie, Ignacy Jakobson z kolegami dołączyli do oddziału partyzantów k. Koniecpola, gdzie pomagali im ksiądz i wielu goospodarzy w Kościelnej: "rolnicy w tej wiosce byli bardzo dobrze dysponowani wobec nas". Zob. Władysław Bartoszewski i Zofia Lewin, red., Sprawiedliwi wśród narodów: jak Polacy pomagali Żydom / Righteous Among Nations: How Poles Helped the Jews, 1939–1945 (London: Earlscourt Publications, 1969), 588–89. Inny świadek pisze: "W województwie kieleckim znam przypadki gdzie cała wioska wiedziała, że ukrywała się Żydówkja czy Żyd, przebrani w chłopskie ubranie, i nikt ich nie zdradził, mimo że byli biednymi Żydami, którzy nie tylko nie byli w stanie zapłacić za milczenie, a musieli być karmieni, odziani i przetrzymywani". Zob. Bartoszewski i Lewin, Sprawiedliwi wśród narodów / Righteous Among Nations, 361. O podobnej postawie w kilku wioskach k. Łowicza, jest świadectwo Josepha Szmekura. Zob. Gedaliah Shaiak, red., Łowicz, miasto na Mazowszu: księga pamięci / Lowicz, A Town in Mazovia: Memorial Book (Tel Aviv: Lowitcher Landsmanshaften in Melbourne and Sydney, Australia, 1966), xvi–xvii. Jest też świadectwo Hanny Mesz, która z matką spędziła okres wrzesień 1944 – luty 1945 w wiosce Korzeniówka k. Grójca, pracując dla różnych rolników, którzy wiedzieli, że były Żydówkami. Zob. Wiktoria Śliwowska, red., Ostatni świadkowie: mówią dzieci holokaustu /The Last Eyewitnesses: Children of the Holocaust Speak (Evanston, Illinois: Northwestern University Press, 1998), 120–23. Podobny przypadek opisała Małgorzata Niezabitowska, Resztki: ostatni Żydzi w Polsce / Remnants: The Last Jews of Poland (New York: Friendly Press, 1986), 118–24: Zygmunt Srul Warszawer ukrywał się przez 26 miesięcy przenosząc się z miejsca na miejsce wśród wielu wiosek, takich jak Wielki Las, w trójkącie utworzonym przez Łaskarzew, Sobolew i Wilga, “odwiedzając każde gospodarstwo, bo rozumiał, że jeśli każdy mu pomagał, to nikt go nie wyda – a to oznaczałoby samozniszczenie". Nikt nie odmówił mu jedzenia w ciągu tych 26 miesięcy: "'Nikt nigdy nie odmówił ci pomocy?' 'Nie, nigdy jedzenia! W tych 26 miesiącach, ani razu. Czasem bali się wpuścić mnie do swojego domu, albo do stodoły. Różnie było, ale dzielili się ze mną jedzeniem". Jankiel Grynblatt znalazł schronienie u znajomych rolników w wioskach na płd-wschód od Żelechowa, dla których pracował jako krawiec. O jego obecności wiedzieli inni rolnicy, którzy dobrze go traktowali. Zob. Jerzy Diatłowicki, red., Żydzi w walce 1939–1945: Opór i walka z faszyzmem w latach 1939–1945 (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny and Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej, 2009), vol. 1, 140. Zamieszczone poniżej przykłady można znaleźć w Nechama Tec, Odporność i odwaga: kobiety, mężczyźni i holokaust / Resilience and Courage: Women, Men, and the Holocaust (New Haven and London: Yale University Press, 2003). Eva Safszycka wtedy nie miała jeszcze 20 lat, wyszła z getta w Siedlcach, dostała fałszywe dokumenty dzięki spotkanemu obcemu Polakowi, i podjęła pracę jako gosposia na jego posiadłości. Tak to wspominała: "Spotkała mnie taka dobroć od Polaków, tak wielu poczciwych i pomocnych, że to niewiarygodne… Ukrywali innych Żydów, jedną z nich była 11-letnia dziewczynka". Ibid., 224. Tema Rotman-Weinstock z rejonu Lublina wspomina podobną historię. Ubrana jako chłopka, w ostatniej fazie wojny błąkała się po wioskach od jednego pracodawcy do drugiego, większość których głodowała i trudno im było ją żywić. Spotkała kuzyna który mieszkał z żoną w bunkrze w lesie, ale odmówił przyjęcia jej. Pewnego razu kiedy nemal zemdlała, dobrzy rolnicy zabrali ją do swojego domu. Po miesiącu, bojąc się ją trzymać, skierowali ja do kobiety mieszkającej z córką w gospodarstwie w wiosce Kajetanówka. Tam pozostała do wyzwolenia, mimo że rozniosło się, że była Żydówką. "Na szczęście nie było żadnych złych konsekwencji, bo znalazła potężnego protektora w lokalnym księdzu. Ochrzcił Temę i jej bronił… 'Ksiądz mnie bronił, twierdząc, że nawrócenie było wspaniałym chrześcijańskim uczynkiem'". Ibid., 227–29. Rina Eitani (wtedy 11-latka) wraz z matką i siostrą (10 lat) utrzymywały się z przemytu produktów rolnych ze wsi do Warszawy. Kiedy Niemcy byli bezwzględni wobec szmuglerów, tubylcy dobrze ich traktowali: "Pewnego dnia kupowałam coś w sklepie. Weszła mała dziewczynka, i ostrzegła mnie – 'Gestapo jest w domu w którym mieszkasz'. Od razu właścicielka sklepu zabrała mnie do piwnicy. Nie wypuściła mnie dotąd aż odeszli gestapowcy… Przebywałyśmy we wioskach gdzie kupowałyśmy produkty. Chłopi byli dla nas mili: karmili nas, i niekiedy w zamian pracowałyśmy dla nich". Ibid., 231–32. Chava Grinberg-Brown wędrowała po wioskach k. Żyrardowa (pochodziła z wioski Wiskitki) przes ostatnie lata niemieckiej okupacji: "… na koniec każdego dnia prosiłam ludzi by pozwolili mi wejść żeby się przesopać. Pamiętam, że raz ktoś dał mi miejsce i poczęstował mnie rosołem… W innym domu jedna z kobiet dała mi lek na skórę. Wiedzieli, że byłam Żydówką… to było oczywiste. Kiedy wędrowałam z jednego miejsca do drugiego, ludzie karmili mnie i pozwalali mi spać w swoich domach albo blisko nich np. w stodołach, chlewniach itd." Kiedy Polak który ją rozpoznał chciał ją wydać, "pewni chłopi, którzy zdali sobie sprawę z tego kim był, zagrozili mu biciem którego nigdy nie zapomni. To powstrzymało go od nękania mnie". I kontynuuje swoją opowieść: "Poszłam na miejsce gdzie pracowałam przed wojną. Zostałam tam kilka dni. Później chodziłam od jednego miejsca do drugiego. Niektórzy odmówili mi pracy. Wtedy rolnik zaproponował mi bardziej stałą pracę… Zostałam z nim przez większość lata. Później odeszłam i udałam się do innej wioski. Chodziłam od wioski do wioski. Nawet latem zmieniałam miejsca. Kiedy Polacy mnie odsyłali, nie czułam gniewu. Rozumiałam, że bali się albo nie mieli jedzenia na tyle by się ze mną dzielić. Nie odczuwałam ich antysemityzmu… Większość ludzi od razu wiedziała kiedy wchodziłam, że byłam Żydówką, ale nie krzywdzili mnie. Tylko kilka razy musiałam uciekać… Kiedy wchodziłam do wioski najpierw szłam do sołtysa… Nie miałam złych uczuć wobec chrześcijan. Przeżyłam wojnę dzięki nim". Ibid., 225–27. 31-letni fryzjer Zimler, który błąkał się z żoną na terenie Wiskitki k. Żyrardowa w 1941 obcinając włosy rolnikom, napisał że "postawa rolników wobec nas była wyjątkowo dobra". Rolnicy w różnych wioskach takich jak Oryszew, Wyczółki i Janówka, pozwalali nam mieszkać w ich domach, dawali nam jedzenie, prali nam ubrania, a nawet zaprosili na wesele. Zob. Marta Markowska, red., Archiwum Ringelbluma: Dzień po dniu Zagłady (Warsaw: Ośrodek Karta, Dom Spotkań z Historią, and Żydowski Instytut Historyczny, 2008), 100–1. Franciszka Aronson z wioski k. Mińska Mazowieckiego, wędrowała po wielu wioskach, łącznie z tymi gdzie ją znano, zanim przyjęły ją zakonnice w klasztorze w Ignacowie, gdzie ukrywało się kilku Żydów i Cyganka. Zob.Ewa Kurek, Dzieci żydowskie w klasztorach: Udział żeńskich zgromadzeń zakonnych w akcji ratowania dzieci żydowskich w Polsce a latach 1939–1945 (Lublin: Clio, 2001), 116. 5-osobiowa rodzina żydowska ukrywała się w Teresinie k. Chełma: "Wszyscy w osadzie wiedzieli, że ta rodzina się ukrywała, ale nikt nie wiedział gdzie i nie chcieli wiedzieć. Moishe powiedział mi jak lubiano ich w osadzie – tam byli poczciwi ludzie". Zob. Kalmen Wawryk, Do Sobiboru i z powrotem: relacja świadka / To Sobibor and Back: An Eyewitness Account (Montreal: The Concordia University Chair in Canadian Jewish Studies, and The Montreal Institute for Genocide and Human Rights Studies, 1999), 71. Żyd który ukrywał się we wsi Kozaki k. Dubeczna wspominał: "Na szczęście, podczas mojego pobytu od kwietnia do lipca 1942,… żaden z mieszkańców wioski, Ukraińcy czy Polacy, nie poinformowali Jurka o moim istnieniu. Wydawało się, że tam nie było żadnych donosicieli…" Zob. Marian Finkielman, Poza gettem: walka małego żydowskiego chłopca o przeżycie /Out of the Ghetto: A Young Jewish Orphan Boy’s Struggle for Survival (Montreal: The Concordian University Chair in Canadian Jewish Studies, and The Montreal Institute for Genocide and Human Rights Studies, 2000), 35. Cypora Frydman, córka właściciel młyna w Orzechowie k. Ostrowa Lubelskiego, ukrywała się w budzie nad jeziorem. Tak wspominała: "W osadzie wszyscy mnie znali, bo każdy z nich przychodził do naszego młyna, ale nikt na mnie nie doniósł, choć wiedzieli, że ukrywałam się nad jeziorem. Czasami dawali mi za darmo chleb, czasami trochę mleka… Wracałam z wioski późną nocą i chowałam się w mojej budzie". Zob. Engelking, Jest taki piękny słoneczny dzień…, 89. Chłopi w Kubrze k. Radziłowa (w regionie Białystok) nie zdradzili rodziny Heleny Chilewicz kiedy przyszło Gestapo by szukać ich w lipcu 1942, i ona z matką przeżyły wojnę bez grosza chodząc od wioski do wioski. Zob. Danuta i Aleksander Wroniszewski, “…aby żyć,” Kontakty–Łomżyński Tygodnik Społeczny, July 10, 1988.

________



Mimo że uchodźcy z centralnej Polski informowali lokalnych Żydów o niemieckiej brutalności, zdaniem Yehuda Bauer, "wielu Żydów nie chciało uwierzyć w historie grozy opowiadane przez uchodźców". [1298] Co więcej, ogromne liczby żydowskich uchodźców, którzy nie byli w stanie się przystosować czy tęsknili, chcieli opuszczać strefę sowiecką i wrócić d swoich domów w strefie niemieckiej, z której uciekli w panice kilka miesięcy wcześniej. Dzieiątki tysięcy Żydów oblegały biuro niemieckiej komisji repatriacyjnej we Lwowie, Białymstoku, Brześciu, Przemyślu, Włodziemierzu Wołyńskim itd., jakie ustanowiono zgodnie z warunkami Traktatu Niemiecko-Sowieckiego o Granicy i Przyjaźni. [1299] Widok Żydów ustawiających się w kolejkach przed niemieckimi biurami, często przez wiele dni, intonując ich poparcie dla Hitlera, i błagając niemieckich urzędników o ponowną akceptację, granica z surrealizmem. Bez wiedzy tych żarliwych wnioskodawców, funkcjonariusze NKWD pomagający niemieckiej komisji też skrupulatnie notowali nazwiska tych ubiegających się o powrót do strefy niemieckiej do własnych celów. [1300] Są liczne świadectwa żydowskie potwierdzające tę sytuację.


W Horochowie na Wołyniu,

Po kilku miesiącach od przybycia Armii Czerwonej i żydowscy uchodźcy byli jeszcze w mieście. Po jakimś czasie udało się im wznowić kontakty z rodzinami w strefie okupowanej przez Niemcy, i niektórzy z nich wyrażali pragnienie powrotu do swoich domów. Myśląc o tym składali wnioski do lokalnych władz, i wkrótce w miejscach publicznych pojawiły się ogłoszenia wzywające tych, którzy chcieli wracać do Polski, by rejestrowali się na posterunkach policji. Wielu uchodźców skorzystało z tej oferty, i pewnej nocy, kilka tygodni później, wszystkich zarejestrowanych wysłano do obozów prqcy przymusowej. [1301]

__________


Mirla Frydrich (Szternzys) z Żółkiewki została postrzelona w udo kiedy wyskakiwała z pociągu jadącego do obozu śmierci w Bełżcu. Przejeżdżający Polak zabrał ją na wóz i doprowadził ją do zdrowia z pomocą innego Polaka. Kiedy Mirla wróciła do Żółkiewki, dostała pomoc od wielu Polaków w kilku okolicznych wioskach. Zob. Zylberklang, Z Żółkiewki do Erec Israel, 181–84. Około 12 mil od Lwowa, Abraham Trasawucki, ubrany tylko w szmaty, wyskoczył z pociągu śmierci jadącego do Bełżca w środku zimy. Nino że był łatwo rozpoznawalny jako uciekający Żyd, wieśniacy go nie wydali, a w 2 gospodarstwach dano mu chwilowe schronienie, jedzenie, ubranie i pieniądze, i częste podwózki na wozach innych Polaków. Urzędnik sprzedał mu bilet i strażnik zezwolił mu wejść do pociągu po sprawdzeniu biletu, i nie donieśli na niego pasażerowie, mimo że każdo rozpoznał go jako Żyda. Zob. Abraham Tracy, Mówić za uciszonych /To Speak For the Silenced (Jerusalem and New York: Devora, 2007), pp.165–72.

Ryfkę Goldiner, małą żydowską dziewczynkę uratowali Stanisław i Helena Wiślińscy w Bełżycach k. Lublina. Mimo że wieśniacy wiedzieli o jej pochodzeniu, nikt jej nie wydał. Lokalny ksiądz nie zgodził się na formalne ochrzczenie dziecka, na wypadek gdyby jej rodzice przeżyli wojnę i wrócili po nią, i tak się stało.

Luba Hochlerer, wtedy miała 10 lat, jawnie mieszkała z Józefem i Bronisławą Zającami w Witoldowie k. Wojsławic, gdzie chodziła do wiejskiej szkoły, i nikt jej nie zdradził. Ibid., 106–7. Irena Sznycer, żydowska dziewczynka o uderzająco semickim wyglądzie, którą ukrywała Polka we wiosce Bełżec, tak wspominała tuż po wojnie: "Opiekowała się mną dobrze ta kobieta i niczego się nie bała. Mimo że sąsiedzi wiedzieli iż byłam Żydówką, ta kobieta nie miała wrogów, więc nic złego nie mogło się zdarzyć". Zob. Teresa Prekerowa, “Stosunek ludności polskiej do żydowskich uciekinierów z obozów zagłady w Treblince, Sobiborze i Bełżcu w świetle relacji żydowskich i polskich,” Biuletyn Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu—Instytutu Pamięci Narodowej, vol. 35 (1993): 104. Według 3 odrębnych świadectw żydowskich uciekinierów z obozów śmierci – Treblinka i Sobibór, oni "chodzili po wioskach" i "wszyscy ich znali", łącznie z pomocnikami i szkolnymi dziećmi. Ibid., 108. Zob. Anna Dąbrowska, red., Światła w ciemności: Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata. Relacje (Lublin: Ośrodek “Brama Grodzka–Teatr NN,” 2008), 56–61.

Żyd ze Serocka (na płn od Warszawy), który uciekł ze sceny niemieckiej egzekucji poważnie ranny, dostał się pod opiekę wielu wieśniaków gdzie szukał schronienia. Zob. Michał Grynberg, Żydzi w rejencji ciechanowskiej 1939–1942 (Warsaw: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1984), 134.

Izaak Zemelman z Płocka wspominał pomoc otrzymaną od wielu polskich rodzin w pobliskiej wiosce Sikórz, gdzie ukryli się on i jego rodzina: Stawiski, Romanowski, Górski, Danielak, Adamski, Kłosiński i inni. Zob. Janusz Szczepański, Społeczność żydowska Mazowsza w XIX–XX wieku (Pułtusk: Wyższa Szkoła Humanistyczna imienia Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, 2005), 492.

MIeczysław Grajewski, który uciekł z obozu śmierci w Treblince, wspominał pomoc otrzymaną od wieśniaków: "Byłem wolny. Chodziłem do wioski… Pukałem do drzwi i prosiłem o chleb. Wieśniacy patrzyli na mnie w milczeniu. 'Chleb, chleb'. Widxzieli mojje czerwone dłonie, podartą marynarkę, zniszczone kapcie, i dawali mi twarde szare skorupy chleba. Otulona w chusty chłopka dała mi miskę gorącego mleka i worek. Nie rozmawialiśmy: moje ciało było czerwone i niebieskie od bicia i zimna, i moje ubranie, wszystko mówiło Żyd! Ale dawali mi chleb. Dziękuję wam, polscy chłopi. Spałem w stajni koło zwierząt, dojąc trochę ciepłego mleka rano. Worek był pełen chleba". Zob.Martin Gray i Max Gallo, Dla tych których kochałem / For Those I Loved (Boston and Toronto: Little, Brown, 1972), 178.

Jedna Żydówka analfabetka, która przeżyła w wiosce k. Lublina oświadczyła, że "cała wieś mnie uratowała. Wszyscy chcieli bym przeżyła. A kiedy zbliżali się Niemcy, opuściłam wioskę i nigdy tam nie wróciłam". Zapytana dlaczego nie chciała zobaczyć ludzi którzy uratowali jej zycie, odpowiedziała: "Bo byłabym dłużna całej wiosce. Dlatego odeszłam i nie wrócę". Zob. See Klara Mirska, W cieniu wiecznego strachu: Wspomnienia (Paris, n.p.: 1980), 455.

Chłopi z Woli Przybysławskiej k. Lublina na zmianę ukrywali i opiekowali się małą Żydówką, która przeżyła niemiecki nalot na bunkier w lesie. Przechodziła z jednego domu do drugiego, gwarantując iż nikt nie doniesie. Zob. Shiye Goldberg (Shie Chehever), Niepokonana /The Undefeated (Tel Aviv: H. Leivick Publishing House, 1985), 166–67.

Żydówka Berkowa (née Zelman) została uratowana przez Jana Łosia w wiosce Żabno k. Żółkiewki; choć powszechnie o tym wiedziano, i nikt jej nie zdradził. Rodzina Wajców, składająca się z Mendela i Ryfki i 2 małych synów, Jankiel i Zygmunt, przeżyła we wsi Różki k. Żółkiewki, gdzie znali ich chłopi. Zob. Chaim Zylberklang, Z Żółkiewki do Erec Israel: Przez Kotłas, Buzułuk, Ural, Polskę, Niemcy i Francję, wyd. 2 poszerzone (Lublin: Akko, 2004), 169, 171–72.

9-letni chlopiec żydowski Wintluk (Wintel), który stracił matkę i 3 palce kiedy strzelali Niemcy podczas ucieczki, został przyjęty przez biedną polską rodzinę w Mulawiczach k. Bielska Podlaskiego, a później znalazł się pod opieką i ochroną całej wioski, któraej mieszkańcy zlitowali się nad nim: "Cała wioska, która rozumiała niebezpieczeństwo, wzięła na siebie odpowiedzialność za jego przeżycie. Zarządca wioski ostrzegał przed wizytami Niemców stacjonujących w wiejskiej szkole. Dzięki wspólnemu wysiłkowi chłopak przeżył wojnę". Zob. Alina Cała, Obraz Żyda w polskiej kulturze ludowej / The Image of the Jew in Polish Folk Culture (Jerusalem: The Magnes Press, The Hebrew Univeristy, 1995), 209–10.

Alfreda i Bolesław Pietraszek przez 2 lata ukrywali kilka żydowskich rodzin, w sumie 18 osób w swoim gospodarstwie w Cekanowie k. Sokołowa Podlaskiego. Choć musieli polegać na sąsiadach, nikt ich nie zdradził. Zob. “Odznaczenia dla Sprawiedliwych,” Internet: <http://www.forum-znak.org.pl/index.php?t=wydarzenia&id=6109>.

Dwaj młodzxi Żydzi przechodzili od jednego gospodarza do drugiego we wski Zdziebórz k. Wyszkowa i w końcu przyjęła ich Armia Krajiowa. Zob. Krystian Brodacki, “Musimy ich uszanować!” Tygodnik Solidarność,17.12.2004.

Yitzhak Kuniak z Kałuszyna ukrywał się wśród chłopów dla których potajemnie szył. Chodził po kilku wioskach gdzie go żywiono i ukrywano. Zob. Layb Rochman, Z Kuniakiem w ukryciu / “With Kuniak in Hiding,” w A. Shamri i Sh. Soroka, red., Sefer Kaluszyn: Geheylikt der khorev gevorener kehile (Tel Aviv: Former Residents of Kaluszyn in Israel, 1961), 437ff., przekład The Memorial Book of Kaluszyn, Internet: <http://jewishgen.org/Yizkor/kaluszyn/Kaluszyn.html>.

Nastoletni chłopak z matką, mieszkający w uszkodzonym porzuconym domu w Drzewicy, gdzie otwarcie bawił się z wiejskimi chłopcami, przeżył wojnę pomimo semickiego wyglądu. Zob. Sven Sonnenberg, Dwu-przystankowa podróż do piekła / A Two Stop Journey to Hell (Montreal: Polish-Jewish Heritage Foundation of Canada, 2001).

Niektórzy Żydzi później zrozumieli, że udawanie chrześcijańskich Polaków nie dawało pełnych gwarancji jak so bie wyobrażali, ale to nie nie doprowadzało do zdrady. Żyd który chodził po gospodarstwach w Urzędowie udając chrześcijanina, wspominał: "Przeżegnałem się, chwaliłem Jezusa Chrystusa i prosiłem o coś do jedzenia. Wymyśliłem opowieść gdyby zadawano mi pytania. Większość gospodarzy nie była rozmowna. Postrzegany podejrzliwie, czasem dawano mi zupę czy chleb i proszono bym szybko wyszedł; niekiedy kazano mi wyjść. Później zrozumiałem, że znak krzyża robiłem źle, doktykałem brody a nie klatki piersiowej". Zob. David Makow, Niebezpieczne szczęście: dziennik o ściganym życiu / Dangerous Luck: Memories of a Hunted Life (New York: Shengold Publishers, 2000), 28. (Makow spotkał Żydówkę i jej 18-letnią córkę żebrzące od rolników, ale postanowił nie dołączyć do nich, gdyż to "szybko wywołałoby podejrzenie, przez co przeżycie byłoby trudniejsze". Ibid., 29–30.)

W 1942, jezuita ks. Jerzy Mirewicz, miał okazję eskortować żydowskiego uciekiniera pociągiem z Biłgoraja k. Lublina do Milanówka k. Warszawy, gdzie mógłby dołączyć do członków swojej rodziny ukrywanych przez chrześcijańską rodzinę. Mimo że jezuita miał pozwolenie na podróż, urzędnicy ciągle sprawdzali dokumenty i zdjęcia pasażerów. Kiedy pociąg dojechał do Dęblina, w regionie Warszawy, do wagonu wszdł policjant i zażądał by Mirewicz powiedział mu czy jego towarzysz był Żydem. Na szczęście dla księdza i uciekiniera cały przedział przyszedł im z pomocą nalegając, że Mirewicz eskortował "lunatyka" do szpitala psychiatrycznego. Zob. Vincent A. Lapomarda, Jezuici i III Rzesza / The Jesuits and the Third Reich (Lewiston/Queenston and Lampeter: The Edwin Mellen Press, 1989), 130.

W Grodzisku, małej społeczności k. Warszawy, starszy wiekiem żydowski nauczyciel i mąż poslkiej katoliczki, mógł otwarcie żyć z nią przez całą wojnę: "Wszyscy iwedzieli, że mój wuj był Żydem, nikt nie doniósł na niego do Gestapo". Ta rodzina przyjęła innych Żydów, też bez żadnego incydentu, Zob.Sylvia Rothchild, red., Głosy z holokaustu / Voices from the Holocaust (New York: Nal Books/New American Library, 1981), 225.

Odlewnia w Wołominie poza Warszawą zatrudniła Żyda, którego wygląd i sposób mówienia go zdradzały, ale nikt go nie wydał. Zob. Antoni Marianowicz, Życie surowo wzbronione (Warsaw: Czytelnik, 1995), 159– 60; Antoni Marianowicz, Life Strictly Forbidden (London: Vallentine Mitchell, 2004).

Po otrzymaniu dużej sporadycznej pomocy od Polaków kiedy błąkał się po wioskach wokół Garwolina, Heri Minc był przedstawiony, poprzez żydowskiego przyjaciela i jego chrześcijańskiemu pośrednikowi, gospodarzowi we wiosce Jagodne, który zgodził się go ukryć za pieniądze. Herc był jednym z 6 Żydów których gospodarz ukrył w chlewie. Herc był w stanie płacić za utrzymanie z pieniędzy jakie otrzymywał od różnych Polaków którym powierzył swój majątek. Pieniądze odbierał pośrednik i przekazywał Hercowi. Cała 6-osobowa grupa Żydów przetrwała w ten sposób przez 23 miesiące. Meir Herc pisze: "Przeżyłem tylko dzięki ponad 12 Polakom, którzy sprzedawali nasze towary i przysyłali mi pieniądze. Oni nawet znali wioskę w której się ukrywałem, ale mnie nie zdradzili". Zob. Meir Herc, Moje przeżycia we wrześniu / “My Experience in September,” w Moshe Zaltsman i Baruch Shein, red., Garwolin yisker-bukh (Tel Aviv, New York and Paris: Garwolin Societies, 1972), 187–93.

__________


W Krzemieńcu,

Wiosną 1940 przyszedł nakaz dla wszystkich uchodźców rejestrowania się i zadeklarowania wyboru – zostają w Rosji albo wracają do okupowanej przez nazistów Polski. Wielu odczuwało zbyt duże trudności życia pod władzą sowiecką, i uważając, że dostaną zezwolenie na wyjazd, zadeklarowali wolę powrotu. Skutek był nie taki jakiego oczekiwali. Pewnej nocy złapał ich i rodziny szwadron NKWD, i wysłał ich do obozów pracy na Uralu i Syberii… Żydzi czuli się bardzo nieszczęśliwi, a później zrozumieli, że to ich uratowało, podczas gdy innych zgładzono. [1302]

Oto co się zdarzyło we Lwowie:

Niemcy fotografowali Żydów tłoczących się przed budynkiem komisji repatriacyjnej i publikowali zdjęcia w swoich ilustrowanych czasopismach jako dowód, że historie o okrucieństwach nazistowskiego reżimu w Generalnej Gubernii były tylko brytyjską Greuelpropaganda. Okazjonalnie pośród pragnących wracać byli komuniści, krawcy ze Zgierza i Pabianic, lewicowi pisarze, a nawet byli sowieccy entuzjaści. [1303]


Nikita Chruszczew, ówczesny sekretarz generalny Komunistycznej Partii Ukrainy, zapisał, że kiedy poszedł na inspekcję długich kolejek z bliska,

Byłem zdumiony widząc, że większość ludzi w kolejce stanowili Żydzi. Usiłowali przekupić gestapowców o zezwolenie powrotu do swoich domów. [1304]

Żyd stojący w kolejce o zezwolenie na repatriację do strefy niemieckiej wspominał:

Podczas rejestracji, po odstaniu w kolejce przez kilka godzin, w końcu dostałem kartę na repatriację, którą uważano wtedy za łut szczęścia. Niemiecki oficer zwrócił się do tłumu i zapytał: "Żydzi, dokąd do diabła idziecie? Zamierzamy was zabić"… Kiedy niemieckie komisje przybyły do Lwowa, Włodzimierza i Brześcia, by zezwalać na powrót na drugą stronę rzeki Bug [tj. strefa niemiecka], masy Żydów w setkach i tysiącach wyszła wiwatować. Spróbuj wyobrazić sobie tłumy Żydów wrzeszczące "Heil Hitler". [1305]


Izraelski historyk Ben-Cion Pinchuk zapisuje taką prawdziwą histprię:

W Białej Podlaskiej, pierwszej stacji na niemieckiej stronie granicy, pociąg wiozący uchodźców na wschód spotkał się pociągiem jadącym na zachód. 'Kiedy Żydzi przyjeżdżający z Brześcia zobaczyli Żydów tam jadących, krzyczeli: "Zwariowaliśice, gdzie wy jedziecie?" Ci przyjeżdżający z Warszawy odpowiadali z takim samym zdumieniem: "Zwariowaliście, gdzie jedziecie?" [1306]




Inna mieszkanka Garwolina, Chana Karpman-Rozenberg, rwspoominała, że kiedy podróżowała pociągiem do Warszawy udając szmalcownika, napotkała wielu znajomych Polaków z Garwolina, ale żaden jej nie wydał. Kiedy udawała Polkę w Warszawie, spotykała wielu Polaków z Garwolina, wśród nich członków AK, którzy cieszyli się iż ją spotkali. Zob. Chana Karpman-Rozenberg, Po aryjskiej stronie / “On the Aryan Side,” w Zaltsman i Shein, Garwolin yisker-bukh, 208–15.

Nawet w dużych miastach jak Warszawa, Żydzi uchodzący za chrześcijan przyznawali, że spotykali wielu Polaków nie będąc zdradzonym: "Często spotykałem znajomych ludzi, którzy albo patrzyli na mnie bez witania, albo witali mnie z otwartą sympatią… Okazjonalnie nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że spotykana osoba mnie znała". Zob.Stefan Chaskielewicz, Ukrywałem się w Warszawie: Styczeń 1943–styczeń 1945 (Kraków: Znak, 1988), 35–36.

Marcus David Leuchter, który mieszkał w "aryjskiej" Warszawie przez ponad 2 lata, potwierdził: "Po ucieczce z krakowskiego getta, przyjąłem polską tożsamość. Choć wszyscy wokół mnie wiedzieli, czy przynajmniej podejrzewali, że byłem Żydem, nikt mnie nie zdradził". Zob jego Refleksje o holokauście / “Reflections on the Holocaust,” The Sarmatian Review (Houston, Texas), vol. 20, no. 3 (wrzesień 2000).

Henryk Grabowski, słynny oficer łącznikowy między polskim i żydowskim podziemiem, który przemycił setki Żydów z warszawskiwgo getta, często wykorzystywał swój mały zatłoczony dom w Warszawie do ukrywania Żydów, fakt szeroko znany wśród sąsiadów. Zob. Barbara Stanisławczyk, Czterdzieści twardych (Warsaw: ABC, 1997), 91.

Cała kamienica w dzielnicy robotniczej Mokotów w Warszawie wiedziała, że liczna żydowska rodzina, niektórzy z nich o semickim wyglądzie i słabo mówiący po polsku, mieszkali pośród nich. Zob. Marek Halter, “Tzedek,” Wprost, 13.06.1993.

Dziennikarza Rafała Pragę z małżonką ukrywali Franciszek i Klementyna Olbrychscy w swoim mieszkaniu przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Rafał Praga, który miał wyraźnie żydowski wygląd, często przesiadywał w lokalnej café, nikt go nie zdradził, pomimo iż ich żydowskie pochodzenie było powszechnie znane. Zob. Justyna Kobus, “Wykołysał mnie Drohiczyn,” Magazyn Sukces, 28.03.2008; Ewa Bagłaj, Słoneczna dziewczyna: Opowieść o Klementynie Sołonowicz-Olbrychskiej (Warsaw: Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, 2007).

Fryderykę Godlewską (Szulemit Karmi), wtedy 6-letnie dziecko o widocznych semickich rysach, zabrała rodzina Domańskich z Warszawy i uchodziła za ich córkę. Ich kamienica na Mokotowie wiedziała o tym, ale nikt ich nie wydał. Zob. Piotr Zychowicz, “Są nowi sprawiedliwi,” Rzeczpospolita, 21.12.2011.

Inna taka kamienica znajdowała się przy ul. Wielkiej 13 w Warszawie, jak i pensjonat przy Morszyńskiej 45. Zob. Grynberg, Księga sprawiedliwych, 533; Bartoszewski i Lewin, Sprawiedliwi wśród narodów / Righteous Among Nations, 93; Bartoszewski i Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej, wyd. 2, 208–209.

Feliks Tych, historyk z Jewish Historical Museum w Warszawie, który przeżył wojnę jako nastolatek w Wraszawie, wspomina: "Mieszkałem z moją adopcyjną rodzin przez jakiś czas do wyzwolenia na warszawskim przedmieściu Miedzeszyn. Tam sąsiedzi nie mogli nie wiedzieć, że w naszym domu ukrywało się kilku Żydów. I nic nie stało się żadnemu z nich. Na nikogo nie doniesiono". Zob. “O ukrywaniu się po ‘aryjskiej stronie’: Z prof. Feliksem Tychem rozmawia Barbara Engelking,” w Zagłada Żydów: Studia i materiały (Warsaw: Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN, 2005), vol. 1, 234.

Ratownik Jerzy Koźmiński z Warszawy, nagrodzony przez Yad Vashem, wspominał burzliwe kłótnie jakie wybuchały wśród podopiecznych jego rodziny, zwłaszcza wściekłość jednego z podopiecznych, który wrzszcząc obrzucał obelgami w jidysz. Pomagający przypisuje ich przetrwanie w tych niebezpiecznych czasach poczciwości sąsiadów, którzy przymykali oko na te częste incydenty. Zob. Jerzy Koźmiński, “Wspomnienia sprawiedliwego,” Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, no. 11 (November 2005): 86–103, here at 94.

Podobnie Władysław Kowalski, który ukrywał braci Filipa i Jakiela Rubinów w swoim mieszkaniu przy ul. Pańskiej w Warszawie, narazał się na niebvezpieczeństgo z powodu ich głośnych kłótni. Ale jego sąsiedzi słyszący zamieszanie nie wydali ich. Zob. Leociak, Ratowanie, 282–83.

Żydówka która musiała znaleźć nowe miejsce w Warszawie dla siebie i przyjaciółkę o żydowskim wyglądzie wspominała: "Lekarz Marii przyszedł na wezwanie przynosząc jakiś lek i zastrzyk. Była to tylko jedna z kilku wizyt, za które nigdy nie prosił o pieniądze czy żadnego rodzaju informację… Przeczesałyśmy okolice pytając w witrynach sklepowych, czy może być pokój do wynajęcia. Wielu na tych ulicach dawałyśmy okazję do zastanowienia się nad 2 opuszczonymi młodymi kobietami, jedną z posiniaczoną twarza. Ale nikt nie doniósł na nas jako Żydówki czy uciekinierki z getta. Pewnego ranka właściciel salonu fryzjerskiego przy Rakowieckiej zaproponował Marii swój sklep do zamieszkania. Wszystko co prosił to żeby przychodziła późno i wychodziła wcześnie zanim przyszła pomoc". Zob. Rosenberg, W końcu powiedzieć / To Tell at Last, 122.

Tomasz Prot, przyjęty do Szkoły z internatem Stefana Czarneckiego dla chłopców w Warszawie zarządzanej przez Główną Radę Opieki Społecznej, napisał: "W tamtym czasie mój wygląd był bardzo charakterystyczny. Miałem ciemne włosy, twarz o wyraźnych cechach semickich… widząc mnie… nie miano by wątpliwości iż byłem ukrywającym się żydowskim chłopakiem. Niemniej jednak, kiedy byłem uczniem tej szkoły… żaden z nauczycieli, ani nawet kolegów nie sprawiał bym czuł iż wiedzą .ze byłem Żydem". Zob. Righteous Among the Nations, Warsaw, 14.06.2010.

Pracownicy warszawskiego Wydziału Opieki Społecznej byli bardzo zaangażowani w ratowanie żydowskich dzieci, umieszczając setki ich w katolickich zakonach. "Kiedyś powiedziano nam, że 2 chłopcy ukrywali się w schowku na Pradze. Jeden z nich miał gorączkę i trzeba było ich przenieść. Zakonnica wzięła chorego chłopca do tramwaju i zaczął wrzeszczeć coś w jidysz. Kierowca był na tyle bystry by wyczuć zagrożenie i krzyknął: 'Tramwaj jedzie do bazy. Wszyscy wysiadać'. Jednocześnie dał sygnał zakonnicy, że ona i chłopak mają zostać". Zob. “Traktowałem to jako obowiązek chrześcijański i polski” (wywiad z Janem Dobraczyńskim), Słowo-Dziennik Katolicki, Warszawa, no. 67, 1993.

Żydówka którą gonił szantazysta w Warszawie zwróciła się do konduktora tramwaju do którego weszła, z prośbą: 'Proszę pana, ten człowiek jest szantazystą i mnie prześladuje'. W wynikłym zamieszaniu konduktor podszedł do intruza i 2 razy uderzył go w twarz". Zob. Natan Gross, Kim pan jest, panie Grymek? / Who Are You, Mr Grymek? (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2001), 249–50.

Siatka Polaków na warszawskim przedmieściu Żolibórz brała udział w wyszukiwaniu pokoi wśród zaufanych dla Żydów udających Polaków. Zob. Turski, Losy żydowskie, vol. 2, 150.

Jak powiedział inny Żyd: "w domkach na warszawskim Żoliborzu zamieszkałym przeważnie przez polską inteligencję ukrywało się wielu Żydów, którzy uciekli z getta. Byłem w takim domu należącycm do znanego przedwojennego Endeka. Kiedy dowiedziałem się, że ukrywał 2 Żydówki, zapytałem zdziwiony: 'Ty który przed wojną byłeś antysemitą teraz ukrywasz Żydów w swoim domu???' Odpowiedział: 'Mamy wspólnego wroga i walczę na swój sposób. Oni są polskimi obywatelami i muszę im pomagać". Zob. Zdzisław Przygoda, Niezwykłe przygody w zwyczajnym życiu (Warsaw: Ypsylon, 1994), 49.

Żyd którego zatrzymał niemiecki funkcjonariusz w tramwaju w Krakowie i oskarżył o bycie Żydem, powiedział, że znalazł wsparcie u wszystkich pasażerów tramwaju. Zob. Stanisław Taubenschlag (Stanley Townsend), Być Żydem w okupowanej Polsce: Kraków, Auschwitz, Buchenwald /To Be a Jew in Occupied Poland: Cracow, Auschwitz, Buchenwald (Oświęcim: Frap Books, 1998), 32.

Helena Ziemba, jedna z kilku Żydów uratowanych na Kalinowszczyźnie, przedmieściu Lublina, stwierdziła, że wielu Polaków wiedziało że się ukrywała, i niektórzy nawet przynosili do kryjówki jedzenie. Polskiej gosposi która miała nieślubnego syna z zatrudniającym ją Żydem nikt nie wydał. Zob. Jerzy Jacek Bojarski, red., Ścieżki pamięci: Żydowskie miasto w Lublinie—losy, miejsca, historia (Lublin and Rishon LeZion: Norbertinum, Ośrodek “Brama Grodzka–Teatr NN,” Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej w Lublinie, Stowarzyszenie Środkowoeuropejskie “Dziedzictwo i Współczesność,” 2002), 35.

Warunki dla konwertytów były ogólnie lepsze. Henryk Palester, o którym to wiedziano, dalej mieszkał wygodnie w swoim mieszkaniu w warszawskiej dzielnicy Mokotów. Zob. Ewa Teleżyńska, “Po drugiej stronie bramy,” w Zagłada Żydów: Studia i materiały, vol. 7 (2011): 233–51, tu 236.

Wanda Likiernik, Żydówka która przez małżeństwo weszła do zasymilowanej rodziny konwertytów, przeżyła w małym miasteczku k. Warszawy: "Matka była pozornie p. Malinowską, i jej prawdziwe nazwisko miało być bardzo strzeżoną tajemnicą. W rzeczywistości, wszyscy w Konstancinie i okolicach znali jej prawdziwą tożsamość, ale nikt jej nie wydał Niemcom". Zob. Stanisław Likiernik, Diabelskie szczęście: opowieść o oporze w wojennej Warszawie /By Devil’s Luck: A Tale of Resistance in Wartime Warsaw (Edinburgh and London: Mainstream, 2001), 153.

Podobne świadectwo odnosi się do rodziny Hermanów ze Lwowa, ojca, matki i córki Ewy, która nawróciła się i osiedliła w miasteczku k. Warszawy: "Rodzina Hermanów mieszkała w mały domku we Włochach, wszystko dla siebie… Cała trójka miała wyraźny semicki wygląd, każdy z nich wyglądał nie jak jeden Żyd, a jak 10 Żydów razem. Myślę, że całe otoczenie wiedziało, że są Żydami, niemożliwe było myśleć inaczej. Przeżyli wojnę…" Zob. Arnon Rubin, Wbrew wszystkiemu: w obliczu holokaustu. Moje osobiste wspomnienia / Against All Odds: Facing Holocaust. My Personal Recollections (Tel Aviv: Tel Aviv University Press, 2005), 151.

Maria Turek (née Grunewald), katolicka konwertytka i małżonka Polaka, żyła otwarcie w Krakowie, na którą nikt nie doniósł ani nie szantażował. Zob. Krystyna Samsonowska, “Pomoc dla Żydów krakowskich w okresie okupacja hitlerowskiej,” w Andrzej Żbikowski, red., Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką 1939–1945: Studia i materiały (Warsaw: Instytut Pamięci Narodowek—Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2006), 852.

W Sokołach k. Białegostoku mieszkał konwertyta o nazwisku Meizner z żoną i 2 dzieci. “Meizner był obrzezany, nawet cechy twarzy świadczyły o jego żydowskości. Na pierwszy rzut oka jego żona wyglądała jak typowa Żydówka, jej sposób mowy też nie mógł ukryć jej pochodzenia… Apostazja Meiznera była sposobem Życia i utrzymania, nic więcej. Nie chodził do kościoła, i nigdy nie poszedł do księdza na spowiedź… w czasie wypędzenia Meizner znalazł schrponienie we wioskach, pomimo że rolnicy wiedzieli o jego żydowskim pochodzeniu i że dostaną najwyższą karę za ukrywanie Żyda. Polska policja też wiedziała kim był Meizner i milczała. Apostata chodził sobie swobodnie, jakby cała sprawa prześladowań go nie dotyczyła". Zob.

Maik, Wybawienie / Deliverance, 181–82.

Shlomo Berger, który udawał Polaka w miasteczku Czortków, pracował dla Tadeusza Duchowskiego, polskiego dyrektora firmy, wspominał: "Wynająłem pokój w Niźniowie z jednym z polskich pracowników. Od niego dowiedziałem się, że człowiek nadzorujący biuro był synem sędziego, który był Żydem nawróconym na katolicyzm. Syn był prawdopodobnie wychowany na chrześcijanina, ale według niemieckich kryteriów nadal był Żydem. Ludzi w biurze wiedzieli kim był, ale nikt nic nie mówił". Zob. Ronald J. Berger, Budowanie zbiorowej pamięci o holokauście: historia przetrwania 2 braci / Constructing a Collective Memory of the Holocaust: A Life History of Two Brothers’ Survival (Niwot: University Press of Colorado, 1995), 55.

Literatura holokaustyczna przywiązuje duże znaczenie przypadkowym świadectwom wypowiedzianym przez jakichś Polaków mówiących, że byli zadowoleni z tego, że Niemcy rozwiązują ich żydowski problem, niekiedy dodając, że oni (Polacy) sami nie aprobowali stosowanych przez Niemców metod.

Israel Shahak, jeden z czołowych izraelskich działaczy praw człowieka i ocalony z warszawskiego getta, próbował umieścić ten zarzut we właściwej perspektywie: "Oczywiście prawdą jest, że była tam inna mała grupa która albo pomagała nazistom, albo wyrażała, też dość głośno, swoje zadowolenie, że Żydów 'już nie ma'… Ale oddając sprawiedliwość powinno się zauważyć, że przy wielu, być może większości tych okazji, był też werbalny sprzeciw wobec takiego świadectwa… Miałem, nawiasem mówiąc, wiele okazji myślenia o takich i podobnych okazjach, kiedy słyszałem zupełnie podobne oświadczenia izraelskich Żydów latem 1982, kiedy mniejszość (ale większa, jestem pewien, niż w podbitej Polsce 1943) wyrażała zachwyt z każdego raportu o śmierci Palestyńczyków i Libańczyków… Przywołam jedną naprawdę typową historię, którą żywo pamiętam: Było to w pociągu, zaraz po kontroli osobistych dokumentów… przeprowadzona przez niemieckich żołnierzy. Ludzie w zatłoczonym wagonie kolejowym… zaczęli rozmawiać o cierpieniach spowodowanych okupacją… kiedy jeden człowiek nagle krzyjknął: '…kiedy odzyskamy niepodległość też chcę wpłacić pieniądze na wzniesienie posągu Hitlera w Warszawie za uwolnienie nas od Żydów'. Nastała krótka cisza i ktoś inny krzyknął – i tłumaczę go dosłownie jako słowa które utkwiły mi w pamięci: 'Bój się pan Boga! Oni też są ludźmi!' Zapanowała wtedy raczej długa, zupełna cisza…" Zob.Israel Shahak, 'Życie śmierci': wymiana / “The ‘Life of Death’: An Exchange,” The New York Review of Books, 29.01.1987.

Podobną scenę zauważył Szmul Zygielbojm, szanowany żydowzki cżłonek Polskiej Rady Narodowej w Londynie, który wspominał, że kiedy jechał do Krakowa, usłyszał Polaka moralizującego o Żydach w obecności innych Polaków. W końcu jeden z polskich chłopów który dosyć usłyszał tej antysemickiej wypowiedzi, zapytał go: "A gdzie nauczyłeś się tak dobrze nauczać po niemiecku?" Antysemita próbował odpowiedzieć, ale zagłuszył go smiech pro-żydowskich Polaków. Zob. Richard C. Lukas, Zapomniany holokaust: Polacy za niemieckiej okupacji / The Forgotten Holocaust: The Poles Under German Occupation, 1939–1944 (Lexington: The University Press of Kentucky, 1986), 142–43.

Żyd udający Polaka transportowany pociągiem z innymi Polakami na robioty do Niemiec, wspominał jak jeden z młodych Polaków chciał wszcząć poszukiwanie ukrywających się wśród nich Żydów. To napotkało na ostrą naganę innego Polaka: "Stefan, jesteś głupim wieśniakiem. Wszyscy jesteśmy na tej samej łodzi. Niemcy najpierw wykończą Żydów, a później nas… Żydzi są polskimi obywatelami i mieli wkład w dobrobyt Polski… Razem, Żydzi i Polacy, musimy walczyć z Niemcami, albo razem zginiemy… Powinniśmy współczuć naszym współobywatelom polskim – Żydom, i temu co straszne ich dotknęło'… Jego imponująca wypowiedź uciszyła na chwilę żarliwość Stefana. Wkrótce rozmowy tłumu przeszły na bardziej przyziemne tematy o wydarzeniach i problemach w ich wioskach". Zob. David Makow, Niebezpieczne szczęście: wspomnienia o ściganym życiu /Dangerous Luck: Memories of a Hunted Life (New York: Shengold Publishers, 2000), 39–41. Inny przykład podobnego incydentu w pociągu zob. Andrzej Żbikowski, Archiwum Ringelbluma: Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, vol. 3: Relacje z Kresów (Warsaw: Żydowski Instytu Historyczny IN-B, 2000), 733.

Miriam Peleg-Mariańska, Żydówka blisko współpracująca z Radą Pomocy Żydom, opisuje podobne incydenty: "Były też inne niemieckie plakaty w Warszawie i Krakowie, mówiące rzeczy takie jak 'Żyd – wesz – tyfus plamisty', z odpowiednią grafiką, i innymi haniebnymi hasłami… Widziałam wielu Polaków, których bardzo obrażała ta ohydna propaganda… Później w warszawskim tramwaju pojawił się młody chłopak i nucił haniebną krótką piosenkę… Spojrzałam na

Teodor’a [Adama Rysiewicza]. Widziałam jak zaciska zęby tak mocno, że pobladła mu szczęka. Na następnym przystanku złapał młodego za kołnierz i wyrzucił z wagonu… Sam został w środku. Bałam się jaka będzie reakcja pasażerów, ale nikt nie powiedział ani słowa". Zob. Miriam Peleg-Mariańska i Mordecai Peleg, Świadkowie: życie w okupowanym Krakowie / Witnesses: Life in Occupied Kraków (London: Routledge, 1991), 151–152.


_________


W tamtym czasie Niemcy i Związek Sowiecki byli silnymi sojusznikami, i sowieci też otwarcie działali w "komisjach repatriacyjnych" W OKUPOWANEJ PRZEZ Niemcy Polsce. Dlatego rejestracja do repatriacji w żadnym sensie nie była aktem politycznym: było to absolutnie legalne i oczekiwane. Żydzi którzy się zarejestrowali nie mieli pojęcia, że publicznie wyrażali swoje niezadowolenie z sowieckiego reżimu, ani nie zamierzali przekazywać tej wiadomości władzom sowieckim. Decydując się na repatriację do strefy niemieckiej, a nie przyjmować sowieckiego obywatelstwa, nie mogli przewidzieć, że później wpadną w konflikt z władzami sowieckimi. Oni tylko chcieli wrócić do swoich rodzin i domów w strefie niemieckiej; nie chcieli postrzegać niemieckiego reżimu jako śmiertelne zagrożenie dla ich egzystencji.


Historyk Dov Levin pokazuje te same punkty, i dodaje, że początkowo wątpliwe konsekwencje nie przyjmowania obywatelstwa sowieckiego nie były w ogóle widoczne. Kiedy tak się stało, żydowscy uchodźcy przystosowali się i przestrzegali tego czego oczekiwały od nich władze sowieckie, którym nigdy nie zamierzali otwarcie się przeciwstawić.

Wtedy (na początku 1940), tylko niektórzy uchodźcy (w żaden sposób nie większość) zdecydowali się skorzystać z prawa do naturalizacji. Większość uchodźców, szczególnie ci z rodzinami na niemieckiej stronie, wolała nie decydować, zostawiając tym sobie opcję zdobycia chwilowej przystani. Po części było to z powodu ich zastrzeżeń dotyczących przyjęcia nowego paszportu wewnętrznego z jego ograniczającymi klauzulami. Ale był tam inny istotny czynnik: przyjmując sowiecki paszport, utraciliby nie tylko dotychczasowe polskie obywatelstwo, ale i możliwość powrotu i ponownego spotkania się z pozostawionymi przez nich bliskimi. Niektórzy uchodźcy, unikając obywatelstwa sowieckiego, nie będą mogli opuścić ZSRR, gdy stanie się to praktyczne. W tej chwili ci, którzy odrzucili sowieckie obywatelstwo, nie zostali ukarani; np. mogli mieszkać gdzie chcieli…

Po tym etapie.. Wszystkim uchodźcom którzy jeszcze nie zamienili swoich polskich dowodów na sowieckie paszporty wewnętrzne, nakazano zgłosić się do jednego z posterunków milicji i zadeklarować, dobrowolnie i osobistym podpisem, albo przyjęcie sowieckiego obywatelstwa, albo chęć powrotu do domu do niemieckiej strefy okupacyjnej). Nie było żadnej trzeciej opcji... [1307]




Inny świadek tych wydarzeń, Stefan Chaskielewicz, ekonomista ukrywany przez Polaków w 'aryjskiej' części Warszawy, napisał: "Walki w getcie były tematem rozmów w mieście. Próbowałem uważnie słuchać tego co mówiło się o nich… Nie słyszałem nawet jednej osoby pochwalającej brutalne mordowanie Żydów, albo dyskredytującej działania bojowników w getcie. Powiedziano mi, że pasażer w tramwaju głośno wyraził zadowolenie, że nie będzie już Żydów w Warszawie. To rozgniewało wszystkich pozostałych pasażerów… Wieczorem sąsiedzi weszli na dach budynku w którym mieszkałem by zobaczyć dym unoszący się nad palącymi się domami w getcie… Patrzyli na to z grozą i byli pewni, że kiedy Niemcy wykończą Żydów, zajmą się Polakami". Zob. Stefan Chaskielewicz, Ukrywałem się w Warszawie: Styczeń 1943– styczeń 1945 (Kraków: Znak, 1988), 42.

To wrażenie dzieli Yitzchak Zuckerman, jeden z liderów żydowskiego podziemia,który wspominał: "kiedy paliło się getto, mieszałem się w tłum zgromadzony by patrzeć na mury getta. Wtedy była duża sympatia i podziw dla Żydów, bo wszyscy rozumieli, że walka była z Niemcami. Podziwiali odwagę i siłę Żydów. Ale byli też i tacy, przeważnie postaci z podziemia, które patrzyły na nas jak robaki wyskakujące z płonących domów. Ale nie powinno się uogólniać. Na własne oczy widziałem płaczących Polaków, tylko stali i płakali. W niektóre dni szedłem na Żolibórz. Pewnego dnia getto okrył dym, i zobaczyłem masę Polaków bez śladu złośliwości. I kiedy myślę o zdradzie dokonanej przeciwko mnie przez jednostki, to było tam tak wielu Żydów jak i Polaków. Np. kiedy skazano mnie na egzekucję jaką miano przeprowadzić 18 kwietnia 1942, było to z powodu żydowskiego donosu". Zob. Yitzchak Zuckerman (“Antek”), Nadmiar wspomnień: kronika powstania w warszawskim getcie / A Surplus of Memory: Chronicle of the Warsaw Ghetto Uprising (Berkeley, London and Oxford: University of California Press, 1993), 493.

Inny Żyd który udawał Polaka w Warszawie, napisał: " W drodze z pracy do domu tramwajem, słuchałem długich dyskusji pomiędzy pasażerami. 'Getto się pali! Żydzi się palą, i w końcu się ich pozbędziemy!' – powiedział jeden z nich. Większość pasażerów szybko zareagowała bijąc go, kiedy szybko wyskakiwał z jadącego wagonu. Było jasne, że większość pasażerów smuciły działania Niemców, i byli zadowoleni, że mieszkańcy getta zaczynali walczyć". Zob. Zdzisław Przygoda, Droga do wolności / The Way to Freedom (Toronto: Lugus Publications, 1995), 54.

Żyd który przeżył w płd-wsch. Polsce pracując jako agronom, napisał w swoim dzienniku: "Za okupacji, udając aryjczyka w różnych kręgach, natknąłem się na zdecydowanie antysemickich Polaków, choć nielicznych, którzy wyrażali zadowolenie z tego co Hitler robił Żydom. Ale w tych przypadkach zawsze byli inni Polacy, którzy ostro potępiali te wypowiedzi". Zob. Marek Urban, Polska… Polska… (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny IN-B, 1998), 171.

Szymon Datner, historyk z Żydowskiego Muzeum Historycznego w Warszawie, doszedł do następującej zrównoważonej oceny: "Z jednej strony, żeby mówić konkretnie o postawie Polaków wobec Żydów, większość Polaków zachowyała się biernie, ale to można wytłumaczyć terrorem jak i tym, że Polaków Niemcy też systematycznie mordowali na masową skalę. Natomiat z drugiej, poza biernością,którą uważam za absolutnie uzasadnioną z uwagi na sytuację w której każde działanie było heroiczne, istniała też obojętność, uważam ją za negatywną – mimo że nawet tutaj można by szukać wyjaśnienia psychologicznego. Następniie, jakby na liniach równoległych, pojawiają się 2 aktywne grupy. Tych którzy zdradzali, atakowali czy mordowali albo z pragnienia zysku czy czystej nienawiści, i tych którzy ukrywali Żydów i pomagali im na różne sposoby. Druga grupa była dużo liczniejsza i bardziej reprezentatywna zarówno dla Polaków jak i dla przywództwa polskiego podziemia. Ale pierwsza grupa była bardziej skuteczna w swoich działaniach. Niekiedy zapominamy, że ratowanie 1 Żyda często wymagało kilku czy nawet 10 czy więcej osób, z działaniami które ogólnie trwały wiele lat. Z drugiej strony wystarczył 1 człowiek i 1 chwila żeby zdradzić Żyda. Po drugie, wiele prób udzielenia pomocy zakończyły się fiaskiem. Zarówno Żyd jak i Polak go ukrywający zmarli, i to nie liczyło się w pozytywnych statystykach". Zob. wywiad z Szymonem Datnerem w Małgorzata Niezabitowska, Resztki: ostatni Żydzi w Polsce / Remnants: The Last Jews of Poland (New York: Friendly Press, 1986), 249–50. Emanuel Ringelblum oszacował, że po likwidacji getta, 15.000 Żydów ykrywało się w Warszawie dzięki pomocy 10.000-15.000 polskich rodzin, albo ok. 40.000-60.000 osób z chrześcijańskiej ludności ok. 800.000. Zob. Bartoszewski, Łaczy nas przelana krew / The Blood Shed Unites Us, 222. Jest nawet wiele lśniących świadectw o pojedynczych polskich "granatowych" policjantach w Apendyks: kolaboracja z nazistami / “Appendix: Collaboration with the Nazis.” Jedna z ich beneficjentów, dziewczyna z Krakowa, otwarcie przyznaje, że groźba egzekucji zagrażała wszystkim skłonnym udzielania pomocy Żydom, zwłaszcza udzielając schronienia, paralizowała poczciwych ludzi: "Karą za pomoc Żydom była śmierć – i to nie była próżna groźba, a suriwa rzeczywistość. Ludzie – dobrzy, hojni, wrażliwi – bali się podjąć ryzyko; żeby narazić swoje życie, a przede wszystkim życie swojej rodziny". Zob. Janina Fischler-Martinho, Widziałeś moją małą siostrzyczkę? / Have You Seen My Little Sister? (London: Vallentine Mitchell, 1998), 56. (Sprawy prób ratowania w Warszawie i "granatowej" policji omówię w szczegółach dalej.)

Ponadto, większość dręczenia dokonywali głównie młodzi chuligani którzy po prostu wybrali Żydów za szczególnie wrażliwe cele, i niekoniecznie z powodów rasowych czy religijnych. Żyd z Będzina wspominał, że kiedy udało mu się uciec ze szponów 3 młodych zbirów, chrześcijanka która znała jego ojca poszła do rodziców tych chłopaków i powiedziała im co się stało. Chłopcy dostali lanie, i od tej pory dali spokój żydowskiemu chłopakowi. Zob. świadectwo Izaaka Klajmana w Bartoszewski i Lewin, Sprawiedliwi wśród Gojów / Righteous Among Gentiles, 411–12; Maria Hochberg-Mariańska i Noe Grüss, red., Dzieci oskarżają / The Children Accuse (London: Vallentine Mitchell, 1996), 127ff.

W Poznaniu, twierdzy Narodowej Partii Demokratycznej (Endecja), relacje z Żydami uwięzionymi w obozie pracy Stadion w 1941-1943 były przyjazne. Samuel Bronowski, który pojawił się jako świadek na procesie Arthura Greisera, Gauleitera tzw. Wartheland, złożył nastpujące zeznanie przed Sądem Najwyższym: "Jedyną możliwą pomocą była pomoc w dostarczaniu żywności. W obozie dostawaliśmy 200 g chleba i 1 l zupy z rzepy dziennie. Oczywiście, ci którzy nie dostawali pomocy z zewnątrz musieli w krótkim czasie umrzeć. W Poznaniu utworzono komitet do zbierania żywności. To nie by ło łatwe, bo wszystko było racjonowano w ramach systemu kuponów żywnościowych. Wielokrotrnie dostawaliśmy większe paczki docierające do nas potajemnie na budowach gdzie pracowaliśmy i spotykaliśmy Polaków. Paczki przerzucano też do obozu w nocy. Niełatwo opisać postawę cywilnej ludności poza obozem – mówienie, że była przyjazna to za mało. Było wyraźne współczucie. Nie było ani jedngo przypadku w Poznaniu Polaka który zdradziłby uciekającego z obozu Żyda. Nie było ani jednego przypadku na budowie, żeby majster uderzył Żyda bez natychmiastowej reakcji ze strony polskich pracowników. Ci Żydzi którzy przeżyli zrobili to tylko dzięki pomocy polskiej ludności w Poznaniu". Maks Moszkowicz, inny współwięzień obozu pracy Stadion, stwierdził w swoim zeznaniu dla Yad Vashem: “Chciałbym podkreślić, że zachowanie polskiej ludności w Poznaniu wobec nas, żydowskich więźniów, było bardzo przyjazne, i kiedy nasze bataliony robotnicze wychodziły z obozu, ludzie – w większości kobiety – czekały na nas na ulicy żeby rzucić nam jedzenie pomimo ostrych zakazów i kar". Zob. Bartoszewski, Łączy nas przelana krew / The Blood Shed Unites Us, 225.

Podobne historie pochodzą z innych niemieckich obozów. Przyjazne relacje między żydowskimi więźniami i Polakami były normą w niemieckich obozach. W Radogoszczy k. Łodzi, "Postawa Polaków wobec Żydów, z wyjątkiem konkretnych jednostek, ogólnie była dobra.Większość Polaków pochodziła z inteligencji… Żydowscy więźniowie i Polacy porozumieli się, że w święto Bożego Narodzenia [1939], Żydzi będą pracować w obozie. Ale w następnych 2 dniach w ogóle nie wzywano Żydów do żadnej pracy… Polscy więźniowie, wiedząc, że nie dostaniemy żadnego posiłku, zostawili nam chleb i ukryli kawę". Zob. świadectwo Józefa (Josef) Saksa, archiwum Jewish Historical Institute (Warsaw) archive, record group 301, testimony 1023.

Szejndla Gutkowicz, więzień w obozie w Pomiechówku k. Modlina, wspominał: "Polska ludność zgromadziła się za ogrodzeniem obozu z chlebem i owocami, ale straznicy nie pozwolili nam zbytnio się do nich zbliżyć. Ci więźniowie, których wysłano po wodę, odebrali też dary w postaci chleba, mleka i wszystkiego co było dostępne od chłopów". Zob. Grynberg, Żydzi w rejencji ciechanowskiej 1939–1942, 134.

Mosze Gildenman, jeden z 600 Żydów pracujących w rafinerii cukru w Korcu na Wołyniu, poinformowali, że wszyscy polscy nadzorcy dobrze traktowali Żydów i pomagali im jak tylko mogli. Zob. jego świadectwo w Michał Grynberg i Maria Kotowska, komp. i reds., Życie i zagłada Żydów polskich 1939–1945: Relacje świadków (Warsaw: Oficyna Naukowa, 2003), 571–72.

Noach Zabludowicz, który był więźniem w Ciechanowie, wspominał: "W więzieniu w którym byłem zamknięty było 55 ludzi, Polaków. Wszyscy odnosili się do mnie poprawnie i traktowali mnie jak brata. Zostałem pobity i byłem w strasznym stanie. Rany były na całym ciele. Nie było ani jednego niezranionego miejsca. Przez 14 dni moi współwięźniowie nakładali kompresy na moje poranione ciało. Do tego używali przeznaczonej do picia wody". Zob. Noach Zabludowicz, Moje przeżycia w II wojnie światowej / “My Experiences in World War II,” w A.W. Yassini, Yisker-bukh fun der Tshekhanover yidisher kehile (Tel Aviv: Fomer Residents of Ciechanow in Israel and in the Diaspora, 1962), 335; przekład jako Księga pamięci społeczności Ciechanowa / Memorial Book for the Community of Ciechanow, Internet: <http://www.jewishgen.org/yizkor/Ciechanow/Ciechanow.html>. Przyjazne rlacje i spółczucie ze strony polskich współwięźniów obozów pracy i koncentracyjnych też odnotowano.

__________


Natomiast wbrew wszystkim dowodom, Jan T Gross twierdzi, że "to było niezaprzeczalnie zbiorowym przejawem buntu i otwartego publicznego odrzucenia sowieckiego reżimu. I tak to traktowano". [1038] Nie tylko nie było żadnego świadomego wyboru żeby przeciwstawiać się sowieckim władzom, ani żadnego ducha sprzeciwu ze strony Żydów, ale też, jak napisałem wcześniej, z 200.000-300.000 żydowskich uchodźców ze strefy niemieckiej, nie więcej niż 43.000 deportowano w głąb sowietów. [1309] Tak więc w każdym razie sowieci nie okazywali swoich podejrzeń na całą nieświadomą grupę żydowskich uchodźców.

I rzeczywiście wielu uchodźców kontynuowało karierę bez przeszkód, jak było w przypadku w Ołyce k. Łucka:

wszyscy przypięliśmy czerwone wstążeczki do klap; wszyscy Żydzi w mieście oczekiwali… żeby powitać wyzwalające siły sowieckie… Poniważ jeszcze byłem pod wpływem polskiej armii [ w której autor służył od 1937], nie byłem szczególnie entuzjastyczny o podekscytowaniu.

Gdy tylko pierwsze siły armii sowieckiej przybyły na rowerach, a po nich czołgi, powitano ich ciepło bukietami kwiatów… Żydowska młodzież w mieście, uzbrojona w pióra i karabiny, zajęła różne pozycje – administracyjne, policyjne, rządowe – w różnych biurach i spółdzielniach. Postanowiłem zapisać się do wieczorowej szkoły średniej, i ponieważ dobrze mówiłem po rosyjsku, zostałem wybrany jako działacz w wielu instytucjach (było ich bardzo dużo), służyłem jako przewodniczący i sekretarz Osoviarmia, [prawdopodobnie skrót dla "Stowarzyszenie Armii Sowieckiej], Mofar [prawdopodobnie skrót dla "Międzynarodowej Organizacji Federacji Robotniczych"] i Czerwonego Krzyża, jak i przewodniczącym spółdzielczego komitetu szacunkowego, i Plotnick a wybrano na przewodniczącego Spółdzielni Robotniczej. Jaka to była "przyjemność"… Wkrótce rozpoczęły się aresztowania, w tym Eliezera Katzavmana, Shaloma Tsama i innych. Żydowscy uchodźcy przybyli z Polski… z Warszawy, Łodzi i innych dużych miast. Z jakiegoś powodu doszli do mnie i poprosili bym pomógł im znaleźć pracę w naszej instytucji. Widziłem ich jako uchodźców i wybitnych profesjonalistów, którzy mogliby dużo nas nauczyć. Plotnick zareagował chłodno i gniewnie, twierdząc, że nie było wakatów dla ekstra pracowników, i że ci ludzie szybko przejęliby nasze stanowiska. Jego opinię ujawniono sekretarzowi partii, Maksimenko, który był oficjalnym przedstawicielem. Poinformował nas, że ktoś mówiący w ten sposób zasługiwał na co najmniej 10 lat więzienia, ale tym razem nam wybacza, tak długo jak będziemy ostrożni w słowach i czynach. Natychmiast zatrudniliśmy 4 uchodźców, którzy byli pracowitymi i odpowiednimi pracownikami. I faktycznie uchodźcy nie siedzieli z założonymi rękami. Wkrótce zaczęli śledzić każdego z nas, wykorzystując swoje zdolności i spryt jako uchodźcy z dużych miast jak Warszawa i Łódź itd. Starali się o przychylność działaczy i członków partii, rozwijali relacje i organizowali intrygi. Powoli zaczęli przejmować kontrolę w Ołyce. Zajęli najlepsze stanowiska kiedy Aharon Plotnick dostał rok więzienia, a jego syn Chaikel 25% wynagrodzenia za spóźnienie 16 minut do pracy…

Mniej więcej w tym samym czasie w naszym domu pojawił się członek partii, Maksimenko, i chciał polecić mnie na przewodniczącego Spółdzielni Robotniczej na miejsce Plotnicka. Obiecał pomóc mi w karierze, i wysłać mnie na szkolenia w Moskwie. W końcu powiedział, że zajdę wysoko…

Nie byliśmy wybrani, jedynymi wybranymi do Spółdzielni ludźmi byli niedawno przybyli uchodźcy, i oni przejęli Spółdzielnię. Później przejęli całe miasteczko. Prześladowali wielu mieszkańców. Pamiętam wiele takich przypadków. Opiszę tylko typową sprawę; jeden z nich, Finkelstein, który był kierownikiem restauracji w budynku Vetalsky'ego, złapał Żydówkę tuczącą gęsi które zamierzała sprzedać, i kazał jej sprzedać mu je za 3.5 rubla za kilo, co było oficjalną ceną (cena rynkowa była 60 rubli). Zagroził doniesieniem na nią do policji, o oczywiście Żydówka nie miała wyboru i dała mu gęsi. To jest tylko jedna z wielu historii. [1310]



Np. Paul Trepman napisał: "trzeciego dnia pracowaliśmy w ogrodzie z wysokimi warzywami [w Falentach], gdzie znaleźliśmy już pracujących tam wielu polskich cywilów. Ci Polacy – wszyscy Goje – byli dla nas bardzo dobrzy… W trakcie pracy zaprzyjaźniliśmy się z Polakami". Zob. Paul Trepman, Wśród ludzi i zwierząt / Among Men and Beasts (New York: A. S. Barnes and Company, 1978), 71.

Martin Zaidenstadt, żydowski żołnierz w polskiej armii, wspomina, że kiedy złapano go na początku wojny i przeniesiono obozu jeńców wojennych do Dachau: "Kiedy nazistowscy strażnicy powiedzieli – wszyscy Żydzi wystąp – moi polscy towarzysze powstrzymali mnie i mnie chronili". Zob. Alan Cowell, “Uratowany z Dachau który nie zapomni / A Dachau survivor who won’t forget,” Gazette (Montreal), 27.10.1997 (przedruk z New York Times). Zob. też Timothy W. Ryback, Ostatni ocalony: w poszukiwaniu Martina Zeidenstadta / The Last Survivor: In Search of Martin Zaidenstadt (New York: Pantheon Books/Random House, 1999), 123; ta książka daje inne przykłady na s. 161.

Lea Kalin, młoda Żydówka deportowana do niemieckiej fabryki amunicji w Telgte, stwierdziła, że choć jej polscy koledzy przymusowi robotnicy w jej baraku wiedzieli, że była Żydówką, zachowali w tajemnicy jej pochodzenie. Zob. Martin Gilbert, Sprawiedliwi: nieznani bohaterowie holokaustu / The Righteous: The Unsung Heroes of the Holocaust (Toronto: Key Porter, 2003), 410 (zob. też grafikę nr 42).

Sol Pluda wspomina pomoc otrzymaną od Polaków w końcowych miesiącach wojny po przeniesieniu go z Auschwitz do innych niemieckich obozów. "Stamtąd pociągi dalej jeździły do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Nie byłem w stanie chodzić, i Polacy i Żydzi nosili mnie do wielkich hangarów samolotowych [sic] w których mieszkali więźniowie.

We Flossenburgu naziści nie mieli już rejestrów więziennych z Auschwitz. Polski administrator z Birkenau rozpoznał mnie i… nalegał, że byłem chrześcijańskim Polakiem i tak zarejestrował mnie [i mojego przyjaciela Shmulka]". Zob. See Vogel, Nie zapomnimy! / We Shall Not Forget!, 386.

Jak wielu innych polskich Żydów w Buchenwaldzie, Leo Bach (Leon Silberbach) zamienił swój żydowski znak [trójkąt] na ten pokazujący że był [nie-żydowskim] Polakiem, dostarczony mu przez polskiego więźnia. Kiedy ktoś z jego miasta urodzenia [Kraków] zidentyfikował go jako Żyda, wszyscy pozostali polscy więźniowie potwierdzili, że Bach był Polakiem i zezwolono mu zostać w baraku. Polscy więźniowie gniewnie skonfrontowali sprawcę, "Pomagasz Niemcom?" i zagrozili mu. Odtąd milczał. Zob. Leo Bach, Dorastanie w czasie holokaustu / Coming of Age during the Holocaust, Internet: <http://www.cheme.cornell.edu/cheme/people/profile/moreinfo/dlk15-leobach.cfm>, 299 (Rozdz. 6).

Aleksander Biberstein, który pisał ważną kronikę krakowskiego getta, opisuje jak polscy robotnicy szmuglowali towary przeznaczone dla żydowskich kolegów do obozu koncentracyjnego w Płaszowie, i różne inne formy pomocy udzielanej przez Polaków w obozie. Zob. Aleksander Biberstein, Zagłada Żydów w Krakowie (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1985), 31, 95, 134–36.

Halina Nelken, Żydówka z Krakowa, pisze o solidarności polskich i żydowskich więźniów w obozach koncentracyjnych w Płaszowie, pomocy udzielanej przez polskich współwięźniów w Auschwitz, pierwszych więźniach obozu, do późniejszych transportów więźniów, w tym Żydów. Ci anonimowi dobroczyńcy, którzy mogli nie być "normą", byli znani jako "kochani". Choć nie mieli wiele do zaoferowania – może jakieś resztki jedzenia czy ubrania – ich postawa miała wielki wpływ na nowo przybyłych w tej ponurej i niesławnej fabryce śmierci. Nelken opowiada o podobnych przejawach solidarności okazywanej jej przez polskie więźniarki w Ravensbrück. Zob. jej wojenne wspomnienia A jeszcze jestem tutaj! / And Yet, I Am Here! (Amherst: University of Massachusetts Press, 1999), 232, 248, 272.

Sigmund Gerson i Eddie Gastfriend, młodzi Żydzi więzieni w Auschwitz, mówią o "pełnej miłości" postawie o. Maksymiliana Kolbe i wszystkich polskich księży wobec Żydów w obozie. Zob. Patricia Treece, Człowiek dla innych: Maksymilian Kolbe, śięty z Auschwitz / A Man for Others: Maximilian Kolbe, Saint of Auschwitz (New York: Harper & Row, 1982; wyd. wznowione przez Our Sunday Visitor, Hutington, Indiana), 138, 152–53.

Żydówka Ada Omieljanczuk swoje przeżycie przypisuje polskim współwięźniom w Auschwitz , którzy dzielili się z nią paczkami żywnościowymi. Zob. Tadeusz Andrzejewski, “Wileńscy strażnicy oświęcimskiej pamięci,” Tygodnik Wileńszczyzny (Vilnius), 3–9.02.2005.

Jerzy Radwanek, członek polskiego podziemia w Auschwitz, wykorzystywał swoją pozycję jako elektryk obozu do udzielania szerokiej pomocy współwięźniom, i stał się znany przez nich jako "żydowski wujek" w Auschwitz. Zob profil Jerzego Radwanka pod “Poland” na portalu Żydowskiej Fundacji dla Sprawiedliwych / The Jewish Foundation for the Righteous, Internet: <http://www.jfr.org>.

Judy Weissenberg Cohen, Kol Nidre którą zawsze pamiętam /“‘The Kol Nidre I always remember,’” The Canadian Jewish News, 24.09.1998, wymienia polskiego kapo w Auschwitz, który wydał zgodę żydowskim więźniom na nabożeństwo, i pilnował wejścia do baraków żeby uważać na SSmanów. Inny żydowski więzień Auschwitz z wdzięcznością pamięta jak polski "blokowy" usiłował bronić żydowskich więźniów od wysyłania ich do pieców. Zob. świadectwo Anny (Chana) Kovitzka: <http://voices.iit.edu/frames.asp?path=Interviews/&page=kovit&ext_t.html>. Jeszcze inny więzień chwali swojego komendanta bloku, Ludwika, który chronił ją podczas choroby. Zob. Shavti Perelmuter, Żydowski opór w getcie i obozie /“Jewish Resistance in the Ghetto and the Camp,” w Deblin-Modzjitz Book, < http://www.jewishgen.org/Yizkor/Deblin.html>, przekład D. Shtokfish, red., Sefer Deblin-Modjitz [Dęblin-Modrzyc] (Tel Aviv: Association of Former Residents of Demblin-Modzjitz, 1969), 501ff.

Pomoc polskich współwięźniów w Auschwitz udokumentował Yad Vashem: Zob. Gutman i Bender, The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations, vol. 4 and 5: Poland, cz. 1, 256 (Stanisława Sierzputowska); cz. 2, 638 (Jerzy Pozimski), 658 (Jerzy Radwanek).

Dwaj żydowscy ocaleni z Ciechanowa wspominali, że polscy więźniowie w Auschwitz, którzy otrzymywali paczki żywnościowe z domu, oddawali swoje obozowe porcje Żydom i innycm więźniom. Zob. Noach Zabludowicz, Moje doświadczenia z II wojny światowej / “My Experiences in World War II,” i Moshe Kolko, Ciechanowscy Żydzi w powstaniu w Auschwitz / “Ciechanow Jews in the Uprising in Auschwitz,” w A.W. Yassini, red., Memorial Book for the Community of Ciechanow, <http://www.jewishgen.org/yizkor/Ciechanow/Ciechanow.html>, przekład Yisker-bukh fun der Tshekhanover yidisher kehile (Tel Aviv: Former Residents of Ciechanow in Israel and in the Diaspora, 1962), 337, 382.

Inne świadectwa wymieniają dobre czyny polskich kapo i starszych blokowych w różnych obozach – zob. Niewyk, Świeże rany / Fresh Wounds, 15, 205, 210 (Auschwitz), 218 (Majdanek); Konrad Charmatz, Koszmary: wspomnienia z lat horroru pod nazistowskimi rządami w Europie / Nightmares: Memoirs of the Years of Horror under Nazi Rule in Europe, 1939–1945 (Syracuse, New York: Syracuse University Press, 2003), 101–102 (Auschwitz).

Inny hołd dla polskich więźniów, wśród nich lekarzy, w róznych obiozach koncentracyjnych złożyła Zofia Hauswirt – zob. Wroński i Zwolakowa, Polacy Żydzi 1939–1945, 311–12.

W obozie w Radogoszczy pod Łodzią: "Postawa Polaków do Żydów, z wyjątkiem konkretnych jednostek, ogólnie była dobra. Należy zauważyć, że w obozie było kilkudziesięciu księży. Większość Polaków było z inteligencji… Polscy więźniowie, wiedząc, że nie dostaniemy żadnego posiłku, zostawili nam sój chleb i schowaną dla nas kawę". Zob. świadectwo Józefa Saksa, Jewish Historical Institute (Warsaw) archive, record group 301, świadectwo 1023. Nawet we wrogim i twardym środowisku poprawczaka w Bronowicach k. Krakowa ("Był tam najgorszy rodzaj prostaków, bili jeden drugiego"), kiedy ujawniono tożsamość żydowskiego chłopaka, to nie doprowadziło do wydania go niemieckim władzom: "Niestety, chłopak który znał mnie z Prądnika, rozpoznał mnie i powiedził wszystkim chłopakom że jestem Żydem. Zaczęli mi strasznie dokuczać, wyzywali mnie i nie wiedziałem co robić. Higienistka z naszego oddziału prosiła chłopaków by mi nie dokuczali i dała im cukierki i poradziła mi ucieczkę. Ale bałem się uciec i zostałem. Dwa miesiące później skończyła się moja kara w poprawczaku i znowu zgłosiłem się w Głównej Radzie Opieki Społecznej. Poprosiłem o skierowanie mnie do lepszej instytucji gdyż byłem sierotą. Wysłali mnie do sierocińca w Kochanowie.Tam bardzo dobrze opiekowali się nami". Zob. świadectwo Jerzego Andrzeja Hoffmana, archiwum Jewish Historical Institute (Warsaw), record group 301, świadectwo 1520.

Dwie siostry Żydówki z Mielca, które zgłosiły się na roboty w Niemczech udając Polki, "szybko rozpoznały… jako Żydówki" polscy współpracownicy, "co było bardzo łatwe gdyż wyglądały wynędzniałe. Żeby pogorszyć sprawę, młodzi Polacy byli zwykłymi awanturnikami itd… ci Polacy nie wydali 2 dziewcząt niemieckiej władzy. Dwa straszne lata spędziły w obozach pracy. Przeżyły". Świadectwo Sarah Blattberg-Cooper, Moje wspomnienia z najkrwawszej ery historii mojego narodu / “My Memories from the Bloodiest Era of My People’s History,” w Sefer zikaron le-kehilat Mielec: Sipur hashmadat ha-kehila ha-yehudit (New York: Mielec Yizkor Book Committee, 1979), przekład Pamięć o Mielcu: zniszczenie wspólnoty żydowskiej / Remembering Mielec: The Destruction of the Jewish Community, <http://www.jewishgen.org/yizkor/mielec/Mielec.html>.

Odnotowano liczbę masowych represji, które składały się z egzekucji dużych grup ludzi i palenia wiosek przez Niemców za takie działania, np. Ciesie (k. Mińska Mazowiecki)ego, Wierzbica (k.Jędrzejowa), Zarzetka (k. Węgrów), Siedlce, Bór Kunowski (k. Starachowic), Ciepielów (k. Lipska, woj. Radom), Przewrotne i Hucisko (k. Głogowa Małopolskiego, woj. Rzeszów), Białka (k. Parczewa, woj. Biała Podlaska), Przewrotne (k. Rzeszowa), Obórki (k. Łucka), Huta Werchobuska (k. Złoczowa), Huta Pieniacka (k. Brody), i Sterdyń (k. Sokołowa Podlaskiego). Zob. odpowiednie wpisy w Zajączkowski, Męczennicy miłosierdzia /Martyrs of Charity, vol. 1. Zob. też Bartoszewski i Lewinówna, Ten jest z ojczyzny mojej, wyd. 2, 283 (Bór Kunowski), 846–47 (Przewrotne and Hucisko), 859–61 (Obórki).

Masowe egzekucje polskich ratowników były mniiej częste, choć na 5 polskich rodzinach składających się z 21 osób dokonano egzekucji w Białymstoku we wrześniu 1943.

W Sterdyń i Zarzetka, dokonano egzekucji na Polakach na skutek zdrady Żydów. Zob. Paweł Szapiro, red., Wojna żydowsko-niemiecka: Polska prasa konspiracyjna 1943–1944 o powstaniu w getcie Warszawy (London: Aneks, 1992), 163.

W Hucie Brodzkiej woj. Tarnopol, partyzanci z Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) ostrzegli polskich mieszkańców żeby przekazali ukrywanych przez nich Żydów, albo stanęli w obliczu zagłady; Polacy odmówili i zostali wyrżnięci. (Zob. Prus, Holocaust po banderowsku, 167; i Tadeusz Piotrowski, Zemsta jaskółek: dziennik cierpień polskiej rodziny pod sowiecką agresją, ukraińskie czystki etniczne i nazistowska niewola, i ich emigracja do Ameryki / Vengeance of the Swallows: Memoir of a Polish Family’s Ordeal Under Soviet Aggression, Ukrainian Ethnic Cleansing and Nazi Enslavement, and Their Emigration to America (Jefferson, North Carolina: McFarland & Company, 1995), 230.

Postawę polskich władz i Polaków, którzy schronili się na Węgrzech pokazuje to świadectwo: "Każdemu polskiemu obywatelowi, bez względu na pochodzenie etniczne, przyznano, z pomocą polskiej organizacji na Węgrzech, status uchodźcy, i zezwolono mieszkać w obozach dla uchodźców na węgierskiej ziemi… uchodźcy mieli całkowitą swobodę poruszania się w obozach jak i poza nimi. Każdy uchodźca otrzymał [od polskiego rządu na uchodźstwie w Londynie] miesięczną pensję na utrzymanie. Byłem obozowym lekarzem w Szakmar przy jugosłowiańskiej granicy. W tym obozie mieszkało 60 Polaków, z nich 10 prawdziwych Polaków i 50 Żydów uwa.zających się za chrześcijan. Co tydzień uczęszczali w nabożeństwach kościelnych i zachowywali wszystkie chrześcijańskie święta… Polacy w obozie wiedzieli o naszym żydowskim pochodzeniu… Żyłem tam bez żadnych zmartwień… Każdy mnie znał pod aryjskim nazwiskiem dr Lacheta Ignacy. Polska organizacja dała mi to nazwisko żemy zmylić władze węgierskie". Zob. świadectwo dr Stefana Korenhausera z 10.07.1959, Yad Vashem archives 03/1393 (931/76-K), http://yizkor.virtualave.net/testimonies/kornhusr.htm.

Kolejne potwierdzenie znajduje się w dzienniku Henryka Zvi Zimmermana, Przeżyłem pamiętam świadczę (Kraków: Baran i Suszczyński, 1997), rozdz. 31 i 32, który opisuje działalność dr Henryka Sławika, szefa polskiego komitetu obywatelskiego udzielającego pomocy polskim uchodźcom na Węgrzech, żeby zmobilizować pomoc dla polskich Żydów, którzy uciekli na Węgry i pomóc im uchodzić za polskich katolików.

Zimmerman wspomina: “Polska Delegacja przyznała miesięczne wypłaty od rządu i funduszy charytatywnych wszystkim legalnym uchodźcom niezależnie od pochodzenia… Pełniąc funkcję łącznika między Komitetem [Polaków pochodzenia żydowskiego] i [Polską] Delegacją, miałem pewne trudności z niektórymi uchodźcami. Musiałem przypominać ultra-ortodoksom, że kiedy szli na modlitwy w pięknych synagogach w żydowskiej dzielnicy, powinni zostawić w domu dokumenty mówiące, że byli polskimi katolikami… Z drugiej strony było tam mniej pobożnych uchodźców, którzy dużo czasu spędzają na… takiej działalności jak handel walutami. Tych ludzi odwrotnie, trzeba było upominać by nosili tylko swoje 'katolickie' dokumenty, bo to nie pomagałoby policji zauważyć rolę odgrywaną przez polskich Żydów w takich branżach handlowych". (Ibid., rozdz. 32.)

"Niektórzy niemogli trzymać się od miejsc które powinni unikać. Węgierscy żandarmi… regularnie oczyszczali otwarte targowiska. W jednej takiej operacji złapali polskich uchodźców nie mających pozwoleń na mieszkanie w Budapeszcie. Podczas przesłuchań znaleźli dowody na to, że niektórzy z nich byli Żydami. Pro-nazistowska polityka odpowiedziała dużą operacją, w której wsadzili do więzienia kilkuset Żydów z Polski". (Ibid., rozdz. 35.)

Żydowskie sieroty umieszczono w sierocińcu dla polskich dzieci: "Około 100 dzieci tam umieszczono, w tym niektóre z Krakowa uratowanych na naszym ratowniczym szlaku. Polak ks. Bucharczyk uczył je Nowego Testamentu i zabierał je na niedzielne msze w wiejskim kościółku. Pan Bratkowski [żyd udający katolika] wyjaśniał im Stary Testament, żeby nie zapomnieli, że byli dziecmi żydowskich rodziców zamordowanych przez nazistowskich Niemców". (Ibid., rozdz. 32.) Polski Komitet w końcu zamknięto i jego członków i węgierskich kolegów aresztowano. Sławika torturowano, ale nikogo nie zdradził. (Ibid., rozdz. 35.)

Co często uchodzi za brak wrażliwości, albo gorzej, ze strrony Polaków, rzadko ocenia się w kontekście. Żydowski ocalony z Brzeżan we wsch. Galicji, wspomina złożoność istnienia getta jako nastolatek: "Kiedy bawiliśmy się na ulicy, lubiliśmy straszyć stare Żydówki, krzycząc na nie po niemiecku. Inną grą była 'Niemcy i Żydzi'". Zob. Redlich, Razem i osobno w Brzeżanach / Together and Apart in Brzezany, 94. Ten sam ocalony wspominał, że Polacy z Brzeżan, po powrocie z odwiedzin swojego miasteczka, z którego wypędzono ich po wojnie, odwiedzali żydowski cmentarz, i i okazywali silne i emocjonalne więzi: "Nie było ani jednego przypadku, z tego co wiem, poza mną, o żydowskim gościu który szedł na chrześcijański cmentarz. Czy zrorobiłbym to gdybym nie był historykiem?" Zob. Redlich, Razem i osobno w Brzeżanach / Together and Apart in Brzezany, 162.

Żyd który mieszkał w warszawskim getcie wspominał: "Wiele rzeczy się zmieniło na naszym podwórku, ale jedna rzecz się nie zmieniła – dzieci dalej się bawiły, a ich głosy dało się słyszeć cały dzień; tylko gry się zmieniły i dopasowały się do czasów. Zamiast bawić się w 'policjantów i złodziei', zabawa zmieniła się w 'Gestapo i Żydzi'. W tej grze dzieci klęły po niemiecku i strzelały do Żydów". Zob. Dov Freiberg, Przeżyć Sobibór / To Survive Sobibor (Jerusalem and New York: Gefen, 2007), 121.

Po horrorach masowych gwałtów dokonywanych przez sowieckich żołnierzy, berlińskie dzieci bawiły się w “Frau komm mit!”, kiedy chłopcy odgrywali rolę żołnierzy, a dziewczynki ich ofiary. Zob. Giles MacDonogh, Po Rzeszy: od wyzwolenia Wiednia do samolotu w Berlinie / After the Reich: From the Liberation of Vienna to the Berlin Arilift (London: John Murray, 2007), 100.

Pokolenia amerykańskich dzieciaków, trzeba przypomnieć, dorastały bawiąc się w "kowbojów i Indian", gra która ubliżała Indianom, i których celem było wymordowanie tak wielu "dzikusów" jak możliwe. Ale generalizowanie o Polakach, ich postawach i ich moralności jest pełno, zwykle towarzyszy mu brak solidnej wiedzy i refleksji o uniwersalności ludzkich przeżyć.

___________


Liczne wspomnienia Żydów, którzy żyli pod sowiecką okupacją potwierdzają, że wiedzieli mało lub nic o sytuacji ich braci Żydów w okupowanej wtedy przez Niemców Polsce. [1311] Co więcej, w krążące historie nie wierzono; nie pasowały do zazdrości i podziwu z jakimi wschodnio europejscy Żydzi odnosili się do Niemców. [1312] Niektóre świadectwa mówią, że starsze pokolenie Żydów miało dobre wspomnienia o zachowaniu niemieckiej armii w czasie I wojny światowej, choć to wydaje się przesadą, bo inne żydowskie dzienniki wyraźnie wspominają, że Niemcy byli raczej brutalnymi okupantami tylko 20 lat wcześniej, [1313] i potwierdzają to źródła historyczne. Opresyjna kolonialna eksploatacja Ober-Ost pociągała za sobą bezlitosne kampanie konfiskaty produktów rolnych i bydła, konfiskatę domów, sklepów i biznesów, i łupienie lasów - najcennieszych zasobów naturalnych. Traktowanie ludności cywilnej – cechujące się przemocą fizyczną, przymusową pracą, arbitralnym więzieniem i egzekucjami jako rutynowa kara za fiasko dostarczenie kontyngentów rolnych – było nie tylko ostre i okrutne, ale i pod pewnymi względami preludium do II wojny światowej. [1314]


Z jakiegoś powodu stosunkowo niewielu Żydów próbowało odejść wraz z rozgromioną sowiecką armią w czerwcu 1941. (Jak zobaczymy, niektórzy Żydzi cieszyli się z sowieckiego wycofania i naprawdę oczekiwali przyjścia Niemców. [1315]) Ci którzy uciekli byli, w większości, wplątani w sowiecki reżim tacy jak członkowie partii komunistycznej i Komsomołu, ważni urzędnicy w aparacie partyjnym, Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, NKWD, milicji, administratorami odpowiedzialnymi za wprowadzanie polityki sowietyzacji. [1316]


Dov Levin przyznaje, że "nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że Żydzi byli nadreprezentowani pośród ewakuujących się. Jednym tego powodem była ich duża nadreprezentacja w rządzie i sektorach publicznych i różnych przedsiębiorstwach". [1317] Wielu zwykłych Żydów próbujących uciec na wschód zawrócono kiedy dotarli do granicy polsko-sowieckiej. [1318]



[1275] Zanotowano tylko 2 przypadki, oba przez Polaków, kiedy rabini rzekomo interweniowali: rabin Jakub Awigdor z Drohobycza wezwał jakichś żydowskich milicjantów i zagroził im potępieniem za prześladowanie przedwojennych polskich urzędników; niektórzy rabini potępili działania lokalnych Żydów, którzy uczestniczyli w aresztowaniu i deportowaniu Polaków, i w niszczeniu polskich pomników w Zambrowie. Zob. odpowiednio, Budzyński, Miasto Schulza, 426, i wspomnienia Józefa Klimaszewskiego (zapisane), W cieniu czerwonego boru, 10.

Ale nie jest jasne, czy były to obiekcje oparte na zasadach, czy tylko na obawie przed przyszłymi represjami.

Po niemieckiej inwazji przyszła kolej na interwencje przez katolicki kler. Ks. Piotr Pianko z Szumowa sciągnął na siebie gniew Niemców kiedy bronił teraz osaczonych Żydów, i 4.09.1941 dokonano na nim egzekucji kiedy był ubrany w szaty liturgiczne. Ibid., 20.

Ks. Aleksander Pęza, który jawnie nauczał przeciwko współpracy z Niemcami i ich prowokacjom antysemickim, został poddany egzekucji w Grajewie 15.08.1943. Zob. George Gorin, red. Księga pamięci Grajewa / Grayevo Memorial Book (New York: United Grayever Relief Committee, 1950), xxxii–xxxiii.

Jest wiele takich przykładów polskich księży wypowiadających publicznie przeciwko niemieckim okrucieństwo względem Żydów i ukrywając Żydów w Dieczji Łomżyńskiej tj. w Hodyszewie, Jabłoni Kościelnej, Jedwabnem, Łapach, Piekutach Nowych, Przytułach, Rutkach i Topczewie. Te działania prowadzono za wiedzą i zgodą Stanisława Łukomskiego, Biskupa Łomży.


[1276] W tek kwestii można sparafrazować Gerharda L. Weinberg albo któregokolwiek z niezliconych żydowskich obserwatorów polskich postaw wobec Żydów w okupowanej przez Niemcy Polsce. Wedlug Weinberga, w czasie powstania w warszawskim getcie, Żydzi zostali rzeeeeeekomo "zignorowani przez sąsiadującą polską ludność", i tylko kilku Żydom pomogli POlacy. Zob. Gerhard L. Weinberg, Świat na wojnie: globalna historia II wojny światowej / A World at War: A Global History of World War II (New York: Cambridge University Press, 1994), 528.

Jednym z najczęściej przywoływanych obrazów jest ten o Polakach na karuzeli postawionej przez Niemóc koło muru getta. Z raportu znanego podziemnego kuriera Jerzego Lerskiego jak i innych, wiemy że to jest kłamstwo: karuzela w żaden sposób nie była popularną trakcją, i przestała działać kiedy wybuchło powstanie. Zob. Jerzy Lerski, Emisariusz “Jur” (London: Polish Cultural Foundation, 1984), 107; Władysław Bartoszewski, “Wierni Krajowi,” Zeszyty Historyczne (Paris), vol. 71 (1985): 229; Zbigniew Wolak, “Efektowny symbol literacki—ale fałszywy,” Życie Warszawy, 26.05.1993; Ryszard Matuszewski, “Nieruchoma karuzela na placu Krasińkich,” Rzeczpospolita, 10.05.2003.

Jeśli chodzi o rzekomy brak pomocy dla warszawskiego getta, Marek Edelman, ostatni żyjący lider powstania, stwierdził autorytatywnie, że bez polskiej pomocy nie byłoby żadnego powstania w getcie. Co więcej, powstanie było powszechnie postrzegane przez Żydów jako symboliczna, a nawet samobójcza walka z Niemcami, którzy wtedy przeżywali szczyt potegi. (Gdyby Niemcy chcieli, zmiażdżyliby powstanie w kilka dni.) według wiarygodnych szacunków Emanuela Ringelbluma, kronikarza getta, co najmniej 15.000 Żydów którzy uciekli z getta żyli na 'aryjskiej' stronie Warszawy jesienią 1943, ukrywali się z pomocą ok. 40.000-60.000 Polaków. Zob. Bartoszewski, Łączy nas przelana krew / The Blood Shed Unites Us, 222.

Ale nie ma żadnych materiałów o żadnej próbie ze strony tych Żydów udzielania pamocy swoim braciom Żydom walczącym w getcie. Ich celem było przetrwanie wojny. Ale to nie powstrzymuje "autorytetów moralnych" jak Elie Wiesel od pisania, ku ich wiecznej hańbie, że "Polacy ich zdradzili. Prawda, tu i tam znalazł się 'dobry obywatel', którego współpracę można było kupić za żydowskie pieniądze. Ale ilu poczciwych, o dobrym sercu Polaków można było wtedy znaleźć w Polsce? Bardzo niewielu. I gdzie byli idealiści, uniwersaliści, humaniści, kiedy potrzebowało ich getto? Jak cała Warszawa milczeli kiedy płonęło getto. Jeszcze gorzej: prześladowanie Warszawy i mord Żydów nasilił się kiedy nie było już getta… Kto najbardziej zarabia na naszej obrażającej złości – mordercy, ich wspólnicy, szmalcownicy – czy zwykli obywatele zadowoleni w swoich sercach, że Polska pozbędzie się swoich Żydów…" Zob. wprowadzenie Vladka Meed, Po obu stronach muru / On Both Sides of the Wall (New York: Holocaust Library, 1979), 3–4. Jeśli chodzi o branie pieniędzy od ukrywanych Żydów, ocalony Edwin Langberg ma inną opinię: "Pomagając Żydowi, Polak nie tylko ryzykował swoim życiem, ale i życiem swojej całej rodziny. Prawdziwa pomoc zewnętrzna, czy pieniądz przechodził z ręki do ręki czy nie, był aktem wielkiej odwagi, nawet jeśli mieszał się z odrobiną chciwości. Każda pomoc bez inicjatywy finansowej była aktem świętości, i Bóg wie, że nie ma wielu świętych". Zob. Edwin Langberg i Julia M. Langberg, Błogosławieństwo Sary / Sara’s Blessing (Lumberton, New Jersey: Emethas Publishers, 2003), 24.


[1277] Według Dova Levina, który pokazuje przykład Żydów w Rożyszczach pomagających uwolnić z więzienia NKWD Polaka, który pomagał Żydom, "te przypadki były bardzo nieliczne, trzeba je traktować jako wyjątki w chwiejnych relacjach między Żydami i ich nie-żydowskimi sąsiadami". Zob. Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 62.


[1278] Podane poniżej przykłady zebrano z badań setek świadectw: Jakub Hoffman, Początki konspiracji na Wołyniu (Paris: Kultura, 1950), 5 (Osjasz Bidermajer, żydowski osadnik wojskowy, pomógł przenieść małżonkę zagrożonego polskiego pułkownika na niemiecką strefę okupacyjną); Gonczyński, Raj proletariacki, 14 (tautorowi kilka razy pomagała Żydówka Dina); Kazimierz Schleyen, Lwowskie gawędy (London: Gryf, 1967), 8 (starszy Żyd przkazał darowiznę pieniężną dla polskiego komitetu pomocy uchodźcom we Lwowie, przez jego przewodniczącego Zygmunta Nowakowskiego); Gross i Grudzińska-Gross, W czterdziestym na Matko na Sybir zesłali…, 291 (Książę Stanisław Badeni mógł uciec z Radziechowa z pomocą Żydów i Ukraińców); Rowiński, Moje zderzenie z bolszewikami we wrześniu 1939 roku, 38–39 (w Kosmaczowie k. Kostopola, przyjazna Żydówka przyszła zapewnić polskiego leśniczego i myśliwych, których zaatakowaly ukraińskie bandy, o jej poparciu, i dała im papierosy); 48 (starszy leśniczy Adolf Gałecki z Podłużnego k. Kostopola, został zwolniony z więzienia po interwencji pewnych Żydów), 118 (żydowski szeregowiec ze Śląska o nazwisku Langmann, którego zabrano na roboty do Donbasu wraz z internowanymi wojskowymi, uderzył komunistycznego agitatora, który nieustannie oczerniał Polskę, za co był przetrzymywany w izolatce przez 10 dni, ale potajemnie dostawał jedzenie od Polaków), 211 (transport i kwaterę zapewniono za opłatą koło i w Hrubieszowie); Liszewski, Wojna polsko-sowiecka 1939 r., 202–203, i Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 2, 72 (żydowski lekarz dobrze opikował się rannymi polskimi żołnierzami w Grodnie), 156 (żydowski strażnik służący w polskiej armii potajemnie przynosił jedzenie polskim jeńcom wojennym); Dębski i Popek, Okrutna przestroga, 242 (w Równe Żydzi ostrzegli 2 Polaków, którzy mogli się ukryć przed nieuchronnym aresztowaniem); Davies i Polonsky, Żydzi we wsch. Polsce i ZSRR / Jews in Eastern Poland and the USSR, 1939–46, 267 (żydowski prawnik we Lwowie ostrzegł Polaków o zagrożeniu przed jakim stali ze strony GPU (Administracja Państwowej Policji), i jego syn pomógł polskim studentom w zdobyciu miejsc w akademikach i stypendiów); Władysław Chudy, “W sowieckim więzieniu w Brześciu nad Bugiem,” Zeszyty Historyczne, no. 61 (1982): 125 (dobrą opiekę medyczną zapewnił żydowski lekarz zatrudniony w więzieniu w Brześciu nad Bugiem); Haskell Nordon, Edukacja polskiego Żyda: dzienniki lekarza wojennego /The Education of a Polish Jew: A Physician’s War Memoirs (New York: D. Grossman Press, 1982), 206–210 (dostarczenie pudła z przedmiotami religijnymi przez opiekującego się lekarza do lokalnego kościoła katolickiegoi w Równe na prośbę internowanego polskiego kapelana wojskowego); Mieczysław Suwała, “‘Boże, coś Polskę’ w Puszczy Nalibockiej,” w Julian Humeński, red., Udział kapelanów wojskowych w drugiej wojnie światowej (Warsaw: Akademia Teologii Katolickiej, 1984), 371–72 (polscy i żydowscy wieśniacy protestowali z powodu aresztowania ks. Pawła Dołżyka, pasterza z Derewna, i wymogli jego zwolnienie przez lokalną żydowską milicję); Danuta Teczarowska [Tęczarowska], Deportacja w nieznane / Deportation into the Unknown (Braunton/Devon: Merlin Books, 1985), 25 (żydowski lekarz na Politechice Lwowskiej wielokrotnie ostrzegał polskiego współpracownika o możliwości deportacji); Michał Żółtowski, Tarcza Rolanda (Kraków: Znak, 1989), 46 (pomoc Żydów w przekroczeniu sowiecko-niemieckiej linii demarkacyjnej w październiku 1939); Baczyński, Ty musisz żyć, aby dać świadectwo prawdzie, 14–15, 23 (właściciel małego składu węgla w Drohobyczu, nadzorujący transport dużych ilości węgla, zatrudnił potrzebujących polskich studentów, i dostarczał węgiel polskiemu nauczycielowi); Stanisław Borkacki, Prawda o karmelitankach i nasze sumienie, wyd. 2, (Bielsko-Biała: Stowarzyszenie Ofiar Wojny, 1991), 15 (2 Żydzi poręczyli za ojca autora i tym sposobem umożliwili wypuszcznie goz więzienia w Horynce k. Krzemieńca); Wojciech Wiśniewski, Pani na Berżenikach: Rozmowy z Heleną z Zanów Stankiewiczową (London: Polska Fundacja Kulturalna, 1991), 182 (Kazimierz Stankiewicz, właściciel ziemski w regionie Wilna, został zwolniony po złożeniu petycji przez delegację Żydów z Dukszty komisarzowi NKWD w Jeziorosach); Reiss, Z deszczu pod rynnę…, 51–52 (Żyd we Lwowie ukrył swoją polską gosposię kiedy przyszła milicja by ją deportować); Popek, Osadnictwo wojskowe na Wołyniu, 50 (Żyd poręczył za Polkę w Równe), 69 (Żydzi ostrzegli Polaków w kolonii Stasziców k. Katerburga, woj. Krzemieniec, o bliskich deportacjach); Andruszkiewicz, wspomnienia, 31 (autora ostrzegli Żydzi przed deportacją jego rodziny); Łappo, Z Kresów Wschodnich Rzeczpospolitej, 274 (lokalni Ukraińcy i Żydzi podpisali petycję o zwolnienie aresztowanego polskiego kolonisty z regionu Krzemieńca); Łappo, Z Kresów Wschodnich RP na wygnanie, 377 (Żydzi ostrzegli polskich osadników w Staszicowie k. Katerburga k.Krzemieńca o bliskiej deportacji, i bronili ich przed krzytwzącymi ich Ukraińcami), 633 (w Turzec k. Stołpce, żydowski znajomy dal 2 złote monety polskiej rodzinie deportowanej do gułagu), i Jeśmanowa, Czystki etniczne Stalina we wsch. Polsce / Stalin’s Ethnic Cleansing in Eastern Poland, 425–26, 716; Jasiewicz, Zagłada polskich Kresów, 186 (Bohdan Przyłuski, obszarnik z terenu Święcian zostałł ostrzeżony przez znajomego Żyda o bliskim aresztowaniu przez NKWD; członkom arystokratycznej rodziny Radziwiłłów internowanym w Szepietówce stary znajomy Żyd z Ołyki przyniósł zimowe ubranie); Jasiewicz, Lista strat ziemiaństwa polskiego 1939–1945, 271 (Żydzi ukryli ziemianina Stanisława Doliwę-Falkowskiego, ale doniosion na niego czerwonej milicji i dokonano egzekucji); Wierzbicki, Polacy i Białorusini w zaborze sowieckim, 114 (ziemianinowi i senatorowi Kazimierzowi Rdułtowskiemu i małżonce pomogli i ukrywali Żydzi z Baranowicz); Chodakiewicz, Żydzi i Polacy 1918–1955, 136 (lokator na polskiej posiadłości k. Sokal o nazwisku Cukier zapewnił czasową kryjówkę polskiej rodzinie Krasińskich, którą przeniesiono do strefy niemieckiej z pomocą jego synów, którzy byli w czerwonej milicji); Levin, Mniejsze zło /The Lesser of Two Evils, 62 (Żydzi pomogli uwolnić Polaka który pomagał Żydom w więzieniu NKWD); F. [Franciszek] Radecki, List / "Letter,” Głos Polski (Toronto), 8.02.1997 (Żydówka na obrzeżach Rożyszcz poddała jedzenie polskiemu żołnierzowi wracającemu z niemieckiego obozu jeńców wojennych); Szewczyński, Nasze Kopyczyńce, 28, 29, 118– 19 (Uhaim Diener, właściciel sklepu z odzieżą Kopyczyńcach, dostarczył ok. 50 par żydowskich ubrań uciekającym polskim oficerom i żołnierzom; Diener i jego rodzina przeżyli wojnę z pomocą Polaków; w tym samym mieście żydowscy studenci dołączyli do polskich kolegów w proteście przeciwko usunięciu języka polskiego z ich szkoły średniej, i poddano ich przesłuchaniom NKWD za anty-sowiecką działalność); Kiesz, Od Boremla do Chicago, 67 (w Boremel, Azryl Gorengut ostrzegł Polaków o bliskich aresztowaniach i deportacji zadekretowanej przez lokalny komitet żydowski); Surwiło, Rachunki nie zamknięte, 236 (Żyd z Wilna, Alperowicz, pomógł uciec Władysławowi Charytonowi, złapanemu polskiemu żołnierzowi); Józef Juzwa i Karol Zieliński (świadectwo), Biuletyn Informacyjny ŚZŻ AK [Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej], no. 6 (1994): 6 (żydowski karczmarz ze swoimi synami pomogli w operacji przemycenia kilkuset zagrożonych Polaków do Rumunii); Ziemianie polscy XX wieku: Słownik biograficzny (Warsaw: Instytut Historii PAN; DiG, 1992), cz. 1, 68 (ukrywający się przed Litwinami i sowietami Kazimierz Jeleński, ranny ziemianin, dostał pomoc od swojego żydowskiego lokatora, który przynosił mu jedzenie); Topolski, Bez wódki / Without Vodka (1999), 200 (żydowski lekarz dostarczył list siostrze uwięzionego Polaka); Lask, red., Sefer kehilat Zlots’ov—The City of Zloczow, columns 134–35 (Żyd pomógł polskiemu robotnikowi, Władysławowi Kulpie, uniknąć deportacji w 1940; za okupacji niemieckiej Kulpa ukrywał tego Żyda i jego rodzinę); Stanisław Szczuka, “Obrazki z podróży sentymentalnej,” Najwyższy Czas! (Warsaw), 10.08.1996 (znajomy Żyd przynosił jedzenie rodzinie złapanego polskiego oficera w Podbrodziu); Turski, Losy żydowskie, vol. 2, 165 (Polacy i Żydzi pomogli grupie polskich jeńców wojennych, wśród nich Żydowi, którzy uciekli z pociągu podczas transportu w Sarnach, gdzie pomogli im Polacy i Żydzi, którzy dali im cywilne ubrania i jedzenie); Siemaszko i Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945, vol. 1, 431 (komitet żydowski w Katerburgu stanął po stronie polskich osadników w Staszicowie, sprzeciwiając się Ukraińcom, i ostrzegł Polaków przed bliską deportacją); Michał Klewszczyński, “Saga trzech rodów,” Rzczpospolita, Magazyn, 15.02.2002 (członkowie zagrożonej arystokratycznej rodziny Tyszkiewiczów z Klebanówki k. Zbaraża otrzymali pomoc od żydowskich przyjaciół w Przemyślu, którzy zorganizowali im nielegalne przekroczni rzki San k. Jarosławia na strefę niemiecką); Alexandre Blumstein, Mały domek na Górze Karmel / A Little House on Mount Carmel (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2002), 62 (Izak Kobrowski, który zaprzyjaźnił się z wieloma prominentnymi członkami partii komunistycznej i lokalnymi dygnitarzami, pracował w bazie ciężarówek gdzie zdobył informację o bliskich aresztowaniach przez NKWD, którą przekazał zagrożonym polskim oficerom i działaczom naroowym); Baruch Milch, Czy niebo możę być puste? / Can Heaven Be Void? (Jerusalem: Yad Vashem, 2003), 178 (polski szlachcic z pobliskiego Tłuste został zwolniony więzienia z pomocą Żydów, którym z kolei pomógł za niemieckiej okupacji); Roman Dzwonkowski, “Represje wobec polskiego duchowieństwa katolickiego na ziemiach północno-wschodnich II RP 1939–1941,” w Gnatowski i Boćkowski, Sowietyzacja i rusyfikacja północno-wschodnich ziem II Rzeczypospolitej (1939–1941), 86, 86 i Tadeusz Krahel, Doświadczeni zniewoleniem: Duchowni archidiecezji wileńskiej respresjonowani w latach okupacji sowieckiej (1939–1941) (Białystok: Polskie Towarzystwo Historyczne– Oddział w Białymstoku, 2005), 45, 192 (Ks. Józef Dziemian z Byteń k. Słonimia uratował się dzięki interwencji Żydów za reprymendę jaką dał chuliganom, którzy wybijali szyby w żydowskich domach przed wojną; ks. Albin Horba ze Świsłocz uratował się dzięki interwencji Żydów za potępienie ekscesów wobec Żydów przed wojną); Tadeusz Krahel, “Los duchowieństwa archidiecezji wileńskiej na przełomie dwóch okupantów,” w Milewski i Pyżewska, Początek wojny niemiecko-sowieckiej i losy ludności cywilnej, 86 (Polacy i Żydzi na próżno interweniowali usiłując ratować ks. Edwarda Junga, wikariusza z Knyszyna, przed egzekucją 26.06.1941); Petrozolin-Skowrońska, Nieświeskie wspomnienia, 50 (ostrzeżenie przed bliską deportacją i pomoc udzielona polskiej rodzinie uciekającej do strefy niemieckiej),180 (we wrześniu 1939 Żyd zapewnił jedzenie i chwilową kryjówkę grupie polskich żołnierzy w Stanisławowie), 226 (interwencja w imieniu Polaka zatrzymanego w Nieświeży), 308 (ostrzeżenie przed bliską deportacją), 430 (ks. Jan Grodis, dyrektor szkoły śrdniej w Nieświeży, dostał pomoc od swoich byłych żydowskich uczniów); Na Rubieży (Wrocław), no. 73 (2004): 36 (polskiego zarządcę posiadłości w Wielkim Miedwieżu k. Stacji Czartorysk na Wołyniu zwolniono po aresztowaniu przez sowietów dzięki petycjom lokalnych Ukraińców i Żydów); Gutman i Bender, The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations, vol. 4: Poland, Part 1, 358 (Tadeuszowi Kobyłko pomogli żydowscy rekruci we Lwowie); Budzyński, Miasto Schulza, 138 (rodzinę Zbigniewa Bogacza, żydowski komunista, którego ojcu pomógł przed wojną, poinformował iż usunął ich nazwisko z listy deportacyjnej); Piotr Chmielowiec, red., Okupacja sowiecka ziem polskich (1939–1941) (Rzeszów and Warsaw: Instytut Pamięci Narodowej—Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2005), 39 (żydowski osadnik wojskowy o nazwisku Bryk z Równe pracował z polskim podziemiem w przenoszeniu zagrożonych Polaków do niemieckiej sytrefy okupacyjnej), 146 (żydowscy przyjaciele z dzieciństwa ks. Karola Boguckiego z Archidiecezji Lwowa, emerytowanego dziekana w polskiej armii, interweniowali o jego uwolnienie po aresztowaniu jesienią 1939, ale aresztowano jgo ponownie w następnym roku i zginął w gułagu); Clara Kramer i Stephen Glantz, Wojna Klary: prawdziwa historia młodej dziewczyny o cudownym ocaleniu za nazistów / Clara’s War: A Young Girl’s True Story of Miraculous Survival under the Nazis (London: Ebury Press, 2008), 94 (Żyd przekupił sowietów by pomóc Polakowi, Walentynowi Beckowi, uniknąć deportacji; za niemieckiej okupacji ten Polak pomógł kilku żydowskim rodzinom w Żółkiew). Według świadectwa Bolesława Dorocińskiego w Biuletyn Informacyjny 27 Dywizji Wołyńskiej Armii Krajowej, no. 64 (1999, no. 4): 55, znajomy Żyd jego ojca zwrócił się do żydowskich starszych we Włodzimierzu by użyli swoich wpływów i żeby uwolnić z miejscowego więzienia syna Polaka, złapanego żołnierza. Zbigniew Koźliński wspomina: "Kiedy w 1939 przybyli bolszewicy, mojej matce bardzo pomogli Żydzi ze Szczuczyna, później wysyłali jej paczki do Kazachstanu. Jasielewicz, bogaty handlarz drewnem i przyjaciel, też pomagał… mogłem im się odpłacić za Niemców. Razem z księdzem z Iszczolnej pomogliśmy rodzinom uciec z getta, i ukryć je w naszych kryjówkach". Zob. Jasiewicz, Europa nieprowincjonalna, 150. W małym wołyńskim miasteczku Łanowce k. sowieckiej granicy, bardxzo szanowana rodzina Stanisława Wadasa, uchroniła się przed deporatcją dzięki pomocy lokalnych żydowskich oficjeli kosztem innych Polaków, w końcu trzeba było spełnić kontyngent deportacji. Zob. Antoni Mariański, A w krzaku było mrowisko… (Opole: n.p., 1993), 129–30. O innej polskiej rodzinie uchronionej przed deportacją wiosną 1940 dzięki interwencji żydowskiego aptekarza mówią wspomnienia Jadwigi Niewiadomskiej, “Moje wspomnienia z lat okupacji na Kresach Wschodnich 1939–1945,” Niepodległość i Pamięć (Warsaw), no. 1 (1999): 177. Według jednego wojennego raportu Krystyny Hauke-Nowakowej (Szabuniewicz), wielu Żydów udzielało pomocy wycofujcym się polskim żołnierzom i uchodźcom w miasteczkach na Wołyniu we wrześniu 1939. Cyt. w Chodakiewicz, Żydzi i Polacy 1918–1955, 136–37. Jak pokazano w Liszewski, 54, i Szawłowski, vol. 1, 94, supra, kontrast w żydowskich postawach był czasem uderzający. W Baranowiczach dowódcę polskiego garnizonu ciepło przywitali i dali jedzenie żydowscy sklepikarze, a grupa młodych Żydów wymachujących czerwonymi flagami poszła do stacji kolejowej by powitać najeźdźczą Armię Czerwoną.

______________


W Przemyślu, przygranicznym mieście które przechodziło z rąk do rąk zanim podzielono je między Niemcami i Związkiem Sowieckim,

Według naszych informacji, Niemcy byli "rozsądni" w pierwszych 2 dniach. Optymiści wśród Żydów początkowo postrzegali ich jako kulturalny naród, i dlatego uważali iż nie mieli powodów do obaw…

Dwa dni przed wejściem Rosjan do wschodniej części miasta [18.09.1939], było nagłe ogłoszenie, że Żydzi muszą w ciągu 24 godzin opuścić [kontrolowane przez Niemców] Zasanie. Każdy Żyd tam znaleziony po tym czasie zostanie zabity… Żydzi, którzy pomimo gorzkiego doświadczenia w ostatnich kilku latach, nie nauczyli się z zachowania Niemców wobec nich, nie wierzyli, że gubernator wojskowy faktycznie wyda wspomniany rozkaz, i postanowili wysłać delegację do gubernatora… [1319]


Żydzi z Zabłudowa k. Białegostoku zaręczali:

Sowiecki reżim był dla nas zagadką, ale czuliśmy, że uratowano nas przed Niemcami, nie wiedząc dokładnie przed czym nas uratowano (to wiedzieliśmy dopiero w drugim wydaniu tej wojny światowej)… Żydowscy uchodźcy zaczęli przybywać do miasta z terenów podbitych przez Niemców z przerażającymi opowieściami… trudno było uwierzyć, że rzeczy jak te naprawdę miały miejsce, zostawiły nas w niepokoju, ale myśleliśmy, że może te opisy były nieco przesadzone. [1320]


Żyd z Nowogródka wspomina:

W 1940-41, żydowscy uchodźcy którzy uciekli z terytoriów zajmowanych przez Niemców… dotarli do Nowogródka. Opowiadali bajki i niemieckich okrucieństwach, aresztowaniach, obozach koncentracyjnych, egzekucjach i rzeziach. S łuchaliśmy tych świadectw, ia nie chcieliśmy w nie wierzyć. Opowieści grozy po prostu nie robiły sensu. Żyliśmy dalej , łudząc się, że niemożliwa byłaby aprobata i dokonywanie takich zabójczych okrucieństw przez władze. Niemców uważano za cywilizowany naród. Wielu pamiętało niemiecką armię z I wojny światowej, która nie była zbyt straszna. [1321]

W Wołożynie Żydzi

nie chcieli słuchać żadnej z bajek uchodźców o niemieckich okrucieństwach i mrożących krew czynach przeciwko Żydom. Świadectwa o horrorach uważali za sowiecką propagandę. Wielu mieszkańców Wołożyna widziało inwazję niemiecką w 1918. Zakładali, że Niemcy z 1941 nie będą w żadnym stopniu różnić się od tych z 1918… "Nierozsądne jest żeby ten kulturalny i zorganizowany naród mógł się zmienić w ciągu 1 pokolenia. Dlaczego mieliby nas teraz krzywdzić? Ludzie pracujący dla bolszewików, i kochający ich, powinni teraz się bać, a nie zwykli Żydzi". Takie były rozmowy w tych krytycznych dnniach. Mało było mieszkańców Wołożyna, którzy postanowili uciec z sowietami. [1322]




Bardzo niezwykły był przypadek Aleksandra Bronowskiego, prawnika z Lublina, który uciekł na strefę sowiecką. Pomimo złożenia wniosku o repatriację, udało mu się wpisać do rejestru

prawników i praktykował prawo w Świsłocz, gdzie "występował w procesach pokazowych, politycznych i karnych itp. Kiedy oskarżonymi byli Polacy, loklny ksiądz i aptekarz (Polak) często zwracali się do niego by ich bronił". W Świsłoczu został do czasu po sowieckiej ewakuacji w czerwcu 1941 ukrywqjąc się u aptekarza i księdza, kiedy Niemcy "zaczęli dokonywać egzekucji na komunistach i łapać Żydów do ciężkiej przymusowej pracy". W końcu, z pomocą Polki, dostał się do Białegostoku. Zob. Alexander Bronowski, ZNiewielu ich było /They Were Few (New York: Peter Lang, 1991), 5–9.

W mieście Choroszcz, Żydzi interweniowali u sowieckich okupantów, tuż przed ich odjściem, w imieniu ks. Franciszka Pieściuka. Za niemieckiej okupacji ks.Pieściuk odwdzięczył się wysyłając żywność lokalnym Żydom zabranym do Getta w Białymstoku. Zob. Leszczyński, “Zagłada ludności żydowskiej miasta Choroszczy,” Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce, no. 79 (1971): 51.

Okazjonalnie deportowani do gułagu Polacy dostawali paczki od żydowskich przyjaciół albo pomagali im Żydzi, których też wypędzono. Zob. np. Łappo, Z Kresów Wschodnich RP na wygnanie, 333, i Jeśmanowa, Czystki etniczne Stalina we wsch. Polsce / Stalin’s Ethnic Cleansing in Eastern Poland, 373; Stanisław Kirkor, “Listy Stanisława Grabskiego (1941–1949),” Zeszyty Historyczne, no. 19 (1971), 65–66 (pomoc medyczna od żydowskiego lekarza); Urszula Muskus, Długi most: Moje przeżycia w Związku Sowieckim 1939– 1956 (London: Koło Lwowian, 1975), 64 (rada od żydowskiego inspektora zdrowia); Maria Januszkiewicz, Kazachstan (Paris: Institut Littéraire, 1981), 56 (pomoc od żydowskiej rodziny); Eugenia Sendek-Biliczka, W sowieckim raju (Perth: Kurier Press, 1990), 95 (para starych Żydów opiekowała się polskim dzieckiem kiedy jego matka była w szopitalu); Weissberg, Pamiętam… / I Remember…, 55 (matka autora i inne Polki z byłego stowarzyszenia rodzic-nauczyciel wysyłała paczki z żywnością do wypędzonego kierownika); Anna Rudzińska, “Wspomnienia lwowskie 1939–1941,” Zeszyty Historyczne, no. 137 (2001): 141, 155 (rodzina Bronisława Wojciechowskiego, prawnika pomagającego komunistce Marii Reyman przed wojną, dostała ostrzeżenie o bliskim aresztowaniu i inne formy pomocy od tej wdzięcznej Żydówki, która teraz dalej działała dla władz komunistycznych legalnie i podsłuchała niektóre z ich planów; po ich ucieczce ze Lwowa, kiedy byli w tranzycie w Białymstoku, ich przewodnik przyniósł resztę Wojciechowskiego[?] do domu Żydówki, gdzie czekali na następny pociąg); Eugene Bak, Podróż życia: autobiografia / Life’s Journey: Autobiography (Boulder, Colorado: East European Monographs, 2002), 33–34 (Żydowski aptekarz dał leki które przywiózł z Polski chorej Polce w obozie w Kutyrze); Elżbieta Południk, “Patriarcha Wileńszczyzny,” Rzeczpospolita, 13.03.2006 (Ks. Józef Obrębski z Turgiele został ostrzeżony, że 2 komisarze będą na mszy).

Cylia Lewin, żydowska uczennica szkoły średniej Pijarów, udzieliła potajemnie pomocy polskiemu uczniowi w szkole Pijarów w Lidzie za sowieckiej okupacji. Zob. Naruszewicz, Wspomnienia lidzianina, 116–17.

Jak pokazują powyższe przykłady, przyjazne relacje między wieloma Żydami i Polakami trwały za sowieckiej okupacji, i Polacy też pomagali Żydom kiedy pojawiła się taka okazja.

Dwaj palestyńscy delegaci, Abraham Lipsker i Israel Rosenzweig, którzy opuścili Warszawę 7 września 1939, i odbyli ryzykowną podróż 800 km do rumuńskiej granicy, wspominali ostatni etap podróży w ciężarówce wraz z "ok. 15 polskimi oficerami armii, ubranymi jako cywile, którzy poprosili by zabrac ich do płd-wsch regionu, gdzie stacjonował ich pułk. Postanowiliśmy ich zabrać, bo czuliśmy, że pomogą nam w przejściu przez kontrolę wjskową. Mieliśmy rację, bo nie tylko przechodzili przez liczne posterunki kontrolne, ale i dostali dla nas więcej paliwa. W jednym z miast, lokalna ludność żydowska dała każdej ciężarówce pełnej uchodźców i żołnierzy butelki z gorąc a herbatą, chleb i owoce.; Polscy oficerowie z nami byli bardzo zaskoczeni i pełni podziwu z powodu gościnności Żydów". Zob. Hashomer Hatzair, Młodzi pośród ruin / Youth Amidst the Ruins, 77.

Żydówka z Ostróga na Wołyniu wspominała, że niektórzy polscy przyjaciele pomogli jej bratu dostać fałszywe dokumenty tożsamości dzięki którym uciekł, wraz z polskimi przyjaciółmi, do strefy niemieckiej; przeżył wojnę w Krakowie, gdzie ukrywała go przyszła żona z pomocą rodziny i przyjaciół. Zob. świadectwo Gitele Sztejnberg-Reuwejni w Yitzhak Alperowits, red., Księga Ostróga: pomnik dla świętej społeczności Ostroga / Ostrog Book: A Memorial to the Ostrog Holy Community (Tel Aviv: The Ostrog Society in Israel, 1987), 27–28.

Na Berischa (Bernard) Bratter, biznesmana ze Lwowa, doniesiono do NKWD jako na wyzyskiwacza klasy pracującej; ale "jego byli [chrześcijańscy] pracownicy entuzjastycznie zeznawali za nim. 'Towarzysz Bratter nie był wyzyskiwaczem, był dla nas jak ojciec', zadeklarowali i przytoczyli liczne przykłady jego dobroci w ciągu lat. Choć sąd go uniewinnił, to przeycie nim wstrząsnęło". Zob. Diane Armstrong, Mozajka: kronika 5 pokoleń / Mosaic: A Chronicle of Five Generations (Milsons Point, New South Wales: Random House, 2000), 236.

Kiedy ojciec Niny Grütz Moreckiej, właściciel wytwórni mydła i świec we Lwowie, został aresztowany jako opresyjny kapitalista, wszyscy jego pracownicy podpisali petycję, że on traktował ich dobrze. Za sowieckiej okupacji Nina znalazła pracę w katolickim szpitalu jeszcze prowadzonym przez katolickie zakonnice, które nazwała bardzo dobrymi dla niej. Zob. Colette Waddell, Oczami ocalonej / Through the Eyes of a Survivor (Carpinteria, California: TopCat Press, 2007). Żydowskiemu fabrykantowi z Borysławia pomogli byli polscy pracownicy: 2 z nich przechowywali jego meble, które zwrócili po odejściu sowietów, a inny zaproponował jemu i jego rodzinie swój dom, kiedy zostali ewakuowani z dużego domu. Zob. Kaplan, Nigdy nie opuściłam Janowisk / I Never Left Janowska …, 34–35.

Joseph Klinghofer, polski oficer rezerwy i nauczyciel nowoczesnych języków w katolickim kolegium i jego żona, dostali pomoc od Polaków by uniknąć łapanki we Lwowie przez najpierw sowieckie, a później nazistowskie siły okupacyjne . (Od 1941 do 1944 pracował pod 2 fałszywymi nazwiskami jako tłumacz wiadomości BBC dla podziemnego ruchu w Warszawie.) Zob. Irvin Klinghofer, “Przeżyte życia: Joseph Klinghofer / Lives Lived: Joseph Klinghofer,” The Globe and Mail (Toronto), 18.10.2000.

Podczas jej przesłuchania Polka stanęła w obronie swojej współwięźniarki-Żydówki oskarżonej o szpiegostwo; Żydówkę wraz z narzeczonym złapano na nielegalnym przekroczeniu granicy z niemieckiej strefy. Zob. Irena Haw, Na szlaku Praojców: Sowieckie wspomnienia z lat 1940–1941 (Wrocław: Polskie Towarzystwo Ludoznawcze; and Warsaw: Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, 1995), 95. Oczywiście, nie wszystkie kontakty były przyjazne.

Polak z Drohobycza którego deportowano do Kolymy, wspominal, że dobrze ubrani deportowani Żydzili kpili z deportowanych Polaków i narzekali na swoją nędzną egzystencję w Polsce, czego czescy Żydzi nie mogli, z oczywistych powodów, zrozumiec. Zob. dzienniki Karola Nawalickiego Z niezamkniętych pamięci szuflad, 1995, jak cyt. w Kałuski, Cienie, które dzielą, 110.

Inny deportowany w region Archangielska, Polka Józefa Kwolek-Obierska, wspominała, że kiedy kilka żydowskich rodzin, które wnioskowały o pracę w głębi sowietów przybyły do obozu, protestowały, że muszą pracować razem z polskimi "kułakami". Kiedy protesty nie przyniosły sukcesu, jedna z Żydówek zaczęła donosić na Polaków, i karano je za używanie polskiego, a nie rosyjskiego słowa "Żyd". Zob. Piotr Cwynar, “Syberyjski los,” Kalejdoskop (London, Ontario), luty 2005.

Nie wszystka pomoc Żydów była odwzajemniona. Adolf Sternschuss, żydowski prawnik ze Złoczowa, mógł uratować Ukraińca Bojko przed deportacją na Syberię. Dwa miesiące później, kiedy Niemcy okupowali teren, Bojko przekazał Sternschussa Niemcom i go źle traktował. Zob. Ephraim F. Sten, 1111 dni mojego życia plus 4 /1111 Days In My Life Plus Four (Takoma Park, Maryland: Dryad Press, przy współpracy University of Wisconsin, 2006), 10.


[1279] Kwapiński, 1939–1944, 7 (żydowski lekarz w Tarnopolu zapewnił chwilowe schronienie przez około tydzień polskiemu urzędnikowi); Samira, Nie byłem tym…kim byłem (London: n.p., 1994), 7 (żydowski prawnik o imieniu Mark ukrył przez noc 14 polskich kadetów w Rohatyni i zdobyła dla nich cywilne ubrania od polskich studentów); Jasiewicz, Zagłada polskich Kresów, 186 (Stanisława Falkowskiego, byłego dyrektora Sądu Okręgowgo w Pińsku, ukryli w Janowie Podlaskim żydowscy przyjaciele we wrześniu 1939; Marię Rymsza, Polkę ziemiankę ukryli Żydzi w Klecku); świadectwoTeresy Lisiak w Grzelak, Wrzesień 1939 na Kresach w relacjach, 95 (żona sierżanta Korpusu Ochrony Pogranicza w Wołożynie znalazła schronienie w domu żydowskich znajomych po aresztowaniu jej męża 18.09.1939); Anna Rudzińska, “Wspomnienia lwowskie 1939–1941,” Zeszyty Historyczne, no. 137 (2001): 133–34 (starszy wiekiem Żyd w Smorze k. przedwojennej granicy z Węgrami, przyjął na noc polskiego oficera, i następnego dnia jego zięć transportował go do Skole na wozie do siana; polskiemu oficerowi pomógł też szef ukraińskiej policji w miasteczku przy granicy, którego brata spotkał we Lwowie); Siekierka, Komański i Bulzacki, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na Polakach w województwie lwowskim 1939–1947, 45–46 (Żyd we wiosce Knihinicze k. Rohatyni ukrył ks. Romana Daca przez wieczór, i potem zabrał go do Nowosielc).

_______


Żyd z Zabłotowa k. Kołomyji pisze:

Wtedy nikt nie wiedział co Niemcy naprawdę robili Żydom. Polacy przybyli do Zoblotowa [sic] z Warszawy czy Krakowa by sprzedać swoje towary, powiedzieli nam, że niemieccy żołnierze bili Żydów, że niemieccy szturmowcy z emblematami czaszki i piszczeli na czapkach zabierali Żydów, przypuszczalnie do obiozów przymusowej pracy, i że tych Żydów nigdy nie widziano później. Ale nie chcieliśmy wierzyć żeby takie bezeceństwo mogło długo trwać. [1323]


W dzienniku z Tłuste, w prowincji Tarnopol, czytamy:

Ludzie mówili różne rzeczy o Niemcach, ale nie wierzyliśmy w opowieści o okrucieństwach, więc nikt nie próbował uciec do Rosji kiedy wybuchła wojna z Niemcami. [1324]


W Horochowie na Wołyniu:

Tylko 2 młodzi ludzie którzy pracowali dla NKWD wycofali się z odchodzącą Armią Czerwoną, reszta ludności postanowiła zostać, mimo, że podstawiono ciężarówki do dyspozycji każdego kto chciał wyjechać. [1325]


W Stepań na Wołyniu:

Kilku młodych którzy dziłali w "Komsomole" opuściło miasto i wycofali się z Rosjanami do Rosji. Większość ich dalej żyła. Urzędnicy w rosyjskich władzach usiłowali przekonać Żydów do ucieczki do Rosji. Ale to nie zadziałało i Żydzi nie chcieli tego robić. Trudno było oderwać się od domu, błądzić i stać się uchodźcą.

Wśród Żydzi ze Stepania było wielu uchodźców, którzy przyszli z kontrolowanych przez Niemcy terenów Polski. Większość z nich uważała, że życie nie było łatwe pod niemieckim rządem, ale nie oczekiwano zagłady. Dlatego mówiono nam by nie iść z Rosjanami do Rosji. To była wyjątkowa [sic] opinia. [1326]


We Lwowie:

Dzień wcześniej ona [matka autora] odrzuciła hojną propozycję porucznika sowieckiego lotnictwa by zabrac nas ciężarówką jaka przyjechała by go ewakuować… Kiedy rosyjscy żołnierze ładowali swój dobytek, porucznik powtórzył swoją ofertę:

'To twoja ostatnia szansa, towarzyszko. Niemcy będą tu za kilka godzin'.

'Oni nie są kanibalami'. '

Mogą nie być kanibalami , ale na pewno są mordercami. Nie słyszałaś, że mordują Żydów?'

'Przestałam wierzyć w całą tę propagandę;.

'To nie jest propaganda. To fakt'.

Matka była niewzruszona… [1237]

Biuro Lusi też zaczęło się pakować. Zaproponowali, że powinna wyjechać. Odmówiła tłumacząc, że miała dużą rodzinę, której nie mogła zostawić. Po krótkiej konsultacji ogłosili, że byli gotowi przygotować dla niej ciężarówkę żeby mogła zabrać całą rodzinę i ich bagaż…

Cała rodzina siedziała całą noc dyskutując propozycję. Nikt nie chciał rozpocząć eskapady w głąb Związku Sowieckiego. Tylko Lusia uważała, że powinniśmy skorzystać z okazji i uciec. Nie wiedziałem jaką podjąć decyzję. Wszystko co wiedziałem to że nie mogliśmy zostawić rodziców. Nie dadzą sobie rady bez nas. I to przechyliło szalę.

Wiadomości z Krakowa, które było pod okupacją niemiecką przez 2 lata, też wpłynęły na naszą decyzję. W tym czasie nie wydarzyło sic szczególnie groźnego. Żydów przeniesiono z różnych miejsc miasta do getta, i cierpieli wielkie straty materialne… ale ludzie jakoś sobie radzili, pracowali i nie głodowali… W tym czasie przeżyliśmy koszmar nocnych wizyt NKWD i deportacji… Wielu ludzi miało okazję wyjazdu na wschód z Rosjanami. Ale nie znaliśmy nikogo z naszego środowiska [zawodowego], kto uciekłby z nimi. [1328]


W Czortkowie przy przedwojennej sowieckiej granicy,

Mimo że władze sowieckie umożliwiały każdemu opuścić miasto i dołączyć do wycofującej się Armii Czerwonej, tylko kilkuset Żydów, w większości młodycz mężczyzn, złapało tę okazję i uciekło do sowieckiej Rosji. [1329]


We wiosce “Podhoritzin” [Podhorce?],

wycofujący się rosyjscy żołnierze ostrzegli wieśniaków by uciekali z nimi do Rosji. Niestety, wielu Żydów nie wierzyło Rosjanom i odmówiło wyjazdu… [1330]


Brak sympatii lokalnej żydowskiej ludności skomentowały liczne świadectwa, zwłaszcza z

Białegostoku i Wilna, [1331] jako czynnik wpływający na Żydów by wracali do swoich domów do strefy niemieckiej.


Różne świadectwa ilustrują postawę lokalnych Żydów względem uchodźców. Menachem Ravitzky, uchodźca z Warszawy, przedstawił postawę jako "niezbyt przyjazną, i słowo bieżeniec [rosyjski dla 'uchodźcy'] często używano jako obelgę, przejaw pogardy białostockich Żydów odczuwaną do uchodźców". W tym samym tonie autor Moshe Grossman, też z Warszawy, opisał jak większość mieszkańców Białegostoku czuła niechęć do uchodźców: "Wszyscy uchodźcy przynieśli namwszy i inflację". A jeszcze jacyś lokalni Żydzi robili co mogli by pomóc uchodźcom, szczególnie swoim krewnym. Ale mieli mało do pokazania za swoje wysiłki. Rosnące ceny, bezrobocie i brak podstawowych towarów wytworzyło klimat niezadowolenia, i ludzie skłaniali się obwiniać "obcego" za wszystkie kłopoty. [1332]


Żydówka z Kowel, na Wołyniu, pisze, że po czerwcu 1940,

Moje siostry i szwagier… jak wielu uchodźców, postanowili zarejestrować się na powrót do okupowanej przez Niemców Polski. Niestety, Żydzi w Kowel nie wykazywali żadnej sympatii ani gościnności wobec uchodźców – oni nie byli w stanie zrozumieć ani uwierzyć w to do czego zdolni byli nazistowscy mordercy. [1333]


Rolę odgrywała tu też sowiecka cenzura. Sowieci systematycznie blokowali wszelkie informacje o niemieckich okrucieństwach wobec Żydów, żeby nie docierały do ludności. Nawet żydowskie gazety się dostosoway, nie publikując nic krytycznego o Niemczech, wtedy sojuszniku Związku Sowieckiego. Żydowski poeta, pisarz i dramaturg, Moshe Bronderzon z Łodzi, który schronił się w okupowanym przez sowietów Białymstoku, bardzo narzekał (po fakcie):

Żydowska gazeta [Bialystoker Stern] w żydowskim mieście kilka kilometrów od niemieckiego morderczego piekła, nie chce poświęcić 1 linijki czh nawet słowa strasznym przeżyciom Żydów po drugiej stronie granicy, w Polsce, gdzie obficie przelewa się żydowską krew. [1334]


Nie trzba dodawać, że o równie okrutnym losie ich nie-żydowskich obywateli pod władzą niemiecką też nie donoszono. Inni Żydzi obwiniają żydowskich uchodźców z Niemiec i Austrii:

Niechęć ludności do ucieczki była po części z powodu żydowskich uchodźców z Niemiec i Austrii, którzy uspokajali lokalych Żydów by wierzyli, że nie było żadnego zagrożenia dla ich życia, pomimo cierpień i dyskryminacji. Oślepiła ich "zachodnia kultura". [1335]

__________


[1280] Przez całą wojnę były mocne wskazówki, że wielu Żydów, i ich przywództwo, nie cenili koneksji i relacji z Polakami, i Polskę uważali za Saisonstaat. Nie tylko był masowy udział Żydów w anty-polskich manifestacjach pod władzą sowiecką, ale lewicowi syjoniści w warszawskim getcie bronili sprawy sowieckiej jeszcze w 1941. Syjoniści z zagranicy mocno naciskali na polski rząd na uchodźstwie o zagwarantowanie pełnej autonomii narodowej obywatelom żydowskim, czegoś czego żadna mniejszość nie miała w żadnym zachodnim demokratycznym kraju. (Naciskając na większe oddzielenie Żydów i Polaków, oraz wolność rozwoju kulturowego bez ingerencji Polaków, Żydzi oznakowali tych Polaków, którzy chcieli żyć w zamkniętym i tradycyjnym katolickim społeczeństwie wolnym od obcych wpływów jako wściekłych nacjonalistów i antysemitów.) To nie uciekło uwadze Polaków, że kiedy tysiącom Żydów udało się opuścić Związek Sowiecki z Wolną Polską Armią, szybko zdezerterowali en masse w Palestynie. Jak w następstwie I wojny światowej, żydowskie przywództwo, którego wpływ polityczny i zasoby finansowe były nieskończenie większe niż tych z Polaków, byli gotowi pominąć szefa legalnych polskich władz, i sprzymierzyli się z władcami Polski. Kiedy tylko Związek Sowiecki zainstalował swój nowy marionetkowy rząd w Lublinie w 1947, reprezentacja polskiego żydostwa z Palestyny, Joint Distribution Committee i Światowy Kongres Żydów od razu znaleźli nowego "partnera" z którym mogli negocjować. Dla wielu Polaków lojalności ich żydowskich współobywateli nie można była uznać za pewnik.


[1281] Ten temat jet też rozpowszechniony w "wyrafinowanej" literaturze i jest nieustannie głoszony przez tych, których nie niepokoi zachowanie Żydów wobec Polaków, czy zachowanie Żydów wobec siebie. Zob. np. Jan Tomasz Gross, Pogmatwana sieć: konfrontowanie stereotypów o relacjach między Polakami, Niemcami, Żydami i komunistami / “A Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews, and Communists,” w Deák, Polityka odwetu w Europie / The Politics of Retribution in Europe, 129. Często spotyka się zarzut, że Polacy otwarcie cieszyli się z tragedii Żydów jako rzekoma norma zachowania Polaków.

Israel Shahak, jeden z czołowych działaczy praw człowieka i ocalony z warszawskiego getta, próbował postawić ten zarzut we właściwej perspektywie: "Oczywiście prawdą jest, że była tam mała grupa która albo pomagała nazistom, albo wyrażała, też dość głośno, swoje zadowolenie, że Żydów 'nie ma'… Ale mówiąc sprawiedliwie, należy zauważyć, że w wielu, może w większości, tych okazji, był też słowny sprzeciw wobec takiej opinii… Nawiasem mówiąc, miałem wiel okazji do myślenia o tych i podobnych okazjach, kiedy słyszałem zupełnie podobne opinie wyrażane oprzez izraelskich Żydów latem 1982, kiedy mniejszość (ale większa niż, jestem pewien, w podbitej Polsce w 1943) wyrażała zachwyt z każdego raportu o śmierci Palestyńczyków i Libańczyków…

Przywołam jedną naprawdę typową historię którą żywo pamiętam: byłem w pociągu, krótko po kontroli dokumentów… przeprowadzonej przez niemieckich żołnierzy. Ludzie w zatłoczonym wagonie… zaczęli rozmawiać o cierpieniach w wyniku okupacji… kiedy ktoś nagle krzyknął: '… kiedy dostaniemy niepodległość będę też chciał dołożyć się do postawienia w Warszawie złotego posągu Hitlera za uwolnienie nas od Żydów'. Zapadła krótka cisza, i ktoś inny krzyknął - tłumaczę go dosłownie bo jego słowa utkwiły mi w pamięci: "Bój się Boga! Oni też są ludźmi!' Nastała zupełna raczej długa cisza…" Zob. Israel Shahak, 'Życie ze śmierci': wymiana /“The ‘Life of Death’: An Exchange,” The New York Review of Books, 29.01.1987.

Podobną scenę widział Szmul Zygielbojm, szanowany żydowski członek Polskiej Rady Narodowej w Londynie, który wspominał, że kiedy jechał do Krakowa, usłyszał Polaka nauczającego o Żydach w obecności innych Polaków. W końcu jeden z polskich wieśniaków, który dosyć się nasłuchał antysemickiej tyrady zapytał mówiącego: "A gdzie nauczyłeś się tak dobrze głosić po niemiecku?" Antysemita próbował odpowiedziec, ale zagłuszył go śmiech pro-żydowskich Polaków. Zob. Lukas, Zapomniany holokaust / The Forgotten Holocaust, 142–43.

Nastoletni Żyd który był częścią 6-osobowej grupy szmuglowanej z Warszawy na wieś wspominał: "Weszliśmy do przedziału zajmowanego tylko przez chrześcijańskich Polaków… Przywitali nas przyjaźnie, i człowiek siedzący sam przesunął się i usiadł z 4 towarzyszami… Konduktor, chrześcijański Polak, wszedł do przedziału by sprawdzić bilety… odkryliśmy swoje opaski by się zidentyfikować. Z wielkim niepokojem obserwowałem reakcję chrześcijańskich polskich pasażerów… Ale ich postawa była sympatyczna i w ogóle nie wroga. Zaczęli z nami rozmawiać, i nalegali byśmy odrzucili opaski i żydowską tożsamość… Tych 5 ludzi wydawało się naprawdę troszczyć o moim przetrwaniu, powtarzając wielokrotnie, że powinieniem się uratować i przeżyć jako Polak. Przekonywali mnie, że wszyscy Polacy nie nienawidzili nas, nie chcieli naszej zagłady". Zob. Bakowska, Nie wszystko stracone / Not All Was Lost, 142– 44. (Ta postawa ostro kontrastowała z postawą Niemców wobec Polaków, jak dowiedziała się Bakowska, kiedy później zabrano ją na roboty przymusowe do Niemiec: "Kiedy szliśmy ulicami ze stacji kolejowej i z powrotem, za nami szły niemieckie dzieci, obrzucały nas kamieniami i nazywali nas 'brudnymi Polakami' i innymi wyzwiskami. Nikt nie próbował ich zatrzymać". Ibid., 189.)

Żyd udający Polaka, który był częścią transportu Polaków wysyłanych do pracy w Niemczech wspominał, że sugestia młodego Polaka by szukać ukrywających się Żydów wśród nich napotkała na ostre napomnienie innego Polaka: "Stefan, jesteś głupim wieśniakiem. Wszyscy jesteśmy w tej samej łodzi. Niemcy najpierw skończą z Żydami, a później z nami… Żydzi są polskimi obywatelami i przyczynili się do dobrobytu Polski… ARazem Żydzi i Polacy muszą walczyć z Niemcami, albo razem zginiemy… Powinniśmy współczuć naszym żydowskim współobywatelom i strasznemu losowi jaki ich dotknął'… Jego imponująca obecność uciszyła żarliwość Stefana na chwilę. Wkrótce rozmowy tłumu przeszły na bardziej przyziemne tematy o wydarzeniach i problemach w ich wioskach". Zob. David Makow, Niebezpieczne szczęście: wspomnienia o ściganym życiu / Dangerous Luck: Memories of a Hunted Life (New York: Shengold Publishers, 2000), 39–41.

Żyd udający Polaka we Lwowie wspominał incydent w tramwaju, kiedy pasażer zganił Żyda za to, że nie nosił żydowskiej opaski. Obrażający pasażer nie znalazł żadnego wsparcia wśród tych w tramwaju, nawet kiedy wyrzucił go Żyd. Motorniczy powiedział głośno: "Dobrze mu tak". Zob. Eliasz Bialski, Patrząc prosto w oczy (Montreal: Polish-Jewish Heritage Foundation, 2002), 83.

Często najbardziej krzykliwe antysemickie komentarze wygłaszali Żydzi udający Polaków, którzy uważali, że musieli to robić by zgadzały się ze stereotypami "antysemickich" Polaków. Np. Żydówka która pracowała dla niemieckiego dentysty w Warszawie "dowiedziała się, że wśród 7 osób pracujących w jego laboratorium i biurze byli 2 inni Żydzi z fałszywymi dokumentami. Zrozumiała to kiedy podczas przerwy na kawę próbowali prześcignąć dobrego lekarza w swoich antysemickich komentarzach". Zob. Yehuda Nir, Stracone dzieciństwo: wspomnienia /The Lost Childhood: A Memoir (San Diego, New York and London: Harcourt, Brace, Jovanovich, 1989), 94.

Staranne czytanie literatury holokaustycznej pokazuje niepokojący brak solidarności i współczucia wśród samych Żydów. Liczne żydowskie źródła, jak i nie-żydowscy świadkowie szeroko komentują o wielkiej przepaści jaka dzieliła bogatych i biednych mieszkańców warszawskiego getta, i w końcu wszystkich jego mieszkańców. Zob. np. dzienniki Władysława Szpilmana, niedawno przetłumaczone na angielski jako Pianista: niezwykła historia przetrwania jednego człowieka w Warszawie /The Pianist: The Extraordinary Story of One Man’s Survival in Warsaw, 1939–45 (London: Victor Gollancz, 1999) – polskie wyd. które bardzo się różni, jest cyt. w Iranek-Osmecki, Kto ratuje jedno życie / He Who Saves One Life, 41–42; Henryk Makower, Pamiętnik z getta warszawskiego: Październik 1940–Styczeń 1943 (Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1987), zwłaszcza 207 (gdzie autor mówi o "całkowitym rozpadzie żydowskiego społeczeństwa"); Lewin, Puchar łez / A Cup of Tears, 127 (opisuje olbrzymie różnice w głównym południowym posiłku); Małgorzata-Maria Acher, Niewłaściwa twarz: Wspomnienia ocalałej z warszawskiego getta (Częstochowa: Święty Paweł, 2001), 48 (opisuje codzienne rabunki na ulicy i nie dzielenie się z bardziej niefortunnymi); Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), passim. Na s. 163 ta książka cytuje dziennik Arona Chaima Kaplana, Zwój agonii / Scroll of Agony, że powszechne unikanie płacenia podatku przez bogatych mieszkańców getta poważnie zaostrzyło głód wśród biedoty w getcie. Władysław Szpilman opisał uderzający kontrast między egzystencją bogatych i biednych w getcie. Duże tlumy żebraków zbierały się w restauracjach i kawiarniach żebrząc o jedzenie, tylko po to żeby odpędzali ich portierzy kijami, jak w Nowoczesnej. Zob. Władysław Szpilman, Śmierć miasta (Warszawa: Spółdzielnia Wydawnicza Wiedza, 1946), 71–72, jak cyt. w Engelking i Leociak, Getto warszawskie, 564.

Alceo Valcini, warszawski korespondent mediolańskiego Corriere della Sera, którego dziennik przetłumaczono na polski jako Golgota Warszawy, 1939–1945 (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1973), 233–34, szczególnie komentarze o braku poczucia solidarności wśród mieszkańców getta w ich wspólnym nieszczęściu.

Podobna sytuacja panowała w innych gettach nękanych przez korupcję, kradzieże (zwłaszcza żywności), i paserstwo (kradzione towary sprzedawano po wygórowanych cenach).

To osiągnęło ogromne proporcje w Łodzi, drugim największym getcie w okupowanj przes Niemców Polsc, i niekorzystnie wpływało na przetrwanie ubogich Żydów nie posiadających konkesji. (Związki z Gestapo bardzo pomagały w sukcesie tych przedsięwzięć.) Bogaci ukrywali swój dobytek; mleko dla dzieci rozcieńczano wodą; chorym zabierano kartki żywnościowe; znano ludzi którzy zabili członków rodziny by zabrać im kartki. Zob. Icchak (Henryk) Rubin, Żydzi w Łodzi pod niemiecką okupacją 1939–1945 (London: Kontra, 1988), 236, 243–47, 318, 319–23.

Leon Kahn, którego rodzina znalazła schronienie w dobrze karmionym getcie w Grodnie w październiku 1942 po zniszczeniu ich sztetla, wspominał, że Żydzi w Grodnie "byli zimni i niegościnni, i nigdy nie proponowali im nawet miejsca do spania, mimo że wielu miało ektra pokój". Po nabożeństwie w synagodze pewnego piątkowego wieczoru, shames ogłosili, że "w kongregacji byli obcy, którzy byli bezdomni i stracili swój dobytek. Czy ktoś przyjmie tych nieszczęśników do domu na szabatowy posiłek z nimi?" Kahn wspominał ich reakcję: "Poszliśmy by stanąć przy drzwiach żeby kongregacja łatwiej nas zobaczyła kiedy wychodzili. Wychodziła rodzina po rodzinie, starannie unikając naszych oczu, aż w końcu została tam nasza grupka". Zob. Kahn, Nie czas na żałobę / No Time To Mourn, 94–96.

W Goniądzu "polska ludność… składała się z 3 klas. Pierwsza – bogaci, którzy byli kupcami przed wojną i producentami takich rzeczy jak towary i buty. Nie musieli wpracoac na życie. Większość z nich ukryła swoje towary w bunkrach albo wśród znajomych wieśniaków we wioskach. Od czasu do czasu sprzedawali jakieś towary, wtedy po wysokich cenach, i kupowali żywność i inne konieczne rzeczy. Oni mogliby tak egzystować przez lata". Zob. Tuviah Ivri (Yevraiski), Zniszczenie Goniądza / “The Destruction of Goniondz,” cz. 14, w Ben-Meir i Fayans, Nasze miasto Goniądz / Our Hometown Goniondz. Tak jak robili niektórzy Polacy, Żydzi produkujący fałszywe dokumenty generalnie robili to z dużym zyskiem. Zob. np. Edward Stankiewicz, Moja wojna: dziennik młodego żydowskiego poety / My War: Memoir of a Young Jewish Poet (Syracuse, New York: Syracuse University Press, 2002), 59.

Jak potwierdzają liczne świadectwa, ogólnym uczuciem wobec żydowskich konwertytów na chrześcijaństwo mieszkających w getcie była wrogość i odraza. Emanuel Ringelblum nazywał ich "zapaleńcami", a a wyj ątkowo różniący się pamiętnikarz opisywał ich z poczuciem współczucia. Zob. Jacek Leociak, Tekst w obliczu zniszczenia / Text in the Face of Destruction: Accounts from the Warsaw Ghetto Reconsidered (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny, 2004), 217–18.

Według jednego źródła, w warszawskim getcie było mniej niż 1.600 chrześcijańskich konwertytów. Zob. Yisrael Gutman, Warszawscy Żydzi… / The Jews of Warsaw, 1939– 1943: Ghetto, Underground, Revolt (Bloomington, Indiana: Indiana University Press, 1982), 59. Według innegio źródła, mogło ich być aż 2.000. Zob. Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 620.

Nienawidzono ich za wszystko: zdradę judaizmu, używanie polskiego, wykształcenie i postępy społeczne, ich rzekome bogactwo, rzekomą aurę wyższości i antysemityzm, stanowiska jakie niektórzy zajmowali w getcie, i pomoc otrzymywaną od Caritas, katolickiej organizacji charytatywnej.

Było tak nawet mimo że, zdaniem wybitnego badacza, większość konwertytów dalej uważała się za Żydów, nieliczni podtrzymywali jakąkolwiek więź z ich nową religią, i "praktycznie wszyscy sponsorowali żydowskie religijne organizacje charytatywne". Zob.Joseph Marcus, Społeczna i polityczna historia Żydów w Polsce / Social and Political History of the Jews in Poland, 1919–1939 (Berlin, New York, Amsterdam: Mouton, 1983), 78. (Dziennik Haliny Gorcewicz, której ojciec pozornie przeszedł na katolicyzm kiedy żenił się z jej matką, pokazuje, że nawet Żydzi którzy w pełni zasymilowali się językowo i kulturowo, zachowyali mocne plemienne przywiązanie do Żydów – może ucieleśnienie trwałego pojęcia jedności z "narodem wybranym", który odziedziczyli po judaizmie.Dziennik Gorcewicz, zob. Dlaczego, Boże, dlaczego / Why, Oh God, Why?://www.treko.net.au/~jerry/why/whytoc.html>.)

Jawna wrogość i upokorzenia doświadczane przez chrześcijańskich konwertytów w warszawskim getcie udokumentował wymieniony powyżej włoski dziennikarz, Alceo Valcini: konwertytów wielokrotnie nękano kiedy wychodzili z kościoła po mszy, i czasami nawet niemiecka policja musiała interweniować by ich chronić przed rozwścieczonymi ortodoksyjnymi Żydami. Konwertytom którzy nie figurowali na listach wspólnotowych odmawiano kartek żywnościowych i pomocy materialnej. Zob. Valcini, Golgota Warszawy, 235–36.

Obraz Valciniego w pełni popiera raport złożony przez żydowskiego donosiciela Gestapo. Tłumy Żydów gromadziły się przed chrześcijańskimi kościołami w niedzielę by obejrzeć spektakl konwertytów uczestniczących we mszy.

W Wielkanoc 1942, tłum gapiów był tak wielki w kościele Narodzenia Najśw. Maryi Panny przy ul. Leszno, że Ordnungsdienst wystawiła specjalną grupę dla zachowania porządku i ochrony kościoła. Cyt. w Christopher R. Browning i Israel Gutman, Raporty żydowskiego donosiciela w warszawskim getcie – wybrane dokumenty / “The Reports of a Jewish ‘Informer’ in the Warsaw Ghetto—Selected Documents,” Yad Vashem 17 (1986): 263.

Żydówka nie-konwertytka opisuje w swoich wspomnieniach jak żydowska hołota w warszawskim getcie dręczyła żydowskich chrześcijan chodzących na kościelne nabożeństwa. Zob. Ruth Altbeker Cyprys, Skok dla życia: pamiętnik ocalonej z okupowanej przez nazistów Polski / A Jump For Life: A Survivor’s Journal from Nazi-Occupied Poland (New York: Continuum, 1997), 32. To potwierdza inny Żyd, który widział żydowską młodzież stojącą na ulicy kiedy konwertyci szli na nabożeństwa kościelne i wrzeszczącą “Good Yontiff!” Zob. Gary A. Keins, Podróż przez Dolinę Zatracenia / A Journey Through the Valley of Perdition ([United States]: n.p., 1985), 86.

Jeszcze inny Żyd mówił o incydencie w Kościele Wszystkich Świętych, kiedy duża banda chasydów zgromadziła się z kijami by pobić wychodzących z kościoła katolickich Żydów. Wezwano żydowską policję porzadkową do rozpędzenia chasydów. Zob. Barbara Engelking i Jacek Leociak, Getto warszawskie: Przewodnik po nieistniejącym mieście (Warsaw: IFiS PAN, 2001), 622.

Żydowski pamiętnik opisuje jak dzieci nie mówiące jidysz poddawali ostracyzmowi dzieci mówiące jidysz w warszawskim getcie: były oczerniane jako "Polacy" i "konwertyci", i nawet obrzucane kamieniami. Zob. Acher, Niewłaściwa twarz, 48. Niektórzy żydowscy nacjonaliści po prostu nie pozwalali na używanie języka polskiego w swoich domach. Zob. Antoni Marianowicz, Życie surowo wzbronione (Warsaw: Czytelnik, 1995), 46; Antoni Marianowicz, Life Strictly Forbidden (London: Vallentine Mitchell, 2004). Ten autor, na s. 47 też potwierdza, że konwertytami generalnie się brzydzono w warszawskim getcie, i na 66-67 i 100, pro-niemieckie postawy niektórych Żydów w getcie.

Nawet żydowscy ateiści otwarcie wyrażali swoją pogardę wobec konwertytów. Zob. Grace Caporino i Dianne Isaacs, Świadectwa z 'aryjskiej strony': 'żydiwscy katolicy' w warszawskim getcie / “Testimonies from the ‘Aryan’ Side: ‘Jewish Catholics’ in the Warsaw Ghetto,” w John K. Roth i Elisabeth Maxwell, red., Pamięć dla przyszłości: holokaust w wieku ludobójstwa / Remembering for the Future: The Holocaust in an Age of Genocide (Houndmills, Basingstoke, Hampshire and New York: Palgrave, 2001), vol. 1, 194.

Ponowna sytuacja panowała w Krakowie: kiedy księża i zakonnice wchodzili do getta by zająć się duchowycmi potrzebami konwertytów, opluwali i przeklinali ich oburzeni Żydzi. "Konwertyci nie byli popularni w getcie… Jesteśmy obcymi i nas nienawidzą". Zob. Roman Frister, Czapka, albo cna życia /The Cap, or the Price of a Life (London: Weidenfeld & Nicolson, 1999), 84, 89–90.

W swojej kronice Emanuel Ringelblum napisał, że żydowscy nacjonaliści byli zachwyceni, że Żydzi w końcu zostali rozdzieleni od Polaków, choć w gettach, widząc w tym początki odrębnego żydowskiego państwa na polskim terytorium. Co więcej, wielu z nich rozpoczęło wtedy walkę z używaniem języka polskiego w getcie, zwłaszcza w żydowskich agencjach i szkolnictwie, i byli przeciwni żydowskim konwertytom zajmującym stanowiska władzy. Zob. Ringelblum, Kronika getta warszawskiego, 214–15, 531ff.

Los Cyganów, których łapano i wysyłano do żydowskich gett, był jeszcze gorszy niż los Żydów, gdyż nie mieli żadnej pomagającej im wspólnotowej organizacji opieki społecznej. Cyganie byli żebrakami i musieli nosić wyróżniające ich opaski. Powszechnie uważano ich za intruzów i odrażających złodziei. Np. Chaim Kaplan skarżył się w swoim dzienniku, że "zajmują się okradaniem Żydów". Zob. Abraham I. Katsh, red., Zwój o agonii: warszawski dziennik … / Scroll of Agony: The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan (New York: Macmillan; London: Collier-Macmillan, 1965), 294–95.

Złapanych w "aryjskiej" Warszawie Cyganów zabierano do więzienia przy ul. Gęsiej, gdzie pilnowali ich funkcjonariusze z żydowskiej policji. Zob. IPN / Institute of National Memory, Warsaw Regional Commission for the Investigation of Crimes against the Polish Nation, file no. S 5/20/Zn. Nie ma żadnych zapisów o Żydach okazujących solidarność ani proponowaniu pomocy Cyganom. Cyganów w warszawskim getcie wyłapywano i deportowano do obozów śmierci, co rzadko zauważano. Na terenie dużego żydowskiego getta w Łodzi, Niemcy wybudowali mniejsze, osobne getto dla ok. 5.000 Cyganów. Warunki tam były jeszcze gorsze niż te dla Żydów, i bez koneksji czy jakiejkolwiek zewnętrznej pomocy (takiej jak niemal wszystkie żydowskie getta dostawały od otaczającej polskiej społeczności), Cyganie zostali wkrótce zdziesiątkowani głodem i chorobami. Żydzi nie głodowali w łódzkim getcie. Mimo że ich racje żywnościowe zmniejszono z 1.600 kalorii w 1940 do 1.000 w 1942, w analogicznym okresie racje żywieniowe dla Polaków w Generalgouvernment były odpowiednio 736 i 400. Zob. Grzegorz Berendt, “Cena życia—ekonomiczne uwarunkowania egzystencji Żydów po ‘aryjskiej stronie’,” w Zagłada Żydów: Studia i materiały, vol. 4 (Warsaw: Centrum Badań nad Zagładą Żydów, IFiS PAN, 2008): 115, 118.

Mordechai Rumkowski, przewodniczący rady żydowskiej, spierał się z władzami niemieckimi o przybyciu Cyganów: "Nie możemy mieszkać razem z nimi. Cyganie są rodzajem zdolnych do wszystkiego. Najpierw okradają a potem podpalają, i wszystko się pali, łącznie z waszymi fabrylkami i materiałami". Zob. Alan Adelson i Robert Lapides, red., Łódzkie getto: w oblężonej wspólnocie / Łódź Ghetto: Inside a Community Under Siege (New York: Viking, 1989), 173.

Żydowski lekarz z Łodzi szczerze potwierdza: "W getcie nie było żadnej litości dla Cyganów ". Zob. Arnold Mostowicz, Żółta gwiazda i czerwony krzyż (Warsaw: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1988), 25–27.

Według innego źródła, "Żydzi zamykali oczy na los Cyganów. Rumkowskiemu kazano ustawić dla nich specjalne baraki, dostarczać żywność i usługi medyczne, i dopilnować żeby grzebano zmarłych na żydowskim cmentarzu. Epidemia tyfusu, przez którą życie straciło kilku żydowskich lekarzy, wybuchła w mieszkaniach Cyganów. Zorganizowano ostrą kwarantannę podczas ich krótkotrwałej egzystencji w getcie. W grudniu 1941 deportowano ich. Żydów nie obchodziło dokąd. Cyganie skończyli w obozie śmierci w Chełmnie [Kulmhof].” Zob. Leonard Tushnet, Chodnik piekła / The Pavement of Hell (New York: St. Martin’s Press, 1972), 44.

W Głębokie, “Jesienią 1941, na podwórzec żandarmerii sprowadzono cygańskie wozy. Sprowadzono Cyganów z kobietami i dziećmi… Krążyła pogłoska, że mieli być przeprowadzeni do drugiego getta z Żydami. Żeby temu zapobiec, Judenrat poprosił o kolejne wpłaty na łapówkę dla Niemców. Okazało się, że przed świtem rozstrzelano Cyganów z kobietami i dziećmi". Zob.

Dov Katzovitch (Petach Tikva), Z partyzantami i w Arnii Czerwonej / “With the Partisans and in the Red Army,” w David Shtokfish, red., Księga pamięci Dokszyce-Parafianowo / Book in Memory of Dokshitz-Parafianow [Dokszyce-Parafianowo Memorial Book], (Israel: Organization of Dokshitz-Parafianow Veterans in Israel and the Diaspora, 1990), Rozdz. 4 (Internet: www.jewishgen.org/yizkor/dokshitsy/).

Te postawy były przesiąknięte tradycją: "Generalnie Cyganów traktowano podejrzliwie i z pogardą. Moi rodzice nigdy nie pozwalali mi rozmawiać z nimi w normalnej sytuacji. Matki w Bielsku ostrzegały dzieci, że Cyganka może rzucić urok na ich dusze; ojcowie pilnowali portfeli kiedy w pobliżu byli Cyganie, wiadomo było, że byli urodzonymi kieszonkowcami… Poczciwi ludzie trzymali się od nich z daleka". Zob. Frister, Czapka, cena życia / The Cap, or the Price of a Life, 277–78.

Ale socjolog Nechama Tec obwinia Cyganów za konflikt. Zob. Nechama Tec, Opór w Europie wschodniej / “Resistance in Eastern Europe,” w Walter Laqueur, red., The Holocaust Encyclopedia (New Haven and Yale: Yale University Press, 2001), 544.

Było też tak, że Cyganie mogli również obrócić się przeciwko nie-Cyganom. Zahava Glaz Wolfeiler wspomina: "Pewnego dnia postanowiłam udać się na przedmieście Krakowa Prondnik [Prądnik], by szukać pracy. Na drodze do Prondnika był cygański obóz. Zaatakowali mnie jacyś Cyganie i zerwali mi z szyi łańcuszek i krzyżyk, jakie nosiłam żeby udawać chrześcijankę". Zob. Denise Nevo i Mira Berger, red., Pamiętamy: świadectwa 24 członków kibucu Megiddo, którzy przeżyli holokaust / We Remember: Testimonies of Twenty-four Members of Kibbutz Megiddo Who Survived the Holocaust (New York: Shengold, 1994), 28.

Ocalony z Parczewa napisał: "W getcie w Siedlcach było kilkuset Cyganów, i kiedy Żyd przyszedł z zewnątrz, Cyganie go atakowali, zabierając mu nawet ubranie jakie miał na sobie". Zob. Benjamin Mandelkern i Mark Czarnecki, Ucieczka przed nazistami / Escape from the Nazis (Toronto: James Lorimer, 1988), 68.

Inny Żyd wspomina, że kiedy Żydów i Cyganów wpędzono na duży podwórzc przy stacji kolejowej w Bełżcu, Żydzi musieli "radzić sobie z wielkimi kłopotami ze strony Cyganów, którzy ich bili, i okradli ze wszystkiego co mieli". Zob. David Ravid (Shmukler), red., Księga pamięci Cieszanowa / The Cieszanow Memorial Book (Mahwah, New Jersey: Jacob Solomon Berger, 2006), 167.

Wielu więźniów w obozach koncentracyjnych – Polaków i Żydów – poddawano nadużyciom przez homoseksualistów takim jak gwałt przez członków Gestapo i współwięźniów. Zob. np. David Gilbert, jak powiedział Timowi Shortbridge i Michaelowi D. Frounfelter, Nie da się uciec: prawdziwa historia / No Place to Run: A True Story (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2002), 76. Nie ma też żadnych znanych raportów o reakcji Żydów, zwłaszcza rabinów, na intensywne prześladowania polskich księży katolickich jesienią 1939 i 1940, zanim rozpoczął się holokaust.

Ratowanie było zadaniem które musiało pokonać różne bariery. Dla niektórych polskich ratowników takich jak Zofii Kossak-Szczuckiej, współzałożycielki Żegoty, wojennej Rady Pomiocy Żydom, postrzeganie było – jak napisała w słynnym "Proteście" w imieniu Katolickiego Frontu na rzecz Odnowy Polski – że Żydzi "nienawidzą nas bardziej niż nienawidzą Niemców, i że czynią nas odpowiedzialnymi za ich nieszczęście. Dlaczego, i na jakiej podstawie, dalej jest tajemnicą żydowskiej duszy. Niemniej jednak jest to bezsporny fakt. Ale świadomość tego faktu nie zwalnia nas [Polaków] od obowiązku potępiania mordu".

Długowieczność tego syndromu zauważono 50 lat po wojnie w książce Evy Hoffman Shtetl, 243–45: “

Jeśli uważnie słucha się historii ocalałych lub czyta ich świadectwa, uderza liczba ludzi, którzy byli gotowi podjąć małe lub duże ryzyko by im pomóc... Jeśli słucha się mniej uważnie, łatwo jest dać się zszokować okrucieństwami przytłaczającymi wszystkie inne części historii i zagłuszyć naszą zdolność do zrozumienia… Ale we wspomnieniach ocalonych, często można dostrzec, oprócz w pełni uzasadnionej nienawiści, rodzaj wykluczenia nienawiści, przeniesienie jej z pierwotnej przyczyny cierpienia na najbliższą dostępną… 'Teraz rozumiesz dlaczego nienawidzimy Polaks', jedna z ocalałych zakończyła swoją relację, w której pokazała wiele przykładów pomocy Polaków. Nie było ani słowa o nienawiści do Niemców".

Szymon Datner podniósł ważną sprawę wzajemności cytując Żydówkę, którą wysoko cenił za uczciwość i odwagę, która powiedziała mu w zaufaniu: "W ogóle nie jestem pewna czy podałabym miskę jedzenia Polakowi, gdyby to oznaczało śmierć dla mnie i córki". Ten historyk dalej twierdzi: "Była to naprawdę szatańska próba moralna jakiej poddawano Polaków. Nie wiem czy ktokolwiek inny wyszedłby z niej zwycięsko". Zob. Małgorzata Niezabitowska, Resztki: ostatni polscy Żydzi / Remnants: The Last Jews of Poland (New York: Friendly Press, 1986), 249; zob. też Szymon Datner, Las Sprawiedliwych (Warszawa: Książka i Wiedza, 1968), 32.

Naciskano o to, niektórzy Żydzi, którym pomogli Polacy, szczerze przyznali, że nie są pewni, że ryzykowaliby własne życie by ratować Polaków, i są pewni, że nie naraziliby na niebezpieczeństwo swoich dzieci. Ale to jest standard według którego osądza się Polaków, i tylko Polaków. Zob. Marc Hillel, Rzeź ocalonych: Polska po holokauście / Le massacre des survivants: En Pologne après l’holocauste (1945–1947) (Paris: Plon, 1985), 99; Irene Tomaszewski i Tecia Werbowski, Żegota: Pomoc Żydom w wojennej Polsce / Zegota: The Rescue of Jews in Wartime Poland (Montreal: Price-Patterson, 1994), 159; Irene Tomaszewski i Tecia Werbowska, Żegota: The Council for Aid to Jews in Occupied Poland, 1942–1945 (Montreal: Price-Patterson, 1999), 147.

Jedną z pierwszych publikacji która opisała to zjawisko była Marek Arczyński i Wiesław Balcerak, Kryptonim “Żegota”: z dziejów pomocy Żydom w Polsce 1939–1945, wyd. 2 poszerzone (Warszawa: Czytelnik, 1983).

Janka Altman, ocalona z obozu koncentracyjnego Janowska we Lwowie, ukrywana, m. in., w sierocińcu w Poroninie k. Zakopanego wraz z wieloma żydowskimi dziećmi, napisała w 1978: “Dzisiaj z perspektywy czasu jestem pełna podziwu dla odwagi i oddania… wszystkich tych Polaków, którzy w tamtych czasach, dzień w dzień, ryzykowali życiem. Nie wiem czy my Żydzi, w obliczu tragedii innego narodu, bylibyśmy tak samo zdolni na tego rodzaju poświęcenie". Ibid., 264.

Niedawno, Hanna Wehr, która przeżyła w Warszawie dzięki pomocy wielu Polaków, wyraziła to samo uczucie: "Każdy kto wyraża iopinię, że pomoc Żydom była w tamtych czasach rzeczywistością, obowiązkiem i niczym więcej, powinien pomyśleć długo i mocno jak on sam zachowałby się w tej sytuacji. Przyznaję się, że nie jestem pewna czy mogłabym zebrać w sobie tyle odwagi w warunkach szalejącego nazistowskiego terroru". Zob. Hanna Wehr, Ze wspomnień (Montreal: Polish-Jewish Heritage Foundation of Canada, 2001).

Tym tematem zajął się też w szerszym filozoficznym kontekście Israel Shahak w Żydowskiej historii, żydowskiej religii: ciężar 3.000 lat / Jewish History, Jewish Religion: The Weight of Three Thousand Years (London/Boulder, Colorado: Pluto Press, 1994), 80–81 (“Saving of Life”).


[1282] Zob. np. świadectwo Grażyny Strumiłło-Miłosz w Kowalska, Przeżyć, aby wrócić!, 85–87, w odniesieniu do białoruskich chłopów; i Lubomirska, Karmazynowy reportaż, 12, odnośnie ukraińskich chłopów, które są reprezentatywne dla wielu takich świadectw. Józef Kalwa z Nowogródka wspominał: "Relacje między białoruską ludnością w naszej osadzie i Polakami były bardzo dobre…Faktycznie niektórzy z nich wysyłali nam paczki po naszej deportacji". Zob. Wojciechowska, Czekając na wysłuchanie / Waiting To Be Heard, 175.


[1283] Celt, Biali kurierzy, 225. To źródło też potwierdza, że pro-polscy Żydzi bali się wyrażać publicznie sympatie w obliczu pro-sowieckiej agitacji żydowskiej ludności. Ibid., 298.


[1284] Jedną metodą stosowaną przez Niemców już w początkowych dniach wojny było palenie ludzi żywcem. Np. Żydów palono żywcem w synagogach i domach modlitwy w Chmielniku, Będzinie i Mielcu odpowiednio 4, 8 i 13 września 1939. Zob. Marek Maciągowski i Piotr Krawczyk, Opowieść o żydowskim Chmielniku /The Story of Jewish Chmielnik (Kielce: XYZ and Town and Municipality Office in Chmielnik, 2007), 156; Gilbert, The Holocaust, 84–108. W Lipsku nad Wisła 8 września 1939 spalono żywcem 80 Żydów, i grupę Polaków i 13 Żydów spalono żywcem w stodole we wiosce Cecylówka k. Kozienic. Zob. Krzysztof Urbański, Zagłada Żydów w Dystrykcie Radomskim (Kraków: Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, 2004), 27, 28. W stodole w Bądkowie k. Łęczycy 10 września 1939 Niemcy spalili żywcem 22 Polaków. Zob. Krystyna Daszkiewicz, Niemieckie ludobójstwo na narodzie polskim (1939–1945), (Toruń: Adam Marszałek, 2009), 217.


[1285] Yehuda Bauer niedawno potwierdził, że w większych gettach, to Judenrate dostarczał Niemcom listy i kolaborował w przekazywaniu ofiar. Zdaniem tego historyka, żydowska policja odegrała "główną rolę" w deportacji warszawsloch Żydów do Treblinki latem 1942, z podobnymi rolami odegranymi przez policję żydowską w Łodzi, Krakowie i innych miejscach. Zob. Yehuda Bauer, Przemyślenie holokaustu / Rethinking the Holocaust (New Haven and London: Yale University Press, 2001), 143–44. Szpiedzy i zdrajcy nie tylko nękali getto w Brześciu, ale żaden Niemiec nie musiał pilnowac bram: "Żydowska policja dzieliła się strzeżeniem bram z ukraińskimi kolaborantami… Niemcy mogli polegac na ukraińskich i żydowskich policjantach by pomogli im w zagłodzeniu żydowskiej ludności". Ibid., 154. W getcie w Grodnie było tak samo: "Judenrat Musiał sporządzać listy nazwisk, przenosić Żydów z jednego getta do drugiego, i ogłaszać, że deportowani byli, rzekomo, wysyłani do miejsc pracy… Ocaleni z getta w Grodnie bardzo ostro skrytykowali policję żydowską za próbę ratowania się, wypełniając swoje obowiązki w najdokładniejszy sposób. Tylko kilku policjantów powstrzymało się od kolaboracji z Niemcami… nawet w czasie Aktion w lutym 1942 niektórzy policjanci odkryli kryjówki i wydawali Żydów Niemcom". Zob. Spector, Stracone żydowskie światy / Lost Jewish Worlds, 161–62.

Podobnie w czasie dużej deportacji latem 1942w Warszawie, żydowska policja, której członkostwo rozrosło się z 1.600 w grudniu 1941 do niemal 2.200, stała się notoryczna z uwagi na współpracę z Niemcami w wyłapywaniu Żydów. Emanuel Ringelblum napisał w grudniu 1942: “Żydowska policja miała złą reputację jeszcz przed deportacją. Odwrotnie do polskiej policji, która nie uczestniczyła w łapankach do obozów pracy [od wiosny 1941], żydowska brała udział w tej brudnej robocie. Policjanci stali się niesławni z szokującej korupcji i demoralizacji". Zob. Lewin, Puchar łez / A Cup of Tears, 17, 19.


[1286] Szymon Datner, wieloletni dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, stwierdził, że o holokaust "nie można oskarżać Polaków. Było to dzieło Niemców, i dokonane niemieckimi rękami. Polską policję wykorzystywano w bardzo marginalny sposób, który nazwałbym pilnowaniem porządku. Muszę podkreślić z całą stanowczością, że ponad 90% tej przerażającej, morderczej pracy, wykonali Niemcy, bez żadnego udziału Polaków". Zob. Małgorzata Niezabitowska, Resztki: ostatni polscy Żydzi / Remnants: The Last Jews of Poland (New York: Friendly Press, 1986), 247.

Zdaniem Raula Hilberga, jednego z najważniejszych historyków holokaustu: "Ze wszystkich tubylczych sił policyjnych w okupowanej Europie wschodniej [i tu możemy dodać francuską i holenderską policję – MP], ta w Polsce miała najmniejszy udział w akcjach anty-żydowskich… Niemcy nie mogli postrzegać ich jako kolaborantów, bo według nich nawet nie zasługiwali na tę rolę. Oni z kolei nie mogli dołączyć do Niemców w głównych operacjach przeciwko Żydom czy Polakom z ruchu oporu, gdyż byliby uznani za zdrajców przez praktycznie każdego polskiego obserwatora. Dlatego ich zadanie w niszczeniu Żydów było ograniczone". Zob. Raul Hilberg, Sprawcy, ofiary, gapie / Perpetrators, Victims, Bystanders, 92–93. Więcej info o "granatowej" policji zob. Adam Hempel, Pogrobowcy klęski: Rzecz o policji “granatowej” w Generalnym Gubernatorstwie 1939–1945 (Warsaw: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1990), 166–80. W Warszawie jak i w innych miejscach np. Opole Lubelskie i Komarówka k. Radzynia, "granatowa" policja odmówiła uczestnictwa w egzekucji Żydów, i na niektórych z nich Niemcy nawet dokonali egzekucji z powodu nieposłuszeństwa. Zob. Zbigniew Zaniewicki, Pięć groźnych lat (1939–1941) (London: Polska Fundacja Kulturalna, 1982), 110; “Żydzi zwracali się ku kościołowi,” Opoka (London), no. 11 (July 1975): 83 (Opole Lubelskie); Christopher Browning, Zwykli ludzie: Batalion 101 Rezerwy Policji i ostateczne rozwiązanie w Polsce / Ordinary Men: Reserve Police Battalion 101 and the Final Solution in Poland (New York: Harper Perennial, 1992), 157; Michał Grynberg, red., Przeżyją nas słowa: głosy z warszawskiego getta / Words To Outlive Us: Voices from the Warsaw Ghetto (New York: Metropolitan Books/Henry Holt, 2002), 320 (Warsaw).

Mary Berg napisała w dzienniku 3.06.1942, że polskim policjantom rozkazano zastrzelić 110 Żydów w więzieniu przy Gęsiej w Warszawie – odmówili. Zmuszono ich do patrzenia na tę egzekucję. Jeden z naocznych świadków powiedział mi, że kilku polskich policjantów płakało, i niektórzy odwrócili wzrok podczas jej trwania". Zob. Mary Berg i red. S. L. Shneiderman, red., Warszawskie getto: dziennik / Warsaw Ghetto: A Diary (New York: L. B. Fischer, 1945), 154. W czasie powstania w getcie warszawskim w kwietniu 1943, setki polskich policjantów nie stawiły się w pracy żeby pilnować muru getta. Zob. Dariusz Libionka, “ZWZ-AK i Delegatura Rządu RP wobec eksterminacji Żydów polskich,” w Andrzej Żbikowski, red., Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką 1939–1945: Studia i materiały (Warsaw: Instytute Pamięci Narodowej–Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, 2006), 90–91.

Po nieudanym buncie w warszawskim getcie, według niemieckich raportów, Polacy pomagali łapać Żydów tylko "w garści przypadków" (“in einzelnen Fällen”). Zob. Raul Hilberg, Niszczenie europejskich Żydów / The Destruction of the European Jews, vol. 2, 514–15. Liczbę niemieckich zasobów ludzkich dostępnej do wprowadzenia ostatecznego rozwiązania w okupowanej Polsce pokazuje następująca ogromna łapanka – na skalę niewyobrażalną w żadnym innym okupowanym kraju – przeprowadzonej w "aryjskiej" Warszawie 6 kwietnia 1944: "3.000 Niemców zatrudniono od 4:00 do 21:00 do poszukiwania ukrywających się Żydów . W sumie 70 'nie-aryjskich' mężczyzn i 31 'nie-aryjskich' kobiet złapano, na wszystkich dokonano egzekucji 5 dni później". Zob. Gilbert, The Holocaust, 667.

Kiedy grupa Żydów uciekła z Treblinki, Niemcy zmobilizowali swoje wojsko i przeprowadzili dokładne przeszukania całego terenu, ustanawiając posterunki na drogach i przeczesując pobliskie wioski i chłopskie domy. Zob. Samuel Willenberg, Ocalony z Treblinki / Surviving Treblinka (Oxford: Basil Blackwell, przy współpracy Institute for Polish-Jewish Studies, 1989), 25, 144.

Jak zobaczymy, we Francji było tylko 3.000 żołnierzy okupacyjnych stacjonujących w całym kraju.

Dlatego wbrew temu co często się mówi, że z powodu samej potęgi sił niemieckich i stopnia sprawowanej przez nie kontroli, obiektywne warunki do ratowania w Polsce były mniej korzystne niż te panujące w innych krajach, szczególnie zachodnio europejskich, gdzie, zwłaszcza we Francji, Holandii i Norwegii, "niemieckie zasoby ludzkie były bardzo słabe" i "lokalna pomoc administracyjna była kluczowa w rejestrowaniu, aresztowaniu i deportacji Żydów i Cyganów". Zob. Donald Niewyk i Francis Nicosia, Columbia przewodnik po holokauście /The Columbia Guide to the Holocaust (New York: Columbia University Press, 2000), 87–88.

Odnośnie Norwegii, amerykański historyk István Deák napisał w The New York Review of Books (Bohaterowie holokaustu / “Holocaust Heroes,” 5.11.1992): Reakcja Norwegii na holokaust: perspektywa historyczna / “Norway’s Response to the Holocaust: A Historical Perspective [New York: Holocaust Library, 1991], Samuela Abrahamsena, jest książką sponsorowaną przez Fundację 'Dzięki Skandynawii' / ‘Thanks to Scandinavia’ Foundation… ale po przeczytaniu tego wybitnie obiektywnego świadectwa, zastanawiam się dlaczego Żydzi powinni być szczególnie wdzięczni, przynajmniej w przypadku Norwegii. Niemal połowa maleńkiej liczby 1.600 ludności żydowskiej (0.05% całej ludności) zginęła w czasie wojny, i jak pokazuje Abrahamsen, profesor emeritus Brooklyn College w Nowym Jorku, żaden nie zginąłby bez norweskiej kolaboracji. Norwegia miała tylko kilku przekonanych nazistów, a wystarczająco dużo antysemitów i przestrzegających prawo policjantów i biurokratów, żeby ostateczne rozwiązanie prawie odniosło sukces.

Na początek, mała liczba Żydów w Norwegii była wynikiem długiej i, przynajmniej dla mnie, zdumiewającej tradycji antysemityzmu w połączeniu z wyjątkowo restrykcyjnym międzywojennym prawem imigracyjnym, które trzymało z daleka prawie wszystkich uchodźców od nazistowskiego terroru. Podczas wojny wielu Norwegów, którzy inaczej nie pomagaliby Niemcom, uczestniczyło w rejestracji, aresztowaniu i przekazywaniu Żydów władzom niemieckim.

Jeśli chodzi o potężny norweski ruch oporu, przypominał on wszystkie inne europejskie ruchy oporu w niewielkiej trosce o tym co przydrzyło się Żydom. Tak jak gdzie indziej, były tysiące poczciwych Norwegów, którzy pomogli uciec setkom Żydów, przeważnie przez szwedzką granicę". Tym norweskim Żydom którzy przeżyli wojnę nie ukrywali się w Norwegii, a jak w przypadku duńskich Żydów, udało się uciec do Szwecji gdzi byli poza zasięgiem Niemców i ich norweskich kolaborantów. (Ok. 1.000 norweskich Żydów dotarło do neutralnej Szwecji.) Tylko kilkudziesięciu Żydów przeżyło ukrywając się w Norwegii. Większość Żydów którzy zostali wytropiono i deportowano do obozów koncentracyjnych w Rzeszy. (Z 761 deportowanych Żydów tylko 24 wróciło.) Najgorszą ze wszystkich była norweska policja, setki której zhętnie robili brudną robotę dla SS przeprowadzając naloty żeby wyłapać Żydów. Zob. Raul Hilberg, Niszczenie europejskich Żydów / The Destruction of the European Jews, wyd. 3 (New Haven and London: Yale University Press, 2003), vol. 2, 584–89; Saul S. Friedman, Historia holokaustu / A History of the Holocaust (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2004), 327–29.

__________


Przymykanie oka na niemieckie okrucieństwa trwało żeby paraliżować żydowskie wspólnoty długo po wycofaniu się sowietów. W Dzisnej koło przedwojennej łotewskiej granicy:

1 czerwca 1942, 2 chłopcy uciekający przed niemieckimi okrucieństwami w Polsce przybyli do Dzisnej i poinformowali Judenrat o tym, że Niemcy systematycznie zabijali Żydów w każdej społeczności. Błagali wszystkich by uciekali i ukryli się zanim będzie za późno. Judenrat zagroził przekazaniem ich Niemcom, jeśli dalej będą opowiadać swoje 'kłamstwa'. Chłopcy błagali radę, usiłując przekonać ją, że mówili prawdę, ale Judenrat nie chciał wierzyć w ich opowieści. Obawiając się o życie, chłopcy opuścili Dzisnę. [1336]


Prekerowa kontynuuje swoją analizę żydowskich postaw następująco:

Wydaje się więc, że to nie strach przed Niemcami był głównym powodem radosnego witania najeźdźczej Armii Czerwonej. Bardziej wiarygodny pogląd, teraz szeroko uznawany, jest taki, że ważnym czynnikiem był poziom anty-polskich uczuć, skutek złych relacji jakie istniały we wcześniejszym okresie, zwłaszcza w latach 1930, kiedy była negatywna polityka żydowska liderów II Republiki, antysemickie deklaracje róznych partii politycznych, i ekscesy nacjonalistycznych zbirów. Urazy i niechęć wywołały sytuację, gdzie w pewnych sekcjach żydowskiej społeczności demonstracyjnie wyrażano brak jakiegokolwiek poczucia solidarności z polskim narodem i utożsamiania się z polskim państwem. [1337]


Inną grupą która witała sowietów byli dłużnicy podatkowi polskiemu rządowi. [1338]

Stopnia wrogości do polskiego państwa nie powinno się nie doceniać. Występowała w szerokim spektrum żydowskiego społeczeństwa, którego nie można było oskarżać o sympatie prokomunistyczne. Rabin Chaim Kaplan, edukator i autor z Warszawy, 1.09.1939 dokonał następującego wpisu w swoim dzienniku:

Ta wojna rzeczywiście doprowadzi do zniszczenia ludzkiej cywilizacji. Ale to jest cywilizacja, która zasługuje na zagładę i zniszczenie…

… cóż, teraz Polacy sami dostaną naszą zemstę z rąk naszego okrutnego wroga…

Mój mózg jest pełen paplaniny radiowej obu stron. Niemcy nadają po polsku piracką propagandę. Każda strona oskarża drugą o każdy ohydny akt na świecie. Każda strona uważa się za sprawiedliwą, a drugą za zabójczą, destrukcyjną i zdecydowaną na grabież. Tym razem, jako wyjątek od ogólnej zasady, obie mówią prawdę. Jeśli chcesz poznać charakter jakiegoś narodu, pytaj Żydów. Oni znają charakter każdego narodu. [1339]



Na szczęście Hitler nie dokonał inwazji na Szwecję. Jak ujawniono w lutym 2000, szwedzcy naziści sporządzili listy Żydów do likwidacji, a nawet zaczęli gromadzić materiały budowlane do konstrukcji obozów koncentracyjnych. Przed wojną Szwecja ustanowiła ostre ograniczenia na imigrację Żydów w odpowiedzi na protesty profesjonalistów, np. lekarzy z Uppsali, i demonstracje ludności przeciwko "importowi Żydów", i wzywaniem do "Szwecji dla Szwedów".

Po przybyciu duńskich Żydów odbyło się kilka antysemickich demonstracji w Sztokholmie. Szwecja wynegocjowała z nazistowskimi Niemcami wydawanie Żydom paszportów oznaczonych "J".

Należy pamiętać, że Szwecja odegrała kluczową rolę w dostarczaniu nazistowskim Niemcom bardzo potrzebnej rudy żelaza i obiektów wojskowych, w tym budowanie okrętów wojennych dla niemieckiej marynarki, i pozwoliła Niemcom na transport dostaw i setek tysięcy żołnierzy przez swoje terytorium. Firmy w Szwecji wspierały nazistowskie przywództwo finansowe i przemmysłowe kierując fundusze i ukrywając ważne niemieckie korporacje jak Bosch, IG Farben i Krupp i ukrywać ich zagraniczne spółki zależne w celu uniknięcia konfiskaty ich przez sojusznicze rządy. Zob. np. Evans, Trzecia Rzesza na wojnie / The Third Reich at War, 1939–1945, 120–21.

Dania była "wzorowym protektoratem" Niemiec, który najbardziej współpracował z nazistowskimi Niemcami, mając wielu rekrutów wspierających niemieckie wysiłki wojenne. Po inwazji, Danię okupowała jedna dywizja niemieckiej piechoty, i nawet tę dywizję wycofano w maju 1940 żeby uczestniczyła w kampanii przeciwko Francji i Niderlandom [Belgia, Holandia i Luksemburg]. Mając zezwolenie na zachowanie króla, ministerstwa, parlamentu, partii politycznych, armii i siły policyjnej, Danię nadzorowało 85 niemieckich urzędników cywilnych, i dodatkowych 130 zatrudnionych. Niemcy ingerowali bardzo mało w jej sprawy wewnętrzne, i co niezwykłe, standard życia podniósł się w czasie wojny. Zob. Debórah Dwork i Robert Jan van Pelt, Holocaust: A History (New York and London: W.W. Norton & Company, 2002), 153.

Do jesieni 1943 duńskich Żydów nie dręczono, kiedy to udało im się uciec do Szwecji, która ciepło ich witała, z czynnym pobłażaniem lokalnego dowództwa niemieckiej marynarki, które ostrzegło duńskie podziemie o zbliżającym się losie Żydów, wyłączyło niemiecki patriol wojskowy, i przymykało oko na operacje ratunkowe. Duńscy rybacy pobierali wygórowane opłaty (średnio kilkaset dolarów od osoby) za krótki przepływ do Szwecji. SS gen. dr Werner Best, człowiek odpowiedzialny w Danii, dał wolną rękę Georgowi Ferdinandowi Duckwitz, attaché marynarki w niemieckiej ambasadzie w Kopenhadze, by robił wszystko co konieczne by wykoleić planowaną deportację Żydów. Duckwitz poleciał do Szwecji, gdzie potajemnie spotkał się z prezydentem Perem Albinem Hannsonem. Szwedzki prezydent zapewnił Duckwitza, że gdyby miała miejsce akcja przeciwko duńskim Żydom, Szwecja z zasady będzie gotowa ich przyjąć. Kiedy miała się rozpocząć łapanka Żydów, Duckwitz znowu pojechał do Szwecji by powiadomić szwedzki rząd by był gotowy przyjąć uciekających Żydów. Zob. Mordecai Paldiel, Sprawiedliwi wśród narodów / The Righteous Among the Nations (Jerusalem: Yad Vashem; New York: Collins, 2007), 105–109.

Na początkowych etapach operacji ratunkowej, tylko bogaci Żduńscy ydzi mogli sobie pozwolić na wygórowane ceny ustalone przez prywatnych łodziarzy, sięgające od 1.000 do 10.000 koron za osobę (wtedy $160 - $1,600). Wielu Żydom chcącym opuścić Danię odmówili chciwi łodziarze, i wtedy w Danii słychać było anty-żydowskie komentarze . Zob np. Emily Taitz, red., Ocaleni z holokaustu / Holocaust Survivors, vol. 1 (Westport, Connecticut and London: Greenwood Press, 2007), 181, 216–17.

To że łodziarze nabierali Żydów jest bezsporne, bo organizacje żydowskie mogły sprowadzić bundystów uciekających ze Związku Sowieckiego w 1940, z Wilna do USA przez Władywostok i Jokohamę, za $518 za osobę. Zob. Blatman, Za naszą wolność i waszą / For Our Freedom and Yours, 28. Później, kiedy dołączyły zorganizowane duńskie grupy ratunkowe by koordynować ucieczki i zbierać fundusze, średnia cena od osoby spadła do 2.000, a następnie do 500 koron. Koszt całkowity operacji ratunkowej był ok. 12 mln koron, z czego Żydzi zapłacili ok. 7 mln koron, w tym 750.000 koron pożyczki, którą wspólnota zydowska miała spłacić po wojnie. Dyskusja o finansowym aspekcie ratowania zob. Leni Yahil, Ratowanie duńskiego żydostwa: test demokracji / The Rescue of Danish Jewry: Test of a Democracy (Philadelphia: Jewish Publication Society of America, 1969), 261–65, 269.

Członek duńskiego ruchu oporu wyjaśnia dlaczego całe przedsięwzięcie było tak drogie: "Inny członek grupy, dziewczyna, znała rybaka który przeniósł swoją łódź do Kopenhagi i pojechała go odwiedzić i zapytała go czy mógłby podejść kolegów i próbować pomóc, bo chcieliśmy transportować Żydów przez cieśninę. Jego odpowiedź była 'tak, ale będziemy musieli mieć zagwarantowane nowe łodzie w przypadku gdyby złapała nas policja czy Niemcy i stracilibyśmy nasze łodzie". Zob. Lyn Smith, red., Zapomniene głosy z holokaustu / Forgotten Voices of the Holocaust (London: Ebury Press/Random House, 2005), 196.

Podczas gdy duńskie ratowanie jest nieustannie wychwalane bez odniesienia do minimalnego ryzyka, jakie wiązało się z ratowanikami i branej przez nich dużej rekompensaty (faktycznie większośc historyków tłumi tę informację – zob. np. Richard J. Evans, Trzecia Rzesza na wojnie / The Third Reich at War (New York: The Penguin Press, 2009), 390–91), to odwrotnie, polski wysiłek ratunkowy jest deprecjonowany bez odniesienia do kary śmierci jaką Niemcy nałożyli na Polaków za udzielanie jakiejkolwiek formy pomocy, i tego, że setki, jeśli nie tysiące Polaków zapłacili życiem.

Choć polowanie na Żydów trwało tylko 3 tygodnie, i nie odbywało się z jakąś ostrością, ok. 120 duńskich Żydów zostało zdradzonych. Kilku, jeśli w ogóle, Żydów przeżyło w ukryciu. Po powrocie do Danii, wielu Żydów dowiedziało się, że ich dom i dobytek sprzedano na finansowanie ich ratowania, i napotkali na niechęć i sprzeciw Duńczyków, którzy przejęli żydowskie biznesy.

Jak w Norwegii, w oparciu o badania historyka Vilhjalmura Örn Vilhjalmssona z Duńskiego Centrum Holokaustu i Badań nad Ludobójstwem, ci Żydzi którym nie udało się opuścić Danii, szczególnie bezpaństwowców, dobrowolnie przekazano Niemcom za namową lokalnych duńskich urzędników. (Ci sami urzędnicy którzy doszli do wybitnych stanowisk w policji i systemie prawnym po wojnie.)

Według raportu z lutego 2000, duńscy urzędnicy dobrowolnie przekazali co najmniej 132 Żydów Niemcom w latach 1940-1944, i później próbowali zmieniać dokumenty by wyglądało jakby działali na rozkaz Niemców. Na dziesiątki Żydów donieśli lokalni Duńczycy (tzn. 60-70 Żydów którzy schronili się na strychu kościoła Gilleleje zostały złapane przez Niemców po wydaniu ich przez dunskich donosicieli. O losie duńskich Żydów zob. Poul Borschenius, Historia Żydów / The History of the Jews (New York: Simon and Schuster, 1956), vol. 5, 57; Gunnar S. Paulsson, Most przez Cieśninę Sund: historiografia o wypędzeniu Żydów z okupowanej przez nazistów Danii / “The ‘Bridge over the Øresund’: The Historiography on the Expulsion of the Jews from Nazi-Occupied Denmark,” Journal of Contemporary History, vol. 30 (1995): 431–64; Emmy E. Werner, Spisek przyzwoitości: ratowanie duńskich Żydów w II wojnie światowej / A Conspiracy of Decency: The Rescue of the Danish Jews During World War II (Boulder, Colorado: Westview Press, 2002), 64, 102, 152; Hilberg, Niszczenie europejskich Żydów /The Destruction of the European Jews, wyd. 3, vol. 2, 589–99; Saul S. Friedman, Historia holokaustu / A History of the Holocaust (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2004), 325. Zob. też różne dyskusje w reakcji na artykuł Istvána Deáka z 28.09.1989 Nie dający się zrozumieć holokaust / “The Incomprehensible Holocaust,” opubl. 21.12.1989, 29.03.1990, 27.09.1990, i 25.04.1991.

Dużo bardziej ponura sytuacja panowała w innych krajach pod bezpośrednią okupacja niemiecką, gdzie warunki ratownicze były dużo mniej korzystne. W Europie zachodniej, stopień podatności Żydów na zagrożenia różnił się w zależności od stopnia niemieckiej kontroli sprawowanej w ramach konkretnej jurysdykcji. Im mniej dróg ucieczki, tym ściślejsze kontrole, im dalej geograficznie, i im mniejsza liczba Żydów, odsetek Żydów którzy zginęli dramatycznie wzrósł. Badanie warunków w Holandii i Francji, zob. Hilberg, Niszczenie europejskich Żydów / The Destruction of the European Jews, wyd. 3, vol. 2, 600–32 (Holandia) i 645–703 (Francja).

Zdaniem Raula Hilberga, “W Holandii Żydów niszczono z dokładnością porównywalną z nieubłaganym procesem wykorzeniania w samej Rzeszy". Mimo że w Holandii nie było marionetkowego rządu, lokalna biurokracja i policja odegrały kluczową rolę w ostatecznym rozwiązaniu. Różne holenderskie siły policyjne – Policja Bezpieczeństwa, Policja Porządkowa, holenderska policja z Amsterdamu i Hagi, holenderska policja pomocnicza (nie wspominając o Żydowksiej Policji Porządkowej z Westerbork) – były kluczowe dla sukcesu niemieckich planów. 90% amsterdamskiej policji rzekomo współpracowali w łapankach, i niemiecki urzędnik okupacyjny ogłosił po wojnie, że bez holenderskiej policji "praktycznie niemożliwe byłoby wyłapanie nawet 10% holenderskiego żydostwa".

W miasteczkach i wioskach "zarówno lokalni burmistrze jak i policja współuczestniczyli w łapankach". Westerbork, obóz przejściowy gdzie holenderskich Żydów ładowano do pociągów do ośrodków gazowania, był strzeżony przez wspaniałą Royal Marechaussee, porównywalną z Królewską Kanadyjską Policją Konną. Równie przychylny i niezbędny Niemcom był personel holenderskiego systemu transportowego, który ciągnął Żydów z różnych Miejsc do Westerbork, a stamtąd na wschód, tj. do granicy gdzie przejmował niemiecki personel kolejowy. Zob. Bob Moore, Ofiary i ocaleni: nazistowskie prześladowania Żydów w Holandii / Victims and Survivors: The Nazi Persecution of the Jews in the Netherlands 1940–1945 (London: Arnold; New York: St. Martin’s, 1997), passim.

Ale w Westerbork Niemcy zainstalowali skomplikowaną dyrekcję żydowskiego obozu, żydowscy urzędnicy sporządzali cotygodniowe listy Żydów do deportacji, i żydowska policja porządkowa nadzorowała ładowanie Żydów do pociągów. To że wskaźnik przeżycia był tak wysoki musiało mieć coś wspólnego z wykluczeniem wykreowanym dla 8.000-9.000 Żydów w mieszanych małżeństwach, i ok. 4.000 Żydów w specjalnych kategoriach , którym oszczędzono deportacji na śmierć i do obozów koncentracyjnych. Zob. Hilberg, Niszczenie europejskich Żydów / The Destruction of the European Jews , wyd. 3, vol. 2, 619, 622–24, 229 n 139.

Jeśli chodzi o sytuację we Francji, historyk Michael R. Marrus napisał: "Niemcy potrzebowali i dostali dużą pomoc od Francuzów by realizować swoje plany… Większość pracy wykonała francuska policja… Wydaje się bardzo nieprawdopodobne, że Niemcy byli w stanie deportować duże liczby Żydów z Francji bez pomocy ze strony francuskich władz… Odwrotnie do Polski, gdzie zawsze była duża obecność niemieckiej policji, było niewielu ludzi do wysłania do Francji – tylko 3 bataliony do strefy okupacyjnej, np., albo ok. 3.000 ludzi". Dlatego poleganie na francuskiej policji by przeprowadzić łapankę i deportację Żydów było absolutnie konieczne. Zob. Francja: Żydzi i holokaust / “France: The Jews and the Holocaust,” w Israel Gutman, red., Encyclopedia of the Holocaust (New York: Macmillan; London: Collier Macmillan, 1990), vol. 2, 509–513; zob. też wpis o niesławnym francuskim zgromadzeniu i obozie zatrzymań na paryskim przedmieściu Drancy w vol. 1, 404–406.

Dla porównania, w Polsce w 1944 stacjonowało ok. 150.000 SS albo Waffen SS. Zob. Teresa Prekerowa, Żegota: Rada Pomocy Żydom / Zegota: Commission d’aide aux Juifs (Monaco: Éditions du Rocher, 1999), 285. Amerykański historyk Joseph Rothschild pisze: “osiągnięcia polskiego ruchu oporu były rzeczywiście ogromne. Wiązał on ok. 500.000 niemieckich żołnierzy okupacyjnych, i według oficjalnych danych niemieckich, uniemożliwił dotarcie do miejsca przeznaczenia co ósmemu transportowi Wehrmachtu zmierzającemu na front rosyjski… I Polska była jedynym okupowanym przez Oś w Europie krajem bez kolaborantów". Zob. Joseph Rothschild, Powrót do różnorodności: historia polityczna Europy środkowo-wschodniej od II wojny światowej / Return to Diversity: A Political History of East Central Europe Since World War II, Second edition (New York: Oxford University Press, 1993), 28. (Szczyt siły i osiągnięć polskiego podziemia był w 1944-1945, ale do tego czasu holokaust polskich Żydów zasadniczo się zakończył.)

Inna rewelacja o stopniu współudziału zachodniej Europy w holokauście pojawiła się dopiero w styczniu 1993, dzięki ujawnieniu dokumentów implikujących angielskie władze na Wyspach Normandzkich, jedynej części Wysp Brytyjskich okupowanych przez Niemców, o bliskiej współpracy z niemieckim wojskiem w identyfikacji i wyszukiwaniu członków Kaleńskiem wspólnoty żydowskiej. Tylko jeden członek składającego się z 8 osób gabinetu Guernsey kategorycznie nie zgodził się na anty-żydowskie edykty.

Najdokładniejsze i najbardziej zjadliwe oskarżenie napisał David Fraser: "Materiały źródłowe na których opiera się ta książka teraz wyraźnie i bezspornie ustalają, że wysokiego stopnia urzędnicy rządowi, policyjni i biurokratyczni w Jernsey i Guernsey uczestniczyli i prawie newątpliwuie w prześladowaniu żydowskich mieszkańców, i w programie arianizacji mającej na celu wykluczenie żydowskich interesów gospodarczych i biznesowych. Nie zaprotestowali. Nie powołali się na leżące u podstaw zasady brytyjskiej sprawiedliwości czy podstawowego człowieczeństwa. Zamiast tego nie tylko przestrzegali niemieckich rozkazów, ale często podejmowali inicjatywę w poszukiwaniu żydowskich osób lub żydowskich biznesów wyłącznie w celu jak najpełniejszego zastosowania zalegalizowanego nazistowskiego antysemityzmu".

Fraser konkluduje, że te działania "zawsze były sygnalizowane przez tubylczy i powszechny antysemityzm", pokazując, że lokalni urzędnicy nawet rejestrowali jednostki które nie były prawnie Żydami. Powtarza, że "Cała machina prawna, policyjna i biurokratyczna Wysp Normandzkich aktywnie pomagała we wdrażaniu nazistowskich antysemickich norm i praktyk prawnych".

Na koniec zauważa: "Ostatecznie żaden urzędnik ani prawnik z wyspy nigdy nie był ścigany ani karany za udział w narzucaniu i wdrażaniu szeregu środków prawnych skierowanych do ludności żydowskiej na Wyspach". Zob. Źródła pokazują, że urzędnicy z Guernsey oddali Żydów w ręce nazistów / “Guernsey officials put Jews into Nazi hands, records show,” The Toronto Star, 6.01.1993; Madeleine Bunting, Wzorowa okupacja: Wyspy Normadzkie pod władzą niemiecką… /The Model Occupation: The Channel Islands under German Rule, 1940–1945, Revised paperback edition (London: HarperCollins, 1996); David Fraser, Żydzi z Wysp i rządy prawa: 'wbrew zasadom brytyjskiej sprawiedliwości / / The Jews of the Channel Islands and the Rule of Law, 1940– 1945: ‘Quite contrary to the principles of British justice’ (Brighton and Portland, Oregon: Sussex Academic Press, 2000).

Jak wykazano wcześniej, holokaust w Polsce nie zależał od takich form kolaboracji. Pisząc o holokauście w Belgii, historyk Jean-Philippe Schreiber doszedł do wniosku, który trafnie podsumowuje przeżycia ludności żydowskiej w całej Europie zachodniej. Prawda jest taka, że, jak gdzie indziej, przeciętny Belg "nie lubi Żydów". (Faktycznie antysemityzm był wszechobecny w krajach zachodnich gdzie Żydzi stanowili mikroskopijną mniejszość.) Co więcej, "sugestia, że istniałby związek między wartościami demokratycznymi a stuleciem emancypacji Żydów w Europie zachodniej i powszechną gotowością do udzielania im pomocy, jest powierzchowna i nie poparta faktami ujawnionymi przez dokładną analizę ratowników. Zob. Jean-Philippe Schreiber, Belgia i Żydzi pod władzą nazistów: poza mitami / “Belgium and the Jews Under Nazi Rule: Beyond the Myths,” w David Bankier i Israel Gutman, red., Nazistowska Europa i ostateczne rozwiązanie / Nazi Europe and the Final Solution (Jerusalem: Yad Vashem The Holocaust Martyrs’ and Heroes’ Remembrance Authority and The International Institute for Holocaust Research, 2003), 480.

___________


Kpiny z polskich działań wojennych, które, jak zauważył Norman Davies, spowodowały więcej szkód dla Niemców i były bardziej wiarygodne niż krajów Europy zachodniej, które upadły w następnym roku, były wspólnym tematem wśród Żydów, podobnie jak ich pochwała dla Związku Sowieckiego, kraju który kolaborował z nazistowskimi Niemcami w celu rozbicia Polski. Znowu warto zauważyć, że tych obserwacji nie robili niewykształceni ludzie, a reprezentatywni członkowie głównego nurtu żydowskiego społeczeństwa. Choć Warszawa ni poddała się do 27 września, i polska armia dalej odważnie walczyła jeszcze w pierwszych dniach października 1939, bez ruszenia palcem przez sojuszników Polski w jej obronie, Chaim Kaplan, wyniosły i defetysta, napisał:

Odnosi się wrażenie… że polska armia nie jest armią wyposazoną dowodzoną przez oficerów wyszkolonych w walce, a stadem baranów. Kto widział czy słyszał o takiej rzeczy w historii wojen narodów – żeby bogaty kraj z 35 mln obywateli, ze zorganizowaną armią stał się czymś do podeptania przez niemieckiego łotra w ciągu 5 dni?...

Nigdy w historii żaden naród nie doznał klęski tak haniebnej jak ta. I nawet gdyby 100.000 nieuzbrojonych cywilów oddało swoje życie za stolicę – powiedzieliby o tym? Tylko morderczy rząd mógłby podjąć taką kryminalną decyzję…

Jeden sojusznik – Polska – zawiódł wszystkich pozostałych sojuszników. Kto kiedykolwiek marzył o takiej katastrofie militarnej… Podczas pierwszego kontaktu z Niemcami stopili się jak wosk, i udowodnili, że ich męstwo było czczym pozorem. [1340]


Takie sentymenty można znaleźć w wielu żydowskich dziennikach, nawet tych napisanych w ostatnich latach, mając pod ręką spojrzenie na późniejsze wydarzenia i wiarygodne źródła historyczne. Poniższą opinię napisał profesjonalnie wykształcony "edukator" z Wilna:

Naziści nie napotkali na żaden opór, i szybko robili postęp…

Odwrotnie do Polski, którą złapaną nieprzygotowaną na niemiecki atak i nie stawiała żadnego oporu, sowieci bardzo walczyli z niemiecką inwazją. [1341]


W rzeczywistości podobna sytuacja była na Kresach (jak i w niemieckim rozbiorze) przed ich powrotem do Polski w 1921, i miało mało wspólnego z polską postawą. Żydzi na Kresach mieli małe związki z Polską czy jej kulturą i językiem (wielu z nich było Litwakami, Żydami mówiącymi po rosyjsku, którzy uciekli przed rosyjskimi prześladowaniami), i małą przydatność dla odrodzonego państwa polskiego. Polskie postawy w okresie międzywojennym miały zatem tylko ograniczony wpływ na ich zachowanie w 1939. [1342] To że polityka międzywojenna nie była czynnikiem determinującym podkreślają wspomniane wcześniej częste przypadki Żydów przychodzących z pomocą Polakom zagrożonym sowieckimi represjami.


Klucz do oceny żydowskiego zachowania w okupowanej przez sowietów Polsce leży gdzie indziej: Wielu Żydów mieszkających wtedy w Polsce uważało się za odrębny, mówiący jidysz naród z własną religią i własnymi aspiracjami narodowymi i politycznymi, i mieli małe poczucie solidarności z przeważająco katolickimi Polakami i ich historią, kulturą i tradycjami. [1343] Ponadto, wielu Żydów, choć formalnie nie komuniści, byłi pod urokiem komunistycznej ideologii i propagandy. W odniesieniu do konfrontacji ze Związkiem Sowieckim, żydowskie masy po prostu uważały, że była to wojna Polski – nie ich, i nie mieli żadnych skrupułów wobec sojuszu ze Związkiem Sowieckim.


Prekerowa opisuje niektóre z namacalnych konsekwencji tego stanu rzeczy. W efekcie jest to lustrzane odbicie (fałszywego) sporu żydowskich historyków o relacjach polsko-żydowskich pod niemiecką okupacją.


Należy też podkreślić, że w wielu dziennikach, zwłaszcza młodych ludzi, są częste przejawy spontanicznej radości. Ten nastrój nie ma żadnych racjonalnych podstaw. 'Dzisiaj jest najszczęśliwszy dzień mojego życia! Przejeżdżające czołgi obsypywaliśmy kwiatami' – napisała w swoim pamiętniku dziewczyna ze Stanisławowa.

Te czynniki skłoniły Żydów, którzy dobrze znali lokalną scenę i często byli w jawnym konflikcie z nie-żydowskimi segmentami ludności, żeby współpracować z nową administracją i jej aparatem represji. Sowieci nie byli niezadowoleni. Wielu Żydówszukało i pomagało w aresztowaniach polskich oficerów, ważnych przedwojennych urzędników, i przedstawicieli elity intelektualnej wrogiej wobec ZSRR…

To że te same żydowskie instytucje kulturalne, religijne i społeczne – tak jak polskie - likwidowano, i że Żydzi byli też częścią masowych deportacji ludności z Kresów, naprawdę nie zmieniło tej sytuacji. [1344]

___________


Jeśli chodzi o osiągnięcia Polaków w ratowaniu Żydów, najdokładniejsze badanie przeprowadził Gunnar S. Paulsson, który podsumował je w artykule Ratowanie Żydów przez nie-Żydów w okupowanej przez nazistów Polsce / “The Rescue of Jews by Non-Jews in Nazi-Occupied Poland,” w The Journal of Holocaust Education, vol. 7, nos. 1 & 2 (lato/jesień 1998): 19–44, w ten sposób: "W lidze ludzi którzy , jak wiadomo, ryzykowali życie żeby ratować Żydów, Polska zajmuje pierwsze miejsce licząc ponad 1 / 3 wszystkich 'Sprawiedliwych Gojów'… Z 27.000 żydowskich uciekinierów w Warszawie, 17.000 jeszcze żyło 15 miesięcy po zniszczeniu getta, w przedzień polskiego powstania w 1944. Z 23.500 którzy nie wciągnęli się w plan Hotelu Polskiego, 17.000 dotąd żyło, z nich 5.000 zginęło w powstaniu warszawskim, i ok. 10.500 żyło w czasie wyzwolenia…

Tak się składa, że istnieje doskonały standard porównania, gdyż szacuje się, że w Niderlandach, 20-25.000 Żydów się ukryło – mniej więcej ta sama liczba jak w Warszawie – z których 10-15.000 przeżyło – znowu mniej więcej taka sama liczba… Podsumowując, jest dość uderzające: odsuwając na bok akty wojny i nazistowską perfidię, szanse przeżycia Żyda w ukryciu nie były gorsze niż w Warszawie, w każdym razie, niż w Niderlandach… A zatem, mała liczba ocalonych nie jest bezpośrednim skutkiem polskiej wrogości wobec Żydów… Żydów deportowano z gett do obozów śmierci nie przy udziale Polaków, a niemieckich żandarmów, wzmocnionych przez ukraińskich i bałtyckich pomocników, i przy wzmocnionej kolaboracji policji w getcie. Ani polska policja, ani żadna grupa polskich cywilów nie uczestniczyła w deportacjach w żadnym istotnym stopniu, ani nie byli personelem w obozach śmierci. Ani los Żydów zabranych na śmierć nie zależał w żadnym istotnym stopniu od postaw i czynów ludzi od których byli oddzieleni ceglanymi murami i drutem kolczastym… 27.000 ukrywających się Żydów w Warszawie polegali na ok. 50-60.000 ludzi dających im schronienie i kolejne 20-30.000 udzielającyh innych form pomocy; natomiast szantażyści, agenci policji i inne czynnie anty-żydowskie osoby liczyły może 2-3.000, każda uderzająca w 2 czy 3 ofiary miesięcznie. Inaczej mówiąc, pomagający przewyższali ścigających o ok. 20 czy 30 do 1.

Aktywni pomagający Żydom stanowili więc 7-9% ludności Warszawy, sami Żydzi – 2.7%, ścigający może 0.3%, i cała sieć – Żydzi, pomagający i ścigający – stanowili tajne miasto co najmniej 100.000; 1 / 10 ludności Warszawy, więcej niż 2 x tyle co 40.000 członków wychwalanego polskiego podziemia wojskowego, AK… Ilu ludzi w Polsce ratowało Żydów? Z tych którzy spełnili kryteria Yad Vashem – może 100.000. Z tych oferujących drobne formy pomocy – może 2 lub 3 x więcej. Z tych którzy byli biernie opiekuńczy – niewątpliwie większość ludności. Wszystkie te czyny, wielkie i małe, były konieczne do ratowania Żydów w Polsce".

Inne badanie tego tematu przez Gunnara S. Paulssona, zatytułowane Demografia Żydów ukrywających się w Warszawie 1943-1944 / “The Demography of Jews Hiding in Warsaw, 1943–1944,” opublikowane w Polin: Badania polskiego żydostwa / Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 13 (2000): 78–103. Tam Paulsson napisał na 96 i 99: “Pomimo częstych przeszukiwań domów i panującego nazistowskiego terroru w Warszawie (czego nie było w Niderlandach), i pomimo wymuszaczy, szantażystów i tradycji antysemickich (dużo mniej powszechnych w Niderlandach), szansa, że Żydzi w ukryciu zostaną zdradzeni wydaje się być mniejsza w Warszawie niż w Niderlandach… jasne jest, że Warszawa była najważniejszym centrum działań ratunkowyc, na pewno w Polsce i prawdopodobnie w całej okupowanej Europie… 27.000 ukrywających się Żydów niewątpliwie stanowiła największą grupę tego rodzaju w Europie". Zob. też Gunnar S. Paulsson, Unikanie holokaustu: niezbadany kontynent historiografii holokaustycznej /“Evading the Holocaust: The Unexplored Continent of Holocaust Historiography,” w John K. Roth i Elisabeth Maxwell, red., Pamiętanie dla przyszłości: holokaust w erze ludobójstwa / Remembering for the Future: The Holocaust in an Age of Genocide (Houndmills, Basingstoke, Hampshire and New York: Palgrave, 2001), vol. 1, 302–318; Gunnar S. Paulsson, Powrót do Ringelbluma: relacje polsko-żydowskie w okupowanej Warszawie… / “Ringelblum Revisited: Polish-Jewish Relations in Occupied Warsaw, 1940–1945,” w Joshua D. Zimmerman, Kwestionowane wspomnienia: Polacy i Żydzi podczas holokaustu i później /Contested Memories: Poles and Jews during the Holocaust and Its Aftermath (New Brunswick, New Jersey and London: Rutgers University Press, 2003), 173–92; Gunnar S. Paulsson, Tajne miasto: ukryci Żydzi Warszawy /Secret City: The Hidden Jews of Warsaw, 1940–1945 (New Haven and London: Yale University Press, 2002), passim.

Komentarze Josepha S. Kutrzeby o szacunku 100.000 polskich ratowników przez Josepha Kermisha z Yad Vashem Institute są pouczające. W liście otwartym do B’nai B’rith z 7.02.1996 Kutrzeba napisał: "To może być bardzo konserwatywny pogląd, bo generalnie twierdzono, że niemożliwe było żeby ktoś w pojedynkę uratował Żyda w czasie II wojny światowej w Polsce, a raczej wymagało to współpracy wielu osób by to osiągnąć – Polska była jedynym krajem w okupowanej przez nazistów Europie, gdzie karę śmierci wymierzano za pomoc Żydówi każdym sposobem. W moim przypadku potrzeba było współpracy 9 osób żeby uratować moje życie, nie wliczając ok. 20 pomagających mi cały czas. Tylko jedną uznał Yad Vashem".

Hanna Krall, znana dziennikarka i autorka, naliczyła 45 Polaków, którzy ryzykowali swoim życiem by ją chronić. Zob. Bartoszewski i Lewinówna, Ten jest z ojczyny mojej, 2nd ed., 410–13. Franciszka Tusk-Scheinwechsler pisała o podobnej liczbie polskich dobroczyńców. Zob. Franciszka Tusk-Scheinwechslerowa, “Cena jednego życia (Wspomnienia z czasów okupacji),” Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, vol. 33, no. 1 33 (1960), i fragmenty z tego świadctwa (Cena jednego życia / “The Price of a Single Life”) w Bartoszewski i Lewin, Sprawiedliwi wśród narodów / Righteous Among Nations, 309–17.

Rose Gelbart (née Grosman), która miała co najmniej 12 kryjówek, wspominała: "Było tak wiele miejsc i tak wielu ludzi, którzy wiedzieli iż byłam Żydówką, ale mnie nie wydali. Musiało być co najmniej 50, nawet więcej niż 50". Zob. Bill Tammeus i Jacques Cukierkorn, red., Oni byli sprawiedliwymi ludźmi: historie o ratowaniu w Polsce w czasie holokaustu / They Were Just People: Stories of Rescue in Poland During the Holocaust (Columbia, Missouri and London: University of Missouri Press, 2009), 79.

Anna Forkasiewicz zidentyfikowała 3 polskie rodziny (razem 11 osób), 3 Polaków, 4 księży i internat nadzorowany przez zakonnice. Zob jej świadectwo w Chciuk, red., Ratowanie Żydów w rozdartej wojną Polsce / Saving Jews in War-Torn Poland 1939–1945, 26–27.

Jedna Żydówka musiała 25 x zmieniać kryjówkę, a inna 17 razy. Zob. Nathan Gross, nieszczęśliwa Clara /“Unlucky Clara,” Yad Vashem Bulletin, no. 10–11 (1956): 34; Małgorzata Melchior, Zagłada a tożsamość: Polscy Żydzi ocaleni “na aryjskich papierach”. Analiza doświadczenia biograficznego (Warsaw: IFiS PAN, 2004), 129.

Znany naukowiec Ludwik Hirszfeld przenosił się 11 razy. Zob. jego Historię jednego życia (Warsaw: Czytelnik 1946; Pax, 1957).

Zapytany "Jaką pomoc mieszkańcy Warszawy udzielali ukrywającym się osobom pochodzenia żydowskiego?", Władysław Szpilman odpowiedział: "Wielką. Polska nie jest antysemickim krajem. Ci którzy mówią coś przeciwnego nie mówią prawdy, i wykonują złą robotę wrogo nastawioną do Polski. Pamiętajmy, że za udział w działalności ratunkowej Żydów groziła kara śmierci. Nie każdy był w stanie zdobyć siłę by ryzykować. Nie każdy urodził się bohaterem. Co najmniej 30 Polaków uczestniczyło w ratowaniu mnie. Co najmniej 30 ryzykowało życiem". Zob. Tadeusz Knade, “Władysław Szpilman ostatni wywiad,” Rzeczpospolita,12.10.2002. Oczywiście, niektórzy Żydzi pozostawali z tym samym protektorem przez całą okupację niemiecką, ale często pomagało im kilka osób, i niekiedy 1 pomagający (zwykle rodzina) ukrywał kilku Żydów.

Jeśli chodzi o skład i predyspozycje polskich ratowników, Lawrence N. Powell oferuje następujące wnikliwe obserwacje: "Rozwija się literatura o socjologii i psychologii "sprawiedliwych Gojów”, ale literatura socjologiczna jest szczerze mówiąc niejednoznaczna. Ratownicy nie pochodzą z 1 lub 2 szczebli drabiny społecznej. Oni pochodzą w niemal równych proporcjach z klasy robotniczej i średniej, chłopstwa i inteligencji, wykształconych i analfabetów. Ani nie są wyraźnie religijni ani czynni politycznie. Były próby zidentyfikowania ich jako margines społeczny, ludzi idących pod prąd i odpornych na dobrą opinię przyjaciół i sąsiadów.

Ale poza psychologiczną zdolnością do działania niezależnie od norm społecznych, niewiele jest dowodów na to, że ratownicy byli jedynie organicznie wcieleni w społeczności, w których żyli". (podkreślenie dodane). Zob. Lawrence N. Powell, Kłopotliwa pamięć:… / Troubled Memory: Anne Levy, the Holocaust, and David Duke’s Louisiana (Chapel Hill and London: The University Press of North Carolina, 2000), 281–82.

Co więcej, jak widać z dzienników z terenu Warszawy, Powell napisał: "Niemal bez wyjątku żydiwski ratunek odbywał się w ramach sieci. Minimalnie, uratowanie 1 Żyda wymagało 10 ratowników… Kilka z tych operacji ratunkowych były złożonymi organizacjami, np. Żegota… Ale większość podziemnych tras była nieformalna i ad hoc, ostrożnie utkanymi sieciami powiązań, których udział zaczynał się stopniowo, a później, zanim zdano sobie sprawę z tego co się działo, przekształciły się w poważne zobowiązania… Ale wyzwaniem rozpoczęcia sieci ratunkowej była wiedza komu ufać. Na których przyjaciołach i krewnych można było polegać, kto był dyskretny? Rutynowe intymności trzeba było ponownie ocenić, zużyte konwencje społeczne przesprawdzić w poszukiwaniu wskazówek, żeby połączyć właściwą mieszankę empatii i dyskrecji". Ibid., 279–80.


[1287] Gary A. Keins, Podróż przez Dolinę Zatracenia / A Journey Through the Valley of Perdition ([United States]: n.p., 1985), 72–73. Inne żydowskie świadectwo opisuje żydowskie wesele we wsi Chorzew k. Jędrzejowa na początku 1940 z udziałem licznych polskich gości; młodzi Polacy, którzy myśleli, że była ona córką rabina, chętnie prosili ją do tańca. Zob. Sabina Rachel Kałowska, Uciekać, aby żyć (Lublin: Norbertinum, 2000), 52.


[1288] Lucy S. Dawidowicz, Holokaust i historycy / The Holocaust and the Historians, 106, mówi o "powszechnym sporcie polowania na nagrody"; Mordechai Paldiel, Ścieżka Sprawiedliwych: gojowscy ratownicy Żydów podczas holokaustu /The Path of the Righteous: Gentile Rescuers of Jews During the Holocaust (Hoboken, New Jersey: KTAV Publishing House, in association with The Jewish Foundation for Christian Rescuers/ADL, New York, 1993), 182, mówi o "pladze szantażystów" – "haniebnym zjawisku które nie miało sobie równych (do tego stopnia) w żadnym innym kraju pod nazistowską okupacją".


[1289] Barbara Engelking, Mordy i donosy na Żydów na polskich wioskach / “Murdering and Denouncing Jews in the Polish Countryside, 1942–1945,” East European Politics and Societies, vol. 25, no. 3 (August 2011): 433–56, tu 439.


[1290] Byli Polacy którzy wydawali Żydów w strefie niemieckiej, ale Żydzi też wydawali się wzajemnie kiedy Niemcy zaatakowali Polskę, zjawisko mało znane i nie opisywane szeroko. Wkrótce po niemieckiej inwazji żydowscy sklepikarze gromadzili swoje towary by zarobić na cenach jakich sprytnie oczekiwali, że gwałtownie wzrosną: “Grunia Achlomov Dobrejcer, z natury filantropka, i zwyczajowo pożyczała pieniądze bez odsetek kilku sąsiadującym kupcom… Drobne, krótkoterminowe pożyczki pomagały im przetrwać. Ale 2 września, kiedy babcia poszła kupić, jak co dzień, bułki, sklepikarka – biedna kobieta, która która od lat pożyczała od niej pieniądze – teraz wydawała się ją ledwo rozpoznać, i nic jej nie sprzedała. Może wstydziła się obciążyć ją nową zawyżoną ceną, więc odesłała babcię bez chleba… Wtedy do sklepu poszła moja matka, położyła na ladzie duże pieniądze, i wróciła do domu ze świeżymi bułkami dla babci". Zob. Irena Bakowska, Nie wszystko stracone: dzienniki młodej kobiety / Not All Was Lost: A Young Woman’s Memoir, 1939– 1946 (Kingston, Ontario: Karijan, 1998), 12–13.

Jak mówi żydowski świadek z Warszawy: "Lokalna hołota zwykle prowadziła Niemców do bogatych żydowskich domów i sklepów. Z największym wstydem muszę przyznać, że wśród tej hołoty byli Żydzi. To że Mojsze Zylbersztejn ukrył jakieś tkaniny, złoto czy biżuterię było zwykle znane innemu Żydowi, przyjacielowi lub krewnemu. Kierując się chciwością lub mściwością zdradzali osobę Niemcom, którzy wtedy okradali ofiarę ze wszystkiego. Takie rzeczy robił nie tylko zawodowy "Muser" (szantażysta), ale, także rozgoryczona żona czy kochanka, kłócący się partner biznesowy, niezadowolony pracownik czy rywalizujący handlarz. Skomponowano nawet 'wiersz' o tym:

Mamo, tato, posłuchajcie

Z niemieckim Gestapo przyszło dwóch

Co za wstyd, co za hańba

Pierwszym był Polak, drugim Żyd!

Mamo, tato, posłuchajcie

Przychodzi Gestapo, wiecie kto?

Co za wstyd, najgorsza hańba

Pierwszy jest Żyd, i drugi też!"

Zob. Cyprys, Skok o życie / A Jump For Life, 26. Dzienniki Cyprys, których pisanie zakończyła w 1946, są ważnym i niezwykle szczerym dokumentem o okupacji. Jak dzienniki Ludwika Hirszfelda, Historia jednego życia (Warsaw: Czytelnik, 1946), nie są typowym świadectwem napisanym długo po tych wydarzeniach, który z grubsza dzieli Polaków na 2 grupy: ogromną większość, która zdradzała Żydów natychmiast; i maleńką mniejszość "sprawiedliwych" Polaków. Inny świadek opisuje sytuację w Działoszycacxh k. Krakowa, tuż po wejściu Niemców: "Niektórzy Żydzi, niestety, stali się kolaborantami Niemców. Pokazywali gdzie Żydzi ukryli towary czy zwierzęta gospodarskie, które zostały jedynym źródłem wyżywienia rodziny. Początkowo tym ludziom dano płaszcze tego samego koloru jak mundury niemieckie, a kiedy ujawniono wszystkie tajemnice, płaszcze zabierano i zdrajców rozstrzeliwano". Zob. Selig Schwitzer, Triumf ducha: historie ocalonych z holokaustu /A Triumph of the Spirit: Ten Stories of Holocaust Survivors (San Bernardino, California: The Borgo Press, 1994), 92.

W miasteczku k. Zduńskiej Woli, “W Łasku Niemcy rozkazali Żydom oddać ich złoto i pieniądz w walucie, klejnoty i drogie kamienie… (Ludności chrześcijańskiej też nie oszczędzono z tego dekretu.)… Byli w Łasku jacyś 'Żydzi' którzy pomagali Niemcom sprawdzać listę [by zagwarantować, że] 'rabunek' przeprowadzono legalnie. Ci donosiciele wiedzieli jak wskazać wielu bogatych ludzi w miasteczku, których nie było na liście 'do obrabowania', albo oddali wystarczająco z ich majątku. Donosiciele wskazali też na rabina Leibela, mówiąc, że też ukrył część swojego majątku i świętych Kelims z synagogi". Zob. Z. Tzurnamal, red., Lask: sefer zikaron [Memorial Book of Łask] (Tel Aviv: Association of Former Residents of Lask in Israel, 1968), 27. Nie brakowało też padlinożerców w obozach tymczasowego zatrzymania dla Żydów w 1939-1940. Emanuel Ringelblum napisał jak polscy Żydzi szybko przejmowali kosztowności, które niemieccy Żydzi wyrzucili gdyż bali się, że ich dobytek może doprowadzić do poważnych reperkusji z rąk Niemców. Zob. Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego: Wrzesień 1939–styczeń 1943 (Warsaw: Czytelnik, 1983), 69.

___________


Amerykański socjolog Tadeusz Piotrowski dodaje kolejny inny ważny wymiar do tej debaty:

Ale czy oni [tj. Żydzi] wiedzieli czy nie, i czy witali sowietów czy nie tylko by chronić się przed Niemcami, jest nieważne. Nic nie usprawiedliwiało wyczynów tych polskich obywateli, tych komunistycznych Żydów [wielu było po prostu pro-sowieccy – MP], przeciwko polskiej ludności. Co gorsze, można tylko spekulować co do powodu całkowitego braku jakiegokolwiek potępienia przez wspólnotę żydowską i liderów, albo wtedy, albo teraz. (Jedną możliwą odpowiedzią jest to, że potępić to potwierdzić.) Przejawianie pro-sowieckiej sympatii to jedno; zdradzać, ubliżać i mordować sąsiadów, kolegów szkolnych, klientów i żołnierzy polskich pod przykrywką "samoobrony przed Niemcami" to coś zupełnie innego. To nie była sprawa "rób lub umieraj". Nie było żadnych kar za nie zgłaszanie się na ochotnika. [1345]


Po odrzuceniu zakresu i wpływu niewłaściwego postępowania Żydów za okupacji sowieckiej na stosunki polsko-żydowskie, historycy żydowscy próbowali wyjaśnić reakcję Polaków, wskazując na międzywojenny antysemityzm - polityczny, gospodarczy, społeczny i religijny - i, w kategoriach psychologicznych, na traumę sowieckiej inwazji. Shimon Redlich, szef Raab Centre for Holocaust Studies na Ben-Gurion University, pisze:

Często cytowany argument w literaturze i w debacie publicznej jest taki, że wrogość Polaków wobec Żydów powstała w wyniku żydowskiego poparcia sowieckiej okupacji. W polskiej pamięci zbiorowej sowiecka okupacja polskich Kresów w 1939 i niemiecka okupacja w 1941 były połączone. Okupację niemiecką wielu Polaków postrzegało jako rodzaj wyzwolenia od sowietów. [W książce Sąsiedzi, Jan T] Gross nie znajduje konkretnych dowodów na żydowskich "kolaborantów" pracujących dla władz sowieckich w omawianym regionie.

Rzeczywiście, takie oskarżenia opierały się bardzij na konwencjach i stereotypach niż na prawdziwym fakcie. Dla Polaków okupacja sowiecka była traumą i tragedią. Oni rozpaczliwie potrzebowali ujścia emocjonalnego dla swojej frustracji. Dawanie upustu swojej złości bezpośrednio na sowietach nie wystarczało… [1346]

Ale brytyjski historyk Norman Davies wykazał, że polskie zarzuty nie były fantazją a prawdą (rzeczywiście, jak widzieliśmy, wielu żydowskich świadków wyrażało te same "spostrzeżenia"), i nie da się ich wyjaśnić tylko ograniczaniem badań do polskich postaw i ignorowaniem żydowskiego elementu i ogólnym przepływem czy dynamiką historii. Jak w 1987 napisał Davies z wielką wnikliwością:

Ogólnie rzecz biorąc, istnieje wielka nierównowaga między badaniami poświęconymi nazistowskiej okupacji Europy wschodniej w przeciwieństwie do okupacji sowieckiejj; i ta dziedzina wymaga pełniejszych badań. Relacje polsko-żydowskie bardzo się pogorszyły przy każdej z 3 okazji kiedy sowiecka Armia Czerwona napadła na Polskę – w 1919-1920, w 1939, i w 1944-1945; i to rzuciłoby dużo światła na zjawisko jeśli będziemy mogli dostać stanowcze szacunki wielkości zarówno polskiej jak i żydowskiej kolaboracji. [1347]

Mniej niż 20 lat wcześniej, kiedy bolszewicy dokonali inwazji na Polskę w 1920 i niemal doszło do zniszczenia jej nowo zdobytej państwowości, sceny podobne do tych jakie widziano w 1939 miały miejsce na całych Kresach i dużych częściach centralnej Polski. Żydzi unikali służby wojskowej i masowo uciekali z polskiej armii. To w tym kontekście utworzono krótkotrwały obóz zatrzymań dla ok. 5.000 żydowskich żołnierzy w Jabłonnej. (To nie było czymś unikalnym w Polsce, i w kontekście wojennym, było zjawiskiem dość częstym, i nie tylko w Europie. Kanada też nie miała podstaw do kwestionowania lojalności jej jeszcze nie naturalizowanych imigrantów z Cesarstwa Austro-Węgierskiego, ich natychmiast uznawano za "wrogich kosmitów" bez żadnych dowodów na wykroczenia , tylko ze względu na ich pochodzenie narodowe. Ok. 9.000 cywilów – w większości Ukraińców, ale i Polaków i innych – wyłapano i siłą osadzono w 24 obozach w całej Kanadzie. Obozy znajdowały się na pustkowiu i za elektrycznymi ogrodzeniami; więźniowie za darmo budowali drogi i linie kolejowe.)


Ale bolszewików popierali nie tylko komuniści i frakcje o komunistycznych skłonnościach. Duża część, może większość żydowskiej społeczności, w tym Bund, Poalei-Zion i wielu innych członków wykształconych klas, podzielało te sympatie. Odwrotnie do obrazu malowanego przez wielu zachodnich historyków, Żydzi nie byli tylko obserwatorami chcącymi dalej zachować neutralność, a często byli aktorami w rozwijającej się walce politycznej. [1348] Wielkie liczby Żydów, zwłaszcza młodych, witały najeźdźcze bolszewickie hordy z wielką radością, i uczestniczyli w ogromnych anty-polskich wiecach na oczach swoich polskich sąsiadów. (Niektórzy polscy robotnicy i nie mający ziemi gospodarze jak i członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej też kolaborowali z bolszewikami.) Godnymi uwagi wyjątkami byli ortodoksyjni Żydzi i nie lewicowi syjoniści, którzy pozostali lojalni i często bardzo poświęcali się dla państwa polskiego, które przyjęło ich przed wiekami, kiedy uciekali przed pogromami i wypędzeniami w całej Europie. (Co dziwne, w 1939-1941, odrobiwszy lekcję, buddyści nie popierali sowietów, natomiast syjoniści zaczęli flirtować z komunistycznymi władzami.)


Jak napisał polski historyk Janusz Szczepański w swoich autorytatywnych badaniach na ten temat, ogromne żydowskie poparcie dla bolszewizmu było bardzo prawdziwe. W setkach miejsc pojawiały się komitety rewolucyjne i milicja składające się niemal wyłącznie z Żydów. One postanowiły zniszczyć polskie godła państwowe i religijne, donosiły na polskich policjantów, oficerów i ich rodziny, i sporządzały listy polskich patriotów, w tym księży i lojalnych Żydów, dla sowieckiej policji bezpieczeństwa. Żydowscy snajperzy ostrzeliwali wycofujące się jednostki polskiej armii, a inni Żydzi informowali przybywającą Armię Czerwoną o lokalizacji wycofującej się polskiej armii. Żydowscy sklepikarze, którzy zamykali sklepy dla polskiej armii, teraz otwierali je dla Armii Czerwonej.


Żydzi prowadzili bolszewików do polskich firm, które plądrowano, uderzając tym samym w ich niedoszłych konkurentów gospodarczych. Niektórzy Żydzi donosili na społecznie wybitnych Polaków do sowietów. Np. w Wasilkowie k. Białegostoku, żydowscy komuniści byli odpowiedzialni za deportację członków polskiej inteligencji i dręczyli polskich jeńców wojennych. W Różanej, 16 Polaków uznanych przez żydowski komitet rewolucyjny za "wrogów ludu" aresztowano i dokonano na nich egzekucji (jednemu z tych Polaków udało się uciec). Wielu młodych Żydów doóóączyło do Armii Czerwonej w wojnie z Polską, a inni miejscowi Żydzi pracowali dla sowietów. Unikanie poboru do wojska było powszechne, jak i dezercja z polskiej armii. W obliczu takiej nielojalności, polscy urzędnicy wojskowi czasami internowali lub wyrzucali żydowskich oficerów i żołnierzy z polskiej armii. Co zrozumiałe, ta sytuacja prowadziła do napięć, i niekiedy do konfrontacji między Polakami i Żydami. [1349] Co charakterystyczne, takich przypadków nie opisuje żydowska historiografia, która zamiast tego woli obwiniać za wszystko polski antysemityzm za "wyimaginowane" krzywdy. [1350]

To że żydowska opozycja wobec polskiej państwowości czasami przybierała gwałtowne formy na Kresach potwierdzają też niepolskie źródła. Członkowie duńskiego personelu dyplomatycznego donieśli o tym, że byli świadkami, 19.04.1919, jak Żydzi ostrzeliwali polskich żołnierzy na stracji kolejowej podczas bitwy o przeważnie polskie miasto Wilno. [1351] Po przejęciu miasta w maju 1919, po krótkim zdobyciu go przez bolszewików, kiedy było zdominowane przez żydowskie, pro-bolszewickie elementy, Józef Piłsudski (międzywojenny dyktator Polski, który cieszył się znaczną popularnością wśród Żydów) napisał w dzienniku, że żydowska ludność cywilna strzelała i rzucała granaty ręczne na polskich żołnierzy z okien i dachów, ale nie pozwolił Polakom atakować Żydów. [1352] Niestety, takie wydarzenia były raczej częste w czasie wojny polsko-sowieckiej 1919-1920 i okazjonalnie prowadziły do tragicznych odwetów (np. we Lwowie, Lidzie, Pińsku). [1353] Jednocześnie należy pamiętac, że stopień przemocy skierowany na Żydów (nie więcej niż likluset Żydów zginęło z rąk Polaków według amrykańskiej misji kierowanej przez Henry'ego Morgenthau, wysłanej do Polski w celu zbadania sytuacji [1354] bladł w porównaniu z rzeziami na szeroką skalę jakich doświadczali z rąk ukraińskich, rosyjskich i białoruskich frakcji, zarówno nacjonalistycznych jak i komunistycznych (w tym Armii Czerwonej), którzy, mówi się, zabili co najmniej 100.000 Żydów. [1355] Przemoc militarna i cywilna była powszechnym wydarzeniem. Oprócz mordu i rabunku zwykłych Polaków, najeźdźczy bolszewicy mordowali księży i jeńców wojennych i mieli swój udział w zbrodniach na Żydach. Choć zemsta na żydowskich kolaborantach była motywem, to nie był on jedynym dla czynów dokonywanych przez Poaków na Zydach. W wycofującej się polskiej armii panował brak dyscypliny i demoralizacja, co doprowadziło do tego, że niektórzy z jej członków popełniali przestępstwa nie tylko na Żydach, ale i Polakach. Po odwróceniu się fali na stałe, była dodatkowa fala powszechnego bezprawia, szczególnie grabież i rabunki dokonywane oprzez uboższe klasy, [1356] po wycofaniu się Armii Czerwonej , ułatwione przez mnóstwo porzuconej przez sowietów broni. Później polskie władze rzstrzelały dziesiątki Żydów za kolaborację z bolszewikami. Polaków też obowiązywała kara, łącznie z karą śmierci, za czyny przeciwko Żydom, tak jak przed nimi stała taka sama za czyny przeciwko braciom Polakom.

Żydzi byli aktywnymi graczami w tych wydrzeniach, tak samo jak każdy inny, i nie byli tylko biernymi, "neutralnymi" przechodniami. Pod urokiem rewolucji bolszewickiej, lewicowe krzydło Bundu przekształciło się w Combund, a później jegio członkowie dołączyli do partii komumistycznej. Oni prowadzili demonstracje przeciwko polskiemu rządowi w Zamościu, i rewolucjoniści przejęli kontrolę nad miastem. Jak pisze jeden obserwator,

Prawdę mówiąc, była część żydowskiej ludności, która sympatyzowała z czerwonym wojskiem…

Kiedy armia bolszewicka zbliżała się do Zamościa w 1920, zorganizowaliśmy tzw. 'czer-woną rewolucję'. Wciągnęła się do niej wielka liczba żydowskich elementów, którzy byli radykalnymi sympatykami…




Kiedy w październiku 1940 utworzono warszawskie getto, Ringelblum napisał, że sytuacja znacznie się pogorszyła: "W tamtych czasach, w 1939, 1940 i po części 1941, ludzie będą niemal codziennie łapani do przymusowej pracy – więc mężczyźni chowali się w sklepach, pod kanapami, na antresolach, w piwnicach, na strychach itd…. Niemcy znali miejsca takich kryjówek, dzięki swoim żydowskim donosicielom, którzy towarzyszyli im i wskazywali takie kryjówki… w czasie kiedy były blokady, okres przesiedleń [kiedy kilka tysięcy Żydów deportowano do Treblinki latem 1942 – MP], kryjówki nabrały nowego znaczenia. Ludzie zadawali sobie wielkiego trudu by zbudować dobre kryjówki, bo one stały się sprawą zycia i śmierci. Ukrywali się w nich starcy, dzieci i kobiety… W 90% przypadków to żydowska policja ujawniała kryjówki. Najpierw dowiadywali się gdzie były, potem przekazywali informacje Ukraińcom i Niemcom. Setki i tysiące ludzi są na sumieniu tych łotrów". Zob. Jacob Sloan, red., Dziennik… /The Journal of Emmanuel Ringelblum (New York: Schocken, 1974), 339–41. (To ostatnie wydanie jest znacznie skróconą wersją polskiego oryginału.)

Taka sama sytuacja była w mniejszych gettach. Jeden obserwator z żydowskiej policji w Głębokie pisze: "Kto mógłby lepiej dokonać grabieży żydowskiego bogactwa, dobrowolnie czy pod przymusem, niż sami Żydzi? Kto mógłby wiedzieć lepiej niż Żydzi gdzie były ukryte żydowskie skarby?" Po wykonaniu niemieckich instrukcji o pozbawieniu Żydów ich bogactwa, policja z getta przystępowała do spełnienia niemieckich kontyngentów wyłapując i przekazując Żydów dotąd, aż getto było puste. Zob. Rajak, Księga pamięci Głębokie /Memorial Book of Gluboke, 40. W ten sposób, wbrew temu co twierdzą liczni historycy holokaustu, żadna narodowość nie miała monopolu na donosicieli i informatorów, i dowody nie pokazują konkretnej skłonności do tej "rozrywki" wśród chrześcijańskich Polaków. Więcej info zob. Apendyks.


[1291] Polskie dzienniki wojenne autorstwa Zygmunta Klukowskiego, członka Narodowej Partii Demokratycznej, i S. Żemińskiego są zjadliwe w potępieniu tych Polaków, którzy brali udział w działaniach przeciwko Żydom.


[1292] Ale holokaustyczni historycy wielokrotnie ganili i dyskredytowali Polaków za rzekomo wadliwą pamięć. Np. Lucy S. Dawidowicz, która po prostu ignoruje ten (sowiecki) rodział wojennej żydowskiej historii, napisała: "pamięć, towar który w Polsce wydaje się jeszcze bardzij nieuchwytny niż na Zachodzie"; "broszura [tj. świadectwo Edelmana o powstaniu w warszwskim getcie] i upamiętnienie go zniknęło w dziurze pamięci Polski". Zob. Lucy S. Dawidowicz, Ciekawy przypadek Marka Edelemana /The Curious Case of Marek Edelman,” Commentary, marzec 1987, 66, 67. Co znamienne, broszura którą oskarżyła Polaków o ignorowanie, miała 2 otatnie wydania emigracyjne, co w jakiś sposób umknęło jej uwadze.


[1293] Cyt. w Tec, Bunt / Defiance, 15.


[1294] Cyt. w Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 85.


[1295] Świadectwo Davida Ashkenazi w Shwartz i Biltzki, Księga… /The Book of Kobrin, 379.


[1296] Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 9 (1996): 148–57. To ważne badanie oryginalnie opublikowano w Odra (Wrocław), kwiecień 1991, 30–35, pt. “Podziemie żydowskie a podziemie polskie.” Pierwszy fragment cyt. tutaj na 148 Polin, vol. 9.


[1297] Ibid., 149.


[1298] Bauer, Śmierć sztetla / The Death of the Shtetl, 53.


[1299] Grudzińska-Gross i Gross, Wojna oczami dzieci / War Through Children’s Eyes, 19.


[1300] Kalbarczyk, “Żydzi wśród ofiar zbrodni sowieckich w latach 1939–1941,” Pamięć i sprawiedliwość, no. 40 (1997–1998): 182.


[1301] Berger, Wojna / “The War,” w Horchiv Memorial Book, 40–41.


[1302] Aizik Hofman, 21 miesięcy pod sowiecką władzą / "Twenty-One Months under Soviet Rule,” w Stein, Pinkas Kremenits, 67.


[1303] Steinhaus, Wspomnienia i zapiski, 191. Pro-komunistyczny autor Leon Pasternak, Żyd, też napisał o szoku jaki odczuł widząc kilometrowe kolejki Żydów wszelkiej maści przed niemieckim biurem repatriacyjnym we Lwowie. Zob. Trznadel, Kolaboranci, 323–24. Jak mówi inny żydowski dziennik, długie kolejki w Przemyślu wywołały znaczną konsternację wśród oddanych żydowskich komunistów, którzy oskarżyli chcących rejestrować się o poparcie faszyzmu. Zob. Wolfshaur-Dinkes, Échec et mat, 33.


[1304] Cyt. w Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 194.


[1305[ Świadectwo Józefa Blumenstrauch, cyt. w Gross i Grudzińska-Gross, W czterdziestym nas Matko na Sybir zesłali…, 32. Nieco inny przekład jest w Gross, Rewolucja z zagranicy / Revolution from Abroad, 206.


[1306] Pinchuk, Sztetl pod władzą sowiecką / Shtetl Jews under Soviet Rule, 114.


[1307] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 192, 194.


[1308] Gross, Poplątana sieć…. / “A Tangled Web: Confronting Stereotypes Concerning Relations between Poles, Germans, Jews, and Communists,” in Deák, The Politics of Retribution in Europe, 99.


[1309] Z uchodźczej ludności Lwowa ok. 54.000 w maju 1940, z której ok. 2 / 3 stanowili Żydzi, 45.000 zarejestrowało się do niemieckiej strefy. Zob. Hryciuk, Polacy we Lwowie 1939–1944, 88. Najwyraźniej prawie nikt z nich nie był deportowany.


[1310] Yitzchak Lapid (Lopata), I to było w czasach Rosjan / “And It Was in the Days of the Russians,” w Natan Livneh, red., Pinkas ha-kehilah Olyka: Sefer yizkor (Tel Aviv: Olyka Society, 1972), 290–93.


[1311] Ten temat jest omówiony w pracy Mordechai Altshulera Ucieczka i ewakuacja sowieckich Żydów w czasie nazistowskiej inwazji: polityka i realia /“Escape and Evacuation of Soviet Jews at the Time of the Nazi Invasion: Policies and Realities,” w Dobroszycki, Holokaust w Związku Sowieckim / The Holocaust in the Soviet Union, 83–91. Liczne przykłady potwierdzające brak wiedzy o niemieckich okrucieństwach w tekście. Dodatkowe przykłady zob. Tennenbaum, Zloczow Memoir, 179; i Machnes, Ciemność i spustoszenie / Darkness and Desolation, 612.


[1312] Jednym z licznych potwierdzeń tej sytuacji jest to izraelskiego powieściopisarza Aharona Appelfelda, który pochodzi z Czerniowce, miasteczka należącego do przedrozbiorowej Polski, przekazanej Austrii w XVIII wieku, a później stało się częścią międzywojennej Rumunii przed powrotem do Ukrainy w okresie powojennym. Michael Posner pisze: “Appelfeld miał 8 lat kiedy naziści przybyli do Czernowitz, w regionie Bukovina na Ukrainie [latem 1941]. W większości niemiecko języczna społeczność żydowska – niemiecka bo długo należała do sfery wpływów Cesarstwa Austro-Węgierskiego – była zszokowana inwazją. Dla tej społeczności, germańska wrażliwość przedstawiała szczyt kultury, smaku i wyrafinowania. 'Język niemiecki był w moim domu rligią', powiedział Appelfeld w wywiadzie. 'Czciliśmy go'. Pojęcie, że Niemcy teraz mogli się stać barbarzyńcami, zdecydowanymi na zagładę innego narodu, było niewyobrażalne". Zob. "Wywiad: 'Pamiętam w mojej skórze'". The Globe and Mail (Toronto), 18.03.2000.

Leon Wells Weliczker, który pochodzi ze Stojanowa, wsch. Galicja, pisze: "Nasi rodzice nie tylko chwalili tamte czasy [tzn. austriackie rządy] jako lepsze dla Żydów, a mówili z dumą o wyższości niemieckiej kultury i jej narodu w porównaniu z polską kulturą. Tę postawę bardzo źle przyjął polski naród… Opinia, że niemiecka kultura była wyższa trwała nawet do czasu kiedy Niemcy okupowały Polskę w 1939, i w jej wschodniej części w 1941". Zob. Leon Weliczker Wells, Rozbita wiara: dziedzictwo holokaustu / Shattered Faith: A Holocaust Legacy (Lexington: The University Press of Kentucky, 1995), 8–9.

Pro-niemieckich sentymentów wspomnianych przez Weliczkera Wellsa nie powinno się nie doceniać. Prof. Yacov Talmon z rosyjskiej części Polski, np., przyznał: "… liczne ważne czynniki wszeczpiły w Żydów duch pogardy i nienawiści wobec Polaków. W przeciwieństwie do działalności organizacyjnej i zdolności Niemców, Żydzi postrzegali Polaków jako nieudaczników. Najtrudniejszymi dla Żydów rywalami, zarówno w sferze ekonomicznej jak i zawodowej, byli Polacy, i nie wolno nam nie doceniać bliskości języka jidysz z niemieckim. Jeszcze pamiętam, że w dzieciństwie określenie "Goj" dla mnie brzmiało jako odnoszące się do katolickich Polaków a nie do Niemców; mimo że nie zdawałem sobie sprawy, że ci drudzy oczywiście nie byli Żydami, czułem, że Niemcy w pobliżu nie byli po prostu Gojami. Byłoby szokujące myśleć o tym dzisiaj, ale przed-hitlerowskie relacje między Żydami i Niemcami w naszej okolicy byli przyjaźni… W latach 1920, Żydzi i Niemcy byli razem na listach wyborczych. Z tych Niemców wyłonili się tacy, którzy za niemieckiej inwazji pomagali w aktach represji i zagłady jako eksperci, którzy mieli doświadczenie i znali tajemnice". Zob. Shimon Kanc, red., Sefer Ripin: upamiętnienie społeczności żydowskiej w Rypinie / Sefer Ripin: A Memorial to the Jewish Community of Ripin [Rypin] (Tel Aviv: Former Residents of Ripin in Israel and in the Diaspora, 1962), 9–10.


[1313] Hirsz Abramowicz, wykształcony Żyd z Wilna, opublikował następujący raport w 1922 o niemieckiej armii okupacyjnej, kiedy wydarzenia były jeszcze na świeżo w pamięci:

Żeby wyciągnąć wszystko co możliwe od lokalnej ludności, Amtsvorsteher utworzyła odrębną Wirtschaftsausschuß, komisję zajmującą się wszystkim odnoszącym się do rolnictwa… Procedury zabierania produyktów rolnych chłopom od czasu do czasu były inne… Jeśli ta metoda nie przyniosła wymaganej ilości, używano siły by wziąć dużo więcej niż początkowo wymagano…

Za dostarczenie określonej ilości ziemniaków, chłopi dostawali prawie 7 marek za 3 pudy [1 pud = 16.34 kg], kiedy faktyczna cena była 20-30 x wyższa. Za zarekwirowane zboże nie płacono. Niemcy wykorzystywali każdą okazję żeby przejąć wszystko co rolnik posiadał.

W końcowych 2 latach władze były tak rygorystyczne, że jeśli nie dostarczono wymaganego kontyngentu w określonym dniu, Niemcy zabierali do stodół młocarnie, młócili zboże i wszystko zabierali. Żeby zapobiec konsumpcji przez ludność choć 1 ekstra 'gryza', skonfiskowano żarna ze wszystkich domów… Pod ostrą kontrolę wprowadzono wszelką inną żywność…

Nikomu nie wolno było mieć więcej niż 1 krowę. Pozostałe, bezlitośnie, zabierano na mięso. Wymagano specjalnego zezwolenia na zabijanie bydła, owiec, świń czy drobiu. Większość cieląt i młodych byczków konfiskowano na mięso. Dwa razy w roku za każdą owcę żądano co najmniej 2 funty [1 kg] wełny, 1 jajko dziennie od każdej kury. W niektórych miasteczkach udzielano zezwolenia raz w tygodniu na zabicie krowy dla mieszkańców. Nic dziwnego więc, że niemal wszyscy mieszkańcy pozbawieni byli mleka, jaj, masła i mięsa. Konfiskata bydła stanowiła prawdziwy problem…

Wszelki len, konopie i nasiona miały być oddawane. Jeśli Niemcy zauważyli, że ludzie nie dostarczali tych produktów, przeprowadzano przeszukiwania od domu do domu. Wtedy konfiskowano wszystko: lniane płótna, rózne naczynia metalowe, rzeczy z wełny, żywność itd. Przeszukiwania domów odbywały si dość często i z różnych powodów…

Siły okupacyjne pilnowały, żeby wszystkie surowce usunięto z kraju, gdyż Niemcy i ich sojusznicy [choć dużo bogatsze kraje] bardzo ich potrzebowali. Zabierano nawet rzeczy które na pierwszy rzut oka wydawały się mieć małą wartość…

Wszelkie jagody i owoce z każdego sadu należały do władz, i zakazana była ich przywatna sprzedaż.

Konie często rekwirowano, wywołując wielkie trudności. Choć była klauzula nie konfiskowania ostatniej pozostałej krowy, nie brano tego pod uwagę w przypadku koni. Polityka była po prostu taka, żeby zabierać każdego zdrowego konia, i wykorzystać go do celów wojskowych… Ale Niemców nie obchodziły opóźnienia. Żołnierze mieli pałki i bili całą rodzinę morderczymi ciosami za obronę swoich koni…

Kiedy zabrakło konia, utrzymanie chłopa było zrujnowane… Kara za nie oddanie konia komisji była dotkliwa, a w końcu i tak go zabrano.

Niemcy przejmowali wszystkie porzucone posiadłości i zaczęli uprawiać ziemię… Nie było w nich bydła, ale Niemcy to naprawili, wymyślili prostą metodę uprawy tych pól: siłą gromadzili sąsiadujących chłopów i ich konie do orki, bronowania i obsiania pola. Zapłatą za całodzienną pracę – bez posiłków – były najwyżej 2 marki. Od każdej wioski żądali penej liczby chłopek do zbierania plonów, wykopywania ziemniaków i plewienia. Za tę pracę (znowu bez posiłków) płacili 30 fenigów dniówki. Prawdę mówiąc, nawet tej znikomej dniówki często nie wypłacano. Każdy kto nie pracował wydajnie był bity przez Niemców pałkami i chłostany… Oprócz chłopów, była inna kategoria darmowych robotników. Były to rdziny mieszkające w strefach wojennych i wypędzone z ich domów. Byli jak niewolnicy w Egipcie. Mieszkali w porzuconych budynkach i karmiono ich funtem [0.5 kg] chleba i czarną kawą. Ich żony i dzieci też musiały pracować. Nie wolno im było opuszczać terenu. Ci bezdomni ludzie musieli wykonywać najcięższe prace. Poza pracą na polach musieli zbierać kamienie, brukować drogi, prać dla żołnierzy itd. Nic dziwnego, że wielu z nich umierało z głodu i chorób.

Z powodu całego racjonowania, ludność w miastach była dosłownie skazana na zagłodzenie na śmierć. Ceny podstawowych produktów rosły astronomicznie, aż 50-60 x wcześniejszych. Przynoszenie produktów do miata na sprzedaż było jedynym sposobem w jaki tysiące osób mogło zarobić jakieś pieniądze, oraz, pośrednio, powstrzymać głód. Nielegalny handel stał się głównym zajęciem dużej części ludności… Przemycenie paczki obok strażników było niebezpieczne, więc ich nosiciele musieli chodzić bocznymi ścieżkami i przez pola by uniknąć Niemców. Niemniej jednak żandarmeria polowa często podchodziła do tych "kryminalistów" i ich aresztowała. Karą była utrata towarów i grzywna…

A zatem wycięto dziesiątki tysięcy akrów lasu i miliony drzew… Potrzebowano dziesiątki tysięcy robotników do wycinania lasów, i dlatego Niemcy wprowadzili pracę przymusową.

Edykt o pracy niewolniczej z całą siłą uderzył w wioski i miasteczka pod koniec 1916. Wszyscy mężczyźni w wieku do 45 lat podlegali poborowi do wojska, ale nacisk kaładziono na tych w wieku 17-25. Lokalna policja musiała sporządzać listy tych mężczyzn. Zarejestrowani mieli sami zgłaszać się do pracy. Każdy kto nie stawił się o czasie był aresztowany oprzez żołnierzy w nocy, jak kryminalista. Przede wszystkim robotnik-niewolnik był pozbawiony Ostpaß, co go paraliżowało… Później wysyłano ich w różne miejsca, głównie do ścinania drzew w wielkich lasach. Inni budowali nowe drogi, albo pracowali jako niewykwalifikowani robotnicy na budowach. Niektórych wysyłano do kopania okopów itd.

Popilva, w pobliżu Kowna [Kaunas], była uważana za najgorsze z miejsc niewolniczej pracy w regionie… ponad 3.000 ludzi wyznaczono do ścinania drzew. Podzielono ich na kompanie od 150 do 300 ludzi…

Dla robotników budowano drewniane baraki. Spali w środku na gołych deskach, niekiedy pokrytych trocinami. W sumie były 4 baraki, 1 z nich wyłącznie dla Żydów. W zimie było tak zimno wewnątrz jak zewnątrz. Mimo że dostępne było drewno, nie było pieców i nikogo kto by się nimi zajmował. Praca rozpoczynała się o 5:00 i kończyła o 18:00, z godziną na posiłek, od 12:00 do 13:00. Wszyscy musieli wstawać o 4:00. Trzeba było maszerować 6-7 wiorst [1.1km] do miejsca pracy i z powrotem. Praca była trudna i nie każdy mógł jej podołać, ale nie okazywano im litości. Dotąd aż człowiek nie upadł, i nie mogły go podnieść pałki czy bicze, musiał intensywnie pracować. Dla wykonujących tak ciężką pracę dzienny przydział chleba był 1 kg na 4 ludzi. Była czarna kawa rano, i o 12:00 posiłek: 1 l zupy, często ze zgniłych buraków, zwykle używanych do karmienia bydła, albo okazjonalnie z rzepy i suche ziemniaki. Wieczorem była łyżka marmolady i czarna kawa. To wszystko.

Zimy były bardzo surowe. Odzież i buty robotników szybko się zużywały, wykonując tak ciężką pracę, i chodzili w poszarpanych ubraniach i butach… Nie było żadnych możliwości co do higieny. Okazjonalnie zabierano ich do "łaźni" gdzie była tylko zimna woda. Zamiast mydła kazano im myć się piachem…

Kiedyś robotnicy zorganizowali protest z powodu braku jedzenia i jego niskiej jakości. Nadzorujący ich porucznik zareagował tylko szyderstwem. Wtedy niektórzy robotnicy postanowili nie stawić się do pracy i zerwali swoje numery tożsamości. (Każdy miał swój numer naszyty na czapkę i rękaw.) Tę akcję Niemcy uważali za bunt… 14 mężczyn (6 Żydów i 8 chrześcijan) postawiono przed sądem. Dwóch z nich skazano na śmierć, ale wyrok zamieniono na 16 lat ciężkiej pracy. Pozostali dostali wyroki 6 miesięcy do 1 roku więzienia. Kiedyś człowieka który pchał się w kolejce za zupą żołnierze zastrzelili na miejscu.

Robotnikom zabroniono pisać do domu, i dawano im 10 dni urlopu co 3-4 miesiące. Robotnik musiał opłacić bilet kolejowy, oraz wpłacić kaucję w wysokości 50 marek. Każdy kto wrócił później tracił pieniądze. Niektórzy odcinali sobie palce dłoni lub stóp żeby uciec z tego piekła, ale na próżno. Jeśli lekarz zdecydował, że było to zrobione celowo, upośledzony człowiek musiał pracować pomimo takich niesprawnych rąk czy stóp.

Podczas pracy zmarło kilkudziesięciu mężczyzn. Jedni zostali zmiażdżeni przez upadające drzewa, inni okaleczeni. Jeszcze większa liczba straciła dłonie lub stopy z powodu odmrożenia, dostała reumatyzm albo gruźlicę. Nikt nie był zwolniony z pracy, chyba że był zupełnie niezdolny do pracy, albo nie dał kogoś na swoje zastępstwo. W tym drugim przypadku obu zmuszano do pracy.

Edykt o pracy przymusowej w tak barbarzyńskich warunkach obowiązywał przez około półtora roku, do czasu kiedy, najwyraźniej, interweniowały neutralne kraje.

Ogólnie rzecz biorąc, Niemcy traktowali miejscową ludność jakby byli zwierzętami użytecznymi dla swojego pana, ale same nie miały żadnych praw. Niemcy mówili tylko w formie rozkazów, i często stosowali siłę fizyczną. Karą za wypowiedziane pochopnie słowo lub niewykonanie zgodnie z rozkazem zadania było bicie pałką lub biczem. Nic w tym dziwnego, że kiedy chłopi zobaczyli Niemca, trzęśli się. Wiedzieli, że mogli spodziewać się rozkazu, rekwizycji, inspekcji albo czegoś podobnego. Niezrozumienie języka okupanta często prowadziło do różnych nieporozumień, które często kończyły się tragedią… Ale chłop używał siekiery w swojej pracy… Żołnierz biegł po swoich towarzyszy i oni bili chłopa. Aresztowano go i oskarżono o zbrojny opór wobec wojska, za co karą jest śmierć…

Albo weźmy inny przypadek: do wioski Krunciki przyszedł żołnierz i zażądał furmanki od chłopa, który powiedział, że niemoże mu jej dać w tej chwili. Kolbą karabinu żołnierz zaczął uderzać chłopa i jego rodzinę, która się broniła. Żołnierz wyciągnął nóż i obciął chłopu palce u dłoni…

Często było tak, że żandarm zastrzelił kogoś natychmiast, bez aresztowania, pod najmniejszym podejrzeniem oporu albo nie zatrzymania się w odpowiedzi na rozkaz by się zatrzymał.

Inny żandarm nosił łańcuch, który okręcał wokół głowy kogoś podejrzewanego o ukrywanie czegoś.

Niemiecka okupacja w czasie I wojny światowej ciemiężyła każdego mniej więcej tak samo. Dla Żydów było to jedyne pocieszenie. Co więcej, ponieważ mogli komunikować się z Żydami do jakiegoś stopnia, Niemcy byli nieco łagodniejsi wobec nich. (Ogólnie rzecz biorąc, Żydzi rzadziej byli bici niż chłopi.) W rzeczywistości, Żydzi byli najważniejsi dla obcego okupanta, który nie mógł komunikować się z większością lokalnej ludności, i dlatego polegali na Żydach jako tłumaczach. To odpowiada też za to, że niektórzy z personelu biurowego byli młodymi żydowskimi mężczyznami czy kobietami, którzy szybko nabywali praktycznej znajomości niemieckiego.

Często bywało, że żydowscy urzędnicy w Amtsvorsteher [superintendent] zajmowali się wszystkimi biznesami na terenie, i dltego mogli udzielać pośrednich rad o zwolnieniu z nakazu zapotrzebowania itd…

Był to pojedynczy promiyk światła dla Żydów w czasach ciemności. Pod względem ekonomicznym byli w całkowitej ruinie. Legalny handel się skończył… żydowscy rzemieślnicy w miasteczkach nie mieli pracy. Jedynym rozwiązaniem była praca dla Niemców, albo szmugiel. Większa liczba wybrała drugą opcję. Inni spełniali przysługi poszczególnym Niemcom służąc jako urzędnicy, doręczyciele, tłumacze i przydupasy.

Bieda wśród ludności żydowskiej była tak wielka, że wiele rodzin w małych miasteczkach po prostu umierały z głodu. Fundusze przychodzące z organizacji pomocowych zagranicą trochę pomagały, ale Niemcy próbowali przejmować wszelkie pieniądze jakie przechodziły przez ich ręce. Chciceli decydować jak rozdzielać pieniądze i komu, łącznie z chrześcijanami, mimo że były konkretnie dla Żydów.

W miastach i miasteczkach żydowskie sklepy miały nakaz otwarcia na biznes przez kilka godzin w soboty. To zakończyło psychologiczny strach w miasteczkach o bezczeszczeniu Sabbath. Niemcy nie szanowali tych uczuć religijnych, i często zmuszali Żydów do sprzątania ulic, naprawiania chodników itd. Zob. Hirsz Abramowicz, Profile utraconego świata: dzienniki z życia wschodnio europejskich Żydów przed II wojną światową / Profiles of a Lost World: Memoirs of East European Jewish Life before World War II (Detroit: Wayne State University Press + YIVO Institute for Jewish Research, 1999), 188–92, 194, 197–202.


[1314] Prusin, Ziemie między / The Lands Between, 61–62.


[1315] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 279, 281.


[1316] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 279.


[1317] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 292. Np. grupy młodych Żydów z Łachwy na Polesiu, które szły ok. 30 km do byłej granicy polsko-sowieckiej, dowiedziały się iż była zamknięta i policja graniczna nie przepuszczała nikogo. "15 młodych Żydów z Lahwah, którzy byli członkami Komsomołu, komunistycznego ruchu młodzieżowego, byli jedynymi którym pozwolono przekroczyć granicę". Zob. Kolpantizky, Skazany na życie / Sentenced to Life, 32.


[1318] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 282–85. Levin konkluduje, że "wtedy w pro-sowieckich kręgach przeważała opinia, że władze sowieckie planowały ratować żydowskich obywateli kraju w czasie II wojny światowej – jest nie do obrony". Ibid., 288.


[1319] Dr M. Schattner, Od wybuchu II wojny światowej do wyzwolenia / “From the Outbreak of WW II until the Liberation,” w Menczer, Sefer Przemysl, 372, 374.


[1320] Świadectwo Eliyahu Ben Moshe-Baruch i Bluma Zesler w Shmueli-Schmusch, Zabludow.


[1321] Kagan i Cohen, Przeżyć holokaust z rosyjskimi partyzantami żydowskimi / Surviving the Holocaust with the Russian Jewish Partisans, 35–36. Dowiadujemy się też, że podczas szybkiego wycofywania się sowietów w czerwcu 1941, wielu młodych mężczyzn, "szczególnie kawalerów i tych zaangażowanych w sowiecki reżim, opuścili miasto, posuwając się na wschód ku starej polsko-sowieckiej granicy". Ale ci którzy próbowali uciec "byli zaskoczeni kiedy okazało się, że royjscy straznicy nie pozwolili im przejść przez granicę do Rosji… Wielu z tych którzy uciekli musieli wracać do Nowogródka". Ibid., 37.


[1322] Rachel i Reuven Rogovin, Pod sowieckim rządem / “Under the Soviet Regime,” w E. Leoni, red., Wolozin: The Book of the City and of the Etz Hayyim Yeshiva, <www.jewishgen.org/yizkor/volozhin/volozhin.html>; przekład Wolozyn: Sefer shel ha-ir ve-shel yeshivat “Ets Hayim” (Tel Aviv: Former Residents of Wolozin in Israel and the USA, 1970), 529 ff.


[1323] Paul Trepman, Wśród ludzi i zwierząt / Among Men and Beasts (New York: A.S. Barnes and Company, 1978), 58–59.


[1324] Cyt. w Maria Hochberg-Mariańska i Noe Grüss, red., Dzieci oskarżają / The Children Accuse (London: Vallentine Mitchell, 1996), 204.


[1325] Berger, Wojna / “The War,” w Horchiv Memorial Book, 41.


[1326] Ganuz, Nasze miato Stepan / Our Town Stepan, 280.


[1327] Roman Frister, Czapka albo cena życia / The Cap, or the Price of a Life (London: Weidenfeld & Nicolson, 1999), 182–83.


[1328] Reiss, Z deszczu pod rynnę…, 68.


[1329] Yeshayahu Austri-Dunn, red., Księga pamięci Czortkowa / Memorial Book of Czortkow (Haifa-Tel Aviv: Irgun Yotzey Czortkow in Israel, 1967), 15.


[1330] Świadectwo Ruth Weitz, Sposoby przeżycia / “The Means to Survive,” w Brostoff, Rozbłyski pamięci / Flares of Memory, 58.


[1331] Jakub Bukowski, Opowieść o życiu (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny, 2002), 54, 57–58, jedno z licznych świadectw potwierdzających antypatię białostockich Żydów do uchodźców i konflikty jakie powstały między nimi. Zob. też Żbikowski, Archiwum Ringelbluma, vol. 3, 50 (Białystok), 80 (Białystok), 334 (Wilno), 438 (żydowscy uchodźcy mówiący po polsku mierzyli się z ostracyzmem).


[1332] Sara Bender, Białostoccy Żydzi w czasie II wojny światowej i holokaustu / The Jews of Białystok During World War II and the Holocaust (Waltham, Massachusetts: Brandeis University Press, 2008), 56.


[1333] Księga pamięci Ostrowa Lubelskiego / Ostrów Lubelski Memorial Book (Israel: Ostrow-Lubelski Society, 1987), 407 (18). Według świadectwa Mechi (Mischa) Eckhaus, Życie przez 2 wojny światowe / “Living through two world wars,” <http://nizkor.org/hweb/places/poland/ostrow/ostrow-04.html>,

Na początku 1940 udało mi się, opo licznych kłopotach, wrócić do Kowel… Na szczęście oni [moja bratowa i jej mąż Getzel] dostali tzw. miejsce do mieszkania u polskiego kolejarza… Niestety, Żydzi w Kowel nie okazali dużej sympatii i zrozumienia uchodźcom. Później, kiedy niemiecka armia weszła do miasta, kilku Żydów uciekło…


[1334] I. Shmulewitz, Księga pamięci Białegostoku / The Bialystoker Memorial Book, 54.


[1335] Świadectwo Shmuela Rosentala (Samuel Rosenthal) w I. Kahan (Yisrael Cohen), red., Sefer Buczacz: Matsevet zikaron le-kehila kedosha (Tel Aviv: Am Oved, 1956), 258 ff.; tprzekład jako Księga Buczacza: ku pamięci zamęczonej społeczności / Book of Buczacz: In Memory of a Martyred Community (Internet: <http://www.jewishgen.yizkor/buchach/buchach.html>).


[1336] Świadectwo Zalmana Katza w Alvin Abram, Światło po ciemności / The Light After the Dark (Scarborough, Ontario: Abbeyfield Publishers, 1997), 17.


[1337] Teresa Prekerowa, Żydowskie podziemie i polski podziemie / “The Jewish Underground and the Polish Underground,” w Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 9 (1996): 149.


[1338] Yehuda Bauer, Sarny i Rokitno w czasie holokaustu: badanieprzypadku 2 miasteczek na Wołyniu / “Sarny and Rokitno in the Holocaust: A Case Study of Two Townships in Wolyn (Volhynia),” w Katz, The Shtetl, 260.


[1339] Katsh, Zwój agonii / Scroll of Agony, 19–21. Kaplan też zawarł w swoim dzienniku wojennym anty-chrześcijańkie uwagi przeciwko Polakom i uwiarygodnił niemiecką anty-polską propagandę. Ibid., 47, 133, 161.


[1340] Katsh, Scroll of Agony, 26, 32.


[1341] Mira Kanishtshiker Berger, Jesteśmy na wojnie: wspomnienia ocalonej z holokaustu / We Are at War: Memories of a Holocaust Survivor (Raanana, Israel: Docostory, 2006), 38, 69.


[1342] Warto wspomniec, kiedy ocenia się anty-polską postawę dużej części Żydów na Kresach pod sowiecką okupacją, że Polska przyjęła kilkaset tysięcy żydowskich uchodźców ucieka-jących z sowieckiej Rosji w 1919-1921, i że w 1926 nadano im polskie obywatelstwo.


[1343] Jak zauważył cytowany wczesniej Yacov Talmon: "Nie dziwi więc to, że w mieszanych lojalnościach czasu żydowska jedność się wzmacniała, i świadomość w tym kierunku paliła się jak płomień… Prawdziwa ojczyzna nie była przejściowa, a niebiańska, wizja i marzenie – dla religijnych było to przyjście Messiaha, dla syjonistów żydowski kraj, dla komunistów i ich przyjaciół była to światowa rewolucja. I prawdziwą konstytucją jaką żyli była Shulhan Aruch, kodeks praw, i ustalony zestaw cnót, albo teorie Marksa, i zasady syjonizmu i budowanie żydowskiego kraju". Zob. Kanc, Sefer Ripin, 10.

To silne oderwanie się od Polski i równoległe przywiązanie do długo oczekiwanego państwa żydowskiego objawiło się później w eksodusie deportowanych z głębi Związku Sowieckiego. Duża liczba Żydów dołączyła do Polskiej Armii pod dowództwem gen. Władysława Andersa czysto z oportunistycznych powodów, a mianowicie by wydostać się ze Związku Sowieckiego, i ku przerażeniu patriotycznych polskich Żydów, szybko zdezerterowali kiedy armia dotarła do Palestyny. Julian Bussgang, żydowski nastolatek ze Lwowa, który uciekł z rodziną do Rumunii po sowieckiej inwazji, a potem przeniósł się do Palestyny gdzie chodził do szkoły średniej dla polskich uchodźców, wspominał: "Kiedy skończyłem Polską Szkołę Średnią w Tel Awiwie, miałem tylko 17 lat… Na pewno mogłem zostać w Palestynie i pójść na uniwersytet, ale chciałem walczyć w wojnie. Dlatego w styczniu 1943, w wieku 17 lat, zgłosiłem się na żołnierza w tej nowo utworzonej Polskiej Armii spodziewanej przybyć do Palestyny z Iraku. Większość kolegów z klasy, Żydów i nie-Żydów, też się zapisała. Ok. 4.000 Żydów opuściło Związek Sowiecki dołączając do armii gen. Andersa. Około 3.000 z nich postanowili zostać w Palestynie po dotarciu tam.

Mimo że szanowałem wybór tych którzy zostali, niepokoiło mnie to, że Żydzi odchodzili z armii, kiedy myślałem, że byli potrzebni do walki z Hitlerem. Po krótkim oczekiwaniu w końcu zostałem powołanyw sierpniu 1943. Nasza armia, II Korpus Polski, miała wzmocnić VIII Armię Brytyjską dowodzoną przez gen. Montgomery… Po przeszkoleniu wybrano mnie do krótkiej, przyspieszonej szkoły oficerskiej dla artylerii… W Polskiej Armii we Włoszech było ok. 1.000 żydowskich oficerów i żołnierzy. Wśród jej kapelanów był główny rabin wojskowy, i, uważam, 2 inni prowadzący nabożeństwa dla żydowskich żołnierzy… Ogólnie mówiąc, nie było żadnych problemów religijnych między żołnierzami. Jednoczyla nas bezkompromisowa determinacja walki w tej wojnie". Zob. Vogel, Nie zapomnimy! / We Shall Not Forget!, 243, 245.

Bracia Samuel i Nathan Offenowie z Krakowa, po wyzwoleniu ich w podobozie Gusen I w Mauthausen przez amerykańską armię, postanowili dołączyć do armii gen. Andersa, wtedy mającej bazę we Włoszech. W polskiej armii spędzili niemal 2 lata. "Mieliśmy wtedy bardzo dobre życie" – wspominał Samuel Offen. Zob. Świadectwo Samuela Offena / Testimony of Samuel Offen, 27.12.1981, Voice/Vision Holocaust Survivor Oral History Archive, University of Michigan at Dearborn, Internet: <http://holocaust.umd.umich.edu/offens/>.

Innym Żydem który zapisał się do armii gen. Andersa i nie zezerterował w Palestynie a dalej walczył i zginął w bitwie o Monte Cassino jest Luka Shapiro z Nowogródka. Jego pobratymcy nie aprobowali jego czynów: "Zginąłeś w bitwie we Włozszech, pod Monte Cassino. Zginąłeś służąc w obcej armii, na obcej ziemi". Zob. Jack Kagan, komp., Nowogródek: historia sztetla / Novogrudok: The History of a Shtetl (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2006), 254.

Polak który służył w armii Andersa napisał o uderzających kontrastach jakie widział wśród Żydów zapisanych do ucieczki ze Związku Sowieckiego: Młody szeregowiec o nazwisku Szpergel, student farmacji na Jan Kazimierz University we Lwowie, Polska, był wyznaczony do mojego personelu farmaceutycznego. Poprosił mnie o pomoc w dostaniu nowych butów od naszego kwatermistrza… Nie podejrzewając nic złego, interweniowałem, pomimo rezerwacji kwatermistrza, dostał buty. Dwa dni później Szpergel i jego buty zniknęli. Podobne dezercje okazały się być dość powszechne – zdezerterowalo prawie 4.000 naszych polskich Żydów… Zpośród tych naszych żydowskich braci broni którzy zostali, niektórzy stracili życie podczas włoskiej kampanii. Jednym z nich był lekarz Graber, człowiek który zauważył mnie w ciepłych sypialniach przyjaciela… w szpitalu w Totsk, i pisnął na mnie… nasz chirurg dentysta Szymon Frisner… wciągnięty przez rosyjskich okupantów Kresów jako dentysta i dostał stopień kapitana w Armii Czerwonej. Kiedy ogłoszono 'amnestię' dla polskich obywateli po niemieckim ataku na ich sojuszników i przyjaciół, sowieci anulowali przyjmowanie polskich Żydów mieszkających przed wojną na Kresach do Polskiej Armii.

Gen. Anders podjął poważne ryzyko nieposłuszeństwa wobec sowieckich rozkazów i przyjmował ich tysiące (łącznie z przyszłym premierem Izraela, Menachemem Beginem). Wtedy Szymon Frisner zdezerterował z armii sowieckiej i dołączył do nas w Totsku… W końcu został 'wojennym' podporucznikiem". Zob. Saski, Przekraczanie wielu mostów / Crossing Many Bridges, 79– 80, 94. I podobnie wspominał deportowany Moyshe Farbarovits: "W dokumencie była klauzula zwalniająca wszystkich polskich obywateli z więzień i pracy fizycznej, dająca im możliwość nieskrępowanego poruszania się po całej Rosji. W końcu wydawało się, że dostaliśmy dobry los, ale jeszcze raz napotykaliśmy przeszkody z powodu naszej żydowskiej tożsamości. Podczas uwalniania NKWD-owiec wyczytywał Polaków i dawał im dokumenty zwalniające ich z przymusowej pracy, ale kiedy my Żydzi – polscy obywatele – zażądaliśmy naszych dokumentów zwalniających, przedstawiciele władz odpowiedzieli, że Żydzi nie są polskimi obywatelami i nie zostaną uwolnieni, chyba że każdy z nich udowodni dokumentami, że rzeczwiście jest polskim obywatelem. Żydzi byli zdesperowani. Wielu wybuchło płaczem. Na szczęście moja żona ukryła w swoich butach nasze dokumenty o polskim obywatelstwie z 1939. Dzięki tym dokumentom udowodniliśmy to i otrzymaliśmy dokumenty uwalniające. W ten sposób uciekliśmy przed odesłaniem". Zob. Moyshe Farbarovits, Moje doświadczenia z II wojny światowej / “My Experiences During the Second World War,” in The Destruction of the Community of Szczuczyn, Internet: http://www.jewishgen.org/yizkor/szczuczyn/Szczuczyn_Pol.html; przekład Hurban kehilat Shtutsin (Tel Aviv: Former Residents of Szczuczyn in Israel, 1954), 20 ff.

Wielu Żydów pracowało w biurach delegata polskiego rządu w Związku Sowieckim i dostawy rozdzielano po równo pośród różnych grup etnicznych czy religijnych.; Zob. Kunert, Polacy–Żydzi, Polen–Juden Poles–Jews, 1939–1945, 69. Temat Żydów w polskiej armii omówiony w

Lukas, Zapomniqany holokaust / The Forgotten Holocaust, 130–40; Gąsowski, Pod sztandarami orła białego, 56–133.Tę ocnę potwierdziło badanie Harvey'a Sarnera Gen. Anders i żołnierze II Polskiego Korpusu / General Anders and the Soldiers of the Second Polish Corps (Cathedral City, California: Brunswick Press, 1997), jak i żydowskie dzienniki: Samuel Honig opisuje jak sowieccy oficjele i NKWD uniemożliwili autorowi i jego ojcu dołączenie do polskiej armii po otrzymaniu przez nich potrzebnych dokumentów i pozwoleń na podróż od polskich władz, które ciepło ich przyjęły i dały pieniądze na bilety i jedzenie na drogę. Zob. Samuel Honig, Z Polski do Rosji i z powrotem / From Poland to Russia and Back, 1939–1946: Surviving the Holocaust in the Soviet Union (Windsor, Ontario: Black Moss Press, 1996), 152–55; też Samuel Honig, Zjazdy: echa holokaustu, historie przedwojenne i powojenne / Reunions: Echoes of the Holocaust, Pre-War and Post-War Stories (Windsor, Ontario: Benchmark Publishing & Design Inc., 2000), 53, 103.

Meir Bakalchuk został aresztowany przez NKWD w 1942 i przesłuchiwany za chęć wciągnięcia się do armii gen. Andersa, przez co mu to uniemożliwiono. Zob. Meir Bakalchuk, Wykorzeniony w Maelstrom / “Uprooted with the Maelstrom,” w Dereczin, 328. Balalchuka oskarżono o chęć wyjazdu do Izraela, zarzut który nie mógł być dokładny w tym przypadku, ale który odzwierciedlał realia dla wielu Żydów. Postawę wobec służby w polskiej armii polskich obywateli poza Polską dramatycznie pokazuje odpowiedź na wezwanie wydane przez polskie władze w 1940 do polskich obywateli mieszkających we Francji: 5% polskich obywateli pochodzenia polskiego nie zgłosiło się do służby (a tylko 2% nie przedstawiło usprawiedliwienia), 32% polskich obywateli pochodzenia ukraińskiego nie zgłosiła się, natomiast wśród polskich obywateli pochodzenia żydowskiego ta liczba była 80%. Zob. Partacz, Kwestia ukraińska w polityce Polskiego Rządu na Uchodźstwie i jego ekspozytur w Kraju 1939–1945, 87; Partacz, Polska wobec ukraińskich dążeń niepodległościowych w czasie II wojny światowej, 65.


[1344] Prekerowa, Żydowskie podziemie i polskie podziemie / “The Jewish Underground and the Polish Underground,” w Polin: Studies in Polish Jewry, vol. 9 (1996): 149–50.


[1345] Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 57.


[1346] Artykuł przeglądowy Shimona Redlich’a Co stało się pewnego dnia w Jedwabnem / “What happened one day in Jedwabne,” Ha’aretz 8.12.2000.


[1347] Abraham Brumberg i Norman Davies, Polacy i Żydzi: wymiana / “Poles and Jews: An Exchange,” The New York Review of Books, 9.04.1987.


[1348] Np. Bernard Goldstein, socjalista z Warszawy, który znalazł się w Kijowie w 1918 "zgłosił się do armii by bronić raczkującej bolszewickiej rewolucji… Uczestniczył w wyrównanej walce między rewolucjonistami i ukraińskimi reakcjonistami [sic] mającymi sojusz z Niemcami. W Kijowie zorganizował milicję składającą się z żydowskich robotników, która czynnie uczestniczyła w obaleniu reakcyjnego rządu Hetmana Skoropadsky'ego". Zob. Bernard Goldstein, Gwiazdy poświadczą / The Stars Bear Witness (London: Victor Gollancz, 1950), 6–7.


[1349] Janusz Szczepański, Wojna 1920 roku na Mazowszu i Podlasiu (Warsaw and Pułtusk: Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego, 1995), 37–39, 80–86, 120–24, 136, 143–47; Janusz Szczepański, Wojna 1920 roku w Ostrołęckiem (Warsaw, Ostrołęka, and Pułtusk: Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Wyższa Szkoła Humanistyczna w Pułtusku, Ostrołęckie Towarzystwo Naukowe, and Stacja Naukowa MOBN w Pułtusku, 1997), 38–49, 100–109, 118–19, 131–32, 172–90, 226–31, 338–40, 351–55, 368–69.Zob. też Janusz Szczepański, Społeczeństwo Polski w walce z najazdem bolszewickim 1920 roku (Warsaw and Pułtusk: Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, i Wyższa Szkoła Humanistyczna; Warsaw: Oficyna Wydawnicza Towarzystwa Opieki nad Zabytkami, 2000), passim; Dariusz Magier, “Kolaboracja z bolszewikami w regionie bialskopodlaskim w sierpniu 1920 roku—skala, motywy, konsekwencje,” Internet: <http://www.przemas.art.pl/dima/now_tzt_03.htm>.


[1350] Alexander Prusin jest raczej typowym przykładem tego zjawiska. W Ziemia między /The Lands Between, unika wszelkiej dyskusji o kolaboracji Żydów kierowanej przeciwko Polakom (np. na s. 93–94), która jest dobrze udokumentowana w badaniach Janusza Szczepańskiego, choć potwierdza powszechną żydowską opozycję wobec polskiej państwowości na wszystkich terenach przygranicznych, i pro-niemieckie uczucia syjonistów (s.66–67). To jest tylko jedna z licznych poważnych luk w znajomości i traktowaniu opolskich spraw , m. in.: negowanie ukrqaińskich okrucieństw na Polakach w 1919 np. rzeź w Złoczowie i wiele innych (s. 91); rzekoma próba Piłsudskiego ekspansji wschodnich granic kiedy maszerował na Kijów w kwietniu 1920 (s. 81) – w rzeczywistości Piłsudski i ukraiński lider Petlura ustalili granicę wzdłuż rzeki Zbrucz), i ok. 70.000 Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, kozaków i innych ochotników walczyło po stronie polski z bolszewikami (zob. Zbigniew Karpus, Wschodni sojusznicy Polski w wojnie 1920 roku: Oddziały wojskowe ukraińskie, rosyjskie, kozackie i białoruskie w Polsce w latach 1919-1920,Toruń: Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, 1999); bezpodstawne twierdzenie, że 83.500 żołnierzy Armii Czerwonej zmarło w polskiej niewoli, i że polska armia, jak sowiecka, dokonała egzekucji na miejscu na pojmanych sowieckich więźniach (s. 91). Co do ostatniego oskarżnia, jak pokazali sowieccy i polscy naukowcy, liczba sowieckich jeńców wojennych zmarłych na skutek epidemii i chorób w polskiej niewoli była 16.000-18.000, i ok. 20.000 polskich jeńców ojennych zmarło w sowieckiej i litewskiej niewoli. Zob. V.P. Kozlov, Daria Nałecz, i N.E. Eliseeva, red., Krasnoarmeitsy v polskim plenu 1919–1922 gg.: Sbornik dokumentov i materialov (Moscow: Letnii Sad, 2004); Zbigniew Karpus, Rosyjscy i ukraińscy jeńcy wojenni i interniwani trzymani w Polsce 1918-1920 / Russian and Ukrainian Prisoners of War and Internees Kept in Poland in 1918–1924 (Toruń: Adam Marszałek, 2001).

_______________


Zmniejsza się działalność Bundu w profesjonalnej organizacji. Komuniści zdobywają wpływy w większości profesjonalnych związkach zawodowych. W ciągu kilku lat do 1923, wpływ Bundu w większości związków zawodowych zostaje usunięty. Szczególnie przywództwo jest wrękach młodszych ludzi, zradykalizowanych, po zwycięstwie bolszewickiej rewolucji w Rosji. [1357]


Frakcje pro-bolszewickie jak te w Radzyniu Podlaskim pojawiły się praktycznie w każdym sztetlu, głosząc oczekiwaną klęskę Polski z pomocą Żydów: "Denikin pokonany, bolszewicy pokonają Polaków. My młodzi Żydzi w wieku poborowym… powinniśmy się zorganizować i pokonać Polaków. … kiedy wejdą bolszewicy, staniemy po ich stronie przeciwko polskiemu państwu". [1358] Polską reakcją na tę groźbę nie był z powodu ich rzekomego antysemityzmu, a zachowania tych frakcji. Żydzi którzy wplątali się w te działania obawiali się prospektu powrotu polskiej armii i wielu z nich uciekło z bolszewikami. Odwet jaki nastąpił, jak jest niezmiennie w takich przypadkach wszędzie, w większości został stłumiony przez polskie władze. Ekscesy jakie miały miejsce były w większości przeciwko kolaborantom. Ale to polski odwet ściągnął na siebie uwagę światowych mediów, a nie powszechna kolaboracja Żydów.


Przedstawione poniżej opisy, raczej rzadkie o prawdziwych działaniach komitetów rewolucyjnych i milicji, pochodzą z żydowskich źródeł:

Armia Czerwona zdobyła Goniądz k. Łomży podczas wojny polsko-rosyjskiej 1920. W drugim dniu okupacji Rosjanie utworzyli komitet rewolucyjny o skróconej nazwie "Revkam" ["Revkom"]. Tylko robotnicy byli członkami "Revkam", głównie buddyści. Josef, syn Teme-Raizel, był przewodniczącym komitetu. Hanoch, syn Itsche nosiciela wody był komisarzem ds. edukacji. Moishe-Feivel, syn Chaya Vitzes, zarządzał systemem sanitarnym. Dano mu tytuł "ministra". Kilku chrześcijan i Zeidke Rubin stanowili milicję. Hanoch zwykł wygłaszać przemówienia z bolszewickim komisarzem.

Revkam” miał władzę wydawania ostrych wyroków i nawet kary śmierci. Ale żaden z nich nie mógł ani czytać ani pisać po rosyjsku. Na sekretarza mianowali Eli Dlugolensky, który wykorzystywał ignorancję “Revkam” i wydawał dokumenty jakie chciał. Komisarz podpisywał każdy z nich.

The “Revkam” zorganizował spółdzielnię wydającą noty żydowskim handlarzom zboża na które je skupowali. Zamiast 100.000 funtów kukurydzy, sekretarz dawał notę na 300.000 funtów. Pozostałe 200.000 funtów sprzedawał w Białymstoku za cenę 3 x wyższą od zezwolonej przez spółdzielnię…

Yoshua, blacharz, który mieszkał w dolinie obok Chayima Kobrinsky (Chayim Polak’s), poważnie traktował bolszewickie przemówienia… Yoshua poszedł do “Revkam” i poprosił o pomoc w umożliwieniu tej rewolucyjnej sprawiedliwości… Yoshua, blacharz, był ogromnie rozczarowany kiedy pokonano bolszewików…



[1351] Zdzisław M. Musialik, Wojna polsko-bolszewicka 1919–1920 a Żydzi (Częstochowa: n.p., 1995), 34–42. Zob. też C.M.A. Phillips, Nowa Polska / The New Poland (London: George Allen & Unwin, 1923), 299; Przemysław Różański, “Wilno, 19–21 kwietnia 1919 roku,” Kwartalnik Historii Żydów, no. 1 (2006): 13–34.


[1352] Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe (Warsaw: Instytut Józefa Piłsudskiego, 1937), vol. 5, 80–85, cyt. w Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 42.


[1353] Piotrowski, Holokaust Polski / Poland’s Holocaust, 41–43; Norman Davies, Wielka Brytania i polscy Żydzi 1918-1920 / “Great Britain and the Polish Jews, 1918–20,” Journal of Contemporary History, vol. 8, no. 2 (kwiecień 1973): 119–42; Jerzy Tomaszewski, “Polskie formacje zbrojne wobec Żydów 1918–1920,” w Żydzi w obronie Rzeczypospolitej: Materiały konferencji w Warszawie 17 i 18 października 1993 r. (Warsaw: Cyklady, 1996), 100. Podczas oblężenia Lwowa w listopadzie 1918 miał miejsce pogrom, kiedy polskie wojsko wyzwoliło w większości polskie miasto od wojsk ukraińskich. Najbardziej wiarygodne źródła podają liczbę ofiar żydowskich ok. 50, w przedziale 40-70. (Wcześniejszy rosyjski pogrom wojskowy we Lwowie we wrześniu 1914 odebrał życie 20-50 Żydom, ale przyciągnął małą uwagę.) Polskie władze (odwrotnie do rosyjskich) zadziałały szybko wnikliwym dochodzeniem. Ok. 1.500 buntowników aresztowano łącznie z 400 żołnierzami i na wielu sprawcach dokonano egzekucji. Należy zauważyć, że pogrom poprzedził mord polskich cywilów i jeńców wojennych przez siły ukraińskie, z którymi współpracowały żydowskie frakcje, głównie syjonistyczne. Szczególnie żydowska policja uczestniczyła w mordzie Polaków, tym samym naruszając zobowiązanie neutralności w polsko-ukraińskim konflikcie ze strony przywódców społeczności żydowskiej. W pogromie zginęło ok. 20 żydowskich policjantów. Wśród buntowników byli w większości kryminaliści, nieuczciwi żołnierze, i nawet uciekinierzy ze szpitali psychiatrycznych; przedstawiciele wszystkich grup, w tym Ukraińcy i Żydzi, uczestniczyli w buntach i grabieży; sklepy chrześcijan też ograbiono. Wielu Żydów szukających kompensaty złożyli fałszywe wnioski do władz.

Żydowskie wsparcie Ukraińców w walce o Przmyśl, z naruszeniem zobowiązania neutralności, też doprowadziło do konfliktu polsko-żydowskiego w tym mieście. Zob. Jerzy Tomaszewski, “Lwów―22 listopada 1918,” Przegląd Historyczny, vol. 75, no. 2 (1984): 279–85; Leszek Tomaszewski, “Lwów—Listopad 1918: Niezwykłe losy pewnego dokumentu,” Dzieje Najnowsze, vol. 25, no. 4 (1993): 163–73; Leszek Podhorodecki, Dzieje Lwowa (Wasaw: Volumen, 1993), 153–72; Grzegorz Łukomski, Czesław Partacz, and Bogusław Polak, Wojna polsko-ukraińska 1918–1919: Działania bojowe– aspekty polityczne–kalendarium (Koszalin: Wydawnictwo Uczelniane Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Koszalinie; i Warsaw: Adiutor, 1994), 80–84; Włodzimierz Bonusiak i Józef Buszko, red., Galicja i jej dziedzictwo (Rzeszów: Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie, 1994), vol. 1, 83–115; Maciej Kozłowski, Zapomniana wojna: Walki o Lwów i Galicję Wschodnią 1918–1919, wyd. 2 (Bydgoszcz: Instytut Wydawniczy Świadectwo,” 1999); Czesław Madajczyk, “Zajścia antyżydowskie we Lwowie w 1918 roku,” Przegląd, November 12, 2002; David Engel, Lwów 1918: zamiana symbolu i jego dziedzictwo w holokauście / “Lwów, 1918: The Transmutation of a Symbol and Its Legacy in the Holocaust,” w Joshua D. Zimmerman, red., Zakwestionowane wspomnienia: Polacy i Żydzi w czasie holokaustu i po nim /Contested Memories: Poles and Jews during the Holocaust and Its Aftermath (New Brunswick, New Jersey and London: Rutgers University Press, 2003), 32–44; Przemyław Różański, “Pogrom lwowski 22 listopada 1918 roku w świetle zeznań Organizacji Syjonistycznej złożonych przed Komisją Morgenthaua,” Kwartalnik Historii Żydów, no. 3 (2004): 347–58; David Engel, Lwów listopad 1918: raport oficjalnej polskiej rządowej komisji śledczej / “Lwów, November 1918: The Report of the Official Polish Governmental Investigating Commission,” Kwartalnik Historii Żydów, no. 3 (2004): 387–95; “Żydowski Komitet Bezpieczeństwa Publicznego,” Encyklopedia Białych Plam, vol. 18 (Radom: Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, 2006), 310–13; Grzegorz Mazur, Życie polityczne polskiego Lwowa 1918–1939 (Kraków: Księgarnia Akademicka, 2007), 50–54; Leszek Kania, W cieniu Orląt Lwowskich: Polskie sądy wojskowe, kontrwywiad i służby policyjne w bitwie o Lwów 1918–1919 (Zielona Góra: Uniwersytet Zielonogórski, 2008), 95–103, 116–62, 194–99, 276–79, 282–91, 332–35—zob. też Leszek Kania, “Lwów: pogrom i śledztwo,” Rzeczpospolita (Warsaw), 21.11.2008.

Raporty o wojskowej egzekucji Żydów w Pińsku, przyspieszonej przez raport 2 żydowskich żołnierzy w polskiej armii, że Żydzi brali udział w działalności pro-bolszewickiej, jak i wzmożonej walce z pro-bolszewickimi frakcjami w Lidze, zob. odpowiednio Jerzy Tomaszewski, Pińsk, sobota 5.04.1919 / “Pińsk, Saturday 5 April 1919,” w Polin: A Journal of Polish-Jewish Studies, vol. 1 (Oxford: Basil Blackwell for the Institute of Polish-Jewish Studies, 1986): 227–51; i Grzegorz Berendt, “Obraz ludności żydowskiej we wspomnieniach Polaków- uczestników walk o granice państwowe w latach 1918–1920,” w Roman Wapiński, red., Polacy i sąsiedzi—dystanse i przenikanie kultur (Ostaszewo Gdańskie: Stepan Design, 2000), Part One, 197, 200. Berendt kwestionuje rzekomy antysemicki charakter tych konfrontacji i pokazuje, że wszystkie strony były narażone na ekscesy. Anty-żydowskie bunty w Kolbuszowej 6 maja 1919 były energicznie tłumione przez polskie wojsko i poskutkowały śmiercią 8 Żydów i 3 polskich żołnierzy. Powszechnie występowała też przestępczość wszystkich narodowości, jak było w przypadku Krynek k. Białegostoku: "Nasza milicja [żydowskich robotników] miała bardzo trudne zadanie usiłowania zwalczania złodziejstwa i chuligaństwa, które zaczęły szerzyć się pod koniec okupacji niemieckiej. Bogaci żydowscy chłopcy i chrześcijańscy chuligani terroryzowali ludność, i ludzie muszeli cierpieć i milczeć". Zob. Yisroel Stolarski, Władza robotników w Krynkach / “The Workers’ Rule in Krinki,” w Rabin, Pinkas Krynki, 108.

Tych wydarzeń nie należy rozpatrywać osobno, a w świetle sposobu w jaki najeźdźcze armie traktowały ludność cywilną w całej Europie w czasie I wojny światowej. Wojska austriackie, niemieckie i rosyjskie wszystkie dokonywały nieliczonych okrucieństw przeciwko ludniości cywilnej. Już w sierpniu 1914 niemieckie wojska zniszczyły 2 przygraniczne miasta w rosyjskiej Polsce, Kalisz i Częstochowę. Niemieccy żołnierze zastrzelili setki cywilów na polskich terenach i złapały zakładników w odwecie za to co uznali za cywilny opór. W obu miastach materialne szkody były znaczne, w tym powszechna grabież i zbezczeszczenie obrazu Maryi Panny w Częstochowie, sanktuarium o narodowym znaczeniu dla polskich katolików. Zachowanie niemieckich żołnierzy w Kaliszu odpowiadało najgorszym pogromom później skierowanym przeciwko Żydom. Zob. John Horne i Alan Kramer, Niemieckie okrucieństwa 1914: historia zaprzeczania / German Atrocities, 1914: A History of Denial (New Haven and London: Yale University Press, 2001), 81; Andrzej Solak, “Zagłada Kalisza,” Myśl Polska, 29.01.2006.

Siły rosyjskie zadawały ogromną przemoc na cywilów gdziekolwiek poszły, zwłaszcza we wsch. Galicji latem i jesienią 1941. Rosyjski pogrom wojskowy we Lwowie we wrześniu 1914 zabrał życie 20-50 Żydów jak i kilku chrześcijan. Podczas wielkiego wycofywania się Rosjan od kwietnia do października 1915, ok. 100 oddzielnych wydarzeń można by uznać za pogromy. W 1915 w Moskwie był pogrom na dużą skalę przeciwko Niemcom. Zob. Eric Lohr, Armia rosyjska i Żydzi: masowe deportacje, zakładnicy i przemoc podczas I wojny światowej /“The Russian Army and the Jews: Mass Deportation, Hostages and Violence during World War I,” The Russian Review, (lipiec 2001): 404–19; Eric Lohr, 1915 i paradygmat pogromu wojennego w Imperium Rosyjskim / “1915 and the War Pogrom Paradigm in the Russian Empire,” w Jonathan Dekel-Chen, David Gaunt, Natan M. Meir i Israel Bartal, red., Przemoc anty-żydowska: przemyślenie paradygmatu pogromu w historii Europty wsch. / Anti-Jewish Violence: Rethinking the Pogrom in East European History (Blomington and Indianapolis: Indiana University Press, 2011), 42– 45; Peter Holquist, “Rola osobowości w pierwszej rosyjskiej okupacji Galicji i Bukowiny / The Role of Personality in the First (1914–1915) Russian Occupation of Galicia and Bokovina,” w ibid., 54–56.

Kiedy Austriacy ponownie zdobyli wsch. Galicję, wyłapali tysiące cywilów w 1914-1915, wielu z nich Lemkos [Łemkowie?], i ulokowano w obozach koncentracyjnych za ich rzekomo pro-rosyjskie uczucia. Setki cywilów powieszono publicznie kiedy szubienice wyrastały jak grzyby żeby zniechęcić rzekomych szpiegów i elementy "anty-austriackie". To samo wydarzyło się w innych częściach Cesarstwa Austriackiego. W mieście Trebinje w Hercegowinie, Austriacy posiesili 37 Serbów latem 1914. Zob. Vladimir Dedijer, Droga do Sarajewa / The Road to Sarajevo (New York: Simon and Schuster, 1966), 161, 348.

Sytuacja nie była dużo lepsza w Zach. Europie. Niemcy rozkazali zbiorowe egzekucje w Belgii i płn. Francji za działania francs-tireurs [francuscy partyzanci], z ponad 1.000 cywilów ofiar niemickich okrucieństw tylko w Belgii. Po zastrzeleniu niemieckiego oficera w belgijskim mieście

(Leuven) w sierpniu 1914, niemieckie wojska poddały miasto "orgii zabójstw, grabieży i podpalania". W tym samym miesiącu siły niemieckie dokonały egzekucji na setkach cywilów w francuskich miejscowościach np. Nomény i Port-sur-Seille, których mieszkancy wykazali nawet najmniejsze oznaki oporu. Zob. Alan Kramer, Niemieckie okrucieństwa 1914: historia negacji / German Atrocities, 1914: A History of Denial (New Haven, Connecticut: Yale University Press, 2001), 161–74; Ben Shepherd, Wojna na Dzikim Wschodzie : armia niemiecka i sowieccy partyzanci / War in the Wild East: The German Army and Soviet Partisans (Cambridge, Massachusetts: Harvard University Press, 2004), 43; Isabel Hull, Absolutne zniszczenie: wojskowa kultura i praktyki wojenne w cesarskich Niemczech / Absolute Destruction: Military Culture and the Practices of War in Imperial Germany (Ithaca, New York: Cornell UniversityPress, 2005); Gwałt na Belgii / “Rape of Belgium,” Wikipedia, Internet: <http://en.wikipedia.org/wiki/Rape_of_Belgium>.


[1354] W czerwcu 1919, misja w składzie: Henry Morgenthau, gen. bryg. Edgar Jadwin i Homer H. Johnson została ustanowiona przez Amerykańską Komisję ds. Negocjowania Pokoju w celu zbadania spraw żydowskich w Polsce. W raporcie opublikowanym w październiku 1919, Morgenthau napisał: “Tak jak Żydzi nie chcą być potępiani jako naród za czyny kilku z ich niepożądanych współwyznawców, tak odpowiednio niesłuszne jet potępianie narodu polskiego jako całość za przemoc stosowaną przez niekontrolowanych żołnierzy czy lokalną hołotę. Te ekscesy były najwyraźniej nie przemyślane, bo gdyby były częścią z góry przyjętego planu, liczba zabitych doszłaby do tysięcy zamiast ok. 280". Zob. Misja USA do Polski, raport Henry Morgenthau / “Mission of The United States to Poland, Henry Morgenthau, Sr. Report,”Wikipedia, Internet: <http://en.wikisource.org/wiki/Mission_of_The_United_States_to_Poland,_Henry_Morgenthau,_Sr._Report>.

Z drugiej strony niektórzy post-modernistyczni historycy reinterpretowali te wydarzenia, zwłaszcza pogrom we Lwowie, usiłując zrobić z nich mini-holokaust i prekursora samego holokaustu. Zob. np. William Hagen, Ekonomia moralna popularnej przemocy: pogrom we Lwowie, listopad 1918 / “The Moral Economy of Popular Violence: The Pogrom in Lwów, November 1918,” w Robert Blobaum, red., Antysemityzm i jego przeciwnicy w nowoczesnej Polsce /Antisemitism and Its Opponents in Modern Poland (Ithaca and London: Cornell University Press, 2005), 124–47, pełny ideologii artykuł, który nie zaczyna wyjaśniać jak te wydarzenia były gorsze od rosyjskiego pogromu w tym mieście w 1914, który poskutkował utratą życia co najmniej 40 Żydów, i niezliczonymi innymi okrucieństwami wojennymi, bez względu na narodowość ofiar, i dlaczego nie doszły nawet blisko do poziomu anty-serbskiej retoryki i okrucieństw dokonanych przez wojsko austriackie (we Wiedniu były slogany jak "wszyscy Serbowie muszą umrzeć" i "Serbia musi umrzeć"), albo, jeśli o to chodzi, rzeź w Deir Yassin, która doprowadziła do ogromnej i wyrafinowanej ucieczki Palestyńczyków z Palestyny. (O austriackiej anty-serbskiej przemocy zob. Cathie Carmichael, Ludobójstwo przed holokaustem / Genocide before the Holocaust (New Haven, Connecticut and London: Yale University Press, 2009), 23–26.) Zob. też inny artykuł tego samego autora napisany w tym samym tonie, który próbuje zmniejszyć niemiecką odpowiedzialność za holokaust: William W. Hagen, Przed 'ostatecznym rozwiązaniem: w kierunku porównywalnej analizy politycznego antysemityzmu w międzywojennych Niemczech i Polsce / “Before the ‘Final Solution’: Toward a Comparative Analysis of Political Antisemitism in Interwar Germany and Poland,” The Journal of Modern History, no. 68 (czerwiec 1996): 351–81.

Inni historycy celują w powiększaniu zakresu wydarzeń poza jakąkolwiek rozpoznawalną miarę.

Saul Friedman, dyrektor badań holokaustu i judaizmu na Youngstown State University, twierdzi: "30.000 Żydów zginęło w tzw. 'zimnym pogromie' przeprowadzonym przez wojska marszałka Piłsudskiego w 1920-1921, tysiące więcej w rzeziach w 1936". Zob. Saul S. Friedman, Historia holokaustu / A History of the Holocaust (London and Portland, Oregon: Vallentine Mitchell, 2004), 35.


[1355] Lidia B. Miliakova, red., Kniga pogromov: Pogromy na Ukraine, v Belorussii i evropeiskoi chasti Rossii v period Grazhdanskoi voiny 1918–1922 gg. Sbornik dokumentov (Moscow: ROSSP-EN, 2007), passim, statystyka zob. s. xii–xiv (liczba 2.6% dla ofiar przypisana Polakom nie ma żadnego oparcia w faktach; staranne podsumowanie żydowskich strat pokazuje, że liczba takich ofiar nie przekroczyła kilkuset, jak poinformowała amerykańska misja wysłana w celu zbadania sytuacji w Polsce). Opis okrucieństw dokonanych przez Rosjan i Ukraińców zob. Benjamin Lieberman, Straszny los: czystki etniczne podczas tworzenia nowoczesnej Europy / Terrible Fate: Ethnic Cleansing in the Making of Modern Europe (Chicago: Ivan R. Dee, 2006), 140–46.


[1356] Jan Slomka, Od poddaństwa do samo rządzenia: wspomnienia sołtysa [w tekście 'burmistrza'] polskiej wioski 1842-1927 / From Serfdom to Self-Government: Memoirs of a Polish Village Mayor, 1842–1927 (London: Minerva Publishing Co., 1941), 254–56. Ta książka opisuje warunki na terenie Tarnobrzegu w 1919 łącznie z powszechnymi rabunkami i łupieniem posiadłości, bogatych gospodarstw i żydowskich sklepów. Wysłano wojsko i milicję w celu kontrolowania sytuacji.


[1357] Bernstein, Księga pamięci Zamościa / The Zamosc Memorial Book, 293, 295, 308.


[1358] Dariusz Magier, “Komuniści w powiecie radzyńskim w latach 1918–1944,” Radzyński Rocznik Humanistyczny, vol. 6 (2008): 166–214, tu 169. Oddani żydowscy bolszewicy donosili na Żydów popierających polską sprawę. Ibid., 171.

______________


Po wycofaniu się Armii Czerwonej, wszyscy uczestniczący w "Revkam" uciekli. Hanoch, syn woziwody, został złapany przez Polaków w Knyszynie, i bardzo pobity. Dzięki Żydom w Knyszynie, którzy zebrali znaczną sumę na okup, został zwolniony…

Kiedy do Goniądza wróciła Polska Armia, ksiądz zablokował im drogę krzyżami. Poprosił żołnierzy by nie traktowali ostro Żydów… Żydzi wywiesili duże plakaty mówiące, że zamierzali rozdzielać chleb bez kosztów dla polskiego wojska. Stary polski burmistrz ustaniowił nową radę miasta. W jej skład włączył kilku młodych Żydów, którzy byli w sztabie do pełnienia obowiązków wartowniczych. Żeby zapobiec atakom i rabunkom wyznaczono 4 strażników na każdą ulicę. … krytyczne przejście nastąpiło bez ofiar w ludziach. [1359]


[W Stawiskach k. Łomży:] Wielu [młodych Żydów] dołączyło do komunistów w 1921, kiedy na Polskę najechali bolszewicy, i nasze miasto było pod ich władzą przez jakiś czas. Pamiętam, że kiedy weszli do naszego miasta, wierni rewolucji, w większości Żydzi, wyszli by ich powitać. Wielu młodych Żydów było bardzo dumnych kiedy Golda, córka nauczyciela Hertzke Kolinskiego stanęła na czele “Rebkum” (rada miasta) [“Revkom” (komitet rewolucyjny)]. Rebkum składała się głównie z młodych ludzi w wieku 20+. Golda była dumną i zdolną dziewczyną, i Hertzke, brat Chaima Kadish [i syn of Rev Avraham Ber], miał cechy lidera, był pewny siebie i szybko podejmował decyzje. [W innych źródłach mówi się o nim jako "liderze lokalnych komunistów", i kiedy Hertzke Kolinski przejął kontrolę rządu, rzekomo "ostro traktował" każdego kto wydawał mu się być "anty-reolucjonistą". – MP] W walkach jakie miały miejsce między Armią Czerwoną i Polską Armią zginął generał Armii Czerwonej, i działacze ruchu komunistycznego w mieście zorganizowała mu państwowy pogrzeb. Na przedzie konduktu szli Golda i Hertzke, z czarnymi opaskami na rękawach i czerwonymi flagami w rękach, i orkiestra grała muzykę rewolucyjną. My dzieci szliśmy za konduktem pogrzebowym aż doszedł do cmentarza wojskowego. Jeśli dobrze pamiętam, główną czerwoną flagę niósł Perlman. Byliśmy dziećmi i nie rozumieliśmy ideologii, ale byliśmy dumni, że Żydzi doszli do takiej wielkości. Kiedy wycofywała się Armia Czerwona, działacze komunistyczni uciekli z armią, udali się do Rosji, i tam ślady zaginęły…

Po wycofaniu się Armii Czerwonej z Polski, zmniejszył się komunistyczny entuzjazm w Stawiskach, i większość żydowskiej młodzieży angażowała się w różne ruchy pionierskie. [1360]


[Też w Stawiskach:] Były obawy, że polska armia, która uda się za wycofującą się armią [czerwoną], będzie każdego Żyda postrzegać jako komunistę. Nie brakowało gojowskich grup, które poprą tę opinię, zwłaszcza dlatego, że rząd miasta w czasach bolszewików był niemal w całości żydowski…

Ponieważ polska armia wahała się przed wejściem do miasta, gdyby znaleźli w nim resztki bolszewickiej armii, delegacja Żydów podeszła do nich z informacją, że w mieście nie było armii wroga.

Wieczorem do miasta wkroczyła polska armia, i zapełniła cały Rynek. Zgodnie z zarządzeniem żydowskiej straży, wszystkie sklepy były szeroko otwarte, i Żydzi z radością witali wkraczającą armię, i dawali im towary jakie zostały… Byliśmy szczęśliwi, że oszczędzono nam "krwawego odwetu" w ich gniewie. [1361]


Dowiedziałem się o masowych spotkaniach w Kałuszynie, na których rosyjscy oficerowie i Yisroel Manchemer oczarowali słuchaczy, i że niektórzy Żydzi w Kałuszynie z zadowoleniem przyjęli przechodzącą polską delegację pokojową…

Niektórzy towarzysze z Bundu dołączyli do policji i komisji rekwirującej…

Wtedy zarząd miasta składał się z: w revkom - Pływaczewski, ogrodnik, Yisroel Manchemer, Moyshe Goldshtayn, szewc – pod kierownictwem rosyjskiego oficera; w "radzie robotniczej" (zastępującej radę miasta) – Bendit; w komisji higieny - Fayge Lis, Fayger Obrontchka, Ruchtche Z., Volovtchik (deportowany z Francji); komendantem milicji był Oyzer Vozhnyak (zięć Toporka), były syberyjski kawalerzysta w carskiej armii, (wśród młodzieży Kałuszyna znany jako "wykształcony"). Był też aktywny Sąd Ludowy i komitet polityczny Partii Komunistycznej – władza oficjalna. [1362]



[1359] Meirim Rubin, Pierwszy bolszewicki reżim w Goniądzu / “The First Bolshevik Regime in Goniondz,” w Ben-Meir i Fayans, Nasze miasteczko Goniądz / Our Hometown Goniondz, 521–24; ang.: < http://www.jewishgen.org/yizkor/goniadz/Goniadz.html>.


[1360] Tzvi Liberman, Historia Stawisk / “History of Stawiski,” w Rubin, Stawiski: Sefer yizkor; ang.: www.jewishgen.org/yizkor/stawiski/.


[1361] Chemda Lewinowitz (Lewinowicz), Zakurzone ścieżki / “Pathways in the Dust,” ibid.


[1362] Yaakov Palma, Zamieszki w 192o / “The Turmoil of 1920,” w Shamri i Soroka, Sefer Kaluszyn, 60ff.


____________


Kiedy Armia Czerwona okupowała Łosice w czasie wojny polsko-sowieckiej w 1920, nie wiedzieliśmy jak zachowywać się wobec siły podbijającej. Wśród nas byli ekstremiści współpracujący z bolszewikami. W pierwszym dniu okupacji jeden z ekstremistów przyprowadził rosyjskiego generała do miejsca gdzie siedzieliśmy na ławce, i ogłosił, że byliśmy przykładem polskiej kllasy robotniczej. Od razu zorganizowano komitet rewolucyjny. Berl Gutman został mianowany na przewodniczącego, Szija-Falik Rozal na szefa milicji, i ja [Icel Rak, bundysta] na komisarza ds. przywłaszczania. Moje biuro mieściło się w Ratuszu. Wśród moich pracowników byli: dentysta Folker, i sekretarki - Gedalia Lewin, Baila Rozencwajg i Faige Mermelstein.

Za pracę w czasie okupacji bolszewickiej postawił mnie przed sądem polski rząd. Zwolniono mnie dzięki pomocy opozycji politycznej, syjonistów, których członkami byli Herszel Karcz i Barisz Landau. [1363]


Nie dziwi to, że miały miejsce akcje odwetowe. Podczas wojny domowej w Finlandii w 1918, szwedzki batalion w Zach. Uusimaa dokonał egzekucji na 200 fińskich cywilach, mężczyznach i kobietach. Oddział szwedzkich ochotników dokonał egzekucji na 260 fińskich cywilach w regionie Forsaa w kwietniu 1918. W tym przypadku 13 z tych osób to kobiety , i najmłodsza z nich miała 16 lat. Większość ofiar stanowili lewicowcy, praktycznie wszyscy z nich byli Finami. [1364] Ale nie trzeba było mieszkać w pobliżu linii frontu czy nawet w strefie wojennej by paść ofiarą wściekłości współobywateli, jak dowiedzieli się Żydzi na ziemiach Czech w Bohemii i Morawach. Według historyka Livii Rothkirchen,

Antysmickie demonstracje i grabieże miały miejsce w Pradze i innych miejscach, niekiedy towarzyszyły im krwawe ataki. Najostrzejszy atak wydarzył się w Moravian Holešov; zamieszki w grudniu 1918 zapoczątkowali członkowie oddziału armii z Kroměříž, którzy wraz z lokalną hołotą grabili i niszczyli żydowskie domy i instytucje. Wśród ofiar byli Hugo Gratzer (43 lata) i Heiman Grünbaum (21); na ironię obu zaatakowano podczas powrotu z frontu. Godzina policyjna i specjalna jednostka z Brna w końcu zakończyła 3-dniowy pogrom.

To nie były ostatnie rozruchy. W maju 1919 w Pradze miały miejsce demonstracje przeciwko wysokim cenom i geszefciarstwu, i żydowskie sklepy i biznesy znowu ograbiono. Po roku spokoju 19 listopada 1920 miały miejsce dużo ostrzejsze rozruchy; tłumy zaatakowały stary Żydowski Ratusz, który chwilowo dawał schronienie galicyjskim uchodźcom. Hołota zniszczyła meble i obrazy, i zwandalizowała część archiwów wspólnoty. Zamieszki stały się tak gwałtowne, że amerykański konsul w Pradze nakazał wywiesić amerykańską flagę na Ratuszu by chronić pomieszczenia wspólnoty. Zaalarmowany Franz Kafka, witdząc niepokoje z okna mieszkania, opisał niektóre z przerażających scen. [1365]



[1363] Icel Rak, Łosice w czasie wojen i rewolucji / “Łosice During Wars and Revolutions,” w M. Shner, red., Loshits: Lezeykher an umgebrakhte kehile (Tel Aviv: Former Residents of Łosice in Israel, 1963), 40–46, przekład jako: Łosice; ku pamięci wspólnoty żydowskiej zgładzonej przez nazistowskich morderców / Łosice: In Memory of a Jewish Community Exterminated by Nazi Murderers, Internet: <http://www.zchor.org/losice/yizkor.htm>.


[1364] Tauno Tukkinen, Teloittajien edessä: Ihmiskohtaloita Karjalohjalla, Sammatissa, Nummella, Pusulassa, Nurmijärvellä, Vihdissä ja Inkoossa 1918 (Omakustanne, 1999); Tauno Tukkinen, Mäkeen mäkeen vaan. Punaisten henkilötappiot Forssassa, Jokioisissa ja Tammelassa 1918 (Karjalohja, 2001).


[1365] Rothkirchen, Żydzi w Czechach i Morawach /The Jews of Bohemia and Moravia, 27–28. Rothkirchen zauważa też mord żydowskiej rodziny na Słowacji w 1918 dokonany przez tubylczego żołnierza. Ibid., 50. Według innego źródła zamieszki w Pradze wybuchły w listopadzie 1920 po doniesieniach, że czeską szkołę na siłę zamknięto w miejscowości Chleb, i atakowano Niemców i Żydów. Zob. Niall Ferguson, Wojna świata: konflikt XX wieku i upadek Zachodu / The War of the World: Twentieth-Century Conflict and the Descent of the West (New York: The Penguin Press, 2006), 173. Mimo żę wymieszany z antysemityzmem, czeski nacjonalizm, który mógł być tak wojujący i brzydki jak każdy inny, skupiał się głównie przeciwko Niemcom. Zob. Nancy M. Wingfield, Flagi wojenne i kamienni święci: jak Bohemia stała się Czechami / Flag Wars and Stone Saints: How the Bohemian Lands Became Czech (Cambridge, Massachusetts: Harvard University Press, 2007). Jak pod władzą austriacką przed I wojną światową, Niemcy i Czesi na zmianę niszczyli szkoły przeciwnika w nowej Czechosłowacji. Ibid., 161.

_____________


Czescy żołnierze też nie oszczędzali Polaków. Podczas czeskiej inwazji i okupacji w większości polskich terenów Cieszyna w 1919-1920, dokonano licznych okrucieństw na setkach polskich jeńców wojennych i cywilach, i wypędzono kilka tysięcy Polaków. [1366] Na Słowacji, przy zachęcie i pomocy ostatnio zwolnionych żołnierzy wracających do domów po wojnie 1918, tłumy atakowały i grabiły domy, sklepy i fabryki Żydów, bez względu na klasę społeczną. Te atatki trwały przez kilka tygodni i dały powód utworzenia żydowskich grup samoobrony. Zginęły dziesiątki Żydów, dokonywano na nich egzekucji, i było rannych. [1367] Skoro wielu Żydów uczestniczyło w kierowaniu bolszewickiego reżimu jaki doszedł do władzy na Węgrzech w 1919, sytuacja była tam jeszcze bardziej dramatyczna. Po stłumieniu krótkotrwałej rewolucji, wybuchły rozruchy i przemoc. Szacowane 3.000 Żydów zabito podczas tzw. Białego Terroru. [1368] Rewolucja bolszewicka na Węgrzech przelała się na Słowację , i sytuacja Żydów też uległa zmianie. W czasie rozruchów Żydzi uciekali z wiosek albo ich wypędzano. [1369]


W Toronto, w drugim największym mieście w Kanadzie (wtedy), tysiące byłych żołnierzy i zwykłych obywateli napadali na greckie biznesy i atakowali greckich imigrantów przez kilka dni, kiedy wybuchły wielkie zamieszki anty-greckie w sierpniu 1918. Według Toma Gallanta, dziekana wydziału nowoczesnej historii Grecji na York University w Toronto,

Zniszczono ponad 40 greckich biznesów, na miato nałożono stan wyjątkowy, sprowadzono wojsko i po kilku dniach walk ulicanych przywrócono porządek. Urażeni początkową nieobecnością Grecji w I wojnie światowej (do wojny weszła dopiero w 1917), wracających kanadyjskich żołnierzy ogarnęła jadowita wrogość wobec greckich kupców i restauratorów, którzy wtedy skupili się w centrum miasta między ulicami Young i Church…

I 1 sierpnia 1918, okaleczony i pijany kanadyjski weteran wszedł do White City Cafe przy Yonge i Carlton i rozpoczął dyskusję z greckimi kelnerami. "Cóż, pobili go i wyrzucili z restauracji, i to info szybko dotarło do weteranów, którzy gromadzili się w tej samej środkowej części miasta gdzie mieszkali Grecy" – mówi Gallant. "I następnej nocy ok. 5.000 ludzi pod przywództwem 1.500 weteranów wyszli na ulicę… i zniszczyli każdy napotkany grecki biznes ". Greccy mieszkańcy wkrótce wyszli z odwetem, mówi Gallant, i wybuchły walki uliczne wokół ulic Yonge i Richmond, z udziałem ok. 10.000 ludzi, i zakończyły się po 2 dniach. [1370]


Sytuacja nie-Białych w europejskich koloniach, gdzie Belgowie i Niemcy byli pionierami polityki ludobójstwa, była dużo gorsza niż wszystko co Europejczycy, łacznie z Żydami, mogli zacząć sobie wyobrażać przed Wielką Czystką w Związku Sowieckim w latach 1930. O Belgach mówi się, że systematycznie mordowali miliony Czarnych Kongijczyków w latach 1880-1900 w pogoni za kauczukiem. Kongijczykom którzy nie chcieli zbierać kauczuku dla belgijskich władców odcinano ręce, zanim wykrwawili się na śmierć. W okresie 1904-1911, Niemcy zgładzili 65.000 z 80.000 członków plemienia Herero, ok. 85% ludności plemienia, w czasie buntu Herero w niemieckiej Afryce Płd-Wsch. (Niektóre szacunki mówią o 100.000 ofiar z Herero i 15.000 Namaqua, mniejszej grupy etnicznej, w dzisiejszej Namibii.) Nakaz zagłady wisiał wokół szyi pojmanego Herero, którego wyędzano na pustynię pod ogniem karabinowym na śmierć. Dziwaczne eksperymenty rasowe, jak te w nazistowskich niemieckich obozach koncentracyjnych, przeprowadzano na więźniach. Tysiące czaszek wysyłano do Niemiec do eksperymentów mjących na celu wykazać, że pod względem anatomicznym Afrykańczycy byli podobni do człekokształtnych. [1371]


Odrywanie wydarzeń jakie miały miejsce w Polsce od ich historycznego kontekstu i wczytywanie się w nie, jak chcą niektórzy, nadrzędny impuls polskiego antysemityzmu albo tym samym antypolskie postępowanie wszystkich Żydów, jest nieuczciwą i szkodliwą aberracją, z którą historycy muszą szybko się rozprawić.

_______


[1366] Michał Wołłejko, “Jak Czesi zrabowali Zaolzie,” Uważam Rze Historia, 20.12. 2012, 36–38.


[1367] Israel Gutman, red., The Encyclopedia of the Righteous Among the Nations: Rescuers of Jews during the Holocaust, vol. 8: Europe (Part I) and Other Countries (Jerusalem: Yad Vashem, 2007), xciii; “Slovakia,” in Encyclopaedia Judaica, Second Edition (Detroit: Macmillan Reference USA, 2007), vol. 18, 683.


[1368] Węgry / “Hungary,” w Encyclopaedia Judaica, wyd. 2 (Detroit: Macmillan Reference USA, 2007), vol. 9, 611.


[1369] Słowacja / “Slovakia,” in Encyclopaedia Judaica, wyd. 2 (Detroit: Macmillan Reference USA, 2007), vol. 18, 683.


[1370] Joseph Hall, “The Danforth, 2004,” Toronto Star,13.08.2004.


[1371] Ben Shepherd, Wojna na Dzikim Wschodzie: Niemiecka armia i sowieccy partyzanci / War in the Wild East: The German Army and Soviet Partisans (Cambridge, Massachusetts:

Harvard University Press, 2004), 42–43; David Olusoga i Casper W. Erichsen, Holokaust Kaizera: zapomniane ludobójstwo Niemiec i kolonialne korzenie nazizmu / The Kaiser’s Holocaust: Germany’s Forgotten Genocide and the Colonial Roots of Nazism (London: Faber and Faber, 2010).

_______


Cdn.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron