Dwa dni zajęło Noah wrócenie do stanu normalnego funkcjonowania. Ciągle była nieco nieprzytomna, ale patrzyła już trzeźwym wzrokiem na wszystkie materiały. Dzień wcześniej rozmawiała z Williamem, przekazując mu informacje, które zebrały razem z Emmą, a które skonsultowała ze swoim dziadkiem. Chłopak nie był przekonany co do tego, że Evelyn jest tą złą, ale przyjął ze względnym spokojem wszystkie inne fakty.
Dzięki znajomym w policji, Noah dostała kilka programów, które przeszukiwały miejskie kamery i znajdowały podobne twarze do tych ze zdjęć. Otoczyła się wyskakującymi co jakiś czas z drukarki zdjęciami osób podobnych do Nicka Holtona i Evelyn Adams. Odkładała je na trzy kupki z podpisami: „być może Evelyn”, „jakby Nick” i „nie sądzę”. Na początku odpisywała na SMSy od Emmy, ale w końcu nawet ona znudziła się pytaniem w kółko „jak ci idzie?” i zajęła się własną sprawą.
Noah cieszyła się, że ludzie ciągle przychodzili do jej biura detektywistycznego, pomimo tego, że na drzwiach Emma powiesiła kartkę, że Noah Carter jest nieobecna do odwołania. Dla niej było jasne, że jednak nie jest niezastąpiona i czasem może zrobić sobie kilka dni urlopu – a nie była tego pewna do czasu przymusowej odsiadki w mieszkaniu.
Program policyjny dał jej jasno do zrozumienia, że w Nowym Jorku jest dużo ludzi podobnych do siebie w mniejszym lub większym stopniu. Ostatnia z trzech kategorii rosła w zastraszającym tempie, a pozostałe dwie miały się raczej kiepsko.
Kupka dotycząca Evelyn właściwie nie powiększała się – dziewczyna pojawiła się trzy razy, dwa dni po zniknięciu z mieszkania Willa po raz ostatni. Czyli przepadła na amen, Noah pomyślała smutno i spojrzała na drugą, nieco pokaźniejszą kupkę. Okazało się, że mężczyzn podobnych do Nicka jest sporo. Odrzuciła sporą grupę, która wydawała jej się mniej atrakcyjna, ale mimo wszystko zostało jej kilkunastu, których musiała sprawdzić. Postanowiła zadzwonić do jedynej osoby, która mogła jej pomóc odnaleźć wytypowanych karmicieli Evelyn.
Halo? – Peter, jej dobry znajomy i, co ważniejsze, policjant, odebrał już po drugim sygnale. – Wiesz, że jest trzecia w nocy, prawda?
Jest? – Noah spojrzała przerażona na zegar na ścianie. Peter miał rację, wskazywał kilka minut po trzeciej nad ranem. – Jezu, sorry. To może ja zadzwonię rano? – już miała się rozłączyć, ale usłyszała pomrukiwanie, które mniej więcej można było odczytać jako „co chcesz?”. – W skrócie… mam taką sprawę.
Nie ma problemu. – po dziesięciu minutach rozmowy Peter obiecał, że zajmie się przeszukiwaniem bazy danych, kiedy tylko dotrze do pracy. – Tylko błagam, daj mi już spać… i sama się chwilę prześpij, okay? – jego ojcowski ton głosu był tak rozczulający, że zgodziła się bez przeszkód.
Z tego wszystkiego umknął jej moment, w którym znalazła się w łóżku i zasnęła. Obudziła się siedem godzin później i kompletnie nie mogła zrozumieć dzikiego walenia do drzwi mieszkania. Zwleczenie się z łóżka zajęło jej więcej czasu niż zwykle, a kiedy w końcu otworzyła drzwi, zobaczyła za nimi wściekłą Emmę i rozkojarzonego Williama.
Ten typek poszedł do telewizji i dał do publicznej wiadomości, że prowadzimy sprawę zaginięcia jego Evelyn! – wrzasnęła, ledwo przekraczając próg. Noah miała wrażenie, że młodsza dziewczyna ma zamiar uderzyć jej byłego chłopaka.
Mój prawnik powiedział, że to przyspieszy sprawę. – wzruszył ramionami i już miał wychodzić, ale Noah złapała go za ramię.
Wiesz, co to dla nas oznacza? – popatrzył na nią nie bardzo rozumiejąc, o co chodzi. – Do tej pory prowadziłyśmy tą sprawę anonimowo, mogłyśmy przeszukiwać policyjne bazy danych bez problemów, a moi znajomi w policji pomagali bezinteresownie. Teraz nie dość, że będziemy musiały wziąć od ciebie pieniądze, to jeszcze będziesz musiał zapłacić trzem detektywom z policji. No i mamy większą presję. – skrzywiła się. – Gratuluję genialnego pomysłu.
Ale mój prawnik…
Jest idiotą. Nie wiem skąd przyszedł mu do głowy pomysł, że to ułatwi cokolwiek. Teraz Evelyn może nawet wyjechać z miasta i na pewno nie uda się jej znaleźć w ten sposób. A ty masz coraz większe problemy z racjonalnym myśleniem. – spojrzała wreszcie na telefon, który zostawiła w nocy na stole. Miała cztery nieodebrane połączenia od Emmy i SMSa od Petera. – Wybaczcie, muszę zadzwonić.
Rozmowa z policjantem nie trwała długo. W bazie danych, którą Peter przeszukał, było dziesięciu z dwunastu mężczyzn podobnych do Nicka, których Noah mogła odrzucić. Doszła do wniosku, że jeżeli mają za sobą problemy z prawem, to Evelyn nie będzie chciała się z nimi zadawać. Zostało jej dwóch, których nazwisk nie znała. Na szczęście na zdjęciach było widać, z jakich budynków wychodzą.
A i jeszcze jedno… – dodał po chwili. – Mark i Susan domagają się swojej części za współpracę z tobą. – Noah zaklęła pod nosem. Wiedziała, że tak będzie. – Ja nic nie chcę, robię to tylko i wyłącznie dla ciebie.
Dzięki, Peter. – uśmiechnęła się do telefonu. – Jak już rozwiążemy tą sprawę to może wyskoczymy gdzieś na małe piwko?
Jasne! – słychać było, że czekał na tą propozycję. – Zgadamy się jeszcze!
Dobra, słuchajcie. – odezwała się, kiedy tylko zakończyła rozmowę z Peterem. – Mamy dwóch facetów, którzy wyglądają jak klony Nicka i nie są karani. Na zdjęciach widać adresy budynków, z których wychodzili. William, ty wracasz do domu i nie zawadzasz. – chciał coś powiedzieć, ale wściekły wzrok obu dziewczyn dokładnie przekazał mu, co powinien zrobić. – Emma, ja jadę na Belmont, ty na Bronsville. Tu masz adres, gdzie widziałam tego gościa. – wręczyła jej adres i zdjęcie. – Jak tylko go zobaczysz, to zrób fotki i mi wyślij. – Emma przytaknęła i minutę później siedziała w samochodzie.
Oby tylko Evelyn była jeszcze w mieście, Noah pomyślała kręcąc głową. Jeżeli zdążyła uciec, to te całe poszukiwania nie mają sensu. Zatapiając się w swoich ponurych rozmyślaniach wsiadła do swojego ukochanego forda.