Zbigniew Marcin Kowalewski, Lewą Marsz 2(rewolucja)

Zbigniew Marcin Kowalewski

Lewą Marsz

Gdy zaraz po napaści Niemiec hitlerowskich na Związek Radziecki Leon Lipski i Teofil Głowacki uciekli z eskortowanego przez NKWD transportu wywożącego do Gułagu więźniów z więzienia w Mińsku, a następnie przez linię frontu przedostali się do okupowanej Warszawy, mieli już za sobą rzetelny bilans historii polskiego ruchu robotniczego, w tym zwłaszcza historii i tragicznego końca Komunistycznej Partii Polski. Z tego bilansu wyciągnęli trzy podstawowe wnioski. W świetle skutków zależności politycznej PPS od Józefa Piłsudskiego i za jego pośrednictwem od burżuazji, jak i skutków zależności KPP od biurokracji stalinowskiej za pośrednictwem Kominternu, pierwszym wnioskiem była konieczność prowadzenia polityki ściśle niezależnej od polskiej burżuazji, „obozu londyńskiego”, a więc burżuazyjnych władz i aparatów „państwa podziemnego”, aliantów zachodnich i reżimu stalinowskiego w ZSRR, jak również jego narzędzia – Międzynarodówki Komunistycznej. Drugim była paląca potrzeba budowy w Polsce nowej rewolucyjnej i marksistowskiej partii robotniczej. Trzecim była konieczność ścisłego powiązania przez taką partię bieżących zadań walki narodowowyzwoleńczej z programem rewolucji proletariackiej i rozwiązania w ten sposób historycznego problemu, który bardzo zaciążył na ruchu robotniczym w Polsce. W tej kluczowej sprawie Lipski i Głowacki odnosili się krytycznie do tradycji obu głównych nurtów politycznych polskiego ruchu robotniczego. Uważali, że SDKPiL popełniła poważny błąd, w imię internacjonalizmu proletariackiego i sprawy rewolucji międzynarodowej rugując ze swojego programu walkę o niepodległość. Wskutek tego sama pozbawiła się możliwości odegrania kierowniczej roli w tej walce, gdy tymczasem – jak to później napisali w Lewą Marsz – „pod sztandarem walki o niepodległość można było zmobilizować szerokie masy do walki o ustrój socjalistyczny”. Uważali, że równie poważny, symetryczny błąd popełniła PPS, stawiając na walkę o niepodległość i odkładając ad kalendas Graecas walkę o socjalizm, co sprawiło, że ciągnęła się za Józefem Piłsudskim, w rezultacie uzależniając się politycznie od burżuazji i polskiego państwa burżuazyjnego, utworzonego w 1918 r. Teraz, gdy pod okupacją hitlerowską naród polski nie tylko znów znalazł się w położeniu narodu uciskanego, ale był zagrożony eksterminacją, sprawa walki o niepodległość stanęła na ostrzu noża. Lipski i Głowacki byli przekonani, że nowa partia rewolucyjna musi wziąć udział w tej walce i pod jej sztandarem zmobilizować masy do walki o socjalizm, a więc w jej toku zgromadzić siły rewolucji proletariackiej.

Nową partię zamierzali budować w oparciu o kadry polityczne wywodzące się zarówno z KPP, jak i z lewego skrzydła PPS. Dlatego Lipski starał się o przyjęcie do PPR w nadziei, że działając w szeregach tej partii pozyska dla sprawy budowy nowej partii wielu komunistów. Nie przyjęto go. Natomiast Głowacki wstąpił do organizacji Polskich Socjalistów. Była ona wówczas jedną z dwóch frakcji publicznych, na które za okupacji rozpadł się PPS. Powstała we wrześniu 1941 r. i skupiała lewe skrzydło PPS, które wierzyło, że wojna światowa – oceniana jako imperialistyczna – nie zakończy się zwycięstwem wojskowym tych czy innych mocarstw, lecz rewolucją, która „przynieść musi sprawiedliwość społeczną uciemiężonym masom pracującym, niepodległość ujarzmionym narodom, wolność udręczonemu człowiekowi” i że w Polsce „równocześnie z odzyskaniem niepodległości zacznie się proces rewolucyjnej przebudowy ustroju społecznego na zasadach sprawiedliwości społecznej, uspołecznienia narzędzi pracy, całkowitego oddania ziemi chłopom, gospodarki planowej i bezpośredniego udziału mas pracujących w kierowaniu własnymi sprawami.” Faktycznie była to organizacja „centrystyczna”, czyli oscylująca między polityką reformistyczną a rewolucyjną. Drugą frakcją, skupiającą prawe, reformistyczne skrzydło, które należało do obozu londyńskiego i działało w instytucjach „państwa podziemnego”, był Ruch Mas Pracujących Miast i Wsi – Wolność, Równość, Niepodległość (WRN) z Kazimierzem Pużakiem i Zygmuntem Zarembą na czele.

Polscy Socjaliści przyjęli Głowackiego z otwartymi ramionami. Powierzono mu zadanie stworzenia pisma społeczno-literackiego, które zatytułowano Lewą Marsz. „Nie nosiło ono znaku organizacyjnego. Ułatwiać miało skupienie wokół PS artystów i uczonych sympatyzujących z ruchem socjalistycznym, zwłaszcza że «Wolność», która spełniała tę rolę na początku okupacji, teraz stała się mało wpływowym pismem WRN.”. Zespół redakcyjny w składzie: Głowacki, Kazimierz Dębnicki i Jan Strzelecki przystąpił do pracy w czerwcu 1942 r. Przygotował materiał do pierwszego numeru, lecz gdy rękopisy oddano do drukarni, nastąpiło aresztowanie Dębnickiego. Jego aresztowanie mogło mieć poważne konsekwencje, bo pracując w składnicy złomu metalowego, oddawał organizacji usługi wywiadowcze – składnica ta zaopatrywała w surowiec przemysł zbrojeniowy. Ponadto firma, do której należała składnica, prowadziła renowację maszyn, a działacze PS uprawiali tu sabotaż, powodując korozję części maszyn. Przy aresztowanym Dębnickim gestapo mogło znaleźć kopię jego własnego wiersza, który miał ukazać się w oddanym już do drukarni numerze, toteż numer trzeba było wycofać – dlatego pismo zaczęło wychodzić dopiero w listopadzie. Dzięki pomocy niemieckiego inżyniera, który pracował w składnicy i interweniował u gubernatora dystryktu warszawskiego, Dębnicki odzyskał wolność, ale musiał wyjechać z Warszawy, toteż zapewne odszedł również z redakcji Lewą Marsz.

Wszystkie numery Lewą Marsz były opatrzone mottem z wiersza Włodzimierza Majakowskiego: „Kto tam znów rusza prawą? Lewa, lewa lewa!” Pierwszy numer liczył 10 stron. Pozostałe numery liczyły od 8 do 16 stron. „Wypuszczając w świat podziemne pismo społeczno-literackie, apelujemy do wszystkich pracowników kultury: pisarzy i poetów, naukowców i profesorów, nauczycieli i bibliotekarzy, aktorów i muzyków, malarzy i rzeźbiarzy, aby stanęli z nami na barykadzie. Wróg atakuje każdy odcinek naszego bytu kulturalnego. Musimy mu dać należyty odpór. Chcemy w naszym piśmie naświetlać wszelkie zagadnienia kulturalne pod kątem widzenia aktualnej walki, mamy ambicję być tej walki organizatorem, chcemy również stawiać zręby nowej kultury pod gmach Polski jutrzejszej, Polski świata pracy”, pisano w redakcyjnym apelu, który ukazał się w pierwszym numerze. Łącznie ukazało się sześć numerów, z tym, że ostatni miał podwójną numerację. W założeniu pismo miało być miesięcznikiem. Wyszło w listopadzie i grudniu 1942 oraz w styczniu 1943 r., następnie z niewiadomych powodów nie wychodziło przez pół roku; kolejne numery ukazały się w lipcu, październiku i listopadzie-grudniu 1943 r.

Sprawa związków organizacyjnych Lewą Marsz jest niejasna. Ryszard Nazarewicz, stwierdzając, że pismo to ukazało się w sieci kolportażowej PS, podkreśla jednocześnie, że nie określiło ono swojej sympatii lub więzi z żadną partią polityczną. Natomiast Jan Mulak twierdzi, że powstało z inicjatywy PS i miało służyć tej organizacji, która w kwietniu 1943 r., na II Zjeździe PS, ukonstytuowała się jako Robotnicza Partia Polskich Socjalistów. Jeśli tak było rzeczywiście, to dziwi, że na łamach Lewą Marsz ujawniono związki z nią dopiero po jedenastu miesiącach, w piątym numerze, powołując się na jej program w sprawach kulturalnych. Dopiero w ostatnim numerze wskazano na RPPS jako na partię rewolucyjną polskiej klasy robotniczej. Fakt ten zdaje się świadczyć o dość luźnym związku Lewą Marsz z PS, a następnie RPPS, i o tym, że prawdziwa identyfikacja z tą partią nastąpiła dopiero pod koniec istnienia pisma. Mulak, pisząc o Lewą Marsz, w ogóle nie wspomniał o Lipskim, a tymczasem, jak to ustalił Nazarewicz, był on z tym pismem tak ściśle związany, że radziecka grupa wywiadowcza, która „rozpracowywała” Lipskiego, wręcz uważała go za wydawcę Lewą Marsz. Bez względu na to, jakie były faktycznie – i jak ewoluowały – związki pisma z organizacją lewicowych socjalistów, jest pewne, że jego linię polityczną określali wspólnie Głowacki i (nie należący do tej organizacji) Lipski.

Tymczasem Głowacki, niespodziewanie dla samego siebie, zaczął awansować w aparacie PS. Gdy ukazał się pierwszy numer Lewą Marsz, powierzono mu również redagowanie Robotnika i z tego tytuły dokooptowano do Komitetu Centralnego PS. W styczniu 1943 r. Głowacki wraz z paru innymi działaczami, nie zawiadamiając o tym kierownictwa i obchodząc w ten sposób przywódców prawego skrzydła PS, zainicjował prace nad programem organizacji. Podczas tych prac forsował założenia programowe, które faktycznie wcześniej wypracował razem z Lipskim. W kwietniu program uchwalono na zjeździe, na którym Polscy Socjaliści przekształcili się w RPPS, a Głowacki został sekretarzem KC. W czerwcu, na skutek stalinowskiej egzekucji, Głowacki utracił swojego najbliższego towarzysza – Lipskiego. W toku budowy partii, zakorzeniania jej w łonie klasy robotniczej, rozbudowy komitetów i milicji fabrycznych, walk frakcyjnych, prowadzonych z powodzeniem najpierw z prawym skrzydłem, ciążącym do WRN i „obozu londyńskiego”, a następnie z nurtem, który z Edwardem Osóbką-Morawskim na czele ciążył ku PPR, Głowacki szybko wyrósł na czołowego przywódcę RPPS. Konsolidacja tej partii na gruncie niezależności wobec burżuazji i stalinizmu oraz ewolucja ku programowi rewolucji proletariackiej przekonały go do możliwości przekształcenia RPPS w partię rewolucyjną. Dlatego na początku 1943 r. Głowacki i Lipski, pisząc na łamach Lewą Marsz, że „do walki o niepodległość i socjalizm winna poprowadzić masy robotnicze mocna teoretycznie, zwarta organizacyjnie, zahartowana w bojach, niezależna od obcych czynników z zewnątrz i z wewnątrz rewolucyjna partia socjalistyczna”, nie wskazali na PS jako na zalążek takiej partii, podczas gdy pod koniec roku w tym samym piśmie jako na taką partię wskazano już na RPPS.

Zgodnie z poglądami Lipskiego i Głowackiego, w programie opracowanym przez Głowackiego wespół ze Stanisławem Chudobą i Janem Mulakiem, RPPS stwierdzała, że „odrzuca oportunizm wobec klas posiadających i imperializmu anglosaskiego i z walką o niepodległość łączy walkę o zwycięstwo socjalizmu” i że „w zbliżającej się fazie wojny, gdy klęska Hitlera będzie już przesądzona, nastąpi wyraźne rozgraniczenie między polityką rewolucyjną i oportunistyczną. Oportuniści w krajach podbitych będą rezygnować z postulatów socjalistycznych, by rzekomo nie rozbijać jednolitej walki narodowej, a w krajach anglosaskich oportuniści będą reprezentować politykę dotrzymania sojuszu z klasami posiadającymi. Natomiast rewolucyjna polityka proletariatu będzie dążyć do gruntownej likwidacji nie tylko faszyzmu, ale całego kapitalistycznego ustroju.” W programie RPPS stwierdzono, że „na ziemiach polskich wraz z likwidacją okupacji proletariat złamać musi wszelkie zakusy reakcji w kierunku odbudowania kapitalistycznego ustroju i reżimu przedwojennego. Proletariat wraz z niezamożnym chłopstwem powoła do życia rewolucyjny Rząd Robotniczo-Chłopski, który: 1) przeprowadzi powszechne uzbrojenie ludu pracującego, 2) wezwie robotników do tworzenia komitetów na fabrykach i osiedlach, które obejmą w posiadanie zakłady pracy, 3) wezwie chłopów i robotników rolnych do tworzenia komitetów wiejskich, które przejmą ziemię obszarniczą i odebraną okupantowi i dokonają sprawiedliwego podziału między bezrolnych i małorolnych. Komitety fabryczne i wiejskie będą pełniły władzę na swym terenie w imieniu Rządu Robotniczo-Chłopskiego aż do momentu zwołania ogólnokrajowego Ustawodawczego Zgromadzenia Ludowego”, czyli konstytuanty. Nie wiadomo, czy przez to należało rozumieć, że komitety i rewolucyjny rząd robotniczo-chłopski mają sprawować całą władzę tylko do czasu zwołania przez ten rząd konstytuanty. W każdym razie w programie RPPS uzależniono losy władzy komitetów od decyzji konstytuanty, nie określając, o co w tej tak zasadniczej kwestii ustrojowej partia ta będzie walczyła.

Podobnie jak to było w przypadku Lipskiego i Głowackiego i co znajdowało wyraz na łamach Lewą Marsz, w programie RPPS nie żywiono żadnych złudzeń w stosunku do stalinizmu. Nie stawiano na wyzwolenie Polski przez armię radziecką i na obalenie kapitalizmu, które byłoby ubocznym skutkiem zaprowadzenia reżimu satelickiego wzorowanego na reżimie stalinowskim w ZSRR. Przeciwnie – opowiadano się przeciwko radzieckiej okupacji Polski, wzywano, aby Polska wyzwoliła się sama, pod przewodnictwem swojej klasy robotniczej, i aby obalenie kapitalizmu było skutkiem zdobycia władzy przez tę klasę, jej samodzielnym dziełem. Lipski i Głowacki piętnowali na polskiej lewicy tych stalinowców, którzy „zapatrzeni na Wschód, a nie wierząc we własne siły, uważają, mimo pozornie wojowniczych haseł, że wyzwolić proletariat polski można tylko «rewolucją z zewnątrz». Na jaki opór, nie tylko psychiczny, i na jakie tragiczne powikłania naraziłoby nas takie rozwiązanie, również nie trzeba uzasadniać.” Stanowisko RPPS było w tej sprawie jasne. „Nasz stosunek do PPR pozostaje w ścisłym związku z ustosunkowaniem się naszym do Związku Sowieckiego. RPPS odrzuca i zwalcza wszelkie imperialistyczne bzdury wrogie Rosji Sowieckiej, ale przeciwstawia się okupacji sowieckiej. Wyraźnie stwierdzamy, że dążeniem naszym jest wywalczenie Polskiej Niepodległej Republiki Socjalistycznej, która będzie utrzymywała przyjazne stosunki z Rosją Sowiecką, ale jako strona wobec strony.” Rewolucję proletariacką w Polsce postrzegano w ścisłym związku z rewolucją europejską i światową. „Głos mas robotniczych, poparty, o ile przywódcy zawiodą, żywiołowymi ruchami rewolucyjnymi, zdecyduje o układzie powojennym świata”, pisano na łamach Lewą Marsz. Zarówno Lipski i Głowacki, jak i działacze RPPS uważali, że wojna imperialistyczna doprowadzi w Europie do sytuacji rewolucyjnej i że zwycięstwa Armii Czerwonej będą potężnym czynnikiem sprzyjającym rozwojowi takiej sytuacji. „Proletariat europejski widzi w Sowietach siłę, która złamie potęgę Hitlera. Jednakże zwycięstwo i realizacja socjalizmu w skali ogólnoeuropejskiej będą możliwe, o ile w wyniku rozkładu II Wojny Imperialistycznej powstaną na Zachodzie nowe ośrodki zwycięskiej rewolucji socjalistycznej. Proletariat polski dotrzyma do końca sojuszu z ZSRR, [lecz] wyraża wolę wzięcia sprawy rewolucji i realizacji socjalizmu w Polsce we własne ręce w ramach ogólnoeuropejskiej federacji socjalistycznej.”

Podobnie jak Lipski i Głowacki, RPPS z jednej strony liczyła, że wojna rewolucyjna tocząca się w Jugosławii pod wodzą komunistów, którzy wybili się na niezależną politykę, zwiastuje rozwój podobnych ruchów rewolucyjnych w innych krajach okupowanej Europy. Z drugiej strony liczyła, że kolosalna klęska poniesiona przez armię niemiecką w bitwie stalingradzkiej i dalsze sukcesy Armii Czerwonej poderwą niemiecką klasę robotniczą do rewolucji, która złamie hitlerowską machinę wojenną przed zajęciem południowej i zachodniej Europy przez aliantów zachodnich i utoruje drogę rewolucji europejskiej, a nawet światowej. Z takich prognoz wynikały nadzieje zarówno obu antystalinowskich komunistów, jak i RPPS na samowyzwolenie i rewolucję proletariacką w Polsce. Te prognozy były kluczowym czynnikiem ewolucji RPPS ku programowi rewolucyjnemu. „Opieraliśmy się na optymistycznym przewidywaniu zrewolucjonizowania Europy w wyniku procesów zachodzących podczas wojny we wszystkich krajach walczących, a przede wszystkim rozkładu Niemiec hitlerowskich i faszystowskich Włoch”, wspominał Mulak. Nadzieje na rewolucję europejską „miały dużą siłę mobilizującą i aktywizującą do walki, czego wyrazem była nieustannie ofensywna postawa lewicy”, tj. PS i RPPS, „odcinająca się od zachowawczych praktyk prawicy socjalistycznej, opierającej się na ZWZ-AK, a także ograniczającej aktywność w imię zachowania kadr.” We wrześniu 1943 r., na III Zjeździe RPPS, niespodziewany wybuch strajków masowych we Włoszech i obalenie Mussoliniego oraz postępy rewolucji jugosłowiańskiej „wpłynęły na jeszcze silniejsze zaakcentowanie europejskich perspektyw rewolucyjnych”.

III Zjazd spowodował zaostrzenie negatywnej oceny RPPS jako partii rzekomo trockistowskiej przez kierownictwo PPR. RPPS zaczęła wówczas przygotowania do tworzenia rad fabrycznych, komitetów robotniczych i pracowniczych, oddziałów milicji ludowej, organów administracji podziemnej, które miały wystąpić wobec Armii Czerwonej w chwili, gdy wkroczy ona do Polski, jako organy władzy. Jednak „fala entuzjazmu i wiary w rychłe rewolucyjne zakończenie wojny zaczęła szybko opadać po III Zjeździe i – co za tym idzie – iluzoryczna stawała się szansa rewolucyjnych faktów dokonanych pod przewodnictwem partii socjalistycznej”. Mulak twierdzi, że znamienna pod tym względem była w listopadzie 1943 r. deklaracja Naczelnego Komitetu Ludowego Stronnictw Demokratycznych i Socjalistycznych, utworzonego z inicjatywy RPPS. „Pragnęła znaleźć złoty środek między perspektywicznym programem partyjnym lewicy socjalistycznej a realnym programem koalicyjnym szeroko pojętej lewicy społecznej, która musiała liczyć się z układem sił zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych w chwili militarnego końca wojny i podziału Europy na strefy wpływów. S. Chudoba, współautor uchwał III Zjazdu RPPS, w kilka miesięcy po nim nie nalegał już na wprowadzenie do Deklaracji NKL ustępu dotyczącego perspektyw rewolucji europejskiej, której podstawowym czynnikiem miała być rewolucja niemiecka.”

Lipski i Głowacki mieli absolutnie rację prognozując, że pod koniec wojny i zaraz po jej zakończeniu w Europie powstanie sytuacja przedrewolucyjna lub rewolucyjna. Jednak grubo pomylili się w swoich prognozach, zakładając zwycięstwo rewolucji w Niemczech i Włoszech. Niemiecka klasa robotnicza, zdławiona terrorem hitlerowskim, głodem i potwornymi nalotami bombowymi lotnictwa alianckiego na skupiska robotnicze – logika tych nalotów była klasowa: miały one charakter uderzeń prewencyjnych – nie była zdolna do wzniecenia rewolucji. Podczas dwutygodniowego rekonesansu przeprowadzonego w styczniu 1944 r. w ośrodkach wielkomiejsko-przemysłowych Niemiec przekonał się o tym działacz RPPS Alfred Przybój-Jarecki, dobrze znający ten kraj i niemiecki ruch robotniczy. Jego raport podziałał na RPPS jak kubeł zimnej głowy. „Stało się dla nas jasne, że naród niemiecki znajduje się w żelaznym gorsecie reżimu policyjnego, jest bezwolny, zrezygnowany i nie ma skupisk i sił, które by mogły stać się ogniskami rewolucji.” Zupełnie inaczej było z północnowłoskim proletariatem wielkoprzemysłowym, który od marca 1943 r. pod dyktaturą faszystowską, a następnie również niemiecką okupacją wojskową był zdolny stoczyć wielkie walki strajkowe, podjąć na dużą skalę walkę zbrojną i w kwietniu 1945 r. wywołać masowe powstanie antyfaszystowskie. Na żądanie Stalina jego dynamikę antykapitalistyczną spętały i w końcu wyhamowały koła kierownicze partii komunistycznej. Lipski i Głowacki nie docenili skuteczności aparatów stalinowskich, które sprawiły, że choć partie komunistyczne znalazły się na czele ruchu oporu w Europie, kierownictwa tych partii wszędzie forsowały politykę unii narodowej z burżuazją, zagradzając drogę rewolucji. Rewolucja jugosłowiańska okazała się wyjątkiem, a nie regułą.

W końcu 1943 r., w ostatnim numerze Lewą Marsz, stwierdzono: „Nie sądzimy, by wojna taka, jak obecna, mogła się na dobre zakończyć, zachowując w świecie ustrój kapitalistyczny. Bliższa jest, w obliczu klęski armii niemieckiej w Sowietach, rewolucja w Niemczech, Włoszech i w świecie, niż czysto militarne ostateczne pokonanie jeszcze silnej i licznej armii niemieckiej.” Jak już wspomnieliśmy, również po raz pierwszy określono RPPS jako partię rewolucyjną polskiej klasy robotniczej. Jest rzeczą znamienną, że to pismo już się więcej nie ukazało. Ukazywało się wtedy, gdy antycypowało i inspirowało marsz PS i RPPS na lewo, na pozycje rewolucyjne. Wbrew niewątpliwym złudzeniom Głowackiego, nie była to jednak partia rewolucyjna, którą on i Lipski chcieli budować, gdy po ucieczce spod straży NKWD powrócili do Warszawy. Na przełomie 1943-1944 lub w pierwszych miesiącach 1944 r. zaczął się stopniowy odwrót RPPS z pozycji rewolucyjnych, na które partia ta przechodziła w ciągu 1943 r. Ułatwiła go jedna bardzo ważna okoliczność. Otóż w swojej strategii politycznej stawiającej na rewolucje niemiecką i europejską, RPPS popełniła dwa błędy.

Po pierwsze, kojarzyła wyzwolenie spod okupacji z bezpośrednim przejściem do walki o władzę robotniczą, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest ono mało prawdopodobne – że prawdopodobny jest, choćby stosunkowo krótkotrwały, okres przejściowy i przygotowawczy. W takich sytuacjach, jak na to wskazywał Trocki, konieczny był program postulatów przejściowych i przygotowawczych, również o radykalnym charakterze demokratycznym, które pozwoliłyby rozwiać złudzenia demokratyczne szerokich mas wobec „obozu londyńskiego”. „Wcale nie odrzucamy okresu przejściowego z jego postulatami przejściowymi, w tym również postulatami demokracji. Za pomocą tych haseł przejściowych, które zawsze torują drogę do dyktatury proletariatu, awangarda komunistyczna powinna pozyskać całą klasę robotniczą, a cała klasa robotnicza powinna skupić wokół siebie wszystkie uciskane masy narodu. W związku z tym nie wykluczam nawet hasła konstytuanty, które w pewnych warunkach może zostać narzucone przez przebieg walki, a ściślej przez proces rewolucyjnego przebudzenia uciskanych mas”, pisał Trocki. Zwracał uwagę na to, że gdyby pod dyktaturą faszystowską (a okupacja hitlerowska była jedną z jej form) wybuchł kryzys rewolucyjny, „ogromne masy pracujących, nie tylko chłopów, ale również robotników, na równi z postulatami ekonomicznymi niewątpliwie wysunęłyby hasła demokratyczne (wolność zgromadzeń, prasy, stowarzyszeń, związków, przedstawicielstwo demokratyczne w parlamencie, samorządach gminnych itd.). Czy partia komunistyczna powinna odrzucić te postulaty? Przeciwnie. Powinna dać im najśmielszy i najbardziej zdecydowany wyraz. Dyktatury rewolucyjnej nie można narzucić masom ludowym. Można ją tylko zrealizować prowadząc walkę – walcząc na czele mas o realizację ich wszystkich postulatów i zadań przejściowych. Przypomnę, że bolszewizm wcale nie doszedł do władzy pod abstrakcyjnym hasłem dyktatury proletariatu. O wiele bardziej zdecydowanie i śmielej niż wszystkie inne partie walczyliśmy o konstytuantę.”17 RPPS zakłada zwołanie konstytuanty, ale o nią nie walczyła.

Po drugie, zamiast prowadzić wobec pozostałych partii robotniczych, czyli PPR i WRN, walkę o jednolity front robotniczy, a więc o pozyskanie całej klasy robotniczej dla programu rewolucji proletariackiej i o skupienie wokół tej klasy wszystkich uciskanych mas, starała się gromadzić siły polityczne poprzez budowę koalicji ze stronnictwami drobnomieszczańskimi i wieloklasowym Stronnictwem Ludowym, czyli centrolewu. Rywalizując o te stronnictwa z obozem londyńskim, szła wobec nich na kompromisy programowe. Paradoksalnie, nie było to sprzeczne z koncepcjami Lipskiego i Głowackiego, którzy dla takiej polityki pozostawili otwartą furtkę. Potępiając w swoim bilansie historycznym polskiego ruchu robotniczego ultralewicową, antyjednolitofrontową politykę stalinowską z końca lat dwudziestych i pierwszej połowy lat trzydziestych, pozytywnie ocenili oni zwrot ku polityce frontów ludowych, zapoczątkowany na VII Kongresie Kominternu w 1935 r., po zwycięstwie faszyzmu w Niemczech. Pisali mianowicie w Lewą Marsz o radykalnej zmianie, która dokonała się wówczas w polityce KPP: „Przyjmuje się zasadę nie tylko frontu jednolitego, ale nawet frontu ludowego z udziałem ludowców i radykalnej inteligencji. I znowu ta taktyka, tak odpowiadająca stosunkom polskim, przynosi partii duże efekty. Wpływy komunistyczne wzrastają w szybkim tempie.” Jak widać, Lipski i Głowacki pojmowali ją jako wariant – poszerzenie – taktyki jednolitego frontu robotniczego, nie zdając sobie sprawy z tego, że orientacja na fronty ludowe była typowym dla biurokracji stalinowskiej zygzakiem – przejściem z pozycji ultralewicowych na prawicowe pozycje bloku z „demokratycznymi” i „antyfaszystowskimi” siłami burżuazyjnymi, wymuszającym na partiach komunistycznych ostateczne zerwanie z programem rewolucyjnym i wpisanie się w ramy „demokratycznych” państw burżuazyjnych. Jeśli ta taktyka okazała się korzystna dla KPP, to tylko w takiej mierze, w jakiej pod jej szyldem partia ta faktycznie realizowała całkiem sprzeczną z nią taktykę jednolitego frontu robotniczego, zgodną z owym przemożnym „pędem do jedności” klasy robotniczej, na który zwracali uwagę Lipski i Głowacki pisząc, że wtedy, w drugiej połowie lat trzydziestych, tego robotniczego pędu nie zdołały zahamować „nawet wywołujące zdumienie i rozgoryczenie wśród proletariatu procesy moskiewskie”.

W lutym 1944 r. RPPS doprowadziła do utworzenia Centralizacji Stronnictw Demokratycznych, Socjalistycznych i Syndykalistycznych jako przeciwwagi zarówno wobec krajowej reprezentacji politycznej obozu londyńskiego, czyli Rady Jedności Narodowej, jak i wobec Krajowej Rady Narodowej, utworzonej przez PPR. Głowacki został sekretarzem Centralnego Komitetu Ludowego Centralizacji. „Utworzenie CKL wskazywało, że KC RPPS nie zrezygnował z samodzielnej inicjatywy politycznej, chociaż niezależnie, a nawet wbrew uchwałom III Zjazdu, stawiającym na rewolucyjne zakończenie wojny w Europie, kierownictwo RPPS montując najpierw NKL odstąpiło już od wyznawanej dotychczas przez lewicę socjalistyczną wiary w rewolucję europejską, a zwłaszcza niemiecką. Takie realistyczne stanowisko zostało podtrzymane w deklaracji Centralizacji. Stawało się bowiem oczywiste, że wojna w Europie zakończy się w sposób militarny. Zmuszało to do zmiany strategii i poszukiwania większościowego rozwiązania koalicyjnego, które zapewniłoby maksimum przemian ustrojowych”, pisze Mulak. Istota tej zmiany strategii faktycznie polegała na tym, że im bardziej stawało się jasne, iż wojna światowa nie zakończy się rewolucją międzynarodową, lecz zwycięstwem wojskowym Armii Czerwonej i zachodnich mocarstw alianckich nad Niemcami, Polska się nie samowyzwoli i czynnikiem decydującym o jej przyszłym ustroju i losach będzie Związek Radziecki, a klasa robotnicza nie będzie miała szans na przejęcie władzy, tym bardziej RPPS powracała na pozycje centrystyczne. Dążyła do przeciągnięcia Stronnictwa Ludowego z obozu londyńskiego do Centralizacji i utworzenia (z udziałem PPR i KRN) centrolewu niezależnego od Londynu. Gdy zamysł ten się nie powiódł, wraz z Centralizacją postulowała poszerzenie RJN o siły skupione zarówno w CKL, jak i w KRN (PPR wraz z sojusznikami) pod warunkiem wyeliminowania z niej endecji i apelowała do premiera Mikołajczyka o przebudowę polityczną tego obozu w centrolew. Żądała od niego „powołania krajowego przedstawicielstwa politycznego od centrum po skrajną lewicę”, „a obok tego natychmiastowego zadekretowania uspołecznienia przemysłu i reformy rolnej bez odszkodowania”. Nie była to więc polityka nastawiona na intensywną pracę na rzecz niezależnej, jednolitofrontowej mobilizacji klasy robotniczej i gromadzenia sił rewolucji proletariackiej. Coraz bardziej polegała na jałowych przetargach z jednej strony z PPR, a z drugiej z obozem londyńskim. Nie dziw więc, że – jak to określił sam Mulak – „szarpiąc się między dwoma biegunami polityki polskiej reprezentowanej przez RJN i KRN” w przełomowych chwilach historycznych pod koniec wojny i zaraz po jej zakończeniu nie była zdolna do odegrania samodzielnej roli politycznej.

RPPS, przekształcona w PPS-Lewicę tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego, wzięła w nim udział w szeregach Polskiej Armii Ludowej. 21 sierpnia 1944 r. wraz z Centralizacją uznała Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego za rząd tymczasowy, szybko wpisała się w ramy polityczne określane przez biurokrację stalinowską i PPR i w końcu rozpłynęła się tzw. lubelskiej – „osóbkowskiej” i „koncesjonowanej” – PPS. W tych nowych warunkach, jak to lakonicznie – i nader eufemistycznie – odnotował Mulak, „tylko T. Głowacki miał początkowo trudności z włączeniem się w nurt działań partyjnych”.23 Czytając kolekcję Lewą Marsz lub poniższy wybór artykułów opublikowanych w tym piśmie nietrudno zrozumieć, dlaczego właśnie on.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron