O uroszczeniach - Rozdział 14 książki Albina Siwaka Syndrom gotowanej żaby: Rząd który świadomie okrada naród, s. 280-294
W Polsce nasi starsi bracia, którzy przecież w Pana Jezusa nie wierzą, wierzą jednak (a nawet to czynią), że cudownie mnożą "na Gojach" pieniądze – jak ryby, chleb, mannę na pustyni, za czasów Mojżesza. To niewiarygodne, że polski rząd aż tak dał się ujarzmić i robi wszystko czegokolwiek Żydzi sobie zażyczą. A życzą sobie dużo (i coraz więcej), widząc, że to oni tu decydują, a nie Polacy.
Bo jakże inaczej nazwać, jak określić, jak znaleźć właściwe słowa na to, co od wielu lat dzieje się z tzw. odszkodowaniami za utracone w czasie wojny mienie? W świetle prawa (i wiedzy, jakiej nie udało się Żydom do końca zniszczyć) żaden obywatel brytyjski (ani Brytyjskiej Wspólnoty Narodów) nie może przedstawiać jakichkolwiek roszczeń majątkowych wobec Polski. A tymczasem Izrael domaga się od Polski $65 mld odszkodowań.
Wielokrotnie słyszałem od Gomułki, ja i wielu obecnych przy tym gdy mówił, że Polska zrzekła się po II wojnie światowej reparacji od Niemiec. I nieraz w okresie PRL czytałem, że są wypłacane przez Niemcy te odszkodowania. Co zresztą do dziś łączy Izrael i Niemcy to symbioza wspólnych interesów, bo przy okazji Żydzi gdzie tylko mogą to wybielają faszystowskie Niemcy, a obciążają na przykład obozami śmierci oraz mordowaniem Żydów (jeśli gdzieś była ku temu okazja) nas Polaków.
Również i za czasów Gierka on sam często mówił o całkowitym uregulowaniu przez Polskę tego, co Żydzi się domagali od Polski. Tak Gomułka jak i Gierek przytaczali niemal te same dowody i argumenty, o których obecnie pisze Ryszard Ślązak. A dodam tu, że znam człowieka, bo lecieliśmy do Libii tym samym samolotem i po 4 latach również wracaliśmy razem.
Mogę tu śmiało zaświadczyć, że Ślązak miał bardzo dobrą opinię jako fachowiec od finansów międzynarodowych (gdyż właśnie w tej dziedzinie doktoryzował się specjalizował). Wiele osób znających szefa biura radcy handlowego dziwiło się dlaczego to nie Ślązak jest szefem, a kto inny. No ale szef biura miał plecy jak to się mówiło, Ślązak ich nie miał.
Zresztą za czasów ambasadora Kukuryki i Ślązaka miał miejsce taki przypadek, że Warszawa przysłała do biura radcy handlowego, na zastępcę szefa, z żona i dzieckiem. Cała ta żydowska rodzina miała wygląd 100-procentowych Żydów, co spowodowało, że żadne nie mogło nawet wyjść na ulicę, bo banda wściekłych Arabów (zwłaszcza młodzież) zaraz by ich ukamienowała. Nie mogli sobie nic kupić do jedzenia, nie mówiąc już o tym, że wszystkie drzwi w ministerstwach, do których z urzędu musiał ten nasz Żyd chodzić, natychmiast się przed nim zamykały. Czyli że nie mógł on nic załatwić dla firm, które tu wykonywały wielkie kontraktowe roboty. I nie wiadomo jak by się ta historia skończyła, bo nikt w biurze radcy handlowego, nikt w konsulacie w Trypolisie nie miał odwagi powiedzieć lub napisać do władz, że tu w Libii to ich zabiją to raz, a po drugie nic on nie załatwi, bo nosa z domu nie wysunie na ulicę.
Już w tych czasach bano się panicznie urazić Żydów i powiedzieć im "zrobiliście państwu polskiemu krzywdę", i "naraziliście tych troje ludzi tu na śmierć". Dopiero jak przyjechał do nas do Libii gen. Baryła to ja mu to w detalach to wyjaśniłem i on po powrocie do Warszawy spowodował, że prosto z Libii wysłali tego Żyda do Brukseli, ale już na szefa biura radcy handlowego, a nie na zastępcę.
Sprawy ruszyły jak Ślązak został zastępcą szefa, gdyż autentycznie był osobą kompetentną w tej finansowej grze, jaką tam prowadzono z poszczególnymi ministerstwami naszej firmy. Przez całe 4 lata pobytu w Libii co do kwalifikacji Ślązaka nikt nie miał uwag. Odwrotnie – oceniono go bardzo wysoko. Natomiast za Ślązakiem do Libii przyleciała też jego opinia, do ambasad socjalistycznych. Opinia niedobra, bo ostrzegająca przed nim pracowników ambasad. Dlaczego? Do dziś nikt tego nie wyjaśnił, a wiele osób w Polsce o tym wie i mówi. Ale to były skomplikowane czasy i sam Ślązak jedynie, jeśli by chciał, to by wyjaśnił. Natomiast nie mam powodu nie wierzyć temu co napisał Ryszard Ślązak w materiale dotyczącym tzw. odszkodowań. Tym bardziej, że porównując jego materiały i te którymi dysponowało Biuro Polityczne w tamtych latach, stwierdzam, że one prawie się pokrywają.
Ryszard Ślązak pisze, że Wielka Brytania, wkrótce po ogłoszeniu przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej i prezydenta Bieruta ustawy o przejęciu na własność państwa podstawowych gałęzi gospodarki narodowej z 3 stycznia 1946, jako pierwszy kraj zgłosiła roszczenia odszkodowawcze za utracone mienie ocalałe z wojny dla brytyjskich instytucji wszystkich obywateli Wielkiej Brytanii i osoby pozostające pod ochroną brytyjską, zarówno w Zjednoczonym Królestwie jak i w jego koloniach (Izrael), na innych terytoriach znajdujących się pod jego protektoratem, jak na przykład właśnie Palestyna.
Wielka Brytania używała też terminu brytyjskie osoby zainteresowane, który oznaczał wszystkie osoby fizyczne posiadające brytyjskie obywatelstwo. Własność brytyjska oznaczała wszelkie mienie, prawa i interesy dotknięte różnymi polskimi zarządzeniami nacjonalizującymi i wywłaszczeniowymi. Rząd brytyjski zawierał ten układ odszkodowawczy w imieniu własnym i obywateli brytyjskich. Rozmowy jakie prowadzono na wspólnych zespołach ekspertów, a także na specjalnych polsko-brytyjskich konferencjach, na których uzgadniano wzajemne należności. Najpierw podpisywano protokoły uzgodnień. Było ich kilka, gdyż w miarę jak napływały wnioski o odszkodowanie, Brytyjczycy rozszerzyli swoje pozycje odszkodowawcze. Rząd brytyjski przedkładał stronie polskiej wymagane dokumenty, a jeśli ich nie było, uzyskiwał od obywateli, którym miały być przyznane odszkodowania oświadczenie o zrzeczeniu się raz na zawsze roszczenia wobec Polski.
Obecnie zatem żaden obywatel brytyjski, ani Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, nie może ponownie występować o jakiekolwiek roszczenia majątkowe, na przykład o zwrot mienia lub nieruchomości w jakiejkolwiek formie. Nie może też występować o odszkodowanie pieniężne. I tu trzeba to wyjaśnić – polskie władze zataiły rozmowy na temat odszkodowań przed krajową i emigracyjną opinią publiczną oraz rządem na uchodźstwie. Jednym z powodów było to, że strona polska nie wyrażała zgody, aby na brytyjskiej liście odszkodowawczej znajdowały się osoby narodowości polskiej należące do emigracji wojennej lub powojennej.
Brytyjczycy nie zgadzali się na zachowanie tajemnicy, choćby dlatego, że musieli dawać w prasie ogłoszenia, aby brytyjskie instytucje i obywatele całej Brytyjskiej Wspólnoty Narodów zgłaszali rządowi swoje roszczenia ekonomiczne wobec Polski. Przy tym strona Polska nie była informowana, od kiedy dana osoba jest obywatelem brytyjskim. Przyjęto zasadę, że musi być obywatelem Wielkiej Brytanii w momencie podpisywania umowy odszkodowawczej.
Emigracja polska w Zjednoczonym Królestwie nie zgłaszała roszczeń do państwa polskiego. Większość Polaków, którzy zostali na emigracji nie wiedziała, że rząd w Warszawie odmówił im odszkodowania penalizacyjnego, uważała jednak, że to mogło im się należeć, powinno przejść na własność rodzin pozostałych w kraju. Ponadto oni chcieli wrócić do Polski. Zgłaszane roszczenia podlegały weryfikacji. Sprawdzano czy zgłaszający miał uprawnienia do danego roszczeni, czy nieruchomość za którą miało być wypłacone odszkodowanie rzeczywiście znajdowała się na terenie Polski, czy nie została przed wojną, w czasie wojny lub po wojnie zbyta innym obywatelom polskim, albo przejęta za długi.
Weryfikację najpierw formalnie prowadził rząd brytyjski i dopiero potem przedstawiał roszczenia władzom polskim. Dokumenty przedkładane przez Brytyjczyków konfrontowano z ocalałą z wojny dokumentacją z Polski. Było z tym dużo problemów, gdyż Niemcy, nierzadko z kryminalną nadgorliwością, niszczyli dokumenty, które zdobyli w okupowanym kraju. Brytyjczycy w tej sprawie często kompromitowali się, gdyż przedstawiali także niezweryfikowane rzetelnie wnioski zgłaszane przez oszustów.
Było też bardzo dużo przypadków roszczeń majątkowych za nieruchomości położone na wschodnich terenach przedwojennej Polski, które po wojnie zostały utracone na rzecz ZSRR, jak na przykład w Łucku, Tarnopolu, Stanisławowie czy we Lwowie. Obie strony powołały swoich ekspertów, którzy wspólnie mieli zweryfikować uprawnienia odszkodowawcze do poszczególnych pozycji z listy. Rząd brytyjski przysłał do Warszawy ekspertów i ci razem z Polakami sprawdzali zarówno dokumentacje, jak i stan faktyczny ocalałych nieruchomości w terenie. Szacowali wartość nieruchomości, przyjmując przedwojenny poziom polskich cen lub powojennych cen brytyjskich, o co wnosili Brytyjczycy. Wychodzili oni z założenia, że odszkodowania powinny w jakimś stopniu zabezpieczać egzystencję otrzymujących je osób. A to prowadziło do zawyżania wartości nieruchomości. We wnioskach od osób prywatnych niemal zawsze podawano, że nieruchomość jest zabudowana, tak jakby te tereny nie zostały zniszczone w czasie wojny.
Już pierwsze wizytacje wskazanych nieruchomości warszawskich, łódzkich i z innych miast unaoczniały ekspertom, że budynki zostały niemal zupełnie zniszczone i są kupą gruzu, który trzeba gdzieś wywieźć. Dla strony brytyjskiej było to bardzo krępujące, i od tego momentu zaczęli dokładnie sprawdzać stan nieruchomości zgłaszany we wnioskach. W Warszawie po wojnie działało Biuro Odszkodowań Wojennych, które inwentaryzowało zniszczenia i rabunek dokonany prze Niemców. I to biuro prowadziło i gromadziło informacje o rozmiarach strat na terenie przedwojennej Polski.
Po 2 latach rozmów, 30 października 1947, podpisano pierwszy protokół w sprawie odszkodowań za brytyjskie interesy ekonomiczne dotknięte polską ustawą nacjonalizującą. Strona polska wyraziła zgodę na całkowite i wszechstronne i wzajemne uregulowanie spraw ekonomicznych, żądając jednocześnie zwrotu złota Banku Polskiego, wywiezionego przez rząd Polski we wrześniu 1939. Bano się, że złoto wpadnie w ręce Niemców lub Rosjan. Już gdy złoto było w Anglii to tak Anglicy, jak i Amerykanie stwarzali problemy i nie dopuszczali polskich przedstawicieli do tego złota.
Ale jest i druga sprawa, sprawa innego złota. Niemcy zrabowali z Polski 43 tony złota. Były to kosztowności zagrabione w czasie wojny i przetopione. Rabowano ludność, muzea i instytucje. Po kapitulacji III Rzeszy znalazły się te 43 tony złota w rękach Komisji Trójstronnej, w dyspozycji Stanów Zjednoczonych. Złoto to pochodziło z całego obszaru Polski, z rabunków kościołów i grabieży stolicy Polski – Warszawy.
Polskie roszczenia miały być zaspokojone, o ile w pełni zostaną zaspokojone roszczenia brytyjskie, na co rząd Polski wyraził zgodę.
Zimna wojna zahamowała jednak to rozwiązanie. Istnieją dokumenty z których wynika, że Komisja Trójstronna zwlekała ze zwrotem tego złota i kosztowności (pod pozorem ryzyka, że po zwróceniu mogą to złoto zabrać nam Rosjanie).
A tak naprawdę to Światowa Rada Żydów zablokowała tę decyzję twierdząc, że Izraelowi ciągle należą się odszkodowania od Polski. [Tu chyba chodzi o Światowy Kongres Żydów – OG]
Również w PRL zażydzony rząd, partia, MSW i wojsko nie protestowały, a siły narodowe nie miały głosu i to złoto zostało nadal w dyspozycji Komisji Trójstronnej USA.
Pamiętam, że w latach 1970 przedstawiciele państw zachodnich obiecywali Polsce zwrot tego złota. Ale jak wielokrotnie o tym mówił Gierek, a później Jaruzelski, nigdy to nie nastąpiło, gdyż lobby żydowskie dobrze pilnowało tego złota.
A po zmianie ustroju kolejne formacje, które były i są przy władzy, milczały i milczą na ten temat.
Końcowy układ odszkodowawczy z Wielką Brytanią, zwany dalej umową indemnizacyjną, podpisano 11 listopada 1948. I tekst tego układu przekazano do ONZ, a znajduje się też na stronie internetowej ONZ.
Lista miast jest długa. Są na tej liście prawie że wszystkie miasta w Polsce i informacja że odszkodowania wypłacono całkowicie. W samym załączniku do umowy brytyjskiej odszkodowawczej było 240 nieruchomości objętych odszkodowaniami. Najwięcej ich było w Warszawie. Niestety, ale z polskiej strony nikt wtedy jak wypłacano te odszkodowania nie pomyślał, żeby skrupulatnie wprowadzać do ewidencji fakt, że daną nieruchomość spłacono w ramach odszkodowań i stała się ona wyłączną własnością skarbu państwa.
Przyczyn tego stanu było kilka. Przede wszystkim bałagan w administracji spowodowany wojną. Ale tak naprawdę czuwali nad tą sprawą ludzie Jakuba Bermana – żeby nie było dokumentów, bo już wtedy myśleli, że upomną się kolejny raz o odszkodowania. W tym czasie obrót ziemią był zakazany. Ale odbywało się to na umowy pisane ręcznie lub nawet ustnie, i nigdzie takich umów nie rejestrowano.
Od 1850 księgi wieczyste zostały zawieszone, po cichu zniesione. Ale nie usprawiedliwia to obecnej administracji państwowej. Mając szeroki dostęp do informacji, za które nieruchomości przy każdej z 12 międzypaństwowych umów indemnizacyjnych zapłacono odszkodowanie, powinna natychmiast uzupełnić odpowiednią ewidencją. Ale zrobiono to specjalnie by dać możliwość oszustom by "odzyskali" zbyte już raz lub objęte umowami nieruchomości. Liczą, że obecna władza i cały aparat administracji nie wie o takich umowach i wypłaconych odszkodowaniach. Tym samym świadomie zrobiono pole dla oszustów.
Ostateczna kwota odszkodowania przyjętego przez Polskę do zapłaty, po wzajemnym skompensowaniu innych należności i zobowiązań została ustalona na sumę £5.465 mln, co na ówczesne czasy było sumą horrendalną szczególnie dla wyniszczonej Polski. Wartość tego odszkodowania obecnie $6 mld. I Polska zapłaciła je w ratach w ciągu paru lat. Zatajonym przed narodem faktem jest to, że zniszczony wojną kraj zapłacił odszkodowania także spadkobiercom osób, które nigdy nie były obywatelami naszego państwa. I o tym fakcie doskonale polski rząd wiedział. Roszczenia Żydów dominowały w ostatniej umowie i tą umową zakończono kwestie odszkodowań. Czyli że Polska w pełni spłaciła swoje zobowiązania.
Sprawa roszczeń majątkowych głównie pożydowskich została raz i na zawsze załatwiona i ponowne roszczenia nie mogą już być zgłaszane. Więc dlaczego są?
Bo nawet gdyby Polska raz jeszcze wypłaciła odszkodowania Żydom to i tak za parę lat ich potomkowie wymyślą nową formułę odszkodowań, i tak będzie bez końca, bo ten pasożyt sam od ofiary nie odczepi się nigdy.
Po spłaceniu przez Polskę roszczeń nikt nie przypuszczał, że za kilkadziesiąt lat powstaną grupy przestępców które zechcą ponownie wrócić do tych spraw. Wówczas obie strony uważały i podpisały porozumienie uważając tę sprawę za ostatecznie zamkniętą. Tymczasem są znów zgłaszane zbiorowo i indywidualnie różnorodne roszczenia oparte na fałszywych przesłankach.
Nagle pojawiają się rzekomi spadkobiercy, którzy dziwnym trafem odnajdują się po niemal 70 latach od zakończenia wojny. Wszelkie mienie z mocy prawa objęte tą umową odszkodowawczą, podobnie jak pozostałymi tego rodzaju umowami międzypaństwowymi, z mocy prawa przeszło na własność skarbu państwa, i tak powinno być wykazywane we wszystkich urzędowych ewidencjach.
Należałoby zwrócić uwagę czy obecnie nieuprawnione osoby, niebędące prawnymi spadkobiercami lecz często ludźmi podstawionymi, nie występują z fałszywymi roszczeniami o zwrot nieruchomości ujętych na liście brytyjskiej. Bo po uzyskaniu prawnej decyzji o zwrocie nieruchomości osoby te natychmiast ją zbywają, a następnie znikają z Polski. Można odnieść wrażenie, że nikt w Polsce nie nadzoruje wykonania umów odszkodowawczych, oraz dopełnienia obowiązku wpisu w ewidencjach geodezyjnych i majątkowych w starostwach, gminach i w sądach powszechnych, a przede wszystkim w ewidencji majątku Skarbu Państwa.
Państwo polskie nie tylko że się nie broni przed przejmowaniem nieruchomości, za które już społeczeństwo zapłaciło i to w bardzo trudnych powojennych czasach, ale przyzwala, bo akceptuje takich hochsztaplerów jak minister finansów czy spraw zagranicznych. A to od nich dużo, bo najwięcej, zależy czy jako urzędnicy najwyższej rangi pomagają rozkraść Polskę, czy też zauważą co się dzieje i zablokują.
Obecnie po raz kolejny trwa proceder wyłudzania państwowych i samorządowych nieruchomości. Pod pretekstem reprywatyzacji różnego rodzaju cwaniacy z kraju i zagranicy, a najwięcej z Izraela, fałszują akty prawne i testamenty, przejmują niemalże imiennie. Nikt nie panuje nad tym co w tej materii się dzieje. Władze samorządowe przekazują kamienice, place i zakłady, za które po wojnie państwo polskie już zapłaciło byłym właścicielom. Kto jest temu winien?
Głównie to premier Tusk, gdyż to za jego kadencji najwięcej było tych przekrętów. Nie chciał, mimo że liczne organizacje do niego o tym pisały, nie polecił wyegzekwować od podwładnych jakichkolwiek konkretnych działań. Świadomie przymykał oczy na rabunek majątku narodowego i prywatnego. Po prostu chciał by za te dobra kolejny raz złodzieje wydarli od nas podatników ogromne sumy.
Odpowiedzialni są też ministrowie finansów, tacy jak Jan Vincent Rostowski, Żyd polski wychowany w ZSRR w Rostoku (Rostowie?) i przybierający nazwisko od miasta Rostów. On po cichu ale bardzo skutecznie akceptował tę rabunkową aferę. Odpowiedzialny jest też Mateusz Szczurek, który wspiera ten złodziejski proceder.
Często bywa tak, że Polak rodowity jest stokroć groźniejszy od Żyda na stanowisku jakie zajmuje. Sześć lat Rostowski robił dla swych braci Żydów wszystko, nie patrząc na fakty, że już dawno te sprawy zostały uregulowane. Nie informowano opinii publicznej, nie informowano sejmu lub senatu. Bo i po co. Taki bufon jak marszałek senatu zaakceptuje wszystko, byleby zadowolić Żydów. A że naród polski na to musi pracować? Ale nie on. On czerpie z kasy ile chce i jeździ po całym świecie, boi go Żydy za tę pomoc zapraszają.
Od lat ludzie pełniący różne funkcje kontrolne, mający z mocy urzędu obowiązek przygotować i podjąć decyzje o przejęciu spłaconej nieruchomości przez skarb państwa (bez takiej decyzji gmina nie może, nie chce pomóc w odnalezieniu niezbędnych dokumentów zagranicą) – minister sprawiedliwości M Biernacki i jego poprzednik Krzysztof Kwiatkowski robili tak mało lub inaczej, robili wszystko, by odwrócić uwagę sędziów od nieuczciwego działania wielu adwokatów i urzędów, które to w sposób rażący łamią prawo i świadomie działają na szkodę Polski. A mają służbowy obowiązek stać na straży interesów polskiego państwa.
Okradanie państwa polskiego szło i idzie pełną parą przy cichej akceptacji kolejnych ministrów i kolejnych premierów. Okrada się nas wszystkich byleby zadowolić te kręgi żydowskie, które mają wpływ na to, że kolejny raz poprą tych, którzy dają im Polskę okradać i to bezczelnie i wielokrotnie.
Za urząd, że umocnią Żydzi Polaka, on sprawi, że wolno im będzie bezkarnie dokonywać grabieży na narodzie polskim. Taką mamy władzę, którą to sami wybieramy. Rząd ten niby-polski do dziś nie polecił podwładnym swym zrobić i udostępnić centralny rejestr nieruchomości, za które państwo polskie w latach 1948-1970 zapłaciło odszkodowania przedwojennym właścicielom, obywatelom 12 państw, na mocy podpisanych układów indemnizacyjnych. Załączniki do tych umów z wykazem kamienic, za które byli właściciele lub spadkobiercy pobrali duże pieniądze, ukazują się one w Internecie oraz pisała o tym "Myśl Polska".
Często bywa, że urzędnicy gminni lub inni znajdując taką interesującą nieruchomość wpadają w euforię. Bo dla takich mieszkańców kamienic oznacza to, że nie zostaną wyrzuceni na bruk przez nowego właściciela, lub że czynsze nie wzrosną ponad miarę. Dla gminy to oznacza powiększenie majątku. Taka nieruchomość jest przez państwo spłacona. Tyle że nie można jej wpisać do ksiąg wieczystych.
W całej Polsce czeka kilka tysięcy kamienic, których adresy znajdują się w załącznikach do umów odszkodowawczych zawartych przez Polskę z kilkoma krajami.
W samym tylko Krakowie jest kilkaset nieruchomości, które czekają na zmiłowanie ministra finansów. A bez takiej decyzji ministra finansów potwierdzającej przejście na skarb państwa gmina nie może wpisać nieruchomości do ksiąg wieczystych. Tak więc widzicie państwo ile zależy od ministra. Który celowo torpeduje uregulowanie tych spraw, bo on wie, że już są lub zaraz się znajdą bracia do tzw. udowodnienia że to im się jak psu kości należy.
W samym Krakowie działa zespół fachowców, którzy zbadali stan prawny ponad 700 kamienic, w tym również tych znajdujących się na listach indemnizacyjnych. Co mają robić gdy według nich nie ma żadnych przeszkód aby wpisać kamienice do ksiąg wieczystych jako własność skarbu państwa, a ministerstwo w tej sprawie przez 10 lat lub więcej nie podejmuje w tej sprawie decyzji? Robi to celowo, by umożliwić oszustom z Izraela nabycie tych kamienic.
A dlaczego polskie państwo nie jest przychylne polskiemu obywatelowi. Bo polski obywatel nie zagwarantuje, że dany minister będzie ministrem dalej. A żydowski oszust tak. On wpłynie tam gdzie zapadają decyzje o najwyższych stanowiskach, że dany minister jest dobry i powinien nadal być ministrem.
Oto konkretny przykład. W załączniku do listy brytyjskiej kamienica przy ulicy Grodzkiej 13 w Krakowie znajduje się pod pozycjami 101 i 102. I jest informacja, że odszkodowanie za nią otrzymali obywatele brytyjscy Ella Barker i Frederick Bandet, oboje Żydzi, 26 maja 1960. Otrzymali pieniądze za tę właśnie kamienicę w Krakowie w obecności notariuszki pani Brown i oboje podpisali oświadczenia w języku angielskim takiej oto treści: "W związku z otrzymaniem płatności od Komisji ds. Odszkodowań ze środków funduszu Polski zrzekamy się wszelkich roszczeń wynikających z nacjonalizacji, wywłaszczeń i innych działań podjętych w Polsce".
Urząd gminy krakowskiej skopiował te oryginały, będące w Ministerstwie Finansów w Warszawie, uwierzytelnił je i wystąpił do Ministerstwa Finansów o stwierdzenie przejęcia nieruchomości na własność skarbu państwa. Minister finansów 31 sierpnia 2007 przesłał do gminy Kraków zaświadczenie o wszczęciu postępowania administracyjnego dotyczącego dokonania w księdze wieczystej wpisu tej nieruchomości na rzecz skarbu państwa, gdyż "na mocy postanowień układu indemnizacyjnego zawartego 11 listopada 1954 przez rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z rządem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, za przedmiotową nieruchomość pp. Elli Barker i Frederickowi Bandet przyznano odszkodowanie. Wszyscy byli pewni, że najwyżej za kilka miesięcy będzie decyzja. Nie ma jej do dzisiaj.
Pracownicy gminy mówią, że niektóre kamienice, za które państwo polskie zapłaciło zagranicznym właścicielom lub ich spadkobiercom, czekają na decyzje jeszcze dłużej. Na wszelkie monity ministerstwo odpowiada, że "przepisy procedury administracyjnej wymagają od prowadzącego postępowanie organu administracji publicznej, aby przed wydaniem decyzji prawidłowo ustalił krąg stron postępowania i zapewnił im czynny udział we wszystkich czynnościach".
Warto tu zacytować opinię dyrektora Departamentu Finansów Jacka Jerka. Napisał 28 maja 2013, że umieszczenie kamienicy w spisie nieruchomości, za które wypłacano odszkodowanie, i sam fakt zrzeczenia się praw przez spadkobierców to za mało, aby państwo stało się jej właścicielem.
Ale za to ten sam departament szybko i skutecznie załatwia odzyskiwanie przez Żydów i to nie właścicieli ani też ich dzieci, ale podstawianych oszustów, uznając, że są to mimo dalekiego pokrewieństwa spadkobiercy. I oni nie mają żadnych trudności w przeprowadzaniu spraw na swoją korzyść.
Najbardziej ludzi bulwersuje, i słusznie, fakt, że państwo polskie w niezwykle trudnym okresie powojennym znalazło miliony dolarów, aby zapłacić odszkodowania byłym właścicielom, a obecnie władze nie potrafią wpisać tych nieruchomości do ksiąg wieczystych jako swojej własności.
Jest rzeczą bezsporną, że te tysiące nieruchomości, za które państwo zapłaciło, powinno się wpisać do ksiąg wieczystych jako własność skarbu państwa i to zaraz po uprawomocnieniu się umów odszkodowawczych, a nie teraz, po ponad pół wieku. Trzeba tu bardzo mocno podkreślić, że Polska co do grosza zapłaciła wszystkie wynegocjowane kwoty.
Wielokrotnie o tym mówił Gomułka jak również Gierek, co ja osobiście słyszałem. Wszelkie roszczenia odszkodowawcze muszą teraz kierować do rządów swoich państw. Jaki więc jest sens poszukiwania przez urzędników Ministerstwa Finansów spadkobierców, skoro i tak nie należy się im żadne odszkodowanie? Minister finansów, mając dowody, że odszkodowanie zostało wypłacone i nastąpiło zrzeczenie się prawa własności, powinien od razu wydać decyzję o przejęciu nieruchomości przez skarb państwa, a gmina wpisać ten fakt do księgi wieczystej. Bronienie się to sytuacja patologiczna.
Krakowscy urzędnicy mówią wręcz o bardzo chorym państwie, i wielokrotnie już występowali o uproszczenie procedur przejmowania przez skarb państwa nieruchomości wymienionych w załącznikach umów indemnizacyjnych.
Ryszard Ślązak powtarzał ten fakt wiele razy, że uczestniczył w powstawaniu umów, zarówno z Wielką Brytanią, jak i Stanami Zjednoczonymi. Każda pozycja umieszczona w załączniku do tych umów była weryfikowana w terenie przez fachowców z Polski i z zagranicy. Jeżeli jakaś nieruchomość znalazła się w załączniku do umowy, to znaczy, że za nią zapłacono, a były właściciel lub spadkobierca zrzekł się swojej własności. Tym samym sprawa jest zakończona raz i na zawsze, i nie ma co kombinować jak to robią pseudopolskie władze. Umieszczanie na liście jest niepodważalnym dowodem, że nieruchomość stała się własnością państwa i dysponując takimi dowodami minister taką decyzję powinien wydać natychmiast.
O zmianę przepisów dotyczących przejmowania przez państwo nieruchomości, za które wypłacono odszkodowania, apelują prezydenci miast, organizacje lokatorskie, czasami nieśmiało posłowie, ale bez skutku. Państwo ma nadal problemy, i to wielkie, z przejęciem swojej własności. A oszuści, którzy w tym czasie przejmują bardzo dużo kamienic, nie mają żadnych problemów z udowodnieniem tzw. swojej władności.
Byli pracownicy Ministerstwa Finansów opowiadają, że w czasie przemian ustrojowych całymi tonami ważne dokumenty dotyczące czasów PRL, a szczególnie tych gdzie udokumentowano, że wypłacono odszkodowania, wywożono na przemiał do Konstancina-Jeziornej. W tych zakładach przemiału papieru pracownicy wynosili całymi workami wyłącznie druki weksli bankowych, które to miały dobrą cenę wśród kolekcjonerów tych weksli.
Prawie codziennie przyjeżdżali pracownicy Ministerstwa Finansów, by pilnować żeby szybko zniszczyć te tony papierów. Wyraźnie zależało nowej władzy w 1990, by szybko i skutecznie te dokumenty były zniszczone.
Obecnie Ministerstwo Finansów odpowiada zainteresowanym, że podjęto kroki by uzyskać kopie tych zniszczonych dokumentów w wielu krajach. Skoro ta sama władza niszczyła, mówią zainteresowani tym problemem, to ta sama władza będzie robić wszystko, by nie uzyskać tych dokumentów i stworzy problemy takie, żeby nie dojść do prawdy i nie odzyskać tych kopii.
A Kraków na przykład nie chce czekać i nie wierzy tej władzy. Prezydent Jacek Majchrowski zwrócił się w 2012 do ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z prośbą o pomoc w kontakcie z państwami zachodnimi w celu odszukania dokumentów dotyczących krakowskich kamienic, za które to po wojnie Polska wypłaciła odszkodowania.
W czerwcu 2013 wysłał list ponaglający do ministra spraw zagranicznych. Odpowiedzi do dziś nie otrzymał.
W październiku poseł Andrzej Duda złożył w sejmie 3 interpelacje na ten temat, skierowane do premiera Tuska, ministra spraw zagranicznych i ministra finansów. Stwierdził w nich, że nieuregulowany stan prawny krakowskich kamienic objętych układami indemnizacyjnymi to jeden z najpoważniejszych problemów miasta. Bez odpowiednich dokumentów może ono stracić bardzo dużo budynków. Zarówno gmina miasta Kraków, jak i skarb państwa ponoszą milionowe straty z tego powodu. Kamienice niszczeją, bo nikt nie chce inwestować w cudzy majątek. Na wszystkie interpelacje udzielono posłowi odpowiedzi. Wszystkie były optymistyczne, że poszukiwania trwają, dużo się robi, będzie lepiej, w wielu sprawach nastąpiła nawet "szczególna intensyfikacja". Tak więc uśpiono taką odpowiedzią czasowo władze Krakowa. A minister Sikorski nawet palcem nie kiwnął w tej sprawie. Bo i po co. Przecież on to trzyma dla swoich żydków. A oni nie będą mieli trudności by to odzyskać. Tak więc władze Krakowa nie wiedzą, za ile kamienic państwo polskie po wojnie zapłaciło byłym właścicielom i ile z powodu braku dokumentów przejęli i ciągle przejmują oszuści, którym to niby-polska władza idzie wyjątkowo na rękę i umożliwia przejmowanie tych dóbr.
Nawet jeśli uda się gminie zgromadzić wszystkie niezbędne materiały w tej sprawie, to władza w Warszawie potrzebuje wiele lat by się namyślać i wyrazić zgodę. Tak więc mamy niby-polski rząd, ale rodakom on nie służy. Robi się tysiące utrudnień, by nie załatwić sprawy. To tak, jakby rodzice mający dzieci i majątek, po cichu ten majątek oddali w obce ręce, a własne dzieci puścili z gołymi rękoma.
Tak. Mamy rząd, który świadomie okrada własny naród, i ciągle mówi, że jest dobrze, uczciwie i sprawiedliwie. Słowem też nie wspomną, że nie zwrócono Polsce depozytu złota, które rząd polski oddał pod opiekę w Anglii.
Tak samo z 42 tonami złota przetopionego w Polsce z rabunku Polski przez Niemców, a następnie przejęciem tegoż złota przez Amerykanów, po upadku hitlerowskich Niemiec.
Pazerność Żydów nie zna granic, a że to oni rządzą w Ameryce, a nie Amerykanie, to Polska boi się słowem urazić sojuszników i zażądać zwrotu tego złota i uznania faktu, że Polska po wojnie uregulowała wszystkie swoje długi!
Tak, proszę państwa. Ten wyśmiewany i obrzydzany przez Żydów Gomułka oddał wam co do grosza, a nawet dużo więcej. Bo to przecież nie Polska wypowiedziała Niemcom wojnę, a Niemcy Polsce. I to nie Polacy zrabowali mienie żydowskie, tylko Niemcy, którzy rabowali tak Żydów jak i Polaków, jak również mordowali tak samo Żydów jak i Polaków. Po was Żydach została w Polsce historia, którą to skundleni polscy ministrowie naciągają na waszą korzyść.
A prawda była przez całe wieki taka, że zdradzaliście tę Polskę, która was przygarnęła pod swój dach jak was wiele innych krajów wyrzucało ze swego terytorium. Jako goście na naszej ziemi chcieliście zrobić nieraz parobka z gospodarza. Świadczą o tym do dziś istniejące na świecie dokumenty, że żądaliście, by Polska nazywała się Judeo-Polonią. A obecnie wasze plany to opanowanie Słowian w Polsce i na Ukrainie, i zrobienie państwa pod wasze potrzeby, gdyż z Arabami już długo nie da się żyć.
I tu kłania się teza Kissingera, że za 10 lat nie będzie Izraela tam gdzie obecnie jest. Bo chcecie zrobić tu, unas, swoją ojczyznę, na terytorium polski i Ukrainy.