Ja, Ozzy Autobiografia Fragment [PL]

Pewnego dnia Tony wziął niebieską farbę w sprayu, schował się za balustradą, a kiedy Bill zaczął lać, popsikał mu fujarę. Cóż to był za wrzask! Po prostu odjazd. Aż nagle po dwóch sekundach Bill robi się blady, fika kozła nad balustradą i stacza się ze stoku.



Mówię do Tony’ego:

– Daj, zerknę na tę farbę, dobra?

Podaje mi ją, a tam z boku dużymi drukowanymi literami napis:



UWAGA! UNIKAĆ KONTAKTU ZE SKÓRĄ. MOŻE SPOWODOWAĆ WYSYPKĘ, OPARZENIE, DRGAWKI, WYMIOTY I/LUB OMDLENIE. JEŚLI WYSTĄPI JEDEN Z TYCH OBJAWÓW, NALEŻY ZASIĘGNĄĆ PORADY LEKARSKIEJ.



– E, nic mu nie będzie – mówię.



Faktycznie nic mu nie było. Tyle że przez jakiś czas miał niebieskiego fiuta.



***



Człowiek, który trochę popracuje w rzeźni, inaczej patrzy na mięso.



Pamiętam, jak kiedyś – już po Digbeth – pojechałem na biwak, gdzie robiliśmy steki z grilla. Podeszły do mnie krowy z sąsiedniego pola i zaczęły węszyć, jakby wiedziały, że mam coś na sumieniu.



Poczułem się głupio z tymi stekami.

– To nie są wasi krewni – powiedziałem, ale jakoś nie chciały się wynieść.



Zjebały mi grilla.

To jakieś nieludzkie, tak jeść wołowinę w towarzystwie krowy.



***



Kiedy przyjechały wozy strażackie, ogień był już ugaszony.



Randy nie żył. Rachel nie żyła.



W końcu włożyłem coś na grzbiet i wziąłem sobie piwo ze zdewastowanej lodówki w autokarze. Nie mogłem dojść do siebie. Sharon biegała w kółko za jakimś telefonem. Chciała zadzwonić do ojca. Przyjechały gliny. Stare, poczciwe chłopiska. Ale dla mnie nie byli zbyt przyjacielscy.



– Ozzy Ozz-Burn, hę? – pytają. – Ten wariat, co zjada nietoperze?



(…) Wszyscy chcieliśmy już stamtąd spierdalać, ale czekaliśmy na zakończenie papierkowej roboty. Nie potrafiliśmy się pozbierać. Dopiero co wszystko jak w bajce, a chwilę później okropny, tragiczny zwrot akcji.



– Wiesz co? – powiedziałem wtedy do Sharon. – To chyba znak, żebym zajął się w życiu czymś innym.



***


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron