Co będzie na wielkiej scenie XVII Przystanku Woodstock 2011?
Rock to nie tylko muzyka
Ks. prof. dr hab. Aleksander Posacki SJ
Kultura
rockowa to nie tylko muzyka, ale raczej agresywna ideologia,
używająca ekspresji muzycznej, o podłożu antychrześcijańskim, a
nawet satanistycznym. Niszczy człowieka do głębi.
Gościem
na wielkiej scenie 17. Przystanku Woodstock będzie Heaven Shall Burn
(pol. niebo winno spłonąć, w środowisku muzycznym w skrócie HSB)
- niemiecka grupa muzyczna wykonująca melodic death metal/metalcore.
Zespół został założony przez Maika Weicherta i Matthiasa Voigta
w roku 1995 w miejscowości Saalfeld/Saale w Niemczech. W lecie 1995
r. formacja zmieniła nazwę na Heaven Shall Burn. Zaczerpnięto ją
z albumu grupy Marduk zatytułowanego "Heaven Shall Burn... When
We Are Gathered" z 1996 roku.
Satanistyczne
koneksje i obrzydliwe bluźnierstwa
Kwestię
zaadaptowania tej nazwy wyjaśnił Matthias Voigt: "Staraliśmy
się znaleźć fajną, mocną i prowokacyjną nazwę dla naszego
zespołu, więc obraliśmy termin"Heaven Shall Burn"pochodzący
z tytułu albumu Marduka. Nie oznacza to, że jesteśmy zespołem
satanistycznym czy fanami Marduka. Lubimy ich muzykę, ale to nie był
powód sam w sobie. Dla nas określenie "niebo" to metafora
fałszywego raju, który ludzie tworzą sobie w swoich głowach.
Chcemy, aby zaczęli myśleć i aby zobaczyli prawdę jako coś
istotnego w naszym pełnym ignorancji społeczeństwie. Zatem "niebo"
- ich fałszywy raj - winno spłonąć".
W 1991 roku zespół
Marduk wydał nie tylko satanistyczną, ale przede wszystkim
obrzydliwie bluźnierczą płytę, skierowaną przeciw samemu
Jezusowi Chrystusowi. Było to połączone z bezprzykładną i
potworną profanacją świętego znaku krzyża. Bluźnierstwo czy
profanacja to pojęcia, a właściwie najcięższe grzechy, o których
przewrotnie zapomniano, a które niszczą człowieka w samej jego
duchowej głębi. Dlatego należy przywołać ich znaczenie właśnie
w kontekście kultury rockowej, gdzie dokonują się permanentnie i
najczęściej tego rodzaju perwersje, wykroczenia, zbrodnie czy
grzechy, obrażające Boga i niszczące ludzi, o czym trzeba więcej
mówić. Trzeba nazywać prawdę po imieniu.
Zespół Marduk po
swoich bluźnierstwach i profanacjach nieprawdopodobnie szybko zyskał
szerokie grono fanów, co daje do myślenia i zmusza do działania.
W tym kontekście znaczące jest, że lider grupy Heaven Shall
Burn bynajmniej nie odrzuca wyraźnie satanizmu i nie potępia
bluźnierstw Marduka, a nawet w swoisty sposób reklamuje ten zespół.
Wynika to z jego spaczonego sposobu myślenia. Podobne przyciąga
podobne. Reklamę perwersji powoduje zresztą niejako automatycznie
sama adaptacja nazwy, która ponadto sama w sobie oznacza propagandę
tematów infernalnych i antychrześcijańskich. Liderzy niemieckiego
zespołu, kwestionując pogardliwie ideę nieba (jeden z
chrześcijańskich dogmatów wiary), nie mają tu bowiem na myśli
jedynie subiektywnych iluzji człowieka, ale - podobnie jak zespół
Marduk, którym się inspirują - odrzucają w całości wizję
chrześcijańską, niejako odbierając nadzieję szczęśliwego życia
po śmierci swoim słuchaczom czy fanom. Reklama ideologiczna, o
której mowa, jest zresztą typowa dla tego rodzaju zespołów
rockowych, które często ze sobą współpracują, razem koncertują,
wymieniają się muzykami. Mają po prostu wspólny
interes.
Lewicowo-ekologiczny
napęd oraz krytyka religii i Kościoła
Zespół
Heaven Shall Burn sam klasyfikuje się jako ideologicznie lewicowy
oraz dodatkowo jako zielony. Wszyscy członkowie Heaven Shall Burn są
podobno weganami, co znajduje silne odzwierciedlenie w tekstach grupy
oraz ich własnych wypowiedziach (nie używają także alkoholu).
Liryki utworów grupy poruszają zróżnicowane tematy, a wśród
najważniejszych w sposób pozytywny akcentowane są: postawa
straight edge, wegetarianizm, weganizm, ekologia, szacunek względem
natury, antyfaszyzm/antynazizm, walka z rasizmem. Grupa negatywnie
przedstawia problem niszczenia środowiska, nierówność gospodarczą
i społeczną między Północą a Południem, powszechne
wyzyskiwanie ludzi w systemach gospodarczych, wyobcowanie w
społeczeństwie, manipulację i zniewolenie jednostki. Na uwagę
zasługuje jednak krytyka każdej religii oraz instytucji Kościoła.
Zarówno lewica, jak i podejrzany ekologizm zawsze zresztą
sprzeciwiały się wizji transcendentnego i osobowego Boga i
zwalczały Kościół, zamykając człowieka w duszących okowach
materializmu czy witalistycznego biologizmu.
Przykładowo, płyta
"Iconoclast (Part 1: The Final Resistance)" z roku 2008 to
album-koncept, a zarazem pierwsza część trylogii "Iconoclast".
Jak przyznali sami "muzycy" - bazował on na twórczości i
dziełach Szymona Wiesenthala, Victora Klemperera i Fryderyka
Nietzschego. Jak stwierdził Matthias Voigt: "Ikonoklaści to
ludzie, którzy burzą religijne symbole. Między innymi także
fałszywych bożków, a w dalszym znaczeniu również ludzie, którzy
zwracają się przeciwko fałszywym idolom lub przeciwko politycznym
przywódcom. Względnie często chodzi w naszych tekstach o
bojowników o wolność oraz ruchu oporu. Zupełnie według zasady
"Żadnych bogów, żadnych mistrzów", należy
zakwestionować hierarchie. Nie chodzi wyłącznie o religijną
uległość, lecz także polityczne stosunki władzy, które są
wątpliwe. (...) Album funkcjonuje na dwóch płaszczyznach. Jedna
jest realna, są to przytaczane wydarzenia z historii, a obok tego
mamy taką raczej uduchowioną. Drugą sferę można rozpatrywać
także niezależnie od tła i rozumieć jako czystą historię
fantasy, w przypadku której można sobie ułożyć osobiście obrazy
w głowie. Tenże podział na dwie płaszczyzny widzimy także jako
symbol rozdziału państwa i Kościoła. Wszystko funkcjonuje na
dwóch płaszczyznach i jest to tym samym niejako koncept, u którego
podstaw leży płyta".
Szkoda, że ideolodzy zespołu
Heaven Shall Burn nie widzą grzechu idolatrii, który popełniają
nieustannie, propagując swoje egocentryczne i zamknięte wizje
świata, które z tej racji są bliższe ideologii satanizmu, niż im
się wydaje.
Teologia
satanizmu
Bogate
ideologiczne zaplecze - ukazane na przykładzie zespołu Heaven Shall
Burn - wskazuje, że kultura rockowa to nie tylko muzyka (jak to jest
powszechnie i ogłupiająco reklamowane), ale raczej agresywna
ideologia, używająca ekspresji muzycznej, o podłożu
antychrześcijańskim, a nawet satanistycznym.
Należy tu
właściwie rozumieć teologię satanizmu, a nie oceniać rzecz tylko
w kluczu powierzchownych interpretacji religioznawczych,
eliminujących ideę (i realną oraz zwodniczą obecność) szatana w
zjawiskach tego rodzaju. Satanizm nie musi być tu wprost propagowany
czy afirmowany, a jednak realnie czy przynajmniej potencjalnie jest
obecny, co wynika z zasad teologicznych, a niekoniecznie
religioznawczych. Dotyczy to większości zespołów rockowych, a nie
tylko tych deklarujących się jako satanistyczne czy wprost
antychrześcijańskie. Nie chodzi tu tylko o wspomniane zewnętrzne
koneksje ideowo-personalne, ale związki istniejące na głębszym,
duchowo-moralnym oraz psychologiczno-duchowym poziomie:
1)
Satanistyczne idee są często propagowane nie wprost, poprzez
określone teksty i symbole, np. okultystyczne czy nihilistyczne,
wzywające do bezsensu życia, antywartości, okrucieństwa,
zabijania czy samobójstwa.
2) Satanizmowi sprzyja też bliżej
nieokreślony (a nie wprost antychrześcijański) kult zła, a nawet
permanentny klimat ciemności (K. Berger), a szczególnie nastrój
fascynacji złem, uporczywej propagandy bluźnierstwa, profanacji,
przemocy, zabijania, nienawiści, nieprzebaczenia, buntu, agresji,
rozpaczy, samobójstwa, zemsty czy śmierci, niepoddany żadnej
refleksji intelektualnej, ale indukowany sugestywnie na poziomie
rozchwianych emocji, zmanipulowanej zmysłowości, często z pomocą
alkoholu czy substancji psychodelicznych, narkotyków czy
dopalaczy.
3) Satanizmowi, a nawet ingerencjom demonicznym w
życie człowieka sprzyja wreszcie propagowany powszechnie w
ideologii zespołów rockowych relatywizm moralny czy raczej
wyzywający amoralizm, owocujący pławieniem się w niewoli grzechu,
co jeszcze nie musi być bezpośrednim kultem ciemności, pomimo
częstej fascynacji złem.
W takim zmanipulowanym zamęcie
emocji, pełnym przymusu indoktrynacji i nacisku grupowego, mogą być
jednak popełniane najcięższe grzechy wobec Boga (idolatria,
bluźnierstwo, profanacja), jak też najcięższe grzechy wobec
człowieka (nienawiść, kult zabijania, zemsta i brak przebaczenia
itd.). Z teologicznego i duszpasterskiego punktu widzenia to wszystko
bardzo skutecznie przywołuje obecność szatana (czasami
natychmiastową) - w takiej czy w innej formie - czyli ostatecznie
doświadczenie, które w szerokim i zarazem teologicznym sensie
możemy określić jako satanizm.
Trzy
płaszczyzny ideologicznej indoktrynacji
Trzeba
tu przypomnieć, że najnowsze badania naukowe wyraźnie wykazują,
że ideologiczna indoktrynacja tego rodzaju infernalnych wizji świata
odbywa się w niezliczonych zespołach rockowych na trzech
płaszczyznach - ściśle powiązanych ze sobą - stąd mówienie tu
o samej tylko muzyce jest tyleż eufemizmem, co nieprawdą oraz
dowodem ignorancji. Indoktrynacja odbywa się na płaszczyźnie:
1)
tekstów, zawsze odwołujących się do (często wielu) określonych
ideologii czy konkretnych autorów;
2) symboli, często
okultystycznych i satanistycznych, ale też symboli neopogańskich i
nazistowskich, jak też wszelkiej możliwej symboliki zła (często
kultycznej oraz celowo kumulowanej), w tym przemocy, potępienia,
klątwy, zabójstwa, samobójstwa, zemsty czy innych perwersji;
3)
muzyki, która jest swoistym katalizatorem działającym na emocje,
zmysły czy podświadomość, ułatwiającym - łącznie z alkoholem
czy narkotykami - powyższą indoktrynację, która często przybiera
formę inicjacji, także w formie transu. Często koncerty rockowe
przybierają formę swoistej liturgii, przeżywanej w stanie transu,
który ułatwia zarówno intelektualną ideologizację, jak i duchową
czy spirytystyczną inicjację. Osobne znaczenie ma hałas (w czasie
koncertu i nie tylko), który osłabia psychofizjologiczne funkcje
organizmu, co sprzyja jego dezintegracji, ułatwiając wspomnianą
indoktrynację czy inicjację. Prowadzone są też badania nad
skutkami działania dysonansowej dysharmonii na destrukcję organizmu
w tego rodzaju "muzyce". Nieprzypadkowo wielu radykalnych
fanów kultury rockowej spotkało się już z
egzorcystami.
Propaganda wspomnianych ideologii odbywa się więc
nie tylko poprzez koneksje osobiste i współpracę z różnymi
zespołami czy muzykami. Nie tylko poprzez wzajemne popieranie się
czy reklamę. Podstawą są tu bowiem opisane powyżej związki
ideologiczno-symboliczne, oparte na wspólnej historii kultury
rockowej. Przykładowo, gościem Woodstock 2011 będzie też grupa
Helloween (nie mylić z okultystycznym tematem Halloween, do którego
też zresztą nawiązuje), wyraźnie odnosząca się do tematyki
infernalnej czy symboliki satanistycznej. W albumie tego zespołu, na
płycie "The Dark Ride" występuje utwór pod znamiennym
tytułem "Escalation666" (Grapow). To jest swoisty łańcuch
bez końca.
Takie tematy z piekła rodem oraz antychrześcijańska
ideologizacja kultury nie mogą nie obchodzić chrześcijan, w tym
także katolickich intelektualistów, którzy często śpią, boją
się albo dumnie zamykają się w wieży z kości słoniowej. Obudźmy
się! Bądźmy czujni! Zejdźmy na ziemię! Tu już przemawia sama
naukowa - wynikająca z filozoficznej i teologicznej analizy -
prawda, a nie żadne uprzedzenia.
Autor jest doktorem habilitowanym teologii, doktorem filozofii, znawcą problematyki zagrożeń duchowych (ezoteryzm, okultyzm, sekty), publicystą i duszpasterzem. Wykłada w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej "Ignatianum" w Krakowie oraz na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II.