Autor: Angela Kudenko · 2 kwietnia 2016
Kiedyś tam w Internecie znalazłam zabawny artykuł o skutkach ubocznych czytania. O tym, jakie to straszne, jakie beznadziejne, jakie złe. Dziś jeszcze natrafiłam na kolejny tego typu artykuł. I ze strachem muszę wam oświadczyć, że wpadł mi do głowy głupi pomysł. Pomyślałam o takim tekście w kontekście pisania. Powiedziałam sobie: Hej, przecież nic ciekawego nie wymyślisz. Pisanie ma same plusy. Pisanie jest piękne! Przyciągnęłam do siebie białą kartkę, ołówek wyciągnęłam z koka na głowie i zamarłam w tej pozie. Uśmiechnęłam się, parsknęłam śmiechem – już myślałam, że nic mi do głowy rzeczywiście nie wpadnie. I wtedy stało się to…
1. Na pisaniu połamiesz sobie palce
To jest już udowodnione. Im więcej piszesz, im więcej znaków ze spacjami trzaskasz na swojej klawiaturze, tym bardziej twoje palce są narażone na wszelkiego rodzaju zniekształcenia i schorzenia. Na starość nie dasz rady sięgnąć po książkę, tak, tak. Znasz ból zakwasów w serdecznym i środkowym palcu lewej ręki? Nie? W takim razie nie dajesz z siebie wszystkiego i nie zdarzyło Ci się zapisać czterdziestu kartek w jedną, dziwną noc. To nie żarty! Ale wiem, to nic nie da – i tak zaczniesz pisać. Twoje długopisy jeszcze zaczną latać w powietrzu, a stosy zgniecionych kartek nie pozwolą wyjść z pokoju. Wszystko przed Tobą. Pamiętaj, że ostrzegałam.
2. Pisanie uzależnia
Codziennie słyszymy w telewizji, czytamy na stronach internetowych, że marycha, że tytoń, że e-papierosy także. Że alkohol, że wyuzdany seks, że inne takie i tym podobne sieją zamęt w umysłach młodych i starszych. Uzależniają, przywiązują, zniewalają. Uzależnienia są piętnem naszych czasów, pięknych, ale i mrocznych. Ale co ma do tego pisanie, zapytasz? Ano wiele. W pisaniu siedzą wszystkie grzechy świata – obżarstwo (ze stresu przez deadline w końcu zaczniesz jeść, uwierz mi), pijaństwo (pijanemu do twarzy z każdą sceną!), przywiązanie do sprzętów elektronicznych, kartek, długopisów, ołówków (każda prośba o pożyczenie któregokolwiek przedmiotu może kończyć się kalectwem – oczywiście dla pytającego).
3. Kto to będzie wszystko czytał?
Ostatnio wszyscy żywo komentujemy wyniki badań, które dotyczą polskiego czytelnictwa. I wszyscy łapiemy się za głowę, no bo jak to tak? Tylko 37 procent Polaków przeczytało książkę? Nie, nie wierzę, prosimy o pokazanie, o jakiś dowód, to nie może być prawda. Naraz zaczął drżeć cały literacki świat. Po Facebooku, głównie po grupach związanych z literaturą, latały memy i suchary pod tytułem: Chcesz być bezrobotnym? Zostań pisarzem w Polsce, całodobowo pozbawiamy zarobku i złudzeń. A ty podobno chcesz być czytany, prawda? No jasne, piszesz dla przyjemności, ale jakiś odzew achów i ochów oczywiście by się przydał, prawda? Kiwasz głową – masz nadzieję, że nie będą to recenzje tylko kochanej rodzinki i znajomych, którzy mogą pochwalić się kolegą-literatem. Tylko jak to teraz zrobić, skoro nikt praktycznie nie czyta? Komu wepchnąć?
Po co pisać?
4. Dobre opowieści tworzą psychofanów
Czy naprawdę chcesz to zrobić swojej dziewczynie/chłopakowi/mężowi/żonie? Naprawdę chcesz sprowokować ją lub jego do mordu, do podtrucia kogoś nieznajomego? Pamiętaj, że kobiety mają trucizny, a faceci pięści. Każdy o swoją drugą połówkę walczyć będzie. Ale co wtedy, gdy naraz naskoczą na Ciebie podczas spotkania autorskiego lub na targach książkowych psychofani, obsiadając Cię ze wszystkich stron niczym szarańcza? Uśmiechniesz się, radując z własnej popularności? No przecież o takie zainteresowanie też pisarze zabiegają! Zaczniesz rozdawać autografy – niby nic takiego, tylko podpisanie twojej strony tytułowej. Co może pójść nie tak? – pomyślisz, aż wreszcie stracisz kontrolę. Posyłać zaczniesz jakieś literackie buziaki, jakieś tulańce odstawisz, bo przecież fanki chcą dokładnie obejrzeć, kto im zafundował tak świetną książkę. A po chwili zobaczysz, jak, przykładowo, twoja dziewczyna odwraca się w tym samym momencie od stoiska z niezbyt smakowitymi kanapkami i niezbyt dobrą kawą, a na jej twarzy… a, widzisz to?
Ja też to widzę. To straszne.
Sam diabeł wcielony tak patrzy.
5. Możesz wylądować u czubków!
To nie żart, absolutnie, przy tym podpunkcie jak najbardziej jestem poważna. Szpital psychiatryczny to ciche widmo, które czuwa nad każdym pisarzem. Nie ma od tego ucieczki. W końcu Twoja dziewczyna lub Twój chłopak zacznie widzieć to straszne coś, co nad Tobą zawisło. Dostrzeże wory pod oczami, szeptanie do siebie, kiwanie się w rytm wypowiadanych cicho słów. Zacznie słyszeć rzeczy, o których prawdopodobnie nie chce słyszeć… (tyczy się to zwłaszcza autorów dreszczowców i mocniejszej prozy!). Ty też zresztą to zobaczysz – pisanie potrafi wyprać każdy mózg, żeby zrobić miejsce dla fabuły, bohaterów, trudnych do stworzenia scen. Nawet to pozornie łatwe wchodzenie w łachy twoich postaci – myślisz sobie: no pestka, stary! A tu taki problem, bo w końcu robi się z Ciebie trochę zombie, trochę małpa, a trochę nawiedzony typ. Twoja połówka wreszcie zrozumie, że związek z autorem nie należy do najbezpieczniejszych. Nic sobie z tego nie zrobisz, no bo przecież świat to czysta fikcja. Widzisz, kochanie, tych facetów w kapturach za oknem? – Przyjdziesz pewnego dnia ze swojego gabinetu i wskażesz ręką na okno, mówiąc właśnie te słowa – Mówisz, że mają jakieś kije? Nie, no popatrz, ja nic takiego nie widzę, wydaje ci się. To żadni włamywacze. Szybciej moi kumple, znajomi, wiesz, od tego jednego bohatera, co ostatnio dałem mu żonkę… poznaję po tych dresach. Sam ich wymyśliłem!
Zrób im herbaty, a ja otworzę drzwi.
6. Twój kręgosłup przy pisaniu to pestka. Ale czy pomyślałeś o swoich oczach?
No jasne, powiedziała dziewiętnastolatka z okularami jak denka od słoików. A, to nie do końca o mnie. Ja na szczęście mam soczewki i minusy. Tak gdzieś… – 10, -11? No dokładnie. Widzicie, taka wada w takim wieku jest rzeczą straszną. A co będzie za pięć, dziesięć lat? Oczy pisarzy wpadną do czaszki i tylko chlupotać będą przy akompaniamencie jęków i płaczu właściciela. Nie przeraża Cię to? Świat jest przecież taki ładny, fajnie jest obserwować, co się dookoła dzieje. Fajnie jest patrzeć na książki, na papier kredowy, na lody i ciasto, chociaż wiemy, że akurat cukier też szkodzi, ale to nasze ulubione. Bez wzroku moglibyśmy stać się smutnymi pisarzami. I mówi Ci to ktoś prawie ślepy. Dbajmy o oczy. Nie zarywajmy nocki, by dokończyć ekscentryczną scenę mordu lub opis pasjonującego seksu wymyślonych bohaterów. Wiem, jak bardzo to boli, zwłaszcza o trzeciej nad ranem, kiedy wreszcie jest i święty spokój, i wena łaskawie się pofatygowała. Wiem, jak trudno stawić opór, gdy postacie wyłażą przez czaszkę, rozrywając ją boleśnie. Krzyczą: napisz o nas, napisz, napisz! No i piszesz, aż padasz z gałkami na stole. Nasze oczy nie są tego warte. Mamy tylko jedną parę. Też bym chciała oko Szalonookiego Moody’ego, ale to chyba, kurka, niemożliwe.
7. Wybiłeś się? Moje kondolencje!
Staniesz się tym stereotypowym pisarzem-mizantropem, który cały świat ma w pogardzie. Pozbędziesz się znajomych, nawet pies wybierze schronisko zamiast twojego mieszkania. Albo, jak w popołudniowym mailu napisał mi Tomek – Zostaniesz zadufanym w sobie, nieznośnym megalomanem, kiedy ci się uda wreszcie wybić. Nic tak nie uderza do głowy, jak nagły sukces nuworyszowi. Może być jeszcze gorzej: nie odniesiesz żadnego realnego sukcesu, ale tak ci się go zachce, że drobne dystynkcje urosną do rangi wielkich nagród, a ego nadmie się samym powietrzem jak balon. W ten sposób sympatyczny skądinąd autor staje się kabotynem.
Poza tym, jeżeli jednak nabawiłeś się choroby pisarskiej zwanej deadline (termin oddania kolejnej części powieści, termin zakończenia konkursu, twoja własna przerośnięta ambicja, która daje ci czas do końca miesiąca), to możesz spotkać się z jej przykrymi skutkami. Obgryzione paznokcie, płaczące, żywe, bo twoje, dzieci w łóżeczkach obok biurka przy którym tworzysz, twoi bohaterowie ze zbyt wybujałym ego, mąż, który nie jest już w stanie dłużej ogarniać całego domu czy nawet szybka kłótnia, bo nie pamiętasz, kiedy twoi najbliżsi wracają do domu, a przecież jesteś w stanie wyrecytować przez sen dokładnie tydzień życia twojej postaci. Nic z tym nie zrobisz, ta dolegliwość nie jest uleczalna – będzie coraz gorzej i gorzej. Im więcej wydanych pozycji, tym bardziej złośliwe objawy oraz konsekwencje. Na pewno chcesz zamieszkać pod mostem? Tam nie ma prądu.
Ani Internetu.
W zasadzie – do tej listy można dopisywać i dopisywać. Kiedy zapytasz innego autora, z pewnością wymyśli nowe sposoby, na które pisanie go skrzywdziło.
Ale, czy zauważyliście, że większość negatywnych stron literatury ma podłoże psychiczne? Choroby, zaburzenia, brak kontaktu z innymi ludźmi, witanie się z bohaterami w łazienkowym lusterku… Coś mi tu śmierdzi – coś tu jest na rzeczy.
Według mnie w programach tekstowych powinny się znaleźć informacje podobne do tych, które możemy spotkać na butelce piwa lub na paczce fajek. Wtedy każdy będzie wiedział, że idzie w ramiona szaleństwa na własną odpowiedzialność:
Tworzenie skomplikowanej fabuły poważnie szkodzi Tobie
i osobom w Twoim otoczeniu.
Pisanie zabija.
A ty ile prawdziwych wspomnień marnujesz na swoich bohaterów?