SĄSIEDZI w przeddzień holokaustu cz 10
ROZDZIAŁ 10
Kolaboranci i donosiciele
Każda wioska i miasteczko we wsch. Polsce widziały codzienne pokazy kolaboracji, zdrady i donosicielstwa. Każdy z tych czynów niósł ze sobą potencjał wyroku śmierci dla wskazanej ofiary.
We Włodzimierzu Wołyńskim młody Żyd – syn bogatego i popularnego lokalnego dentysty – który, niezrażony negatywnym doświadczeniem z sowieckimi żołnierzami, zagłębił się w takie działania, i w końcu doszedł do stopnia wiceprzewodniczącego miejskiego komitetu wyborczego, wspomina:
Władze sowieckie zorganizowały lokalną milicję i radę miejską, zatrudniając w szeregach kilku moich żydowskich przyjaciół, członków podziemnej partii komunistycznej. W ciągu kolejnych kilku dni byłem na wielu spotkaniach politycznych i zostałem liderem młodych ludzi podziwiających Związek Sowiecki. Bardzo pragnąc włączyć się w awangardę nowego społeczeństwa, improwizowałem płomienne przemówienia i zgłosiłem się do komitetów. Władze sowieckie zauważyły mój entuzjazm i zapraszały mnie na wiele imprez, uznając mnie za młodego lidera.
Ale rodzice próbowali ostudzić mój entuzjazm, ostrzegając mnie bym trzymał się daleko od polityki, i nie angażował się z ludźmi których nie znałem, i w system którego nie rozumiałem, a kontynuował działalność, wierząc, że moje marzenia o sprawiedliwości społecznej spełnią się teraz, kiedy nasze miasto było częścią Związku Sowieckiego… Przeoczyłem to, że nowy reżim nie przyniósł szczęścia wszystkim w Włodzimierzu Wołyńskim.
Ale z uwagi na moją młodzieńczą żarliwość nie przywiązywałem dużo uwagi do tego w jaki sposób władze sowieckie przejęły miasteczko… Polskie władze i personel wojskowy pozostałe w mieście aresztowano, razem z klerem wszystkich [chrześcijańskich?] wyznań. Wielu obywateli, w tym moich rodziców, potępiono za te czyny, ale dla mnie wydawały się one logiczne i konieczne, kler i polskie władze miały silne sentymenty antysowieckie i antykomunistyczne.
Wchłaniałem indoktrynację i pożerałem propagandę… wierzyłem, że Stalin był wielkim, postępowym liderem ludzkości, i że w nowym społeczeństwie zapanuje sprawiedliwość społeczna [sic] o jakiej tak długo marzyłem. [715]
Później, kiedy ten sowiecki sługus ożenił się latem 1940, typowo zrobił to w tradycyjnej żydowskiej ceremonii: "Ale stary rabin Meyer Finkelhorn nie został skrzywdzony i nadal wykonywał ceremonie religijne w prywatnych domach… Ślub odbył się w poczekalni gabinetu dentystycznego ojca… Ślubowaliśmy pod hupa pośrodku pokoju, i nogą zbiłem szklankę". [716]
Polskie źródła potwierdzają, że Żydzi w tym miasteczku donosili do NKWD na Polaków. [717]
W oparciu o donosy autorstwa komunistów i Żydów wybrane osoby natychmiast aresztowano. We Włodzimierzu aresztowali prawnika Albina Ważyńskiego, maj. Juliana Jana Pilczyńskiego, dyrektora szkoły średniej Leona Kisiela, szkolnego inspektora p. Jędryszka, i Strzeleckiego, kierownika jednej ze szkół podstawowych. Donieśli na nich lokalni Żydzi. Oni zniknęli bez śladu. [718]
Jak czytamy w księdze pamiątkowej [719] Rokitna na Wołyniu, dużego znaczenia nabrała mieszanka przedwojennych komunistów, bundystów i Żydów o innych powiązaniach.
_______
[ 715] Bardach i Gleeson, Człowiek człowiekowi wilkiem / Man Is Wolf to Man, 26–29. Ale wydaje się wątpliwe, żeby wśród aresztowanych byli rabini. Ecześniej, kiedy Bardach z kolegami natknęli się na drodze na sowieckich żołnierzy, "kazali nam podnieść ręce do góry… Żołnierze szarpali nas i zabrali nam zegarki i pieniądze i mój myśliwski nóż. Nie znaleźli mojego ukrytego pasa czy pistoletu. Mimo że miałem wycelowany w plecy karabin, nie bałem się zastrzelenia. Uważałem, że Związek Sowiecki był rajem dla ciemiężonych, rządzony przez robotników i chłopów, i że Armia Czerwona była egzekutorem sprawiedliwości społecznej… Nie mogłem sobie wyobrazić ich jako wrogów; nawet z przystawioną lufą czułem się bezpieczniej z żołnierzami Armii Czerwonej niż w wieloma moich polskich rodaków". Ibid., 19.
[716] Ibid., 58.
[717] Świadectwo Władysława Godka, cyt w J R Nowak, Przemilczane zbrodnie, 72.
[718] Świadectwo Wandy Skorupskiej, prawnika z Włodzimierza Wołyńskiego, cyt. w Szawłowski, Wojna polsko-sowiecka 1939 (1995, 1997), vol. 2, 207.
_____________
Choć były donosy na syjonistów z Betaru (i prawdopodobnie innych, zwłaszcza Polaków i tych powiązanych z przedwojenną polską władzą), to dowody na wspólnotową solidarność były mocne, nawet wśród komunistów.
[Baruch Shehori (Schwartzblat):] 17 września 1939, miasteczko opuściło kilku oficerów policji i wojskowych. Dołączyły do nich dziesiątki polskich rodzin zaangażowanych w życie publiczne. Było jasne, że nadchodziły zmiany. Wkrótce pojawiła się wiadomość, że armia sowiecka przekroczyła granicę i dokonała inwazji na Polskę. Natychmiast zorganizowano siły milicji obywatelskiej… większość jej członków stanowili Żydzi. O 11:00 do miasta wjechały pierwsze sowieckie czołgi. Przyjęcie było entuzjastyczne. Powitaliśmy ich czerwonymi flagami, a oni nas pieśniami i życzeniami…
Kilku młodych mężczyzn było umieszczonych w więzieniu przez polskie władze za działalność komunistyczną. Nagle zajęli oni wysokie stanowiska. Byli też sympatycy komunizmu albo członkowie "Bundu". Oni organizowali życie w mieście i zostali komisarzami. Ich działania nie pomagały żydowskiej ludności w miasteczku. Większość jej składała się ze sklepikarzy i członków klasy średniej. [720]
[Yosef Gendelman, przedwojenny komunista, uwięziony przez polskie władze]: kiedy armia sowiecka weszła do miasteczka, otworzyły się drzwi więzienia Kowel i zostaliśmy wyzwoleni.
Natychmiast wróciłem do Rokitna. Już było w rękach armii sowieckiej. Z uwagi na prawa jako weteran komunista i lojalny wobec komunizmu, zostałem członkiem rady miasta. Z finansowego punktu widzenia, jak i z miejskiego, zrobiliśmy co mogliśmy żeby zapobiec jakiejkolwiek krzywdzie wyrządzonej Żydom w Rokitnie. [721]
[Baruch Shehori (Schwartzblat):] Wkrótce ustanowiono sowiecki reżim. Rokitno oficjalnie stało się stolicą regionu. Szybko zorganizowano wszystkie urzędy regionalne obecnych komisariatów. Przybyli liczni administratorzy…
Sowieccy urzędnicy przyciągali wszystkich mieszkańców działaczy i pomagali im podejrzanie wyglądające i niechciane elementy. Nawet w pierwszych dniach, kilku polskich działaczy społecznych i pewnych Żydów aresztowano i wypędzono. Pierwszymi aresztowanymi Żydami byli aptekarz Noah Soltzman i nauczyciel Mordechai Gendelman. W więzieniu w Sarnach spędzili kilka miesięcy i zwolniono ich po przejściu przez specjalne leczenie. Więźniowie wrócili do miasteczka niemi, i niemożliwe było wydobyć od nich ani słowa.
Pan Gendelman, nauczyciel, przez wiele lat działał w JNF [Żydowski Fundusz Narodowy] i był wybitnym znawcą Biblii w szkole Tarbut. Nagle i całkowicie stał się zagorzałym komunistą. Publicznie ogłosił w szkole, że czuł pogardę wobec wszystkich żydowskich wartości kulturowych…
Byłem wtedy kierownikiem ukraińskiej szkoły średniej. Moim głównym zadaniem było gromadzenie wszystkich uczniów i wszystkich młodych na specjalny kurs wieczorowy. Ponadto musiałem uczyć ludność zasaad sowieckiej konstytucji, zwoływać częste spotkania i prowadzić propagandę prokomunistyczną. Była to olbrzymia odpowiedzialność.
Nie napotykaliśmy na żadne ograniczenia jeśli chodzi o zachowanie wartości religijnych. Dwu synagog nie zamknięto. Nabożeństwa kontynuowano bez żadnych przeszkód. [722]
[Yakov Schwartz:] W ciągu kilku dni od sowieckiej inwazji zdobyto całą wschodnią część Polski – czy zach. część Ukrainy (nazywaną tak przez sowietów). Rząd zaczął się ustanawiać. Weteranów komunistów, wśród nich Żydów z Rokitna, którzy prze wiele lat byli w polskich więzieniach, mianowano na ważne stanowiska w mieście. Fantazyjny klub polskich oficerów był teraz dostępny dla młodzieży w Rokitnie jako miejsce zabaw.
Ściągali tu głownie z ciekawości. Byli to żydowscy nastolatkowie. Jacyś nie-Żydzi przychodzili, ale naprawdę nie pasowali i czuli się niekomfortowo…
Syjonistyczne partie i ruchy młodzieży samozniszczone…
Utworzono lokalną milicję by zastąpiła polską policję. Było w niej wielu Żydów. ` Generalnie Żydzi przeważali we wszystkich nowych instytucjach rządowych.
[719] E. [Eliezer] Leoni, red., Rokitno – Wołyń i okolice: księga pamięci i świadectwo / Rokitno–Wolyn and Surroundings: Memorial Book and Testimony, Internet: <http://www.jewishgen.org/yizkor/rokitnoye/Rokitnoye.html>; translation of E. Leoni, ed., Rokitno (Volin) ve-ha-sevivah: Sefer edut ve-zikaron (Tel Aviv: Former Residents of Rokitno in Israel, 1967).
[720] Baruch Shehori (Schwartzblat), Sowieci okupują nasze miasteczko / “The Soviets Occupy Our Town,” w ibid., 237.
[721] Yosef Gendelman, Wspomnienia komunisty z Rokitna / “Memories of a Rokitno Commu-nist,” w ibid., 191.
[722] Baruch Shehori (Schwartzblat), Sowieci okupują nasze miasteczko / “The Soviets Occupy Our Town,” w ibid., 237 ff.
Wczesnym rankiem pierwszego dnia Succoth, do naszego domu przyszedł żołnierz i poprosił ojca by stawił się przed wojskowym komendantem miasteczka. Po kilku godzinach, kiedy ojciec nie wrócił, poszliśmy żeby dowiedzieć się co się stało. Zobaczyliśmy 4 naszych obywateli: Shimona Klorfeina, nauczyciela Mordechai Gendelmana, Noah Soltzmana i ojca siedzących w ciężarówce. Otaczali ich uzbrojeni żołnierze. Za nimi była inna ciężarówka pełna żołnierzy z gotowymi karabinami. Był to szokujący widok.
Dowiedzieliśmy się, że po śledztwie zabrano ich do Saren. Tam przetrzymywano ich i przesłuchiwano przez miesiąc. Były człowiek z PPK [Polska Partia Komunistyczna – Faktycznie PPK nie uznawała polskiego rządu we wsch. Polsce, dlatego organizacją regionalną byłaby Komunistyczna Partia Zach. Ukrainy – MP], uchodźca wyrzucony z Eretz Israel, oskarżył ich o działalność syjonistyczną i antysowiecką. Postanowił zemścić się na syjonistach i znalazł dobre miejsce kiedy sowieci wkroczyli do Rokitna…
Po miesiącu śledztw i przesłuchań zatrzymanych zwolniono. Należy podkreślić uczciwość komunistów z Rokitna. Pytani przez śledczych z NKWD, powiedzieli, że zatrzymani razem z innymi mieszkańcami pomagali im i ich rodzinom za polskiego reżimu. Zagwarantowali im prawników i inną pomoc.
Pierwszym zwolnionym był Mordechai Gendelman. Było to bardzo kosztowne pod względem osobistym i upokarzające. Zmuszono go do podpisania dokumentu obiecującego, że publicznie ogłosi, że jego praca do tej chwili oznaczała mamienie niewinnych ludzi i pokazywania im złej drogi. Trzej pozostali podpisali obietnicę, że zaprzestaną wszelkich działań syjonistycznych i będą lojalni wobec sowieckiego reżimu. [723]
[Shimon Klorfein, członek Betaru, tj. lewicowy syjonista]: kiedy sowieci okupowali Rokitno, wiedzieliśmy, że umarło nasze marzenie o Aliyah. A jeszcze mała grupka członków dalej działała w podziemiu do donosu na nich przez lokalnych komunistów. Noah Soltzman, nauczyciel Mordechai Gendelman, Avraham Schwartz byliśmy w więzieniu w Rokitnie. To w ten sposób zduszono ruch syjonistyczny w Rokitnie, łącznie z Betarem. [724]
Profil żydowskiego donosiciela w małym (w większości ukraińskim) miasteczku Świniuchy koło Horochowa na Wołyniu, opowiedziany przez innego Żyda z tego miasta, jest szczególnie intrygujący:
Człowiek jak ten już miał krew wielu ludzi na rękach. Dawniej, za polskiego reżimu, bił dzieci i wrzeszczał po polsku: "Żydzi, jedźcie do Palestyny". Kiedy w 1939 na Ukrainę weszli Rosjanie, był pierwszym oferującym swoje usługi milicji, ale z uwagi na jego historię kiedy był nastolatkiem, wniosek odrzucono, i zamiast tego stał się najbardziej nikczemnym donosicielem w miasteczku. Odpowiadał za śmierć wielu ludzi. Jego działalność wywołała największą nienawiść Żydów wśród chrześcijan w Świniuchach/ Svyniukhy. Kiedy wyszła Armia Czerwona, on tez. Niemcy złapali go koło Kijowa. Zarejestrował się jako Polak wypędzony na Syberię przez Rosjan. Otrzymał kartę z polskim nazwiskiem, ale z powodu wielkiego tchórzostwa, wrócił do matki w getcie. W Łokaczach bardzo nieliczni wiedzieli, że Shlomo Giszes wrócił; musiał to zrobic bardzo spokojnie. Gdyby dowiedzieli się o tym Ukraińcy, wielu w getcie by cierpiało. [725]
Żyd który w 1937 ukończył szkołę średnią Ojców Pijarów w Lidzie powiedział, że dołączył do żydowskiej milicji na krótko przez sowiecką inwazją i patrolował ulice miasteczka. Pozostał w milicji po wejściu sowietów i im służył, nawet aresztując byłego nauczyciela, pozornie niepomny konsekwencji swoich działań. Bezwsstydnie napisał o swoim zachowaniu w tym okresie, nie jako komunista (nie był nim), a z punktu widzenia zwykłego młodego Żyda zanurzonego w rytuale:
Pewnego dnia czekając na wejście rosyjskich okupantów do Lidy, udałem się do Ratusza. Ku moim zdziwieniu zobaczyłem przyjaciela zajmującego stanowisko burmistrza. Wyjaśnił, że kiedy był członkiem lewicowej syjonistycznej organizacji młodzieżowej Hashomer Hatzier, był też członkiem partii komunistycznej. Partia ta była nielegalna w Polsce. Przyjaciel użył Hashomer jako przykrywkę. Zapytał czy chciałbym dołączyć do milicji, i zgodziłem się.
Ludzie w milicji mieli specjalne przywileje. Nigdy nie musiałem czekać w kolejce. Samo to powodowało, że bycie w milicji było opłacalne. Ludzie cie podziwiali; to było dobre uczucie…
[723] Yakov Schwartz, Początki sowieckiej okupacji w Rokitnie / “The Beginnings of the Soviet Occupation of Rokitno,” w ibid., 244–45.
[724] Shimon [Syoma] Klorfein, Drugie pokolenie Betaru / “The Second Generation of Betar,” in ibid., 82.
[725] Michael Diment, Samotny ocalony: dziennik z getta w Łąkaczach i Świniuchy na Ukrainie / he Lone Survivor: A Diary of the Lokacze Ghetto and Svyniukhy, Ukraine (New York: Holocaust Library, 1992), 133.
__________
Kiedy do Lidy weszły wojska sowieckie, poczułem, że dla nas zaczęło się nowe życie… Ta wolność okazała się być krótkotrwała. Syjonizm uznano za antyrewolucyjny i został zakazany… Rosjanie nie wiedzieli o mojej działalności syjonistycznej. Wczesniej zakopałem moją flagę Honoar Hatzioni…
Zostałem w milicji pod rosyjskim nadzorem. Przez jakiś czas byłem szczęśliwy. Jako członek milicji miałem przywileje i pieniądze, choć niewiele można było kupić… Pewnego dnia miałem przyjemność eskortowania swojego byłego nauczyciela, jawnego antysemity, do więzienia. Aresztowali go rosyjscy żołnierze i kazano mi towarzyszyć im. Kiedy prowadziliśmy go ulicami Lidy do więzienia, szedłem na przodzie z karabinem i 2 rosyjskimi żołnierzami z bagnetami za nim. Jaki był jego los, nie wiem. [726]
Tę relację uzupełnia inna, Polaka, wtedy nastoletniego syna dyrektora katolickiej drukarni w Lidzie, i druga młodej Żydówki, Frances Dworeckiej, córki dentystów, obracającej się w polskim środowisku (choć kulturowo uważali się bardziej za Rosjan niż Polaków), która chodziła też do polskiej szkoły średniej w tym mieście, i nie spotkała się z antysemityzmem.
Widziałem jak Żydzi witali Armię Czerwoną kiedy 18 września 1939 wchodziła do Lidy. Witano ich chlebem i solą. Miasteczko było pełne czerwonych sztandarów z rosyjskimi napisami i portretami Lenina i Stalina. Żydzi nosili czerwone opaski na rekawach i czerwone chusty na szyjach i podnosili pięści. To jest wskazówka, że już musieli się przygotować przed wojną do tego "powitania". Patrole uzbrojonej milicji składające się z Żydów z proletariatu zaczęły krążyć po ulicach. Następnego dnia przejęto i zamknieto naszą drukarnię.
Z domu eksmitowano nas 24 grudnia kiedy spożywaliśmy kolację wigilijną. Żydzi asystowali w każdej z tych czynności i byli bardziej despotyczni niż sowiecka NKWD. Zrabowali wszystko co mogli z naszego domu. Staliśmy się nędzarzami i przyjęli nas znajomi (było nas 6 w jednym pokoju). Ojciec nie mógł dostać pracy. Po roku siostra i ja byliśmy zatrudnieni w sowieckiej (żydowskiej) drukarni, gdzie dyskryminowano Polaków. Dawano im najgorsze prace, a Żydom lepsze. Poza tym, całe kierownictwo składało się wyłącznie z Żydów.
W lutym 1941, jeden z żydowskich pracowników zaczął ze mną bójkę, i mu oddałem. W tamtych czasach wystarczyło powiedzieć Żyd" po polsku zamiast po rosyjsku by zostać aresztowanym, nie mówiąc o uderzeniu Żyda. Następnego ranka 4 członków NKWD czekało by mnie od razu aresztować. Następnego dnia stanąłem w sądzie na kpiarskim procesie. Oskarżono mnie o bycie antyrewolucjonistą, szpiegiem, a przede wszystkim antysemitą. Miałem wtedy 17 lat. Trzymano mnie w więzieniuprzy ul. 3 Maja w Lidzie, gdzie poddawano mnie ostrym przesłuchaniom i torturom. Dzisiaj jestem, inwalidą. Moimi oprawcami byli tylko Żydzi. Lokalni Żydzi byli dużo gorsi niż sowieccy. Podał jeden przykład z wielu. Po wielogodzinnym przesłuchaniu i biciu postawiono mnie przed plutonem egzekucyjnym. Żydowski członek NKWD wycelował we mnie rewolwer i wrzasnął bym podpisał zeznanie, bo inaczej mnie zastrzeli. W końcu wystrzelił. Wysiadły mi nerwy, straciłem przytomność i upadłem… [727]
[726] Samuil Manski, Z Bożą pomocą / With God’s Help (Madison, Wisconsin: Charles F. Manski, 1990), 30–32. Jak można wykryć z osobistych świadectw jak to, choć niektórzy Żydzi później byli zażenowani swoimi czynami, niewielu wydaje się naprawdę wstydzić, nie mówiąc o przepraszaniu z powodu losu swoich ofiar. Ten autor przyznał, że poprzedni kierownik szkoły, też ksiądz, "był bardzo uczciwy wobec nas Żydów". Rzekomo człowiek który go zastąpił był "antysemitą". Ibid., 26. Samuil Manski (Samuel Mański) jest jednym z wielu żydowskich studentów serdecznie pamiętanym przez polskich kolegów, którzy potwierdzają przyjazne relacje wśród uczniów róznych narodowości i religii, ale z wyraźną zmianą postawy ze strony Żydów po przybyciu sowietów. Tylko jeden uczeń, a dokładnie uczennica wymienionej wyżej szkoły Pijarów w Lidzie, Cyle Lewin, pomogła koledze, polskiemu uczniowi w czasie sowieckiej okupacji, i zrobiła to potajemnie. Zob. Władysław Naruszewicz, Wspomnienia lidzianina (Warsaw: Bellona, 2001), 116–17. Inny dziennik (do którego odniosę się później) Żydówki (Frances Dworecki), która też chodziła do polskiego liceum w Lidzie w latach 1930, nie wspomina o żadnych antysemickich incydentach w szkole. Jak w innych miasteczkach w Polsce, złe uczynki pojedynczych Żydów nie powstrzymały katolickiego kleru od udzielania pomocy Żydom za późniejszej niemieckiej okupacji. Jak powiedział jeden ksiądz obrządku wschodniego: "Podczas moich wizyt do Lidy pamiętam jak widziałem grupy Żydów, zapędzonych do pracy przez członków Gestapo, zbiorowo zdejmujących z szacunkiem czapki, kiedy pojawił się katolicki ksiądz". Zob. świadectwo ks. Borysa Kaminskiego w Chciuk, Ratowanie Żydów w rozdartej wojną Polsce 1939-1945 / Saving Jews in War-Torn Poland 1939– 1945, 33–34. Dobroć lokalnego księdza, który wziął na przechowanie dobytek pewnych Żydów, niemal kosztowała go życie, kiedy inni Żydzi chcieli je ukraść. Złapani przez Niemców, zdradzili urzędnikom Judenratu kto opłacił polskich urzędników miejskich żeby zdobyć pozwolenia dla żydowskich uchodźców z Wilna. W rezultacie Niemcy dokonali egzekucji na wielu Żydach; na szczęście ksiądz uniknął kary. Zob. Spector, Stracone żydowskie światy / Lost Jewish Worlds, 212.
________
[727] Świadectwo Zbigniewa Trzebińskiego, cyt w J R Nowak, Przemilczane zbrodnie, 149–50.
________
Do Wołożyna przybyliśmy kilka godzin po zajęciu go przez sowiecką armię. Ciocia Tanya była bardzo samotna i potrzebowała rodziny, i była szczęśliwa widząc nas. Moi rodzice i ciotki kształcili się w Rosji, i byli wychowani na rosyjskiej kulturze. Czuli się dużo bliżej Rosjan niż Polaków… Wyszliśmy na ulice by powitać wkraczające jednostki. Ciotka Liza flirtowała z oficerami. Zostaliśmy tam na chwilę mając nadzieję podążać za armią i wrócić do Lidy…
[W Lidzie:] Pierwsze tygodnie zmiany rządu były pełne zamieszania. Wielu żydowskich nastolatków i młodych mężczyzn zgłaszało się do milicji. Nosili czerwone opaski na rękawach i nosili karabiny. Mój kuzyn Edek był wśród nich. Czasem broń była w rękach osoby upośledzonej umysłowo. Pamiętam upośledzonego umysłowo syna mojego nauczyciela gry na pianinie. Przyszedł do naszego mieszkania bardzo podekscytowany i z karabinem. Matka przekonała go by oddał jej broń i zadzwoniła do jego rodziców. Roberta wysłano do szpitala psychiatrycznego koło Wilna.
Komuniści w Lidzie świętowali. Organizowali antykapitalistyczne demonstracje z długimi przemówieniami. Większość działaczy była Żydami. Byli tam jacyś Białorusini [sic] i polscy socjaliści…
29 lutego 1940 NKWD aresztowała ojca. Jedliśmy kolację kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi. Do drzwi podeszła służąca Hela. Wróciła przestraszona, za nią 6 lub więcej uzbrojonych żołnierzy w mundurach NKWD. Kazali nam dalej siedzieć. I wtedy rozeszli się po mieszkaniu by je przeszukać. Powiedzieli Heli, że nie jest już służącą, a wolnym obywatelem Republiki Sowieckiej. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że choć Hela była Białorusinką, to była katoliczką i bardzo przeciwną rosyjskiej okupacji. Hela była tak przebiegła, że odwróciła ich uwagę od naszego sejfu. Zabrali aparat fotograficzny, radio i obraz marszałka Piłsudskiego siedzącego w parku ulubionym miejscu wypoczynku – Druskieniki. Zabrali też portret ojca, na którym miał medal srebrnego krzyża. Ojciec otrzymał Srebrny Krzyż za wybitną służbę dla polskiego rządu. Zawsze był dumny z otrzymania go. Przeszukiwanie zakończone. Ojcu kazano się ubrać i go zabrano. Hela i ja zaczęliśmy płakać. Matka, z wypiekami na twarzy, od razu planowała następne posunięcie. Mojej siostry Elli nie było w domu. Matka była wyjątkowo odważną kobietą. Następnego dnia poszła do biura NKWD. Jednym z oficerów był mąż dentystki pracującej z moimi rodzicami w Poliklinice. Powiedział jej, że odbędzie się przesłuchanie. Nie mieliśmy pojęcia co do jego powodu. Wszystko stało się jasne kiedy dołączyliśmy do ojca w GUŁAGU. Była skarga podpisana przez Żydów, że ojciec był "społecznie niebezpiecznym elementem". Pod presją ojciec zgodził się na wyrok "TROJKI" na 5 lat GUŁAGU. Jednym z ludzi którzy podpisali go był nastolatek z sierocińca na stażu w naszym laboratorium stomatologicznym. Była to sprawa pomocy w okresie szkolenia, i później został asystentem dla 2 protetyków, 2 braci z miasta Dubno. [728]
Inna Żydówka z Lidy, Dina Gabel, którą deportowano z rodzicami w głąb Rosji w kwietniu 1940, opowiadała jak członkowie podziemianej partii komunistycznej pospieszyli do pomocy hordzie komisarzy, którzy pojawili się na scenie i "czuli się jak herosi i partnerzy w świętej sprawie". Ale, ku jej zmartwieniu, napotkała też zwykłych Żydów z bogatych rodzin jak jej, którzy chcieli pomóc. Po aresztowaniu ojca przez NKWD w styczniu 1940, napisała fatalny list do Stalina blagając o jego uwolnienie:
Najwyraźniej nie dotarł do Moskwy, wylądował w rękach prokuratora w Lidzie. Kilka dni później wezwano mnie do jego biura.
W chwili kiedy tylko weszłam do poczekalni, miałam nieprzyjemną niespodziankę… Recepcjonistką była bardzo dobrze znana mi dziewczyna, choć nie byłyśmy dobrymi przyjaciółkami. Jej rodzice byli bogaci, bardzo dobrze ich znałam, i nigdy nie podejrzewałabym jej o komunistyczne koneksje do tego stopnia, że zostałaby recepcjonistką prokuratora. Tłumiłam swoje zaskoczenie i powiedziałam przyjaźnie "dzień dobry". Nie odpowiedziała. Jak szybko poznała ich taktykę! Jej twarz była zimna i twarda, tylko duże szare oczy uśmiechnęły się triumfalnie, bez wstydu, pokazując zachwyt wobec mojej agonii.
Spojrzała na listę na biurku i głośno zapytała: "Jak się nazywasz?" [729]
[728] Frances Dworecki, Autobiography (Internet: <http://www.shtetlinks.jewishgen.org/Lida-District/fd-toc.htm>, 2002), rozdz. 6, 7, 8. W rozdz. 2, autorka opowiedziała, jak jej przedwojenna niania, Polka z pobliskiej wioski, i jej mąż "byli przyjaciółmi w trudnych czasach za sowieckiej okupacji i w czasie aresztowania ojca przez sowiecką policję".
[729] Dina Gabel, Za lodową kurtyną / Behind the Ice Curtain (Lakewood, New Jersey: C.I.S. Publishers, 1992), 77, 93–94. Ale wkrótce lokalni komuniści zostali aresztowani i oskarżeni o zdradę: "skoro byliści prawdziwymi komunistami" czytamy w oskarżeniu – "to dlaczego nie obaliliście swojego rządu?" Miałam okazję spotkać niektórych z tych dawniejszych polskich [sic] komunistów na Syberii, po amnestii polskich więźniów którzy przeżyli. Ich idealizm dawno wyparował, a ich nowym i jedynym celem było osiągnięcie wolnego świata". Ibid., 77. Ale ci tzw. polscy komuniści byli faktycznie członkami Komunistycznej Partii Zach. Białorusi, gdyż Partia Komunistyczna nie uznawała polskiej władzy nad wschodnią połową przedwojennej Polski. Gabel przyznaje też, że Polacy mogli dość dobrze rozróżnić między tymi Żydami którzy popierali, i tymi którzy nie popierali nowego reżimu. Zarówno polscy jak i żydowscy pracownicy fabryki jej ojca protestowali w sprawie usunięcia ich żydowskich właścicieli: "W dniu kiedy wyprowadziliśmy się z domu, przy bramie uformowały się w proteście 2 dlugie linie polskich i żydowskich pracowników. 'Nie pozwolimy odejść naszym szefom!' krzyczeli – 'my ich chcemy, oni są dla nas bracmi!' Pracownicy zablokowali drogę, ale siłą ich usunięto. Trzech z nich aresztowano na miejscu. Co za spektakl dla Rosjan! Pracownicy broniący swoich krwiopijczych pracodawców! To było niewyobrażalne! W końcu, jako koncesję dla pracowników, nowi szefowie mianowali mojego kuzyna, Mendla, syna wuja Yaakova, na kierownika fabryki…" Ibid., 81-82.
Sowieccy donosiciele i lokalni kolaboranci, w większości Żydzi, bardzo utrudniali działalność spiskową. Nawet uczniowie byli śledzeni przez swoich żydowskich kolegów. Na grupę uczennic polskiej szkoły średniej do NKWD donieśli ich koledzy klasowi, którzy sporządzili listę podejrzanych "wywrotowców" wśród polskich uczniów w Lidzie. [730] Żydowscy mieszkańcy tego miasteczka potwierdzają te sytuację:
Dość wczesnie niektórzy liderzy społeczności żydowskich znaleźli drogę do władz i pierwszymi zaatakowanymi były syjonistyczne ruchy młodzieżowe i generalnie ruch syjonistyczny. Ból był tym większy kiedy okazało się, że jednym z donosicieli był uczeń szkoły Tarbut (uczeń z klasy mojej siostry). [731]
Młodzi którzy przed wojną należeli do organizacji syjonistycznych, po przybyciu bolszewików, zostali wyrzuceni z silnego strumienia na brzegi rzeki. Nagle wydarto ich z przyzwyczajeń i idei i wyrzucono na strach aresztowań. NKWD poszerzyło siatkę donosicieli, których zadaniem było przekazanie w ich ręce przedwojennych działaczy syjonistycznych. Każdy bał się przyjaciela – może on jest zdrajcą, i powie NKWD co on robił przed wojną.
Głównymi przerażonymi byli ci którzy należeli do szkoły Bais-R i do "Shomer Ha Tsair". Pierwsi bali się sowieckich zwolenników, a drudzy tych, którzy mieli odwagę popierać marksistowskie idee.
Codziennie były aresztowania młodych jak i starszych. Rodziny aresztowanych nawet nie wiedziały gdzie oni byli. Los śmiał się szczególnie z komunistów, którzy przez wiele lat siedzieli w polskich więzieniach [za działalność wywrotową – MP]… Po przybyciu sowietów wyszli na wolność jak męczennicy. Patrzono na nich jak na bohaterów dnia. Ich popularność nie trwała długo. Jednego po drugim wyciągano z łóżek w nocy i wrzucano do więzienia – ale tym razem do więzień NKWD.
…
Bardzo często z okna naszego domu widzieliśmy domokrążców. Jeden był znanym donosicielem NKWD. Przed wojną należał do HaShomer Hatzair, ale nie donosił na żadnego ze swoich przyjaciół.
Kilka dni po tym co spotkało moja siostrę, nagle do domu wpadł Nachum Zatsepitsky, i ostrzegł Molye i Berele że mieli być aresztowani. Nalegał by szybko uciekli. [732]
W Ejszyszkach, miasteczku na południe od Wilna, które przeszło z polskich rąk do sowieckich we wrześniu1939, a później do Litwy pod koniec października 1939, zanim wróciła pod władzę sowiecką w czerwcu 1940, większość stanowisk administracyjnych i bezpieczeństwa państwowego przejęli Żydzi. [733] Yaffa Eliach, żydowski historyk z tego miasteczka, tak opisuje sytuację:
Za sowieckiej władzy ustanowiono regionalny komitet rewolucyjny znany jako Revkum, odpowiedzialny za Eishyshok i wszystkie okoliczne miasteczka i wioski. Pod kierownictwem Hayyima Shustera, Revkum rozpoczął swój program atakując wszystkie "reakcyjne" organizacje syjonistyczne i działalność w sztetlu. Zamknięto szkołę hebrajską i otworzono szkołę jidysz dla dzieci proletariatu; mówienie po hebrajsku było zakazane, i małe dzieci musiały zapisywać się do organizacji komunistycznych, a nie syjonistycznych…
[730] Krajewski, Na Ziemi Nowogródzkiej, 15.
[731] Liza Ettinger, Z getta w Lidzie do Bielskich partyzantów / From the Lida Ghetto to the Bielski Partisans, grudzień 1984, 3 (U.S. Holocaust Memorial Museum Archives).
[732] Sarah Schiff (Rabinowitz), Okupacja rosyjska / “The Russian Occupation,” w Alexander Manor, Itzchak Ganusovitch i Aba Lando, red., Sefer Lida (Tel Aviv: Former Residents of Lida in Israel and the Relief Committee of Lida Jews in USA, 1970), 265 ff.; przekład ang. jako Księga Lidy / Book of Lida <http://www.jewishgen.org/yizkor/lida/lida.html>. Po wejściu Armii Czerwonej w 1939 pisze: "Wczesnym rankiem 17 września już były masy ludzi stojących niecierpliwie na Suwalskiej czekający na przybycie rosyjskiej armii. Nikt nie zwracał uwagi na padający deszcz. Nagle usłyszeliśmy dalekie wiwatowanie. Każdy zaczął przepychac się bliżej jezdni by zobaczyć co się działo. 'Oni już idą' – ktoś krzyknął nad innymi. Z dystansu zobaczyłam jadących na koniach żołnierzy w długich ciemnych pelerynach. Otworzyły się tysiące ust by szczęśliwymi wrzaskami powitać naszych wyzwolicieli od niemieckich morderczych rąk. Ale byli też inni, którzy stali obojętni na wszystko".
[733] Witold Andruszkiewicz, “Holocaust w Ejszyszkach,” Zeszyty Historyczne, no. 120 (1997): 84.
_______
Wypędzeni komuniści ze sztetla nie musieli iść bardzo daleko [po litewskim przejęciu w październiku 1939], większość osiedliła się obok w Raduniu i innych miasteczkach sowieckiej Białorusi. Ale w grupie byli Moshe Szulkin z małżonka i dziećmi, siostra Moshe Elka Jankelewicz z mężem i dziećmi, Hirshke i Fruml Slepak, i Hayyim-Yoshke Szczuczynski. … Luba Ginunski, którą proszono by została na Litwie by podtrzymać komunistyczny płomień (i dostarczać informacji), spędziła większość czasu na podróżach i ukrywaniu się.
15 czerwca 1940 armia sowiecka przekroczyła granicę litewską… Tym razem, za drugiej okupacji sowieckiej, lokalni żydowscy komuniści – ci którzy pozostali – mieli więcej okazji wprowadzenia swojej marksistowskiej ideologii. Luba [Libke] Ginunski była szefem lokalnej partii, w której do najbardziej aktywnych członków należeli Hayyim Shuster, jego dziewczyna Meitke Bielicki, Ruvke Boyarski di Bulbichke (ziemniak), [szefowała komsomołowi], Velvke Katz i Pessah Cofnas. Do priorytetów Luby należała redystrybucja gruntów i nieruchomości. Majątki wielkiego polskiego magnata Seklutskiego [?] i innych członków polskiej szlachty rozparcelowano…
Zdaniem Luby, większość późniejszych działań komunistów w Ejszyszkach wprowadzał komitet – lokalny komunistyczny komitet rządzący – pod jej nieobecność… Rabina Szymena Rozowskiego wyrzucono z dużego domu, i własność wielu najbogatszych członków społeczności znacjonalizowano, ich domy skonfiskowano… [734]
Niestety, jak większość żydowskich autorów, Eliach zajmuje się losem Żydów, i nie zauważa wpływu stosowanych przez lokalnych żydowskich komunistów środków na społeczności nie-żydowskie. Lokalni Żydzi nawet skomponowali popularną piosenkę wyrażającą w pigułce uczucia wspólnoty wobec polskich sąsiadów: [735]
Szlachta do wywozu,
chłopi do kołchozu.
_ _______
[734] Yaffa Eliach, Był kiedyś świat: 800 lat kronika sztetla w Ejszyszkach /There Once Was a World: A Nine-Hundred-Year Chronicle of the Shtetl of Eishyshok (Boston: Little, Brown, 1998), 565–67, 571–72. Niektórzy z tych zydowksich kolaborantów, jak Alter Michalowski, ponownie zjawili się po sowieckim "wyzwoleniu" w połowie marca 1944, który wspomina: Po anektacji Litwy do sowieckiej Rosji [czerwiec 1940], byłem przez 4 miesiące komendantem milicji w Aishishok [Ejszyszki]. Kiedy do miasteczka wkroczyli Niemcy, byłem, oczywiście, zmuszony do ukrywania się, gdyż nie udało mi się uciec z Armią Czerwoną [w czerwcu 1941]… Kiedy Rosjanie wrócili [lipiec 1944], poszedłem znowu do Aishishok. Tam znalazłem Shaloma Sonenzona [Sonenson], jego brata Moshe… zapisałem się do NKWD. Jednostka NKWD działająca w Aishishok i okolicach żeby oczyścić teren z Hitlera i białych polskich partyzantów [członkowie AK], których znaliśmy z czasów 'gorących spotkań' z nimi w lasach. Moshe Sononzon [sic] i ja, spragnieni zemsty, należeliśmy do zbrojnej jednostki, która, pod pozorem poszukiwania Niemców i zdrajców, brała odwet na złych Gojach jak na to zasługiwali. Terroryzowaliśmy Gojów. Zebraliśmy wiele artykułów i odzieży skradzionych znanych nam Żydom, i zmusiliśmy Gojów do zapłacenia, jeśli tylko frakcję za to co zrobili nam i naszym dzieciom. Złapaliśmy też Niemców, którzy uciekali w małych grupkach do lasu w czasie wielkiego wycofywania, i 'wrobiliśmy' ich… Kiedyś złapaliśmy 6 Niemców, jeden z nich był oficerem SS. Moshe Sonenzon, ja i jacyś inni Żydzi zabraliśmy ich na stary cmentarz [sic] gdzie Żydzi z Aishishok oddali ducha strasznie torturowani. Posadziliśmy oficera z jednej strony i powiedzieliśmy mu: 'Ty będziesz żył!' 'Tak, bo ja mam żonę i synów w Niemczech' – powiedział, i płomyczek nadziei oświetlił jego zgaszone oczy. Pozostali Niemcy stali bladzi, trzęsąc się ze strachu. Nie przedłużaliśmy wyrównania z nimi rachunków. Wystrzelono salwę pocisków i skażone ciała spadły na ziemię obok dużego masowego grobu naszych braci. Mała zemsta z ich zbrodnie. 'Teraz woja kolej, brudny morderco' - krzyknął Moshe. Oficer zbladł [sic] ze zgrozy i zrozumiał, że nadszedł jego koniec. Rzucił się na ziemię i zaczął całować ją u naszych stóp, płacząc i jęcząc: 'Dobrzy Żydzi! Zlitujcie się nade mną – mam żonę i dzieci, nie zrobiłem wam nic złego '. 'Masz żonę i dzieci, tak? Moshe krzyknął – 'a m, czy nie mieliśmy żon i dzieci? Nie miałeś litości dla naszych rodzin, i to wszystko było jasne [sic] dla nas – brudny morderco! Chcesz żyć?! Nie będziesz żył – umrzesz jak pies!; Kiedy to mówił podniósł kolbę karabinu i rozwalił czaszkę odrażającego Niemca". Zob Perets Alufi i Shaul Kaleko (Barkeli), res., Eishishok, koroteha ve-hurbanah: pirke zikhronot ve-‘eduyot (be-tseruf temunot)/liket (Jerusalem: Committee of the Survivors of Eishishok in Israel, 1950); ang. przekład Shoshanna Gavish, Ejszyszki, historia i zniszczenie… / “Aishishuk”; Its History and Its Destruction: Documentaries, Memories and Illustrations (Jerusalem: n.p., 1980), 78–80.
[735] Świadectwo Antoniego Jundo (w posiadaniu autora).
_________
Wariacje tej popularnej piosenki słychac było na całych Kresach. Leontyna Miłkowska (później Leśniewicz), z wioski Koczery koło Drohiczyna (i Siemiatycz), nagrodzona przez Yad Vashem, wspominała: "Kiedy wojska sowieckie weszły do Polski, Żydzi witali ich jakby byli najlepszymi przyjaciółmi". Pamiętała tekst śpiewany przez żydowskie dziewczyny:
Żydzi na urzędy,
Ruscy na kołchozy,
Polscy na wywozy. [736]
Czego Żydzi sami bali się najbardziej, to ich bracia Żydzi, potwierdzają to liczne żydowskie świadectwa. Joseph R. Fiszman, żydowsko-amerykański historyk, pisze:
… w środku bardzo ostrej zimy 1939-1940, tysiące żydowskich uchodźców [ze strefy niemieckiej] – całe yeshivas, ci którzy działali w polityce, obawiali się donosów żydowskich komunistów których jeszcze znali ze starych czasów, łączyli się z żydowskimi biznesmenami z terenów okupowanych przez sowietów – próbowali dostać się do Wilna, przekraczając mocno strzeżoną nową granicę sowiecko-litewską. [737]
Lokalna sieć syjonistyczna, która szmuglowała Żydów na Litwę, wtedy jeszcze niepodległą, z pomocą chłopów po obu stronach granicy, w końcu została zdradzona sowieckim władzom – jak ujął to jeden uczestniczący w operacji szmuglowania – przez "naszych komunistycznych braci". [738]
W Lidzie, centrum szmuglowania Żydów na Litwę,
Nawet tu były roje Yevsektsia [Żydowska Sekcja] i milicji, czyniące co tylko mogli by na nas donosić [etapy ucieczki] władzom i doprowadzać do aresztowań i sabotażu w maksymalnym możliwie stopniu… było też nie kilku ludzi z tej sekcji w miasteczku, i (jeszcze) więcej zdrajców w ruchu, którzy zmienili poglądy i stali się entuzjastycznymi komunistami i kolaborantami z tajną sowiecką policją.
Czuliśmy, że nas śledzono, i otrzymywaliśmy wiarygodne informacje od ludności, że szukali organizatorów syjonistycznych ucieczek. Detektywom podawano nazwiska, tożsamość i opisy niektórych naszych członków…
Częste aresztowania naszych ludzi, zwiększenie liczby strażników granicznych, i wyłapywanie wielu grup, nieuchronnie poskutkowały działaniami które jeszcze trwały, pomimo wszystko, do wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej. [739]
Historyk Ben-Cion Pinchuk też potwierdza, że "żeby złapać tych uciekających i w ukryciu, NKWD wykorzystywała żydowskich donosicieli ulokowanych na stacjach kolejowych na granicy polsko-litewskiej, i na ulicach głównych miast". [740]
[736] Rodzina Miłkowskich, Polscy Sprawiedliwi: <http://www.sprawiedliwi.org.pl/pl/family/523,rodzina-milkowskich/article=788,more-about-the-milkowscy-family>.
[737] Joseph R. Fiszman, Poszukiwanie statusu: polscy uchodźcy żydowscy w Szanghaju … / “The Quest for Status: Polish Jewish Refugees in Shanghai, 1941–1949,” The Polish Review, vol. 43, no. 4 (1998): 442. Ten autor pisze, że jednym z czających się niebez-pieczeństw dla Żydów były "ataki wędrujących białoruskich gangów".
[738] Świadectwo Shlomo Breuera w Alufi i Kaleko (Barkeli), Eishishok, koroteha ve-hurbanah; ang. przekład: “Aishishuk”; historia i zniszczenie, 48–49.
[739] Israel Solovietchik, na trasach ucieczek / “In the Brikha (Flight) Routes,” w Manor, Sefer Lida, 264; ang. przekład: Księga Lidy: <http://www.jewishgen.org/yizkor/lida/>.
[740] Pinchuk, Żydzi ze sztetla i władza sowiecka / Shtetl Jews under Soviet Rule, 37.
_________
Kazimierz Kuźmiński, inżynier leśnictwa, który był częścią powstałego antysowieckiego polskiego podziemia, i jego sekretarz Dąbrowa-Kostka, zostali aresztowani przez NKWD w Iwieńcu w kwietniu 1940, po donosie przez żydowskiego księgowego z inspektoratu leśnictwa. [741] po dołączeniu do lokalnej milicji, Shmuel Yossel, biedny Żyd z Michaliszek, w milicyjnej czapce i trzymając karabin, zapukał w okno bogatego sklepikarza, który wykorzystywał jego siostry. Kiedy zapytał "Kto?", odpowiedział: “Shmuel Yossel rząd”. [742]
W Szczuczynie koło Łomży,
Jak w niezliczonych innych społecznościach, pomoc ze strony lokalnych komunistów i ich zwolenników, niemal wszyscy Żydzi, była niezbędna dla sowietów:
Zwolennicy komunizmu w Shtutsinie [Szczuczyn] po kr ótkiej konferencji postanowili przywitać Armię Czerwoną kwiatami i muzyką… Obywatelski komitet miejski naturalnie przyjął słusznych powinowatych – członków partii komunistycznej.
Następnego wieczora, dzień po przejęciu władzy przez bolszewików, przeprowadzili szereg aresztowań polskich obywateli. Aresztowanymi byli: były burmistrz Bilski, kilku bogatych Polaków z inteligencji, i wszyscy polscy obszarnicy z okolic Miasteczka. Wysłano ich do więzienia w Grajewie i Łomży, a później na Syberię.
Kilka dni później bolszewicy zajęli się Żydami, tymi z tzw. klasy burżua. Niektórych z nich wysłano na Syberię… Lokalni komuniści musieli aprobować którzy żydowscy obywatele mogli zostać, a którzy muszą cierpieć wypędzenie 10 km od miasta. [743]
W pobliskim miasteczku Radziłów,
Natychmiast pojawili się w naszym miasteczku zwolennicy, oczywiście komuniści, którzy byli do ich [tzn. sowietów] dyspozycji…
Lokalni służalcy… donosili na nas jako zagirzali syjonistyczni działacze… Później aresztowali mojego męża za działalność syjonistyczną…
Zawsze byliśmy gotowi na nowe dręczenie, w większości z powodu prześladowań przez lokalnych żydowskich diabłów, których unikaliśmy jak tylko było możliwe…
Było wielu zbirów, ale uciekli [z sowietami]. [744]
W 1939 sowieci aresztowali mojego męża [przewodniczącego “Hechalutz”] i wszystkich innych wymienionych przeze mnie powyżej. Po krótkim czasie zwolnili wszystkich oprócz Szlapaka, którego przez 3 miesiące torturowali, gdyż komuniści bardzo go oskarżali. Dlaczego? Z Eretz Yisroel przyjeżdżali do nas Shlichim [emisar-iusze], i oni rozmawiali z wielką liczbą Żydów. Przemawiali w Shul, a żydowscy ko-muniści z “Peretz Library” przeszkadzali. Szlapak sprowadzał policję. Ale nigdy nie mówiliśmy, że byli komunistami, tylko że zaburzali spokój. Oni mieli być usunięci. Później zemścili się na nim, i mocno go oskarżyli . [745]
Szmul Wasersztajn, Żyd z pobliskiego Jedwabnego, handlował na wsiach za sowieckiej okupacji. Kupował bydło od lokalnych gospodarzy, i przetrzymywał je w stodole znajomego Polaka, i realizował zamówienia na mięso. Najbardziej bał się braci Żydów. [746] W pobliskiej Wiznie, Chaim Czapnicki, syjonista który został sowieckim milicjantem, zdradził przedwojennego rywala, Jakuba Cytrynowicza, Żyda który przeszedł na katolicyzm kiedy ożenił się z Polką. Cytrynowicz dostał wyrok 5 lat za szmuglowanie towarów i był deportowany w głąb sowietów. [747]
[741] Kuźmiński, Z Iwieńca i Stołpców do Białegostoku.
[742] Cholawsky, Żydzi w Białorusi podczas II wojny światowej / The Jews of Bielorussia during World War II, 5.
[743] Świadectwo Moyshe Farbarovits w Zniszczenie społeczności w Szczuczynie / The Destruction of the Community of Szczuczyn, Internet: http://www.jewishgen.org/yizkor/szczuczyn/Szczuczyn_Pol.html; przekład Hurban kehilat Shtutsin (Tel Aviv: Former Residents of Szczuczyn in Israel, 1954), 20 ff.
[744] Dziennik… / Memoir of Chaya Finkielsztejn, 1946, archiwa Yad Vashem.
[745] Świadectwo Chaya Finkielsztejn, archiwaYad Vashem, file 033033–2636/255, 16.08.1966, Internet: <http://www.radzilow.com/yadchaya.htm>.
[746] Andrzej Kaczyński, “Nie zabijaj,” Rzeczpospolita (Warsaw), 10.07.2000.
[747] Bikont, My z Jedwabnego, 269.
_________
W Sokołach koło Białegostoku dokonano wielu aresztowań po donosach przez braci Żydów, ale poniższy autor widzi "jasną stronę" żeby zracjonalizować ich pozorne nieszczęście.
Rozpoczęły się aresztowania i więzienia, po donosach wypędzano pojedyncze odoby i całe rodziny i wywożono w głąb Rosji. Każde podejrzenie albo pojedynczy dokument wystarczył żeby człowieka uwięzić. To przydarzyło się na przykład byłemu szefowi wspólnoty, Palkowi Goldstein. Oskarżono go o narzucenie dużych podatków na pracowników i wymuszanie dużych sum pieniędzy od ludności poprzez pożyczki rządowe jakie nakładał na obywateli w ostatnim roku przed wojną, z pomocą policji i taktykę nacisku. Palka wsadzono do więzienia w Białymstoku, i stąd wysłano do Rosji.
W ten sposób uwięzili i zesłali Yona Zilberstein, byłego szefa jednostki Beitar [Rewi-zjonistyczna Młodzież] w Sokołach, uważając Beitar za partię faszystowską. Po tym uwięzieniu, 4 członków rodziny Label Zilbersteina, prosperującego kupca przed wojną, zesłano do Rosji…
Mendel Fleer, handlarz bydłem i hurtowy dostawca mięsa, znalazł się w kolejce do zesłania. Kiedy znaleźli zwierzę u niego bez pieczęci weterynarza, natychmiast go aresztowano i wywieziono do Rosji. Uwięzienia i zesłania miały zły wpływ na lokal-nych Żydów. Później, za złego nazistowskiego reżimu, wszyscy Żydzi zazdrościli tym których uwięziono i zesłano do Związku Sowieckiego. [748]
W Szereszowie koło Prużana, rodzina żydowskiego kupca wspomina:
Kilku młodych Żydów tak uniosło się na swoim entuzjazmie do nowych "wyzwolicieli", bolszewików, i zgłosili się by z nimi współpracować. Każdy posiadający zdrowy rozsądek rozumiał, że gdybyśmy nie sprzedali naszych towarów, musielibyśmy je gdzieś przechować. Żeby zdobyć przychylność bolszewików, ci ludzie musieli wykazać swoją lojalność chęcią i gotowością doniesienia na kogoś, nawet przyjaciela czy krewnego. Tych paru mężczyzn poinformowało milicję, że mamy wódkę. Jeden z nich o ironicznym imieniu 'Tzadik", oznaczającym pobożnego i sprawiedliwego człowieka, później był na tyle arogancki i bezczelny, że się tym przechwalał. [749]
W Podhajce w regionie Tarnopola, jak wspomina jeden Żyd:
Nasza rodzina miała duży sklep w centrum miasteczka, obok targowiska…
Pewnego dnia grupa ludzi wdarła się do zamknietego sklepu i zadeklarowała, że jest "Komitetem Nacjonalizacyjnym". Grupie szefował sąsiad Josel Schechter. Zebrał całą rodzinę w sypialni i poinformował nas, że jesteśmy nacjonalizowani, co oznacza, że cały biznes i osobisty dobytek przejmuje państwo. Każdemu członkowi rodziny zezwala się na zabranie 2 par butów, 2 garniturów, 2 koszul itd. Cały pozostały dobytek, wszystkie meble i sklep są nacjonalizowane i od tej pory należą [sic] do socjalistycznego państwa.
Matka się załamała i zaczęła płakać. "Przez 20 lat pracowaliśmy dzień i noc, a teraz wyrzuca się nas na ulicę jak psy. Dlaczego? Pytam dlaczego? Czy nie jesteśmy istotami ludzkimi?"
Josel Schechter był synem naszego sąsiada i kolegi szkolnego matki. Nigdy się nie ożenił i utrzymywał go ojciec, nigdy nie przepracował nawet jednego dnia w swoim [sic] życiu. Teraz był bardzo ważny, doradzając Rosjanom jak wykorzystać nowo podbite terytoria…
"Josel, proszę cię tylko o osobiste rzeczy, jakieś sukienki, bieliznę i pończochy, To wszystko o co proszę" – płakała matka.
Zaczęliśmy zbierać skromny dobytek, kiedy Josel zauważył, że ojciec podniósł obrączkę z nocnej szafki i założył na palec.
"Połóż to z powrotem. Nie wolno wam zabierać żadnej biżuterii" – wyszczekał Josel Schechter.
"Ale to jest moja obrączka, nie wiolno mi zatrzymać mojej obrączki?" sprzeciwił się ojciec.
"Nie miałeś jej na palcu i nie możesz jej zabrać teraz… Taka jest zasada".
"Josel, wiesz, że jesteśmy małżeństwem od 20 lat. Twój ojciec był na naszym weselu. To jest naprawdę jego obrączka. Pozwól mu ją zatrzymać" – prosiła matka.
"Nic z tego" – odpowiedział Josel. "Muszę trzymać się instrukcji. Proszę, pospieszcie się. Jeszcze musimy się zatrzymać w innych miejscach".
Płacząc, matka ściągnęła własną obrączkę i wrzuciła ją do szuflady…
W środku zimy wyrzucono nas z własnego domu bez miejsca do mieszkania. "To pech" – skomentował przewodniczący Schechter. "Przez 20 lat wyzyskiwaliście biednych ludzi. Nie mam dla was litości".
[748] Maik, Uwolnienie / Deliverance, 15–16.
[749] Moishe Kantorowitz, Spadek po matce: z Szerszewa do Auschwitz do Nowej Fundlandii / My Mother’s Bequest: From Shershev to Auschwitz to Newfoundland (2004), 160, Internet: <http://cpsa.info/shereshov/my_mothers_bequest.pdf>.
_________
Moi ciężko pracujący rodzice stali się wyzyskiwaczami jak Josel stał się wyzyskiwaczem robotników.
Kolejna zmiana w słowniku.
Na szczęście rosyjski oficer który przejął nasze mieszkanie miał więcej serca niż żydowscy sąsiedzi. Pozwolił nam mieszkać w nieogrzewanym pustym zapleczu sklepu, aż znaleźliśmy inne miejsce do zamieszkania. [750]
Ale, jak przyznają żydowskie pamiętniki, żydowscy komuniści w Podhajce i Tłuste, jak i ci którzy mieli z nimi koneksje, przyszli z pomocą swoim żydowskim krewnym i przyjaciołom znajdującym się w kłopocie z władzami w kwestii nacjonalizacji ich własności i nielegalnych tran -sakcji. [751]
Ale najczęściej wystawiano na celownik miejscowych Polaków. Żydówka z Ostrowii Mazowieckiej, która przeniosła się do pobliskiej wioski Króle Duże, gdzie pracowała w magazynie mleka, opowiadała o wspaniałych relacjach z chłopami. Traktowała Polaków ze współczuciem, interweniując za nich i ostrzegając ich o inspekcjach. Ale, jak zauważa, nie wszyscy Żydzi byli jak ona.
Byli Żydzi w tej samej wiosce i w innych, którzy donosili na chłopów za sowieckiej władzy, i później drogo za to zapłacili za niemieckiej władzy. Nie nagabywałam ich o mleko, a starałam się z nimi żyć. (Zainterweniowała w ich imieniu i ostrzegała przed inspekcjami.)… Wszyscy chłopi w wiosce Króle Duże mnie znali i szanowali. Czułam się bezpiecznie i dobrze wśród nich. Często zapominałam, że byłam Żydówką. [752]
Michel (Mendel) Mielnicki, Żyd z Wasilkowa, miasteczka koło Białegostoku zamieszkałego przez Polaków, Żydów i Białorusinów, przedstawia raczej obłudny portret swojego ijca, Caima, nowo zwerbowanego agenta NKWD. Trywializuje wpływ złych czynów ojca i przysłania prawdziwy profil jego wielu ofiar. Znamienne, Chaim Mielnicki nie miał wcześniejszych koneksji komunistycznych (był przedsiębiorcą i skłaniał się ku buddystom), ani nie miał "żadnych konkretnych wrogów w lokalnej wspólnocie chrześcijańskiej, przynajmniej przed sowiecką okupacją w 1939". [753] (W rzeczywistości miał wielu chrześcijańskich przyjaciół, z którymi się zadawał.) Ani nie było żadnych ekscesów ze strony chrześcijan we wrześniu 1939 kiedy Niemcy pierwszy raz przybyli na te tereny. [754]
Pomimo nowego stanowiska ojca w NKWD i żarliwe zaangażowanie Mendla w komsomole w szkole średniej w Białymstoku, "nigdy nie przyszło mi do głowy… żeby była jakaś sprzeczność w tym, że w tym czasie studiowałem prywatnie by przygotować się do bar mitzvah". [755] (Ceremonia miała miejsce w synagodze w obecności ojca.) Jako dyrektor lokalnej fabryki sera (dzienna praca), Chaim Mielnicki osiągnął znaczne korzyści materialne dla swojej rodziny [756]
[750] Alexander Kimel, Nadchodzą Rosjanie, Dzienniki / “The Russians Are Coming,” Memoirs, http://users.systec.com/kimel/russians.html.
[751] Baruch Milch, Testament: Z Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (Warsaw: Ośrodek Karta, 2001) 84–85.
[752] Żbikowski, U genezy Jedwabnego, 69.
[753] Munro, Z Białegostoku do Birkenau / Bialystok to Birkenau, 28, 31.
[754] Ibid., 74–75.
[755] Ibid., 89. Autor pisze: "Zostałem żarliwym zwolennikiem sprawy stalinowskiej, nawet zrezygnowałem z narciarstwa żeby chodzić do klas indoktrynacji. I kiedy pokazali swoje filmy propagandowe, posłusznie stałem oklaskując Stalina kiedy tylko pojawił się na ekranie". Znamiennie, Mielnicki niw wspomniał o żadnej z tych spraw w świadectwie złożonym Centralnemu Komitetowi Żydowskiemu w 1945 czy w księdze pamięci Wasilkowa. O yum pierwszym zob. Leon Mendelewicz, red., Księga pamięci Wasilkowa; wspomnienia z naszego miasteczka Wasilkowa zgładzonego przez nazistów / The Wasilkower Memorial Book: Memories of Our Town Wasilkow Which Has Been Annihilated by the Nazis (Melbourne: Wasilkower Committee, 1990).
[756] Ibid., 87 Autor pisze: "Cokolwiek matka myślała o działaniach NKWD, przywilejach ojca (w dodatku do dobrych zarobków) jako 'towarzysz dyrektor' ułatwiało jej życie niż mogłoby być, szczególnie po awansie na kierownictwo innej, większej fabryki sera topionego. Dyrektorzy różnych przedsiębiorstw państwowych na terenie Białegostoku nie tylko mieli priorytetowy dostęp do wszystkiego co pojawiło się w kwestii dóbr konsumpcyjnych, często wymieniali produkty między sobą (np. X kg serka topionego za X kg twarogu, albo X kg karpia, czy X kg tkaniny, albo X czegoś innego".
__________
Jego opowieść przeczy zatem twierdzeniu, że tylko garstka zaangażowanych ideologów, którzy odcięli więzi z żydowską wspólnotą angażowali się w "brudną robotę", która, jak wiemy, celowała głównie w Polaków na początku okupacji. Na uwagę zasługuje brak jakiegokolwiek śladu emocji czy empatii ze strony autora w opisywaniu losu swoich polskich sąsiadów.
Nie wiem dokładnie jak ojciec zaangażował się w NKWD (przodek KGB), sowiecka agencja wywiadu i bezpieczeństwa wewnętrznego… ale pamiętam komisarzy NKWD z Moskwy, którzy najczęściej przychodzili do naszego domu po zmroku, siedzieli w salonie, paląc jednego po drugim papierosie, aż ledwo mogli się widzieć przez dym, rozmawiający cicho z ojcem kiedy czytali listy podejrzanych V-kolumnistów (tzw. Polacy Volksdeutscher), polskich faszystów, ultranacjonalistów i innych lokalnych "zdrajców" i "anty-rewolucjonistów".
Uważałem, że służył jako doradca NKWD w kwestii kogo z Polaków wysłać na Syberię, albo zając się nim inaczej. Nie uważam, żeby miał cokolwiek wspólnego z aresztowaniem lokalnych Żydów, czy wypędzaniem żydowskich uchodźców którzy zalali region Białegostoku z prowincji pod niemiecką okupacją… Na pewno, bardzo wierzę, że nikogo nie zamordowano rozkazu ojca.
Niemniej jednak matka była strasznie zła z powodu kolaboracji ojca z rosyjskimi tajnymi służbami… Pamiętam jak prosiła go żeby się nie angażował. Nie zgodził się. "Musimy pozbyc się faszystów" – powiedział jej. "Oni zasługują na wysyłke na Syberię. Oni nie są dobrzy dla narodu żydowskiego"….
Oczywiście, wyszła pogłoska o tajnej działalności ojca. Czarna limuzyna zaparkowana przez komisarzy na naszym wjeździe Kidy przyjeżdżali wystarczyła żeby rozwiać wszelkie przykrywki jakich pragnął. W rezultacie, kiedy Niemcy napadli na Rosję w czerwcu 1941, nazwisko Chaima Mielnickiego było na liście ataków zarówno lokalnych antysemitów (którzy okazali się być liczniejsi niż można było sobie wyobrazić) i ich nowo znalezionych sojuszników [sic], Gestapo… Ponieważ byłem synem Chaima Mielnickiego, znalazłem się na celowniku polskich pocisków, kiedy po wojnie wróciłem do Białegostoku. Tak bardzo go nienawidzili. [757]
Oczywiście nie trzeba było być "faszystą" żeby ubolewać nad czynami Chaima Mielnickiego. Co więcej, były one skierowane nie na jakichś rzekomych "faszystów", a na zwykłych patriotycznych Polaków i ich rodziny – sąsiadów Mielnickich, którzy mogli działać politycznie czy społecznie w okresie międzywojennym. (Klasyczna sprawa obwiniania ofiar!) Że to przyniosło odwet kiedy sowieci uciekli w czerwcu 1941 [758] w ogóle nie zaskakuje – w końcu Żydzi często mścili się na chrześcijanach którzy zdradzali Żydów Niemcom.
Co jeszcze warto zauważyć, to że pomagając deportować swoich polskich sąsiadów, Mielnicki otwarcie przyznał, że on robił to jako Żyd – "Oni nie są dobrzy dla narodu żydowskiego". W tym niewątpliwie zawarł sentymenty wielu Zydów w tym miasteczku. Niektórzy, jak jego żona, czuli, że te konkretne działania, a nie jakiś patologiczny antysemicki syndrom ze strony Polaków, doprowadzi do problemów w przyszłości. Ale co zwykli Żydzi robili czy myśleli, kiedy widzieli szanowanych członków swojej społeczności stających się oprawcami NKWD i polującymi na polskich sąsiadów? Niestety, napotyka się na ogłuszającą i złowrogą ciszę o tych sprawach.
W Kamieńcu Litewskim,
Sytuacja żydowskiej ludności uległa pogorszeniu. Lokalni komuniści, jak Leybke Katz, Leyzer Dolinsky, Joseph Wolfson, Joseph Kupchik, dwaj bracia Jacobson z Zastavye [Zastawie], Malca Radisch i inni tacy "prominentni członkowie partii" szybko zajęli stanowiska władzy za nowych władców. Znali wszystkich i dobrze wiedzieli jak ciemiężyc i prześladować. [759]
[757] Ibid., 82–84. Niepokoi czytanie jak historyk kalibru Martina Gilberta zgadza się na tę szaradę w przedmowie do tej książki. Ibid., 10. John Munro, uznawany za "niezależnego badacza", jest wyraźnie poza swoją ligą; to staje się oczywiste w traktowaniu najbardziej podstawowych faktów historycznych, np. w fałszywym "usprawiedliwieniu" Mielnickiego, że Polacy pomagali Niemcom brutalizować i mordować Żydów w tym okresie (ibid., 84–85), i w opinii Mielnickiego, że wiedział o masowym mordowaniu Żydów w Treblince, Sobiborze, Majdanku, Bełżcu i Birkenau już na początku 1942 (ibid., 118). Ciekawe jest tez to, że Chaim Mielnicki został ostrzeżony przez przyjaciela Polaka, że "był nr 1 na liście śmierci lokalnych polskich faszystów". Ibid., 94. W rezultacie rodzina uciekła do innego miasteczka.
[758] Te wydarzenia są opisane na 103–107 w ibid., i najwyraźniej były nawet filmowane przez Niemców, co prowadzi do wniosku, że oni prawdopodobnie do nich podżegali.
[759] Dora Galperin, Zniszczenie Kamieńca / The Destruction of Kamenets,” w Shmuel Eisenstadt i Mordechai Gelbart, eds., Sefer yizkor le-kehilot Kamenits de-Lita, Zastavye ve-ha-koloniyot (Tel Aviv: Kamieniec and Zastawie Committees in Israel and the United States, 1970), 91.
Tolek [Witold] Rapf pamiętał jak "tłumy młodych Żydów z czerwonymi opaskami i kwiatami w rękach witali sowiecki czołg… Było też wśród nich kilku Ukraińców, ale nie Polacy, absolutnie żadnego" Siostra Tolka Halszka przypomniała jedno z sowieckich spotkań propagandowych w centrum miasteczka. "W tłumie było bardzo wielu Zydów. Pamiętam jak niektórzy grozili mi i ojcu pięściami, nazywając go burżua kapitalistą. Przy innej okazji człowiek o semickim wyglądzie stał na balkonie koło Ratusza przemawiając do tłumu łamaną polszczyzną. Powiedział im, że czas kapitalistów się skończył". [760]
Żyd ze Złoczowa w regionie Tarnopola wspominał:
Ten pojawiający się obraz nie wydawał się utrudniać entuzjazmu naszych krajowych komunistów, którzy byli zdeterminowani na świętowanie. Niektórych z nich znaliśmy, inni którzy ujawnili się jako komuniści zaskoczyli nas, wśród nich nasz kolega, Mundek Werfel, syn prominentnego syjonisty. Jedni wyszli z kryjówek w których przebywali pod koniec wojny, innych zwolniono z więzienia, a jeszcze inni którzy uciekli na wschód w oczekiwaniu na niemiecką okupację teraz wrócili. Miejscowi, szczególnie "intelektualiści", postanowili nie czekać na przybycie sowieckich władz cywilnych, i wszczęli proces nacjonalizacji większych biznesów w miasteczku. Jako dugi największy pracodawca w miasteczku, nasza fabryka była głównym celem. Następnego dnia po przybyciu rosyjskiej armii, Jasio Hessel, syn prawnika i brat jednego z moich najlepszych przyjaciół, w towarzystwie kuzyna, Felo Rosenbauma, przyszedł do naszego mieszkania, pistolety zwisające z ich pasków. "W imieniu ludu" – niegrzecznie zażądali kluczy do fabryki, mrucząc coś o położeniu kresu wyzyskiwaniu pracowników… Po otrzymaniu kluczy, wyszli bez pożegnania tak jak weszli bez powiedzenia 'dzień dobry'.
Inne biznesy w miasteczku znacjonalizowały te same lub podobne gangi w ciągu kilku pierwszych dni. Władza tych samozwańczych oficjeli trwała bardzo krótko. Kilka dni później przybyły rosyjskie władze cywilne…
Upłynęło kilka dni i przed naszym domem zatrzymało się auto i wyszli z niego 2 rosyjscy oficerowie i kobieta. Ojciec rozpoznał tę kobietę. Panna Czyzowicz, farmaceutka i żarliwa ukraińska nacjonalistka. Starzy z nich wyróżniał się w mundurze pułkownika i najwyraźniej był Żydem. Nazywał się Leibkind. Powiedział, że mianowano go na szefa Powiernictwa Farmaceutycznego na region Lwowa… Drugi, Rosjanin, też Żyd, glavbuch (główny księgowy powiernictwa) bardzo mało mówił…
Przed wojną policja w Złoczowie składała się z Komendanta, podoficera i około 12 policjantów… Teraz mamy siłę kilkuset "milicjantów ludowych" z jakimiś rosyjskimi kapitanami, pułkownikami i podoficerami. Poza tym była straszna NKWD, jedni w mundurach, inni w cywilnych ubraniach, pilnujący naszego dobrobytu. Donosiciele wtargnęli też do każdej fabryki i establishmentu. W przyległych wioskach i osadach wystawiono więcej milicjantów. Krótko mówiąc, były dosłownie tysiące obserwatorów naszego każdego kroku i słuchający każdego naszego słowa.
Nadeszła pierwsza fala masowych aresztowań. Zawsze w nocy. Starosta, burmistrz, sędziowie, policja (oprócz tych na tyle sprytnych by zdjąć mundury i zniknąć). Wielu urzędników cywilnych, prominentnych syjonistów, i co nas najbardziej przerażało, wielu losowo wybranych ludzi, których aresztowania były dla nas zagadką, wtłoczono do wagonów bydlęcych i deportowano w głąb Rosji, na Syberię, do Kazachstanu i innych odległych miejsc…
Fabryka miała tylko jednego członka, Narayevskiego, który był też sekretarzem komórki. Żeby zorganizować Komsomoł, organizatorzy sprowadzili pierwszych członków z poza fabryki, których mianowano też na normirovszczyk i planowyk. To Nazimova zwerbowała 2 dodatkowych członków z fabryki, Chanę Letzter i Milka Krumsticka, ucznia drukarstwa. Oboje pochodzili z bardzo biednych żydowskich rodzin i pracowali dlatego, że im współczuliśmy, a nie dlatego że na to zasługiwali. Byli biednymi robotnikami… Milek był po prostu wstrętny, a Chana niebezpieczna… Była ulubienicą Nazimovej, i, jak podejrzewaliśmy, donosicielem dla partii i NKWD.
Przez kilka miesięcy nowa grupa Komsomołu ograniczała się do 4 członków… W końcu… dołączył Abronko… W ich ślady poszło kilku innych, wszyscy Żydzi… Rok później wśród członków partii znalazł się pierwszy katolik, Miecio, prosty chłopski syn o silnych mięśniach i ptasim móżdżku…
Później inni katoliccy pracownicy w fabryce odprawili Mszę za duszę Miecia. To oczywiści doszło do towarzyszki Nazomovej i NKWD z pewnymi reperkusjami…
Ale incydent z Mszą zatrzymał dalsze próby werbowania młodych do Komsomołu. Katolicy nie wstępowali, i oczywiście partia poczuła, że żydowski kontyngent był bardziej niż wykonany…
Ku zmartwieniu Chany, jeden z nowo przybyłych, młoda Żydówka z rodziny klasy średniej, absolwentka gimnazjum, została sekretarzem Komsomołu…
__________
[760] Redlich, Razem i osobno w Brzezinach / Together and Apart in Brzezany, 90.
_________
Jedna z naszych pracownic, Golda Goldenberg, oddana komunistka i członek Komsomołu … jej brat był głęboko osadzonym lokalnym komunistą, który odsiedział w… Berezie Kartuskiej. Był jedynym lokalnym oficjelem który osiągnął wysokie stanowisko w biurokracji jako kierownik połączonych fabryk skóry…
Generalnie lokalnym członkom partii nie wiodło się dobrze. Relegowano ich na mętne stanowiska w drobnych agencjach. Hessel and Rosenbaum, na przykład, pierwsi nacjonalizatorzy naszej fabryki, dostali bardziej urzędnicze stanowiska w sądzie. Prawnik, Punio Imber … dołączył do związku prawników, który miał mały autorytet czy wpływ…
Ale bez względu na kary, nieobecności w niedziele były tak powszechne wśród katolików, że wkrótce przywrócono 7-dniowy tydzień z wolną niedzielą… Żydzi musieli pracować w szabat, i tylko garstka bardzo ortodoksyjnych zostawała w domu. Rząd tolerował ten bunt. [761]
Sytuacja w okolicznych wioskach była bardzo podobna. W Gołogórach koło Złoczowa, NKWD ustanowiła radę wioski (selrada) i posterunek milicji składający się z Ukraińców i Żydów, którzy szybko wskazali na ok. 10 Polaków których aresztowano w październiku 1939. [762]
Ben-Cion Pinchuk, izraelski historyk wspomniany wcześniej, daje następujące podsumowanie:
Sowiecki aparat rządowy wszedł na prowincję Kresów dobrze przygotowany w doświadczeniu wykorzeniania wrogów reżimu. Najbardziej aktywnym i wyrafinowanym ramieniem administracji jakie przyszło ze wschodu była tajna policja – NKWD. W ciągu 3 czy 4 tygodni NKWD poszerzyła swoją sieć na całe terytorium. Stosunkowo łatwym zadaniem było zlokalizowanie i usunięcie politycznych liderów z pierwszej linii, ci z nich, którzy nie uciekli na nie-sowieckie tereny zostali złapani w pierwszych kilku tygodniach. Ale żeby osiągnąć dużo szerszy cel zniszczenia istniejącej infrastruktury przywództwa i wszelkiego rodzaju niepożądanych elementów, władze wymyśliły dobrą metodę poszukiwań i kontroli. Archiwa państwowe, miejskie i policyjne były wśród pierwszych instytucji przejętych i strzeżonych przez nowych władców. Chcieli poznać strzeżone w archiwach tajemnice. Lokalni kolaboranci tłumaczyli z polskiego i przygotowywali szczegółowe listy podejrzanych do wykorzystania w przyszłości. Na terytorium istniała dobra sieć donosicieli, w każdej instytucji, przedsiębiorstwie i osdzie. Lokalni byli komuniści i nowi rekruci znaleźli się wśród donosicieli… lokalni żydowscy komuniści odegrali ważną rolę w lokalizowaniu działaczy politycznych i sporządzaniu list "niepożądanych" i "wrogów klasowych". NKWD próbowała, często z sukcesem, werbowac ludzi wcześniej aktywnych w żydowskich instytucjach i organizacjach politycznych. I w ten sposób kreowała atmosferę wzajemnych podejrzeń i strachu między byłymi przyjaciółmi i kolegami. [763]
Oprócz licznych polskich ofiar, wśród tych "przyjaciół i kolegów" było też – jak widzieliśmy – wielu braci Żydów.
Ale Pinchuk wyolbrzymia rolę stosunkowo niewielu przedwojennych komunistów. Bardzo wielu kolaborantów – i ich nie brakowało – było nowymi konwertytami na sprawę tylko pro-sowiecką, i niekoniecznie oddanymi ideologami. Izraelski historyk Shalom Cholawsky pokazuje, że to z biednych klas, nie mających formalnych więzi z Partią Komunistyczną, przyszło wielu ochotników do milicji obywatelskiej. [764]
[761] Tennenbaum, Wspomnienia ze Złoczowa / Zloczow Memoir, 104–105, 114, 127–28, 137–38, 140. Reperkusje wobec katolickich Polaków w wyniku ich mszy nie stłumiły chęci katolickiego klery w udzielaniu pomocy Zydom za niemieckiej władzy. Jak czytamy w Księdze pamięci Złoczowa, "Było tam wielu księży dających znajomym Żydom oryginalne metryki urodzenia z nazwiskami dawno zmarłych osób". Jedną z tych obdarowanych była N. Altman, małżonka dr S. Altmana, który dostał świadectwo urodzenia i chrztu na nazwisko Maria Rubiczeńska i przeżyła przy pomocy wielu Polaków. Zob. I.M. Lask, red., Sefer kehilat Zlots’ov—The City of Zloczow (Tel Aviv: Zloczower Relief Verband of America, 1967), columns 113, 152.
[762] Na Rubieży (Wrocław), no. 49 (2000): 36.
[763] Pinchuk, Żydzi ze sztetla pod sowieckim rządem / Shtetl Jews under Soviet Rule, 34–35. Dodatkowe potwierdzenia naukowe, zob. Meyer, Żydzi w sowieckich satelitach / The Jews in the Soviet Satellites, 335, gdzie Bernard D. Weinryb pisze: "Były też przypadki donosów i zdrady przez byłych przyjaciół czy wrogów".
[764] Cholawsky, Białoruscy Żydzi w II wojnie światowej / The Jews of Bielorussia during World War II, 5. Cholawsky mówi też, że "lokalna baza władzy rezimu obejmowała głównie żydowskich i białoruskich komunistów". Ibid., 12.
__________
Według Yitzhaka Arada (Rudnicki), w Święcianach, na północ od Wilna, było też wielu Żydów którzy zmienili poglądy i stali się entuzjastycznymi komunistami; z powodów ideologicznych szybko informowali władze o wszelkich działaniach syjonistycznych". [765] Arad twierdzi, że Żydzi "stanowili duży odsetek tych w lokalnym rządzie i w partii komunistycznej". [766]
W miasteczku Ilja, jak wspomina jeden Żyd,
Oficjalnie nie mieliśmy w mieście weteranów komunistów, ale było dość dużo potencjalnych sympatyków i ludzi skłaniających się w tym kierunku. Nie podamy szczegółów ilustrujących zachowanie "sympatyzujących" Żydów, i jak oni uczynili nieszczęśliwym życie bogatszych mieszkańców miasteczka". [767]
Młody syjonista z Radzynia Podlaskiego, który przeniósł się do Brześcia nad Bugiem wspomina własną transformację w świątecznym dniu oznaczającym sowiecką władzę:
Zapomniałem o mojej syjonistycznej postawie i wszelkich kłopotach. Komuniści mieli rację: wolność dla wszystkich! Dlaczego ktoś miałby walczyć tylko o sprawy żydowskie i syjonistyczne.
My żydowscy chłopcy omawialiśmy ten temat przez dni i noce. Nasze opinie były zawsze podzielone i nigdy nie mogliśmy zgodzić się co do lepszej i brdziej sprawiedliwej drogi. Ale tego dnia, pod wpływem euforii i świątecznej atmosfery, nawet ja chciałem zapomnieć wcześniejsze poglądy i przyznać się do błędów: komuniści naprawdę mieli rację.
Z całą siłą walczyłem by dostać się na paradę z nadzieją że będę na przedzie, żebym mógł celowo nieść jeden z dużych portretów Stalina. Chciałem nieść portret sam, bez względu na jego wielkość. Wkrótce poczułem wbijający się w ramiona ciężar belki. Czasami spoglądałem na Stalina i widziałem go życzliwie uśmiechającego się do mnie, nadal czułem wdzięczność i dług wobec niego. [768]
Największym wrogiem żydowskiej społeczności okazali się być ich rodacy. Świadectwo z Wołynia zaręcza:
To żydowscy komuniści znieśli naukę hebrajskiego i hebrajskie szkoły, w ciągu 2 miesięcy. Nie-żydowskie politruki (komisarze polityczni) nawet nie wiedzieli iż nauczano hebrajskiego. [769]
Donosy osiągnęły niewyobrażalne proporcje. Jak pisze Dov Levin, pomoc lokalnych kolaborantów, którzy bardzo dobrze znali sprawy własnych społeczności było niezastąpione. Oprócz aresztowań liderów Kehillot, członków rady miasta, i urzędników w zakazanych organizacjach partyjnych i politycznych, wystawiali też na cel działaczy Bundu i syjonistów:
Władze, okazało się, poczyniły przygotowania do tych aresztowań i przeprowadzili je [pod koniec 1939] z pomocą lokalnych komunistów, którzy sporządzali szczegółowe listy działaczy syjonistycznych, funkcjonariuszy politycznych i jednostek mających krewnych w Palestynie. [770]
Ilekroć służby bezpieczeństwa uważały, że listy funkcjonariuszy i osób publicznych były niekompletne, konsultowały lokalnych komunistów i sympatyków. Nie ma żądnego innego sposobu by wyjaśnić jak służby bezpieczeństwa mogły dokonywać areszty w ciągu tygodnia czy dwóch od pojawienia się na terenie. Co więcej, syjoniści i socjaliści nie mogliby znaleźć w masach uchodźców z zach. Polski na taką dużą skalę bez pomocy żydowskich komunistów, którzy śledzili ich "jak zwierzynę łowną na ulicach Białegostoku, Łucka, Grodna i Kowel".
__________
[765] Yitzhak Arad, Bojownik: z Doliny Śmierci do Góry Syjon / The Partisan: From the Valley of Death to Mount Zion (New York: Holocaust Library, 1979), 25.
[766] Yitzhak Arad, Getto w ogniu: walka i zniszczenie Żydów w Wilnie w holokauście / Ghetto in Flames: The Struggle and Destruction of the Jews in Vilna in the Holocaust (Jerusalem: Yad Vashem Martyrs’ and Heroes’ Remembrance Authority and Anti-Defamation League of B’nai Brith in New York, 1980), 27.
[767] Yona Riar, “The Holocaust,” w A. Kopilevitz, red., Społeczność Ilji: rozdziały z życia i zniszczenia / The Community of Il’ya: Chapters of Life and Destruction, Internet: <http://www.jewishgen.org/yizkor/ilya/Ilya.html>; English translation of A. Kopilevitz, ed., Kehilat Il’ya: Pirkei hayim ve-hashmada (Tel Aviv: Association of Former Residents of Il’ya in Israel, 1962), 421 ff.
[768] Schupack, Martwe lata / The Dead Years, 18.
[769] Świadectwo Beti Ajzensztajn-Kesher, cyt. Davies i Polonsky, Żydzi na Kresach i w ZSRR / Jews in Eastern Poland and the USSR, 1939–46, 19.
[770] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 260.
__________
Później, po znalezieniu niemal wszystkich działaczy politycznych w, czy wokół wcześniejszego reżimu, służby bezpieczeństwa nie potrzebowały już weteranów komunistów. Każdą informację której nie mogli przekazać dostarczali donosiciele, którzy informowali o wszystkim co się działo tu i teraz. Ponieważ ludność była nieświadoma relacji informatorów ze służbami bezpieczeństwa, donosiciele byli zarówno bardziej skuteczni w swojej misji, jak i bardziej niebezpieczni dla ofiar. Stali się jeszcze bardziej złośliwi kiedy ustanowiono nowy reżim i nie szczędzono wysiłków by połączyć ich w nową stałą siatkę. [771]
Zdaniem Yehudy Bauera,
Sowieci nie mieli żadnych trudności w werbowaniu żydowskich donosicieli, niektórzy byli bardziej niż chętni donosić na innych Żydów za realne czy rzekome zachowania antysowieckie, czy po prostu za bycie czynnym Bundystą, syjonistą czy działaczem religijnym za wcześniejszego reżimu. Faktycznie donoszenie na innych stało się czymś jakby zawodem. Jak w nazistowskich Niemczech, nawet członkowie rodziny czasem donosili na siebie. [772]
Przykładów Żydów wydających braci Żydów jest pełno w żydowskich świadectwach. Cała infrastruktura Bundu w Wilnie została zniszczona podczas krótkiej 6-tygodniowej okupacji miasta w okresie 19 września-28 października 1939, z powodu zdrad przez własnych członków. Fala aresztowań miała miejsce w wielu innych miasteczkach. Sytuację odczuwało się do tego stopnia ryzykowną, że członkowie Bundu, którzy szukali schronienia w sowieckiej strefie, już w październiku 1939 zaczęli wracać do swoich domów w strefie niemieckiej, gdzie nie atakowano żydowskich organizacji politycznych. [773]
W Raduni, miasteczku koło Wilna,
Yankele Stolnicki był Żydem z Raduni, który był młodym liderem komunistów. Kiedy Rosjanie okupowali miasteczko, mianowano go na sekretarza Partii Komunistycznej, i wtedy sporządzał listy bogatych Żydów dla Rosjan… wielu z tych Żydów wysłano na Syberię, tracili zarówno rodziny jak i majątek. [774]
W Kurzeńcu koło Wilejki,
Oni [tzn. Hashomer Hatzair] też próbowali przenieść się do Wilna jako grupa, ale plan wyciekł do sowietów z NKWD, najwyraźniej od dziewczyny jednego z członków, i nigdy go nie zrealizowano. [775]
W Nowogródku, "większość" członków spontanicznie zorganizowanej milicji była Żydami, którzy rzekomo "należeli do tajnej Partii Komunistycznej". [776] Były aresztowania polskich urzędników i oficerów, [777] jak i grabienia Polaków. [778] Donosy były częste, i wycelowane tak w Żydów jak i Polaków. Jak mówi córka jednego z bogatych żydowskich rodzin w miasteczku,
Wiele wybitnych rodzin w miasteczku wysłano w nocy i nigdy o nich nie słyszano. Ktoś doniósł o syjonizmie taty i NKWD go wezwała. Nie wiem jak wykupił sobie wolność, ale, przez chwilę, zostaliśmy sami. [779]
[771] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 269.
[772] Bauer, Śmierć sztetla / The Death of the Shtetl, 39.
[773] Blatman, Za naszą wolnośc i waszą / For Our Freedom and Yours, 17–19.
[774] Leon Kahn, Nie czas na żałobę: prawdziwa historia żydowskiego partyzanta / No Time To Mourn: A True Story of a Jewish Partisan Fighter (Vancouver: Laurelton Press, 1978), 169. Po niemieckiej inwazji, polski gospodarz ukrywał Stolnickiego przez 3 lata. Kiedy zbliżył się sowiecki front, Stolnicki szybko obrócił się przeciwko Polakom donosząc sowietom o miejscu jednostki partyzanckiej. Kiedy Stolnicki wraz z innym żydowskim kolegą działał jako "eskorta" dla polskich jeńców, miała miejsce zmiana strazy, i sowieci obu wzięli za Polaków i wsadzili do więzienia. Próśb Stolnickicego nie wysłuchano, i miał stanąć przed sowieckim plutonem egzekucyjnym razem ze "zdradzieckimi" Polakami. Ale w ostatniej chwili interwencja żydowskiego kolegi w służbach NKWD uratowała "biednego" Stolnickiego. Ibid., 168–69.
[775] Yehuda Bauer, Kurzeniec – żydowski sztetl w holokauście / “Kurzeniec—A Jewish Shtetl in the Holocaust,” Yalkut Moreshet: Holocaust Documentation and Research [Tel Aviv], no. 1 (zima 2003): 138.
[776] Kagan i Cohen, Prztrwanie holokaustu z rosyjskimi żydowskimi partyzantami / Surviving the Holocaust with the Russian Jewish Partisans, 135–36.
[777] Ibid., 34.
[778] Andrzej Suchcitz, “Żydzi wobec upadku Rzeczypospolitej w relacjach polskich z Kresów Wschodnich 1939– 1941,” w Jasiewicz, Świat niepożegnany, 261.
[779] Sulia Wolozhinski Rubin, Przeciwko fali: historia nieznanego partyzanta / Against the Tide: The Story of an Unknown Partisan (Jerusalem: Posner & Sons, 1980), 55.
____________
Co ciekawe, to nie doprowadziło do tego by obróciła się czy unikała donosicieli z pośród wspólnoty żydowskiej. Kiedy, po wejściu Niemców w czerwcu 1941, polski przyjaciel
znalazł liczne dokumenty w biurach byłej NKWD – wśród nich listę donosicieli… Lista donosicieli pokazana mi przez Eddiego miała, ku mojemu przerażeniu, wiele znajomych mi nazwisk. Było wiele żydowskich nazwisk, oczywiście, jak i męża mojej kosmetyczki. Powiedziałam wszystkim wymienionym na liście i poradziłam, żeby albo się ukryli, albo opuścili miasteczko. Wielokrotnie błagałam Eddiego by dał mi tę listę byśmy mogli zniszczyć ją raz na zawsze.
Ostrzegłam go, że jako Polak, będzie następny w kolejce do prześladowań po Żydach… Jeśli nie zabiją go ocaleni Żydzi, to jego ludzie potraktują go jak zdrajcę. [780]
Skończyło się tak, że spalili listę. Wśród Żydów współpracujących z władzami sowieckimi donosząc na bogatych Żydów w Nowogródku był Arkie Lubczanski. [781]
Sklepikarz w Lidzie, Gad Zandman, "ukrył pewne towary, w tym drogie tkaniny, za podwójną ścianą w swoim znacjonalizowanym sklepem; ktoś na niego doniósł, i został skazany na 10 lat więzienia i wypędzony". [782] Milicjant który zauważył, że pewien Żyd miał kilka ładnych garniturów które ukrył, doniósł NKWD, że on był przeciwko władzy sowieckiej i ujawnił jego plany ucieczki na Litwę. "Kiedy mój wuj [Shlomo] poszedł by zabrać swój dobytek, złapano go i wysłano na Syberię do obozu pracy". [783]
W Pohoście Zahorodzkim na Polesiu,
Zakazano syjonistycznych działań, razem z innymi agencjami politycznymi i publicznymi. Wybitnych działaczy internowano lub wypędzono. David Bobrow, mój najstarszy brat, został aresztowany za to, że był liderem rewizjonistów…
… doszedł na wysokie stanowisko za sowietów. Ktoś był zazdrosny i wymyślił o nim jakieś kłamstwa. Sowieci nazywali to "donosicielstwem" na kogoś. Dlatego David skończył w więzieniu dzięki Rosjanom, i zwolniony przez Niemców. [784]
Na Józefa Zeligmana, kierownika prywatnej szkoły średniej w Białymstoku, doniósł do NKWD Władysław Tykociński, jeden z jego żydowskich uczniów, za krytykę Związku Sowieckiego w przedwojennym artykule. Zeligmana aresztowano. Jego żona zbierała krytyczne o nim materiały opublikowane w polskiej prasie nacjonalistycznej w okresie międzywojennym, i wykorzystała je żeby przekonać regionalnego szefa NKWD, że odniesienia obciążające (krytyka Związku Sowieckiego) nie były autorstwa Zeligmana (a faktycznie były). [785] Co zrozumiałe, żona Zeligmana wolała Niemców od Rosjan, przynajmniej chwilowo. [786]
[780] Sulia Wolozhinski Rubin, Przeciwko fali: historia nieznanego partyzanta / Against the Tide: The Story of an Unknown Partisan (Jerusalem: Posner & Sons, 1980), 69.
[781] Nechama Tec, Bunt: Partyzanci Bielskiego / Defiance: The Bielski Partisans (New York and Oxford: Oxford University Press, 1993), 112.
[782] Spector, Stracone żydowskie światy / Lost Jewish Worlds, 233.
[783] Shalom Yoran, Zbuntowany: prawdziwa historia / The Defiant: A True Story (New York: St. Martin’s Press, 1996), 38.
[784] Stephen Edward Paper (as told to), Głosy z lasu: prawdziwa historia Abrama i Julii Bobrow / Voices from the Forest: The True Story of Abram and Julia Bobrow (Bloomington, Indiana: 1st Books, 2004), 16, 18.
[785] Gustaw Kerszman, Jak ginąć, to razem (Montreal: Polish-Jewish Heritage Foundation, 2003), 22. Po wojnie Tykociński doszedł do rangi pułkownika w polskiej armii i "uciekł" ze stanowiska polskiego attaché wojskowego w Berlinie zachodnim.
[786] Ibid., 33.
Izhaka Shumowitza, prosperującego kierownika piekarni w wiosce Czerwony Bór koło Zambrowa, pointowano, że ktoś doniósł na niego NKWD, i że czekała go deportacja. Przyjazny urzędnik mógł dowiedzieć się, że donosicielem był "nikt inny jak Żyd, kierownik miejscowego sklepu. Kolejnym donosicielem okazał się być woźnica pracujący dla tego człowieka". Przygarniętym w jego domu był oficer o imieniu Boris, który okazał się być Żydem: "działał w jakimś tajnym wydziale, gdzie jego zadaniem było donoszenie na oficerów którzy zorganizowali w regionie stacje benzynowe". [787] Shumowitz śledzi też losy pewnych lokalnych żydowskich komunistów, braci Stupnick z Zambrowa, w czasie sowieckiej i niemieckiej, a później w stalinowskiej Polsce:
Jednym z współobywateli mieszkającym w pobliżu był szewc o wielu bliskich koneksjach z chłopami w regionie. Miał 3 młodych bratanków w Zambrowie, którzy odwiedzali go od czasu do czasu. W przeszłości ci ludzie byli żarliwymi komunistami, aktywnymi i utalentowanymi. W czasach sowieckiego reżimu jeden z nich był komisarzem prowincji Zambrów. Kiedy do Zambrowa przybyli Niemcy, ci młodzi ludzie uciekli do wuja w Czerwonym Borze, któremu udało się znaleźć schronienie dla nich, każdemu w innym miejscu…
Dla mnie był to bardzo wzruszający moment, bo spotkaliśmy nie mniej niż 3 braci Stupnick, z którymi zaczęliśmy gromadzić broń, i marzyliśmy o utworzeniu grupy, która będzie walczyć o swoje istnienie…
Każdy członek grupy był uzbrojony w pistolet dostarczony przez braci Stupnick…
Stupnick mieli zwyczaj wchodzenia do należących do chłopów chlewni i kradzieży zwierząt. Wypracowali swoje metody wyłapywania zwierząt i uciszania ich podczas tej akcji. Tej nocy dołączyliśmy do nich, i wróciliśmy do bunkra w gospodarstwie Goska załadowani mięsem i innymi towarami…
Nasz pobyt w Zambrowie miał charakter przejściowy, bo już mysleliśmy o Izraelu. Może dlatego wściekłem się kiedy usłyszałem, że bracia Stupnick wrócili do działalności komunistycznej. Uważaliśmy, że komunizm i nazizm były podobnym złem, i mimo że róznica między nimi była wielka, sowieci byli w niemałym stopniu odpowiedzialni za nasze cierpienie. Trudno było pogodzić się z tymi którzy próbowali pomijać, albo zapominać ten rozdział historii. [788]
Israel Liechtenstein też pamiętał innych komunistycznych sługusów z Zambrowa, którzy dla mieszkańców czynili życie nie do zniesienia:
Żeby dostać dokumentację, trzeba było płaszczyć się w siedzibie milicji, a jeszcze żydowscy komuniści pracujący dla rosyjskich komisarzy nieustannie dręczyli i znęcali się nad tymi z ich własnej mniejszości. Komunistyczni Żydzi byli najgorsi, za obowiązek uważali prześladowanie wszystkich syjonistów i bogatych Żydów, donosząc na nich i szkodząc im jak tylko mogli. Żydzi którzy chcieli zrealizować komunistyczną wizję wierzyli w wielką redukcję biedy, żarliwie nie lubiąc kapitalistycznej działalności takiej jak handel…
Ze względu nasz majątek uważano nas za kapitalistyczną rodzinę. Pamietam ojciec miał tajną szafę w sklepie gdzie ukrywał ekskluzywne towary np. drogie kapy na łózka… Problemy zaczęły się wcześniej niż ktoś z nas oczekiwał, kiedy pewnego dnia, Perla - żydowska studentka komunistka – pojawiła się w naszym sklepie, nie była lepsza od samych Rosjan. Oskarżyła ojca o przemyt drogich towarów, i choć ojciec tłumaczył, że towary ukrył w szafie tylko żeby zapobiec kradzieży, nie uwierzyła mu i wyszła z kilkoma zarzutami. Ojciec nie miał wyboru jak zapłacić jej za milczenie, a wiedzieliśmy, że nie mógł przekupić wszystkich którzy byli głodni łatwych pieniędzy, i wkrótce ojciec postanowił zostawić sklep i oddać go w rosyjskie ręce…
Ojciec oczekiwał, że znalezienie domu dalej od centrum miasta, mniej zaludnionym przez rosyjskich i żydowskich komunistów, zmniejszy uwagę jaką moglibyśmy na siebie ściągnąć…
Początkowo nie mieliśmy problemów finansowych, bo ukryte fundusze wystarczyły na zakup jedzenia i przyniesienie go do domu. Mogłem swobodnie włóczyć się po mieście, bo Rosjanie mnie nie znali, choć dalej obawiałem się komunistycznych Żydów, gdyż mogli znać moją twarz i chętnie donieśliby na mnie rosyjskim żołnierzem. Ubierałem się jak lokalni Polacy, więc nie ściągałem na siebie podejrzeń. [789]
W Grodnie, po tym kiedy widziałem egzekucje i donosy na Polaków i dokuczanie i dręczenie polskich dzieci w szkole – wszystko z rąk lokalnych Żydów - żydowski sklepikarz błagał polską rodzinę, by ukryła swój dobytek przed plagą lokalnych żydowskich donosicieli, których obawiała się ona i inni Żydzi. Narzekała na zachowanie braci Żydów którzy żerowali na własnym narodzie i chwaliła Polaków za solidarność wspólnotową w obliczu sowieckich okupantów. [790] Inna Żydówka obwiniała żydowskich prokomunistycznych zbirów za donosy na jej męża, drobnego sklepikarza, którego aresztowano i pobito. [791]
[787] Rivka i Israel Teyer, red., Czerwone lasy: jak opowiedział …. / The Red Forest: As Narrated by Izhak Shumowitz (Raanana, Israel: Docostory, 2005?), 68–71.
[788] Ibid., 88, 169, 193, 219.
[789] Lauren Lior-Liechtenstain, Philippe Lior-Liechtenstein, i Sarah Gibbons,i ed., Pamietaj żeby nigdy nie zapomnieć: życie … / Remember Never to Forget: The Life Story of Israel Lior (Bloomington, Indiana: Xlibris, 2010), 43, 45–47.
[790] Tadeusz Bodnar, Znad Niemna przez Sybir do II Korpusu (Wrocław: Nortom, 1997), 84, 86, 88, 98–99.
[791] Ibid., 112.
__________
W Kosowie, kiedy sowieci skonfiskowali książki z żydowskich bibliotek, łącznie ze świętymi księgami, w tej akcji posłusznie pomagali im żydowscy towarzysze. Kiedyś zapytałem naszego radnego, Davida Banchera, dlaczego uczestniczył w usuwaniu i niszczeniu nawet niepolitycznych książek w naszej bibliotece, odpowiedział: "Wszystko po hebrajsku jest nic nie warte". [792]
W Pińsku,
Lokalna V kolumna pomogła sporządzić listę "rozrywkowych elementów", w tym sklepikarzy, handlarzy mebli, prawników, kupców – w sumie wiele setek ludzi. Wszystkich tych Żydów wypędzono z miast i wysłano do miasteczek czy wiosek, gdzie nikt ich nie znał, i żyli jak pozbawieni schronienia uchodźcy. [793]
W Rożyszczach,
Sowieci wydali nakaz otwarcia sklepów i handlowania jak zwykle. Sami sowieci kupując wszystko na co mogli położyć ręce i w krótkim czasie opróżnili sklepy. Wtedy wielu kupców zaczęło ukrywać niektóre towary, bo można było dostać żywność od chłopów tylko w zamian za towary. Wkrótce milicja rozpoczęła przeprowadzanie poszukiwań ukrywanych towarów. Pomagali im w tym miejscowi, którzy byli komunistami jeszcze w czasach Polaków… kiedy znaleziono ukrywane towary, odbywały się publiczne procesy i wyrokiem była deportacja na Syberię. Ten wyrok miał bardzo przygnębiający wpływ na miasteczko, gdyż Syberia była synonimem ciężkiej pracy i śmierci z zimna i głodu.
Wśród tych skazanych byli synowie Yankele (Shuster) Greenboima, Haim i Motel, Aharon Tepper i jego brat Wolf. Po wielkich wysiłkach Lazera Shapira, wyrok na Wolfa Teppera zmieniono…
Tych którzy wcześniej byli syjonistami, członkami Hehalutz czy Betaru, niepokojono od czasu do czasu. Obudzono nas w środku nocy żebyśmy usuwali śnieg czy wykonywali inną podobną ciężką pracę fizyczną. Ta sytuacja trwała przez ok. 2 miesiące, aż sowieci przysłali ludzi z Rosji do przejęcia miejskiej administracji cywilnej, i ci usunęli miejscowych ze stanowisk władzy. [794]
Dwaj Żydzi ze Lwowa tak opisują przeżycia swojej rodziny:
Skoro oboje rodzice pracowali, uważaliśmy, że teraz jesteśmy prawowitymi członkami "klasy pracującej". Do jednej nocy…
Przyszli po północy, obaj w mundurach NKWD… Jeden był gruby, duży, blondyn, i wyglądał jak świnia. Nazywał się Brasilovsky. Drugi był niski, chudy, ciemny, i wyglądał jak szczur. Nazywał się Bornstein. Obaj byli aroganccy i groźni, szczególnie kiedy matka odważyła się zadać okazjonalne pytanie. Oczywiście nigdy na jej pytania nie odpowiedzieli. Przyszli na przeszukanie. Zaglądali do każdej szafy i schowka, do każdej szuflady. Nie wiem co znaleźli i co zabrali. Rodzicie nigdy o tym nie rozmawiali ze mną. Przeszukiwania trwały kilka godzin. W końcu poinformowali ojca, że był aresztowany, i kazali mu się ubrać. Następnie go wyprowadzili. Matka była śmiertelnie przerażona, ja też. Upadek naszego imperium teraz został zakończony.
Następnego dnia powiedziano matce, że zostaniemy wysłani na Syberię, jeśli nie zapłacimy sowieckiemu rzadowi "datku" 1 kg w złotych monetach. Pieniądze należało przekazać w ciagu 24 godzin. Jakoś matka poczyniła konieczne starania i na czas uiściła zapłatę 1 kg w złotych 20-dolarówkach. Nazajutrz ojca zwolniono. Wrócił do domu uśmiechnięty, i nigdy nie powiedział nam co się działo w tych 2 dniach. Wszystko co wiedziała matka, trzymała dla siebie. Jak dowiedzieliśmy się później, "datek" poszedł prosto do kieszeni Brasilovsky'ego i Bornsteina. Krótko po tym ich oszustwo w przeszukiwaniu domów bogatych ludzi i wymuszanie "datków" wyszło na jaw i zostali aresztowani. Na procesie wezwano ojca ba świadka. Kiedy odpowiedział na pytania, powiedziano mu, że złoto zostanie zwrócone. 57 lat później nadal czekam na spełnienie tej obietnicy.
[792] Gertner, Nie ma już domu / Home Is No More, 62.
[793] Margolin, Kiedy Armia Czerwona wyzwoliła Pińsk / “When the Red Army Liberated Pinsk,” Commentary, vol. 14, no. 6 (grudzień 1952): 524.
[794] Zik, Rożyszcze, 27–28.
_______________
… Widząc ojca wyprowadzanego przez świnię i szczura w mundurach NKWD, zostawiło niezatarty ślad na sposobie mojego myslenia. To ogromnie wpłynęło na moją filozofię życia, i w dużym stopniu na późniejsze lojalności polityczne. Stałem się trwale nieufny wobec Związku Sowieckiego i wszystkiego co pachniało komunizmem. [795]
17 września: Wielki szok we Lwowie, bo wojna była z Niemcami, a do Lwowa wkroczyła armia sowiecka. Z okna naszego wieżowca patrzyliśmy jak tłumy witały bolszewików…
Był to pierwszy cios dla naszej rodziny, bo bolszewicy głównie szukali właścicieli fabryk, bankierów i innych bogatych ludzi. [Faktycznie ich pierwszym celem byli urzędnicy polskiego państwa i oficerowie wojskowi – red.] Byliśmy na szczycie listy deportacyjnej na Syberię. Dlatego myśleliśmy o przejściu w ukrycie. Musieliśmy uważać na niektórych żydowskich sąsiadów, o których wiedzieliśmy iż byli komunistami…
Przez kilka dni panowała martwa cisza. Pewnego dnia siostra i ja byliśmy w Hotelu George, naprzeciwko naszego wieżowca, bo tam pakowane były wszelkiego rodzaju kosztowności. Kiedy wyszliśmy z wujem z hotelu, zobaczyliśmy, że przed naszym domem stały 2 rosyjskie auta i duża wojskowa ciężarówka. Wuj próbował nas przekonać żebyśmy zaczekali na ulicy aż odjadą, albo weszli z powrotem do hotelu, a my nalegaliśmy by pójść do mamy i taty. Okazało się, że nasz dom był pełen gości. Byli tam wysocy rangą rosyjscy oficerowie, później dowiedzieliśmy się, że byli bolszewikami z NKWD [sowiecka tajna policja]. Nie wyczuwaliśmy żadnego strachu w domu, mama była ożywiona, i oficerowie bardzo uprzejmi. Cały tłum sprowadził do nas komunista Ari Zusman, który pochodził z biednej żydowskiej rodziny, i niedawno sprzedawał na targu lemoniadę.
Kiedy przyszliśmy mama była zachwycona. Było dużo jedzenia i wina na stole, i Zusman zachowywał się jakby był u siebie w domu. Powiedziano nam, że nie byliśmy w żadnym niebezpieczeństwie, i mimo że sowiecki rząd przejmie nasze majątki, tata pozostanie jako zarządca. Uczta trwała do późna w nocy. Nikt nie wierzył Zusmanowi, i rodzina chciała uciec tak daleko od Lwowa jak możliwe.
Pamiętam jakby to było wczoraj, że bardzo późno w nocy w listopadzie 1939, do domu przyszła NKWD w towarzystwie kilku znajomych Żydów (bo wcześniej byli naszymi pracownikami), ubranych w rosyjskie mundury. Ci Żydzi byli bardzo agresywni. Mama była bardzo piękna, i jak pamiętam z późniejszej rozmowy między dziadkami, ci 2 Żydzi z NKWD chcieli ją zgwałcić. Oficer ich uspokoił.
Zażądali przekazania im wszystkich dokumentów odnoszących się do fabryk, hoteli, kin i innych nieruchomości… Rosyjski oficer zakazał im dotykania czegokolwiek. To wywołało spór, oficer powiedział im że on tu kierował i wyciągnął pistolet. Sytuacja stała się niebezpieczna. Ustawił ich na baczność i kazał im się wynieść.
W domu zapanował strach. Oficer dostał wszystkie dokumenty, nawet wydał potwierdzenie, i powiedział: "Teraz, gospodarzu, daj nam wódkę"… Było ich trzech, i nawet wysłali po tych którym kazano się wynieść. Zjedli i wypili, i każdy dostał kilka butelek wódki Baczewskiego i dużo jedzenia na drogę. Ale ci 2 Żydzi, którzy pracowali dla nas i teraz byli w rosyjskich mundurach, w pijanym widzie nalegali, żeby oficer NKWD zabrał nas teraz do więzienia. Jeszcze raz to niemal zakończyło się strzelaniną. W końcu oficer zadzwonił do siedziby wojskowej, która szybko przysłała ludzi i założyła kajdanki tym 4 Żydom współpracującym z NKWD i zabrali ich samochodem. [796]
Jacob Celemenski, działacz Bundu z centralnej Polski, który schronił się we Lwowie, wspominał:
Już przeprowadzono pierwsze aresztowania działaczy Bundu, wśród nich lwowskich liderów Bundu dr Karla Ainoiglera i Emanuela Szerera … towarzysza [Shoel] Gezunta, [weterana przewodniczącego Lwowskiego Związku Krawców], poradzono mi nie szukać krawieckiej pracy w związku, gdyż byłem tam znany i można by na mnie wskazać. Najlepiej zrobię jeśli zniknę w ogóle ze Lwowa, gdyż on roił się od bolszewickich donosicieli. Rada brzmiała dobrze, i posłuchałem.
Wiedziałem, że Wilna się nie przeoczy czy oszczędzi na długo, tak jak wiedziałem, że pozostanie w pobliżu Lwowa oznaczało pewne aresztowanie. Postanoiwłem wrócić do Krakowa. [797]
[795] Weissberg, Pamiętam… / I Remember…, 57–58.
[796] Świadectwo Edmunda Rudolfa de Pellier w Jakub Gutenbaum i Agnieszka Latała, Ostatni świadkowie: mówią dzieci holokaustu / The Last Eyewitnesses: Children of the Holocaust Speak, vol. 2 (Evanston, Illinois: Northwestern University Press, 2005), 159–61.
[797] Jacob Celemenski, Elegia dla mojego narodu: dzienniki podziemnego kuriera z żydowskiego Bundu w okupowanej oprzez nazistów Polsce / Elegy For My People: Memoirs of an Underground Courier of the Jewish Labor Bund in Nazi-Occupied Poland 1939–45 (Melbourne: The Jacob Celemenski Memorial Trust, 2000), 6–7.
___________
Żyd powiązany z żydowską Średnią Szkołą Techniczną Korkis we Lwowie, wspominał:
We wrześniu 1939 rozpoczął się rok szkolny. Sowieci dokonali pewnych zmian, najbardziej oczywistą było to, że Badiana [dyrektor szkoły] z rodziną wysłali na Syberię, i awansowano Horaztzego Horowitza. Ponoć członek personelu Korkis, nikt nie wiedział dokładnie kto doniósł na Badiana jako reakcjonistę. Fakt, że był carskim oficerem przypieczętował jego los…
Mimo że Rosjanie zmienili dyrektorów, to nie zmienili składu uczniów Korkis. Szkoła zawsze była dla żydowskich uczniów i tak została, ale usunęli żydowską część programu. [798]
William Tannenzapf przypomniał bliskie starcie się z żydowskiem agentem prowokatorem w miasteczku Stanisławowie jak i z innymi kolaborantami:
Pewnego dnia w drodze z pracy do domu spotkałem na ulicy człowieka o nazwisku Kerzner. Byliśmy członkami tej samej syjonistycznej organizacji rewizjonistycznej dekadę wcześniej, ale później nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego. Kerzner przywitał mnie entuzjastycznie i wydawał się być zainteresowany moją pracą. Następnie zapytał czy zamierzam dołączyć do grupy na oranoizowane przez nich nabożeństwo upamiętniające niedawno zmarłego rewizjonistycznego lidera Ze’eva Jabotinsky'ego. Wyjaśniłem, że dawno zrezygnowałem z polityki by skupić się na głównym zainteresowaniu, inżynierii. odpowiedział, że wiedział o mojej istotnej reputacji zawodowej i rozumiał moje stanowisko. Nie wiedziałem że Kerzner, prawnik i syjonista, stał się sowieckim agent provocateur. Wydał ludzi którzy przyszli na to nabożeństwo i zostali aresztowani. Później, kiedy sowieci się wycofali przed nadchodzącymi Niemcami, dokonano na nich egzekucji. Feuer, chłopak którego dobrze znałem od dawna, cudem uniknął mordu i powiedział mi, że kiedy jego i innych aresztowanych uczestników zabrano przed sąd, Kerzner był głównym świadkiem oskarżenia.
1 Maja był wielkim świętem dla sowietów, i tego dnia w 1941 sowiecki kierownik elektrowni przyznał nagrody najlepszym pracownikom. Mimo że uważano mnie za pracownika-gwiazdę, nie dostałem nic. Wezwano mnie do biura kierownika, który był członkiem Partii Komunistycznej. Powiedział mi, że nie mógł dać mi nagrody, gdyż współpracownik poinformował go, że przed wojną byłem syjonistą.
… Tym współpracownikiem, powiedział, był mój stary kumpel szkolny – Brenner.
… Wśród uchodźców którzy przybyli do Stanisławowa był brat mojej żony Charlotte, Jacek… Jacek, komunista, natychmiast dostał bardzo dobrą pracę. Inni też szybko znaleźli pracę. Nasze relacje z nimi były dość oziębłe, gdyż jej bracia… wydawali się niechętni by zadawać się z nami, byłymi "syjonistycznymi faszystami".
… Charlotte skontaktowała się z braćmi którzy uciekali na wschód i poprosiła by mnie zabrali ze sobą. Zgodzili się, ale szybko się wycofali…
Co zaskakuje, nie wszyscy lokalni komuniści radzili sobie dobrze za sowieckiej okupacji. Sprzedawca gazet który zaprzyjaźnił się ze mną i pozwalał mi przeglądać najnowsze wydania za umiarkowana opłatą przed wojną, był od dawna komunista. Kiedy tylko przybyli sowieci, wyjechał do Związku Sowieckiego by cieszyć się swoim wymarzonym krajem. Po ok. 6 miesiącach wrócił zaszargany i powiedział mi, że Polacy którzy więzili go 2 lata, by wyleczyć go z komunizmu, zawiedli, ale sowieci którzy go więzili tylko 2 tygodnie, odnieśli całkowity sukces. Innym przykładem był mój kuzyn, Nuchim Shapira, który wcześniej zastąpił mnie swoim partnerem w Partii Komunistycznej w fabryce. Kiedy znacjonalizowano te fabrykę, przed wyjściem usunął z niej pojedynczą beczkę wódki. Milicja uznała to za kradzież (mimo że należała do niego) i go uwięziono, a później wysłano na Syberię. [799]
Żydowski nastolatek w Brzeżanach odkrył, że jako syn właściciela sklepu, był częścią wrogiej klasy kapitalistów i ostro traktowali go "adwersarze":
Teraz to byli Pionierzy, synowie lokalnych komunistów, przeciwko synom burżuazji. Oni obrażali mnie w szkole i atakowali mnie na boisku. Dostanie pięścią w żebra stało się codziennością. [800]
[798] William Ungar i David Chanoff, Przeznaczony do miłości / Destined to Live (Lanham, Maryland, New York, Oxford: University Press of America, 2000), 135.
[799] William Tannenzapf i Renate Krakauer, Dzienniki z otchłani / ale miałem szczęśliwe dzieciństwo / Memories From the Abyss/But I Had A Happy Childhood (Toronto: Azrieli Foundation, 2009), 9–12.
[800] Altman, Na polach samotności / On the Fields of Loneliness, 19. Altman pisze, że kiedy tajni milicjanci z NKWD przyszli po uchodźcę z okupowanej przez Niemcy Polski, który mieszkał z nimi jako lokator, krzyczeli obraźliwie: "Żydzie otwórz!", "Żydzie, twoja twarz chce pięści!". Ibid., 21.
__________
Koneksje często pomagały tym, którym w przeciwnym razie groziła deportacja żeby uniknąć losu, jak wyjaśnia mieszkaniec Wiszniewa:
Więc co robili Żydzi? Wykorzystywali wszelkie koneksje i uciekali się do kumoterstwa, by dołączyć do biednej klasy, która była naprawdę najbardziej uprzywilejowaną klasą pod sowieckim rządem. Pewnego dnia przyszedł drugi komitet wysłany przez NKWD żeby oczyścić ludność ze wszystkich niechcianych elementów, czyli elementów anty-sowieckich. Najpierw deportowali wszystkich Asodniks [osadnicy]; byli to polscy osadnicy ze starych weteranów polskich legionistów, którzy dostali ziemię od polskiego rządu jako nagrodę za służbę. Później przyszli ludzie których podejrzewano jako anty-komunistów, ci byli w większości z chrześcijańskiej ludności wiejskiej. Za ich "zbrodnie" wysyłano ich do więzienia, a później na Syberię. Kilku Żydów też ucierpiało. Trzech Żydów których podejrzewano jako anty-komunistów (Zeev Davidson, Yishaiau Rubin i Mordechai Zallak) aresztowano i wysłano na Syberię – najpierw ich samych, a później też członków ich rodzin. [801]
Podobna sytuacja miała miejsce w Berezie Kartuskiej na Polesiu:
Byli polscy urzędnicy i obszarnicy zostali wypędzeni na Syberię. Chcieli też wypędzić Żydów, wcześniej właścicieli dużych biznesów, ale żydowscy komuniści prosili ich i dostali zniesienie tego okrutnego rozporządzenia twierdząc, że teraz byli biedni a nie bogaci, a ich długi bardzo wzrosły. [802]
Choć koneksje często okazywały się być bardzo korzystne, jak pokazuje poniższe świadectwo ze Lwowa, to nie zawsze mogły odwrócić deportację.
W pewnym momencie Yunia przyniosła nam wiadomość jakiej dowiedział się jej mąż [oficer czołgista w Armii Czerwonej], że władze sowieckie wiedziały, że w 1921 nasza rodzina uciekła do Polski z Kamieńca Podolskiego [na sowieckiej Ukrainie]. To była niepokojąca wiadomość. Mój ojciec bardzo się zaniepokoił tym, że uzna się nas za niepożądanych, aresztuje, i wyśle na Syberię.
Ojciec poprosił Yunię [swoją siostrę] o pomoc. Rozmawiała z mężem, i w jakiś sposób załatwił żebyśmy zostali we Lwowie. Rodzice doznali wielkiej ulgi. Uważali, że deportacja w głąb Rosji była najgorszą rzeczą jaka mogła się nam przydarzyć. Nigdy nie wyobrażali sobie, że deportacja mogłaby być ratunkiem dla naszej rodziny. [803]
W końcu stosunkowo nieliczni żydowscy mieszkańcy Kresów przeszli wypędzenie do gułagu. Jak napisałem wcześniej, większość deportowanych Żydów była uchodźcami ze strefy niemieckiej. Ponadto, niewielu Polaków miało zasoby czy koneksje żeby uciec przed takim losem.
W Brańsku koło Bielska Podlaskiego, gdzie Zydzi tłumnie wychodzili by powitać sowieckich najeźdźców, postawy zmieniły się z dnia na dzień. Polak który na ulicy powitał byłego żydowskiego kumpla z klasy dostał dosadną odpowiedź po rosyjsku: "Pocałuj mnie w dupę". [804] Wielu lokalnych Żydów wstąpiło do czerwonej milicji i najbardziej oficjalne stanowiska przyznawano Żydom i ludziom przywiezionym ze Związku Sowieckiego. [805]
[801] Cheina Rabinovich, Wiszniewo w czasach II wojny światowej / “Vishnevo during the Second World War,” w Abramson, Vishneva, ke-fi she-hayetah ve-enenah od, 107 ff.
[802] Elie Mote Bockshtein, Kartuz-Bereza: księga pamięci naszego miasteczka / “Kartuz Bereza 1939–1941,” w Chaim Ben Israel, red., Kartuz-Berezah: Sefer zikaron ve-edut le-kelihah she-hushmedah (Tel Aviv: Organization of Survivors of Kartuz-Breze, 1993), 242 ff.; English translation Kartuz-Bereza: Our Town Memorial Book:<http://www.jewishgen.org/yizkor/bereza93/bereza93.html>.
[803] Lala Fishman i Steven Weingartner, Historia Lali: dziennik z holoksustu / Lala’s Story: A Memoir of the Holocaust (Evanston, Illinois: Northwestern University Press, 1997), 110.
[804] Piotr Szczepański (Zbigniew Romaniuk), “Pogromy, mordy i pogromiki,” Kurier Poranny (Białystok, Wydanie AB), 12.04.1996.
[805] Zbigniew Romaniuk, 21 miesięcy sowieckiej władzy w Brańsku / “Twenty-One Months of Soviet Rule in Brańsk,” w The Story of Two Shtetls Shtetls, Brańsk and Ejszyszki: An Overview of Polish-Jewish Relations in Northeastern Poland during World War II (Toronto and Chicago: The Polish Educational Foundation in North America, 1998), Part One, 54–56.
…żydowska biedota i młodzież o poglądach komunistycznych były w swoim żywiole. Chętnie dołączali w zaprowadzaniu nowego porzadku. Alter Trus, żydowski kronikarz, opisał wiele nadużyć popełnianych przez żydowskich komunistów na braciach Zydach. Żydzi zajmowali też odpowiedzialne stanowiska w administracji miasteczka zamknietej dla Polaków. Połowa czerwonej milicji składała się z komunistów, którzy przyszli ze wschodu; druga połowa to lokalni Żydzi… postawa większości Żydów wobec Polaków znacznie się pogorszyła, i Polacy postrzegali bardzo krytycznie kolaborację Żydów z sowietami. [806]
Niemal wszystkie stanowiska kierownicze w mieście były obsadzone przez lokalnych Żydów albo nowo przybyłych Białorusinów i Rosjan.
Pod koniec października i w listopadzie 1939 przeprowadzono na szeroką skalę kampanię nacjonalizacji i kolektywizacji prywatnej, państwowej i spółdzielczej własności. Jeden z lokalnych Żydów, Alter Trus, tak opisał te wydarzenia: "Pojawiła się nowa uprzywilejowana klasa. Właścicieli sklepów uznano za burżuazję, którą trzeba było zniszczyć. Welwl Pulszański, Benie Fajwel Szustels, Ryfcie Pytlak, wszyscy starzy komuniści, stali się najważniejszymi osobami w mieście. Dołączyli do nich Szepsel Preiser i Chaje Man. Zajmowali się nacjonalizacją [wywłaszczanie] burżuazji w Brańsku".
Trus pokazuje przykłady nadużyć popełnionych w czasie wykonywania obowiązków przez nadgorliwych i niezbyt uczciwych oficjeli, wielu pochodzenia żydowskiego i białoruskiego. Czyny tych ludzi charakteryzowały się obłudą. Ukrywając się za ich wzniosłymi celami i szerszym dobrem społecznym, "oni zabierali towary ze sklepów, szukali pieniędzy i kosztowności które wpychali do własnych kieszeni. To jest ich opłata za nacjonalizację. Musiała zostać pamiątka. Ukrywali lepsze towary wśród znajomych żeby później je sprzedać. To zrobili Welwl Pulszański z małżonką w sklepach należących do Elko Gotliba i syna Lejzera Rubina. Szepsel Preiser i Chaje Man zrobili to samo w sklepie Motla Konopiatego. Konopiaty protestował, że nie podlegał nacjonalizacji. Kiedy sprawę wyjaśniono i towary musiały zostac zwrócone, okazało się, że zniknęły. Kto miał dobre relacje z Szepselem Preiserem i Pulszańskim nie miał powodu do zmarwienia" Te przykłady są dobrymi ilustracjami sposobu wprowadzania zasad nowego systemu politycznego. [807]
Nowy oficjalny aparatus wszystkich Polaków traktował jako potencjalnych wrogów. Cchcieli sowietyzować ludzi podatnych na komunistyczne idee i likwidowac patriotów. Sytuacja miała bardzo silny wpływ na kształtowanie nastrojów wśród Polaków i w tej części żydowskiej ludności, która nie kolaborowała z okupantami. Plakaty propagandowe o przyjaźni sowiecko-niemieckiej prowokowały dodatkową odrazę. NKWD utworzyła sieć konfidentów… Dzięki donosom i anonimowym lisom do NKWD i Partii Komunistycznej, niektórzy zaczęli wyrównywać stare porachunki. To odpowiadało okupantom. W tamtych czasach jeden sowiecki żołnierz stwierdził, nie bez rozsądku, że największym zagrożeniem dla mieszkańców Brańska byli oni sami. [808]
Fakt, że w niektórych miastach nastąpiła zmiana władzy i że lokalnych komunistów zastąpiły osoby przywiezione ze wschodu, nie oznaczał, że lokalna użyteczność komunistów została wyczerpana. W Dawidgródku, według żydowskiego źródła,
Zarząd miasta był w rękach lokalnych działaczy komunistycznych. Sowieci pozwalali im zarządzać przez kilka pierwszych miesięcy, kiedy w mieście dominowali 6-7 żydowskich i 3-4 chrześcijańskich [białoruskich] działaczy. Tych kilku komunistycznych działaczy napisało smutny rozdział historii miasteczka, z jednej strony dlatego, że donosili do NKWD (sowiecka tajna organizacja) na większość syjonistycznych robotników w miasteczku, prowadząc do aresztowania tych ludzi, a z drugiej podżegali większość Horodtchukas [Białorusinów] przeciwko całej żydowskiej ludności…
Stopniowo… lokalni działacze komunistyczni rządzący miasteczkiem dotąd byli zastępowani obywatelami sowieckimi. Przewodniczący miasta, szef policji, liderzy róznych instytucji ekonomicznych, kulturowych i społecznych wszyscy zostali zastąpieni przez vastatchnikas [wschodni]. Również mniej lub bardziej odpowiedzialne stanowiska zajmowali sowieccy obywatele. Lokalni komuniści czyli liderzy miasta byli wtedy zatrudniani na stanowiskach drugiego stopnia, i wykorzystywani przez NKWD do przekazywania informacji o każdym mieszkańcu.
[806] Wyznania Zbigniewa Romaniuka / “Confessions of Zbigniew Romaniuk,” wywiad prowadzony przez Wojciecha A. Wierzewskiego, w Historia 2 sztetli / The Story of Two Shtetls, cz. 1, 25–26.
[807] Romaniuk, 21 miesięcy sowieckich rządów w Brańsku / “Twenty-One Months of Soviet Rule in Brańsk,” w Historia 2 sztetli /The Story of Two Shtetls, cz. 1, 55–56. Ten fragment opiera się w większości na A. Trus i J. Cohen, Braynsk: Sefer ha-zikaron (New York: Brainsker Relief Committee of New York, 1948), 247–48.
[808] Ibis., Romaniuk, cz. 1, 61.
Lokalni działacze komunistyczni chetnie podejmowali się tej "honorowej" misji, przekształcając się w prostych donosicieli, wymyślających fałszywe oskarżenia wobec ofiar…
Nastrój Żydów był bardzo przygnębiający. Oni rozumieli, że NKWD wykorzystywała nie tylko lokalnych działaczy komunistycznych, ale i często przebranych lokalnych agentów i donosicieli przekazujących im informacje o każdym mieszkańcu miasteczka. W rzeczywistości byli w miasteczku tacy, łącznie z uczciwymi i starszymi Zydami, którzy pracowali z NKWD, przekazując jej informacje i wykonując wyznaczone im zadania…
Tak więc wśród donosicieli byli ludzie w różnym wieku, o różnych barwach politycznych i z różnych warstw społecznych. Nikt nie wiedział na pewno kto pracował z NKWD, i dlatego wszyscy byli podejrzani o bycie możliwym agentem. Wzajemne podejrzenia spowodowały strach przed wypowiadaniem się przed innymi. [809]
Choć to źródło zauważa, że "polskich urzędników i osadników usunięto wraz z rodzinami, bliskimi przyjaciółmi i krewnymi", to nie podano żadnych dowodów na to jak sowieci mogli tak szybko znaleźć i dokonać aresztowań i deportacji tej wycelowanej mniejszości, która stanowiła ok. 6% ludności regionu.
Ale błedem byłby wniosek, jak mówią niektórzy żydowscy historycy, że zwiekszające się szeregi żydowskich komunistów były albo rewolucjonistami albo z biednych społecznie marginalnych rodzin, i że rozwiedli się ze wspólnotą i odcięli więzi i wszelką solidarność jaką czuli z braćmi Żydami. Jak pokazują liczne przykłady, wielu z nich nie było oddanymi ideologami, a tylko pro komunistami czy prosowieckimi. Ponadto pochodzili ze wszystkich warstw społecznych, często zmienili sojusze polityczne, i generalnie cieszyli się szerokim poparciem w społecznościach. W wielu przypadkach mieli korzenie syjonistyczne i nie odkryli by nowy sojusz z marksistowskim socjalizmem był niekompatybilny z syjonizmem, i ich oficjalne odejście od organizacji syjonistycznych nie oznaczało rezygnacji z miłości do żydowskiego narodu i Eretz Israel, które wszczepiono im w dzieciństwie. [810] Żydowscy komuniści byli znani z promowania jidysz i hebrajskiego w państwowych szkołach, i większości przedwojennym żydowskim kierownikom i nauczycielom pozwolono zatrzymać stanowiska, pod warunkiem, że przyjmą zasady edukacyjne nowego reżimu. [811] Znaczna część żydowskich komunistów obrzezała swoich synów i organizowała bar mitzvah i śluby zgodnie z zasadami prawa religijnego, było to powszechne. [812] Ponadto istnieje wiele dowodów na to, że żydowscy komuniści często faworyzowali i chronili swoich, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach. Szalało przywłaszczanie własności państwowej.
Według żydowskiego źródła z Łucka na Wołyniu,
Kiedy do Łucka weszli sowieci, żydowscy komuniści natychmiast rozpoczęli kolaborację z nimi. Folkiści i buddyści też nagle stali się wielkimi zwolennikami nowych sowieckich władców…
Przed wojną w Łucku mieszkał ważny działacz komunistyczny Menachem Librich. Pochodził z bogatego domu, podobnie jego żona Donia Blumenkranc była córką bogatych chasydzkich rodziców. Kiedy sowieci weszli do miasta, Menachem Librich został tymczasowym przewodniczącym gorsoviet [rada miejska]. Nie był źle nastawiony do bogatych przed wojną Żydów…
W przeddzień Nowego Roku 1939-40 zatrzymała mnie NKWD gdyż żydowski milicjant pracujący dla sowietów Jankl Knepl… chciał zabrac mi paszport. Nie chciałem mu go dać, więc w wywiązanej przepychance paszport się podarł. Aresztowano mnie za zniszczenie sowieckiego paszportu. NKWD oskarżyła mnie o bycie anty-rewolucjo-nistą i synem burżuja. Mój brat, który był lekarzem w Łucku, interweniował gdzie mógł i w końcu mnie zwolniono. Ale prawdziwy powód mojego zwolnienia był dzięki Gerszonowiczowi, sekretarzowi lokalnej sekcji Partii Komunistycznej, który był Żydem z Kijowa. [813]
[809] Yosef Lipshitz, Lata boleści i śmierci / “Years of Turbulence and Death,” w Helman, Memorial Book of David-Horodok, 56–59.
[810] Zunia Shtrom, Hurbn un kamf (fun Kovner geto tsu di Rudnitsker velder): Zikhroynes (Tel Aviv: Aroysgegebn fun “Farband fun partizaner, untergrunt-kemfers un geto-oyfshtendlers in Yisroel,” 1990), 64.
[811] Levin, Mniejsze zło. The Lesser of Two Evils, 92.
[812] Ibid., 161–62.
[813] Świadectwo Jakuba Elbirta, “Mój Łuck,” w Jasiewicz, Europa nieprowincjonalna, 1105–1106.
___________
Pewnego dnia Dov Berger [Yitzhak Zuckerman, działacz syjonistyczny] przyszedł by mnie ostrzec bym przestał działać i uciekł z Łucka. Źródłem ostrzeżenia był Ochs, komunistyczny lider w Łucku i burmistrz miasta. Zajmował też stanowisko w powojennej Polsce. Ten Ochs miał brata w He-Halutz i poprosił go by mnie ostrzegł zanim mnie aresztują. Okazuje się, że komunista uratował mnie od więzienia. Po wojnie wrócił z Rosji do Polski i odgrywał główną rolę w propagandzie w Polsce…
Dalej uważaliśmy, ż sowiecki reżim był reżimem wyzwalającym. Ale byli komuniści, którzy znali żydowską wspólnotę i nie donieśli na nas. W miastach i miasteczkach był to pierwszy raz w ich życiu kiedy mogli być milicjantami. Co więcej, było wielu żydowskich komunistów, nie zorganizowanych w partię, którzy sprawiali kłopot. Każdy kto pozostał lojalny do syjonizmu czy ruchu Halutz musiał uciekać ze swojego miasteczka do innych miejsc. Yitzak Perlis znał kogoś w swoim miasteczku, który ostrzegł go by uciekał. I to zrobił. [814]
W Horochowie na Wołyniu,
Mimo że my młode pokolenie byliśmy syjonistami, nie cierpieliśmy za nowego reżimu, i to jest dzięki żydowskim komunistom w naszym miasteczku, którzy nie mścili się czy nie donosili na bogatych, kupców czy syjonistów, jak żydowscy komuniści robili w innych miejscach. Po jakimś czasie wszyscy moi przyjaciele, nawet ci z bogatych rodzin, otrzymali pracę. Większość z nas pracowała jako nauczyciele. Hebrajska Szkoła "Tarbut" stała się instytucją rządową z jidysz jako język wykładowy. Dyrektorem był Simcha Perlmutter, i wśród nauczycieli byli: Naomi Hevel, moja krewna, Yisrael Goldfarb, Herschel Bierfeld i inni. Ja uczyłem w szkole średniej z Niomka Fisch, Raizel Blechmann i innymi. Wtedy zacząłem też studia na Uniwersytecie Lwowskim. Trzeba było przyzwyczaić się do nowych czasów, nowych ludzi, nowych zwyczajów i nowych wymogów. My jako Żydzi wiedzieliśmy jak się dopasować do nowych warunków, i to było niedługo zanim przystąpiliśmy do pracy. [815]
Świadek z przeważająco żydowskiego miasteczka Warkowicze koło Dubna na Wołyniu, gdzie też "serdecznie przyjęto" Armię Czerwoną, wspomina:
Zaczęli od dręczenia "bogatych Żydów" (kupców) i każdego o którym wiedzieli iż był syjonistą, grożąc im wypędzeniem na Syberię… Wtedy własny komunista Workowicz, Israel Keitel, przyszedł do domu z Berezy Kartuskiej, polskiego więzienia dla więźniów politycznych, gdzie przebywał latami (oczywiście uwolnili go Rosjanie). Interweniował u władz sowieckich w naszym imieniu, i w rezultacie żadnego Żyda nie wysłano z Warkowicz na Syberię.
Dalej każdy musiał rejestrować się do pracy, i my Goldbergowie mieliśmy pewne problemy w kwestii ukrycia naszego statusu… Postanowiłem udawać urzędnika rejenta. W pracy w biurze często musiałem chodzić do biura rejenta w Równe… i zaprzyjaźniłem się ze Shumskim, asystentem rejenta. Teraz skontaktowałem się z nim, i choć był Ukraińcem, zgodził się poprzeć moją historię. Razem poszliśmy do rejestracji.
Wdanych nam do wypełnienia formularzach, Shumski napisał, że był asystentem rejenta, a ja, że byłem urzędnikiem rejenta. Rosyjski urzędnik przeczytał nasze formularze i przyjrzał się nam.
"Dlaczego on jest asystentem, a ty tylko urzędnikiem?" – zapytał mnie.
Szybko pomyślałem. "Bo Polacy są takimi antysemitami" – odpowiedziałem szybko. "Oni nigdy nie dadzą wyższego stanowiska Żydowi".
"A zatem" - powiedział – "od tej chwili on zostanie asystentem, a ty notariuszem". Nie mogłem uwierzyć swojemu szczęściu. Choć raz żydowskie pochodzenie okazało się być korzystne…
Shumski i ja rozpoczęliśmy pracę dzień czy 2 później w biurze rejenta w Równie… Musiałem dobrze wypaść, bo po 2 miesiącach bycia rejentem, z Kijowa przyjechał ważny urzędnik i zrobił mnie starszym rejentem (głównym rejentem) dla całego Wołynia. Miałem pod sobą 14 ludzi w moim biurze, i kierowałem 24 innymi rejentami w całym regionie. [816]
Zamieszczone poniżej świadectwa z miasteczka Łanowce koło Krzemieńca na Wołyniu, też potwierdzają solidarność wśród Żydów, w tym komunistów. Ale to poczucie solidarności nie przekraczało ich społeczności, na "innych".
Żydzi z Łanowców zasługują na pochwałę za to, że nie było tam żadnej zdrady. Panowała solidarność. Mnie, córkę "reakcjonisty", uznano za odpowiednią na stanowisko głównej sekretarki w Ratuszu. Na to stanowisko rekomendował mnie lubiący mnie lokalny sekretarz partii. Innych Żydów też wybierano na kluczowe stanowiska w zarządzie miasteczka. Za jedno z ważniejszych zadań administracyjnych, ci funkcjonariusze uważali ratowanie żydowskich mieszkańców przed aresztowaniami i deportacją.
_ _________
[814] Zuckerman, Nadmiar wspomnień / A Surplus of Memory, 22, 29.
[815] Ephraim Schwartzmann, Z Armią Czerwoną od Stalingradu do Berlina / “With the Red Army from Stalingrad to Berlin,” w Kariv, red., Sefer Horchiv, 69.
[816] Sam i Anna Goldenberg, Szepty w ciemności / Whispers in the Darkness (New York: Shengold Publishers, 1988), 32–33.
Pracowałem u Yunka Farbera w jego magazynie jajek, kiedy sowieci wkroczyli do Łanowic w 1939. Uważano mnie za "koszernego" proletariusza. Kiedy sowieci zreorganizowali zarząd miejski, uznano mnie za "bliską" reżimowi. Sowiecka administracja zorganizowała nową milicję, składającą się z Ukraińców i Żydów. Na komendantów milicji wybrano Berchik, Hirsch-Bera i mnie. Moim zadaniem była obserwacja wszystkiego co się działo w mieście. Zadanie było nieprzyjemne, bo administracja sowiecka mieszkańców Łanowic postrzegała jako "podejrzany element".
Na szczęście żadnego z bogatych Żydów nie aresztowano ani nie deportowano na Syberię. Było to po części dzięki naszym wysiłkom zapobiegania temu wydarzeniu. Choć próbowaliśmy chronić lokalnych Żydów, nie byliśmy w stanie zapobiec konfiskacie prywatnego mienia. Kiedy lokalnie zorganizowali się sowieccy politruki (kierownicy), przystąpili do nacjonalizacji znacznej prywatnej własności…
Nowe władze pozwoliły lokalnym detalistom na handel jak w przeszłości. Pewnego dnia władze postanowiły zorganizować nalot na biura hurtowników i fabryk we Lwowie, od których detaliści z Łanowic mieli dostawy. Władze oszacowały obrót każdego detalisty w oparciu o kwoty pokazane przez odroczone kontrole danego detalisty, odkryte w ich biurach. Dodatkowy podatek nałożony na każdego detalistę był proporcjonalny do odkrytego obrotu.
Główną ofiarą tego nowego podatku był Uziel Reichman, na którego nałożono podatek 5.000 rubli. Odmówił zapłacenia go, został oskarżony, skazany i dostał wyrok 5 lat więzienia, a później wysyłka na Syberię. Jego wyrok spowodował silne poparcie wspólnoty. Dwaj lokalni lekarze, którzy rywalizowali ze sobą w przeszłości, i którzy odcięli się od żydowskiego życia, dr Lutwack i dr Lutz Eisenstat, ten drugi był starszym lekarzem w miasteczku, zbadali Reichmana i orzekli, że jest zbyt chory by odsiedzieć wyrok w więzieniu. W rezultacie nie aresztowano go ani nie deportowano… Reichman został w domu, i musiał zapłacić podatek.
Młodzi z Łanowic o poglądach syjonistycznych, znający biegle hebrajski i przesiąknięci literaturą, musieli zaprzestać wszelkiej działalności syjonistycznej. Dołączyli do organizacji młodych komunistów żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo polityczne…
Żydzi dalej modlili się w synagogach. W rzeczywistości spędzali wiele godzin na publicznych modłach…
Kilku z nas się ożeniło. Ci zamierzający się żenić potajemnie wynajmowali rabina, ale dla bezpieczeństwa politycznego zamierzają wziąć ślub przed rejestratorem miejskim. Ci młodzi ludzie postrzegali cywilną rejestrację jako plagę której nie da się uniknąć. Ceremonia ślubna przed rabinem dalej uważana była przez młodych za główny obowiązek społeczny… Moshe Kerner ożenił się z nauczycielką z Jampola, twardą komunistką. Para zarejestrowała swoje małżeństwo tylko Pu lokalnych władz obywatelskich. Kiedy urodził się pierwszy syn, poprawnie go obrzezali. Nasz burmistrz, Yitzak Shmpkh, uznał za konieczne odprawić matkę z tej imprezy. [817]
Żydzi często dostawali ostrzeżenia od braci Żydów o nadchodzącym aresztowaniu czy deportacji. Żyd ze Stryja wspomina:
Przed opuszczeniem miasteczka w czerwcu 1941 władze sowieckie wykonały pożegnalne strzały na kilku mieszkańcach podejrzanych o syjonizm, w tym zwykłych zupełnie niewinnych mieszkańcach. Wyciągnięto ich z łóżek o północy i wywieziono na Syberię… Znajomy w NKWD [niewątpliwie żyd – MP] powiedział mojej żone, że moje nazwisko jest na liście kandydatów na Syberię. Gdybym nie ukrył się u polskiej rodziny, tez by mnie zabrano. [818]
Aleksander i Maria Kahn z Borysławia otrzymali osobne ostrzeżenia od braci Żydów o nadchodzącym aresztowaniu i uciekli do Lwowa, zabierając ze sobą dzieci. [819] Ojciec Roma Brandta z Niemirowa dostał cynk "od lokalnego komunisty, że on i 6 innych 'bogatych' ludzi mieszkających w Niemirowie mają być deportowani na Syberię". Uciekł do Lwowa, gdzie jego córka dzięki koneksjom mogła załatwić mu pracę. [820]
[817] Feirel Melamed (Pnina Perle), W swoich podróżach pamiętam Łanowce / “Remembering Lanowitz in My Wanderings,” i Arye Ginzburg (Atchi), Z Łanowców do Związku Sowieckiego / “From Lanowitz to the Soviet Union,” w H. Rabin, red., Lanovits: Sefer zikaron le-kedoshei Lanovits she-nispu be-shoat ha-natsim (Tel Aviv: Association of Former Residents of Lanowce, 1970), 104–112; przekład: Łanowce: Księga pamięci męczenników z Łanowców którzy zginęli w czasie holokaustu / Lanowce: Memorial Book of the Martyrs of Lanowce Who Perished During the Holocaust, Internet: <http://www.jewishgen.org/yizkor/Lanovtsy/Lanovtsy.html>.
[818] Jonah Friedler, Śmierć społeczności / “The Death of a Community,” Rozdz. 3 Za władzy sowieckiej / Under Soviet Rule), w Natan Kudish, Ada Barlev, Maier Kass, Shimon Rosenberg i Avigdor Rotfeld, red., Seifer Stryj [Sitri] (Tel Aviv: Former Residents of Stryj in Israel, 1962), 40.
[819] Kałuski, Cienie, które dzielą, 124.
[820] Sandra Brand, Ośmieliłam się żyć / I Dared To Live (New York: Shengold, 1978), 120.
__________
Rodzina Lusi Sigall (później Ewa Tuszyńska), która zamieszkała we Lwowie, dostała ostrzeżenie od dalekiego krewnego o zbliżającym się aresztowaniu w marcu 1940, i przeniosła się do Rożyszcze na Wołyniu. [821]
Żydówka z Przemyśla wspominała ostrzeżenie otrzymane przez jej ojca:
Była tam Żydówka, sekretarka w Partii Komunistycznej w Przemyślu. Była córką przyjaciela mego ojca. Ta kobieta próbowała ostrzec ojca, który usiłował kierować podziemną yeshiva. Osoby uważane przez Rosjan za niepożądane wywyłano na Syberię. [822]
Inny Żyd z tego miasta opisał jak więzi wspólnotowe ojca pomogły mu uzyskać ułaskawienie:
Po około roku Rosjanie dowiedzieli się, że byliśmy bogaci, co w tamtych czasach było zbrodnią. Zostaliśmy skazani na 10 lat Syberii. Ponieważ ojciec miał koneksje w NKWD, przekupił ich na przedłużenie wyroku o 6 miesięcy żeby uratować towary w magazynie.
Zanim przyszedł na nas czas w 1941, jeszcze raz zaatakowała niemiecka armia. Tym razem zaatakowali Rosjan. [823]
Żydówka z Kołomyi wspominała pomoc jakiej szukała dla Żyda, który zarejestrował się żeby wrocić do strefy niemieckiej:
Uchodźcami byli młodzi i w średnim wieku mężczyźni (z rodzinami), którzy uciekli na wschód w pierwszych dniach inwazji niemieckiej na Polskę. Wielu próbowało uciec zaciągając się do polskiej armii, i wielu uciekło by uniknąć nazistowskiej okupacji. Wszyscy znaleźli się w strefie sowieckiej Polski i wielu było bezdomnych i bezrobotnych. Większość miała złamane serce co do losu pozostałych na zachodzie rodzin. Wierząc w sowieckie zapewnienia, "zarejestrowali się" i przygotowali się do transportu. Kiedy tylko dowiedziałam się, że Romek się zarejestrował, przekonałem go by się ukrył. Kiedy tylko to zrobił, odwiedził mnie "gość" pytający o Romka i gdzie jest. "Gościem" był stary przyjaciel mojego męża, który sam był więźniem politycznym. Byliśmy przerażeni, że człowiek z jego doświadczeniem niesprawiedliwości pozwoli by go wykorzystywano w roli milicji. Był zażenowany przed nami, i wyszedl, zapewniając mnie, że "wszystko zakończy się za kilka dni". Wszystkich zarejestrowanych wyłapano następnego ranka…
Kilka miesięcy później, Romka, wraz z innymi młodymi mężczyznami, wezwano do wojska. Znowu byłam przerazone, że wyląduje w armii sowieckiej i go stracę. Dlatego jeszcze raz wykorzystałam wszystkie kontakty jakie mąż i ja mogliśmy znaleźć, i mogłam go "uratować". [824]
Żyd który służył pod szefem miicji, też Zydem, w Stojanowie, wspomina
[Szef] Kashinsky ulokował mnie w wydziale kryminalnym, jako tłumacza, przesłuchującego ludzi i donosicieli. Kashinsky zwykł mówić mi kiedy szli na przeszukania czyjegoś domu. Wtedy szedłem tam i mówiłem moim braciom, którzy wtedy biegli i ostrzegali ludzi. To trwało ponad 2 miesiące. Kashinsky wiedział, że to robiłem. Nie chciał krzywdzić ludzi, ale musiał [sic] przeprowadzać te przeszukiwania. Mogłem ostrzec jednego Żyda, który miał dużo narzędzi ukrytych gdyż był w biznesie narzędzi, ostrzegłem innego Żyda, który odkładał buty w swoim szewskim biznesie. [825]
[821] Ewa Turzyńska, Sądzonym mi było żyć… (Warsaw: Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma, 2009), 70–71.
[822] Świadectwo Juda Nissanov (Jehuda Sprung) w Hartman i Krochmal, Pamiętam każdy dzień… / I Remember Every Day…, 28.
[823] Świadectwo Jannka (Jacek) Zimmermann w Hartman and Krochmal, Pamiętam każdy dzień / I Remember Every Day…, 34.
[824] Blanca Rosenberg, W końcu opowiedzieć: przeżyłam pod falszywą tożsamością / To Tell at Last: Survival under False Identity, 1941–45 (Urbana and Chicago: University of Illinois Press, 1993), 73–74.
[825] Świadectwo Irvinga Zahna w Carole Garbuny Vogel, red., Nie zapomnimy!; dzienniki z holokaustu / We Shall Not Forget!: Memories of the Holocaust, wyd. 2 (Lexington, Massachusetts: Temple Isaiah, 1995), 293. Przed wojną Irving Zahn angażował się w syjonistycznej organizacji i chodził do kolegium rolniczego. Tuż po wejściu sowieckim, wiął go pod swoje skrzydła płk Shustokopf, wnuk wielkiego rabina Odessy. W osobnym świadectwie w tej samej pracy, żona Irvinga Zanda, Maria Fischer, opisała jak jej ojciec, bankier z Tarnopola, i jego brat, których aresztowano w grudniu 1939 jako bogatych kapitalistów, pomogli go uwolnić: jej kuzyn zaprzyjaźnił się z jakimiś ludźmi w NKWD i wynegocjował zapłatę w złocie, zegarkach i innych kosztownościach. Ibid., 274.
_________
Ale ten "tłumacz" o złotym sercu nie był niezdarą. Wkrótce wysłano go do szkoły kryminologicznej we Lwowie, i, jak mówi, "byłem pierwszym czlonkiem Komsomołu ze wschodniej części okupowanej Polski. Stałem się prawdziwym komunistą". Jego ojciec został inspektorem rolnictwa i szefem spółdzielni.
Byłem prawdziwym ważniakiem. Kiedy opuściłem szkołę kryminologii, byłem już pełnym porucznikiem… Byłem odpowiedzialny za szpiegów pracujących po obu stronach granicy. Musiałem wykonywać wspaniałą robotę, bo tak szybko awansowałem. [826]
Margit Raab Kalina, która uciekła z Karvina, Śląsk Cieszyński, do Lwowa, wspominała "szczęśliwy traf" dla jej rodziny, kiedy NKWD przyszla poszukując uchodźców z centralnej Polski:
Przeważnie w nocy, ludzie NKWD w białych mundurach wyglądający jak duchy, poszukują uchodźców w domach. Jest noc, wszyscy jesteśmy ubrani, czekamy. Poldi [Weitzner, jej kuzyn – MP] jest z nami. Poldi pokazuje im swoją Kartę Komsomołu. Zaczynają rozmawiać. Dają nam bumażkę, pozwolenie na pozostanie we Lwowie. [827]
Okazjonalnie Polacy byli odbiorcami tajnych informacji o ich zbliżającym się aresztowaniu lub deportacji. Pod koniec stycznia 1940, matce Tadeusza Frasunkiewicza powiedziano w zaufaniu, że jej rodzina była na liście ludzi z Nieświeży wyznaczonych do deportacji. Ostrzeżenie przyszło od syna ich sąsiadów, Charłapa, żydowskiego kupca, którego synowie dołączyli w szeregi NKWD. Frasunkiewicz wysłuchał ostrzeżenia i uciekł do strefy niemieckiej, jak i rodzina Jana Wilka, który dostał podobne ostrzeżenie od ich kamienicznika, zydowskiego krawca o nazwisku Szkolnik. Szkolnik dowiedział się o ich zbliżającej się deportacji od syna, komunisty który uciekł do Związku Sowieckiego przed wojną i wrócił do Nieświeży z Armią Czerwoną. [828]
Wśród oddanych żydowskich komunistów, zwłaszcza tych którzy uciekli do strefy sowieckiej we wrześniu 1939, donosy stały się sposobem zycia. Józef Światło (Izak Fleischfarb), powojenny pułkownik niesławnego X Wydziału Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który uciekł do USA w 1953, zostawił takie potepiające świadectwo o działalności jego braci zydowskich komunistów we Lwowie:
[Luna albo Julia Brystygier] rozpoczęła karierę we Lwowie w czasie wejścia sowieckiej armii w 1939. Jako była żona dr Nathana Brystygiera, syjonistycznego działacza w okresie przedwojennym, Luna miała wszelkie wymagane kontakty i koneksje. Tuż po przybyciu Armii Czerwonej do Lwowa w 1939, Brystygier zaczęła donosić na ludzi na taką skalę, że zantagonizowała nawet niektórych członków Partii Komunistycznej. To był początek jej wojny z płk Józefem Różańskim [Goldberg], teraz dyrektorem wydziału śledczego politycznej policji "Bezpieki". Wtedy Różański i Jerzy Borejsza (brat Różańskiego) rywalizowali w donoszeniu na ludzi do NKWD (teraz znanego jako KGB). Była ostra rywalizacja między nimi w tej dziedzinie. Chcąc wygrac, Brystygier napisała do NKWD raport oskarżający Różańskiego o członkostwo w syjonistycznej rodzinie. Prawdą było, że jego ojciec, dr Goldberg, przed wojną był naczelnym syjonistycznego dziennika "Hyant". Różański wiedział o tym raporcie, i wspomina o nim narzekając: "Tylko pomyśl, towarzyszu, ta… piszczała na mnie! Ale towarzyszka Luna zapomina, że miałem dłuższą karierę w NKWD od niej"…
Po wejściu Armii Czerwonej do Lwowa Brystygier prowadziła swoją działalność jako donosicielka organizując tzw. Komitet Więźniów Politycznych. Ten komitet był instrumentalny w pomocy NKWD w łapaniu dewiantów w partii i w ten sposób Brystygier wykończyła niektórych ze swoich towarzyszy. Teraz ma bardzo mocne stanowisko w siedzibie "Bezpieki". [829]
_ ________
[826] Vogel, Nie zapomnimy! / We Shall Not Forget!, 295. W całym prawdopodobieństwie, Zahn tylko zatrzymywał ludzi nielegalnie przekraczających granicę niemiecko-sowiecką. Tymi ludźmi byli w większości Żydzi.
[827] Isabelle Choko, Frances Irwin, Lotti Kahana-Aufleger, Margit Raab Kalina i Jane Lipski, Skradziona młodość: przetwanie 5 kobiet w holokauście / Stolen Youth: Five Women’s Survival in the Holocaust (New York and Jerusalem: Yad Vashem and The Holocaust Survivors’ Memoirs Project, 2005), 197.
[828] Świadectwo Tadeusza Frasunkiewicza i Stanisławy Tartanus w Petrozolin-Skowroń-ska, Nieświeskie wspomnienia, 50, 308.
[829] Stefan Korbonski, Żydzi Polacy podczas II wojny światowej / The Jews and the Poles in World War II (New York: Hippocrene, 1989), 75–76. To opiera się na Zbigniew Błażyński, Mówi Józef Światło: Za kulisami bezpieki i partii 1940–1955, wyd. 3 (London: Polska Fundacja Kulturalna, 1986), 64–65.
Zdrady braci komunistów stały się porządkiem dnia. Pisarz Stanisław Sulikowski (Zalcman), który pracował dla komunistycznej gazety Czerwony Sztandar we Lwowie, został wydany przez kolegów dziennikarzy. [830] Baruch Cukier, asystent naczelnego tej gazety, znany pod nazwiskiem Witold Kolski, przeciwstawiał się lewicowym intelektualistom literackim, których aresztowano we Lwowie jako przesiąknietych "polskim nacjonalizmem". [831]
Podobna sytuacja była w Białymstoku, gdzie
Wskazywanie palcem zaczęło się mnożyć, czasem za zamknietymi drzwiami, czasem publicznie. Na spotkaniu literackim w Białymstoku… jeden z warszawskich pisarzy zaczął wskazywać w kierunku kilku polskich kolegów, mówiąc: "ten jest syjonistą", ten jest buddystą" itd… Pisarze uchodźcy… żartowali o kolegach z Warszawy i Łodzi, którzy szybko "pomalowali się na czerwono" i pisali entuzjastyczne reportaże i artykuły w lokalnym dzienniku, "jakby ich przodkowie byli komunistami od niepamiętnych czasów". [832]
Niektórzy z żydowskich komunistów mieli kariery w kratkę z przerwami z Gestapo pod niemiecką okupacją. Izydor Reisler, który pod przybranym nazwiskiem Jerzy Sawicki był wpływową postacią w Radzie Prawników w sowieckim Lwowie, i prześladował jej polskich członków, stał się agentem Gestapo we lwowskim getcie. To nie przeszkodziło mu w awansie na stanowisko prokuratora w Najwyższym Trybunale Narodowym i Sądzie Najwyższym w stalinowskiej Polsce. [833] Inny przykład Żyda który wysługiwał się wielu panom opisał Stanisław Taubenschlag, potomek wybitnej żydowskiej rodziny z Krakowa i syn prof. Rafała Taubenschlaga, dziekan Uniwersytetu Jagellońskiego. Stanisława Taubenschlaga ścigał Danek Redlich, syn żydowskiego urzędnika w Krakowie, który doniósł na niego Gestapo będąc na misji dla polskiego podziemia w Warszawie. Taubenschlagowi udalo się wyplątać i przeżył tę zasadzkę, ale ten który go ściagał był teraz poszukiwany.
Wiadomość o moich kłopotach w Waeszawie szybko rozeszła się po kręgach młodych ludzi. Polowanie teraz było na Danka Redlicha, który, jak się okazało, był na służbie bolszewików we Lwowie, i zdradził tam kilka osób. Kiedy łwów był pod okupacją niemiecką, ten profesjonalny agent wysługiwał się Gestapo. Po wojnie pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa –UB. W latach 1950 wyjechał do Wenesueli gdzie zginął w wypadku samochodowym w Caracas. [834]
_________
[830] Grubiński, Między młotem a sierpem, 166–67. Zdaniem polskiego współwięźnia w więzieniu przy ul. Zamarstynowskiej, Zalcman pozostał żarliwym obrońcą komunizmu w więzieniu i wyrażał opinię, że jego kara była sprawiedliwa. Najwyraźniej został stracony. Zob. Stanisław Skrzypek, Rosja jaką widziałem: Wspomnienia z lat 1939–1942 (Newtown, Mid-Wales: Montgomeryshire Printing Co., 1949), 39–40.
[831] Gontarczyk, Polska Partia Robotnicza, 164–65.
[832] Levin, Mniejsze zło / The Lesser of Two Evils, 130.
[833] Słownik biograficzny działaczy polskiego ruchu robotniczego, wyd. 2 poszerzone (Warsaw: Książka i Wiedza, 1993), vol. 3 (Sawicki Jerzy); Błażyński, Mówi Józef Światło, 228.
[834] Stanisław Taubenschlag (Stanley Townsend), Bycie Żydem w okupowanej Polsce: Kraków, Auschwitz, Buchenwald / To Be A Jew in Occupied Poland: Cracow, Auschwitz, Buchenwald (Oświęcim: Frap Books, 1998), 57.
___________
Ale przede wszystkim to zwykli Żydzi powiększali szeregi urzędów reżimu i organów opresji, i których oddanie zapewniało sukces jego polityki w polu. Choć była wyraźna tendencja w zachodnich pracach głoszenia poglądu, że Żydzi którzy brali udział w takich działaniach byli odseparowani od społeczności, a nawet wykluczeni z niej, biografie zebrane w tej książce wierzą w to twierdzenie. Michael (Moishe Mordechai) Goldberg, urodzony w Pińsku na Polesiu, w 1916, przedstawia historię, która w ogóle nie jest nietypowa. Jak większość Żydów, wychował się w rodzinie religijnej, konserwatywnej i bardzo nacjonalistycznej, w społeczności wspierającej te wartości, i chodził do szkół religijnych kształtujących młode pokolenie w tych tradycjach. One stały się trwałymi wartościami dla Goldberga, których pomimo jego licznych transformacji, nigdy nie porzucił.
Wkrótce potem zacząłem chodzić do szkoły. Wtedy szkoły były w formie cheder (szkoła hebrajska), ale o bardziej nowoczesnym systemie, który nauczał języka polskiego i matematykę. Ale główny akcent naszej edukacji był na żydowskich religijnych i nacjonalistycznych ideach, które w młode umysły wszczepiały korzenie żydowskiego dziedzictwa. Tym sposobem ukończyłem 5 lat prywatnej nauki. W wyniku wpływu moich nauczycieli w szkole religijnej, stałem się wtedy bardzo religijny. Pamiętam, że modliłem się 3 razy dziennie w znajdującej się w sąsiedztwie shul… Natomiast ojciec [miał prosperujący zakład krawiecki] był daleki od religii. Był, od najmłodszych lat, bardzo aktywny w partii syjonistyczno-marksistowskiej…
Kiedy miałem 17 lat spotkałem dziewczynę w moim wieku… stała się bardzo wpływowa na mój sposób myslenia i wprowadziła mnie do młodzieżowej organizacji Halutz. Była to syjonistyczna organizacja, która wierzyła w utworzenie żydowskiej ojczyzny. Stałem się bardzo aktywny w tej organizacji, której ideały postrzegałem jako jedyne rozwiązanie problemu mojego narodu…
W tym czasie spotkałem nowego przyjaciela, Rosenberga, który miał odegrać dużą rolę w mojej przyszłości. Był jednym z liderów nielegalnej młodzieżowej organizacji marksistowskiej w Polsce. Wprowadził mnie w marzenie o organizacji, która rozwiąże wszystkie międzynarodowe problemy gospodarcze i społeczne. Dałem się porwać temu marzeniu – że jedynie rewolucja socjalistyczna rozwiąże problem żydowski, gdyż ona rozwiąże wszystkie inne problemy społeczne. Poczułem iż muszę dołączyć do ruchu, który poprawi każdy aspekt naszego życia. Zrezygnowałem z marzenia o wyjeździe z Polski jako niemożliwego…
Był to rok 1937, kiedy miałem być wezwany do służby w polskiej armii, sytuacja stwarzająca problem dla ojca. Po pierwsze stał się zależny ode mnie, i po drugie, będąc sprytnym człowiekiem, ojciec przewidział nadchodzącą wojnę. Postanowił zrobić wszystko co możliwe żebym mógł uniknąć służby w armii. Poszedł do specjalne placówki żeby schudnąć i doszedł do etapu kiedy nie był w stanie wykonywać żadnej pracy fizycznej. Później poszedł na rządowe badania medyczne, które zdecydowały, że nie mógł zarabiać na swoje dzieci. Tym sposobem zostałem jedynym żywicielem rodziny. Później zrozumiałem jak musiał się poświęcić ojciec żeby trzymać mnie daleko od wojska. [835]
Jak widzieliśmy, po przybyciu sowieckich najeźdźców we wrześniu 1939, Żydzi w Pińsku wskazywali polskich urzędników, straż robotnicza w tym przeważająco żydowskim mieście wyłapywała polskich oficerów i policjantów, i żydowski tłum wtargnął do katolickiego seminarium, wyłapał księży i kleryków i groził im egzekucją. Nieświadomy tych wydarzeń, Michael Goldberg rozpoczął nową karierę i stał się filarem nowego reżimu.
Rankiem 17 września, widziałem pozostałych polskich żołnierzy przechodzących przez most nad rzeką, opuszczających Pińsk w drodze na południe, mając nadzieję uciec przez Armią Czerwoną. Widzieliśmy zniszczenie mostu przez wycofującą się polską armię. To był koniec polskiej władzy w Pińsku. Kilka godzin później widzieliśmy wchodzące wojska rosyjskie. Pamietam moment kiedy moja siostra Yetta i ja zaczęliśmy się całować z podekscytowania, kiedy zobaczyliśmy "wyzwolicieli". [Skoro Niemcy nigdy nie wkroczyli do miasteczka, Goldberg niewątpliwie myślał o "wyzwoleniu" od Polaków.] I znowu mój inteligentny ojciec skomentował: ""Nie świetujcie, dajcie szansę nowej władzy by zobaczyć jak to będzie w życiu". Dla mnie osobiście to wyglądało jak sąd ostateczny, początek nowej ery sprawiedliwości dla wszystkich…
Przed wojną, kiedy działałem w nielegalnym ruchu marksistowskim, zorganizowaliśmy grupę, która próbowała się edukować i przygotować na czas kiedy będziemy musieli naprawdę uczestniczyć w przywództwie w nowym społeczeństwie. Naszymi nauczycielami byli studenci z Uniwersytetu Wileńskiego i liderzy nielegalnego ruchu. Uczyli nas ekonomii i politologii z socjalistycznej perspektywy, jak i języka rosyjskiego… Żeby ustanowić nową władzę, sowieci musieli zorganizować lokalne kadry polityczne, i na ludzi takich jak ja był popyt jako na liderów…
Po ustanowieniu nowej władzy, mój przyjaciel Isaac Rosenberg który wprowadził mnie do ruchu marksistowskiego, stał się jednym z najważniejszych liderów w reżimie, oraz popierał moją aktywność. Kiedy zorganizowano spółdzielnie krawiecką, zostałem jej kierownikiem…
Pomimo niepokojów politycznych i trudności gospodarczych, zaczęło się porawiać życie naszej rodziny. Miałem duże wynagrodzenie, i znalazłem pracę dla siostry Yetty jako kierownik zaopatrzenia w tej samej organizacji… Awansowałem dalej w karierze politycznej, i kiedy utworzono centralne biuro miejskich spółdzielni, zostałem szefem propagandy. W tym samym czasie działałem w miejskim komitecie partii. [836]
[835] Michael Goldberg, Wspomnienia pokolenia / Memories of a Generation, United States Holocaust Memorial Museum, kwiecień 1988, 7–15.
[836] Ibid., 18–20.
_________
Golderg uważa, że jego rozczarowanie reżimem zaczęło się pojawiać zimą 1940, kiedy sowieci "zaczęli wprowadzać panowanie terroru wobec lokalnej ludności". Niemniej jednak manewrował i dostosował się do rozwijającej się sytuacji, zachowując formalne więzi z rezimem i nieformalne ze swoją społecznością.
Najpierw nocami zaczęła znikać część polskiej ludności w Pińsku, i deportowano ich na Syberię. Po tym przyszły deportacje Żydów podejrzanych o członkostwo w organizacjach socjalistycznych i syjonistycznych za polskiego rządu…
Młodszy brat ojca [Moishe Goldberg] był bardzo bogaty, jeden z nielicznych działających w byłej polskiej partii rządzącej. Nagle sowiecka policja bezpieczeństwa zaczęła go poszukiwać… Ojciec poprosił mnie o pomoc w ukryciu wuja, bo czuł, że miałem władzę by to zrobić.
W tamtym czasie byłem poważnie zaangażowany relacje z Raizel, która mieszkała w domu jej wuja w Pińsku. Znalazła mieszkanie w sąsiedztwie tego wuja, które wczesniej zajmowała deportowana polska rodzina. Zachęcała mnie żebym przejął to mieszkanie, darmowe od rządu… Kiedy się tam przeprowadziłem, przyszedł mieszkać ze mną mój wuj. Faktycznie on tam się ukrywał, a ja byłem jego zaopatrzeniowcem, gdyż bał się wyjść z mieszkania. W międzyczasie jego rodzinę deportowano z Pińska do jakiejś odległej wioski. Było to częścią kampanii deportowania wszystkich (wcześniej) bogatych ludzi z Pińska. Po ukrywaniu go przez 4 miesiące pomogłem mu uciec do Wilna, które właśnie stało się częścią niepodległej Republiki Litewskiej…
Po opuszczeniu mieszkania przez wuja, wprowadziła się do mnie moja dziewczyna Raizel. Nasi rodzice, będąc wierzącymi, zaczęli naciskać byśmy się pobrali. W październiku 1940… w domu ciotki Raizel zgromadziła się cała rodzina, z rabinem i chupa. Tam przeprowadzono żydowski rytuał ślubny.
Kiedy wracam pamięcią do tamtego okresu, widzę, że radykalnie poprawiło się moje życie osobiste. Miałem dobre stanowisko w administracji politycznej, zarabiałem dużo lepiej niż przeciętny robotnik. Żona dostała stanowisko w biurze rządowym. Mieliśmy ładne mieszkanie… Ale nie byłem zadowolony z życia, bo zacząłem odkrywać więcej niesprawiedliwości za nowego reżimu niż za wcześniejszych… Poza tym, z moim żydowskim nacjonalistycznym poglądem na zycie, zrozumiałem, że nowy rezim nie przyniesie zbawienia Żydom. Zasymilowałem się w społeczeństwo, w którym nie było miejsca dla żydowskiej kultury. Dla kogoś wychowanego w zupełnie żydowskim środowisku za polskich rządów, środowisku pełnym żydowskich codziennych gazet, czasopism i innych publikacji, i znanych na całym świecie produkcji teatralnych, wydawało mi się, że teraz nie było żadnej przyszłości dla społeczności żydowskiej.
Pod koniec 1940, lokalny zarząd partii doszedł do wniosku, że nie potrzebował już pomocy lokalnych kadr… Administratorzy z oryginalnych sowieckich terenów zaczęli zastępować lokalnych liderów, wśród nich byłem ja. Wtedy bardzo zaprzyjaźniłem się z parą z Leningradu, którzy byli na najwyższych stanowiskach w partii w mieście. Byli Żydami… Mąż zwierzył mi się pewnego dnia, że skontaktowali się z nim sowieci ze służby bezpieczeństwa zainteresowani moją działalnością syjonistyczną za polskiej władzy, i że groziło mi aresztowanie. Poradził mi bym zrezygnował ze stanowiska i poszukał sobie mniej zauważalnego zajęcia… Zrezygnowałem z powodu słabego stanu zdrowia…
W marcu 1941, kiedy nasiliły się napięcia międzynarodowe, nagle dostałem wezwanie do wojska. [837]
Spędziwszy lata wojny z armią sowiecką, Goldberg - teraz znowu gorliwy syjonista - postanowił zerwać więzi ze Związkiem Sowieckim i skorzystać z możliwości "repatriacji" do Polski. "Repatriacja" była opcją, którą polscy obywatele narodowości żydowskiej, kiedyś wiwatujący najeźdźców sowieckich, mogli osiągnąć z kilkoma przeszkodami. Dla dziesiątków tysięcy z nich, Polska była tylko kamieniem milowym na drodze do Palestyny lub na zachód. Z drugiej strony, większość patriotycznych etnicznie Polaków, którzy zdecydowali się przenieść do Polski z terenów wschodnich oddanych sowieckiej Białorusi i sowieckiej Litwy, nie otrzymała zgody od władz sowieckich.
Przeczytałem w oficjalnej moskiewskiej gazecie Pravda komunikat o układzie między Związkiem Sowieckim i nową Republiką Polską i repatriacji ze Związku Sowieckiego byłych polskich obywateli. To mogłoby dac mi okazję uwolnienia się od armii rosyjskiej, w której, w przeciwnym razie, musiałbym być przez wiele lat. Tym samym to pomogłoby mi wydostać się z Rosji. Skomponowałem list z prośbą o przeniesienie do polskiej armii z uwagi na moje polskie obywatelstwo, i wręczyłem go oficerowi dowodzącemu by przekazał go władzom wyższym…
_ __________
[837] Ibid., 22–26.
___________
Na początku września 1945, Petya, Volodya i ja dostaliśmy przepustkę na pierwszy dzień Rosh Hashanah by odwiedzić miasto Galaţi, Rumunia. Po zakończeniu świąt, poszliśmy, jak zwykle, do domu Leo… Tam spotkałem Davida, brata Bunya… David okazał się też być częścią organizacji Bricha, w której odgrywał ważną rolę…
Generał poinformował nas, że zostaniemy przeniesieni do polskiej armii… Po 2 tygodniach dostaliśmy dokumenty deportacyjne do polskich miast według naszego wyboru…
Skontaktowałem się z przyjacielem Osherem, którego żartobliwie nazywaliśmy "ambasadorem", bo służył w ustanowionym w Iszewsku Polskim Komitecie dla potrzeb byłych polskich obywateli, którzy otrzymywali pomoc z krajów zachodnich… Wtedy nikt nie potrzebował specjalnych pozwoleń na podróż z jednego miasta do drugiego, i Osher mógł dać mi wszystkie konieczne dokumenty. Ufałem mu, bo był szczególnym rodzajem człowieka, którego ideały zgadzały się z moimi. W końcu Osher stał się jednym z pierwszych przybywających do Palestyny…
W grudniu 1945 i styczniu 1946 żydowska ludność w Pińsku rozrosła się do tysięcy, tylko by zmniejszyć się później, kiedy rozpoczął się masowy eksodus do Palestyny przez Polskę. [838]
Ale z powodów osobistych Goldberg postanowił zostać w Związku Sowieckim. Choć miał "burzowe relacje" z Rosjanką która ocaliła mu zycie, zerwał z nią kilka razy gdyż nalegała na ślub z nim. Jego własnymi słowami: "Kilka razy powiedziałem jej wyraźnie, że nie ożenię się z nie-Żydówką". Rzeczywiście ożenił się z Żydówką z Pińska i nie wyjechał ze Związku Sowieckiego aż pod koniec lat 1950, kiedy Związek Sowiecki pozwolił na mniejszą "repatriację" byłym polskim obywatelom, znowu w większości Żydom. Po wykonaniu pełnego koła, Goldberg z rodziną przyjechał do Legnicy, Polska, w październiku 1958. Wkrótce dostali "ładne mieszkanie, gdzie po raz pierwszy w życiu mieliśmy łazienkę, bieżącą wodę i nawet gaz". Ale miał żal, ponieważ "był nauczany przez Polaków, a później przez Rosjan, by nienawidzić tej ziemi, która pochłonęła wszystkich najdroższych mi ludzi", którzy zostali faktycznie zamordowani przez niemieckich najeźdźców. Goldberg nie marnował czasu na wizytę w ambasadzie Izraela w Warszawie, aby zarejestrować się do imigracji do Izraela, a zamiast tego zdecydował się dołączyć do swojej siostry w Ameryce. Przybył do Stanów Zjednoczonych w styczniu 1961, osiadł i zaczął działać w ruchu syjonistycznym.
__________
[838] Ibid., 63–90.
___________
c dn.