Powieść Stanisława Brzozowskiego pt płomienie

PŁOMIENIE



Powieść Stanisława Brzozowskiego pt.: „Płomienie” ukazała się w 1908 roku – niemal dokładnie w tym samym czasie, w którym pisarz został oskarżony o współpracę z carską ochraną. Czasowy zbieg tych dwóch wydarzeń jest z dzisiejszej perspektywy szczególnie paradoksalny ze względu na treść powieści, rozbudowaną wokół tematu rosyjskiej rewolucji z początku XX wieku.

Występujący tutaj narrator pierwszoosobowy opowiada o wydarzeniach, z którymi zapoznał się jako dorastający chłopiec. Ich centralną postacią jest Michał Kaniowski, w przedakcji –  młody intelektualista, bardzo krytycznie ustosunkowany wobec swojej rodziny, która w jego oczach jest ostoją sarmackiej ciemnoty, intelektualnego bezwładu i bezowocnego zapatrzenia w pomnikową przeszłość, z jaką wiążą się społeczne pretensje zdeklasowanych szlachciców. Tę wizję rozciąga na całe społeczeństwo polskie, piętnując jego zaściankowość, ziemiański (...)

konserwatyzm mylony częstokroć z tradycjonalizmem, przede wszystkim zaś klerykalizm usiłujący panować nad wszystkimi sferami życia publicznego. Kaniowski podejmuje decyzję o wyjeździe na studia do Petersburga, gdzie zwiąże się z ruchem rosyjskich narodników, angażując się ostatecznie również w sławetny zamach na cara Mikołaja II.

Historycy literatury często nazywają „Płomienie” pierwszą polską powieścią intelektualną, utwór stał się bowiem katedrą ideowych dyskusji z przełomu XIX i XX wieku, obrazując ścierające się w tym czasie poglądy społeczne i koncepcje rozwoju narodowości polskiej. Brzozowski nie krył tutaj swych lewicowych sympatii, dopuszczając jednak do głosu również postaci z obozu konserwatywnego. U jego współczesnych najwięcej dyskusji wzbudziła bardzo specyficzna forma patriotyzmu zaprezentowana w powieści, wyrażająca się z jednej strony jako postawa szczerej troski wobec (...)

rozwoju polskiej narodowości i podniesienia statusu intelektualnego całego społeczeństwa, z drugiej jednak ustami Kaniowskiego wyrażał Brzozowski głęboki niesmak spowodowany klerykalnym charakterem kraju, otwarcie mówiąc, iż nie chce żyć w takim kraju.

Obok ogromnego waloru ideowego „Płomienie” prezentują również wysoką wartość literacką. Napisane bardzo wyrazistym, żywym językiem o wszelkich stopniach nasycenia emocjonalnego, wiernie oddają koloryt słownictwa chłopów, zderzony z rozmowami w salonie intelektualnym. Wartka akcja wzbogacona błyskotliwymi dialogami gwarantuje, iż pomimo tak daleko idącej inkrustacji powieści rozmaitymi koncepcjami filozoficzno-światopoglądowymi „Płomienie” czyta się jak powieść przygodową – z płomieniami na twarzy.

Płomienie” czytać można na kilka sposobów. Po pierwsze, można na tę książę spojrzeć jak na sprawnie napisaną powieść historyczną, przez spełnienie reguł gatunkowych wręcz bliską, o ironio, tak krytykowanemu przez Brzozowskiego mistrzowi Sienkiewiczowi. Akcja toczy się wartko, trup ściele gęsto, sceneria jest atrakcyjna (Rosja, Włochy, Paryż), a język podniosły. Co chwila pojawia się – choćby epizodycznie – postać autentyczna, a to Nieczajew, a to Hryniewiecki… O ile z Sienkiewiczem łączy Brzozowskiego gatunek, to styl nasuwa skojarzenie z Żeromskim, czy raczej z tym, co czasem określane jest jako „młodopolszczyzna”. Jeżeli ktoś źle wspomina lekturę „Ludzi bezdomnych” lub poezji Tetmajera, to raczej wątpliwe, by zdołał przebrnąć przez „Płomienie”. Najpewniej utknie już na opisie obrony Komuny Paryskiej i zwrotach takich jak Paryż, święte miasto ludzkości (s. 244). Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak przyznać, że Brzozowskiemu nie jest obce specyficzne poczucie humoru, które objawia się w tak niespodziewanych miejscach, jak choćby w opisie aresztowania głównego bohatera przez agenta ochrany:

Patrzył on na mnie błagalnymi oczami.
- Niech pan pozwoli, żebym ja pana złapał. Pana i tak wezmą, ale niech to ja – mnie chcą ze służby wypędzić. Ja mam astmę, dzieci mają skrofuły. Niech pan pozwoli, żebym ja… Dzieci modlić się będą.
I podniósł moją rękę do ust.

Drugi sposób lektury to ten, jaki w przedmowie do „Płomieni” proponuje Sławomir Sierakowski: próba odczytania Brzozowskiego jako politycznego komentarza do współczesności. W pewnym sensie powieść sama się o takie potraktowanie prosi, gdyż niektóre problemy poruszane przez autora „Idei” pozostają wręcz tabloidowo aktualne (np. wątek molestowania seksualnego dzieci przez kler katolicki), a zjadliwe zdania o Polsce, Polakach, Rosji czy Europie nadal brzmią boleśnie trafnie. Do takich należy choćby spostrzeżenie, iż rzadko można spotkać tak idealne wprost egzemplarze filisterii i ciasnoty moralnej, jak wśród luminarzów europejskiego socjalizmu. Z drugiej strony, wiele kwestii przedstawionych jest dwuznacznie, wymyka się łatwemu zaszufladkowaniu. Na przykład siłę tłumu i spontanicznego zrywu o charakterze masowym Brzozowski opisuje miejscami z takim podziwem, którego nie powstydziłby się przeciętny piewca faszyzmu. Kiedy indziej natomiast jego diagnoza nie pozostawia złudzeń: ta masa, która spontanicznie wymierza sprawiedliwość gwałcicielom w sutannach, jest w stanie rozerwać na strzępy miejscowego filantropa, ujmującego się za wykluczonymi społecznie.

Trzeci sposób odczytania „Płomieni” to potraktowanie powieści z nieco chłodniejszą głową, jako ważnego źródła do badań nad historią idei przełomu XIX i XX wieku, wartego uwagi z dwóch przynajmniej powodów. Powieść napisana została jako polemika z „Biesami” Dostojewskiego. Wymowę ideologiczną „Biesów” streszcza przyjęte przez Dostojewskiego motto, będące cytatem z Ewangelii wg św. Łukasza, w którym mowa jest o złych duchach, które na polecenie Jezusa opuszczają człowieka i ogarniają stado świń, zmuszając je do samobójczego biegu (Łk 8, 32-36). Idee zachodnie jako biesy, które zginąć muszą wraz z opętanymi przezeń świniami (rewolucjonistami), by Rosja pozostała czysta – oto, w totalnym skrócie, pogląd Dostojewskiego. Brzozowski bierze rewolucjonistów i Narodną Wolę w obronę. Nie tylko poprzez ukazanie heroizmu spiskowców, lecz także przez wskazanie, iż krytyka Dostojewskiego była w gruncie rzeczy płaska, że idee narodników bronią się swym autentyzmem, świeżością, uniwersalizmem. Brzozowski dyskutuje z Dostojewskim bez antyrosyjskich fobii i uprzedzeń, bez odwzajemniania złośliwości, jakie pod adresem Polaków kierował autor „Braci Karamazow”. Zamiast tego skupia się wyłącznie na meritum, na ideach – i dzięki temu polemizuje z nim jak równy z równym.

Prócz Dostojewskiego w „Płomieniach” widać próbę analizy i krytyki innych myślicieli XIX wieku. „Przepracowywanie” przez Brzozowskiego idei przybiera różne formy. Może być to dyskusja między bohaterami powieści o myślicielach poprzedniej epoki (spory dotyczą np. Hercena i Bakunina), może być to stylizowany monolog (tak jest w przypadku Nieczajewa, dokonującego czegoś w rodzaju autoprezentacji), a także stylizowany dialog. Przykładem tego ostatniego jest jeden z najciekawszych fragmentów powieści, czyli dyskusja między Konstantinem Pobiedonoscewem, konserwatywnym „złym duchem Rosji”, oberprokuratorem Świętego Synodu, a Włodzimierzem Worobjewem, czyli Włodzimierzem Sołowjowem – wielkim rosyjskim myślicielem religijnym, prekursorem myśli ekumenicznej. Brzozowski nawiązuje w powieści do okresu, gdy Sołowjow pracował nad swoimi „Wykładami o Bogoczłowieczeństwie” (nb. pierwsze polskie wydanie wszystkich „Wykładów…” doczekało się publikacji… parę miesięcy temu) i występował z prelekcjami w Petersburgu. Dyskusja Worobjow-Pobiedonoscew to synteza dwóch stanowisk dotyczących chrześcijaństwa, Rosji, teokracji, nakreślona i podsumowana zwięźle:

- Pan nie wierzy w Chrystusa – rzekł Worobjew.
- Pan nie wierzy w Rosję – rzekł Pobiedonoscew

Z trzecim zaproponowanym sposobem lektury „Płomieni” wiąże się jednak następujący problem: wydawnictwo zupełnie nie zadbało o przypisy lub choćby krótki komentarz historyczny do tekstu. Rzecz co prawda wydana jest starannie, w twardej oprawie, widać pomysł interpretacyjny – sama forma książki (ilustracje Sasnala!) zmusza do przemyślenia niektórych stwierdzeń Brzozowskiego. Ale takiej kompletnej rezygnacji z aparatu krytycznego trudno nie uznać za pewną formę walkoweru. Można zrozumieć, że Wydawnictwo „Krytyki Politycznej” nie ma ambicji bycia konkurencją dla Ossolineum, ale czy to jednak nie szkoda, że szersza publiczność będzie czytać „Płomienie” jedynie jako opowieść o grupie narwańców, której udaje się wreszcie zabić cara?



1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron