CZAS NA YERBA MATE...
Czym jest yerba mate?
Przede wszystkim, czym yerba nie
jest: nie jest herbatą. Wszelkie porównania są w przypadku yerba
mate wysoce ryzykowne, ale jeśli już jakichś szukać, to prędzej
„w okolicach” kawy, niż herbaty. Oczywiście mam tutaj na myśli
okoliczności i kulturę picia, także charakterystyczny efekt
pobudzenia, a nie smak napoju, bo ten jest całkowicie
nieporównywalny.
Zależnie od marki (producenta, technologii)
yerba mate zawiera od 0,7% do 2,0% kofeiny, zwanej w tym przypadku
mateiną, co jednak na jedno wychodzi, bo jest to dokładnie to
samo.
Yerba
mate są to po prostu suszone, rozdrobnione, a także preparowane w
specjalny sposób, liście i łodyżki ostrokrzewu paragwajskiego,
czyli Ilex paraguariensis A.St.-Hil. Nazwę nadał roślinie
francuski botanik Auguste de Saint Hilaire w 1822 roku.
Ostrokrzew
paragwajski, bo są także i inne ostrokrzewy, zarówno w postaci
krzewów dziko rosnących, jak i upraw, występuje w Brazylii,
Paragwaju i Argentynie, na stosunkowo niewielkim obszarze pomiędzy
rzeką Paragwaj, a Oceanem Atlantyckim. Próby uprawy ostrokrzewu
paragwajskiego w innych rejonach świata o podobnym klimacie, jak
dotąd nie powiodły się.
Na fotografii: najbardziej
popularne zdjęcie ostrokrzewu paragwajskiego (Wikipedia).
W
chwili obecnej ponad 70% obszaru występowania i uprawy ostrokrzewu
paragwajskiego znajduje się na terenie Brazylii, głównie w
stanach: Paraná, Santa Catarina, Rio Grande do Sul a także Sao
Paulo, Mato Grosso do Sul i Minas Gerais. W Argentynie najważniejsze
pod względem wielkości produkcji są prowincje: Misiones i
Corrientes. Argentyna, Brazylia i Paragwaj są także największymi
konsumentami yerba mate. Następnym w kolejności jest Bliski Wschód,
a szczególnie Liban i Syria.
Ostrokrzew paragwajski
uprawia się i pije powszechnie tam, gdzie kiedyś żyli Indianie
Guarani, czyli na historycznym, dużo większym niż obecnie,
terytorium Paragwaju, rozciągającym się daleko na ziemie
dzisiejszej Argentyny, Boliwii, Brazylii i Urugwaju. Historia
popularności yerba mate sięga połowy XVII wieku, kiedy w
zamieszkane przez plemię Indian Guarani dorzecze Parany dotarli
misjonarze jezuiccy. Odkryli oni, że ulubioną używką miejscowych
były liście pewnego gatunku wiecznie zielonego krzewu. Ich żucie
likwidowało zmęczenie, rozjaśniało umysł i łagodziło uczucie
głodu.
Nazwa „yerba mate” to składanka, wymyślona
prawdopodobnie właśnie przez jezuitów: „yerba”, albo „hierba”,
to po prostu zioło lub trawa, a „mati” w języku keczua oznacza
tykwę. Indiańska nazwa naparu yerba mate brzmi caá.
Jezuici
doceniwszy zalety napoju przyrządzonego ze sproszkowanych liści i
pędów, rozpropagowali go w Europie jako alternatywę sprowadzanej z
Azji herbaty, a w Ameryce Południowej jako alternatywę dla
nadużywanego tam powszechnie alkoholu. Założone przez jezuitów
plantacje były głównym źródłem dochodu misji aż do kasaty
zakonu. Po tym wydarzeniu plantacje nie interesowały już nikogo, aż
do roku 1892, kiedy to pierwszą swoją uprawę założył w
Paragwaju Frederico Neumann. Ponownie rozpowszechnił on yerba mate
tak, że stała się ona narodowym napojem Paragwaju, Argentyny,
Urugwaju i Brazylii.
Liście i gałązki ostrokrzewu
paragwajskiego, także świeże, były powszechnie używane przez
Indian Guarani jeszcze przed konkwistą. Pierwsza wzmianka w
kronikach hiszpańskich pochodzi z 1537 roku i opisuje sporządzany
przez tubylców w regionie Guayrá napój pity w małej tykwie przez
owiniętą tkaniną rurkę z trzciny tacuapí.
Dzieje
yerba mate były wyjątkowo zróżnicowane i burzliwe. W 1596 roku
gubernator Asunción Arias de Saavedra wydał nawet dekret zakazujący
spożywania mate. Jednak stopniowo, dzięki naciskom jezuitów, zakaz
został uchylony. To właśnie jezuici opanowali sztukę sadzenia
(uprawy) ostrokrzewu paragwajskiego i założyli pierwsze uprawy w
okolicach wiosek i misji.
Produkowana przez nich yerba mate była
używana nie tylko lokalnie, ale również szeroko eksportowana.
Zakon sprawował niemal wyłączną kontrolę nad produkcją yerba
mate aż do czasu kasaty zakonu w drugiej połowie XVIII wieku.
Na
fotografii: plantacja Misiones.
Dopiero w połowie
ubiegłego wieku, dzięki interwencyjnej polityce rządu, w prowincji
Misiones, już prawie dziesięć tysięcy kolonistów uprawiało ze
sporym powodzeniem ostrokrzew paragwajski. W tej grupie było wielu
Polaków, którzy dotarli do Argentyny z pierwszą falą emigracji i
zostali osiedleni w prowincji Misiones, głównie w jej dwóch
ośrodkach: Apóstoles (założone w 1897 roku) i Azara (1901). Brali
oni aktywny udział w rozwoju upraw yerba mate. Wiele czołowych
plantacji i fabryk do tej pory pozostaje w rękach ich potomków.
Jednym z nich był Julian Szychowski, założyciel plantacji La
Cachuera, produkującej bardzo popularną dziś markę Amanda. Jego
syn, Jan, włożył tak duży wkład w rozwój krajowego przemysłu
yerba mate, że w 1985 roku został nawet pośmiertnie odznaczony
orderem Yerba Mate, nadawanym przez argentyńskie Ministerstwo
Rolnictwa. Ich firma zalicza się obecnie do największych
przedsiębiorstw produkujących yerba mate.
Mini słowniczek przydatnych pojęć:
• bombilla – rurka przez
którą pije się yerba mate, zakończona filtrem, zwykle ze stali
nierdzewnej, alpaki, srebra, bambusa; może być prosta lub wygięta.
W bombillach metalowych filtr jest często rozbieralny; przy ustniku
ozdobne zgrubienie absorbujące ciepło.
• cebador – osoba
przygotowująca yerba mate, coś w rodzaju mistrza ceremonii;
gospodarz, lub ktoś z rodziny, kto się tym zajął.
• con
palo – yerba mate zawierająca zmielone listki i gałązki; to
samo, co elaborada con palo (hiszp. przygotowana z patyczkami); może
ich być nawet do 30%.
• sin palo – (bez patyków,
„odpatykowana”) yerba mate zawierająca mniej niż 10% gałązek;
to samo, co despalada. Mocniejsza niż elaborada con palo.
•
endulzada – słodkawa wersję yerba mate; uzyskuje się to dzięki
dodaniu stewii, aspartamu, albo innego dietetycznego słodzika.
•
guampa – (z języka keczua huampa – róg) mate wykonana z
bydlęcego rogu, albo krowiej racicy; naczynie używane do tereré.
•
mate – (z języka keczua mati – tykwa) naczynie przeznaczone do
zaparzania i picia yerba mate, najczęściej zrobione z tykwy (np.
calabaza), z odpowiedniego drewna (np. Bursera graveolens zwanym palo
santo), bydlęcego rogu, ceramiki.
• ~ amargo, ~ cimarrón, ~
verde – yerba mate przyrządzona bez cukru.
• ~ cocido, ~
yerbeado – yerba mate przyrządzona podobnie jak zwykła herbata, w
filiżance, zalana gotowaną wodą.
• ~ de leche – yerba
mate zaparzana mlekiem zamiast wody. Specyficzną odmianą jest dulce
de leche – yerba mate z dodatkiem specjalnego karmelowego kremu.
•
~ dulce – yerba mate słodzona. Niezłe są do tego celu cukry
trzcinowe, brązowe.
• russo – specjalna odmiana yerba mate
nazywana tak od pijących ją w Brazylii Rosjan, którzy dolewali do
naparu wyjątkowo duże ilości soku.
Na
fotografii: Rodzina Indian Guarani obecnie. Oczywiście z yerba
mate.
• ~ lavado – yerba mate po wielu dolewkach wody,
bez smaku i mocy, popłuczyny, albo „spalona” przez zalanie suszu
przegotowaną wodą.
• cebar el ~ – przygotowywać yerba
mate, dolewać wody, uzupełniać wodą.
• curar el ~ –
także como curarlo, albo curado – proces przygotowania naczynia z
tykwy (calabazy) do pierwszego użycia, albo jego „leczenia”,
uzdrawiania. Także nasączanie naczynia duchem yerba mate.
•
matero – to osoba pijąca yerba mate, ale w Paragwaju (i chyba
tylko tam!) także mate (naczynie).
• saborizada – yerba
mate aromatyzowana; sin humo – bez dymu, nie wędzona, suszona
jedynie gorącym powietrzem.
• tereré – w Paragwaju, yerba
mate zalana bardzo zimną wodą, zimniejszą niż w kranie (!!!),
czasem z lodem, ziołami, sokami itp.
• ~ compuesta – yerba
mate z dodatkiem ziół takich jak na przykład mięta pieprzowa,
tymianek, hibiskus, trawa cytrynowa i inne; właściwie to samo, co
con hierbas.
• yerbera – pojemnik do przechowywania yerba
mate. Mogą to być nieco większe metalowe puszki (wygodne są z
aplikatorem), albo całe zestawy zawierające mate, pojemnik na suchą
yerba mate, cukier i inne dodatki.
• yerbateros – zbieracze
yerby wykorzystujący dziko rosnące drzewa ostrokrzewu
paragwajskiego, to jest yerbale. Yerbatales – plantacje yerba mate.
• yuyo – chwasty; tutaj wszystkie dodatki smakowe do yerba
mate. Określenie nie ma w tym przypadku znaczenia pejoratywnego, ale
zioło jest tylko jedno i jest nim właśnie yerba mate, a więc
jakiekolwiek inne dodatki roślinne, to tylko… chwasty. Yuyo mogą
wzbogacać napar o wiele cennych składników (nie licząc samej
poprawy smaku), minerałów i witamin, no ale jednak nie są yerba
mate, nie są ziołem. W każdym razie ich stosowania nie należy się
wstydzić, czy wypierać. Podobnie jak używania cukru.
Dlaczego w ogóle pić yerba mate?
A dlaczego kawę, herbatę, kompoty?
Gdyby chodziło tylko i wyłącznie o dostarczenie do organizmu
niezbędnej dla jego funkcjonowania wody – wystarczyłaby sieć
miejskich wodociągów. Tak jednak nie jest, bo to, co pijemy,
chcielibyśmy, żeby miało też określony smak i aromat. Łącząc
przyjemne z pożytecznym staramy się jednocześnie dostarczać w
napojach rozmaite witaminy i mikroelementy, których coraz częściej
brak w żywności produkowanej przemysłowo. Wreszcie określone
napoje mają wyraźne konotacje kulturowe: umawiając się na kawę,
mamy raczej na myśli kontakt z innymi osobami, rozmowę, bliskość,
a nawet i więź, a nie tylko stadne zaspokajanie pragnienia.
Yerba
mate, jej przygotowanie i picie, realizuje wszystkie te funkcje, a
także kilka innych. Odchodzą w zapomnienie, niestety bardzo powoli
i opornie, czasy, w których Polak to… zupa pomidorowa, schabowy z
ziemniakami i kapustą, no i oczywiście piwo. Trzydzieści lat temu,
nawet jeśli znaliśmy (ze słyszenia) kilka przypraw, to faktycznie
w codziennej praktyce używaliśmy trzech-czterech.
Yerba mate,
podobnie jak np. chanoyu, (japońska ceremonia picia herbaty), bary
sushi i sashimi, jest elementem otwierania się Polski i Polaków na
to, co nowe, dotąd nieznane, i to zarówno w sensie kulinarnym,
smakowym, jak i kulturowym. Zaczynamy też wreszcie dbać o zdrowie,
a do tych celów (w tym walka z cholesterolem i nadwagą!) yerba mate
okazała się być odkryciem nieomalże epokowym.
Na zdjęciu
obok:
świeże liście ostrokrzewu paragwajskiego.
Argentyński
Narodowy Instytut Yerba Mate (INYM) sfinansował nie tak dawno
badania, które dowodzą, że napar z yerba
mate jest wyjątkowo bogatym źródłem polifenoli, to jest
specjalnych substancji, związków, o właściwościach
przeciwutleniających; chodzi o tak zwane antyoksydanty, opóźniające
efekty starzenia.
Opublikowane w 2008 roku wyniki badań
wykazały, że regularne przyjmowanie yerba mate poprawia odporność
DNA na złamania indukowane nadtlenkiem wodoru oraz naprawę DNA po
ekspozycji komórek wątroby na nadtlenek wodoru, niezależnie od
dawki yerba mate. Wykazano ponadto, że yerba mate ma działanie
obniżające cholesterol, ochronne wobec komórek wątroby,
stymulujące ośrodkowy układ nerwowy, moczopędne oraz wyjątkowo
korzystne wobec układu sercowo-naczyniowego.
Stosowanie
yerba mate sugeruje się w leczeniu,
powszechnej dziś otyłości oraz w schorzeniach związanych z
nadwagą. Yerba mate chroni DNA przed oksydacją i wywołaną in
vitro lipoperoksydacją cząsteczek LDL oraz ma silne zdolności
antyoksydacyjne. W badaniu na szczurach wykazano ochronny wpływ
yerba mate przed otyłością będącą wynikiem wysokotłuszczowej
diety. U osób używających yerba mate stwierdzono zwiększenie
poziomu utleniania tłuszczy, korzystny wpływ na metabolizm
cholesterolu, opóźnienie wchłaniania tłuszczy spożywczych,
wyraźne obniżenie zagęszczenia cholesterolu oraz trójglicerydów.
Prowadzone są badania w związku z podejrzeniem o zwiększenie
ryzyka zachorowania na nowotwory gardła środkowego i przełyku.
Wpływ yerba mate na zdrowie:
• Stymuluje proces przemiany
materii, dodaje energii, czyli doraźnie zmniejsza objawy
zmęczenia.
• Pobudzając aktywność białych ciałek krwi,
wyraźnie wzmacnia odporność całego organizmu.
• Poprawia
„kondycję” włosów, zębów i paznokci.
• Poprawia,
przyśpiesza przemianę materii, co w konsekwencji prowadzi do
spalania większej ilości kalorii.
• Dzięki mateinie
(kofeinie) zwiększa wydajność pracy umysłowej oraz dodaje energii
i pobudza.
• Dzięki ogromnym dawkom witamin z grupy B, działa
jak naturalny antydepresant.
• Działa leczniczo na pęcherz
moczowy, wspomaga pracę nerek, skutecznie oczyszcza krew z toksyn.
•
Dzięki solom mineralnym i ksantynie wspomaga pracę układu
krwionośnego i poprawia krążenie krwi.
• Nie powoduje
drażliwości, jak kawa, która wprawdzie podnosi ciśnienie bardzo
szybko i gwałtownie (pobudza), ale tak też zresztą ono spada.
Spotkanie w ciszy, smakowanie milczenia, czas dla siebie...
Yerba mate można pić zarówno w
większym gronie, jak i samemu, tym niemniej hałas, zgiełk, głośna
muzyka, jakoś nie idą w parze z yerba mate. Trudno wyobrazić sobie
jej przygotowanie i picie na przykład w dyskotece. Yerba mate
kojarzy się raczej ze smakowaniem milczenia, które nie ma nic
wspólnego z pełną skrępowania ciszą, która zapada czasem w
ogonie osób niezbyt wyrobionych towarzysko. Yerba mate to pełne
zadumy i wewnętrznego spokoju spotkanie z samym sobą, lub
nieśpieszna, pełna głębi i namysłu rozmowa z przyjacielem.
Mam
tu na myśli warunki polskie, bo w Argentynie, Urugwaju, Brazylii
yerba mate pije się stale, wszędzie i nieomalże przy każdej
okazji, nawet prowadząc samochód.
Przygotowanie i picie yerba
mate jest swoistym rytuałem. W Ameryce Południowej wita się nią
nawet nieznanego przybysza. Yerba mate pite jest podczas spotkań
rodzinnych, albo w gronie przyjaciół. Jedna z osób podejmuje się
serwowania (cebador), napełnia mate i przekazuje je kolejnej osobie.
Ta wypija cały napar i oddaje gospodarzowi, żeby uzupełnił
naczynie i podał dalej.
Indiańska tradycja nakazuje
„oddać” pierwsze zalanie św. Tomaszowi (susz wciąga wodę), a
zużytą yerbę wysypać na ziemię lub spalić – „zwrócić”
Matce Ziemi (Pachamama, Abya Yala, Tonantzin. Matka Ziemia daje i
odbiera życie, żywi, ale i złości się, gdy nie okazujemy jej
należytego szacunku). Bywa, że drugie zalanie wypija sam cebador,
gdyż uważane jest za najmniej smaczne, a więc nie wypada raczyć
nim gościa, ale to jest już kwestia różnic w tradycjach
plemiennych.
W pewnym sensie tradycyjne przygotowywanie i picie
yerba mate ma wiele wspólnego z rytuałem palenia fajki pokoju
praktykowanym przez Indian Ameryki Północnej.
Podstawowe porady i wskazówki praktyczne
Czy można szampan Dom Perignon pić
ze starej puszki po konserwach? Oczywiście, że można, ale… W
kieliszku o właściwym kształcie, wykonanym z kryształu, albo
dobrej jakości rzniętego szkła, smakuje jednak zupełnie inaczej.
Yerba mate również można przyrządzać, podawać oraz pić byle
jak, jednak śmiem twierdzić, że różnica w smaku będzie jeszcze
bardziej uderzająca, niż w przypadku szampana z
blaszanki.
Oczywiście eksperymenty oraz rozmaite próby
znalezienia swojej indywidualnej receptury i metody, są dopuszczalne
i nawet wskazane, ale zdecydowanie lepiej jest do nich przystępować
po rzetelnym nauczeniu się i poznaniu sposobów tradycyjnych,
klasycznych, sprawdzonych.
Zacząć trzeba od naczynia do
przyrządzania yerba mate. Pewne specyficzne problemy z nazewnictwem,
słowniczek i ciekawostki z tym związane omawiam w innym miejscu, a
więc tu umówmy się, że do przyrządzania i picia yerba mate na
ciepło służy mate, a na zimno guampa. Guampa to naczynie wykonane
np. z rogu bawolego, albo częściej po prostu krowiego kopyta.
Tradycyjne mate wykonuje się z tykwy (calabaza), albo drewna Bursera
graveolens zwanego palo santo – święty pień.
Mate bywają
też ceramiczne (często są to reklamówki producentów określonej
marki yerba mate), metalowe, a nawet z tworzyw sztucznych.
Naczynia
metalowe oraz ceramiczne nie wymagają przed pierwszym użyciem
żadnych specjalnych zabiegów. Inaczej przedstawia się sprawa z
naczyniami wykonanymi z materiału porowatego, do których zalicza
się przede wszystkim wyroby z tykwy (calabaza), ewentualnie z
bambusa. Zwłaszcza w przypadku calabazy niezbędne jest curado
(zwane też curar el – leczeniem, uzdrawianiem).
Na
zdjęciu: naczynia do yerba mate.
Curado jest to proces
przygotowujący naczynie do użytku; czynność bardzo ważna –
niewłaściwie wykonane curado wpłynie zarówno na pogorszenie smaku
yerba mate, jak i trwałość samego naczynia, na przykład jego
odporność na pleśnienie.
Curado nazywane jest też
„nasycaniem naczynia duchem yerba mate”.
Jak należy wykonać curado?
Nową calabazę (czyli naczynie z
tykwy) wypełniamy zużytą, wilgotną jeszcze, yerbą. Zalewamy te
„fusy” wrzątkiem (jest to jedyny i wyjątkowy przypadek
zastosowania wrzątku w kontakcie z yerba mate) i odstawiamy na dobę,
a przynajmniej kilkanaście godzin. Po tym czasie opróżniamy
naczynie, płuczemy i bardzo dokładnie oczyszczamy wnętrze z
pozostałości – calabaza jest tworem natury, wewnątrz mogły
pozostać różne włókna, pestki itp. (zużytą yerbę uzyskujemy
zaparzając po raz pierwszy ziele w kubku, albo używamy
nowej).
Teraz napełniamy naczynie suchą yerba mate, zalewamy
gorącą wodą i odstawiamy znów na co najmniej kilkanaście godzin.
Po dokładnym wypłukaniu, calabaza nadaje się do normalnego
użytku.
Czy wskazane i potrzebne jest przeprowadzenie curado w
przypadku naczynia z drewna? No, cóż… są różne szkoły na ten
temat, ale wydaje się, że jednorazowe zalanie gorącą wodą (nie
wrzątkiem!) fusów w naczyniu nowym, właśnie przyniesionym ze
sklepu, nie jest złym pomysłem. Z oczywistych względów.
Naczynia
drewniane z Bursera graveolens, Bulnesia sarmientoi, Gwajakowca
lekarskiego (wszystkie trzy zwane palo santo!), algarrobo, lapacho,
platanusa itd., namoczone i wysuszone często pękają. Jak każde
drewno. Dlatego też, między innymi, mate wykonane z drewna bywa
owijane metalem, w metalowej koszulce; jeśli nawet pęknie, nie
będzie z niego ciekło. To nie do końca załatwia sprawę, bo
popękane naczynie stwarza jednak pewne problemy… higieniczne. W
pęknięciach gromadzą się trudne do usunięcia resztki, które
mogą pleśnieć.
Żeby zabezpieczyć mate przed pękaniem
należy dbać o to, aby nigdy nie wysuszyć go na pieprz. Pomocne
bywa też (podobno!) nasączenie takiego naczynia oliwą przed
pierwszym jego użyciem. Zależnie od stopnia porowatości drewna,
wystarczy jeden-dwa dni. Nie mam przekonania do tego typu praktyk,
ale jeśli już, to sugerowałbym używać do tego celu oliwy
najlepszej jakości – yerba, która „capi” olejem rzepakowym
może zniechęcić każdego.
Natłuszczanie drewna w celu
zabezpieczenia go przed pękaniem nie jest niestety tajnym przepisem
Indian Guarani – jest to po prostu stary sposób praktykowany przez
polskie gospodynie w odniesieniu do drewnianych akcesoriów
kuchennych, np. desek do krojenia.
Bombilla – rurka do picia yerba mate
Bombilla jest to rurka zakończona
sitkiem. Najczęściej wykonuje się je z nierdzewnego metalu:
alpaki, srebra, stali nierdzewnej, ale także z bambusa lub plastiku.
Filtr może mieć różną konstrukcję, na przykład łyżeczki,
walca, albo sprężynki. Bywają bardzo wymyślne i skomplikowane.
Wysokiej jakości bombille zaopatrzone są w wyżłobienia,
pierścienie, albo inne elementy chłodzące, pełniące jednocześnie
rolę ozdoby.
Bombille
mogą mieć kształty rozmaite, proste, albo wygięte, ale to zależy
już wyłącznie od indywidualnego gustu, chociaż najwięksi znawcy
twierdzą, że bombilla powinna być ponoć dobrana do gatunku yerba
mate i rodzaju naczynia, w którym jest podawana. Do pewnego stopnia
mają rację, bo bombilla z sitkiem z dużymi dziurkami nie będzie
filtrowała skutecznie drobno zmielonej ervy, to jest brazylijskiej
yerba mate bardzo drobno mielonej (sin palo), ale to jest chyba
oczywiste.
Bombille zwykle nie wymagają przed pierwszym użyciem
żadnych specjalnych zabiegów, poza myciem, płukaniem, czy
sparzeniem (dezynfekcją) wrzątkiem. Czasem zdarza się, że
metalowe trzeba wyczyścić z resztek pasty polerskiej.
Przygotowanie naparu yerba mate
Pytanie podstawowe i zasadnicze: ile
wsypać suchej yerba mate? Ludzie, którzy piją yerba mate często i
od dawna, sypią zwykle około 3/4 naczynia. Nie ma tu może żadnych
sztywno obowiązujących norm, czy reguł, a ilość suszu zależeć
może od własnych upodobań, marki yerby, tego, czym jest ona
zalewana, rodzajem ewentualnych dodatków itd. itp. Jednak
początkującym radziłbym sypać właśnie 3/4 objętości. Yerba
mate ma bardzo specyficzny smak, zwykle trzeba trochę czasu, by się
z nim oswoić, zaakceptować i przyzwyczaić – to wszystko prawda,
jednak rozpoczynanie przygody z yerba mate od własnych fantazji i
eksperymentów nie jest chyba dobrym pomysłem. Ostatecznie jeśli
prawidłowo przygotowana yerba mate nie smakuje, to trudno – na
szczęście nie ma żadnego obowiązku jej pić.
Jaki właściwie
smak ma yerba mate? Złośliwi, albo też ci, którzy zrazili się,
bo podano im napar źle przygotowany twierdzą, że smakuje, jak
zaparzone niedopałki papierosów. Oczywiście jest to gruba
przesada, ale pewien nikotynowy akcent, aromat, nuta smakowa, jest
czasami obecna i wyczuwalna – zwłaszcza w odmianach paragwajskich;
zależy to od marki yerba mate i ewentualnych dodatków smakowych,
ziół, soków.
Najpierw musimy cargar la yerba – zasypać,
załadować yerbę, a kiedy w naczyniu jest już odpowiednia dawka
suszu, tradycja nakazuje przykryć je dłonią, odwrócić do góry
dnem i kilka razy energicznie potrząsnąć. Czy jest to „zabieg”
jakoś szczególnie i wyjątkowo ważny? W Argentynie może i tak, bo
w Paragwaju zdaje się nikt sobie tym głowy aż tak bardzo nie
zawraca. Tym niemniej jest to niewątpliwie bardzo sympatyczny
element przygotowań yerba mate dla kogoś, kto lubi takie rytuały;
może nie jest niezbędny, ale… warto. Przynajmniej na początku,
zanim opracujemy jakąś własną technikę.
Jak ja to
robię? Nachylam nieco naczynie, albo obracam w sposób opisany wyżej
i wstrząsam nim kilka razy. Chodzi o to, żeby łodyżki i większe
kawałki liści znalazły się najpierw na wierzchu, a w konsekwencji
na dole naczynia, natomiast całość suszu ułożyła się ukośnie.
Na dno naczynia, tam gdzie suszu jest najmniej, nalewam ostrożnie
nieco wody – jest to tak zwane zalanie dla św. Tomasza. Dzięki
niemu pęczniejące patyczki, kawałki gałązek, blokują bombillę
i tworzą przy jej sitku wolne miejsce. Można do tego celu użyć
wody nieco chłodniejszej – dzięki temu napar yerba mate będzie
miał łagodniejszy smak. Gdy zwilżone łodyżki odrobinę
napęcznieją, wsadzam bombillę, w sposób widoczny na obrazku obok,
dejar un hueco – pozostawiając pod nią szczelinę (lukę, puste
miejsce, zagłębienie, otwór). Powoli i ostrożnie prostuję
naczynie, żeby sucha jeszcze yerba nie zasypała mi zagłębienia.
Kolejny etap, to już cebar en el hueco húmedo – wlewanie
gorącej (nie wrzącej!) wody w najniższym miejscu kopczyka (skosu).
Cała filozofia polega na tym, żeby nie zmoczyć całego suszu od
razu, przy pierwszym, czy drugim zalaniu. Pewną sztuką jest przelać
przez naczynie o pojemności 180 ml pół litra wody tak, żeby na
samej górze pozostało jeszcze odrobinę suchej yerba mate i…
smakowita pianka.
Bombillę mozna oprzeć na ułożonym po
skosie suszu, można wbić, albo wkręcić w suchą yerba mate –
każda z tych metod ma swoich zwolenników; najlepiej
poeksperymentować samemu. Bombillę można też umieścić w
naczyniu już po napojeniu św. Tomasza i pierwszym zalaniu yerba
mate wodą i nie wydaje się to sposobem gorszym. Jeśli jednak
wybierzemy taką kolejność (najpierw woda, później bombilla),
warto pamiętać o zatkaniu górnego wylotu rurki palcem w momencie
zanurzania; mniej paprochów dostanie nam się do wnętrza.
Uwaga!
– podstawowa i zasadnicza, o znaczeniu wręcz kapitalnym: woda nie
może mieć więcej, niż 70–80 stopni Celsjusza. Yerba „poparzona”
wrzątkiem nie nadaje się do picia. W Polsce wiele kontrowersji i
sporów na forach dyskusyjnych wywołuje pytanie: czy wodę podgrzać
do odpowiedniej temperatury, czy może zagotować ją i przestudzić?
Odpowiedź jest krótka – woda do yerba mate absolutnie nie powinna
być przegotowana! Zresztą sugestię tę zawarto w wielu
instrukcjach, na przykład na niektórych opakowaniach yerby: no
hacer hervir el aqua!
Smak yerba mate w dużej mierze zależy od
temperatury wody użytej do pierwszego zalania – im woda
chłodniejsza, tym napar będzie w smaku łagodniejszy. Następne
zalania wykonuje się już oczywiście „normalną”, gorącą
wodą.
Warto
pamiętać, że bombilla nie służy do mieszania! Choć niektóre
modele kształtem przypominają może łyżeczkę, najlepiej byłoby
pozostawić ją w takiej pozycji, w jakiej ją umieściliśmy na
początku. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, ale zasada jest
zawsze jedna – bombillą nie grzebać!
Jeśli bombilla się
zatka, czasem pomaga bardzo delikatne dmuchnięcie w nią, ale z
wyczuciem – chodzi tylko o ciche „bulknięcie” a nie o erupcję
wulkanu.
Jeśli używamy naczynia z tykwy, calabazy, dobrym
pomysłem jest korkowa, albo inna, podkładka – tykwa, zwłaszcza
na początku, potrafi się „pocić” (inaczej mówiąc –
odrobinę przeciekać). Nie plamią podłoża calabazy tostado, to
jest wypiekane.
Wspominałem już, że yerba mate nigdy
nie pije się samotnie. Nawet jeśli jesteśmy sami, zawsze
towarzyszy nam przy tym św. Tomasz. Pierwsze zalanie wykonuje się
małą ilością wody, aby cały susz ją wchłonął. Indianie
mówią, że pierwsze zalanie wypija w całości właśnie on –
Santo Tomas. Kiedy święty Tomasz nasyci usta, dokonujemy następnego
zalania, a po nim, i po wypiciu naparu, kolejnych. W zależności od
marki yerba mate oraz od wielkości calabazy, tę samą porcję można
zalewać kilka razy.
Ile wody wlewać jednorazowo? To kolejna
ważna sprawa, bo yerba mate to nie kawa, czy herbata, która może
stać w szklance pół dnia. Tak więc wody nalewamy do naczynia
tyle, ile płynu, naparu chcemy jednorazowo wypić.
Specyficzną
odmianą yerba mate jest tereré – napój bardzo popularny w
Paragwaju, nieco mniej w innych rejonach świata. Różnica polega na
tym, że suchą yerba mate zalewamy wodą bardzo zimną, nawet
lodowatą. Ciekawostką jest to, że yerba mate „naciąga”
jednakowo mocno zalana wodą gorącą (nie wrzącą!), albo zimną,
natomiast kiepsko reaguje na wodę ciepłą, letnią – nie dotyczy
to rzecz jasna wspomnianego wcześniej pierwszego zalania.
W
Paragwaju i chyba tylko tam, robi się guampy (naczynia do tereré) z
palo santo. W Brazylii, Argentynie i Urugwaju z tykwy, rogu,
ceramiki, lub metalu. Tereré jest znakomitym napojem w czasie
upałów. Zwłaszcza z dodatkiem mięty i cedronu, ale może zawierać
także rumianek, krwawnik, boldo, skrzyp oraz uña de gato (koci
pazur) – roślinę o wielu zdrowotnych właściwościach. W
Paragwaju wierzą, że uña de gato jest w stanie zwalczyć wszystkie
choroby.
W krajach, w których yerba mate pije się „od
zawsze”, powszechnie i to w dużych ilościach, na ulicach oraz w
innych miejscach publicznych zobaczyć można ludzi z termosami w
ręku – mają w nich oczywiście gorącą, nieprzegotowaną wodę
do yerba mate i nikogo to nie dziwi. W Argentynie, zwłaszcza na
północy kraju, na ulicach stoją dystrybutory z gorącą wodą,
zaopatrzone w duży, czytelny termometr. Taka woda kosztuje grosze i
też nie jest przegotowana.
Akcesoria dodatkowe do yerby:
•
Yerbera.
Kiedyś
po prostu pojemnik na suchą yerba mate. Obecnie coraz częściej
przybierają postać rozbudowanych kompletów, bywa, że eleganckich
i wykwintnych, zawierających także pojemniki na cukier (azucarera)
i różne inne dodatki, a nawet i mate. Yerbery składane,
turystyczne, jak na zdjęciu poniżej, bywają przydatne na biwaku,
czy wycieczce.
Mnie jakoś w zupełności wystarczają metalowe
puszki z aplikatorem, to jest dziobkiem ułatwiającym sypanie suchej
yerba mate do niewielkiego w sumie naczynia.Ale jak nie będzie
dziobka, to też żadna tragedia; yerbę można sypać zwykłą łyżką
lub łyżeczką. Łyżeczka nie musi być jakaś specjalistyczna,
firmowa – zapewniam, że wystarczy najzwyklejsza.
•
Termometr.
Przydany początkującym. Nie mają jeszcze wyczucia,
kiedy woda ma odpowiednią temperaturę i jeszcze boją się, że jak
będzie miała ze dwa stopnie mniej lub więcej, to nastąpi jakaś
straszna, totalna katastrofa. Nie, nie nastąpi, ale o tym trzeba się
samemu przekonać.
• Termos.
Niesamowicie ważny. Nie wyobrażam sobie yerbowego życia bez niego.
Jakbym tak musiał co trochę grzać wodę, to… W sprzedaży bywają
już termosy z termometrem i uważam, że jest to dobry pomysł.
Wygodne są specjalne „yerbowe” termosy z dziobkiem ułatwiającym
precyzyjne lanie, jak wyżej.
Do takiego termosu wlewam wodę o
temperaturze 80-85 stopni (kilka stopni potrzeba zwykle na ogrzanie
samego termosu) i potem od rana aż do wczesnego popołudnia nie
muszę sobie wodą zawracać głowy.
• Podkładka.
Jakaś
podkładka (nie, nie koniecznie z korka!) pod calabazę, zwłaszcza w
początkowym okresie użytkowania, faktycznie bywa przydatna. Nowa
calabaza często odrobinę przecieka (mówią, że niby się poci),
barwniki puszczają… Po co sobie zaplamić podłoże? Wady tej
pozbawione są calabazy tostado, to jest wypiekane, jednak w ofercie
polskich sklepów trafiają się takie bardzo rzadko.
•
Szczotka do czyszczenia bombilli.
Jeżeli ktoś uważa, że
okresowe płukanie wrzątkiem nie wystarczy, to oczywiście, czemu by
nie. Drobiazg, który w dobrych sklepach dodają gratis, przy
większym zakupie.
• Termomate.
Nie
mają za zadanie zastąpić mate z tykwy, czy drewna, bo też i nie
takie jest ich zadanie.
Są rozwiązaniem uzupełniającym.
Sprawdzają się nieźle wszędzie tam, gdzie chcemy zredukować
bagaż.
• YERBA MARKET…
…
to dobry sklep, wart polecenia.
Co i gdzie kupić, jak wybrać odpowiednie dla siebie akcesoria?
Ludzie często mówią: no, ale ja
chcę tylko spróbować, nie będę od razu ładować w to kupę
pieniędzy. Oczywiście! Ale gdzie jest powiedziane, że musisz mieć
i kupić od razu wszystko? Poza tym, jeśli chcesz tylko spróbować,
to idź do znajomego, który się zna, do baru, w którym podają
yerba mate, ewentualnie kup kilka torebek ekspresowej i zaparz w
szklance.
Na Allegro oferowanych jest ostatnio mnóstwo zestawów
w cenie ok. 60-80 złotych. Zawierają jakieś naczynie, jakąś
bombillę i jakąś yerbę. Sprzedający rozprowadzają ich setki,
„produkując” w ten sposób na pęczki niezadowolonych,
rozczarowanych i zawiedzionych klientów. Niewiele znaczą
informacje, że towar jest prosto z Argentyny (Brazylii, Paragwaju
itd.). W tych krajach też jest, niestety, mnóstwo sklepów z
chińską tandetą dla turystów, którzy nie są w stanie rozpoznać
jakości wyrobu.
„Ale ja mam tylko 100 złotych do
dyspozycji” – ktoś powie. OK. Kup sobie w takim razie dobrą
bombillę, powinno wystarczyć na jakiś solidny model i może nawet
na niewielką paczuszkę yerby. Na razie będziesz pił ze zwykłego
porcelanowego, czy fajansowego kubka, a dobrej jakości mate
(naczynie) kupisz sobie może w następnym miesiącu, po pierwszym,
jak wpadnie trochę grosza.
Moja zasada: JESTEM ZA BIEDNY NA TO,
ŻEBY KUPOWAĆ TANIE RZECZY – sprawdza się w tym przypadku
znakomicie i w całej rozciągłości. Polacy mawiają też: „kto
tanio płaci – dwa razy płaci”. Radzę wziąć to sobie do serca
podczas „yerbowych” zakupów.
Bombilla – jaką wybrać?
Bombilla, rurka z sitkiem do picia
naparu yerba mate; wymowa: bombija - po hiszpańsku, bombiźa - w
Rioplatense, to jest dialekcie z Argentyny i Urugwaju.
Niklowane
(galwanicznie pokrywane niklem), są tanie. Na tym ich zalety się
kończą. Na nikiel uczulonych jest coraz więcej osób (wycofuje się
go nawet z produkcji bransoletek do zegarków i oprawek okularów).
Bombilla niklowana (błyszczy jak kran w wychodku nad zlewem) jest
niezbyt wytrzymała, nikiel łatwo się wyciera, zwłaszcza przy
ustniku, a powłoka potrafi się kruszyć (łuszczyć). Przyzwoite
bombille produkowane są ze stali nierdzewnej, kwasoodpornej
(wysokiej jakości stal nierdzewna zawierająca mniej węgla, a
więcej chromu, niklu, czasem nawet tytanu), alpaki (zwanej nowym
srebrem), srebra, złota. Na fotografii poniżej: dwie dobrej jakości
bombille z alpaki.
Preferuję
bombille dłuższe i wygięte. Nie jest to żadna obowiązująca
zasada. Bombille proste, czy zagięte, to jest tylko i wyłącznie
rzecz gustu. Jedynie zdrowy rozsądek i szczypta wyobraźni nakazują
nie kupować bardzo długiej bombilli do maleńkiego naczynia; może
się ono po prostu przewracać. Króciutka bombilla do litrowej
calabazy też nie jest dobrym pomysłem.
Dłuższe
bombille odrobinę skuteczniej chłodzą. W przypadku krótszych, nos
jest bliżej naczynia, co też nie jest bez znaczenia dla miłośników
aromatów unoszących się z naczynia.
Jaką konstrukcję,
kształt sitka, bombilli wybrać? Wielostopniowy system filtrowania
robi duże wrażenie w reklamach, ale zwykle im skuteczniejsze
filtrowanie, tym większa podatność na zatykanie. Tu wybór jest
zawsze kompromisem, a także kwestią decyzji: czy lepiej wściekać
się, bo nie ciągnie!, czy czasem wypluć (połknąć) drobny
listek, który jednak jakoś przez filtr się przedostał?
Do
znudzenia, stale i wciąż powtarzam, że nawet jeżeli ostatecznie
zakupu dokona się w Internecie, to i tak warto wybrać się do
sklepu z takimi akcesoriami (czasem jest to dział w sklepie z
herbatami), wziąć bombillę do ręki, zważyć, pomacać,
przymierzyć do posiadanego już naczynia, albo takiego, jakie
zamierza się w przyszłości kupić. Takiego doświadczenia nic nie
zastąpi. Kiedy kurier przyniesie paczkę, będzie już za późno.
Na fotografii: okute palo santo
Naczynia do yerba mate
Naczynie do przyrządzania i picia
yerba mate to, ogólnie rzecz biorąc... mate. Jest ich mnóstwo
różnych, ale w największym skrócie i znacznym uproszczeniu można
podzielić na cztery najbardziej podstawowe grupy:
1.
Naczynia drewniane. Na przykład z Bursera graveolens (znanym jako
palo santo), algarrobo, lapacho, platanusa, gwajakowca lekarskiego
itd.
Ich pojemność waha się najczęściej od 100 do 220 ml.
Mogą być częściowo, albo też całkowicie okute metalem, dla
zabezpieczenia przed pękaniem. Można ewentualnie zrobić im curado,
lub podjąć jakieś inne działania zabezpieczające. Wykonane z
bursera graveolens (palo santo), a zwłaszcza z drzewa rodzaju
żeńskiego, w specyficzny i wyjątkowy sposób wpływają na smak
oraz aromat yerba mate. Jeśli zamierzamy pić yerba mate na ciepło,
zaopatrujemy się tylko w mate w całości okute. Naczynia drewniane
nieokute, albo okute tylko częściowo, choć często bardzo
atrakcyjne, nadają się w zasadzie tylko i wyłącznie do tereré,
ze względu na skłonność do pękania.
O palo santo (bursera
graveolens), zwanym „bolsa llena de aceite” (worek wypełniony
olejem), warto też wiedzieć, że ma właściwości lecznicze i
oczyszczające. Oprócz produkcji naczyń do yerba mate,
wykorzystywane jest na wiele innych sposobów, np. jako kadzidełko
chroni przed moskitami i łagodzi objawy grypy czy alergii, a
żywiczne olejki z palo santo zawierają elementy antyseptyczne,
uspokajające, antywirusowe i inne. Tak, samo to drewno jest
lekiem!
2. Naczynia z tykwy, czyli calabazy. Ich pojemność
waha się od 150 do 1000 ml. Często mają otwór zabezpieczony
metalowym pierścieniem – wirolą, co ma zarówno zwolenników, jak
i przeciwników. Bywają zwykłe, zdobione, z podstawkami, uchwytami,
obszyte skórą, wycinane, barwione… Bezwzględnie wymagają
curado.
Naczynie
z tykwy w dość istotny sposób wpływa na smak i aromat yerba mate.
(Na fotografii obok: calabazy w sklepie.)
3. Guampa;
naczynie do przyrządzania i podawania tereré, to jest yerba mate
serwowanej na zimno. Nazwa oznacza róg (huampa), ale nazywane są
tak naczynia wykonane z różnych innych materiałów, nie tylko z
rogu, kopyta, czy racicy; liczy się ich przeznaczenie.
O ile
nic nie stoi na przeszkodzie, żeby naczynia z drewna lub tykwy
używać do tereré, to wykorzystywanie guampy zrobionej faktycznie z
rogu (ulubionej zabawce turystów), do przygotowania gorącej yerba
mate, nie wydaje mi się specjalnie dobrym pomysłem.
4.
Naczynia ceramiczne, lub metalowe. Nie wymagają curado. Są
niewątpliwie bardzo wygodne w podróży, poza tym ich zaletą jest
to, że nie wymagają żadnych zabiegów, poza zwyczajnym myciem.
Zwykle też nie są specjalnie drogie. Często bywają w sprzedaży
całkiem niezłe, opatrzone logo (znakiem firmowym) większego
producenta yerba mate. Poza tym, że są właściwie bezobsługowe,
mają również inną zaletę, choć może nie dla każdego: właśnie
nie zmieniają smaku naparu, a to niektórzy smakosze bardzo sobie
cenią.
Ostatecznie wybór calabazy (wielkość tykwy, jej
kształt, kolor, wirola, ewentualne zdobienia), to sprawa upodobań,
gustu, zasobów finansowych. Natomiast jeżeli chodzi o mate z
drewna… W tym przypadku mam zdanie jasno sprecyzowane: albo palo
santo, i to okute w całości, albo nic. Gdyby nie było mnie stać
na palo santo używałbym calabazy, albo ceramiki. Mate z drewna
innego niż palo santo po prostu mnie nie interesują. Mam tu na
myśli Bursera graveolens, bo dwa inne drzewa też nazywane są
potocznie „palo santo” (Bulnesia sarmientoi i gwajakowiec
lekarski, z którego wyrabia się syrop Guajazyl). To takie moje…
dziwactwo, powiedzmy. Jednak wynikające zarówno z własnych
doświadczeń, jak i opowieści wielu, wielu ludzi, którzy na ten
temat wiedzą o wiele, wiele więcej ode mnie.
Gdzie,
co i jak kupować?
Yerba mate, sprzęt i akcesoria,
można kupić w sklepach, których jak na razie w Polsce jest pewnie
z pięć. Nieco częściej można znaleźć niewielki dział yerba
mate w sklepie z kawą czy herbatą, ale w takim miejscu sprzedawcy –
może nie zawsze, ale zazwyczaj – nie znają się na tym towarze,
wybór jest żałośliwie mały, a ceny wręcz
fantastyczne.
Pozostają sklepy internetowe i serwisy
aukcyjne. To wyjaśnia problem małej popularności yerba mate – w
praktyce jest ona dostępna dla ludzi, którzy mają dostęp do
komputera i Internetu oraz umieją, a także nie boją się dokonywać
zakupów w sieci.
Kiedy zamierzam uzupełnić zapas yerba
mate, sprawdzam aktualną ofertę kilku większych sklepów
internetowych oraz Allegro. Ceny dość często się zmieniają,
zdarzają się różne okazje, promocje… w każdym razie nie mogę
powiedzieć, że znam jakieś najlepsze miejsce do takich
zakupów.
Rzecz jasna najkorzystniej jest kupować większe
partie, to znaczy przynajmniej pięć kilogramów yerba mate na raz.
W ten sposób wychodzi najtaniej; do zakupów dodawane są wtedy
zwykle jakieś gratisy, stanowiące znakomity prezent dla znajomych i
przyjaciół i bywa, że dostawa odbywa się na koszt sprzedawcy. To
tyle, jeśli chodzi o zakupy samej yerby.
Jeśli chodzi o
„sprzęt”, sprawa przedstawia się nieco inaczej. Przede
wszystkim działa tu moja stara zasada: jestem za biedny na kupowanie
tanich rzeczy. Poza tym nie znoszę tandety i bylejakości. Tym
bardziej, że chodzi tu też o moje zdrowie. W każdym razie w
zdecydowanej większości przypadków akcesoria: naczynia, bombille,
puszki itp. kupowałem w Materkowie. I powiem krótko: tego, co
oferował ten sklep (zanim „przestawił” się na hurt) – nie
miał nikt. Nie było tam tanio, ale to chyba oczywiste, że za
eleganckie przedmioty (rękodzieło artystyczne, niektóre tylko na
zamówienie) oraz bardzo wysoką jakość trzeba zapłacić.
Świeżą
yerba mate w przyzwoitej cenie, a także sprzęt całkiem niezłej
klasy, bo przecież mie wszystkich stać na zakup ekskluzywnych
wyrobów rękodzielniczych, kupić można zwykle w Yerba
Markecie (miniatura obok, po prawej stronie).
Oceniając sklepy biorę pod uwagę nie tylko cenę towaru, ale także
jego świeżość (termin przydatności do spożycia w przypadku
yerba mate), czas i koszt wysyłki, kontakt ze sklepem i jego
obsługą, gotowość rozpatrzenia ewentualnej reklamacji itp.
A
oto nazwy kilku innych sklepów internetowych, z którymi zetknąłem
się mniej lub bardziej bezpośrednio:
Yerba Mate Com, Szczypta
Świata, Yerba World, Herbatkowo, Yer-Vita, Gaucho, Bazar Yerbowy,
Yerba Mate Argentina, Yerba Zone, Fajowo, Lifemenu, Ekosklep Orkisz,
Atui, PijYerbe i wiele innych, które nieustannie pojawiają się i
znikają.
Yerba Mate Amanda Czerwona -Przeznaczona dla osób zaczynających swoją przygodę z yerba mate (delikatny smak mate dużo słabsza od wersji Amanda niebieska) Amanda czerwona zawiera pył mate oraz łodygi. Cena: 18,33 zł 0,5 kg
Yerba Mate Amanda Niebieska -(bardzo mocna mate dla osób doświadczonych długo pijących mate) czyste liście bez pyłu i łodyg, Cena: 21,84 zł 0,5 kg
Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Free CSS Templates
Skład chemiczny i właściwości Yerba Mate
Jak widać na zamieszczonym obok obrazku, Yerba Mate, ma bardzo dobroczynny wpływ na organizm człowieka. Dlaczego się tak dzieje? Tajemnica tkwi w jej składzie chemicznym. Oto co między innymi wchodzi w skład ostrokrzewu paragwajskiego:
karoten (wpływa korzystnie na wzrok i system immunologiczny),
witamina A (działa pozytywnie na kości, wzrok, skórę, włosy i paznokcie),
witamina C (ułatwia gojenie się wszelakich ran, złamań, hamuje tworzenie się sińców, powstawanie krwotoków, krwawień dziąseł, podnosi odporność na zakażenia, uszkodzenia oraz na choroby),
witamina E (bierze udział w dostarczaniu składników odżywczych do komórek. Pomocna w leczeniu męskiej bezpłodności, zaburzeń mięśniowych, oraz chorób serca),
witamina B1 (przyspiesza gojenie się ran i wykazuje działanie uśmierzające ból),
witamina B2 (współdziała w prawidłowym funkcjonowaniu układu nerwowego, błon śluzowych, dróg oddechowych, śluzówki przewodu pokarmowego, nabłonka naczyń krwionośnych i skóry),
kwas nikotynowy (hamuje toksyczne działanie związków chemicznych i leków, reguluje poziom cholesterolu we krwi, działa korzystnie na system nerwowy i stan psychiczny, poprawia ukrwienie skóry i kondycję włosów),
pantotenian (przyspiesza gojenie ran, zapobiega przemęczeniu i usprawnia układ sercowo-naczyniowy, nerwowy i pokarmowy, uczestniczy w regeneracji tkanek, poprawia pigmentację i stan włosów),
witamina H (wspomaga funkcję tarczycy, przemianę dwutlenku węgla, wpływa na właściwe funkcjonowanie skóry oraz włosów),
magnez (materiał budulcowy zębów i kości, bierze udział w przemianie węglowodanów, białek i tłuszczy),
wapń (wchodzi w skład kości oraz niektórych rodzajów ścian komórkowych),
żelazo (wiąże dwutlenek węgla w hemoglobinie i transportuje go do płuc),
sód (odgrywa ważną rolę w zachowaniu prawidłowej pobudliwości mięśni i przepuszczalności błon komórkowych),
potas (reguluje równowagę wodną organizmu i utrzymuje prawidłowy rytm serca, ułatwia jasne myślenie polepszając zaopatrzenie mózgu w tlen),
krzem (usuwa z komórek substancje toksyczne, zwiększa wytrzymałość tkanki kostnej, wzmacnia zdolność obronną organizmu przeciw zakażeniom, zapobiega przedwczesnemu starzeniu się, usuwa podrażnienia i stany zapalne skóry, ogranicza wypadanie włosów, przyspiesza ich wzrost, wzmacnia paznokcie),
fosforany ( podstawowe źródło energii reakcji chemicznych w organizmach),
siarka (stosowana przy chorobach skóry),
kwas chlorowodorowy (wchodzi w skład soku żołądkowego),
chlorofil (zielony barwnik występujący w roślinach),
cholina (odpowiedzialna za prawidłowe funkcjonowanie mózgu i układu nerwowego),
inozytol (ma duże znaczenie dla naszego systemu nerwowego).
W 1964 r. grupa naukowców z Instytutu Pasteura w Paryżu doszła do wniosku, że Mate zawiera praktycznie wszystkie witaminy niezbędne do podtrzymania życia. Wyniki analizy ilościowej naparu ze 100g Yerba-Maté:
Wartość energetyczna - 26,36kcal
Białko - 2,32g
Tiamina (witamina B1) - 1,26mg
Pirodyksyna (witamina B6) - 0,83mg
Magnez - 57,12mg
Żelazo - 2,19mg
Witamina C - 4,96
Niacyna - 1,72mg
Potas - 60,81mg
Wapń - 58,66mg
Sód - 10,26mg
Fosfor - 52,81mg
Kofeina - 0,89mg
Glukoza - 3,67g
Analiza ta została przeprowadzona na Uniwersytecie Narodowym w Misiones.
Yerba zawiera także mateinę, dlatego nie jest polecana dla kobiet w ciąży, małych dzieci i osób z chorobą wrzodową żołądka. Pamiętajmy również, że Mate, podobnie jak każda zielona herbata, reguluje procesy trawienne, co może prowadzić do tzw. przeczyszczenia organizmu. Na koniec tego akapitu chciałabym obalić pewien mit. Podobno według niektórych badań napar z mate może zawierać wysoką zawartość wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (dalej określanych skrótem WWA), które przyczyniają się do powstawania nowotworów. Zauważmy, że substancje te można dookoła nas znaleźć w spalinach samochodowych, wydzielają się także podczas spalania drewna iglastego, palenia papierosów, produkcji asfaltu oraz pracy pieców koksowniczych. WWA powstają jako produkty uboczne w wielu procesach chemicznych. W aspekcie ogólnego skażenia, ilości WWA pochodzące ze źródeł naturalnych są mikroskopijne w porównaniu z ilościami będącymi wynikiem działalności człowieka. Największym naturalnym „producentem” WWA są pożary lasów iglastych. Tak więc w normalnym życiu codziennym niestety nie unikniemy kontaktu z tymi substancjami, trudno bowiem chodzić po mieście w skafandrze dla kosmonautów, czy też mieszkać w budowlach rodem z projektu „Biosfera”.