Dziennikarz stracił pracę przez ministra z PO?
Kolejny
minister rządu Donalda Tuska ingeruje w pracę dziennikarzy? Bardzo
możliwe. Tym razem chodzi o wiceministra środowiska Stanisława
Gawłowskiego, któremu – jak podaje portal Tomasza
Machały kampanianazywo.pl – nie spodobał się felieton na
swój temat. Tekst został zdjęty, a dziennikarz stracił
pracę.
Krzysztof
Sałapa współpracuje w mediami w Koszalinie, z którego pochodzi
wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski. Polityk napisał
pracę doktorską po tytułem Zarządzanie
rozwojem obszarów wiejskich przy wykorzystaniu rent strukturalnych w
rolnictwie.
Na
ten temat Sałapa napisał felieton. Rzekomo prześmiewczy. Nie dane
nam
było przeczytać, bo tekst został szybko zdjęty ze strony
mmkoszalin.eu. Po interwencji ministra Gawłowskiego.
“Zdjęcie
tekstu było wynikiem interwencji telefonicznej ministra Gawłowskiego
do pani redaktor Stempowskiej, a potem – chociaż redaktor
Stempowska twierdzi inaczej, z tego też powodu musiałem odejść z
redakcji” –
takiej treści maila otrzymał od Sałapy Tomasz Machała, który
ujawnił skandal na stronie kampanianazywo.pl.
Stempowska
to Jolanta Stempowska, zastępca redaktora naczelnego „Teraz
Koszalin”, bezpłatnego tygodnika wydawanego przez spółkę Media
Regionalne, która posiada także stronę mmkoszalin.eu. Stempowska
nie chciała rozmawiać na temat skandalu. Odesłała nas do swojej
szefowej Justyny Janus. Ta z kolei zażyczyła sobie pytań e-mailem.
Wysłaliśmy. Odpowiedź cytujemy w oryginale i całości.
-
Minister zatelefonował w tej sprawie do redaktor prowadzącej "Teraz
Koszalin" i "MM Koszalin", ale gdyby nie było tego
telefonu, nasza decyzja byłaby taka sama. Tekst został zdjęty, bo
był słaby merytorycznie i niezrozumiały. Został też opublikowany
bez wiedzy i zgody redakcji. Poza tym naruszał zarówno dobre
obyczaje, jak i zasady prawa prasowego. Moderator portalu ma w takim
przypadku prawo
, a nawet obowiązek interweniować, jeżeli treści zamieszczone w internecie
naruszają czyjeś dobra osobiste. Publikacja nie może naruszać prywatności opisywanych osób, chyba że ujawnienie takich informacji
sluży
interesowi społecznemu. W tym przypadku z pewnością tak nie było
– napisała redaktor Janus. - Nieprawdą
jest, że po interwencji ministra dziennikarz stracił pracę. Autor
nie jest i nigdy nie był naszym etatowym dziennikarzem, ani tym
bardziej redaktorem, a jedynie współpracownikiem, który publikował
swoje materialy tylko sporadycznie.
Z
kolei minister Gawłowski dzisiaj krąży po Zachodniopomorskiem.
Odwiedza swoje biura
poselskie.
Telefonu komórkowego nie odbierał. Zaskakujące stanowisko
usłyszeliśmy za to w sekretariacie Ministerstwa Środowiska.
-
To jest prywatna sprawa. Dlatego nikt w Ministerstwie nie będzie się
wypowiadał. Proszę dzwonić do pana ministra
– powiedziała kobieta przedstawiająca się jako asystentka
Stanisław Gawłowskiego.
Niedawno Tomasz Machała,
relacjonując wizytę premiera Tuska w Jerozolimie, ujawnił na
stronie kampanianazywo.pl inną aferę:
"Do zadania pytania z polskiej strony został wskazany
dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej. Reporter PAP chciał zapytać
Donalda Tuska o zapowiedzianą także w Jerozolimie w kwietniu 2008
roku ustawę reprywatyzacyjną. Szef rządu mówił wtedy, że
powstanie ona w ciągu kilku miesięcy. Minęły trzy lata i nadal
jej nie ma [...] Treść pytania jeszcze przed jego zadaniem poznał
Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera." Jak napisał
Machała, Arabski
"próbował skłonić dziennikarza do zmiany pytania. Gdy to mu
się nie udało, wyciągnął komórkę i zadzwonił do szefa
Polskiej Agencji Prasowej. Po kilku minutach w kieszeni reportera PAP
zadzwonił telefon. Reporter odebrał. Dzwonił jego szef. Szef
zakazał mu zadawania pytania o ustawę reprywatyzacyjną."
Interwencja
skończyła się sukcesem i "reporter
pytania nie zadał."
Na
ten temat polecamy:
http://niezalezna.pl/6755-dziennikarz-stracil-prace-przez-ministra-z-po