Wiadomości wstępne
Tom „Pożegnanie z Marią” to zbiór opowiadań, poruszających tematykę doświadczeń obozowych, zwraca zwłaszcza uwagę na niszczenie wszelkich wartości moralnych w ekstremalnych warunkach. Świat więzienny autor obserwuje od wewnątrz i opisuje go z punktu widzenia człowieka biorącego w tym życiu czynny udział. Zbiór ten zawiera sześć opowiadań: cztery o tematyce obozowej oraz dwa o nieco innej. Te dwa opowiadania tworzą swoistą klamrę całego zbioru, jakby prolog i epilog opowiadań obozowych. Ich akcja rozgrywa się poza terenem obozów koncentracyjnych - jednego z nich wcześniej (przed obozem koncentracyjnym - opowiadanie pt. „Pożegnanie z Marią”), zaś drugiego - bezpośrednio po wyzwoleniu („Bitwa pod Grunwaldem”). Opowiadanie pierwsze odpowiada na pytanie o genezę tego, co obserwuje autor, natomiast ostatnie tłumaczy skutki
W opowiadaniach Tadeusza Borowskiego mamy do czynienia ze zderzeniem zwykłego, codziennego dnia z czymś okrutnym, trudnym do opisania. Dlatego też narrator opowiadań (Tadek, niesłusznie utożsamiany z Tadeuszem Borowskim) ukazany jest jako człowiek, którego nic nie dziwi, nic nie wzrusza. Stara się walczyć tylko o własne życie, nie zważając na innych. Jest on początkowym studentem i poetą. Życie w obozie doświadcza go bardzo mocno, jest głodzony i maltretowany. Zdaje się jednak, że akceptuje porządek tam panujący, dostosowuje się do wszelkich zasad. Podobnie postępują inni więźniowie, gdyż w tamtejszej rzeczywistości był to jedyny sposób, aby ocalić swoje życie. Niejednokrotnie przymuszano innych więźniów do uległości oraz do akceptacji takiej rzeczywistości.
Tom „Pożegnanie z Marią”, gotowy latem 1947, wydrukowany został pod koniec tego roku. Warto również wspomnieć o języku opowiadań. Jest on adekwatny do tematyki i atmosfery panującej w miejscach, o których opowiada narrator. Służy on wyłącznie komunikacji, jest pozbawiony wszelkich emocji. Zdania są zazwyczaj zwięzłe, krótkie, służą przekazaniu konkretnego komunikatu. W związku z tym, iż w obozach znajdowali się często ludzie różnych narodowości, powstawała swoista językowa mieszanina z przewagą języka niemieckiego. Borowski sucho, bez zbędnych emocji opisuje rzeczywistość. Nie wartościuje, nie mówi, co jest dobre, a co złe.
Tadeusz Borowski - biografia
Tadeusz
Borowski urodził się 12 listopada 1922 roku w Żytomierzu na
Ukrainie. Jego ojciec - Stanisław Borowski - był księgowym w
spółdzielni pszczelarsko-ogrodniczej. W 1926 roku został
aresztowany przez władze radzieckie (prawdopodobnie za udział w
Polskiej Organizacji Wojskowej) oraz wywieziony do łagru na budowę
kanału białomorskiego. Matka - Teofila Borowska - cztery lata
później została zesłana na Syberię. Tadeusz i Juliusz (starszy o
cztery lata od pisarza brat) pozostali na Ukrainie. Opiekę nad nimi
sprawowali krewni. Był to czas głodu towarzyszącego
kolektywizacji.
W 1932 roku ojciec Tadeusza został
zwolniony z łagru na skutek polsko-radzieckiej wymiany więźniów.
Tadeusz Borowski wyruszył wraz z bratem w długą, samodzielną
podróż do Polski. Na granicy czekał na nich ojciec, z którym
udali się do Warszawy. Tam też osiedlili się. Po dwóch latach,
dzięki pomocy Czerwonego Krzyża, powróciła do nich matka.
Warunki życia rodziny w Warszawie były bardzo ciężkie.
Dzieci mieszkały w bursie oo. Franciszkanów. Tadeusz uczył się w
gimnazjum im. Tadeusza Czackiego. Maturę zdawał wiosną 1940 roku.
Jesienią 1940 roku rozpoczął studia na wydziale polonistycznym
podziemnego Uniwersytetu Warszawskiego. Wykładowcami jego byli
między innymi: Zofia Szmydtowa oraz dr Tadeusz Mikulski, kolegami:
Andrzej Trzebiński, Wacław Bojarski, Wanda Leopold. Tu również
poznał swoją przyszłą żonę - Marię Rundo. Studia traktował
bardzo poważnie.
W grudniu 1942 roku Borowski
zadebiutował tomikiem „Gdziekolwiek ziemia”. Książka ta
została wydana w 165 egzemplarzach odbitych na powielaczu, przyjęta
jednak została bez większego entuzjazmu. Tomik ten nie uchronił
się od krytyki, w szczególności Wacława Bojarskiego, kolegi
Borowskiego ze studiów. Wacław Bojarski należał do
prawicowo-nacjonalistycznego ugrupowania „Sztuka i Naród”,
którego ideowym przywódcą i czołowym publicystą od pewnego
momentu był Trzebiński, były przyjaciel Borowskiego. Od momentu,
gdy Trzebiński zaczął czynnie uczestniczyć w życiu ugrupowania,
między dawnymi przyjaciółmi zapanowała niechęć - prawdopodobnie
dotyczyła ona odmiennej ideologii.
W lutym 1943 roku
Borowski został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
29 kwietnia wytatuowano mu na przedramieniu numer 119 198. Podczas
pobytu w obozie pracował w tzw. komandach zewnętrznych –
początkowo na Budach, później na Harmenzach. Po kilku miesiącach
pracy obozowej trafił w bardzo ciężkim stanie do szpitala.
Zdiagnozowano u niego włóknikowe zapalenie płuc. Dzięki
lekarstwom wykradzionym niemieckiemu lekarzowi udało się uratować
jego życie. Po rekonwalescencji nie opuścił szpitala. Rozpoczął
pracę nocnego stróża. Po pewnym czasie awansował na stanowisko
sanitariusza. Wiosną 1944 roku został wysłany z powrotem do
macierzystego obozu w Oświęcimiu na kurs dla sanitariuszy.
Dzięki
swojemu pisarstwu był popularny wśród więźniów. Duża część
jego wierszy to liryki miłosne do Marii, która wówczas przebywała
po drugiej stronie rampy - w obozie dla kobiet. Natomiast wiosną
1944 roku zaczęły docierać do Marii listy, które stanowiły
jednocześnie początki prozy Borowskiego. „Przemyt” ich był
możliwy przede wszystkim dzięki znajomościom. Treść listów
autor prawdopodobnie odtworzył w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu”.
Niedługo później Borowskiemu udało się przedostać na teren
obozu kobiecego i spotkać się z ukochaną, która była wówczas w
bardzo złym stanie zdrowotnym. Od tej pory starał się dostarczać
jej lekarstwa oraz pożywienie. Późną wiosną 1944 roku Borowski
zrezygnował z pracy w szpitalu i rozpoczął pracę w komandzie
roboczym polegającą na reperowaniu dachów bloków na terenie obozu
kobiecego. Jego wybór był świadomy, gdyż wiedział, iż dzięki
tej zmianie będzie częściej widywał się z Marią.
Po
ewakuacji Brzezinki Tadeusz wyjechał i trafił do obozu Natzweiler
koło Stuttgartu. Tutaj przeżył najcięższy okres obozowej pracy.
Zimą 1945 roku wraz z transportem muzułmanów został przywieziony
do Dachau. Sądzono, że jest to transport do gazu, jednak Borowski
znalazł się w szpitalu. Od maja do września 1945 roku przebywał w
obozie na terenie dawnych koszar SS we Freimannie pod Monachium. Pod
koniec kwietnia 1945 roku Dachau zostało wyzwolone przez VII Armię
Amerykańską. Amerykanie chcieli zwalniać ludzi z obozu stopniowo.
W tym celu utworzyli obozy dla tzw. dipisów (wysiedleńców). W
jednym z tych obozów znalazł się Borowski. Tam poznał Anatola
Girsa - przedwojennego wydawcę, który zaproponował młodemu poecie
wydanie tomu poezji. W listopadzie 1945 roku ukazał się zawierający
14 wierszy tomik noszący tytuł „Imiona nurtu”. Natomiast
jeszcze we wrześniu 1945 roku, po wyjściu z obozu dla dipisów,
Tadeusz Borowski wraz z dwoma kolegami z Oświęcimia - Januszem
Nelem-Siedleckim i Krystynem Olszewskim - rozpoczął pracę nad
książką. Właśnie w tym czasie Borowski napisał cztery
opowiadania, które później znalazły się w tomie pt. „Pożegnanie
z Marią” - „U nas w Auschwitzu”, „Ludzie, którzy szli…”,
„Dzień na Harmenzach” oraz „Proszę państwa do gazu”.
Następnie młody pisarz podjął pracę w Biurze Poszukiwania
Rodzin, które prowadzone było również przez Girsa. Dzięki tej
pracy Borowski uzyskał wiadomości o Marii (wcześniej nie wiedział
nawet, czy jego ukochana żyje). Nawiązał z nią kontakt listowny.
Po
wyjściu z obozu Borowski przebywał w Monachium. W kwietniu 1946
roku odbył podróż do Belgii i Francji. 31 maja tego roku wyjechał
z Monachium do Warszawy. Tu nie związał się z żadnym literackim
ugrupowaniem. Publikował w „Kuźnicy” i „Pokoleniu”, jednak
nie został członkiem żadnej redakcji. W kwietniowym numerze
„Twórczości” zostały opublikowane dwa opowiadania, tj. „Dzień
na Harmenzach” oraz „Proszę państwa do gazu”. W Warszawie
pracował również jako młodszy asystent na polonistyce oraz w
redakcji „Świata młodych” oraz „Przeglądu akademickiego”.
Zajmował się prozą oraz czasem krytyką literacką. W 1946 roku
opublikował „Śmierć powstańca” oraz „Bitwę pod
Grunwaldem”, natomiast rok później, w 1947 roku, „Chłopca z
Biblią” oraz „Pożegnanie z Marią”. W listopadzie 1946 roku
Maria Rundo powróciła do Warszawy. W grudniu tego roku ona i
Tadeusz Borowski zostali małżeństwem.
W styczniu 1947
roku Tadeusz Borowski opublikował w „Pokoleniu” recenzję ze
wspomnień obozowych Zofii Kossak-Szczuckiej pt. „Z otchłani”. W
pracy tej autor zawarł krytykę tradycyjnie martyrologicznego,
kładącego nacisk na solidarność ofiar sposobu spojrzenia autorki
na rzeczywistość obozową. Borowskiemu natomiast zarzucono cynizm
oraz fałszowanie rzeczywistości.
Pod koniec 1947 roku
Borowski zaczął brać czynny udział w życiu literackim. Objął
redakcję miesięcznika „Nurt”, który został zamknięty już po
dwóch miesiącach wydawania. W styczniu 1948 roku brał udział w
seminarium literackim w Nieborowie. Należał wówczas, wraz z innymi
młodymi pisarzami, do grupy „Pokolenie” występującej przeciwko
„starej literaturze”. Potem wstąpił do PPR. Stopniowo zaczął
oddalać się od swojej postawy, którą przedstawił w prozie z
okresu obozowego. W czerwcu 1949 roku wyjechał do Berlina
Wschodniego, gdzie podjął pracę referenta kulturalnego w Polskim
Biurze Informacji Prasowej. Był bardzo popularny w środowisku
literackim NRD. W Berlinie pozostał do marca 1950 roku.
Podczas
jego pobytu w Berlinie ukazało się jego dzieło pt. „Rozmowy”.
Była to samokrytyka, która przekreśliła jego dotychczasowy
dorobek, zwłaszcza obozowy. W „Nowej kulturze” pisał „Małą
kronikę wielkich spraw”. Opublikował takie opowiadania, jak
„Muzyka w Herzenburgu”, „Kłopoty pani Doroty”. Jego proza
stała się zupełnie inna - przesiąknięta publicystyką. Stał się
„sztandarowym stalinistą polskiej literatury”.
1
lipca 1951 roku, pięć dni po narodzinach jego córki - Małgorzaty,
Borowski dokonał próby samobójczej, wskutek czego, po dwóch
dniach spędzonych w szpitalu, zmarł. Miał 29 lat.
Twórczość
Tadeusza Borowskiego
- wiersze: „Gdziekolwiek ziemia” 1942,
„Arkusz poetycki nr 2” 1944, „Imiona nurtu” 1945
-
zbiory opowiadań: „Byliśmy w Oświęcimiu” (wspólnie z
K.Olszewskim i J. Nel- Siedleckim) 1946, „Pewien żołnierz.
Opowieści szkolne” 1947, „Pożegnanie z Marią” 1948,
„Kamienny świat” 1948, „Opowiadania z książek i gazet”
1949.
Pożegnanie z Marią - streszczenie
Rozdział
I
Maria wraz z Tadkiem siedzą we wnętrzu swojego pokoju.
W pokoju tym znajdują się różne rzeczy: talerze z niedojedzoną
sałatą, kieliszki. Rozmawiają o poezji. Za oknem widać spalony
dom, za spalonym domem jeździły skrzypiące tramwaje. W pokoiku
obok słychać patefon. Nagle drzwi do tego pomieszczenia otwierają
się. Wchodzi Tomasz z żoną. Mówi do Tadka, iż się nie stara, bo
wódki nie ma, po czym odchodzi w kierunku drzwi. Za Tomaszem do
kantoru wchodzą taneczne pary, po chwili jednak wychodzą.
Maria
twierdzi, że musi iść, gdyż „kierownik prosił, żeby zaczynać
wcześniej”. Uznaje, że weźmie ze sobą Szekspira, żeby zrobić
go na wtorkowy komplet. Przechodzi do drugiego pokoju. Tu spotyka
skrzypka, który usiłuje przygotować się do niedzielnego koncertu
poetycko-muzycznego. Na krzesełku huśta się Apoloniusz., obok leży
Piotr i dwie dziewczyny.
Do Marii podchodzi Żydówka.
Mówi, iż od dawna nie było jej tak dobrze, jak tu, mimo że była
śpiewaczką. Dziewczyna jest wystraszona, jej rodzina została „za
murami”. Twierdzi, iż jej zdaniem po aryjskiej stronie też będzie
getto. W drzwiach pojawia się Tomasz.
Na zewnątrz stoi
furman z koniem. Tomasz z Tadkiem otwierają bramę. Na teren wjeżdża
wóz napełniony różnymi przedmiotami, podjeżdża pod drewnianą
szopę. Rzeczy, które znajdują się na wozie, należą do starszej
kobiety. Mężczyźni rozładowują wóz.
Tadek zauważa
Marię, podchodzi do niej i pyta, czy ta poczeka do południa. Ona
jednak uznaje, że poradzi sobie sama z „rozlewaniem i
rozwiezieniem”.
Rozdział II
Jest ranek.
Nocą padał śnieg. Furman zdążył już posprzątać wapno z dołu
i zawieźć na budowę. Żandarm nadal pilnuje starej szkoły, w
której pojawiają się coraz to nowi, uwięzieni ludzie.
Potem
następuje opis sklepiku paskarskiego - „był małą, zaciszną
zatoką”. Przy ladzie spotykają się policjanci z chłopami i
handlują ludźmi ze szkoły. Nocą policjanci wysadzają przez okno
szkoły towar, który znika lub jest przenoszony na teren firmy
budowlanej, w której pracuje Tadek. Kantor rano był jeszcze
zamknięty (zwykle były to dziewczęta).
Właścicielem
firmy budowlanej jest Inżynier. Jego firma była bardzo dochodowa w
czasie wielkiego głodu. Inżynierowi wiodło się dobrze, interes
rozwijał się. Dobrze wiodło się też pracownikom Inżyniera.
Często płacił on więcej, niż pozwalało ustawodawstwo
okupacyjne. Przez trzy miesiące opłacał studia Tadkowi. Często
było tak, iż furmani sprzedawali wapno na ulicy i dowozili na
budowę niepełne metry. Początkowo Tadek również był nieuczciwy,
jednak później zżył się z kierownikiem.
Bohaterowie
mówią również o pani doktorowej. Niektórzy nazywają ją
„Starą”. Jest to bardzo bogata przedwojenna właścicielka
składów budowlanych. Inżynier jest z nią bardzo zżyty. Doktorowa
siedzi w pokoju razem z Tadeuszem i kierownikiem. Rozmawiają Mówią
również o urzędniczce w kantorze nasłanej przez Inżyniera do
pilnowania kasy. Po sytuacji, kiedy zaginął tysiąc złotych,
Inżynier stracił zaufanie do kobiety.
Kierownik
przyprowadza do kantoru panią doktorową. Przychodzi również
furman. Mówi o tym, iż wywożą Żydów, a później będą wywozić
Polaków.
Podczas łapanki kierownik zamyka bramę na
kłódkę. Przed łapankami ulice pustoszeją. Zbliża się właśnie
jedna z nich, więc Tadek wraca do składu. Kierownik informuje go,
że dzwoniła jego narzeczona i powiedziała, iż będzie trochę
później, bo „wszędzie łapią”. Tadek rozmawia z kierownikiem
o dostawach materiałów, o wierszach Tadka - czy zamierza je
sprzedać. Wchodzi klient. Powiadamia mężczyzn o łapance, kupuje
cement i grysik, po czym wychodzi.
Urzędniczka pyta
Tadka, co kierownik zrobi z panią doktorową. Ten oznajmia, że
stara ma za dużo pieniędzy, aby kierownik pozwolił jej odejść i
prawdopodobnie kupi jej mieszkanie. Kobieta informuje Tadka, iż
córka doktorowej jest w getcie i nie może stamtąd wyjść.
Rozdział
III
Tadek wieczorami zostawał w składzie sam. Dookoła
suszyły się okładki tomu poetyckiego, które wyciął Apoloniusz.
Okładka była dwustronnie zdobiona, zrobiona przy użyciu nowej
techniki powielaczowej. Sposób był dobry, ale okładki schły
bardzo długo. Tadek zdjął je i schował pod drewniany tapczan,
gdzie znajdowało się wiele innych rzeczy. Wieczorami Tadeusz
sprzątał w pokoiku i czytając książkę, czekał na przyjście
Marii.
Na podwórzu są jeszcze ludzie. Woźnica przenosi
pakunki z szopy na platformę, wszystko to obserwuje Kierownik z
panią doktorową. Rozmawiają. Kierownik twierdzi, iż wierzy, że
przyjdzie taki czas, kiedy ludzie będą mogli spokojnie handlować.
Pod bramę podjechał potężny diesel z przyczepką,
wysiadł z niego kierowca w niemieckiej furażerce. Twierdzi, że
teraz będzie sprzedawał cement drożej, bo firma ma dobre obroty.
Dwóch mężczyzn zaczyna wnosić worki z cementem do magazynu.
Furman natomiast kończy ładować wóz. W środku są rzeczy
cenniejsze, na wierzchu te mniej znaczące. Nagle pani doktorowa
zauważa przechodzącego żołnierza, który pyta, czy to
przeprowadzka. Stara przytakuje. Zaczynają rozmawiać. Żołnierz
zagląda do pokoju, natomiast Kierownik wyjmuje z portfela pieniądze,
daje szoferowi i umawia się na następny tydzień.
Kierownik
rozmawia z Tadkiem. Twierdzi, ze łatwiej by było, gdyby posiadał
własny skład. W tym czasie żołnierz przelicza pieniądze, żegna
się i wychodził. Furman odjeżdża.
Nadchodzi wieczór,
Ulica ożywa. Od sklepikarza wychodzą policjanci na służbę,
traktor dostarcza cement do firmy. Tadek rozmawia z kierownikiem.
Mówi, że boi się o Marię. Mężczyźni wychodzą razem do sklepu
kupić coś na kolację. Łapanka trwa nadal. Są pogłoski, że
zaczęto łapać Polaków. Sklepikarz pyta Tadka, czy pani doktorowa
wyprowadza się. Ten odpowiada mu, że zmienia tylko miejsce
zamieszkania. Powraca do getta, tam, gdzie jest jej córka.
Jest
wieczór. Na ulicy odbywa się łapanka. Tadek spogląda do wnętrza
jednego z aut i dostrzega tam stojącą obok jednego z żandarmów
Marię. Kobieta podnosi ręce ku piersiom, jakby w geście
pożegnania. Patrzy w twarz ukochanego i rozchyla wargi, jakby
chciała coś powiedzieć. Samochód rusza. Narrator dowiedział się
później, iż jego ukochana została przewieziona do obozu nad
morzem, gdzie została zagazowana w komorze krematoryjnej.
U nas w Auschwitzu… - streszczenie
Opowiadanie
ma formę listu do Marii.
Rozdział I
Narrator,
Tadek, wraz z innymi wybrańcami (a było ich zaledwie dwudziestu)
zostaje zabrany z obozu Birkenau na kursy sanitarne. Twierdzi, iż
będą tam uczeni, jak pomagać chorym kolegom, będą poznawać
anatomię człowieka oraz pobierać nauki o chorobach. Tadek wraz z
kolegami idzie drogą do Oświęcimia. Następnie razem z
przyjacielem Staszkiem zostaje przydzielony do jednego ze szpitalnych
bloków.
Całe opowiadanie jest skierowane do Marii.
Tadek obiecuje, iż jak już się nauczy, jak leczyć ludzi, pomoże
ukochanej wyjść z choroby. Opowiada historię bardzo chorego
prominenta, który leżał na jego bloku. Mężczyzna prosi Tadka,
alby po śmierci spalono go osobno. Ten obiecuje mu pomoc, jednak
mężczyzna zdrowieje i wraca do lagru. Przysyła Tadkowi kostkę
margaryny. Rozdział kończy się stwierdzeniem, iż od prawie
miesiąca narrator nie dostaje listu z domu.
Rozdział
II
Narrator opowiada o obozie w Oświęcimiu, o którym
więźniowie mówią z dumą „U nas w Auschwitzu…” Sam jest w
Birkenau i obserwuje to, co dzieje się w obozie oświęcimskim. Nie
ma tam apelów, warunki życia są lepsze, ludzie uśmiechają się.
Następnie narrator opowiada o widoku z okna we flegerni.
Są tam białe ściany, betonowa podłoga, dużo trzypiętrowych
prycz, a przez okno widać drogę do wolności, przez którą czasami
przejeżdżają samochody. W pomieszczeniach tych jest również
piec, włochate koce na pryczach oraz stół, na którym czasami leży
obrus. Narrator mówi o tym niejako z dumą. Okno wychodzi na drogę
brzozową, po której Tadek przechadza się po apelach wraz z
kolegami. Na jednym ze skrzyżowań znajduje się płaskorzeźba
przedstawiająca dwóch mężczyzn szepczących sobie coś na ucho
oraz trzeciego - pochylającego się nad nimi. Płaskorzeźba ta to
przestroga, że w obozie każdy może wiedzieć wszystko. Mężczyźni
chodzą dumnie, są jedyną „piątką” normalnie ubraną, nie
mają „pasiaków”.
Narrator wspomina swoją ukochaną.
Mówi, że jej obraz rozmywa mu się w pamięci. Nie może sobie
wyobrazić jej teraz - z obciętymi w włosami po tyfusie, leżącej
na pryczy. Pamięta ich wspólne rozmowy wcześniej i mówi, że te
listy, które pisze teraz, „to są moje z Tobą rozmowy wieczorne”.
Tłumaczy Marii, dlaczego ludzie chwalą Auschwitz. Przeszli bardzo
ciężką drogę, będąc w innych obozach. Teraz im dobrze, warunki
są lepsze. I myślą, że w Birkenau jest źle. Boją się tego
miejsca.
Rozdział
III
Narrator opowiada o tym, jak czeka na rozpoczęcie
kursów sanitarnych. Wraz z kolegami oczekuje przyjazdu flegerów,
którzy mają ich nauczać. Jest tylko jeden mały, czarny kierownik
kursów - Adolf.
Narrator opowiada, co jeszcze znajduje
się na terenie obozu, tj. sala muzyczna, sala muzeum oraz
biblioteka, nie udostępniona więźniom. Na piętrze natomiast
znajduje się tzw. puff. Jest to pomieszczenie, gdzie mieszkają
kobiety do towarzystwa. Jest ich dziesięć. Tadeusz opowiada o
mężczyznach, którzy chodzą do tych kobiet. On nigdy ich nie
odwiedził, więc opowiada jak to wygląda z zewnątrz. Mówi też o
bloku dziesiątym, gdzie również przebywają kobiety. Tu podobno
sztucznie się je zapładnia, szczepi na tyfus, robi się zabiegi
chirurgiczne. Czasami bywa tak, iż mężczyźni włamują się do
tych kobiet.
Następnie Tadek wspomina swoją ukochaną,
opisuje sytuację, w której właśnie się znajduje - sytuację
pisania listu. Wspomina ich wspólną miłość, mówi o tęsknocie.
Rozdział IV
Niedziela. Narrator przed
południem idzie na spacer. Widzi dwie wystraszone kobiety w futrach
i jednego mężczyznę prowadzonych przez esmana do aresztu.
Posądzono ich o nielegalny handel. Tadek podejrzewa, że zostaną
zwolnieni za parę tygodni, chyba że ktoś im udowodni czarny
handel. Następnie snuje refleksję na temat śmierci - ludzie nie
buntują się, idą na śmierć wtedy, kiedy im każą. Jedynym
ratunkiem przed śmiercią jest liczba więźniów, bo wszystkich
krematorium nie pomieści. Następnie Tadek mówi o meczu bokserskim,
na który wybrał się po południu, oraz opowiada o koncercie.
Pod
koniec opowiadania Tadek snuje refleksję na temat ludzi, którzy
dają się oszukać, przekupić koncertami, zielonymi trawniczkami,
meczami bokserskimi. Twierdzi, iż ci ludzie żyją w kłamstwie, bo
tak naprawdę rzeczywistość, która ich otacza, to obóz. Namawia
ukochaną, aby dobrze obserwowała to, co ją otacza, bo może kiedyś
będzie musiała o tym opowiadać ludziom, którzy tego nie
widzieli.
Rozdział V
Narrator opowiada o
kursach. Przytacza historię swojego kolegi Witka i jego żony.
Kiedyś na spacerze zaatakował ich esesman, mężczyzna musiał
bronić się pistoletem. Witek opowiada również o Pawiaku, gdzie
był „oddziałowym czy kąpielowym”. Opisuje sposoby wyżywania
się na ludziach, opisuje terror. Twierdzi, iż nie może zrozumieć,
jak to możliwe, że człowiek tak bardzo potrafi znieczulić się na
ludzkie nieszczęście. Zastanawia się, skąd wzięła się w
ludziach fascynacja mordem. Następnie opowiada o obozie, w którym
władza nie chciała, aby więźniowie byli głodni. Dlatego właśnie
codziennie losowano tych, którzy mieli być rozstrzelani, ponieważ
brakło dla nich jedzenia. Następnie narrator opowiada o kłótni
Staszka z Doktorem podczas kursów.
Następuje
refleksja na temat postępowania ludzi w obozach, na temat ich życia
w tych trudnych warunkach.. Narrator twierdzi, że to może właśnie
nadzieja na to, że uda się przeżyć, nakazuje ludziom tak
postępować. Nadzieja na to, że kiedyś będą normalnie żyć.
Rozdział VI
Narrator mówi o kryminalistach,
czyli „ochotnikach” do wojska, którzy od paru dni codziennie w
godzinach południowych wymaszerowują na ulicę i śpiewają „Morgen
nach Heimat”. Są oni w obozie niedługo, a już dopuścili się
kradzieży, zdemolowali puff. Idą w rzędzie. Na końcu kolumny
narrator zauważa Kurta - człowieka, który odnalazł Marię i nosił
dla niej listy. Tadek zaprasza go na obiad. Podczas obiadu Kurt
opowiada swoją historię, po czym wszyscy zaczynają rozmawiać o
obozach, o życiu, o morderczej podróży pociągiem do Auschwitz.
Tadek opowiada historię o Żydzie, który posłał swojego ojca do
gazu. Następnie fleger przytacza historię o chłopcu, któremu
robił opatrunki, a Kurt wspomina Wigilię Bożego Narodzenia, kiedy
to na placu obok choinki powieszono dwóch ludzi, którzy chcieli
uciec z obozu.
Rozdział VII
Refleksja nad
sposobem traktowania ludzi w obozach - tu człowiek nie ma nic
swojego, wszystko należy do Niemców. Ludzie są tylko po to, aby
pracować, daje się im tylko tyle, aby mieli siłę, aby żyć.
Narrator wspomina średniowiecze oraz ówczesną zmowę ludzi wolnych
przeciw niewolnikom.
Narrator zastanawia się, co będzie
z nami (Polakami), jeśli Niemcy wygrają…?? Nikt nie będzie
wiedział o naszej ciężkiej pracy, nikt nie będzie wiedział, co
tak naprawdę przeżyli Polacy w obozach pracy. I nikt nie będzie
wiedział, ile pracy włożyli w to, co powstało… A ilu ich
zginęło… A Niemcy, ich niemieckie firmy, czerpią tylko korzyści
z tego, co dają z siebie Polacy. Kiedyś Niemcy powinni odpłacić
się nam tym samym - ciężką pracą.
Rozdział
VIII
Tadek twierdzi, że jest szczęśliwy. Codziennie
rano chodzi z Kurtem do elektryka i przekazuje listy dla Marii.
Później elektryk przynosi odpowiedź od ukochanej. Ponadto w obozie
Tadka odbywa się ślub pewnego Hiszpana z Francuzką (gdyż mieli
oni już dziecko). Przebrano go w garnitur, urządzono ślub, dano
apartament na noc poślubną. Następnego dnia Francuzkę odesłano,
a Hiszpan w starym pasiastym stroju wrócił do pracy.
Trzecią
rzeczą, która cieszy Tadka, jest fakt ukończenia kursów. Wieczór
spędza z Franzem rozmawiając i pijąc herbatę. Młody chłopak
mówi o sensie wojny.
Narrator opowiada też o tym, iż
dostał dwa listy - od brata i od Staszka. Cieszy go to bardzo, gdyż
niepokoił się faktem, iż listy do niego nie dochodzą. Mówi o
treści listów. Brat napisał, że wszyscy o nim myślą; o nim i o
Marii. Tadek opowiada również Marii o tym, w jaki sposób został
aresztowany. Wyznaje, że nigdy nie żałował, iż są
razem.
Rozdział IX
Tadek wraca do swojego
obozu. Szuka kogoś, kto by mógł przekazywać Marii listy. Znajduje
człowieka, który chodził codziennie na FKL po zmarłe męskie
niemowlęta. Tadek obserwuje obóz. Twierdzi, że nic się w nim nie
zmieniło.
W niedzielę narrator jest w lagrze na
„kontroli wszy”. Po skończonej kontroli spotyka swojego
znajomego Żyda. Krótko rozmawiają o tym, co nowego słychać u
przyjaciela. Żyd opowiada o nowym sposobie palenia ludzi w kominach.
Mówi:
„Te, fleger, u nas, w Auschwitzu, my musimy
bawić się, jak umiemy. Jak by szło inaczej wytrzymać? I
wsadziwszy ręce w kieszeń odszedł bez pożegnania. Ale to jest
nieprawda i groteska, jak cały obóz, jak cały świat.”
Proszę państwa do gazu - streszczenie
Początek
opowiadania to obraz obozu. Więźniowie chodzą nago, mimo iż
przeszli już odwszenia – ich ubrania zostały już odkażone. Jest
upał. Obóz jest ściśle zamknięty. Ludzie chodzą, leżakują pod
ścianami i na dachach. Z ostatnich bloków widać FKL. Drogi do
krematoriów są puste. Ludzie od rana czekają na obiad. Jedzą
zawartość paczek, które otrzymali od rodziny.
Narrator,
siedząc z innymi na buksie, spożywa właśnie chleb przywieziony z
Warszawy i inne produkty. Rozmawia z towarzyszami (Henri oraz
Marsylczyk) o francuskich trunkach, o tym iż Henri obiecał Tadkowi
„koszulkę i dziurkowane buty”. Poruszają również temat
warunków życia w obozie - twierdzą, iż się poprawiły. Pod
buksą, na której siedzą, jakiś rabin czyta hebrajski modlitewnik.
Rozmawiają o religii. Marsylczyk twierdzi, iż „religia jest opium
dla narodu”. W pewnym momencie pojawia się blokowy i oznajmia, iż
„Kanada” odchodzi na rampę. Bohater szybko się zbiera, zabiera
napotkanego po drodze Henriego i również biegnie na rampę.
Na
miejscu wszyscy razem czekają na paczki. Grecy jedzą resztki
pożywienia, jakie znajdują. Następnie Niemcy rozdzielają ludzi:
jedni mają rozpakowywać wagony, innych wysyłają „pod schodki”
(tu ci z „Kanady” kierują jednych do gazu, innych do lagru).
Przyjeżdżają motocykle z oficerami SS. Wchodzą do kantyny,
przechadzają się po placu. Nadjeżdża pociąg pełen ludzi za
kratami, którzy przyglądają się stacji. Są spragnieni, zmęczeni,
nie mają czym oddychać. Jeden z Niemców strzela z karabinu, aby
uciszyć pociągowy tłum. Więźniom zgromadzonym na rampie Niemcy
każą wziąć jedzenie. Otwierają wagony. Nakazują ludziom wysiąść
oraz złożyć swoje rzeczy obok wagonu. Ludzie ci nie wiedzą, co
się z nimi stanie. Są przerażeni, pytają o swoją przyszłość.
Jedni idą od razu do gazu, inni do lagru, jako siła robocza. Ci
słabsi ludzie są wsadzani do samochodów i zagazowywani. Z boku
stoi młody esman, który liczy odjeżdżające samochody.
Po
opróżnieniu wagonów więźniowie muszą je posprzątać. Wewnątrz
jest brudno, w kątach leżą poduszone niemowlęta. Tadek wykonuje
polecenia. Nagle do wyczerpanego mężczyzny podchodzi Henri i
proponuje coś do picia. Narrator zwierza się przyjacielowi - jest
zły na ludzi, którzy idą do gazu, że przez nich musi przebywać
na rampie. Narrator opowiada o kobiecie, komendantce FKL-u, która
również przyszła na rampę, aby „oglądać swój nabytek” -
kobiety, które pójdą do lagru.
Teraz,
wraz z kolegami, ładuje ciężkie walizki na auto. Później sprząta
i idzie odpocząć. Nadjeżdżają wagony z ludźmi. Narrator
opowiada o kobiecie, która nie chciała przyznać się do własnego
dziecka, za co została ukarana - wysłana razem z dzieckiem na
śmierć. Wspomina również młodą, piękną, elegancką kobietę,
która wysiadłszy z pociągu podeszła do niego i zapytała, dokąd
ją zawiozą. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że już zaraz spotka
ją śmierć. Z własnej woli weszła do samochodu. Narrator mówi
również o innych ludziach, brutalnie traktowanych podczas ich drogi
do komory.
Zapada wieczór. Tadek i Henri odpoczywają na
szynach. Piją kawę i rozmawiają. Tadek zwierza się przyjacielowi,
że ma już dosyć. Kiedy przyjeżdża kolejny transport, młody
mężczyzna ucieka i chowa się pod szynami. Więźniowie wracają do
obozu o świcie. Zdobyli to, co chcieli - pożywienie. A „z
krematoriów ciągną potężne słupy dymów…”
Bitwa pod Grunwaldem - streszczenie
Rozdział
I
Po dziedzińcu poesemańskich koszar maszeruje Batalion
i śpiewa. Obchodzi dziedziniec, mija kolumnę ciężarówek
amerykańskich; na końcu swojej drogi wchodzi do oszklonej hali, w
której do niedawna odbywały się patriotyczne wiece esesmańskie.
Narrator siedzi na parapecie okna i obserwuje batalion idący do
kościoła na mszę arcybiskupią. W pewnym momencie wypowiada słowa:
[c]„Panowie żołnierze, […] dobrze wypełniliście swój
obowiązek wobec ojczyzny, która wszędzie w świecie jest tam,
gdzie wy jesteście. Wolno spać dalej”.[/c]Sala, w której
znajduje się Tadek, jest nieładna i brzydko pachnie. Są tam
żelazne piętrowe łóżka. Mężczyzna przebywa tam z innymi
mieszkańcami. Jednym z nich jest podchorąży Kolka, który
odłożywszy książkę o Katyniu, zaczyna rozmawiać z Tadkiem o
tym, co dzieje się za oknem (o tym, w jaki sposób maszeruje
wojsko). Inny współtowarzysz – Stefan – włącza się do
rozmowy o tym, w jaki sposób kucharze kradną jedzenie dla Żydówek.
W pewnym momencie chory Cygan stwierdza, iż „Polak zawsze głupi.
W łyżce wody chce brata utopić”.
Tadek obserwuje to,
co dzieje się za bramą strzeżoną przez obcych żołnierzy - tam
właśnie jest świat, do którego puszczają za dobre zachowanie.
Podchorąży stara się namówić Tadka, aby ten poszedł na mszę.
Mężczyzna jednak nie wyraża chęci. Widzi za oknem majora oraz
pułkownika, a za nimi żołnierzy niższego stopnia maszerujących
jak dzieci za nauczycielem. Stefan wspomina, jak kradł w obozie
pożywienie i uratował życie paru polskim oficerom. Tadek natomiast
recytuje swój wiersz, który zostaje skrytykowany przez chorążego:
„w takim czasie takie głupstwa…”. W tym samym czasie za oknem
widać arcybiskupa idącego na mszę.
Rozdział II
Msza.
W pierwszym rzędzie siedzi prezes komitetu, dalej Aktor oraz
Śpiewaczka, redaktor, komendant obozu, za krzesłami stoi tłum,
obok ławek - Batalion. Tadek rozmawia z redaktorem. Ten zaprasza go
na gulasz. Mężczyzna przyjmuje zaproszenie.
Na zewnątrz
Tadek zauważa dziewczynę siedzącą na walizkach, poduszkach,
kołdrach oplecionych sznurkami. Ma niezwykłe oczy, narrator zwraca
uwagę na jej niezwykłą urodę. Obok kobiety siedzi profesor.
Mężczyźni rozmawiają o nieznajomej- okazuje się, że pochodzi z
getta i jest tu przejazdem. Na dziedziniec wychodzą ludzie po
nabożeństwie.
Ludzie
z transportu wnoszą pakunki do koszar. Tadek pomaga dziewczynie. W
jednej z izb mężczyźni gotują surowe mięso. Unosi się
nieprzyjemny zapach. Dziewczyna krytykuje ten nieporządek, podobnie
jak łaźnie, do których prowadzi ją Tadek. Pyta go, czy po tylu
latach obozu nie chciałby znaleźć się w innym miejscu. On
stwierdza, że się boi, gdyż „przeżyć tyle lat i zginąć po
wojnie, nie, to zbyt groteskowe”.
Dziewczyna opowiada
swoją historię - mówi, że uciekła od miłości. Jest z
pochodzenia Żydówką, ale kiedyś - przez 6 lat - była Polką. Ma
urodę aryjską. Dostała od matki książeczkę do nabożeństwa,
nauczyła się kazań. Zakochała się w katoliku, on też ją
pokochał. On był komunistą i nie lubił Żydów. Dziewczyna nie
chciała go oszukiwać, napisała list i odeszła.
Tadek
proponuje młodej kobiecie spacer poza mury obozu. Ona zgadza się
mimo to, iż twierdzi, że już nigdy potem się nie spotkają. Mówi,
że codziennie jest w innym obozie. Po raz kolejny przez korytarz
przebiega tłum ludzi i informuje wszystkich, że na zewnątrz jest
akcja pacyfikacyjna, wojsko z karabinami. Na środku placu widać
fale ludzi, w jeepach stoją amerykańscy żołnierze z karabinami. Z
pierwszego auta wydobywa się pierwszy strzał.
Młoda
Żydówka boi się. Tadek ją przytula. Szyby na parterze w budynku
są potłuczone. Ludzie zbierają wszystkie swoje rzeczy, ratują, co
się da. Żołnierze pilnują głównego wejścia na parter.
Samochody zawracają ku bramie. Z drzwi koszar wychodzi grupa ludzi,
a wśród nich chorąży i Stefan, który trzyma jakąś dziewczynę.
Mężczyźni tłumaczą, iż jest to Niemka, dla której kucharz
kradł jedzenie, i z którą miał romans.
Rozdział
III
Rozdział rozpoczyna się opisem pokoju redaktorów.
Jest to pokój „odziedziczony” po oficerach SS, niewiele jednak
tu po nich zostało. Tadek siedzi na tapczanie w pokoju redaktorskim.
Jeden z oficerów przynosi mu miskę gulaszu. Mężczyzna zwierza
się, że chciałby mieszkać w pokoju sam, żeby mógł porozkładać
swoje książki, powiesić ubranie w szafie. Rozmawiają o
dziewczynie z transportu, z którą „zaprzyjaźnił się” Tadek.
Mówią również o Stefanie. Tadek twierdzi, że bił on
ludzi, wysługiwał się esmanom, aby tylko zostać blokowym. Ale
potrafił sobie poradzić. Robił to, aby przeżyć. Pewnego dnia
stwierdził, że owszem, bił i kradł, ale teraz już by tego nie
zrobił, teraz mówił o pułkownikach i majorach, dla których
kradł, że „niechby zdechli w obozie, jeszcze bym im pomógł”.
Za karę wyszedł razem z Niemką z obozu. Redaktor oznajmia, iż ma
dwa bilety do teatru, i żeby Tadek poszedł. Wychodzi wraz z nim z
pokoju i idzie do sąsiedniego.
Na
dziedzińcu kończą się przygotowania do wieczornego ogniska.
Większość ludzi jest gdzie indziej, wielu z nich czeka w kolejce
do teatru, gdzie brakuje już miejsc. Policjant namawia ludzi, aby
przyszli następnego dnia- wówczas „Grunwald” ma być
powtórzony. Ludzie go nie słuchają. Redaktor prowadzi Tadka do
małych drzwiczek dla aktorów. Siadają na widowni. Na scenie
pojawiła się śpiewaczka, ludzie w obozowych pasiakach oraz
robotniczych kombinezonach. Ci trzymają w rękach łopaty, kilofy i
łomy. Na krawędzi sceny stoi Aktor i mówi wiersz. Pod koniec tłum
wyważa bramę i wpada do środka baraku. Ludzie biją brawo a
kurtyna jeszcze raz zostaje odsłonięta, aby widzowie po raz ostatni
ujrzeli „zapłonioną Rzeczpospolitą oraz jej kochanka, Aktora, w
zachwyceniu w nią wpatrzonego”.
Rozdział IV
Tadek
jest z dziewczyną na spacerze. Ona pyta go, czy nie chce wyjechać.
On twierdzi, że nic go nigdzie nie ciągnie. Odpoczywają. Nagle
dziewczyna zrywa się i stwierdza, że już pora wracać. Prosi
również Tadka, aby pojechał dalej razem z nią, gdyż boi się, że
zawiozą ją do Palestyny. Mówi, że zabierze go do Brukseli - ma
tam siostrę. On tłumaczy jej, że to nie ma przyszłości, gdyż
ona kocha chłopca, który został w Polsce. Dziewczyna obiecuje, że
zapomni o tamtym. Tadek natomiast prosi Żydówkę, aby została z
nim. Tłumaczy jej, że boi się wyjechać. Boi się, że znowu
spotka go coś złego, że będzie głodny…
Ona się
denerwuje. Ma do niego żal, że chciał ją tylko na chwilę, jak
wszyscy. Każe mu wracać do polski. Pokazuje mu swój talizman - są
to tablice Mojżesza, przykazania po hebrajsku. To ma ją łączyć z
Żydami. Jednak ona nie czuje się Żydówką, czuje wstręt do tego
narodu. A z Polski ją wyrzucono. Nagle z trawy wyłania się głowa
Stefka. Chłopak namawia Tadka, aby ten wracał z nim do Polski na
piechotę. Stwierdza też, iż niedługo będą wywozić wszystkich z
obozu. Tadek nie chce w to uwierzyć Postanawia wrócić z Niną do
obozu.
Przed bramą nie chce jednak ryzykować -
proponuje, aby poczekali do zmroku i wtedy spróbowali przedostać
się na teren obozu. Nina jednak jest innego zdania - wspina się na
górę gruzu w celu przejścia na drugą stronę bramy. Żołnierz
pilnujący wejścia strzela do niej. Tadek wszedł za nią. Podszedł
do jej zwłok. Ludzie zebrali się wokół.
Podjeżdża
jeep. Tadek zaczyna rozmawiać z jego pasażerami. Pierwszy porucznik
pytał, co się stało. Mężczyzna tłumaczy sytuację. Porucznik
denerwuje się. Tadek mówi mu jednak, że Polaków już to nie
dziwi: „Przez sześć lat strzelali do nas Niemcy, teraz
strzeliliście wy, co za różnica?”, po czym wraca do swoich
książek, do swojej kolacji… I dopiero wtedy przypominają mu się
słowa tłumu zebranego nad zwłokami dziewczyny:
„Gestapo”!
Rozdział V
Obraz żołnierskiej
sali - jest tu ciemno, panuje bałagan. Z szaf wyjęto wszystko co
nadawało się do użytku, resztę zniszczono. Ukradziono również
koc z łóżka. W głębi sali Tadek słyszy jęki - to chory Cygan,
który mówi, że tego wieczoru nie przyniesiono kolacji. Mężczyźni
są głodni. Cygan mówi, iż Redaktor zabrał książki Tadka, gdyż
stwierdził, że ten pewnie nie wróci. Powiadamia go również, iż
chorąży i Kola siedzą w bunkrze. Tadek twierdzi, że na pewno
trafią do Polski.
Nadchodzi syn chorążego. Rozmawia z
Tadkiem. Chwali się, że kupił Niemkę. Mówią o tym, że robią
„Grunwald”. Tadek ostrzega syna chorążego, aby uważał na
Niemkę. Cygan opowiada o transporcie do Koburga, który ma się
odbyć niebawem, Prosi Tadka, aby porozmawiał po angielsku z ludźmi
i poprosił, by nie zabierali chorego Żyda. Tadek odmawia.
Stwierdza: „co ty sobie wyobrażasz, że będę się złodziejami
zajmował?” Tadek, wychodząc z pokoju, spotyka Profesora, który
zajął dla niego miejsce przy ognisku. Mężczyzna mówi też, iż
zastrzelili na bramie jego sąsiadkę, po czym proponuje pójście na
Grunwald. Tadek wyznaje profesorowi, że to on był z Niną na
spacerze.
Obserwują przez okno to, co dzieje się na
zewnątrz. Profesor wykrzykuje: [c]„[…] patrzcie na ognisko! Na
to czekam, to Grunwald!” [/c]Na środku placu płonie stos. Ksiądz
bierze pod ramiona stojącego obok esmana i popycha go w ogień. Jest
to tylko kukła - spalenie jej miało być „odpowiedzią na
krematoria i na kościółek”. Spalono wiele kukieł. W tym samym
czasie przed tłum występuje aktor, podnosi ręce do góry i daje
znak- wtedy „buchnęły kaskady rakiet”.
Profesor
wyciąga rękę w stronę hali, spod której w rocznicę Bitwy pod
Grunwaldem, po dziedzińcu poesesmańskich koszar, na dzień przed
transportem, który miał wszystko zniszczyć, „szedł Batalion- i
śpiewał”.
Wizja obozów koncentracyjnych przedstawiona w opowiadaniach
Opowiadania
Tadeusza Borowskiego poruszają tematy bardzo bolesne. Zdarzenia,
które autor opisuje, to głównie takie, które przynoszą komuś
cierpienie, śmierć. Śmierć nie jest jednak przedmiotem opisu,
stanowi raczej tło dla opisywanych sytuacji. Jest ona wszechobecna,
nie odstępuje bohaterów ani na krok.
Śmierć grozi za
wszystko. Istnieje obozowy regulamin, w którym kary są stopniowane,
w zależności od przewinienia. Za najcięższe przewinienie grozi
kara śmierci. Jednak według Borowskiego, ten pisany regulamin nie
jest przestrzegany przez władze, autor bowiem ani razu nie opisuje w
swoich opowiadaniach regulaminowej kary śmierci. Ludzie są karani w
inny sposób, „według uznania” tych, którym podlegają.
Doskonały przykład znajdujemy w opowiadaniu pt. „Dzień na
Harmenzach”, gdzie wartownik wabi więźnia, aby ten przekroczył
linię graniczną obozu. Więzień daje się „złapać się w
pułapkę” swojego przełożonego, który zestrzela uciekiniera. Za
ten czyn Niemiec zostaje wynagrodzony trzema dniami urlopu.
Hierarchia obozowej rzeczywistości układa się tak, że
największą władzę i największe prawa ma ten, kto posiada
najwyższy tytuł. Prawo stało się tam bezpośrednią funkcją
władzy, właściwie można powiedzieć, że przestało istnieć.
Tyczy się to oczywiście stosunków panujących wśród Niemców
przebywających w obozie i rządzących nim. Zwykły niemiecki
wartownik musi tłumaczyć się przed swoimi przełożonymi,
natomiast podoficer może nawet zabijać ludzi, nikomu się z tego
nie tłumacząc. Pozycja wyższa chroni tylko przed słabszymi. Warto
dodać, iż Niemcy są charakteryzowani u Borowskiego bez emocji. Nie
ma „dobrych” i „złych” Niemców, nie mają imion, nazwisk,
pseudonimów. Władcy obozu są władcami życia i śmierci więźniów,
ale i takimi samymi składnikami obozu, jak ich podwładni.
Podobne
zasady występują wśród więźniów. Ten, kto ma lepszą pracę,
zna reguły obozowego życia oraz posiada pewne znajomości, ma
większe szanse na to, iż uda mu się uniknąć śmierci.
Śmierć
ludzi w obozie nie ma w sobie nic dramatycznego. Ci, którzy spędzili
tu już jakiś czas, uodpornili się na pewne widoki. Nie dziwi ich
już obraz tysiąca ludzi idących do komór gazowych („Proszę
państwa do gazu.”). Tylko dla osób nowych jest to widok straszny,
jednak z biegiem czasu przyzwyczajają się.
Cała
obozowa rzeczywistość jest podzielona na dwie części, tworzy dwa
odrębne światy. Jest to świat władców i świat niewolników. Ci
drudzy tratowani są tu jako zwierzęta lub przedmioty, użyteczne
lub bezużyteczne, zależnie od sytuacji. Te bezużyteczne są
zazwyczaj niszczone, gdyż nie ma z nich żadnego pożytku. Niemcy
potrzebują siły roboczej, której dostarczają im więźniowie
obozów. Napływ więźniów jest ogromny, dlatego też tych
najsłabszych, najchudszych i najbardziej zmęczonych usuwają.
W
obozach panuje skrajny terror. Jest on utrwalony w systemie
polityczno-prawnym. Sprowadza więźniów do roli, która została im
wyznaczona przez władzę - do roli rzeczy. Terror uświadamia
więźniom, jaki jest ich status w obozie, stanowi również trening
dla samych Niemców. Prowadzi również do tego, iż więźniowie
zaczynają samych siebie traktować jak rzeczy. Władcy dążą do
tego, aby mieszkańcy obozów tak właśnie o sobie myśleli. Stosują
terror głodu, redukują istnienie człowieka do potrzeb jego ciała,
do fizjologii. Doprowadza to do tego, iż głównym tematem rozmów w
obozach jest pożywienie i sposób zdobycia go. Walka o pożywienie
staje się głównym celem życiowym więźniów. Niemcy ogołacają
ludzi ze wszelkich uczuć, ludzkich odruchów. Dają więźniom
możliwość zdobycia pożywienia, jednak zawsze jest to kosztem
drugiego człowieka. Specjalnie tworzą atmosferę rywalizacji, walki
o najmniejszy kawałek chleba. A dla wygłodzonych więźniów i
nawet taki jest bezcenny. Wszelka miłość, solidarność została
wyniszczona. Należy dodać, iż zdobycie pożywienia w obozie nie
wiąże się tylko z chęcią zaspokajania głodu, ale również
oznacza przetrwanie. Trzeba jeść, aby mieć siły do dalszej pracy.
Ludzie wyniszczeni, chudzi i bezsilni są usuwani, gdyż nie ma z
nich żadnego pożytku, zajmują tylko miejsce w obozie. Rywalizują
również o lepszą pracę, ubrania…O wszystko. W obozie każdy
wybór jest zły, bo każdy zwrócony przeciwko życiu - swojemu lub
drugiego człowieka. Tu warto zwrócić uwagę na nowe pojęcie,
które powstało właśnie dzięki literaturze wojennej. Jest to
pojęcie „człowieka zlagrowanego” czyli takiego, który wyzbył
się wszelkich wartości, którego okrucieństwa ,jakich doświadczył
w obozie zmieniły na tyle, że patrząc na nie, nie odczuwa już
żadnych emocji. Takie krwawe widoki stały się dla niego
codziennością. Walczył tylko o przetrwanie, nie zważając na
innych. Żył według obozowych zasad, nowej obozowej „moralności”,
która nie dopuszczała myślenia o drugiej osobie. Trzeba było dbać
tylko o siebie, często kosztem wyrzeczenia się własnej rodziny,
przyjaciół.
Obóz koncentracyjny u Borowskiego to jakby „laboratoryjny model państwa totalitarnego” (BN). Dotyczy bezpośrednio nazizmu, systemu stworzonego przez Adolfa Hitlera. Bardzo dobrą definicję totalitaryzmu przedstawiła Hannah Arendt: „totalitaryzm to permanentna dominacja nad każdą jednostką, we wszystkich i każdej z osobna sferze życia”. Borowski ukazuje właśnie taką dominację, opierającą się na terrorze i zaburzeniu granic prawa. To właśnie totalitaryzm staje się prawem obowiązującym w obozie. Władza dąży do tego, aby mieć kontrolę nad ludźmi, ich życiem i emocjami..
Bohaterowie opowiadań
Tadek-
występuje we wszystkich opowiadaniach, wiąże i spaja cały cykl.
Mimo że nie możemy utożsamiać go z Tadeuszem Borowski, są pewne
elementy, które łączą obu mężczyzn. Wiele wypadków z życia
Borowskiego odnajdujemy w obozowym życiu Tadka.
Przed
pobytem w obozach Tadek, podobnie jak Tadeusz Borowski, był
studentem tajnego Uniwersytetu Warszawskiego (przez trzy miesiące
jego studia finansował Inżynier) i młodym, początkującym poetą.
Przed wojną wydawał potajemnie swój tomik poezji oraz pracował w
firmie budowlanej, której właścicielem był Inżynier („Pożegnanie
z Marią”). Mieszkał wraz ze swoją ukochaną - Marią aż do
momentu, kiedy stała się ona ofiarą łapanki. Prawdopodobnie Tadek
trafił do obozu w ten sam sposób.
W czasie wojny
więziono go w Birkenau, Oświęcimiu oraz w innych obozach
koncentracyjnych. Głodzony i maltretowany, zaczął akceptować
warunki życia narzucane przez Niemców. Był przedmiotem obozowej
edukacji. Z biegiem czasu uzyskał pewne przywileje. Pracował w
szpitalu - został wysłany tam wraz z dwudziestoma innymi więźniami
(kurs sanitarny opisuje w opowiadaniu „U nas w Auschwitzu). Kopał
rowy oraz pełnił funkcję vorarbeitera (pomocnika kapy – w „Dniu
na Harmenzach”). Rola ta oznaczała wyższe stanowisko w hierarchii
obozowej, a tym samym większe szanse na przeżycie. Mimo to jego
funkcja nie była wyjątkowo eksponowana, dlatego też nadal musiał
bardzo uważać. Momentami jednak wydaje się, iż rola ta dawała
Tadkowi poczucie pewnej przewagi nad innymi. Czasami nawet potrafił
przeciwstawić się swoim przełożonym. Przykład odnajdujemy w
opowiadaniu „Dzień na Harmenzach”, gdzie mężczyzna odmawia
postowi wymiany butów na chleb. Tłumaczy się tym, iż chleba mu
nie brakuje, a buty to prezent od przyjaciół z rampy. Ponadto
odmawia również podarowania zegarka młodemu esmanowi. Tadek miał
również dostęp do lepszego pożywienia. Gdy został ukarany przez
kapę za oddanie zupy innemu więźniowi, nie martwił go fakt, że
następnego dnia obiad go ominie.
W opowiadaniu „Ludzie,
którzy szli” widzimy Tadka jako osobę, która tylko obserwuje
ludzi idących do komór gazowych. Mężczyzna nawet nie myśli o
tym, że mógłby być na ich miejscu. Prawdopodobnie jest świadomy
swojej nieco wyższej pozycji obozowej. W obozie posiadał pewne
znajomości, które pomagały mu przeżyć, oraz znał reguły,
według których należało postępować, aby nie być zauważonym
przez Niemców.
Dowodem
na to, iż Tadek by lepiej „usytuowanym” w stosunku do innych
mieszkańcem obozu świadczy fakt, iż jako jeden z niewielu został
wysłany na rampę („Proszę państwa do gazu”). Mimo korzyści,
jakie niosła ze sobą ta „wycieczka”, jej uczestnicy musieli
uodpornić się na makabryczne widoki. Niemcy zmuszali ich do
sprzątania wagonów, w których wcześniej transportowano ludzi do
gazu. Na pokładach, oprócz bałaganu, więźniowie znajdowali
martwe niemowlaki. Byli zmuszeni wynosić je na zewnątrz. Tadek w
pewnym momencie zwierzył się swojemu przyjacielowi Henriemu, że ma
dosyć. Był zły, że musiał tam przebywać.
Pobyt w
obozach wpływał na Tadka bardzo negatywnie. Zaczął tłumić w
sobie wszelkie uczucia, wartości. Była to cena jaką musiał
zapłacić za zachowanie życia. Z biegiem czasu stał się
„człowiekiem zlagrowanym”. Kierowała nim inna, obozowa
moralność. Stał się człowiekiem uprzedmiotowionym, nie
reagującym na ludzką krzywdę. Walczył o swój byt nawet za cenę
życia innych ludzi. W opowiadaniu „U nas w Auschwitzu” jest już
człowiekiem, który bardzo dobrze poznał reguły obozowego życia.
Można powiedzieć, że Tadek to model człowieka, który przeżył
obóz.
Maria - ukochana Tadeusza, przed wojna mieszkała
z nim, zajmowała się rozwożeniem bimbru, który produkował Tadek.
Podobnie jak Tadeusz, dużo czyta. Jest kobietą samodzielną - gdy
Tadek proponuje jej pomoc w rozwożeniu bimbru, ona zapewnia go, iż
poradzi sobie sama. W wyniku łapanki trafia do obozu
koncentracyjnego.
Z opowiadania „U nas w Auschwitzu”, które
stanowi ciąg listów od Tadka do Marii, dowiadujemy się, iż Maria
chorowała podczas pobytu w obozie. Korespondowała z Tadkiem.
„Pożegnanie z Marią”
Tomasz- znajomy Tadka i
Marii, redaktor syndykalistycznego dwutygodnika, uważa się za
skrajnego lewicowca, handluje fałszywymi obrazami, pracuje razem z
Tadkiem, wraz z żoną mieszka w mieszkaniu obok Tadka i
Marii.
Apoloniusz - maluje obrazy, robi okładkę do
tomiku Tadka.
Żydówka - była pieśniarka, uciekła z
getta, chwilowo przebywa w mieszkaniu Polaków.
Inżynier
- właściciel firmy budowlanej. Majątek zdobył w czasie wojny.
Daje pracę wielu ludziom. Jest bardzo dobry dla swoich pracowników.
Mimo to, iż prawo niemieckie wyznaczyło maksymalną płacę
tygodniową w wysokości 73 złotych, on płaci swoim podwładnym
więcej. Przez trzy miesiące bezinteresownie finansuje studia
Tadeusza. Jedynym jego warunkiem jest to, aby Tadek uczył się dla
Ojczyzny. Jest bardzo dobrym i hojnym człowiekiem.
Pani
doktorowa - starsza kobieta, przedwojenna właścicielka ogromnego
składu materiałów budowlanych. Jest bogata. Kiedyś bardzo pomogła
kierownikowi, opiekowała się nim przed wojną. Nie jest szczęśliwa,
gdyż jej córka jest więziona w getcie, skąd sama uciekła.
Pragnie wrócić do obozu i tam doczekać śmierci u boku
córki.
Kierownik - nazywany przez doktorową Jasiem,
pomaga „Starej”- ma wobec niej dług wdzięczności za pomoc,
jaką uzyskał od niej przed wojną.
Sklepikarz - typowy
przedstawiciel mieszkańców przedwojennej Polski. Nieuczciwy wobec
klientów, dba tylko o swoje interesy. Nie doważa towarów,
zaokrągla ceny, nie dolewa bimbru do pełna. Nie robi tego jednak z
czystej chciwości. Ma rodzinę i dzieci i jest świadom tego, że
musi ich utrzymać.
„U nas w Auschwitzu…”
Stasiek
i Witek- więźniowie, razem z Tadkiem biorą udział w kursach
sanitarnych. Podobnie jak Tadeusz zostali wybrani z obozu jako jedni
z niewielu, co świadczy o ich wyższej funkcji. Po ukończeniu kursu
mają leczyć więźniów w Birkenau. Są uprzywilejowani. Nie muszą
nosić więziennych strojów (tzw. pasiaków), mają lepsze warunki w
pomieszczeniach mieszkalnych (w dni świąteczne stoły nakrywane są
obrusami), zwalniani są z różnych obowiązków. W wolnym czasie
spacerują wraz z Tadkiem po obozie w cywilnych ubraniach. Czują się
lepszymi od innych.
Kurt - „ochotnik- kryminalista”,
Tadeusz wypatruje go podczas ćwiczeń kryminalistów, którzy
wykazali się szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna ten
przekazywał kiedyś listy od Tadeusza dla Marii. Za to właśnie
Tadek czuje sympatię do Kurta, który dopuścił się w życiu
prawdopodobnie wielu przestępstw. Tadek twierdzi, iż jest to miły
człowiek.
Hiszpan - jego historię opowiada Tadek, obaj
byli w tym samym obozie. Mężczyzna pochodzi z Madrytu, skąd uciekł
do Francji- właśnie stamtąd przywieziono go do Oświęcimia. W
obozie zorganizowano mu ślub z Francuzką, z którą miał dziecko.
Wydarzenie to zrobiło wielkie wrażenie na więźniach.
Adolf
- mały, zasuszony, czarny kierownik kursów sanitarnych. Uważany
przez więźniów za sympatycznego.
„Ludzie, którzy
szli”
Mirka - Słowaczka, jedna z blokowch. Kochał się w
niej Żyd, który pracował w FKL-u razem z Tadkiem. Budę (miejsce,
w którym mieszkała) miała urządzoną na różowo. Była to
kobieta o wielkim sercu – pewnego razu zobaczyła małe, chore
dziecko leżące na pryczy i ze łzami w oczach prosiła Tadka oraz
Żyda o pomoc dla niemowlaka.
Katia-
ładna sprzątaczka z ustępu, miała romanse z mężczyznami
pracującymi na terenie FKL-u.
Żyd- należał do komanda
Tadka, pracował razem z nim przy kładzeniu papy na dachach w FKL-u.
Kochał Mirkę - jedną z blokowych. Był skłonny do poświęceń w
imię miłości. Kupował jajka dla ukochanej (często oddając to,
co posiadał) i miękko owinięte rzucał na drugą stronę
płotu.
Proszę państwa do gazu
Henri- kolega Tadka
z obozu. Jest „wielki i ociekający potem”, mówi o francuskim
winie przywożonym ze Strasburga, spod Paryża, Marsylii. Lubi
dobrobyt. Podobnie jak Tadek zajmuje dobrą pozycję w obozowej
hierarchii. Z nim Tadeusz idzie na rampę. Mężczyzna ten wydaje się
być jeszcze bardziej odpornym niż Tadek na to, co dzieje się wokół
niego. Jest bardzo chętny do tego, aby pójść na rampę. Nie
przeszkadza mu to, co tam zobaczy. Chce zdobyć pożywienie i inne
rzeczy. Gdy po wielu godzinach spędzonych na rampie Tadek stwierdza,
że ma dość, Henri nie zostaje z nim. Idzie rozładować kolejny
transport i obiecuje Tadkowi, że przyniesie mu buty. Jest zachłanny,
chce zdobyć jak najwięcej rzeczy przy czym obiecuje, że podzieli
się nimi z kolegami. Mówi do Tadka:
„Słuchaj, mon
ami, jak pójdziemy znów na rampę, przyniosę ci oryginalnego
szampana. Pewnie nigdy nie piłeś, nieprawda.”
Marsylczyk
- również przyjaciel Tadka z obozu, nie poznajemy jego imienia.
Jest otyły, ma twarz „jak z miniatur Coswaya”. Jest komunistą i
rentierem. Wraz z Tadkiem i Henrim idzie na rampę. Jest również
„człowiekiem zlagrowanym”. Twierdzi, że transporty ludzi do
krematoriów nie mogą się skończyć, bo nie będzie z czego żyć.
Gdyby nie „wycieczki” na rampę, nie byłoby co jeść. Gdy
dowiaduje się, że przyjechał kolejny transport, łapie marynarkę
i biegnie.
„Dzień na Harmenzach”
Pani
Haneczka - znajoma Tadka, dokarmiała go, kiedy nie miał co jeść.
Nadal o niego dba, przynosi również czasem jedzenie pracującym
niedaleko Tadka Grekom. Ma dobre serce. Sympatyzuje z kapo Iwanem-
gdy ten dostaje karę chłosty za kradzież gęsi, kobieta ma łzy w
oczach.
Janek - pracuje obok Tadka, niewinne, „miłe
dziecko z Warszawy”, nie zdaje sobie sprawy z tego, co się dookoła
niego dzieje. Jest pozytywnie nastawiony do ludzi. Gdy podchodzi do
niego Niemiec, on bardzo bezpośrednio się do niego zwraca, nie
zdejmując przy tym z głowy czapki. Zostaje za to ukarany lecz nie
rozumie, jaka była jego wina.
Żyd
Beker - wcześniej przebywał w obozie w Poznaniu, gdzie powiesił
swojego syna za kradzież chleba. Jest „człowiekiem zlagrowanym”-
uważa, że zabójstwo syna było czynem słusznym, gdyż kradzież
pożywienia to jedno z największych przestępstw w obozie. Podobnie
jak inni więźniowie żył tak, aby uchronić się przed śmiercią.
Nie zważał na innych. Był niedożywiony. W momencie, gdy
dowiedział się, że zostanie wysłany do krematorium, przyszedł do
Tadka i powiedział:
„Tadek, ale ja byłem tyle czasu
taki głodny. Daj mi co zjeść. Na ten ostatni wieczór”.
Iwan-
kapo, kradł prezenty (m.in. mydło), które Tadeusz w ramach
podziękowania za opiekę przesyłał pani Haneczce. Był pozbawiony
wszelkich ludzkich odruchów- nie miał skrupułów, aby dotkliwie
pobić Bekera za to, iż zjadł nie swój posiłek. Przyznaje się
jednak do kradzieży gęsi, ratując tym samym starego Greka.
„Bitwa
pod Grunwaldem”
Kolka- podchorąży, przebywa w jednym pokoju
z Tadeuszem, czyta książkę o Katyniu.
Stefan - kolega
Tadka, fleger z Birkenau, przebywa w jednym pokoju z Tadkiem.
Opowiada, jak kiedyś kradł pożywienie w jednym z obozów i
uratował życie kilku polskim oficerom. Podczas wojny bił ludzi,
aby przypodobać się esmanom, zostać blokowym i tym samym polepszyć
swoją pozycję. Po wojnie został wydalony z obozu razem z Niemką
za stwierdzenie o pułkownikach i majorach (którym wcześniej
służył):
„Niechby zdechli w obozie, jeszcze bym im
pomógł”.
Redaktor - znajomy Tadka, zaprasza go do
teatru, gdzie ma znajomości (wchodzą bocznym wejściem). W czasie,
gdy Tadek jest na spacerze z Niną, zabiera jego książki, gdyż
twierdzi, iż Tadek nie wróci.
Nina - Żydówka,
przyjeżdża wraz z transportem z getta, „zaprzyjaźnia się” z
Tadkiem. Jest bardzo ładna, ma aryjską urodę. Przez 6 lat udawała
katoliczkę. Opowiada swoją nieszczęśliwą historię miłosną-
przez swoje żydowskie pochodzenie nie mogła być z mężczyzną,
którego kochała. Boi się, że trafi do swojego rodzinnego kraju, z
którym nie czuje się związana. Prosi Tadka, aby ten towarzyszył
jej w dalszej podróży. Jest odważna. Po spacerze z Tadeuszem
postanawia przedostać się z powrotem do obozu przez bramę główną.
Podczas wspinania na górę gruzu zostaje zastrzelona przez
amerykańskiego oficera.
Profesor- sąsiad, znajomy Niny. To on jest przy dziewczynie, gdy poznaje ją Tadek. Bardzo duże wrażenie robi na nim palenie kukieł esmanów.
Nihilizm Borowskiego? Polemika z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim
Nihilizm
jest to odrzucenie wszelkich przyjętych norm, wartości oraz zasad.
O właśnie takie wypieranie wartości posądzany był Borowski.
Opisywał on zbrodnie dokonywane w milczeniu. Ofiary nie
protestowały, świadkowie również patrzyli na to, co się dzieje,
bez komentarza. Wydawać by się mogło, iż życie ludzkie nie miało
dla nich żadnego znaczenia. Jednak to nie prawda. Do obrazów mordu,
wyżywania się na ludziach, można się przyzwyczaić. Mieszkańcy
obozów byli świadkami tysięcy takich sytuacji. W pewnym momencie
uodpornili się na takie widoki. Przestali komentować, przestali
sprzeciwiać się temu, co widzieli. Stało się to dla nich
naturalne, było faktem życia codziennego. Właśnie odbieranie
przez więźniów śmierci jako czegoś naturalnego, normalnego, było
dla władców obozów celem najwyższym. I oni ten cel osiągnęli.
Dla obozowiczów najważniejsza była walka o własne życie.
W
opowiadaniach Borowskiego nie ma miejsca na wartościowanie z
zewnątrz tego, co działo się wewnątrz obozów. Autor utworzył
jakby odrębny świat, rządzący się własnymi prawami. Zarzucano
mu, iż właśnie poprzez to odgrodzenie się od reszty świata
akceptuje zdarzenia, które miały miejsce w obozie, czyni je normą.
Warto zauważyć, iż w tomie „Pożegnanie z Marią”
są również czyny bohaterskie. Narrator nie chwali ich autorów
głośno, jednak występuje tam coś, co można by nazwać „milczącym
podziwem”.
Na sposób, w jaki Borowski opisuje zdarzenia
z czasów wojny, możemy również spojrzeć z innej strony. Co
prawda, nie zawiera tam osądów o otaczającej go rzeczywistości,
jednakże zakłada czytelnika, który te sądy wypowie, głośno lub
w myśli. Przypuszczalny odbiorca tekstu to człowiek żyjący poza
lagrem, to człowiek, który wie, co jest dobre a co złe, dla
którego zbrodnia to zbrodnia. Takiemu czytelnikowi nie trzeba mówić,
że Niemiec źle zrobił, gdy zastrzelił niewinnego człowieka. I to
właśnie ten czytelnik wnosi do utworu wartości, może nie
wypowiedziane głośno, ale pewne, jednoznaczne. Autor więc niejako
zmusza czytelnika do zawarcia stanowiska, prowokuje go do protestu,
który ma przerwać milczenie. Narrator bowiem nie może wyrazić
wszystkiego, co chciałby powiedzieć. Jest przecież mieszkańcem
obozu, „człowiekiem zlagrowanym”.
Jednym
z pisarzy, który polemizował z Borowskim, był Gustaw
Herling-Grudziński. W ostatnim numerze londyńskich „Wiadomości”
z roku 1948 zamieścił recenzję zbioru opowiadań „Pożegnanie z
Marią”, noszącą tytuł „U kresu nocy”. Prawdopodobnie
Borowski nigdy nie zapoznał się z tym tekstem, gdyż nigdy na niego
pisemnie nie odpowiedział. Jawnie Grudziński wypowiedział się na
ten temat również w swoim „Dzienniku”, natomiast w i „Innym
świecie” oraz w wypowiedziach krytycznych dotyczących literatury
krajowej prowadził krytykę ukrytą. Posądzał Borowskiego o
nihilizm i relatywizm moralny. Kwestią fundamentalną dla
Grudzińskiego był „problem stosunku kultury europejskiej oraz
związanego z tym wyboru wartości”. Herling uważa, że powinno
się wnosić wartości do nieludzkiego świata zła. Borowski
natomiast przyznaje wartości w świecie, w którym ich nie ma.
Herling w „Innym świecie” stara się pokazać, iż należy mieć
świadomość tego, że jeśli nie będziemy walczyć o utrzymanie
pryncypialnych praw moralnych, to one wówczas przestaną istnieć.
Należy chronić je przed zniszczeniem oraz potwierdzać je
czynami.
Grudziński krytykuje Borowskiego również za
to, że ten nie pamięta o osobach, które nie zrezygnowały ze
swoich wartości, które w tych ciężkich, obozowych warunkach,
nadal zachowywały się w sposób godny. Herling zauważa w tym
zachowaniu zabieg celowy, przykład zamierzonej niwelacji wartości.
Behawioryzm
Behawioryzm to technika pisarska, którą w swoich opowiadaniach posługuje się Borowski. Autora „Pożegnania z Marią” można nawet nazwać skrajnym behawiorystą (wyjątek to opowiadanie „U nas w Auschwitzu”). Technika ta polega na tym, iż autor kładzie szczególny nacisk na ludzkie zachowania, gesty i ich werbalne odpowiedniki. Tekst opowiadań nie zawiera monologów wewnętrznych, introspekcji, wewnętrznych dialogów. Liczy się tzw. „tu i teraz” postaci. Narrator opowiadań pozbawiony jest swojej „sfery wewnętrznej”. Jest to spowodowane tym, iż więźniów w obozie traktowano jak rzeczy, a rzeczy nie posiadają przecież sfery duchowej, życia psychicznego. Dlatego właśnie w opowiadaniach tych dominuje zewnętrzność. Często genezy behawioryzmu Borowskiego doszukiwano się u innych autorów, zwłaszcza Hemingwaya. Nie był to jednak dobry trop, bowiem użycie takiej, a nie innej techniki przez Borowskiego, wynikało z zupełnie innych przyczyn.
Literatura lagrowa
O
rzeczywistości lagrowej pisało wielu. Byli to, m.in.:
- Gustaw
Herling- Grudziński „Inny świat”- opowieść o pobycie autora w
obozie sowieckim. Książka ta stanowi swoiste studium
psychologiczno-socjologiczne. Autor skupia się na ludzkich
postawach, przedstawia niszczenie człowieczeństwa w obozach, śmierć
duchowości człowieka.
- Zofia Nałkowska „Medaliony” -
autorka oskarża faszyzm, korzysta z materiałów zebranych w 1945
roku w trakcie prac w Głównej Komisji Badania Zbrodni
Hitlerowskich. Cykl składa się z ośmiu opowiadań podejmujących
tematykę zbrodni wojennych.
- Seweryna Szmaglewska „Dymy nad
Birkenau”- autorka była więźniarką tego obozu, dzieło jej jest
zatem relacją świadka. Opowiada o życiu w obozie z najmniejszymi
niemal szczegółami.
- Jerzy Andrzejewski „Noc”- jest to
zbiór okupacyjnych opowiadań.
- Bronisław Brzezicki „Z
łagru Nachodka do Ziemi Świętej” - był to swoisty pamiętnik
autora, miał być ostatnim listem do żony, której miał już nie
zobaczyć. W utworze tym rekonstruuje m.in. jeden dzień z życia
więziennego, nie opisując przeżyć koszmarnych.
- Beata
Obertyńska „W domu niewoli”- opis pierwszych deportacji ze Lwowa
i przedwojennych Kresów, które po 17 września 1939 znalazły się
pod sowiecką okupacją. Autorka była więźniarką sowieckiego
reżimu.
- Anatol Krakowiecki „Książka o Kołymie”-
książka, w której autor wspomina drogę polskich więźniów do
Władywostoku oraz morzem do portu w Magadanie.
- Hanka
Ordonówna „Tułacze dzieci”- autorka spisała zwierzenia dzieci.
- Władysław Anders „Bez ostatniego rozdziału”
-
Klemens Rudnicki „Na polskim szlaku”
- Jan Kwapiński
„Kartki z pamiętnika”
- Danuta Irena Bieńkowska „Droga
do Rosji”
- Marian Czuchnowski „Cofnięty czas”
-
Wacław Grubiński „Między młotem a sierpem”
- Leo Lipski
„Dzień i noc”
- Herminia Naglerowa „Kazachstańskie noce”
oraz „Ludzie sponiewierani”
Określenia oświęcimskie
BLOK
– barak obozowy. Każdy więzień był przydzielony do jakiegoś
bloku, przy którym musiał stawać na apel.
BLOKOWY –
więzień, przełożony w bloku, dbał o orządek, nadzorował
wydawanie jedzenia, paczek. Był odpowiedzialny za zgodność
apelu
FUNKCJA – dobre stanowisko w obozie, nie na
komandzie.
FLEGER – sanitariusz w szpitalu.
KAPO –
więzień kierujący grupą roboczą. Pilnował roboty, rozdawał
zupę, premie i kije. Posiadał nieograniczoną władzę nad
więźniami.
KANADA – symbol dobrobytu obozowego. Także
komando pracujące przy transportach przychodzących do obozu i do
gazu.
KOMANDO – oddział robotniczy, mający swojego kapę,
dowodzącego esmana i pracujący przy określonej robocie lub w
określonym miejscu.
LAGER – obóz (domyślnie:
koncentracyjny)
ZLAGROWANY – człowiek, który myśli tylko
kategoriami życia obozowego i postępuje według moralności
obozowej.
MUZUŁMAN – człowiek całkowicie zniszczony
fizycznie i duchowo, nie mający ani sił ani woli do dalszej walki o
życie, zazwyczaj z obozowymi dolegliwościami, dojrzały do komina.
Najbardziej pogardzana postać w obozie. Więźniowie bardzo
niechętnie przyznają się, że byli muzułmanami.
ORGANIZACJA
– zdobywanie środków utrzymania poza porcją, obojętnie jak,
uczciwie (z kuchni SS, z rampy) czy nieuczciwie (z porcji kolegi).
Organizator to człowiek oswojwny z tym trybem życia, miał nieraz
potężne zapasy i cieszył się poważaniem i zawiścią
obozu.
SONDERKOMMANDO – komando specjalne, złożone wyłącznie
z Żydów i pracujące w krematorium przy gazowaniu i paleniu
ludzi.
VORARBEITER – pomocnik kapy.
Cytaty
Uśmiecham
się i myślę, że człowiek zawsze na nowo odnajduje człowieka –
przez miłość. (U nas, w Auschwitzu… )
Kiedyś
chodziliśmy komandami do obozu. Grała orkiestra do taktu idącym
szeregom. Nadeszło DAW i dziesiątki innych komand i czekały przed
bramą: dziesięć tysięcy mężczyzn. I wtedy z FKL-u najechały
samochody pełne nagich kobiet. Kobiety wyciągały ramiona i
krzyczały: Ratujcie nas! Jedziemy do gazu! Ratujcie nas! I
przejechały koło nas w głębokim milczeniu dziesięciu tysięcy
mężczyzn. Ani jeden człowiek się nie poruszył, ani jedna ręka
nie podniosła nie. Bo żywi zawsze maja rację przeciwko umarłym.
(U nas, w Auschwitzu… )
Gdybym ci powiedział wtedy, gdy
tańczyliśmy we dwoje w małym pokoiku o pomarańczowym świetle:
słuchaj, masz milion ludzi albo dwa, albo trzy miliony, zabij ich
tak, żeby nikt o tym nie wiedział, nawet oni, uwięź kilkaset
tysięcy, złam ich solidarność, poszczuj człowieka na człowieka
i… – przecież miałabyś mnie za szalonego i kto wie, czy nie
przerwałabyś tańca. Ale pewnie bym tak nie powiedział, nawet,
gdybym znał obóz, bo nie zmąciłbym nastroju. (U nas, w
Auschwitzu… )
Wysupłaj ze zdarzeń codziennych całą
ich codzienność, odrzuć przerażenie i wstręt, i pogardę i
znajdź na to wszystko formułę filozoficzną. Na gaz i na złoto,
na apele i na puff, na cywila i na stary numer. (U nas, w Auschwitzu…
)
Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka.
Nie ma prawdy, która tę krzydę pomija. Nie ma dobra, które na nią
pozwala. (U nas, w Auschwitzu… )
Bo może z tego obozu,
z tego czasu oszustw będziemy musieli zdać ludziom żywym relacją
i stanąć w obronie umarłych. (U nas, w Auschwitzu… )
Wciąż
umierają inni, samemu się jeszcze jakoś żyje, ma się co jeść,
ma się siły do pracy, ma się ojczyzną, dom, dziewczynę…
(Proszę państwa do gazu)
… to normalne, przewidziane,
obliczone. Męczy cię rampa, buntujesz się, a złość najłatwiej
wyładować na słabszym. Pożądane jest nawet, abyś ją wyładował.
(Proszę państwa do gazu)
Jesteśmy niewrażliwi jak
drzewa, jak kamienie. I milczymy jak ścinane drzewa, jak rąbane
kamienie. (U nas, w Auschwitzu… )