Pod Litanią… litania
Wracali ze szkoły całą gromadą. Pogoda była piękna, kwitły kasztany i ptaki świergotały wesoło.
- W takim dniu to chyba nikt nie powinien się smucić! – Powiedziała Magda nabierając pełne płuca powietrza.
- Oprócz Agaty!– skwasiła się Agnieszka. – Patrzcie, wlecze się za nami jak Zombi. To ta Agata, której narozrabiał tata, a ona to teraz nogą zamiata!
-Jak tak możesz o niej mówić ! – zdenerwowała się Magda. – Przecież ona nie jest winna temu, że jej tata siedzi w więzieniu…
- Niewinna? A kto jak nie ona niedawno głowę zadzierał, kto się stroił jak modelka, komu zazdrościły tych ciuchów wszystkie dziewczyny?
- Wszyscy się stroją! - ucięła wywody Agnieszki Magda.
- Ale moi rodzice uczciwie zarabiają na moje ubrania, a Agaty tata…
-Dajcie spokój dziewczyny – odezwał się Bartek. – Nie dość, że jej dokuczacie, że na lekcjach sama siedzi w ławce, a na przerwach chowa się po kątach, to jeszcze po szkole ją obgadujecie. Zamiast jej pomóc, a nie się naśmiewać!
Magda obejrzała się za siebie. Czy Agata słyszy te ich głupie rozmowy? Chyba nie. A może tak? Idzie ze spuszczoną głowę i szura nogami jak staruszka. Właśnie skręciła w ulicę prowadzącą do kościoła. Magdzie szkoda Agaty, ale zupełnie nie umie jej pocieszyć. No bo może wtedy koleżanki i koledzy będą śmiać się także z niej? Trudno, jednak pójdzie za nią. Zostanie z tyłu, uda, że odpiął się jej plecak…
- Magda, śledzisz Agatę? – Nagle obok niej pojawiła się Agnieszka, za nią inne dziewczyny i chłopaki. – To my też, ciekawe, gdzie ona idzie?
Magda wzruszyła ramionami. Przecież było widać, że Agata idzie do kościoła. Kiedy otworzyła ciężkie drzwi, odczekali chwilę i weszli do kościoła za nią. W kościele panował półmrok, tylko z prawej strony nawy, tam gdzie stałą duża figura Matki Bożej paliło się światło. Przy tej figurze stał jakiś mężczyzna w więziennym stroju i fartuchu ubrudzonym farbą. W ręku trzymał malarski pędzel. Maryja miała smutne oczy i do połowy pomalowany na niebiesko płaszcz. Agata obejmowała tego pana wpół. Słychać było jak płacze. Ten pan głaskał Agatę po włosach i coś jej szeptał czule.
- To jest tata Agaty! – wyszeptała Patrycja.
- Jak on, przestępca-więzień, może malować figurę Maryi! – oburzyła się Agnieszka. – A Agata go jeszcze kocha?
- Maryja kocha i opiekuje się wszystkimi, bez wyjątku - powiedział z przekonaniem Bartek.
Agnieszka poczerwieniała ze wstydu i już więcej się nie odezwała.
A wieczorem na majowym nabożeństwie usiadła razem z Magdą obok Agaty. Agata wciąż była smutna i zapłakana. Ale kiedy zobaczyła je obok siebie, jej twarz się rozjaśniła.
Kiedy ksiądz skończył Litanię do Matki Bożej wstał i powiedział:
-Spójrzcie, jaka odnowiona figura Maryi jest piękna. Chciałbym serdecznie podziękować panu, który Ją tak cudnie pomalował.
-To tata Agaty. – powiedziała Magda czując, że musi to powiedzieć - Maryjo, módl się za Agatę i tatę Agaty…
Agata spojrzała na nich ze łzami w oczach. Magda chyba ośmieliła inne dzieci i dorosłych, bo nagle z różnych stron posypały się prośby do Maryi.
- Maryjo, zaopiekuj się dziećmi, które są chore, i tymi, które nie mają mamusi i tatusia. I tymi, których jakieś mamy i tatusiowe nie chcą…
- Maryjo zrób tak, żeby mój tatuś już nigdy nie pił alkoholu...
- Mamusiu, pomóż mojej cioci znaleźć pracę…
- Maryjo pomóż pani z reportażu z telewizji wyremontować dom…
-Maryjo, chciałbym, aby moja babcia wyzdrowiałą…
- A dzieci w Afryce miały co jeść…
- Żeby dziadek dostał nowa protezę…
- Żeby ludzie się kochali…
-Żeby uwierzyli w Pana Boga i Pana Jezusa...
- Żeby nikt nie był samotny…
- Żeby każdy był zbawiony…
I żeby, żeby, żeby… - Tych „żeby” było chyba ze sto”.
-Ależ się nam zrobiła dziś litania pod Litanią – zakończył ksiądz patrząc z nadzieją w oczy Maryi i dodał:
- Módlmy się, módlmy za cały pokrzywdzony świat… do Niej, do naszej kochanej Mamy. „Pod Twoją obronę uciekamy się święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych...”