Człowiek, który wygrywa walkę ze starością
Mathew Herper, Forbes.com/mm 27.05.2016
Łysienie i artretyzm to dwie pierwsze choroby, które zwalcza Osman Kibar. Wyniki pierwszych badań pokazują, że skutecznie. Jeżeli to się potwierdzi, to ten miliarder będzie mógł wypowiedzieć regularną wojnę starzeniu się. Będzie miał bowiem sposób na leczenie kolejnych chorób podeszłego wieku
Osman Kibar trafił na okładkę amerykańskiego "Forbesa" / fot. fot. Forbes.com
Osman Kibar zagrał dwa razy w życiu w pokera. Oba turnieje wygrał, a w drugim w Las Vegas pokonał aż 3 tys. przeciwników. – Kiedy grałem byłem tylko ja i inni gracze. Karty nie miały znaczenia – mówi 45-letni Kibar. Potem zrezygnował, twierdząc, że poker powoduje u niego efekt kaca. Teraz dla zabawy czyta podręczniki uniwersyteckie dla matematyków i medytuje.
Kibar, który jest doktorem inżynierem, wyemigrował z Turcji do Stanów na studia, i nie potrzebuje grać, aby zdobyć pieniądze. Samumed – firma, którą tworzy od dekady – jest najcenniejszym biotechnologicznym start-upem na świecie.
Dzięki inwestycjom poczynionym przez prywatnych inwestorów, w tym fundusz private venture IKEA, Samumed zebrał 220 mln dol. w ostatniej rundzie finansowania, a inwestorzy wycenili firmę na 6 mld dol. Trwa kolejna runda finansowania, w której firma zamierza zebrać 100 mln dol. Jeżeli im się uda inwestorzy wyznaczą nową wycenę na poziomie 12 mld dol. Do Kibara należy 1/3 firmy, co może oznaczać, że jego majątek wynosi nawet 4 mld dol.
Dlaczego Samumed tak łatwo zdobywa pieniądze? Bo jak twierdzi ma leki, które powstrzymują starzenie. Jeden z nich potrafi sprawić, że u łysych mężczyzn odrastają włosy, a siwe włosy odzyskują kolor. Jego wersja w formie kosmetyku potrafi za to likwidować zmarszczki. Drugi z leków wynaleziony przez firmę potrafi regenerować chrząstkę u osób chorych na artretyzm. A trwają prace nad kolejnymi specyfikami, które mają regenerować dyski w kręgosłupie, leczyć bliznowacenie płuc oraz raka. W planach jest także zajęcie się najważniejszą przyczyną ślepoty oraz rozprawienie się z Alzheimerem. Cel jest jasny: choroba po chorobie Samumed zamierza starzejącym się ludziom przywrócić zdolność regeneracji charakterystyczną dla płodów w ciele matki.
Takie wieści powodują sporą ekscytację, ale mają przede wszystkim spekulatywny charakter. Dotychczasowe badania nad dwoma głównymi specyfikami pokazują, że wydają się one bezpieczne dla ludzi, a efekty ich działania są obiecujące. Ale trzeba pamiętać, że aż 80 proc. leków, które dochodzą do tego etapu nigdy nie trafia na rynek.
Kibar urodził się w słonecznym, tureckim Izmirze, leżącym na brzegu Morza Egejskiego. Nie był zwyczajnym dzieckiem. Już w wieku 11 lat zdał narodowy test tak dobrze, że znalazł się w gronie przyjętych do Robert College w Stambule, gdzie trafia tylko 0,2 proc. uczniów z najlepszymi wynikami. To tam poznał przyjaciół, których później zatrudni w Samumedzie. Po tej szkole pojechał do Kalifornii, gdzie studiował na Pomona College (dyplom z ekonomii matematycznej w 1991 roku), Caltech (dyplom z inżynierii w 1993 roku) oraz na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego (doktorat z biofotoniki w 1999 roku). Już na studiach współzakładał biotechniczny Genoptix, który został sprzedany Novartisowi w 2011 roku za 470 mln dol. Swój udział wniósł także w powstanie E-Tenna, producenta anten do rozwiązań bezprzewodowych, który został podzielony a następnie sprzedany Intelowi oraz Titan Corp. W żadnej z tych spółek nie pełnił funkcji zarządczych.
Po tym okresie przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie dla Pequot Capital szukał interesujących technologicznych spółek. Jednak nie wytrzymał tam długo. Jak sam mówi po pewnym czasie przeraziła go rola bankiera inwestycyjnego, a także znużył zimny klimat.
Postanowił wrócić do San Diego a pewnego razu w samolocie w Turcji wpadł na kolegę z Robert College – Cevdeta Samikoglu, który po pracy dla Goldman Sachs stał się partnerem w funduszu Greywolf Capital. Na odwrocie karty pokładowej przedstawił mu swoją strategię koncentrowania się tylko na tych technologiach, które mogą zmieniać świat. Po tym spotkaniu Samikoglu pomógł mu zabezpieczyć 3,5 mln dol. na nowe przedsięwzięcia. Jedno z nich Wintherix, który powstał w inkubatorze Pfizera, przekształci się w Samumed.
Jednak współpraca z farmaceutycznym gigantem skończyła się konfliktem. Pfizer nie chciał rozwijać leków Wintheriksu, więc firma wyprowadziła się potajemnie w ciągu zaledwie jednego weekendu. A następnie robiła kolejne emisje akcji, które rozmyły udziały Pfizera z 60 do 2,6 proc. Gdy oskarżono o to Kibara, ten odpowiedział, że Pfizer blokował pozyskiwanie kapitału, po to aby wykupić upadającą firmę za niską cenę.
Kibar przegrałby batalię prawną z braku pieniędzy, ale do inwestycji namówił szwagra Ugura Bayara, który był szefem Credit Suisse w Turcji. Szwagier zebrał 2,4 mln dol. wsparcia, które pozwoliło przetrwać i doprowadzić do ugody z Pfizerem, dzięki której prawa do leków zostały w spółce. Wkrótce potem Kibar zmienił jej nazwę na Samumed, korzystając z terminu „samu” wywodzącego się z buddyjskiego Zen, a oznaczającego medytację przez codzienne czynności.
Gdy batalia prawna się zakończyła Kibar ściągnął Samikoglu, który po pracy na Wall Street tymczasowo wrócił do Turcji. W Samumedzie Samikoglu został dyrektorem finansowym. Szybko dołączył do nich kolejny absolwent Robert College, Yusuf Yazici. Jako czołowy reumatolog miał ocenić dokonania Kibara, ale już po godzinnej rozmowie stwierdził „Wchodzę w to. Osman wynalazł Boską pigułkę”. I tak został dyrektorem odpowiedzialnym za sprawy medyczne. Inny kolega z uczelni, Arman Oruc, zrezygnował z bycia wspólnikiem w znanej kancelarii prawnej Simpson Thacher & Barlett, aby objąć w Samumedzie funkcję dyrektora ds. prawnych.
Co sprawiło, że tak chętnie przyszli do start-upu, rezygnując z dobrych posad i wysokich pensji? To zasługu Johna Hooda, który w Samumedzie jest dyrektorem ds. badań, a firmę zakładał razem z Kibarem.
To właśnie 49-letni Hood wynalazł lek na raka, dzięki któremu jego poprzednia firma Targegen została kupiona przez Sanofi za 635 mln dol. Nie uznaje on jednak żadnych dróg na skróty i stoi na pozycji, że firma nie może niczego zlecać na zewnątrz a cały proces badawczy musi być organizowany wewnątrz, łącznie z chemicznym formułowaniem leków, testowaniem ich na zwierzętach a także testami klinicznymi.
Na celowniku Kibara i Hooda znalazł się gen Wnt. Jest on „zatyczką” grupy genów, które kontrolują rozwój płodu. Oddziaływanie na nie może powodować odnawianie się organizmu. Większość naukowców badała te możliwości na komórkach płodu z aborcji, ale nie Hood. On wziął na celownik komórki jelita grubego, a pełne badania porównawcze z rakiem jelita zajęły mu trzy lata.
Do jakich wniosków doszedł? Samumed unika tutaj odpowiedzi wprost, a wszystko przez prawo patentowe. Od kiedy Sąd Najwyższy w USA orzekł, że genów nie da się opatentować Samumed postanowił ukryć co robi z genami. – To nasza tajemnica handlowa – mówi Kibar.
Ani konkurenci, ani nawet naukowcy nie wiedzą zatem dokładnie jak leki Samumedu oddziaływują na geny. To co firma chce ujawniać, to dane z testów na zwierzętach i prób na ludziach leków na łysienie i artretyzm. A w przypadku myszy i świń owłosienie odrastało. Podobnie było z chrząstką u szczurów, które znowu mogły chodzić.
Jak się ma jednak skuteczność u ludzi? Dane z marca pokazują, że dawka 0,15 proc. leku na łysienie zwiększała owłosienie o 9,6 proc., a większa – 0,25 proc. – o 6,9 proc. W grupie porównawczej liczba włosów spadała o 2,5 proc. Te dane nie powaliły na kolana specjalistów zajmujących się tematem od lat. Nie ma pewności czy lek Samumedu będzie skuteczniejszy od Rogaine, leku który jest na rynku już od 1988 roku.
Ważniejszy dla Samumedu jest jednak lek na artretyzm. W USA cierpi na tę chorobę bowiem aż 27 mln osób, a ok. miliona co roku ma wszczepiane sztuczne elementy, które wyręczają zniszczone stawy. Tutaj dostępne są dane z badania tylko na 60 osobach, ale rezultaty są widoczne. Pacjenci dostający lek czują się lepiej niż grupa z placebo, a zdjęcia rentgena pokazują, że chrząstka rzeczywiście może się regenerować. To jednak tylko wstępne badanie, a do końca roku ma zostać przeprowadzone duże badanie na 445 osobach.
Samumed ma więc dwa leki, które nie zostały w pełni sprawdzone, a jeżeli wierzyć w rachunek prawdopodobieństwa nigdy nie trafią na rynek. Inwestorzy widzą jednak co innego: zmieniającą świat innowację, która ma przynieść górę pieniędzy. I wyceniają firmę na równi z takimi jak BioMarin czy Incyte, które mają po 750-900 mln dol. przychodów rocznie. Tymczasem Samumed nie sprzedaje jeszcze nic.
Według Finiana Tana, inwestora z Vickers Venture Partners, który kiedyś dokonał legendarnej wczesnej inwestycji w Baidu, sam tylko lek na artretyzm usprawiedliwia wycenę Samumedu. Jego zdaniem to może być najlepiej sprzedający się lek w historii. – Czuję ból codziennie gdy biegam – mówi. – Jeżeli potrafisz sprawić, że chrząstka przyrasta choćby o milimetr, biorę to tak długo dopóki nie ma efektów ubocznych. Ktokolwiek, kto umie sprawić, że chrząstka odrasta, będzie większy od Apple – ocenia.
Nawet niektóre wątpliwości co do leków Samumedu niosą nadzieję. Zarówno lek przeciwko łysieniu jak i przeciwko artretyzmowi działają podobnie – ich efektywność nie rośnie wraz z dawką. W obydwu przypadkach jest strefa dawki optymalnej, która działa najlepiej. To może być znak ostrzegawczy, pokazujący, że wyniki badań to tylko efekt statystyczny. Z drugiej strony może istnieć idealna dawka, której przekroczenie powoduje, że lek przestaje działać. Co więcej leki wydają się bezpieczne, gdyż zostały zaprojektowane do stosowania w miejscach, gdzie występuje schorzenie – na głowie w przypadku łysienia oraz na kolanie w przypadku artretyzmu. To oznacza, że nie wędrują po całym ciele jak większość leków.
A jeżeli te leki działają, to rośnie prawdopodobieństwo, że zadziałają także inne z planowanych przez Samumed specyfików: lek na zbliznowacenie płuc czy zwyrodnienie plamki żółtej, które jest najczęstszą przyczyną ślepoty. Czy mogą się one przyczyniać do tak wysokiej wyceny? Absolutnie, tak. Ale wiele rzeczy musi pójść dobrze.
Rozmowa z Samikoglu i Kibarem zajęła nam większość dnia. Przez ten czas głównie mówił Samikoglu, a Kibar siedział cicho. Był jak gracz wpatrzony w swoje karty, oceniający możliwości przeciwników i przygotowujący się do podniesienia stawki.