Violetin, FP II
Poeci wyklęci. Sylvia Plath.
Prawie wszyscy wyznawcy kultów literackich wiedzą, że poeta przeklęty tworzy w bólu i ekstazie, przekracza bariery praw ludzkich i boskich; będąc radykalnym non-konformistą kwestionuje wszelkie autorytety, rzuca wyzwanie światu, chce się przedostać na druga stronę, eksperymentuje na sobie, doświadcza ekstremów. Czuję na sobie oddech śmierci, jest jej "nosicielem". Czuję pustkę świata i wie, że jego dni na ziemi są w pewnym sensie policzone. Poeci przeklęci odczuwają własną słabość i żeby to poczucie zagłuszyć, wmawiają sobie wszechmoc demiurgów, rzucając wyzwanie choćby i całemu światu, bardzo często “cierpiąc (przy tym) za miliony”.
„Jak człowiek zacznie tylko o czymś marzyć, to nieuchronnie doznaje rozczarowania.”
Sylvia Plath (ur. 27 października 1932 w Jamaica Plain k. Bostonu, zm. 11 lutego 1963 w Londynie) – amerykańska poetka, pisarka i eseistka, zaliczana do grona tzw. poetów wyklętych. Współcześnie znana m.in. dzięki na poły autobiograficznej powieści Szklany klosz. Jej poezja należy do nurtu poezji konfesyjnej. Sylvia Plath jest przy tym jedną z czołowych postaci kierunku w literaturze lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, określanego mianem Konfesjonalistów . Plath chorowała na zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Osoby takie często są dużo wrażliwsze i bardziej emocjonalne, dlatego sporo z nich zajmuje się sztuką. W zaburzeniach afektywnych głównym objawem są skrajne wahania nastroju. Dwie podstawowe formy zaburzeń nastroju - depresja i mania - stanowią przeciwstawne bieguny na skali odczuwanych emocji. Zaburzenie afektywne dwubiegunowe często pozostaje niezdiagnozowane. Powodem tego jest najczęściej nieznajomość bogactwa objawów, które mogą występować w tym zaburzeniu, a także słaba dostępność odpowiednich metod diagnostycznych. Ponadto wiele osób cierpiących na to zaburzenie z różnych względów nie szuka profesjonalnej pomocy. Początek choroby przypada zwykle na okres dorastania i wczesnej młodości (15-24 rok życia). U kobiet częściej powodem zgłoszenia się do lekarza jest depresja, podczas gdy u mężczyzn częściej jako pierwsza występuje mania. Etiologia choroby afektywnej dwubiegunowej nie jest ostatecznie wyjaśniona. Badania genetyczne wskazują na różne, mieszane modele dziedziczenia z możliwym modelem predyspozycji uwarunkowanej wieloczynnikowo. Niektóre czynniki genetyczne są wspólne dla różnych zaburzeń afektywnych. Dla Sylvii jednak były one decydujące. gdyż w rodzinie jej ojca była to choroba często występująca. Cierpiały na nią babka, matka, siostra i siostrzenica Ottona Platha. Szybko stało się jasne, depresja Sylvii rozpoczęła się wkrótce po śmierci jej ojca kiedy miała zaledwie osiem lat. Plath próbowała podciąć sobie gardło w wieku zaledwie 10 lat, a cztery lata później chciała pociąć sobie twarz. Ewidentnie miała skłonności autodestrukcyjne, które zaprowadziły ją do grobu. Napisała przejmujący wiersz „Tatuś”, w którym dała wyraz swej frustracji związanej ze śmiercią ukochanego rodzica, a także niezadowoleniu z jego pochodzenia i rzekomymi powiązaniami z III Rzeszą (według akt FBI były one jednak zupełnie bezpodstawne). Oto jego fragment:
„O każdym Niemcu myślałam: to ty. / A ich obleśny język / Niby parowóz, niby parowóz / Sapiąc wiozący mnie jak Żyda, / Żyda do Dachau, do Auschwitz, do Belsen”
„Zawsze byłam przerażona TOBĄ, / Z twą Luftwaffe, z indyczym bulgotem, / Z tym starannym wąsikiem, / Z jasnym okiem aryjskim. / Panzer-stworze, panzer-stworze, Ach Ty – / Nie Bóg, ale swastyka.”
Jej uczucia do ojca to mieszanina podziwu i strachu. Prawdopodobnie też cierpiała na kompleks Elektry (termin psychoanalityczny; występująca u dziewczynek podświadoma i stłumiona skłonność płciowa do ojca i strach przed odwetem matki, jako rywalki budzącej nieuświadomioną wrogość dziecka. Nazwa wywodzi się od imienia postaci z mitologii greckiej. Elektra, córka Agamemnona i Klitajmestry, siostra Ifigenii i Orestesa, nakłaniała brata do zabicia matki dla pomszczenia zamordowanego przez nią ich ojca). Sylvia istotnie wykazywała ogromne zainteresowanie ojcem, ale także jawną wrogość wobec matki, na której wymusiła aby drugi raz nie wyszła za mąż. Przez wiele lat czuła także, że matka ją kontroluje, przeszkadza w normalnych funkcjonowaniu, ograniczając jej wolność.
Przy kolejnej, dorosłej już próbie samobójczej zostawiła fałszywy list, ukryła się i jedynie słaby żołądek uratował ją od śmierci z przedawkowania. Po roku rekonwalescencji poetka poznała Teda Hughesa-również poetę. Wysoki, silny mężczyzna pochodzący z Anglii od razu zawrócił jej w głowie do tego stopnia, że dwa miesiące później wzięli ślub w rodzinnej parafii Teda. Starała się być perfekcyjną żoną, a po urodzeniu pierwszego i kolejnego dziecka (córki Friedy i syna Nicholasa), także matką. Przede wszystkim jednak spalało ją uczucie do męża. Ciągła zazdrość, wybuchy złości Sylvii doprowadziły ich związek na sam skraj przepaści, w którą Ted wpadł. Nie był jednak sam. Towarzyszyła mu już wtedy Assia Wevill, którą poznał 1 1962 roku. To z nią właśnie zdradził żonę. Do Court Green, gdzie wówczas mieszkała rodzina Hughesów, przywiózł Assię wiosną jej ówczesny mąż, David Wewill. Już pierwszego ranka Assia zakradła się do kuchni, gdzie Ted pił kawę. Zaszła go od tyłu, uniosła koszulę nocną, opuściła ją na Teda, i przywarła do pleców mężczyzny swym nagim ciałem. Tak się zaczęła droga do końca Sylvii Plath.
„(...) niektórzy ludzie, tacy jak ja, przechodzą piekło na ziemi, więc będą to już mieli z głowy po śmierci.”
Po ogłoszeniu separacji przed Teda, Sylvia została sama z dwójką dzieci i wciąż pogłębiającą się depresją. Na początku grudnia 1962 roku przeniosła się z Devon do Londynu, wynajęła mieszkanie przy Fitzroy Road 23, w domu, gdzie mieszkał kiedyś jej ulubiony poeta William Butler Yeats. Pozbawiona Teda, czuła się opuszczona i bezbronna, tak jak przed 20 laty, gdy zmarł jej ojciec. W nocy zaczęły ją nękać koszmary, które niczym złowrogie bestie rzucały się na nią i gryzły jej psychikę. Czuła się coraz gorzej. Starała się także oszukać, że nie potrzebuje już męża, że jego odejście stało się dla niej największym błogosławieństwem i szansą na nowe, lepsze życie. Jednak godzinami potrafiła wystawać w oknie, gdy Hughes miał przyjść odwiedzić dzieci i wypatrywała czy już nadchodzi. Także za każdym razem podczas jego wizyt pragnęła wyglądać olśniewająco. W głębi rozpaczliwie szukała kontaktu z nim, nie wiedziała co ma dalej robić i czuła, że jej życie się skończyło wraz z ich małżeństwem. Prawdopodobnie „twórczy szał” pomagał jej w tych chwilach. Pisząc Sylvia mogła chociaż na chwilę zapomnieć o trapiących ją problemach, chronicznej bezsenności, bólu czy lękach. O tym, że cały jej poukładany świat runął i o tym, że obudziła się w niej kobieta-demon, która nawiedziła ją już parokrotnie, podsuwając jej nie tylko najczarniejsze scenariusze kłębiące się w jej głowie, ale także kierując jej ręką za każdym razem, gdy chciała opuścić świat żywych. Najgorzej się czuła około Bożego Narodzenia ’62. Była blada, umęczona, miała podkrążone oczy i prawie nie jadła. Wciąż ubolewała nad swoim losem, nieszczęśliwą miłością. Pogłębiała swoją nienawiść do Assi, życia a także po części siebie. Przyjaciele chcieli ją umieścić w szpitalu bowiem w tym okresie każdy widział, że jest z nią coraz gorzej. Stała na graniczy wyczerpania psychicznego a także fizycznego. . Pewnego wieczoru Sylvia umówiła się z Tedem na spotkanie w jednej z restauracji. Była tym bardzo podekscytowana. Niestety ich spotkanie nie trwało długo i prawdopodobnie wtedy pisarka uświadomiła sobie, że Ted nigdy do niej nie wróci.
Znaleźli ją o 9 rano w swoim domu z głową w piekarniku. Sylvia Plath się zagazowała. Wcześniej uszczelniła drzwi od pokoju dzieci, otworzyła im okno dla lepszej wentylacji a także przygotowała dla nich śniadanie. Być może wybrała taki rodzaj śmierci ze względu na ojca, którego we wspomnianym wcześniej poemacie „Tatuś” uznała za SSmana :
„Nie Bóg ale swastyka
tak czarna, że niebo nie piśnie.
Każda kobieta wielbi faszystę,
bucior w twarz i brutalne
brutalne serce potwora, jakim jesteś”
Mogły na to wpłynąć także słowa poetki, które porównywały miłość między kobietą, a mężczyzną do komory gazowej, gdzie ginie zawsze kochająca kobieta. Jednak najprawdopodobniej jest to jedynie jej własny, niczym nieuzasadniony wybór i wcielenie w życie samobójczej śmierci Esther Greenwood- bohaterki jej najsłynniejszego dzieła „Szklany klosz”, którą Sylvia wykreowała na podstawie swojej autobiografii. Miesiąc po premierze książki Plath nie było już wśród żywych.
„Umieranie jest sztuką, tak jak wszystko inne. Robię to wyjątkowo dobrze.”
„Jestem pionowa”
Lecz wolałabym być pozioma.
Nie jestem drzewem zakorzenionym w ziemi,
Ssącym minerały i macierzyńską miłość,
Żeby każdego marca rozbłysnąć liściem,
Nie jestem też tak piękna jak klomb ogrodowy,
By wzbudzać okrzyk zachwytu wspaniałą barwą,
Nieświadoma, że wkrótce utracę swe płatki.
W porównaniu ze mną drzewo jest nieśmiertelne
A główka kwiatu bardziej godna podziwu.
Ja zaś pożądam długowieczności drzewa i śmiałości kwiatu.
Dzisiejszej nocy, w bladym świetle gwiazd,
Drzewa i kwiaty rozsiewają świeże zapachy.
Przechadzam się pośród nich, lecz mnie nie widzą.
Wyobrażam sobie, że kiedy śpię,
Jestem do nich bardzo podobna.
Myśli mi się mącą.
To położenie jest dla mnie naturalne,
Gdyż wtedy rozmawiam swobodnie z niebem,
A stanę się użyteczna, gdy położę się już na zawsze:
Wówczas drzewa choć raz mnie dotkną, a kwiaty znajdą dla mnie czas.
Poezja Sylvii Plath nie jest łatwa. Jej ciekawość świata, wnikliwość, zaobserwowane u innych i przeżywane w sobie doznania, uczyniły z niej kobietę na wskroś emocjonalną, ale także kształtowały jej pisarski warsztat. Sylvia Plath od początku miała świadomość swojej drogi pisarskiej. Dzięki pisaniu pragnęła wyrażać siebie. Najbardziej lubiła tworzyć podczas deszczu, w swoim pamiętniku wielokrotnie notuje to zjawisko atmosferyczne, nadając mu bardzo ważną, szczególną rangę. Deszcz jest inspiracją, ale także pewną możliwością, pomocą. Wyraża wielkie pokładu bólu, złości i samotności. Chwyta i przejmuje. Widać w niej zagubioną, tak naprawdę małą dziewczynkę, która szuka miłości, bezpieczeństwa i schronienia. Wielkim kultem otoczyła zwłaszcza przyrodę. Jest nierozłączna z ciałem ludzkim. Daje poczucie schronienia jednak często też zagubienia oraz strachu. Szczególnym w jej twórczości jest wyżej wymieniony wiersz „Jestem pionowa”. Już na samym wstępie daje nam do zrozumienia jaką pozycję chciałaby zająć : złączyć się z ziemią by być czymś więcej niż człowiekiem, aby móc swobodnie rozmawiać z otaczającą przyrodą. Jest to także nawiązanie do pozycji jaką człowiek przyjmuje, gdy umiera. Motyw śmierci również przewija się nieprzerwanie w jej twórczości. Jest dla niej ucieczką od zła, jedynym wybawieniem. Czyni z niej najwyższą sztukę, która powinna być ceniona przez każdego.
Wydaje się też, iż uważa pionowość za główny atrybut drzew, które są dumne, piękne a także nieśmiertelne.
Cała flora jest dla niej źródłem zachwytu i nieosiągalnej w sposób inny niż śmierć krainy wiecznej szczęśliwości, jedności i piękna, gdzie nareszcie mogłaby żyć zakochana w poezji, własnych dzieciach i życiu.