W życiu Jezusa nie było innych godzin, niż święte. Każdy chwila Jego życia i każdy rok Jego pobytu wśród mieszkańców ziemi były naznaczone świętością, czyli obecnością Boga. W Chrystusie zamieszkała „cała Pełnia: Bóstwo, na sposób ciała” (Kol 2,9). Nie znaczy to, że w życiu Jezusa, jako człowieka, nie było rozwoju. Bł. Jan Paweł II wyjaśnia: „Łukasz ewangelista, powtarzając być może to, co usłyszał od Maryi, mówi nam, że jako Syn człowieczy «Jezus […] czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi» (Łk 2,52; por. Łk 2,40). Można stwierdzić przez analogię, że Jezus czynił postępy także w świętości, co oznacza, że wyrażała się w Nim i urzeczywistniała w sposób coraz bardziej kompletny owa fundamentalna pełnia świętości, z jaką przyszedł na świat” (AG 6.06.1990).
Tajemnica Boga, Jego wielkość i potęga, Jego miłość i miłosierdzie, zawsze były obecne w życiu Jezusa w całej pełni. Jednak w czasie życia ukrytego nie objawiły się tak wyraźnie światu, jak w czasie publicznej działalności, a publiczna działalność nie objawiła tej prawdy w takim stopniu, jak męka, śmierć i zmartwychwstanie. Kiedy nadszedł czas Paschy Pana, objawienie tajemnicy Boga, a więc także Jego świętości, osiągnęło pełnię. Dopełniło się też przeniknięcie ludzkiej natury Chrystusa potęgą i świętością natury Bożej. Ciało Zbawiciela i całe Jego Człowieczeństwo zostało po zmartwychwstaniu ostatecznie przebóstwione. Teraz ma inne właściwości, niż przedtem, choć nie przestało być ludzkim ciałem. Pełnia Bóstwa, która zawsze w Nim była, objawiła pełniej swoją moc i miłość.
Czas męki, śmierci i zmartwychwstania, nazywał Jezus „swoją godziną”. Mówił, że na tę godzinę przyszedł. W niej w pełni objawił Ojca i Siebie, i Ducha Świętego. W niej dopełnił dzieła odkupienia świata. Kiedy więc zaczyna się Jego Pascha, gdy spełniane są pierwsze czyny tego zbawczego przejścia przez śmierć do życia, gdy Chrystus idzie do Ogrójca na modlitwę i tam rozmawia z Ojcem o dziele, które ma się dopełnić, kiedy na ziemię padają z czoła Jezusa pierwsze krople Jego krwi, gdy rozpoczyna się „Jego godzina” - rozpoczyna się czas, który przez tradycję został nazwany „Godziną świętą”.
Jezus, prawdziwy Człowiek, przeżywa trwogę w obliczu męki. Jednoczy się z każdym człowiekiem, który przeżywa, na swoją miarę, podobne doświadczenie. Umacnia wszystkich, aby mieli siły powtórzyć za Nim: „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”. W tych słowach kryje się tajemnica ludzkiej świętości. Jest ona zjednoczeniem z Chrystusem we wszystkim, co On przeżywa i co my przeżywamy, a najtrudniej jest zjednoczyć się z Nim w bolesnej męce i dźwiganiu krzyża.
„Godzina święta” to w istocie ten czas, o którym Jezus mówił „nadeszła moja godzina”. To czas wykraczający poza wielkoczwartkowy wieczór. Jeśli pierwszą z tych licznych godzin Jezusowej Paschy nazywamy „godziną świętą”, to oznacza, że wraz z Nim wchodzimy w całość „Jego godziny”. Nie oddalamy się od Niego po zakończeniu godzinnej modlitwy w czwartek. Jesteśmy z Nim w piątek na Golgocie i w sobotę, gdy zstępuje do Otchłani, a potem przyjmujemy od Niego dar świętości, który On przynosi w poranek niedzielny, jako Zwycięzca zła i grzechu, jako napełniający nas Duchem Świętym, jako przyprowadzający nas do Ojca.
W tej perspektywie chcemy tu ukazywać „godzinę świętą”. Zachęceni przez Jana Pawła II staramy się o niej pamiętać w każdy czwartek, nawet gdyby ktoś nie mógł w tym dniu przyjść do kościoła. Łączy się wtedy duchowo z Jezusem, by rozpocząć przeżywanie „tygodniowej Paschy” uwieńczonej świętowaniem Jego Dnia.