Jerry Lewis - That Old Black Magic
Ta odwieczna czarna magia
Ta odwieczna czarna magia, więzi mnie pod swym urokiem.
Ta odwieczna czarna magia, którą splatasz tak przemyślnie,
tymi chłodnymi paluszkami, sunącymi wzdłuż mych pleców.
Te to same odwieczne czary, co gdy twe oczy me napotykają.
Ten sam odwieczny dreszcz, który przeszywa do głębi.
A potem, ta winda zaczyna swój zjazd,
spadając w otchłań, ku otchłani pomknę.
Ponownie, bez końca, bez końca pomknę.
Jak liść, nurtem odpływu uniesiony.
Powinienem trzymać się z dala,
lecz cóż na to poradzę?
Słyszę twe imię i płonę.
Płonę, takim namiętnym pragnieniem,
jaki jedynie twój pocałunek żar może ugasić.
Bo jesteś miłością którą wyczekiwałem,
więzami, jakie los dla mnie usnuł.
Baba-de-boo, we-ee
I za każdym razem, gdy twe usta me spotykają,
Kochanie, spadając w otchłań i w otchłań pomknę.
Ponownie i bez końca i bez końca pomknę.
Wirując, w miłosnym wirze, w którym utknąłem,
w mocy odwiecznej, czarną magią zwanej.
Odwieczną czarną magią zwana...
Odwieczna czarna magia... zwana miłością, miłością, Miłość.