Prof. dr inż. Jan Pająk
ZAAWANSOWANE URZĄDZENIA MAGNETYCZNE
Ślady nieustannej obecności UFO na Ziemi.
Monografia naukowa, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998 rok,
ISBN 0-9583727-5-6.
Copyright © 1998 by Prof. dr inż. Jan Pająk.
kopii nie użyją dla jakiejkolwiek działalności zawodowej czy przynoszącej dochód, a także że skopiowaniu poddadzą cały wybrany tom lub całą monografię - włącznie ze stroną tytułową, streszczeniem, spisem treści i rysunków, wszystkimi rozdziałami, tablicami, rysunkami i załącznikami.
Zarejestrowano w Bibliotece Narodowej Nowej Zelandii jako Depozyt Legalny z dnia 29
października 1998 roku. Wydano w Nowej Zelandii prywatnym nakładem autora.
Data upowszechnienia (wydruku) niniejszego egzemplarza: 22 sierpnia 1999 roku. (W przypadku dostępu do kilku egzemplarzy tej monografii rekomendowane jest zapoznawanie się z egzemplarzem o najnowszej dacie wydruku!)
Udostępniono poprzez Internet - szukaj pod adresami: <http://ufo.zakopane.top.pl>, <http://kki.net.pl/~marzo/index.htm> oraz <http://www.ispid.com.pl/-hkpm> lub <http://www.hkpm.org.pl>.
Niniejsza monografia stanowi raport naukowy z przebiegu badań autora. Stąd prezentacja wszelkich zawartych w niej materiałów posiadających wartość dowodową lub dokumentacyjną dokonana została według standardów przyjętych dla publikacji (raportów) naukowych. Szczególna uwaga autora skupiona była na wymogu odtwarzalności i możliwie najpełniejszego udokumentowania źródeł, t.j. aby każdy naukowiec czy hobbysta pragnący zweryfikować lub pogłębić badania autora był w stanie dotrzeć do ich źródeł (jeśli nie noszą one poufnego charakteru), powtórzyć ich przebieg, oraz dojść do tych samych lub podobnych wyników.
Jest to trzecie wydanie najważniejszej publikacji naukowej autora której drugim (poprzednim) wydaniem była monografia:
Pająk J.: "Zaawansowane napędy magnetyczne", Monografia, Dunedin, New Zealand, 1998, ISBN 0-9583380-2-7, około 1200 stron tekstu, w tym 120 ilustracji i 7 tablic, w 7
tomach;
a także poszerzona i zreorganizowana polskojęzyczna adaptacja (w tłumaczeniu autora) angielskojęzycznej rozprawy:
Dr Jan Pająk: "Advanced Magnetic Propulsion Systems". Treatise, Dunedin, NewZealand, 1990, ISBN 0-9597946-9-7, a private edition by the author, 460 pages (including 7 Tables and 163 illustrations).
Wszelka korespondencja przeznaczona dla autora niniejszej monografii powinna być kierowana na następujący jego adres stały w Nowej Zelandii:
116 Rolla Street
North-East Valley
Dunedin
NEW ZEALAND
(Telefon domowy w Dunedin: -64 (3) 47-39-308).
STRESZCZENIE tomu 7 monografii [1/3] "Zaawansowane urządzenia magnetyczne", ISBN 0-9583727-5-6
Zapoznając się z zaprezentowaną w podrozdziale O7 historią dotychczasowych stosunków ludzkości z UFOnautami, jeden wniosek zaczyna stawać się oczywisty. Wniosek ten stwierdza, że faktycznie to wszystko co istnieje na Ziemi musi być "śladem działalności kosmitów na naszej planecie". Jest tak z prostej przyczyny, że to przecież kosmici ukształtowali dzisiejszą formę skorupy Ziemi, właśnie kosmici wprowadzili ją na obecną orbitę i nadali jej dzisiejszy klimat, kosmici rozplenili na niej wszelkie formy istniejącego na Ziemi życia, a także kosmici przenieśli człowieka z jakiejś odległej planety i osadzili go na Ziemi. Na cokolwiek więc byśmy nie zwrócili teraz swoich oczu, w sposób pośredni musi zawierać to w sobie jakieś ślady działalności UFOnautów. Nic więc dziwnego, że wobec takiej wszechobecności śladów działalności kosmitów na naszej planecie, ślady te po prostu przestały być dla nas zauważalne.
W ogromnej rozpiętości śladów jakie nas otaczają i jakie wywodzą się od naszych kosmicznych okupantow i eksploatatorów, jedna ich grupa powinna wzbudzać nasze szczególne zainteresowanie. Są to ślady bezpośrednio i jednoznacznie wskazujące na nieustającą działalność UFOnautów na naszej planecie. Aby zrozumieć jaka jest różnica pomiędzy owymi bezpośrednimi śladami, a śladami pośrednimi jakie kryją się praktycznie we wszystkim co nas otacza, rozważmy przypadek śladów ludzkich w dzisiejszym lesie. Dzisiejszy las jako całość jest bowiem podobnym przykładem pośredniego śladu działalności człowieka, wszakże został zasadzony przez ludzi i jest przez nich pielęgnowany, nadzorowany, wycinany, oraz nieustannie i planowo eksploatowany. Jednak dla zwierząt go zamieszkujących las ten jest zapewne "tworem naturalnym". W owym "tworze naturalnym" zwierzęta owe mogą jednak odnaleźć bezpośrednie i jednoznaczne ślady człowieka, przyjmujące przykładowo postać odcisków jego nóg na tropie który jakiś człowiek właśnie przeszedł i który nie został jeszcze zamazany przez żywioły, postać właśnie pościnanych przez niego drzew, postać obszarów pozyskiwania żywicy, postać wehikułów ludzkich jakie okresowo wjeżdzają do lasu i mogą tam być zaobserwowane, itp. Właśnie tego typu bezpośrednimi i jednoznacznymi śladami działalności UFO na Ziemi zajmował się będzie niniejszy tom.
Z pośród ogromnej rozpiętości bezpośrednich śladów działalności UFO na Ziemi, tom ten będzie starał się wybrać i wskazać uwadze czytelnika te ślady które jednoznacznie dowodzą nieustannej aktywności UFOnautów na naszej planecie. Skoncentruje się on przy tym na śladach które dotychczas nie zostały odnotowane przez innych badaczy, i stąd które autor niniejszej monografii wskazuje ludziom jako jeden z pierwszych.
Tom ten dokona więc przeglądu śladów działalności UFOnautów wpisanych na trwałe do naszej kultury, trwałych śladów pozostawianych na naszej planecie przez UFO i ich załogantów (np. tuneli wytopionych w skale podczas podziemnych przelotów UFO), oraz dokona interpretacji niektórych wizualnych obserwacji najróżniejszych napędów i urządzeń używanych przez technicznie bardziej niż ludzie zaawansowanych UFOnautów.
Wymowa dokumentacyjna zestawionego w tym tomie materiału dowodowego na nieustanną obecność UFOnautów na naszej planecie jest druzgocząca. Materiał ten podpiera bowiem dalszymi dowodami wniosek z podrozdziałów O3-O7 że "UFO okupują i eksploatują naszą planetę od zarania dziejów". Dodatkowo dokumentuje on też jeden z najbardziej przykrych dla nas faktów na temat naszych stosunków z okupującymi Ziemię UFOnautami, mianowicie fakt że UFOnauci wszelkimi siłami i wszelkimi możliwymi wybiegami usilnie starają się ukryć przed ludźmi swoją nieustającą okupację Ziemi. Nawet zaś przedszkolaki wiedzą już o tym, że jeśli ktoś się przed nimi celowo ukrywa, zawsze to oznacza że jego zamiary nie należą do czystych i że przed kimś takim trzeba się mieć na baczności. Najwyższy więc już czas abyśmy zaczęli owym UFOnautom pilnie "patrzeć na ręce".
SPIS TREŚCI monografii [1/3] "Zaawansowane urządzenia magnetyczne", ISBN 0-9583727-5-6.
Str: Rozdział:
Tom 1: Napęd magnetyczny urządzeń latających
A-1 A. WPROWADZENIE
A-6 A1. Aspekty akademickie tej monografii
A-8 A2. Własność intelektualna konceptów tu zaprezentowanych
A-12 A3. Historia napisania niniejszej monografii
A-21 A4. Konwencje użyte w treści tej monografii
B-1 B. PRAWO CYKLICZNOŚCI TECHNICZNYM ODPOWIEDNIKIEM TABLICY MENDELEJEWA
B-2 B1. Trzy generacje magnokraftów
B-3 B2. Podstawowy wymóg budowania sterowalnych napędów
B-4 B3. "Trend omnibusa" a wygląd magnokraftów wszystkich trzech generacji
B-6 Tablica B1
C-1 C. KOMORA OSCYLACYJNA
C-2 C1. Dlaczego niezbędnym jest zastąpienie elektromagnesów przez komorę oscylacyjną
C-4 C2. Historia komory oscylacyjnej
C-9 C3. Zasada działania komory oscylacyjnej
C-10 C3.1. Inercja elektryczna induktora stanowi siłę motoryczną dla oscylacji w tradycyjnym obwodzie oscylacyjnym z iskrownikiem
C-11 C3.2. W zmodyfikowanym obwodzie oscylacyjnym z iskrownikiem inercji elektrycznej dostarczy induktancja iskry elektrycznej
C-13 C3.3. Zestawienie razem dwóch zmodyfikowanych obwodów formuje komorę oscylacyjną wytwarzającą dipolarne pole magnetyczne
C-14 C3.4. Igłowe elektrody
C-14 C4. Przyszły wygląd komory oscylacyjnej
C-15 C4.1. Trzy generacje komór oscylacyjnych
C-17 C5. Matematyczny model komory oscylacyjnej
C-17 C5.1. Oporność komory oscylacyjnej
C-18 C5.2. Indukcyjność komory oscylacyjnej
C-19 C5.3. Pojemność komory oscylacyjnej
C-19 C5.4. Współczynnik motoryczny iskier i jego interpretacja
C-19 C5.5. Warunek zaistnienia oscylacji we wnętrzu komory
C-20 C5.6. Okres pulsowań pola komory oscylacyjnej
C-21 C6. Jak komora oscylacyjna eliminuje wady elektromagnesów
C-21 C6.1. Neutralizacja sił elektromagnetycznych
C-22 C6.2. Niezależność wytwarzanego pola od ciągłości i efektywności dostawy energii
C-23 C6.3. Eliminacja strat energii
C-24 C6.3.1. Czy w komorze całe ciepło iskier będzie odzykiwalne
C-25 C6.4. Spożytkowanie niszczycielskiego pola elektrycznego
C-26 C6.5. Sterowanie amplifikujące okresu pulsowań pola
C-27 C7. Dodatkowe zalety komory oscylacyjnej ponad elektromagnesami
C-27 C7.1. Formowanie "kapsuły dwukomorowej" zdolnej do sterowania swym wydatkiem magnetycznym bez zmiany ilości zawartej w niej energii
C-30 C7.1.1. Kapsuły dwukomorowe drugiej i trzeciej generacji
C-31 C7.1.2. Stopień upakowania komór oscylacyjnych i jego wpływ na wygląd kapsuł dwukomorowych i konfiguracji krzyżowych
C-32 C7.2. Formowanie "konfiguracji krzyżowej"
C-34 C7.2.1. Prototypowa konfiguracja krzyżowa pierwszej generacji
C-35 C7.2.2. Konfiguracje krzyżowe drugiej generacji
C-36 C7.2.3. Konfiguracje krzyżowe trzeciej generacji
C-37 C7.3. Nie przyciąganie przedmiotów ferromagnetycznych
C-39 C7.4. Wielowymiarowa transformacja energii
C-40 C7.5. Nie nawrotne oscylacje - unikalny atrybut komory umożliwiający akumulowanie przez nią nieograniczonych ilości energii
C-41 C7.6. Funkcjonowanie jako pojemny akumulator energii
C-42 C7.7. Prostota produkcji
C-42 C8. Wytyczne dla eksperymentów praktycznych nad komorą oscylacyjną
C-42 C8.1. Stanowisko badawcze
C-44 C8.2. Etapy, cele i metodyka budowy komory oscylacyjnej
C-49 C8.3. Przykłady tematów badawczych inicjujących prace nad komorą
C-51 C9. Przyszłe zastosowania komory oscylacyjnej
C-55 C10.Monografie autora poświęcone komorze oscylacyjnej
C-56 C11. Symbole, notacje i jednostki występujące w rozdziale F
C-57/70 Tablica C1 i 13 rysunków (C1 do C13)
D-1 D. MAGNOKRAFT CZTEROPĘDNIKOWY
D-1 D1. Ogólna konstrukcja magnokraftu czteropędnikowego
D-2 D2. Działanie magnokraftu czteropędnikowego
D-4 D3. Własności magnokraftu czteropędnikowego
D-5 D4. Wygląd i wymiary magnokraftu czteropędnikowego
D-6 D5. Identyfikacja typu magnokraftu czteropędnikowego
D-8/9 Tablica D1 i rysunek D1
E-1 E. MAGNETYCZNY NAPĘD OSOBISTY
E-2 E1. Standardowy kombinezon napędu osobistego
E-3 E2. Działanie magnetycznego napędu osobistego
E-5 E3. Kombinezon z pędnikami głównymi w naramiennikach
E-6 E4. Wersja napędu osobistego z poduszkami wokół bioder
E-6 E5. Osiągi napędu osobistego
E-7 E6. Podsumowanie atrybutów magnetycznego napędu osobistego
E-9/12 4 rysunki (E1 do E4)
Tom 2: Teoria Magnokraftu
F-1 F. DYSKOIDALNY MAGNOKRAFT
F-2 F1. Pędnik magnetyczny
F-3 F1.1. Zasada pochylania osi magnetycznej pędnika magnokraftu
F-5 F1.3. Użycie pędników magnokraftu jako reflektorów świetlnych
F-6 F1.4. Użycie pędników jako agregatów klimatyzacyjnych
F-6 F1.5. Użycie pędników jako telepatycznych stacji nadawczo-odbiorczych
F-6 F1.6. Użycie pędników magnokraftu jako teleskopów i rzutników telepatycznych
F-8 F2. Powłoka magnokraftu
F-10 F2.1. Terminologia opisująca poszczególne części powłoki magnokraftu
F-12 F2.2. Materiały na powłokę magnokraftu
F-13 F2.2.1. Elektrodynamiczny model magnetorefleksyjności
F-14 F2.2.2. Telekinetyczny model magnetorefleksyjności
F-15 F2.3. Wyposażenie zewnętrzne powłoki magnokraftu
F-15 F2.4. Przestrzenie magnokraftu
F-16 F2.5. Pomieszczenia magnokraftu
F-18 F3. Kształty sprzężonych magnokraftów
F-18 F3.1. Sześć klas konfiguracji sprzężonych magnokraftów
F-20 F3.1.1. Kompleksy latające
F-21 F3.1.2. Konfiguracje semizespolone
F-22 F3.1.3. Konfiguracje niezespolone
F-22 F3.1.4. Platformy nośne
F-23 F3.1.5. Latające systemy
F-23 F3.1.6. Latające klustery
F-26 F3.2. Zasady sprzęgania i rozłączania
F-28 F3.3. Substancja hydrauliczna wypełniająca przestrzeń pomiędzy magnokraftami ("anielskie włosy")
F-29 F3.4. Przewożenie małych statków na pokładach większych magnokraftów
F-29 F4. Warunki konstrukcyjne definiujące kształty powłoki magnokraftu
F-30 F4.1. Warunek równowagi pomiędzy siłą napędową i siłami stabilizacyjnymi
F-31 F4.2. Warunek narzucający aby liczba pędników bocznych magnokraftu była wielokrotnością czterech
F-31 F4.3. Podstawowy warunek stabilności siłowej konstrukcji wehikułu wykorzystującego pędniki magnetyczne
F-33 F4.4. Warunek wyrażania współczynnika K przez stosunek wymiarów gabarytowych
F-34 F4.5. Warunek optymalnego sprzęgania magnokraftów w latające systemy
F-34 F4.6. Warunek zazębiania się kołnierzy bocznych
F-35 F4.7. Typy magnokraftów
F-36 F4.8. Sposoby identyfikowania typu zaobserwowanego magnokraftu
F-38 F4.9. Szkielet magnetyczny
F-38 F5. Pole magnetyczne magnokraftu
F-39 F5.1. "Strumień startu"
F-40 F5.2. Nazewnictwo biegunowości magnesów
F-40 F5.3. Długość efektywna komór oscylacyjnych oraz siła magnetyczna netto
F-42 F5.4. Wyznaczanie wartości "strumienia startu"
F-43 F5.5. Wyliczenie "energii napełnienia" zawartej w polu magnokraftu
F-45 F5.6. Energia pola magnokraftu jest samo-odzyskiwalna
F-45 F5.7. Dlaczego ziemskie pole magnetyczne nie może być nazywane "słabym"
F-46 F5.8. Ziemskie pole magnetyczne jest w stanie wykonać technicznie użyteczną pracę
F-46 F5.9. Eksperyment Joe Newman'a
F-47 F6. Manewrowanie magnokraftem
F-48 F6.1. Wznoszenie się, zawisanie i opadanie magnokraftu (magnetyczny wypór)
F-49 F6.2. Loty południkowe (magnetyczna siła pociągowa)
F-49 F6.3. Loty równoleżnikowe (magnetyczny odpowiednik efektu Magnusa)
F-51 F6.3.1. Eksperyment "magnetycznej przekładni" udowadniający istnienie równoleżnikowej siły napędowej
F-51 F6.3.2. Dedukcja jaka wyjaśnia zasadę formowania równoleżnikowej siły napędowej
F-52 F6.3.3. Kierunek siły napędowej formowanej przez wir magnetyczny (tzw. reguła toczącej się kuli)
F-53 F6.4. Rotowanie magnokraftu (moment rotujący)
F-54 F6.5. Pochylanie magnokraftu (moment pochylający)
F-55 F7. Wir magnetyczny
F-55 F7.1. Obwody magnetyczne w magnokrafcie
F-56 F7.2. Formowanie wiru magnetycznego
F-58 F7.3. Jonowy obraz wiru
F-59 F8. Trzy tryby działania magnokraftu
F-60 F8.1. Wzrokowe i słuchowe rozpoznawanie trybu pracy magnokraftu
F-61 F8.2. System SUB dla sygnalizowania trybu działania magnokraftu
F-62 F9. Nieograniczona różnorodność obserwowalnych kształtów i wyglądów magnokraftu
F-64 F10. Własności magnokraftu
F-64 F10.1. Własności magnokraftu podczas działania w trybie wiru magnetycznego
F-65 F10.1.1. Własności tuneli wytopionych w skałach przez magnokrafty
F-70 F10.1.2. Świst wirujących mieczy
F-70 F10.2. Własności magnokraftu podczas bijącego trybu pracy
F-70 F10.2.1. Dźwięki buczące generowane przez magnokraft podczas bijącego trybu pracy
F-71 F10.3. Własności magnokraftu podczas działania w trybie soczewki magnetycznej
F-73 F10.3.1. Soczewka magnetyczna we wznoszącym się magnokrafcie
F-75 F10.4. Czarne belki pola magnetycznego
F-76 F11. Lądowiska magnokraftów
F-78 F11.1. Zniszczenie otoczenia wywoływane przez lądujące magnokrafty pierwszej generacji
F-82 F11.2. Podstawowe przypadki lądowań pojedynczych magnokraftów
F-83 F11.2.1. Lądowiska magnokraftów z obwodami magnetycznymi nawracającymi pod powierzchnią gruntu
F-84 F11.2.1.1. Wyznaczanie wymiarów magnokraftów na podstawie śladów wypalanych przez nie w miejscach lądowania
F-86 F11.2.2. Lądowiska magnokraftu z obwodami magnetycznymi cyrkulowanymi wzdłuż powierzchni gleby
F-87 F11.2.3. Lądowiska z obwodami cyrkulowanymi całkowicie w powietrzu
F-88 F11.3. Lądowiska formowane przez konfiguracje magnokraftów
F-88 F11.3.1. Lądowiska latających systemów
F-89 F11.3.2. Lądowiska latających klusterów
F-90 F12. Miejsca eksplozji magnokraftów
F-96 F13. Podsumowanie atrybutów magnokraftu
F-100 F14. Zniszczeniowy i militarny potencjał magnokraftów
F-102 F14.1. Użycie magnokraftów jako wehikułów nośnych
F-102 F14.2. Użycie magnokraftów jako broni selektywnego zniszczenia
F-104/147 Tablice F1 do F3 oraz rysunki F1 do F38
Tom 3: Koncept Dipolarnej Grawitacji
G-1 G. DLACZEGO ANTYGRAWITACJA NIE ISTNIEJE ZAŚ STATEK ANTYGRAWITACYJNY NIE MOŻE BYĆ ZBUDOWANY
G-3 G1. Statek antygrawitacyjny byłby niemożliwy do manewrowania i trudny do stabilizowania
G-4 G2. Podróżowanie statkiem antygrawitacyjnym przypominałoby lot w kuli armatniej
G-5 G3. Manewrujący statek antygrawitacyjny musiałby być jedynie zaawansowaną wersją dzisiejszych rakiet
G-6 G4. Przy napędzie samo-odzyskującym swoją energię, grawitacja nie wpływa na konsumpcję energii
G-7 G5. Pole statku antygrawitacyjnego absorbowałoby ogromne ilości energii
G-8 G6. Podczas lądowania ogromna energia pola antygrawitacyjnego musiałaby zostać rozproszona
G-8 G7. Start statku antygrawitacyjnego byłby niemożliwy bez akumulatora jego energii
G-9 G8. Silne pole antygrawitacyjne odpychałoby wszelką materię od powłoki owego statku
G-9 G9. Pole antygrawitacyjne rozpraszałoby energię życiową istot w jego zasięgu, natychmiast je uśmiercając
G-9 G10. Pole statku antygrawitacyjnego powodowałoby eksplodowanie całej otaczającej materii
G-10 G11. Siły odpychania od przypadkowych obiektów rzucałyby statkiem antygrawitacyjnym na wskroś przestrzeni
G-10 G12. Antygrawitacja wprowadziłaby szereg poważnych niebezpieczeństw
G-11 G13. Nawet bez znajomości Konceptu Dipolarnej Grawitacji, nie istnieją żadne przesłanki sugerujące możliwość uzyskania pola antygrawitacyjnego
G-11 G14. Podsumowanie
H-1 H. KONCEPT DIPOLARNEJ GRAWITACJI
H-3 H1. Dlaczego Koncept Dipolarnej Grawitacji został sformułowany
H-6 H2. Budowa wszechświata w Koncepcie Dipolarnej Grawitacji
H-8 H3. Myśląca substancja z przeciw-świata
H-14 H4. Duplikaty przeciw-materialne oraz rejestry obiektów materialnych
H-19 H5. Model mózgu jako urządzenia nadawczo-odbiorczego
H-26 H6. ESP - klucz do natychmiastowych korzyści z przeciw-świata
H-29 H6.1. Jak rozwinąć w sobie najprostsze ESP wspomagane wahadełkiem
H-34 H6.2. Magia, czarna magia i miłość
H-39 H6.3. Doskonała Baza Danych (DBD) jako teoretyczny model ESP
H-41 H7. Jak Koncept Dipolarnej Grawitacji wyjaśnia niektóre tajemnicze zjawiska
H-46 H8. Jak Koncept Dipolarnej Grawitacji wiąże naukę z religią
H-47 H8.1. Wszechświat jako całość posiada własny intelekt
H-52 H8.2. Prawa moralne
H-57 H8.2.1. Charakterystyka praw moralnych
H-62 H8.2.2. Zestawienie najważniejszych praw moralnych
H-73 H8.2.2.1. Karma
H-78 H8.2.3. Konsystencja działania miarą czyjejś moralnej doskonałości
H-79 H8.3. Siła pozytywnego myślenia
H-80 H9. Interpretacja zjawisk elektromagnetycznych w Koncepcie Dipolarnej Grawitacji
H-81 H9.1. Czym jest pole magnetyczne?
H-85 H10. Wyjaśnienie Konceptu Dipolarnej Grawitacji dla zjawisk nadprzyrodzonych
H-88 H10.1. Telekineza
H-89 H11. Dlaczego, zgodnie z Konceptem Dipolarnej Grawitacji, zjawiska paranormalne muszą wykazywać charakter elektromagnetyczny
H-90 H12. Magnetyczna interpretacja czasu w Koncepcie Dipolarnej Grawitacji
H-91 H13. Wyjaśnienie Konceptu Dipolarnej Grawitacji dla mechanizmu telepatii
H-98 H14. Podsumowanie możliwych korzyści z uzyskania dostępu do przeciw-świata
H-99 H15. Na zakończenie
H-101 H16. Historia Konceptu Dipolarnej Grawitacji
H-112/114 3 rysunki (H1 do H3).
Tom 4: Totalizm
I-1 I. FILOZOFIA ZWANA "TOTALIZM"
I-8 I1. Doktryny filozofii podążania zgodnie z linią najmniejszego oporu oraz ich totalistyczne odwrotności
I-14 I2. Zasób wolnej woli
I-21 I3. Generowanie i redukcja zasobu wolnej woli, czyli totalistyczny dobry uczynek i grzech
I-36 I4. Jak szybko ocenić wysokość czyjegoś zasobu wolnej woli
I-50 I4.1. Analiza jakościowa (kategoryzowanie)
I-51 I5. Totalistyczna nirwana
I-74 I5.1. Jak zabrać się za wypracowanie dla siebie totalistycznej nirwany
I-80 I6. Cykle filozoficzne i śmierć filozoficzna
I-87 I7. Każdy cel jest osiągalny - musimy jedynie odkryć jak go zrealizować
I-90 I8. Zasady totalistycznego postępowania
I-105 I8.1. Logo totalizmu
I-110 I9. Totalizm w kontekście kosmicznym
I-128 I10.Osobiste refleksje
I-108 Rysunek I.
Tom 4ii: Mechanika totalistyczna
II-1 II. MECHANIKA TOTALISTYCZNA
II-3 II1. Pojęcia, definicje i jednostki mechaniki totalistycznej
II-8 II2. Zasób wolnej woli jako totalistyczne uogólnienie fizykalnego pojęcia energii
II-12 II3. Względny zasób wolnej woli i jego obliczanie
II-17 II3.1. Stany zachowaniowe i uczuciowe definiowane poziomem czyjegoś względnego zasobu wolnej woli
II-22 II3.2. Jak podnosić nasz osobisty zasób wolnej woli
II-23 II3.3. Jak podnosić zasób wolnej woli kraju w którym mieszkamy
II-27 II4. Doznania i uczucia jako moralne odpowiedniki sił fizycznych
II-41 II5. Droga moralna jako totalistyczny odpowiednik przemieszczenia
II-43 II6. Rola grawitacji w totaliźmie
II-45 II6.1. Energia życiowa i długowieczność są proporcjonalne do kwadratu grawitacji
II-56 II6.1.1. Działanie zasobu wolnej woli jako dodatkowej energii życiowej zwiększającej długowieczność
II-57 II6.2. Inteligencja jest proporcjonalna do kwadratu grawitacji
II-60 II6.3. Wzrost jest odwrotnie proporcjonalny do kwadratu grawitacji
II-63 II6.4. Ciężar jest odwrotnie proporcjonalny do grawitacji
II-68 II7. Przykłady problemów praktycznych mechaniki totalistycznej wraz z ich rozwiązaniami
Tom 5: Magnokrafty drugiej i trzeciej generacji
J-1 J. ZJAWISKA FIZYKI, MECHANIKI I INŻYNIERII PRZECIW-ŚWIATA
J-1 J1. Podstawowe zjawiska nauk przeciw-świata
J-4 J2. Efekt telekinetyczny
J-5 J2.1. Historia odkrycia efektu telekinetycznego
J-6 J2.2. Jak działanie efektu telekinetycznego zostało wyjaśnione przez Koncept Dipolarnej Grawitacji
J-7 J2.2.1. Zasada Zachowania Energii w efekcie telekinetycznym
J-9 J2.2.2. Zasady wykorzystywania efektu telekinetycznego
J-16 J2.2.2.1. Telekinetyzowanie materii
J-22 J2.2.2.2. Telekinetyczne rolnictwo
J-29 J2.3. Eksperymentalne potwierdzenie efektu telekinetycznego
J-33 J2.4. Techniczna wersja efektu telekinetycznego
J-35 J2.5. Wykorzystanie efektu telekinetycznego dla celów transportowych
J-35 J3. Fale telepatyczne
J-36 J4. Czas
J-37 J5. Podsumowanie najważniejszych korzyści z zaawansowania fizyki, mechaniki i inżynierii przeciw-świata
J-38/40 3 rysunki (J1 do J3)
K-1 K. SIŁOWNIE TELEKINETYCZNE
K-1 K1. Tablica Cykliczności dla urządzeń energetycznych
K-3 K2. Przegląd najważniejszych z dotychczas zbudowanych siłowni telekinetycznych
K-3 K2.1. Silnik Johnsona
K-5 K2.2. N-Machine
K-6 K2.3. Telekinetyczne agregaty prądotwórcze
K-7 K2.3.1. Historia telekinetycznej influenzmaschine
K-13 K2.3.2. Wymówki Methernithy dla wstrzymania upowszechnienia influenzmaschine
K-16 K2.3.3. Konstrukcja, główne podzespoły, obwody elektryczne i działanie telekinetycznej influenzmaschine
K-21 K2.3.4. Jak zorganizować eksperymenty nad własną wersją telekinetycznej influenzmaschine
K-25 K2.4. Baterie telekinetyczne
K-32 K2.4.1. Rekomendowana procedura budowy baterii telekinetycznych
K-36 K3. Podsumowanie wykorzystania efektu telekinetycznego dla celów energetycznych
K-37 K4. Reakcja naukowców - czyli głową muru nie przebijesz
K-42/50 Tablica K1 oraz 8 rysunków (K1 do K8).
L-1 L. MAGNOKRAFTY DRUGIEJ GENERACJI
L-2 L1. Działanie i własności magnokraftów drugiej generacji zwanych także "wehikułami teleportacyjnymi"
L-8 L2. Lądowiska wehikułów teleportacyjnych
L-9 L3. Teleportacyjny wehikuł czteropędnikowy
L-10 L4. Teleportacyjny napęd osobisty
L-11 Rysunek L1.
M-1 M1. Magnokrafty trzeciej generacji zwane także "wehikułami czasu"
M-8 M2. Lądowiska wehikułów czasu
M-8 M3. Czteropędnikowe wehikuły czasu
M-9 M4. Osobiste wehikuły czasu
M-10 M5. Trzy generacje magnokraftów i ich identyfikacja.
M-13 Rysunek M1.
N-1 N. URZĄDZENIA WYKORZYSTUJĄCE FALE TELEPATYCZNE
N-2 N1. Zdalny czytnik myśli
N-3 N2. Piramida samooscylująca
N-5 N2.1. Przekazanie technologii piramidy samooscylującej
N-7 N2.2. Konstrukacja piramidy samooscylującej
N-8 N2.3. Użytkowanie piramidy samooscylującej jako telepatyzera
N-9 N2.4. Działanie piramidy samooscylującej jako baterii telekinetycznej
N-11 N2.4.1. Modyfikacje piramidy samooscylującej jako źródła darmowej energii elektrycznej (tzw. "free energy devices")
N-12 N2.5. Działanie piramidy samooscylującej jako telepatyzera
N-13 N2.6. Procedura budowy piramidy samooscylującej
N-14 N2.6.1. Rekomendowana procedura budowy piramidy samooscylującej
N-16 N2.6.2. Kolejne cele procedury budowy piramidy samooscylującej oraz sposoby ich osiągnięcia
N-18 N2.6.3. Dotychczasowe osiągnięcia w budowie piramidy samooscylującej
N-21 N2.7. Przyszłe zastosowania piramidy samooscylującej
N-22 N3. Interface rozpoznający myśli (TRI)
N-22 N3.1. TRI pierwszej generacji i ich zastosowania
N-26 N3.2. TRI drugiej generacji i ich zastosowania
N-29 N3.3. TRI trzeciej generacji
N-31 N3.4. TRI jeszcze wyższych generacji
N-33 N4. System łączności UFOnautów oraz możliwości jego technicznego blokowania
N-38 N5. Użycie fal telepatycznych do formowania obrazów
N-39 N5.1. Telepatyczne teleskopy i mikroskopy
N-46 N5.2. Telepatyczne rzutniki oraz wizualna łączność dwukierunkowa na międzygwiezdnych dystansach
N-49 N6. Uwagi końcowe
N-50/52 3 rysunki (N1 do N3).
Tom 6: Formalne dowody na istnienie UFO i na okupację Ziemi przez UFO
O-1 O. DOWODY ŻE MAGNOKRAFTO-PODOBNE UFO ZASIEDLIŁY ZIEMIĘ I OKUPUJĄ JĄ PRZEZ TYSIĄCLECIA
O-1 O1. Struktura formalnego dowodu, że "UFO to już zbudowane przez kogoś magnokrafty"
O-4 O2. Prezentacja formalnego dowodu, że "UFO to już zbudowane przez kogoś magnokrafty"
O-5 O2.1. Zbieżność kształtów pojedynczych UFO z kształtami dyskoidalnego magnokraftu
O-6 O2.1.1. Czynniki zniekształcające obserwowalne kształty UFO
O-9 O2.2. Identyczność sprzęgnięć UFO i połączeń magnokraftów
O-10 O2.3. Rozlokowanie pędników UFO identyczne jak w układzie napędowym magnokraftu
O-11 O2.4. Wykorzystywanie oddziaływań magnetycznych do formowania sił napędowych
O-12 O2.4.1. Dlaczego zasada działania magnokraftu nie została sformułowana już ponad 50 lat temu
O-14 O2.5. Wytwarzanie przez pędniki UFO pulsującego pola magnetycznego
O-14 O2.6. Tworzenie obowodów magnetycznych
O-15 O2.7. Formowanie wiru magnetycznego
O-17 O2.8. Indukowanie prądów elektrycznych
O-17 O2.9. Zdolność UFO do działania we wszystkich trzech trybach charakterystycznych dla magnokraftu
O-18 O2.10. Odchylające oddziaływanie na promieniowanie elektromagnetyczne
O-20 O2.11. Zależność pomiędzy kolorem świecenia zjonizowanego powietrza a biegunem magnetycznym pędnika statku
O-20 O2.12. Magnetyczny charakter lotu jaki przeczy prawom hydromechaniki
O-23 O2.13. Dalsze podobieństwa UFO i magnokraftów nie włączone do tego dowodu jakie jednak kiedyś też mogłyby zostać użyte w dowodzeniu
O-23 O2.13.1. Nieobecność części mechanicznie współpracujących ze sobą
O-24 O2.13.2. Emitowanie przez UFO różnorodnych sygnałów świetlnych charakterystycznych dla magnokraftu
O-26 O2.13.3. Zdolność do płynnego sterowania zasobami energii statku
O-26 O2.14. Jak błędne potrafią być naukowe analizy zdjęć UFO
O-27 O2.14.1. Orzeknięcie fałszerstwa zdjęć UFO w oparciu o dowody ich autentyczności
O-28 O2.14.2. Orzeknięcie przez NASA, że zdjęcie UFO to zdjęcie kolidujących galaktyk
O-32 O2.15. Podsumowując rozważania i materiał dowodowy z tego podrozdziału
O-36 O2.16. Źródła literaturowe dla podrozdziału O2
O-37 O3. Powody obecności UFO na Ziemi
O-37 O3.1. Ziemia jest pod niewidzialną okupacją UFO
O-39 O3.2. Dlaczego UFOnauci okupują Ziemię
O-54 O3.3. Następstwa niewidzialnej okupacji Ziemi przez UFO
O-56 O3.4. Dlaczego nie jest możliwe że UFOnauci przybywają na Ziemię aby nam pomagać
O-60 O4. Formalny dowód, że "Ziemia okupowana jest przez UFO"
O-66 O5. Kiedy wehikuły UFO i ich załoganci przybyli na Ziemię
O-71 O6. Hipoteza autora o pochodzeniu ludzkości z odległego systemu gwiezdnego
O-72 O6.1. Opis raju jest zbieżny z konstrukcją teleportacyjnego UFO typu K7
O-75 O6.2. Długowieczność Adama i Ewy wskazuje na ich pochodzenie z planety około czterokrotnie większej od Ziemi
O-75 O6.3. Niewykorzystywany potencjał ludzkiego mózgu sugeruje naszą ewolucję zachodzącą na planecie o grawitacji około czterokrotnie większej od Ziemi
O-76 O6.4. Wzrost ludzi jest odpowiedni do planety około czterokrotnie większej od Ziemi
O-76 O6.5. W starożytności na Ziemi miała miejsce kontr-ewolucja ludzkości od zaawansowania ku zdziczeniu
O-78 O7. Historia naszych dotychczasowych stosunków z UFOnautami
O-87/119 33 rysunki (O1 do O33)
Tom 7: Ślady nieustannej obecności UFO na Ziemi
P-1 P. DOWODY NIEUSTANNEJ DZIAŁALNOŚCI UFO NA ZIEMI
P-1 P1. Ślady działalności kosmitów na naszej planecie wpisane na trwałe do naszej kultury
P-13 P2. Trwałe ślady działalności UFO na naszej planecie
P-21 P2.2. Miejsca eksplozji UFO
P-28 P2.3. Podziemne tunele wytopione przez UFO
P-30 P2.3.1. Jelenia Jaskinia (Deer Cave) z Północnego Borneo
P-36 P2.3.2. Szkliste tunele spod Babiej Góry
P-39 P2.3.3. Władca świata
P-43 P2.4. Substancje porzucane lub gubione przez UFO
P-48 P2.5. Fragmenty powłok UFO
P-49 P3. Wizualne obserwacje UFO i ich załogantów
P-50/55 6 rysunków (P1 do P6)
Q-1 Q. OBSERWACJE UFO CZTEROPĘDNIKOWEGO
Q-1 Q1. Klasyczne przypadki obserwacji czteropędnikowego UFO
Q-5 Q2. Fotografie czteropędnikowego UFO
Q-6/8 3 rysunki (Q1 do Q3)
R-1 R. OBSERWACJE UFOnautów UŻYWAJĄCYCH MAGNETYCZNEGO NAPĘDU OSOBISTEGO
R-1 R1. Charakterystyczny wygląd użytkowników napędu osobistego
R-2 R2. Niezwykłe możliwości UFOnautów użytkujących napęd osobisty
R-5 R3. Ślady wypalane przez napęd osobisty UFOnautów
R-6 R4. Mitologiczne opisy użycia magnetycznego napędu osobistego
R-13 R4.1. Wampiry i inne mitologiczne istoty eksploatujące ludzi
R-18 R4.2. Krwiopijne "maskotki" UFOnautów
R-25/31 7 rysunków (R1 do R7)
S-1 S. OBSERWACJE KOMORY OSCYLACYJNEJ NA POKŁADACH UFO
S-1 S1. Obserwacje i fotografie komór oscylacyjnych używanych w UFO
S-2 S1.1. Kolumny pola magnetycznego z pędników UFO posiadają kwadratowy przekrój poprzeczny
S-3 S1.2. Wyloty pędników u UFO są kwadratowe, zaś wgląd w nie ujawnia żółte wstęgi iskier elektrycznych obiegających ich wnętrze
S-5 S1.3. Kapsuły dwukomorowe uformowane z dwóch komór są często zauważane u przelatujących UFO a nawet fotografowane
S-7 S1.4. Komory oscylacyjne były widziane na pokładach UFO i opisane przez licznych świadków
S-10 S2. Pośrednie dowody użycia komór oscylacyjnych przez UFO
S-10 S3. Pozostałości materialne komór oscylacyjnych UFO
S-11 S4. Mitologiczne opisy komory oscylacyjnej
S-12 S5. Historyczne opisy komory oscylacyjnej
S-17 S6. Podsumowując ten rozdział
S-18/24 7 rysunków (S1 do S7)
T-1 T. OBSERWACJE UFO DRUGIEJ I TRZECIEJ GENERACJI
T-1 T1. Obserwacje komór oscylacyjnych drugiej i trzeciej generacji
T-2 T2. Obserwacje działania napędu teleportacyjnego
T-11 T4. Poziom technologii u UFO drugiej i trzeciej generacji
T-17 T5. Podsumowanie
T-19 Rysunek T1.
Tom 8 "U": Uprowadzenia na pokład UFO
U-1 U. OSOBY UPROWADZANE NA POKŁAD UFO (tzw. "UFO ABDUCTEES")
U-7 U1. Blizna na nodze stanowiąca znak identyfikacyjny osób systematycznie uprowadzanych na pokład UFO
U-11 U2. Wtórne oznaki uprowadzeń do UFO
U-38 U3. Jak obiektywnie potwierdzić, że ktoś jest uprowadzany na pokład UFO
U-44 U3.1. Test MIR (Magnetic Implant Response)
U-47 U4. Badania osób systematycznie uprowadzanych na pokład UFO
U-48 U4.1. Nazwijmy sytuację po imieniu
U-49 U4.1.1. Klasyfikacja osób uprowadzanych na pokład UFO
U-58 U4.2. Badania statystycznej gęstości osób uprowadzanych na pokład UFO w naszym społeczeństwie
U-61 U4.3. Inne badania otwarte dla samych osób uprowadzanych na pokład UFO
U-63 U4.4. Przykłady tematów badań dla studentów i naukowców
U-64 U5. Interpretacje raportów osób uprowadzanych na pokład UFO
U-67 U6. W podsumowaniu
Tom 8 "V": Nasza walka o wyzwolenie Ziemi spod okupacji UFO
V-1 V. POZNAJMY DOKŁADNIEJ NASZYCH KOSMICZNYCH NAJEŹDŹCÓW I OKUPANTÓW
V-2 V1. Eksploatacja jako kluczowy powód dla którego UFOnauci okupują Ziemię
V-2 V1.1. Dotychczas zidentyfikowane formy eksploatowania Ziemian przez UFOnautów
V-6 V1.2. Model feudalny dla uświadomienia kompleksowości korzyści odnoszonych przez UFOnautów z okupacji Ziemi
V-8 V2. Znajomość przyszłości - czyli praźródło absolutnej przewagi UFOnautów nad ludźmi
V-11 V2.1. Jak zostało odkryte, że UFOnauci wykorzystują znajomość przyszłości dla utrzymywania nas w zniewoleniu
V-20 V2.2. Jak szerzenie zła poprzez ingerowanie w przebieg czasu wymusza nieliczne przypadki czynienia dobra
V-21 V2.3. Obserwowalne dowody ingerencji UFOnautów w naturalny przebieg czasu na Ziemi
V-25 V3. Nienadrabialne źródła przewagi UFOnautów nad ludźmi
V-26 V3.1. Przewaga wiekowa UFOnautów, oraz wynikający z niej poziom ich wiedzy i techniki
V-28 V3.2. Przewaga inteligencji UFOnautów, i czynniki z ich inteligencją związane
V-28 V4. Nadrabialne metody, sposoby, i strategie za pośrednictwem których UFOnauci przez całe tysiąclecia efektywnie utrzymują nas w poddaństwie i w braku świadomości bycia okupowanym
V-29 V4.1. Ukrywanie przed ludźmi swojej nieustannej obecności na Ziemi
V-30 V4.1.1. Emitowanie przez UFO telepatycznego nakazu aby nie zwracać uwagi na zaobserwowane wehikuły UFO
V-35 V4.1.2. Niewidzialność UFO i ich nieustanne ukrywanie się przed wzrokiem ludzi
V-36 V4.1.3. Odnotowywalne manifestacje pobliskiej obecności UFO
V-47 V4.2. Telepatyczne manipulowanie poglądami ludzi
V-49 V4.2.1. Telepatyczne manipulowanie nauką ziemską i indywidualnymi naukowcami
V-51 V4.3. Wyręczanie się ziemskimi sprzedawczykami
V-53 V4.3.1. Przykłady niszczycielskich działań UFOnautów zrealizowanych rękami ziemskich sprzedawczyków
V-58 V4.4. Nieodnotowywalny sabotaż, jakiego ludzie nie są w stanie rozpoznać
V-60 V4.4.1. Przykłady nieodnotowywalnych sabotaży zrealizowanych przez UFOnautów
V-63 V4.5. "Wrabianie" niewygodnych UFOnautom ludzi
V-64 V4.5.1. Przykłady "wrabiania"
V-67 V4.6. Doskonała znajomość Ziemian i Ziemi, czyli wywiad i inteligencja UFOnautów
V-68 V4.6.1. Nieustanna obecność na Ziemi kosmiczych szpiegów i sabotażystów
V-74 V4.7. Sprawdzone w działaniu, niezawodne sposoby ingerowania UFOnautów w nasze sprawy
V-74 V4.7.1. Przykłady najpowszechniejszych metod ingerowania UFOnautów w nasze sprawy
V-80 V4.7.2. Przegląd strategii postępowania z ludźmi, jakie stosują UFOnauci
V-82 V4.7.3. Wspólne cechy ingerowania UFOnautów w ziemskie sprawy
V-85 V4.7.4. Jak UFOnauci uzyskują niezauważalność swego ingerowania w nasze sprawy
V-87 V4.7.5. Metody działania okupujących nas UFOnautów, a metody działania diabłów
V-90 V5. Strategiczne cele jakie UFOnauci starają się osiągnąć poprzez swoje zniewalające nas działania
V-90 V5.1. Blokowanie naszego rozwoju naukowego i technicznego
V-90 V5.1.1. Strategiczne kierunki badań i rozwoju naukowego i technicznego jakie okupujący nas UFOnauci usilnie blokują na Ziemi
V-96 V5.1.2. Metody z użyciem jakich UFOnauci blokują naukę i technikę na Ziemi
V-97 V5.2. Wmanipulowywanie nam wypaczonych kierunków rozwoju
V-98 V5.2.1. Przykłady błędnych dziedzin, teorii, poglądów, i nastawień jakie zostały ludzkości wmanipulowane przez okupujących nas UFOnautów
V-100 V5.3. Powstrzymanie naszego rozwoju filozoficznego i duchowego
V-100 V5.3.1. Zgniatanie na Ziemi ideologii i filozofii typu totalistycznego
V-101 V5.3.2. Ateizm, oraz sabotażowanie naszego rozwoju religijnego
V-104 V5.3.3. Fałszywi prorocy
V-111 V5.4. Potęgowanie ludzkiego cierpienia i ubóstwa
V-111 V5.5. Piętrzenie podziałów i różnic pomiędzy ludźmi
V-111 V5.6. Wdrażanie na Ziemi "modelu idealnego niewolnika"
V-113 V6. Słabe punkty i ograniczenia okupujących nas UFOnautów
V-116 V7. Podsumowanie informacji na temat naszych kosmicznych przeciwników i oprawców
W-1 W. NASZA OBRONA PRZED KOSMICZNYMI NAJEŹDŹCAMI
W-1 W1. Wiedząc o popełnianym źle ponosimy moralną odpowiedzialność za podjęcie przeciwdziałania
W-5 W2. Ziemski ruch oporu: dotychczasowy bilans zwycięstw i porażek
W-8 W3. Jak zabrać się za bardziej efektywną obronę naszej planety
W-11 W4. Strategia naszych działań obronnych
W-17 W5. Nasi anonimowi sojusznicy z kosmosu i formy ich pomocy
W-20 W6. Co najprawdopodobniej się stanie jeśli nie podejmiemy walki o niepodległość
X-1 X. PODSUMOWANIE
Y-1 Y. LITERATURA UZUPEŁNIAJĄCA I POSZERZAJĄCA TREŚĆ TEJ MONOGRAFII
Y-2 O AUTORZE
Z-1 Z. ZAŁĄCZNIKI
Tom 9 (dodatkowy): Powtórne zestawienie wszystkich tablic i rysunków.
Katalog tematów niniejszej monografii [1/3] (ISBN 0-9583727-5-6)
Aczkolwiek cały tekst niniejszej monografii [1/3] został starannie zaktualizowany i udoskonalony w stosunku do poprzednich opracowań autora, wybrane aspekty i fragmenty wielu tematów zaprezentowanych w tej monografii były już uprzednio omawiane w innych polskojęzycznych monografiach autora (szczególnie w monografii [1/2] dla której monografia [1/3] jest zreorganizowanym i poszerzonym następnym wydaniem). Stąd też czytelnicy pragnący poznać jakiś temat dogłębniej być może zechcą zapoznać się z nim w jego naświetlonej pod innym kątem prezentacji z odmiennej monografii, lub zechcą prześledzić w starszych monografiach autora jak dany temat rozwijał się historycznie. Aby umożliwić takie przekrojowe przeglądnięcie dowolnego tematu, w poniższym katalogu wyszczególnione zostały poszczególne tematy z niniejszej monografii (a ściślej oznaczenia rozdziałów lub podrozdziałów które zawierają prezentację tych tematów) oraz przytoczone dla nich inne monografie autora które również zawierają jakąś prezentację tych tematów.
Tytuły i dane bibliograficzne poszczególnych monografii zestawionych w poniższym katalogu można znaleźć w wykazie literatury z rozdziału Y, a także na początku zestawienia członków tzw. "Honorowego Klubu Promotorów Magnokraftu" (HKPM). Na wykazie HKPM znaleźć też można wykaz instytucji i osób prywatnych w Polsce które dysponują egzemplarzami poszczególnych monografii.
Temat Gdzie jeszcze temat ten jest zaprezentowany (monografie i ich rozdziały/podrozdziały):
A [1/2] A;
B [1]; [1/2] B; [2] B; [3] B; [3/2] B;
C [1]; [1/2] F; [2] D; [3] H; [3/2] H; [5/2] 6; [5/3] F1; [6/2] 3;
D [1]; [1/2] D; [2] E; [3] I; [3/2] I;
E [1]; [1/2] E; [2] F; [3] J; [3/2] J;
F [1]; [1/2] C; [2] C; [3] F; [3/2] F;
G [1a] C; [1/2] G;
H [1] X; [1/2] H; [3] D; [3/2] D; [8];
H6.2, H8.2.2.1 [1/2] H6.2, H8.2.2;
I [1/2] I; [3] E; [3/2] E;
I4 [1/3'] I3.1, [1/2] I3.1; [3/2] E;
I5 [1/3'] I3.2.1, [1/2] I3.2;
I9 [1/2] I9; [3/2] E;
II [1/3'] I3.2, I4, I5, I6; [1/2] I3.2, I4, I5, I6, [3/2] E;
J [1/2] J; [3] D9-D15; [3/2] D9-D15, C2; [5/3] F2; [5/4] G2;
J3, J4 [1/2] J3, J4; [2] G1; [3] C; [3/2] C; [6]; [6/2] 2; [5/2] 6.5.1; [5/3] F2-3; [5/4] G2-3;
J5 [1/2] J5; [3] D13; [3/2] D13; [5/3] F2.1.2;
K [1/2] K; [3] C; [3/2] C; [6]; [6/2] 4;
L [1/2] L; [2] G2; [3] K1; [3/2] K1; [5/2] 6.5.2; [5/3] F2; [6/2] 7.1;
M [1/2] M; [2] G3; [3] K2; [3/2] K2; [5/2] 6.5.3; [5/3] F3; [6/2] 7.2;
M3 [1/2] M3; [2] G4; [3] K3; [3/2] K3; [5/2] 6.5.4; [5/3] F4; [6/2] 7.3;
N [1/2] N; [3] G; [3/2] G;
N2.1 [1/2] N2.1; [3] G2.1; [3/2] G2.1; [7] B;
N4-N5 [1/2] N4-N5;
O-O1 [1/2] O-O1; [2] H; [3] L; [3/2] L; [5/2] 7-7.1; [5/3] G-G1; [6/2] 6.5.1;
O2 [1a] J2; [1/2] O2;
O3 Temat całkowicie nowy
O4 [1/2] V4.1 i U1.2.2
O5 [1/2] U2; [3] L2.1; [3/2] L2.1;
O6 [1/2] O3.1;
O7 [1/2] U3;
O8 [1/2] U1.2.1;
P1 [1/2] O3; [3] L2; [3/2] L2;
P2 [1/2] O4; [6/2] 6.5.2; [5/2] 7.2; [5/3] G2; [5/4] H2;
P3 Temat całkowicie nowy
Q [1/2] P; [2] J; [3] N; [3/2] N;
R [1/2] R; [2] K; [3] O; [3/2] O;
S [1/2] S; [2] I; [3] M; [3/2] M;
T [1/2] T; [2] L; [3] P; [3/2] P; [5/3] G3; [5/4] H3;
V [1/3']U-U4; [1/2] U-U1.3; [3] A1-A2; [3/2] A1-A2.1;
U [1/3'] V; [1/2] V; [3] R; [3/2] R;
U3.1, U4.1 [1/3'] V2.1, V4.1; [1/2] V2.1, V4.1; [3/2] R2.1, R4.1, R4.1.1.
U5 [1/3'] V5; [1/2] V5; [3] S; [3/2] S, [2] Z;
W-W1 [1/2] W1;
W2, W5 Temat całkowicie nowy
W3 [1/2] U4;
W4 [1/2] U4.1;
W6 [1/2] U5;
X [1/2] W;
Y [1/2] X;
Z [1/2] Z; [3] Z; [3/2] Z.
Ponieważ egzemplarze niniejszej monografii [1/3] planowane są do udostępniania za pośrednictwem Internetu gdzie dołączenie ilustracji może stanowić poważny problem, w poniższym zestawieniu rysunków i tablic dodatkowo podano w jakim innym opracowaniu autora dany rysunek lub tabela też są dostępne. Przykładowo symbol [1/2]-F1 oznacza iż dana ilustracja użyta też została w monografii [1/2] jako rysunek numer F1. Użycie symbolu ~ oznacza albo starszą wersję tego samego rysunku albo też rysunek bardzo podobny, zaś użycie symbolu - oznacza kolorową odbitkę danej fotografii. Zauważ, że w następujących parach monografii występowały bardzo podobne do siebie ilustracje: [1/2] i [1/3], [3] i [3/2], [5] i [5/2], [5/3] i [5/4], [6] i [6/2].
Wykaz tablic monografii [1/3] (ISBN 0-9583727-5-6)
Tab. B1. Tablica Cykliczności dla urządzeń napędowych. [1/2]-B1, [2]-B1, [3/2]-B1, [5/2]-18, [5/3]-F1, [6/2]-1,
Tab. C1. Wykorzystanie komory oscylacyjnej. [1/2]-F1, [2]-C1, [3/2]-F1,
Tab. D1. Dane konstrukcyjne ośmiu typów magnokraftów czteropędnikowych. [1/2]-D1, [2]-E1, [3/2]-I1,
Tab. F1. Dane konstrukcyjne ośmiu typów dyskoidalnych magnokraftów. [1/2]-C1, [2]-D1, [3/2]-H1,
Tab. F2. Zależność pomiędzy współczynnikiem "K" a stosunkiem "D/H". [1/2]-C2, [1w]-G2,
Tab. F3. Zasada przełączania świateł w systemie SUB. [1/2]-C3, [1w]-G3,
Tab. K1. Tablica Cykliczności dla siłowni. [1/2]-K1, [3/2]-C1, [6/2]-2,
Wykaz ilustracji monografii [1/3] (ISBN 0-9583727-5-6)
Rys. C1. Formowanie komory oscylacyjnej. [1/2]-F1, [1w]-F1, [2]-C1, [3/2]-F1,
Rys. C2. Uzasadnienie użycia igło-kształtnych elektrod. 1/2]-F2, [1w]-F10, [2]-C10, [3/2]-F2,
Rys. C3. Przewidywany wygląd komór oscylacyjnych pierwszej, drugiej i trzeciej generacji. [1/2]-F3, [1w]~F2, [2]~C2, [3/2]~F3,
Rys. C4. Neutralizacja sił elektro-magnetycznych w komorze. [1/2]-F4, [1w]-F3, [2]-C3, [3/2]-F4,
Rys. C5. Kapsuła dwukomorowa pierwszej generacji. [1/2]-F5, [1w]-F4, [2]-C4, [3/2]-F5,
Rys. C6. Wygląd kapsuł dwukomorowych w obu trybach pracy. [1/2]-F6, [1w]-F5, [2]-C5, [3/2]-F6,
Rys. C7. Zasada formowania strumienia wynikowego w kapsule. [1/2]-F7, [1w]-F6, [2]-C6, [3/2]-F7,
Rys. C8. Kapsuły dwukomorowe drugiej i trzeciej generacji. [1/2]-F8,
Rys. C9. Wygląd i działanie konfiguracji krzyżowej pierwszej generacji. [1/2]-F9, [1w]-F7, [2]-C7, [3/2]-F8,
Rys. C10. Prototypowa konfiguracja krzyżowa pierwszej generacji [1/2]-F10,
Rys. C11. Konfiguracje krzyżowe drugiej i trzeciej generacji. [1/2]-F11,
Rys. C12. "Krzywa równowagi" oddziaływań pola komór oscylacyjnych. [1/2]-F12, [1w]-F8, [2]-C8, [3/2]-F9,
Rys. C13. Stanowisko do badań komory oscylacyjnej. [1/2]-F13, [1w]-F9, [2]-C9, [3/2]-F10,
Rys. D1. Wygląd wehikułu czteropędnikowego. [1/2]-D1, [1w]~I1, [2]-E1, [3/2]-I1,
Rys. E1. Układy napędowe magnokraftu i magnetycznego napędu osobistego. [1/2]-E1, [1w]~H1, [3/2]-J1,
Rys. E2. Standardowy kombinezon napędu osobistego. [1/2]-E2, [1w]-H2, [2]-F1, [3/2]-J2,
Rys. E3. Siły magnetyczne formowane przez napęd osobisty. [1/2]-E3, [1w]-H3, [2]-F2, [3/2]-J3,
Rys. E4. Modyfikacje standardowego napędu osobistego. [1/2]-E4, [1w]-H4, [2]-F3, [3/2]-J4,
Rys. F1. Dyskoidalny magnokraft typu K3. (a) Konstrukcja, (b) Wygląd z boku, (c) Kompleks kulisty. [1/2]-C1, [3/2]~H1, [5/2]~19, [6/2]-10,
Rys. F2. Zasada pochylania osi magnetycznej pędnika. [1/2]-C2, [1w]-G1,
Rys. F3. Układ napędowy magnokraftu. [1/2]-C3, [1w]-G2,
Rys. F4. Dwie pozycje magnokraftu w locie: (a) stojąca i (b) wisząca. [1/2]-C4, [1w]-G3,
Rys. F5. Budowa wewnętrzna i główne podzespoły magnokraftu. [1/2]-C5, [1w]-G5,
Rys. F6. Sześć podstawowych klas konfiguracji magnokraftów. [1/2]-C6, [1w]-G6, [2]-D3, [3/2]-H3, [5/3]-F5, [6/2]-12, [7B]-B2,
Rys. F7. Cygaro posobne uformowane z magnokraftów typu K6. [1/2]-C7, [1w]-G8, [5/2]-21, [5/3]-F6,
Rys. F8. Fizyczne kompleksy latające: (a) cygaro przeciwsobne, (b), (c) jodełka. [1/2]-C8, [1w]-G10,
Rys. F9. Zestawy semizespolone: (a) szpulka, (b) paciorki. [1/2]-C9, [1w]-G11,
Rys. F10. Zestaw niezespolony uformowany z magnokraftów typu K7. [1/2]-C10, [1w]-G13,
Rys. F11. Platformy nośne: (a) nietoperzyca, (b) "zygzak". [1/2]-C11, [1w]-G14,
Rys. F12. Przykłady latających systemów. [1/2]-C12, [1w]-G16,
Rys. F13. Przykład pojedynczego ogniwa latającego klustera. [1/2]-C13, [1w]-G17, [5/2]-22, [5/3]-F7, [6/2]-13,
Rys. F14. Zasada sprzęgania dwóch magnokraftów:
(a) przez zestaw niezespolony, (b) przez zestaw semizespolony. [1/2]-C14, [1w]~G18,
Rys. F15. Siły oddziaływujące na konstrukcję magnokraftu. 1/2]-C15, [1w]-G20,
Rys. F16. Wygląd odgórny pojedynczej celi latającego systemu typu K3. [1/2]-C16, [1w]-G21,
Rys. F17. Zasady zazębiania się kołnierzy magnokraftów. [1/2]-C17, [1w]-G22,
Rys. F18. Zestaw podstawowych równań opisujących kształt i wymiary magnokraftu. [1/2]-C18, [1w]-G23,
Rys. F19. Zarysy boczne ośmiu typów magnokraftów załogowych. [ 1 / 2 ] - C 1 9 , [1w]~G24,
Rys. F20. Zestawienie metod identyfikowania współczynnika typu "K". [1/2]-C20, [1w]-G25,
Rys. F21. Formowaie siły wyporu magnetycznego ponad równikiem Ziemi. [1/2]-C21, [1w]-B2,
Rys. F22. Równoleżnikowa siła napędowa. (a) formowanie, (b) kierunek działania. [1/2]-C22, [1w]~G27,
Rys. F23. Zasada formowania momentu obrotowego oraz momentu pochyłowego. [1/2] - C23 , [1w]~G28,
Rys. F24. Stacjonarne obwody magnetyczne w magnokrafcie typu K6. [1/2]-C24, [1w]-G29,
Rys. F25. Wirujące obwody magnetyczne w magnokrafcie typu K6. [1/2]-C25, [1w]-G30,
Rys. F26. Zasada zamiany pulsów pola magnetycznego na wir magnetyczny. [1/2]-C26, [1w]-G31,
Rys. F27. Przykład obrazu jonowego wiru magnetycznego. [1/2]-C27, [1w]-G32,
Rys. F28. Widzialność pędników w magnokrafcie typu K3
(a) W widoku od spodu. (b) W widoku bocznym zestawu niezespolonego. [1/2]-C28, [1w]-G33,
Rys. F29. Zasada formowania zwielokrotnionych zarysów obwodów magnetycznych. [1/2]-C29, [1w]-G34,
Rys. F30. System SUB lamp pozycyjnych magnokraftu. [1/2]-C30, [1w]-G35,
Rys. F31. Zasada formowania podziemnych tuneli w trybie wiru magnetycznego. [1/2]-C31, [1w]~G36, [7B]-B3,
Rys. F32. Wyjaśnienie dla efektu "soczewki magnetycznej" wytwarzanej przez wznoszący się magnokraft. [1/2]-C32, [1w]-G37, [2]-D2, [3/2]-H2, [5/2]-24, [5/3]-F4, [6/2]-11,
Rys. F33. Głębokość lądowania a kształt i wymiary lądowisk pojedynczego magnokraftu. [1/2]-C33, [1w]~G38, [5/2]- 23, [5/3]-F3,
Rys. F34. Dwa lądowiska dla trybów wiru i bijącego, pozostawiane przez pojedynczy magnokraft lądujący w pozycji stojącej z obwodami głównymi penetrującymi glebę. [1/2]-C34, [1w]-G39,
Rys. F35. Lądowisko zakotwiczonego magnokraftu z nawrotnymi częściami obwodów stycznymi do powierzchni gleby. [1/2]-C35, [1w]-G40,
Rys. F36. Wykładanie roślinności przez magnokraft z całymi obwodami wirującymi w powietrzu. [1/2]-C36, [1w]-G41,
Rys. F37. Przykłady lądowisk wypalanych przez systemy latające. [1/2]-C37, [1w]-G42,
Rys. F38. Współzależności matematyczne w śladach na lądowiskach latających klusterów. [1/2]-C38, [5/2]-36, [5/3]-G12,
Rys. F39. Przeznaczenie i rozkład pomieszczeń użytkowych w dyskoidalnych magnokraftach. [1/2]-C39,
Rys. H1. Wypracowywanie TAK/NIE odpowiedzi w ESP wspomaganym wahadełkiem. [1/2]-H1, [3/2]-D1,
Rys. H2. Mr. Alan Plank ze swoją pompą. [1/2]-H2, [3/2]-D2,
Rys. H3. Trzy-osiowa mapa pokazująca wycinek wszechświata. [1/2]-H3, [3/2]-D3,
Rys. I. Logo totalizmu. [1/2]-I,
Rys. J1. Fotografia ukazująca "światło pochłaniania" z różdżki radiestezyjnej. [1/2]-J1, [1w]-D1, [3/2]-C1, [6/2]-1,
Rys. J2. Fotografie stołów lewitowanych przez Eusapię Palladino. [1/2]-J2, [1w]-D2, [3/2]-C2,
Rys. J3. Telekinetyczny spadek temperatury na dłoniach uzdrawiacza. [1/2]-J3, [1w]-D4, [3/2]-C3, [6/2]-2,
Rys. K1. Działanie silnika telekinetycznego Johnson'a. [1/2]-K1, [1w]-E1, [3/2]-C4, [6/2]-4,
Rys. K2. Fotografia telekinetycznego generatora zwanego "N-Machine". [1/2]-K2, [1w]-E2, [3/2]-C5, [6/2]-5,
Rys. K3. Budowa i działanie "N-Machine". [1/2]-K3, [1w]-E3, [3/2]-C6, [6/2]-6,
Rys. K4. Fotografia telekinetycznego agregatu "Thesta-Distatica". [1/2]-K4, [1w]-E5, [3/2]-C7, [6/2]-7,
Rys. K5. Konstrukcja i główne podzespoły telekinetycznej influenzmaschine. [1/2]-K5,
Rys. K6. Schemat elektryczny telekinetycznej influenzmaschine. [1/2]-K6,
Rys. K7. Schemat baterii telekinetycznej. [1/2]-K7, [3/2]-C8,
Rys. K8. Ewolucja idei technicznej od prototypu do wersji użytkowej. [1/2]-K8, [1w]-E7, [3/2]-C9, [6/2]-22,
Rys. L1. Wygląd wehikułu czteropędnikowego drugiej generacji (typu T3). [1/2]-L1,
Rys. M1. Wygląd wehikułu czteropędnikowego trzeciej generacji (typu T3). [1/2]-M1,
Rys. N1. Zdjęcie piramidy samooscylującej. [1/2]-N1, [3/2]-G1, [5/3]-F8, [7]~2,
Rys. N2. Wygląd, podzespoły, oraz ogólna budowa piramidy samooscylującej. [1/2]-N2, [3/2]-G2, [7]-1,
Rys. N3. Schemat elektryczny piramidy samooscylującej. [1/2]-N3, [3/2]-G3,
Rys. O1. Porównanie zdjęcia UFO typu K3 do wyglądu magnokraftu. [1/2]-O1, [1w]-J1, [2]-H1, [3/2]-L1, [5/2]-26, [5/3]-G2, [6/2]-14,
Rys. O2. Cień ukazujący kołnierz boczny i wklęsłość spodnią UFO. [1/2]-O2, [1w]~J2,
Rys. O3. Zarys kolumny centralnej i sufitu UFO. [1/2]-O3, [1w]-J4,
Rys. O4. Scianki boczne kabiny załogi UFO typu K4. [1/2]-O4,
Rys. O5. UFO typu K8 nad Grenoble, Francja. [1/2]-O5, [1w]-J5,
Rys. O6. UFO typu K10 nad Tijuca, Brazylia. [1/2]-O6, [1w]-J6,
Rys. O7. Nogi UFO na fotografii z Yorba Linda, USA. [1/2]-O7,
Rys. O8. Tabela zestawiająca różnorodność kształtów UFO. [1/2]-O8, [1w]-J7,
Rys. O9. Zdjęcie i analiza kompleksu kulistego UFO [1/2]-O9, [1w]~J8, [2]-H2, [3/2]-L2, [5/3]-G3, [6/2]~15,
Rys. O10. Fotografia cygaro-kształtnego UFO uformowanego z kilku wehikułów. [1/2]-O10, [1w]~J9, [5/2]~28, [5/3]~G4,
Rys. O11. Rysunki UFO w kształcie choinki. [1/2]-O11, [1w]~J10,
Rys. O12. Rysunek konfiguracji niezespolonej UFO typu K3. [1/2]-O12,
Rys. O13. Zdjęcie semizespolonego UFO. [1/2]-O13, [1w]-J11,
Rys. O14. Zdjęcie platformy nośnej UFO. [1/2]-O14, [1w]-J12,
Rys. O15. Fotografia ukazująca rozłożenie pędników UFO. [1/2]-O15, [2]-H3, [3/2]-L3, [5/2]-29, [5/3]-G5, [6/2]-16,
Rys. O16. Motunau Beach UFO. [1/2]-O16, [1w] ]~J13,
Rys. O17. Słupy światła wytwarzane przez pędniki UFO. [1/2]-O17, [1w]-J20,
Rys. O18. Zdjęcia dokumentujące pulsujące pole UFO. [1/2]-O18, [1w]~J16, [2]-H4, [3/2]-L4, [5/3]-G6, [6/2]-17,
Rys. O19. Zdjęcia UFO ukazujące ich obwody magnetyczne. [1/2]-O19, [1w]~J14, [2]-H5, [3/2]-L5, [5/3]-G7, [6/2]-18,
Rys. O20. Jonowy obraz wiru UFO typu K4. [1/2]-O20, [1w]-J17,
Rys. O21. Jonowe obrazy wirów UFO typu K7 i K8. [1/2]-O21, [1w]-J18,
Rys. O22. Ekstremalnie szybko lecące UFO. [1/2]-O22,
Rys. O23. Nocne zdjęcie UFO lecącego w trybie wiru magnetycznego. [1/2]-O23,
Rys. O24. Dwa nocne zdjęcia UFO sfotografowanych w trybie bijącym. [1/2]-O24, [1w] ]~J19,
Rys. O25. Zdjęcie UFO w trybie soczewki magnetycznej. [1/2]-O25,
Rys. O26. Hiszpańskie UFO pokazujące soczewkę magnetyczną. [1/2]-O26,
Rys. O27. Magnetyczny charakter lotu UFO. [1/2]-O27,
Rys. O28. Przykład jak błędne mogą być naukowe analizy zdjęć UFO. [1/2]-O28, [1w]-J22
Rys. O29. UFO sfotografowane teleskopem orbitanym "Hubble". [1/2]-O29,
Rys. O30. Lokomotywa Blenkinsop'a zbudowana w 1811 roku. [1/2]-I1, [1w] ]~C1, [3/2]-E1,
Rys. O31. Zagospodarowanie wnętrza UFO typu K7. [1/2]-O30,
Rys. O32. Skamieniały odcisk buta ludzkiego sprzed około 550 milionów lat.
Rys. O33. Jedna z twarzy ludzkich sfotografowanych na Marsie przez amerykańską Misję Vikinga. [1/2]-U1,
Rys. P1. Fotografie lądowisk wykonanych przez pojedyncze UFO. [1/2]-O31, [1w] ]~K1, [5/2]~33, [5/3]~G9,
Rys. P2. Lądowiska latających systemów UFO. [1/2]-O32, [5/2]~34, [5/3]-G10,
Rys. P3. Lądowiska UFO wykonane przez latające klustery tych wehikułów. [1/2]-O33, [1w]~K2, [5/2]-35, [5/3]- G11, [6/2]-20,
Rys. P4. Zdjęcie wschodniego zbocza krateru Tapanui. [1/2]-O34, [1w] ]~K4, [5/2]-2, [5/3]-A2,
Rys. P5. Podobieństwa pomiędzy kraterem Tapanui oraz miejscem eksplozji tunguskiej. [1/2]-O35, [5/2]-8, [5/3]-C6,
Rys. P6. Tunele wypalone podczas podziemnych lotów UFO. [1/2]-O36, [1w] ]~K3, [5/2]~32, [5/3]-G8, [6/2]~21, [7B]-B4,
Rys. Q1. Wygląd czteropędnikowego UFO śp. Jana Wolskiego. [1/2]-P1, [2]-J1, [3/2]-N1,
Rys. Q2. Nocny wygląd czteropędnikowego UFO w rekonstrukcji widza. [1/2]-P2, [2]-J2, [3/2]-N2,
Rys. Q3. Fotografia czteropędnikowego UFO. [1/2]-P3, [2]-J3, [3/2]-N3,
Rys. R1. Rysunek trzech UFOnautów oraz ich wehikułu typu K3. [1/2]-R1, [2]-K1, [3/2]-O1,
Rys. R2. Rekonstrukcja wyglądu UFOnauty z jarzącym się pasem. [1/2]-R2, [2]-K2, [3/2]-O2,
Rys. R3. Jedno z czterech zdjęć błyskowych szybko lecącego UFOnauty. [1/2]-R3, [2]-K3, [3/2]-03,
Rys. R4. UFOnauta nazywający siebie "Ausso". [1/2]-R4, [2]-K4, [3/2]-O4,
Rys. R5. UFOnauta przekraczający mur w sposób jak to czynią owady. [1/2]-R5, [2]-K5, [3/2]-O5,
Rys. R6. Zdjęcie jednego z siedemnastu śladów kroczących UFOnauty. [1/2]-R6, [2]-K6, [3/2]-O6,
Rys. R7. Historyczny rysunek najprawdopodobniej ilustrujący użycie napędu osobistego. [1/2]-R7,
Rys. S1. Zdjęcia zestawów niezespolonych UFO. [1/2]-S1, [1w] ~L1, [2]-I1, [3/2]-M1,
Rys. S2. Prostokątne "czarne belki" uformowane z pola UFO. [1/2]-S2, [1w]-L2, [2]-I2, [3/2]-M2,
Rys. S3. Wypalone na trawie zarysy kapsuły dwukomorowej. [1/2]-S3, [1w] ~L3, [2]-I3, [3/2]-M3,
Rys. S4. Rysunek kapsuły dwukomorowej wznoszącego się UFO. [1/2]-S4, [1w]~L4, [2]-I4, [3/2]-M4,
Rys. S5. Fotografie kapsuł dwukomorowych wznoszącego się UFO. [1/2]-S5, [1w] ~J21, [2]-I5, [3/2]-M5, [5/2]-25,[5/3]-G1, [6/2]-19,
Rys. S6. Wygląd komory oscylacyjnej UFO odtworzony przez naocznego widza [1/2]-S6, [1w]-L6, [2]-I6, [3/2]-M6,
Rys. S7. Starożytny schemat komory oscylacyjnej. [1/2]-S7, [1w]-L7, [2]-I7, [3/2]-M7,
Rys. T1. Zdjęcie teleportacyjnego UFO. [1/2]-T1, [3/2]-P1.
Rozdział P.
Motto tego rozdziału: "Ślady działalności UFO na Ziemi są tak wszechobecne, że z powodu ich nagminności ludzie utracili zdolność ich odnotowywania"
W poprzednim rozdziale O przytoczono cały szereg formalnych dowodów. Dowody te wykazują m.in. że UFO istnieją, że UFO są wehikułami identycznymi do magnokraftów, a także że planeta Ziemia w sposób nieustanny od samego początku jej zasiedlania ludźmi okupowana jest i eksploatowana przez pasożytniczą konfederację UFO.
Skoro dysponenci wehikułów UFO nieustannie okupują i eksploatują Ziemię od zarania dziejów, podczas ponad 40 000 lat swego pobytu na Ziemi musieli pozostawić oni na naszej planecie cały szereg bezpośrednich i jednoznacznie wymownych śladów swego istnienia i działania. Niestety z powodu nagminności tych śladów ludzie przestali zwracać na nie uwagę. Niniejszy rozdział służy więc do zwrócenia uwagi czytelnika na najważniejsze z tych śladów. Dokonuje on więc przeglądu trzech najważniejszych ich grup. Stąd w jego treści omówiona zostanie ogromna grupa śladów działalności UFO wpisanych na trwałe do naszej kultury, inna grupa tzw. trwałych śladów działalności UFO na Ziemi (np. tuneli wytopionych w skałach przez UFO), oraz podane zostanie wprowadzenie do wizualnych obserwacji UFO. Oto więc szczegółowe omówienie poszczególnych tematów tego rozdziału.
Po formalnych dowodach przytoczonych w rozdziale O nie powinniśmy mieć już trudności z zaakceptowaniem faktu iż kosmici od tysiącleci nieprzerwanie operują na naszej planecie (patrz podrozdziały O5 i O7), nieustannie formując i pozostawiając na Ziemi najróżniejsze ślady swojej działalności. Jednym z najbardziej zdumiewających odkryć jakie autor dokonał w trakcie swoich obecnie już kilkunastoletnich badań problematyki UFO jest to, że ślady i dowody nieprzerwanego działania zaawansowanych cywilizacji kosmicznych na naszej planecie są wszechobecne, tyle tylko że z jakichś powodów ludzie nie zwracają na nie uwagi i nie potrafią ich odnotować. Praktycznie ślady te rozciągają się na każdy aspekt naszego życia. Ich częstość występowania jest tak duża i tak silnie wpisana w kulturę naszego codziennego bytowania, że nie można znaleźć dziedziny życia w której nie dałoby się ich doszukać. Przytoczmy tu teraz przykłady najbardziej powszechnie znanych z takich śladów wpisanych na trwałe do naszej kultury:
#1. Niektóre struktury megalityczne (np. te opisywane w książkach Von Däniken'a). Z uwagi na negowanie przez współczesną naukę działalności kosmitów na naszej planecie, struktury te przyporządkowywane są jednak starożytnym budowniczym. Jak nierealistyczne jest takie stanowisko ujawnia jednak fakt, że wielu z nich nawet dzisiejsza technologia nie byłaby w stanie wytworzyć w miejscach ich postawienia, z materiałów z których zostały one uformowane, techniką i metodami jakimi je zestawiono razem, oraz w racjonalnym przedziale czasu jaki przyporządkowuje się ich uformowaniu. Nie warto tu nawet już wspomnieć o fakcie że niektóre z tych struktur (np. twarze podobne do sfinksa) odkryto także na Marsie - patrz też historia z podrozdziału O7 i zdjęcie z rysunku O33.
#2. Mitologia. Prawie w każdym kraju na świecie daje się znaleźć różnorodne wierzenia, obyczaje, obrządki, legendy i opowiadania ludowe które bezpośrednio referują do różnych aspektów obserwacji istot z kosmosu. W zależności od przedmiotu do którego określone mity -
się odnoszą podzielić je można na następujące rodzaje:
- Obserwacje UFOnautów używających najróżniejsze wysoko-zaawansowane urządzenia techniczne. Do tej kategorii należą legendy i opowiadania o różnorodnych istotach posiadających sprzęt wykazujący magiczne moce, przykładowo czarownikach i czarownicach, dobrych wróżkach, sukubach i inkubach, zmorach, krasnoludkach, diabłach, itp. - patrz też podrozdział R4. Innym częstym przykładem z tej grupy są dziecięce opowiadania o niewidzialnych ludzikach, braciach, czy przyjacielach którzy ukazują się tym dzieciom w chwilach nieobecności dorosłych (ciekawe że wiele z tych dzieci w późniejszym wieku zakwalifikowanych zostaje do kategorii osób uprowadzanych na pokłady UFO).
- Przypadki kosmitów obdzielających ludzi podarkami w sposób jawny i otwarty (prawdopodobnie jednak kosmici ci nie wywodzili się z grona naszych okupantów, a z grona sprzyjających nam cywilizacji - patrz podrozdział W5). Niedawny przykład takiej pomocy opisany jest w podrozdziale N2.1 tej monografii, oraz w traktacie [7B]. Kilka dalszych przykładów opisanych jest we wstępie do traktatu [7], włączając w to interesujący mit z Borneo o latających istotach przekazujących ludziom umiejętność uprawy ryżu wraz z nasionami tej rośliny. Najbardziej jednak reprezentacyjnym mitem z tej grupy jest wywodząca się podobno z krainy Laplandia w Finlandii (a ściślej z miejscowości Rovaniemi), obecnie jednak rozprzestrzeniona po całym świecie, legenda o Świętym Mikołaju (po angielsku "Santa Claus") oraz o jego żeńskiej wersji która w Polsce nie posiada nazwy zaś w języku angielskim nazywana jest "Santarina". Święty Mikołaj (a także Santarina) posiada wiele elementów jasnowłosego kosmity, takich jak widoczny z daleka czerwony kombinezon (porównaj rysunek E2) - włączając w to jarzący się pas i buty oraz kaptur ochraniający głowę, zdolność do latania w powietrzu, posiadanie nadprzyrodzonych mocy, umiejętność szybkiego wytwarzania wymaganych dóbr materialnych, posiadanie maleńkich pomocników po angielsku nazywanych "elves" lub "gnomes", itp. Siły nośnej dla jego "sań" dostarcza dziewięć magicznych "reniferów" które unoszą go po niebie (łatwo sobie wyobrazić ciekawskiego pastuszka renów z Laplandii zapytującego Świętego Mikołaja do czego służą jarzące się pędniki w jego "saniach" i otrzymującego odpowiedź – one noszą mój wehikuł jak twoje reny). Liczba tych reniferów zgadza się z liczbą pędników w UFO typu K3 (t.j. jeden główny i osiem bocznych). Należą one do rogatego gatunku, zaś ich rozłożyste rogi przeplatają się nawzajem podczas lotu tak jak to czynią obwody magnetyczne UFO i magnokraftów - patrz rysunek O19 "B". Na typowych rysunkach Świętego Mikołaja reny te przedstawiane są zwykle w płynnym manewrze nawracania sań kiedy to fomują sobą niemal kompletny okrąg. O reniferach tych legendy twierdzą że w locie wytwarzają one charakterystyczne dźwięki wibrujące jak dzisiejsze UFO (jakoby powodowane przez ich dzwoneczki). Ich najważniejszym organem są duże jarzące się nosy (które wydmuchują smugi światła jak wyloty pędników z UFO). Jeśli wierzyć legendzie, nos prowadzącego z owych reniferów, nazywanego "Rudolf", jarzy się czerwonym światłem, nosy zaś pozostałych ośmiu - niebieskim światłem (t.j. dokładnie tak jak to czynią wyloty pędników UFO lecącego nad półkulą północną - patrz rysunek O15). Zgodnie z legendą "Rudolf" jest odludkiem - zawsze biegnie w odosobnieniu, pozostałe zaś osiem renów lubi biegać i bawić się z sobą (zauważ, że gdyby ktoś zinterpretował w sposób bajkowy rozłożenie i kolory wylotów pędników wehikułu z rysunku O15 wtedy otrzymałby dokładnie legendę tychże renów).
- Odnotowywanie różnych efektów działania UFOnautów obserwowane jednak w oderwaniu od zauważenia obecności tych istot. Do tej grupy należą legendy i opowiadania o niebieskich bezbolesnych sińcach pojawiających się w nocy na ciele osób oraz o działaniu złośliwych chochlików - istnienie i treść tych legend wspominane jest w podrozdziale U2. Innym przykładem są tutaj ludowe wierzenia w tzw. "lunatyków" (po angielsku "lunatics"). Lunatycy, w sensie stanu w jakim się znajdują, faktycznie odpowiadają naszej obecnej wiedzy o zahipnotyzowanych "UFO abductees" prowadzonych na pokład oczekującego w pobliżu niewidzialnego wehikułu przez UFOnautów niewidocznych dla postronnego obserwatora. Jednak -
niektóre elementy zachowania lunatyków, przykładowo trzymanie obu rąk wyciągniętych poziomo przed siebie lub szeroko rozłożonych na boki, tak jakby dodatkowe pędniki umieszczone w ich nadgarstkach odpychały się od pędników w pasie, są też znane ze zachowań samych UFOnautów używających kombinezonu magnetycznego napędu osobistego (patrz rozdziały E i R). Stąd być może że część folkloru lunatyków bierze swój początek z zaobserwowania UFOnautów chodzących po czyichś dachach. Pochodni aczkolwiek odmienni od lunatyków są "chodzący podczas snu" (po angielsku "sleepwalkers"). Ich niezwykłe zachowanie daje się wyjaśnić jako pamięć hipnotycznych poleceń UFOnautów utrwalona w ich podświadomości i wyzwalana podczas zwykłego snu (po przykłady innych zachowań wyzwalanych pamięcią po-hipnotyczną patrz punkty #7, #18, #19 i #20 w podrozdziale U2). Przykładowo jedną z cech często występujących u osób systematycznie uprowadzanych na pokłady UFO jest ich gwałtowne rzucanie się w łóżku, w co bardziej drastycznych przypadkach kończące się nawet ich wyskakiwaniem z łóżka podczas snu.
- Wizualne obserwacje wehikułów UFO. Do tej grupy należą różnorodne legendy o metalowych wielorybach lub żółwiach połykających i potem uwalniających ludzi, latających wyspach i pałacach, krainach liliputów, oraz o wielu innych formach mitycznych wykazujących ponad-naturalne moce i zachowanie sprzeczne z prawami natury jednak zgodne z zachowaniami UFO.
- Przejawy kultury, obrządków i wiedzy przekazywanej Ziemianom przez UFO. Do tej grupy należą różne obyczaje, obrządki i informacje nie posiadające uzasadnienia w poziomie ziemskiej wiedzy i bezpośrednio wyjaśniane przez ich nosicieli jako wywodzące się od pozaziemskich istot. Jednym z ich najdoskonalszych przykładów jest unikalny tatuaż zwany "Moko" jakim najwybitniejsi wodzowie Maoryscy pokrywają swoje twarze. Tatuaż ten pochodzi z naturalnego wzoru istniejącego na twarzach niektórych UFOnautów. Więcej danych na temat
- 3 "Moko" zawartych jest we wstępie do monografii [5/3] i [5/4]. Natomiast opis UFOnauty którego twarz posiadała naturalny wzór podobny do "Moko" (jak również kilka dalszych przykładów z tej
kategorii) zawarty jest w traktacie [7]. Kolejnym przejawem obrządków podpatrzonych i skopiowanych od UFOnautów są wszelkie rytuały wywodzące się od procedur sprawdzania, naliczania, zastartowywania, wzlotu, oraz lądowania ogromnych statków kosmicznych, t.j. procedur w których poszczególni członkowie załogi: zajmują przynależne im pozycje na mostku, raportują kapitanowi gotowość podlegających im urządzeń, oraz następnie włączają na polecenie kapitana sekwencje działania tych urządzeń i raportują ich aktualny stan. Przykładami z tej kategorii rytuałów są prawie wszystkie obrządki religijne (np. nabożeństwa), formalne części procedur sądowych, fragmenty uroczystości akademickich, tradycyjna część posiedzeń sejmu, itp. Jeszcze dalsze przejawy tradycji lub wiedzy przejętej z UFO obejmują zdumiewającą wiedzę astronomiczną afrykańskiego plemienia Dogonów i nowozelandzkich Maorysów, znajomość nasion i uprawy kukurydzy przez Indian oraz ryżu w południowo-wschodniej Azji (ludu Dayak z Borneo), itp.
#3. Tradycje religijne. Jakiejkolwiek religii byśmy się dokładniej nie przyglądnęli, w jej tradycjach zawsze dopatrzyć się można śladu kosmitów. W znanej nam najlepiej tradycji chrześcijańskiej, ślady te przykładowo porozrzucane są po całej Biblii, zaś ich omówieniu poświęconych jest wiele książek - np. patrz J. F. Blumrich, "Statki Kosmiczne Ezechiela", (Tytuł oryginału: "The Spaceships of Ezekiel"), Wydawnictwo Pandora, Łódź 1993, ISBN 83-85884-30- 0. Znaleźć je też można we wielu innych źródłach o charakterze religijnym, jednym z przykładów których może być omówiony w podrozdziale O6.1 opis raju który okazuje się być opisem UFO typu K7.
Nawet jeszcze bardziej bezpośrednie ślady kosmitów zawarte są w religiach Wschodu, przykładowo Buddyźmie czy Taoiźmie. W przypadku Buddy stare przekazy wprost informują że wśród jego uczni i najbliższych współpracowników znajdowały się istoty z kosmosu które udostępniały mu do użytku swoje urządzenia techniczne za pośrednictwem jakich był on w stanie -
latać w powietrzu, dokonywać cudów, itp.
Tradycje kosmitów w religiach są tak wszechobecne, uniwersalne, oraz żywe, że wielu badaczy sądzi, iż wszystkie religie na Ziemi powstały w efekcie bezpośrednich kontaktów ludzi z kosmitami. Autor byłby jednak ostrożniejszy w formowaniu takiej opinii, ponieważ zgodnie z jego analizami tylko niektóre religie zawierają w sobie zdecydowaną przewagę dogmatów filozofii "parazitizmu", t.j. filozofii naszych kosmicznych okupantów. Jednak w przypadku innych religii, których najlepszym przykładem jest chrześcijaństwo, ich dosyć spore zanieczyszczenie naleciałościami z filozofii parazitizmu wprawdzie daje się wykryć, szczególnie w praktykach powprowadzanych z upływem wieków przez kolejnych przywódców kościelnych, jednak w swojej oryginalnej formie zawierają one głównie elementy filozofii typu totaliztycznego. Zdecydowanie więc twórcami tych zorientowanych totaliztycznie religii nie mogli być okupujący nas UFOnauci.
#4. Niektóre koncepty literackie przedstawione w klasycznym piśmiennictwie oraz niekiedy prezentowane potem w twórczości filmowej. Wielu pisarzy zdawało się czerpać natchnienie ze spotkań UFO czy z opowiadań UFO abductees i opierać na nich swoje dzieła. Ich przykładami mogą być:
- Klasyczne dzieła literackie. Wykazują one zdumiewającą zbieżność z opowiadaniami dzisiejszych UFO abductees. Jako przykłady rozważ "Podróże Guliwera" Jonathan'a Swift'a, czy "Wyprawa do wnętrza Ziemi" Juliusza Verne'a (porównaj ją przykładowo z książką [4H3]). Również nasz "Pan Twardowski", słynny ze swoich sztuczek podobnych do dzisiejszych osiągnięć amerykańskiego magika telewizyjnego Davida Copperfielda, zdaje się być typowym przykładem "UFOnauty podczas pobytu wywiadowczego na Ziemi" - patrz też podrozdział V4.6.1 po dalsze przykłady takich UFOnautów.
- Klasyczne zbiory baśni i legend. Wiele ich szczegółów reprezentuje ludowe interpretacje
dla najróżnorodniejszych aspektów technicznych ciągle obserwowanych na dzisiejszych UFO. Jako pierwszy przykład rozpatrzmy taki ponad kulturowy szczegół powtarzający się w baśniach i mitologii wielu krajów, jak fakt iż "domki" czarownic i czarowników stały na "kurzej stopce". Jeśli bowiem przeanalizować wygląd nachylonych pod kątem i rozbiegających się odśrodkowo nóg UFO małych typów (np. typu K3 lub K4 - patrz część (a) rysunku F1 i rysunek O20) wtedy uderza iż faktycznie przypominają one układ palców w "kurzej stopce" - szczególnie gdy stopka ta została nieco uniesiona lub ugotowana. Innym przykładem jest ubiór czarownic i czarowników który obowiązkowo musiał obejmować kaptur. Z zasady działania magnetycznego napędu osobistego jednoznacznie zaś wynika, iż kaptur jest absolutnie konieczny w celu ochrony głowy przed silnym polem magnetycznym - patrz część (a) rysunku E4.
- Różni dzisiejsi bohaterowie dzieł literackich i filmowych posiadający ubiór dokładnie kopiujący kombinezony UFOnautów, zachowanie (szczególnie sposób poruszania się) znane z obserwacji UFOnautów, a także "nadprzyrodzone" możliwości typowe dla użycia napędu osobistego UFOnautów. Najbardziej znane ich przykłady to bohaterowie amerykańskich filmów dla młodzieży, np. "Batman", "Spiderman", "Superman", "Great American Hero", itp.
#5. Popularne zwroty, potoczne wyrażenia, oraz niektóre przysłowia. Zdaniem autora wiele potocznych powiedzeń wywodzi swoje pochodzenie z obserwacji UFO, UFOnautów, spotkań z nimi, lub efektów ich działalności. Przytoczmy tutaj kilka przykładów. Zwrot "ni to pies ni to wydra" zdaniem autora wywodzi się z obserwacji szczególnej rasy UFOnautów, których ciała przypominają nieco nasze foki. Przykłady opisów tych istot zawarte są w podrozdziale R2 (obserwacja Wojciecha Godziszewskiego) oraz w podrozdziałe R4 (legendy o ludziach fokach) niniejszej monografii. Zwrot ten ukształtował się najprawdopodobniej kiedy ktoś po zaobserwowaniu takiej istoty próbował o niej opowiedzieć swoim sceptycznie nastawionym współziomkom. Z kolei zwrot "diabelski śmiech" lub "szatański chichot" wywodzi się zapewne ze znajomości melodii mowy jednej z ras okupujących nas UFOnautów, która to mowa faktycznie opisywana jest jako przypominająca rodzaj szybkiej przeplataniny piskliwych chichotów (podobnych do wydawanych przez hienę) oraz jakby wycia czy nawoływania muzułmańskiego -
mułły (które to wycia mogą też zresztą kopiować celowo dźwięki wydawane przez kosmitów) i gruchania gołębi - patrz też podrozdział R4.1. Inny podobny zwrot to "licho go przyniosło". Zdaniem autora referuje on do częstych u tzw. "nieświadomych UFO abductees" (patrz opis w punkcie #15 podrozdziału U2) przypadków znikania różnych osób lub obiektów materialnych oraz ich następnego pojawiania się w najbardziej niespodziewanych miejscach. Kolejny zwrot "Gdzie diabeł mówi dobranoc" bazuje zapewne na empirycznej obserwacji naszych przodków, że najbardziej ulubione obszary jawnej działalności UFOnautów (dawniej m.in. zwanych "diabłami" - patrz podrozdziały R4 i V4.7.5 oraz traktat [4B]) obejmują wszelkie odludzia położone z dala od dużych miast, centrów cywilizacyjnych i linii komunikacyjnych. Podobny zwrot "Nie taki diabeł straszny jak go malują" zapewne wywodzi się ze spotkań z UFOnautami, przez folklor ludowy uważanymi za diabłów, oraz uświadomienia sobie podczas tych spotkań że przy osobistym kontakcie owi UFOnauci są grzeczni, przyjemni i świadomi praw moralnych – swym zachowaniem odbiegając od opisów tego co jakoby mają oni czynić z ludźmi w piekle. Jeszcze inny zwrot "zniknęło jakby diabeł nakrył je swoim ogonem" opisany jest w punkcie #15 podrozdziału U2.
W kontekście niektórych opisów niniejszej monografii, szczególnie zaś opisu z podrozdziału O5 referującego do odnotowanej w starożytnych Indiach tendencji do nazywania kosmitów Bogami oraz ich zwyczaju rządzenia za pośrednictwem strachu i represji, rozdziału O7 opisującego historię naszych stosunków z kosmitami, a także pierwszej części podrozdziału I9 omawiającego filozofię kosmitów, dużo do myślenia daje powszechnie znany zwrot że "zemsta jest rozkoszą bogów." Z dotychczasowych osobistych doświadczeń autora wynika, że zwrot ten nie jest jedynie alegorią, ale również złowieszczym ostrzeżeniem jakie należy rozumieć całkowicie dosłownie, tyle że zamiast użytego w nim starożytnego słowa "bogów" podstawić należy dzisiejszą terminologię "okupujących Ziemię UFOnautów".
#6. Źródła inspiracji dla kierowanych na manowce badań i poszukiwań. Wehikuły UFO oraz pozostawiane przez nie ślady materialne od wieków dostarczają ludziom inspiracji do różnorodnych poszukiwań badawczych, tyle tylko że niestety niemal zawsze prowadzone są one w błędnym kierunku. Oto najpopularniejsze przykłady zainspirowanych w ten sposób badań:
- Obserwacje jednej z ras wizytujących nas UFOnautów, której przedstawiciele z reguły są dużego wzrostu (t.j. około 2 metrów) zaś ich ciała pokryte są futrami, dokonywane w oderwaniu od wehikułów, spowodowały poszukiwania ilusywnych istot człekokształtnych które w zależności od kontynentu nazywane są: "Yeti", "Snowman", lub "Almas" (Azja); "Big Foot", "Sasquatch", lub "Oh-mah-ah" (Ameryka), "Maroero" (Maorysi z Nowej Zelandii), itp. Że są one faktycznie jedną z ras odwiedzających nas UFOnautów, wskazują liczne obserwacje istot dokładnie wyglądających jak Yeti, tyle że widzianych w bliskości ich wehikułów, a niekiedy nawet we wnętrzu UFO. Oczywiście nawet folklor na ich temat potwierdza ich pozaziemskie pochodzenie. Przykładowo zgodnie z informacją ze strony 106 książki [1P1] "Mysterious Creatures", Life-Time Books (P.O. Box C-32068, Richmond, Virginia, USA), 1988, ISBN 0-8094- 6632-6, Sherpowie z Himalajów wierzą że Yeti jest w stanie uczynić się niewidzialnym na każde swoje życzenie (jak zaś to opisano w podrozdziale L1 zdolność do czynienia się niewidzialnym jest cechą napędu osobistego UFOnautów). Z kolei folklor chiński zna żyjącą faktycznie już w czasach historycznych istotę nadprzyrodzoną zwaną tam "Monkey God" (w dialekcie Kantoniskim "Saj Jał Kay"), co należy tłumaczyć jako "Bóg Małpa". Istota ta wyglądała dokładnie jak Yeti, a ponadto cechowała się wszystkimi mocami nadprzyrodzonymi dzisiejszych UFOnautów. Przykładowo Monkey God był w posiadaniu magicznej broni w kształcie laski (t.j. zapewne wydłużonej komory oscylacyjnej drugiej lub trzeciej generacji) która zdolna była do wywoływania najróżniejszych efektów magicznych. Tak nawiasem mówiąc, to broń tą podobno ukradł władcy mórz - czyli chińskiemu odpowiednikowi dla naszego Neptuna (fakt tej kradzieży świadczy, że nie wyznawał on filozofii typu totaliztycznego). Ponadto Monkey God był na służbie Buddy i nawet wsławił się przeniesieniem Świętych Skryptów buddyjskich z Indii do Chin (owe -
skrypty to jakby buddyjski odpowiednik dla naszej Biblii).
- Aktywność niewidzialnych UFO i UFOnautów, działających na Ziemi w tzw. Stanie migotania telekinetycznego (patrz opis w podrozdziale L1), inspiruje badania w kierunkach spirytualistycznych, okultystycznych, ruch zwany "UFO contactees", itp.
- Obserwacje pływających UFO być może stoją u źródeł poszukiwań co najmniej niektórych potworów obserwowanych w szeregu jezior i mórz na naszej planecie. Opisy niektórych z takich potworów, wraz z alternatywnym wyjaśnieniem ich możliwego pochodzenia, przytoczono w podrozdziale C7 monografii [5/4] i [5/3].
- Lądowiska UFO znajdowane w Anglii i nazywane "kręgi zbożowe" (patrz podrozdział P2.1) zainspirowały nie tylko powstanie nowych religii, ale także nowej dziedziny nauki starającej się je wyjaśnić wirami powietrznymi.
#7. Różnorodne przełomowe idee (naukowe, techniczne, medyczne, rolnicze, itp.). Okazuje się że spora liczba zupełnie nowych idei naukowych i technicznych oraz urządzeń i umiejętności jakie posiadały/ją przełomowe znaczenie dla naszego rozwoju i kultury technicznej wcale nie została wynaleziona na naszej planecie, lecz po prostu "przekazana" nam w gotowej formie. Jak to jednak wyjaśniono w podrozdziale O3.2, podarowane one nam zostały przez naszych kosmicznych sojuszników, a nie przez okupujących nas UFOnautów. Omówieniu przykładów takich darów poświęcone są zupełnie odrębne traktaty [7] i [7B]. Niemniej tak dla informacji, poniżej przytoczonych zostanie kilka przykładów. Zgodnie z badaniami autora najprawdopodobniej należą do nich m.in.:
- Zaawansowane urządzenia techniczne pojawiające się w dawnych czasach, które znacznie wyprzedzały swoją epokę, tak że ich zbudowania nie potrafimy powtórzyć nawet obecnie. Ich przykładami mogą być: Arka Przymierza opisana w podrozdziale S5, tzw. "kamień filozoficzny" opisany na początku podrozdziałów S5 i S1.4, wykrywacz nadchodzących trzęsień ziemi ze świątyni w Chinach wspomniany w punkcie #4H9.1 podrozdziału H9.1, czy "wieczne lampki" dyskutowane w podrozdziale J2.2.1 (patrz książka [2J2.2.1]) a stanowiące wzorzec dla lampek wotywnych w naszych kościołach.
- Niezwykle wysoka wiedza astronomiczna w starożytności. Przykładowo uważa się że precyzyjny kalendarz chiński przekazany był ludziom przez "istoty z gwiazd".
- Ryż i kukurydza. Zgodnie z istniejącymi legendami (patrz ich opisy zaprezentowane w [7]) umiejętność uprawy ryżu i kukurydzy (a być może również i ziemniaków), razem z nasionami tych roślin, przekazane były ludziom przez jakieś istoty bardziej od nas zaawansowane.
- W chwili obecnej żywiołowe badania nad kilkoma problemami naszej cywilizacji, m.in. tzw. "darmową energią" (po angielsku "free energy") zdają się być indukowane i podsycane przez sprzyjających nam kosmitów (patrz podrozdziały T4, I9 i V4.7.2). Sugerują to bowiem okoliczności zbudowania naszych pierwszych telekinetycznych infuenzmaschines (patrz opisy z podrozdziału K2.3.1). Podobnie piramida samooscylująca opisana w podrozdziale N2 także zainspirowana była przez sprzyjającego Ziemianom kosmitę.
#8. Trendy futurystyczne. Wiele różnych trendów i modnych zachowań nie posiadających uzasadnienia w dotychczasowym stanie naszej wiedzy wywodzi się z UFO. Jednym z ich najlepszych przykładów może być "modne" ostatnio wykorzystanie kryształów do celów leczniczych (bardziej szczegółowo omówione w podrozdziałach S1.4, S5 i T1), jakie swój początek bierze w dokonywanych na pokładach UFO częstych demonstracjach leczniczych zdolności komór oscylacyjnych drugiej generacji wyglądających jak regularne ośmioboczne kryształy. Innym przykładem jest "modne" jakiś czas temu wykorzystywanie piramidek do różnorodych celów (np. mumifikowania, wzmacniania energii, itp.) jakie także wywodzi się z demonstracji działania podobnych piramidek na pokładach UFO (przykład demostracji takiej piramidki w UFO omówiony jest w podrozdziałach T4 i U3.1, oraz planowany jest do jeszcze szczegółowszego omówienia w trzecim wydaniu monografii [6] i drugim wydaniu traktatu [7]).
#9. Niektóre idee artystyczne. Wiele idei odnoszących się do muzyki i tańca zdaje się –
wywodzić od kosmitów. Omówmy tu kilka przykładów:
- Tzw. "niemy chór" (po angielsku "mute chorus"). Upowszechniony on był w muzyce sakralnej. Składał się z osób wydających melodyjne pomruki bez otwierania ust. Istnieje spore prawdopodobieństwo że tradycja tego chóru zrodziła się z próby naśladowania buczącego dźwięku wydawanego przez lądujące UFO. Nasi przodkowie uważający przybycie UFO za wydarzenie nadprzyrodzone zapewne próbowali odtworzyć w swoich obrządkach religijnych wszelkie okoliczności (w tym także i buczące dźwięki) mu towarzyszące.
- Klawiatury z naszych dzisiejszych instrumentów muzycznych. Okazuje się że wielu tzw. "UFO abductees" opisuje zaobserwowanie na pokładach UFO klawiatur identycznych do tych początkowo używanych w organach kościelnych, potem w fortepianach i pianinach, obecnie zaś w większości elektronicznych instrumentów muzycznych. Ponieważ to oznacza iż ktoś musiał skopiować taką klawiaturę od kogoś, zaś trudno posądzać że cywilizacja zdolna do podróżowania przez galaktyki kopiowałaby coś od ziemskich wynalazców, powyższa obserwacja oznacza iż nasze klawiatury muzyczne faktycznie wywodzą się z UFO. Nie zostały więc one wypracowane na naszej planecie, a jedynie albo odtworzone (skopiowane) przez dawnych UFO abductees na wzór identycznych klawiatur zaobserwowanych przez nich na różnych instrumentach muzycznych istniejących w UFO, albo też podarowane któremuś z naszych wynalazców w sposób podobny do urządzenia opisanego w podrozdziale N2.1. Istnieje zresztą legenda jaka w bezpośredni sposób informuje że organy pochodzą od greckich bogów (bogowie ci z kolei, jak to wyjaśniono w podrozdziałach R4, O5 i O6 niniejszej monografii oraz podrozdziale C7.1 monografii [5/3], najprawdopodobniej są tylko jedną z wielu interpretacji dla istot pozaziemskich). Nawiązanie do niej autor znalazł na stronie 450 angielskojęzycznej książki [2P1] pióra Arkady'ego Leokum, "Tell Me Why", Odham Books, 1967. Zgodnie z tą legendą pierwsze organy na Ziemi wykonał i podarował ludziom grecki bóg nazywający się "Pan" (posiadał on małe rogi i od pasa wzwyż wyglądał jak mężczyzna zaś do pasa jak kozioł; wygląd jego odpowiadał więc znanym też w średniowieczu "kopytniastym diabłom" - patrz R4).
- Taniec. Aczkolwiek taniec powszechnie uważany jest za ziemski wynalazek, wszystko jednak wskazuje na to że Ziemianie nauczeni byli tańca przez UFOnautów. Miał on służyć sterowaniu przepływem energii życiowej wskroś ciał uprawiających go osób jako efekt wykonywania serii odpowiednio dobranych ćwiczeń ruchowych i oddechowych. Początkowo był on więc ukierunkowany na rewitalizację, relaksację, odpoczynek, oraz wewnętrzną dyscyplinę i kontrolę, zaś dopiero potem ludzie przekształcili go w rodzaj towarzyskiej zabawy. Do dzisiaj zresztą dokładnie takim właśnie celom samo-udoskonalania służy rodzaj tańca zwanego "Tai Chi" wykonywanego przez potomków dawnych rycerzy chińskich oraz ich uczni. Niezwykle podobny do "Tai Chi" jest też taniec ludowy z Południowej Tailandii nazywany "The Manohra Dance of the South Folklore of Southern Thailand" o którym legenda wprost twierdzi iż został on przekazany Ziemianom przez "anioła" (porównaj z poniższym opisem treść podrozdziałów N2.1, R4, oraz traktatu [7]). Oto treść owej legendy odpisana (dosłownie zacytowana) z programu występu tailandzkiej grupy baletowej z "Arts and Cultural Center, Prince of Songkla University, Hat-Yai, Thailand" w Kuala Lumpur, dnia 16 października 1995 (autor osobiście obserwował ten występ i pokazany na nim "Taniec Manohra" - patrz też podrozdział R4): "Pra Ya Sai Far Fad, władca miasta-państwa w co obecnie jest częścią południowej prowincji Tailandii zwanej Phattalung, posiadał jedną córkę - piękną Nuan Thong Sam Lee. Jednej nocy Nuan Thong Sam Lee miała szczególny sen. W tym śnie pojawił się anioł i zatańczył wspaniały taniec z majestatycznymi jakby ptasimi ruchami. We śnie, Nuan Thong Sam Lee wyraźnie zaobserwowała dwanaście odróżniających się kroków owego tańca, każdy użyty instrument muzyczny, oraz wyraźnie słyszała muzykę akompaniującą tańcowi. Kiedy się zbudziła, pamiętała ona każdy szczegół i wzięła na siebie obowiązek odtworzenie tańca pokazanego w jej wspaniałym śnie. Nauczyła się tańca do doskonałości i przekazała go także damom swojego dworu." (W oryginale angielskojęzycznym: "Pra Ya Sai Far Fad, the ruler of a city state in what -
is now the southern Thai province of Phattalung, had one daughter - the beautiful Nuan Thong Sam Lee. One night Nuan Thong Sam Lee has a special dream. In this dream an angel appears and dances a beautiful dance with lovely bird-like movements. In this dream, Nuan Thong Sam Lee clearly sees the twelve distinctive steps to this dance, each musical instrument used, and she clearly hears the music accompanying the dance. When she awakens, she remembers each detail and takes it upon herself to recreate the dance depicted in her wondrous dream. She learns the dance to perfection and teaches it to her court ladies as well.")
#10. Gry i zabawy. Przykładem może być gra w szachy, o której legenda wprost twierdzi iż przekazana była jakiemuś bliskowschodniemu Szachowi przez istotę podobną do "czarownika" (potwierdzają to też badania historyczne które wykazują że szachy nie przechodziły przez żadną ewolucję jak inne gry i od początku znane były w swej obecnej postaci). Opisana w tej legendzie zasada wynagradzania (oparta na wówczas nieznanej zasadzie ciągu binarnego) ziarnkami zboża też sugeruje kosmiczne pochodzenie tej gry. Inne przykłady UFO-pochodnych gier i zabaw to najprawdopodobniej pokazy magików których początek zapewne bierze się z obserwacji UFOnautów i następnej próby imitowania ich niezwykłych zdolności.
#11. Elementy ubioru. Wiele elementów tradycyjnego ubioru przetrwałych do dzisiaj zdaje się brać inspirację z mającego szczelnie chronić przed silnym polem magnetycznym kombinezonu napędu osobistego UFOnautów. Przykładem może tu być noszony do dzisiaj ubiór mnichów i zakonnic czy tradycyjny ubiór kobiet muzułmańskich. Niemal sarkastycznym paradoksem losu jest, że również regalia akademickie (czyli tradycyjny ubiór naukowców przywdziewany podczas uroczystości na uczelniach) faktycznie wywodzą się od stroju UFOnautów - na przekór że przywdziewający go akademicy tak krzykliwie zaprzeczają istnieniu istot od których zaczerpnęli swoje symbole wiedzy. Regalia akademickie kopiują bowiem ubiór istot pozaziemskich po angielsku nazywanych "wizards" o jakich ludowa tradycja głosi że odznaczały się ogromną mądrością i wiedzą i stąd zwykle pełniły funkcje doradców i nauczycieli dla co bardziej wybitnych władców i królów.
#12. Symbole władzy. Wiele dzisiejszych oraz historycznych symboli władzy stanowi imitacje odpowiednich urządzeń, ubioru, lub szczegółów anatomicznych obserwowanych kiedyś u zaawansowanych istot jakie używały ich dla egzekwowania absolutnej władzy nad Ziemianami. Przykładowo berło używane przez dzisiejszych monarchów, marszałków, sejmy, wysokich duchownych, czy rektorów niektórych uczelni, jest imitacją telekinetycznej komory oscylacyjnej (patrz podrozdziały C4.1, J2.2.2 i T1) która była w stanie obezwładnić, zmienić, lub przemieścić nacelowanego przez nią Ziemiana. Natomiast korona zakładana przez monarchów, "miss piękności", Buddę, oraz klasycznych tancerzy tailandzkich jest ziemską imitacją chełmu kosmicznego oraz wbudowanych do niego urządzeń łącznościowych, wykrywających, termo- i nokto-wizyjnych, pomiarowych, TRI, itp. Jeszcze więcej takich śladów zawierają tradycyjne ubiory. Praktycznie niemal wszystko co kiedyś przy oficjalnych okazjach ubierali lub trzymali najróżniejsi władcy i wysocy dostojnicy religijni wywodziło się od obserwacji kosmitów. Nawet taki zdawałoby się niepozorny element ubioru jak maleńki czepeczek nakładany na głowy przez żydów, muzułmanów, oraz papieża i biskupów chrześcijańskich służy ukrywaniu ich włosów i w ten sposób upodabnianiu ich głowy do bezwłosych głów UFOnautów. Niezwykle ciekawym przykładem takich elementów, są przedłużenia uszu noszone w dawnych czasach w Malezji jako insygnia władzy. Przedłużenia te przyjmowały kształt długich, srebrnych listków albo płytek umocowywanych skośnie ponad uszami, jakie upodabniały uszy ich nosicieli do "psich uszu" UFOnautów. Noszone one były przez wszystkich ludzi w pozycji władzy i autorytetu, a więc przez władców, komendantów wojskowych, itp. Na podobnej zasadzie w Tailandii częścią tradycyjnego ubioru osób w pozycji autorytetu były wspominane też w podrozdziale R4 "szpony" zakładane na palce jakie upodabniały ich nosiciela do szponiastych dłoni UFOnautów. Innym ciekawym przykładem takiego "nielegicznego" dodatku są rogi jakie doprawiali sobie do czół niektórzy prymitywni wojownicy, i jakie ciągle spotkać można nawet do dzisiaj doprawiane do masek -
niektórych eleganckich limuzyn posiadanych przez osoby o wysokich aspiracjach. Rogi te brały swój początek z obserwacji, że przedstawiciele jednej z wszechmocnych ras UFOnautów posiadają rogi. Aby zaakcentować swoją władzę i wzbudzać respekt, niektórzy prymitywni wojownicy i władcy przywdziewali więc podobne rogi, upodabniając się w ten sposób do wszechmocnych istot których moce tak admirowali.
Rogi dziedziczone też niekiedy bywały przez dzieci zrodzone ze stosunków rogatych UFOnautów z ziemiankami. Przykładami ludzi którzy je posiadali może być wszystkim znany Mojżesz czy Aleksander Wielki. Aczkolwiek może to wielu zaskoczyć, ów wydawałoby się doskonale nam znany Mojżesz był ogromnie tajemniczą osobistością. Przykładowo zgodnie z pismami rabinistycznymi dyskutowanymi na stronie 178 książki [3O5] pióra Andrzeja Olszewskiego, "Paradoksy tajemnicy wszechświata" (Warszawa 1998, ISBN 83-900944-2-8, 314 stron; Konsultacje w sprawie dystrybucji: Wydawnictwo A. Olszewski, 00-976 Warszawa 13, skr. pocztowa 87), był on jednym z gigantów. Miał on bowiem około 4.84 metra wzrostu. To zaś sugerowałoby, że był on jednym z owych kolosów spłodzonych w obecności pola telekinetyczego przez istotę pozaziemską - patrz podrozdział II6.3. Ponadto, według tych pism, "miał od bioder w dół wygląd człowieka, od bioder zaś w górę był jak anioł niebieski". Posiadał on przy tym jeden szczegół anatomiczny jaki w dawnych czasach określano właśnie jako cechę aniołów, zaś jaki dzisiaj uważa się za cechę diabłów. Szczegółem tym były ... rogi, jakie ciągle widoczne są na rzeźbie Michelangelo znajdującej się w kościele S. Pietro in Vincoli w Rzymie która to rzeźba pokazuje Mojżesza w jego faktycznej wielkości giganta - patrz też opisy z rozdziału D. Tak nawiasem mówiąc to z biblijnych postaci według powyższej książki [3O5] rogi miał też posiadać jeszcze jeden gigant zwany Kain, a być może i nawet jego gigantyczny brat Abel którego ponad sześciometrowej długości sarkofag w/g [3O5] do dzisiaj znajduje się w Syrii - być więc może że kiedyś da się go przebadać naukowo. Z kolei folklor blisko-wschodni, a także opisy zawarte w świętej księdze muzułmanów, Koranie, stwierdzają że rogi posiadał także doskonale wszystkim znany z lekcji historii władca macedoński, niejaki Aleksander Wielki (urodzony w 356 roku BC i zmarły 13 czerwca 323 roku BC). Jedna z najlepszych prezentacji materiału dowodzącego faktyczne posiadanie rogów przez Aleksandra Wielkiego wpleciona została w fabułę angielskiego serialu dokumentalnego "In the Footsteps of Alexander the Great", napisanego i wyprodukowanego w 1997 roku dla BBC (© BBC MCMXCVII) przez historyka, Michael'a Wood'a, z "Maya Vision Production". Legendy przy tym podają, że swoje rogi Aleksander Wielki odziedziczył po biologicznym ojcu którym miał być sam grecki bóg Zeus (ciekawe czy praprzodek naszych Radziwiłłów, którzy swoje drzewo genealogiczne również wywodzili bezpośrednio od Zeusa, też posiadał takie rogi).
#13. Różne rytuały i obyczaje, które dopiero obecnie uzyskały naukowe lub logiczne uzasadnienie, jednak na poziomie wiedzy na jakim nastąpiło ich wprowadzenie do naszej kultury, ich znaczenie nie mogło być jeszcze odkryte. Ich przykładem może być noszenie kolczyków w uszach. Zgodnie ze starymi wierzeniami (zapewne przekazanymi ludziom przez jakieś technicznie wysoko rozwinięte istoty) noszenie kolczyków pomagało w utrzymywaniu dobrego wzroku. Z tego też powodu osoby których życie zależało od siły wzroku, przykładowo "piraci", nosili kolczyki w uszach bardziej jako rodzaj amuletu na poprawę wzroku niż jako ozdoba. Z czasem jednak owo noszenie amuletów przejęte zostało przez kobiety które nadały mu charakter ozdobny. W tym miejscu należy jednak odnotować, że w części ucha na której zwykle zawiesza się kolczyki znajduje się punkt akupunkturowy którego stymulacja wpływa na poprawę wzroku. Aczkolwiek więc noszenie amuletu w uchu możnaby uważać za starożytny zabobon, jego trafne umiejscowienie faktycznie nadaje mu funkcję stałej igły akupunkturowej stymulującej punkt wzrokowy. Innym przykładem jest chińska wiedza o akupunkturze, która również ma się wywodzić od jakichś technicznie zaawansowanych istot.
#14. Budownictwo sakralne. W konstrukcji różnych świątyń zarówno ich wygląd zewnętrzny (np. charakterystyczna kopuła centralna) jak i rozplanowanie oraz wyposażenie -
wnętrza dosyć wiernie imituje wygląd i budowę UFO. Powód tego stanu rzeczy najlepiej został wyjaśniony na stronie 166 książki [1O5] powoływanej w podrozdziale O5, cytuję: "Wznoszono tym bogom pałace, gdzie mieli służbę (kapłani) i wszelkie wygody. Pałace te na gruncie religijnym nazywa się "świątyniami". Przy ich projektowaniu starano się naśladować latające konstrukcje niebiańskich istot, aby tu, na Ziemi, bogowie czuli się równie dobrze, jak w swoich niebiańskich rezydencjach." Zwróćmy tu uwagę na kilka przykładów:
- Osoby które oglądały największe i najważniejsze meczety w Istambule po porównaniu wyglądu zewnętrznego tych meczetów z możliwymi kształtami latających systemów UFO bez trudu rozpoznają ich imitującą symbolikę (po najprostsze przykłady takich systemów patrz rysunek F12). Zauważ jednak, że poza Istambułem (np. w innych krajach muzułmańskich) meczety wyglądają bardziej jak pojedyncze UFO niż jak latające systemy tych wehikułów.
- Rozplanowanie wnętrza w meczetach i kościołach odpowiada rozplanowaniu UFO dużego typu, z wysoką przestrzenią centralną okrytą półkulistą kopułą, oraz obwodem niskich galerii ulokowanych w kołnierzu bocznym i odgrodzonych od wysokiej przestrzeni centralnej szeregiem kolumn zawierających pędniki boczne.
- Kolumnady we wnętrzach budowli sakralnych również wiernie imitują kolumny widziane w statkach UFO w których osadzony jest pędnik główny oraz pędniki boczne tych statków. Przykładowo w pierwszych kościołach chrześcijańskich kolumny te budowane nawet były z przekrojem kwadratowym jakby zawierały w sobie komory oscylacyjne - np. patrz ruiny kościołów w Salamis na Cyprze. Warto tu dodać że tradycja przedchrześcijańska znana jest z łatwiejszych do wykonania i ozdobniejszych kolumn okrągłych.
- Ołtarze świątyń, szczególnie używane dawniej w kościołach chrześcijańskich, starają się imitować pulpity sterujące UFO.
- W centrum wielu świątyń chrześcijańskich, na czele z Bazyliką Św. Piotra w Rzymie, pod ich kopułą centralną umieszczany jest prostokątny obiekt wykonany zwykle z białego, żyłkowatego marmuru imitującego iskry elektryczne, w wyglądzie identyczny do centralnej komory oscylacyjnej UFO. W czterech narożach tego obiektu znajdują się cztery czarne, poskręcane kolumny, identyczne w wyglądzie do czarnych kolumn pola magnetycznego UFO obserwowanych z wnętrza tych statków. Kolumny te podpierają czaszowaty "baldachim" ze złotymi rozbłyskami, w wyglądzie identyczny do owiewki aerodynamicznej z kopuły głównej UFO pokrytej rozbłyskami zjonizowanego powietrza. Ów prostokątny obiekt można zobaczyć również w niektórych kościołach w Polsce, przykładowo patrz kościół NMP na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie (tuż przy pałacu Prezydenta).
#15. Architektura. Wiele cywilnych form architektonicznych również zainspirowanych jest obserwacjami UFO. Budynki oparte na idei tych statków przyjmują formę odwróconego spodka, z fantazyjną, niekiedy pokrytą szkłem kopułą w centrum. Szczególnie uderzająca architektura tego typu znajduje się w Kuala Lumpur, Malezja, gdzie znaczna część budynków publicznych uformowana jest w sposób przypominający kształt tych pozaziemskich statków.
#16. Nazewnictwo. Wiele popularnych nazw dla zjawisk i substancji znanych w naszym życiu codziennym bierze swój początek z UFO. Rozpatrzmy tu kilka przykładów.
- Najlepszym ich przykładem może być włóknista ozdoba choinkowa nazywana "anielskie włosy". Nazwa tej substancji bierze swój początek z obserwacji galarety opadającej z UFO (patrz "A" w części (b) rysunku O9) i przyozdabiającej potem szklistymi, ciągliwymi łańcuchami drzewa i płoty w sposób podobny jak owe plastykowe włókna czynią to z choinkami. Ponieważ zaobserwowano iż galareta ta opada z UFO (czyli - jak kiedyś wierzono, "manifestacji aniołów"), nazwano ją anielskimi włosami, przenosząc potem tą samą nazwę na podobną do nich ozdobę choinkową.
- Innym przykładem takiej nazwy są wiry powietrzne w naszym folklorze ludowym nazywane "tańcujące diabły". Charakterystyczne słupy wirującego kurzu przemieszczające się w "inteligentny" sposób po naszych polach często stanowią efekt zawirowywania powietrza -
przez niewidzialne UFO. W folklorze ludowym z terenu Polski słupy te nazywane są "tańcującymi diabłami", ich angielska nazwa brzmi "dust devil" co luźno można tłumaczyć jako "diabeł kurzowy", natomiast w języku chińskim (dialekt kantoniski) brzmi ona "czie fung" co daje się tłumaczyć jako "czarci wiatr" - patrz podrozdział G2.2 monografii [5/3]. Nazwy te zapewne powstały kiedy ktoś zaobserwował że mają one zdolność do przetrasformowania się w widzialne UFO (czyli - jak kiedyś też wierzono: w "diabła"). Zgodnie z ludowymi opowieściami, jedną ich cechą jest iż mają one sprowadzać straszliwą chorobę na nieopatrznego przechodnia który wejdzie w ich zasięg (patrz podrozdział H2.2 w monografii [5/3]) - co wcale nie dziwi wiedząc iż w ich obrębie działa wir niezwykle silnego pola magnetycznego zdolnego do wywołania u takiej nierozważnej osoby albo choroby popromiennej albo też trwałego skurczu i paraliżu mięśni (np. zgodnie ze starym wierzeniem chińskim, osobom wchodzącym w taki wir może pozostać na zawsze trwałe wykrzywienie i zdeformowanie twarzy). Warto tutaj też dodać, że zgodnie z hipotezą autora, owe potężne wiry czystego powietrza wytworzone wysoko w naszej atmosferze przez niewidzialne wehikuły UFO dużego typu są odpowiedzialne za ogromną liczbę kłopotów i wypadków w lotnictwie pasażerskim. Jeśli bowiem w zasięg ich działania wleci jakiś samolot pasażerski, wtedy zostaje on uderzony potężnym podmuchem rzucającym nim z ogromną siłą. To z kolei powoduje rzucanie jego pasażerami, niekiedy prowadząc nawet do ich śmierci. Przykładowo w poniedziałek, dnia 29 grudnia 1997 roku, około godziny 23 czasu lokalnego, tak właśnie zginęła 32-letnia pasażerka Konomi Kataura, zaś dalszych 83 pasażerów uległo poranieniu w locie numer 826 linii lotniczych "United Airlines" z Tokio do Honolulu. Zgodnie z artykułem [3P1] "'Clear air' pocket undetectable", opublikowanym w malezyjskim dzienniku Sun (Sun Media Group Bhd, Lot 6, Jalan 51/217, Section 51, 46050 Petaling Jaya, Selangor, Malaysia), wydanie z wtorku, 30 grudnia 1997 roku, strona 41, tylko w 1997 roku, niezależnie od powyższego masywnego wypadku z jedną śmiercią, trzy dalsze samoloty linii lotniczych poważnie poraniły swoich pasażerów właśnie z powodu takich niewidzialnych ruchów czystego powietrza. Były to: (a) 9 czerwca 1997 roku odrzutowiec z "Japan Airlines" napotkał taki wir 25 minut przed przylotem do Nagoya z Hongkong - 11 pasażerów zostało poranionych, (b) 6 lipca 1997 roku samolot z "Qantas Airways" wpadł w taki wir na drodze z Brisbane to Tokyo – 23 pasażerów zostało poranionych w tym 3-ch bardzo poważnie, (c) 13 września 1997 roku odrzutowiec z "Alitalia" wpadł w taki wir na krótko przed lądowaniem w Caracas - 19 pasażerów zostało poranionych. Z kolei artykuł [4P1] "Probe indicates UA flight was pushed up first" opublikowanym w tym samym dzienniku Sun, wydanie z czwartku, 1 stycznia 1998 roku, strona 41 podaje, iż tzw. "czarna skrzynka" owego odrzutowca wykazała że podczas wypadku samolot dokonał jedynie ruchu o mniej niż 30.4 m, przy czym najpierw został raptownie rzucony w górę z siłą niemal dwukrotnie wyższą od siły grawitacyjnej. Jakież to niewykrywalne przez radar naturalne zjawisko (poza UFO) jest w stanie wyzwolić tak potężną siłę na tak krótkim odcinku; wszakże siła ta niemal odpowiadała uderzeniu samolotu ogromnym młotem, nie zaś podmuchowi naturalnego komina powietrznego. Podobne niszczycielskie wiry tworzone są też przez UFO w wodzie morskiej, tyle tylko że w przeciwieństwie do zawirowań powietrza, ze statków jakie w nie wpadają nikt już nie uchodzi z życiem aby potem opowiedzieć innym o tym niebezpieczeństwie. Były rybak nowozelandzki i dobry znajomy autora, Bill Sinclair (4 Hawea Pl., Ravensbourne, Dunedin, New Zealand), opowiadał kiedyś że jego kuter tylko o włos uniknął zostania wessanym przez ogromny lej wiru wodnego jaki niespodziewanie pojawił się na znanym mu dobrze obszarze morza. Do powyższego warto tutaj dodać, że hipoteza autora iż owe wiry formowane są przez niewidzialne UFO otwiera wiele praktycznych możliwości. Przykładowo, jak dotychczas nikt nie potrafił wypracować jakiegokolwiek systemu ostrzegawczego jaki informowałby pilotów o zbliżaniu się do takiego wiru z prostej przyczyny że dotychczas nie poznana została żadna zasada działania jaka umożliwiałaby zdalne wykrywanie tych wirów. Tymczasem jeśli hipoteza autora jest poprawna, system taki może skutecznie zadziałać na tej samej zasadzie co opisywane w tej monografii urządzenia ujawniające (patrz ich opisy w podrozdziale L1 i –
załączniku Z) rozpracowane przez autora dla wykrywania niewidzialnych UFO.
- Kolejnym przykładem popularnej nazwy wywodzącej się z UFO mogą być pierścienie
uformowane z rosnących grzybów, jakie w folklorze z terenu Polski nazywane są "czarcie kręgi",
a o jakich twierdzono że wywoływane są przez karłowate istoty nadprzyrodzone (stąd się też
bierze ludowe wierzenie że krasnoludki lubują się w grzybach). Ich angielska nazwa brzmi "fairy
rings" czyli "krasnalskie pierścienie", natomiast ich niemiecka nazwa jest "Hexenringe" czyli
"koła czarowników". Zgodnie z najnowszymi badaniami wiadomo już iż taki kolisty porost grzybni
powodowany jest mikrofalową akcją pola magnetycznego lądującego UFO które sterylizuje glebę
umożliwiając grzybni nielimitowany wzrost - patrz opisy lądowisk UFO zawarte w podrozdziale
H2.2 monografii [5/3], a także podrozdziałach P2.1 i F11.1 niniejszej monografii.
#17. Stwory mityczne utrwalone w legendach jednak zgodnie z wiedzą naukową nigdy nie istniejące na Ziemi. Do tej grupy należą różnorodne legendy o smokach, feniksach, ognistych ptakach, pegazach, skrzydlatych koniach, harpiach, gryfach, sfinksach, merlion'ach ("merlion" jest to mityczny stwór od przednich łap w górę wyglądający podobnie jak lew, w dół zaś jak rybka "konik morski" - jest on m.in. symbolem Singapore, stąd w Singapore można napotkać wiele jego rzeźb), itp. Można udokumentować że przynajmniej znaczna część z owych stworów, jeśli nie wszystkie, wywodzą się z UFO. Ich pochodzenie daje się przyporządkować do następujących grup:
- Maskotki UFOnautów, czyli niezwykle wyglądające zwierzęta przywożone w UFO na Ziemię z innych systemów planetarnych, gdzie wyewoluowały pod innymi warunkami otoczeniowymi, np. patrz podrozdział R4.2. Po ukazaniu się ludziom zabierane były następnie z powrotem na statek lub nawet rodzime planety, tak że dzisiejsza nauka nie jest w stanie napotkać ich pozostałości. Aby więc jakoś wytłumaczyć opisy tych zwierząt, naukowcy wymyślili wygodne wyjaśnienie tzw. "poskładanych zwierząt" (po angielsku "composite animals"). Zgodnie z nimi, owe niezwykle wyglądające stwory mityczne powstały poprzez myślowe poskładanie razem cech kilku odmiennych zwierząt. Oczywiście, chociaż jest ono bardzo zgrabne i wyglądające prawdopodobnie, wyjaśnienie to wcale "nie trzyma się kupy". Przykładowo nie wyjaśnia ono jak to się dzieje że zupełnie różni ludzie mieszkający na odrębnych lądach (czasami nawet na odciętych od świata wyspach) "poskładali" razem dokładnie tak samo wyglądające stwory - wszakże należałoby się spodziewać że "składanki" nawzajem nie znających się osób powinny wyglądać odmiennie. Nie wyjaśnia ono też dlaczego owe "składanki" posiadają wyłącznie cechy anatomiczne których umieszczenie, funkcje oraz obecność faktycznie obserwowane są w świecie zwierzęcym a więc sprawdzają się w praktyce - wszakże możnaby się spodziewać że wymyślając jakiegoś nowego stwora jego twórcy umieściliby mu oczy w ogonie, kły na uszach, czy paszczę na grzbiecie. Tak nawiasem mówiąc to obserwacje niezwykle wyglądających stworków-maskotek obecnych na pokładach UFO raportowane są także i w dzisiejszych czasach przez osoby uprowadzane na pokłady tych statków, a także dokonywane są w bliskości UFO - patrz podrozdział R4.2.
- Sami UFOnauci i UFOnautki o znacznie odmiennej budowie anatomicznej od ludzi. Przykładowo, jak to już poprzednio opisano, UFOnauci pokryci futrem stoją u źródła legend o Yeti i Bigfoot. W podobny sposób zapewne zrodziły się też legendy o syrenach, nimfach, harpiach, satyrach, centaurach, itp.
- Kamuflaż jaki UFOnauci stosowali w celu ukrycia się przed wzrokiem ludzkim. Jak to jest szerzej udokumentowane w podrozdziałach T4 i N3.2, UFOnauci często wykorzystują posiadane przez siebie "modyfikatory wyglądu" (patrz opis ich zasady działania przytoczony w punkcie 5 podrozdziału N3.2, a także przykłady ich użycia przez UFOnautów opisane w punkcie Ad. 2 podrozdziału T4) aby przyjąć wygląd jakiegoś zwierzęcia i w ten sposób ukryć się przed zostaniem zaobserwowanym przez ludzi. Kiedy jednak następnie zwierzęta takie na oczach wielu obserwatorów transformowały się w kobiety lub mężczyzn, taka transformacja stawała się początkiem mitu. Szczególnie dużo tego typu istot transformujących się w ludzi i vice versa -
istnieje w mitologiach południowo-wschodniej Azji, np. Indiach, Tailandii, Laosie, itp. Przykładowo w Indiach istnieją legendy twierdzące że krowa przekształciła się w boginię zaś boginia ponownie w krowę (być może stąd bierze się początek tradycji świętych krów w tym kraju). Z kolei w Tailandii istnieją legendy o kobietach ptakach (tzw. "kinarees") - jedna z nich opisana jest w podrozdziale R4. Oczywiście Europa też ma swoją żabę transformującą się w księcia, myszy przemieniające się w konie, nietoperze transformujące się w wampiry, psy zamieniające się w diabłów, itp.
- Wizualne obserwacje wehikułów UFO pokrytych opisanym w podrozdziale P2.4 tzw. "węglem warstwowym" wyglądającym jak skóra gada i zionących ogniem. Do tej grupy stworów należą smoki (patrz punkt #5H9.1 z podrozdziału H9.1), ogniste ptaki, pegazy, hydry, oraz wiele innych stworzeń mitycznych wykazujących ponad-naturalne moce i zachowanie sprzeczne z prawami natury. Ponieważ w bardzo dawnych czasach ludzie nie wypracowali jeszcze pojęcia "latająca maszyna" i wszystko co mogło się poruszać było dla nich zwierzęciem, a także być może iż w niektórych przypadkach wehikuły UFO wykorzystywały możliwość modyfikowania swego wyglądu wprowadzaną przez ich pokładowe TRI drugiej generacji (patrz podrozdział N3.2) upodabniając się do jakichś niezwykłych stworów, spotkania z wehikułami UFO ludzie ci interpretowali jako spotkania z niezwykłymi stworzeniami mitycznymi. Przykłady opisów różnych mitycznych stworów wykazujących typowe atrybuty wehikułów UFO zawarto w podrozdziale D3 monografii [5/3].
#18. Bezśladowe zaginięcia ludzi. Jedną z plag nękających naszą cywilizację tak uparcie, iż została ona nawet wpisana na trwałe do kultury każdego kraju, są zniknięcia ludzi bez pozostawienia jakiegokolwiek śladu. Pomimo, że o zniknięciach tych zwykle się otwarcie nie mówi ponieważ wzbudzałoby to liczne zapytania na jakie ktoś przy władzy powinien udzielić odpowiedzi, statystyki każdego kraju - jeśli ktoś z nimi ma szansę się zapoznać, są wprost szokujące. Aby więc wytłumaczyć jakoś owe niewyjaśnialne zniknięcia po których nie daje się odnaleźć żadnego śladu i których nie daje się zwalić na zwykłą przestępczość, każdy z krajów wypracował sobie własny system pozorowanego wyjaśnienia które jest rodzajem nowoczesnego mitu. I tak w Polsce i Rosji kiedyś zwalało się je na karb KGB wysyłającego ludzi na Syberię (jak się je obecnie tłumaczy przestało autorowi być wiadomo), w Nowej Zelandii wyjaśnia się je jako zabłądzenia w porastających ten kraj lasach zakończone śmiercią zabłąkanych delikwentów, w Australi zwykle wyjaśnia się je jako zjedzenie przez rekiny, krokodyle, lub psy dingo, zaś w krajach Południowo-Wschodniej Azji (Malezja, Indonezja, Tailandia) jako uprowadzenia przez lokalną mafię (triads). Opisy przykładów takich zniknięć znaleźć można praktycznie w każdej książce traktującej o niewyjaśnionych zagadkach. Najbardziej reprezentacyjne z nich z jakimi autor dotychczas się zetknął obejmują: Głowę Państwa Australii (Pierwszego Ministra) - niejakiego Harolda Holta, pilota z Australii - niejakiego Frederick'a Valentich, oraz pracownika objazdowego z Tauranga w Nowej Zelandii. Harold Holt zniknął bez śladu dnia 17 grudnia 1967 roku kiedy to na plaży w Melbourne zdecydował się wejść do wody na oczach dwóch kobiet. Ani jego ciała ani jakiegokolwiek fragmentu czy nawet śladu nigdy nie znaleziono, zaś ludzie spekulowali że: padł on ofiarą zamachu, uprowadzony został przez łódź podwodną, popełnił samobójstwo, itp. Wyraźnie wskazujące na uprowadzenie przez UFO było zniknięcie dnia 21 października 1978 roku Australijczyka, Frederick'a Valentich - pilota małego samolotu 182 Cessna jaki samotnie przelatywał przez Cieśninę Bass (Bass Straight) w Południowej Australii. Ostatnią informacją nadaną (przez niego) przez radio było iż nad jego samolotem zawisł ogromny obiekt którego wygląd przypominał dzisiejsze UFO. Tuż przed urwaniem się konwersacji na taśmie pojawiły się jakieś metaliczne dźwięki. Pomimo natychmiastowych i intensywnych poszukiwań nigdy nie znaleziono żadnych śladów ani Valentich'a ani też jego samolotu. Natomiast około obszaru w którym zniknął dokonano w tym czasie nietypową liczbę aż około 15 niezależnych obserwacji UFO. Więcej danych na temat jego zniknięcia znaleźć można w rozdziale "The disappearance of Frederick Valentich" książki [5P1] australijskiego UFOloga Bill'a -
Chalker "The Oz Files", która jest dostępna poprzez Internet pod adresem ?(dands@magna.com.au). Jeszcze bardziej tajemnicze było zniknięcie pracownika objazdowego z Tauranga w Nowej Zelandii. Jego samochód znaleziono na poboczu szosy w lesie, na przednim siedzeniu leżała w połowie nagryziona kanapka, zaś w filiżance znajdowała się w połowie dopita herbata. Poza tym żadnego śladu. Aczkolwiek dotychczas naciągało się fakty po to tylko aby znaleźć jakieś "racjonalne" wyjaśnienia dla tego typu zniknięć i w ten sposób rozgrzeszyć rządy państw z obowiązku obrony ich obywateli przed kosmicznym zagrożeniem, czas zacząć przyjmować do wiadomości że odpowiedzialność za sporą część owych niewyjaśnionych zaginień, jeśli nie za wszystkie, ponoszą okupujący Ziemię kosmici. Są oni nieustającym zagrożeniem jakie wisi nad głową każdego z nas, bez względu na to czy jest świadom jego istnienia czy też nie. Tak długo aż kosmici nie zostaną wyparci z naszej planety, w każdym momencie swego życia powinniśmy się liczyć z możliwością, że pewnego dnia również i my sami możemy nagle zniknąć bez śladu i to w czasie kiedy ani my ani też nikt dookoła nas absolutnie tego się nie spodziewa. W chwili zaś kiedy takie zaginięcie dopadłoby nas samych byłoby już zbyt późno aby rozpocząć swoją obronę - zresztą gdybyśmy wówczas posiadali nawet możliwość zawołania o pomoc, prawdopodobnie i tak nikt by nie mógł jej nam udzielić ponieważ pomoc taka wypracowana dopiero musi zostać w trakcie długofalowych działań obronnych (faktycznie to autor czytał o przypadkach gdy osoby jakie nagle zniknęły z oczu patrzących ciągle wołały o pomoc, jednak nikt nie zareagował bowiem nie wiedział skąd ich głos dobiega i co powinien uczynić).
#19. Bezpośrednie przyczyny wypadków i śmierci. Zgodnie z hipotezą autora, niewidzialne wehikuły UFO są też bezpośrednią przyczyną ogromnej liczby najróżniejszych "wypadków" przytrafiających się nieustannie na Ziemi, spora cześć z których kończy się trwałym kalectwem a nawet śmiercią uczestniczących w nich ludzi. Ponieważ jednak podczas powodowania tych wypadków, wehikuły UFO pozostają dla ludzi niewidzialne, winą za ich powodowanie dotychczas obciąża się albo najróżniejsze siły natury (niekiedy nawet celowo wymyślane aby pokryć nasz brak wiedzy o działaniu niewidzialnych wehikułów UFO - np. patrz wiry czystego powietrza opisane w punkcie #16 niniejszego podrozdziału), albo błędy ludzkie, albo też pozostawia te przyczyny jako niewyjaśnione. Z uwagi na liczbę ludzi która ginie lub zostaje zraniona w rezultacie danego "wypadku" spowodowanego przez UFO, podzielić się je daje aż na trzy kategorie, t.j. powszechna zagłada, wypadki masowe, oraz śmierci indywidualne. Aby podać tutaj jakieś przykłady, to przypadki powszechnej zagłady powodowanej przez UFO opisane są w podrozdziałach P2.3 (eksplozje UFO mające na celu cofnięcie w rozwoju całej naszej cywilizacji) oraz O7 (zagłada Neaderlandczyków - co do której oczywiście nie wolno nam teoretycznie wykluczać, że kiedyś może ona zostać powtórzona w odniesieniu do ludzi). Z kolei przykładami masowych wypadków powodowanych przez niewidzialne UFO mogą być m.in.: (a) katastrofy naszych samolotów powodowane przez zbliżenie się do nich wehikułów UFO pracujących w trybie wiru magnetycznego - patrz opisy w podrozdziale O2.7, (b) raptowne rzucanie naszymi samolotami jeśli przypadkowo wleciały one w wir powietrzny niewidzialnego UFO - patrz punkt #16 niniejszego podrozdziału, oraz (c) wsysanie naszych kutrów i statków przez wiry wodne wywoływane przez podwodne UFO, a także (d) przypadki zatapiania naszych statków zderzających się z UFO. Oczywiście do powyższego należy też dodać ogromną liczbę wypadków jakich ofiarami padają indywidualne osoby, takich jak przykładowo: (1) uprowadzenia przez UFO których uczestnicy nigdy już nie wracają - patrz punkt #18 powyżej, (2) celowo indukowana śmierć osób niewygodnych dla okupującym nas kosmitów - patrz opisy w podrozdziale P2.3.3, (3) ofiary indywidualnych wypadków powodowanych przez wehikuły UFO - np. poprzez przypadkowe wejście w zasięg działania potężnego pola z ich pędników głównych (czego opisy znaleźć można w sporej liczbie publikacji UFOlogicznych), ataki maskotek UFOnautów (patrz podrozdział R4.2), itp. Warto przy tym odnotować, że z powodu naszej niskiej wiedzy o UFO, niewidzialności tych wehikułów albo już w momencie wypadku albo też -
natychmiast po jego zaistnieniu, a także zdolności UFOnautów do manipulowania poglądami decydentów, wykrycie i wypunktowanie prawdziwych przyczyn takich wypadków jest ogromnie trudne (i może być też bardzo ryzykowne). Aby tego dokonać, trzeba stosować "zasadę wykluczania oryginalnego wyjaśnienia" (t.j. zakorzenionego wyjaśnienia, co do którego zawsze teoretycznie powinno brać się pod uwagę, że może ono być błędne i że mogło nam być wmanipulowane przez samych UFOnautów). Wszakże rysunek O29 jest naoczną ilustracją jak bardzo oficjalne wyjaśnienia mogą czasami mijać się z prawdą, zaś tzw. "meteor tunguski" dostarcza jeszcze jednego znanego przykładu całkowicie dezinformujących oficjalnych wyjaśnień (monografie z serii [5], np. [5/4] lub [5/3], bezspornie ujawniają, że to co nazywane jest "meteorem tunguskim" faktycznie było eksplodującym cygaro-kształtnym UFO). Aby lepiej wyjaśnić tutaj ową "zasadę wykluczania oryginalnego wyjaśnienia", załóżmy całkowicie hipotetycznie, że przykładowo ktoś próbował wykazać iż w przypadku słynnego zatonięcia transatlantyku Tytanik (Titanic), jego przyczyną było zderzenie z szkliście wyglądającym pływającym UFO które w mrokach nocy z powodu swego wyglądu wzięte zostało za górę lodową, nie zaś zderzenie z faktyczną górą lodową jak w to powszechnie się wierzy. W takim przypadku konieczne byłoby konklusywne wykazanie, że np. wizualne odnotowanie góry lodowej nie było zgodnie potwierdzane przez uratowanych naocznych świadków (jako że po takim wypadku UFO by zwyczajnie zniknęło), lub że to co uważało się za przypadki zaobserwowania owej góry było jedynie niesprawdzonymi interpretacjami które po poddaniu analizie okazują się przeciwstawne do znanych cech takich gór, lub też że w sprawie owego zderzenia istnieje wiele tajemniczych niejasności jakich wcale nie tłumaczy góra lodowa ale jakie doskonale pasują do zjawisk towarzyszących UFO (np. niewyjaśnione zboczenie statku z zadanego kursu czy niemożliwe do racjonalnego wyjaśnienia wzajemne oddalenie się od siebie dwóch odrębnych i ogromnie ciężkich fragmentów Tytanika).
Przytoczony powyżej wykaz śladów działalności kosmitów na Ziemi wpisanych na trwałe do naszej kultury bynajmniej nie kończy się na przykładach omówionych w tym podrozdziale. Zgodnie bowiem z dotychczasowymi badaniami autora jakikolwiek aspekt naszej aktywności, kultury i historii by się nie zaczęło dogłębniej sprawdzać, zawsze u jego prapoczątków znajdzie się kosmitów. Wygląda więc na to że kosmici są tak wszechobecni w naszej kulturze, historii, oraz codziennym życiu, że nic na Ziemi nie powstaje lub odbywa się bez ich inicjatywy, współudziału i aprobaty. To zaś prowadzi do szokujących stwierdzeń podsumowanych w rozdziale X i podrozdziale O5.
Jednym z najbardziej zdumiewających zjawisk jakie autor odnotował, to że tendencja do "niezauważania" skali i nasilenia ingerencji kosmitów w sprawy ludzkie z czasem ulega jeszcze pogłębieniu i od niedawna osiągnęła tak wysoki poziom iż swą skalą sama potwierdza prawdopodobieństwo sztucznie nam wmanipulowanej, podsycanej i potęgowanej – patrz podrozdział V4.7.2. Ostatnio nie tylko że nie zauważamy dyskutowanych w tym podrozdziale dowodów działalności UFO do których historycznie zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale także najnowszych dowodów obecności tych wehikułów na Ziemi, takich jak opowiadania naocznych obserwatorów UFO, zeznania osób uprowadzanych na pokład UFO, itp. Z niektórymi co bardziej sceptycznymi osobami z grona swoich znajomych, którzy na przekór swego "sceptycyzmu" sami zaliczają się do kategorii regularnie i często uprowadzanych na pokład UFO gdzie poddawani są najróżnorodniejszym formom eksploatacji, autor żartuje czasami że kiedyś nabiją sobie ogromnego guza o UFO i ciągle będą negowali istnienie tego statku (co zresztą w pewnym sensie sprawdza się w rzeczywistości, bowiem wielu z nich raportuje odnotowywanie na swym ciele charakterystycznych sińców w punkcie #18 podrozdziału U2 zwanych "ghost pinch", co do których z całą pewnością już wiadomo, że powodowane są właśnie przez UFO, jednak których istnienie na ich ciele wcale ich nie przekonuje iż faktycznie uprowadzani są do UFO). Autor żywi jednak nadzieję, że jednym z efektów napisania niniejszej monografii będzie, iż przynajmniej niektórzy z nas zaczną teraz zwracać uwagę na powyższe fakty i -
przyporządkowywać im należne interpretacje.
Niezależnie od powyższych kategorii śladów wpisanych w naszą kulturę, istnieje też inna grupa bezpośrednich, fizycznych i oczywistych dowodów na nieustanną aktywność UFO na naszej planecie, którą można nazwać śladami trwałymi albo dowodami materialnymi. Z uwagi na ich odrębny charakter owe trwałe ślady materialne zostaną omówione w oddzielnym podrozdziale P2.
P2. Trwałe ślady działalności UFO na naszej planecie
Do najistotniejszych konsekwencji formalnego dowiedzenia w podrozdziale O2, że "UFO istnieją i stanowią już działające magnokrafty" należy wykazanie, że te pozaziemskie wehikuły muszą pozostawiać na naszej planecie jakieś trwałe dowody swojej aktywności. Z pomocą Teorii Magnokraftu (a ściślej w oparciu o "postulat zamienności pomiędzy UFO i magnokraftami"), autorowi udało się zidentyfikować i udokumentować kilka kategorii takich dowodów. Krótkiemu omówieniu kolejnych z owych kategorii poświęcone zostały poszczególne części niniejszego podrozdziału. Obejmują one następujące dowody najłatwiej i stosunkowo najczęściej dostępne na Ziemi:
1. Lądowiska UFO. Są to kręgi trawy o odmiennym kolorze często widywane na naszych łąkach i trawnikach. Ich dokładniejszemu opisowi poświęcony jest podrozdział G2.2 monografii [5/3] oraz planowana do wydania w terminie późniejszym cała monografia [4]. W niniejszej monografii omówiono je już w następnym podrozdziale P2.1.
2. Miejsca eksplozji UFO. Dwa z nich zostały już zidentyfikowane przez autora i dosyć szczegółowo opisane w jego monografiach. Są to Tapanui w Nowej Zelandii i Tunguska na Syberii - patrz monografie z serii [5] oraz podrozdział P2.2.
3. Szkliste tunele wypalane podczas podziemnych lotów UFO. Tunele takie opisano w podrozdziale G2.1 monografii [5/3], oraz podrozdziale P2.3 niniejszej monografii. Jako ciekawostkę warto tutaj nadmienić, że zgodnie z opowieścią przytoczoną w podrozdziale P2.3.1 (lub G2.1 z [5/3]) oraz opisami z traktatu [4B], wejście do jednego z takich tuneli ma się znajdować w Polsce na zboczach Babiej Góry. Ponieważ UFOnauci korzystający z tego tunelu w dawnych czasach określani byliby m.in. mianem "czarownicy" (patrz wyjaśnienia z podrozdziału R4), być może owa opowieść wyjaśnia też dlaczego Babia Góra uważana była w mitologii z terenów Polski za miejsce do którego zlatują się czarownice i odbywają tam sabaty. Stąd warto zbierać i analizować takie legendy, bowiem gdyby Babia Góra faktycznie kryła wspomniany tunel UFO, wyznaczenie z mitologii dokładnego miejsca gdzie sabaty "czarownic" miały się odbywać dopomogłoby w znalezieniu ukrytego wejścia do podziemi. Wszakże to właśnie treść legend z Iliady w 1870 roku umożliwiła niemieckiemu archeologowi-amatorowi Heinrich'owi Schliemann'owi znalezienie mitycznej Troi.
4. Różnorodne substancje gubione, porzucane lub odpadające z UFO. Ich opisy zawarte są w podrozdziale G2.3 monografii [5/3] oraz w podrozdziale P2.4 niniejszej monografii. Do substancji tych należą m.in.:
(A) Anielskie włosy. Ciągliwe pasma "anielskich włosów" zwisają czasami z naszych drzew zaś bryłki tej galaretowatej substancji zalegają nasze ogrody (patrz podpis pod rysunkiem O9).
(B) Węgiel warstwowy. Niezwykła odmiana uwarstwionego węgla wyglądającego jak fragmenty cebuli, znajdowana na niektórych lądowiskach UFO, jest jedną z substancji odpadających z UFO. Jej krótki opis przytoczono też w punkcie #5H9.1 podrozdziału H9.1 niniejszej monografii, oraz w podrozdziale G2.3 monografii [5/3].
(C) Kropelki cyny opadające z UFO. Były one obserwowane przy kilku okazjach. Ich krótki opis przytoczono w punkcie (e) podrozdziału J2.2.2. -
5. Fragmenty powłok UFO. Te iskrzące się metaliczne odłamki czasami znajdowane są na ziemi. Reprezentują one kawałki tajemniczego materiału, który przy próbie nacięcia lub opiłowania wydziela snopy iskier jak kamień do zapalniczki. Jedna z osób znanych autorowi z posiadania takiego odłamka to Antoni Popik (ul. Partyzantów 66/6, 80-254 Gdańsk-Wrzeszcz). Odłamki te najprawdopodobniej są fragmentami magnetorefleksyjnej powłoki UFO, znanej z wydzielania snopów iskier przy próbie opiłowywania.
Niezależnie od powyższych pięciu kategorii dowodów materialnych, najbardziej powszechnie dostępny rodzaj trwałego śladu działalności UFO na naszej planecie można też znaleźć w zupełnie niespodziewanym miejscu, t.j. na nodze co trzeciego mieszkańca Ziemi. Ślad ten to niewielka blizna cechująca tzw. "UFO abductees" czyli osoby powtarzalnie i systematycznie uprowadzane na pokład UFO (zwykle bez ich wiedzy i zgody) gdzie poddawane są brutalnej eksploatacji. Przy odrobinie więc pecha, być może nawet czytelnik tego ustępu posiada ową bliznę na własnym ciele, lub też ktoś z jego najbliższego otoczenia należy do tej eksploatowanej przez UFO grupy Ziemian. Ponieważ szczegółowym opisom owej blizny poświęcony został cały obszerny podrozdział U1 niniejszej monografii, jej powtórne omówienie tutaj zostanie pominięte.
W tym miejscu warto wspomnieć, że wszystkie wymienione tutaj ślady posiadają trwały charakter, stąd też mogą one zostać poddane badaniom naukowym bez konieczności zmiany tradycyjnych metodologii badawczych (np. wypalone ślady pozostawiane przez UFO w miejscach lądowania, czy miejsca eksplozji tych statków, nie są w stanie zniknąć kiedy naukowcy zbliżą się do nich). Stąd też stanowią one materiał faktologiczny jaki umożliwia włączenie UFO w obręb tradycyjnych badań naukowych, jeśli oczywiście badacze zdołają się kiedyś zbudzić z telepatycznie wmanipulowywanego im nakazu naszych niewidzialnych okupantów aby pod żadnym pozorem nie prowadzili badań UFO - patrz wyjaśnienia z podrozdziałów V4.7.2, O4, V2, i U4.1.1.
Trwałym śladom działalności UFO na Ziemi poświęcone zostały aż dwie oddzielne serie monografii autora, t.j. numery [5] i [4] (patrz wykaz publikacji z rozdziału Y). W serii [5] obecnie już cztery kolejne wydania polskojęzyczne monografii są dostępne dla czytelników z naszego kraju. Pierwsze z tych wydań [1P2] posiadało następujące dane edytorskie: "Kataklizm koło Tapanui 1178 A.D. - nowozelandzki odpowiednik eksplozji tunguskiej" (Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, 1989, ISBN 0-9597698-8-9, 76 stron - w tym 30 rysunków). Natomiast drugie z nich [2P2] posiadało dane wydawnicze: "Eksplozja UFO w Nowej Zelandii 1178 A.D. która pochyliła ziemię" (Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, 1993, ISBN 0-9597946-8-9, 148 stron - w tym 37 ilustracji). Obecnie upowszechniane jest już czwarte, znacznie poszerzone i usprawnione wydanie owej monografii - patrz [5/4] na wykazie publikacji z rozdziału Y. Egzemplarze przedostatniego z owych opracowań, t.j. monografii na spisie literatury zaznaczonej numerem [5/3], wysłane zostały przez autora praktycznie do każdej Biblioteki Wojewódzkiej w Polsce, a także do Biblioteki Głównej każdej znanej autorowi uczelni wyższej w Polsce. Tym więc czytelnikom których zainteresuje treść niniejszej monografii, polecane jest też zapoznanie się z monografią [5/4], lub w przypadku jej niedostępności - z nieco starszą monografią [5/3] lub [5/2]. Warto tu podkreślić, iż aczkolwiek monografia [5/4] głównie koncentruje się na omówieniu miejsca eksplozji UFO koło Tapanui w Nowej Zelandii, jej treść włącza także cały rozdział poświęcony dokładnemu omówieniu eksplozji UFO w Tunguskiej na Syberii, dwa rozdziały omawiające inne możliwe miejsca eksplozji tych wehikułów (Atlantyda, Australia, Dorzecze Renu, Kolchida, Libia, Sodoma, oraz Ukraina), a ponadto obszerny rozdział w całości poświęcony innym trwałym śladom działalności UFO na naszej planecie, włączając w to: (1) lądowiska tych statków - np. patrz rysunek P1; (2) tunele wytopione przez nie w skale - np. patrz artykuł [3P2] "W poszukiwaniu UFO-tuneli", "Nie z tej Ziemi" (ul. Wronia 23, 00-840 Warszawa), sierpień 1992, numer 8 (24), strony 42 i 43; oraz (3) różnorodne substancje porzucane przez UFO na ziemi - np. patrz "anielskie włosy" czy "węgiel warstwowy" opisane w -
artykule [4P2] "UFO bez tajemnic", Morze i Ziemia (pl. Hołdu Pruskiego 8, 70-550 Szczecin), 30 września 1992, nr 39(512), strona 11; oraz pokazane w części (b) rysunku O9.
Ponieważ czytelnik może mieć trudności z dotarciem do tamtych publikacji autora poświęconych trwałym śladom działalności UFO na Ziemi, dla naukowej ścisłości esencja najważniejszych ich stwierdzeń podsumowana będzie w podrozdziałach jakie następują.
Najróżniejsze formy lądowisk UFO znane są ludziom już od dawna, aczkolwiek zwykle nie chcą oni przyjąć do wiadomości że wywodzą się one właśnie od pozaziemskich obiektów latających. Najczęściej przyjmują one formę kręgów magnetycznie powypalanej roślinności które po upływie jakiegoś czasu zwolna pokrywane są pierścieniem grzybowym. Niekiedy mogą się zaznaczać jedynie jako pierścienie gdzie roślinność przyjmuje nieco odmienny kolor. Najbardziej słynna ostatnio kategoria lądowisk UFO upowszechniona została po świecie z terenów Anglii i znana jest jako tzw. "kręgi zbożowe" (po angielsku "crop circles").
Dla wyjaśnienia czym właściwie są owe kręgi zbożowe nawymyślano już ogromną liczbę teorii. W sposób oficjalny obecnie najszerzej upowszechniane jest twierdzenie, że kręgi te to po prostu mistyfikacje produkowane przez jakiś żartownisiów. Oczywiście istnieją też inne oficjalne (naukowe) wyjaśnienia, jednak nie spotykają się one z tak szerokim przyjęciem. Dwa z nich wmawiają, że kręgi zbożowe powstają w efekcie działania: (1) lokalnych zawirowań powietrza, oraz (2) szczególnego rodzaju grzybni (patrz New Scientist, 23 June 1990, strony 25-27). Z całej gamy wyjaśnień nienaukowych, najzabawniejsze podaje że wyczesywane są one w zbożu igłami roznamiętnionych jeży jakie w okresie godowym uganiają się za skołowaną i nieodporną na ukłucia samiczką która zatacza kręgi w panicznej ucieczce. Inne nienaukowe wyjaśnienia twierdzą że kręgi zbożowe są efektem działania: podziemnych żył wodnych, pól magnetycznych, energii kosmicznej, maszyn rolniczych, wirusów zbożowych, owadów, ptaków, kosmicznej inteligencji, chemikalii, trzęsień ziemi, sił elektrostatycznych, czarownic, związków biblijnych, efektów wulkanicznych, sił ziemskich, siatki geo-energetycznej, sił różdżkarskich, fal radiowych, efektów archeologicznych, wpływu satelitów, pól grawitacyjnych, źródeł religijnych, okultyzmu, działania duchów, ultradźwięków, fizycznych oddziaływań międzyplanetarnych, upadku odłamków kosmicznych, pól elektromagnetycznych. (Powyższa lista pochodzi z książki [1P2.1] pióra Pat Delgado & Colin Andrews, "Crop Circles - the Latest Evidence", Bloomsbury Publishing Limited, 2 Soho Square, London W1V 5DE, 1990, ISBN 0-7475-0843-7, strona 77.) Wyjaśnienia, które będąc jedynym poprawnym z reguły jednak wogóle nie brane jest pod uwagę, to że kręgi zbożowe są po prostu śladami pozostawianymi w rezultacie lądowań UFO. Takie uparte unikanie dojścia do właściwego wniosku przypomina autorowi znany dowcip na temat spostrzegawczości i zdolności do wyciągania wniosków u Sherlocka Holmesa i Dr Watsona. Dowcip ten stwierdza, że po wybraniu się na wędrówkę namiotową Holmes zapytał: "Watson, popatrz w górę i powiedz mi co widzisz". Watson odpowiedział "widzę miliony gwiazd". "Co to ci mówi" zapytał Holmes. "Astronomicznie to mi mówi że są miliony galaktyk i potencjalnie biliony zamieszkałych planet, teologicznie to mi mówi że Bóg jest wielki zaś my maluczcy i nic nieznaczący, meteorologicznie to mi mówi że jutro będziemy mieli piękną pogodę. Co jednak to mówi tobie, Holmes?". Holmes odpowiada "mi to mówi że ktoś ukradł nam namiot". (Nawiasem mówiąc, w powyższym dowcipie, notabene zasłyszanym w jednym z krajów muzułmańskich, wątpienie Watsona we własne znaczenie świadczy iż wyznawał on którąś z odmian filozofii parazitizmu - patrz punkt #17 w podrozdziale I9.)
Ze wszystkich wyjaśnień dotyczących pochodzenia owych angielskich kręgów zbożowych, dwa zasługują na bardziej szczegółowe omówienie. Jednym z nich jest to które obecnie upowszechniane jest najszerzej w sposób oficjalny. Stwierdza, ono że kręgi zbożowe są po -
prostu mistyfikacjami fabrykowanymi przez różnorodnych żartownisiów. Wyjaśnienie to jest najczęściej powtarzane i najbardziej uporczywie forsowane przez oficjalne środki przekazu. Od czasu do czasu w telewizji pojawiają się nawet jakieś spragnione sławy indywidua które twierdzą że osobiście wygniotły one wszystkie istniejące kręgi. Ciekawym zjawiskiem jest społeczna hipokryzja jaka wyłania się z niemal każdego aspektu tego wyjaśnienia, a jaka reprezentuje jeden z objawów jego celowego wmanipulowania ludziom przez okupujących nas UFOnautów.
Z jednej bowiem strony znaczna część oficjalnych publikatorów otwarcie popiera ideę fabrykacji omawianych kręgów poprzez: dawanie posłuchu każdej osobie jaka wybrała tą drogę zwrócenia na siebie uwagi, przemilczanie potrzeby karania za wandalizowanie plonów jakie działalność taka powoduje, selektywne wyolbrzymianie wszystkiego co może świadczyć na korzyść falsyfikacji, oraz celowe nie ujawnianie faktów które mogłyby zdyskredytować mistyfikatorów. Z drugiej zaś strony tylko nieliczne osoby całkowicie i bez zastrzeżeń wierzą w te mistyfikacje, każdy bowiem fakt wskazuje na ich nieprawdziwość. Nawet pierwszy rzut oka pozwala nie wprawionemu obserwatorowi odróżnić chaotyczność i nieporządek fałszywych kręgów od precyzji i perfekcji kręgów prawdziwych. Zmiany fizykochemiczne stwierdzone w kręgach prawdziwych, takie jak zwiększenie oporności elektrycznej i stopnia naenergetyzowania gleby czy zmiany krystalograficzne w źdźbłach roślin, nie występują w kręgach fałszywych. Źdźbła w kręgach fałszywych są fizycznie połamane, podczas gdy w kręgach prawdziwych są one jedynie magnetycznie ugięte, ciągle umożliwiając przepływ soków i porost rośliny. Ponadto kręgi prawdziwe: znane są od wieków w tradycji ludowej wielu krajów (np. w Polsce nazywane one były "czarcie koła" lub "krasnalskie kręgi", w Niemczech "Hexenringe" - t.j. kręgi czarowników, w Anglii "fairy rings" - t.j. pierścienie skrzatów), spełniają wszystkie warunki i współzależności teoretycznie przewidziane dla lądowisk statków magnokrafto-podobnych (patrz lista poniżej), w Nowej Zelandii są one często wykonywane w podłożu niemożliwym dla "udreptania" (np. zaroślach) oraz w miejscach niedostępnych dla żartownisiów (np. na stromych zboczach gór), ich liczba jest zbyt ogromna na mystyfikację, rozmiary niektórych z nich (szczególnie tych uformowanych przez UFO typów K8, K9 i K10) powodują że ich sporządzenie wymagałoby zbyt wielkiej pracochłonności, w końcu ich formowanie przez UFO potwierdzone zostało przez zeznania wielu wiarygodnych świadków którzy zaobserwowali te spodko-kształtne wehikuły lądujące lub zawisające w miejscach w których następnie znalezione zostały omawiane kręgi. Na nieszczęście nieracjonalne odczucie jakie zostało telepatycznie wmanipulowane równocześnie z tym wyjaśnieniem, jest bardzo wygodne i stąd znajduje łatwy posłuch w środowisku decydentów i naukowców. Wszakże odsuwa ono na nieokreśloną przyszłość problem ustosunkowania się do bezspornych dowodów materialnych dokumentujących odwiedzanie naszej planety przez cywilizacje wielokrotnie bardziej zaawansowane od naszej. W sensie psychologicznym jest więc ono odpowiednikiem twierdzenia niecywilizowanych szamanów z jakiejś zagubionej wyspy, że ogromne statki oceaniczne czasami widywane przez tubylców są jedynie mirażami bowiem nikt w całym wszechświecie nie posiada wiedzy doskonalszej niż ci szamani, zaś oni przecież nie są w stanie zbudować takich statków. Jednak w sensie historycznym, społecznym i naukowym wyjaśnienie takie jest ogromnie szkodliwe, ponieważ: (1) sprowadza się do celowej dezinformacji społeczeństwa w celu zabezpieczenia tymczasowego spokoju i ucieczki przed odpowiedzialnością dla niewielkiej grupy decydentów i naukowców, (2) dobrowolnie zrzeka się z jednego najpowszechniej dostępnych dowodów materialnych dokumentujących okupację Ziemi przez UFO, oraz (3) unika uznania śladów materialnych aktywności UFO na naszej planecie których znaczenie porównywać można tylko do znaczenia badawczego meteorytów opisywanych w podrozdziale O2.15, t.j. z których uzyskana mogłaby zostać ogromna ilość technicznie użytecznych informacji o naszych okupantach.
W tym miejscu sprawa karania fabrykantów kręgów zbożowych powinna zostać poruszona. Niezależnie od tego czy ich twierdzenia o osobistym fałszowaniu lądowisk UFO są -
prawdziwe czy też nie, twierdzenia te wyrządzają ludzkości różnorodne i bardzo poważne szkody. Z tego też powodu wymagają one szybkiej reakcji dyscyplinarnej. Jeśli ludzie Ci faktycznie fabrykują kręgi zbożowe, jak do tego niekiedy publicznie się przyznają, wtedy są oni odpowiedzialni za wandalizację upraw (czyli postępowanie moralnie dosyć naganne zważywszy iż całe narody wymierają z głodu w Afryce); za wprowadzanie w błąd opinii publicznej; za marnotrawienie: czasu, materiałów, pieniędzy i energii innych osób które egzaminowały ich "produkty"; itd. Natomiast jeśli owi żartownisie jedynie twierdzą, jednakże faktycznie nie fabrykują owych kręgów, ich działalność jest nawet jeszcze bardziej szkodliwa, jako że odciąga ona uwagę opinii publicznej od niezwykle istotnego materiału dowodowego, buntuje nastroje społeczne przeciwko badaczom którzy analizują owo zjawisko, utrudnia dotarcie do prawdy, odwraca naszą uwagę od dowodów naszej okupacji przez UFO, dostarcza złego wzoru do naśladowania dla przyszłych generacji, wstrzymuje turystów przed ożywieniem miasteczek uprzywilejowanych obecnością owych kręgów, promuje publiczne aczkolwiek bezkarne powtarzanie kłamstw, itp. Stąd autor głęboko wierzy, że tacy fabrykanci co najmniej powinni ponieść odpowiedzialność finansową za: wandalizowanie upraw, chuligańskie potraktowanie cudzej własności, nieautoryzowane wtargnięcie na cudzy obszar (tzw. "trespassing"), benzynę i robociznę załóg i helikopterów które filmowały i badały te kręgi, bezpośrednie koszty publiczne jakie ich wybryk spowodował (np. koszta procesu sądowego), utratę turystów przez lokalne hotele, stacje benzynowe, restauracje, odszkodowanie za zniesławienie miejsca swego przestępstwa, itp.
Drugie wyjaśnienie wymagające bardziej szczegółowego omówienia jest to upowszechniane przez autora w niniejszej monografii. Podaje ono, że kręgi zbożowe są faktycznie śladami formowanymi przez UFO. Pomimo jego poprawności i zgodności z prawdą, okupujący nas UFOnauci zdołali wmanipulować społeczeństwu zatwardziałe uprzedzenie na jego temat. Z jednej bowiem strony, ogromna ilość faktów bezapelacyjnie potwierdza, że jest ono zgodne z prawdą. Dla przykładu szereg wiarygodnych świadków, których zeznania bez najmniejszego zastrzeżenia przyjętoby podczas procesu sądowego decydującego o życiu skazanego, twierdzi iż widziało UFO lądujące w miejscu gdzie następnie znaleziono takie nowo-uformowane kręgi (niestety w odniesieniu do UFO zeznania tych świadków nagle poddawane są w wątpliwość). Istnieją również świadkowie którzy wręcz zaobserwowali formowanie owych śladów - patrz raport John'a W. Wragge cytowany w dalszej części tego podrozdziału. Również wszystkie cechy owych kręgów świadczą o ich pochodzeniu od UFO - patrz lista 6 atrybutów lądowisk tych obiektów podana poniżej. Z drugiej jednak strony wyjaśnienie to jak dotychczas pozostaje najzacieklej atakowanym i prześladowanym. Poszczególni sprzedawczycy podający się za "ekspertów" wprost prześcigają się w podejmowaniu działań, jakich ukrytym celem jest zdementowanie pochodzenia tych śladów od UFO. Prym w zwalczaniu tego wyjaśnienia wiodą przy tym sprzedawczycy podający się za "UFOlogów". Jednakże wbrew ciągłemu zaprzeczaniu pochodzenia kręgów zbożowych od UFO, wyjaśnienie to zdobywa sobie coraz więcej zwolenników. Nieformalne sprawdzenia jego popularności ujawniają że większość osób przekonanych jest obecnie iż kręgi zbożowe formowane są właśnie przez te pozaziemskie obiekty. Nasz wieszcz narodowy kiedyś napisał, że "Serce narodu więcej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko". W słowach tych starał się on uwiecznić ponadczasową prawdę odzwierciedloną także w starym ludowym powiedzeniu "Gdzie nie można zaufać rozumowi mędrców, tam należy zaufać intuicji narodu". W przypadku kręgów zbożowych intuicja ta zdecydowanie wskazuje na ich pochodzenie od UFO.
Autor zainteresował się lądowiskami UFO, których jedna z odmian znana jest pod nazwą kręgów zbożowych, jeszcze na początku lat 80-tych, t.j. zaraz po rozpracowaniu Teorii Magnokraftu. Wszakże zgodnie z tą teorią, podczas lądowania tych statków, ich wirujące obwody magnetyczne muszą pozostawiać na ziemi charakterystyczny układ kolistych śladów. Zasada formowania takich lądowisk oraz najważniejsze ich atrybuty opisane zostały w -
podrozdziale F11 i zilustrowane na rysunkach F33 do F38. (Na wypadek gdyby czytelnik nie zapoznał się jeszcze z owym podrozdziałem, warto tu przypomnieć, że ze wszystkich maszyn latających budowanych dotąd na Ziemi tylko sterowce posiadają zasadę lotu zbliżoną do tej z magnokraftu. Dlatego też przez termin "lądowisko magnokraftu" należy rozumieć czasowe zbliżenie do gruntu i nieruchome zawiśnięcie tego statku, identyczne do tego stosowanego podczas lądowania sterowców, tak aby załoga i pasażerowie mogli opuścić pokład. Podczas takiego lądowania pędniki magnokraftu przez cały czas pozostają w stanie operacyjnym wytwarzając siłę nośną.) Kiedy więc opublikowana została w Polsce pierwsza wersja formalnego dowodu że "UFO są już zbudowanymi magnokraftami" (patrz [2O] Kurier Polski, nr 119/1981, str. 5; oraz [1O] Przegląd Techniczny Innowacje, nr 12/1981, str. 43-5), autor rozpoczął intensywne poszukiwania takich właśnie kolistych lądowisk UFO. Znalezienie pierwszego kręgu (patrz rysunek P1) nastąpiło wkrótce po jego wyemigrowaniu w 1982 roku do Nowej Zelandii i rozpoczęciu wykładów na Politechnice w Invercargill. Dalsze kręgi reprezentujące wszystkie kształty teoretycznie przewidziane dla lądowisk magnokraftu znalezione zostały w kolejnych latach - patrz rysunek P1. Do dnia dzisiejszego autor przebadał już kilka tysięcy takich kolistych śladów znalezionych na Wyspie Południowej Nowej Zelandii, co w jego oszacowaniach stanowi nawet mniej niż 10% całkowitej liczby lądowisk UFO istniejących na tej wyspie (patrz monografia [4]). W efekcie tych badań autor stwierdził, że wszystkie cechy rzeczywistych lądowisk UFO pokrywają się z tymi zapowiedzianymi przez Teorię Magnokraftu. W szczególności lądowiska UFO wykazują posiadanie następujących atrybutów teoretycznie przewidywanych i opisanych już dla lądowisk magnokraftu:
1. Kształt jaki dokładnie odpowiada wynikowej krzywej przenikania konfiguracji pola magnetycznego otaczającego magnokraft/UFO z powierzchnią gruntu. Dla najbardziej typowych lądowań pojedynczego wehikułu kształt ten został zilustrowany na rysunkach F33 i P1.
2. Wymiary jakie dokładnie pokrywają się z teoretycznymi wymiarami magnokraftu. Dla przykładu średnica nominalna okręgu "d" przechodzącego przez środki pędników magnokraftu wyraża się równaniem (F4): d= D/%2= (0.5486*2K)/%2 [metrów] (patrz [1F1] Horyzonty Techniki, nr 5/1985, str. 10-11), w którym "K" stanowi tzw. współczynnik "krotności" równy (patrz wzór (F2)) stosunkowi średnicy gabarytowej D do wysokości H danego wehikułu: K=D/H. Jednocześnie zaś średnice nominalne "d" rzeczywistych lądowisk UFO zmierzone i przeliczone z użyciem odpowiednich wzorów korekcyjnych przyjmują wartości dokładnie wynikające z powyższego równania - patrz rysunki F34 i P1. (Wzór korekcyjny na zmierzoną średnicę "d" przyjmuje postać (1P2.1): d = d o +d i dla przypadku pokazanego na rysunku F33a, oraz postać (2P2.1): d= d o -d a dla przypadku z rysunku F33b.)
3. Symetryczność względem południka magnetycznego (np. część lądowisk przyjmuje kształt elipsy zorientowanej w kierunku S-N - patrz rysunek F35).
4. Zmianę własności fizykochemicznych gleby w sposób przewidywany przy oddziaływaniu na nią pulsującego pola magnetycznego o ogromnej mocy. Do dzisiaj autor odnotował, że zmianie podlegają co najmniej następujące parametry gleby:
- Stopień absorpcji przez nią wody. Wypalona polem statku gleba nie chce absorbować wody i pozostaje sucha jak popiół nawet w najwilgotniejszych okresach.
- Jej oporność elektryczna. Gleba na wypalonych polem statku obszarach lądowiska może mieć do 3 razy większą oporność elektryczną od okolicznej gleby.
- Temperatura. Tuż po lądowaniu UFO temperatura świeżo omiecionej jego polem gleby wyraźnie wzrasta. Niestety, w jakiś czas po lądowaniu (zwykle rzędu kilku miesięcy) temperatura ta spada, i po jakimś czasie nie daje się jej już odróżnić od temperatury otaczającej ją gleby. Np. w swych badaniach w Nowej Zelandii autor spotkał aż kilka świeżych lądowisk UFO których gleba przy dotknięciu ręką czuła się gorąca, w przybliżeniu tak jak woda mająca około 45 stopni Celsjusza , aczkolwiek temperatura otoczenia była wówczas tylko około 15 stopni Celsjusza. Niestety nie posiadał -
on ze sobą termometru aby sprawdzić czy była to rzeczywista temperatura gleby czy też tylko jej subiektywne wrażenie wywierane na ludzkie zmysły.
- Zaroszenie. Z wysokim poziomem energii w glebie świeżych lądowisk UFO wiąże się zapewne obserwacja autora, że wczesnym rankiem, kiedy trawa na łąkach pokryta jest wyraźną rosą, omieciona polem magnetycznym trawa na świeżych lądowiskach UFO nie ma na sobie rosy. Energia zakumulowana w lądowisku UFO powoduje bowiem przyspieszone odparowywanie wody. Stąd takie świeże lądowiska UFO wyglądają jak pozbawione rosy lśniące suchością pierścienie porozrzucane na matowej, pokrytej rosą łące.
- Topnienie śniegu. Podobna obserwacja dotyczy świeżych lądowisk UFO na które opadł śnieg. Na owych lądowiskach śnieg ten bardzo szybko odparowuje, akcentując zarówno fakt istnienia jak i kształt tego lądowiska za pomocą kręgu ziemi pozbawionej śniegu. Oczywiście śnieg trwa nie stopniały na pozostałym obszarze nie napromieniowanej energią lądującego UFO.
- Emisja radiestezyjna. Energia resztkowa pozostała w glebie po lądowaniu UFO pobudza różdżki radiestezyjne, oraz działa na samopoczucie wchodzących na lądowisko osób i zwierząt. Stąd np. w Nowej Zelandii owce i jelenie uwielbiają wylegiwać się na lądowiskach UFO, zaś chore zwierzęta często wybierają je jako miejsca umierania.
5. Destabilizacja biologiczna lądowiska. Efekty tej destabilizacji są zależne od generacji UFO jakie wylądowało w danym miejscu.
5.1. Dla lądowisk UFO pierwszej generacji (magnetycznej) efekty destabilizacji biologicznej zbliżone są do sterylizacji spowodowanej długoterminowym naświetleniu gleby promieniami kuchenki mikrofalowej. W jej rezultacie: (a) na lądowiskach o krótkoterminowym działaniu pola UFO (t.j. do około 2 minut) rosnące tam rośliny przejściowo przybierają odmienną (np. ciemniejszą) barwę - patrz rysunek F35, (b) przy działaniu pola UFO od kilku do kilkudziesięciu minut obserwuje się magnetyczne zwiędnięcie roślin jakie tuż po lądowaniu statku przyjmują wtedy charakterystyczną krwisto-czerwoną barwę, natomiast (c) przy oddziaływaniu pola statku powyżej tzw. "czasu granicznego" wynoszącego około 20 minut, następuje wypalenie roślinności oraz spieczenie całej objętości gleby objętej silnym polem magnetycznym obwodów statku. To spieczenie całej objętości gleby powoduje z kolei ugotowanie zawartych w niej organizmów parazitycznych normalnie żerujących na grzybni, co w konsekwencji prowadzi do porastania grzybni na takim byłym lądowisku UFO; owa pierścieniowa grzybnia znana jest pod nazwą "czarcie koła" (po angielsku "fairy rings").
5.2. Dla lądowisk UFO drugiej generacji (telekinetycznej) efekty omawianej tu destabilizacji sprowadzają się do intensyfikacji aktywności biologicznej gleby. W rezultacie takie teleportacyjne UFO powodują eksplozyjne (w ekstremalnych przypadkach nawet do dwunastokrotne) zwiększenie szybkości i wysokości wzrostu roślin w obszarze lądowiska podobne do tego zaobserwowanego w miejscach byłych eksplozji UFO, np. dla eksplozji tunguskiej - patrz punkt #D1 w podrozdziale I1 monografii [5/3]. Rośliny z takiego lądowiska wyglądają też zdrowiej, soczyściej, oraz są nieco odmiennego koloru niż rośliny z otaczającego obszaru.
5.3. Dla lądowisk UFO trzeciej generacji (wehikułów czasu) destabilizacja biologiczna zwykle także ujawnia się poprzez intensyfikację aktywności biologicznej gleby (podobną do tej obserwowanej w lądowiskach UFO drugiej generacji). Dodatkowym efektem mogą też być nietrwałe deformacje genetyczne (chwilowe mutacje) ujawniające się poprzez np. zmianę koloru kwiatów w roślinach z obrębu lądowiska, zmianach kształtu niektórych liści u tych roślin, zmianę wielkości i kolorystyki u owadów naświetlonych polem statku, itp. Ponadto, osoby o wysokiej czułości pozazmysłowej mogą doświadczać na nich zjawisk paranormalnych (np. wizji, czy choćby tylko nasilonego uczucia spokoju i ukojenia panującego w danym miejscu).
6. Zniszczenia mechaniczne często towarzyszące wypaleniom magnetycznym byłych lądowisk UFO. Najczęstszym przykładem tych zniszczeń są odciski czterech lub trzech nóg UFO wyraźnie wygniecione w obrębie lądowiska. W terenie górzystym lub pagórkowatym (takim jak –
np. obszar Nowej Zelandii) na zboczach wzgórz relatywnie często występują również koliste dyslokacje gleby ("wywroty"). Wyglądają one jakby kilkumetrowa kula gleby odcięta została od podłoża ogromną łyżką o kształcie obwodów magnetycznych UFO poczym kątowo obrócona w stosunku do otaczającej ją gleby. Inne mechaniczne zniszczenia, takie jak połamanie drzew, wycięcie i pobranie próbek gleby, unoszenie i przesuwanie kamieni, a nawet zgniecenie lampy oświetlającej boisko piłkarskie, również zostały odkryte przez autora.
Niezwykłą cechą UFO jest ich zdolność do osłonięcia się konfiguracją potężnego pola magnetycznego zwaną "soczewka magnetyczna" - patrz opis z podrozdziału F10.3. Po nałożeniu tej osłony stają się one niewidzialne dla postronnego obserwatora który może być odległy od nich zaledwie o kilka metrów. Soczewka ta wyjaśnia dlaczego w wielu wypadkach formowanie lądowisk UFO następuje na oczach wielu obserwatorów a jednocześnie obecność jakiegokolwiek wehikułu nie zostaje przy tym zauważona ani wykryta obecnymi instrumentami badawczymi. Autor znalazł naocznego widza, farmera o nazwisku John W. Wragge (52 Main Rd, Brighton near Dunedin, New Zealand), który zaobserwował formowanie lądowiska UFO dosłownie przed swoimi oczami, kiedy był on odległy o zaledwie około 4 metrów od niego. Widział on trawę raptownie przymiataną do ziemi przez jakiś rodzaj niewidzialnej, przeźroczystej siły. Równocześnie słyszał on charakterystyczne buczenie UFO ponad swoją głową (które potrafi on z łatwością zidentyfikować, ponieważ poprzednio zaobserwował on UFO z niewielkiej odległości), oraz świst który on wziął za szelest źdźbeł trawy zaginanej raptownie przez pole magnetyczne, natomiast na bazie innych raportów autor sądzi że był to tzw. "świst wirujących mieczy" opisany w podrozdziale F10.1.2. Zauważył on też reakcję pary owiec pasących się w pobliżu i ostro zadzierających łby aby zobaczyć coś wiszącego ponad nimi w powietrzu – strach pomieszany z ciekawością. Kiedy jednakże on sam zadarł swoją głowę aby zobaczyć ów tajemniczy obiekt, nie mógł dostrzec w powietrzu niczego. Wtedy właśnie UFO zaczęło się przemieszczać, przekraczając żwirowaną drogę. Kolumna kurzu podniesiona wirującym polem magnetycznym statku, która w Polsce przez folklor ludowy nazywana jest zwykle "tańcującym diabłem", wzniosła się ku górze. Pył nasycił powietrze ujawniając nagle dysko-kształtną niewypełnioną przestrzeń. Ku osłupieniu rolnika, ta pusta przestrzeń jakiej kurz nie potrafił przeniknąć posiadała klasyczny kształt UFO podobny do tego pokazanego na rysunku F1. Zamykając powyższy raport warto tu wspomnieć, że autor posiada również liczne inne dowody (włączając w to fotografie - np. patrz rysunek S4) dokumentujące stosunkowo częste formowanie zjawiska soczewki magnetycznej przez wehikuły UFO.
Niewidzialne UFO osłonięte swoją soczewką magnetyczną przed ziemskimi obserwatorami, formują też inne zjawisko, jakie w ludowym folklorze polskim znane jest pod nazwą "tańcujący diabeł" (popularna angielska nazwa na to samo zjawisko jest "dust devil" co luźno można tłumaczyć jako "diabeł z kurzu", natomiast w języku chińskim (dialekt kantoniski) brzmi ona "czie fung" co daje się tłumaczyć jako "czarci wiatr"). Taki "tańcujący diabeł" to po prostu wrzecionowaty słup powietrza wprowadzonego w stan wirowania przez szybko obracające się obwody magnetyczne niewidzialnego UFO. Aczkolwiek soczewka magnetyczna uniemożliwia zauważenie jakiegokolwiek obiektu zawisającego w centrum tego słupa, obserwacje trajektorii po jakiej się on przemieszcza zwykle uświadamiają nam jego inteligentne zachowanie. Przykładowo słup taki przemieszcza się wokół interesujących go obiektów lub wzdłuż dróg albo granic pomiędzy polami, starając się omijać napotkane zwierzęta i osoby którym potężne pole magnetyczne z pędników statku mogłoby wyrządzić krzywdę. Ciekawe, iż w Polsce mądrość ludowa odnotowała szkodliwe dla zdrowia działanie tego pola, bowiem zaleca ona aby nigdy nie wchodzić w drogę takiego "tańcującego diabła" ponieważ może sprowadzić to na nieostrożną osobę straszliwą chorobę! Również folklor chiński zaleca zchodzenie z drogi owemu "czarciemu wiatrowi" bowiem, jak się tam wierzy, może on spowodować u nieostrożnego przechodnia trwały paraliż mięśni głowy i pozostające na zawsze wykrzywienie twarzy.
Teoria Magnokraftu postuluje istnienie ogromnej różnorodności lądowisk UFO nawzajem -
różniących się wyglądem. Jednym z najważniejszych kryteriów decydujących o cechach wizualnych tych lądowisk jest rodzaj podłoża w którym zostały one uformowane. To samo UFO lądujące w identyczny sposób na takich podłożach jak łąka, pole zbożowe, zarośla, las, czy bagno, pozostawi zupełnie odmienne rodzaje śladów. Sytuację komplikuje fakt, że oprócz rodzaju podłoża, na wygląd pozostawionego lądowiska wpływ posiada cały szereg innych czynników. Do najważniejszych z nich należą: (1) stan dynamiczny obwodów magnetycznych danego statku (np. czy obwody te są stacjonarne czy też wirujące; zaś jeśli wirują to po jakich trajektoriach), (2) konfiguracja formowana przez dane statki (np. czy jest to pojedynczy statek, czy też jedna z formacji pokazanych na rysunku F6), (3) wysokość zawisania wehikułu, (np. porównaj kształty wynikowe lądowisk z dołu rysunku F33), oraz (4) czas nieruchomego zawisania nad danym miejscem. Zmiana tych czynników powoduje że uformowana może zostać prawie nieograniczona liczba odmian takich lądowisk UFO.
Dotychczasowe badania autora wskazują że koliste lądowiska UFO formowane mogą być w każdym rodzaju podłoża (np. łąka, zboże, zarośla). Jednakże czasy zawisu wymagane dla powstania takich lądowisk będą się różnić w zależności od wytrzymałości na oddziaływania magnetyczne owych odmiennych podłoży. Jednocześnie ich wygląd będzie zależał od twardości lokalnej masy organicznej (np. krzewy i drzewa mogą zostać wypalone polem statku, ale nie pozwolą się wyłożyć tak jak zboże), od podatności na oddziaływania wiatru (np. odpowiedniki kręgów zbożowych uformowane na łące już po kilku godzinach zostają zburzone przez powiewy wiatru wprowadzającego nieporządek do ułożenia poszczególnych źdźbeł trawy), gęstości porostu (lądowiska w gęstych podłożach - np. zbożu, wyglądają bardziej spektakularnie niż te w rzadkich porostach), itp.
Powyższe ujawnia że Teoria Magnokraftu jest w stanie zdefiniować bardzo precyzyjnie wersję lądowisk UFO jaka we współczesnej literaturze znana jest pod nazwą kręgów zbożowych. Definicja ta stwierdza, że: "Kręgi zbożowe są to ślady pozostawiane na polach zbożowych przez obwody magnetyczne statków magnokrafto-podobych (UFO) zawieszonych na niewielkiej wysokości". Objaśniając innymi słowami powyższą definicję, nieruchome zawiśnięcie UFO tuż nad powierzchnią gruntu powoduje, że wirujące linie sił ich obwodów magnetycznych omiatają poszczególne źdźbła zboża, dokładnie przyginając je ku dołowi jakby włosami niewidzialnej szczotki. Podczas dłuższego zawisu wehikułu nad danym miejscem, takie omiatanie powoduje precyzyjne układanie wszystkich źdźbeł roślin w kierunku ruchu jego obwodów magnetycznych.
Zawis pojedynczych UFO nad polami zbożowymi pozostawia ślady o niepozornym wyglądzie, których kształt najczęściej przyjmuje formę już omówioną w pierwszej części tego podrozdziału (patrz rysunek P1). Teoria Magnokraftu informuje jednakże, że wehikuły te bardzo często będą latać połączone w różnorodne złożone konfiguracje, których podstawowe klasy zestawione zostały na rysunku F6. Każda z takich konfiguracji uformuje lądowiska o odmiennych kształtach, których atrybuty będą charakterystyczne dla danego połączenia wehikułów. Przykład śladu pozostawionego w efekcie niskiego zawisu lub lądowania latającego systemu UFO pokazany został na rysunku P2.
Ze wszystkich konfiguracji UFO najbardziej interesujące ślady pozostawiają "latające klustery", których jeden z wielu możliwych przykładów zilustrowany został jako klasa #6 na rysunku F6. Latającymi klusterami w podrozdziale F3.1.6 nazywane były formacje wehikułów magnokrafto-podobnych (t.j. magnokraftów lub UFO) jakie funkcją i wyglądem przypominają latające pociągi. Klustery takie składają się z kilku pojedynczych statków lub bardziej złożonych konfiguracji, bezdotykowo połączonych ze sobą bokami za pomocą ich obwodów magnetycznych. Najmniejszy z klusterów, stanowiący jednocześnie elementarne ogniwo składowe każdego większego klustera, otrzymywany jest poprzez bezdotykowe połączenie ze sobą dwóch pojedynczych statków lub dwóch konfiguracji takich wehikułów. Jeden z wielu jego przykładów uformowanych poprzez sprzęgnięcie ze sobą dwóch kulistych kompleksów z magnokraftów typu K6, zilustrowany został na rysunku F13 (podobny kluster, tyle że sprzęgnięty -
z dwóch pojedynczych UFO typu K6, pokazany jest w części C rysunku O19).
We formowaniu lądowisk pozostawianych na ziemi przez latające klustery, najbardziej istotne są ich obwody magnetyczne. Jak to już opisywane było w podrozdziale F3.1.6, typowy kluster posiada kilka rodzajów takich obwodów, każdy z których spełnia odmienne funkcje. Najważniejsze z nich to obwody rozpierające na rysunku F13 oznaczone jako (2). Są one zorientowane względem siebie odpychająco stąd na rysunkach F13 i F6 autor zaznaczył je przerywaną linią. Ich funkcja polega na niedopuszczeniu obu statków do fizycznego zetknięcia się ze sobą. Kolejne obwody nazywane sprzęgającymi (4) do (6) powodują magnetyczne wiązanie ze sobą obu wehikułów. Obwody dostrajające (3) służą regulacji wzajemnej odległości obu statków podczas lotu. Natomiast obwody stabilizacji obrotowej (Ts) spełniają funkcję identyczną do funkcji śmigiełka z ogona helikoptera, uniemożliwiając klusterowi reakcyjne obracanie się w kierunku przeciwstawnym do kierunku wirowania jego pozostałych obwodów magnetycznych.
Oprócz obwodu (Ts), wszystkie inne obwody magnetyczne typowego klustera utrzymywane są cały czas w stanie ruchu wirowego. Kiedy więc kluster taki obniży się ponad powierzchnię zboża, ich przenikanie przez powierzchnię gruntu (G-G) połączone z przymiatającym ruchem wirowym spowoduje uformowanie charakterystycznych lądowisk objaśnionych w części (b) rysunku F13 i zilustrowanych na fotografiach z rysunku P3.
Zilustrowany na owych rysunkach podstawowy ślad elementarnego ogniwa latającego klustera może ulec dalszemu zróżnicowaniu jeśli dany statek zamiast posiadać wszystkie pędniki pracujące, wyłączy działanie części swych pędników bocznych. Ponadto ślad ten ulegnie znacznemu skomplikowaniu jeśli pojedyncze elementarne ogniwo zilustrowane na rysunku F13 zostanie magnetycznie sprzęgnięte z innymi podobnymi ogniwami tworząc złożony latający kluster stanowiący rodzaj napowietrznego pociągu - patrz rysunek P3. W końcu źródłem wielu znaczących różnic pomiędzy śladami formowanymi przez odmienne latające klustery jest kierunek wirowania pól łączonych statków. Pola te albo we wszystkich jednostkach wirują w tym samym kierunku - i wtedy roślinność wyłożona jest zgodnie w całym lądowisku, albo też każda jednostka wymusza wirowanie w odwrotnym kierunku - w takim przypadku zależnie od tego który statek kontroluje jakie obwody magnetyczne, kierunki wyłożeń roślinności będą się różnić w złożony sposób. Zupełnie zaś odmienny ślad pozostawi kluster którego jeden ze statków posiada pole stacjonarne (nie wirujące). Kluster taki powoduje wyłożenie roślinności i uformowanie śladu tylko pod statkiem którego pole wiruje. Jednakże obecność drugiego statku ze stacjonarnym polem zostaje zaznaczona przez charakterystyczne zdeformowanie uformowanych kręgów w jednej części ich obwodu. Zdeformowanie takie doskonale ilustruje lądowisko z rysunku P3b.
Referując do rysunku P3 (b) warto w tym miejscu objaśnić, że to szczególne lądowisko latającego klustera UFO typu K6 było przez autora badane w bardziej szczegółowy sposób. Uformowane ono zostało około 1 lutego 1992 roku na farmie Graham'a Robertson'a (R.D. 6, Ashburton, Środkowe Canterbury, New Zealand) w pobliżu miejscowości Methven na Wyspie Południowej Nowej Zelandii. Po jego zbadaniu okazało się, że jest ono jednym z trzech lądowisk UFO o niemal identycznych kształtach i wymiarach, znalezionych prawie równocześnie, a rozłożonych we wzajemnych odległościach 19 km i 22 km wzdłuż linii prostej biegnącej w przybliżeniu z zachodu na wschód i nacelowanej na lotnisko w Asburton. Pozostałe dwa z nich znajdowały się na farmach Rex'a & Janet Milne (Alford Forest, R.D. 1, Ashburton, New Zealand) oraz David'a Sim (Seafield Road, R.D. 7, Asburton, New Zealand) - ta ostatnia położona jest na wylocie pasa startowego lotniska w Ashburton. W centrum lądowiska na farmie Rex'a Milne znaleziony został ogromny fragmentu który odpadł z powłoki UFO tzw. "węgla warstwowego" (patrz podrozdział P2.4) ukształtowanego w formę czaszy.
Po tym jak liczne publikacje w gazetach oraz programach telewizyjnych nadały tym nowozelandzkim lądowiskom znacznego rozgłosu, nastąpiło zniszczenie ich wartości dowodowej -
rękami ludzkimi, zgodnie z tezą zaprezentowaną w podrozdziale V4.7.2. Autor sprawdził motywacje leżące poza tym z niszczeniem, zaś wnioski do jakich wówczas doszedł zestawione zostały w podrozdziale V4.3.1 niniejszej monografii.
W latających klusterach również poszczególne elementy ich lądowisk powiązane są ze sobą współzależnościami matematycznymi, podobnie jak to jest dla pojedynczych wehikułów (rysunek F33). Przykład takich współzależności zilustrowano na rysunku F38.
Oś centralna lądowisk latających klusterów zawsze pokrywa się z kierunkiem lotu danych wehikułów. Wynika to z funkcjonalnego podobieństwa tych konfiguracji do "latających pociągów" opisanego już w podrozdziałach F3.1.6 i F11.3.2, w których jedna z jednostek pełni funkcję lokomotywy ciągnącej za sobą siłami sprzężeń magnetycznych pozostałe jednostki. Ponieważ lot tak złożonych wehikułów kontrolowany jest komputerowo za pomocą automatycznego pilota, odbywa się on głównie wzdłuż linii prostych których kierunek wskazuje oś klustera. Z kolei położenie wyłożonych roślinek pod jednostką aktywną definiuje zwrot wektora lotu (dla poznania zwrotu tego wektora patrz "reguła toczącej się kuli" opisana w podrozdziale F6.3.3 niniejszej monografii i w monografii [1a]). Z tego też powodu następne lądowiska tego samego klustera będą się znajdować mniej więcej w linii prostej na przedłużeniu osi głównej danego lądowiska, chyba że w międzyczasie piloci statku zmienią kierunek lotu. Aby więc znaleźć jedno z takich następnych lądowisk, przeszukiwać należy teren w obu kierunkach wskazywanych przez oś główną danego (t.j. już odnalezionego) lądowiska. Zauważ, że zgodnie z opisanymi tutaj mechanizmami różnicowania wyglądów lądowisk UFO (np. związanych ze stopniem ich zagłębienia), następne lądowiska tego samego klustera mogą przyjmować zupełnie odmienny wygląd, aczkolwiek wszystkie wymiary śladów pozostawionych przez poszczególne ich obwody magnetyczne spełniać będą zbiór tych samych związków matematycznych - patrz rysunek F38.
Powyższe wyjaśnienia uzupełnić należy też informacją, że niezależnie od opisywanych w tym podrozdziale lądowisk wypalanych przez UFO pierwszej generacji, w terenie często natknąć się można na lądowiska formowane przez UFO drugiej i trzeciej generacji. Lądowiska tych UFO wyższych generacji posiadają kształty bardzo podobne do lądowisk UFO pierwszej generacji, jednak roślinność na nich zamiast ulec wypaleniu i obumarciu, wprost odwrotnie pobudzona zostanie do bardziej intensywnego wzrostu (nawet do 12 razy) oraz posiadała będzie bardziej żywy kolor. Więcej danych o tych lądowisk wehikułów wyższych generacji znaleźć można w podrozdziałach L2, M2 i J2.2.2.2.
Wyniki zgromadzone w trakcie badań nowozelandzkich lądowisk UFO są zbyt obszerne aby wszystkie ich aspekty zaprezentować w niniejszym krótkim podrozdziale. Jednakże spora ich część została już opublikowana w angielskojęzycznej monografii [1a] autora. Planowane jest też już bliskie wydanie polskojęzycznej monografii naukowej [4] w całości poświęconej opisowi lądowisk UFO. Dlatego tez ci z czytelników którzy zechcą zapoznać się z tym tematem głębiej, powinni w przyszłości przestudiować wspomnianą monografię [4]. Warto tu dodać, że również w Polsce wykrywane są liczne lądowiska UFO. Fotografie jednego z lepiej udokumentowanych ich przykładów odkrytych w zbożu przysłał autorowi Pan Aleksander Kaliszan (Nowy Rynek 7A/14, 62-800 Kalisz). Z kolei Pan Mariusz Hołowacz (ul. 23 Marca 91d/57, 81-820 Sopot) opisał mu ich przypadki wykrywane w lasach i nazywane "czarcie koła". Wrocławski Klub Popularyzacji i Badań Magnokraftów/UFO (DDK Psie Pole, Pl. J. Piłsudskiego 2, 51-152 Wrocław) prowadzony przez Pana Ireneusza Hurija między innymi zajmuje się też systematyczną dokumentacją lądowisk UFO z terenu Polski. Zgromadził on dosyć pokaźną ilość fotografii takich lądowisk wykrytych na łąkach nadodrzańskich koło Wrocławia.
Lądowiska UFO są jednym z powszechniej dostępnych trwałych śladów działalności tych pozaziemskich wehikułów na naszej planecie. Jak to zostało wykazane w niniejszym podrozdziale, ze śladów tych możliwe jest wyciągnięcie całej gamy wniosków natury technicznej i naukowej dotyczących konstrukcji i działania UFO. Stąd dla badaczy pracujących nad -
przyszłym opracowaniem ziemskiego odpowiednika UFO (t.j. magnokraftu), lądowiska tych pozaziemskich obiektów powinny stać się równie ważne jak meteoryty dla astronomów. Czas więc aby spekulacje i ignorancja otaczające owe tajemnicze kręgi pojawiające się na naszych polach zastąpione zostały ich rzeczowymi badaniami i naukową analizą.
"Owego tragicznego dnia pogoda w Salamis była niezwykle piękna. Nikt z mieszczan nie wiedział iż godziny miasta są już policzone. Zwolna zbliżające się ku zachodowi słońce złagodziło swoje promieniowanie, zachęcając mieszkańców do wyjścia na ulice. Większość ludzi przebywała na zewnątrz budynków, delektując się wspaniałym popołudniem, spacerując wzdłuż bazarów, lub kąpiąc się w morzu. Niespodziewanie Ziemia się poruszyła. Potężna siła rzuciła ludzi w kierunku południowym. Równocześnie podniósł się ogłuszający ryk jakby nasza planeta zawyła z bólu. Budynki i mury zaczęły się załamywać ku południu i walić w dół z łoskotem. Znikąd pojawił się potężny tajfun wiejący od północy, którego siła zaczęła zdzierać powierzchnię gleby. Przerażeni ludzie dostrzegli jak wody morza zaczynają wznosić się wysoko w powietrze aby potem z furią uderzyć na rozpadające się miasto. Ci którzy ciągle byli żywi starali się pływać, jednakże wiry i prądy wzburzonej wody zapełnionej belkami i pływającymi odłamkami szybko ich obezwładniły. Wkrótce potem, miejsce gdzie zaledwie przed godzinami wznosiło się tętniące życiem miasto, wyglądało jak potężny wir wodny, w którym fale i wiatr rzucały odłamkami drewna, ciałami ludzkimi i potopionymi zwierzętami. Potem noc zapadła. Ci ciągle pozostali przy życiu pływając uczepieni do kawałków drewna, przeżyli straszny czas gdy prądy i wiatry rzucały nimi w absolutnej czerni. W końcu woda wycofała się z powrotem do morza. Następnego ranka nieliczni ocalali nie mogli poznać swego miasta. Salamis było kompletnie pokryte piaskiem, mułem i odpadkami. Żaden dom nie ostał się zniszczeniu. Jedyną więc logiczną decyzją dla pozostałych przy życiu było przenieść się do pobliskiego Famagusta gdzie zniszczenie było mniej dotkliwe. W następnych latach dwa dalsze podobne potopy zmywały wszelkie ślady po już wtedy wyludnionym mieście. W każdym z tych trzech kolejnych potopów woda morska wznosiła się do takiej wysokości, iż fale przelewały się nawet przez dominujące okolicę szczyty górskie zwane 'Trzy Palce'. Gdy w końcu nadszedł kres dla tych kataklizmów, Cypryjczycy zauważyli że ich wyspa dostrzegalnie odsunęła się od obecnej Turcji w kierunku południowym. Przed potopami brzegi Turcji były bowiem łatwo widoczne z północnych plaży Cypru, natomiast po potopach można je było jedynie zobaczyć po wspięciu się na któryś z wierzchołków grzbietu górskiego 'Trzy Palce' rozciągającego się wzdłuż północnego wybrzeża Cypru."
Powyższa legenda opisuje zniszczenie starożytnego miasta Salamis zlokalizowanego w północno-wschodniej części Cypru. Czytelnik mógł słyszeć o tym mieście, bowiem zasłynęło ono w świecie z wynalezienia kiełbas które do dzisiaj w niektórych językach, np. angielskim, nazywane są "salamis" jak nazwa owego miasta. Przybliżony czas zdarzeń opisywanych tą legendą opowiadający datują na gdzieś pomiędzy 1178 a 1291 rokiem. Najbardziej zdumiewającą cechą tej legendy jest, że wykazuje ona wielopoziomową zbieżność z mitologią nowozelandzkich Maorysów. Dla przykładu legendy z Cypru opowiadają o potężnych powodziach morskich jakie zmyły Salamis z powierzchni Ziemi, podczas gdy legendy Maorysów opowiadają o eksplozji Tapanui która poruszyła skorupę Ziemi i spowodowała liczne powodzie morskie które zalały wybrzeża lądów. Ponadto legenda z Salamis wykazuje zbliżone datowanie jak eksplozja statku kosmicznego opisana legendami Maorysów. W końcu obie legendy zawierają wiele szczegółów technicznych jakie umożliwiają ich niezależne datowanie. Ponieważ Nowa Zelandia jest położona na przeciwległej stronie świata od Cypru, a stąd Cyprioci nie mogli mieć jakichkolwiek związków kulturalnych z Maorysami, taka wielopoziomowa zbieżność legend obu narodów musi świadczyć że opisują one to samo historyczne zdarzenie, tyle że oglądane -
oczami odmiennych świadków. Niniejszy podrozdział postara się omówić znaczenie eksplozji wywołującej ruchy skorupy Ziemi których konsekwencje opisane zostały powyższą legendą, a także dostarczy informacji jak autor włączył się do owych badań.
Kiedy autor wyemigrował do Nowej Zelandii w 1982 roku, jego drugim miejscem zatrudnienia była pozycja wykładowcy na Politechnice w Invercargill. Invercargill jest podobno najbardziej południowo położonym większym miastem na świecie, zlokalizowanym w pobliżu wybrzeża oceanu, tuż przy południowym czubku Nowej Zelandii (bardziej ku południowi niż Invercargill położone są jedynie maleńkie osiedla pasterskie w Argentynie). Południowy horyzont tego miasta dominowany był przez wysokie góry z małej wyspy obecnie nazywanej Wyspą Stewart'a (t.j. Stewart Island). Dziwnie jednak, stara nazwa maoryska dla tej wyspy brzmiała "Raki-ura" co oznacza "płonące-niebo". Obecna nazwa została jej nadana jedynie stosunkowo niedawno, bo dopiero kiedy w 19 wieku obecna fala białych osadników przybyła do Nowej Zelandii. Oczywiście przemianowanie nazwy tej wyspy wyniknęło w stopniowym zapominaniu maoryskich legend jakie wyjaśniały jej oryginalną nazwę, tak że w dzisiejszych czasach rzadko kto zna te legendy. Stąd kiedy autor zaczął dowiadywać się o pochodzenie owej maoryskiej nazwy "płonące-niebo" dla dzisiejszej Wyspy Stewarta, ku swojemu zaskoczeniu jednego dnia usłyszał raczej romantyczną legendę którą przytoczy poniżej. Podczas czytania owej legendy czytelnik powinien być świadom następujących faktów:
(1) W maoryskiej mitologii (szczególnie na temat tzw. Ogni Tamaatea) zwrot "w czasach Mata-ura" lub "w czasach Mata-acho" reprezentuje odpowiednik naszego zwrotu "w bardzo dawnych czasach", zaś używany jest dla określenia czasów gdy "synowie-kosmosu" przybywający na Ziemię w swoich świetlistych statkach zwanych "Mata-ura" lub "Mata-acho" byli dosyć częstymi gośćmi kontaktującymi się z Maorysami na stopie niemal codziennej.
(2) Maoryskie słowa "Mata-ura" znaczą mniej więcej "jarzące-się-oblicze" lub "jarzący-się- statek-kosmiczny" i są one starożytnym odpowiednikiem maoryskim dla dzisiejszego zwrotu "UFO". Niedaleko od Invercargill znajduje się niewielka osada zwana "Mataura" znaczenie nazwy której jest właśnie "UFO".
(3) Po maorysku nazwa "Te-Puka-o-te-waka-o-Maui" przyporządkowana dawno temu Wyspie Stewarta oznacza "kamień-kotwiczny-z-canoe-Maui". Nawiązuje ona do kształtu Wyspy Południowej Nowej Zelandii faktycznie wyglądającej jak łódź przy której Wyspa Stewarta zlokalizowana w pobliżu czubka Wyspy Południowej wygląda jak kamień kotwiczny dla tej łodzi. W tym miejscu warto również wspomnieć, że przed 1178 rokiem nie istniała na świecie mapa która oddawałaby dokładnie kształt jakiegokolwiek lądu, a także że Maorysi wogóle nie posiadali map. Interesującym jest więc skąd znali oni tak dokładnie faktyczny wygląd i zarysy swoich wysp, jako że przy braku map niemalże jedynym innym sposobem wizualnego poznania kształtu Nowej Zelandii byłoby oglądnięcie tego kraju z orbity okołoziemskiej.
(4) Maui to mitologiczny olbrzym jaki miał żyć w Nowej Zelandii w czasach wyłaniania się wysp tego kraju spod przykrywającego je poprzednio najpierw lodowca, a potem morza, czyli około 12 000 lat temu - patrz podrozdział C11.5 monografii [5/3] i rozdział F monografii [5/4]. Stąd w legendach maoryskich Maui łączony jest z wieloma faktami przyporządkowanymi narodzinom i kształtowaniu się tych wysp. Wzrost Maui podobno przekraczał 4 metry, czyli był zbliżony do tego jaki zgodnie z treścią podrozdziału II6.3 powinien posiadać autor gdyby wyewolucjonował się na Ziemi. Jego babcia była Ziemianką normalnego (ludzkiego) wzrostu. To zaś sugeruje, że najprawdopodobniej wymutował się on do wzrostu olbrzyma z powodu zostania wystawionym na działanie pola telekinetycznego zaindukowanego w Nowej Zelandii mechanizmem eksplozji UFO na Atlantydzie, a ściślej zaindukowanego nagłym przemieszczeniem się biegunów magnetycznych Ziemi jakie wyzwoliły pojawienie się efektu telekinetycznego. Warto też zauważyć, że w owym czasie, t.j. 12 000 lat temu, w Nowej Zelandii wymutowało się również wiele innych olbrzymich organizmów obejmujących ogromne ptaki - np. super-ptak Moa, owady - np. olbrzymia Weta, małże - np. ponad czterokrotnie większa od -
normalnych małży nowozelandzka Pau'a, oraz fauna - np. kolosalne drzewo "Kauri" wyrastające do 45 metrów wysokości i 7 metrów średnicy. Maui opisany jest dokładniej w podrozdziale C7.1 monografii [5/3] i [5/4], zaś inne gatunki wymutowanej równocześnie z nim olbrzymiej fauny i flory Nowej Zelandii opisane są w podrozdziale C7 monografii [5/3] i [5/4].
(5) "Pukeruau" po maorysku znaczy "wzgórze-które-wstrząsnęło-światem".
(6) "Raki-ura" po maorysku znaczy "płonące-niebo".
Oto omawiana legenda maoryska o pochodzeniu nazwy "Raki-ura", jaką autor poznał w
Invercargill.
"W czasach Mata-ura Wyspa Stewarta zwała się "Te-Puka-o te-waka-o-Maui". Na wyspie "Te-Puka-o te-waka-o-Maui" żyła wówczas piękna Maoryska. Jej uroda była tak olśniewająca, że "synowie-kosmosu" którzy mieszkali na gwiazdach i stąd widzieli wszystko co się znajduje na Ziemi, nie mogli oderwać od niej oczu. Ich dowódca, wszechpotężny Tamau, zapałał wielką miłością do tej kobiety i zaczął regularnie odwiedzać ją na swoim promienistym statku "Mata- ura". Jak to jednak zwykle w życiu bywa, i tym razem coś stanęło na przeszkodzie pełnego szczęścia owej pary. Tą przeszkodą był zazdrosny mąż pięknej Maoryski, który przewidując kolejne przybycie synów-kosmosu uprowadził swą żonę na Wyspę Południową i ukrył ją w pieczarze. Gdy dowódca statku "Mata-ura" dowiedział się o uprowadzeniu swej wybranki wpadł on we wściekłość i zarządził pościg. Jego statek poszybował aż do osady Mataura, ale nie znalazł tam poszukiwanych. Gdy w dalszym pościgu dotarł on do wzgórza Pukeruau wtedy zrozumiał że jego poszukiwania są daremne. Wściekłość z przegranej i żądza rewanżu były tak ogromne, że dowódca statku wybuchł zemstą i rozpalił niebo magicznymi płomieniami śmierci i zniszczenia. Wybuch jego gniewu był tak wszechmocny że nie tylko spalił on licznych Maorysów i zabił wszystkie ptaki Moa, ale także pochylił on Ziemię zmuszając morza do wystąpienia z brzegów oraz sprowadzając zimno na Nową Zelandię. Dla upamiętnienia tego wybuchu wyspa "Te-Puka-o te-waka-o-Maui" nazwana została "Te Ura-a-Te Raki-Tamau" co można tłumaczyć jako "Niebo rozpalone przez Tamau". Później owa nieco przydługawa nazwa została skrócona do "Rakiura"."
Powyższa legenda była pierwszą z wielu legend o tzw. "Ogniach Tamaatea" (po maorysku "Nga Ahi o Tamaatea") jakie autor usłyszał od Maorysów - rodzimych ludzi Nowej Zelandii. Wszystkie te legendy opisują nadprzyrodzone ognie zainicjowane przez potężną eksplozję pozaziemskiego statku jaka miała nastąpić w średniowiecznej Nowej Zelandii. Mając więc na uwadze osiągnięcie niemieckiego archeologa-hobbystę, Heinrich'a Schliemann'a, który w 1870 roku zdołał zlokalizować starożytną Troję wyłącznie na podstawie informacji zawartych w Homerowskiej Iliadzie i Odysei, natychmiast po usłyszeniu maoryskich legend o Ogniach Tamaatea autor zaochotniczył do zweryfikowania ich zasadności. Zaczął więc poszukiwać centrum tej eksplozji. Niestety, ponieważ legendy nie dostarczały wielu wskazówek, a także ponieważ większość Maorysów którzy je opowiadali nie wiedziała gdzie dokładnie eksplozja ta miała miejsce, poszukiwania te przyniosły pierwsze wyniki dopiero w 1987 roku. Z pomocą kilku przyjaciół autor zdołał wówczas zlokalizować położenie ogromnego eliptycznego krateru o wymiarach 900x600x130 [metrów] istniejącego koło miasteczka Tapanui (46E04'S, 169E09'E) w zachodniej części Prowicji Otago na Wyspie Południowej Nowej Zelandii - patrz rysunek P4. Krater w całości leży na prywatnej posiadłości Mr Rex'a L. Hellier'a (Pukeruau, R.D. 1, Gore, New Zealand; Tel: -64 (3) 205-3864). Zgodnie z lokalnymi legendami o Ogniach Tamaatea, krater ów jest właśnie miejscem gdzie owa tajemnicza eksplozja pozaziemskiego statku kosmicznego miała miejsce. Pechowo, a prawdopodobnie pod wpływem manipulacji okupujących nas UFOnautów, pierwsi biali osadnicy zadeklarowali, że krater ten jest po prostu ogromnym "obsuwiskiem ziemi". Później owa deklaracja zakorzeniła się głęboko w tradycji intelektualnej nowozelandczyków, a nawet weszła na stałe do podręczników. Obecnie skorygowanie tego początkowego wypaczenia prawdy okazuje się być już niemożliwe, bez względu na to jak mocno ktoś by się nie starał. -
Szczegółowe przeegzaminowanie krateru Tapanui ujawnia, że jest on ogromnie niezwykłym miejscem. Cechuje się on różnorodnymi atrybutami które wszystkie sugerują jego pochodzenie z potężnej eksplozji komór oscylacyjnych wehikułu UFO. Wymieńmy tutaj kilka z tych atrybutów. Jego kształt stanowi lustrzane powtórzenie strefy powalonych drzew z Tunguskiej na Syberii (patrz rysunek P5). Oś główna krateru pokrywa się z prawdopodobnym przebiegiem południka magnetycznego w 1178 roku. Wszystko w jego obrębie jest turbulentnie namagnesowane. Oprócz pola magnetycznego występują w nim też (nieznane poprzednio nauce) pole "telekinetyczne" oraz "pole zakłóceń czasowych" które w sposób przypadkowy (niepowtarzalny) płatają figle na urządzeniach technicznych, zatrzymując silniki samochodów i traktorów, zakłócając działanie kamer telewizyjnych i aparatów fotograficznych, wariując różdżki i wahadełka radiestetów, itp. Zamrożone w glebie i kamieniach tego krateru zakłócenia przestrzeni czasowej indukują przeżycia paranormalne u medytujących w nim osób, wzmacniając (amplifikując) ich myśli, wypełniając ich skryte życzenia, wnosząc szczęście i sukces do ich następnych działań, itp. Dno krateru zaścielone jest warstwą zwęglonych odłamków drzewnych chociaż pierwsi osadnicy nie zastali w jego pobliżu żadnych lasów. Wewnętrzna topografia krateru sugeruje jego pochodzenie ze serii około siedmiu wybuchów. Czarna gleba na jego wschodnim brzegu pokryta jest warstwą piasku krzemowego oryginalnie zdeponowanego na dnie krateru (aby ów piasek mógł zalec na tej glebie niezbędnym było jego rozbryzgnięcie pod górę zbocza). Naokoło walają się nadtopione głazy ceramiczne (lokalnie nazywane "kamieniami porcelanowymi" - po angielsku "china stones") czasami z dymem i sadzą wtopionymi w ich powierzchnię.
Po zlokalizowaniu krateru, dalsze badania doznały gwałtownego przyspieszenia. Wspomagany przez lokalnego lekarza oraz cały szereg swoich zainteresowanych w UFO przyjaciół, autor szybko zidentyfikował i udokumentował wstępny zestaw dowodów materialnych jakie umożliwiły mu potwierdzenie postawionej przez siebie hipotezy roboczej, że ta katastroficzna formacja ziemna powstała w efekcie wybuchu statku kosmicznego napędzanego komorami oscylacyjnymi trzeciej generacji (t.j. urządzeniami akumulującymi ogromne ilości energii magnetycznej i zdolnymi do dokonywania zmian w upływie czasu - patrz podrozdziały F12, C4.1 i M1). Po uzyskaniu potwierdzenia dla swej hipotezy roboczej, autor podjął następnie wieloletnie i już bardzo systematyczne badania krateru Tapanui, których jednym z efektów było napisanie całego szeregu monografii z serii [5] publikujących wyniki jego nieustannie postępujących do przodu badań tego miejsca eksplozji UFO. Większość dowodów zgromadzonych do dzisiaj w rezultacie tych badań szczegółowo przedyskutowana została w monografii [5/3] i [5/4]. Prawie każdy z nich, nawet gdyby rozpatrzyć go bez powiązania z innymi podobnymi dowodami, powinien wystarczać dla udokumentowania że jakiś rodzaj potężnej eksplozji musiał mieć miejsce w Nowej Zelandii.
Jednym z najważniejszych odkryć autora wynikających z badań tej eksplozji było stwierdzenie że eksplozja Tapanui spowodowała obrót skorupy ziemskiej o około 7E następujący wzdłuż południka przechodzącego przez Nową Zelandię. W rezultacie tego obrotu spowodowała ona zmiany klimatyczne na Ziemi (m.in. raptowne ochłodzenie się Grenlandii, Nowej Zelandii i Polski, stopnienie pomostu lodowego skuwającego poprzednio Cieśninę Beringa, itp.), zmiany społeczne i socjalne (np. upadki wielu imperiów), ogromne powodzie, itp. Odkrycie to wyjaśnia więc cały szereg dotychczas naukowo niezrozumianych zjawisk, z których najważniejsze obejmują przyczyny nastania w świecie tzw. "małej epoki lodowej" tuż po zaistnieniu tej eksplozji (t.j. po 1178 roku), powody upadku imperium Wikingów, masowe wyginięcia niektórych odmian fauny i flory po 1178 roku, itp.
Odkrycie faktu zaistnienia obrotu skorupy Ziemi w rezultacie eksplozji Tapanui zainspirowane zostało w 1991 roku. Wówczas to bowiem autor przekonał się, że następstwa eksplozji Tapanui dają się poznać nie tylko w Nowej Zelandii, ale na całej naszej planecie. Badaczem którego wyniki bezpośrednio zwróciły jego uwagę na globalny wpływ tej eksplozji jest -
nowozelandzki botanik o nazwisku John T. Holloway. W swojej monografii [1P2.2] "Forests and Climate in the South Island of New Zealand" (Technical Paper No. 3, Forest Research Institute, New Zealand Forest Service, September 1954) dokonał on dogłębnej analizy klimatycznej dochodząc do wniosku że przed rokiem 1200 nastąpiła raptowna, głęboka i trwała zmiana klimatu całej Nowej Zelandii. Nie będąc świadom istnienia eksplozji koło Tapanui (aczkolwiek w swojej monografii aż kilkakrotnie nawiązuje on do maoryskich legend o "Ogniach Tamaatea"), zmianę tą łączy on z podobnym oziębieniem zarejestrowanym także w owym czasie w Zachodniej Europie. Podążając za kierunkiem wskazanym przez Holloway'a, autor przeprowadził własne badania historyczne zmian klimatycznych na Ziemi w okresie następującym wkrótce po eksplozji koło Tapanui i w ich efekcie dokonał on szokujących odkryć. Generalnie rzecz biorąc po odłożeniu na globus zmiany te układają się bowiem w dosyć wymowny wzór/obraz sugerujący, że jednym z następstw tej eksplozji było trwałe przemieszczenie się (rotowanie) skorupy Ziemi następujące wzdłuż południka magnetycznego przebiegającego przez Tapanui (co zresztą sugerowały od początku legendy maoryskie, np. patrz nazwa "Pukeruau" - t.j. "wzgórze które wstrząsnęło/pochyliło Ziemię"). Formalizując więc swe odkrycie, powyższy postulat z legend maoryskich autor wyraził w formie roboczej teorii naukowej której esencja stwierdza, że "eksplozja koło Tapanui wywołała około 7E poślizg (rotowanie) skorupy ziemskiej następujący wzdłuż południka przechodzącego przez Tapanui oraz przez oba bieguny magnetyczne Ziemi". Następujące po tym intensywne badania dostarczyły dowodów potwierdzających jej poprawność. (Wyniki owych badań klimatycznych autora przedstawione są w monografiach [5/3] i [5/4].) Zarówno sformułowanie owej teorii, jak i materiał dowodowy dokumentujący jej prawdziwość, po raz pierwszy przedstawione zostały w drugim wydaniu monografii autora z serii [5] poświęconej eksplozji Tapanui. Owo drugie wydanie posiadało jedynie wersję angielskojęzyczną o następujących danych bibliograficznych [5/2a]: "UFO explosion in New Zealand 1178 A.D. which tilted the Earth" (t.j. "Nowozelandzka eksplozja UFO Anno Domini 1178, która pochyliła Ziemię"), Dunedin, New Zealand, 1992, ISBN 0-9597946-7-0, 78 stron (włączając w to 31 rysunków). Pomimo opublikowania w języku angielskim, monografia [5/2a] spotkała się z niemal całkowitym brakiem zainteresowania w samej Nowej Zelandii i w innych krajach angielskojęzycznych, zaś gro jej czytelników pochodziło z Europy - głównie z Niemiec Zachodnich. Kilku z jej niemieckich czytelników odbyło nawet podróż do Nowej Zelandii wyłącznie w celu oglądnięcia i osobistego przeegzaminowania krateru Tapanui. Wkrótce po wydaniu [5/2a] sfilmowane też zostało przez autora i upowszechnione wideo dokumentarne (w systemie VHS-PAL z komentarzem w języku angielskim) prezentujące główne informacje o kraterze Tapanui oraz o obecnym w jego pobliżu materiale dowodzącym zaistnienia tam potężnej eksplozji wehikułu magnokrafto-podobnego (UFO). Kilka kopii tego wideo znajduje się już w Polsce (patrz zestawienie z wykazu członków Honorowego Klubu Promotorów Magnokraftu).
Odkrycie autora, że eksplozja Tapanui spowodowała obrót skorupy Ziemi, dostarczyło wiele dowodów na poprawność totalistycznego postulatu wyjaśnionego w podrozdziale I8 a stwierdzającego "kiedykolwiek dochodzi do kolizji lub rozbieżności zdań pomiędzy tym co stwierdza nasza nauka a tym co stwierdza wiedza ludowa, w końcowym rozrachunku zawsze okazuje się że to nauka była w błędzie." Wiele bowiem stwierdzeń wiedzy ludowej dotyczy faktów jakie miały miejsce na Ziemi przed ostatnim obrotem jej skorupy, stąd jakie naturalnie zaniknęły po eksplozji Tapanui, i stąd jakich nauka uparcie nie chce przyjąć teraz do wiadomości. Jednym z najlepszych przykładów takich dowodów jest wiedza ludowa na temat odkrycia Ameryki przez Wikingów całe 500 lat wcześniej niż uczynił to Krzysztof Kolumb. Zgodnie ze starymi sagami ludowymi Norwegów, opisanymi szczegółowiej w monografiach autora numer [5/3] i [5/4], odkrycie Ameryki nastąpiło przez Wikinga nazywającego się Leif Ericsson. Jeszcze w czasach sprzed eksplozji Tapanui z 1178 roku, założył on nawet małą kolonię na obszarze dzisiejszej Nowej Funlandii (New Foundland) we wschodniej części Kanady -
(tej bliskiej Grenlandii). Stwierdzenia tej sagi potwierdzone zresztą zostały odkryciem archeologicznym dokonanym właśnie w "New Foundland" w 1964 roku, kiedy odnaleziono tam szczątki starożytnego wrzeciona Wikingów (spindle-whorl). Na nieszczęście Leif odkryte przez siebie tereny nazwał "Wineland" (t.j. "winnica"), ponieważ porastane one były ogromną ilością winogron. Zgodnie z rewelacjami opublikowanymi w książce [2P2.2] pióra Paul Aron, "Unsolved Mysteries of American History" (John Wiley & Sons, 1997, 225 stron), ta nieszczęśliwa nazwa dostarcza podstawowej wymówki naukowcom amerykańskim dla upartego odrzucania faktu odkrycia Ameryki przez Wikingów potwierdzanego treścią starych sag norweskich (autor używa tutaj słowa "wymówka" zamiast "przyczyna", bowiem przyczyną odrzucania tego faktu jest manipulowanie przez UFO poglądami tych naukowców - wszakże gdyby uznali to odkrycie wówczas natychmiast musieliby zacząć wgłębiać się w powody upadku Wikingów, to zaś naprowadziłoby ich kiedyś na zaistnienie eksplozji UFO w Tapanui, Nowa Zelandia). Jako zasadniczy powód tego odrzucania naukowcy ci przytaczają bowiem fakt, że klimat Nowej Funlandii jest dzisiaj zbyt zimny aby rosły w nim winogrona (obecnie winogrona nie są w stanie rosnąć bardziej na północ niż stan Massachusetts w USA). Oczywiście naukowcy amerykańscy wcale nie czują potrzeby zapoznania się z odkryciem autora opublikowanym w jego monografiach [5/4], [5/3] i [5/2a], a stwierdzającym że obecny klimat Wschodnich Wybrzeży Ameryki Północnej ukształtowany został dopiero po 1178 roku w wyniku poślizgu skorupy Ziemi spowodowanego ekspozją UFO w Tapanui. Gdyby bowiem zadali sobie trud zapoznania się z tym odkryciem, wtedy być może dotarłoby do ich świadomości, że w czasach poprzedzających eksplozję Tapanui, w Nowej Funlandii faktycznie panował klimat na tyle ciepły, że winogrona były tam w stanie rosnąć (podobnie jak w skutej dziś lodem Grenlandii też wówczas było na tyle ciepło, że cała ta wyspa porośnięta była zielonymi pastwiskami jak obecna Nowa Zelandia, tak że Wikingowie mogli wówczas wypasać tam bydło).
Głównym problemem badań eksplozji koło Tapanui jest to, że nowozelandzcy naukowcy, a także spora część społeczeństwa Nowej Zelandii, na przekór wszelkim istniejącym dowodom, uparcie wykonują telepatyczne nakazy okupujących nas UFO i zaprzeczają istnieniu tej eksplozji, a także starają się zapobiegać prowadzeniu tych badań oraz blokują każdą próbę popularyzacji ich wyników. Jednym z wyrazów tych wysiłków wyciszania badań Tapanui było przykładowo, że "nagrodą" jaką autor otrzymał za swoje odkrycie tego niezwykłego miejsca eksplozji było otrzymanie "propozycji nie do odrzucenia" jaka "wyprosiła" go z uczelni na której wykładał, a praktycznie również i z Nowej Zelandii (patrz też opisy tego wyproszenia w podrozdziałach A3 i O3.2). Po owej utracie pracy "w nagrodę za odkrycie eksplozji Tapanui" otrzymał też rodzaj "wilczego biletu" jaki do dzisiaj efektywnie uniemożliwia mu znalezienie w tamtym kraju jakiejkolwiek pracy wykładowcy, na przekór że w Nowej Zelandii oficjalnie narzeka się na brak wysoko-kwalifikowanych nauczycieli. To uparte zaprzeczanie faktowi zaistnienia eksplozji Tapanui wytworzyło dosyć paradoksalną sytuację, tak jednak typową dla zaindukowanej i podsycanej przez okupujących nas UFOnautów wewnętrznej sprzeczności i niekonsekwencji współczesnej nauki. Z jednej bowiem strony zidentyfikowany i opisany został ogromny materiał dowodowy wskazujący na istnienie owej eksplozji, jakiego jedynie odnaleziona przez autora i stąd zapewne tylko fragmentaryczna część wystarczyła na wypełnienie całego wolumu ponad 300 stronicowych monografii [5/4] i [5/3]. Z drugiej zaś strony istnieje grupa wpływowych administratorów nauki którzy na nie uświadamiane przez siebie polecenia z UFO z uporem lecz autorytatywnie zaprzeczają istnieniu tej eksplozji, w ten sposób efektywnie torpedując wszelkie ewentualne próby ujawnienia prawdy o tej legendarnej katastrofie.
Odwlekanie się czasu oficjalnego uznania faktu zaistnienia eksplozji Tapanui okazuje się fatalne z punktu widzenia przetrwania dowodów materialnych tej katastrofy. W części lipca i sierpnia 1996 roku, a więc w około dziewięć lat po swym odkryciu krateru Tapanui, autor ponownie przybył do Nowej Zelandii aby podjąć kolejną (znowu bezskuteczną) próbę znalezienia pracy w tamtym kraju. Wykorzystał więc tą okazję aby dokonać przeglądu odkrytego przez siebie -
wcześniej materiału dowodowego na zaistnienie eksplozji Tapanui. Ku ogromnemu szokowi stwierdził on, że od czasu swoich pierwszych badań Tapanui jakieś dziewięć lat wcześniej, zniszczeniu lub całkowitemu usunięciu uległo około 50% tego materiału. Dowody na zaistnienie eksplozji Tapanui topnieją więc w zastraszającym tempie. Najwydatniejszemu zniszczeniu ulegają kłody drzew totara powalonych w efekcie eksplozji Tapanui, których twarde i czerwone drewno używane jest dla różnorodnych celów, m.in. wytaczania naczyń drewnianych, wykonywania rzeźb, jako słupki ogrodzeń pastwisk, itp. Dużemu spustoszeniu ulega też liczba kamieni ceramicznych, które zbierane są z pól i używane jako naturalne rzeźby, jako materiał na mury i ogrodzenia, jako talizmany przynoszące szczęście (patrz punkt #E2 w rozdziale H monografii [5/3]), oraz jako pamiątki z odwiedzenia terenu Tapanui. Sam krater Tapanui w latach 1994/5 doznał całkowitej transformacji. Jego właściciel użył buldożerów dla splanowania jego wnętrza. W rezultacie obecnie dno krateru jest niemal płaskie, zaś istniejące wcześniej krawędzie kraterów uformowanych wewnątrz kraterów zostały wyrównane. Zdjęcia i filmy wideo jakie autor zdołał wykonać w pierwszej fazie swoich badań są więc obecnie jedyną dokumentacją prawdziwego i oryginalnego wyglądu krateru Tapanui. Jeśli wkrótce nie podjęte zostaną jakieś kroki zapobiegające, z poprzedniego bogactwa materiału dokumentującego tą niezwykle znamienną eksplozję dla przyszłych pokoleń nie przetrwa niemal nic.
Największym paradoksem eksplozji UFO koło Tapanui jest, że na przekór jej upartego ignorowania oraz zaprzeczania przez gro nowozelandzkich naukowców i większość społeczeństwa, praktycznie niemal wszystko w tym kraju stanowi albo jej efekt albo też nosi ślady jej następstw. Aby nie być tu gołosłownym przytoczmy kilka przykładów wpływu tej eksplozji na dzisiejszy kształt Nowej Zelandii. Zgodnie z dociekaniami autora przedstawionymi w podrozdziale C10 monografii [5/3] i [5/4] napowierzchniowe pokłady złota w Centralnym Otago, które w ubiegłym wieku wywołały tam gorączkę złota i dostarczyły historycznych podwalin dla miast, dróg i ekonomii tego kraju, wywodzą się właśnie z eksplozji Tapanui. Zgodnie z podrozdziałem D3 tych samych monografii [5/3] i [5/4], eksplozja ta przesunęła Nową Zelandię bliżej bieguna południowego o całe 7E i zdefiniowała w ten sposób jej obecny klimat. Zgodnie z ich podrozdziałem C5 wypaliła ona lasy tego kraju stąd jest ona źródłem historycznego braku zadrzewienia środka Wyspy Południowej. Zgodnie z podrozdziałem F2.1.1.2 z [5/3] jest ona odpowiedzialna za zdrowie fizyczne, powiększony wzrost i imponującą wagę rodzimych Nowozelandczyków, jak również za niezwykle szybki porost ich lasów oraz wydajność ich produkcji rolnej (patrz też podrozdział J2.2.2.2). Podwyższone naenergetyzowanie gleby w Nowej Zelandii, będące jedną z pozostałości tej eksplozji, powoduje też cały szereg unikalnych zjawisk jakie decydują o niezwykłości tego kraju. Aby wskazać tutaj jakieś przykłady tych zjawisk, to woda w Nowej Zelandii paruje szybciej niż np. w Europie, Nowa Zelandia niemal zupełnie nie zna piorunów - można tam przeżyć cały szereg lat bez zobaczenia nawet jednej błyskawicy, występują tam najróżniejsze anomalie elektromagnetyczne, itp. Zgodnie z tym samym podrozdziałem F2.1.1.2 w [5/3] eksplozja UFO koło Tapanui jest też odpowiedzialna za charakter narodowy Nowozelandczyków, np. m.in. za zwiększoną sensytywność uczuciową u ich mężczyzn oraz wojowniczość ich kobiet, za ich poczucie dobra i prawości, oddanie dla ochrony środowiska, nietolerancję dla wszelkich przejawów okrucieństwa (np. wobec zwierząt), a - jak to wskazuje podrozdział C8.3 w [5/3] - prawdopodobnie również i za ich szczególny konserwatyzm który uniemożliwia im zaakceptowanie faktu wystąpienia tejże eksplozji w ich kraju, itp. W końcu zgodnie z innymi podrozdziałami monografii [5/3] i [5/4] eksplozja ta ponosi zapewne odpowiedzialność za takie zjawiska jak: nagłe wyginięcie w tym kraju super-ptaka Moa, pojawienie się niektórych niezwykłych okazów fauny i flory - przykładowo jaszczura Tuatara, pochodzenie popalonych kłód drzewnych porozrzucanych po obszarze tego kraju, kamienie ceramiczne, znacznie bardziej nasilone niż w innych krajach wizytowanie Nowej Zelandii przez UFO, szczególną wrażliwość rodzimych Nowozelandczyków na zjawiska paranormalne, oraz wiele innych. Ponadto, jak to wykazano w podrozdziałach C11.5 i C7 monografii [5/3] i [5/4], -
nawet sam fakt wyłonienia się Nowej Zelandii z okrywającego ją przed około 12 tysięcy lat lodowca Nowozelandczycy zawdzięczają zapewne podobnej eksplozji UFO, tyle że zaistniałej gdzieś koło Europy (na Atlantydzie). Owa europejska eksplozja UFO sprzed około 12 tysięcy lat najprawdopodobniej ukształtowała też dzisiejszą faunę i florę Nowej Zelandii, wymutowała jej ogromne ptaki (np. Moa, Kiwi, czy Kakapo) i rośliny (np. drzewiastą trawę i tussock), jest odpowiedzialna za wyrost gigantów żyjących tam niemal do czasów historycznych, zadecydowała o nocnej aktywności i zwyczajach wielu miejscowych gatunków - np. ptaka Kiwi, przerwała stałe połączenie pomostem lodowym pomiędzy Nową Zelandią i Patagonią w Ameryce Południowej, oraz okresowe połączenie po lodzie pomiędzy Nową Zelandią i Australią lub Tasmanią, oraz wiele innych.
Ignorowanie istnienia eksplozji koło Tapanui i uniemożliwianie jej badania jest dużą stratą nie tylko dla Nowej Zelandii ale i dla całej naszej planety. Po pierwsze Nowa Zelandia pozbywa się w ten sposób jednej z najważniejszych swoich atrakcji turystycznych, zlokalizowanej w łatwo dostępnym obszarze, którą z przyjemnością obejrzałby prawie każdy odwiedzający ten kraj. Po drugie naukowcy nowozelandzcy przez swoje ignorowanie podstawowej przyczyny dla wielu zagadek ich kraju blokują dla reszty świata otworzenie i wyjaśnienie tych zagadek, zamrażając w ten sposób postęp naszej wiedzy w wielu nowatorskich kierunkach których istnienie badania Tapanui stopniowo uświadamiają. Po trzecie, jak dotychczas badaniami w terenie potwierdzone zostało istnienie, oraz zidentyfikowane dokładne miejsce wystąpienia, dla tylko dwóch takich eksplozji następujących już w czasach historycznych (Tapanui i tunguska). Każde z tych miejsc eksplozji powinno więc być badane a nie ignorowane. Po czwarte krater ten stanowi naturalne laboratorium w którym można obserwować różnorodne skutki długoterminowe eksplozji wehikułu czasu ze wszystkimi jego konsekwencjami magnetycznymi, telekinetycznymi, telepatycznymi i paranormalnymi (np. mutacje genetyczne, przyspieszenie wzrostu, wpływ na psychikę, indukowanie zjawisk paranormalnych, zafalowania przestrzeni czasowej, itp.). Po piąte moc magnetyczna eksplozji w Tapanui, przekraczająca 70 megaton TNT, podobna do tej jaka może też zostać wyzwolona podczas "lokalnej" wojny nuklearnej lub kontynuacji dotychczasowych prób z bronią jądrową, nie tylko że trwale pochyliła skorupę naszej planety, ale także najprawdopodobniej sprowadziła na Ziemię szereg innych następstw, dotychczas nie uświadamianych przez naszą naukę, np. mroki i barbarzyństwa okresu średniowiecza. Stąd też eksplozja w Tapanui mogłaby zostać wykorzystana dla praktycznego przestudiowania i politycznej ilustracji całokształtu dewastacyjnych skutków użycia jakiejkolwiek broni jądrowej. Największa jednak strata, a jednocześnie groźba dla całej planety, jaką wnosi ignorowanie zaistnienia eksplozji koło Tapanui, wynika z możliwości iż następna podobna eksplozja UFO zaistniała ponad gęsto zaludnionym obszarem (np. stolicą) jakiegoś mocarstwa nuklearnego może przypadkowo zainicjować światową wojnę termojądrową, a w konsekwencji spowodować całkowite zniszczenie życia na naszej planecie.
Dla naukowej ścisłości warto tutaj też dodać, że dokładnie w taki sam sposób jak zamanipulowani przez UFO naukowcy z Nowej Zelandii odmawiają uznania dowodowego znaczenia legend o "Ogniach Tamaatea", również historycy badający Cypr całkowicie ignorują znaczenie i treść podanej na wstępie niniejszego podrozdziału legendy o zagładzie Salamis przez powodzie morskie. Najbardziej popularna teoria stwierdza, że Salamis zostało opuszczone stopniowo przez jego mieszkańców z powodu zamulania się jego portu. Z drugiej jednak strony, nawet pobieżne oględziny jakich autor dokonał podczas swego 10-miesięcznego pobytu na Cyprze potwierdzają treść legend a nie oficjalnego wyjaśnienia. Wygląda, iż wyrażone w podrozdziale V5.1.1 zaprogramowanie umysłów wszystkich naukowców na Ziemi aby odrzucali każdy kierunek badań jaki mógłby ich zaprowadzić do odkrycia faktu okupacji Ziemi przez UFO jest faktem, zaś wszechwładni w stosunku do niektórych ludzi UFOnauci okupujący naszą planetę, żywotnie zainteresowani są w utrzymaniu ludzi w niewiedzy na temat swojej przeszłości, jako że przeszłość ta ukrywa jakieś wydarzenia o których pasożytowani ludzie nie powinni się -
dowiedzieć - np. takie jak te opisane w podrozdziale O6 i O7.
Kiedy już rozważany jest tutaj fakt starannego ukrywania i blokowania przez UFOnautów wszystkiego co mogłoby naprowadzić ludzi na wiedzę iż są okupowani (patrz podrozdział V5.1.1), warto też rozważyć odnośną tezę z podrozdziału O7. Teza ta stwierdza, że UFOnauci celowo eksplodowali UFO nad Tapanui (w 1178 roku) i Atlantydą (około 12 000 lat temu) tylko po to aby cofnąć ludzkość w rozwoju. W obliczu prawdziwości tej tezy, wszelkie pozostałości eksplozji UFO koło Tapanui stanowią dowody rzeczowe zbrodni popełnionej na ludzkości przez UFOnautów. W tym ujęciu nie powinno więc dziwić, że UFOnauci z takim nakładem sił i środków starają się usilnie ukrywać te dowody (podobnie jak usilnie ukrywają oni Atlantydę). Dlatego też m.in. manipulują oni lokalnymi decydentami aby efektywnie neutralizowali, blokowali lub usuwali z Nowej Zelandii każdego badacza który zbyt mocno przygląda się owemu miejscu eksplozji UFO.
Istnieje znacznie więcej szczegółów uzupełniających powyższe opisy. Autor zawarł je w swoich monografiach z serii [5] jakich już czwarte wydanie [5/4] zaplanowane zostało do wygładzenia i upowszechnienia zaraz po wydaniu niniejszej monografii (z grubsza wydanie to jest już gotowe). Tym więc z czytelników których zainteresowały informacje z niniejszego podrozdziału poleca on zapoznanie się z monografią [5/4] lub [5/3]. Szczególnie, że egzemplarze monografii [5/3] rozesłane były przez autora do wszystkich znanych mu grup UFOlogicznych w Polsce, a także do wszystkich Bibliotek Wojewódzkich i Bibliotek Głównych wszystkich uczelni wyższych w Polsce. Zainteresowani czytelnicy nie powinni więc mieć większych trudności z dotarciem do egzemplarza którejś z nich.
P2.3. Podziemne tunele wytopione przez UFO
Jedną z cech dyskoidalnego magnokraftu opisanego w rozdziale F jest, że wytwarza on obwody magnetyczne które w odpowiednim trybie pracy (zwanym "trybem wiru magnetycznego" - patrz opis z podrozdziału F7.2) wirują wokół jego powłoki. Takie wirujące obwody magnokraftu pokazane są w częściach A i B rysunku O19. Po wprawieniu w ruch wirowy obwody te jonizują powietrze wytwarzając rodzaj chmury plazmowej jaka otacza zawarty w niej statek. Chmura ta działa jak skrzyżowanie ogromnej piły plazmowej z centryfugą. Niszczycielskie własności plazmy od dawna wykorzystywane są do budowy palników zdolnych do cięcia najtwardszych materiałów. Jeśli czegoś nie da się przeciąć czy obrobić zwykłymi metodami, sięga się wtedy po palnik plazmowy. Wirująca plazma magnokraftu jest więc takim właśnie palnikiem tarczowym który umożliwia jego wpalenie się w nawet najtwardszy ośrodek. To z kolei zezwala na loty tego statku w ośrodkach stałych (np. skałach) i wypalanie w nich szklistych tuneli. Zasadę tworzenia takich tuneli pokazano na rysunku F31. Niezwykła metoda ich formowania powoduje, że odznaczają się one szeregiem unikalnych cech jakie wyszczególnione zostały i dokładnie omówione w podrozdziale F10.1.1. Dla przykładu mają one przekrój trójkątny jeśli biegną w kierunku równoleżnikowym (np. ze wschodu na zachód), lub eliptyczny jeśli biegną w kierunku południkowym (np. z południa na północ). W dalszej części niniejszego podrozdziału wskazanych będzie kilka już zidentyfikowanych ich przykładów.
Dzisiejsza nauka skutecznie manipulowana przez okupujące nas UFO oczywiście musi przypisywać wyłącznie naturalne pochodzenie wszystkim podziemnym jaskiniom istniejącym na naszej planecie. W ten sposób musi ona ignorować pewną liczbę przypadków kiedy technologiczne pochodzenie od przelotu wehikułu magnokrafto-podobnego (UFO) wyjaśnia niezwykłe właściwości niektórych z istniejących podziemnych tuneli, podczas gdy żaden z atrybutów obecnych w ich obrębie nie uzasadnia upierania się przy ich "naturalnym" wyjaśnieniu.
Najbardziej znany z takich niezwykłych podziemnych tuneli odkryty został przez Juan'a -
Moricz w czerwcu 1965 roku w prowincji Morona-Santiago Ekwadoru. Jego opis i fotografie zawarto w dwóch książkach Erich'a von Däniken, [1P2.3] "In Search of Ancient Gods" (t.j. "W poszukiwaniu starożytnych bogów"), Souvenir Press, Leeds, England 1973, oraz [2P2.3] "The Gold of the Gods" - t.j. "Złoto Bogów" (najpierw opublikowaną w Niemczech przez Econ-Verlag pod tytułem "Aussaat und Kosmos"), Souvenir Press, 1972, ISBN 0-285-62087-8 (wydana potem ponownie przez: Redwood Press, Ltd., Townbridge, England, 1973). System ten rozciąga się przez tysiące mil pod powierzchnią Ekwadoru i Peru - patrz rysunek P6 (#1). Wszystkie własności owych tuneli opisane w książkach von Däniken'a dokładnie odpowiadają własnościom jakich należałoby się spodziewać po tunelach wytopionych w skale podczas podziemnych przelotów magnokraftu i UFO. Dla uświadomienia stopnia tej zgodności, poniżej zacytowano kilka zdań z książki [2P2.3] "The Gold of the Gods" (porównaj ów cytat z atrybutami takich tuneli omówionymi w podrozdziale F10.1.1).
Str. 6: "Wszystkie przejścia formują proste kąty. Ściany są gładkie i często wyglądają jakby wypolerowane. Sufity są płaskie i czasami wyglądają jakby zostały pokryte rodzajem glazury." Str. 8: " Mój kompas zastrajkował kiedy chciałem go użyć aby zobaczyć dokąd owe przejścia prowadzą. Potrząsnąłem nim, ale igła nawet nie drgnęła." (W oryginale angielskojęzycznym - page 6: "The passages all form right angles. The walls are smooth and often seem to be polished. The ceilings are flat and at times look as if they were covered with a kind of glaze." Page 8: "When I tried to use my compass to find out where these galleries lead, it went on strike. I shook it, but the needle did not move.")
Po dalsze szczegóły zalecane jest przeglądnięcie obu wyżej podanych książek.
Liczne przykłady podobnie długich, prostych jak strzała, gładkich, regularnych, geometrycznie ukształtowanych i namagnesowanych tuneli opisane są i zilustrowane w różnych innych książkach. Dla przykładu w książce [3P2.3] pióra Ben'a Lyon, "Venturing Underground - the new speleo's guide" (E.P. Publishing Ltd, 1983, ISBN 0-7158-0825-7), zawarte są opisy i fotografie całej serii tego typu tuneli. Jeden z tuneli pokazanych w tej książce jaki zasługuje na specjalną uwagę jest słynny Mammoth Cave System w Kentucky, USA. Do dzisiaj odkryto iż posiada on ponad 300 kilometrów podziemnych przejść. Dwa inne przykłady podobnych tuneli, jeden z których zlokalizowany jest pod Wyspą Malta, podczas gdy inny wiedzie z Cuzco w Peru przez Limę do Boliwii (razem prawie 2000 kilometrów długości), opisane są w książce [4P2.3] pióra William'a Gordon Allen, "The Steiner-Tesla Enigma Fantastique", strony 80 do 85.
Niezwykłe tunele podziemne, szkliste i ukształtowane regularnie (technologicznie), były nawet zaprezentowane w niektórych najnowszych programach telewizyjnych. W serii telewizyjnej, "The Wonders of Western Australia", produkcji Guy'a Baskin, Kanał 9 telewizji z Perth, Australia, została pokazana eksploracja podziemnego tunelu nazywanego "Cocklebiddy Cave System" a zlokalizowanego na Nullarbor Plain w Południowej Australii. Producenci tego filmu byli nieco zdziwieni przez nienaturalne, ciągłe, i gładkie kształty owych niekończących się przejść podziemnych, nie sugerowali oni jednak, ani też badali, możliwości ich technologicznego pochodzenia.
Iż Cocklebiddy Cave posiada technologiczne pochodzenie staje się niemalże pewne po przeglądnięciu jego opisów i fotografii opublikowanych w artykule [5P2.3] z australijskiego magazynu ilustrowanego, People, z 5 grudnia 1983 roku, strony 7 do 10. Przekrój poprzeczny tego tunelu jest eliptyczny, t.j. typowy dla lotu magnokraftu w kierunku z południa na północ - patrz część #2 rysunku P6 oraz rysunek F31. I faktycznie tunel ten rozciąga się dokładnie z południa (wejście) ku północy (kierunek zdążania tego tunelu). Jest on nienaturalnie prosty i zawsze przyjmuje formę jaka sugeruje iż powstał on poprzez odwzorowanie w ziemi dysku przesuwanego cały czas w tej samej pozycji (t.j. z osią centralną równoległą do linii sił ziemskiego pola magnetycznego). Dolna część tego tunelu pokryta jest stwardniałymi oparami skalnymi i odłamkami. Ponadto na ścianach owego tunelu są wycięte powtarzalne, faliste wyżłobienia które wskazują na cykliczną, piłującą akcję wiru magnetycznego statku jaki -
spowodował jego wytopienie.
Nieco odmienny wzór od tych omówionych powyżej, pozostawiony na ścianach tunelu, pokazany został w dokumentarnym programie telewizyjnym "Skydive to Autana" nakręconym przez RKO Programmes International (Producent: Adrian Warren). Ów program pokazał tajemnicze tunele przebiegające przez szczyt świętej góry Autana w Wenezueli. Są one także proste i geometrycznie (t.j. magnokraftowo) ukształtowane. W jednej z jaskiń, uformowanej na przecięciu dwóch tuneli, idealna spirala została wyżłobiona w skale. Spirala ta posiada dokładny kształt wiru magnetycznego wytwarzanego przez magnokraft - wiernie powtarzający kształt pokazany na rysunku O19(B). Ujawnia więc ona w sposób odbierający wszelkie wątpliwości, że owe tunele z Autana zostały wytopione przez UFO.
Inne technologiczne tunele, zlokalizowane pod górą Mount Chester, USA, zaprezentowane zostały w amerykańskiej serii telewizyjnej, "More Real People", wyprodukowanej przez George Schlatter Production, Los Angeles, Kalifornia. Miejscowi ludzie z powagą twierdzili w niej, że tunele te zamieszkałe są przez jakieś telepatyczne istoty (coś w rodzaju "skarbników" z naszego Śląska). Niezwykła geometria owych przejść oraz argumentacja miejscowych osób nie wzbudziły jednak żadnych dalszych poszukiwań.
Autor korespondował też kiedyś z nadzorcą Parku Narodowego na Hawajach, z zawodu geologiem. Ma on pod opieką eliptyczny, idealnie równy w przekroju, prosty jak strzała, poziomy tunel ze spiralnymi wyżłobieniami na ścianach powstałymi jakby od zadrapań ogromnego wiertła. Jego zdjęcie opublikowane było w [3P2.3]. Zamiast odpowiedzieć na zadane w liście pytania, np. czy tunel ten przebiega w kierunku północ-południe i czy występuje w nim jakieś resztkowe namagnesowanie, nadzorca ten w swojej odpowiedzi ograniczył się wyłącznie do pouczenia autora, że ów tunel nie mógł powstać technologicznie ponieważ jest on naturalnym pustym kanałem pozostałym po spływie lawy ze szczytu wulkanu, zaś jego następne przestawienie z ułożenia niemal pionowego na poziome i idealne wyprostowanie nastąpiło w rezultacie trzęsienia Ziemi które spowodowało zmiany w topografii terenu (ileż to różnych nieprawdopodobnych zjawisk i sił natury niektórzy naukowcy zatrudniają aby uzasadnić "naturalne" pochodzenie tuneli UFO!). Umiejętnie pominął przy tym w swoich wyjaśnieniach dlaczegoż to ów tunel o ściankach z twardej skały wcale nie popękał, nie zapadł się, ani nie poformował uskoków podczas owego przyginającego wulkaniczne skały trzęsienia ziemi.
Ponieważ zgromadzony dotychczas materiał dowodowy bezspornie wskazuje, że to wehikuły innych cywilizacji uformowały tunele opisane powyżej, jest więc rzeczą zupełnie logiczną spodziewać się, że dalsza ich ilość odkryta zostanie przez przypadek podczas podziemnych prac inżynieryjnych (np. drążeniu podziemnych dróg i przejść, górnictwie, budowie podziemnych kolei, itp.), podczas eksploracji jaskiń, lub nurkowania do dna morskiego. (Autor spotkał się z informacją sugerującą że takie tunele odkryte zostały nawet pod Waszyngtonem D.C., niestety istnieje obiektywna trudność w dotarciu do źródła tej informacji.) Jest więc całkiem możliwym że podczas czytania niniejszej monografii, któryś z czytelników przypomni sobie szczegóły takiego właśnie odkrycia. W takim przypadku autor byłby niezmiernie wdzięczny za przekazanie mu odnośnych danych.
Jest oczywistym że metodyka, racjonalność i poczucie proporcji powinny dominować w nauce. Nie ma wątpliwości, że w większości typowych przypadków, naturalne pochodzenie stanowi jedyne dopuszczalne wytłumaczenie dla podziemnych jaskiń. Jednakże istnieją też okazje kiedy taka zamanipulowana przez okupujące nas UFO generalizacja jednego wytłumaczenia powoduje przeoczenie istotnych wyjątków. Owe wyjątki reprezentują zaś dowody materialne o szczególnej wadze dla postępu, bezpieczeństwa i wolności naszej cywilizacji. Aby więc uniknąć utracenia owej liczącej się informacji, zaczyna być palącą koniecznością abyśmy zrewidowali obecne podejście do wyjaśnienia przyczyn niektórych zjawisk, i wzięli pod uwagę także udział cywilizacji pozaziemskich. Czas już dojrzał do ponownego rozpatrzenia szeregu faktów. Tunele opisane w niniejszym podrozdziale dostarczają doskonałej możliwości ku temu, -
bowiem nie mogą one zniknąć lub się oddalić kiedy ktoś się do nich zbliży w celach badawczych, a także ponieważ każdy kto nie jest pewien ich istnienia może do nich podejść, popatrzeć, dotknąć a nawet dokładnie je przebadać.
P2.3.1. Jelenia Jaskinia (Deer Cave) z Północnego Borneo
Aczkolwiek autor od wielu już lat poluje na tunele wykonane w efekcie przelotów UFO, wszystkie odnalezione przez niego poprzednio takie tunele znajdowały się w miejscach mało dostępnych. Stąd nie był on w stanie oglądnąć ich osobiście. Nic więc dziwnego, że po rozpoczęciu pracy w Malezji jego najwyższe zainteresowanie wzbudziła "Deer Cave" (t.j. "Jelenia Jaskinia") zlokalizowana w Parku Narodowym Gunung Mulu położonym w północnej części Wyspy Borneo - patrz części (d) i (e) rysunku P6. Dostęp do tej jaskini jest bowiem stosunkowo łatwy, stanowi ona nawet jedną z atrakcji turystycznych Borneo. Po podjęciu więc kolejnej profesury na Uniwersytecie w Kuching zlokalizowanym właśnie na Wyspie Borneo, autor wykorzystał okazję lokalnej przerwy wakacyjnej aby dokładnie oglądnąć sobie tą jaskinię.
Pomimo że "Deer Cave" znajdowała się na Borneo w tej samej malezyjskiej Prowincji Sarawak co Uniwersytet zatrudniający autora, ciągle dotarcie do niej zajęło mu aż cztery dni niewygód, formalności i napięcia, oraz - pomimo wyboru najtańszych sposobów podróżowania - kosztowało odpowiednik jednej-trzeciej całomiesięcznego zarobku autora. Podróż do jaskini rozpoczęła się o szóstej rano we wtorek dnia 27 maja 1997 roku i obejmowała: 14 godzin niemal nieustannej jazdy autobusem pokrywającej dystans prawie 1000 kilometrów dzielących Kuching i Miri, nocleg w Miri, bieganina po Miri aby zarezerwować sobie nocleg w Mulu w schronisku przy jaskini oraz zdobyć bilet na lokalny samolot lecący z Miri do Mulu, 45 minutowy przelot dwupłatowym samolotem z Miri do Mulu, kilkukilometrowe przejście przez dżunglę z lotniska w Mulu do siedziby zarządu Parku Narodowego w Mulu gdzie autor zarezerwował sobie zakwaterowanie, zaś po przybyciu do Parku uzyskanie formalnego zezwolenia na wejście na teren Parku, oraz trzykilometrowy marsz przez dżunglę od schroniska noclegowego w Mulu gdzie autor się zatrzymał do wejścia do samej Deer Cave. Powrót autora do jego mieszkania pod Kuching z owej czterodniowej wyprawy nastąpił około dziewiątej wieczorem w piątek dnia 30 maja 1997 roku. W samej Deer Cave (Jeleniej Jaskini) autor był aż trzykrotnie, t.j. zaraz po dotarciu do niej około szóstej wieczorem w środę dnia 28 maja 1997 roku (kiedy to m.in. obserwował też i wylot nietoperzy z jej wnętrza), a także około siódmej rano następnego dnia w czwartek 28 maja, i ponownie około południa tego samego czwartku. Około 4 godzin jakie miał do dyspozycji pomiędzy ranną i południową wizytą w Deer Cave autor poświęcił wówczas na zwiedzanie dwóch naturalnych jaskiń znajdujących się w jej pobliżu w tym samym Parku Narodowym Mulu, t.j. spektakularnej "Wind Cave" z ogromnymi stalaktytami i stalagmitami, oraz "Clearwater Cave" która jest uważana za najdłuższą jaskinię w Południowo-Wschodniej Azji. Zwiedzanie to umożliwiło mu dokładnie wybadać i porównać różnice istniejące pomiędzy Deer Cave i naturalnymi jaskiniami z tego samego obszaru. Różnice te są tak uderzające i widoczne już na pierwszy rzut oka, że same tylko oglądnięcie tych trzech jaskiń, nawet bez znajomości opisanych w tym podrozdziale technologicznych atrybutów Deer Cave, powinno wystarczyć dla uświadomienia sobie, że musi ona posiadać technologiczne pochodzenie.
Sama jaskinia Deer Cave wywarła na nim przeogromne wrażenie. Właściwie to podczas oglądania zapierała dech w piersiach. Jest ona kolosalna. Tylko część obecnie stanowiąca jej prześwit, t.j. zawarta pomiędzy jej podłogą pozorną i sufitem jest około 120 metrów wysoka i w niektórych miejscach nawet do około 160 metrów szeroka. Pamiętać jednak należy że pod podłogą pozorną zawarta jest warstwa opadłego po przelocie UFO gruzu skalnego, jaką autor ocenia na co najmniej 40 metrów głęboką. Warstwa ta leży na podłodze rzeczywistej tunelu i przysłania jego dolną część. To właśnie na owej niewidocznej dla turystów podłodze rzeczywistej -
przebiegającej jakieś 40 metrów pod podłogą pozorną gromadzi się woda jaka spływa po ścianach Deer Cave i wypływa z niej potem jako spora rzeczka. Jakąż to wielkość i moc musiał posiadać statek zdolny do wypalenia tak ogromnej jaskini w litej skale wapiennej.
Deer Cave ma kształt zbliżony do litery S przebiegającej całkowicie poziomo pomiędzy dwoma płaskimi zboczami wapiennej góry. Jej całkowita długość wynosi około 1 kilometra. Od strony południowego wejścia do jaskini, t.j. wejścia przez które obecnie wchodzą do niej turyści, tunel jaskini skierowany jest ku magnetycznemu azymutowi 60E. Przekrój jaskini przy tym południowym wejściu przypomina nieco zarys boczny połowy cygara złożonego z dwóch magnokraftów typu K8 - porównaj rysunek F7 z częścią (d) rysunku F31 oraz częścią (e) rysunku P6; t.j. nieco przypomina kanciastą elipsę. Wejście to pokazane od środka widoczne jest właśnie w części (e) rysunku P6. Jakieś czterysta metrów od wejścia jaskinia łagodnym łukiem zmienia kierunek na dokładnie z południa na północ magnetyczną (t.j. ku magnetycznemu azymutowi 0E). Jednocześnie jej przekrój poprzeczny zmienia się z kanciastej elipsy na niemal dokładny okrąg. Z uwagi na spiętrzenia naprężeń cieplnych w skale, począwszy od punktu początkowego zmiany jej kierunku, pojawiają się zawalenia stropu jaskini, jakie stopniowo nasilają się wraz z zaawansowaniem zakrętu. Najsilniejsze zawalenia występują w punkcie końcowym zakrętu, gdzie runęły ogromne obszary stropu jak również obu jej ścian. Dalej przez około trzysta metrów jaskinia podąża po linii prostej w kierunku dokładnie północnym. Na tym odcinku zawalenia szybko zanikają. Sama jaskinia przyjmuje kształt niemal kolisty. Potem ponownie zaczyna zmieniać kierunek łagodnym łukiem i tym razem skierowuje się na azymut magnetyczny 30E. Jej przekrój poprzeczny ponownie się zmienia w kształt kanciastej elipsy. Jednocześnie ponownie pojawiają się zawalenia sufitu i ścian nasilające się wraz z zaawansowaniem zakrętu. Z kolei jej podłoga pozorna szybko się obniża aby tuż przy północnym wylocie z jaskini niemal całkowicie zaniknąć i przejść w podłogę rzeczywistą.
Dosyć dokładne opisy i ilustracje Deer Cave zawarte są w wielu książkach. Jedna z książek zawierająca jej stosunkowo dobry opis i ilustracje to [1P2.3.1] pióra Mike Meredith & Jerry Wooldridge with Ben Lyon, "Giant Caves of Borneo", Tropical Press Sdn Bhd (29 Jalan Riong, 59100 Kuala Lumpur, Malaysia), Kuala Lumpur 1992, ISBN 967-73-0070-9. Jaskinia ta opisana też została w licznych przewodnikach turystycznych Malezji. Sposób listownego uzyskania takich przewodników od agencji specjalnie powołanej dla propagowania turystyki w malezyjskiej prowincji Sarawak w której ów tunel UFO się znajduje (t.j. od: "Sarawak Tourism Board", #3.44, Level 3, Wisma Satok, Jalan Satok, 93400 Kuching, Sarawak, Malaysia; Tel: +60(82)423600; Fax +60 (82)416700; E-mail: sarawak@po.jaring.my) opisany został w załączniku Z5 do traktatu [4B]. Do tej samej instytucji zwracać się można o przysłanie bezpłatnej mapy Sarwak na której Deer Cave została uwidoczniona.
Po dokładnym oglądnięciu Deer Cave i przeanalizowaniu jej cech charakterystycznych, autor doszedł do wniosku, że na pewno pochodzi ona z podziemnego przelotu wehikułu UFO typu K8. Jest przy tym całkowicie przekonany, że gdyby miał dostęp do odpowiedniego sprzętu badawczego i funduszu na badania, wówczas bez większych trudności potrafiłby bezspornie i konklusywnie dowieść, iż wypalona ona została w sposób technologiczny przez taki wehikuł. (Wszakże wykazał już w działaniu swoje zdolności dowodzące poprzez formalne dowiedzenie że wehikuły UFO istnieją - patrz podrozdział O2, czego konklusywnie nie udało się przedtem uczynić żadnemu innemu badaczowi tych pozaziemskich wehikułów.) Oto cechy Deer Cave (Jaskini Jeleniej) jakie dotychczas zdołał on ustalić a jakie szczególnie wymownie świadczą o jej pochodzeniu z właśnie takiego podziemnego przelotu UFO:
1. Szczątkowy magnetyzm ciągle zawarty w skale rodzimej jaskini. Aczkolwiek z uwagi na odporność skały wapiennej na namagnesowanie, magnetyzm ten jest zbyt nikły aby zostać wykryty kompasem, jego ciągłe istnienie ujawniają nietoperze podczas wieczornego odlotu z jaskini. W Deer Cave gnieździ się bowiem olbrzymia ilość owadożernych nietoperzy wielkości naszego wróbla. Ich liczbę w książce [1P2.3.1] szacuje się na około 600 000. Każdego wieczora -
odlatują one z jaskini na nocne połowy owadów. Ich odlot następuje w dużych chmarach, najprawdopodobniej reprezentujących indywidualne nietoperze rodziny. W czasie lotu chmary te rozciągają się na kształt długiego węża jakiego liczne ogromnie poskręcane koliste zwoje przemierzają jakiś niewidzialny i zawsze ten sam kanał w powietrzu. Autor obserwował odlot tych chmar w środę 27 maja 1997 roku około 6:30 wieczorem. W każdej chmarze było tak dużo nietoperzy, że furkot ich skrzydeł całkowicie zagłuszał inne wieczorne dźwięki zwykle hałaśliwej tropikalnej dżungli. Co go w nich uderzyło, to że każda kolejna kolumna nietoperzy wykonuje w powietrzu jakiś zawiły rutuał zanim zdecyduje się odlecieć ku zachodowi, zawsze poruszając się przy tym dokładnie po tym samym kanale powietrznym co chmary poprzednie, aczkolwiek do wyboru posiada wiele możliwych kierunków odlotu. Najbardziej szokującym aspektem owego rytuału odlotowego nietoperzy jest, że każda chmara zatacza na wejściu do jaskini skomplikowane kręgi które pokrywają się z przewidywanym przebiegiem obwodów magnetycznych statku który wypalił tą jaskinię. Owo poruszanie się po kręgach przy wejściu do jaskini, połączone z późniejszym lotem zawsze po tym samym spiralnym kanale powietrznym, sugeruje że nietoperze wylatują z jaskini wiedzione utrwalonym w skale rodzimej trwałym namagnesowaniem pozostawionym tam przez wehikuł który najpierw podlatywał lotem poziomym a następnie wytopił Deer Cave. Konieczność istnienia tego kanału magnetycznego pośrednio przyznawana jest nawet przez naukowców studiujących owe nietoperze. W publikacjach poświęconych Deer Cave (np. we wskazanej tutaj [1P2.3.1]) naukowcy ci zastanawiają się bowiem co umożliwia ogromnym chmarom nietoperzy tak bezbłędne odszukanie swej jaskini.
2. Obecność w Deer Cave jakiejś energii przyciągającej jelenie. Nazwa tej jaskini wywodzi się wszakże z dialektu lokalnego szczepu Berawan w którym jaskinia ta nazywana była "Gua Payau" co na angielskie tłumaczy się właśnie jako "Deer Cave" (t.j. "Jelenia Jaskinia"). Szczep ten od wieków wykorzystywał ją jako miejsce swego polowania na jelenie. Jedno z ostatnich takich polowań opisane w książce [1P2.3.1] odbyło się w 1951 roku. Jaskinia ta zawsze bowiem przyciągała do siebie te zwierzęta, które wiedzione jakimś nieprzepartym nakazem posłusznie wchodziły do jej wnętrza, pomimo że niemal za każdym razem zostawały potem ustrzelone. Instynktownego nakazu jeleni aby wchodzić do Deer Cave nie daje się wytłumaczyć zwyczajem zaszczepionym w nich przez ich rodziców, bowiem niemal każdy jeleń wchodzący do tej jaskini zostawał ustrzelony. Nakaz ten musi wywodzić się od jakiejś energii do dzisiaj utrwalonej w samej jaskini. Z czasów kiedy w Nowej Zelandii autor badał lądowiska UFO, pamięta on doskonale że w miejscach lądowania tych statków, szczególnie zaś konfiguracji typu latające cygaro lub latający system które wytwarzały szczególnie potężne pole magnetyczne, zawsze w glebie utrwalana zostawała jakaś forma energii (na bazie swoich dotychczasowych obserwacji uważa, że jest nią natelekinetyzowanie gleby - patrz podrozdział J2.2.2.1 tej monografii). Energia ta przyciągała miejscowe zwierzęta. Zauważalnie wyraźnie nie potrafiły jej się oprzeć owce oraz właśnie jelenie. Autor często widywał je wylegujące się na byłych lądowiskach UFO. Niektóre chore owce kładły się nawet na lądowiskach UFO aby na nich zakończyć swe życie. Stąd stare lądowiska tych wehikułów często pokryte były kośćmi lub rozkładającymi się zwłokami owiec, co utrudniało ich badanie i fotografowanie. Przykładowo gdy w 1988 roku fotografował on lądowisko latającego systemu UFO pokazane w części (d) rysunku P2 tej monografii, pokryte ono było właśnie takimi kośćmi i rozkładającymi się resztkami owcy. Właśnie owe makabrycznie wyglądające pozostałości rozkładającej się owcy spowodowały, że na owym zdjęciu nie pokazano całego lądowiska, t.j. całego zarysu czterolistnej koniczynki, a jedynie jego wolny od makabrycznych resztek fragment. (Tej nieżywej owcy jeszcze tam nie było kiedy autor znalazł owe lądowisko gdzieś w połowie 1987 roku, a także kiedy wykonywane było jego zdjęcie lotnicze pokazane w części (a) owego rysunku P2.) Autor uważa, że dokładnie ten sam rodzaj energii telekinetycznej który pozostawiany był na lądowiskach UFO w Nowej Zelandii, w Deer Cave pozostawiony jest w jej skałach - nieodparcie przyciągając do niej jelenie. Ponieważ w świecie istnieje wiele jaskiń lokalnie nazywanych "jelenia" (zdaje się że jedna z nich znajduje się nawet -
w Polsce), warto przyglądnąć się tym jaskiniom nieco uważniej. Być może że niektóre z nich wykazują opisane w tym rozdziale cechy tuneli wypalonych przez UFO.
3. Niezwykle silny odór. Tunele wytopione przez UFO zamrażają w swoich ścianach pole telekinetyczne które nieodparcie przyciąga zwierzęta - w przypadku Deer Cave głównie jelenie, nietoperze i jeżyki. Ponadto pole to jest ogromnie aktywne biologicznie, powodując nieco odmienne niż normalnie procesy gnilne. To zaś posiada łatwo odnotowywane przez każdego następstwo. Następstwem tym jest silny smród jaki panuje w tunelach UFO. Wszakże nietoperze, jak również wszelkie inne stworzenia które są tam przyciągane, produkują odchody które z czasem fermentują i gniją. Ponadto ich zwłoki też z czasem gniją w unikalny sposób. Z kolei fermentacja i gnicie tych ich odchodów i resztek w obecności pola telekinetycznego wytwarza niezwykle intensywny odór o charakterystycznym odcieniu zapachowym (patrz punkt 9 w podrozdziale F10.1.1). W przypadku Deer Cave, odór ten przypominał autorowi jakby wymieszanie ostrego zapachu amoniaku w jego indukującej wymioty wersji obecnej w końskiej urynie, z duszącym zapachem siarkowodoru albo psujących się jajek, oraz z zapachem starej pleśni. Oczywiście wszelkie jaskinie śmierdzą, jednak smród naturalnych jaskiń jest inny niż tuneli UFO, bardziej nadający się do zniesienia, i nie tak intensywny. Z uwagi na ogromne rozmiary Deer Cave, oraz na otwarcie jej wejść z obu stron - co nadaje jej przelotowy charakter, w jaskini tej istnieje dosyć dobra wentylacja. Stąd część tego odoru jest wywiewana i nawet ludzie z bardzo czułymi (jak autor) na odór nosami ciągle mogą wchodzić do środka bez zwymiotowania. Jednak pomimo tego wywiewania, odór Deer Cave jest co najmniej około trzykrotnie bardziej intensywny i przykry niż odór dwóch innych, naturalnych jaskiń zlokalizowanych w tej samej okolicy, które autor wówczas również odwiedził. W przypadku więc gdyby jakiś tunel UFO miał niemal całkowicie zamknięte wszystkie wejścia, tak jak to obecnie jest z tunelami pod Babią Górą, na krótko po wypaleniu tunelu odór ten będzie w nim zapewne niemal nie do zniesienia. Będzie on też formował śmierdzącą smugę w pobliżu każdego z ciągle otwartych wejść do tego tunelu.
Oczywiście, jak wszystko w naszym wszechświecie, niezwykle silny i bardzo charakterystyczny odór panujący w tunelach UFO posiada też i pozytywne następstwa. Jednym z nich jest, że może on stanowić główną cechę identyfikacyjną jaka w przyszłości może nam pomagać we wstępnym rozpoznawaniu tuneli UFO natychmiast po wejściu do jednego z nich, oraz na długo przed tym zanim taki tunel rozpoznany może zostać po trudnych niekiedy do wykrycia jego atrybutach konfiguracyjnych i fizykalnych. Rozprzestrzenianie się tego odoru w pobliżu wejść do tuneli UFO może też być sygnałem gdzie wejść tych poszukiwać. Jeśli więc w jakimś obszarze całymi latami coś okropnie śmierdzi i nikt nie ma pojęcia skąd ten nieustanny odór się bierze, może to właśnie oznaczać, że gdzieś w owej okolicy ukryte jest wejście do tunelu UFO. Przykładowo autor pamięta, że takie przez nikogo nie zidentyfikowane źródło bardzo przykrego smrodu znajdowało się w dzielnicy Kuala Lumpur zwanej "Subang", tuż w pobliżu starego krajowego lotniska pasażerskiego "Subang Airport" tego miasta. Często bowiem jadąc na owo lotnisko, na odcinku drogi dojazdowej prowadzącej koło hotelu "Hyatt Saujana", niekiedy autora aż zatykało od owego smrodu (smród ten był też powodem znanych powszechnie, nieustannych narzekań gości tego hotelu). Na dodatek do tego odoru, zgodnie z lokalnym folklorem, właśnie na owym "śmierdzącym" odcinku drogi często zdarzały się "nadprzyrodzone" zdarzenia, jakie interpretować by można jako przypadki spotkań z UFOnautami. Przykładowo w nocnym programie radiowym "Patrick Tioh" o duchach, prowadzonym przez "Radio 4" w Kuala Lumpur, relacjonowana kiedyś była sprawa samochodu który uderzył figurę ludzką przechodzącą właśnie tą drogę, gdy jednak kierowca się zatrzymał aby udzielić swej ofierze pomocy, na drodze nie było absolutnie nikogo (patrz też niemal identyczny rosyjski przypadek przejechania UFOnauty przez samochód, opisany przy pozycji [2T2] w punkcie "Ad.2." podrozdziału T2 monografii [1/2] i [1/3]).
W miarę upływu lat pole telekinetyczne zamrożone w ścianach tunelu UFO stopniowo -
zanika zgodnie z krzywą połowicznego rozkładu. Razem z tym polem zanikała też więc będzie aktywność biologiczna danego tunelu, a więc także i charakterystyczny smród jaki w nim się wytwarza. Stąd po intensywności smrodku panującego w danym tunelu UFO, co bardziej uczuleni na odór badacze w przyszłości zapewne będą w stanie z grubsza określić wiek danego tunelu. Tunele UFO jakie wytopione zostały relatywnie niedawno, najprawdopodobniej generowały będą tak intensywny smród, że bez użycia maski gazowej zapewne nie da się w nich wogóle oddychać.
4. Kształt i przekrój poprzeczny. W chwili obecnej Jaskinia Jelenia na Borneo posiada dosyć sporo zawaleń sufitu jakie nastąpiły już po jej uformowaniu, zaś jakie łatwo jest odróżnić od jej naturalnych kształtów bowiem zawalone odłamy leżą na płaskiej podłodze pozornej podczas gdy ich górna powierzchnia pasuje do wyrw istniejących ponad nimi w suficie. Jeśli jednak wziąść poprawkę na te zawalenia, t.j. myślowo popodnosić je na swoje poprzednie miejsca, wówczas geometria Deer Cave odniesiona do kierunku jej przebiegu jest dokładnie taka jakiej należałoby się spodziewać po tunelach wypalonych przez UFO. Wizytujący tą jaskinię łatwo mogą to sprawdzić poprzez wyobrażenie sobie przelotu latającego cygara sprzęgniętego z dwóch nałożonych na siebie dyskoidalnych UFO typu K8 o średnicy zewnętrznej D=140.44 [metrów] (patrz tablica F1 w tej monografii). Wystarczy bowiem aby zarysy takiego wyobrażalnego cygara odzwierciedlili w skale rodzimej tej jaskini poprzez jego myślowe przesuwanie wzdłuż osi Deer Cave podczas gdy podłoga tego wehikułu cały czas utrzymywana byłaby prostopadle do lokalnego przebiegu linii sił pola magnetycznego (t.j. ustawiona pionowo i skierowana ku magnetycznej północy). Okazuje się wówczas, że uzyskana w ten sposób geometria tunelu w skale posiada pierwotny (t.j. obowiązujący przed zawaleniami sufitu) kształt i przekrój poprzeczny tej Jaskini Jeleniej.
5. Istnienie podłogi pozornej i podłogi właściwej. Niemal całkowicie płaskie i aerodynamiczne dno Deer Cave po którym dzisiaj spacerują turyści jest jedynie jej podłogą pozorną, wyrównaną przez rozprężające się gazy odparowane przez UFO. Pod tą podłogą pozorną, jakieś 40 metrów poniżej niej, znajduje się podłoga właściwa (patrz część (c) rysunku F31). Zawalona jest ona gruzem skalnym i stąd w większej części długości jaskini niedostępna dla ludzi. Dopiero tuż przed jej wylotem (niedostępnym dla turystów) podłoga pozorna opada raptownie w dół niemal odsłaniając podłogę rzeczywistą (ciągle jednak zakrytą rumowiskiem skalnym i gromadzącą się na nim wodą). Wzdłuż podłogi rzeczywistej przepływa woda spływająca po ścianach jaskini i gromadząca się na jej dnie. Woda ta tworzy małą rzeczkę wypływającą spod Deer Cave kilkadziesiąt metrów od jej południowego wejścia (używanego obecnie przez turystów). Rzeczka owa jest łatwo odnotowywana dla zwiedzających, bowiem końcowa część wiodącego do tej jaskini szlaku przez dżunglę przebiega właśnie wzdłuż jej brzegów, zaś tuż przed wejściem do samej jaskini przechodzi się przez przerzucony ponad nią niewielki mostek. W sumie więc Deer Cave posiada dwa poziomy - co jest charakterystyczne dla tuneli UFO (patrz część (c) rysunku F31). Poziom górny jest otwartym tunelem o płaskiej i relatywnie suchej podłodze pozornej po której chodzą turyści. Natomiast poziom dolny mieści się pod podłogą pozorną, zasypany jest gruzem skalnym i zalany wodą która na wylocie z jaskini formuje małą wypływającą z jaskini rzeczkę.
6. Aerodynamiczne skały. Płaską podłogę pozorną w Deer Cave wyścielają liczne kamienie i skałki jakie poddane kiedyś były omyciu przez rozpaloną plazmę gazową. Mają one płynne, aerodynamiczne kształty, ponadtapiane i pozaokrąglane wszelkie krawędzie i powierzchnie, oraz wyglądają jak "china stones" z Nowej Zelandii (patrz fotografie owych nowo-zelandzkich "china stones" pokazane w monografiach [5/4] i [5/3] na rysunku C13, a także ich opisy przytoczone tam w podrozdziale C11). Opalone plazmą aerodynamiczne skały z Deer Cave wyraźnie przy tym różnią się od omytych wodą skał jakie wyścielają koryta rzeczułek przepływających przez dna innych jaskiń w tym samym regionie Mulu (np. woda wymywa wklęsłości w słabszych miejscach skały, podczas gdy plazma zaokrągla ostre krawędzie i -
nadtapia wystające wypukłości). To oznacza, że aerodynamiczność skałek i kamieni w Deer Cave nie powstała w ten sam sposób jak aerodynamiczność kamieni rzecznych z innych naturalnych jaskiń tamtego regionu.
7. Dowody działania wysokich temperatur pozostawione na powierzchni skał z wnętrza Deer Cave. Powierzchnie omytych plazmą skał jakie znaleźć można w obrębie Deer Cave i daje się oglądnąć z bardzo bliska, są połuszczone i pokryte bąblami, t.j. dokładnie takie jakich należy się spodziewać po ich topieniu, parowaniu i pękaniu od ognia i żaru.
8. Szkliste obszary na ścianach i suficie. W niektórych obszarach sufitu i górnych ścian Deer Cave, które nie zostały dotknięte ani występującymi już po jej wykonaniu licznymi zawaleniami, ani też erodującym działaniem spływającej po nich wody, ciągle występują do dzisiaj szkliste obszary wyglądające jakby wycięte wiertłem lub wypalone plazmą. Przy dokładniejszym przyglądnięciu się im dosyć wyraźnie widać, że obszary te muszą być pozostałościami oryginalnej powierzchni na którą oddziaływał wir plazmowy wypalającego tą jaskinię UFO.
9. Systematyczne zawalenia jakie wykazują termiczny związek z zachowaniem wypalającego tunel UFO. Ogromną ciekawostką Deer Cave jest, że występuje tam aż kilka obszarów gdzie sufit a nawet ściany tego tunelu uległy zawaleniom. W przeciwieństwie jednak do naturalnych jaskiń, gdzie pojawienie się zawaleń wynika z kruchości samej skały i nie wykazuje żadnego porządku, zawalenia w Deer Cave mają charakter wysoce systematyczny. Zależą one od zachowania się wehikułu który wypalił tą jaskinię, a ściślej od charakterystyki nagrzewania przez niego skał. W miejscach gdzie przelatujące UFO nagrzało skały w sposób wysoce równomierny, zawalenia tunelu nie występują. Jednak gdy tylko z jakichś powodów musiały pojawić się nierównomierności w tym nagrzaniu, natychmiast wraz ze wzrostem owych nierównomierności zwiększa się też i intensywność zawaleń tunelu. Stąd istnieją one na obu otworach końcowych jaskini, aczkolwiek ich charakter jest zależny od tego czy dany otwór jest wlotem czy wylotem wehikułu. Ponadto zawalenia te występują we wszystkich miejscach gdzie tunel zmienia kierunek. W miejscach zmiany kierunku zaczynają się one zawsze w punkcie w którym wypalający jaskinię wehikuł zaczynał dokonywanie swego manewru. W owym punkcie pojawiać się zaczyna duża ilość gruzu skalnego odpadłego z sufitu na odśrodkowej stronie zakrętu. Następnie w miarę jak zakręt się pogłębia, odpadnięte od sufitu skały zaczynają być coraz większe, zaś obszar ich odpadania stopniowo poszerza się na cały sufit, aby w najgłębszej części wirażu objąć także obie ściany. Odpadłe odłamy w owych miejscach urastają do wielkości sporych kościołów (lub małych gór). Natychmiast jednak jak zakręt wehikułu zostaje zakończony i stąd nagrzanie ścian wraca do równomiernego, także i zawalenia się kończą. Powyższe świadczy, co zresztą także wydedukować można z teoretycznej analizy, że w miejscach zmiany kierunku lotu UFO, nagrzewanie ścian tunelu plazmą statku zaczyna być nierównomierne. To zaś powoduje spiętrzanie się naprężeń termicznych i w konsekwencji zawalenia sufitu. Naukową wartość Deer Cave niezmiernie zwiększa jeszcze fakt, że w jaskini tej występują aż dwa zakręty wynikające z dwukrotnej zmiany kierunku lotu UFO (tunel ten ma wszakże kształt litery S). Stąd każdy może sprawdzić powyższą regularność we formowaniu się nierównomierności w nagrzewaniu ścian tunelu, i na własne oczy się przekonać że opisany tutaj wzór zawaleń dokładnie powtórzony został na obu tych zakrętach.
10. Zależność kształtu podłogi pozornej od zachowania wypalającego tunel UFO. Podobnie jak to się dzieje z zawaleniami, również powierzchnia podłogi pozornej Deer Cave zdeformowana została zależnie od kierunku lotu wehikułu UFO jaki ją wytopił. I tak podłoga jest płaska i pozioma na odcinkach prostych tunelu, tworzy jednak zapadłości i wydmowe nadmuchiska na zakrętach tunelu. Kształt i przebieg owej podłogi jest przy tym dokładnie zbieżny z tym jaki można sobie wydedukować z zachowania się pędzących wzdłuż tunelu kropelek roztopionej skały czekającej tylko na okazję aby zastygnąć - patrz punkty 29 i 30 w podrozdziale F10.1.1. -
11. Brak cech wskazujących na "naturalne" pochodzenie tej jaskini przy jednoczesnej obecności wszystkich cech wskazujących na jej powstanie w następstwie podziemnego przelotu UFO. Deer Cave nie posiada żadnej z cech typowych dla naturalnych jaskiń - t.j. brak w niej załamań, pogmatwanego przebiegu, gwałtowych zmian pola przekroju poprzecznego, rzeki przepływającej przez jej długość, itp. Ponadto jaskinia ta wykazuje się posiadaniem wszystkich cech jakich należy się spodziewać po jaskini wytopionej przez UFO, t.j. te same wymiary główne i przekrój poprzeczny na całej długości, zależność kształtu od azymuta magnetycznego w którym jest ona skierowana, itp. - patrz podrozdział F10.1.1.
Deer Cave jest jednym z bardziej spektakularnych przykładów tunelu wypalonego w skale przez przelatujące pod ziemią UFO. Na autorze wywarła ona wrażenie zapierające mu oddech w piersiach. Na dodatek znajduje się ona w miejscu otwartym dla turystów i posiadającym stosunkowo dobre zaplecze komunikacyjne oraz kwaterunkowe. Ponadto w jej bliskim sąsiedztwie znajdują się także naturalne jaskinie otwarte dla turystów (np. Wind Cave czy Clearwater Cave), jakich odwiedzenie nie jest wcale bardziej kłopotliwe czy uciążliwe niż zobaczenie samej Deer Cave i może się odbyć podczas tej samej ekspedycji. Dla naukowej ścisłości z cechami tych naturalnych jaskiń warto więc porównać cechy owego podziemnego tunelu wypalonego przez UFO (różnice są tak uderzające że trzeba byłoby być ślepym aby ich nie odnotować i nie zaakceptować). W końcu, jak można o tym wnioskować na podstawie opublikowanych w literaturze zdjęć innych jaskiń tego regionu, jakie niestety nie są jeszcze otwarte dla turystów, w tym samym obszarze Mulu co Deer Cave najprawdopodobniej zawartych jest również i kilka dalszych tuneli UFO które oczekują na odkrycie i zbadanie, do których jednak dotrzeć można tylko jeśli posiada się wymagany sprzęt i kwalifikacje grotołazów. Stąd autor gorąco tu rekomendowałby wszystkim czytelnikom przybywającym w okolice Borneo aby pofatygowali się do Jaskiniowego Parku Narodowego Mulu koło sporej miejscowości Miri w Malezyjskiej Prowincji Sarawak, i zobaczyli ten niezwykły tunel UFO na własne oczy. Wszakże dokładne oglądnięcie i osobiste przekonanie się o technicznym pochodzeniu takiego spektakularnego tunelu wypalonego przez UFO, jest wstrząsającym przeżyciem edukacyjnym zdolnym całkowicie zrewolucjonizować czyjeś poglądy. (Do Miri można dolecieć samolotem, dotrzeć statkiem morskim, lub dojechać autobusem z Kuching albo z Brunai Darrusalam. Z kolei z Miri do Mulu obecnie można już tylko dolecieć samolotem - aczkolwiek miejscowe przewodniki ciągle zawierają opisy starej/kolonialnej metody docierania tam łodzią motorową, co kiedyś było standardową metodą docierania do tej jaskini i zajmowało niemal całą dobę tylko w jedną stronę, a co obecnie wymaga kłopotliwego organizowania i indywidualnego wynajmowania któregoś z miejscowych właścicieli łodzi.) Ponieważ tunel UFO nabiera najwyższej wymowy jeśli podczas oglądania jest się świadomym jego znaczenia, oraz dokładnie wie się co w nim odnotowywać i na co zwracać szczególniejszą uwagę, w przypadku wizytowania Borneo warto zabrać ze sobą tekst niniejszego opisu (lub opisu z traktatu [4B]), jak również kompas magnetyczny i latarkę których nie daje się wypożyczyć ani kupić w samym Mulu. W ten sposób zawarte tutaj opisy można będzie porównać z rzeczywistymi atrybutami tego niezwykłego tunelu. Zarówno Deer Cave (Jelenia Jaskinia), jak i naturalne jaskinie znajdujące się w jej pobliżu, np. spektakularna Wind Cave czy mniej interesująca Clearwater Cave, są łatwo dostępne i otwarte dla turystów. Stąd ani dotarcie do nich, ani ich zwiedzanie, nie wymagają grotołazkiego wyposażenia, ekwipunku czy odzieży i mogą być dokonywane jak każdy inny spacer turystyczny w tropiku - patrz część (e) rysunku P6. Adres pocztowy zarządu Parku Narodowego w obrębie którego Deer Cave się znajduje, jest jak następuje: Mulu Caves National Park, c/o Forestry Department Marudi, 98050 Marudi, Baram, Sarawak, Malaysia; Tel: -60 (85) 434561.
Oczywiście czytając powyższą reklamę Deer Cave, czytelnik zapewne się zastanawia czy autor otrzymał jakąś okrągłą sumkę za promowanie turystyki dla Malezji, a może jest opłacany za każdego odwiedzającego tą jaskinię. Spieszy on więc tu wyjaśnić, że absolutnie nie! Reklamuje ją z własnego przekonania i z uwagi na ciągle tkwiące w jego pamięci głębokie -
wrażenie jakie na nim wywarła oraz niezwykłe przeżycia jakich mu dostarczyła. Tak między nami mówiąc, to po tym jak w Nowej Zelandii wyrzucono autora z pracy na University Otago a później praktyczne też i wykopano go z tamtego kraju tylko za to że opublikował tam fakt odkrycia i wyniki swoich badań miejsca eksplozji UFO koło Tapanui (które w sensie dowodowym są znacznie mniej wymowne i bardziej niejednoznaczne niż Deer Cave), faktycznie to bałby się teraz opublikować w Malezji wyniki badań owej jaskini. Wszakże gdyby w Nowej Zelandii opublikował podobne do powyższego konklusywne zakwalifikowanie którejś z nowozelandzkich jaskiń do klasy tuneli UFO, wówczas osądzając po poprzedniej reakcji na jego odkrycie krateru Tapanui, wobec niemożności ukarania go poprzez wyrzucenie z pracy jako że przecież już tam nie pracuje, zapewne ukarano by go np. poprzez odebranie mu paszportu i zabronienie ponownego wjeżdżania do tamtego kraju. Aczkolwiek więc nie wiadomo czy Malezyjczycy zareagowaliby w taki sam sposób jak Nowozelandczycy i również wyrzucili go z uczelni oraz pozbawili w ten sposób środków utrzymania, tak na wszelki wypadek autor nie zaryzykuje sprawdzenia ich reakcji. W końcu on też musi jeść, zaś praca na uczelni jest źródłem jego chleba. Wszystko więc co bada i pisze na temat Deer Cave, czyni w głębokiej konspiracji i tak długo jak zarabia na życie w Malezji nie zaryzykuje aby to opublikować w owym kraju.
Przy okazji omawiania Deer Cave, nadarza się też sposobność aby wyjaśnić moralny dylemat, kto właściwie jest odkrywcą tuneli UFO w ogólności, a także odkrywcą dowodzonego powyżej faktu technicznego wypalenia przez UFO owej Deer Cave na Borneo. Wszakże zarówno owa jaskinia na Borneo, jak i wszystkie inne podobne jaskinie opisywane w niniejszej monografii znane były już od dawna, w niektórych przypadkach stanowiąc nawet przedmiot turystyki. Czy więc autor ma prawo twierdzić, że jest ich odkrywcą? Postarajmy się więc tutaj wyjaśnić ową niejednoznaczną kwestię.
Jeśli rozważyć definicję pojęcia "odkrycie", wtedy się okazuje że jest to "zwracanie uwagi ludzi na coś co istniało już od dawna jednak poprzednio pozostawało nie odnotowanym". Przykładowo odkrycie przez Archimedesa prawa, które potem zostało nazwane jego imieniem, wcale nie oznacza że prawo to nie działało aż do roku około 240 B.C. kiedy to Archimedes je odkrył. Wręcz przeciwnie, jego działanie było zaobserwowane empirycznie znacznie wcześniej, zaś w czasach Archimedesa budowano już nawet relatywnie duże okręty morskie których działanie oparte było na jego wykorzystywaniu. Niemniej pomimo to twierdzi się, że właśnie Archimedes odkrył prawo Archimedesa. Dokładnie ta sama reguła odnosi się więc i do tuneli UFO. Dopóki autor nie sformułował swojej Teorii Magnokraftu z której jednoznacznie wynika, że istnieje wehikuł zdolny do wypalania szklistych tuneli, a także dopóki nie znalazł pierwszego przykładu takich tuneli, dopóty ich istnienie pozostawało nie odnotowywane dla ludzi. Autor jest więc pierwszą osobą która zwróciła uwagę innych ludzi na istnienie takich tuneli. Stąd, zgodnie z definicją "odkrycia", autor jest odkrywcą faktu istnienia na Ziemi szklistych tuneli UFO. Niemniej jego odkrycie faktu, że określone tunele przynależą do kategorii wypalonych przez UFO, nie podważa zasług innych osób w odkryciu fizycznego istnienia tych tuneli w danym miejscu. Stąd przykładowo Deer Cave na Borneo posiada co najmniej aż dwóch odkrywców: pierwszym z nich jest fizyczny odkrywca istnienia tej jaskini w danym terenie, czyli ktoś kto odnotował i powiadomił innych, że tunel ten znajduje się właśnie w owym miejscu. Tym kimś był jakiś nieznany już obecnie myśliwy z lokalnego szczepu Berawan. Drugim zaś jest autor niniejszej monografii, który odkrył że tunel ten wytopiony został w skale w rezultacie podziemnego przelotu cygaro-kształtnego kompleksu złożonego z dwóch wehikułów UFO typu K8. Oczywiście wkład któregokolwiek z obu tych odkrywców nie może być uważany za ważniejszy lub mniej istotny od wkładu tego drugiego.
P-46
P2.3.2. Szkliste tunele spod Babiej Góry
Przez działanie jakichś praw które jak dotychczas nie zostały jeszcze poznane przez naukę ziemską, całe swoje życie doświadczam zdarzeń jakie wszystkie zdają się dotyczyć problematyki której badaniami z taką pasją się oddaję, i stąd które wręcz zmuszają mnie abym zajął się tą właśnie problematyką a nie inną. W tym kontekście nikogo zapewne nie zdziwi, że po raz pierwszy w życiu z legendą o szklistych tunelach wyglądających jakby wytopiła je w skale jakaś ogromna maszyna zetknąłem się już w klasie maturalnej liceum - patrz mój artykuł [1P2.3.2] "W poszukiwaniu UFO-tuneli" jaki opublikowany został w polskojęzycznym czasopiśmie Nie z Tej Ziemi, wydanie z sierpnia 1992 roku, numer 8 (24), strony 42 i 43, uzupełniony potem dodatkowymi informacjami publikowanymi w innym artykule [2P2.3.2] pióra Piotr'a Derdej'a "Zapomniana cywilizacja czy tylko mit?", Nie z Tej Ziemi, lipiec 1993, nr 7 (35), strona 6. Osoba która opowiedziała mi tą legendę, nazwijmy go tu Wincenty, znana mi była z innych równie niezwykłych opowieści jakie drastycznie kolidowały z moim ówczesnym "naukowym" światopoglądem. Gdy więc słuchałem tej kolejnej opowieści nie przykładałem wiele uwagi i traktowałem wszystko jako chwilową rozrywkę. Z czasem zapomniałem też niektóre szczegóły. Stąd poniżej przytaczam wersję owej legendy o szklistym tunelu spod Babiej Góry w formie w jakiej ją obecnie pamiętam.
Jak to zwykle bywało w Polsce zimą w latach sześćdziesiątych, tego wieczora elektrownia znowu wyłączyła prąd. Siedzieliśmy więc przy buszującym piecyku wsłuchując się w trzask płomieni i obserwując odblaski pełzające po suficie i ścianach. Wincenty zapalił swoją fajkę, rozsiadł się wygodnie i długo patrzył na mnie z uwagą, jakimś wahaniem i dziwnym wyrazem twarzy. Czułem że się nad czymś zastanawia i że być może usłyszę jedną z jego niezwykłych opowieści. Po pewnym czasie zaczął:
"Kiedy byłem w Twoim wieku, pewnego wieczoru mój ojciec zapowiedział że następnego ranka wyruszymy w daleką drogę. Nazajutrz rano zdziwiło mnie jednak, że zamiast zwykłych przygotowań do jarmarku, ojciec zapakował tylko naftową latarnię, zapałki oraz zapas jedzenia. Moja ciekawość jeszcze bardziej wzrosła gdy wyruszyliśmy piechotą, zamiast jak zwykle - furmanką. Nie odzywałem się jednak, bowiem wiedziałem że w swoim czasie ojciec mi powie co powinienem wiedzieć. Kiedy wyszliśmy już poza granice naszej wioski, ojciec przewodzący w milczeniu przywołał mnie abym mu dorównał. "Wicek" powiedział "nadszedł czas abyś poznał sekret naszych przodków. Sekret ten przekazujemy z ojca na syna od drzewniech czasów. Trzymamy go w rodzinie na czarną godzinę. Oprócz mnie wie o nim po jednej osobie z kilku rodzin rozrzuconych po innych wioskach. Sekret ten to ukryte przejście podziemne. Bacz teraz na drogę, bo pokażę Ci ją tylko raz. Musisz więc ją dobrze zapamiętać". Dalszą drogę odbywaliśmy znowu w milczeniu. Podeszliśmy tak aż do podnóża Babiej Góry od strony czechosłowackiej. Ojciec znowu się zatrzymał i wskazał mi na niewielką skałkę na około jednej trzeciej wysokości tej góry. "Wicek" powiedział, "zważ tę skałkę, bo zasłania ona wejście do podziemia". Gdy wspięliśmy się do skałki, zdziwiło mnie że żadnego wejścia nie widać. Mój ojciec wsparł ją plecami przy narożniku i zaczął pchać. Stałem zaskoczony, bo z bliska skała wyglądała na zbyt dużą aby jeden człowiek mógł ją popchnąć. "Psia ..." ojciec zaklął, "długo nie otwierana i musiała się zastać - nie gap się a pomóż mi pchać". Przyskoczyłem i popchnąłem, skałka drgnęła i po początkowym oporze posunęła się zadziwiająco lekko. Odsłoniło się wejście wystarczająco duże aby przejechać przez nie wozem. Ojciec zapalił latarnię naftową po czym popchnął skałę na poprzednie miejsce. Zatrzasnęła całkowicie otwór wejściowy. Następnie ruszył tunelem jaki zaczynał się od tej skałki i prowadził dosyć stromo w dół. Zatkało mnie z wrażenia, bowiem czegoś takiego w życiu nie widziałem. Tunel był ogromny i z łatwością pomieściłby nie tylko wóz ale nawet pociąg. Przebiegał prosto jak strzała. Jego przekrój był kolisty, ale nieco przypłaszczony od góry. Powierzchnia była lekko pofalowana, jakby pokarbowana ostrzem ogromnego wiertła. Ściany i podłogę miał lśniące, jakby wylane szkłem. Chociaż raptownie schodził w dół, był on zadziwiająco suchy. Ani śladu wody ściekającej po ścianach czy spływającej po podłodze. Zauważyłem też, że nasze buty stąpające po szklistej -
podłodze nie wydawały ostrego dźwięku jakiego możnaby spodziewać się po skale; odgłos kroków był przytłumiony jakby podłogę tunelu zaściełało jakieś tworzywo.
Po dosyć długim marszu, tunel wpadał do ogromnej komory w kształcie beczki stojącej nieco skośnie. Ściany tej komory były szkliste jak ściany tunelu którym przyszliśmy. Nie były one jednak karbowane. Za to podłoga i sufit były uformowane w jakiś dziwny spiralny wzór wyglądający jak zastygnięty wir na wodzie. W komorze tej zbiegały się wyloty kilku tuneli. Niektóre z nich miały przekrój okrągły, inne zaś - trójkątny. Ojciec położył latarnię na ziemi i przysiadł na chwilę aby odpocząć. Ja zaś zacząłem rozglądać się po pieczarze. Pod ścianami z dala od tuneli podłoga zaścielona była jakimiś przedmiotami, skrzyniami, beczkami, oraz najróżnorodniejszą bronią. Widziałem części zbroi rycerskich, najróżniejsze topory, maczugi, miecze, szable, a także starodawną broń palną. Moją uwagę zwróciła niezwykle piękna strzelba, z bardzo długą i bogato inkrustowaną lufą, o białej kolbie. Wziąłem tą strzelbę aby ją oglądnąć, ale ojciec krzyknął na mnie "nie rusz - nie mamy oliwy aby ją znowu nasmarować". "Możemy przecież zabrać ją ze sobą" odpowiedziałem. "Nie", powiedział ojciec, "to wszystko ma tu czekać na wypadek przyjścia ciężkich czasów". Przysiadłem więc przy ojcu. Wtedy on zaczął wyjaśniać. "Tunele które tu widzisz prowadzą do każdego kraju i do każdego kontynentu. Możesz więc zajść nimi gdzie tylko zechcesz, oczywiście jeśli wiesz jak się w nich obracać. Ten tunel z lewej strony wiedzie do Niemiec, potem do Anglii, dalej zaś aż do Ameryki, gdzie łączy się z tunelem z prawej strony. Z kolei tunel na prawo wiedzie do Rosji, potem do Kaukazu i Chin, dalej do Japonii i w końcu do Ameryki. Do Ameryki możesz też dojść pozostałymi tunelami, przechodzącymi pod biegunami Ziemi. Każdy z tuneli co jakiś czas posiada komory rozgałęźne podobne do tej w której teraz jesteśmy, gdzie łączy się z dalszymi tunelami idącymi w innych kierunkach. W tym labiryncie łatwo więc się zgubić. Dlatego też nasi przodkowie używali drogowskazów, jakie informowały który tunel wybrać. Choć pokażę Ci teraz jak te drogowskazy wyglądają". Podeszliśmy do jednego z tuneli i wtedy zauważyłem przy jego wlocie kilkadziesiąt niezdarnych rysunków nagryzmolonych jakąś czarną farbą czy też zeschniętą krwią. Ojciec wskazywał mi rysunek po rysunku, objaśniając jego znaczenie. Jeden z nich oznaczał Wawel w Krakowie.
Kiedy tak objaśniał mi znaki, niespodziewanie dał się usłyszeć odgłos dalekiego dudnienia, syku i metalicznego pisku. Przypominało to nadjeżdżający pociąg parowy jaki zmienia szyny na zwrotnicach lub hamuje. Ojciec zamilkł i powiedział "resztę objaśnię Ci w drodze powrotnej, teraz musimy szybko wracać". Zaczęliśmy w pośpiechu wspinać się tunelem wejściowym, ścigani coraz głośniejszym dudnieniem i metalicznym piskiem. Ojciec wyraźnie się niepokoił i często oglądał za siebie. Gdy dopadliśmy skały przy wejściu, syk i pisk były już tak głośne jakby pociąg hamował tuż za naszymi plecami. Po wyjściu na zewnątrz i zatrzaśnięciu skały za sobą, ojciec padł zdyszany. Po dość długim odpoczynku zaczął mi wyjaśniać. "Tunele jakie widziałeś nie były wykonane przez ludzi, a przez wszechmocne stwory które mieszkają w podziemiach. Stwory te używają owych tuneli do poruszania się z jednej strony świata na drugą. Używają one w tym celu ognistych maszyn latających. Gdyby maszyna taka na nas najechała, zostalibyśmy upieczeni od jej gorąca. Na szczęście w tunelu głos idzie daleko, jest więc czas aby zejść jej z drogi kiedy ją się usłyszy. Pozatym stwory te mieszkają w innych częściach świata i w te strony przylatują bardzo rzadko. Nasi przodkowie wykorzystywali więc ich tunele do ukrywania się przed najeźdźcami oraz do szybkiego przemarszu w inne strony". W drodze powrotnej ojciec wyjaśnił mi znaczenie pozostałych znaków. Przykazał też abym - gdy właściwy czas nadejdzie, pokazał wejście do tunelu komuś zaufanemu, tak aby tajemna wiedza przodków nie uległa zapomnieniu."
Ogień w piecyku i fajka Wincentego prawie się wypaliły. Wiedziałem więc że to już koniec opowieści. Nazajutrz rozpoczął się następny racjonalny dzień w moim życiu licealisty. Podręczniki fizyki, geografii i historii nic nie wspominały o systemie podziemnych tuneli używanych przez ogniste maszyny jakichś wszechmocnych stworów. Niemal jedyny -
mieszkańcem podziemia oficjalnie omawianym w szkole był "Vulcan", rzymski bóg ognia i wyrobów metalowych oraz jego grecki odpowiednik "Hephaistos". Jednakże żaden z podręczników wspominających o tym bogu, ani też żadna z lekcji go dotyczących, nie sugerowały że u źródła każdej starej opowieści może stać jakieś prawdziwe wydarzenie i że być może także Vulcan jest religijnym symbolem faktycznie istniejących istot. Również dziesiątki książek popularno-naukowych i technicznych jakich treść wtedy pochłaniałem na pęczki nie wskazywały ani metody ani maszyny która byłaby w stanie wypalić takie szkliste tunele. Opowieść Wincentego początkowo wziąłem więc za czystą (aczkolwiek interesującą) fantazję i zakwalifikowałem ją do tej samej kategorii co inne podobne opowieści i mity, np. o górniczym "skarbniku" ze Śląska, o zbroi Achillesa z Iliady, o "Pied Piper of Hamelin" który w 1284 roku w miejscowości Hamelin w Dolnej Saksonii koło Hanoweru uprowadził dzieci do takiego właśnie szklistego tunelu przypominającego tunel Wincentego (streszczenie tej niemieckiej legendy z Hamelinu przytoczono w punkcie #3H5 podrozdziału H5), o legendarnym tunelu z masywu Untersberg (pogranicze Niemiec i Austrii), o jakim Peter Krassa i Richard Habeck piszą w swojej "Bibliotece Liści Palmowych", czy o wyprawie do środka Ziemi opisanej w książce Juliusza Verne (patrz: Jules Verne, "Journey to the centre of the earth"). Lata mijały, a żaden z nas nie powrócił już do tematu tunelu spod Babiej Góry. Jesienią 1981 roku Wincenty odszedł z tego świata, zaś w pół roku później ja wyjechałem do Nowej Zelandii.
W nieco późniejszych czasach zacząłem uświadamiać sobie że faktycznie istnieć może jakiś związek pomiędzy opowieścią Wincentego o szklistym tunelu spod Babiej Góry, zbudowanym i użytkowanym przez jakieś wszechmocne stwory, a różnymi niezwykłymi zdarzeniami następującymi właśnie w tym szczególnym obszarze. Liczne w Polsce legendy o sabatach i zlotach jakie czarownice, czarownicy, oraz wszelkie inne nadprzyrodzone istoty miały jakoby odbywać właśnie na Babiej Górze (patrz też opisy z porozdziału R4), mogłyby po prostu być formą pradawnego raportowania takich niecodziennych zdarzeń. Dedukowałem wówczas też sobie, że gdyby Babia Góra faktycznie kryła ów tunel, być może analiza owych legend i wyznaczenie na ich podstawie dokładnego miejsca gdzie opisywane nimi sabaty miały się odbywać dopomogłoby w znalezieniu ukrytego wejścia do podziemi. Wszakże to właśnie treść legend z Iliady umożliwiła niemieckiemu archeologowi-amatorowi, Heinrich'owi Schliemann, znalezienie mitycznej Troi. Przykładem bardziej niedawnego zdarzenia ze stoków Babiej Góry jest katastrofa samolotu An-24 PLL LOT w dniu 2 kwietnia 1969 roku. Przyczyny tamtej katastrofy okazały się niezwykle trudne do jednoznacznego zdefiniowania. Czyżby samolot ten zbliżył się do jednej z owych niebezpiecznych maszyn wylatujących właśnie spod Babiej Góry? Wszakże samolot Kapitana Thomas'a Mantell z Fortu Knox rozleciał się w powietrzu dokładnie z takiego powodu - patrz podrozdział O2.7.
Po rozpracowaniu więc magnokraftu, oraz znalezieniu w ten sposób zasady działania i urządzenia które zdolne byłoby wytopić takie tunele, postanowiłem rozpocząć działania nastawione na zainspirowanie poszukiwań szklistego tunelu spod Babiej Góry. Pierwszym krokiem w tym kierunku było opublikowanie legendy Wincentego. Niezależnie od artykułu [1P2.3.2] wskazywanego na początku niniejszego podrozdziału, opublikowania tego dokonałem też w monografiach z serii [5], t.j. w [5/3] i [5/4]. W jego rezultacie kilka osób mieszkających w okolicach Babiej Góry zainteresowało się legendą i rozpoczęło własne poszukiwania tego tunelu. Jednym z pierwszych rezultatów tych poszukiwań była dwu-odcinkowa seria dwóch artykułów pióra Roberta Leśniakiewicza (ul. Mickiewicza 53, 34-785 Jordanów) na temat tzw. "Księżycowej Jaskini", która ukazała się w dwumiesięczniku Wizje Peryferyjne (Wyd. "Libra" Sp. z o. o., Kraków, ul. Józefa 22/14) ), numery 2 i 3 z 1996 roku. Seria ta sugerowała, że Księżycowa Jaskinia być może jest jeszcze jednym wejściem do systemu tuneli opisywanych przez Wincentego. Drugi artykuł z tej serii dosłownie powtórzył opisaną powyżej legendę Wincentego.
Poszukiwania szklistego tunelu spod Babiej Góry nabrały jednak największego tempa kiedy włączył się do nich Pan Kazimierz Pańszczyk (ul. M. Kopernika 3/22, 34-400 Nowy Targ). -
Z odnalezienia tego tunelu uczynił on swoje hobby i oddaje się mu z zapałem. W chwili pisania niniejszej monografii (i paragrafu) odnalazł on już kilka miejsc na Babiej Górze jakie ukrywały dawniej wejścia do tego tunelu (np. stara i obecnie już zawalona grota pod Mokrym Stawem, dziś już zawalona Słowikowa Studnia, oraz też już dzisiaj zawalona szczelina skalna koło byłego schroniska BV), a także dokonał kilku związanych z nimi niezwykłych odkryć (np. że po odłożeniu na mapę miejsca te formują zarys regularnego prostokąta z dwoma przekątnymi, albo zarys typowych "wrót" - co nie jest zjawiskiem typowym dla form naturalnych, że wyryto na nich znaki drogowskazowe o jakich wspomina opowieść Wincentego, że poszukiwania wejścia do tego tunelu prowadzone były już przez Niemców podczas ostatniej wojny - co zresztą potwierdza twierdzenie z książki [4H3] że Hitler osobiście zainteresowany był w znalezieniu przejścia do podziemnej krainy Szambala i prowadził jej poszukiwania na wielką skalę, itp.). Wszystkich odkryć Pana Pańszczyka nie sposób ująć w tak krótkiej notatce informacyjnej. Stąd przydatna może być informacja że napisał on już i opublikował wspólnie ze mną ponad 100 stronicowy traktat [4B] w którym dokładnie opisuje swoje znaleziska. Jego ustalenia sugerują w sposób bardzo jednoznaczny, że szklisty tunel pod Babią Górą faktycznie istnieje i posiada liczne wejścia (t.j. ma więcej wejść niż jedno), tyle tylko że dotarcie do niego zostało celowo zamaskowane i utrudnione. To zaś oznacza, że nie należy ustawać w wysiłkach oddania tego tunelu do użytku wszystkich ludzi poprzez albo odnalezienie ciągle do dzisiaj istniejącego wejścia, albo poprzez odkopanie któregoś z już odkrytych wejść używanych w przeszłości jednak później zawalonych. Szczególnie, że tunel UFO zlokalizowany w Polsce o tak niezwykłej historii i pochodzeniu byłby jedną z największych atrakcji turystycznych rejonu Babiej Góry i jednym z największych atrakcji naszej części Europy. Wszakże poziom jego tajemniczości dorównuje piramidom egipskim.
Najbardziej interesującym aspektem opowieści Wincentego jest, że poddaje ona naszej rozwadze kilka informacji które wyłaniają się powtarzalnie aż z wielu zupełnie odmiennych źródeł. Informacje te stwierdzają: (1) że istnieje podziemne królestwo wszechmocnych istot które rządzone jest przez rzeczywistego władcę naszej planety, (2) że zarówno istoty zamieszkujące to królestwo jak i ich władca nie bardzo liczą się z naszą wolą i czynią z ludźmi co tylko zechcą, (3) że dla celów komunikacyjnych królestwo to wykorzystuje system podziemnych tuneli, (4) że tunelami tymi latają ich ogniste wehikuły, (5) że królestwo to posiada całe zamieszkałe miasta ukryte w ogromnych podziemnych komorach na naszej planecie. Jeśli pominąć różnice terminologiczne i interpretacyjne, dokładnie ten sam zbiór informacji autor zdołał odnotować jako wyłaniający się aż z kilku niezależnych od siebie źródeł. Najważniejsze z tych źródeł to: (a) własne badania autora, (b) badania innych osób, (c) dzisiejsze religie, (d) starożytne religie, (e) mitologia najróżniejszych narodów. Przeglądnijmy teraz pokrótce każde z wyliczonych powyżej źródeł i rozważmy do jakich wniosków ich wymowa nakłania.
Ad. (a). W swoich dotychczasowych badaniach autor osobiście spotkał aż dwie osoby uprowadzane na pokład UFO które raportowały mu swe zabranie do podziemnego systemu tuneli. Najbardziej ciekawym z nich był przypadek świadomego UFO abductee, który z powodu "psychozy zagrożenia" jakiej nieustannie jest poddawany (patrz podrozdział V4.7.3) życzył sobie aby jego raport publikowany był pod pseudonimem Richard Williams. Obserwacje Richard'a dostarczyły wielu cennych informacji o poziomie technologii okupujących nas kosmitów. W tej monografii m.in. przytoczony jest jego opis piramidkowej baterii telekinetycznej widzianej na pokładzie podziemnego UFO - patrz punkt Ad. 1 w podrozdziale T4, oraz opis działania wehikułu czasu - patrz punkt Ad. 5 podrozdziale T3. Jedno z kilku świadomych zabrań Richarda do UFO nastąpiło z wyznaczonego wcześniej punktu na skrzyżowaniu ulic Auckland, podczas późnych -
godzin porannych, w świetle dziennym, i przy pełnym ruchu ulicznym. Nikt przy tym z licznych przechodniów i przejeżdżających obok samochodów nie zwrócił uwagi na odbywające się właśnie uprowadzenie dwóch osób do UFO. Richard i jego przyjaciel "zaproszeni" zostali do wehikułu który z zewnątrz wyglądał jak nowoczesna furgonetka z zaciemnionymi, nieprzeźroczystymi od zewnątrz oknami. W środku jednak wehikułu tego nikt nie prowadził, a dotarł on do wyznaczonego celu sam, zapewne kierowany na zasadzie "uduchowionej maszyny" opisanej w podrozdziale V1.1. Dostarczył on Richarda i jego przyjaciela gdzieś, jak Richard wierzył, na przedmieściu Auckland, do jakby tartaku czy dużego składu desek, gdzie zatrzymał się przed małym baraczkiem wyglądającym na biuro. Po wysiadnięciu z owej "furgonetki", dwóch przewodników którzy wyglądali jak bracia bliźniacy magika telewizyjnego Dawida Copperfielda, zabrało Richard'a i jego towarzysza do owego baraku, po czym otwarło w nim małe drzwi wyglądające jak schowek na miotły lub sprzęt pożarowy. Okazało się za drzwiami tymi leżał długi prostokątny korytarz z miękką wykładziną na podłodze. Po przejściu tym korytarzem kilku długości całego baraku, Richard zaczął się dziwić, jak to możliwe że w tak małym baraczku mieści się aż tak długi korytarz. Przewodnicy jednak nie wyjaśnili mu tej zagadki. Następnie korytarz ten zmienił się z typowego korytarza barakowego w tunel o przekroju eliptycznym podobny do tunelu opisywanego przez Wincentego. Po przejściu tym tunelem sporej odległości, wpadał on do beczkowatej komory. Jego wylot do komory miał formę jakby rodzaju balkonu czy rampy załadowczej. Na wysokości tego balkonu lub rampy, w podziemnej komorze unosił się ogromny wehikuł UFO, lekko falując w swoim zawisie, jakie to falowanie Richard opisał jako podobne do falowania statku morskiego stojącego przy nieruchomym pomoście nadbrzeża. Richard, jego współtowarzysz, oraz oboje przewodnicy ostrożnie stąpnęli na pokład UFO, odczekując przed tym aż pokład wehikułu w jego falowaniu zrówna się z poziomem balkonu, podobnie jak to czynią pasażerowie wsiadający z nieruchomego nadbrzeża na falujący statek. Wehikuł UFO okazał się później niemal całym podziemnym miastem, pełnym UFOnautów najróżniejszych ras, różnego sprzętu, itp. Między innymi Richard został przedstawiony parze niewypowiedzianie pięknych istot (być może nawet samemu "władcy świata" i jego małżonce), o około 2.5 metrowej wysokości, długich do pasa jasnych włosach jak te na rysunkach aniołów, oraz nawykach, postawie i zachowaniu absolutnych władców wszystkiego. Istoty owe opisuje on w krótkim wywiadzie (niestety całkowicie anonimowym, jako że z powodu swojej fobii prześladowczej obawiał się nawet pokazać swojej twarzy) jaki udzielił telewizji nowozelandzkiej i jaki włączony został do programu autora na temat eksplozji Tapanui emitowanego tam dnia 3 maja 1989 roku w wieczornym dzienniku telewizyjnym (kilka kopii taśmy [Vt] z tym programem wysłanych też było do Polski).
Richard był niezwykle uprzywilejowanym UFO abductees (być może iż ma to jakiś związek z osobistą audiencją u w/w dwóch istot, jedna z których mogła być obecnym "władcą świata"). Nie tylko, że sporo jego uprowadzeń odbywało się w pełnej świadomości, ale także okupujący nas UFOnauci pokazali mu wiele możliwości swoich urządzeń technicznych. Jednym z takich zademonstrowanych mu w działaniu urządzeń, o jakich koniecznie należy tutaj wspomnieć, był aparat do leczenia, a także i do indukowania, raka. Z tego co Richard opowiedział autorowi na temat owego aparatu i sposobie jego działania, rak jest chorobą jakiej mechanizm działania sprowadza się do wzbudzania dysharmonicznych wibracji w określonym obszarze ludzkiego przeciw-ciała (po opisy przeciw-ciała patrz rozdział H i częściowo podrozdział J2). Z kolei owe zakłócające wibracje fragmentu przeciw-ciała przenoszą się na ciało fizyczne powodując zachwianie równowagi w jego funkcjach życiowych. Manifestacją zaś owego zachwiania równowagi jest właśnie pojawienie się raka (powyższe wyjaśnia dlaczego tak pilne jest aby zapoczątkowana została nowa dyscyplina wiedzy zwana w tej monografii "medycyną przeciw-świata" - patrz rozdział J, bowiem tylko poprzez ową dyscyplinę ludzkość nauczy się leczenia chorób pochodzących z przeciw-ciała, takich jak np. rak). Otóż okupujący Ziemię UFOnauci posiadają urządzenie, które jest w stanie zarówno wzbudzać takie rakotwórcze -
wibracje dysharmoniczne w wybranym obszarze przeciw-ciała dowolnej osoby, jak i przetonować je na korzystne wibracje harmoniczne (manifestujące się wyleczeniem raka i zdrowiem). Zademonstrowali oni nawet Richardowi działanie tego urządzenia, wzbudzając w nim raka, co natychmiast zarówno odczuł on jak i dostrzegł jako deformację swoich tkanek, jak i następnie eliminując go poprzez przywrócenie w danym obszarze jego przeciw-ciała wymaganych wibracji harmonicznych. Powyższa informacja jest ogromnie istotna, ponieważ ujawnia ona że okupujący nas UFOnauci posiadają urządzenia za pomocą których są oni w stanie wzbudzić raka oraz różne choroby rako-podobne u wybranych przez siebie osób. W ten sposób mogą oni eliminować na Ziemi te osoby jakie są im niewygodne, zaś nasza cywilizacja nie jest w stanie odkryć, że odejście tych osób w zaświaty nastąpiło nie z przyczyn naturalnych, a wskutek interwencji UFO. Przykładowo autor posądza, aczkolwiek są to jedynie spekulacje jakich nie potrafi udowodnić, że w ten sposób UFOnauci być może pozbyli się co najmniej dwóch niewygodnych im osób wzmiankowanych w tej monografii, t.j. niejaką Karlę Turner – patrz [3V4.7.2] w podrozdziale V4.7.2, oraz niejakiego Brosana - patrz podrozdział K2.3.1.
Innym uprowadzonym do podobnej podziemnej komory był dosyć dobry znajomy autora, Bill Sinclair. W czasach zajścia tego uprowadzenia mieszkał on na przedmieściu Dunedin, zaś jego dom stał (w dosyć sporej odległości) naprzeciwko samotnej góry, lokalnie nazywanej "Saddle Hill" wyglądającej nieco jak garby wielbłąda. Na temat tej góry istnieje Maoryska legenda jaka stwierdza, że ukrywa ona w środku olbrzyma "Tauiwha" zranionego w śmiertelnej walce i innym olbrzymem "Mauka-Tua" ("Mauka-Tua" ukrywa się w innej podobnej górze, którą można zobaczyć z wierzchołka "Saddle Hill"). Legenda ta też twierdzi, że od czasu do czasu można nawet słyszeć olbrzyma "Tauiwha" jak płacze i wyje z bólu w środku "Saddle Hill". Nawiasem mówiąc, dźwięki przypominające płacz i wycie opisywane przez tą starą legendą faktycznie czasami wydobywają się z wnętrza owej góry; autor zna małżeństwo miejscowych farmerów, Gwen i Doug Heenan, którzy twierdzą że aż kilkakrotnie nocami je słyszeli. Oczywiście niekoniecznie muszą one pochodzić od zranionego olbrzyma, a mogą być spowodowane przez jakieś działania ukrytego w tej górze urządzenia (np. wehikułu UFO). Przez zbieg okoliczności najbliższa miejscowość położona tuż u podstawy tej góry nazywana jest "Fairfield" (w języku angielskim słowo "fairies" używane jest do opisu karłowatych istot nadprzyrodzonych jakie w dzisiejszych czasach uważa się za UFOnautów, zaś "field" oznacza "pole"). Otóż pewnej nocy z góry tej wytrysnął promień jakby światła (promień podnoszący) który wessał Billa leżącego wówczas w swym łóżku do jej wnętrza. Dużym szokiem dla niego był szybki lot w powietrzu i następne uderzenie w zbocze góry które zamiast zakończyć się jego rozbiciem na miazgę - jak tego się obawiał, prowadziło do przeniknięcia jego ciała przez skały. We wnętrzu góry znajdowała się ogromna beczkowata komora w której zawisał wehikuł UFO. Bill został wessany do tego UFO, tam zaś jego wspomnienia nagle się urywały (UFOnauci zapewne odkryli, że wcale on nie śpi).
Ad. (b). Własne badania autora, wskazujące że w niektórych przypadkach ludzie uprowadzani są do systemu podziemnych tuneli, uzupełniane są też podobnymi odkryciami innych badaczy. Jako ich przykład można wskazać opis uprowadzenia do takich tuneli niejakiej Betty Luca przedstawiony w książce [2S1.4] pióra Raymond'a E. Fowler, "The Andreasson Affair, Phase Two", Prentice Hall, Inc., Englewood Cliffs, New Jersey 07632, USA, 1982, ISBN 0-13-036624-2. Ciekawe, że w badaniach owych innych osób również występuje "władca świata". Jest nim najwyższej rangi oficer okupującej Ziemię kosmicznej konfederacji, który wypełnia w stosunku do naszej planety rolę okupacyjnego zarządcy (gubernatora). Jest on wspominany m.in. w książce [2S1.4], zaś dokładniej opisywany w książce [1P2.3.3] pióra Raymunda E. Fowler (przełożył Ryszard Z. Fiejtek): "Sprawa Andreasonów", Agencja NOLPRESS, Białystok 1991, ISBN 83-85212-01-9. Cechy tego oficera opisane w książce [1P2.3.3] dokładnie odpowiadają cechom "władcy świata" z książki [4H3]. Oto dotyczące go niektóre cytowania z książki [1P2.3.3]: '"Ich" możliwości, są nieograniczone ..., "oni", mogą -
sprawić, że myśli się o tym ... a robi coś innego ... Przedstawia się istota imieniem "Andantio" ... Kim jest Andantio? ... Andantio jest wysokim oficerem w służbie klanu ... Co Andantio chce, abyśmy zrozumieli? ... Proszę, proszę ... zrozumcie siebie ... spokój jest jak "woda" - nie poruszy się i nie "zafaluje" ... "Andantio" powinien tu przybyć osobiście, aby nam to wyjaśnić. Odp. Betty: "modlilibyście się" do niego, gdyby tu przybył ... "On", nie chce tego ...'. W powyższym cytacie warto też odnotować, że wszyscy ci UFOnauci noszą dziwnie "diabelskie" imiona. Przykładowo "Andantio" brzmi nieco jak włoskie "diabolo".
Ad. (c). Dzisiejsze religie również ostrzegają nas o istnieniu wszechmocnych stworów (diabłów) mieszkających w podziemiach i szkodzących ludzkości. Przykładowo w religii Chrześcijańskiej ich władcy (Szatanowi) Bóg oddał nawet Ziemię czasowo we władanie. Zgodnie z przepowiedniami Szatan będzie rządził Ziemią aż do czasu kiedy pojawi się "Drugi Jezus" czyli ktoś z mieczem w ustach i nazwiskiem lub numerem identyfikacyjnym na nodze (zapewne "znakiem UFO abductee" - patrz podrozdział U1), kto pokona Szatana i jego hordy oraz przywróci wiarę na Ziemi. Ciekawe, że czasy te mają jakoby następować już obecnie, bowiem według starych przepowiedni "Drugi Jezus" ma przyjść wraz z odrodzeniem się Cesarstwa Rzymskiego, za jakie powszechnie się uważa Wspólnotę Europejską z nową (wspólną) monetą "Euro". Podobne elementy zawarte są też praktycznie w każdej innej dzisiejszej religii, t.j. większość religii opisuje stwory/diabły mieszkające w podziemiach i dybiące na ludzi, ich władcę, oraz ich podziemne królestwo.
Ad. (d). Starożytne religie także posiadały swoje podziemne królestwa zamieszkałe przez wszechmocne stwory oraz ich wszechpotężnego władcę. Przykładowo jeśli ktoś przeanalizuje jakąkolwiek starożytną religię (np. Greków, Rzymian, czy Egipcjan), wprost roi się tam od informacji na ten temat. W religii starożytnych Rzymian władcą podziemi był "Vulcan" (co – jeśli uwzględnić niemożliwy do powtórzenia przez Ziemian język UFOnautów, brzmi nieco podobnie do angielskiego "Satan" - jeśli ktoś nie wierzy autor proponowałby wypowiedzieć oba te słowa głosem naśladującym chichot hieny do którego mowa jednej z ras UFOnautów ma być podobna). Z kolei w religii starożytnych Greków władcą podziemi był "Hephaistos" - co przez dziwny zbieg okoliczności w oryginalnej wymowie brzmi bardzo podobnie jak nasze "Mefisto" czyli nazwisko naczelnego diabła. Z kolei w religii i mitologii starożytnych plemion skandynawskich, władcą podziemi był Wotan (czyli ktoś, czyja nazwa również brzmi podobnie do Vulcan i Satan; szczególnie że sami Skandynawowie nie mogli się zdecydować co do wymowy jego nazwiska i wymawiali je też jako Odin, Wodan lub Woden). Opowiada o nim fabuła opery Ryszarda Wagnera "The Ring of the Nibelungs". Zgodnie z tą operą Wotan zamieszkiwał ruchomy pałac (wehikuł) nazywający się "Valhalla" ("Valhalla" brzmi niemal identycznie jak "Szambala" z książki [4H3] wymienionej poniżej). Dla niedalekich podróży posiadał też magicznego konia nazywanego "Sleipnir" którego cechy alegorycznie przypominają cechy wehikułu UFO typu K3. Przykładowo, zgodnie z [2II6.1] "The New EncyclopFdia Britannica", Volume 9, MacropFdia, EncyclopFdia Britannica, Inc., The University of Chicago, USA, 1993, ISBN 0-85229-571-5, patrz hasło "Odin", Sleipnir miał aż 8 nóg - czyli tyle samo co UFO typu K3 posiada pędników bocznych, na jego zębach wyryte były napisy - podobnie jak to ma miejsce na klawiaturze pulpitu sterującego UFO, zaś podczas galopu koń ten mógł wznosić się zarówno w powietrze jak i zanurzać w morzu. Dalsze informacje na temat Wotan'a i jego pałacu-wehikułu Valhalla zawartych jest w rozdziale F monografii [5/4].
Ad. (e). Niezależnie od opowieści Wincentego, w swych dotychczasowych poszukiwaniach autor napotykał też wiele innych legend, mitów i opowieści o szklistych tunelach mających się jakoby zaczynać lub znajdować w różnych miejscach naszej planety, jakie zamieszkiwane miały być przez najróżniejsze "wszechmocne stwory" przewodzone przez "władcę świata". Dla przykładu w książce [2P2.3.3] pióra Andrzeja Olszewskiego, "Boski Gwałt", Wydawnictwo A. Olszewski (Skr. pocztowa 87, 00-978 Warszawa 13), Warszawa 1996, ISBN 83-900944-1-X, znajdują się opisy aż dwóch takich tuneli. Jeden z nich, opisany na stronach 204 -
i 205, miał znajdować się na granicy Ziemi Świętej i prowadził do podziemnego miasta "Luz" którego mieszkańcy podobnoż znaleźli sposób aby unikać umierania (z badań UFO wynika, że okupujący nas UFOnauci też wiedzą jak przedłużać życie w nieskończoność, zaś kluczem do tego przedłużania prawdopodobnie są substancje i energie rabowane przez nich od ludzi). Dostęp do niego m.in. znał król Salomon. Inny stukilometrowy tunel, opisany na stronie 22 książki [2P2.3.3], zwany "Tunelem Kapłanów" miał zaczynać się w Egipcie i łączyć Nil z Morzem Czerwonym.
Najbardziej wyczerpujący opis legend na temat systemu tuneli jaki również oplatać ma całą naszą planetę i jaki jest niezwykle podobny do tunelu z opowiadania Wincentego, a także na temat żyjących w tych tunelach "wszechmocnych stworach" oraz "władcy świata", opisany jest w książce [4H3] pióra Alec MacLellan, "Zaginiony Świat Agharti" (Wydawnictwo Amber Sp. Z o.o., ul. Zielna 39, 00-108 Warszawa, Warszawa 1997, ISBN 83-7169-301-X). Książka ta zestawia razem wiele legend z obszarów Południowo-Wschodniej Azji które dotyczą podziemnego królestwa Agharti. Królestwo to jest zorganizowane na wzór armii i rządzone żelazną ręką przez potężną istotę o nadprzyrodzonych mocach, zwaną tam "władcą świata". Jego miasta mają się znajdować w ogromnych podziemnych pieczarach, zaś jako drogi komunikacyjne ku powierzchni używa ono systemu podziemnych tuneli. Tunelami tymi latają wehikuły obsługiwane przez pachołków "władcy świata" czyli przez wszechmocne w stosunku do ludzi istoty których wszystkie cechy dokładnie odpowiadają atrybutom kosmitów okupujących Ziemię (np. porównaj treść książki [4H3] z podrozdziałem I9). Sam "władca świata" nazywany ma być słowem które składa się z trudnych lub nawet niemożliwych do powtórzenia przez Ziemian dźwięków, jakie w przypadku próby zapisania wyrażone będą za pomocą odmiennych liter zależnie od tego czyj alfabet użyty jest dla ich wyrażenia. Aczkolwiek w książce [4H3] użyta jest pisownia owego nazwiska jaka stanowi jego przybliżone tłumaczenie z sanskrytu, jeśli wyrazić utrwaloną tam wymowę tego nazwiska jakimiś chichotliwymi dźwiękami wtedy z określonym przybliżeniem dałaby się je też utożsamić z dobrze nam znanym słowem "Szatan". Tym zaś którzy mają wątpliwości, czy gama słów używana w różnych źródłach dla wyrażenia imienia "władcy świata", faktycznie może stanowić tylko odmienne pisownie tego samego imienia tej samej istoty, autor proponuje przeanalizować jak odmienne mogą być różne pisownie i wymowy imienia określonego Ziemianina. Przykładowo "Św. Jan" żył wśród ludzi jedynie około 2000 lat temu, zaś jego imię posiadało wówczas jednoznaczną pisownię i wymowę. Dzisiaj jego imię Anglicy piszą jako John, Hiszpanie jako Juan, Irlandczycy jako Ian, Niemcy jako Johan, Polacy i Holendrowie jako Jan, Portugalczycy jako Joan, Rosjanie jako Ivan, zaś Włosi jako Giovanno. Jeśli zaś przychodzi do wymowy jego imienia różnice stają się jeszcze większe. Z kolei Mendelejew żył całkiem niedawno, a jego nazwisko też w każdym z języków wymawia się już inaczej. Można więc sobie wyobrazić jakaż byłaby rozpiętość zapisu ich nazwań gdyby wymawiało się je jakimiś piskliwymi dźwiękami podobnymi do chichotu hieny.
Sytuację z nazwą "władcy świata" zapewne jeszcze bardziej komplikuje też fakt, że referowanie lub zwracanie się do niego odbywa się zapewne poprzez użycie którejś z kilku odmiennych jego nazw obowiązujących równocześnie. Wszakże hierarchia UFOnautów musi być podobna do hierarchii na Ziemi, gdzie danego władcy określało się przy użyciu kilku nazw, np. w naszym kraju za pomocą generalnych nazw "król", "monarcha", itp.; a także za pomocą jego osobistych nazwisk, np. Jan Sobieski czy Stanisław Poniatowski. Najprawdopodobniej więc u UFOnautów też będzie w równoczesnym użyciu kilka jego nazw, np. nazwy "Satan" będącej odpowiednikiem jego rangi (np. odpowiednikiem naszego "admirał"), słowa "Belzebub" będącego nazwą jego pozycji w hierarchii (np. odpowiednikiem naszego słowa "gubernator"), oraz np. słowa "Mefisto" będącego osobistym nazwiskiem któregoś z kilku kolejnych takich kosmicznych "gubernatorów" dla Ziemi. (Podana tutaj kolejność znaczeń jest przykładowa i w rzeczywistości wszystko może być zupełnie na odwrót; prawdy o hierarchii i nazwach naszych okupantów zapewne możnaby dociec poprzez studiowanie starych tekstów religijnych.) Z w/w książki -
[1P2.3.3] zdaje się wynikać, że nazwa "Andantio" może być osobistym nazwiskiem obecnego gubernatora sił okupacyjnych UFOnautów na Ziemi.
Znaczną liczbę legend na temat podziemnego miasta, zamieszkujących je "ludzi mgły", oraz władcy świata posiadają też nowozelandzcy Maorysi. Zgodnie z ich legendami jedno z takich podziemnych miast ma się znajdować w rejonie Nowej Zelandii zwanej Fiordland, niedaleko którego nastąpiła właśnie odkryta przez autora eksplozja UFO koło Tapanui. Ciekawostką maoryskich legend jest, że nie da się ich wytłumaczyć związkami kulturowymi z innymi ludami z prostej przyczyny że aż do około 1840 roku Maorysi pozostawali odcięci od reszty świata.
Zarówno doświadczenie życiowe, jak i matematyczna teoria prawdopodobieństwa napominają, że jeśli istnieje wiele niezależnych od siebie źródeł które w swoisty dla siebie sposób starają się nam przekazać tą samą informację, wtedy informacja ta jest prawdą i lepiej zacząć zwracać na nią uwagę. Wiadomo wszakże, że w błędzie może być jedna osoba przez cały czas, lub wiele osób przez krótki czas, nie jest jednak możliwe aby wszyscy byli w błędzie przez cały czas. Stąd też wnioskiem z powyższych rozważań, jaki autor chciałby tutaj poddać pod rozwagę czytelnika i jaki uzupełnia odkrycia wynikające z innych podrozdziałów tej monografii (szczególnie patrz podrozdziały O6 i O7), to że wszystko wskazuje na to, iż pod powierzchnią naszej planety ukrywa się całe podziemne królestwo, a ściślej baza operacyjna okupantów Ziemi. Królestwo to zamieszkują wszechmocne stwory eksploatujące ludzi (UFOnauci), zaś na jego czele stoi "władca świata". Dla celów komunikowania się z powierzchnią używa ono systemu tuneli w jakich latają ich wehikuły. Natomiast w celach mieszkalnych stwory te używają ogromnych podziemnych komór w których zawisają ich wehikuły o wielkości i funkcjach całych podziemnych miast.
Powyższe więc sugeruje, że tajemnicza Agharti z książki [4H3] faktycznie istnieje, tyle że nie zajmuje ona stałych podziemnych miast jak to ludzie w swych przyzwyczajeniach myślowych zakładają, a duże wehikuły UFO które również pełnią funkcję miast, jednak są zdolne przemieszczać się z jednej podziemnej komory-bazy do innej, jak również po ukończeniu służby lub zapełnieniu swych bagażowni zrabowanym od ludzi materiałem mogą odlatywać na swoje rodzinne planety. Natomiast "władcą świata" jest najwyższy rangą oficer okupującej Ziemię konfederacji kosmicznej, czyli jakby okupacyjny zarządca naszej planety. Stąd kolejnym celem w wysiłkach odtwarzania naszej prawdziwej sytuacji, jest teraz poskładanie razem dalszych szczegółów na temat owego władcy świata, czyli poskładanie razem dostępnych nam obecnie informacji o tym UFOnaucie który w dniu dzisiejszym sprawuje funkcje okupacyjnego zarządcy Ziemi. Przykładowo dobrze byłoby poznać imię tego dzisiejszego zarządcy naszej planety, jego wiek, wygląd, pochodzenie, życiorys, charakter, metody działania, strategię, itp. Wszakże zgodnie z podrozdziałami W3 i W1 jest on właśnie tym, z którego strategią i decyzjami pewnego dnia zapewne przyjdzie nam zmierzyć nasze działania obronne.
Różnorodne substancje i materiały pozostawiane przez UFO na naszej planecie stanowią niezwykle wartościowe źródło informacji dla naukowych badań tych obiektów. W celu wykorzystania takich materiałów koniecznym jest jednak aby potencjalni badacze i obserwatorzy UFO zaznajomieni byli z faktem istnienia tych substancji oraz z wyjaśnieniem ich pochodzenia i funkcji.
Aby zilustrować jak nieznajomość owych materiałów może przeszkodzić w podjęciu najtrafniejszych decyzji badawczych, warto tu wspomnieć znany przypadek "anielskich włosów" znalezionych na jednym z angielskich kręgów zbożowych. Przypadek ten opisany został na stronie 35 książki [1rys.P3]/[1P2.1]. W 1985 roku Delgado i Andrews badali 16 metrowy krąg -
zbożowy znajdujący się na Matterly Farm, Gander Down. W pobliżu brzegu tego kręgu znaleźli oni szklistą, białawą, galaretowatą substancję.
Taka właśnie substancja, podobna do ulubionej przez wielu galarety ze "zimnych nóżek wieprzowych", jest dobrze znana UFO-logom. Nazywają ją oni "anielskie włosy" (po angielsku "angel's hair") lub "nieczystości gwiazd" (po angielsku "star jelly", "star slough", "star shot", in Welsh "pwdre ser" - i.e. "the rot of the stars") - patrz książka [1P2.4] "Mysteries of the Unexplained", Reader's Digest, 1982, ISBN 0-949819-35-2, strona 188. (Książka [1P2.4] m.in. opisuje "angel's hair" znalezione dnia 21 stycznia 1803 roku koło Świebodzic na Dolnym Śląsku i raportowane potem w angielskiej publikacji zwanej "Report of the thirteenth meeting of the British Association for the Advancement of Science, 30:62-63, 1860, page 203.) W języku polskim dosyć dokładne opisy "anielskich włosów" zawarte są w następujących publikacjach: (1) artykule [2P2.4] "Anielskie włosy prosto z UFO", Kurier Polski, nr 142, 24-26 lipca 1982 roku, strona 4; lub (2) artykule [3P2.4] "UFO bez tajemnic", Morze i Ziemia (pl. Hołdu Pruskiego 8, 70-550 Szczecin), 30 września 1992, nr 39(512), strona 11. W niniejszej monografii cały szereg przypadków znajdowania "anielskich włosów" raportowanych już było w podrozdziale O2.2.
Teoria Magnokraftu wyjaśnia że "anielskie włosy" używane są przez UFO jako hydrauliczny neutralizator naporu pędników głównych w kompleksach kulistych (patrz część "b" rysunku O9 oraz wyjaśnienie z podrozdziału F3.1.1). Kompleksy takie powstają poprzez sprzęgnięcie ze sobą podstawami dwóch spodko-kształtnych wehikułów tego samego typu (patrz #1 na rysunku O9). Po takim sprzęgnięciu, złożone ze sobą wklęśnięcia w podłodze obu statków formują sporą niewypełnioną przestrzeń pojawiającą się w centrum kompleksu kulistego. Na obu końcach tej przestrzeni umieszczone są pędniki główne obu statków zwrócone do siebie przeciwstawnymi biegunami magnetycznymi (N,S). Ponieważ pędniki te muszą przyciągać się nawzajem, powodują one powstanie znacznych sił ściskających podłogi wehikułów. Aby zneutralizować te siły, w pustą przestrzeń pomiędzy podłogami dwóch przywierających do siebie wehikułów wprowadzane są właśnie owe galaretowate "anielskie włosy" - na rysunku O9 (b) oznaczone symbolem "A". Poprzez wypełnienie całej wolnej przestrzeni pomiędzy obu podłogami, nieściśliwe anielskie włosy działają jak białko w jajkach które uniemożliwia zgniecenie cienkiej skorupki równomiernym naciskiem rąk nawet największego atlety (czytelnicy zapewne znają doświadczenie z bezskutecznością zgniatania jajka pomiędzy dwoma splecionymi dłońmi). Oczywiście po rozdzieleniu się obu UFO formujących dany kompleks kulisty, anielskie włosy opadają na ziemię i drzewa. Oblepionym nimi drzewom ich szklisty połysk i ciągliwa konsystencja nadaje wygląd choinek przyozdobionych długimi włosami jakichś nieziemskich istot (z wyglądu takich drzew najprawdopodobniej wywodzi się nazwa "anielskie włosy" dla owej galarety z UFO, a być może także ta sama nazwa dla popularnej ozdoby choinkowej).
Unikalna dla galaretowatych "anielskich włosów" pochodzących z UFO jest ich niezwykła kompozycja chemiczna. Uformowane są one bowiem z łańcuchów borosiloksanowych jakie kopiują organiczną strukturę białka jednakże zamiast z węgla skomponowane są z atomów krzemu - patrz podrozdział F3.3. Takiego "krzemowego białka" obecna technologia ziemska nie jest jeszcze w stanie wytworzyć. Stąd gdyby substancja znaleziona na angielskim kręgu zbożowym opisanym na wstępie tego podrozdziału została przebadana chemiczne, wtedy dostarczyłaby ona ważkiego dowodu, że krąg ten posiada związek z technologią chemiczną o poziomie zaawansowania dotychczas jeszcze nieosiągalnym na Ziemi. Niestety, nie wiedząc o znaczeniu i unikalności znalezionej przez siebie galarety, Delgado i Andrew's sprawdzili jedynie jej florę bakteryjną, oczywiście nie znajdując w tej florze nic szczególnego.
* * *
Autor niniejszej monografii wielokrotnie w swoim życiu osobiście spotykał się z anielskimi włosami. Poniżej więc przytoczone zostaną jego własne refleksje na temat tej niezwykłej substancji. -
Pierwsze z tych spotkań miało miejsce jeszcze w czasie uczęszczania do szkoły średniej. Pamiętam je doskonale bowiem wiązało się z nim dosyć niezwykłe opowiadanie jakie długo stanowiło dla mnie zagadkę. Jednego letniego poranka przemierzałem niewielką łączkę w pobliżu swego domu. Szedłem w towarzystwie Wincentego którego szeroka wiedza folklorystyczna była dla mnie źródłem wielu inspiracji i zagadek - np. patrz legendę uprzednio opisaną w podrozdziale P2.3.2. Niespodziewanie na ziemi dostrzegłem sporą bryłę szklistej galarety. Wyglądała ona jakby ktoś wyrzucił na trawę bardzo dużą meduzę, albo wiadro "zimnych nóżek" (ale tylko galaretę - t.j. bez kawałków zwykle jedzonych z tą galaretą nóg wieprzowych) których bryłki na brzegach stopniowo zamieniały się w wodę i ulatniały. Spytałem Wincentego: "co to jest". "Aaa" odpowiedział, "to są nieczystości gwiazdy". "W jaki sposób to powstaje" - kontynuowałem wypytywanie. "Kiedy byłem młodym chłopakiem" - Wincenty zaczął swe kolejne niezwykłe opowiadanie, "pilnowałem krów śpiących na zboczu jednego wzgórza. Była bezchmurna noc z wieloma gwiazdami. Nagle zauważyłem jak jedna z gwiazd oderwała się od nieboskłonu i zaczęła opadać na Ziemię, rosnąc w wielkości. Osiadła na polance na zboczu przeciwległego wzgórza w miejscu jakie doskonale znałem. Gdy siedziała na ziemi była ogromną jak stodoła okrągłą kulą światła, ostro jarzącą się zimnym, białym blaskiem jak Księżyc w pełni. Jej światło rozjaśniało się i potem przygasało w rytmie nieco wolniejszym od ludzkiego oddechu, jednocześnie zaś gwiazda wyraźnie poszerzała i kurczyła średnicę wydzielającą jarzenie. Wyglądało to jakby zajęta była czymś co czyniła z dużym wysiłkiem i trochę przy tym przypominała psa z zatwardzeniem. Po pewnym czasie, kiedy to miałem doskonałą możliwość aby jej się dobrze przyglądnąć, wzleciała ponownie do nieboskłonu i zawisła na swym poprzednim miejscu. Na drugi dzień wcześnie rano poszedłem na miejsce gdzie gwiazda przycupnęła i znalazłem tam ogromną kupę tej właśnie galarety. Wiem więc teraz, że galareta ta jest produkowana kiedy gwiazdom zechce się do ubikacji i osiadają one na Ziemię aby pozostawić tu swe nieczystości."
Jako licealista zapoznany z najnowszymi naukowymi poglądami zdawałem sobie doskonale sprawę że gwiazdy są "martwymi" ciałami kosmicznymi wielkości naszego Słońca, nie mogą więc osiadać na Ziemi gdy "zechce się im do ubikacji". Aczkolwiek doskonale znałem prawdomówność Wincentego i byłem niemal pewien że jego opowiadanie nie zawierało nic co nie przydarzyło się naprawdę, na bazie swej ówczesnej wiedzy zmuszony byłem do odrzucenia możliwości, iż gwiazda osiadła na Ziemi, i do znalezienia bardziej "racjonalnego" wytłumaczenia dla tej obserwacji. Wiedziałem, że inni ludzie z leniwymi nawykami myślowymi posądzaliby po prostu iż Wincenty nieco się zdrzemnął i załatwiająca się gwiazda mu się przyśniła, jednak ja znałem go zbyt dobrze, a ponadto "kupa galarety" nie mogła powstać w następstwie "snu". Ponieważ sprawa galarety powracała w moim życiu postanowiłem szukać dla niej rozwiązania. Okolice Wszewilek które wówczas zamieszkiwałem są widać miejscem częstych przelotów UFO, bowiem wielokrotnie potem wczesnymi rankami znajdowałem tą substancję na pobliskich polach i łąkach nie mając jeszcze pojęcia skąd się ona bierze. Zwykle napotykane jej bryły były niewielkie - od około 1 litra do maksimum 10 litrów, aczkolwiek w przypadku jej znalezienia zwykle dało się zauważyć wiele takich brył leżących w relatywnie niewielkiej odległości od siebie. Pamiętam że po każdym jej napotkaniu oglądałem ją z znacznym zainteresowaniem, bowiem w mojej pamięci ciągle krążyły pytania wzbudzane opowiadaniem Wincentego. Po pewnym czasie wysunąłem sobie roboczą hipotezę, że "galareta" ta produkowana jest najprawdopodobniej przez jakieś bliżej niezidentyfikowane stworzenie, być może latające jak ptak, w sposób podobny jak żaby produkują swój skrzek. W hipotezę tą wierzyłem aż do jesieni tuż po obronie swojej pracy doktorskiej.
Jednej pogodnej jesiennej niedzieli w 1974 roku wybrałem się na grzyby autobusem z zakładu mojego byłego teścia. Pojechaliśmy w lasy z okolic Świebodzic. Autobus stanął na leśnym dukcie w całkowicie nieznanym mi miejscu, wszyscy więc rozproszyliśmy się po okolicy w poszukiwaniu grzybów. Dla lepszego efektu pozostawiłem teściów w wysokim lesie, sam zaś -
wybrałem się do pobliskiego młodnika. Kiedy przybyłem na niewielką polankę uwagę moją zwróciła ogromna kupa szklistej galarety. Była to ta sama galareta jaką spotykałem wcześniej. Tym razem jednak jej kupa była wprost ogromna. Miała kształt zaokrąglonej piramidy, podobnej do tej jaką przyjmuje piasek zsypany z wywrotki. Tak na oko jej początkowa wysokość w chwili jej pierwszego ujrzenia wynosiła około trzech metrów. Na powierzchni wyglądała jakby galareta się topiła i stopniowo zamieniała w wodę. Strużki wody rozpływały się też od tej kupy we wszystkich kierunkach. Doznałem wstrząsu. Moja hipoteza o produkowaniu tej galarety przez jakieś żywe stworzenie rozleciała się w proch, bowiem po Ziemi nie chodzi żadne zwierzę które byłoby rozmiarów tej piramidy - nawet słoń posiada znacznie mniejszą objętość. Co więc produkuje tą substancję? Opowiadanie Wincentego ciągle tkwiło w mojej pamięci i w tym momencie byłem nawet skłonny w nie uwierzyć wbrew temu czego nauczono mnie w szkole. Tej niedzieli nie nazbierałem wiele grzybów. Cały czas powracałem do owej polanki, oglądając galaretę po raz któryś tam z rzędu, dłubiąc w niej kijem aby sprawdzić czy nie zawiera jakichś stałych fragmentów, rozgniatając ją w palcach, wąchając, itp. Obserwowałem też innych grzybowiczów z naszego autobusu którzy wielokrotnie przechodzili obok galarety wcale nie odnotowywując jej istnienia. Znane powiedzenie przemykało mi się przez głowę "patrzą jednak nie widzą". Zawiedziony ludzką niespostrzegawczością i brakiem zainteresowania w rzeczach niezwykłych próbowałem nawet zwrócić czyjąś uwagę na tą niezwykłą substancję: "nie jadłbym grzybów z tego miejsca", on odpowiedział - "nie wygląda to zbyt apetycznie", po czym zniknął w okolicznym młodniku ze spojrzeniem skoncentrowanym na ziemi. Na nieszczęście nie miałem ze sobą aparatu fotograficznego ani żadnego naczyńka dla pobrania próbek, zaś galareta ta roztapiała się, zamieniała w wodę i ulatniała tak szybko, że w chwili odjazdu autobusu pozostawało jej już tylko tyle iż z ledwością zapełniłaby wannę z typowej łazienki. Nie było więc sensu aby ponownie do niej powrócić po przybyciu do Wrocławia. Dwadzieścia lat potem doczytałem się w książce [1P2.4] cytowanej powyżej, że okolice Świebodzic są notoryczne ze znajdowania koło nich tej galarety. Widać leżą one na trasie częstych przelotów kulistych kompleksów UFO.
W 1980 roku rozpracowywałem szczegóły budowy i działania magnokraftu. Jak to już wspomniałem uprzednio, dociekłem wówczas w sposób analityczny, że wehikuły te połączone w kuliste kompleksy latające uformują potężne siły przyciągające działające pomiędzy ich pędnikami głównymi. Siły te będą starały się zgnieść kopulaste powłoki obu statków. Aby więc nie dopuścić do owego zgniecenia, koniecznym jest wypełnienie wolnej przestrzeni pomiędzy obu statkami substancją podobną do białka z jajka czyli właśnie "anielskimi włosami" - patrz rysunek O9. Substancja ta zabezpieczała będzie powłoki obu statków przed zgnieceniem, podobnie jak białko jajka uniemożliwia zgniecenie jego skorupki. W rok później opracowałem formalny dowód, że "UFO to już zbudowane magnokrafty". Gwiazda z opowiadania Wincentego okazała się więc lądującym UFO, które podczas postoju na Ziemi zgubiło nieco swoich anielskich włosów. W ten sposób jego początkowo zdawałoby się kolidująca z naukowymi poglądami obserwacja znalazła swoje racjonalne uzasadnienie całkowicie zgodne z rzeczywistością i najnowszą wiedzą naukową. Obserwacja ta stanowiła też dla mnie ważną lekcję życiową którą możnaby wyrazić następującymi słowami: "jeśli z opowiadań ludowych wyeliminować znaczenie terminologii i skupić się jedynie na znaczeniu opisywanych nimi faktów, wtedy dostarczają one naukowo ważnych informacji o nieznanych nam jeszcze zjawiskach i wydarzeniach". To z kolei zainspirowało do zwracania uwagi na wszelkie inne przypadki kiedy nauka koliduje z wiedzą ludową, zaś w efekcie końcowym do wypracowania niezwykle istotnej filozoficznej obserwacji wyrażonej w podrozdziale I8, a stwierdzającej że: "kiedykolwiek dochodzi do kolizji lub rozbieżności zdań pomiędzy tym co stwierdza nasza nauka a tym co stwierdza wiedza ludowa, w końcowym rozrachunku zawsze okazuje się że to nauka była w błędzie" (patrz też podrozdział P2.2). Obserwacja ta bezpośrednio nakazuje, aby wiedzy ludowej wierzyć bardziej niż poglądom naukowym. -
Oczywiście do powyższego należy dodać, że autor nie jest jedyną osobą która relatywnie niedawno widziała i odnotowała w Polsce anielskie włosy. Jeden z ciekawszych przypadków odnotowania tej samej substancji raportował autorowi Pan Arkadiusz Miazga (ul Armii Krajowej 2/72, 39-100 Ropczyce, woj. Rzeszów). Oto jak opisuje on swoją obserwację w liście do autora datowanym 99-04-12, cytuję: "Było to w 1990 roku lub 1991 roku. Wraz z kolegą wybrałem się na spacer do pobliskiego lasku. Opodal zwalonego i pociętego bardzo grubego dębu, (około 200-letniego) znaleźliśmy dziwną substancję jak galareta, z której spływała woda. Substancja była na kawałku pnia oraz spływała z konara drzewa. Nie wiedzieliśmy co to jest. Chciałbym zaznaczyć że to było w lesie. Substancji nie było dużo, może około 1 litra." Do powyższego opisu warto dodać, że zdaniem autora tej monografii, UFOnauci zainteresowani byli w owym ściętym starym dębie i przylecieli wehikułem UFO aby wprowadzić do swoich komputerów informację o jego ścięciu oraz wyniki badań pnia. Przy okazji badania owego dębu i aktualizowania jego ścięciem swej komputerowej bazy danych, z ich wehikułu zapewne odpadł ów fragment anielskich włosów. Powyższy wniosek na temat pochodzenia owych anielskich włosów wynika z dotychczasowych badań autora jakie sugerują, że w każdym przypadku kiedy na ziemi nastąpi jakieś zdarzenie jakie trwale zmienia konfigurację naszej planety (np. ktoś wybuduje nowy budynek, drogę, zetnie stare drzewo, itp.) wkrótce potem na miejsce owego zdarzenia przylatuje w nocy UFO jakie naukowo inwentaryzuje trwałą zmianę spowodowaną tym zdarzeniem (widać UFOnauci traktują naszą planetę jak dobry gospodarz traktuje swoje gospodarstwo - starannie inwentaryzując i badając każdą zaistniałą zmianę).
* * *
Rozszyfrowanie wielu poprzednio niezrozumiałych zagadek związanych z UFO stało się możliwe dzięki rozpracowaniu Teorii Magnokraftu, oraz opracowaniu formalnego dowodu że "UFO to już działające magnokrafty". Niezwykłą cechą magnokraftu jest, że nie tylko dostarcza on wyjaśnienia dla zjawisk i znalezisk już poprzednio zaobserwowanych i opisanych w literaturze UFO-logicznej, lecz także wskazuje na istnienie śladów i substancji dotychczas jeszcze nie znanych, lub nie skojarzonych z wehikułami UFO. Klasycznym przykładem takiej zupełnie nowej substancji dotychczas nie znanej badaczom UFO i najpierw postulowanej przez Teorię Magnokraftu zanim została ona znaleziona w terenie, jest "węgiel warstwowy" narastający na powłoce UFO (po angielsku "onion charcoal"). Poniżej wyjaśniono powstanie i znaczenie tej
dotychczas nieznanej formy węgla (patrz "C" na rysunku O9 b).
Przypomnijmy sobie teraz co w podrozdziale P2.1 powiedziane zostało na temat lądowisk UFO. Na dodatek do tamtych informacji, Teoria Magnokraftu sugeruje że podczas formowania niektórych lądowisk, na ziemi powinien być pozostawiany szczególny rodzaj węgla uwarstwionego jak fragment cebuli. Węgiel taki powinien powstawać podczas poziomych lotów UFO na niewielkich wysokościach. W czasie takich lotów pole magnetyczne wehikułu przechwytuje znajdujące się w powietrzu fragmenty suchej masy organicznej, takie jak źdźbła trawy, liście, kawałki papieru czy gazet, itp. Mechanizm tego wyłapywania masy organicznej wyjaśniono w punkcie #5H9.1 podrozdziału H9.1. Owe przechwytywane fragmenty wymieszane z kurzem przylegają następnie do powłoki wehikułu na wylocie biegunów "N" z jego pędników (najwięcej z nich na wylocie "N" z najsilniejszego pędnika głównego - patrz (M) w części (a) rysunku F1). Po przywarciu do tych wylotów poddane one zostają działaniu niezwykle potężnego, pulsującego pola magnetycznego produkowanego przez dany pędnik. Pole to, jak ogromna kuchenka mikrofalowa, szybko wysusza i zwęgla przywartą do wylotu masę organiczną, sprasowując ją jednocześnie w popękane warstewki jakich krzywizna odzwierciedla kształt skorupy UFO (np. masa organiczna przywarta do półkulistego zaokrąglenia kopuły UFO uzyska kształt czaszowaty). Kiedy więc UFO podczas kolejnego lądowania dotyka ziemi owymi narostami węglowymi (szczególnie tymi zgromadzonymi na wypukłej części czaszy kulistej przy pędniku głównym), fragmenty zwęglonej masy organicznej powinny odpaść od jego powłoki. Osoby badające byłe lądowiska UFO powinny więc znajdować te odłamki zaokrąglonego i -
uwarstwionego jak cebula węgla zalegające w pobliżu środka niektórych lądowisk. Po znalezieniu węgiel ten powinien wyglądać jak fragment odpadły z zwęglonej cebuli, składający się z łatwo rozdzielających się od siebie czaszowatych warstewek. Przy dotyku czasze te zapewne rozpadną się na pojedyncze płatki.
Przed odpadnięciem od powłoki UFO, warstewka węgla uwarstwionego przylegająca w okolicach wydzielających światło pędników statku nadaje temu wehikułowi unikalnego wyglądu. Wygląd ten przypomina nieco nieregularnie popękaną powierzchnię węża czy wyschniętego błota, tyle że dodatkowo rozświetlaną od spodu pulsowaniami iskier komór oscylacyjnych wehikułu. Dla obserwatorów nieobznajomionych z mechanizmem formowania się i pękania owych naturalnych nalotów węglowych, taka podobna do "wężowej skóry" gorejąca czarna skorupa na powierzchni UFO sprawiała będzie wrażenie oglądania skóry jakiejś żyjącej istoty buchającej ogniem. Nic więc dziwnego, iż prawdopodobnie właśnie z powodu tego wyglądu w dawnych czasach UFO nazywane były "smokami" oraz zakwalifikowywane do tej samej kategorii co węże - patrz też opisy z podrozdziału P1. Z kolei niektórzy dzisiejsi obserwatorzy UFO być może również z powodu owego wyglądu sugerują iż wehikuły te rozmnażane i hodowane są jak zwierzęta nie zaś budowane w fabrykach jak maszyny.
Najlepsza prezentacja wyglądu jarzącej się powłoki UFO pokrytej popękanym narostem węgla warstwowego pokazana została w filmie amerykańskim [2O6.1] "Fires in the sky". Ten wysoce ewidencyjny film pokazuje UFO dużego typu, najprawdopodobniej K7, umożliwiając w miarę dokładne jego oględziny zarówno z zewnątrz jak i od środka. Bazuje on na faktycznie zaistniałym uprowadzeniu niejakiego Travis'a Walton, drwala z White Mountains, Arizona, USA, jakie miało miejsce w 1975 roku. W sekwencji filmu, kiedy UFO w pozycji wiszącej zbliża się do Travis'a Walton aby go uprowadzić na swój pokład, dokładnie widoczna jest zwrócona ku ziemi wypukła powłoka kopuły statku pod pędnikiem głównym, której popękany narost z węgla warstwowego rozświetlany jest pulsująco krwistym jarzeniem pędnika głównego. W rezultacie węgiel ten nadaje wehikułowi UFO wygląd jakby brzuszyska jakiegoś opitego krwią i zionącego ogniem stwora.
Aczkolwiek powyższy opis warstewki nalotowej uwarstwionego węgla może wydawać się prosty, wyjaśnienie mechanizmu jego formowania się jest dosyć złożone i wywodzi się ono z "Konceptu Dipolarnej Grawitacji", opisanego w rozdziale H i wyczerpująco omówionego też w oddzielnej monografii [8]. Zgodnie z tym konceptem, nasz wszechświat składa się z dwóch równoległych światów współistniejących w tej samej przestrzeni, a zwanych światem i przeciw- światem. Pierwszy z nich, nasz świat materii, jest dobrze znany ludzkim zmysłom i opisany przez współczesną naukę. Jednakże zmysły i nauka ignorują istnienie drugiego z tych światów, stąd dotychczas jedynym źródłem naszej wiedzy o przeciw-świecie pozostawała religia. Tymczasem przeciw-świat jest tak samo poznawalny jak nasz świat materialny, tyle tylko że prawa fizykalne w nim rządzące są odwrotnością naszych praw. Jak nasz świat, jest on wypełniony odpowiednimi substancjami, zaś każdy obiekt materialny posiada w nim swój wierny duplikat. Przykładowo na fotografiach Kirianowskich widać duplikaty przedmiotów z tamtego przeciw-świata, zaś zjawisko telekinezy polega na zwykłym uchwyceniu i przemieszczeniu duplikatu danego przedmiotu istniejącego w przeciw-świecie, co w konsekwencji wymusza też i przemieszczenie się materialnej części tego przedmiotu następujące w naszym świecie. Koncept Dipolarnej Grawitacji wskazuje nawet jak zbudować urządzenia które pozwolą na techniczne wymuszanie przemieszczeń telekinetycznych (już działające prototypy takich urządzeń opisane zostały w [6], rozdziale C monografii [3], oraz rozdziale K niniejszej monografii).
Koncept Dipolarnej Grawitacji wyjaśnia że każdy magnes (włączając w to pędnik UFO) jest po prostu rodzajem odkurzacza (lub pompy) który przepompowuje luźne cząsteczki niewidzialnej i nieważkiej substancji wypełniającej ten drugi przeciw-świat - patrz opisy z podrozdziału H9.1 niniejszej monografii oraz z podrozdziału D9.1 monografii [3] i [3/2]. Owa substancja jest wsysana do każdego magnesu przez jego biegun N, zaś wydmuchiwana przez -
P-60
jego biegun S. Jej cyrkulacja jest zresztą odzwierciedlana w efektach wizualnych wywoływanych przez zorze polarne. Przykładowo zorza oglądana przy biegunie południowym czasami sprawia wrażenie jakby strumienie światła odrywały się od Ziemi i ulatywaly w przestrzeń, natomiast zorza północna niekiedy wygląda jakby fale światła nadlatywały z przestrzeni i opadały na Ziemię. W przypadku niektórych pól magnetycznych przepływ tej substancji może nawet spowodować porywanie i unoszenie cząsteczek materii. Dla przykładu cyrkulacja owej niewidzialnej substancji wokół planety Ziemia przemieszcza cząsteczki ozonu w górnej atmosferze powodując zwiększanie zagęszczenia tego gazu przy biegunie północnym (stąd np. dziura ozonowa w atmosferze Ziemi pojawia się najpierw przy biegunie południowym). Również niezrozumiałe dla współczesnej nauki zgrupowanie masy lądów i kontynentów głównie na półkuli północnej może zostać wyjaśnione niezwykle długotrwałym (t.j. zachodzącym przez miliony lat) działaniem naporu tej cyrkulującej substancji jakie spowodowało stopniowe dryftowanie mas lądów ku północy. Natomiast niezwykła symetria kształtów Arktyki i Antarktydy może zostać objaśniona modelowaniem rozkładu ciśnienia dynamicznego tej substancji przez konfigurację mas kontynentów w skorupie naszej planety.
W polach o ogromnych energiach, takich jak pola wytwarzane przez pędniki UFO, omawiana tu cyrkulacja niewidzialnej substancji z przeciw-świata jest na tyle intensywna, że może ona unosić nawet lekkie źdźbła trawy, kawałki gazet, i inne podobne przedmioty organiczne. Zgodnie z kierunkiem tej cyrkulacji, przedmioty takie będą przywierały tylko do bieguna N danego pędnika. Stąd Teoria Magnokraftu sugeruje następujące warunki tworzenia się i odpadania omawianego tu węgla przy pędniku głównym UFO: (1) dany wehikuł UFO wykonuje lot poziomy na niewielkiej wysokości umożliwiając w ten sposób zasysanie lekkich przedmiotów bądź to leżących na powierzchni ziemi bądź też już znajdujących się w powietrzu, (2) biegun N pędnika głównego znajduje się po wypukłej stronie kopuły kulistej UFO, (3) wehikuł ląduje z wypukłą nawęgloną kopułą zwróconą ku dołowi, oraz (4) jego wypukła powłoka dotyka gleby podczas danego lądowania powodując odrywanie się fragmentów narośniętego na niej węgla. Powyższe warunki z jednej strony informują że znalezienie omawianego węgla nie nastąpi zbyt często, z drugiej zaś strony w przypadku jego znalezienia precyzyjnie definiują one okoliczności w których odpadnięcie tego węgla musiało nastąpić. Oczywiście niewielkie ilości tego węgla mogą też osadzać się przy pędnikach bocznych, jednakże wtedy ich odpadnięte fragmenty nie będą grube oraz nie będą wykazywały regularnego zaokrąglenia.
Po teoretycznym rozpracowaniu możliwości formowania się takiego węgla autor przystąpił do usilnych jego poszukiwań. Poszukiwania te w kilku przypadkach przyniosły efekty, dostarczając autorowi pierwszych próbek tej nieznanej poprzednio substancji. W efekcie tych poszukiwań autor zdołał też ustalić, że w Nowej Zelandii omawiany węgiel można znaleźć jedynie raz na kilka tysięcy lądowisk UFO. Zwykle lądowisko go zawierające można szybko rozpoznać po wyraźnym (często kwadratowym) wypaleniu od pędnika głównego widocznym w jego centrum. Znajdowana ilość tego węgla jest też z reguły niewielka, zwykle zaledwie kilka małych listków.
Niezależnie od ilości tego węgla, każdy przypadek jego znalezienia jest źródłem niezwykle ważkich informacji. Oprócz danych definiujących okoliczności lotu i lądowania danego UFO wynikających z warunków formowania omawianej substancji (np. że UFO lądujące w danym miejscu uprzednio dokonywało długotrwałych lotów poziomych tuż nad powierzchnią ziemi, zwrócone przy tym wypukłą kopułą w dół) skład próbek tego węgla jest w stanie dostarczyć szeregu niezwykle istotnych dodatkowych informacji. Dla przykładu niedaleko nowozelandzkiego miasteczka Cromwell grzbiet jednego z okolicznych pasm górskich zalegają napowierzchniowe pokłady miki. Kiedy więc w lutym 1991 roku jeden z mieszkańców tego miasteczka, Mr. Ross Ritchie (2 Syndic Street, Cromwell, New Zealand), powiadomił autora o znalezieniu na swym ogrodzie wypalonego śladu zawierającego kawałki omawianego węgla w których połyskiwały srebrzyście mikroskopijne płytki miki, naturalnym wnioskiem z tego znaleziska było, że dany -
wehikuł UFO przybył nad Cromwell lecąc ponad ziemią z kierunku wspomnianych pokładów miki.
Obecność omawianego tu węgla w niektórych kręgach zbożowych (np. w kręgu znalezionym równocześnie z tym pokazanym w części (b) rysunku P3, a uformowanym około 1 lutego 1992 roku na posiadłości następujących farmerów: Rex & Janet Milne, Alford Forest, R.D. 1, Ashburton, New Zealand) obala też różnorodne teorie próbujące wyjaśnić pochodzenie kręgów zbożowych od czynników innych niż lądowanie UFO. Ponieważ fakt istnienia tej substancji dotychczas nie był znany, jej znalezienie na danym kręgu zbożowym upewnia też że lądowisko to nie zostało sfabrykowane przez jakieś żądne sławy indywidua.
Autor posiada w swych zbiorach kilka próbek omawianego tu węgla, zebranych z lądowisk UFO położonych w różnych częściach Nowej Zelandii. Ci z czytelników którzy dysponują możliwościami laboratoryjnymi, oraz zainteresowani są w osobistym przebadaniu tej substancji, mogą zwrócić się po ich próbki. Osoby które znajdą podobny węgiel na lądowiskach UFO z obszaru Polski, proszone są o skontaktowanie się z autorem.
Niezależnie od anielskich włosów i węgla warstwowego, UFO porzucają na ziemię cały szereg innych substancji. Aby przytoczyć tutaj ich kolejny przykład, jedną z nich są kropelki czystej cyny kapiące z powłok UFO drugiej generacji (nawiasem mówiąc, ich formowanie posiada związek z węglem warstwowym opisanym powyżej). Mechanizm wytwarzania takiej telekinetycznej cyny opisany został w podrozdziale J2.2.2.
Od czasu do czasu na powierzchni naszej planety znajdowane są niezwykłe fragmenty metaliczne, jakie reprezentują części UFO. Aczkolwiek w niektórych przypadkach fragmenty te mogą reprezentować zużywalne elementy komór oscylacyjnych wyrzucane przez załogi UFO po ich wymienieniu na nowe (np. jak to jest z kłębowiskiem metalicznych igieł opisanych w podrozdziale I3 monografii [2], w podrozdziale L3 monografii [3] i [3/2], oraz w podrozdziale S3 niniejszej monografii), w zwykłych przypadkach są one po prostu kawałkami powłoki oderwanymi z UFO. Do ich najważniejszych cech można zaliczyć: (1) magnetorefleksyjność - t.j. zdolność do "odbijania" pola magnetycznego w podobny sposób jak lustro odbija światło (opisana w podrozdziale H2.4.1. monografii [1a], oraz w podrozdziałach F2.2.1 i F2.2.2 niniejszej monografii), oraz (2) iskrzenie się jak kamień zapalniczki przy próbach nacięcia piłą lub pilnikiem.
Autorowi jest wiadomo, że w Polsce posiadaczem takiego fragmentu powłoki UFO był Pan Antoni Popik (ul. Partyzantów 66/6, 80-254 Gdańsk-Wrzeszcz).
W 1986 roku światowe publikatory rozpisywały się o fragmencie powłoki UFO znalezionej w 1976 roku na brzegu rzeki Ważka w Centralnej Syberii (t.j. niezbyt daleko od byłego miejsca eksplozji tunguskiej). Odłamek z Ważki posiadał kształt cylindra lub pierścienia, jakiego średnicę różne źródła określają na około od 1.05 do 1.2 metra. Najprawdopodobniej reprezentował więc on magnetorefleksyjny fragment centralnego cylindra UFO małego typu (np. K3 lub K4) w którym zamontowany jest pędnik główny tego statku. Przy próbie nacinania emitował on snopy iskier (powody tej emisji opisane są w podrozdziale H2.4.1 monografii [1a], oraz w podrozdziałach F2.2.1 i F2.2.2 niniejszej monografii). Jego skład chemiczny obejmował następujące pierwiastki: 67.2% cer (Ce), 10.9% lantan (La), 8.78% neodym (Nd). Wykryto w nim także niewielkie ilości żelaza i magnezu, a także uranu i molibdenu (ostatnie w ilościach mniejszych od 0.04%). Badania wieku cylindra realizowane metodą promieniotwórczego toru wskazywały, że wykonany on został mniej więcej 30 lat przed jego znalezieniem, t.j. około 1946 roku. Na podstawie rentgenowskiej i elektronowej analizy strukturalnej wydedukowano, że cylinder z Ważki sporządzony został poprzez spieczenie proszków o różnych strukturach krystalicznych, spośród których najmniejsze składały się z zaledwie kilkuset atomów (patrz elektrodynamiczny model -
magnetorefleksyjności opisany w podrozdziale F2.2.1). Własności magnetyczne materiału tego cylindra w określonych kierunkach były około piętnaście razy silniejsze od innych kierunków. Fragment UFO z Ważki opisany został w kilku rosyjskich publikacjach. Autor przeczytał o nim z artykułu w [1P2.5] "Ancient Skies" (Ancient Astronauts Society, 1921 St. Johns Avenue, Highland Park, Ill. 60035-3105, USA), Vol. 16, No 5, November-December 1989. Czytelnikom w Polsce podstawowe dane na jego temat prezentował też artykuł [2P2.5] H.L. O'Neal, "Tajemniczy artefakt znaleziony w Rosji", kwartalnik UFO, numer 28 (4/1996), październik- grudzień 1996, strony 66 do 68.
Nie ulega wątpliwości, że różne sprzyjające nam cywilizacje kosmiczne, zależnie od stopnia swego zaawansowania muszą stosować wiele najróżnorodniejszych formuł dla wytwarzania materiału magnetorefleksyjnego używanego na powłoki UFO. Niektóre osoby (Ziemianie) twierdzą że receptury na takie materiały zostały im przekazane przez zaprzyjaźnionych z nimi kosmitów. Prawdopodobnie najbardziej znane jest takie twierdzenie "UFO contactee" nazywanego "Bashar" który upowszechnia tzw. "bezryzykową formułę 135". Zgodnie z jego opisami, najprostszy materiał magnetorefleksyjny na powłoki UFO zawiera: 62.2% magnezu, 12% niklu, 9% miedzi, 8.5% aluminium, 4.5% krzemu, oraz 3.8% argonu. Twierdzi on, że końcowy materiał powinien być formowany w atmosferze argonowej, poprzez wprowadzenie proszkowej formy podanych powyżej pierwiastków do stopionej matrycy krzemowej. Ciekawe, że ujawniona przez Bashar'a receptura produkowania tego materiału w wielu szczegółach dokładnie pokrywa się z teoretycznymi przewidywaniami co do sposobu wytworzenia materiału magnetorefleksyjnego (patrz podrozdział F2.2).
P3. Wizualne obserwacje UFO i ich załogantów
Zgodnie z mottem tego rozdziału, niemal tak samo powszechne jak ślady działalności UFO wpisane na trwale do naszej kultury (opisane w podrozdziale P1), oraz tak samo powszechne jak trwałe ślady działalności UFO (opisane w poszczególnych podrozdziałach P2), są również wizualne obserwacje UFO i ich załogantów. Jednym z przykładów a jednocześnie dowodów na powszechność owych wizualnych obserwacji UFO jest ogromna pula fotografii tych obiektów jaka zaprezentowana została w części ilustracyjnej rozdziału O, oraz jakiej dalsze fragmenty zaprezentowane będą w ramach ilustracji do rozdziałów Q, R, S i T. Niestety, z powodu ściśle przestrzeganej przez okupujących Ziemię UFOnautów zasady aby absolutnie nie ujawniać swojej nieustannej obecności na naszej planecie, owe wizualne obserwacje zawsze są starannie wyciszane i blokowane przed publicznym upowszechnieniem. Metody za pośrednictwem jakich okupujący nas UFOnauci osiągają to wyciszanie i blokowanie opisane zostały w podrozdziałach V4.1 i V4.1.1. Nic dziwnego że na przekór ogromnej powszechności wizualnych obserwacji UFO, mieszkańcy naszej planety mają wrażenie że obserwacje owe wcale nie mają miejsca.
Rys. P1. Przykłady odmiennych typów lądowisk formowanych przez pojedyncze UFO, które dokumentują wszystkie trzy przypadki pokazane na rysunkach F33 (a-c).
(A) Przykład lądowiska UFO składającego się z dwóch pierścieni koncentrycznych. Reprezentuje on przypadek zilustrowany w części (a) rysunku F33. Zostało ono uformowane w 1988 roku przez UFO typu K3 na pastwisku zimowym farmera Geoff'a Genmell (Horse Range Rd, No 2 R.D., Palmerston, New Zealand). Dla zobrazowania wymiarów sfotografowano je z kołem referencyjnym o średnicy 1 metra (którego strzałka wskazuje północ magnetyczną). Wymiary jego pierścieni wynoszą do=2.1 i d i =1 [metrów]. Zgodnie więc z równaniem korekcyjnym (G1) średnica "d" UFO które wypaliło to lądowisko wynosiła do= d +d i= 3.1 [metrów], stąd pokrywa się ona ze średnicą d magnokraftu typu K3 opisaną równaniem (F4): d= D/%2=(0.5486@2K)/%2= 3.1 (gdzie K=3). Istnienie takiej zgodności teoretycznych równań wyprowadzonych dla magnokraftu ze zmierzonymi wymiarami UFO dodatkowo potwierdza poprawność teorii dyskutowanych w niniejszej monografii.
(B) Fotografia pierścienia wypalonej magnetycznie i czerwonej w kolorze trawy uformowanego na świeżym (powstałym kilka godzin wcześniej) lądowisku UFO typu K3. Reprezentuje ono sytuację pokazaną w części (b) rysunku F33. Było to pierwsze lądowisko przebadane przez autora w Nowej Zelandii. Znalezione zostało rankiem 6 grudnia 1978 roku, na łące należącej do Barry'ego Badman (Wrights Bush, No 8 RD, Invercargill, New Zealand). Zauważ środkowy ślad wypalony przez słup pola magnetycznego z pędnika głównego przemieszczony ku prawej stronie lądowiska (w terenie: ku południu magnetycznemu). Ślad ten dotyka wewnętrznego brzegu pierścienia wypalonego przez wirujące pole z pędników bocznych. Badania autora ujawniły powód takiego ustawienia tego śladu: UFO wykorzystują swój główny obwód magnetyczny jako "sondę głębokościową" mierzącą precyzyjnie odległość pomiędzy podstawą statku i powierzchnią gruntu (podobnie jak podczas drugiej wojny światowej nocne bombowce w locie koszącym dostrajały precyzyjną wysokość swego lotu poprzez obserwowanie miejsca przecięcia się dwóch zbieżnych promieni światła).
(C) Wygląd fragmentu pastwiska gdzie cała flotylla UFO dokonała kilkuset lądowań. Należy ono do farmera G. Derek George (Waimarie, Amberley, North Canterbury, New Zealand). Większość lądowisk widocznych na tym zdjęciu wykonana została przez UFO lądujące na swoich podstawach (porównaj to zdjęcie z rysunkiem z części (c) rysunku F33). Autor znalazł to pastwisko gdy odtwarzał on drogę przelotu ogromnej flotylli inwentaryzyjnej UFO, składającej się z tysięcy wehikułów, jaka - rozciągnięta w tylarierę o szerokości ponad 10 kilometrów, podczas tylko jednej nocy dokonała przelotu inwentaryzującego od Ohoka koło Christchurch, do Hawarden (zlokalizowany około 30 kilometrów na północ) w Nowej Zelandii. Flotylla ta przelatywała na niewielkiej wysokości w kierunku z południa ku północy, zaś jej poszczególne wehikuły lądowały co jakiś czas inwentaryzując każde zwierzę i osobę napotkaną na ich drodze. Pokazane pastwisko zajmowane było tej nocy przez kilkaset owiec, stąd UFO wylądowały w podobnej ilości biorąc na pokład i badając każdą owcę jaka na nim spała.
(D) Fotografia lądowisk UFO typu K4, K6 i K7 połączonych w liniowy kluster, wykonana 3 stycznia 1988 roku w Weka Pass, Nowa Zelandia. Dokumentuje ona, że średnice UFO, podobnie jak średnice magnokraftu, także tworzą ciąg geometryczny o ilorazie 2.
Rys. P2. Lądowisko jednej celi latającego systemu UFO typu K3. Reprezentuje ono jedno z ogromnej liczby lądowisk UFO znajdujących się w pobliżu krateru Tapanui. Zilustrowany powyżej przykład wypalony został na pastwisku Gerrard'a Eckhoff z Coal Creek koło Roxburgh - t.j. na głównej linii upadku kamieni ceramicznych. Charakterystyczną cechą jednej celi latającego systemu jest, iż jej lądowanie wypala na ziemi unikalny kształt "czterolistnej koniczynki", którego powstania nie daje się wytłumaczyć w żaden naturalny sposób - patrz też rysunki F12 i F37.
(a) Ogólny wygląd pojedynczej celi latającego systemu. Należy zwrócić uwagę, iż taką konfigurację UFO i magnokraftów otrzymuje się poprzez połączenie kołnierzami bocznymi czterech cygar posobnych, podobnych do cygara z rys. F7. Z kolei dowolna liczba takich cel może potem dalej łączyć się ze sobą formując całe latające miasta.
(b) Kształt i wymiary śladu wypalanego w glebie podczas lądowań takiej celi systemu latającego. Gruba linia ukazuje obszar gleby wypalonej pędnikami statku, natomiast cienka linia przerywana zaznacza zasięg kołnierzy bocznych poszczególnych wehikułów. Wymiary "d=2@d" i "d =D+d" mogą zostać wyliczone z równań opisujących i u kształty i wymiary magnokraftu: D=0.5486@2 oraz d=D/%2 (gdzie dla K3 typu UFO: K=D/H=3).
(c) Fotografia lotnicza wypalenia z Roxburgh, wykonana 15 listopada 1987 przez Harry'ego Latham'a z Invercargill. Należy zwrócić uwagę, iż niedaleko lądowiska w kształcie "czterolistnej koniczynki", widoczne są również pierścieniowate wypalenia licznych innych lądujących UFO.
(d) Naziemna fotografia omawianego lądowiska, wykonana w 1988 roku. Dla zilustrowania jego wielkości w środku umieszczony został biały okrąg o średnicy 1 metra. Strzałka tego okręgu pokazuje magnetyczną północ. Zmierzone wymiary lądowiska wynosiły: d =7.5 i d=6.2 [m] i są one zgodne z teoretycznymi wymiarami takiego systemu u i uformowanego z magnokraftów typu K3. Jego fotografowanie utrudniły rozkładające się resztki owcy pokrywające dolną połowę tego lądowiska (część z nich ciągle widać w dolnym lewym rogu i wzdłuż dolnej krawędzi zdjęcia). Podobne przypadki umierających owiec i jeleni przyciąganych do lądowisk latających cygar i systemów UFO autor odnotowywał w Nowej Zelandii stosunkowo często.
Rys. P3. Przykłady lądowisk latających klusterów UFO.
(a) Zdjęcie kręgów zbożowych uformowanych przez latający kluster UFO typu K6, podobny do ogniwa pokazanego na rysunku F13. Powyższe ślady o długości prawie 50 metrów sfotografowano w 1990 roku w Longwood Estate, Południowa Anglia. Warto zwrócić uwagę, że pokazane tu kręgi posiadają wszystkie elementy objaśnione na rysunku F13b. Tyle tylko że posiadają one podwójne obwody dostrajające (3 na rys. F13) oraz że pojedynczy ślad wyprodukowany przez obwód stabilizacji obrotowej (jaki w UFO spełnia taką samą rolę co śmigiełko ogonowe w naszych helikopterach) znajduje się przy jednostce niestabilnej na przedłużeniu osi głównej lądowiska.
(b) Krąg zbożowy uformowany około 1 lutego 1992 roku na farmie Graham'a Robertson'a (R.D. 6, Ashburton, Środkowe Canterbury; Tel: {03} 3028136) w pobliżu miejscowości Methven na Wyspie Południowej Nowej Zelandii. Był on jednym z trzech tego kształtu lądowisk znalezionych prawie równocześnie a położonych na odcinku prostej linii o długości około 41 kilometrów. Górne zdjęcie przedstawia zbliżenie śladu. Dolne zdjęcie pokazuje ogólny widok pola zbożowego ze śladem, położonego przy skrzyżowaniu dwóch szos (szosa u góry przebiega w kierunku z południa na północ). Pokazany tu krąg uformowany został przez UFO typu K6 którego obwody magnetyczne wirowały w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Wehikuł ten sprawował funkcję niestabilnej jednostki elementarnego ogniwa latającego klustera (porównaj zdjęcia z tego rysunku z prawym kręgiem na rysunku F13b). Po północno-wschodniej stronie tej jednostki znajdował się drugi wehikuł pełniący funkcję jednostki stabilnej. Jednakże w czasie lądowania to drugie UFO posiadało stacjonarne (niewirujące) pole magnetyczne, niezdolne do wyłożenia zboża. Stąd nie utworzyło ono odrębnego kręgu. Niemniej istnienie tej stabilnej jednostki jest wyraźnie zaznaczone przez spore wklęśnięcie w zewnętrznym pierścieniu otaczającym główny krąg (patrz pozycja godziny 1 na górnym zdjęciu). Wklęśnięcie to wynika z faktu, że obwody magnetyczne niewidzialnej jednostki stabilnej odpychały od siebie obwody boczne jednostki niestabilnej, powodując uginanie się linii wiru magnetycznego zaznaczające się w zbożu jako owo lekkie zdeformowanie pierścienia zewnętrznego.
(c) Lądowisko liniowego klustera UFO. Uformowane ono zostało w 1990 roku na farmie Davida Reida, koło Allington Down, Anglia. Stanowi ono doskonałą ilustrację tezy autora, że latające klustery UFO o złożonych kształtach powstają przez magnetyczne sprzęgnięcie ze sobą kilku elementarnych ogniw, podobych do ogniwa zilustrowanego na rysunku F13. Kluster pokazany powyżej zawierał dwa takie elementarne ogniwa sprzęgnięte ze sobą za pośrednictwem wehikułu typu K4 którego obwody magnetyczne uformowały mały krąg widoczny w centrum zdjęcia. Ogniwo górne składa się z dwóch UFO typu K6. Do jego jednostki niestabilnej doczepiony był wehikuł typu K4 którego ślad, przedłużony o obwód stabilizacji obrotowej, widoczny jest w najwyższej części zdjęcia. Dolne ogniwo obejmuje UFO typu K6 sprzęgnięte z najniżej położonym wehikułem typu K7 pełniącym funkcję jednostki niestabilnej. Trzy wehikuły tego klustera (t.j. najwyższy typu K4, trzeci od góry typu K6, i najniższy typu K7) posiadają włączone obwody stabilizacji obrotowej ("Ts" na rys. F13). Wehikuł K7 posiada aż dwa takie obwody. Całkowita długość pokazanego tu lądowiska wynosiła około 200 metrów. Z lewej strony klustera widoczne są też trzy wyraźne kręgi zbożowe wyłożone przez pojedyncze UFO typu K3 manewrujące ponad polem. Powyższe zdjęcie pochodzi z książki [1rys.P3] Pata Delgado & Colin Andrewsa, "Crop Circles - the Latest Evidence", Bloomsbury Publishing Limited, 2 Soho Square, London W1V 5DE, 1990, ISBN 0-7475-0843-7, strona 59.
Rys. P4. Wschodnie obrzeże krateru Tapanui sfotografowane z jego południowej krawędzi. Obrzeże to widoczne jest jako zakrzywione zbocze rozprzestrzeniające się z lewej strony niniejszej fotografii. Owo wschodnie zbocze reprezentuje najbardziej spektakularną część omawianego krateru, jako że zachodni brzeg skierowany jest w dół zbocza i wznosi się zaledwie kilka metrów ponad linią wzgórza Pukeruau. Ogromna sosna widoczna w środku niniejszego zdjęcia doskonale ilustruje maksymalną głębokość krateru sięgającą około 130 metrów. Inna, bardziej odległa sosna, widoczna na szczycie wzgórza Pukeruau, może stanowić znak orientacyjny dla osób zwiedzających krater. Na powyższej fotografii dają się wyróżnić zarysy wewnętrznych kraterów uformowanych przez eksplozję poszczególnych statków.
Pokazany tu potężny eliptyczny krater, o wymiarach 900x600x130 metrów, uformowany został 19 czerwca 1178 roku w zachodniej części Prowincji Otago Nowej Zelandii. Materiał dowodowy obecny w jego okolicach świadczy że krater ten powstał w wyniku przyziemnej eksplozji łańcuchowej (przebiegającej od góry ku dołowi) około siedmiu UFO typu K6 sprzęgniętych razem w cygaro-kształtną konfigurację latającą (pokazaną na rysunku F7) i wyzwalających ponad 70 megaton energii magnetycznej. Krater koło Tapanui jest drugim dotychczas zidentyfikowanym miejscem (obok eksplozji tunguskiej w Centralnej Syberii), w którym eksplodowały wehikuły UFO. Krater ten zawiera bardzo podobne rodzaje materiału dowodowego jakie znalezione zostały także w tunguskiej (t.j. wyłożone i popalone drzewa, namagnetyzowana gleba i skały, niezwykłe minerały takie jak trinitite i kamienie ceramiczne, itp.). Zarówno opis samego krateru Tapanui, jak i hipoteza o jego pochodzeniu od eksplozji pozaziemskiego statku, po raz pierwszy zaprezentowane zostały w monografiach autora. Stąd można przyjąć, że autor jest "odkrywcą" tego krateru. Pierwsze przedstawienie czytelnikom w Polsce materiału dowodowego znalezionego w pobliżu krateru Tapanui, a także wyników badań tego miejsca eksplozji UFO, nastąpiło za pośrednictwem monografii [5] zatytułowanej: "Kataklizm koło Tapanui 1178 A.D. - nowozelandzki odpowiednik eksplozji tunguskiej" (Dunedin, Nowa Zelandia, październik 1989, ISBN 9597698-8-9, 44 stron i 30 ilustracji).
Rys. P5. Porównanie podobieństw występujących pomiędzy konfiguracją krateru Tapanui i obszarem zniszczenia tajgi w miejscu eksplozji tunguskiej. Istnienie takich ścisłych podobieństw świadczy że pochodzenie obu tych miejsc jest analogiczne, t.j. z potężnych eksplozji napowietrznych. Najbardziej widoczne zgodności obu miejsc dotyczą: (1) związku pomiędzy kątem wejścia fal uderzeniowych, a odległością miejsca eksplozji od najbliższego bieguna magnetycznego (to z kolei posiada związek z kątem nachylenia eksplodującego cygara UFO), (2) kształcie obszaru wejściowego fal uderzeniowych, (3) nieregularnym zniszczeniu w miejscach załamywania się fal uderzeniowych (w miejscach tych drzewa tajgi ułożone są "wichrowato", natomiast w kraterze Tapanui występują wydmowate nasypiska gruntu), (4) położenia środka eksplozji "O", (5) zorientowania osi zniszczenia wzdłuż południka magnetycznego, itp. Oznaczenia: S /N - kierunki geograficzne; S /N - G G M M kierunki magnetyczne, które pokrywają się z przebiegiem głównych osi zniszczenia.
(a) Krater Tapanui (współrzędne: 46*04'S i 169*09'E).
(b) Kształt miejsca eksplozji tunguskiej (współrzędne: 60*55'N i 101*57'E) opisany przez mapę sporządzoną w 1958 roku i opublikowaną w [1rys.P5] John Baxter & Thomas Atkins: "The Fire Come By". Mac Donald and Jane's, London, 1976, ISBN 0-354-04012-X, strona 124; oraz [2rys.P5] Jack Stoneley: "Tunguska: Cauldron of Hell", A Star Book, London 1977, ISBN 0-352-39619-9, strona 102. (Mapa z 1958 roku oddaje zarys obszaru totalnego wyłożenia tajgi, podczas gdy mapy późniejsze - np. z 1961 roku, do zniszczeń włączają także obszar sporadycznie powalonych drzew. Stąd mapa z 1958 roku pokazuje uderzenie fali pierwotnej, natomiast mapy późniejsze włączają także obszary zniszczone przez odbicia fal uderzeniowych.) Oznaczenia: O - centrum eksplozji, F – zasięg wypalonych drzew, P - trajektoria cygarokształtnego kompleksu UFO tuż przed eksplozją (odtworzona z raportów naocznych świadków), L - zasięg drzew powalonych falami uderzeniowymi eksplozji (pnie tych drzew wskazują na centrum eksplozji).
Rys. P6. Gładkie, długie, proste, geometrycznie ukształtowane i namagnesowane tunele wypalane podczas podziemnych przelotów UFO. Pokazane zostały tutaj przykłady już istniejących na Ziemi takich tuneli - po ilustrację zasady ich formowania patrz też rysunek F31.
(a) Trójkątny w przekroju, ukierunkowany wschód/zachód, namagnesowany tunel, setki kilometrów długi, odkryty w prowincji Morona-Santiago Ekwadoru przez Juana Moricz w czerwcu 1965 (porównaj też kształt z części c rysunku F31). Powyższa (w oryginale kolorowa) fotografia jest zreprodukowana za osobistym zezwoleniem Ericha von Däniken'a z jego książki [1rys.P6] "In Search of Ancient Gods" (t.j. "W poszukiwaniu starożytnych bogów"), Souvenir Press, England, 1973, ISBN 0-285-62134-3, strona 341. Kolorowe zdjęcie tego tunelu dostępne jest też w Polsce jako ilustracja nr 129 z książki Ericha von Dänikena, "Mój świat w obrazach" (Tytuł oryginału: "Meine Welt in Bildern"), Wydawnictwo Prokop, Warszawa 1998, ISBN 83-86096-08-X, 167 stron, pb.
(b) Jaskinia Cocklebiddy z Nullarbor Plain w Zachodniej Australii. Dotychczas zastało przebadanych około 6 kilometrów tej prostej jak strzała, eliptycznej w przekroju, ukierunkowanej południe/północ jaskini. Jej kolorowe fotografie opublikowano w australijskim magazynie ilustrowanym [2rys.P6] People, wydanie z 5 grudnia 1983, strony 8-10. Zauważ poprzeczne karbowania na ściankach tego tunelu, wyglądające jakby pozostawiło je ostrze ogromnego wiertła.
(c) Plan przebiegu jaskini Cocklebiddy Cave pokazanej na zdjęciu (b). Jak z planu tego jasno wynika owa jaskinia posiada kształt dokładnie odpowiadający wcinaniu się podłogi dyskoidalnego UFO w głąb skały rodzimej.
(d) Zdjęcie około jednej trzeciej długości Deer Cave (t.j. Jeleniej Jaskini) z Mulu na Północnym Borneo. Sfotografowany odcinek ukazuje wygląd początku tej jaskini przy jej południowym wejściu używanym przez turystów. Ujęta została płaska podłoga pozorna, rumowiska skalne odpadłe od zawalonego sufitu, a także część wytopionego oryginalnie zaokrąglonego sklepienia - patrz na około a długości zdjęcia w jego górnej-lewej części. Przyziemne światełko skierowane na nas w środkowej części zdjęcia ujawnia jak maleńcy są ludzie w porównaniu z ogromem tej jaskini.
(e) Autor sfotografowany na tle południowego otworu wlotowego do Deer Cave której wygląd pokazano na zdjęciu (d). Przy jego lewym ramieniu widoczny jest wlot do tej jaskini przyjmujący kształt dokładnie odpowiadający zarysowi bocznemu wiru magnetycznego otaczającego cygaro złożone z dwóch UFO typu K8. Fotografia wykonana 28 maja 1997 roku.
Rozdział Q.
Motto: "Nawet ci najbardziej napęczniali samouwielbieniem nie pytani są o zgodę na ukształtowanie rzeczywistości."
Z chwilą gdy formalnie zostało udowodnione iż UFO są magnokraftami już zrealizowanymi przez jakąś zaawansowaną cywilizację kosmiczną (patrz rozdział O), ważność wszystkich stwierdzeń Teorii Magnokraftu zaczyna być sprawdzalna poprzez obserwowanie wehikułów UFO. W rozdziałach O i S potwierdzona została realność technicznego zrealizowania magnokraftu oraz jego pędnika których koncept przedstawiony był w rozdziałach F i C. W rozważaniach z niniejszego rozdziału kolej więc na zweryfikowanie ważności teorii stojącej za wehikułem czteropędnikowym pierwszej generacji, opisanym w rozdziale D.
Ponieważ pędniki wehikułu czteropędnikowego wykorzystują konfigurację krzyżową komór oscylacyjnych, ich kształt i własności drastycznie muszą różnić się od kształtu i własności pędników dyskoidalnego magnokraftu bazujących na kapsule dwukomorowej (patrz podrozdziały C7.1 i C7.2). Również ogólny kształt samego wehikułu jest odmienny. Z tego też względu atrybuty czteropędnikowych UFO powinny być łatwo odróżnialne od atrybutów dyskoidalnych UFO. Autor szczegółowo przeanalizował dostępne mu opisy obserwacji UFO i znalazł kilka przypadków jakie wyraźnie wskazują iż zaobserwowano w nich właśnie czteropędnikowe UFO. Najbardziej reprezentacyjne z tych przypadków zostaną omówione w tym rozdziale.
Prawdopodobnie najlepiej udokumentowany i przebadany przypadek zaobserwowania czteropędnikowego UFO stanowi słynne kiedyś w Polsce uprowadzenie śp. Jana Wolskiego na pokład tego statku. Miało ono miejsce dnia 10 maja 1978 roku. Wolski był rolnikiem w małej wiosce Emilcin koło Opola Lubelskiego - jego adres był następujący: Jan Wolski, Emilcin koło Opola Lubelskiego, 24-325 Skoków. Oto streszczenie relacji z jego uprowadzenia, wraz z opisem samego wehikułu i jego załogantów.
"Wczesnym rankiem dnia 10 maja 1978 roku, Wolski jechał furmanką poprzez drogę leśną w pobliżu swojej wioski. Zauważył on dwoje małych humanoidów (około 1.4 do 1.5 metra wysokich) ubranych w obcisłe czarne kombinezony z kapturami, idących tą samą drogą. Poruszali się oni w dziwnie niezgrabny sposób, utrzymując swoje nogi w rozkroku. Kiedy Wolski zaczął ich wyprzedzać, wskoczyli oni z obu stron na jego furmankę, zaskakując go przy tym swoją niespodziewaną zwinnością. W tym momencie wóz doznał szarpnięcia w sposób zwiastujący nieproporcjonalnie duże zwiększenie ładunku {oddziaływanie napędu osobistego?}. Siedząc po obu stronach Wolskiego, żywo dyskutowali z sobą jakiś problem, używając "diabelskiego" typu języka, składającego się z wielu ostrych i piskliwych dźwięków podobnych do gruchania gołębii i chichotów hieny. To wzbudziło w nim podejrzenia iż nie są oni ludźmi. Kiedy w końcu furmanka wyjechała na małą leśną polankę, Wolski zauważył niezwykły wehikuł zawiśnięty około 4 do 5 metrów ponad powierzchnią ziemi - patrz rysunek Q1.
Wehikuł posiadał kształt małej prostokątnej chatki z dachem opisywanym przez Wolskiego "jak u stodoły" {z innych obserwacji UFO czteropędnikowego wynika, że dach ten był w kształcie piramidki}. Miał on prostokątny korpus o wymiarach (szerokość x głębokość x -
wysokość) wynoszących około 5x3x3 metry {co zgodnie z tabelą D1 świadczyłoby iż był to prostokątny wehikuł czteropędnikowy typu T4 dla którego teoretyczna odległość osi pędników wynosi lw=5.37, l b=3.10, zaś wysokość wynosi G = 3.29 metrów}. Jego korpus z grubsza przypominał dwu-rotorowy helikopter. Wehikuł nie posiadał okien, a jedynie otwarte drzwi położone na środku przedniej ściany. Framuga tych drzwi ujawniła grubość ścianek wehikułu ocenianą na około 20 cm. UFO nie posiadało żadnego kołnierza, skrzydeł, nóg czy kół. Jedynymi elementami wystającymi z jego korpusu były cztery beczko-kształtne urządzenia (pędniki) ustawione w każdym narożu. Z każdej z tych czterech "beczek" odchodziła ku ziemi czarna, wirująca, pionowa forma opisywana przez Wolskiego jako "wiertło". "Wiertła" te sprawiały wrażenie wykonanych z czarnej materii stałej. Wszystkie cztery "wiertła" wirowały ogromnie szybko, chociaż nie powodowały one żadnego zauważalnego ruchu powietrza. Podczas wirowania wydawały słaby dźwięk buczący, nieco zbliżony do dźwięku wydawanego przez trzmiela.
Z drzwi tego UFO obniżyła się mała platforma przymocowana do czterech lin. Jeden z humanoidów wstąpił na nią i gestami zaprosił Wolskiego do podążenia za sobą. Platforma dawała się odczuć jako sztywna i zdumiewająco pewna pod stopami, chociaż wyglądała ona niestabilnie i delikatnie. Wydźwignęła ona Wolskiego z jednym humanoidem do wehikułu, gdzie oczekiwało już na nich dalszych dwóch humanoidów. Czwarty z nich dołączył do reszty po drugim obniżeniu się platformy. Wehikuł ten posiadał więc czterech członków załogi {co ponownie, zgodnie z tabelą D1 świadczy iż był on typu T4}. Wewnątrz wehikułu znajdował się pojedynczy prostokątny pokój. Jego ściany były całkowicie nieprzepuszczalne dla światła. Stąd jedynym źródłem oświetlenia był otwór drzwiowy. Drzwi były zawinięte w rodzaj pionowej tuby znajdującej się po ich lewej framudze. Podłoga, ściany, i płaski sufit wyglądały jak odlane z twardego w dotyku materiału podobnego do szkła. Pokój był pusty, bez żadnych mebli, zawierał jedynie pod czterema ścianami małe czarne ławeczki przymocowane do ściany linkami (po dwie linki na jedno siedzenie). Było kilkanaście ławeczek. W jednej ze ścian były dwa małe otwory, w których jeden z osobników manipulował czarną pałeczką.
Po krótkim przeglądzie medycznym Wolskiego, oraz działaniach jakie przypominały jego obfotografowywanie, humanoidzi zwolnili świadka. Kiedy umykał do domu, nie odnotował on chwili odlotu wehikułu. Jednak podczas przelotu na niewielkiej wysokości ponad Emilcinem, takie samo UFO zostało zaobserwowane przez innego świadka (małego chłopca) jaki określił je jako "latający autobus". Ów drugi świadek odnotował kwadratową klapę w podłodze wehikułu jaka pokazana została na rysunku K1. {Zgodnie z opisami z niniejszej monografii klapa ta świadczy że wehikuł ten należał do pierwszej generacji o napędzie czysto magnetycznym.} Wkrótce po przelocie nad wioską wehikuł przyspieszył, wytworzył głośny "bang" soniczny i zniknął z widoku. Oględziny miejsca zdarzenia ujawniły ślady pozostawione przez załogę UFO, w postaci smug po przejściu przez pokrytą rosą trawę dwóch istot obok siebie, a także w kilku miejscach odcisków obuwia nietypowego kształtu (trapez zbliżony do prostokąta). Zauważono także ślady mogące wskazywać na pobieranie próbek ziemi. Obszar aktywności humanoidów koncentrował się wokół miejsca w którym ukryty był znajdujący się wówczas pod ziemią niezwykły "diabelski kamień" jaki zdawał się być głównym przedmiotem wizyty tych UFOnautów."
Tyle samego opisu. Przypadek uprowadzenia Wolskiego swego czasu stał się tak słynny w Polsce, że kosmici okupujący naszą planetę zmuszeni byli użyć specjalnych środków i wybiegów dla jego wyciszenia. Jeden z użytych przez nich wybiegów opisany został w podrozdziale V4.3.1. Pomimo tych nadzwyczajnych posunięć wyciszających, przypadek ten został dosyć dobrze zbadany i udokumentowany. Przykładowo cały szereg interesujących szczegółów na jego temat zawartych zostało m.in. w opracowaniu [1Q1] "Emilcin 1978 – 88 retrospektywne spojrzenie na CE-III", przygotowanego przez Wrocławski Klub Popularyzacji i Badań UFO (D.K. "Agora", Pl. Piłsudskiego 2, 51-152 Wrocław; Tel: 251483), Wrocław 1988 rok. -
Wszystkie atrybuty UFO Wolskiego dokładnie odpowiadają tym przewidzianym dla wehikułu czteropędnikowego. Wygląd i działanie jego beczko-podobnych pędników również odpowiadają w każdym szczególe konfiguracji krzyżowej pierwszej generacji. To zaś czyni przypadek Wolskiego jedną z najlepiej udokumentowanych obserwacji czteropędnikowego UFO pierwszej generacji.
Czteropędnikowe UFO było też zaobserwowane na przedmieściu Roseneath koło Dunedin, Nowa Zelandia, przez lokalnego mieszkańca A.J.H. który życzył sobie aby jego nazwisko i adres pozostawały anonimowe. Obserwacja miała miejsce podczas czystej jesiennej nocy, kiedy silne światło Księżyca zwiększało widoczność. Dostarczyła ona doskonałego potwierdzenia dla przewidywanej konfiguracji jonizujących powietrze obwodów magnetycznych u tego typu UFO. Rysunek Q2 ilustruje zaobserwowane kształty i szczegóły. Oto raport świadka tej obserwacji:
"Zdarzyło się to o 2:56 nad ranem dnia 23 marca 1989 roku. Obudzony zostałem przez głośny "bang" soniczny podobny do tego jaki wytwarzają ponaddźwiękowe samoloty przekraczające barierę dźwięku (pamiętam że podobny bang zbudził mnie też jakieś 4 miesiące wcześniej). Zdecydowałem się wyglądnąć przez okno. Na zewnątrz była czysta noc z silnym Księżycem rozsiewającym światło na okolicę. Zauważyłem wehikuł zawisający koło kępy krzaków na przeciwległej stronie doliny, odległej około 1 kilometra od mojego domu. Wisiał on nieruchomo, około 10 metrów ponad powierzchnią gleby, nad niezamieszkałą częścią góry lokalnie nazywanej "Blue Skin Hill" {t.j. "Niebieskoskóra góra"}, nieco na prawo od zbiornika wodnego z Sawyers Bay. Położenie wehikułu było w przybliżeniu na tej samej wysokości co mój dom i zorientowane w kierunku NNW od mojego okna, t.j. na azymucie magnetycznym 330*. UFO było wyraźnie widoczne na tle otoczenia oświetlonego światłem Księżyca, z uwagi na wstęgi niebiesko-białego ciągłego światła jakie otaczały jego kadłub. Było ono w kształcie przeźroczystej, sześciennej kostki, pokrytej piramidkowym dachem. Długość jego kwadratowych ścian szacuję na około 9 metrów. Z naroży wehikułu cztery kolumny biało-niebieskiego iskrzącego się, ziarnistego światła odchodziły ku dołowi. Swym wyglądem i zachowaniem ziarna iskier w tych kolumnach przypominały migotanie "białego szumu" widocznego na ekranach telewizorów kiedy nie przechwytują one żadnej stacji. Każda ze ścian bocznych wehikułu przekreślona była pasmami stałego (t.j. nie migoczącego) niebiesko-białego światła. Pasma światła pojawiające się z tyłu wehikułu były także widoczne poprzez jego przeźroczyste ścianki.
Po obserwowaniu wehikułu przez kilka minut zaprzestałem patrzenia i położyłem się do łóżka. Jednakże niezwykły widok nie dawał mi zasnąć. Po około 10 minutach wstałem więc aby ponownie popatrzeć. Wehikuł ciągle zawisał nad tym samym miejscem. Po krótkiej obserwacji znowu zaprzestałem oglądania. Około 3:15 popatrzyłem ponownie ale wehikułu już tam nie było. Cztery dni później przygotowałem rysunek ze swojej obserwacji, jaki załączam z tym raportem."
Wizja lokalna dokonana przez autora potwierdziła iż zaobserwowana geometria i wzajemny stosunek wymiarów tego UFO odpowiadają dokładnie tym opisanym równaniami zawartymi w rozdziale D. Ponadto umożliwiła ona ustalenie kilku dodatkowych szczegółów. Przykładowo zostało stwierdzone iż wehikuł podczas zawisania przyjmował pozycję przy której jego tylnia ściana skierowana była ku magnetycznej północy. Ponadto zawisał on wychylony o około 20* z pozycji pionowej, tak iż cztery kolumny jego migoczącego światła z pędników ustawione były równolegle do linii sił lokalnego pola magnetycznego. (Kąt inklinacji magnetycznej dla Dunedin wynosi około I=70*.) Wszystkie te ustalenia potwierdzają iż napęd tego UFO wykorzystywał ziemskie pole magnetyczne i że z tego właśnie powodu wehikuł musiał zawisać pochylony pod opisanym kątem aby dostosować się do lokalnego przebiegu tego pola.
Istnieje jeden aspekt powyższej obserwacji UFO z Roseneath na który należy zwrócić tu uwagę w kontekście podrozdziałów V1.1 i V4.7.3. Jest nim fakt że w trakcie całej tej -
obserwacji umysł A.J.H. najwyraźniej był manipulowany za pośrednictwem jakichś urządzeń do zdalnego (telepatycznego) kontrolowania poglądów, nastrojów i zachowań. Jak bowiem świadek relacjonował to potem autorowi, przez cały czas patrzenia na owe UFO miał on świadomość jakiegoś wewnętrznego nakazu wmawiającego mu że obserwowany właśnie wehikuł jest niczym nadzwyczajnym, że powinien przestać zwracać na niego uwagę, położyć się do łóżka i kontynuować spanie. Dokładnie to też A.J.H. czynił, aczkolwiek z drugiej strony coś też w nim się jednocześnie buntowało przeciwko otrzymywanemu nakazowi i co jakiś czas usiłował wstawać z łóżka aby kontynuować swoją obserwację. Najbardziej niezwykłym w owym manipulowaniu umysłu A.J.H. było to że świadek ten jest operatorem kamer telewizyjnych, zaś w chwili obserwacji jego domek jak zwykle dosłownie zawalony był gotowymi do działania kamerami, oraz że w normalnych okolicznościach pierwszą rzeczą którą on zawsze czyni widząc cokolwiek interesującego, to sfilmowanie tego swoją kamerą. W przypadku jednak omawianej obserwacji jego typowe zachowanie operatora kamer i nawyk automatycznego filmowania wszystkiego zostały w jakiś sposób zdalnie zagłuszone i powstrzymane. Obecnie świadek nie potrafi ani zrozumieć ani wyjaśnić swego ulegnięcia manipulacji zachowania tamtej nocy i do dzisiaj "pluje sobie w brodę" że nie znalazł w sobie siły skorzystania z posiadanej wówczas okazji aby nakręcić najważniejszy film w życiu.
Innym interesującym aspektem owego UFO było to, iż podobny telepatyczny nakaz zignorowania efektów (śladów) jego przylotu najprawdopodobniej otrzymał również i właściciel posiadłości nad którą wehikuł ten zawisał (Mr. Dave Redinoton, 64 Reservoir Rd., Sawyer's Bay, Dunedin, New Zealand). Właściciel ten wprawdzie sam nie zaobserwował owego UFO, wykazał też wysoką sceptyczność kiedy A.J.H. poinformował go o dokonanej przez siebie obserwacji, jednak bez wątpienia dotknięty został jej skutkami. Wizja lokalna tej posiadłości dokonana wspólnie przez autora i A.J.H. ujawniła bowiem w miejscu uprzedniego zawisu UFO cztery spore okręgi trawy świeżo wypalonej do gołej ziemi i rozłożone na kształt nieco zwichrowanego prostokąta dokładnie odpowiadającego ułożeniu słupów wirującego pola zaobserwowanego u tego UFO. Jednakże właściciel posiadłości wypytywany o owe okręgi najpierw próbował zbagatelizować całą sprawę, potem zaś przytoczył jakieś nieprawdopodobne wyjaśnienie o powstaniu tych wypaleń w efekcie zeszłorocznego wysiewu wapna nawozowego (na przekór że wypalenia wyraźnie były dopiero co powstałe). Jednocześnie jednak wypytywany o noc owego pojawienia się UFO przyznał, że nocy tej zaginęło mu kilka owiec ze stadka pasącego się w obszarze owych śladów. Ponieważ wiele dalszych tego typu aspektów lądowania UFO w Roseneath wymaga obszerniejszego wyjaśnienia, ich bardziej szczegółowe omówienie przytoczone zostanie w [4].
Manipulowanie świadomości obserwatorów UFO w celu zbagatelizowania znaczenia całej obserwacji, praktycznie przewija się przez niemal wszystkie raporty osób które obserwowały jakiekolwiek UFO operujące w stanie widzialnym. Najbardziej jednak trafnie i jednoznacznie manipulowanie to wyraził współautor traktatu [7B], Pan Magister Wiesław Szewczyk (Zalesie 57a, 37-430 Jeżowe), prezentując je w swoim liście do autora datowanym 22.01.1998 roku. Oto jak opisuje on przypadek w którym owo manipulowanie wyraźnie mu się ujawniło, cytuję z w/w listu: "Dnia 7 stycznia 1998 roku, o godzinie 7:50 rano, wyszedłem przed dom aby otworzyć bramę, miałem żonę zawieść do pracy. Jako że był piękny słoneczny ranek podziwiałem niebo. Często to czynię - zostało to chyba po służbie w wojskach lotniczych. Lubię obserwować samoloty. Stałem tak chwilkę. Niebo było prawie bezchmurne - błękitne na północnym wschodzie. Na znacznym pułapie było kilka białych płasko rozciągniętych obłoków. Jednak moja uwaga skupiła się na obiekcie ciemnoszarym. Obiekt różnił się od obłoków. Nigdzie na całym niebie nie było ciemnoszarych chmur. Ponadto jego kształt był bardzo regularny - cygaro ułożone poziomo o stosunku długości do wysokości 6:1. Zjawisko obserwowałem około 3 minut. Biorąc pod uwagę obrany punkt w terenie za orientacyjny, obiekt był nieruchomy lub podobnie jak chmury przemieszczał się względem mnie bardzo powoli. -
Obserwowane chmury miały takie kształty które wskazywały, że nie było silnych prądów powietrza. Ja jednak jako sceptycznie nastawiony do swoich obserwacji uznałem, że musi to być jakiś obłok, może z zakładów chemicznych, no a to że taki kształtny to przypadek. Po 3 minutach obserwacji skierowałem się do bramy - otwarłem ją, po 30 sekundach byłem na poprzednim miejscu - byłem ciekawy czy obłok/obiekt się przemieścił. Gdy stanąłem doznałem wstrząsu. Po ciemnoszarym obiekcie nie było śladu. Wtedy też przypomniałem sobie, że właściwie to ja interesuję się UFO - po kolejnych kilku minutach doszło do mnie, że w szufladzie leży w gotowości bojowej kamera video, aparat, oraz lornetki. Wymieniony epizod jest bardzo zbliżony z faktami które Pan opisuje w [3/2]. Zawsze chciałem zobaczyć UFO, mam nawet ułożoną procedurę co mam wówczas robić - a jak doszło do obserwacji zachowałem się całkowicie obojętnie." Do powyższego warto dodać, że z badań autora wynika iż absolutnie w każdym wypadku kiedy UFO zmuszone są z jakichś powodów do działania w trybie widzialnym, ich komory oscylacyjne działające jako potężne nadajniki emitują telepatyczne nakazy manipulujące ludzką świadomością. Nakazy te zalecają aby każdy przypadkowy obserwator przestał zwracać uwagę na to co widzi, bowiem widziany obiekt nie jest niczym niezwykłym a jedynie czymś zupełnie naturalnym. W rezultacie niemal wszyscy ulegają tej manipulacji i stąd prawie nikt podczas obserwacji UFO nie zachowuje się jak powinien. Z manipulacji tej należy więc zdawać sobie sprawę. Wszakże posiadanie świadomości jej istnienia jest w stanie dopomóc w chwili obserwacji w przełamaniu nałożonej przez UFO telepatycznej blokady i umożliwić utrwalenie obserwowanego obiektu na zdjęciach lub wideo.
Oczywiście obserwacje czteropędnikowego UFO opisywane są też w literaturze. Niestety badaczy jacy dokonują ich dokumentacji z reguły nie mają zielonego pojęcia na ich temat, stąd albo wypisują najróżniejsze bzdury, albo też raportują nie to co w nich najważniejsze. Wszakże nie mają oni narzędzia w postaci Teorii Magnokraftu, która by ich prowadziła poprzez zadawanie właściwych pytań i dokumentowanie istotnych szczegółów. Aby dać tutaj przykład rodzaju opisów czteropędnikowego UFO jakie znaleźć można w literaturze, to dosyć reprezentacyjna jego próbka zawarta jest na stronie 34 artykułu [2Q1] pióra Karli Turner, "Wzięcie Anity", opublikowanego w polskojęzycznym kwartalniku UFO, nr 2 (30), kwiecień- czerwiec 1997, strony 26 do 35. Oto cytowanie odnośnego opisu. "Zeszłej nocy przyśniło mi się, że stałam na podwórzu i patrzyłam na nocne niebo. Zobaczyłam prostokątnego NOLa unoszącego się na wysokości około pięciuset stóp {150 m} nad domem. Miał z boku rakiety i zaczął strzelać z nich do rosnących niedaleko domu drzew." Ponieważ przypadek ten pozbawiony jest technicznych szczegółów do których obecności czytelnik niniejszej monografii zapewne zdążył się już przyzwyczaić, zinterpretuję go tutaj pokrótce aby wyjaśnić co się wówczas działo i co było zaobserwowane. Uprowadzani do UFO przez zwrot "przyśniło mi się" zwykle opisują zdarzenia jakie nastąpiły naprawdę i w jakich brali fizyczny udział, tyle że obserwowali je dopiero po zostaniu wprowadzonymi przez kosmitów w głęboki trans hipnotyczny i stąd z uwagi na znajdowanie się w tym stanie uważają oni te zdarzenia tylko za sen. "Rakiety" z boku NOLa, były po prostu jego pędnikami. Ponieważ nie zostało podane jaki był kształt tych rakiet, można spekulować, że albo miały one kształt beczek - jak u UFO Wolskiego (patrz rysunek Q1), wówczas zaobserwowane UFO byłoby pierwszej generacji - patrz rysunek L1, albo też kształt pęków okrągłych rur jakie w dzisiejszych samolotach bojowych używa się dla odpalana rakiet - wówczas UFO byłoby trzeciej generacji - patrz rysunki L1 i M1. W końcu "strzelanie do drzew" byłoby przypadkowym uderzaniem tych drzew przez ogniste obwody magnetyczne wyrzucane z pędników owego UFO.
Kolejną klasyczną obserwacją czteropędnikowego UFO udokumentowaną w literaturze było uprowadzenie Carl'a Higdon dnia 25 października 1974 roku, jakie zostanie opisane w podrozdziale T3 (przypadek Ad. 3) oraz zilustrowane na rysunku R4 (patrz książki [3Q1] Ronald'a D. Story (editor): "The Encyclopedia of UFOs". New English Library, London 1980, ISBN 0-450-04118-2, strona 171, oraz [5S1.1] Joshua Strickland: "There are aliens on earth! -
Encounters", Grosset & Dunlop, New York, 1979, ISBN 0-448-15078-6, strona 16). UFO jakie uprowadziło Higdon'a także posiadało kształt kostki sześciennej. Jednak z zasady jego działania daje się wywnioskować że było ono wehikułem czasu, a więc należało już do trzeciej generacji. Na nieszczęście dostępne autorowi opisy bardziej koncentrują się na zdarzeniach niż na wehikule, stąd w chwili obecnej nie jest możliwe ustalenie czy Higdon faktycznie zauważył jakieś beczko-kształtne pędniki wystające z naroży tego statku.
Opublikowanych także zostało kilka fotografii czteropędnikowego UFO. Najlepszym ich przykładem jest fotografia wykonana o 11:30 wieczorem dnia 23 marca 1974 roku koło Albiosc w górach Vosges we Francji, przez lokalnego lekarza który życzył sobie pozostawać anonimowym - patrz rysunek Q3. Jej kolorowa reprodukcja opublikowana była w książce [1Q2] pióra Adolf'a Schneider i Hubert'a Malthaner: "Das Geheimnis der unbeakannten Flugobjekte" (znaczy: "Sekret niezidentyfikowanych obiektów latających"). Hermann Bauer Verlag KG - Freiburg im Breisgau, West Germany, 1976, ISBN 3-7626-0197-6, strona 223. Ukazuje ona taki właśnie wehikuł czteropędnikowy wznoszący się w górę w trybie wiru magnetycznego. Jego kabina załogi otoczona jest chmurą zjonizowanego powietrza świecącą czerwonym kolorem. Należy zauważyć, że w Nowej Zelandii (półkula południowa) to czerwone świecenie zastąpione zostaje przez niebieski kolor - patrz rysunek Q2. To z kolei dokładnie odpowiada kolorystyce świecenia powietrza spodziewanej w zasięgu biegunów magnetycznych wehikułu (t.j. czerwony kolor koło bieguna N oraz niebieski koło bieguna S - patrz też rysunki 015 i O24). W czterech narożach UFO pokazanego na rysunku Q3 widoczne są białe, świecące kolumny wirującego powietrza zjonizowanego polem magnetycznym pędników. Wytworzenie takich wirujących kolumn pola może tylko nastąpić przez pędniki jakie wykorzystują konfiguracje krzyżowe. Wzajemne zorientowanie tych kolumn na fotografii z Albiosc, a także wzajemne proporcje wymiarowe, wykazują iż uchwycony tam wehikuł stanowi właśnie UFO czteropędnikowe, podobne do wehikułu pokazanego na rysunku D1.
* * *
Aczkolwiek niniejszy rozdział, jeśli porównany z rozdziałami O, S i R, pokazuje odmianę UFO ukazującą się niezmiernie rzadko, ciągle dodaje on dalszego materiału dowodowego do już i tak ogromnego materiału potwierdzającego ważność fragmentów Teorii Magnokraftu zaprezentowanych w tej monografii. Materiał ten konsekwentnie upewnia, iż: (1) różne wehikuły znane nam pod nazwą UFO istnieją obiektywnie i są często obserwowane, (2) okupujące nas cywilizacje starannie zacierają wszelkie ślady pozostawiane przez ich wehikuły na Ziemi oraz starają się wyciszyć i uniemożliwić poznanie przez ludzi wszystkich przypadków ich zaobserwowania, (3) konstrukcja, wygląd i działanie UFO są wyjaśnialne na naszym poziomie wiedzy, (4) obserwacje UFO udowadniają istnienie już zrealizowanych urządzeń jakich opracowanie na Ziemi zaproponowane zostało w niniejszej monografii, oraz (4) wszystkie przypadki zaobserwowania UFO powinny być starannie badane jako że ich ewentualne kopiowanie w ziemskich urządzeniach napędowych może zaoszczędzić nam cennego czasu oraz uchronić nas od wielu niepotrzebnych badań i wydatków.
Rys. Q1. Czteropędnikowe UFO śp. Jana Wolskiego zilustrowane na podstawie relacji naocznych świadków. Rysunek ten adaptowano (po skorygowaniu kształtu jego dachu i podłogi na podstawie innych obserwacji czteropędnikowego UFO) z opracowania [1Q1] "Emilcin 1978 - 88 retrospektywne spojrzenie na CE-III", przygotowanego przez Wrocławski Klub Popularyzacji i Badań UFO (D.K. "Agora", Pl. Piłsudskiego 2, 51-152 Wrocław; Tel: 251483), Wrocław 1988 rok. Pokazuje on wygląd czteropędnikowego UFO jakie 10 maja 1978 roku zaobserwował śp. Jan Wolski, rolnik z Emilcina koło Opola Lubelskiego. Wehikuł ten posiadał kształt bezokiennej chatki lub "kostki", z dachem jak stodoła (w/g innych obserwacji "piramidkowym") i prostokątnymi drzwiami. W centrum spodniej strony jego podłogi widoczna była jakby protokątna klapa o kształcie i wymiarach przystających do obrysu dachu na około 1/4 wysokości. Na jego narożnikach
osadzone były cztery pionowe beczko-kształtne pędniki. Produkowały one długie, cienkie i niezmiernie szybko obracające się kolumny, jakie Wolski opisał jako przypominające mu "czarne wiertła". Ich obroty nie powodowały widocznego zawirowania powietrza. UFO posiadało pojedyncze prostokątne pomieszczenie w środku, z płaskim sufitem jaki nie odpowiadał kształtowi dachu. Załoga oraz Wolski weszli do niego przez wyglądającą na niestabilną (lecz sztywną pod stopami) windkę jaka wyniosła ich do drzwi wehikułu za pomocą czterech plastykowych lin.
(a) Kształt i wymiary tego UFO. Pod względem danych konstrukcyjnych zestawionych w tablicy D1, może ono reprezentować czteropędnikowe UFO typu T4 o kształcie prostokątnym (t.j. dla którego l w = l b = l). W takim przypadku jego teoretyczne wymiary wynosiłyby l w=5.37, l b=3.10, G=3.29 [metrów] - porównaj powyższy rysunek z rysunkiem D1 i tablicą D1. Gdyby zaś wehikuł ten był sześciennym UFO tego samego typu T4, jedynie subiektywnie odebranym jako prostokątny, jego wymiary wynosiłyby: l=4.38 (gdzie l=l w=l b), G=3.29 [metrów].
(b) Sylwetki UFOnautów którzy uprowadzili śp. Wolskiego, w/g rysunku Krzysztofa Piechoty (z w/w opracowania WKPiB UFO).
(c) Zarys twarzy tych UFOnautów, w/g programu TV polskiej, prawdopodobnie z 1978 roku (z w/w opracowania WKPiB UFO).
Rys. Q2. Nocny wygląd czteropędnikowego UFO zawisającego nieruchomo. Jedynymi widocznymi elementami były pasma biało-niebieskiego światła emanowanego przez powietrze zjonizowane wzdłuż obwodów magnetycznych wehikułu oraz na jego ostrych krawędziach (w czasie dnia przypuszczalny wygląd tego UFO pokrywa się z magnokraftem zilustrowanym na rysunku D1). Świecenie po tylniej stronie wehikułu też można było zauważyć przez jego przeźroczysty kadłub. Pokazane tu UFO zostało zaobserwowane w Nowej Zelandii o 2:56 nad ranem, dnia 23 marca 1989 roku, na przedmieściu Dunedin zwanym Roseneath. Zawisało ono około 10 metrów nad powierzchnią ziemi ponad niezamieszkałym zboczem góry lokalnie nazywanej "Blue Skin Hill". Podczas obserwacji obiekt ten odległy był od obserwatora o około 1 kilometr, usytuowany w stosunku do niego w kierunku NNW (t.j. na azymucie magnetycznym 330*).
(a) Oryginalny szkic świadka wykonany z pamieci w cztery dni po obserwacji.
(b) Rekonstrukcja autora dokładnego wyglądu tego UFO, wykonana w konsultacji ze świadkiem, oraz bazująca na teorii magnokraftu czteropędnikowego i badaniach wykonanych na miejscu zdarzenia. Pokazane zostały: R, L, B, F - prawa (right), lewa (left), tylnia (back) i przednia (forth) kolumna ziarnistych iskierek jakie wyglądem przypominały tzw. "biały szum" (po angielsku "white noise") występujący na ekrenie niedostrojonego telewizora (kolumny te były formowane przez wirujące obwody magnetyczne czterech pędników wehikułu); 1 - warstewka zjonizowanego powietrza świecąca niebiesko-biało jaka podkreślała wszystkie ostre krawędzie statku; 2 - przekątne pasma świecącego powietrza zjonizowanego na drodze obwodów magnetycznych statku (obwody te przebiegały od każdego bieguna każdego z pędników do przeciwnego bieguna pędników do nich sąsiednich); 3 - przeźroczyste ścianki głównej komory oscylacyjnej z każdego pędnika.
Rys. Q3. Fotografia czteropędnikowego UFO (oryginalnie w kolorze) wykonana o 11:30 wieczorem dnia 23 marca 1974 roku koło Albiosc w górach Vosges w Francji, przez lokalnego lekarza który życzył sobie pozostawać anonimowym - patrz [1Q2] Adolf Schneider, Hubert Malthaner: "Das Geheimnis der unbeakannteern Flugobjekte" (means: "The secret of the unidentified flying objects"). Hermann Bauer Vlag KG - Freiburg im Breisgau, West Germany, 1976, ISBN 3-7626-0197-6, strona 223. Ukazuje ona ten wehikuł wznoszący się w górę w trybie wiru magnetycznego. Jego kabina załogi otoczona jest chmurą zjonizowanego powietrza świecącą czerwonym kolorem. Należy zauważyć, że w Nowej Zelandii (półkula południowa) to czerwone świecenie zastąpione jest przez niebieski kolor - patrz rysunek Q2. To z kolei dokładnie odpowiada kolorystyce świecenia powietrza spodziewanej w zasięgu biegunów magnetycznych wehikułu (t.j. zółto-czerwony kolor koło bieguna N oraz zielono-niebieski koło bieguna S - patrz też rysunek O15). W czterech narożach pokazanego tu UFO widoczne są białe, świecące kolumny wirującego powietrza zjonizowanego polem magnetycznym pędników. Wytworzenie takich wirujących kolumn pola może tylko nastąpić przez pędniki jakie wykorzystują konfiguracje krzyżowe. Wzajemne zorientowanie tych kolumn na powyższej fotografii, a także wzajemne proporcje wymiarowe, wykazują iż pokazany tu wehikuł stanowi właśnie UFO czteropędnikowe, podobne do wehikułu pokazanego na rysunku D1.
Rozdział R.
Motto: "Po nazwaniu czegoś innym określeniem natura tego nie ulegnie zmianie."
Dokonane w ostatnich czasach obserwacje UFOnautów dostarczają silnych dowodów, iż znaczna liczba owych pozaziemskich istot używa rodzaj napędu osobistego, jakiego atrybuty pod każdym względem odpowiadają albo tym wymienionym w podrozdziale E6, albo nawet dyskutowanym w podrozdziałach L4 i M4. Najbardziej reprezentacyjne przypadki owych dowodów, z jakimi autor zdołał się zetknąć w czasie swoich dotychczasowych badań, zostały zaprezentowane w niniejszym rozdziale. Przypadki omawiane tutaj odnosiły się jednak będą głównie do napędu osobistego pierwszej generacji którego podstawy teoretyczne omówiono w rozdziale E. Natomiast obserwacje napędów osobistych drugiej i trzeciej generacji, również używanych już na Ziemi - tyle że przez przedstawicieli najbardziej zaawansowanych z okupujących naszą planetę cywilizacji, dyskutowane będą odpowiednio w podrozdziałach T2 i T3.
Niestety, konieczność utrzymywania objętości tej monografii na możliwie najniższym poziomie, nie pozwala aby oprócz tych najbardziej reprezentacyjnych przypadków, choćby skomentowane też zostały niezliczone dalsze szeroko znane obserwacje w jakich atrybuty napędu osobistego UFOnautów zostały ujawnione. Jednakże opisane tutaj przypadki dostarczają zasad interpretacji jakie z łatwością dadzą się potem zastosować do innych opisów z którymi czytelnicy już się zetknęli, lub mogą się zetknąć dopiero w przyszłości.
Większość faktów i obserwacji podpierających rozważania niniejszego rozdziału celowo wybrana została z najbardziej klasycznych przypadków UFOlogii. Z tego też powodu szczegółowe opisy wielu z nich dostępne są w licznych książkach. W celu umożliwienia bardziej dogłębnego zapoznania się z nimi, dla każdego z tych klasycznych przypadków dyskutowanych tutaj autor przytoczył także powołanie na odpowiednią literaturę źródłową.
Materiał dowodowy zaprezentowany w niniejszym rozdziale stanowi jedynie maleńki ułamek ogromnego oceanu faktów przepełniających dokumentację organizacji badających UFO oraz zbiory indywidualnych badaczy. Jeśli ktoś dokona analizy tego oceanu faktów, podobnej do analizy z niniejszego rozdziału, wtedy zaczyna być ewidentnym iż wszystkie wykazują one doskonałą zgodność z przewidywanymi cechami napędu osobistego (patrz podrozdział E6). Logiczne zaś ustalenie istnienia takiej pełnej zgodności stanowi formalny dowód iż UFOnauci już obecnie użytkują kombinezony magnetycznego napędu osobistego.
W większości raportów opisujących UFOnautów, wszystkie elementy kombinezonu napędu osobistego są łatwo zauważalne. Kombinezony noszone przez UFOnautów z reguły zaprojektowane są jako jedno-częściowe (zwykle srebrzyste, szare, czarne, lub zielonego koloru), czyli skutecznie eliminujące możliwość domykania się obwodów magnetycznych napędu poprzez ciało użytkownika. Ponadto, prawie zawsze kombinezony te obejmują też ciężki pas, buty z grubymi podeszwami (lub zauważalne epolety), oraz kaptur lub hełm. (Jeden z lepiej przebadanych przez autora przypadków spotkań z UFOnautami posiadającymi dokładnie taki pas i buty to incydent Stanisława Masłowskiego z Wrocławia - patrz rysunek R1; szczegóły -
spotkania Masłowskiego podane zostały w podrozdziale S1.3.) Często owe buty i pas są odmiennego koloru (np. czerwonego) od reszty kombinezonu. Wielu obserwatorów potwierdza także iż przy słabym oświetleniu zauważyć się daje jarzenie się pasa i butów (lub pasa i epoletów). Jeden z wielu przykładów takiego jarzenia pokazano na rysunku R2.
Aby używać napędu osobistego z pędnikami w butach, UFOnauci muszą przyjmować bardzo charakterystyczne pozycje ciała. Pierwsza z dwóch możliwych takich pozycji wymaga aby nogi utrzymywane były w ciągłym rozkroku - patrz opisy z podrozdziału E2. Fotografia z rysunku R3 ukazuje UFOnautę właśnie w takiej pozycji. Fotografia ta jest jedną z czterech zdjęć wykonanych z użyciem lampy błyskowej około godziny 10 wieczorem dnia 17 października 1973 roku przez oficera policji Jeff'a Greenhaw z Falkville, Alabama, USA - patrz książka [1R1] Nigel Blundell, Roger Boar: "The World's Greatest UFO Mysteries" (Octopus Books Limited, London 1983, ISBN 0-7064-1770-4) strona 116. Policjant zrelacjonował iż przemieszczanie się tego UFOnauty następowało "szybciej niż któregokolwiek z ludzi widzianych przeze mnie poprzednio" ("faster than any human I ever saw"). Jednak na przekór tej niezwykłej szybkości, na wszystkich czterech fotografiach istota ta posiadała nogi unieruchomione w rozkroku. Taki rozkrok w czasie szybkiego ruchu wskazuje więc na: (1) lot w powietrzu zamiast zwykłego biegnięcia, oraz (2) działanie sił "B" wzajemnego odpychania się od siebie pędników umieszczonych w podeszwach butów tej istoty (patrz rysunek E3). Warto w tym miejscu też dodać, że Jeff Greenhaw został usunięty z pracy "w nagrodę" za wykonanie tych unikalnych zdjęć ponieważ jego przełożeni zaczęli "czuć" że nie mogą już dłużej ufać komuś kto sfotografował UFO. Z jednej strony więc reakcja jego przełożonych dokładnie pokrywa się z działaniem osób manipulowanych w sposób opisany w podrozdziałach V1.1 i V4.2 (np. odnotuj iż bazowana ona była na uczuciach w jakich manipulowaniu okupujący nas UFOnauci są mistrzami). Z drugiej zaś strony reakcja ta wykazuje wszelkie cechy "zemsty" okupujących nas UFOnautów na "członku ruchu oporu" (patrz podrozdział V4.1.1) za dokonanie przez niego działania jakie godzi w ich interesy. Jak to już wyjaśniono w podrozdziale A3, autor także doznał (i nieustannie doznaje) dokładnie takiego potraktowania, zna też sporo przypadków gdy inni członkowie ruchu oporu potraktowani zostali w równie opresyjny sposób (np. patrz śledztwo w sprawie Profesora Mack'a, opisane w podrozdziale T1).
Druga postawa możliwa do przyjęcia przez użytkowników napędu osobistego z pędnikami w butach polega na utrzymywaniu nóg w pozycji podkucniętej. Postawa ta spowodowana jest zachwianiem równowagi pomiędzy siłami "Q" oraz siłami "R" i "A" – porównaj rysunek E3. W takim przypadku siły przyciągające "Q" zaczynają dominować ponad siłami "R" i "A", podwijając nogi użytkownika ku pasowi. Górny UFOnauta z rysunku R1 przyjmował właśnie taką charakterystyczną postawę. Również średniowieczna płaskorzeźba "diabła" znajdująca się przy wejściu do korytarza z ubikacjami na Zamku Górnym w Malborku, wykazuje znaczne podobieństwo do opisów UFOnautów lecących w takiej właśnie podkucniętej pozycji (warto zauważyć, że płaskorzeźba ta wykonana była w średniowieczu, a więc w okresie największego nasilenia pojawień się i obserwacji "diabłów" w Europie - zapewne jej twórcy dobrze więc znali szczegóły pokazywanej przez siebie istoty). Ciekawostką owej rzeźby diabła z zamku w Malborku jest, że podczas ostatniego pobytu w Polsce autor chciał ją sfotografować aby przytoczyć potem w swoich monografiach jako jedną z ilustracji, niestety jego aparat – który działał bez zarzutu przed ową fotografią jak i po niej, w czasie wykonywania tego zdjęcia po prostu odmówił posłuszeństwa i w żaden sposób nie dało się z niego wydusić zadziałania. Mimo wszystko autor zdołał potem znaleźć anonimowego fotografa który utrwalił tą rzeźbę dla niego, tak że na przekór owego technicznego przeszkadzania ciągle rzeźba ta została opublikowana jako część rysunku C4 "d" w traktacie [4B].
Używanie napędu osobistego pierwszej generacji powoduje indukowanie ładunków elektrycznych na wszystkich nieprzewodzących materiałach znajdujących się w pobliżu. Stąd też przykładowo włosy na odkrytych częściach twarzy, głów i rąk będą stawały dęba. Carl -
Higdon spotkał UFOnautę nazywającego siebie "Ausso" z takimi właśnie postawionymi włosami - patrz rysunek R4. Spotkanie to odbyło się krótko po 4:15 po południu, dnia 25 października 1974 roku, na północnym skraju lasu zwanego Medicine Bow National Forest (south of Rawlings), Wyoming, USA - patrz opis w książce [2R1] pióra Ronald'a D. Story (editor): "The Encyclopedia of UFOs", New English Library, London 1980, ISBN 0-450-04118-2, strona 171 oraz książce [3R1] Joshua Strickland: "There are aliens on earth! Encounters" (Grosset & Dunlop, New York, 1979, ISBN 0-448-15078-6), strona 15. Więcej danych na temat tego spotkania podano w podrozdziale T3 (punkt Ad. 3). Również Stanisław Masłowski podczas swego spotkania we Wrocławiu, zilustrowanego na rysunku R1, był zaskoczony i ubawiony spostrzeżeniem iż krwisto-czerwone włosy na twarzy i rękach najbliżej niego stojącego UFOnauty stały dęba.
Najbardziej wyróżniająca się cecha UFOnautów używających napęd osobisty jest iż są oni zdolni do bezgłośnych lotów w przestrzeni. Owa zdolność została potwierdzona przez zeznania wielu naocznych świadków którzy faktycznie widzieli UFOnautów lecących w powietrzu.
Jednym z lepiej znanych przypadków "latających" UFOnautów jest incydent z Hopkinsville dyskutowany w dalszej części tego podrozdziału. Przykładowo kiedy jedna z tych istot została zestrzelona z dachu kuchni przeleciała ona wysoko w powietrzu na odległość około 12 metrów - patrz opisy w [2R1] strona 191.
Małżeństwo Thew z Temuka w Nowej Zelandii, których obserwacja UFO opisana została w podrozdziale S1.1, z wyraźną emocją i poczuciem niezwykłości swych spostrzeżeń opowiadali autorowi, iż z prawej strony ich układu niezespolonego, kilka metrów przed krawędzią statku, wisiała nieruchomo w powietrzu bez żadnego podparcia czy fizycznego połączenia z UFO mała istotka podobna do dziecka ubranego w kombinezon kosmiczny. Z uwagi na zewnętrzny wygląd jej kombinezonu, a także z uwagi na nietypową pozycję (szeroki rozkrok nóg z szeroko wyciągniętymi i rozłożonymi na boki rękami) istotka ta przypominała im "Michelin tyre man" czyli pofałdowanego ludzika obrazowanego na reklamówkach opon samochodowych firmy Michelin (ciekawe w takim razie skąd owa firma zaczerpnęła ideę swego ludzika w kombinezonie kosmicznym - wszakże używała ten symbol już w czasach gdy nikt nawet jeszcze nie myślał o kombinezonach kosmicznych).
Istnieją również opisy spotkań kiedy latający UFOnauta jest głównym bohaterem całego zdarzenia. Przykładami mogą być: latająca istota człeko-podobna, lokalnie znana jako "człowiek ćma" ("mothman"), która w latach 1966/67 terroryzowała mieszkańców Point Pleasant w West Virginia, USA; czy też "duży ptak" ("big bird") o kształcie istoty ludzkiej jaki w 1976 roku wielokrotnie zostawał zaobserwowany w Rio Grande Valley, Texas, USA - patrz książka [2R1] strona 236; oraz książka [1R2] pióra Milt'a Machlin i Tim'a Beckley: "UFO" (Quick Fox, New York, 1981, ISBN 0-8256-3182-3) strona 117. Również UFOnauci pokazani na rysunku R1 zostali zaobserwowani podczas unoszenia się (nie zaś stania) około pół metra ponad powierzchnią gleby. Trawa pod ich stopami falowała energicznie wskazując na działanie wirującego pola magnetycznego z podeszew ich butów.
Doskonałej obserwacji lecącego w powietrzu UFOnauty dokonał Wojciech Godziszewski (ul. Szczecińska 2c, 72-003 Dobra Szczecińska). Pokazał on potem autorowi samo miejsce zdarzenia jak i zrelacjonował dokładnie jego przebieg. Kiedy 18 marca 1978 roku tuż po godzinie 21 jadąc samochodem wraz z żoną zaobserwował on cztery pomarańczowo i żółto świecące kule (wehikuły czasu) manewrujące nad lasem 3 kilometry za miejscowością Stolec, bez namysłu pognał aby dokonać obserwacji z bliższej odległości. Około 500 metrów przed -
miejscem zawisu tych UFO dostrzegł on dziwną istotę o wzroście około 1 metra zawisającą nieruchomo ponad środkiem szosy. Istota ta ubrana była w ciemno-brązowy, obcisły, jednoczęściowy kombinezon, w kolorze i konsystencji przypominający futro foki lub grubościenny strój płetwonurka. Kombinezon ten kończył się kapturem jaki ciasno otaczał całą głowę ukazując jedynie mały fragment białej twarzy z dużymi okrągłymi oczami. Istota posiadała też jasny pas o szerokości około 10 cm jaki jarzył się silnym fosforycznym światłem. Takie samo jarzenie wydzielało się spod jej kończyn. Z tyłu miała ona jakby plecak – kwadratowe uwypuklenie o pojemności dwóch cegieł. Istota zawisała na wysokości około pół metra ponad szosą, zorientowana w ukośnej pozycji ciała jak "siedzący pies". Kończyny odchylone były na zewnątrz pod 45*. Głowa zadarta była do góry tak iż istota patrzyła w kierunku nadjeżdżającego samochodu. Na jego widok zawróciła ona jednak do tyłu i raptownie przyspieszyła utrzymując stały dystans około 50 metrów od Godziszewskiego. W czasie lotu wolno przebierała nogami i rękami jakby dla balansu. Godziszewski przyspieszył więc aby podjechać bliżej i lepiej oglądnąć niezwykłego przybysza. Jednak po wyciśnięciu gazu do dechy i osiągnięciu najwyższej szybkości na jaką stać było malucha, istota ciągle utrzymywała ten sam dystans od samochodu. Przez więc około pół kilometra, wzdłuż bezludnej leśnej szosy przemieszczała się ta niezwykła para, lecący w powietrzu UFOnauta i ścigający go na pełnej szybkości maluch. W pewnym momencie istota nagle skręciła w boczną drogę leśną, zmieniając raptownie swój kierunek lotu pod kątem prostym bez zwolnienia szybkości. Oczywiście maluch nie był aż tak zwrotny, zajęło mu więc kilkadziesiąt metrów wyhamowanie swej szybkości (przez Godziszewskiego szacowanej w tym momencie na około 120 km/godź). Po wycofaniu malucha i wjechaniu na ową drogę leśną, istoty już nie było widać. Jednakże jakieś 15 metrów od szosy samochód wypełniło uczucie paraliżującej grozy jakby przekazanej na drodze telepatycznej (patrz opisy "generatora odczuć" z punktu 4 w podrozdziale N3.2). Uczucie to uniemożliwiło dalszą jazdę i wymusiło powrót Godziszewskiego do domu.
Napęd osobisty nadaje też UFOnautom zdolności do wykonywania różnorodnych innych ruchów jakie zaprzeczają naszemu zrozumieniu praw natury. Ich przykładem może być UFOnauta który przekroczył pionową ścianę w sposób "zarezerwowany" dla owadów a pokazany na rysunku R5 - patrz opis w [3R1] strona 14.
Najbardziej chyba niezwykłą cechą UFOnautów jest ich odporność na działanie naszych kul wystrzelonych w ich kierunku. Najlepszy przykład tej odporności zawarty jest w incydencie z Hopkinsville, Kentucky, USA, t.j. obszaru gdzie "najpierw się strzela, potem zaś zadaje pytania" ("shoot first, then ask questions"). Nastąpił on dnia 21 sierpnia 1965 roku - patrz [2R1] strona 190 i [1R1] strona 108. Oto jego krótkie streszczenie.
Rodzina Langfords z Sutton Farm (ośmiu dorosłych i troje dzieci) zauważyła silnie świecący obiekt jaki osiadł na ziemi za ich oborą. Istota około metrowego wzrostu, ubrana w srebrzysty kombinezon, wyszła w ich kierunku. Dwóch mężczyzn złapało strzelbę dwunastkę i pistolet kaliber 22 i wypaliło z bliskiej odległości do przybysza. Istota została powalona na ziemię siłą uderzenia - jednakże ku zdumieniu patrzących szybko podskoczyła na nogi i pokłusowała z powrotem. Zaszokowana rodzina zabarykadowała się w domu. Potem jedna z kobiet wyjrzała przez okno z kuchni i zobaczyła twarz podglądającej ją istoty z szerokimi podłużnymi oczami okrytymi wziernikiem hełmu. Mężczyźni przybiegli do kuchni i wypalili do istoty, jednakże znowu UFOnauta - aczkolwiek trafiony, uciekł bez widocznego uszczerbku. W sumie około 50 nabojów zostało wystrzelonych w przeciągu następnych 20 minut, jednakże żaden z nich nie uczynił szkody przybyszom. Kiedykolwiek któraś z istot została trafiona, odlatywała ona w powietrzu lub uciekała z zasięgu pocisków. Wszystkie kule jakie dosięgały przybyszy wydawały dźwięk jakby uderzały w cynowe wiadro. Same istoty nie wydawały żadnego dźwięku. Wprawdzie podłoże szeleściło gdy po nim przechodzili, jednakże nie było słychać odgłosów kroczenia. Sprawiały one też wrażenie nieważkich, jako iż z wolna spływały z drzew zamiast spadać z nich. -
Cały incydent w Hopkinsville jest doskonałym potwierdzeniem wytwarzania "pancerza indukcyjnego" przez kombinezony napędu osobistego UFOnautów.
Kolejną elektromagnetyczną manifestacją działania napędu osobistego jest jego zdolność do indukowania prądów elektrycznych w obwodach zamkniętych, szczególnie jeśli obwody te posiadają transformator na swoim wejściu. W ten sposób telewizory lub radioodbiorniki zaczynają emitować dźwięki w zupełnie niespodziewanym momencie lub nawet ulegają przepaleniu, odkurzacze i sokowirówki mogą samoczynnie zacząć pracować chociaż odłączone są one od sieci, itp. Przykładem incydentu jaki spowodował wystąpienie niektórych z tych efektów elektromagnetycznych jest łańcuch zdarzeń z Broadhaven, Anglia, pierwszy z których nastąpił w wczesnych godzinach nocnych, 24 kwietnia 1977 roku - patrz [1R1] strona 140.
Koło 1 w nocy Billy i Pauline Coombs siedzieli w swoim pokoju wejściowym kiedy Pauline nagle obróciła się aby wyglądnąć przez okno. Zasłonięte ono jednak było przez wysoką, przerażającą figurę ubraną w srebrzysty kombinezon. Billy obrócił się w swoim fotelu i także dostrzegł niezwykłe zarysy. Istota przywdziewała hełm z jakimś rodzajem świecącego się wziernika. Wąż przebiegał z jej ust do tyłu głowy. Jakby jarzeniowe światło {jarzenie pochłaniania} promieniowało z całej tej postaci, zaś kiedy dotknęła ona okna cała framuga zaczęła hałasować jakby podczas najsilniejszego sztormu - aczkolwiek wcale nie było wiatru tej nocy. Rodzinie pozostały dwie pamiątki z tego spotkania: przepalony telewizor oraz nieuleczalnie poopalany krzak róży jaki rósł pod wspomnianym oknem. Przez cały rok po tym incydencie życie rodziny stało się piekłem. Ich dzieci często widziały jasne światła lądujące na ich posiadłości i znajdowały powypalane ślady następnego poranka. Podczas podróży na wybrzeże do pobliskiego St. Bride's Bay, rodzina dostrzegła dwie osoby w srebrzystych kombinezonach oraz latający dysk jak wnikały one do wnętrza skały (patrz podrozdział T2). Dwoje z ich dzieci zostało silnie poparzone w jakiś niezwykły sposób. Pięć telewizorów i osiem ich samochodów zostało tajemniczo poprzepalane. Potem zaś, tak samo nagle jak się zaczęły, wszystkie te dziwne zdarzenia zanikły {t.j. naukowa ekspedycja UFOnautów zapewne odleciała na swoją planetę lub przestała się interesować tą właśnie rodziną}.
W powyżej opisanej obserwacji małżeństwa Coombs na uwagę zasługuje kilka szczegółów. Pierwszym z nich jest fakt że istnieje rasa okupujących nas UFOnautów która nie jest nawykła do oddychania w atmosferze ziemskiej i stąd musi używać hełmu oraz aparatu oddechowego - patrz też rysunki R3 i R5. W konfederacji okupujących Ziemię cywilizacji owe istoty z aparatami oddechowymi najczęściej wykonują zadania szpiegów, podglądaczy i policjantów - patrz podrozdział I9. Są one też źródłem świszczącego oddechu często słyszanego przez UFO abductees i opisanego w punkcie #10 podrozdziału V2. Kolejnym istotnym szczegółem jest silna wibracja framugi okna. Takie silne wibrowanie metalowych framug (w jednym przypadku również drewnianej furtki ale z metalowymi okuciami) poddanych działaniu pulsującego pola telekinetycznego napędu osobistego jest jednym z zjawisk powszechniej odnotowywanych przez UFO abductees - np. patrz punkty #5, #7 i #10 w podrozdziale V2.
Istnieją również dosyć częste obserwacje UFOnautów w których ujawniona zostaje ich zdolność do stania się całkowicie niewidzialnymi. Klasycznym przykładem takich obserwacji są wielokrotne incydenty z rodziną LeBel (następujące w Nowej Anglii, USA, podczas lat 1977 do 1978 - patrz książka [2R2] pióra Raymond E. Fowler: "Casebook of a UFO investigator, a personal memoir" (Prentice-Hall, Inc., Englewood Cliffs, New Jersey, 1981, ISBN 0-13-117432-0), strona 157) oraz z rodziną Andreasson'ów (opisane w książce [3R2], pióra Raymond'a E. Fowler, "The Andreasson Affair, Phase Two", Prentice Hall, Inc., Englewood Cliffs, New Jersey 07632, USA, 1982, ISBN 0-13-036624-2). Istnienie takich przypadków potwierdza że któryś z opisanych w tej monografii sposobów stawania się niewidzialnymi, np. wysoko efektywna soczewka magnetyczna, był formowany przez napęd osobisty tych UFOnautów. -
Warto tu dodać, że w literaturze poświęconej obserwacjom UFO dosyć często występują też sprawozdania opisujące UFOnautów niewidzialnych tylko częściowo. Ich ciało, zwykle począwszy od pasa w dół, stopniowo staje się przeźroczyste jakby zamieniające się w mgłę - patrz opis z ostatniego paragrafu w podrozdziale H3.1 monografii [5/3]. W Polsce taka właśnie obserwacja UFOludków przeźroczystych od pasa w dół miała miejsce 8 sierpnia 1982 roku w Chałupach na Helu. Została ona dosyć dobrze udokumentowana w artykule [4R2] pióra Kazimierza Bzowskiego "Spotkanie w Chałupach" opublikowanym w tygodniku Perspektywy z grudnia 1982 roku, str. 9-12 (jej zubożona wersja, pozbawiona rysunku UFOnautów publikowana też była w czasopiśmie UFO, nr 14 (2/1993) strony 17 do 26).
Jak to zostało już uświadomione w poprzednim podrozdziale, pędniki magnetyczne zamontowane w napędzie osobistym UFOnautów są w stanie dokonać dosyć sporych zniszczeń otoczenia. Jednym z bardziej charakterystycznych takich zniszczeń jest wypalanie śladów w masie organicznej przez pędniki zamontowane w podeszwach butów. Rozłożenie tych śladów będzie bowiem posiadało charakterystyczny wzór kroczący, bezspornie wykazujący iż pędniki muszą być właśnie zamontowane w butach. Oczywiście poszczególne wypalenia składające się na takie ślady będą posiadały wszystkie cechy wypaleń magnetycznych, a więc będą bardzo podobne do wypaleń pozostawianych przez pędniki wehikułów UFO (patrz opisy z podrozdziału P2.1). Najlepiej przebadany przez autora przypadek wystąpienia śladów powypalanych przez napęd osobisty UFOnautów dotyczy przypadku Jerzego Wasilewskiego z Wrocławia. Oto jego opis.
Dnia 4 września 1979 roku, około godziny 9:30 rano, mieszkanie Jerzego Wasielewskiego (ul. Kruszwicka 53/9, Wrocław), położone na czwartym (najwyższym) piętrze budynku, zostało odwiedzone przez UFOnautę przywdziewającego napęd osobisty. Istota dostała się do mieszkania przez otwarte okno w kuchni upalając przy tym swym napędem łańcuszek grzybów suszących się w tym oknie. Jak to potem zostało odtworzone z pozostawionych śladów, po wleceniu do kuchni istota przebadała mieszkanie przelatując całą jego długość. Po dotarciu do drzwi wejściowych, UFOnauta osiadł na podłogę, po czym zwolna pomaszerował z powrotem do kuchni gdzie odbił się od podłogi i odleciał. Podczas przemarszu wzdłuż korytarzyka i kuchni pozostawił on na wyścielających je płytkach PCW (Poli-Chlorek Winylu) 17 magnetycznie popalonych śladów ułożonych w charakterystyczny wzór kroczący. Każdy z tych śladów posiadał kształt okręgu o średnicy około 13 [milimetrów] - patrz rysunek R6. Oznacza to więc, że dla zabezpieczenia UFOnauty przed ewentualnym niespodziewanym postrzałem, pole magnetyczne z jego napędu cały czas wirowało wytwarzając efektywny "pancerz indukcyjny" (nieruchome pole uformowałoby bowiem kwadratowe wypalenia). Średnia odległość pomiędzy poszczególnymi śladami wynosiła około 0.4 [metra].
Płytki PCW zawierające owe ślady zostały szczegółowo przeanalizowane przez naukowców z Instytutu Chemii Nieorganicznej Politechniki Wrocławskiej. Poniżej zestawiono cechy tych śladów, jakich ustalenie nastąpiło w wyniku dokonanych analiz:
1. Materiał płytek w obrębie wypaleń ciągle posiadał swoją oryginalną strukturę.
2. Powierzchnia śladów nie wykazywała mechanicznego zgniecenia czy deformacji.
3. Żadnych obcych substancji (nawet w ilościach śladowych) nie wykryto w rodzimym materiale śladów. (Substancje takie musiałyby tam być obecne gdyby ślady zostały wypalone jakąkolwiek metodą chemiczną.)
4. Nie znaleziono śladów spalonego PCW. Materiał ten uległby spaleniu gdyby płytki wystawione zostały na temperaturę przewyższającą 130 *C.
5. Monotropiczny, pofalowany, czarny wzór widoczny na powierzchni śladów posiadał -
grubość kilku mikronów. Unikalna kompozycja chemiczna tego wzoru wskazywała iż jego pochodzenie musiało zostać wywołane działaniem aktywnego ozonu atakującego cząsteczki Poli-Chlorku Winylu.
6. Płytki zostały silnie odbarwione w obszarze śladów. Oznacza to iż musiał na nie
działać bardzo silny czynnik o wysokiej energii (np. potężne pole magnetyczne).
Powyższe własności śladów powypalanych w płytkach PCW umożliwiły ustalenie iż
następujące ewentualne przyczyny ich powstania mogą zostać definitywnie wyeliminowane:
a) Wypalenie w efekcie dotyku gorącego przedmiotu.
b) Wypalenie strumieniem gorącego gazu, plazmy lub elektronów.
c) Mechaniczne zatarcie lub odbicie.
d) Uderzenie rozprężającym się strumieniem zimnego gazu lub płynu.
W konkluzji badań, jako jedyna możliwa przyczyna dla spowodowania tych śladów pozostawało więc działanie niezwykle silnego, pulsującego pola magnetycznego, towarzyszone równoczesnym działaniem chemicznym na powierzchnię płytek cząstek zjonizowanego przez to pole powietrza (szczególnie zaś aktywnego ozonu). Niestety, obecna technika ziemska nie jest jeszcze w stanie wytworzyć pól magnetycznych wystarczająco silnych aby eksperymentalnie dowieźć absolutnej poprawności tej konkluzji (t.j. wykonać identyczne ślady za pomocą naszego pola magnetycznego).
W dniu swego pojawienia się, ślady UFOnauty posiadały bardzo intensywny, kredowo- biały kolor jaki doskonale kontrastował z niebiesko-szarym kolorem pozostałych części płytek PCW. Białość tego koloru była tak silna, iż zgodnie z opowiadaniem właściciela mieszkania początkowo sprawiała ona wrażenie jakby któryś z robotników z pobliskiej budowy włamał się do mieszkania i poroznosił po nim ślady wapna ze swoich butów (podejrzenie owego włamania było zresztą głównym powodem dla którego fakt pojawienia się śladów został raportowany policji). Jednakże w miarę upływu czasu, intensywność bieli tych śladów stopniowo zaczęła się zmniejszać. Nawrót naturalnego koloru płytek następował przy tym według "krzywej połowicznego zaniku" o długości okresu przepołowienia wynoszącej około 120 dni. Kiedy w 1982 roku, tuż przed odlotem z Polski, autor po raz ostatni oglądał owe płytki, kolor śladów był już nieodróżnialny od koloru reszty ich powierzchni. Jednakże czarny wzór ozonowy ciągle pozostawał niezmieniony.
Warto tu dodać że w tym samym czasie jak omawiane płytki, także szereg innych podobnych śladów wytworzonych zostało we Wrocławiu. Na nieszczęście owe inne ślady nie zostały zachowane do badań. W jednym przypadku wełniany dywan, w jakim znaleziono krokowo porozstawiane dziury, został po prostu wyrzucony na śmietnik zanim właściciele się zorientowali jakiego rodzaju materiał dowodowy on sobą reprezentuje. W innym przypadku, następującym już po tym jak płytki Wasilewskiego zostały rozsławione ogólnokrajowym programem telewizyjnym, niezidentyfikowani prywatni kolekcjonerzy pozabierali płytki PCW zawierające następny układ podobnych śladów, zanim grupa badaczy UFO zdołała do nich dotrzeć. Wszystkie te trzy incydenty następujące w stosunkowo niedługich odstępach czasu od siebie, ujawniają iż przypadki pozostawiania przez UFOnautów powypalanych śladów są dosyć częste, tyle tylko że brak wiedzy co one przedstawiają, a czasami prawdopodobnie także i obawa przed zostaniem wyśmianym, powstrzymuje ludzi przed ich podawaniem do publicznej wiadomości.
Motto niniejszego podrozdziału: "Sztuka maszerowania w czołówce postępu nie polega na zgadywaniu które już nam znane idee wyrażają prawdę, a na zrozumieniu że każda idea zawiera ziarenko prawdy i na oddzielaniu tego ziarenka od otaczających je plew."
Jeśli przeglądnąć dokładniej mitologię dowolnego kraju, wtedy natychmiast rzuca się w oczy, że jest ona pełna istot jakie w dzisiejszych czasach nazywalibyśmy UFOnautami, ale jakie w zależności od światopoglądu swych obserwatorów w dawniejszych czasach zwane były przy użyciu wielu innych nazw. Przykładowo w mitologii ludowej z terenów Polski owe nadprzyrodzone istoty nazywane były m.in. chochlikami, czarownikami lub czarownicami, dobrymi wróżkami, dżinami, karłami, koboldami, krasnoludkami, magami, nimfami, skarbnikami, skrzatami, sukubami lub inkubami, syrenami, zmorami lub marami, a w wielu przypadkach także czartami, dajmonami, diabłami lub diablicami, spukami. Natomiast w mitologii angielskiej reprezentanci odmiennych ich ras nazywani są m.in.: brownie, centaur, dwarf, elf lub elves, fairy lub fairies, fay, genie, gnome, goblin, gremlin, harpy lub harpies, jinn lub jinni (jinnee), kobold, leprechaun, magus lub magician, mist people, mermaid, nymph, ogre, pyxie, satyr, siren, sorcerer lub sorceress, sprite, troll, witch lub wizard, etc., a w wielu przypadkach także demon (daemon lub daimon), dervish, deuce, devil, imp, puck, spook, spunk. Jeśli rozważyć najbardziej charakterystyczne cechy owych istot, prawie pod każdym względem wykazywały one podobieństwo do dzisiejszych UFOnautów. Przykładowo następujące cechy w obu przypadkach są wspólne:
1. Podobnie jak to ma miejsce z dzisiejszymi UFOnautami, istoty te przynależały do innej niż Ziemianie kategorii bytów (np. w mitologiach klasyfikowano ich jako bogów, dzieci władcy mórz (Neptuna), nieśmiertelnych, istoty z nieba, diabłów, itp.), oraz zamieszkiwały odmienne światy (np. niebo).
2. Podobnie jak wielu z odwiedzających nas obecnie "nocturnal" UFOnautów którzy przeciwnie niż Ziemianie prawdopodobnie wyewolucjowali ze stworzenia aktywnego w nocy, w wielu przypadkach istoty te prowadziły życie nocne, t.j. nie lubiły naszego światła słonecznego zaś w swym działaniu preferowały obecność poświaty Księżyca.
3. Podobnie jak UFOnauci istoty te posiadały dwie odmienne płci, męską i żeńską, oraz analogiczne do ludzkich organy seksualne odpowiednie dla danych płci. Z chęcią też uprawiały stosunki seksualne z Ziemianami, zaś w wielu przypadkach stosunki te owocowały urodzeniem się dzieci.
4. Analogicznie do obecnych UFOnautów istoty te wykazywały nieco wyższe niż ówcześni ludzie standardy moralne, społeczne, edukacyjne, itp., co świadczy iż znane im było działanie praw moralnych, żyły i pracowały w zorganizowanych społecznościach, miały dostęp do zaawansowanej wiedzy, itp. Przykładowo w codziennym obcowaniu zwykle albo mówiły prawdę, wywiązywały się z podjętych umów, dotrzymywały danego słowa, wykazywały odpowiedzialność za swoje działania, unikały wymuszania i przemocy, respektowały życzenia innych, albo też unikały tego wszystkiego za pośrednictwem jakiegoś zmyślnego wybiegu który wcale nie stanowił łamania. W swych działaniu kierowały się rozumem i logiką nie zaś uczuciami, przykładały ogromną wagę do uczenia się i zdobywania wiedzy, były niezwykle biegłe w sztukach i naukach, w wielu przypadkach uczyły ludzi nieznanych im rzemiosł i umiejętności, itp.
Szokujące wyniki daje też analiza stanu moralnego diabłów z ludowych legend. Aczkolwiek bowiem diabły te powinny być nosicielami bezwarunkowego i pozbawionego wszelkich reguł zła, faktycznie w prawie każdym opowiadaniu ludowym przy codziennym obcowaniu wykazują one przestrzeganie reguł, systematyczność, wyższy respekt dla praw moralnych, obowiązkowość, oraz wywiązywanie się z podjętych umów, niż ludzie z którymi przychodzi im obcować. Obecnie, kiedy już wiemy o istnieniu i działaniu praw moralnych, analizując owe opowiadania staje się widoczne że tylko dawni ludzie z którymi diabły owe obcowały po prostu brutalnie łamali te prawa. Natomiast same diabły zdecydowanie unikały ich łamania a jedynie ostrożnie je obchodziły naokoło. Już bowiem wówczas diabły te wykazywały w swym postępowaniu kilka zmyślnych technik bardzo podobnych do technik działania dzisiejszych UFOnautów, jakie umożliwiały im że i bez łamania praw moralnych ciągle potrafili -
oni uniknąć ich wypełniania. W podrozdziale I9 techniki te opisane są generalnym określeniem "obchodzenie działania praw moralnych naokoło".
5. Telepatyczne zdolności. Podobnie jak obecni UFOnauci, istoty te również znały imiona napotkanych osób zanim osoby te zdążyły rozpocząć rozmowę, potrafiły odczytywać myśli swego rozmówcy, zawsze potrafiły trafnie zgadnąć jego/jej życzenia, itp.
6. W przeciwieństwie do logiki i powszechnie panującej opinii o możliwościach nadprzyrodzonych istot, nie były one w stanie panować ani nad siłami przyrody ani nad prawami fizycznymi, zaś wszelkie powodowane przez nie akcje nosiły charakter użycia odpowiedniego sprzętu. Przykładowo istoty te nie były w stanie spowodować padania deszczu bez pojawienia się chmur, nie mogły wywołać pioruna uderzającego z jasnego nieba i nie potrafiły też zmusić pioruna do uderzenia w miejsce jakie sobie zażyczyły, nie były w stanie zmusić wody do płynięcia w górę rzeki, kamieni do upadania ku niebu, morza do zamarznięcia latem, księżyca do rozpadnięcia się na dwie części, ani słońca do zawrócenia w połowie swej wędrówki po nieboskłonie. Jednym słowem przyroda i prawa fizyczne odnosiły się do nich w takim samym stopniu jak odnoszą się do ludzi.
7. Wykazywane przez nie nadprzyrodzone moce nie miały swego źródła w samej naturze tych istot, a zawsze pochodziły z technologicznie wysoko zaawansowanego ekwipunku (w mitologii opisywanego z użyciem terminu "magiczny") jakie istoty te posiadały w swojej dyspozycji, np. ubrania (t.j. kombinezonu napędu osobistego), różdżki (t.j. prawdopodobnie wydłużonej komory telekinetycznej), niewidzialnego magicznego oleju trzymanego w kwadratowym szklanym słoju (t.j. prawdopodobnie pola magnetycznego przechowywanego w kapsule dwukomorowej), itp.
8. Analogicznie do UFOnautów istoty te wykazywały też wszelkie cechy charakterystyczne dla użycia opisanego w tej monografii napędu osobistego. Przykładowo były one w stanie latać w powietrzu, znikać z widoku na życzenie (stawać się niewidzialne), posiadały niezwykłą siłę fizyczną, odporność na działanie naszej broni, szybkość, niezrozumiałą dla dawnych ludzi możliwość komunikowania się na odległość, oraz wiele innych atrybutów jakie w dzisiejszych czasach łatwo wyjaśnić po prostu zaawansowaną technologią używanego przez nich kombinezonu i wyposażenia napędu osobistego.
Ponieważ jednym z twierdzeń szczególnie uwypuklanych w tej monografii (patrz np. podrozdziały O6 i O5) jest że nasza planeta od tysięcy już lat wizytowana i okupowana jest przez kilka zaawansowanych cywilizacji pozaziemskich, naturalną więc konsekwencją tego twierdzenia będzie iż Ziemianie musieli na przestrzeni wieków obserwować przedstawicieli tych cywilizacji w chwili użytkowania przez nich napędu osobistego. Stąd też rodzi się teza niniejszego podrozdziału stwierdzająca iż "nadprzyrodzone istoty jakie na przestrzeni wieków opisywane są w ludowym folklorze pod różnorodnymi nazwami reprezentują po prostu dawne obserwacje różnych UFOnautów używających napędu osobistego". W przypadku wykazania prawdy tej tezy, uzyskany zostanie nie tylko dodatkowy materiał obserwacyjny potwierdzający użycie napędu osobistego przez UFOnautów, ale także nastąpi otwarcie interpretacyjne niezwykle bogatego źródła szczegółowych danych o UFOnautach umożliwiającego wykorzystanie wielowiekowej akumulacji doświadczeń empirycznych naszej cywilizacji dotyczących różnorodności ras i typów odwiedzających nas istot, cech ich charakterów, ich zachowań, wyglądu, atrybutów, posiadanego ekwipunku, itp. Przykładowo daje się łatwo wydedukować, iż tzw. "diabły" z ludowych opowieści, we wszelkich swych cechach odpowiadają charakterystyce karłowatych (t.j. 90 do 120 cm wzrostu) "nocturnal" humanoidów, przybywających na Ziemię z gwiazdy przez nas nazywanej Zeta Reticuli, a znajdujących się obecnie na etapie 1D swego rozwoju (patrz klasyfikacja z podrozdziału M5). Humanoidzi ci m.in. odpowiedzialni są za uprowadzenie ś.p. Jana Wolskiego - patrz podrozdział Q1. Stąd poprzez studiowanie ludowych opisów diabłów można wyrobić sobie doskonały obraz owych humanoidów, włączając w to nawet ich profil psychologiczny i socjalny. -
Treść niniejszej monografii, a ściślej jej podrozdział E6, dostarcza doskonałej możliwości przetestowania prawdy zaproponowanej tu tezy przy użyciu tzw. "metody rozstrzygającego dowodu" (po angielsku: "Conclusive Evidence Method").
Metoda rozstrzygającego dowodu jest równie starą i niezawodną metodą dowodzenia prawdy określonej tezy jak metoda "porównywania atrybutów" opisana w podrozdziale O1. Jest ona szeroko używana w sądach (np. dla dowiedzenia winy oskarżonego) oraz przez naukowców (dla dowiedzenia poprawności nowych teorii naukowych). Generalnie rzecz biorąc sprowadza się ona do zrealizowania dwóch działań dowodzących, które niekoniecznie muszą być dokonywane w podanej tu kolejności. Pierwszym z nich jest teoretyczne zidentyfikowanie rodzaju tzw. "rozstrzygającego dowodu" jaki zadecydowałby o poprawności danej tezy. Owym "rozstrzygającym dowodem" musi być jakiś fakt który nie wystąpiłby w przypadku gdyby dana teza była nieprawdziwa i który jednocześnie nie mógłby zostać spowodowany przez żaden inny czynnik niż prawdziwość tej tezy. Przykładowo w przypadku dowodzenia winy oskarżonego takim "rozstrzygającym dowodem" mógłby być film uwieczniający przebieg przestępstwa dokonywanego przez danego oskarżonego. Drugim działaniem dowodzącym w tej metodzie jest empiryczne wykazanie iż "rozstrzygający dowód" faktycznie istnieje dla rozważanej tezy. Przykładowo gdyby udowadniana była naukowa teza że "antymateria istnieje" (patrz rozdział G) rozstrzygającym dowodem m.in. mogłoby być zaprezentowanie kawałka tej substancji.
W przypadku udowadniania z użyciem metody rozstrzygającego dowodu prawdy tezy niniejszego podrozdziału, doskonały rozstrzygający materiał dowodowy wskazuje postulat zawarty w ostatnim ustępie z podrozdziału E6 o "zaniku atrybutów napędu osobistego z chwilą zdjęcia kombinezonu tego napędu". Istoty bowiem naprawdę nadprzyrodzone (np. aniołowie w religijnym sensie tej nazwy) powinny zachowywać swoje atrybuty nadprzyrodzoności nawet w przypadku gdy pozbawieni zostaną posiadanego kombinezonu (ich atrybuty wynikają wszakże z tego czym oni są nie zaś z ekwipunku jaki ubierają). Natomiast UFOnauci używający magnetycznego napędu osobistego pierwszej generacji utracą swoje atrybuty nadprzyrodzoności z chwilą gdy tylko pozbawieni zostaną swojego kombinezonu (należy zauważyć iż powyższe niestety traci swą ważność dla napędu drugiej i trzeciej generacji wstawianego chirurgicznie w ciała swych użytkowników). Kierowany powyższym autor dokonał więc przeglądu mitologii różnych narodów aby sprawdzić czy istnieją w nich jakieś legendy dotyczące nadprzyrodzonych istot tracących magiczne atrybuty po zdjęciu swego ubioru.
Ku swemu zdumieniu odkrył on iż w mitologii prawie każdego narodu istnieją legendy na ten temat. W książce [1R4] pióra Katherine M. Briggs, "The Vanishing People (a study of traditional fairy beliefs)" B.T. Batsford Ltd., London 1978, ISBN 0-7134-12-40-2, strona 39, przytoczona jest nawet naukowa analiza niektórych takich legend. Generalnie rzecz biorąc, większość z nich sprowadza się do opisania sposobu w jaki ziemski mężczyzna wchodził w posiadanie nadprzyrodzonej piękności (poprzez zarekwirowanie jej ubioru) którą potem zmuszał gwałtem albo przekonywał perswazją aby została jego żoną. Nienawykłe jednak do trudów i niewygód życia na Ziemi piękności niestety szybko miały dosyć i wracały do nieba. Ich powrót zwykle następował zaraz po urodzeniu dziecka poczętego w ich pierwszych uniesieniach miłosnych z Ziemianem. Chyba najbardziej reprezentacyjna z tej grupy legend opisana jest mitologią koreańską. Jej doskonały przykład opublikowany został pod tytułem "The Woodcutter and the Heavanly Maiden" (t.j. "Drwal i dziewica z niebios") w książce [2R4] pióra Suzanne Crowder Han, "Korean Folk & Fairy Tales" Hollym Corporation, USA, 1991, ISBN 0-930878-03-5, strony 101 - 106. Inna, nieco zubożona wersja tej samej legendy opublikowana jest też w książce [3R4] pióra Zong In-Sob, "Folk Tales from Korea", 3rd edition, Hollym International Corp. (18 Donqald Place, New Jersey 07208, USA) 1982, ISBN 0-930878-26-4, strony 16-18. Oto jej streszczenie.
"Samotny młody drwal dowiedział się o odosobnionym jeziorze w górach gdzie kąpały się niebiańskie panienki. Ponieważ był on zbyt ubogi aby nabyć sobie ziemską żonę, postanowił -
podstępem zdobyć właśnie jedną z owych niebiańskich piękności. Ukrył się więc w chaszczach, zaś gdy niebiańskie panny zleciały na ziemię aby zażyć kąpieli, ukradł i ukrył strój najpiękniejszej z nich. Gdy więc nadszedł czas odlotu, biedna piękność nie miała jak powrócić do nieba. Drwal wyszedł więc z chaszczy i wyperswadował bezbronnej panience aby została jego żoną. Nie mając innego wyboru, dziewczyna musiała się zgodzić. Przez kilka następnych lat posłusznie więc gotowała mu ryż, zamiatała jego chatkę, cerowała jego ubrania i rodziła mu dzieci. Przez cały czas bardzo jednak tęskniła do swojego niebiańskiego domu i rodziny. Gdy więc po urodzeniu drwalowi trzeciego dziecka kolejny raz poprosiła aby oddał jej cudowny strój, drwal sądząc iż jest już szczęśliwa jako jego żona, nieopatrznie uległ jej namowom. Piękność szybko włożyła strój na siebie. Natychmiast nad ich chatką pojawiła się czarna wirująca chmura (t.j. zapewne UFO lecące w trybie wiru magnetycznego - patrz podrozdział F10.1). Wtedy niebiańska kobieta wzięła jedno dziecko do jednej ręki, drugie dziecko do drugiej ręki, zaś trzecie dziecko pomiędzy swe nogi, pomachała mężowi na pożegnanie i zniknęła na zawsze w tej chmurze."
W powyższej legendzie, podobnie jak we wszystkich innych przytoczonych w niniejszym podrozdziale, uderzający jest niezrozumiały dla ludzi brak solidarności u istot z nieba oraz opuszczanie przez nie swej współtowarzyszki w biedzie (t.j. odlatywanie do nieba podczas gdy piękność bez skrzydeł pozostawiona jest sama sobie - bez pomocy i kogoś dla towarzystwa lub obrony). Aczkolwiek dla ludzi ciągle jeszcze jest ono niezwykłe, takie zachowanie staje się normalnym w ponurej filozofii jednej grupy kosmitów (tych omijających prawa moralne) omówionej na początku podrozdziału I9. W miarę jak na Ziemi średni zasób wolnej woli zaczyna się stopniowo obniżać (patrz podrozdziały I4 i II3.1) zachowania tego typu zaczynają być odnotowywane także i wśród naszego społeczeństwa.
Podobne legendy można znaleźć w mitologii wielu narodów. Aby podać tu ich przykład z zupełnie innej części świata, w książce [4R4] pióra Edith Fowke, "Tales told in Canada", Doubleday Canada Ltd., Toronto 1986, ISBN 0-385-25041-X, strony 102 - 104, przytoczona jest legenda pochodząca z Wysp Szetlandzkich. Jej tytuł "The Seal-Woman" (t.j. "Kobieta-Foka"). Opowiada ona o samotnym rybaku który miał szczęście natrafienia na plażę gdzie jakieś nadprzyrodzone foki pozdejmowały swoje futra po czym już w ludzkiej postaci odbywały one taniec. Oczywiście tłumacząc powyższe na współczesny język, prawdopodobnie zobaczył on plażę gdzie grupa UFOnautów ubranych w kombinezony podobne do futra fok (np. patrz ubiór UFOnauty zaobserwowanego w locie przez Wojciecha Godziszewskiego z Dobrej Szczecińskiej opisany w podrozdziale R2) rozebrała się dla zażycia kąpieli po czym dla relaksu grała sobie np. w jakiś ichni odpowiednik naszych gier plażowych (przez obserwatora z innej epoki niektóre z naszych obecnych gier plażowych również prawdopodobnie odebrane byłyby jako niezwykły taniec rytualny). Sprytny rybak szybko dopatrzył się iż jedna z nich była piękną kobietą. Ponieważ właśnie rozglądał się za żoną, natychmiast zdecydował więc aby ukryć jej foczy kombinezon. Gdy nadszedł czas powrotu, biedna foka nie znalazła swego futra. Rybak więc bez większych trudności zdołał jej wyperswadować aby została jego żoną. Nie mając innego wyjścia, focza piękność oczywiście się zgodziła. Po urodzeniu mu kilku dzieci, poprosiła o zwrot swego kombinezonu. Rybak myśląc iż przywykła już do bycia jego żoną nieopatrznie oddał jej futro. Wtedy ona szybko założyła je na siebie, nakazała aby dobrze opiekował się ich dziećmi, poczym zniknęła na zawsze.
Szkocka rodzina MacCodrum'ów twierdzi iż wywodzi się właśnie od takiej nadprzyrodzonej kobiety. Ich rodzinny mit opisany jest pod tytułem "MacCodrum of the Seals" na stronach 1 do 7 książki [5R4] pióra Barbary Ker Wilson, "Scottish Folk-Tales and Legends", Oxford University Press, London 1969. Oto jego streszczenie. "Kilka pokoleń temu ich przodek, Roderic MacCodrum, żyjący samotnie na Wyspie Bernerary (Outer Hebrides) przy wybrzeżach Szkocji, zobaczył kiedyś 'dzieci władcy mórz' jak uprawiały sport w słońcu na osłoniętej plaży. Bardzo spodobały mu się ich kombinezony z niezwykle pięknego jedwabistego materiału -
rozłożone na pobliskich kamieniach. Wziął więc sobie jeden na pamiątkę i ukrył go we wnęce ponad drzwiami swej chatki. Wieczorem gdy zrobiło się zimno, do jego chatki zapukała naga dziewczyna o niezwykłej urodzie. Poprosiła aby zezwolił jej się schronić przez noc bo zgubiła gdzieś swoje ubranie. Aczkolwiek rybak natychmiast skojarzył piękność z ukrytym nad drzwiami jedwabistym kombinezonem, nie mógł się oprzeć przyjemności nie ujawniania przez jakiś czas iż to on posiada jej ubranie. Spędził więc całą noc pocieszając ją w biedzie i ani się oglądnął gdy została jego żoną. Urodziła mu wiele dzieci, ale bezustannie tęskniła za swoją rodziną. Gdy pewnego razu rybak był w morzu, wiatr wyrwał drzwi i odsłonił jej kombinezon. Piękność przykazała dzieciom aby pożegnały od niej tatusia i zniknęła na zawsze. Zaś jej potomkowie wywodzili potem swe pochodzenie od córki władcy mórz."
Bardzo realistyczna, a w niektórych miejscach nawet zabawna, legenda istnieje w folklorze Północnego Laosu. Jest ona opublikowana pod tytułem "The Bird Maiden" (co luźno można tłumaczyć jako "Dziewica ptak") w książce [6R4] pióra Kristina Lindell, "Folk Tales from Kammu", Craftsman Press, Bangkok, 1980, ISBN 0-7007-0131-1, strony 43 do 49. Opowiada ona o niewielkim, ale za to kochliwym i ambitnym zawalidrodze z Laosu, który polując na ptaki dostrzegł iż w jednym z jezior górskich kąpią się piękne boginie przylatujące z nieba. Zapragnął więc spróbować miłości jednej z nich. Ponieważ słyszał o ich nienaturalnych mocach, do swego czynu przygotował się niezwykle starannie gotując sobie specjalny magiczny posiłek i zapoznając się z lokalnymi rytuałami dodającymi mu sił magicznych. Swoje działanie rozpoczął od zarekwirowania skrzydeł jakie boginka z nieba odpięła przed kąpielą. Po zakończeniu kąpieli, gdy boginka starała się odzyskać swe skrzydła, spróbował ją zniewolić. Niestety, widać wysportowana i dobrze odkarmiona boginka miała przewagę fizyczną nad swym maleńkim zniewolicielem żyjącym wyłącznie na ryżu. Zmagania bowiem trwały prawie przez całą noc. W tym czasie bohater kilka razy przerywał aby zażyć swego magicznego posiłku i odprawić rytuał dodający mu sił magicznych. Jego zachowanie tak widać ubawiło boginkę, że nad ranem, prawdopodobnie bardziej ze śmiechu niż z braku sił, boginka uległa. Potem, zamiast jak to czynili inni Ziemianie, zaproponować jej małżeństwo i postawić ją na piedestał, jej partner po prostu oddał jej skrzydła i próbował odesłać ją do nieba. Boginka jednak prawdopodobnie zdawała sobie sprawę, że jej chwila słabości wyniknie w ciąży, bo nie dała się tak szybko pozbyć i ochotniczyła aby zostać jego żoną. Chłopak miał już jednak jedną żonę, aby więc uniknąć rywalizacji pomiędzy obu kobietami, zakwaterował ją w domu swego wujka. Przed upływem roku boginka urodziła mu dziecko. Cały czas miała ona swoje skrzydła i w czasie ciąży regularnie przywdziewała je aby odbywać swoje loty {prawdopodobnie dla poddania się w niebie regularnym przeglądom medycznym i zażycia uzupełnień witaminowych}. Zawsze jednak wracała na Ziemię. Wujenka bohatera obserwując jej loty też uszyła sobie identyczne skrzydła, tyle tylko że z ziemskich materiałów. Gdy wyskoczyła potem z okna na piętrze aby spróbować ich działania biedna o mało co się przy tym nie zabiła. W okolicy wszyscy jednak wyśmiewali się z niebiańskiej kobiety, że chociaż to boginka i może latać, na Ziemi została tylko drugorzędną żoną. Zaraz po urodzeniu dziecka boginka miała więc już tak dosyć tych kpin, że odleciała do nieba na zawsze. W jakiś czas potem mąż z dzieckiem poleciał do niej na krótkie odwiedziny. Po powrocie stwierdził z zdumieniem iż jego chatka cała obrosła zaroślami bowiem na Ziemi w międzyczasie upłynęło wiele lat chociaż w jego odczuciu ich nieobecność trwała jedynie krótką chwilkę.
Dosyć zbliżona do powyższej jest też legenda z północnej części Tailandii, stanowiąca podstawę do tailandzkiego folklorystycznego baletu zatytułowanego "Pra Suthon and Manohra". Balet ten w kulturze Tailandii i w okolicznych krajach jest tak samo dobrze znany jak słynne "Jozioro Łabędzie" jest w kulturze europejskiej. Polega on na wykonywaniu całego szeregu tańców ludowych obrazujących kolejne perypetie losów głównej bohaterki o imieniu "Manohra". Wykonanie tego baletu autor miał przyjemność obserwować dnia 16 października 1995 roku na Universiti Malaya w Kuala Lumpur. Był on tam zaprezentowany podczas gościnnego -
występu grupy baletowej z "Arts and Cultural Center, Prince of Songkla University, Hat-Yai, Thailand". Uderzyło go wtedy niezwykłe podobieństwo ludowych kostiumów używanych przez Manohra i jej siostry, do znanych nam opisów kombinezonu napędu osobistego UFOnautów (patrz rysunki E4 (a) i R4). Przykładowo tailandzki kostium Manohra'y posiadał również skrzydłopodobne peleryny i ogon aerodynamiczny doszyte do ramion i kręgosłupa, szelki wzmacniające biegnące od pasa do ramion, szpiczasty hełm ochronny ze słuchawkami, anteną i kilkoma innymi urządzeniami, doszywki na bokach głowy imitujące "psie" uszy UFOnautów, a także stożkowate metalowe "różdżki" doczepione do końców palców i wyglądające jak niezwykle długie paznokcie (od nich zapewne bierze się zwrot "i krogulcze miał paznokcie" z poematu Mickiewicza "Pan Twardowski" - patrz rysunek R4). Oto fabuła baletu "Pra Suthon and Manohra" cytowana z programu występu w/w grupy z Hat-Yai.
"Mityczne miasto Krai Las rządzone było przez króla Tummarat który posiadał siedem córek. Córki te były "kinarees" czyli istotami które były kobietami od pasa w górę oraz ptakami od pasa w dół. Córki tego króla posiadały magiczne moce, takie jak zdolność do latania w powietrzu kiedy były w swej formie kinerees. Kiedy jednak zdjęły swoje skrzydła i ogon wtedy traciły swoje moce i stawały się zwykłymi kobietami, aczkolwiek wyjątkowej piękności. Najmłodsza z córek króla, Manohra, była niezwykłej urody.
Jednego dnia kinarees poszły do lasu i znalazły malownicze jeziorko w którym zdecydowały się wykąpać. Zdjęły swoje skrzydła i ogony i weszły do jeziorka. Podczas gdy pływały, myśliwy o imieniu Pran Bun dostrzegł je. Olśniony przez piękność Manohra'y zdecydował się ją pochwycić i złożyć ją w darze swemu królowi Pra Suthon z Pan Jal.
Pran Bun sprezentował Manohra'ę królowi Pra Suthon który oczarowany został jej pięknością. Wziął więc ją za żonę dając jej drogocenny pierścień ślubny w zamian za jej skrzydła i ogon kinarees. Żyli razem szczęśliwie aż jednego dnia wojna zmusiła Pra Suthon'a do poprowadzenia swojej armii przeciwko wrogom. Jeden z królewskich doradców, bardzo zły osobnik którego Pra Suthon zamierzał zdjąć ze stanowiska, uknuł jednak zdradę przeciwko niemu kiedy król był nieobecny. Znając miłość Pra Suthon'a do Manohra'y, złośliwy doradca podszepnął ojcu króla iż to obecność kinaree's ściągnęła wojnę na ich kraj, oraz że Manohra musi zostać złożona w ofierze poprzez spalenie w przeciwnym wypadku wojna zniszczy ich kraj.
Kiedy Manohra usłyszała co się stało, wtedy zorganizowała aby jej pierścień ślubny zwrócony został Pra Suthon'owi. Następnie Manohra zażądała aby zanim złożona zostanie w ofierze pozwolono jej wykonać rytualny taniec poświęcenia się bogom. Wyjaśniła też że taniec ten wymaga założenia przez nią jej skrzydeł i ogona, otrzymała więc je z powrotem. Natychmiast jednak kiedy powróciła do swojej postaci kinaree, wzniosła się w powietrze i odleciała do swego królestwa Krai Las."
(W oryginale angielskojęzycznym: "The mythical city of Krai Las was ruled by King Tummarat who had seven daughters. These daughters were kinarees, beings who were human from the waist up and bird-like from the waist down. The king's daughter possessed magical powers, such as flight, when in kinaree form, but when they shed their wings and tails they lost their powers and became ordinary women, though of exceptional beauty. The youngest of the king's daughter, Manohra, was exceedingly beautiful.
One day the kinarees went into the forest and found a lovely pond in which to swim. They shed their wings and tails and entered the pond. While they were swimming, a hunter named Pran Bun spied them. Struck by the beauty of Manohra, he decided to capture her and make her a gift for his king, Pra Suthon of Pan Jal.
Pran Bun presents Manohra to Pra Suthon who is enchanted by her beauty. He takes her for his bride giving her a precious wedding ring in exchange for her kinaree wings and tail. They live together happily until one day when war forces Pra Suthon to leave thee palace to lead his army against the enemies. One of the royal counsellors, and evil man whom Pra Suthon planned to replace, plotted against him while he was gone. Knowing of Pra Suthon's -
love for Manohra, the evil counsellor tells Pra Suthon's father that it is the kinaree's presence that has brought war upon their city and that she must be sacrificed by fire or war will ravage their home.
When Manohra hears what is to happen she arranges for Pra Suthon's wedding ring to be returned to him. Manohra then requests to perform a ritual dance of respect to the gods before he is to be sacrificed. She explains that the dance requires her to don her wings and tail, so they are brought to her. As soon as she return to kinaree form, she flies away back to her home in Krai Las.")
Inna podobnie realistyczna legenda nosząca tytuł "The man who married a girl from heaven" (t.j. "Mężczyzna który ożenił się z dziewczyną z nieba") zawarta jest w książce [7R4] pióra Albert'a Koutsoukis, "Indonesian Folk Tales", Rigby Limited, Djakarta 1970, SBN 85179-001-1, strony 40-44. Młody mężczyzna z Indonezji zobaczył w nocy grupę siedmiu ptaków przylatujących nad brzeg jeziora. Gdy się zbliżyły z zdumieniem dostrzegł że są to piękne latające kobiety. Gdy się rozebrały zabrał i schował ubranie jednej z nich. Po kąpieli wybrana przez niego piękność bez swego ubrania nie mogła odlecieć. Zaproponował więc jej spędzenie nocy w swej chatce. Tam zdołał ją przekonać aby została jego żoną. Przed upływem roku urodziła mu chłopca. Była z niej jednak niezwykle kiepska kucharka i gdy kolejny raz przypaliła mu obiad zdenerwował się, oddał jej magiczne ubranie i odesłał ją z powrotem do nieba.
W legendach przedstawionych powyżej autor skoncentrował swą uwagę na kombinezonie (ubiorze) jako źródle nadprzyrodzonych zdolności transportowych (np. zdolności do latania w powietrzu) u mitologicznych istot. Powodem tego skupienia uwagi tylko na jednym rodzaju ekwipunku była opisana na początku technika testowania prawdy dla tezy zaproponowanej w tym podrozdziale (oparta na "rozstrzygającym dowodzie"). Niemniej jeśli uważnie przestudiować legendy różnych narodów, istoty nadprzyrodzone z mitologii ludowej zawsze uzyskiwały wszystkie swe magiczne moce z posiadanego przez siebie ekwipunku. Gdy tylko traciły one dany ekwipunek, również zanikała u nich wynikająca z niego "magiczna" moc. Powyższe upoważnia więc do wyciągnięcia wniosku że nadprzyrodzoność istot z ludowej mitologii posiadała swe źródło w zaawansowanej technologii jakie miały one do swojej dyspozycji, nie zaś z pochodzenia czy samej natury tych istot.
Również w Polsce znane są różne legendy o niezwykłych istotach których nadprzyrodzoność brała się jedynie z posiadanych przez nie urządzeń technicznych. Aczkolwiek w tej chwili, z powodu braku dostępu do naszych bibliotek, autor nie jest w stanie przytoczyć odpowiednich powołań literaturowych (być może ktoś z czytelników mógłby pomóc w tym zakresie) z czasów swego dzieciństwa ciągle pamięta on esencję starych ludowych opowiadań o dobrych wróżkach. Jeśli przeanalizować pochodzenie ich nadprzyrodzonych możliwości, nie wynikało ono wcale z faktu iż wróżki te przynależały do nadprzyrodzonego bytu, a z zwykłego faktu posiadania przez nie specjalnej "różdżki" o magicznych mocach spełniającej każde ich życzenie (t.j. najprawdopodobniej komory oscylacyjnej w kształcie długiego pręta wytwarzającej efekt telekinetyczny czy nawet zmiany w upływie czasu).
Jeśli się dobrze zastanowić, niezwykłym jest już fakt że istoty nadprzyrodzone z legend ludowych posiadają płeć i organy seksualne, zaś ich związki z ludźmi odmiennej płci prowadzą do rodzenia się dzieci. Zdumiewające też iż ową cechę rozmnażania się na ludzki sposób wykazują nawet diabły z ludowych legend (np. patrz legenda "The Girl who Married the Devil" - t.j. "Dziewczyna która wyszła za diabła", z książki [8R4] pióra Kurt'a Ranke, "Folktales of Germany", Routledge & Kegan Paul, Chicago 1966, strony 42-44). Jeszcze bardziej jednak zaskakuje iż przez zabranie ekwipunku tych istot można je pozbawić nadprzyrodzonych atrybutów. Aby uzmysłowić jak bardzo ten koncept "technologicznej nadprzyrodzoności" koliduje z całą ideą istot nadprzyrodzonych, zastanówmy się przez chwilę jaka byłaby nasza reakcja gdyby ktoś próbował nas przekonać iż przykładowo poprzez odebranie Bogu jego berła człowiek nagle mógłby nabrać boskich mocy, podczas gdy sam Bóg pozbawiony tego berła -
stałby się równie bezmocny jak zwykły śmiertelnik.
Istnienie legend powyższego typu ujawnia zdumiewającą sprzeczność w idei istot nadprzyrodzonych. Zgodnie z nią takie istoty opisywane ludowym folklorem wcale nie posiadają nadprzyrodzonej natury, a jedynie uzyskują swe niezwykłe atrybuty z posiadanego przez siebie ekwipunku (zwykle kombinezonu). Jeśli zaś pozbawione w jakiś sposób tego kombinezonu/ekwipunku, nagle stają się bezbronne i łatwe do obezwładnienia, posiądnięcia, czy nawet zmuszenia do rodzenia dzieci swoim ziemskim uprowadzicielom. Ponieważ sprzeczność taka nie posiada ani oparcia (źródła) ani też wytłumaczenia na bazie ogólnie zaakceptowanego konceptu istot nadprzyrodzonych, jednocześnie zaś jest ona całkowicie zgodna z teoriami zaprezentowanymi w niniejszej monografii, powyższe stanowi rozstrzygający argument udowadniający prawdę tezy tego podrozdziału iż różne nadprzyrodzone istoty opisywane w mitologii ludowej są po prostu czasowo odległymi obserwacjami UFOnautów używających napędu osobistego.
Na zakończenie niniejszego podrozdziału warto też wpomnieć o "pułapkach światopoglądowych" jakie czyhają w przypadku prób "racjonalnego" wytłumaczenia tego typu legend. Pułapki te to przyzwyczajenia myślowe jakie nabywamy w rezultacie dzisiejszego poziomu filozofii, wiedzy, czy techniki, i jakie bez zastanowienia zwykle przyporządkowujemy ludziom mieszkających w innych epokach (których filozofia, wiedza, i technika były przecież drastycznie odmienne od naszych dzisiejszych i stąd którzy myśleli zupełnie odmiennie niż my czynimy to dzisiaj). Najlepszą ilustracją tych pułapek jest rysunek R7, którego pochodzenie na razie nie udało się konklusywnie ustalić, a który zdaniem autora przedstawia albo czyjś raport z zaobserwowania osoby używającej napędu osobistego, albo też czyjeś wrażenia z osobistego użycia takiego napędu. Komentując ów rysunek, jeden z dyskutantów zasugerował, że najprawdopodobniej jest on drzeworytową ilustracją dla "opowieści fantastycznej" opublikowanej w 1656 roku "Opisanie państw u ludów Księżyca" (w oryginale: "Historia comique des états et empires de la lune"), autorstwa niejakiego Cyrano de Bergerac, Savinien (ur. 1619 rok, zm. 1655 rok). W takim przypadku rysunek ten jakoby daje się łatwo wytłumaczyć w "racjonalny" sposób jako przedstawiający samego Cyrano, który według owej fantastycznej opowieści przy pomocy "czarodziejskich baloników wypełnionych rosą" uniósł się na Księżyc. Jako zaś taki nie posiadałby on wówczas żadnego znaczenia poznawczego, wszakże każdy może wpaść na pomysł unoszenia się w powietrze za pośrednictwem szeregu baloników poprzypinanych do ciała. Niestety postulujący takie wyjaśnienie wpada właśnie w ową "pułapkę światopoglądową" wspominaną na początku. W przypadku rysunku R7 pułapka ta polega na fakcie, że użycie szeregu baloników poprzypinanych do ciała jako sposobu unoszenia się w powietrze, jest charakterystyczne jedynie dla dzisiejszego poziomu filozofii i wiedzy, i stąd nie wolno go ekstrapolować na ludzi żyjących w dawnych czasach. Jeśli bowiem sprawdzi się historię ludzkiej techniki, balony jako sposoby unoszenia się w powietrze wynalezione zostały dopiero pod koniec XVIII wieku - jako że pierwszy bezzałogowy lot balonu miał miejsce dnia 4 czerwca 1783 roku, zaś pierwszy załogowy lot balonu (z dwoma osobami na pokładzie) odbył się dnia 21 listopada 1784 roku. I na dodatek były to jedynie loty balonem na podgrzane powietrze, nie zaś loty balonem wypełnionym gazem (czy rosą) lżejszym od powietrza. W czasach więc gdy opowieść ta była publikowana (t.j. w 1656 roku) nikt nie był więc w stanie fantazjować o użyciu baloników dla wznoszenia się w powietrze, z prostej przyczyny że balony nie były wówczas jeszcze wynalezione.
Do powyższego warto dodać, że największą zagadką owej tendencji ludzkiej do wpadania w "pułapki światopoglądowe", jest dlaczego niektórzy ludzie odczuwają tak silną wewnętrzną potrzebę wyjaśniania wszystkiego w sposób "racjonalny", nawet jeśli biegnie to przeciwko logice i dzisiejszej wiedzy "w imię której" wyjaśnienia tego się dokonuje. Wszakże owa potrzeba "racjonalności" jest bardzo selektywna i odnosi się jedynie do wszystkich tematów wymienionych w podrozdziale V5.1.1 jako blokowanych na Ziemi przez okupujących nas -
UFOnautów. Przykładowo jeśli ktoś wyraża jakąś niezgodną z dzisiejszą wiedzą opinię na któryś z tematów nie umieszczonych na wykazie z podrozdziału V5.1.1, wówczas prawie nigdy jego otoczenie nie usiłuje natychmiast go korygować i stwierdzać czegoś w rodzaju: "jesteś w całkowitym błędzie, bowiem zgodnie z najnowszą fizyką kwantową lub teorią względności naprawdę to co twierdzisz ma się jak następuje ...(i tutaj podane byłoby wyjaśnienie prostujące opiniodawcę)". Natomiast jeśli ktoś dostarcza wyjaśnienia jakie postuluje istnienie UFOnautów, UFO, telekinezy, itp., natychmiast ktoś z jego otoczenia nie może usiedzieć spokojnie i zacznie go pouczać lub korygować, wytaczając takie ciężkie armaty jak "brzytwa Occam'a", "racjonalne myślenie", "dzisiejsza wiedza", itp. - patrz podrozdział A3. Jedynym wytłumaczeniem na istnienie tej potrzeby jest, że ludzie w sposób nieświadomy dla siebie są nieustannie manipulowani jakimiś telepatycznymi nakazami aby tego typu informacje zwalczali, zaś co bardziej podatni na owe manipulacje po prostu nie mogą im się oprzeć.
Aby całkowicie wyczerpać już temat owych "baloników z czarodziejską rosą", to jeśli ktoś zapozna się z dzisiejszymi raportami z obserwacji pędników napędu osobistego UFOnautów, np. z traktatem [3B], wówczas doczyta się tam że pędniki używane w napędzie osobistym UFOnautów formują jakby rodzaj mgły czy rosy jaka wyraźni odnotowywalna jest przez zewnętrznego obserwatora przez ich przeźroczyste ścianki, oraz jaka nawet wydobywa się z tych pędników na zewnątrz. Na bazie powyższego nie można więc wcale wykluczyć, że Cyrano de Bergerac już w XVII wieku zaobserwował użycie napędu osobistego UFOnautów, zaś swoje spostrzeżenia bardzo wiernie opisał w "Opisaniu państw u ludów Księżyca" jakie później okrzyknięte zostało "opowieścią fantastyczną". Tak nawiasem mówiąc to niniejsze wyjaśnienie też jest jak najbardziej "racjonalne" i zgodne z dotychczasową wiedzą empiryczną, aczkolwiek dzisiejsi wyznawcy "racjonalnego myślenia" są zbyt zaślepieni telepatycznymi nakazami manipulującymi ich umysłami aby być to w stanie odnotować.
W poprzednim podrozdziale udowodnione zostało że Ziemia od tysiącleci odwiedzana jest przez istoty w dzisiejszych czasach nazywane UFOnautami, oraz że istoty te obserwowane były przez ludzi od najdawniejszych czasów i pod najróżnorodniejszymi nazwami opisywane w mitologiach niemal wszystkich narodów na Ziemi. Z kolei w podrozdziałach V1.1 i V4.7.5 zaprezentowane zostało odkrycie autora, że nasza planeta stanowi przedmiot sekretnej eksploatacji dokonywanej na kosmiczną skalę przez okupujących ją UFOnautów. Jeśli więc powyższe złożyć razem, wtedy daje się wydedukować, że w mitologiach najróżnorodniejszych ludów na Ziemi od bardzo dawna powinny być już znane istoty które w cechach, zachowaniu i posiadanym ekwipunku odpowiadałyby dzisiejszym UFOnautom używającym napędu osobistego, które jednak dałyby się ludziom we znaki jako bezpardonowi eksploatatorzy.
Po przeglądnięciu mitologii wielu narodów okazuje się że istoty takie faktycznie są doskonale znane w folklorze niemal każdego narodu. Zgodnie z klasyfikacją przytoczoną w podrozdziale V4.1.1 w zależności od sposobu na jaki eksploatują one ludzi daje się je nawet podzielić na kilka odrębnych kategorii. Kategorie te obejmują m.in.: (1) UFOnauto-podobne istoty które pozyskują ludzki zasób wolnej woli (patrz też opisy z podrozdziałów V1.1 i I3), (2) UFOnauto-podobne istoty które eksploatują ludzi seksualnie.
Najbardziej powszechnie znana grupa istot eksploatujących ludzi w mitologii europejskiej opisywana jest pod nazwą "wampiry". Jak to autor wyjaśniał już w podrozdziałach V1.1 i I3, jego zdaniem zarówno samo istnienie wampirów jak i ich cechy dostarczają jedną z najbardziej ewidencyjnych klas materiału dowodowego sugerującego trwające już przez całe tysiąclecia "dojenie" ludzkości z jej zasobu wolnej woli. Wprawdzie wampiry obarczane są wysysaniem ludzkiej krwi, z uwagi jednak na dotychczasowy brak znajomości pojęcia zasobu wolnej woli do -
użytku wprowadzonego dopiero przez totalizm (patrz podrozdziały I2 i I3) zapewne krew stanowi tu jedynie alegoryczny symbol wysysania z ludzi rodzaju energii która jest ogromnie niezbędna do życia - jak to właśnie ma miejsce z zasobem wolnej woli.
Wampiry znane są w folklorze niemal każdego narodu na Ziemi. Istnieje obszerny materiał jaki dowodzi iż do każdego folkloru wampiry zostały wprowadzone indywidualnie i z osobna na podstawie faktów obserwacyjnych gromadzonych lokalnie przez wieki, nie zaś poprzez zwykłe kopiowanie od innych narodów. Materiał ten wskazywany już był w podrozdziale V1.1. Jednym z najistotniejszych atrybutów wszystkich opowieści o wampirach, jaki dowodzi ich pochodzenia od faktycznych obserwacji, to że niezależnie od różnic w wyglądzie i anatomii, we wszystkich folklorach wampiry zawsze posiadają wspólne cechy upodobniające je do dzisiejszych UFOnautów. Owe cechy wspólne dla niemal wszystkich kultur na Ziemi obejmują m.in.:
(1) Wygląd podobny do UFOnautów (np. wielkość karła, niezwykle długie paznokcie podobne do "różdżek" nakładanych na palce przez UFOnautów i opisywane m.in. w podrozdziałach V4 i T4).
(2) Zdolność do latania w powietrzu w sposób podobny jak to czynią UFOnauci (np. europejskie wampiry w tym celu posiadają nawet błoniaste skrzydła).
(3) Zdolność do "magicznego" obezwładniania swych ofiar wykazująca charakterystyczne cechy instrumentalnej hipnozy.
(4) Stawanie się niewidzialnymi kiedykolwiek tylko zechcą.
(5) Zdolność do błyskawicznej zmiany wyglądu, np. z istoty niezwykle pięknej w szkaradną i vice versa albo też z istoty człekokształtnej w jakiegoś zwierzaka i vice versa (znana też u UFOnautów używających modyfikatory wyglądu - patrz opisy z punktu 5 podrozdziału N3.2 oraz z podrozdziału T4).
(6) Wysysanie z ludzi energii symbolizowanej przez "krew".
(7) Nie wysysanie krwi ze zwierząt - co jest dowodem że krew w tych opowieściach jest jedynie alegorycznym symbolem wysysania przez owe istoty czegoś co posiadają jedynie ludzie (wszakże krew zwierząt posiada takie same składniki pokarmowe jak krew ludzka - w celach tylko pokarmowych nadawałaby się więc równie dobrze jak nasza; jednak zwierzęta nie gromadzą użytecznego dla istot inteligentnych zasobu wolnej woli, zasób ten nie może więc być z nich wysysany tak jak z ludzi - patrz podrozdział I3).
(8) Absolutna niezbędność bezustannego wysysania ludzkiej krwi dla podtrzymywania swego życia (porównaj to do opisanej w podrozdziałach I9, I2 i I3 niezbędności pozyskiwania zasobu wolnej woli przez istoty obchodzące prawa moralne).
Przeglądnijmy teraz skrótowe opisy kilku dotychczas zgromadzonych przez autora przykładów istot typu wampiry znalezionych przez niego w folklorze odmiennych narodów. Warto odnotować, że przegląd tych istot stanowi jednocześnie rodzaj galerii ras okupujących Ziemię UFOnautów. Wspólną ich cechą jest że zgodnie z mitologią danego narodu wysysają one ludzką krew a nie wysysają krwi zwierzęcej. Jednak ogromne indywidualne różnice pomiędzy takimi istotami znanymi w mitologiach poszczególnych narodów, ujawniają że ich idea nie mogła być skopiowane z innych kultur. Z kolei na faktyczne istnienie opisywanych tutaj istot wskazuje fakt, że niektóre z ich ras pojawiają się w mitologii geograficznie odległych od siebie narodów - np. patrz polski "diabeł rogaty" (zwany też "kurzą łapką") oraz japońskie "oni", czy japońskie "kappa" oraz "antukuriel" szczepu Iban z Sri Aman na Borneo. W poniższych opisach skoncentrowano się na przytoczeniu i zinterpretowaniu głównie tych cech wampirów jakie występują także u dzisiejszych UFOnautów.
Borneo. Jedynie prowincja Sarawak na tropikalnej Wyspie Borneo zamieszkana jest przez około 29 głównych narodowości które dalej dzielą się na całe szeregi podszczepów i grup językowych. Zgodnie z rozeznaniem autora uzyskanym podczas jego dwuletniego kontraktu profesorskiego na Borneo, każda z tych narodowości i podszczepów znała w przeszłości istoty -
jakie zgodnie z legendami wysysały krew ludzką jednak nie wysysały krwi ze zwierząt. Niestety, z powodu szybkiego unowocześniania się ich życia, a także z uwagi na ostatnio pogłębiające się praktykowanie nowych religii, owe dawne "zabobony" z czasów pogańskich są szybko tam zapominane. Stąd obecnie o istotach wysysających krew ludzką można tylko usłyszeć od szybko wykruszających się najstarszych mieszkańców wiosek położonych w dżungli, co zwykle wiąże się z uciążliwą i daleką wyprawą oraz pokonaniem licznych trudności organizacyjnych (jak np. zdobycie zaproszenia do odwiedzin danej wioski i znalezienie kogoś kto cieszy się zaufaniem starszej osoby i zarekomendowałby nas, bowiem bez zarekomendowania osoba ta będzie się krępowała udzielić nam jakiejkolwiek informacji). Pomimo tych trudności autor zdołał zgromadzić kilka folklorystycznych danych na temat istot wysysających na Borneo ludzką krew, które przytacza poniżej. Szczep Berawan zamieszkujący okolice Miri w prowincji Sarawak nazywa te istoty "kokelir". Niezwykle ciekawy aspekt folkloru szczepu Berawan jest, że zgodnie z nim kokelir odznaczają się niemal wszystkimi cechami obserwowanymi obecnie u UFOnautów. Istoty te posiadają najróżniejsze magiczne moce (np. bez trudu potrafią obezwładnić jakby instrumentalną hipnozą nawet najmocarniejszych wojowników). Najczęściej są one kobietami o karłowatym wzroście, niezwykle długich paznokciach (patrz stożkowate metalowe "różdżki" doczepione do końców palców Manohra'y opisanej w podrozdziale R4), fosforycznie jarzących się zębach, oraz długich włosach stojących dęba jak włosy UFOnauty z rysunku R4. Kokelir potrafią też na oczach zmienić się w czarnego zwierzaka wielkości psa o długowłosym futrze, na Borneo nazywanego "Binturong" (patrz użycie modyfikatorów wyglądu opisane w punkcie 5 podrozdziału N3.2 i podrozdziale T4). Żyją one w gąszczach dżungli i najczęściej atakują pojedynczych meżczyzn zajętych czynnościami jakie czynią wiele hałasu i stąd przyciągają ich uwagę, np. zrzucaniem na ziemię owoców zrywanych po wspięciu się na wysokie drzewo. Najlepsza obrona przed nimi to podczas ucieczki dać nurka bowiem boją się one wody. Co jednak najciekawsze, podobnie jak to czynią UFOnauci dybią one nie tylko na krew ludzką ale także na męską spermę (nasienie). Stąd sieją one ogromne przerażenie wśród lokalnych mężczyzn, bowiem znane były przypadki iż szczególnie ulubionych przez siebie wojowników pozbawiały one jąder (rozważ też jednak odkrytą niedawno możliwość że jądra lub ich produktywne komórki odcięte od swego nosiciela ale utrzymane przy życiu ciągle są w stanie produkować użyteczną spermę zdolną do efektywnego zapładniania). Właśnie z powodu tychże karłowatych kobietek dybiących na owe męskie klejnoty, groźnie wyglądający wojownicy szczepu Berawan nawet gdy uzbrojeni w miecze, tarcze i dmuchawki z zatrutymi strzałami ciągle bali się samotnie zapuścić w głąb tropikalnych dżungli Borneo. Bidayuh czyli "Dayacy lądowi" są ludem zamieszkującym północno-zachodnią część Borneo (t.j. okolice Kuching). Wpominałem już o nich w podrozdziale II4 ponieważ ich miniaturowe i ogromnie kształtne kobietki słyną w świecie ze swej niezwykłej piękności, gracji ruchów, i kunsztu kochania. Od czasów relatywnie niedawnego przejścia na chrześcijaństwo są oni bardzo skryci na tematy ich folkloru i tradycji z czasów pogańskich. Stąd na przekór zażyłej przyjaźni z wieloma Bidayuh, na temat ich wersji wampira dowiedziałem się dopiero tuż przed opuszczeniem Borneo, t.j. we wrześniu 1998 roku. Swego wampira nazywają oni "Sikekak". Sikekak opisywany jest jako kobieta przeciętnego europejskiego wzrostu (t.j. około 170 cm - czyli wyższa od miniaturowych kobietek Bidayuh), która posiada niezwykle piękny wygląd i długie opadające w dół włosy. Najczęściej ubiera się ona w długie przewiewne białe szaty. Posiada magiczne cechy, przykładowo może bezszelestnie latać w powietrzu, zupełnie znikać z widoku, niespodziewanie pojawiać się dosłownie znikąd, może też szybować w powietrzu z niektórymi częściami ciała niewidocznymi - podobno najczęściej widać ją lecącą bez głowy, lub bez głowy i bez rąk (widać używa napędu osobistego z pędnikami w naramiennikach - patrz podrozdział E3, zaś pędniki owe formuują zjawisko "soczewki magnetycznej"). Kiedy jednak zaatakuje przekształca się w szkaradną istotę o pomarszczonej skórze, ogromnych płomienno-czerwonych oczach z pionową podłużną (jak wąż) źrenicą, szponiastych paznokciach wystających na około 7 cm od końców -
palców, oraz długich kłach które z górnej szczęki podobno wystają tak bardzo że opadają aż kilka centymetrów poniżej końca brody. Lubuje się w atakowaniu mężczyzn, przy czym niezależnie od wysysania swoim ofiarom znacznej części ich krwi - tak że zupelnie tracą one swoje siły, jej ulubionym przysmakiem są męskie jądra które lubi zwyczajnie odgryzać. Lud Iban (lokalnie zwany także "Sea Dayaks") dzieli się na kilka szczepów jakie różnią się między sobą kulturą. Jeden z tych szczepów ludu Iban, zamieszkujący okolice Serian, swoje istoty wampiro-podobne nazywa "antukuriel". Nazwa ta jest złożeniem dwóch słów w ich języku, t.j. "antu" co znaczy "duch" oraz "kuriel" co znaczy "wysysający ludzką krew". "Antukuriel" mają postać maleńkich jakby karłowatych kobiet, niezwykle pięknych, posiadających włosy długie do kostek tworzące wokół głowy jakby kulistą grzywę o średnicy większej od reszty ich ciała. Stąd w ogólnym kształcie nieco przypominają one rodzaj owłosionego stożka, przecinka, lub kijanki, najszerszego na obwodzie głowy i najwęższego przy stopach. Mają długie, szponiaste paznokcie, oraz długie kły wystające z ust. Często wydają z siebie wyjące odgłosy, będące zapewne ich mową, jakie podobno w melodii są identyczne do powszechnie znanego głosu muzułmańskiego mułły w czasach modlitwy wydobywającego się z minaretu w każdym czynnym meczecie. Kiedy więc głęboko w dżungli Ibanowie niespodziewanie usłyszą takie nie przynależne tam wycie, wtedy panicznie wracają do domu tak szybko jak tylko im się to uda. "Antukuriel" atakują wyłącznie mężczyzn. Oprócz wysysania krwi, podobnie jak "kokelir" lubują się także w zjadaniu męskich jąder. Inny szczep ludu Iban z prowincji Sarawak na Borneo, okolice Bau, swoje wampiry nazywa "antukambak". Zgodnie z jego wierzeniami "antukambak" są małymi (ok. 1 metr wzrostu) kobietkami o długich włosach opadających aż do ziemi. Mają bardzo długie palce z paznokciami w kształcie szponów. Są niezwykle piękne, jednak kiedy kogoś zaatakują zamieniają się w szkaradne, pomarszczone staruszki. Kiedy wydają z siebie głos przypomina on chaotyczną przeplatankę chichotu małej kobietki o piskliwym głosie dziecka z jakby wyciem albo odgłosem muzułmańskiego mułły nawołującego do modlitwy. Kiedy się poruszają nie dokonują chodzenia jak ludzie, a płyną bezruchowo w powietrzu jakieś 25 cm nad ziemią. Mogą też latać wysoko w powietrzu. Ibanowie twierdzą też, że cechą ich "antukambak" jest iż nie rzucają one cienia. W manifestowaniu tego atrybutu telekinetycznego migotania są więc one zdumiewająco zbieżne z europejskimi wampirami, aczkolwiek ich wygląd zewnętrzny jest zupełnie inny. Ujrzeć je można tylko przez przypadek, kiedy się nie spodziewają że ktoś na nie patrzy. Kiedy się zorientują że są obserwowane, wtedy natychmiast znikają, albo też zamieniają się w jakieś zwierzę. Ulubione zwierzęta w jakie się często zamieniają to wiewiórka lub orzeł. Najciekawsze jednak w folklorze tego szczepu Iban jest, że wierzy on że "antukambak" żywią się energią jaką spijają one ze swoich ofiar które po ich ataku stają się całkowicie bezwolne i tracą chęć życia. Inne krzywdy jakie przy okazji wyrządzają one swoim ofiarom, takie jak upuszczanie z nich krwi (którą bardzo lubią się bawić i przelewać), wyjmowanie z nich wnętrzności, pozbawianie jąder, czy odbywanie z nimi wymuszonego stosunku seksualnego, czynią tylko ponieważ sprawia im przyjemność torturowanie ludzi (niezwykle podobną do "antukambak" istotę która również lubuje się w torturowaniu ludzi znają też mieszkańcy Indii - nazywają ją oni "ravana" zaś rocznicę jej pokonania przez boga celebrują każdego roku przy końcu października jako święto "deepavali"). Zachowanie "antukambak" jest więc niemal identyczne do działań UFOnautów. Jeszcze inny szczep Iban, zamieszkujący okolice Sri Aman, odróżnia aż dwa odmienne rodzaje wampirów, jeden nazywając "antukuriel" inny zaś "antulakak". Jednak ów Sri Aman "antukuriel" jest odmienny od istoty o tym samym imieniu z okolic Syrian i wygląda identycznie jak japoński "kappa" - t.j. jest mężczyzną, około 1 metr wzrostu, całkowicie bezwłosy (łysy), z ciemną skórą pokrytą łuską jakby u węża lub ryby. Jego przysmakiem są m.in. męskie jądra. Natomiast długonosy "antulakak" z Sri Aman wygląda i zachowuje się dokładnie jak opisany powyżej "antukambak".
Chiny. Swoje wampiry Chińczycy nazywają po kantonisku "kiong si". Folklor chiński opisuje "kiong si" niezwykle interesująco. Zgodnie z nim istoty te poruszają się długimi skokami -
przyjmując przy tym pozycję ciała pokazaną na rysunkach E3 i R3 (t.j. ręce albo jak u lunatyków trzymane przed sobą lub też rozpostarte z boku daleko od pasa, zaś nogi lekko rozstawione). Ich ruch skokowy ma być podobny do skoków dzieci imitujących królika. Niezwykłym szczegółem folkloru chińskiego jest też że zgodnie z nim skoki tych istot wyraźnie się różnią od skoków ludzi ponieważ istoty te nie zginają kolan, a więc zachowują się dokładnie tak jak to ma miejsce w przypadku użycia magnetycznego napędu osobistego opisanego w rozdziale E (owo nie zginanie się ich nóg w kolanach folklor chiński wyjaśnia nawet racjonalnie faktem że istoty te należą do świata umarłych, ich ciało jest więc sztywne i nie może się zginać; folklor ten nie wyjaśnia jednak jak pomimo tej sztywności swych ciał ciągle potrafią one wykonywać skoki). Warto tutaj też dodać, że w latach od 1837 do 1904 w Londynie grasował UFOnauta zwany wówczas "Spring-Heeled Jack" (co luźno daje się tłumaczyć jako "Jack o spężynowych piętach"), który poruszał się podobnymi skokami - np. zdolny był do wskakiwania z chodnika bezpośrednio na dachy budynków. Jego dosyć dokładne opisy zawarte są w obszernej literaturze angielskojęzycznej poświęconej niewyjaśnionym zjawiskom. Przykładowo w książce [1R4.1] pióra Jerome Clerk, "Encyclopedia of Strange and Unexplained Physical Phenomena", Gale Research Inc., 1993, ISBN 0-8103-8843-X, 395 stron, HC, opisowi tego UFOnauty poświęcone zostały strony od 298 do 299. Opisywany jest on tam jako wysoki mężczyzna o zwyrodniałych nawykach, z ogromnymi jarzącymi się na czerwono oczami, dużymi szpiczastymi uszami, jaki ubrany był w obcisły kostium z materiału przypominającego białą naoliwioną tkaninę po angielsku nazywaną "oilskin", zaś na głowie posiadał lśniący hełm. Spring-Heeled Jack potrafił przeskakiwać budynki oraz dokonywać kilkudziesięciometrowych skoków. Wyraźnie też lubował się w ranieniu kobiet drapiąc je głęboko swoimi ostrymi jak stal szponami.
Niezależnie od "kiong si" Chińczycy znają też kilka innych istot jakie lubowały się w torturowaniu ludzi, włączając w to również wypijanie ich krwi. Chyba najszerzej znaną z nich jest buddyjski "ogre" jakiego tradycja wywodzi się z Indii i przybyła do Chin wraz z religią buddyjską. "Ogre" były identyczne do japońskich "oni" opisanych poniżej - prawdopodobnie "oni" są więc japońską wersją owych "ogre". Mitologia Wschodu wprost twierdzi, że "ogre" przybywali na Ziemię z kosmosu, zaś ich podstawowym zajęciem było znęcanie się nad ludźmi. Niemniej kilku z nich "dało się nawrócić na Buddyzm" (a może Budda był ich kosmicznym szefem – patrz rysunek S7) i zostało pomocnikami Buddy, zaś niezwykłe wyczyny jakie Budda wykonywał, takie jak przykładowo lewitowanie w powietrzu czy natychmiastowe przelatywanie ogromnych odległości dokonywał on właśnie dzięki pomocy owych towarzyszących mu "ogre" i ich "magicznego" ekwipunku. Ciekawostką "ogre" jest też że istoty te mieszkały w długich, szklistych, podziemnych tunelach, takich jak tunele opisane w podrozdziale P2.3. W tunelach tych istoty te ukrywały też swoje latające wehikuły oraz posiadane drogocenności w których gromadzeniu jakoby się lubowały.
Europa. Aczkolwiek w poszczególnych krajach Europy wyobrażenia o wampirach mogą się nieco zmieniać, generalnie rzecz biorąc ich idea dla każdego narodu jest dosyć zbliżona. Europejskie wampiry mają wielkość i wygląd typowego człowieka, aczkolwiek ich szczególne dobrze znane przypadki, np. Drakula, mogły być wzrostu nieco wyższego niż normalnie, porównywalnego do magika telewizyjnego Davida Copperfield'a. Najczęściej wyobrażane są one jako mężczyźni, aczkolwiek mogą też być kobietami. Ich uzębienie charakteryzuje się szczególnie wydatnymi kłami. Ich zęby mogą się fosforycznie jarzyć w ciemności - patrz opis magnetycznych przyczyn jarzenia się twarzy i oczu u istoty pokazanej na rysunku R5. Posiadają one magiczną moc przekształcenia się w różnorodne zwierzęta, najczęściej psa, kruka, lub nietoperza (patrz użycie modyfikatorów wyglądu opisane w punkcie 5 podrozdziału N3.2 i podrozdziale T4). Kiedy w ludzkiej postaci, często wyobrażane są ze skrzydłami nietoperza doczepionymi do ich ramion - patrz nietoperzo-podobna peleryna stanowiąca część kostiumu napędu osobistego z rysunku E4a. Ich rozpoznanie może nastąpić po dwóch atrybutach: nie rzucają one cienia oraz nie formują odbicia w lustrze (teoretycznie rzecz biorąc te właśnie -
atrybuty powinny cechować też UFOnautów których napęd osobisty pracowałby w trybie migotania telekinetycznego). Zgodnie z folklorem europejskim, najlepszą obroną przed wampirami i innymi nieprzyjaznymi ludziom nadprzyrodzonymi stworami jest jedzenie dużych ilości czosnku którego zapachu one nie znoszą, a także kładzenie się do łóżka z wianuszkiem główek czosnku założonym na szyję. To zaś oznacza, że podobnie jak u ludzi zmysł węchu u tych istot jest całkowicie fizyczny i nie posiada żadnych magicznych czy nadprzyrodzonych zdolności (np. do zmiany nieznośnego zapachu na jakiś przyjemny).
Warto tutaj nadmienić, że możliwości bardzo podobne do wampirów w Europie posiadały też istoty zwane wilkołakami. Jak to jednak objaśnione będzie w podrozdziale R4.2 wilkołaki najprawdopodobniej są zwierzętami (gryfami), natomiast wampiry są istotami myślącymi jak ludzie.
Indie. W Indiach wierzy się, że istnieją nadprzyrodzone stworzenia zwane tam "pej" które wysysają ludzką krew. Są one podobne do karłowatych ludzików, posiadają duże głowy, oraz długie jakby końskie uszy. Mogą być obu płci, t.j. mężczyźni lub kobiety. Zawsze atakują przeciwną płeć, t.j. ich kobiety atakują ludzkich mężczyzn, i vice versa.
Indonezja. Swoje wampiry Indonezyjczycy nazywają "kuntilanak". Indonezyjskie "kuntilanak" podobnie jak malezyjskie "pontianak" opisywane są jako niezwykle piękne kobiety (bez skrzydeł) z bardzo długimi włosami i paznokciami, które "pływają" lub "szybują" w powietrzu bez poruszania nogami zaś fragment ich ciała w okolicach stóp i pasa zazwyczaj jest przeźroczysty i niewidoczny dla ludzkich oczu (porównaj też opisy napędu osobistego z rozdziału E oraz podrozdziałów R2 i T2, oraz opis UFOnautów z Chałup na Helu zaprezentowany w artykule [4R2]).
Japonia. Także i Japończycy posiadają swoje własne mitologiczne istoty o wrogim do nas nastawieniu, m.in. lubujące się w ssaniu ludzkiej krwi. Jedną z ich odmian nazywają w Japonii "oni". "Oni" to niezwykle barczyste człekokształtne stworzenia o wysokości rosłego człowieka, jednak proporcjach ciała (szczególnie szerokości) jak u goryla. Ich twarze wyglądają niezwykle szkaradnie. Występują we wielu rasach różniących się od siebie kolorem skóry. Kolory ich karnacji są przy tym bardziej zdecydowane od ludzkich, przykładowo jest rasa "oni" o czerwonej skórze, o różowej, a także o niebiesko-szarej. Ich owłosienie (grzywa) porasta zarówno na głowie jak i na naokoło twarzy, aczkolwiek sama przednia część twarzy pozostaje bez włosów. To gęste owłosienie nadaje ich głowom niesymetryczny, bezkształtny i zdeformowany wygląd nieco przypominający łby samców lwa. Ich włosy są bardzo poskręcane, gęste i ubite, mniej więcej jak u mieszkańców Afryki, sprawiając wrażenie niemal zdeformowanej powierzchni ciała. Niezależnie od włosów, "oni" posiadają też na głowie dwa wyraźnie zaznaczające się rogi, o długości i grubości swoich palców. W uzębieniu ust rzucające się w oczy są wystające kły, po dwa w każdej ze szczęk, o długości podobnej jak u naszych zwierząt drapieżnych. U dłoni i nóg posiadają tylko po trzy palce zakończone długimi ostrymi pazurami w kształcie przypominającymi szpony u lwów lub wilków nie zaś paznokcie u ludzi. "Oni" wykazują się też posiadaniem wszelkich mocy "magicznych" charakterystycznych dla dzisiejszych UFOnautów. Najprawdopodobniej są ludową obserwacją rasy okupujących nas UFOnautów jaka obecnie określana jest mianem "gadów" (niektórzy badacze posądzają tą właśnie rasę, że żywi się ludzkim mięsem - np. patrz artykuł [3O8]). Ciekawe iż tradycja ludowa głosi, że również w Polsce znane były prześladujące ludzi istoty jakich wygląd dokładnie odpowiadał owym japońskim "oni". Nasz folklor najczęściej opisywał je pod nazwą "diabłów rogatych" niekiedy zaś pod nazwą "kurzych łapek" (np. patrz przysłowie "kto nie słucha ojca matki ten słucha kurzej łapki" - które w rymowanej formie stara się wyrazić znaczenie "kto nie słucha rodziców ten słucha diabła"). Ta ostatnia nazwa wynikała zapewne z faktu, iż ich trzypalcowe zakończone szponami kończyny z grubsza przypominać mogą kurze łapy.
Niezależnie od "oni" Japończycy znają jeszcze jeden rodzaj wampirowatych istot, jakie nazywają "kappa". Kappa są bardziej inteligentne od "oni" i nieco mniej drapieżne w stosunku -
do ludzi. Są wielkości około 10-letniego dziecka zaś ich ciemna skóra jest opisywana jako zielono-szara i pokryta jakby rybią łuską. Ich magiczne moce (podobne do mocy UFOnautów) pochodzić mają od specjalnej wody jaką noszą w otworze na czubku swojej łysej głowy.
Jordan. Mieszkańcy Jordanu też wierzą w istnienie wampirowatej istoty żywiącej się ludzką krwią, jaką oni nazywają "sakuna". Sakuna posiada wszystkie cechy dzisiejszych UFOnautów, t.j. jest nocna (nocturnal), może znikać i natychmiast przemieszczać się w inne miejsce, zmienia swój kształt, potrafi obezwładnić każdego. Jordańczycy wyraźnie ją też odróżniają od - jak go oni nazywają "Szejtan" (t.j. Szatan), jako że Szejtan czyni zło z prostej przekorności wobec Boga, zaś Sakuna czyni zło ponieważ lubuje się w nim i odczuwa przyjemność kiedy może kogoś skrzywdzić.
Malezja. Malajczycy, czyli jedna z trzech największych narodowości zamieszkujących Malezję, posiadają aż dwie wampiro-podobne istoty wysysające ludzką krew. Jedne z nich nazywane są "pontianak", drugie zaś "langsurel". Podobnie jak indonezyjskie "kuntilanak", obie malazyjskie istoty opisywane są jako niezwykle piękne kobiety z bardzo długimi włosami sięgającymi aż do stóp i zwykle sterczącymi jakby były naelektryzowane, oraz pazuro-podobnymi paznokciami. "Pływają" one lub "szybują" w powietrzu bez poruszania nogami, podczas gdy ich ciało w okolicach stóp i pasa staje się przeźroczyste i niewidoczne dla ludzkich oczu (porównaj też opisy napędu osobistego z rozdziału E oraz podrozdziałów R2 i T2). Niezwykle interesujące są ich oczy które Malezyjczycy opisują oraz malują jako bardzo duże (co najmniej dwukrotnie większe od ludzkich) i z długą pionową szczeliną zamiast źrenicy. Wszakże dokładnie takie oczy ma jedna z ras UFOnautów aktualnie okupujących Ziemię. Tuż przed zaatakowaniem swej ofiary zmieniają się one jednak w szkaradne istoty o pomarszczonej, wzbudzającej przerażenie, brzydkiej twarzy oraz dzikich, agresywnych rysach. Atakują one głównie mężczyzn oraz ciężarne kobiety. (Ich zainteresowanie ciężarnymi kobietami jest bardziej zrozumiałe w świetle kategorii UFO abductees zwanej "nosicielki płodów" – patrz podrozdział V4.1.1.) Różnice pomiędzy tymi dwoma istotami opisywane są jako sprowadzające się jedynie do jednego szczegółu anatomicznego - t.j. położenia ich biustu. "Pontianak" mają posiadać piersi położone z przodu ciała, podobnie jak ziemskie kobiety, podczas gdy "langsurel" mają nosić swoje biusty z tyłu ich ciała na obu bokach zaokrąglonych pleców, tak że odstają one nieco na boki na wysokości ich łopatek (czyżby za biusty wzięte zostały jakieś urządzenia oddechowe lub ekwipunek noszony na plecach).
Oczywiście niezależnie od wampirów pozbawiających ludzi ich zasobu wolnej woli, mitologia wielu krajów zna też istoty eksploatujące ludzi na różne inne sposoby. Równie dobrze znanym jak wampiryzm sposobem takiej eksploatacji jest używanie ludzi jako dawców spermy i ovule. Niezależnie od "kokelir" realizujących dosyć brutalną odmianę tej eksploatacji (t.j. zabieranie męskich jąder), Europa Zachodnia zna swoje "sukuby" i "inkuby", Irlandia zna swoje "changelings", zaś folklor staropolski zna swoje "zmory".
Powyższy skrótowy przegląd mitologicznych istot rozumnych eksploatujących ludzi uświadamia że folklor wielu narodów nie tylko zna stworzenia człekokształtne we wszystkich cechach odpowiadające dzisiejszym UFOnautom oraz dysponujące urządzeniami technicznymi UFOnautów, ale także od dawna już ostrzega że motywy tych istot są dalekie od doskonałości i ich celem jest zwykła eksploatacja ludzi. Jest co najmniej dziwne że powtarzane od wieków ostrzeżenia zawarte w owej mądrości ludowej przez tak długi okres czasu nie zainspirowały nikogo do potraktowania ich poważnie, przejrzenia na oczy, oraz podjęcia działań obronnych.
Motto niniejszego podrozdziału: "Wyrok odzwierciedla filozofię sądzącego nie zaś winę
sądzonego." -
Wampiry i inne istoty omówione w poprzednim podrozdziale reprezentują samych UFOnautów, którzy wyraźnie wykazują posiadanie inteligencji i cech ludzkich, oraz którzy zainteresowani są wyłącznie w "ssaniu ludzkiej krwi", a ściślej w pozyskiwaniu od ludzi moralnej energii równie niezbędnej do życia jak krew. Jednak niezależnie od nich, poznane też już zostały ssące krew potwory również pochodzące z UFO jednak noszące wyraźne cechy zwierzęce. Kiedy uwolnione na Ziemi potwory te dosłownie wysysają krew ze swych ofiar. Głównie atakują one zwierzęta, aczkolwiek znane są przypadki że również zaatakowały ludzi. Zgodnie z dotychczasowymi obserwacjami, potwory te są po prostu "maskotkami" UFOnautów. Jako więc "maskotki" należy je wyraźnie odróżniać od samych UFOnautów. UFOnauci trzymają je bowiem na podobnej zasadzie jak niektórzy ludzie trzymają koty czy psy. Tyle tylko, że kiedy "maskotki" te poczują głód, UFOnauci wypuszczają je ze swojego statku, aby sobie upolowały coś na Ziemi. Po zaspokojeniu głodu ponownie wracają one na UFO które zawsze cierpliwie czeka na nie w pobliżu.
Jedną z najlepiej poznanych takich krwiopijnych "maskotek" UFOnautów jest stworzenie ostatnio nazywane popularnym określeniem "chupacabra". W 1975, 1995 i 1996 roku wielokrotnie wypuszczane ono było na gęsto zaludnionej wyspie Puerto Rico, gdzie dokonano stosunkowo dokładnej jego obserwacji. Jego ataki w 1996 roku odnotowano także w kilku miejscowościach Meksyku, na terenie południowego USA (Miami na Florydzie, Tuckson w Arizonie), oraz w San José, Costa Rica. Na temat "chupacabras" ukazało się wiele doniesień prasowych. Niniejsze podsumowanie cech tych potworów wykonane zostało głównie na podstawie obszernego artykułu [1R4.2] pióra Lindy Moulton Howe, "Chupacabras – The Mysterious Bloodsuckers", jaki ukazał się w dwumiesięczniku Nexus (P.O. Box 30, Mapleton, Qld 4560, Australia), wydanie z June-July 1997, Vol. 4, No. 4, strony 53 do 57. Jednak autor wykorzystywał tutaj także inne źródła na ich temat będące w jego dyspozycji. W naszej prasie na ich temat ukazały się np. artykuły: [2R4.2] "Chupacabras - krwiopijca" opublikowany w czasopiśmie Nieznany Świat, numer 9/1998, strony 14-15; [3R4.2] "Niewidzialni drapieżcy", Nieznany Świat, numer 11/1998, strony 32 do 34; [4R4.2] "Wampir z Puerto Rico" z Nieznany Świat, numer 11/1998, strony 34 do 37; [5R4.2] "Chupacabry w ofensywie", z kwartalnika UFO, numer 1 (33), styczeń-marzec 1998, strony 34 do 42. Niestety, nie wszystko co stwierdzono w owych artykułach pokrywa się z doświadczeniami i ustaleniami autora. Stąd czytając opisy jakie przytoczone są w dalszej części tego podrozdziału należy brać też i pod uwagę że być może istnieje aż kilka odmiennych gatunków krwiopijnych maskotek UFOnautów które okresowo wypuszczane są na Ziemię aby sobie zapolowały, które wszystkie wrzucane są obecnie do tego samego worka "chupacabras", zaś autor opisuje tutaj jedynie jeden z nich, na którego on sam miał niegdyś wątpliwą przyjemność osobiście się natknąć.
Ostatnio upowszechniona nazwa "chupacabra" dla tych potworów uformowana została właśnie w Puerto Rico podczas niedawnej fali jego ataków następującej w latach 1995 i 1996. Wywodzi się ona od hiszpańskich słów "chupar" ("wysysać") oraz "cabras" ("kozły"). Dawniej jednak potwory te również były znane, tyle tylko że pod innymi nazwami. Przykładowo w 1925 roku zaobserwowano je w New Jersey, nazywając tam "Jersey Devil". W folklorze ludowym z terenu Polski utożsamiane są one często z diabłami przyjmującymi postać psów, lub tzw. wilkołakami. W starożytności i średniowieczu znane były pod mitologiczną nazwą "gryf" (po angielsku "griffin") oraz rysowane jako mały uskrzydlony lew stojący na tylnich łapach. W niniejszym podrozdziale autor też będzie do nich referował jako do "gryfów", aczkolwiek wszędzie gdzie użyje nazwy "gryf" ma również na myśli "chupacabra".
Gryfy występują we wielu odmianach, wzajemnie różniących się wielkością, kolorem piór, oraz niektórymi szczegółami anatomicznymi (np. posiadaniem lub brakiem ogona). Liczba ich poszczególnych odmian wypuszczanych na Ziemię przez UFOnautów zdaje się być tak samo szeroka jak liczba ras psów aktualnie hodowanych na Ziemi przez ludzi. Dotychczas obserwowane gryfy były wielkości psa, o ciele długim na około 0.6 do 1 m. Śmierdzą one silnie -
błotem i wiatrem, stąd ich obecność niekiedy w ciemności daje się najpierw odczuć powonieniem zanim się je zobaczy wzrokowo. Ich wygląd nieco przypomina małego lwa poruszającego się na tylnich łapach w pozycji stojącej i posiadającego rozdwojony język jak nasze węże. Najczęściej nie posiadają one ogona, aczkolwiek zdają się również istnieć ogoniaste gryfy (być może iż wszystkie one rodzą się z ogonami jednak UFOnauci odcinają ogony od niektórych z nich podobnie jak ludzie czynią to z niektórymi rasami psów). Ich ciało pokryte jest czymś co w przedniej stronie wygląda jak futro, zaś z tyłu przypomina pióra. Kolor futra (autor uważa jednak że są to drobne pióra) zwykle jest całkowicie czarny. W kilku jednak przypadkach był też łaciaty albo cętkowany w kolorach szarym, brązowym, ceglastym i pomarańczowym. Łapy gryfa kończące wszystkie jego cztery jakby lwie nogi wyglądają jak ptasie - t.j. posiadają po trzy duże rozcapierzone palce, każdy zaopatrzony w ostre pazury około 5 cm długie. Palce te odrastają jednak od grubej i wydłużonej stopy, nieco podobnej do ludzkiej. Głowa w profilu przypomina nieco głowę wielbłąda lub orła, z wydłużonymi wargami i rozdwojonym jak wąż językiem. Jego uszy są podobne do uszów konia. Na czubku głowy posiada jakby wydatny guz czy grzebień. W głowie najwydatniejsze są ogromne, jarzące się płomiennie czerwonym światłem, przenikliwe oczy. Przed zaatakowaniem potwór ten zawsze wpatruje się tymi przeszywającymi na wskroś oczami, hipnotyzując nimi ofiarę - a ściślej przejmując kontrolę nad jej umysłem podobnie jak zaskroniec czyni to z żabą. Podczas wpatrywania się w nie oczy te zdają się nieustannie powiększać swoją średnicę. Na grzbiecie gryfy noszą coś co wygląda jak złożone razem skrzydła, z czerwonymi jakby piórami sterczącymi do tyłu na około 10 [cm] od ich ciała.
Zaobserwowano, że gryfy mogą latać w powietrzu po rozwinięciu ogromnych skrzydeł, aczkolwiek ich lot wygląda jakby bardziej odbywał się przy użyciu telekinezy niż aerodynamiki. Po nasyceniu się krwią zwykle odlatują też tam gdzie czeka na nie wehikuł UFO. Na ziemi poruszają się w pozycji stojącej skacząc na tylnich łapach jak kangury lub afrykańskie sępy - oboma łapami naraz. Najprawdopodobniej właśnie przez swe podobieństwo do gryfów (niekiedy nazywanych diabłami) mięsożerny kangur z Tasmanii nazwany został "tasmańskim diabłem". Najczęściej jednak spędzają one czas czekając biernie na nadejście swej ofiary. Zdają się przy tym znać przyszłość i wiedzieć dokładnie gdzie ich ofiara musi przechodzić i czekają tam zagradzając jej drogę. Podczas czekania na ziemi albo leżą w pozycji gotowości do skoku, albo też siedzą jak pies - często w ciemności swym kształtem przypominając atletycznego psa z gorejącymi oczami. Jeśli czekają na ofiarę siedząc na gałęzi drzewa wtedy z wyglądu przypominają dużą sowę.
Gryfy, podobnie jak trzymający je UFOnauci, są aktywne nocami i stąd najczęściej atakują swoje ofiary nocą. Raportowane jednak też były i ich dzienne obserwacje. Posiadają one, a być może ich właściciele, ulubione miejsca polowań. W miejscach tych pojawiają się co jakiś czas przez całe dziesięciolecia. Stąd lokalny folklor mniej więcej wie gdzie można je spotkać. Warto zwrócić uwagę na ostrzeżenia tego folkloru, bowiem ten kto zapuszcza się w takie miejsca nocą i samotnie, ryzykuje swoje zaginięcie bez śladu. Ich atak jest zupełnie odmienny od ataków naszych ziemskich drapieżników. Zamiast bowiem jak nasze drapieżniki obezwładniać ofiarę swą siłą fizyczną i następnie rozrywać ją na strzępy, gryfy całkowicie polegają na obezwładnianiu paranormalnym i wysysaniu z ofiary jedynie krwi podczas gdy ciało pozostawiają nietknięte. Podczas wyboru ofiary wcale też nie zważają na jej wielkość fizyczną a jedynie na siłę jej umysłu. Stąd atakują nawet zwierzęta wielokrotnie większe od siebie takie jak konie czy bydło. Najczęściej jednak zadowalają się małymi stworzonkami takimi jak kury czy króliki, tylko od czasu do czasu przeplatając swą dietę atakiem na psa, kozę, owcę, czy człowieka. Ich atak składa się aż z dwóch faz. Pierwsza faza to atak telepatyczny nastawiony na zahipnotyzowanie swej ofiary. Wpatrują się wówczas bez ruchu swymi przenikliwymi, jarzącymi się oczami w oczy swej ofiary i starają się przejąć kontrolę nad jej umysłem. Wyglądają przy tym całkowicie niegroźnie a nawet zabawnie, skłaniając swą ofiarę do -
zlekceważenia niebezpieczeństwa. Jeśli im się to udaje i ich ofiara podda się zahipnotyzowaniu, wtedy gryfy przystępują do drugiej fazy, t.j. ataku fizycznego. W przypadku jednak kiedy ofiara nie podda swego umysłu ich kontroli, wtedy dają za wygraną i szukają innej zdobyczy. Nigdy też nie próbują zapanować nad swą ofiarą siłą fizyczną, ani zaatakować ponownie. W drugiej fazie ataku fizycznego skaczą one na swą ofiarę, uczepiając się jej swymi szponiastami palcami u obu par łap. Stąd czasami, niezależnie od dwóch głębokich otworów służących wysysaniu krwi, miękkoskóra ofiara może mieć też skaleczenia spowodowane ostrymi pazurami na ich łapach. Po skoczeniu i uczepieniu się ofiary błyskawicznie zagłębiają w nią dwa (niekiedy jeden) rurkowane żądła o średnicy około 7 mm i wzajemnym rozstawie około 2 cm. Autor sądzi że żądła te są skostniałymi wyrostkami wychodzącymi z ich rozdwojonego języka, aczkolwiek na obecnym etapie brak jest danych o ich naturze (t.j. mogą też być one rurkowatymi zębami podobnymi do tych posiadanych przez nasze węże, jednak wtedy musiałyby one być wysuwane poziomo ku przodowi pyska bowiem na to wskazuje kierunek powodowanych przez nie ran). Żądła te wnikają w ciało ofiary na głębokość około 2.5 cm. Atak jest ogromnie szybki, całkowicie bezbolesny i następuje pod hipnozą - ofiara zwykle nie ma więc pojęcia co naprawdę się dzieje. Zaciskając swe wargi wokół wbitych żądeł jakby dla pocałunku, wysysają one przez nie całą krew. Ofiary gryfów zwykle więc posiadają jeden lub dwa otworki po tych żądłach, zaś w ich ciałach nie pozostawiona jest nawet jedna kropla krwi. Jeśli jednak ich paranormalne panowanie zawiedzie i np. ofiara zdoła zmobilizować się aby zrzucić je ze siebie, wtedy nawet jeśli są już w trakcie ssania krwi ciągle dają za wygraną i szukają innej ofiary. Cały atak gryfów i wysysanie krwi trwa niezwykle krótko, bo dla ludzkiego pojęcia upływu czasu zaledwie kilkadziesiąt sekund. Najbardziej niezwykłe w tym ataku jest, że podczas jego trwania potwory te paranormalnie zmieniają szybkość upływu czasu u siebie i u swej ofiary. Stąd ich atak wygląda jakby ofiara poruszała się na zwolnionym filmie (patrz stan spowolnionej animacji opisany w podrozdziale M1), podczas gdy one same poruszają się ze zwielokrotnioną szybkością niemal niedostrzegalną dla ludzkich oczu. Zaobserwowany był atak tego potwora na przewyższającego go siłą i wielkością agresywnego psa nawykłego do walki. Pies nie potrafił się jednak obronić, bowiem zanim w zwolnionym upływie swego czasu zdołał on dokonać odpowiedniego ruchu obronnego, cała jego krew została już wyssana. Odnotowane były też przypadki atakowania ludzi. W jednym z nich opisanym w [1R4.2], w przeciągu zaledwie kilkunastu sekund jakie upłynęło zanim zaatakowany zdołał zrzucić z siebie potwora, utracił on znaczną część swej krwi i potem przez kilka dni miewał zawroty głowy.
Rasa UFOnautów którzy lubują się w posiadaniu gryfów najczęściej przylatuje na Ziemię wehikułami czteropędnikowymi. Świadkowie którzy widzieli gryfa raportują często słyszenie w pobliżu charakterystycznego buczenia słupów pola z tego wehikułu. Ponadto, ponieważ wehikuł czteropędnikowy lata z efektami dźwiękowymi, po ataku gryfa i jego powrocie na statek często słyszeć się też daje odlot tego UFO następujący z grzmotem odrzutowca przechodzącego barierę dźwięku. Podczas gdy gryf poluje, UFOnauci czekają cierpliwie w pobliżu aż ich ulubieniec zakończy swoje karmienie. Wiadomo, że w stosunku do ludzi posiadają oni ściśle przestrzegane wytyczne aby zabierać ze sobą i pozbywać się dopiero w przestrzeni ciała wszystkich osób które zmarły w związku z ich działaniami na Ziemi (w dyskoidalnym UFO wydzielona jest nawet specjalna przestrzeń posiadająca specjalne komórki w których przechowuje się ciała takich ludzi - patrz wewnętrzna część kolumny "Pm" na rysunku O31). Stąd jeśli człowiek padnie ofiarą gryfa, jego ciało będzie zabrane zaś na Ziemi nie pozostaje żaden ślad zaszłej tragedii. Aczkolwiek z jakichś powodów zwykle nie publikuje się w tym zakresie oficjalnych statystyk (być może właśnie w rezultacie manipulacji UFOnautów którzy nie chcą aby społeczeństwo zadawało zmuszające do myślenia pytania) jest szokujące ilu ludzi corocznie ginie w każdym kraju bez pozostawienia najmniejszego śladu. Z dotychczas zgromadzonych obserwacji zdaje się wynikać, że duży procent tych zaginionych bez śladu stanowi ofiary okupacji UFO których ciała wywożone są w celu porzucenia w przestrzeni -
kosmicznej aby na Ziemi nie pozostawić śladów wymagających wyjaśnienia. Być może, że jakaś część owych ofiar okupacji UFO, umarła tylko po to aby nasycić głód gryfów. Natomiast w stosunku do zwierząt UFOnauci czasami zdają się zabierać korpusy ofiar gryfa, czasami zaś pozostawiać je na Ziemi. Autor wierzy, że UFOnauci przyjęli zasadę aby zabierać korpusy tylko z gęsto zaludnionych obszarów gdzie istnieje duża szansa, że ktoś dokonałby ich dokładnych oględzin i analizy przyczyny ich śmierci. Ich zabieraniem można wytłumaczyć np. sporą liczbę nocnych zaginięć owiec w Nowej Zelandii, czy przypadki znikania dostępnych z powietrza kóz w Polsce. Z kolei zaniedbaniu zabrania korpusów niektórych ofiar gryfów zawdzięczamy dzisiejszą naszą wiedzę na temat tych potworów.
Autor posiada osobiste porachunki z gryfami, bowiem jako 17-letni chłopiec miał wątpliwą przyjemność spotkania jednego z nich, a nawet nie mając o tym pojęcia zapewne został przez niego zaatakowany. Gdyby więc nie jeden z owych niezwykłych "zbiegów okoliczności" jakimi wypełnione jest jego życie, a jaki wyzwolił go ze śmiertelnego pocałunku owego potwora, czytelnik nie miałby obecnie okazji aby zapoznać się z niniejszym opracowaniem, zaś opary ciała autora zapewne wzbogacałyby atmosferę Wenus lub jakiegoś innego odległego ciała niebieskiego. Było to jednej soboty w sierpniu 1963 roku. Przy okazji letnich wakacji w swoim Ogólniaku autor dorabiał sobie wówczas organizując festiwale sportowe i zabawy wiejskie. Kolejną zabawę organizował właśnie w małej odległej wiosce której nazwy na obczyźnie nie ma jak odnaleźć - przytoczy ją więc kiedyś w przyszłości. Leżała ona na zachód od Cieszkowa. Zebranie komitetu organizacyjnego przeciągnęło się do około 1-szej w nocy. Do Wszewilek pod Miliczem w których wówczas mieszkał, musiał więc wracać na swym rowerze bardzo późną nocą. Tuż przed rozstaniem się, jeden z członków komitetu organizacyjnego pół serio ostrzegł autora: musisz teraz wracać drogą przez pustkowie na której straszy. Kiedy więc będziesz w okolicach wierzchołka wzgórza uważaj na siebie. Widywano tam bowiem diabła przyjmującego postać psa. Autor był wówczas doskonałym produktem materialistycznej edukacji i w żadne diabły nie wierzył, szczególnie jeśli wyglądały jak psy. Odpowiedział więc brawurowo jakimś żartem w rodzaju, że diabeł bardzo by się przydał do pomocy w zabawie, jeśli więc go spotka nie zaniecha go złapać. Jadąc już w kierunku wskazanego miejsca z ubawieniem rozmyślał o owych zabobonnych ludziach, którzy zapewne spotykając jakiegoś bezdomnego psa od razu wzięli go za diabła. Definiując tymi myślami swoje nastawienie wewnętrzne, oczywiście jeśli miał już zobaczyć coś podobnego do psa, bez wątpienia musiał uznać to za psa.
Albo wcale nie było księżyca, albo też pozostawał zasłonięty chmurami, bowiem noc była czarna jak smoła. Droga którą autor musiał przejechać w swej części przebiegającej przez pustkowie była typu polnego, z bardziej ubitą ścieżką wiodącą po jej prawej stronie którą dało się ujechać rowerem. Jadąc tą ścieżką we wskazanym punkcie drogi faktycznie w świetle reflektora rowerowego autor zauważył leżące na niej stworzenie wyglądające jak pies. Zaczął przyglądać mu się ciekawie aby zobaczyć dlaczego miejscowi biorą go za "diabła". Był on cały absolutnie czarny - jedynie jego ogromne i silnie jarzące się oczy były płomiennie czerwonego koloru. Ich niezwykłe jarzenie autor tłumaczył sobie odbijaniem światła reflektora roweru. Wielkością i proporcjami krępego ciała dokładnie odpowiadał rosłej rasie psów jakie autor poznał dopiero w Nowej Zelandii a jakie nazywają "rottweiler" (autor nigdy nie spotkał psa tej rasy w Polsce). Miał jednak odmienny od typowego psa pysk który trochę przypominał pysk wielbłąda. Na czubku głowy miał też jakiś wyraźnie widoczny spory narost, jaki autor wziął za świeżo nabitego guza. Wzdłuż całego grzbietu przebiegała jakby długa płetwa czy stojąca grzywa, nieco podobna do postawionego grzebienia z włosów noszonego na głowie przez tzw. "punks". Nie dziwiła ona jednak autora, bowiem niektórzy właściciele psów strzygą je czasami w bardzo niezwykły sposób. Wokół szyi zaznaczał się silnie odstający fałd jakby skóry, który obecnie autor sądzi najprawdopodobniej był obrzeżem jego skrzydeł złożonych razem wzdłuż grzbietu. Nie miał ogona. Miał cztery muskularne nogi ułożone jak u wszystkich psów leżących na brzuchu w gotowości do wstania. "Pies" ten leżał sprężony dokładnie na ścieżce którą autor -
musiałby przejechać i wcale nie zamierzał ustąpić. Jego pozycja przypominała psa zamierzającego się z kimś bawić, t.j. cztery łapy na ziemi gotowe do skoku, głowa wyciągnięta do przodu i nieco uniesiona nad ziemię jak u gęsi gotującej się do ataku, jednak pysk zamknięty i nie pokazujący zębów. Jego przednie wargi ułożone były w kółko w rozbrajającym grymasie podobnym do warg dziecka które gotuje się do pocałunku. Właściwe to "diabeł" ten wyglądał dosyć niewinnie i przyjaźnie jakby przygotowywał się do zabawy. Wcale nie wzbudzał grozy, tyle tylko że jego świdrujące oczy nieprzyjemnie przenikały gdzieś przez mózg i łaskotały w dół kręgosłupa. Gdyby nauczyciele autora widzieli go w tym momencie byliby dumni ze stopnia wdrożenia ówczesnej filozofii nauczania. Był on doskonałym przykładem wpajanej przez nich na lekcjach bezgranicznej wiary, że wszystko co istnieje we wszechświecie opisane jest w podręcznikach szkolnych. Ze swym podjętym już wcześniej wewnętrznym nastawieniem, że musi to być pies tyle że nieznanej i dziwnie wyglądającej rasy, nawet przez myśl mu nie przemknęło że może konfrontować cokolwiek innego. Z psami zaś miał duże doświadczenie i wiedział jak z nimi sobie radzić. Ten nie warczał i nie szczerzył zębów - musiał więc być usposobiony pokojowo. Pomimo więc konfrontowania nieznanego sobie potwora który był wystarczająco potężny aby w mgnieniu oka rozszarpać go na strzępy, i to podczas głębokiej nocy na całkowitym pustkowiu, autor nie czuł najmniejszego strachu. Ponieważ ów "pies" zdecydowanie pozostawał na ścieżce, autor postanowił ostrożnie go ominąć aby przypadkiem nie wzbudzić jego agresywności. Miękka droga uniemożliwiała jednak zjechanie ze ścieżki. Jakieś więc dwa metry przed najechaniem na "psa" autor się zatrzymał aby przeprowadzić naokoło niego swój rower. Po zatrzymaniu światło dynama zgasło. Zapanowała absolutna ciemność. Jednak pozycję "psa" autor ciągle mógł odnotować po dwóch czerwono jarzących się ogromnych oczach które bez przerwy go świdrowały. Zważając na to aby na wszelki wypadek cały czas rower stał w drodze pomiędzy "psem" a nim, autor zeszedł ostrożnie na lewą stronę drogi i zaczął oprowadzać naokoło niego swój rower. Czego wówczas nie wiedział to że blisko poza krawędzią drogi zaczynało się zbocze głębokiego wyrobiska po żwirze z bardzo stromymi ścianami porosłymi jakimiś krzakami. Kiedy więc tak ostrożnie obchodził "psa" naokoło, nagle ziemia się zatoczyła pod nogami i autor zaczął spadać ze stromego urwiska w dół. Wykonał przy tym kilka koziołków, czasami przetaczając się nad swym rowerem, innymi razami czując boleśnie rower toczący się po nim. W końcu zatrzymał się na jakimś krzaku. Ciągle kurczowo trzymał rower w rękach. Po omacku zaczął się więc gramolić z powrotem. "Psa" już nie było. Wyprowadził więc rower na ścieżkę, z ulgą stwierdził że ciągle daje się na nim jechać, wsiadł więc i popedałował do domu. W domu okazało się że koszula zalana jest krwią, zaś na dodatek do zwykłych dla takiego upadku zadrapań, stłuczek i rozdarć koszuli autor posiada też trzy bardzo głębokie rany. Dwie z nich ułożone do siebie równolegle i wyglądające jakby głębokie nakłucia grubym drutem (np. kolczastym) położone były na prawym ramieniu (t.j. od strony "psa"), w miejscu i na wysokości na której zwykle (tyle że na lewej ręce) szczepi się ospę. Trzecia wyglądała jakby rozcięcie lub rozdarcie skóry jakimś ostrym przedmiotem czy kawałkiem szkła i położona była na nadgarstku nieco powyżej miejsca gdzie znajdowałby się zegarek gdyby założyć go na prawą rękę. Dziwne, że posiadając takie trzy duże ociekające krwią rany autor wcale nie czuł bólu zaś ich istnienie odnotował dopiero po dotarciu do domu. Ponadto cała koszula oblepiona była krótkimi przylgliwymi piórami o podstawie szaro-niebieskiej oraz czarnych wierzchołkach. Ponieważ tego typu pióra zmieniające kolor na swej długości posiadają gołębie, autor doszedł wówczas do wniosku że podczas koziołkowania musiał wpaść na porzucone odpadki gołębia. Oba nakłucia na ramieniu zagoiły się szybko, natomiast rana na nadgarstku paskudziła się przez długi czas i do dzisiaj pozostała po niej spora blizna.
W jakiś czas po opisywanych tutaj zdarzeniach autor ponownie przejeżdżał wspomnianą drogą, tym razem w świetle dziennym. Aby zaspokoić swoją ciekawość oraz porównać teorię jaką wówczas wymyślił w celu wytłumaczenia sobie całego zdarzenia (t.j. że skaleczenia -
pochodziły od drutu kolczastego zaś pióra od wpadnięcia w gniazdo porzuconych piór gołębich), dokonał tam poszukiwań piór i drutu kolczastego. Jakieś pióra znalazł leżące około 10 metrów przed miejscem upadku - mierząc wzdłuż pobocza drogi, zaś jakieś 30 metrów poza nim - również mierząc wzdłuż drogi, w dół zbocza zbiegał stary płot z drutu kolczastego. Aczkolwiek w żaden sposób nie potrafił sobie wyjaśnić jak mógłby się na nie natknąć – wszakże spadł pionowo w dół a później wygramolił się prosto w górę, samo ich istnienie w pobliżu tego miejsca uznał za wystarczające do racjonalnego wyjaśnienia wszystkich zagadek tamtej nocy i odłożył całą sprawę do zapomnienia.
Zdarzenie jednak nie dało się zapomnieć i jakby ciągle nierozwiązane utknęło gdzieś w pamięci. Drugie spotkanie z gryfem, tym razem jednak tylko z jego rzeźbami i malowidłami, odbyło się około 1980 roku. W owym czasie autor był już dwukrotnie starszy i w międzyczasie wiele razy zdążył się już przekonać że świat zapełniony jest rzeczami o których nie uczą podręczniki szkolne. Razem z kolegami z Politechniki Wrocławskiej przebywał on wówczas służbowo w Pradze Czeskiej. W ramach rozrywki odwiedzili też Praski Zamek. Królowie czescy widać lubowali się w gryfach, bowiem na Zamku tym pełno było ich rzeźb i malowideł. Pomimo przedstawiania gryfa artystycznie i we formie stylizowanej, autor z szokiem i zdumieniem rozpoznał w tych rzeźbach i malowidłach rysy swojego niezwykłego "psa" spod Cieszkowa. Koledzy mieli trudności z oderwaniem go od nich i oglądnięciem także innych atrakcji Zamku. Wówczas też w autorze doszło do jednej z owych kolizji jego wiedzy naukowej i doświadczenia życiowego. Jako naukowiec nie mógł bowiem zrozumieć, jak to się stało że jako chłopak spotkał kiedyś gryfa, podczas gdy wszystkim wiadomo że gryfy są przecież nieistniejącymi stworami mitycznymi, podobno żyjącymi jedynie w ludzkiej wyobraźni. Również od tego czasu autor zaczął się interesować gryfami i obczytywać na ich temat oraz na temat innych podobnych do nich stworów.
Ostatnie brakujące ogniwo znalezione zostało w lipcu 1997 roku przez kolejny "zbieg okoliczności". Jeden z nowozelandzkich przyjaciół autora przysłał mu w liście artykuł [1R4.2]. W artykule tym opublikowane były m.in. opisy wyglądu chupacabra, a także zdjęcia i opisy ran na ręce u osoby zaatakowanej przez tego potwora. Zaprezentowany tam wygląd stwora dokładnie odpowiadał gryfowi autora. Z najwyższym jednak szokiem autor stwierdził, że również spowodowane przez niego rany dokładnie odpowiadają ranom jakie on sam znalazł na swej ręce po spotkaniu z gryfem. Na podstawie owych ran autor doszedł do wniosku, że faktycznie to owej nocy 1963 roku został on fizycznie zaatakowany przez gryfa, tyle że w wyniku spowodowanego przez tego potwora chwilowego zahipnotyzowania nie był świadom owego ataku ani towarzyszącego mu bólu. Najprawdopodobniej kiedy potwór rzucił się aby ssać krew, uderzenie jego ciężkiego cielska zbiło autora z drogi w dół zbocza wyrobiska (do dzisiaj bowiem autor nie wie jak to się stało że ciągle idąc po drodze nagle zaczął spadać). Kiedy zaś koziołkował w dół z uczepionym i ssącym krew gryfem, trzymany kurczowo w rękach rower przez przypadek zapewne zdarł i odrzucił potwora. Nieco poturbowany, potwór odleciał więc aby poszukać innej ofiary. Wytłumaczyłoby to jego brak na drodze kiedy autor tam się wygramolił. Jego powyrywane pióra pozostały jednak na koszuli (szkoda że autor je zlekceważył i nie zachował do zbadania). Rana na nadgarstku pochodziłaby od środkowego pazura tylniej łapy gryfa którą ten trzymał się za rękę autora podczas ataku. Dwie rany w ramieniu wcale nie byłyby od nakłucia drutem kolczastym jak autor cały czas wierzył, a od żądeł którymi potwór wysysał jego krew. Ponieważ raz zerwany ze swej ofiary gryf nie atakuje jej już ponownie, autor mógł odjechać do domu żywy, zupełnie nieświadom co go spotkało.
Gryfy (chupacabras) zostały omówione w tym podrozdziale aż z kilku powodów. Po pierwsze osoby które, jak w młodości autor, lubują się w samotnym pedałowaniu lub spacerowaniu nocami po odludziach mają szansę na spotkanie tego potwora. Jeśli bowiem mógł go napotkać autor, może też każda inna osoba. Gdyby więc ktoś kiedyś spotkał jednego z nich, tak na wszelki wypadek warto wiedzieć o jego metodach atakowania i co należy wtedy -
czynić (t.j. aby nie poddawać się mu już we wstępnym etapie jego telepatycznego przejmowania kontroli nad naszym umysłem, zaś jeśli zaatakuje fizycznie aby pomimo braku bólu zrzucić go z siebie tak szybko jak tylko się da). Po drugie czytelnik powinien być świadom że gryf (chupacabra) jest maskotką UFOnautów zawsze polującą w pobliżu swoich właścicieli. Stąd jeśli ktoś zauważy jego obecność będzie to oznaczało że także UFO znajduje się gdzieś w pobliżu i obserwuje jak ich maskotka sobie radzi (w razie potrzeby będąc w gotowości do zabrania na pokład swego statku i usunięcia w przestrzeń ciała ewentualnej ludzkiej ofiary, tak aby dla naszego śledztwa nie pozostał żaden ślad). Po trzecie jest istotne aby czytelnicy potrafili odróżnić pomiędzy gryfami, t.j. krwiopijnymi "ptakami" reprezentującymi "maskotki" UFOnautów, a samymi UFOnautami pozbawiającymi nas czegoś równie niezbędnego jak krew (t.j. "ZWoW" który jest tak samo niezbędny do życia jak krew i którego brak manifestuje się podobnie jak brak krwi). Po czwarte dobrze też abyśmy zdawali sobie sprawę z istnienia gdzieś w dalekim kosmosie potworów z paranormalnymi cechami, np. zdolnych do zwalniania upływu czasu w swoich ofiarach i przejmowania nad nimi telepatycznej kontroli. Daje to bowiem pojęcie o rodzaju niebezpieczeństw na jakie wystawieni będą pierwsi ludzie podróżujący na inne systemy gwiezdne. Po piąte odkrycie istnienia "ptaka" o sześciu kończynach, t.j. czterech nogach i dwóch skrzydłach, który na dodatek dysponuje paranormalnymi mocami, wyzwala nas od zakorzenionych stereotypów myślowych i ujawnia że na innych systemach gwiezdnych ewolucja przyjęła odmienny przebieg niż na Ziemi (posiadanie zresztą sześciu wyspecjalizowanych kończyn jest normalne nawet na Ziemi - porównaj kraby i owady). Po szóste awansowanie gryfa ze sfery stworzeń całkowicie mitycznych w sferę rzeczywiście istniejącego ptaka stawia w zupełnie nowym świetle najróżniejsze niezwykłe zwierzęta jakie zapełniają mitologie wielu krajów, w rodzaju sfinksów, feniksów, pegazów, jednorożców, smoków, itp. Po siódme zaś i ostatnie dobrze abyśmy zrozumieli, że posiadanie takich "maskotek" i wypuszczanie ich na Ziemię aby sobie zapolowały mówi wiele o brutalnej naturze okupujących nas UFOnautów. Wszakże jest powszechnie wiadomym, że "maskotki" zawsze są tak dobierane aby możliwie najlepiej odzwierciedlały naturę swoich właścicieli. Skóra cierpnie na myśl że istoty lubujące się w tego typu "maskotkach" posiadają absolutną władzę nad ludźmi (ciekawe jak ci UFOnauci zaspokajają głód swych potworów podczas długich podróży w przestrzeni - czyżby zawsze wozili na pokładzie UFO kilku dobrze ukrwionych ludzi którymi potem "częstują" swoje maskotki).
Istnieje jeszcze jeden aspekt związany z tematem tego podrozdziału na jaki autor chciałby zwrócić uwagę czytelnika. Jest nim znaczenie gryfów, a ściślej metod ich telepatycznego atakowania, jako materiału dowodowego bezpośrednio podpierającego prawdziwość historii ludzkości omówionej w podrozdziale O7, w tej jej części jaka stwierdza że różnorodna fauna ziemska przywieziona została na naszą planetę z odmiennych systemów gwiezdnych. Dowodowość gryfów wywodzi się z ludowych wierzeń, że niektóre ziemskie stworzenia, przykładowo węże, również dokonują telepatycznych ataków. To zaś świadczy, że przywiezione one do nas były z planety na jakiej telepatyczne atakowanie zostało wykształcone ewolucyjnie (nie mogło się wszakże wykształtować na Ziemi z powodu zbyt niskiej grawitacji - patrz podrozdział II6.2). Z powodu jednak naukowego ignorowania telepatii, jak dotychczas nasi naukowcy odmawiają przyznania istnienia takich ataków, aczkolwiek są one dobrze znane wiedzy ludowej. Jako nastolatek autor obserwował kiedyś atak zwykłego polskiego zaskrońca na dużą żabę. Wszystko co zaskroniec uczynił, to otworzył swój pysk i intensywnie wpatrywał się w oczy tej żaby. Kiedy autor rozpoczął obserwację żaba była w odległości jakiegoś pół metra od paszczy zaskrońca. Koncentracja węża była tak duża, że nawet nie odnotował zbliżającego się autora i kontynuował swój telepatyczny atak umożliwiając dokładne zaobserwowanie całego zdarzenia. Żaba tymczasem zachowywała się w sposób jaki jest niewytłumaczalny na bazie starego konceptu monopolarnej grawitacji (który zaprzecza istnieniu telepatii i uniemożliwia jej wyjaśnienie). Wydając głośne rechoty przerażenia (które zresztą zwróciły uwagę autora na całe -
zajście) silnie zapierała się przednimi kończynami o ziemię. Jednak jej tylne kończyny rytmicznie dokonywały skoków zwolna prowadząc nieszczęsną wprost w paszczę zaskrońca. Nawet gdy jej przednia część utkwiła już w jego paszczy, tylne nogi ciągle podrygiwały dopomagając wężowi w jej lepszym połknięciu. Zaskroniec jedynie musiał dokonać wysiłku przełykania. Po zaobserwowaniu tego zajścia autor oczywiście wypytał o całe zdarzenie Wincentego (omawianego też w podrozdziałach P2.3.2 i P2.4) który był chodzącą encyklopedią wiedzy ludowej. Wincenty potwierdził, że zaskrońce zdalnie hipnotyzują swoje ofiary, tak że wcale nie muszą ich łapać fizycznie, a ofiary te same wskakują do ich paszczy. Wygląda więc na to, że atak telepatyczny nie jest tylko czymś co wyewolucjonowało się na odległych planetach i stąd istnieje tylko tam, a został on również przeszczepiony do ziemskiej fauny. Tyle tylko, że oficjalna nauka dotychczas ignorowała to zjawisko, zapewne z powodu niemożności jego wytłumaczenia.
Na zakończenie autor chciałby dodać, że aczkolwiek wydobycie na światło dzienne opisywanych tutaj problemów służy ujawnianiu prawdy - czemu przecież poświęca swe życie, wymagało to wiele odwagi aby włączyć niniejszy podrozdział do treści tej monografii. Będąc szczerym, przez jakiś czas nawet się wahał czy to uczynić czy też przemilczeć całą sprawę. Tak wszakże się składa, że w dzisiejszych czasach osobiste przejście naukowca przez doświadczenia które odbiegają od wiedzy podręcznikowej z reguły odbierane jest przez społeczeństwo jako czynnik go dyskredytujący. Przykładowo gdyby Albert Einstein przyznał się w którejś ze swoich publikacji naukowych że zobaczył kiedyś zjawy i miał widzenia na temat przyszłości, wtedy prawdopodobnie nikt nie wziąłby poważnie jego teorii względności. Niemniej poświęcając swe życie walce o prawdę jakakolwiek by ona nie była, wdrażając totalizm w którym codzienna filozofia nie może się różnić od filozofii oficjalnej, oraz mając w pamięci innych naukowców (a swoich kolegów) którzy prywatnie i w zaufaniu przyznawali się mu do osobistych obserwacji UFO jednak publicznie i oficjalnie wypowiadali się lub głosowali przeciwko badaniom tych obiektów, autor zdecydował się opisać tutaj powyższe zdarzenie dokładnie jak je pamięta i bez względu na konsekwencje jakie jego zaprezentowanie może sobą spowodować.
Rys. R1. Rysunek trzech UFOnautów oraz ich wehikułu wykonany przez 9- letniego Stanisława Masłowskiego zaraz po ich napotkaniu dnia 29 sierpnia 1979 roku w Parku Popowickim we Wrocławiu. Na przekór jego dziecięcego stylu rysowania, wehikuł pokazany przez Stanisława jest bardzo podobny do Magnokraftu typu K3 pokazanego w ramce ponad jego rysunkiem (i zilustrowanego także na rysunku F1). Zaznaczone zostały cztery "czarne belki" pola magnetycznego odchodzące w dół od pędników bocznych tego wehikułu. Dwóch UFOnautów, ubranych w obcisłe zielone kombinezony z kapturami oraz czerwonymi pasami i butami, właśnie opuściło kabinę załogi, podczas gdy pilot pozostawał w swoim siedzeniu. (Z badań autora wynika iż procedura bezpieczeństwa UFOnautów nakazuje im aby co najmniej jeden z pilotów zawsze pozostawał w wehikule gotowy do natychmiastowej interwencji). Najbliższy UFOnauta, zawisający w powietrzu w pozycji stojącej tylko około 2 metrów od Stanisława, posiadał obie nogi w charakterystycznym rozkroku. Dalszy z nich zawisał w powietrzu z podkulonymi nogami. Oboje zawisali około 50 cm ponad poziomem trawy. Trawa silnie falowała pod stopami ich butów, aczkolwiek nie było wtedy wiatru. Stanisław zauważył iż krwisto-czerwone włosy na twarzy i rękach najbliższego UFOnauty stały dęba (naelektryzowanie). Kiedy wehikuł wzleciał w powietrze, kształty całego jego korpusu stopniowo rozpłynęły się z widoku, za to w środku podstawy ukazała się kapsuła dwukomorowa z pędnika głównego (patrz wyjaśnienie tego zjawiska na rysunku F32). Stanisław opisał tą kapsułę jako urządzenie w kształcie rombu (on sam użył sformułowania "w kształcie dzwonka z kart do gry"), jakie emanowało silne, ciemno-żółte światło (patrz też podrozdział S1.3). Warto tu dodać iż kształt rombu uzyskuje się podczas patrzenia na kwadrat pod kątem od strony jego naroża.
Rys. R2. Rekonstrukcja wyglądu UFOnauty z jarzącym się pasem. UFOnauta ten dnia 23 lipca 1977 roku około 1 nad ranem zaobserwowany został w Lindley, New York, USA, przez dwie dziewczyny o imionach Janine (13 lat) i Monika (26 lat) - ich nazwiska nie zostały ujawnione. UFOnauta posiadał pas z którego emanowało zielone światło. W jego ręku trzymana też była latarka. UFOnauta spowodował uniesienie się w powietrze kamienia nagrobkowego poprzez skierowanie na niego promienia świetlnego z tej latarki (patrz opis "beaming" z podrozdziału J2.5). Podczas trwania tego incydentu obie obserwujące go dziewczyny doznały silnego bólu głowy, dzwonienia w uszach, suchych gardeł, oraz skróconego poczucia czasu (zdawało im się iż trzygodzinna obserwacja zajęła im jedynie około godziny). Wszystko to może sugerować iż znajdowały się one pod wpływem silnego pola wytwarzanego przez napęd osobisty tego UFOnauty.
Niniejsza ilustracja publikowana była w książce [2S1.1] Allan'a Hendry (Foreword by Professor J. Allen Hynek), "The UFO handbook", Sphere Books Limited, 1979, strona 123.
Rys. R3. Jedno z czterech zdjęć szybko lecącego UFOnauty. Zdjęcia te wykonane zostały z lampą błyskową dnia 17 października 1963 roku, zaraz po 10 wieczorem, przez oficera policji Jeff'a Greenhaw, na odludnym polu na zachód od miasteczka zwanego Falkville, Alabama, USA. Na wszystkich czterech zdjęciach UFOnauta utrzymuje nogi w stacjonarnym rozkroku. Ponieważ wszystkie te zdjęcia wykonane zostały kiedy przemieszczał się on z niezwykłą szybkością, wskazuje więc to iż musiał on używać swego napędu osobistego którego pędniki główne zawarte były w podeszwach butów. UFOnauta był rozmiarów dużego człowieka, cały odziany w srebrzysty kombinezon wyglądający jak wykonany z folii metalowej. Antena zdawała się odchodzić od jego głowy.
Warto tu zaznaczyć iż po wykonaniu tych zdjęć, Mr Greenhaw stracił pracę ponieważ jego przełożeni zdecydowali, że nie mogą oni więcej już ufać osobie która sfotografowała UFO (nie jest on zresztą jedyną ofiarą oficjalnej anty-UFO kampanii - patrz też podrozdziały A3, V1.1, V4.5.1, i T1).
Rys. R4. UFOnauta nazywający siebie "Ausso". Niniejsza ilustracja ukazuje wygląd odtworzony z zeznań uprowadzonego. Dnia 25 października 1974 roku Ausso uprowadził Carl'a Higdon'a polującego na jelenie na północnym skraju puszczy zwanej Medicine Bow National Forest (south of Rawlings), Wyoming, USA. Przebieg tego uprowadzenia opisany jest w książce [5S1.1] pióra Joshua Strickland, "There are aliens on earth! Encounters", ISBN 0-448-15078-6, strona 16. UFOnauta był wzrostu około 1.88 metra i ważył w przybliżeniu 82 kilogramy. Ubrany był w obcisły czarny kombinezon z czarnymi butami, przypominający wyglądem ubiór płetwonurka. Na biodrach posiadał bardzo ciężki pas spięty sprzączką z żółtą gwiazdą sześcioramienną oraz jakimś emblematem pod jej spodem. Ausso miał łukowate nogi, schodzącą się stożkowo głowę bez podbródka, oraz pojedynczą długą "różdżkę" w miejscu każdej z dłoni. Jego włosy były rzadkie i stały dęba (autor wierzy iż naelektryzowane od pędników głównych w jego epoletach).
Z punktu widzenia teorii zaprezentowanych w rozdziale E, Ausso przywdziewał wersję napędu osobistego z pędnikami głównymi osadzonymi w epoletach (zauważ skrzyżowane szelki wzmacniające łączące pas z epoletami, oraz chmurki zjonizowanego powietrza unoszące się nad epoletami) - patrz też rysunek E4 "a". Na końcach jego rąk (t.j. w "różdżkach") ukryte były zapewne dodatkowe pędniki wspomagające, jakie wspierały jego działania fizyczne.
Rys. R5. UFOnauta przekraczający mur. Pokazany tu sposób wchodzenia na pionową ścianę zaprzecza naszemu zrozumieniu praw fizycznych. Niemniej M. Ivorde z Belgii zaobserwował nocą na swoim ogródku UFOnautę który właśnie przekraczał mur w ten niezwykły sposób. W swoim sprawozdaniu opisał on zielonkawego ludzika, około 1 metra wysokiego, w hełmie i kombinezonie kosmicznym, trzymającego w ręku coś co przypominało wykrywacz metali używany przez saperów. UFOnauta miał zaostrzone uszy (typu "psiego") oraz wielkie oczy jarzące się żółtym światłem i otoczone zielonymi obrzeżami. Kiedy UFOnauta przymykał powieki, jego twarz pozbawiona światła z oczu stawała się niewidoczna w cieniu. (Tak silna luminescencja oczu sugeruje iż UFOnauta ten używał napędu z pędnikami w pobliżu swej głowy - t.j. w epoletach. Stąd silne pole z epoletów oddziaływało na jego oczy powodując ich jarzenie się.) Kiedy M. Ivorde oświetlił go swoją latarką, UFOnauta pośpiesznie uciekł poza ścianę przekraczając ją w pokazany tu sposób (a nam się zdaje iż tylko owady potrafią chodzić w taki sposób).
Powyższy rysunek opublikowany był w książce [5S1.1] pióra Joshua Strickland, "There are aliens on earth! Encounters", ISBN 0-448-15078-6, strona 14.
Rys. R6. Jeden z siedemnastu śladów kroczących UFOnauty. Ślady te wypalone zostały przez pędniki główne UFOnauty jaki dnia 4 września 1979 roku przespacerował się po podłodze wyłożonej płytkami PCW w mieszkaniu Jerzego Wasilewskiego z Wrocławia. Każdy z tych śladów początkowo wyglądał jak kredowo-biała kropla upadła na niebiesko-szarą płytkę. Jednakże z upływem czasu ich kolor powracał do oryginalnego według "krzywej połowicznego zaniku" o okresie przepołowienia wynoszącym około 120 dni. W marcu 1982 roku zlewał się on już zupełnie z kolorem płytek. Ślady były średnio około 13 milimetrowej średnicy i posiadały czarny zafalowany wzór na swej powierzchni. Jak wykazały badania ów wzór pochodził z działania aktywnego ozonu jaki zareagował z cząsteczkami PCW. Wszystkie wypalenia tworzyły rodzaj "kroczącego śladu", wiodącego wzdłuż podłogi wyłożonej płytkami PCW (PoliChlorku Winylu). Średni odstęp pomiędzy poszczególnymi stąpnięciami wynosił około 40 cm. Badania dokonane przez zespół z Instytutu Chemii Nieorganicznej Politechniki Wrocławskiej ujawniły, iż ślady te zostały wypalone wysoko skoncentrowanym polem magnetycznym oddziaływującym na powierzchnię płytek PCW. Stąd płytki te reprezentują rozstrzygający dowód iż UFOnauci już obecnie używają magnetycznego napędu osobistego.
Rys. R7. Historyczny rysunek najprawdopodobniej ilustrujący użycie napędu osobistego. Jego pochodzenia narazie nie udało się ustalić. Źródło zaczerpnięcia sugerowało że wykonany on został przez Albrechta Dürera w 1493 roku, aczkolwiek inna sugestia podaje że jest on drzeworytem ilustrującym opowieść fantastyczną z 1656 roku "Opisanie państw u ludów Księżyca" autorstwa Cyrano de Bergerac (1619-1655).
Znając zasadę działania napędu osobistego z pędnikami magnetycznymi umieszczonymi w pasie i naramiennikach, tak jak to zilustrowano na rysunku E4a, oraz wiedząc że dla potrzeb sterowania każdy z tych pędników będzie się składał z kapsuły dwukomorowej zamkniętej w kulistej obudowie, łatwo dopowiedzieć sobie skąd idea powyższego rysunku zapewne się wzięła. Najprawdopodobniej jego autor zaobserwował UFOnautę lecącego w powietrzu z pasem i naramiennikami obwieszonymi owymi dziwnie wyglądającymi kulami. Ponieważ jednak jedynym obiektem który przypominał mu owe dziwne kule były kuliste butelki, zinterpretował więc sobie potem lecącego jegomościa jako obwieszonego butelkami. (Odnotuj też opisane pod koniec podrozdziału R4 przykłady pułapek światopoglądowych czyhających w przypadku prób "racjonalnego" wyjaśnienia tego rysunku.)
Jednym z cenniejszych potwierdzeń wynikających z faktu, że pokazany na tym rysunku UFOnauta ubrany jest w strój owej epoki, nie zaś w strój kosmiczny, to że wywiadowcy naszych okupantów wysyłani byli na Ziemię w każdej epoce, nie zaś jedynie obecnie - patrz też podrozdział O5. Poprzez mieszanie się z tłumem, oraz wyglądanie jak każdy inny przechodzień, wywiadowcy ci mogli niepostrzeżenie gromadzić informacje jakie dopomagały naszym okupantom w skutecznym utrzymywaniu Ziemian pod swą kontrolą.
Powyższy rysunek przesłał autorowi Pan Wacław Z. Kubiniec (Kol. Dolna 19/2, 38- 252 Libusza, Ks.) - źródło z jakiego on pochodzi nie zostało wskazane.
Rozdział S.
Motto: "Prawdziwa wielkość przybiera niepozorny wygląd."
Dowiedzenie pierwszej części tezy tego rozdziału (że UFO wykorzystują komory oscylacyjne jako swój napęd) jest stosunkowo proste pod względem logicznym. Polega ono bowiem na przedstawieniu, zgodnie z metodologią porównywania atrybutów już objaśnioną w podrozdziale O1, materiału dowodowego wykazującego użycie komory oscylacyjnej w wehikułach UFO. Podrozdziały jakie nastąpią dostarczają dostatecznej ilości tego materiału.
Nieco bardziej trudne jest jednak udowodnienie iż UFO nie używają paliwa w swoim działaniu, zaś ich cały zasób energii jest przechowywany w formie pola magnetycznego (t.j. "strumienia krążącego") uwięzionego w konfiguracjach komór oscylacyjnych zwanych tu kapsułami dwukomorowymi i konfiguracjami krzyżowymi. Aby wykazać prawdziwość także i tej drugiej części tezy niniejszego rozdziału koniecznym jest przedstawienie dowodów, że komory oscylacyjne UFO faktycznie zestawione zostały w kapsuły dwukomorowe jakich strumień krążący umożliwia przechowywanie ogromnych ilości energii (stąd że właśnie ów strumień krążący w UFO stanowi odpowiednik dla "paliwa" z naszych dzisiejszych wehikułów). Na szczęście autor zdołał znaleźć sporo materiału dokumentacyjnego jaki dowodzi także i tego faktu (włączając w to ustne potwierdzenia wypowiedziane przez samych UFOnautów, że ich komory wypełniają także funkcje akumulatorów energii).
Aby udowodnić tezę niniejszego rozdziału, autor skompletował szerokie badania ukierunkowane na odnalezienie wymaganego materiału dowodowego. W rezultacie, ustalił on wiele faktów jakie wskazują na długotrwałe i nieprzerwane użycie komór oscylacyjnych na Ziemi przez jakieś zaawansowane cywilizacje kosmiczne. Fakty te mogą zostać poklasyfikowane do następujących kategorii:
1. Współczesne obserwacje i fotografie komór oscylacyjnych używanych w pędnikach UFO.
2. Ślady materialne pozostawione na Ziemi jakie pochodzą z komór oscylacyjnych UFO.
3. Mitologiczne wzmianki urządzeń przypominających komory oscylacyjne.
4. Historyczne opisy urządzeń jakie zdają się stanowić starożytne wersje komory oscylacyjnej. -
Kolejne podrozdziały prezentują materiał dowodowy należący do poszczególnych z tych kategorii. Ostatni podrozdział przedstawia wnioski wynikające z tych prezentacji.
Zgodnie z poprzednio omówionym dowodem z rozdziału O, jaki wykazuje iż UFO są już zrealizowanymi magnokraftami, najbardziej rzucający się w oczy podzespół każdego UFO powinny stanowić konfiguracje komór oscylacyjnych. Konfiguracje te powinny być zauważalne dla każdej osoby wizytującej UFO, a także dla przypadkowych obserwatorów takiego wehikułu przelatującego obok. Więcej, pole magnetyczne wytwarzane przez komory oscylacyjne tych statków powinno oddziaływać na otoczenie w sposób jaki jest unikalny dla tych urządzeń. Z powyższego wynikają więc cztery oddzielne kategorie materiału dowodowego jakich prezentacja zajmie cztery kolejne sekcje tego podrozdziału. Należy zauważyć iż w niniejszym podrozdziale ograniczono się tylko do omówienia konfiguracji komór oscylacyjnych obserwowanych w dyskoidalnych UFO (t.j. kapsuł dwukomorowych). Innego rodzaju konfiguracje, charakterystyczne głównie dla UFO czteropędnikowych, omówiono w rozdziale Q.
S1.1. Kolumny pola magnetycznego opuszczającego pędniki UFO posiadają kwadratowy przekrój poprzeczny
Kolumny pola magnetycznego wyprodukowanego w pędnikach UFO muszą odzwierciedlać kształt urządzenia jakie wytworzyło to pole. Jeśli więc kolumny te zostały wytworzone przez sześcienną komorę oscylacyjną pierwszej generacji, ich przekrój musi być kwadratowy. W ten sposób będą one się drastycznie różniły od okrągłych kolumn pola jakie musiałyby zostać uformowane przez dowolne inne urządzenia (np. elektromagnesy). Ponieważ jest stosunkowo łatwym zadaniem odróżnienie kształtu pola magnetycznego odprowadzanego do otoczenia z pędników UFO, powyższe stwarza więc pierwszą możliwość sprawdzenia czy owe statki pozaziemskie faktyczne wykorzystują komory oscylacyjne.
Najłatwiejszym sposobem poznania kształtu kolumn pola wydzielanego przez pędniki UFO jest obserwacja tzw. "czarnych belek" formowanych z niewirującego pola statku. Ich wytwarzanie dyskutowane już było w kilku podrozdziałach niniejszej monografii (np. F10.4, E4). Belki owe muszą dokładnie odzwierciedlać kształt kolumn pola statku, stąd w przypadku użycia komór oscylacyjnych pierwszej generacji powinny one być kwadratowe w przekroju poprzecznym. Najlepszą konfiguracją UFO dla zaobserwowania takich belek są tzw. Zestawy semizespolone i zestawy niezespolone - patrz konfiguracje #2 i #3 na rysunku F6. Opublikowanych już zostało wiele fotografii pokazujących owe konfiguracje UFO. Jedne z najbardziej wyraźnych z owych fotografii, to seria kolorowych zdjęć UFO lecącego na niewielkiej wysokości, wykonanych dnia 16 czerwca 1963 roku przez Paul'a Villa z Alberquerque, New Mexico, USA. Ich dwa przykłady pokazano na rysunku S1. Najlepsza reprodukcja tych zdjęć opublikowana była w jednym z wcześniejszych wydań OMNI (najprawdopodobniej z 1979 roku). Niektóre z nich były też zreprodukowane w czasopiśmie [1S1.1] "The Unexplained", Vol 1, No 1, 1980, strona 10 (w kolorze); w książce [2S1.1] pióra Allan'a Hendry (Foreword by Professor J. Allen Hynek): "The UFO Handbook" (Sphere Books Limited, London, England, 1980) strona 210; oraz w książce [3S1.1] pióra David'a C. Knight: "UFOs: A Pictoral History from Antiquity to the Present" (McGraw-Hill Book Company, 1221 Avenue of the Americas, New York, NY 10020, USA, New York-St.Louis-San Francisco, 1980, ISBN 0-07-035103-1) strony 110-111. UFO uchwycone na zdjęciach Villa stanowi konfigurację niezespoloną utworzoną z dwóch wehikułów typu K7. Zarysy dolnego wehikułu, lecącego w pozycji odwróconej, zawinięte zostały -
polem soczewki magnetycznej stąd można je zobaczyć tylko częściowo. Na wysokiej jakości kopiach tych zdjęć doskonale widoczne jest jedenaście "czarnych belek" (z całkowitej ich liczby 24-rech w UFO typu K7) łączących wyloty pędników bocznych dolnego i górnego wehikułu. Kształt tych belek niestety jest trudny do określenia ze zdjęć Villa. Inny przykład fotografii (oryginalnie w kolorze) dwóch UFO typu K7, tyle iż tym razem lecących w konwencji telekinetycznej, opublikowany został w czasopiśmie [4S1.1] "The Unexplained. Mysteries of Mind, Space & Time", Volume 1, Issue 1, 1980, strona 4. Oba wehikuły także sprzęgnięte są z sobą w zestaw niezespolony - patrz rysunek T1.
W większości wizualnych obserwacji UFO kształt czarnych belek rozprzestrzeniających się od wylotów pędników nie został dokładnie odnotowany. Jednakże istnieje kilka obserwacji w których dokonujące je osoby z jakichś tam względów zwróciły szczególną uwagę na ten kształt i zachowały go dobrze w pamięci. We wszystkich przypadkach z jakimi autor zetknął się do chwili obecnej kształt ten opisywany jest jako kwadratowy. Dokonajmy teraz przeglądu najbardziej reprezentacyjnych z takich przypadków, na jakie autor natrafił w swoich badaniach. Dnia 12 czerwca 1981 roku, małżeństwo Thew (250 King Street, Temuka near Timaru, New Zealand) zaobserwowało dwa UFO zawisające ponad ich domem. Wehikuły te sprzęgnięte były z sobą właśnie w układ niezespolony. Zgodnie z opowiadaniem tych świadków, z wyglądu przypominały one konfiguracje pokazane na rysunku S1, aczkolwiek z powodu innego kąta obserwacji tego UFO, dolny wehikuł zaobserwowany w Temuka pozostawał doskonale widoczny (nie został więc owinięty w soczewkę magnetyczną tak jak wehikuły na rysunku S1). Małżeństwo Thew widziało wyraźnie "czarne belki" łączące wyloty ich pędników bocznych i odnotowało w pamięci że ich kształt z całą pewnością był kwadratowy w przekroju poprzecznym. Gdy raportowali autorowi kształt tych belek przypominali sobie nawet że w czasie obserwacji przyrównywali je do kwadratowych framug okiennych. W książce [5S1.1] Joshua Strickland: "There are aliens on earth! Encounters" (Grosset & Dunlop, New York, 1979, ISBN 0-448-15078-6) strona 11, opublikowany został rysunek semi- zespolonego kompleksu latającego dwóch UFO, jakie uprowadziło brazylijskiego żołnierza o nazwisku José Antonio da Silva - patrz rysunek S2. Czarne belki zaobserwowane na tym wehikule zostały wyraźnie zaznaczone jako kwadratowe w przekroju poprzecznym. Jednym z najbardziej obiektywnych dowodów na kwadratowy przekrój kolumn pola magnetycznego wydzielanego przez pędniki UFO są popalone ślady pozostawiane na ziemi w miejscach lądowania tych wehikułów. Ślady takie, w niniejszej monografii zwane "lądowiskami UFO", zwykle przyjmują formę wypalonego pierścienia z pojedynczym wypaleniem w swoim centrum (bardziej dokładne referencje do tych lądowisk przedstawione zostały w podrozdziałach F11, E2 i P2.1, oraz w monografiach z serii [5]). Kiedy UFO lądują w pozycji "wiszącej", wylot ich pędnika głównego niemalże dotyka ziemi. W takim przypadku, gdy pole statku nie wiruje, centralny ślad wypalony na ziemi przez ten pędnik musi odpowiadać kształtowi kolumny pola wytwarzanego przez jego kapsułę dwukomorową. Autor badał sporo śladów wynikających z takich lądowań UFO i faktycznie w niektórych z nich występowały wyraźnie wypalone centralne ślady w formie kwadratu. Przykład jednego z takich śladów pokazany został na rysunku S3 (porównaj kwadratowy wypalony ślad z tego rysunku z wyglądem kapsuły dwukomorowej pokazanej na rysunku C6 "b" oraz na fotografii z rysunku S5). Istnienie owych trwale wypalonych śladów w lądowiskach UFO dostarcza istotnego materiału dowodowego potwierdzającego poprawność tezy niniejszego rozdziału.
iskier elektrycznych obiegających ich wnętrze
Kształt kolumn pola magnetycznego wytwarzanego przez pędniki UFO daje się też -
rozpoznać z obserwacji warstewek powietrza zjonizowanego na wylotach z tych pędników, lub z zaobserwowanych zarysów tych pędników. Podany poniżej materiał dowodowy dokumentuje ten aspekt.
Najbardziej obiektywne źródło informacji o wyglądzie warstewek powietrza zjonizowanego na wylocie pędników UFO są fotografie tych wehikułów wykonane w okolicznościach szczególnie sprzyjających ujawnieniu świecenia zjonizowanego powietrza: t.j. przy fotografowaniu od spodu, przy niepełnym świetle dziennym (np. wieczorem), przy wilgotnym (np. tropikalnym) powietrzu sprzyjającym jonizacji, oraz w przypadku gdy pole UFO nie wiruje. Kilka takich fotografii zostało już opublikowanych. Najlepszą z nich jest zdjęcie UFO typu K3 jakie dnia 3 stycznia 1979 roku zawisło nieruchomo nad Butterworth w Malezji. Jego fotografię opublikowano w gazecie [1S1.2] National Echo, z Penang, Malezja, wydanie z 4 stycznia 1979 roku. Następnie zreprodukowano je w czasopiśmie [2S1.2] Mufon UFO Journal, wydanie z lutego 1980 roku, strona 8. Oryginalna odbitka tego zdjęcia okazała się niemożliwa do zdobycia, stąd w niniejszej monografii autor przytoczył jedynie jego gazetową reprodukcję - patrz rysunek O15. Niestety na owej reprodukcji wyloty pędników UFO wykazują kształt okrągły. Praktycznie to zaś oznacza, że albo pole statku wirowało w momencie fotografowania, formując okrągłą plamę zjonizowanego powietrza na przekór że kształt komór był np. sześcienny, albo też fotografowane UFO było trzeciej generacji o szesnastobocznych komorach oscylacyjnych których wyloty wyglądają jak niemal okrągłe - patrz też rysunek C8.
Znacznie lepsze dla ustalenia tego kształtu okazało się zdjęcie jakie wykonał rybak o nazwisku Norman Neilson (Motunau Beach, North Canterbury, New Zealand). W październiku 1979 roku, fotografował on swój nowo zakupiony kuter, zaś przez przypadek, na jego zdjęciu- przeźroczu uchwycone też zostało UFO typu K5. Na wylotach z pędników bocznych tego wehikułu silnie świecące obszary zjonizowanego powietrza zostały wyraźnie ukazane – patrz rysunek O16. Jego fotografia jest podobna nieco do zdjęcia z rysunku O15, tyle tylko iż wykonana została pod nieco większym kątem. Były ekspert fotografii lotniczych, śp Fred Dickenson z Timaru, Nowa Zelandia, dokonał badań owej fotografii UFO z Motunau Beach. Jego powiększenia ujawniły iż kolumny pola magnetycznego odprowadzane z pędników tego wehikułu wykazują szczegóły wskazujące na ich kwadratowy przekrój. Omawiana tu fotografia oraz jej powiększenie opublikowane były w czasopiśmie [3S1.2] "Xenolog UFO Magazine" (Phyl & Fred Dickenson, 33 Dee St., Timaru, New Zealand), no 122, January/March 1980, strony 10-12.
W książce [4S1.2] David Wallechinsky and Irving Wallace, "The People's Almanac #2", A Bantam Book, Inc., New York 1978, ISBN 0-553-01137-5, strona 599 zawarty jest opis UFO jakie nocą wylądowało na lotnisku w Marignane (Francja). Opis ten wykonany został przez celnika tego lotniska, Gabriel'a Gachignard, który osobiście zaobserwował wehikuł z niewielkiej odległości. Odnotował on na nim kwadratowe kształty jakichś elementów które wziął za okna, ale które faktycznie były warstewkami powietrza zjonizowanego pulsującym polem magnetycznym na wylotach z pędników tego wehikułu. Oto odpowiednie cytowanie z [4S1.2], jakie raportuje o obserwacji Gachignard'a:
"Miało ono kształt piłki do rugby, przypominał sobie świadek, ze spiczastymi końcami. Wymiary obiektu oszacowałbym na jakieś 3 stopy wysoki i 15 stóp długi {t.j. około 0.9 metra i 4.5 metrów - sprawdź w tablicy F1 dla UFO typu K3 wymiar D oraz podwojony wymiar Ds}. Spód obiektu krył się w ciemności, ale za to na jego górnej powierzchni widoczny był rząd czterech kwadratowych okien, z których emanowało pulsujące światło, nieziemskie i miękkie, jakie zmieniało kolory od niebieskiego do zielonkawego w jednostajnym trzepotliwym ciągu." (W oryginale angielskojęzycznym: "It had the shape of a football, he recalls, with very pointed ends. He estimated the object's dimensions to be 3 ft. high and 15 ft. long (i.e. around 0.9 and 4.5 metres). The underside was in a shadow, but along the top was a row of four SQUARE windows, from which emanated a pulsating light, ghostly and soft, which changed colours from -
bluish to greenish in a sort of throbbing pattern.")
Warto w tym miejscu podkreślić, iż dokonywanie tłumaczeń cytatów podobnych do tych przytoczonych w niniejszym rozdziale jest zadaniem ogromnie trudnym, jako iż musi ono uwzględniać szerszy kontekst z którego dany tekst został zaczerpnięty, dodatkowe objaśnienia ustne lub rysunkowe towarzyszące danym tekstom, zwyczaje językowe ich autorów, itp. W wielu więc przypadkach dokonane tłumaczenie może być też przedmiotem innych interpretacji. Aby więc umożliwić taką indywidualną interpretację dokonaną przez samych czytelników, w odniesieniu do tekstów o większym znaczeniu dowodowym lub naukowym, niezależnie od swojego ich tłumaczenia autor zawsze stara się też przytoczyć ich oryginalne brzmienie. Należy zauważyć że w nawiasach klamrowych {jak te} włączane są do tych tłumaczeń komentarze autora ułatwiające interpretację oryginalnego tekstu.
Aby powyższe cytowanie uczynić bardziej zrozumiałym, być może przydatne się okaże jego zinterpretowanie dokonane na bazie Teorii Magnokraftu. Z przytoczonego opisu wynika że w panujących ciemnościach Gachignard dostrzegł jedynie powierzchnię górną złożonych z sobą dwóch kołnierzy kulistego kompleksu UFO uformowanego poprzez sprzęgnięcie razem dwóch przeźroczystych wehikułów typu K3. (Sposób takiego sprzęgniecia zilustrowany został na rysunku F1c, podczas gdy dokładny kształt pojedynczych wehikułów typu K3 pokazany jest na rysunku F1b.) Całkowita grubość tych kołnierzy wynosiła więc zaledwie podwojoną wartość wymiaru Ds z tablicy F1 (t.j. odpowiednik podwojonej średnicy pędników bocznych tego typu UFO), natomiast ich średnica obwodowa równała się średnicy gabarytowej D wehikułu. Kompleks ten był nieco nachylony w kierunku obserwatora, aby dostosować ustawienie pędników do lokalnego przebiegu pola magnetycznego. Dzięki temu pochyleniu zarys kołnierzy przyjął owalny kontur, podobny do obrysu piłki dla rugby. Przeźroczyste korpusy pozostałych części wehikułów, włączając w to dwie kopuły osłaniające kabiny załogi, zakryte były ciemnością przed dostrzeżeniem. Zorientowanie wehikułu umożliwiało więc świadkowi zobaczenie wylotów czterech pędników bocznych (wyloty z pozostałych czterech pędników kryły się bowiem poza niewidoczną dla świadka kabiną załogi górnego wehikułu).
Dnia 20 stycznia 1982 roku, Wayne Lockwood z Wanganui, Nowa Zelandia, został oślepiony smugą ostrego światła rzuconą przez UFO zawisające ponad jego głową. Teoria Magnokraftu wyjaśnia iż w wehikułach pierwszej generacji wytwarzanie takiego światła odbywa się albo poprzez wsunięcie fluoryzującego pręta albo też poprzez wpompowanie odpowiednio fluoryzującego gazu dielektrycznego do komory oscylacyjnej - substancje te nie zmienią własności jej dielektryka ale za to zamieniają komorę w rodzaj jarzeniówki. Stąd w UFO pierwszej generacji zarysy wylotu urządzenia które produkuje taką smugę światła, przy oglądaniu go od spodu powinny być wyraźnie kwadratowe. Mr Lockwood popatrzył do góry na oślepiające go źródło światła i dokładnie odnotował iż było ono kwadratowego kształtu.
Dnia 23 lipca 1981 roku o 10:30 wieczorem James L. McCabe (49 Highland Avenue, Dover, New Jersey, USA) obserwował lornetką przez około 20 sekund metaliczne UFO jakie zbliżało się do jego domu na wysokości około 500 metrów. Na górnej powierzchni tego obiektu dostrzegł on jakieś prostokątne formy które przypominały mu okna wykonane z soczewek powiększających. Były one cofnięte od powierzchni wehikułu w dwóch stopniach jakby teleskopowo wsuniętych jeden do drugiego. Lewa z tych form posiadała nieregularną wstęgę żółtego światła biegnącą naokoło swojego wewnętrznego prostokąta wzdłuż całej jego głębokości. Opis tej obserwacji McCabe'go wraz z odpowiednim rysunkiem opublikowany został w [5S1.2] "CUFOS Associate Newsletter", wydanie z kietnia-maja 1983 roku, strony 4 do 5. Jeśli przeanalizować co właściwie zostało zaobserwowane, opisane formy doskonale odpowiadają czołowym krawędziom kapsuł dwukomorowych z pędników bocznych UFO, działających w trybie dominacji strumienia wewnętrznego - patrz rysunek C6 (a). Wrażenie powiększenia i odsunięcia przy tym kącie patrzenia najprawdopodobniej wywołane zostało dzięki uginaniu światła przez strumień krążący wytwarzany przez komorę zewnętrzną.
zauważane u przelatujących UFO a nawet fotografowane
Centralny obwód magnetyczny wznoszącego się dyskoidalnego UFO wytwarza unikalny efekt soczewki magnetycznej jaki ułatwia zauważenie kapsuły dwukomorowej z pędnika głównego tych wehikułów. Efekt ten umożliwił całemu szeregowi postronnych świadków zaobserwowanie i precyzyjne opisanie kapsuł dwukomorowych z UFO, a w kilku przypadkach nawet sfotografowanie tych kapsuł (patrz rysunek S5). Mechanizm powodujący wytworzenie takiego efektu soczewki magnetycznej opisany został w podrozdziale F10.3. Z uwagi jednak na jego znaczenie dowodowe dla niniejszego podrozdziału zostanie on tutaj dodatkowo streszczony.
We wznoszących się UFO moc pola magnetycznego z centralnego obwodu magnetycznego wielokrotnie przewyższa moc pola z obwodów głównego i bocznych. Z tego też powodu linie sił centralnego obwodu magnetycznego hermetycznie otaczają nie tylko że cały korpus wznoszącego się statku, ale także jego główny i boczne obwody magnetyczne. Wszystkie one zostają zawinięte w rodzaj magnetycznego obwarzanka (donut) w kształcie toroidu. Tworzenie tego obwarzanka zilustrowane zostało na rysunku F32. Jak to już wyjaśniono w podrozdziale F10.3, wysoko-skoncentrowane pole magnetyczne UFO odchyla drogę światła. Generalnie rzecz biorąc odchylanie to polega na pozwalaniu światłu na łatwe przechodzenie wzdłuż linii sił pola, jednakże uginaniu drogi światła próbującego przejść w poprzek tych linii. Wspomniany więc obwarzanek magnetyczny formowany wokół wznoszacego się UFO oznacza, iż aby dostać się do powierzchni statku światło musiałoby przeniknąć właśnie w poprzek linii sił pola magnetycznego otaczającego ten statek. Natomiast aby dotrzeć do pędnika głównego światło to szłoby tylko wzdłuż tych linii. Z tego też powodu, postronny obserwator który patrzy od spodu na takie wznoszące się UFO z łatwością zauważa kapsułę dwukomorową z pędnika głównego, jednakże nie jest w stanie zaobserwować żadnego z fragmentów korpusu wehikułu.
Stanisław Masłowski z Wrocławia był pierwszym obserwatorem UFO który zwrócił uwagę autora na to zjawisko. Patrzył on na UFO jakie wzniosło się z powierzchni ziemi. Podczas obserwowania jego wzlotu zauważył ku swemu zdumieniu, iż na jego oczach cały korpus statku zwolna znika (rozpływa się) z widoku, natomiast w centrum byłego kształtu wehikułu zaczyna być widoczne małe romboidalne urządzenie (t.j. kapsuła dwukomorowa z pędnika głównego obserwowana pod kątem od strony jej narożnika). Poniżej przytoczony został opis jego obserwacji. Natomiast wykonana przez niego ilustracja interpretująca sytuację z początkowej (przedodlotowej) fazy tego spotkania UFO pokazana została na rysunku R1.
Dnia 29 sierpnia 1979 roku około 7 wieczorem, 9-letni wówczas Stanisław Masłowski, napotkał UFO typu K3 w Parku Popowickim we Wrocławiu. Wehikuł wisiał zawieszony na wysokości około pół metra nad ziemią, zaś dwóch z trzech członków jego załogi opuściło pokład. Świadek podszedł do wehikułu na odległość około 6 metrów, zbliżając się do najbliższego UFOnauty na odległość około 2 metrów. Całe spotkanie zajęło około 10 minut i dostarczyło licznych szczegółów technicznych statku i jego załogi. Po jego zakończeniu, Stanisław obserwował wznoszące się UFO. Kiedy wehikuł zwiększył swoją wysokość, jego korpus zaczął zwolna się rozmywać z widoku, aczkolwiek UFO było ciągle zbyt blisko Stanisława aby stracić swoją widoczność z powodu odległości. Równocześnie, dokładnie w centrum uprzedniego korpusu tego wznoszącego się wehikułu pojawiło się znacznie mniejsze urządzenie emanujące silne, żółto-czerwone światło. Stanisław opisał to urządzenie jako przypominające mu romb widziany przez niego na kartach do gry ("dzwonek"), t.j. kształt jaki powstaje podczas oglądania kwadratu pod kątem od strony jednego z jego naroży.
Po tym jak Stanisław Masłowski uzmysłowił istnienie efektu soczewki magnetycznej, autor rozpoczął zbieranie innych materiałów dowodowych. Analiza takiego materiału zgromadzonego -
już do dzisiaj sugeruje, iż większość świadków którzy opisują kwadratowe, prostokątne lub romboidalne UFO jakie emanuje ze swego wnętrza silne żółte lub złote światło (czasami także i iskry), faktycznie zaobserwowała jedynie główną kapsułę dwukomorową ze znacznie większego wehikułu pozostającego niewidocznym dla tych świadków. Dodatkowym potwierdzeniem iż obserwowana jest jedynie kapsuła nie zaś cały wehikuł (np. nie całe czteropędnikowe UFO opisane w rozdziale Q) jest owo unikalne jarzenie się złotych iskier elektrycznych zawsze wydzielane z wnętrza tej kapsuły.
Doskonałym przykładem typowej obserwacji kapsuły dwukomorowej z pędnika głównego takiego wznoszącego się wehikułu, jest spotkanie z UFO raportowane autorowi przez Wayne Hill z Nowej Zelandii (5 Ottrey Street, Invercargill, New Zealand). Wygląd urządzenia dostrzeżonego przez Wayne Hill pokazany został na rysunku S4. Oto jak opisuje on swoją obserwację:
"Było to około 11:30 wieczorem, dnia 20 grudnia 1978 roku, krótko po zachodzie słońca. Właśnie odbywałem samotny spacer wzdłuż drogi około 7 kilometrów na południe od Nelson w Nowej Zelandii. Droga w tym miejscu biegnie dokładnie z południa ku północy. Ja szedłem ku północy. Nagle, nieprzyjemne uczucie bycia obserwowanym zmusiło mnie do spojrzenia w górę. Ponad moją głową, na wysokości około 30 metrów, oświetlony wylot w kształcie rombu o boku około 10 metrów przemieszczał się bezszelestnie w powietrzu. Leciał on z południa ku północy. Następnie zatrzymał on swój lot i przez chwilę zawisał dokładnie nade mną. Zauważyłem krawędzie zewnętrznego sześcianu, oświetlone przez jakiś rodzaj jarzenia się. W centrum owego oświetlonego sześcianu, czołowa ściana drugiego czarnego sześcianu była widoczna. Pomiędzy krawędziami obu sześcianów zauważyłem silne żółte jarzenie się jakie zdawało się być bardziej skoncentrowane w narożnikach rombu. Miałem wrażenie iż jarzenie to pochodzi z kwadratowego włókna żarówki. Pozostała, nie jarząca się przestrzeń pomiędzy oboma sześcianami była szarego koloru. Na zewnątrz krawędzi zewnętrznego sześcianu nie zauważyłem żadnego śladu jakiegokolwiek wehikułu. Moja obserwacja trwała przez około 20 sekund. Po tym czasie wehikuł rozpoczął ostre wznoszenie i szybko zniknął w chmurze z moich oczu."
Odnotowanie kapsuły dwukomorowej pędnika głównego tak wznoszącego się wehikułu następuje w sporej liczbie obserwacji UFO. Dla przykładu kapsuła taka była dyskutowana w [1S1.3] magazynie OMNI, wydanie z lutego (February) 1982 roku (Vol. 4 No. 5), strona 93. Była ona także opisana w książce [2S1.3] pióra Raymond E. Fowler: "Casebook of a UFO investigator, a personal memoir" (Prentice-Hall, Inc., Englewood Cliffs, New Jersey, 1981, ISBN 0-13-117432-0). Dyskutowany tam incydent miał miejsce w South Hampton, New Hampshire, Massachusetts, USA. Przykład opisu tej kaspusły zawarty na stronie 133 książki [2S1.3] cytowany jest i zinterpretowany dokładniej w podrozdziale O2.13.2. Aby jednak zaoszczędzić czytelnikowi poszukiwania owego podrozdziału cytat ten powtórzony też zostanie i tutaj. Oto on:
"Dnia 6 czerwca 1974 roku, Vivan (47 lat), jej syn Richard (11), córka Barbara (10) oraz kuzynka Helen (30) jechali samochodem do domu ze zebrania PTA w Amesbury, Massachusetts. Richard i Barbara zwrócili ich uwagę na ostre źródło światła wyglądające jak latarnia zawieszona w powietrzu kilka mil przed nimi. Kiedy przejeżdżali przez przyległą polanę w lesie Helen zwolniła swoją furgonetkę Volkswagen spodziewając się zobaczyć jakąś latarnię na wieży lub wierzchołku wysokiego dźwigu. Jednak ku ich zaskoczeniu wielka iluminowana na czerwono kopuła zawisała nieruchomo ponad krawędzią polany. Pod tą kopułą widać było jarzący się prostokątny otwór z czymś w rodzaju szabel wirujących w jego wnętrzu. Owe wirujące szable zdawały się też częściowo wystawać na zewnątrz. We wnętrzu tego oświetlonego prostokąta wypośrodkowany był czarny prostokąt, wyglądający jakby zaciemnione okno. Z jarzącego się otworu buchały białe, niebieskie i żółte pęki iskier w równoczesnych podwójnych strumieniach przemieszczonych o 180 stopni względem siebie."
(W oryginale angielskojęzycznym: "On June 6, 1974, Vivian (47), her son Richard (11), -
daughter Barbara (10) and niece Helen (30), were driving home from a PTA meeting at Amesbury, Massachusetts. Richard and Barbara called attention to a bright red beacon-like light in the sky a few miles ahead. As they passed an open area, Helen slowed the Volkswagen stationwagon, fully expecting to see a beacon on a tower or tall crane. To their amazement, a large red illuminated dome was hovering over the edge of the clearing. Beneath the dome was a bright rectangular opening with something like "blades spinning around inside". The whirling blades seemed to protrude outside as well. Within this lighted rectangle was centred a dark square, like a darkened window. From the bright opening emanated white, blue, and yellow sparks in simultaneous double bursts, 180 degrees apart.")
Aby wyjaśnić co właściwie świadkowie ci zaobserwowali, prostokątny otwór pod kopułą UFO był wylotem z kapsuły dwukomorowej pędnika głównego. Kapsuła ta pracowała w trybie dominacji strumienia zewnętrznego, stąd jej wewnętrzna komora wyglądała jak zaciemnione okno. Dwa wirujące obwody magnetyczne charakterystyczne dla UFO typu K3 wybiegały z pędnika głównego do pędników bocznych wyglądając jak szable wirujące w środku tej kapsuły i wystające z niej na zewnątrz (porównaj część D rysunku O15). Jonizacja powietrza następująca w obrębie tych obwodów sprawiała wrażenie buchających pęków kolorowych iskier rozstawionych co 180*.
Najbardziej obiektywna dokumentacja kapsuł dwukomorowych z tak wznoszących się UFO dostarczona jest za pośrednictwem ich fotografii. Sporo takich fotografii zostało już wykonanych, aczkolwiek ich autorzy ani też większość osób oglądających te zdjęcia nie zdają sobie sprawy co one ukazują. Dwa ich przykłady pokazane zostały na rysunku S5. Pierwszy z nich, stanowiący jedno z najlepszych kolorowych fotografii kapsuły dwukomorowej UFO działającej w trybie "dominacji strumienia wewnętrznego" utrwalonej w świetle dziennym, zostało wykonane przez nauczyciela na Hawajach. Opublikowane jest ono w książce [3S1.3] "Into the Unknown", Reader's Digest, Sydney, Australia, 1982, ISBN 0-909486-92-1, strona 315. Na wyższej jakości odbitkach stożek pola magnetycznego pod komorą wewnętrzną jest dobrze widoczny. Stożek ten przesłania zarysy dwóch tylnych krawędzi kapsuły. Pole przechwycone w strumień krążący działa jak "czarna dziura" w optyce wytwarzając widoczną na zdjęciu czarną przestrzeń. Z uwagi na działanie soczewki magnetycznej, opisanej w tym podrozdziale, oprócz kapsuły dwukomorowej z pędnika głównego oczywiście cała reszta tego UFO pozostaje niewidoczna. Istnieje też nocna fotografia kapsuły dwukomorowej UFO pracującej w trybie "dominacji strumienia zewnętrznego". Została ona wykonana dnia 23 stycznia 1976 roku ponad Clovis, New Mexico, USA, przez dziennikarza. Opublikowano ją w książce [5S1.1] strona 49. Na fotografii tej strumień wynikowy jest odprowadzany do otoczenia przez komorę zewnętrzną. Strumień ten jonizuje powietrze, stąd na fotografii jest on widoczny jako wycinek świetlistego rombu (druga połowa rombu promieniuje swoje światło wzdłuż linii sił pola rozprzestrzeniających się w innym kierunku, stąd nie została ona uchwycona na tej fotografii). Komora wewnętrzna produkuje strumień krążący jaki pojawia się w formie czarnego kwadratu zlewającego się z czarnym otoczeniem.
Aby prawidłowo zinterpretować znaczenie takich fotografii koniecznym jest znajomość opisanego tu działania soczewki magnetycznej UFO, a także znajomość charakterystyki kapsuły dwukomorowej w jej trybie pracy z dominacją strumienia wewnętrznego i zewnętrznego (opisanego w podrozdziale C7.1 i zilustrowanego na rysunku C6). Oczywiście dla badacza zorientowanego w powyższych zjawiskach, fotografie kapsuł dwukomorowych są źródłem wielu danych umożliwiających zweryfikowanie poprawności Teorii Magnokraftu. Dla przykładu oba zdjęcia pokazane na rysunku S5 dokumentują że wzór (C9): a o=a i v3 jest całkowicie poprawny, zaś wyrażone nim proporcje wymiarowe komór oscylacyjnych spełniane są w kapsułach dwukomorowych UFO.
S1.4. Komory oscylacyjne były widziane na pokładach UFO i opisane przez licznych
Świadków
Prawdopodobnie najbardziej istotne źródło materiału dowodzącego iż UFO już obecnie wykorzystują komory oscylacyjne, pochodzi z bezpośrednich relacji osób uprowadzanych na pokład tych wehikułów - patrz rozdział U. Osoby te mają tam okazję zaobserwowania dwóch różnych rodzajów komór oscylacyjnych, t.j.: (1) w formie kapsuł dwukomorowych użytych jako różnorodne narzędzia, lub (2) kapsuł użytych jako pędniki danego UFO.
Duża proporcja osób uprowadzonych na pokład UFO opisuje zaobserwowane tam telekinetyczne kapsuły dwukomorowe używane przez UFOnautów jako różnorodne narzędzia (patrz też podrozdział T1). Obserwatorzy tych komór zwykle referują do nich jako do "kryształów", aczkolwiek na bazie niniejszej monografii powinny raczej być nazywane "kryształami telekinetycznymi" lub "kapsułami telekinetycznymi" (w dawnych czasach nazywano by je zapewne "kamieniami filozoficznymi" - patrz początek podrozdziału S5). Najlepszy przypadek z jakim autor zetknął się w swoich dotychczasowych badaniach dotyczy Nowozelandczyka o inicjałach R.B. (wyraził on życzenie aby jego nazwisko pozostawić nieujawnione) któremu w pomieszczeniu jakie my byśmy nazywali "gabinetem zabiegowym" zademonstrowano duży regał cały zapełniony dziesiątkami kapsuł dwukomorowych podobnych do semi-przeźroczystych kryształów o wielkości średniego trzonka do śrubokręta - patrz też podrozdział T1. Każda z nich reprezentowała jakieś narzędzie medyczne o odmiennym przeznaczeniu. Po wzięciu do ręki, sprawiały one wrażenie ciężkich kryształów o doskonałych, regularnych, symetrycznych kształtach, gładkiej powierzchni i przyjemnym, chłodnym dotyku. Uruchamianie ich działania następowało poprzez naciskanie powierzchni bocznych. Gdy ściśnięte emitowały one na czole promień telekinetyczny o zdolności do prawie natychmiastowego wywoływania określonych działań uzdrawiających (niektóre produkowały przy tym też silne światło). Uprowadzonemu R.B. tak zaimponowała demonstracja ich błyskawicznych efektów uzdrawiających, że później zapełnił on swoje mieszkanie zwykłymi kryształami (t.j. z ziemskich minerałów) z jakich teraz próbuje wydusić podobne właściwości lecznicze.
W efekcie dotychczasowych poszukiwań autor zdołał również zgromadzić kilka opisów komór oscylacyjnych użytych jako pędniki statku. Każdy z nich pochodzi od innej osoby, dokonującej obserwacji zupełnie niezależnie. Jednakże wszystkie one opisują to samo urządzenie jakiego atrybuty dokładnie odpowiadają przewidywanemu wyglądowi i działaniu komory oscylacyjnej. Przeglądnijmy teraz kluczowe informacje z tych obserwacji.
Największe szczęście do zaobserwowania komory oscylacyjnej z pędnika UFO miała dziewięcioletnia Gaynor Sunderland, która widziała to urządzenie aż dwa razy w życiu: raz jako zewnętrzny obserwator UFO po wylądowaniu, drugim zaś razem po uprowadzeniu na pokład UFO. Opis obu komór jakie zauważyła zawarty jest w książce [1S1.4] J. Randles & P. Whetnall, "Alien Contact", Neville Spearman Ltd., Suffolk, Great Britain, 1981, ISBN 85435-444-1, strony 9 do 13, i 76.
Pierwsze z wspomnianych spotkań z UFO miało miejsce w Oakenholt koło Flint, North Wales, Anglia, popołudniem jednej soboty w czerwcu 1976 roku. Dziewczynka obserwowała UFO po wylądowaniu (prawdopodobnie typu K4) z odległości około 30 metrów. W górnej części tego wehikułu zauważyła ona sześcienne urządzenie widoczne poprzez przeźroczystą kopułę (patrz rysunek F1). Jego atrybuty i lokacja sugerują iż była to właśnie kapsuła dwukomorowa z pędnika głównego tego wehikułu. Poniżej zacytowano opis Gaynor dla tego obiektu (UFO) oraz jego tajemniczego urządzenia (patrz [1S1.4] strona 9):
"Obiekt był płaski na spodzie z rodzajem kołnierza otaczającego jego podstawę. Połyskiwał on srebrzyście w słońcu jakby wykonany z metalu lub folii aluminiowej. Rozciągał się na około trzydzieści stóp {9 metrów} od jednej krawędzi do drugiej, wznosząc swoją kopułę -
na około dziesięć stóp {3 metry}. Na wierzchu miał on małą, sześcienną skrzynkę – ciemno czerwonego koloru." (W oryginale angielskojęzycznym: "The object was flat at the bottom with a kind of rim surrounding it. It glinted silvery in the sunshine as if made of metal or tinfoil, and stretched about thirty feet (9 metres) from rim to rim, rising to a shallow dome of about ten feet (3 metres). On top was a small, square box - dull red in colour.")
Cztery strony dalej (t.j. na stronie 13) UFO przygotowuje się do odlotu. Sześcienne urządzenie wspominane jest znowu:
"Natychmiast czerwona skrzynka zaczęła silnie błyskać, włączając i wyłączając swoje światło. Było oczywiste iż zaczęły się przygotowania do odlotu." (W oryginale angielskojęzycznym: "Immediately the red box on top of the dome began to flash brightly, on and off. It was apparent that preparations for departure were being made.")
W tym miejscu warto napomknąć że opis sześciennej kapsuły dwukomorowej UFO, niemalże identyczny do podanego powyżej, przesłała też autorowi Mrs. Christa de Vries (EichendorffstraBe 2, D-2903 Bad-Zwischenahn, GERMANY - Europe) w swym prywatnym liście datowanym 10 marca 1992 roku. W 1979 roku podczas samotnej jazdy po odludnej drodze eskortowana ona była przez UFO jakie dosyć spory odcinek drogi leciało wzdłuż pobocza szosy po trajektorii dokładnie kopiującej poruszenia jej samochodu. Podczas tego incydentu miała ona okazję dobrze przyglądnąć się towarzyszącemu jej wehikułowi. Jednym z szczegółów widocznych poprzez przeźroczystą powłokę tego UFO była fascynująca sześcienna kostka emitującą błyski, jaka wyglądała jakby więziła w sobie wirujący płomień. Zamontowanie tej kostki w centrum kopuły wehikułu, oraz jej wygląd, sugerują iż była to kapsuła dwukomorowa z pędnika głównego statku.
Wracając jednak do książki [1S1.4], na jej stronie 76 zawarty jest raport Gaynor z jej uprowadzenia na pokład UFO jakie nastąpiło we wrześniu 1979 roku. Znowu widziała ona kapsułę dwukomorową zajmującą centrum kabiny załogi. Oto jej opis:
"W centrum podłogi ... stał oktagonalny obiekt w obudowie. Wyglądał jak kryształ z przewodami i połączeniami wiodącymi od niego do jednego z końców ściany. Powiedziano jej że kryształ ten generował siłę konieczną dla lotu obiektu, aczkolwiek nie wyjaśniono w jaki sposób." (W oryginale angielskojęzycznym: "In the centre of the floor ... stood an octagonal object in a box. It looked like a crystal with plug sockets and wires leading from it into one end of the wall. She was told that this crystal generated the power needed by the object to move, although how was not explained.")
Warto tu podkreślić iż jest to jeden z bardzo nielicznych istniejących opisów oktagonalnych (t.j. ośmiobocznych) komór oscylacyjnych drugiej generacji. Najprawdopodobniej więc Gaynor uprowadzona została na pokład UFO drugiej generacji (t.j. wehikułu teleportacyjnego). W rogu zaś kabiny do którego zbiegały się kable, zawarty był komputer pokładowy sterujący lotem tego UFO.
W grudniu 1980 roku mieszkanka Nowej Zelandii zabrana została na pokład UFO gdzie poddano ją eksperymentowi genetycznemu. Osoba ta prosiła autora aby nie ujawniał jej prawdziwego nazwiska, referujmy więc do niej jako do Miss Nosbocaj. Po zakończeniu eksperymentu, jak zwykle w takich przypadkach, lekarz pokładowy UFO zaproponował jej oprowadzenie po wnętrzu wehikułu. Jedną z wielu niezwykłości oglądanych podczas tego obchodu było fascynujące urządzenie kształtem przypominające ogromny kamień, blok, lub kryształ. Świeciło się ono silnie i emitowało niezliczone błyski iskier. Widok na to urządzenie zapewniony był z każdego pomieszczenia statku. W dwa lata po uprowadzeniu Miss Nosbocaj zdała szczegółowy raport ze swoich obserwacji. Pełna treść tego raportu przytoczona została w rozdziale S monografii [3] i [3/2]. Oto opis owego tajemniczego urządzenia, powtórzony z ustępu N-90 zawartego w końcowej części owego rozdziału S, cytuję:
"... jest tam też ogromny cylinder biegnący w dół w środku statku; wygląda on jak wykonany z kryształu czy czegoś podobnego ale jestem pewna iż zawiera on jakiś duży jarzący -
się blok {w oryginale użyto niewyraźnego słowa "rock" - t.j. kamień albo minerał, lub "block" - t.j. kostka albo blok} czy coś w tym rodzaju. Ma to coś do czynienia z mocą, błyskawicami, czy czymś tego rodzaju." (W oryginale angielskojęzycznym: "... there's a big cylinder going right down the middle of the spaceship; it looks like it's made out of crystal or something but I'm sure there's some big white glowing block or something in there. That's got something to do with power, lightning or something.")
W następnym etapie obchodzenia statku UFOnauta wyjaśnił uprowadzonej (patrz ustęp N-98 w rozdziale S monografii [3] i [3/2]), cytuję: "Cały wszechświat działa na zasadzie pozytywów i negatywów, z tego pochodzi nasza moc, to umożliwia nam loty, wykorzystując pozytywy i negatywy..." (W oryginale angielskojęzycznym: "The whole universe revolves on the positive and negative, that is, that is our power, that is how we fly, using the positive and negative ...").
Podczas czytania obu powyższych opisów, trudno sobie wyobrazić lepsze zilustrowanie centralnego cylindra UFO ze znajdującą się w nim kapsułą dwukomorową pędnika głównego (patrz M na rysunku F1) oraz dokładniejsze wyjaśnienie zasady działania komory oscylacyjnej dostarczone przez technicznie nie szkolonego obserwatora.
W styczniu 1985 roku autor spotkał się z Miss Nosbocaj i ustalił wiele dalszych szczegółów komory oscylacyjnej oraz wizytowanego przez nią statku. Podczas tego spotkania uprowadzona potwierdziła ponownie iż urządzenie jakie widziała zawieszone w pionowym cylindrze przebiegającym przez centrum UFO wykorzystywane było jako napęd i akumulator energii tego wehikułu. Miało ono kształt jakby precyzyjnie oszlifowanego kryształu o płaskich powierzchniach i idealnie regularnych kształtach. Wewnątrz tego kryształu zygzakowały poziomo pasma złocistych migoczących iskier wyraźnie widocznych poprzez jego przeźroczyste ściany boczne. Grubość tych iskier oraz ich posplatane przebiegi przypominały obserwatorce "układ żył na rękach spracowanego człowieka".
Prawdopodobnie jedna z najbardziej dowodowych i informacyjnych obserwacji komory oscylacyjnej UFO zawarta jest na stronie 69 książki [2S1.4] pióra Raymond'a E. Fowler, "The Andreasson Affair, Phase Two", Prentice Hall, Inc., Englewood Cliffs, New Jersey 07632, USA, 1982, ISBN 0-13-036624-2. Obserwacja ta jest częścią raportu niejakiego Robert'a Luca z jego przeglądu medycznego dokonanego na pokładzie UFO. Oto jak opisał on swoją obserwację (opis ten oraz towarzyszący mu rysunek zostały tu zreprodukowane za osobistym zezwoleniem Betty A. Luca, właścicielki praw copyright):
"Potem tam jest ta kostka na drugiej stronie za owym wzniesieniem w podłodze i po wstaniu mogę ją oglądnąć. Wygląda jak sześcienna skrzynka ze szkła i fascynuje mnie ponieważ jest wypełniona jakby czarnym dymem. Wygląda przy tym iż zawiera błyskawice w swym wnętrzu czy coś złotego. Przypomina to przeplatające się przez nią złote włókna - błyszczące się jasne złoto. Jest ona w kształcie sześcianu, być może jeden yard szerokości. Nie, jest mniej niż trzy stopy i zawiera wszystkie te błyskawice w swoim wnętrzu. Jest cała czarna z tymi obiegającymi ją złotymi żyłkami (rysunek 13). Wygląda to jakby błyskawica została zamrożona w chwili uderzenia." (W oryginale angielskojęzycznym: "Then there's a box on the other side that's behind this bench and I can see from standing. It looks like a glass cube and it fascinates me 'cause it's filled with, looks like black smoke. It looks like there's lightning inside it or something gold. Looks like it has streaks of gold running all through it - a bright, bright gold. It's a cube, maybe not a yard square. No, it's less than three feet and it's got all little lightning bolts inside it. It's all black with these gold streaks running through it (Figure 13). It looks like the lightning has been frozen right in its path.")
Rysunek 13 z książki [2S1.4] pokazuje także rekonstrukcję wyglądu tej kostki, sporządzoną przez Betty A. Luca. Rekonstrukcja ta została pokazana też i w niniejszej monografii na rysunku S6. Odpowiada ona w sposób doskonały naszym obecnym wyobrażeniom przyszłego wyglądu komory oscylacyjnej pierwszej generacji (porównaj rysunki -
S6 i C3). Należy zauważyć, że chociaż wehikuły UFO wykorzystują kapsuły dwukomorowe zamiast pojedynczych komór, z uwagi na tryb w jakim owa kapsuła działała (t.j. dominacji strumienia wewnętrznego), zarysy komory wewnętrznej pozostawały niezauważalne dla świadka poza zasłoną z czarnego pola magnetycznego (patrz też rysunek C6).
W odpowiedzi na zapytanie autora jak bardzo zbliżony jest przewidywany wygląd komory oscylacyjnej (pokazany tu na rysunku C3) do wyglądu kostki zaobserwowanej na pokładzie UFO, Robert Luca odpowiedział:
"Tak! Pański rysunek {C3} wygląda dokładnie jak to co zostało zaobserwowane". ("Yes!
Your Fig. illustration looks very much like what was seen.").
Jego żona, Betty A. Luca, w swoim liście do autora datowanym 4 marca 1985 roku uzupełniła powyższe informacje następującym opisem:
"Istnieje też druga książka {[3S1.4]} zatytułowana "The Andreasson Affair". Opisuje ona uprowadzenie z 1947 roku. Widziałam wtedy skrzynkę (kwadratową z zaokrąglonymi rogami) jaka wytwarzała wiatr i błyskawice. Sprawiała ona wrażenie zawieszonej w spowolnionych ruchach. Był to ich akumulator energii. Na dnie (po tym jak wiatr i błyskawice zostały wybrane) widziałam cztery cewki i jeden pusty cylinder. W obrębie tej skrzynki (wystającej ze zakrzywionej ściany statku) widziałam też jeszcze jedno takie sześcienne urządzenie częściowo odsunięte od jej ścianki. Jego zewnętrzna krawędź była jak plaster miodu. Wewnątrz zawierało ono cienkie wystające igiełki z maleńkimi szklistymi kropelkami na końcach. Były tam też zgrupowania igłowych drutów sterczących ku zewnątrz." (W oryginale: "There is a second book called, "The Andreasson Affair". This pertains to my 1947 encounter. I did see a hatch (square with rounded corners) that had wind and lightning coming out of it. It appeared to be in suspended animation. This was their stored energy. At the bottom (after the wind and lightning was withdrawn) I saw four coils and one hollow cylinder. At the other end of the hatch (coming from the curved wall) I then saw the square like device pulled partially out of the wall. The outer edge was sort of honeycombed. Inside had thin protruding stems with tiny glass droplets on the end. There were also clusters of needle wires pointing outward.")
W tym miejscu nasuwa się refleksja: czyż można by spodziewać się jeszcze precyzyjniejszego opisu kapsuły dwukomorowej z pędnika bocznego UFO dużego typu, szczególnie od kogoś nie trenowanego technicznie, kto nigdy przedtem nie oglądał tego urządzenia ani kto nie zna jego teorii.
Podczas poszukiwań bezpośrednich dowodów na użycie komór oscylacyjnych przez UFO, autor napotkał też wiele pośrednich dowodów przemawiających za tym samym. Jednakże ten pośredni materiał dowodowy nie jest rozstrzygający i jego przytoczenie tutaj wymagałoby dokonywania logicznych dedukcji. Ponieważ to z kolei wystawiałoby przedstawiany materiał na niepotrzebną krytykę (wszakże poprzednio przedstawione dowody bezpośrednie całkowicie wystarczają dla udowodnienia tezy tego rozdziału), zaprezentowanie owych pośrednich dowodów zostanie więc tu pominięte. Jednakże aby dać czytelnikom jakiś pogląd co do rodzaju tych faktów, poniżej wymieniono ich główne kategorie. Oto one:
(1) Obserwacje iż pole magnetyczne UFO nie przyciąga ani nie odpycha przedmiotów ferromagnetycznych. Jak to zostało wyjaśnione w podrozdziale C7.3, jedynie odpowiednie zestawienie komór oscylacyjnych jest w stanie wytworzyć takie neutralne pole magnetyczne zachowujące się jakby jakiś rodzaj hipotetycznej "antygrawitacji".
(2) Nikt nigdy dotychczas nie zaobserwował produktów "spalania" jakie w przypadku wytwarzania przez UFO energii z jakiegoś paliwa najprawdopodobniej musiałyby zostać wyprodukowane. Nikt też nigdy nie widział w UFO jakiegokolwiek urządzenia jakie mogłoby -
służyć do spalania paliwa i wytwarzania z niego energii. Oznacza to więc że zasoby energii tych statków akumulowane są w formie strumienia krążącego ich kapsuł dwukomorowych, nie zaś przewożone w formie paliwa.
(3) Załogi UFO nigdy nie wspominają iż ich statki wymagają jakiegokolwiek paliwa, czy też że podczas lotu wytwarzają one energię poprzez spalanie paliwa. Jednocześnie te same załogi dosyć często wspominają że sześcienne urządzenia (kapsuły dwukomorowe uformowane z komór oscylacyjnych) widoczne na ich wehikułach akumulują ich zapasy energii – patrz podrozdział S1.4.
Materiał dowodowy przedstawiony w podrozdziale S1 możnaby nazwać "typu sądowego" bowiem podobne do niego ustalenia w wielu przypadkach decydują o życiu oskarżonego w naszych sądach, jednakże nie bardzo można je byłoby przebadać w laboratoriach naukowych. Istnieje jednakże również i materiał "typu laboratoryjnego", a więc nadający się do laboratoryjnego przebadania, jaki także wskazuje na użycie komór oscylacyjnych przez UFO. Materiał ten przyjmuje jedną z dwóch form. Pierwszą z nich są kwadratowe ślady powypalane przez pędniki UFO w miejscach lądowania tych wehikułów. Ślady takie były już dyskutowane w podrozdziale S1.1 i zilustrowane na rysunku S3. Druga forma to fragmenty komór oscylacyjnych zużyte w trakcie eksploatacji i porzucone przez załogi UFO po ich wymienieniu na nowe.
Przykładem takich zużytych części komory oscylacyjnej UFO są igłowe elektrody znalezione w ZSSR. Obecność takich igłowych elektrod w wnętrzu komory oscylacyjnej UFO po raz pierwszy raportowana była przez Betty A. Luca, w jej liście do autora cytowanym w podrozdziale S1.4. Waga jej obserwacji najprawdopodobniej pozostawałaby jednak niedoceniona gdyby nie badania eksperymentalne nad komorą jakie wykazały że dla zadziałania tego urządzenia koniecznym jest właśnie zastosowanie igłowych elektrod (patrz rysunek C2). Raport Mrs. Luca oraz owo eksperymentalne ustalenie wzmacniają się nawzajem, w ten sposób umożliwiając dojście do wniosku iż komory oscylacyjne UFO wykorzystują przewodzące igły na swoje elektrody. Z kolei wniosek ten uczulił autora na materiał dowodowy wskazujący na związek pomiędzy UFO i przewodzącymi igłami. Znalazł on taki właśnie materiał w książce [1S3] Jack'a Stoneley, "Tunguska: Cauldron of Hell" (A Star Book, A Howard and Wyndham company, 123 King Street, London 1977, ISBN 0-352-39619-9) strona 148. Oto odpowiednie cytowanie:
"Zigel opowiada o innych 'pozostałościach' z UFO znalezionych w Tambov, na południe od Moskwy, przez geofizyka Alexandra Zayekin. Nazywa on je 'kosmiczne kłębowisko' i twierdzi iż zawierało ono 'posplatane igły metalowe każda o długości około pięciu do ośmiu centymetrów i średnicy około pół milimetra'. 'Igły,' twierdził znalazca, 'były z nieznanego łamliwego metalu koloru szarego'." (W oryginale angielskojęzycznym: "Zigel talks of another form of UFO 'left-over' found by geophysicist Alexander Zayekin at Tambov, south of Moscow. He calls it 'space tumbleweed' and claims it contained 'intertwining metal needles each about five to eight centimetres long and a half a millimetre in diameter'. 'The needles,' he goes on, 'were of an unknown brittle, grey-coloured metal'.")
Wygląda na to iż w Tambov, około 500 kilometrów na południe od Moskwy, załoga UFO zmuszona została do wymienienia uszkodzonych lub zużytych igieł z komory oscylacyjnej swojego wehikułu, zaś po tej wymianie wyrzuciła ona lub po prostu zapomniała posplatane pakiety starych, nieprzydatnych już elektrod.
Niezależnie od współczesnego materiału dowodowego na użycie komory oscylacyjnej przez UFO, istnieją dane sugerujące iż urządzenie to używane było na Ziemi również w dawnych czasach. Dane te wywodzą się z dwóch jakościowo odmiennych źródeł, t.j. mitologii oraz zapisów historycznych. Jeśli pochodzenie określonych opisów obecnie nie może już zostać zdefiniowane, zaś ich utrwalenie nastąpiło poprzez ustne przekazywanie z pokolenia na pokolenie, wtedy zaklasyfikowane one tu są jako mitologia. Natomiast jeśli dane te pochodzą ze źródeł pisanych których autorstwo lub pochodzenie daje się zdefiniować, wtedy zaklasyfikowane one tu są jako dane historyczne. Niniejszy podrozdział ma na celu pokazanie przykładu opisu komory oscylacyjnej wywodzącego się właśnie ze źródeł mitologicznych.
Mitologia wielu krajów zawiera legendy i przekazy ustne które opisują magiczne urządzenia w kształcie równoległościanów lub sześcianów, dające się zinterpretować jako komory oscylacyjne. Ich przykładami z terenu Polski mogą być legendarne opisy czarodziejskich różdżek używanych przez czarowników i dobre wróżki.
Jedna z najlepszych legend o komorze oscylacyjnej z jaką autor dotychczas się zetknął, zawarta jest w mitologii chińskiej. Próbuje ona wyjaśnić przyczyny dla serii wielkich potopów morskich które w 13 wieku nawiedziły południowo-wschodnie wybrzeża Chin. Dokładniejszemu omówieniu tych potopów poświęcona została oddzielna monografia autora - patrz podrozdział D3 monografii [5/3]. Referowaną tu legendę opowiedziała Mrs. Lee Kong Fah (279 Lorong Setia Tujuh, Air Keroh Heights, 75450 Melaka, West Malaysia), matka chrzestna jednego ze studentów autora w Malezji, oraz potwierdziła jego matka, Mrs. Tan Siew Lan (294 Jalan Tan Sri Manickavasagam, 70200 Seremban, Negeri Sembilan, West Malaysia). Poniżej przytoczono jej streszczenie.
"Rybak o nazwisku Yeang Xiang-Ji oddał cały swój dzienny połów aby przekupić i uspokoić bandę huliganów którzy rzucali kamieniami w cudownego żółwia jakiego pancerz błyskał na obrzeżu pięcioma kolorami: czerwonym, błękitnym, zimno-zielonym, zółtym i brązowym. {Ciekawe że opis tego żółwia dokładnie odpowiada wyglądowi typowego UFO.} Jako wyraz wdzięczności za jego szlachetny czyn, z żółwia wyszła niezwykle piękna panienka która przedstawiła się jako córka władcy mórz i zaprosiła go do odwiedzenia pałacu swego ojca. {W opisie z tej legendy chińskiej, władca mórz nieco przypomina nasze opowiadania o Neptunie.} Rybak ujęty niezwykłą urodą tej panienki oczywiście się zgodził. Po wsiądnięciu do żółwia zanurkowali pod wodę i po jakimś czasie dotarli do pięknego pałacu. {Interesujące, że sam pałac władcy mórz, jak i dotarcie do niego, w opisie z omawianej legendy znowu blisko przypominały raport z odwiedzin w wnętrzu podwodnego UFO.} Władca mórz po bliższym poznaniu rybaka zaproponował mu pozostanie na zawsze i ożenienie się ze swoją piękną córką. Rybak oczywiście się zgodził. Zastrzeżeniem jednak małżeństwa i pobytu w pałacu było że rybak nigdy nie otworzy magicznej skrzynki sześciennej zawartej w środku pałacu. Ze skrzynki tej jakoby miały wywodzić się wszystkie magiczne moce władcy mórz. {Ciekawe że zarówno wyglądem jak i miejscem umieszczenia w centrum pałacu skrzynka ta przypominała komorę oscylacyjną zawartą w pędniku głównym magnokraftów i UFO - patrz opisy z podrozdziału F2 tej monografii.} Oczywiście nierozważny rybak nie oparł się pokusie otwarcia tej skrzynki, w efekcie sprowadzając na Ziemię wielki potop morski który uśmiercił ogromną liczbę ludzi, włączając w to i samego Yeang Xiang-Ji."
Gdyby więc treść legendy Mrs. Lee przetłumaczyć na współczesny język, wielki potop morski w Chinach spowodowany został uwolnieniem energii zawartej w komorze oscylacyjnej UFO. Przy takiej interpretacji przyczyna omawianego tu potopu byłaby więc dokładnie tą samą co przyczyna opisana teorią autora w monografiach z serii [5].
Obserwacje wehikułów znanych obecnie jako UFO dokonywane były na Ziemi nieustannie od najbardziej zamierzchłych czasów. Właściwie jeśli bliżej zapoznać się z materiałem faktologicznym na ten temat, wynika z niego że im dawniejsze czasy, tym żywsze i bardziej jawne były kontakty przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji z Ziemianami. W zupełnie starożytnych czasach przedstawiciele ci zdawali się nawet próbować przekazywania Ziemianom swoich technologii (przykładowo ucząc ich jak zbudować komorę oscylacyjną...). Nic więc dziwnego iż opisy komory oscylacyjnej zawarte są nie tylko w najnowszych książkach, ale także i w różnych starych opracowaniach. Jedynym powodem dla którego nie rzucają się one w oczy, to że im dawniejsze dane opisy, tym użyta w nich terminologia jest bardziej myląca. Aby więc możliwe było zrozumienie co właściwie opisy te sobą reprezentują, konieczne jest uprzednie "przetłumaczenie" ich na obecnie używany język. Jak wiele konfuzji może wywodzić się z niewłaściwego zrozumienia dawnej terminologii, łatwo sobie można uzmysłowić z próby dosłownego intepretowania naszych dzisiejszych podręczników i encyklopedii oczami naukowców przyszłości. Przykładowo gdyby jakiś naukowiec z powiedzmy trzeciego tysiąclecia przeanalizował dzisiejszy podręcznik opisujący zasady skrawania metali na tokarce z dwudziestego wieku, wówczas z osłupieniem i zgrozą dowiedziałby się z niego, że przedmiot obrabiany na tokarce mocowany był w "kłach", z tyłu będąc podparty "konikiem", z przodu zaś "wrzecionem", że jego szybkość obrotowa regulowana była "gitarą", zaś samej obróbki dokonywano za pośrednictwem zamocowanego w imaku "bociana". Ciekawe też co by on pomyślał o naszej technice, gdyby z dzisiejszego opisu silnika spalinowego dowiedział się że jego korbowody zamocowane są do "gęsiej szyi", zaś z opisów technik fotograficznych doczytał się że ulubionym obiektywem wielu fotografów jest "rybie oko". Jeszcze większego szoku doznałby gdyby próbował analizować gusta dzisiejszych kobiet. Jednym z ich ulubionych ozdób jest wszakże naszyjnik lub kolczyki wykonane z "tygrysich oczu". Nie warto już tutaj wspominać, że zapewne mógłby napisać co najmniej pracę doktorską próbując wyspekulować jak i dlaczego niektórzy Polacy w XX wieku "wylewali krokodyle łzy" chociaż krokodyle nie żyją w ich strefie klimatycznej stąd zapewne ich łzy muszą być dosyć drogie, lub dlaczego po Drugiej Wojnie Światowej "stopa życiowa" Polaków systematycznie rosła do około roku 1980, poczym zaczęła systematycznie spadać (notabene na to drugie pytanie treść podrozdziału I6 odpowiada, że Polska jako intelekt zbiorowy do około 1980 roku znajdowała się w swoim "cyklu filozoficznym w górę", natomiast od około roku 1980 znajduje się w swoim "cyklu filozoficznym w dół" - t.j. od wówczas jej zasób wolnej woli nieustannie spada; zgodnie też z owym podrozdziałem I6 trend ten potrwa tak długo aż albo jako kraj zmieni ona swoją filozofię na bardziej totalistyczną niż obecnie, albo też ulegnie filozoficznemu uduszeniu czyli rozpadnie się zupełnie zaś jej materialne resztki ulegną wchłonięciu przez jakiś inny intelekt zbiorowy o bardziej totalistycznej filozofii). Podobne trudności miałby on z wyjaśnieniem popularnych obecnie pojęć "łabędzi śpiew", "sokole oczy", "niedźwiedzia przysługa", "gęsia skórka", czy typowych powiedzeń naszych czasów w rodzaju "ściany mają uszy", "tchórz go obleciał", "bocian go przyniósł". Oczywiście powyższe opisy stałyby się zrozumiałe dopiero gdy naukowiec ten zdołałby wydedukować, że "kły", "konik", "wrzeciono" i "gitara" to mylące nazwy nieodpowiedzialnie nadane kiedyś podzespołom mechanicznym i oprzyrządowaniu tokarki, że "bocian" to nazwa jednego z noży tokarskich, że "gęsia szyja" to popularne nazwanie dla wygięcia na korbowodzie, że "rybie oko" to szczególnie zaprojektowany obiektyw, że "tygrysie oczy" to nie efekt okrucieństwa nad zwierzętami ale nazwa dla półszlachetnego kamienia o kolorze kocich oczu, itp.
Aby tu przytoczyć przykład opisu komory oscylacyjnej wywodzącego się z dzisiaj już historycznego źródła, zawarty jest on w klasycznym obecnie i szeroko znanym dziele [1S5] Jonathan'a Swift'a "Gulliver's Travels" (t.j. "Podróże Guliwera"). W rozdziale III tego dzieła, -
opisującym podróż do Laputa, przedstawione zostało wnętrze "latającej wyspy" Laputanów (t.j. UFO). Urządzeniem powodującym lot tej okrągłej wyspy był "kamień magnetyczny" (t.j. komora oscylacyjna) ustawiony w jej centrum, jakiego wychylanie powodowało zmiany kierunku lotu.
W nieprecyzyjnej terminologii dawnych czasów słowo "kamień" używane było do nazywania przedmiotu jaki dzisiaj określilibyśmy raczej z użyciem terminu "kryształ" (wszakże nawet i obecnie, dawny zwrot "drogie kamienie" stosowany jest w znaczeniu "kryształy szlachetnych minerałów"). Nie powinno więc dziwić, że wiele osób uprowadzanych na pokład UFO referuje do komory oscylacyjnej jako do oglądanego tam "kryształu" (zapewne z uwagi na jej przeźroczystość oraz na płaskie połyskujące ścianki formujące kształt przypominający kryształy niektórych minerałów). W różnych starych źródłach zawartych jest sporo historycznych opisów jeszcze jednego "kamienia", jaki z uwagi na swoje niezwykłe własności w rzeczywistości mógł być komorą oscylacyjną wytwarzającą efekt telekinetyczny. Jest to słynny "kamień filozoficzny", do zbioru niezwykłych mocy którego m.in. zaliczała się zdolność do zamieniania piasku w złoto. Ciekawe że z zupełnie niezwiązanych z tym kamieniem danych empirycznych wynika iż efekt telekinetyczny najprawdopodobniej jest właśnie w stanie przetransformować niektóre pierwiastki w inne; być może zaliczając w to krzem (zawarty w piasku) oraz jakiś inny pierwiastek (np. żelazo), zamieniane w złoto i jakiś inny pierwiastek (np. siarkę) – patrz podrozdział J2.2.2. Miejsca zdające się potwierdzać wystąpienie takiej właśnie transformacji zachodzącej na ogromną skalę to starożytna Kolchida, Tapanui w Nowej Zelandii, Tunguska na Syberii, oraz Dorzecze Renu w Europie - patrz opisy z monografii [5/3] i [5/4]. Jako że w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy, być może więc iż idea kamienia filozoficznego została zrodzona gdy jakiś zaawansowany wizytator z gwiazd zademonstrował rzeszom Ziemian możliwości posiadanej przez siebie telekinetycznej komory oscylacyjnej. Oczywiście dzisiejsi obserwatorzy biorący udział w podobnym pokazie publicznym i słuchający wyjaśnień towarzyszących, do opisania oglądanego przez siebie obiektu użyliby raczej terminu "kryształ psychokinetyczny" zamiast terminu "kamień filozoficzny" (porównaj podrozdział C4.1). Podobnie jak kilka stuleci temu, również i teraz opowiadania tych uczestników potwierdzone przez rzesze naocznych świadków, prawdopodobnie natychmiast zainincjowałyby u wielu chemików próby znalezienia składników umożliwiających wyhodowanie kryształu odznaczającego się tak niezwykłymi właściwościami. Wszakże podobne demonstracje, tyle że leczniczych właściwości komory telekinetycznej (o właściwościach tych wspomniano pod koniec podrozdziału J2.2.2 oraz w podrozdziałach S1.4, T1 i T3), opisywane obecnie dosyć często przez osoby uprowadzane na pokład UFO (np. patrz podrozdział T1), już spowodowały na Ziemi rozpoczęcie usilnych poszukiwań ukierunkowanych na znalezienie receptury na "lecznicze wykorzystanie wibracji kryształów". Ukazały się nawet całe książki poświęcone różnym kryształom i ich "leczniczym wibracjom", zaś na Zachodzie otwarto nawet specjalne sklepy sprzedające kryształy dla celów leczniczych. Jedyne co ów odradzający się trend neo-alchemizmu przeacza, to że "kryształy" powodujące niemal natychmiastowe efekty lecznicze muszą być precyzyjnie montowane przez inżynierów w fabrykach jak dzisiejsze komputery, nie zaś hodowane przez chemików w próbówkach jak błyskotki dla nastolatek.
Liczne starożytne źródła zawierają również opisy tajemniczych urządzeń które można interpretować jako pradawne wersje komór oscylacyjnych zbudowanych na Ziemi. Najbardziej szerokie opisy tych urządzeń zdają się zawierać stare dokumenty Buddystów Tybetańskich - patrz rysunek S7. W tradycji chrześcijańskiej także znane jest podobne urządzenie przedstawiane nam pod nazwą "Arka Przymierza".
Niezależnie od Biblii, Arka Przymierza jest także opisywana w kilku innych księgach, włączając w to kabalistyczną księgę Izraelitów "Zohar", epikę z Etiopii "Kebra Nagast", oraz sporo epik z Indii np. "Mahabharata" i "Ramayana". Kilku już naukowców w naszej historii starało się odsłonić sekrety Arki Przymierza i określić jakiego rodzaju urządzeniem ona była. Różni badacze dochodzili do różnych wniosków, przy jednej okazji opisując Arkę jako "wysoce -
kompleksowy system przyrządów elektrycznych" - "a fairly complete system of electrical instruments" (filozof i matematyk Niemiecki, Lazarus Bendavid), zaś przy innej jako "maszyna do wytwarzania manny" ("manna machine") - patrz książka [2S5] "The Manna Machine", pióra George Sassoon and Rodney Dale, London 1978). Przegląd wniosków osiągniętych przez różnych badaczy tego zagadnienia zawarty jest w książce [3S5] pióra Erich'a von Däniken, "Signs of the Gods?", Souvenir Press, London, 1980, ISBN 0-285-62435-0 (First published in Germany by Econ-Verlag under the title "Prophet der Vergangenheit").
W 1984 roku, kiedy opublikowana już została pierwsza monografia o komorze oscylacyjnej, wielu czytelników zwróciło uwagę autora że atrybuty jego komory ściśle odpowiadają tym wykazywanym przez Arkę Przymierza. Autor podążył za tymi sugestiami, zaś wyniki jego późniejszych ustaleń przedstawione są w niniejszym podrozdziale.
Z materiału zgromadzonego do dzisiaj nie może oczywiście zostać bezspornie dowiedzione iż Arka Przymierza faktycznie była komorą oscylacyjną. Jednakże materiał ten sugeruje iż istnieje niezwykle wysokie prawdopodobieństwo iż Arka ta była w całości taką komorą, lub zawierała komorę jako jeden z jej istotnych składników. Oto materiał dowodowy jaki podpiera taki wniosek:
#1. Prostota budowy Arki odpowiada prostocie konstrukcji komory oscylacyjnej. Mojżeszowi dostarczone zostały jedynie opisy i plany Arki oraz zademonstrowane działanie jej już istniejącego modelu, jednakże zbudowanie na Ziemi tego urządzenia nastąpiło własnoręcznie przez Izraelickich rzemieślników z dostępnych im materiałów. (Ciekawe czy takie zbudowanie Arki na Ziemi miało służyć zneutralizowaniu działania prawa moralnego "na wszystko trzeba sobie zapracować" którego efekty dla kopiowania cudzych technologii wyjaśniono w traktacie [7] - patrz też podrozdział H8.2.2.) Stąd Arka nie mogła wymagać umiejętności, narzędzi, czy materiałów (np. radioaktywnych izotopów) dostępnych jedynie dla społeczeństw dysponujących już zaawansowanymi technologiami. Komora oscylacyjna, przeciwnie niż przykładowo reaktor jądrowy czy instalacja do syntezy termonuklearnej, jest właśnie takim prostym urządzeniem - wystarczająco łatwym do zbudowania aby bez trudności zostać sporządzonym już kilka tysięcy lat temu, jeśli oczywiście instrukcje wykonawcze zostały sporządzone przez kogoś posiadającego wymaganą znajomość tego urządzenia.
#2. Kształt, struktura, oraz materiały Arki Przymierza były identyczne do tych wymaganych dla komory oscylacyjnej. Arka również posiadała formę komory, pustej w środku i kwadratowej w jednym z swoich przekroi. Stosunek jej wymiarów (szerokość : wysokość : długość) wynosił 1 : 1 : 1.75. Podobnie jak komora, skrzynia Arki wykonana została z izolatora elektryczności (t.j. drzewa akacjowego) w objętość którego wkomponowane zostały jakieś elementy przewodzące (t.j. złote płyty i gwoździe). Oba materiały Arki były obojętne magnetycznie.
#3. Arka bez wątpienia była źródłem jakiegoś potężnego pola, posiadającego naturę identyczną do pola magnetycznego. Pole to powodowało chorobę bardzo podobną do dzisiejszej choroby popromiennej (np. patrz tragiczna choroba Filistynów (po angielsku: Philistines) opisana w księdze "Samuel I" 5:6 z Biblii). Lewici upoważnieni do przenoszenia Arki musieli nawet nosić specjalny ubiór ochronny osłaniający ich przed tym polem, jaki później stał się prototypem dla dzisiejszego ubioru mnichów. Moc emanująca z Arki po angielsku konsystentnie nazywana jest "the Ancient of Days" (jej najszerszy opis dokonany został w księdze "Zohar"). W języku polskim posiada ona jednak kilka różnych interpretacji z jakich prawdopodobnie najbardziej popularną jest "Starowieczny" (patrz "Daniel" 7:13 w Biblii z 1821 roku opartej na Edycji Biblii Gdańskiej z 1632 roku). Inne polskojęzyczne interpretacje tej samej nazwy obejmują "Starodawny" (patrz Biblia wydanie z 1855 roku drukiem Goffo, Bartha i spółki) oraz "Sędziwy" (patrz wydanie Biblii z 1979 i 1985 roku opracowane przez Komisję Przekładu Pisma Świętego nakładem Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego w Warszawie).
Dokładniejsza analiza znaczenia nazwy "the Ancient of Days" sugeruje iż istnieje -
rzucające się podobieństwo pomiędzy dzisiejszym konceptem "pola magnetycznego" a owym starożytnym konceptem "Starowiecznego". Podobieństwo to rozciąga się na wszystkie interpretacje jakie również tradycja chrześcijańska przyporządkowywuje "Starowiecznemu". Z większą dokładnością zostało ono przeanalizowane w monografii [8]. Tutaj zaś, dla podania jego przykładu, kilka powszechnie znanych własności pola magnetycznego (') porównanych zostanie z niektórymi pradawnymi interpretacjami dla Starowiecznego (").
(') Niektóre lepiej znane atrybuty pola magnetycznego obejmują: niewidzialność, wzbudzanie jarzeniowego świecenia, bezgłośne oddziaływania, pokrewieństwo ze światłem, niezmierzalną szybkość.
(") W tradycji chrześcijańskiej "Starowieczny" jest interpretowany jako nazwa dla tajemniczej mocy emanującej z Arki Przymierza. Przykłady takich interpretacji są zawarte w następujących hymnach ciągle do dziś używanych w kościołach Prezbyteriańskich (patrz [4S5]: Hymns 32 and 35, "The Psalms and Church Hymnary", Oxford University Press, London 1973): W swobodnym tłumaczeniu autora:
32: "Nieśmiertelny, niewidzialny, Bóg go tylko rozumie,
Niedostrzegalny w świetle, zakryty sprzed naszych oczu
Błogosławiony, wychwalany, 'Starowieczny'
... Niestrudzony, niedościgły, bezgłośny jak światło
... Wielki ojciec zorzy, czysty ojciec światła ..."
35: "O wiaro w świetlistego króla
... Nasz pancerz i obrońca, 'Starowieczny'
Zamknięty w komorze i ze czcią obnoszony ...".
W oryginale angielskojęzycznym:
32: "Immortal, invisible, God only wise
In light inaccessible hid from our eyes
Most blessed, most glorious, the Ancient of Days
... Unresting, unhasting, and silent as light
... Great Father of Glory, pure Father of light ..."
35: "O worship the King all glorious above;
... Our Shield and Defender, the Ancient of Days,
Pavilioned in splendour and girded with praise ...".
Warto tu zauważyć iż Hymn 32 wyjaśnia atrybuty "Starowiecznego", podczas gdy Hymn 35 łączy "Starowiecznego" z Arką Przymierza i sugeruje że niezwykłe moce Arki wywodzą się z własności "Starowiecznego". Oba hymny podkreślają jednakże, że "Ancient of Days" wcale nie jest tożsamy z pojęciem Boga, podobnie jak dzisiaj wyraźnie odróżniamy Boga od silnego pola magnetycznego (a ściślej jak Koncept Dipolarnej Grawitacji odróżnia pojęcia wszechświatowego intelektu od pojęcia pola magnetycznego - porównaj podrozdziały H8.1 i H9.1).
Należy tu dodać iż "Starowieczny" występuje także w Biblii - patrz "Daniel" 7:13.
(') Zgodnie z treścią podrozdziału H9.1, pole magnetyczne jest strumieniem cyrkulującej przeciw-materii. Z kolei zgodnie z podrozdziłem H8.1, przeciw-materia jest nośnikiem Wszechświatowego Intelektu który w interpretacjach wynikających z Konceptu Dipolarnej Grawitacji jest odpowiednikiem dla Boga ze stwierdzeń religii.
(") "Starowieczny" niekiedy interpretowany był jako manifestacja obecności Boga (jednak nie sam Bóg).
(') Zgodnie z Konceptem Dipolarnej Grawitacji przeciw-materia jest nośnikiem "rejestrów" jakie zawierają historię zdarzeń zaszłych w naszej przyszłości - patrz podrozdział H4. Stąd też manifestacja tej przeciw-materii (t.j. pole magnetyczne - patrz podrozdział H9.1) faktycznie zawiera opisy "dawnych dni". ("Dawne dni" po angielsku wyrażone byłyby terminem "Ancient Days".)
(") "Starowieczny" zapamiętywał przeszłość. Zarówno sam termin "Ancient of Days" jak -
i kontekst w jakim użyty jest on w starych manuskryptach (np. patrz Daniel 7:13 w Biblii) sugeruje zjawisko jakie ma coś do czynienia z zapamiętywaniem zdarzeń które zaszły w dniach z przeszłości (po angielsku "Ancient Days").
Aby lepiej zrozumieć identyczne znaczenie obu konceptów (t.j. dzisiejszego konceptu "pola magnetycznego" i dawnego "Starowiecznego") warto przez chwilę się zastanowić jak osoba właśnie czytająca niniejsze opisy i zgadzająca się z całą treścią niniejszej monografii (szczególnie zaś treścią rozdziału H) przeniesiona nagle do Izraela kilka tysięcy lat temu, wyjaśniłaby ówczesnym Izraelitom czym właściwie jest "pole magnetyczne". W wyjaśnieniu tym użyte powinny zostać jedynie terminy i zjawiska znane wówczas i zrozumiałe dla tych ludzi. Następnie warto też się zastanowić co z owych wyjaśnień pozostałoby po upłynięciu kilku tysięcy lat.
W tym miejscu warto także nadmienić, że niezależnie od powyższej "abstrakcyjnej" interpretacji zawartości Arki Przymierza (t.j. iż stanowiła ona pojemnik i wehikuł dla "Starowiecznego") znane są też "materialne" interpretacje tej samej zawartości. Ich szczegółowa analiza również prowadzi do tych samych stwierdzeń co poprzednio, t.j. że Arka była nośnikiem potężnego pola jakie dzisiaj nazwalibyśmy "magnetycznym". Aby z grubsza zorientować czytelników w tej drugiej grupie interpretacji, zgodnie z niektórymi szkołami Arka była pojemnikiem w którym przechowywano lub przenoszono "tablice 10 przykazań" oraz jedną rację (butelkę) "manny". Z kolei każde z tych dwóch pojęć, t.j. "przykazania" oraz "manna", na bazie rozważań przedstawionych w tej monografii m.in. dają się też zinterpretować jako manifestacje tego co dzisiaj znane jest nam pod nazwą "pole magnetyczne". Przykładowo jeśli zinterpretować 10 przykazań jako jedno z możliwych wyrażeń "praw moralnych" opisanych w podrozdziale H8.2, oraz jeśli zaakceptować że przeciw-materia jest nośnikiem tych praw, wtedy przy światopoglądzie Izraelitów sprzed kilku tysięcy lat wyjaśnienia tych dwóch pojęć mogłyby zostać zrozumiane iż Arka Przymierza zawiera po prostu "zapis" praw moralnych. Z kolei "manna" jest jedynie odmienną pisownią terminu "mana" jaki w starożytnym języku Kahunów oznaczał "energia pierwotna" (więcej informacji o Kahunach uzyskać można od Pana Michała Uroczyńskiego, ul. Będzińska 45 m. 12, 41-200 Sosnowiec, który swego czasu dokonywał badań ich systemu filozoficznego). Ponieważ na ich języku wyrosła mowa wielu późniejszych narodów, zaś termin "mana" jest jednym z jego podstawowych pojęć, termin ten upowszechnił się po świecie i znany jest w wielu istniejących językach. Dla przykładu w znaczeniu "energii" ciągle występuje on w języku maoryskim (t.j. tubylców z terenu Nowej Zelandii), w języku Samoan (t.j. polinezyjczyków z niewielkiej wyspy/kraju w pobliżu Nowej Zelandii) oraz w języku Aborygenów z Queenstown w Australii. Również w innych jezykach nosi on podobne znaczenie (np. jego tylko nieznacznie zmodyfikowane brzmienie "money" przyjęło się w angielskim do wyrażania "pieniędzy" które - zgodnie z "Kapitałem" Marksa, są przecież także energią zamienioną na ludzką pracę). Jest więc wysoce prawdopodobne, iż izraelicki termin "manna" m.in. używany mógł też być do opisywania "energii pierwotnej" zakumulowanej w Arce.
#4. Arka indukowała prądy elektryczne na swoich zewnętrznych częściach metalowych i prawdopodobnie także w pobliskich przedmiotach przewodzących. Osoby które dotknęły jej zewnętrznych złotych części zostawały zabite porażeniem elektrycznym (np. śmierć Uzzy – patrz Biblia, "Samuel II", 6:3-7). Kiedy transportowana z Izraela do Etiopii zniszczyła ona szereg przedmiotów w Egipcie, prawdopodobnie poprzez zaindukowanie w nich silnych prądów elektrycznych (porównaj opisy z "Kebra Nagast" przytoczone w [3S5] z działaniem "pancerza indukcyjnego" formowanego przez magnokraft).
#5. Arka wytwarzała siły zewnętrzne jakie oddziaływały na jej przenosicieli. W tym zakresie Arka zachowywała się więc identyczne jak komora oscylacyjna, której potężne pole także będzie wytwarzało siły oddziaływania z polem magnetycznym Ziemi, zdolne unieść lub obrócić osoby próbujące przemieścić tą komorę. Dla przenoszenia niewielkiej Arki (lub, być może, raczej dla zabezpieczenia jej przed wzleceniem w powietrze), koniecznym była siła aż -
sześciu Lewitów (nie wspominając już o tym iż nazwa owych osób "Lewici" została później przeniesiona na zjawisko unoszenia się w powietrzu czyli "lewitacji"). W książce Etiopskiej "Kebra Nagast" (rozdział 52), stwierdzone zostało iż Arka wznosiła w powietrze ludzi, ładunki i zwierzęta. W podobny sposób zdolności Arki do lotu opisuje tradycja izraelicka. Przykładowo w książce [5S5] pióra Andrzeja Olszewskiego, "Boski Gwałt", Wydawnictwo A. Olszewski (skr. pocztowa 87, 00-978 Warszawa 13), Warszawa 1996, ISBN 83-900944-1-X, na stronie 242 znajduje się cytat zaczerpnięty z "Encyklopedii Tradycji i Legend Żydowskich" który stwierdza, że: "W czasie wędrówki przez pustynię na czele pochodu Izraela Arka niosła lewitów na których barkach spoczywała."
#6. Arka wytwarzała siły typu magnetycznego oddziaływujące na otoczenie. Siły te mogą zostać objaśnione jako oddziaływania pomiędzy polem magnetycznym Arki i przedmiotami z jej otoczenia. Przykładem takich sił może być zniszczenie murów Jericho. Także słynne utworzenie kanału w morzu czerwonym mogłoby zostać wyjaśnione przez zasadę oddziaływania pomiędzy silnym pulsującym polem magnetycznym i cząsteczkami otaczającej wody morskiej. Dosyć podobny efekt odpychania tej wody jest czasami też obserwowany u UFO wnikających pod powierzchnię morza.
#7. Istotny składnik Arki mógł zostać ukradziony, podczas gdy sama Arka pozostała nienaruszona. Epika "Kebra Nagast" twierdzi iż Etiopski bohater nazywający się "Bayna-lehkem" ukradł Arkę i przewiózł ją do Etiopii - patrz opisy w [3S5], strona 39. Epika ta wyjaśnia dokładnie szczegóły jak owa kradzież nastąpiła. Bohater najpierw więc sporządził identyczną replikę Arki, używając do tego oryginalne instrukcje jej budowy otrzymane od Salomona. Potem zestawił razem oba urządzenia, zabierając w ten sposób "moc" oryginalnej Arki. Jednakże twierdzenie Etiopczyków o tej kradzieży jest zaprzeczane przez Izraelickie źródła, które - chociaż potwierdzają samą kradzież, jednocześnie dokumentują iż działająca Arka ciągle pozostawała w posiadaniu swych prawowitych właścicieli już po zajściu kradzieży. Powyższa (pozorna) sprzeczność twierdzeń może więc oznaczać, że nie konstrukcja Arki, ale właśnie część drogocennej energii magnetycznej w niej zawartej została ukradziona przez etiopskiego bohatera. Aby wywieźć tą energię użył on dokładnej repliki Arki. Natomiast pozostała część tej energii, wraz z oryginalną Arką ciągle pozostawała w Izraelu. Stąd też Izraelici poczuli się dotknięci ponieważ "Bayna-lehkem" ukradł nieodtwarzalną w owym czasie energię magnetyczną Arki, nie zaś samą Arkę.
#8. Sama nazwa "Arka" sugeruje "wehikuł lub urządzenie transportujące", nie wspominając iż "Arka Przymierza" może oznaczać "urządzenie transportowe udostępnione dla zapoczątkowania współpracy i wymiany technologicznej". Jako taka doskonale więc odzwierciedla przeznaczenie komory oscylacyjnej wyrażone w ograniczonej terminologii starożytnego języka.
Niektórzy czytelnicy być może w tym miejscu zaczynają zadawać sobie pytanie dlaczego autor stara się ustalić czy Arka Przymierza faktycznie była starożytną wersją niedawno wynalezionej komory oscylacyjnej. Otóż uzasadnienie dla tych prób kryje się w możliwości skorzystania z starych instrukcji budowy Arki Przymierza. Dokładne opisy Arki Przymierza zawarte są bowiem w wielu starożytnych manuskryptach, kilka z których wymienionych zostało na początku tego podrozdziału. Dla przykładu Izraelicki "Zohar" poświęca im prawie 50 stron. Stąd też jeśli faktycznie Arka była komorą oscylacyjną, wtedy dokumentacja opisująca jak ją wykonać za pomocą najprostszych narzędzi i materiałów czeka gotowa na ponowne wykorzystanie - patrz rysunek S7. Ponieważ narzędzia, materiały, oraz wiedza dostępne dla każdego dzisiejszego hobbysty, są bez porównania bardziej nadrzędne od tych dostępnych starożytnym rzemieślnikom, nie powinno być problemów ze skonstruowaniem tego urządzenia. Wszystko co nam potrzeba to najpierw uporać się z trudnościami terminologicznymi wzmiankowanymi w pierwszym paragrafie niniejszego podrozdziału a potem to już tylko dokładnie podążać za starożytnymi instrukcjami. -
Powyższe założenie już potwierdziło swoje działanie w praktyce. Pierwszy model komory oscylacyjnej oparty został właśnie na starożytnych opisach Arki Przymierza (jego zdjęcie pokazano na rysunku C13). Jednym z istotnych rozwiązań jakie adoptowane zostało z tych starożytnych opisów to igło-kształtne elektrody - patrz rysunek C2. Pomysł użycia tych elektrod zaczerpnięty został z opisów złotych gwoździ wbijanych w drewniane ścianki Arki.
Ogromna ilość materiału dowodowego zaprezentowana w niniejszym rozdziale jednoznacznie potwierdza prawdziwość tezy tego rozdziału zaproponowanej na jego początku. Począwszy od tego miejsca można więc uważać za formalnie dowiedzione, iż UFO już obecnie wykorzystują komory oscylacyjne jako urządzenia napędowe i akumulatory energii.
Dowiedzenie iż UFO już obecnie wykorzystują komory oscylacyjne wprowadza różnorodne konsekwencje. Pierwszą i najważniejszą z nich jest potwierdzenie iż idea komory oscylacyjnej jest poprawna i wykonalna. Potwierdzenie dokonane w ten szczególny sposób jest przecież niemalże równoznaczne z zademonstrowaniem pracującego prototypu takiej komory. Inną konsekwencją jest praktyczne ukazanie iż naukowe obserwacje UFO mogą dostarczyć sposobu na szybsze i mniej kosztowne skompletowanie komory oscylacyjnej na Ziemi, na drodze bezpośredniego wykorzystania gotowych rozwiązań technicznych zaobserwowanych na tych wehikułach cywilizacji pozaziemskich.
Jako końcową refleksję tego rozdziału warto podkreślić iż dopóki autor tej monografii nie wynalazł komory oscylacyjnej, wszystkie raporty z obserwacji UFO jakie opisywały widzianą na pokładach tych wehikułów przeźroczystą kostkę z iskrami w środku, pozostawały prawie że niezauważone. Wygląda więc na to, że słynne angielskie powiedzenie opisujące naturę ludzką a stwierdzające że "seeing is believing" - co luźno możnaby przetłumaczyć jako "zobaczyć to uwierzyć", nabiera nawet jeszcze większego znaczenia jeśli je odwrócimy. Po odwróceniu do postaci "believing is seeing" (t.j. "uwierzyć to dostrzec") ujawnia ono bowiem działanie nieuświadamianego przez nas wcześniej prawa intelektualnego które daje się wyrazić za pomocą następujących słów: "ludzie są w stanie odnotować i rozpoznać jedynie te obiekty i zjawiska jakich znaczenie jest już przez nich poznane i zaakceptowane". Odnosząc to do niepozornej przeźroczystej kostki (kryształu) z pokładu UFO zamykającej błyskawice w swoim wnętrzu, możliwość zapoznania się z jej przeznaczeniem i funkcjonowaniem istnieje dopiero od czasu wynalezienia komory oscylacyjnej i opublikowania jej opisów. Stąd też dopiero od niedawna możemy zacząć gromadzić obserwacje i dane na jej temat. Uczyńmy więc teraz naszą zbiorową odpowiedzialnością staranne uwypuklenie i zabezpieczenie każdego zaobserwowanego na UFO faktu jaki może się przyczynić do szybszego skompletowania tego urządzenia na naszej planecie.
Rys. S1. Zestaw niezespolony UFO ukazujący przebieg tzw. "czarnych belek" jakich przekrój poprzeczny musi odzwierciedlać kształt urządzeń (komór oscylacyjnych) wytwarzających pole magnetyczne.
(a) Przewidywany wygląd boczny dwóch magnokraftów typu K7 sprzęgniętych razem w zestaw niezespolony (patrz też część #3 na rysunku F6). Pomiędzy oboma wehikułami widoczna jest część pionowych "czarnych belek" łączących wyloty pędników bocznych. Wehikuły typu K7 posiadają 24 pędniki boczne - formują więc 24 takie belki. Zauważ że pominięto tu ukazanie działania soczewki magnetycznej, która w rzeczywistych zespołach rozmywałaby zarysy dolnego wehikułu.
(b) Przekrój pionowy przez zestaw niezespolony sprzężony z dwóch magnokraftów typu K7. Wygląd tego zestawu pokazano w części (a). Powiększenie (INSERT) ukazuje wzajemne zorientowanie biegunów magnetycznych (N, S) w pędnikach bocznych obu statków.
(c), (d) Dwie klatki z serii kolorowych zdjęć UFO lecącego na niewielkiej wysokości, wykonanych dnia 16 czerwca 1963 roku przez Paul'a Villa z Alberquerque, New Mexico, USA. Najlepsza reprodukcja tych zdjęć opublikowana była w jednym z wcześniejszych wydań OMNI
(najprawdopodobniej z 1979 roku). Niektóre z tych fotografii były też zreprodukowane w czasopiśmie [1S1.1] "The Unexplained", Vol 1, No 1, 1980, strona 10 (w kolorze); oraz w książkach [2S1.1] strona 210 i [3S1.1] strony 110-111. Pokazane na nich UFO stanowi konfigurację niezespoloną utworzoną z dwóch wehikułów typu K7, jakich sposób sprzegania wyjaśniony został w częściach (a) i (b). Zarysy dolnego wehikułu, lecącego w pozycji odwróconej, zawinięte zostały polem soczewki magnetycznej, stąd można je zobaczyć tylko częściowo. Na wysokiej jakości reprodukcjach tego zdjęcia doskonale jest widoczny przedni rząd jedenastu "czarnych belek" łączących wyloty pędników bocznych dolnego i górnego wehikułu. Kształt tych belek niestety jest trudny do określenia tutaj. Jednakże naoczni świadkowie tego typu połączeń opisali ten kształt jako kwadratowy w przekroju poprzecznym (patrz podrozdział S1.1).
Rys. S2. "Czarne belki" z pola UFO. Powyższy rysunek wyraźnie ukazuje iż belki te, formowane z wysoko skoncentrowanego pola magnetycznego produkowanego przez pędniki UFO, są kwadratowe w przekroju poprzecznym. To zaś dostarcza kolejnego dowodu, iż pędniki UFO wykorzystują komory oscylacyjne dla wytwarzania swego pola magnetycznego.
(a) Zestaw semi-zespolony uzyskiwany poprzez sprzęgnięcie razem kopułami kulistymi dwóch magnokraftów typu K3 - patrz także klasa #2 na rysunku F6. Teoria Magnokraftu wyjaśnia, iż w takiej konfiguracji magnokraftów pomiędzy pędnikiem głównym dolnego wehikułu oraz pędnikami bocznymi górnego wehikułu muszą pojawić się kolumny wysoko skoncentrowanego pulsującego pola magnetycznego jakie więzi światło i dlatego jest widoczne jako "czarne belki". Belki takie zostały właśnie uwidocznione na powyższym rysunku. Przekrój poprzeczny tych belek musi odzwierciedlać kształt urządzeń wytwarzających pole magnetyczne w pędnikach danego wehikułu, t.j. przy użyciu w tym celu komór oscylacyjnych pierwszej generacji kształt ten musi być kwadratowy.
(b) Odtworzony na podstawie zeznań świadka kształt UFO jakie dnia 9 maja 1969 roku uprowadziło żołnierza o nazwisku Jose Antonio da Silva z prowincji Victoria w Brazylii. Żołnierz ten znaleziony został 4 dni później w Bebedouro oddalonym o 800 kilometrów. Powyższy rysunek UFO w kształcie szpulki opublikowany jest w książce [5S1.1], strona 11. Z punktu widzenia Teorii Magnokraftu zilustrowany tu wehikuł reprezentuje zestaw semi-zespolony jakiego wydedukowany teoretycznie kształt pokazany został w lewej stronie rysunku. Ponieważ "czarne belki" uformowane z pola tego UFO faktycznie posiadają przekrój kwadratowy, stąd ich zarys na powyższym rysunku dostarcza kolejnego potwierdzenia iż UFO używają właśnie komór oscylacyjnych do generowania swego pola.
Rys. S3. Wypalone na trawie zarysy kapsuły dwukomorowej. Zdjęcie to przedstawia ślady wypalone przez UFO podczas lądowania na trawie boiska piłkarskiego należącego do "Pirates Football Club" a położonego w pobliżu centrum Dunedin, Nowa Zelandia. UFO to wylądowało w pozycji "wiszącej" (t.j. z kopułą skierowaną ku dołowi), lekko nachylone ku północy magnetycznej, zaś wylot jego pędnika głównego niemalże dotykał trawy. Stąd też ślady jakie jego pędniki wypaliły w trawie składają się z dwóch oddzielnych części: z lekka zdeformowanego (t.j. posiadającego wklęsłość po swej stronie północnej) pierścienia nagiej gleby, o średnicy 8.5 metra, oraz kwadratowego śladu wypalonego w środku tego pierścienia. (Na powyższym rysunku okrąg referencyjny o średnicy dokładnie 1 metra został wstawiony niedaleko tego kwadratu w celu zilustrowania jego wymiarów. Strzałka tego okręgu wskazuje północ magnetyczną.) Kwadratowy wypalony ślad posiada bok o długości 1.55 metra, zaś kwadracik trawy pozostawionej w stanie niezniszczonym w jego wnętrzu posiada bok o długości 0.89 metra. Powyższe oznacza iż pędnik główny tego UFO pracował w trybie "dominacji pola ZEWNĘTRZNEGO" – patrz rysunk C6 "b" i zdjęcie z prawej strony rysunku S5. Lądowanie to miało miejsce około 15 stycznia 1989 roku, jednakże autor sfotografował pokazane tu lądowisko dopiero 17 lutego 1990 roku. Niezależnie od wypalenia powyższego śladu, to samo UFO także spłaszczyło lampę oświetlającą owo boisko, wypalając pod nią podobny pierścień. Kathy Morrison (17 Taupo Street, Ravensbourne, Dunedin) zaobserwowała owo UFO kiedy podchodziło ono do lądowania.
Rys. S4. Rysunek kapsuły dwukomorowej wznoszącego się UFO. Zaobserwowana ona została o 11:30 wieczorem, dnia 20 grudnia 1978 roku przez Wayne Hill, 5 Ottrey Street, Invercargill, Nowa Zelandia. Kapsuła ta oglądana była dokładnie spod jej spodu, gdy zawisała ona na wysokości około 30 metrów. Posiadała ona kształt dwóch sześcianów, jeden we wnętrzu drugiego, których wylot czołowy skierowany był ku obserwatorowi. Długość boku zewnętrznej komory wynosiła około a =10 M metrów (oznacza to iż zaobserwowane UFO najprawdopodobniej było typu K9 - patrz tablica F1). Ścianki zewnętrznego sześcianu oświetlone były przez żółte światło, podczas gdy wewnętrzny sześcian pozostawał kompletnie czarny. Owo silne, żółte światło zdawało się być bardziej skoncentrowane w narożach kostki zewnętrznej z których wydzielało ono smugi rozprzestrzeniające się ku dołowi. Pozostała, nieświecąca się przestrzeń pomiędzy obu sześcianami posiadała szary kolor. Obserwacja ta miała miejsce około 7 kilometrów na południe od Nelson, Nowa Zelandia, i trwała przez około 20 sekund. Początkowo UFO to leciało w kierunku z południa ku północy po czym zatrzymało swój ruch dokładnie ponad obserwatorem - jak to pokazano na rysunku. Działanie soczewki magnetycznej ukrywało zarysy pozostałych części wehikułu i jedynie komory oscylacyjne z pędnika głównego pozostawały widoczne (t.j. wewnętrzna czarna, zaś zewnętrzna jarząca się światłem) - patrz także wyjaśnienia z podrozdziału F10.3 i rysunku F32.
Rys. S5. Fotografie kapsuł dwukomorowych UFO. Oprócz udowodnienia iż te konfiguracje komór oscylacyjnych już obecnie wykorzystywane są w pędnikach UFO, zdjęcia te dokumentują także formowanie soczewki magnetycznej przez pole magnetyczne tych wehikułów. Obie te fotografie zostały wykonane w okolicznościach wyjaśnionych na rysunku F32, kiedy to fotografujący był w stanie jedynie zaobserwować kapsułę dwukomorową z pędnika głównego statku, podczas gdy pozostała część powłoki wehikułu pozostawała dla niego niewidzialna. Warto podkreślić że na obu tych fotografiach grubości przestrzeni zawartej pomiędzy komorą zewnętrzną i komorą wewnętrzną spełniają równanie (C9): a0 =aV31.
(lewa) Jedno z najlepszych kolorowych fotografii kapsuły dwukomorowej UFO działającej w trybie "dominacji strumienia wewnętrznego" utrwalonej w świetle dziennym. Zostało ono wykonane przez nauczyciela na Hawajach i opublikowane w książce [3S1.3] "Into the Unknown", Reader's Digest, Sydney, Australia, 1982, ISBN 0-909486-92-1, strona 315. Na wyższej jakości odbitkach tego zdjęcia stożek pola magnetycznego pod komorą wewnętrzną jest dobrze widoczny. Stożek ten przesłania zarysy dwóch tylnych krawędzi kapsuły. Pole przechwycone w strumień krążący działa jak "czarna dziura" opisywana w podręcznikach optyki, wytwarzając widoczną na zdjęciu czarną przestrzeń. Z uwagi na działanie soczewki magnetycznej, oprócz kapsuły dwukomorowej z pędnika głównego, cała reszta UFO pozostaje niewidoczna.
(prawa) Nocna fotografia kapsuły dwukomorowej UFO pracującej w trybie "dominacji strumienia zewnętrznego". Została ona wykonana przez dziennikarza ponad Clovis, New Mexico, dnia 23 stycznia 1976 roku – patrz książka [5S1.1] Joshua Strickland, "There are aliens on earth! Encounters", Grosset & Dunlop, New York, 1979, ISBN 0-448-15078-6, strona 49. Na fotografii tej strumień wynikowy jest odprowadzany do otoczenia przez komorę zewnętrzną. Strumień ten jonizuje powietrze, stąd na fotografii jest on widoczny jako wycinek świetlistego rombu. Komora wewnętrzna produkuje strumień krążący jaki pojawia się w formie czarnego kwadratu zlewającego się z czarnym otoczeniem.
Rys. S6. Rysunek komory oscylacyjnej zaobserwowanej w UFO. Owa przeźroczysta kostka sześcienna obiegana przez snopy migoczących iskier elektrycznych wyglądających jak zamrożone błyskawice, zaobserwowana została na pokładzie UFO przez Robert'a Luca (porównaj niniejszy rysunek z rysunkiem C3 pokazującym przewidywany wygląd komory oscylacyjnej). Powyższy rysunek oraz jego opis zostały zreprodukowane z książki [2S1.4] pióra Raymond'a E. Fowler, "The Andreasson Affair, Phase Two" (Prentice Hall, Inc. Englewood Cliffs, New Jersey 07632, USA, 1982, ISBN 0-13-036624-2), strona 70, za osobistym pozwoleniem Betty A. Luca, posiadacza praw copyright. Pokazuje on zewnętrzną komorę oscylacyjną użytą w pędniku głównym tego UFO. Rysunek ten wprowadza przełom w naszej pewności zasad działania urządzeń opisanych w niniejszej monografii. Nie tylko bowiem za pośrednictwem bezpośredniej relacji naocznego widza potwierdza on że komory oscylacyjne są już wykorzystywane w UFO, ale także dowodzi iż nasze zamiary zbudowania komory oscylacyjnej są uzasadnione i pewne końcowego sukcesu. Oto cytowanie opisu tego urządzenia podanego przez Robert'a Luca: "Potem tam jest ta kostka na drugiej stronie za owym wybrzuszeniem w podłodze i po wstaniu mogę ją oglądnąć. Wygląda jak sześcienna skrzynka ze szkła i fascynuje mnie ponieważ jest wypełniona jakby czarnym dymem. Wygląda przy tym iż zawiera błyskawice w swym wnętrzu czy coś złotego. Przypomina to przeplatające się przez nią złote włókna - błyszczące się jasne złoto. Jest ona w kształcie sześcianu, być może jeden yard szerokości. Nie, jest mniej niż trzy stopy i zawiera wszystkie te błyskawice w swoim wnętrzu. Jest cała czarna z tymi obiegającymi ją złotymi żyłkami (rysunek 13). Wygląda to jakby błyskawica została zamrożona w swym locie."
Rys. S7. Rysunek ten prawdopodobnie przedstawia starożytny schemat komory oscylacyjnej. Zawarty on został w książce [1Rys.S7] pióra A. David-Neel "Mistycy i cudotwórcy Tybetu", Wydawnictwo Przedświt, gdzie jest on zreprodukowany ze starego manuskryptu Buddystów Tybetańskich. Być może iż schemat ten przedstawia stylizowany rysunek konstrukcyjny bądź to pojedynczej komory oscylacyjnej albo też całego kulistego pędnika zawierającego taką komorę. Podczas jego analizy możliwe jest zauważenie zgrupowań igieł jakie dokładnie odpowiadają następującemu opisowi komory oscylacyjnej z UFO dostarczonemu przez Mrs Betty A. Luca (patrz koniec podrozdziału S1.4): "wewnątrz zawierała ona cienkie wystające igiełki z maleńkimi szklistymi kropelkami na końcach" (w oryginale angielskojęzycznym: "inside had thin protruding stems with tiny glass droplets on the end").
Z rysunkiem tym wydaje się też posiadać związek informacja, iż prawie wszystkie starożytne rzeźby Buddy ukazują odmienność jego budowy anatomicznej od innych ludzi (np. jego wszystkie palce mają taką samą długość). Jednym z istotniejszych szczegółów jest iż Budda posiada wyjątkowo długie uszy (niepodobne do typowo ludzkich) zwisające aż do ramion, podczas gdy na tych samych rzeźbach inne otaczające go osoby posiadają normalne, ludzkie uszy. Buddyjska legenda z Chin o tzw. "osiemnastu nieśmiertelnych" (Eighteen Immortals) przyznaje otwarcie że osoby z takimi właśnie długimi uszami nie były zwykłymi śmiertelnikami, a istotami wykazującymi zdolności nadprzyrodzone podobne do możliwości dzisiejszych UFOnautów. Przykładowo jeden z owych osiemnastu długouchich nieśmiertelnych, noszący nazwisko "Nantimitolo" lub "Timing Dragon Lohan" i przebywający na Ziemi czasach gdy władca mórz zalał Chiny (t.j. najprawdopodobniej po eksplozji Tapanui - patrz [5/3]), znany był ze swej umiejętności oblatywania mitologicznego stwora zwanego wtedy "dragon" (który najprawdopodobniej stanowi jedną z kilku starożytnych interpretacji dla wehikułu UFO - patrz też podrozdziały P1 i R4). Z drugiej strony w dzisiejszych czasach naoczni świadkowie relacjonują iż niektórzy UFOnauci posiadają właśnie taki rodzaj uszu. Aczkolwiek więc Budda uznawany jest za postać historyczną i w wielu współczesnych publikacjach przypisuje mu się "ludzki" życiorys, sporo faktów o nim pozostaje niewyjaśnionych, zaś niektóre dawne źródła wprost twierdzą iż był on jednym z nieśmiertelnych posiadających moce nadprzyrodzone. Stąd tak istotny szczegół anatomiczny jak "uszy nieśmiertelnego" u Buddy może oznaczać iż jego pierwsi kapłani mieli dostęp do pozaziemskich technologii i faktycznie mogli być obznajomieni z konstrukcją komory oscylacyjnej.
Rozdział T.
Motto: "Przyjemność władnego może być torturą poddanego."
Materiał dowodowy potwierdzający, iż nasza planeta odwiedzana jest także przez wehikuły UFO należące do drugiej i trzeciej generacji, daje się zaklasyfikować do następujących kategorii:
1. Obserwacje komór oscylacyjnych drugiej i trzeciej generacji. Komory te przyjmować będą charakterystyczny kształt ośmioboczny lub szesnastoboczny - patrz podrozdział C4.1 i rysunek C3. Ogromne trudności technologiczne wymagające pokonania przy wykonywaniu takich komór uzasadniają ich użycie jedynie jako napędu do wysoko zaawansowanych wehikułów drugiej lub trzeciej generacji.
2. Obserwacje wehikułów UFO i napędu osobistego UFOnautów, jakich możliwości pokrywają się z przewidywanymi atrybutami operacyjnymi wehikułów teleportacyjnych.
3. Obserwacje zjawisk indukowanych w obecności UFO lub UFOnautów jakie pokrywają się ze zjawiskami przewidywanymi do wystąpienia podczas działania wehikułów czasu.
4. Obserwacje użycia urządzeń technicznych których poziom zaawansowania odpowiada magnokraftom drugiej i trzeciej generacji (takich jak przykładowo "TRI drugiej generacji" który opisany już został w podrozdziale N3.2).
W niniejszym rozdziale omówiony zostanie materiał dowodowy należący do wszystkich powyższych kategorii.
Dosyć reprezentacyjny przykład obserwacji komory oscylacyjnej drugiej generacji opisany już został w podrozdziale S1.4 (patrz uprowadzenie Gaynor).
Kilka dalszych raportów ilustrujących użycie przez UFO komór oscylacyjnych drugiej generacji zawartych jest w doskonałej książce [1T1] pióra Profesora John'a E. Mack'a, M.D., zatytułowanej: "Abduction - human encounters with aliens", Ballantine Books - a division of Random House, Inc., New York, May 1995, ISBN 0-345-39300-7, Library of Congress Card Number 93-38116, objętość 464 stron (obecnie dostępna też w tłumaczeniu na język polski, pod tytułem: "Uprowadzenia - spotkania ludzi z kosmitami"). Książka ta zawiera najlepsze zestawienie raportów z uprowadzeń na pokład UFO z jakim autor zetknął się w swych dotychczasowych badaniach. Stąd gorąco rekomendowałby on czytelnikom jej przeczytanie ponieważ dostarcza ona doskonałego materiału podpierającego dowodami treść podrozdziału V1.1. Również okoliczności z nią związane podpierają ów podrozdział. Przykładowo wkrótce po jej ukazaniu się, Hardward Medical School w Cambridge, Massachusetts, USA, gdzie John E. Mack zatrudniony jest jako Profesor Psychiatrii, nie mogąc przeboleć jej wydania powołał aż specjalny panel ekspertów, których najwidoczniejszym zadaniem było znalezienie sposobu (i pretekstu) na jaki uczelnia mogłaby "legalnie" usunąć jej autora z zajmowanego stanowiska (na Zachodzie, dla zapewnienia Profesorom uczelni autonomii badań i poglądów, niektórych z nich zatrudnia się na tzw. "tenure" zasadach, kiedy to nie można ich zwolnić z pracy chyba że oni sami złożą swoją rezygnację lub odejdą na emeryturę). Omówienie działalności tego panelu zawarte jest w kilku artykułach, m.in. [2T1] "Harward Prof under probe over alien abduction -
theory" opublikowanym w dzienniku The Sun (Sun Media Group, Sdn. Bhd., Lot 8, Lorong 51A/227B, Section 51A, 46100 Petaling Jaya, Selangor, Malaysia), wydanie z Sunday, 20 August 1995, strona 43; czy [3T1] "Mack attack", Fortean Times (Freepost, SW 6096, Erome, Somerset, BA11 1YA, Great Britain), 1996, vol. 83, strona 29.
Jeden z raportów ilustrujących użycie przez UFO Komór Oscylacyjnych drugiej generacji, zawarty na stronach 150 i 151 książki [1T1], referuje do użycia ośmiobocznej komory oscylacyjnej jako instrumentu medycznego produkującego promień telekinetyczny (po inne opisy takiego użycia tych komór patrz też początek podrozdziału S1.4). Oto co osoba uprowadzona na pokład UFO a nazywająca się "Carlos" przekazała na ten temat:
"Czymkolwiek te kryształy są, bardziej metaliczne niż szkliste, jest w nich światło. Ja właśnie patrzę na jeden {t.j. jeden z owych kryształowych instrumentów medycznych używanych podczas badań}. Wygląda on jak równoboczna tuba z kryształu której boki przycięto, tak że na końcach widać w niej osiem boków. Każda tuba wygląda jak ośmioboczna, ale jest gruba w środku i zwężająca się na końcach, jakby była zukosowana. Potem jej koniec jest zaostrzony jak wieloboczna piramida. Wystrzeliwuje ona promień w ciało, jednak czuje się to jak igłę ponieważ to boli, a także z wyglądu przypomina to igłę."
Warto tu dodać, że użycie promienia telekinetycznego produkowanego przez taką ośmioboczną komorę oscylacyjną powoduje niezwykle szybkie gojenie się ran - jak to już wyjaśniano w podrozdziale J2.2.2. W dalszej części omawianej tu książki [1T1] jest nawet wyraźne tego potwierdzenie - patrz strona 401, ostatni paragraf:
"Jeden mężczyzna opowiadał mi o otworze kilka cali głębokim jaki pojawił się na jego nodze w następstwie uprowadzenia przez UFO {patrz "znak UFO abductees" opisany w podrozdziale U1}. Jednakże stwierdził on że nacięcie faktycznie zniknęło w przeciągu zaledwie dwudziestu-czterech godzin."
Jeden z najbardziej interesujących opisów użycia komory oscylacyjnej drugiej generacji z pędnika głównego UFO zawarty jest na stronie 353 powyżej referowanej książki [1T1]. Komory takie produkują bowiem pole telekinetyczne które w przeciwieństwie do pola magnetycznego wydzielanego z komór pierwszej generacji nie tylko iż nie jest szkodliwe dla zdrowia ludzkiego, ale nawet poprawia stan tego zdrowia (patrz podrozdział J2.2.2). Stąd w przypadkach gdy istnieje uzasadniona potrzeba zdrowotna UFOnauci wyprowadzają zaproszoną przez siebie osobę do kolumny w centrum statku zawierającej pędnik główny, poczym energetyzują (nasycają) polem telekinetycznym ciało tej osoby. Energetyzowanie to polega na "pływaniu" w kolumnie pola telekinetycznego wydostającego się z pędnika głównego statku, w podobny sposób jak trenujący spadochroniarze "pływają" na strumieniu powietrza wydmuchiwanego w górę z tunelu aerodynamicznego. Oto jak jedna z osób uprowadzonych na pokład UFO opisuje swoje doznania podczas takiego "pływania" ponad komorą oscylacyjną drugiej generacji z pędnika głównego UFO (zauważ że w opisie tym, podobnie jak w innych opisach i cytatach z niniejszej monografii, przez symbol ... oznaczono miejsce z którym brakuje jakiś nieistotny tutaj fragment oryginalnego tekstu):
"Podłoga w centrum posiada otwartą studnię; z której głębi przebija czerń przestrzeni; swoistego rodzaju; jest to miejsce ruchu, z jego środka, jakiś rodzaj energii lub wibracji bucha ku górze do miejsca gdzie ja 'stoję' czy pływam na niej i jest ona jak powietrze, ale to wcale nie jest zimny strumień powietrza czy czegoś w tym rodzaju ... to jakby mnie jonizowało. Znaczy jest to jakby elektryczna tkanina nałożona na całą powierzchnię mego ciała, zaś ów świetlisty strumień wydostaje się z rozpalonej zawartości wnętrza układu kryształów znajdujących się w centrum otwartego otworu w kolistej podłodze."
Teoria autora o nazwie "Koncept Dipolarnej Grawitacji" (patrz rozdział H i monografia [8]) wskazuje dokładnie jakie są najistotniejsze atrybuty napędu wykorzystującego efekt telekinetyczny. Atrybuty te mogą więc zostać wykorzystane do bezpośredniej identyfikacji wehikułów teleportacyjnych i ich odróżnienia od wszystkich innych rodzajów napędu UFO, szczególnie zaś od napędu magnetycznego pierwszej generacji. Są to:
1. Jarzenie pochłaniania. Powoduje ono iż powierzchnia wehikułów teleportacyjnych oraz powierzchnia ubrań istot wykorzystujących telekinetyczny napęd osobisty musi być pokryta cieniutką warstewką wydzielającą białe, nieziemskie, jakby jarzeniowe światło, nazywane przez autora "jarzeniem pochłaniania". Jarzenie to, kiedyś uważane za znak "nadprzyrodzoności", nadaje wszystkim użytkownikom działającego napędu telekinetycznego wygląd jakby zostali oni "naoliwieni światłem".
2. Przenikanie przez przedmioty stałe bez powodowania jakiegokolwiek uszkodzenia zarówno u tych przedmiotów jak i u przenikającego je wehikułu lub napędu teleportacyjnego.
3. Stawanie się niewidzialnym poprzez migotanie pomiędzy stanem telekinetycznym i stanem fizycznym (po szczegóły tego "trybu telekinetycznego migotania" patrz podrozdział L1 i temat #8 w załączniku Z).
Należałoby tu dodać, że niezależnie od powyższych atrybutów bezpośrednich istnieją też różne atrybuty pośrednie napędu telekinetycznego jakie również umożliwiają identyfikację faktu jego użycia. Aby podać przykład jednego z nich, to jest nim wysoka aktywność biologiczna efektu telekinetycznego (wyjaśniona w podrozdziałach J2.2.2 i J2.2.2.2) jaka powoduje różnorodne następstwa długoterminowe, np. eksplozyjne zwiększenie szybkości wzrostu roślin, pojawianie się zdolności paranormalnych u ludzi, itp. Kolejnym atrybutem jest wyzwalanie zadziałania "wykrywaczy UFO" (opisanych w podrozdziale U3) podczas gdy żadnego wehikułu lub UFOnauty wizualnie nie daje się zobaczyć w pobliżu. Ujawnianie się tych zjawisk po uprzednio zaobserwowanym zbliżeniu się UFO dokumentowane jest obszernym materiałem obserwacyjnym, jednakże z uwagi na jego pośrednie znaczenie dowodowe, omówienie tego materiału zostanie pominięte w niniejszej monografii.
Wracając jednak do atrybutów bezpośrednich, istnieje znaczna liczba obserwacji UFO i UFOnautów w których potwierdzone zostało wystąpienie wymienionych powyżej najważniejszych z tych atrybutów identyfikujących wehikuły teleportacyjne i teleportacyjny napęd osobisty. Dokonajmy teraz krótkiego przeglądu kilku ich przykładów.
Ad. 1. Obecność jarzenia pochłaniania jakie "naoliwia" powierzchnię UFO cieniutką warstewką białego światła typu jarzeniowego jest jednym z najczęściej odnotowanych atrybutów teleportacyjnych UFO. Istnieją nawet fotografie tych wehikułów na których ów szczególny rodzaj świecenia został utrwalony - patrz przykład pokazany na rysunku T1. Teleportacyjny napęd osobisty emitujący jarzenie pochłaniania również został wielokrotnie zaobserwowany. Poniżej przytoczony będzie opis naocznego świadka, jaki nie tylko że zawiera ten szczegół identyfikacyjny, ale także i drugi z unikalnych atrybutów napędu teleportacyjnego - t.j. przenikanie przez obiekty stałe. Opisanej tu obserwacji dokonała niejaka Jock Laing (7 Smith St., Roxburgh, Central Otago, South Island, New Zealand). Zaprezentowany incydent zdarzył się jednego weekendu, w grudniu 1958 roku, gdy obserwująca go dziewczynka miała około 9 lat (zadziwiające jak wiele cennych obserwacji UFO dokonywanych jest przez dziewięcio-latków). Oto jak opisała ona ten incydent autorowi:
"Leżałam na łóżku w swoim pokoju i czytałam książkę. Łóżko było ciężkiej konstrukcji, wykonane z mosiądzu, z trzema grubymi poziomymi sztabami mosiężnymi w jego nogach. Poza nogami łóżka znajdowało się okno, zamknięte tego dnia, przez które widać było gałęzie ogromnej jabłoni. Z jakiegoś powodu podniosłam swoje oczy znad książki i ujrzałam trzy małe istoty wysokie na około 85 cm, ubrane w błyszczące kombinezony promieniujące białym światłem. Wisiały one nieruchomo w powietrzu w nogach mojego łóżka, dokładnie w miejscu gdzie przebiegały trzy poziome sztaby mosiężne. Ze zdziwieniem odnotowałam iż metal tych -
sztab penetruje przez ich ciała. Zarysy istot także były niezwykłe. Cała bowiem powierzchnia ich ciał i ubrania pokryta była cieniutką warstewką białego światła. Światło to czyniło ich zarysy nieco rozmazane. Istoty nie były straszne. Czułam emanujące od nich uczucie spokoju i przyjaźni. Komunikowali się ze mną bez dźwięku - poprzez przekazanie słów i myśli bezpośrednio do mojej głowy. Kiedy zakończyli swoją bezgłośną rozmowę, odpłynęli raptownie, cały czas zwróceni twarzami w moją stronę. Przyspieszali przy tym do tyłu, w prostej linii, przenikając przez szyby zamkniętego okna oraz przez grube gałęzie jabłoni rosnącej za oknem. Po ich odlocie i zniknięciu z mojego widoku, przystąpiłam do oglądnięcia zniszczeń. Jednakże mosiądz mojego łóżka nie wykazywał nawet najmniejszych śladów uszkodzeń czy zmian. Także szkło w oknie pozostawało nienaruszone. Kiedy opowiedziałam zdarzenie mojej rodzinie, zaczęli śmiać się ze mnie. Uważali iż jestem już zbyt duża aby ciągle widywać krasnoludki (fairies). Zaś o UFOnautach nikt jeszcze nie słyszał w tamtych czasach."
Powyższy opis prezentuje jeden z lepszych przypadków obserwacji UFOnautów w której wystąpienie aż obu atrybutów telekinetycznego napędu osobistego zostało odnotowane (nie wspominając już o użyciu TRI w celu emanacji uczuć i bezpośredniej wymiany myśli – patrz podrozdział N3). Zauważone więc zostało zarówno jarzenie pochłaniania na powierzchni ubrań i ciał UFOnautów, jak i zdolność napędu tych istot do powodowania ich przenikania przez przedmioty z materii stałej (w tym przypadku mosiężnych sztab, okien z szybami, oraz gałęzi jabłoni).
W tym miejscu prawdopodobnie warto wzmiankować iż w 1987 roku autor dokonywał badań lądowisk UFO w okolicach Roxburgh. Kilka przedmiotów jego badań pokazanych zostało w monografiach z serii [5] oraz omówionych będzie w monografii [4]. Na zboczu grzbietu górskiego jaki przebiega poza ogrodem ówczesnego domu Miss Laing, autor znalazł wiele (nie zaś tylko jedno) starych lądowisk UFO typu K4, jakich podwyższona aktywność biologiczna sugerowała iż pochodziły one od wehikułów teleportacyjnych. Szacując ich wiek, autor doszedł do wniosku iż lądowiska te mogły zostać wypalone właśnie w 1958 roku.
Ad. 2. Zdolność do przenikania napędu UFO przez przedmioty stałe uwypuklona jest w wielu obserwacjach znanych autorowi. Jedną z nich jest polski przypadek obserwacji takiego napędu, który ujawnił atrybuty napędu osobistego UFOnautów bardzo podobne do tych opisanych w poprzednim raporcie Jock Laing. W nocy 29 maja 1983 roku, około 1:30 nad ranem, Witold Rusek (ul. Wiktorska, Warszawa) uprowadzony został przez dwóch UFOnautów na pokład sferycznego kompleksu UFO (podobnego do kompleksu pokazanego na rysunku O9 "a"). Poddany on tam został badaniom medycznym. Oto wyjątki z jego pisanego raportu relacjonującego przebieg wydarzeń (tłumaczone z języka angielskiego):
"... stałem niedaleko okna mojego mieszkania i obserwowałem tę ogromną kulę, z dwoma czarnymi poziomymi kołnierzami obiegającymi ją w środku wysokości, jaka falowała z lekka zawisając nad ziemią i emanując brązowo-czerwony kolor. ... Nagle ze ściany koło mojego okna wyszły dwie istoty około 2-metrowego wzrostu, ubrane w białe jarzące się kombinezony. ... Złapały mnie za przeguby ręki i zaczęły ciągnąć do ściany. Przeraziło mnie to ponieważ bałem się utknąć w ścianie. Kiedy jednak o tym pomyślałem, przybysze wysłali mi, prawdopodobnie telepatycznie, uczucie ubawienia jakie usunęło moje opory. ... Wewnątrz statku było kwadratowe pomieszczenie, sufit którego na jednej stronie zakrzywiał się w ścianę. ... Z jednej ze ścian wystawało coś co wyglądało mi na kwadratowe okno. Próbowałem przez nie wyjrzeć ale nie mogłem niczego zobaczyć. ...". (W oryginale: "... I stayed near the window in my room and observed this huge sphere, with two black horizontal flanges fastened round the middle of it, which gently hovered above the ground, emanating a brown-red color. ... Rapidly from the wall near my window emerged two beings about 2 metres high, dressed in white glowing garments. ... They grabbed my wrists and began to pull me in the direction of the wall. It terrified me because I could become stuck inside the wall. But when I thought this, they sent back to me, probably telepathically, the feeling of their amusement and this relaxed my resistance. ... Inside -
the spaceship there was a square room, the ceiling of which curved on one side into a wall. ... On one of the walls protruded something that appeared to me to be like a square window. I tried to look through it but I could not see anything. ...".)
Ostatnie dwa zdania tego raportu dotyczą obserwacji komory oscylacyjnej. Szkoda iż wzrok tego świadka był nastawiony na dalekie oglądanie, bowiem gdyby nastawił się on iż owo kwadratowe urządzenie nie jest oknem, wtedy być może mielibyśmy także polską obserwację ośmiobocznej (a może nawet szesnastobocznej) komory oscylacyjnej. W powyższym raporcie warto też zwrócić uwagę na użycie TRI pierwszej generacji (patrz podrozdział N3.1) telepatycznie przekazującego uczucia.
Istnieją również sprawozdania z odwrotnych sytuacji, t.j. kiedy UFOnauci pozostają bez ruchu, zaś obiekty materialne (np. ludzie) przemieszczają się przez nich. Wysoce ewidencyjna obserwacja, jaka jasno potwierdza taką zdolność napędu telekinetycznego UFOnautów, została dokonana w Starr Hill, Warminster, Anglia i opisana w książce [1T2] pióra Nigel Blundell, Roger Boar: "The World's Greatest UFO Mysteries" (Octopus Books Limited, London 1983, ISBN 0-7064-1770-4), strona 132. W owym incydencie udział brała cała grupa ośmiu obserwatorów. Grupa ta obejmowała Sally Pike, która opisała całe wydarzenie, oraz jej męża Neil. Widzowie zaobserwowali dwa wysoko lecące UFO. Jednocześnie poczuli oni jak powietrze stało się cieplejsze (porównaj oddawanie energii cieplnej podczas hamowania telekinetycznego jako przeciwieństwo do pochłaniania tej energii podczas przyspieszania telekinetycznego - podrozdział J2.2). Potem pojawiło się dwóch UFOnautów. Byli około 2 metrowego wzrostu i wyglądali jakby wykonani byli z mgły. Obserwująca grupa była w stanie widzieć ich zarysy do pasa, poniżej którego stopniowo stawali się oni niewidzialni. Kiedy Neil próbował do nich podejść, w pewnym momencie wyglądał jakby zlewał się z nimi w jedną całość. Kiedy bowiem podszedł do nich bliżej, dla niego przestali oni być widoczni. Jednakże grupa obserwujących go osób widziała iż maszeruje on dokładnie przez te figury i na ich drugą stronę. UFOnauci pozostawali w tym samym miejscu przez około pół godziny, po czym zniknęli.
Podobna obserwacja przeniknięcia UFOnauty - tym razem przez samochód, która wykazuje wszystkie elementy użycia osobistego napędu teleportacyjnego, opisana jest w artykule [2T2] pióra Bronisława Bzowskiego, "UFO nad ZSRR", opublikowanym w Nie z tej Ziemi, nr. 2, 1992 rok, strony 27-29. Relacjonuje ona zdarzenie jakie miało miejsce dnia 26 czerwca 1989 roku w mieście Lesozawodsk (Nadmorski Kraj, Daleki Wschód, ZSSR). Oto jak opisano zachodzące tam wypadki:
"Istota szła w dalszym ciągu środkiem drogi, obracając głowę w prawo i lewo, jak gdyby rozglądając się. Nagle na drodze pojawił się samochód, prowadzony przez młodego mężczyznę. Kierowca ujrzał istotę i przyhamował, ale stało się coś nieprzewidzianego. Istota zrobiła kilka kroków w jego kierunku i auto przejechało ją. Wystraszony kierowca zatrzymał samochód po 15 metrach, kurczowo trzymając kierownicę. Zarówno on (szczególnie zaś jego włosy), jak i samochód wyglądali jak posrebrzeni. W tym czasie zniknęły nogi istoty, jednak ona sama przemieszczała się dalej i zniknęła dopiero na moście. Dziewczynki widziały to wszystko ukryte za przystankiem..."
Niezależnie od możliwości fizycznego przenikania jednych obiektów przez drugie bez doznawania uszkodzeń, powyższy opis zawiera kilka dodatkowych interesujących obserwacji dotyczących telekinezy. Jedną z nich jest dostrzeżenie pozostałości działania pola telekinetycznego (t.j. światła pochłaniania) pojawiających się na obiekcie materialnym wchodzącym w kontakt z napędem teleportacyjnym. Jest to więc naoczna relacja dokumentująca opisaną w podrozdziale J2.2.2.1 zdolność pola telekinetycznego do czasowego "telekinetyzowania" (t.j. jakby magnetyzowania) obiektów zewnętrznych jakie wchodzą w jego zasięg. Inną obserwacją jest niezawodność reakcji układu sterującego napędem tej istoty. Po znalezieniu się bowiem w niebezpiecznej sytuacji jej napęd osobisty automatycznie zwiększył szybkość telekinetycznego "migotania" zwiększając w ten sposób jej zdolność do przenikania -
przez poruszające się obiekty stałe. Z kolei większa częstość jej telekinetycznego migotania, zgodnie z tym co opisano w podrozdziale L1, spowodowała zmniejszenie widoczności (zniknięcie) części tej istoty.
Ad. 3. Istnieje wiele obserwacji dokumentujących zdolności UFO drugiej i trzeciej generacji do stawania się niewidzialnymi poprzez oscylacyjne migotanie pomiędzy stanem fizycznym i stanem telekinetycznym. Ich przykładem mogą być perypetie "rodziny L" opisanej w podrozdziale U2 z całym wehikułem UFO systematycznie co trzy miesiące wlatującym do ich mieszkania. Wśród ogromnego wyboru takich raportów, na naszą szczególną uwagę zasługują te które dokumentują lub wyjaśniają sposób w jaki UFO stają się niewidoczne.
Jedna z najlepszych dokumentacji stawania się niewidocznym (t.j. przechodzenia procesu telekinetycznej dekompozycji - patrz podrozdział L1) podana została na stronach 351 do 352 wspomnianej poprzednio książki [1T1]. W tym szczególnym przypadku, osoba uprowadzona na pokład UFO o imieniu "Carlos" opisuje jak położona ona została na komorze oscylacyjnej z pędnika głównego UFO. Komora ta wyglądała jak struktura krystaliczna. W efekcie położenia na tej komorze, ciało Carlos'a stopniowo zamieniło się w światło (t.j. przeszło z stanu fizycznego w stan telekinetyczny - patrz opisy z podrozdziału L1) a następnie stało się przeźroczyste. Osoba ta też zdawała sobie sprawę, że w dokładnie taki sam sposób wehikuły UFO stają się niewidoczne w celu ich ukrycia przed ludzką obserwacją. Oto opis co dokładnie Carlos raportował na ów temat:
- "W czasie badań użyto 'stół' który wyglądał jak kryształ..., t.j. ten rodzaj kształtu przychodzi na myśl i stąd zakładamy że to był stół ... Owa ogromna struktura kryształo-podobna zlokalizowana jednakże była w centrum niższej przestrzeni rotundalnej i była odmiennym urządzeniem; była ona operacyjnie i funkcjonalnie inna od mniejszych urządzeń użytych do zwykłych badań. ... Przeszłem przez ową dekompozycję ciała ... Najpierw w mym ciele pojawiło się światło. To (owo aktywne światło) rozprężyło się (ogarniając i przenikając wnętrze mojego ciała - mięśnie, tkanki, narządy wewnętrzne, krew, nerwy, itp.) aż osiągnęło granicę mojej skóry; i wtedy skóra również się zdekomponowała ... Procesowi temu towarzyszyło swędzenie. ... W tym czasie byłem już złotym światłem. ... Widziałem moje (własne) wnętrze (t.j. środek mego ciała) ... Widziałem całkowicie przeźroczystą formę mnie samego. Przyjąłem postać 'ducha' do której referowałem wcześniej ... Carlos czuje też w jakiś sposób, że ten proces przemiany jego ciała w światło jest pokrewny do 'procesu ... ukrywania (czynienia niewidzialnym) ich statku'."
W tej samej książce [1T1] zawartych jest kilka dalszych opisów dowodzących, że stawanie się niewidzialnym a także przechodzenie przez ściany, następuje poprzez szybkie migotanie (wibrowanie) pomiędzy stanem fizycznym i stanem telekinetycznym - t.j. dokładnie tak jak opisano to w podrozdziale L1. Kluczem do zaobserwowania mechanizmu tego migotania jest uczucie wibrowania lub silnego (wibracyjnego) swędzenia ciała. Najlepszy z owych opisów zawarty jest na stronie 19. Oto jego treść:
- "Są oni zwykle zaszokowani odkryciem że przemieszczono ich przez obiekty stałe, podczas gdy doświadczyli jedynie uczucia niewielkich wibracji. W większości przypadków promień świetlny służy jako źródło energii lub 'pomost' dla transportowania uprowadzanych osób z miejsca rozpoczęcia ich zabierania do oczekującego wehikułu."
Powyższy fragment dokumentuje iż osoby przechodząca przez mur odczuwają sensację wibrowania ich ciał. Wibrowanie to bierze się z faktu, iż w stanie fizycznym ich ciała unieruchamiane są przez mur i stąd mogą się przez niego przemieszczać jedynie po osiągnięciu stanu telekinetycznego. Cały więc proces przejścia przez obiekty stałe składa się z wielu szarpnięć i zatrzymań w momentach pulsacyjnej zmiany stanu, które przez daną osobę muszą być odczuwane jako wibrowanie i wewnętrzne swędzenie ciała (również obiekty fizyczne przez które osoba ta przechodzi, takie jak np. okna czy furtki, wpadają przy tym w hałaśliwe wibrowanie jeśli osadzone są luźno w swym podłożu).
T3. Obserwacje potwierdzające istnienie wehikułów czasu
Różnorodne obserwacje dostarczyły także znacznego materiału dowodowego jaki potwierdza iż niektóre UFO posiadają i wykazują możliwość operowania jako wehikuły czasu. Materiał ten może zostać podzielony na następujące klasy:
1. Stwierdzenia samych UFOnautów. Wielu uprowadzonych na pokład UFO twierdzi iż UFOnauci opowiadają o zdolnościach ich wehikułów do podróżowania w czasie, a niekiedy nawet wyjaśniają na jakiej zasadzie podróżowanie to się odbywa.
2. Udokumentowane przypadki przyspieszania lub opóźniania czasu na zegarkach osób jakie uczestniczyły w bliskich spotkaniach z UFO lub UFOnautami (t.j. zegarki te pokazują czas jaki został znacznie przyspieszony lub opóźniony w stosunku do czasu pokazywanego przez inne zegary).
3. Przypadki uprowadzeń jakie należą do kategorii "podróży w jedną stronę" i stąd nie posiadają swego czasu trwania - patrz opis ich teorii w podrozdziale M1 (t.j. jakie zajęły nieporównanie mniej czasu niż suma czasów trwania indywidualnych działań dokonywanych podczas tych uprowadzeń).
4. Odnotowywanie przypadków zaobserwowania "efektu zdublowania czasu" opisanego w podrozdziale M1.
5. Opisy zaobserwowania "stanu zawieszonego filmu" jaki opisany został w podrozdziale M1 (stan ten może zostać wywołany jedynie w efekcie pobliskiego działania wehikułu czasu). Poniżej dokonano przeglądu przykładów najbardziej reprezentacyjnego materiału dowodowego należącego do każdej z tych klas.
Ad. 1. Przykład oświadczenia UFOnauty stwierdzającego zdolność ich wehikułów do podróżowania w czasie powtórzony został przez mieszkankę Nowej Zelandii, nazywaną tu "Miss Nosbocaj", która w grudniu 1980 roku uprowadzona była na pokład UFO gdzie dokonano na niej bliżej niezdefiniowanych eksperymentów genetycznych (przypadek ten był także omawiany w podrozdziale S1.4). Cytowane poniżej fragmenty jej raportu udzielonego pod hipnozą ograniczają się jedynie do stwierdzeń które dotyczą podróży w czasie (patrz też ustępy N-126 do N-132, N-140 i N-162 z rozdziału S monografii [3] i [3/2] zawierającej kompletną treść tego raportu). Uprowadzona referuje do swojego UFOnauty przy pomocy zwrotu "ON".
"ON opowiedział mi także o czasie, że czas faktycznie nie płynie a to my poruszamy się przez niego, tak że MY możemy się spotkać raz w życiu lub zejść razem raz w życiu, a potem możemy powtórzyć to spotkanie wiele razy. Stąd ON może faktycznie spotkać mnie także i w przyszłości jeśli zechce, tak iż czasami mam wrażenie że właśnie byłam w nocy aby z NIM się ponownie spotkać czy coś w tym rodzaju chociaż faktycznie wystarczy abym spotkała GO tylko raz i abyśmy zeszli się razem tylko jednorazowo w tym punkcie czasowym, jednak, jednak ponieważ czas nie płynie ON może, ON może; oh jak ja powinnam to wyjaśnić. Ale te punkty czasowe naszego spotkania istnieją dla NIEGO w przestrzeni czasowej tak aby mógł tam czekać ponownie gdy ja przez nie przechodzę, stąd to jest przyczyną dla której czasami mam wrażenie iż ON spotkał się tam ze mną ponownie. ... ON opowiedział mi tak wiele na temat, czy przekazał mi sposób w jaki działa czas i przestrzeń i inne rzeczy ale ja, mi po prostu brakuje teraz słów. ... ale ICH nawigacja jest taka, jest tak odmienna ponieważ ONI faktycznie, ONI przemieszczają się w więcej niż trzech wymiarach, to jest w pięciu, sześciu, siedmiu, to jest ponieważ ONI przenikają przez przestrzeń i przez czas, przez nieciągłości przestrzeni tam i z powrotem ...". (W oryginale: "He told me about time too, that time - actually doesn't move but we move over time, so that he can actually meet me once - or come together once, but we can meet many times. So he can actually meet me in the future as well, so sometimes when I get the feeling that I've been to see him at night or something I only have met him once but, and we come together once at that point or that's, but, but you see because time doesn't move he can, he can, oh how can I explain this. But those points are there for him to be at when I pass
through them, and that's why I sometimes get the impression that he's there again. ... He told me so much about, or showed me the way time works and space and things but I, I just haven't got the words. ... He showed me but he, their navigating is so, is so different because they actually, they're operating more on, on more than three dimensional, it's five, six, seven, it's, it's because they're going through space and through time, and through holes and up ...".)
Ad. 2. Przypadek przyspieszenia czasu pokazywanego przez zegarek po bliskim spotkaniu z UFO jest dobrze uwidoczniony w tzw. "uprowadzeniu z Kentucky" ("Kentucky abduction") jakie miało miejsce dnia 31 stycznia 1976 roku. Uprowadzenie to dotyczyło trzech kobiet: Louise Smith, Mona Stafford i Elaine Thomas. Poniżej zacytowane jest jedno zdanie z raportu jaki opisuje ów przypadek (patrz [1T3], strona 193):
"Przed umyciem swych rąk Loise zdjęła swój zegarek i została zaskoczona iż jego wskazówki poruszały się w sposób przyspieszony, minutowa wskazówka przemieszczając się z szybkością sekundowej, podczas gdy godzinowa poruszała się w sposób wyraźnie zauważalny." (W oryginale: "Prior to washing her hands, Louise had taken off her watch and was startled to see that the hands of her watch were moving at an accelerated rate of speed, the minute hand moving at the speed of a second hand, and the hour hand was moving also.").
Ad. 3. Przykładem uprowadzenia jakie nie posiadało swego czasu trwania jest przypadek Carl'a Higdon jaki nastąpił dnia 25 października 1974 roku. Przypadek ten opisany został w książce [1T3] Ronald'a D. Story (editor): "The Encyclopedia of UFOs". New English Library, London 1980, ISBN 0-450-04118-2, strona 171; oraz w książce [2T3] Joshua Strickland: "There are aliens on earth! Encounters" (Grosset & Dunlop, New York, 1979, ISBN 0-448-15078-6), strona 16. Oto streszczenie przebiegu zdarzeń mających miejsce podczas uprowadzenia Higdon'a (porównaj przytoczony tu opis z rysunkiem R4):
Około 4:15 po południu Higdon rozpoczął swe polowanie na jelenie na północnym skraju puszczy zwanej "Medicine Bow National Forest", na południe od Rawlings w Wyoming, USA. "Przeszedłem przez to wzgórze i zobaczyłem pięć jeleni. Podniosłem sztucer i wypaliłem, jednakże pocisk przeleciał jedynie około pięćdziesiąt stóp i opadł w dół." Kiedy Higdon podnosił swój pocisk zauważył on mężczyznę stojącego w pobliżu. Jego wygląd zilustrowano na rysunku R4. Nazywał on siebie "Ausso". Ausso dał Higdon'owi tabletkę o której powiedział że zaspokoi jego głód na cztery dni. Bardzo też podobał się mu sztucer Higdon'a jaki opisał jako posiadający niezwykle starożytny wygląd i stąd bardzo atrakcyjny dla jego kolekcji, stwierdził po tym jednak, że mają kategoryczny nakaz aby pod żadnym pozorem nie zabierać ludziom jakiegokolwiek przedmiotu. Potem zabrał go do przeźroczystego sześcianu "cubicle" (t.j. UFO czteropędnikowego - patrz rysunek M1). Wewnątrz wehikułu czekała inna podobna istota. Gdy wystartowali, Higdon ujrzał podobny do piłki obiekt szybko zapadający się w dół pod przeźroczystą podłogą ich sześcianu, jaki uznał on za Ziemię. Ausso powiedział że podróżowali 163,000 "mil świetlnych". Wylądowali koło dziwnej wieży z jasnym, oślepiającym światłem na szczycie. W około było pięć istot podobnych do ludzi. Ausso zabrał go do tej wieży i poddał zabiegowi przypominającemu nasze prześwietlenie Roentgenowskie. Potem zawyrokował iż Higdon nie jest tym czego oni potrzebowali i że zabiorą go z powrotem. Znowu posadzili Higdon'a w siedzeniu sześcianu i Ausso przestawił jakąś dźwignię sterującą. Natychmiast, bez żadnego zauważalnego podróżowania, Higdon znalazł się w dokładnie tym samym miejscu gdzie podnosił on swój pocisk, przed tym zanim nastąpiły jego niezwykłe przygody. Czas zdawał się przesunąć do tyłu do początku jego spotkania. W owym momencie Higdon stał się tak skołowany iż zatracił poczucie kim jest oraz gdzie się aktualnie znajduje. Zaczął błądzić wokoło, przechodząc jakąś milę poza swoją ciężarówkę. Jego błądzenie oszacowano na zajmujące co najmniej około 2 godzin. Potem powrócił do ciężarówki i około 6:30 po południu zaczął wzywać pomocy przez swoją CB radiostację. Zabrano go do szpitala gdzie nie miał apetytu przez następne 3 dni. Wykazywał też symptomy jakby wystawienia na jakiś rodzaj promieniowania.
Według naszych pomiarów czasu, całe uprowadzenie Higdon'a nie mogło zająć więcej -
niż około 2 godzin, ponieważ zaczął on swe polowanie o 4:15 po południu, zaś wezwał pomocy o 6:30 tego popołudnia. Jeśli jednak odjąć czas odszukania jeleni i końcowego błądzenia po lesie, całe uprowadzenie praktycznie skończyło się wcześniej niż się rozpoczęło - nie posiadało ono więc swego czasu trwania. Niemniej podczas owego uprowadzenia bez czasu trwania, Higdon odwiedził planetę swoich uprowadzicieli, został przebadany medycznie i powrócił z powrotem na Ziemię. Nawet więc gdyby szybkość wehikułu przybyszy była setki razy wyższa od szybkości światła, osiągnięcie planety z odległej gwiazdy i przejście badań lekarskich w tak krótkim czasie nie byłoby możliwe. Z drugiej zaś strony, wszystkie inne elementy opowiadania Higdon'a, włączając w to napęd osobisty Ausso - patrz rysunek R4, zostały potwierdzone przez materiał dokumentacyjny. Nie ma więc uzasadnienia aby nie przyjmować za poprawny także jego raportu o wizytowaniu odległej planety. Niemniej aby to było możliwe, koniecznym jest jakiś rodzaj podróżowania w czasie (w tym przypadku - odwrócenie przebiegu czasu do tyłu). Stąd przypadek uprowadzenia Carl'a Higdon dostarcza kolejnego dowodu iż niektóre UFO są zdolne do podróżowania w czasie.
Warto tu dodać, że uprowadzenie nowozelandki Miss Nosbocaj, wspominane już w Ad. 1 niniejszego podrozdziału, poprzednio omawiane w podrozdziale S1.4, oraz opisane w rozdziale S monografii [3] i [3/2], również posiadało charakter "podróży w jedną stronę".
Jeden z niezwykle ważnych szczegółów uprowadzenia Higdon'a, jaki bezpośrednio wiąże się z tematyką niniejszej monografii i stąd wymaga tutaj zwrócenia na niego uwagi, dotyczy powodów dla jakich Higdon został uprowadzony. Nie jest bowiem trudno wydedukować, że uprowadzono go z zamiarem pobrania od niego jakichś materiałów, np. jego tkanek lub wewnętrznych organów dla dokonania transplantacji. Jedynie więc fakt, iż z medycznego punktu widzenia jego charakterystyka nie zgadzała się z potrzebami UFOnautów, uratowała go przed zostaniem zmuszonym do oddania owych materiałów. Jego przypadek w bezpośredni więc sposób podpiera tezę zaprezentowaną w podrozdziale V1.1, że "UFOnauci eksploatują Ziemian".
Oczywiście dodatkowym pytaniem jakie tu się natychmiast nasuwa, to co stałoby się z Higdon'em gdyby okazał się on nosicielem właściwego materiału. Czy przeżyłby on pobranie od niego wymaganych tkanek lub organów? Jeśli zaś hipotetycznie założyć iż zostanie dawcą oznaczałoby dla niego zakończenie życia, to czy byłby to odosobniony przypadek, czy też wielu innych ludzi w podobny sposób uprowadzanych może być z bezludnych rejonów aby nigdy tam już nie powrócić. Wszakże kroniki milicyjne prawie każdego kraju co jakiś czas odnotowują niewyjaśnione znikanie osób w dosyć tajemniczych okolicznościach które wykazują znaczne podobieństwo do przypadku Higdon'a. W obliczu faktów zaprezentowanych w niniejszej monografii nadszedł więc już czas abyśmy zaczęli rozważać tego typu możliwości – patrz przykładowo prawne implikacje uprowadzeń poruszone w temacie #2 z załącznika Z. Aspektem legalnym jaki oczekuje zaadresowania w pierwszej kolejności to czy rządy krajów które zaniedbują obowiązku obrony swoich obywateli przed uprowadzeniami na pokład UFO zobowiązane są do finansowego kompensowania rodzin osób które z uprowadzeń takich nie powróciły.
Kolejnym istotnym szczegółem wartym zwrócenia uwagi w uprowadzeniu Higdon'a jest, że Ausso - pomimo bycia zaawansowanym technicznie UFOnautą, wyglądem i budową anotomiczną przypominał ziemskich ludzi a nie kosmitów z jakiejś innej planety. To zaś dokumentuje poprawność tez podrozdziału O6 stwierdzających że "ludzie przeszczepieni zostali na Ziemię z planety około czterokrotnie większej od naszej", oraz że "gdzieś we wszechświecie ciągle mieszkają nasi kosmiczni 'bracia' od których nasza cywilizacja się wywodzi" (tyle tylko że owi bracia również wyznają filozofię obchodzenia praw moralnych i obecnie eksploatują Ziemian - patrz podrozdział I9).
Ad. 4. Jeden z najciekawszych opisów wielokrotnego zaobserwowania "efektu zdublowania czasu" jaki autor napotkał w swoich dotychczasowych badaniach, dostarczył -
Nowozelandczyk o inicjałach J.W. (zastrzegł on aby nie publikować jego pełnego nazwiska ani adresu) mieszkający samotnie w odosobnionym domku nad brzegiem morza na przedmieściu Dunedin. Trawnik rosnący naokoło jego domku bezustannie pokrywany jest dosłownie dziesiątkami aktywnych biologicznie, coraz nowszych lądowisk UFO. (Aby lądowisko było aktywne biologicznie musi ono być wykonane przez UFO trzeciej lub drugiej generacji – patrz biologiczne działanie efektu telekinetycznego podsumowane w podrozdziale J2.2.2.) Po bardziej szczegółowych badaniach okazało się iż J.W. jest uprowadzany systematycznie co trzy miesiące na pokład UFO. Niestety jego pamięć po tych uprowadzeniach jest zawsze bardzo efektywnie "wymazywana". Niemniej ma on świadomość tego systematycznego zabierania i nawet uważa iż zna ich cel (t.j. pobieranie jego nasienia dla celów reprodukcyjnych - J.W. należy więc do kategorii "dawca spermy", patrz podrozdział U4.1.1, co zgodnie z podrozdziałem II4 może też posiadać związek z faktem, że pomimo już podeszłego wieku całe swe życie spędził bez partnerki i do dzisiaj wytrwał w stanie kawalerskim). Po każdym uprowadzeniu jest on "wstawiany" z powrotem do swego domku (niekiedy zorientowany w pozycji stojącej), podczas gdy ciągle jeszcze znajduje się on w stanie snu hipnotycznego. Następnie wysyłany jest impuls budzący. Gdy J.W. zostaje zbudzony, niewidzialne UFO ciągle pozostaje w jego pobliżu przez kilka następnych minut, zapewne aby się upewnić iż jest on O.K. (Ów dowód troskliwości o jego zdrowie nieustannie demonstrowany przez UFO niezwykle imponuje J.W., który podczas każdej rozmowy z autorem podkreśla ten fakt dodając komentarz w rodzaju "czasami mam żal do nich że nie pytają mnie o zgodę na swoje działania, ale muszę przyznać iż wykazują niezwykłą przyzwoitość w upewnianiu się zawsze przed odlotem że wszystko ze mną jest w porządku".) Potem zaś niewidzialne UFO odlatuje. W momencie jego odlotu J.W. zawsze doświadcza "efektu zdublowania czasu". Cokolwiek by nie robił w takiej chwili, czegokolwiek by nie słuchał lub oglądał, zawsze powtórzy się to dwukrotnie, z idealną zgodnością co do najdrobniejszego szczegółu. Powtórzeniu ulega jedynie krótki odcinek czasu, około 15 sekund.
Warto tu też nadmienić kilka ciekawostek z badań tego przypadku. Pierwsza z nich to że J.W. posiada charakterystyczną bliznę z prawej strony swej prawej nogi (w połowie wysokości pomiędzy kolanem i kostką). Faktycznie to był on pierwszym UFO abductee który powiadomił autora, że po jednym z uprowadzeń do UFO pozostawiono mu ową bliznę na nodze. Właśnie oglądnięcie jego blizny zainspirowało potem autora do rozpoczęcia systematycznego egzaminowania nóg także u wszystkich innych znanych mu UFO abductees. W następstwie więc jego inspiracji, a także dzięki "korzystnemu zbiegowi okoliczności" że w tym samym czasie autor prowadził właśnie badania całego szeregu innych osób uprowadzanych na pokład UFO i stąd mógł posprawdzać również ich nogi, autor odkrył wówczas, że blizny takie posiada znaczna większość osób systematycznie uprowadzanych na pokład UFO (kobiety posiadają je jednak z lewej strony ich lewej nogi). To zaś stopniowo zaprowadziło go do dokonania odkryć opisanych w podrozdziale U1, w podrozdziale U4.2, oraz w rozdziale w tej monografii. Druga ciekawostka, to że uprowadzenia te następują co trzy miesiące w tak regularnych odstępach iż J.W. zna ich następną datę i czas. Kilkakrotnie więc gdy nadchodził odpowiedni termin, autor, uzbrojony w odpowiednie wyposażenie, czekał w jego domku. UFO jednak nigdy nie dokonywało uprowadzenia aż do momentu gdy autor dawał za wygraną i definitywnie odjeżdżał. Dalsza ciekawostka to że domek w którym J.W. mieszka (wykonany z drewnianych desek pokrytych płatami blachy) niekiedy wpadał w wibracje w czasie bezpośrednio poprzedzającym kolejne uprowadzenie. (Wibracje te nasilały się falami, sprawiając wrażenie jakby uprowadzający wehikuł albo regularnie nadlatywał i wnikał do domku w stanie telekinetycznego migotania potem zaś ponownie wycofywał się i oddalał na jakiś czas, albo też jakby nieprzerwanie pozostawał w obrębie domku jednak moc/energia pola powodującego jego telekinetyczne migotanie czy też położenie wehikułu zmieniały się w sposób falowy – patrz podrozdział L1. Być może że falowe nasilanie się i opadanie tych wibracji ma coś do czynienia -
z zasadą sterowania wydatku w kapsułach dwukomorowych wehikułów UFO - patrz podrozdział C7.1, bowiem raportowane jest ono przy wielu okazjach, przykładowo patrz opis "psa z zatwardzeniem" z podrozdziału G2.3 monografii [5/3] i podrozdziału P2.4 niniejszej monografii, a niekiedy nawet uchwycone na zdjęciach - np. patrz różnice w grubościach poszczególnych zjonizowanych warstewek powietrza pokazanych na rysunku O18. Natomiast mechanizm wywoływania tych wibracji jest dokładnie ten sam co wibrowania i swędzenia ciała podczas telekinetycznego przenikania ludzi przez mury - szczegółowo opisany w podrozdziale T2 zaś teoretycznie podbudowany w podrozdziale L1 niniejszej monografii.) Wibracje te w niektórych przypadkach były tak silne że w domku J.W. wiszące kubki grzechotały o ścianę. Niestety, kiedykolwiek autor próbował je zarejestrować, uprowadzające UFO wykrywało jego obecność w domku i nie przylatywało aż do chwili kiedy autor bezpowrotnie odjeżdżał (jeśli autor próbował je zmylić poprzez pozorny odjazd i następny powrót, UFO bezbłędnie odczekiwało z przylotem aż do chwili definitywnego odjazdu autora - sposób w jaki to następowało sugeruje że owo UFO albo znało przyszłość albo też śledziło autora).
Ad. 5. Doskonała obserwacja "stanu zawieszonego filmu" została powtórzona autorowi przez mężczyznę używającego pseudonimu Richard Williams (na życzenie tego świadka jego prawdziwe nazwisko nie zostaje tu ujawnione) z Dunedin w Nowej Zelandii. Oto jak on sam opisał swój przypadek.
"Zdarzenie jakie mam zamiar opowiedzieć miało miejsce jednego dnia roboczego w lipcu 1975 roku (najprawdopodobniej we wtorek, 12 lipca 1975 roku), około godziny 12:50 tuż po południu. Niezależnie ode mnie, współuczestniczyło w nim i zaobserwowało jego przebieg troje moich przyjaciół, t.j. Pat S., Nancy T., i Ross K. Ponieważ wszyscy oni są osobami dobrze znanymi w Dunedin, nie ujawnię tu ich pełnych nazwisk. Owego dnia czworo nas jadło razem lunch w kawiarni zwanej "Stewarts", położonej na południowej stronie Dunedin'owego Octagonu {"Octagon" jest czymś w rodzaju ośmiobocznego rynku Dunedin}. Lunch ten był jednym z wielu jakie nasza czwórka jadła razem w tej samej kawiarni, jako iż nasze codzienne tam spotkania były już długotrwałą tradycją. W owym dniu nasza konwersacja jakoś się nie kleiła, ponieważ pogoda była zimna i wilgotna, Pat miała grypę, Nancy miała migrenę, Ross zaciął sobie czubek palca, zaś ja miałem ból głowy. Siedzieliśmy więc przy stole położonym naprzeciwko schodów i w milczeniu jedliśmy swoje lunches. Nagle czas się zatrzymał. Zawsze hałaśliwa i ruchliwa kawiarnia zajmowana przez około 80 ludzi niespodziewanie przekształciła się w absolutnie ciche miejsce gdzie wszystko zatrzymało się w ruchu. Wyglądało to dosłownie jak pojedyncza klatka z filmu nagle zatrzymanego w swoim ruchu. Ludzie stali poskręcani w dziwnych pozycjach, zamrożeni w ruchu w połowie wykonywanych przez siebie czynności. Ich ciała wyglądały komicznie zaś ich pozycje zdawały się bardzo niestateczne. Pamiętam wyraziście kłąb pary zawieszony bez ruchu w dynamicznej konfiguracji ponad ekspresem do kawy. Pamiętam także kelnerkę wyciągającą palące z gorąca ciastka z piecyka i wytrzymującą ich żar w unieruchomionych rękach. W całej kawiarni jedynie nas czworo pozostawało nie zamrożonych, mając w ten sposób okazję zaobserwowania co właściwie się przydarzyło.
Na wierzchołku schodów jakie wiodły do kawiarni z poziomu ulicy, pojawił się niezwykły mężczyzna. Był on około 1.75 metra wysoki i wyglądał na około 19 lat. Był on ciemny, szczupły, z oliwkową skórą i czarnymi włosami. {Rysy jego twarzy nadawały mu wygląd bliźniaka dla łamacza łyżek Juri Gellera lub dla magika David'a Copperfield'a z słynnej niedawno serii telewizyjnej.} Jego ubranie wyglądało normalnie, aczkolwiek wykazywało dobry gust i elegancję. Wszystko w tym mężczyźnie wyglądało uderzająco doskonałe. Otoczony był on przez niezwykłe białe jarzeniowe światło, szczególnie wokół swej głowy i piersi. Światło zdawało się być wydzielane nie przez niego, a przez powietrze go otaczające. Spłynął on w dół schodów bez poruszania przy tym nogami. Faktycznie szybował on w powietrzu nieco powyżej powierzchni schodów. Potem podszedł do bufetu i stanął jako pierwszy w kolejce. Zaraz po tym jak ustawił się w tej kolejce, wszystko w kawiarni przywróciło się do normalnego przebiegu. Ludzie -
kontynuowali swoje działania od punktu w którym zostali oni zawieszeni w ruchu. Para kontynuowała uchodzenie z ekspresu zaś kelnerka szybko przemieściła gorące ciastka. Wszystko wyglądało jakby nic się nie przydarzyło. Stojąc na czele kolejki mężczyzna został zaraz obsłużony, nie zauważyłem przy tym jednak aby zapłacił on za swoje zamówienie. Wziął szklankę soku owocowego i usiadł na ostatnim wolnym krześle przy 12-osobowym stole. Potwierdził nasze zainteresowanie uśmiechem. Chcieliśmy z nim porozmawiać i dowiedzieć się więcej na temat jego niezwykłego przybycia, ale nie było dojścia do tego krzesła. Zdecydowaliśmy więc opuścić kawiarnię i czekać na niego na zewnątrz przy jedynym z niej wyjściu. Po jakichś 5 minutach czekania i nie zauważenia jego przejścia, zeszedłem z powrotem na dół i stwierdziłem iż tajemniczy mężczyzna zniknął. Nie istnieje inne wyjście z tej kawiarni.
Tego dnia nasze niespodzianki nie skończyły się tylko na tym, bowiem grypa Pat i migrena Nancy gdzieś zniknęły bez śladu, ja nie miałem już więcej bólu głowy, zaś koniec palca Ross'a wyglądał jakby nigdy tam nie było żadnego nacięcia.
W nadchodzące dni rozmawialiśmy o tej przygodzie niemalże bez ustanku, spekulując kim był ów niezwykły mężczyzna i wypowiadając życzenia aby spotkać go ponownie. Około sześć tygodni później nasze życzenia zostały spełnione. Stał on znowu na wierzchołku schodów zamierzając wejść do kawiarni. Poruszył głowę w naszym kierunku w rodzaju pozdrowienia. Jego ubranie było takie same, tyle tylko iż tym razem był on otoczony przez nikłe zielone światło (nie zaś białe jak poprzednio). Kiedy się pojawił nic szczególnego się nie zdarzyło. Zeszedł w dół schodów jak czynią to normalni ludzie (jego kroki jednak wydawały się znacznie lżejsze od naszych) niezauważony przez innych gości kawiarni. Ponownie zamówił szklankę soku i ponownie siadł przy tym samym stole. Kilka razy potwierdził nasze zainteresowanie poprzez przyjacielskie spojrzenie w naszym kierunku. Tym razem zdecydowaliśmy się podejść do niego i dowiedzieć kim on właściwie jest. Chcieliśmy wstać ze swych miejsc i zbliżyć się do niego, ale żadne z nas nie mogło się poruszyć. Kiedy w końcu jakoś zdołaliśmy stanąć na nogach, jakaś siła zmusiła nas do opuszczenia kawiarni, definitywnie wbrew naszej woli. Pat desperacko próbowała zawrócić z powrotem do niego, jednakże jej wysiłki okazały się daremne. Natychmiast po wymuszonym wyjściu z kawiarni, Pat zdecydowała wejść tam ponownie. Tajemniczego mężczyzny jednak już tam nie było. Nigdy też nie spotkaliśmy go ponownie. Owo zdarzenie głęboko wstrząsnęło naszymi losami i do dzisiaj pozostaje dla nas najdziwniejszą tajemnicą."
Powyższa tajemnica została rozwiązana 1 października 1988 roku, kiedy Richard opowiedział autorowi owe niezwykłe wydarzenia. Pod wpływem impulsu chwili, autor przeczytał mu ustęp ze swojej monografii jaki zawierał angielskojęzyczny odpowiednik opisów "stanu zawieszonego filmu" zaprezentowanego tutaj w podrozdziale M1. Przed usłyszeniem opowiadania Richard'a autor bowiem opublikował już w swoich monografiach teoretyczną możliwość zaistnienia takich zdarzeń (zilustrowaną za pośrednictwem hipotetycznej sytuacji zatrzymania upływu czasu w biurze, bardzo podobnej do opisanej tutaj w podrozdziale M1 sytuacji wizytowania centrum dowodzenia armii przeciwnika), opierając się wyłącznie na swoich dociekaniach dotyczących wehikułów czasu a wynikających z Konceptu Dipolarnej Grawitacji. Stąd Richard był pierwszą osobą poznaną przez autora jaka faktycznie zaobserwowała taki stan bez uprzedniej znajomości teorii wyjaśniającej jego powstanie i następnie powtórzyła ją autorowi. (Ciekawe że ów raport Richard'a zjawił się w sposób i chwili jakby specjalnie wybranymi aby upewnić autora co do poprawności jego badań nad magnetyczną interpretacją czasu; jest on więc kolejnym z całego szeregu upewnień jakie autor powtarzalnie doświadcza po rozpracowaniu jakiegoś istotnego fragmentu swoich teorii - po inne przykłady patrz dwa kolejne paragrafy po oznaczniku (*) w rozdziale S monografii [3] i [3/2], oraz wprowadzenie do traktatu [7].) Raport Richarda stanowi cenne potwierdzenie, iż osobiste wehikuły czasu już obecnie istnieją.
W kontekście niniejszej monografii, szczególnie zaś podrozdziałów V4.5.1 i V1.1, na -
specjalną uwagę zasługuje manipulowanie umysłów osób dokonujących powyżej opisanej obserwacji "stanu zawieszonego filmu". Osoby te wyraźnie zmuszone zostały do działania wbrew swojej woli (w tym przypadku do wyjścia z kawiarni). Oczywiście nie trudno sobie wyobrazić, że ta sama zasada manipulowania ludzkimi umysłami może być stosowana przykładowo do zdalnego zmuszania niektóre co bardziej słabe intelektualnie osoby aby atakowały i wyszydzały wszystko co posiada związek z UFO, albo aby neutralizowały istniejące dowody działalności UFO na naszej planecie. Potwierdzenie zdolności UFOnautów do takiego zmuszania ludzi do działania wbrew ich zamiarom dociera do nas zresztą z wielu odmiennych źródeł, nie tylko z powyższej informacji. Przykładowo wspomina o niej też cytat zaczerpnięty z książki [2P2.3.3] a przytoczony w podrozdziale P2.3.3.
W marcu 1989 roku autor dyskutował "stan zawieszonego filmu" z niejakim Mac X. Z Waikouaiti koło Dunedin. Podczas tej dyskusji Mac przyznał się iż on także był świadkiem takiego zdarzenia. Niestety, z uwagi na różnorodne naciski ze strony swojej rodziny (głównie zaś sceptycznie i wręcz wrogo nastawionej do UFO żony), odmówił on złożenia autorowi formalnego (t.j. pisemnego lub nagranego na taśmie) raportu ze swoich doświadczeń. Z tego jednak co opowiedział podczas wspomnianej dyskusji, jego obserwacja była bardzo podobna do dokonanej przez Richard'a. Nastąpiła ona około 11 przed południem, kiedyś pomiędzy czerwcem i sierpniem 1976 roku, gdy oczekując na "wywiad" przyszłego pracodawcy w sprawie złożonego przez siebie podania o pracę, zdecydował uprzyjemnić sobie czas oczekiwania wypiciem "małej czarnej". Podczas wydarzenia Mac siedział przy stole najbliższym do schodów w tej samej kawiarni "Stewarts" z Dunedin i popijał kawę (cechą więc wspólną dla obu opisanych tu przypadków nie zostania zamrożonym razem z innymi gośćmi tej kawiarni było iż obserwatorzy siedzieli przy jedynym stoliku znajdującym się nie dalej niż 4 metry od przybysza włączającego właśnie swój wehikuł czasu). Jego uwaga została zaalarmowana gdy niezwykła cisza zapanowała w całej kawiarni. Zobaczył wtedy jak wszyscy ludzie z kawiarni, za wyjątkiem siebie samego, zamrożeni zostali bez ruchu przez około 4 minuty w niezwykle niewygodnych pozycjach. Całe wydarzenie tak nim wstrząsnęło i wytrąciło z równowagi iż podczas następującego po nim wywiadu w sprawie pracy nie był w stanie wydusić z siebie ani jednego słowa. Jego potencjalny pracodawca uznał go więc za niezbyt rozgarniętego kandydata i odesłał do domu z pustymi rękami. Warto tu dodać iż Richard i Mac X. nigdy nie spotkali jeden drugiego i nie byli świadomi swojej niezależnej obserwacji podobnie niezwykłych zdarzeń następujących w tej samej kawiarni.
Jest warte podkreślenia, że cywilizacja zdolna do budowania wehikułów UFO drugiej i trzeciej generacji, musiała już osiągnąć poziom równie zaawansowany także i w innych dziedzinach swej nauki i techniki. Stąd wiele z urządzeń opisywanych w niniejszej monografii musi być już praktycznie wykorzystywanych przez takie wysoko-zaawansowane UFO. Do najbardziej znamiennych dowodów na opanowanie przez UFO tych urządzeń drugiej i trzeciej generacji, należały będą:
1. Baterie telekinetyczne (czyli druga generacja magnetycznych generatorów elektryczności) obserwowane na pokładach UFO lub opisywane przez UFOnautów – porównaj też podrozdział K2.4.
2. Różne urządzenia reprezentujące TRI drugiej generacji wykorzystywane przez UFO w przewidywanych dla nich zastosowaniach (TRI drugiej generacji są to interface rozpoznające myśli, odczucia i doznania - porównaj podrozdział N3.2).
3. Pomieszczenia doznaniowe istniejące na każdym większym UFO i demonstrowane sporej liczbie osób uprowadzonych na pokład tych wehikułów (opis tych pomieszczeń zawarty -
jest w punkcie 1 podrozdziału N3.2).
4. Telekinetyczny promień podnoszący używany dla transportowania osób z powierzchni ziemi na pokłady UFO (porównaj też podrozdział J2.5).
W niniejszym podrozdziale przeglądniemy kilka przykładów zaobserwowania owych zaawansowanych urządzeń u UFO.
Ad. 1. Baterie telekinetyczne. Jednym z bardziej charakterystycznych urządzeń omawianych w niniejszej monografii jest bateria telekinetyczna opisana w podrozdziale K2.4.1. Bateria ta posiada bowiem unikalny kształt laminowanej piramidki, pustej w środku, która wytwarza prąd elektryczny. Stąd osoby które widziałyby ją na pokładzie UFO powinny łatwo zapamiętać jej kształt i funkcje.
Niejaki Richard Williams - jeden z pierwszych świadomych "UFO abductees" osobiście poznanych przez autora w Nowej Zelandii faktycznie widział to urządzenie na pokładzie UFO. Oto jak opisuje on piramidkę którą obserwował w działaniu, wziął do swych rąk, a nawet dokładnie przeegzaminował:
"Zapytałem mojego gospodarza {UFOnautę} w jaki sposób pokrywają swoje zapotrzebowanie na energię. Jako odpowiedź zademonstrował mi urządzenie które opisał jako ich standardowy zasilacz w energię. Urządzenie to posiadało kształt niewielkiej piramidki. Miała ona kwadratową podstawę o wymiarze boku około 550 mm, a także posiadała ona taką samą wysokość około 550 mm. Wykonana była z materiału wyglądającego jak płyta około 7 mm gruba, której kompozycja przypominała nasze dzisiejsze laminaty. Piramidka ważyła około 3 kilogramy. Gospodarz wziął ją do ręki i zademonstrował że jej płyta spodnia z łatwością może zostać zdjęta. Po jej odłączeniu piramidka odsłoniła swoje wnętrze i z zdumieniem dostrzegłem iż była całkowicie pusta w środku. Była ona błyszcząca na zewnątrz, podczas gdy jej wnętrze pokryte było rodzajem złotej folii. Jej powierzchnie wyglądały jakby pokryte pleksiglasem, jednakże po wzięciu do ręki powierzchnie te czuło się (zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz) jakby wykonane ze szkła. Zgodnie z informacją gospodarza zademonstrowana mi piramidka produkowała 2 KW prądu zmiennego o 230 Voltach i 50Hz. Działała jedynie po nałożeniu płyty dolnej na swoje miejsce. Wytwarzany przez nią prąd elektryczny odbierany był z zwykłego gniazdka typu używanego w naszych domach do włączania urządzeń elektrycznych, zamontowanego na środku jednej z jej czterech ścian bocznych. Mój gospodarz faktycznie zademonstrował mi jej działanie poprzez włączenie do jej gniazdka zwykłego (t.j. używanego przez nas dzisiaj) odkurzacza. Ja sprawdziłem pracę tego odkurzacza poprzez jego włączenie i wyłączenie, a także poprzez jego użycie na podłodze statku. Pracował doskonale, wykazując potężne ssanie, podczas gdy zasilany był jedynie z tej ruchomej i pustej w środku piramidki. Działanie tej piramidki oraz jej wydatek energetyczny zdawały się nie zależeć od jej położenia czy zorientowania w jakim została chwilowo ustawiona. Mój gospodarz zalecał iż nasi naukowcy powinni skoncentrować się na rozwoju takiego urządzenia, bowiem uwolniłoby to Ziemię od obecnie panujących klęsk, takich jak zanieczyszczenie środowiska, prze-eksploatowanie naturalnych zasobów, itp. Jednocześnie badania nad tym urządzeniem wyniosłyby naszą naukę na wyższe poziomy świadomości. Jednakże - ostrzegał, będzie dużo opozycji przeciwko wprowadzeniu takich urządzeń, ponieważ energia którą one wytwarzają jest darmowa i nie może być opodatkowana. Z kolei podatki są fundamentem prawie każdego systemu politycznego jaki obecnie kontroluje ludzkie społeczeństwa."
Możliwość zbudowania baterii telekinetycznych dostarczających naszej cywilizacji darmowej energii przewija się zresztą przez znaczną liczbę spotkań z UFOnautami. Inny przykład jej jednoznacznego zadeklarowania zawarty jest na stronie 75 książki [1T4] pióra Timothy Good, "Alien Liaison", Arrow Books Limited (20 Vauxhall Bridge Road, London SW1V 2SA), 1992, ISBN 0-09-985920-3. Książka ta cytuje UFOnautę który zaszokowanemu specjaliście pediatryki i anastezji ze szpitala "Hospital del Ferrocarril del Pacifico in Guadalajara" w Meksyku przekazał co następuje: -
"Jest koniecznym abyście znaleźli odmienne źródło energii i jest to bardzo proste. Wszakże co wy nazywacie elektrycznością jest energią z przeciw-świata ... i jest ona dostępna za darmo. Jest możliwym pozyskiwanie ogromnych ilości energii jeśli ktoś wie jak dysocjować/rozłączać ładunki elektryczne, w ten sposób możecie więc uzyskać dostęp do darmowej energii w ilościach jakich potrzebujecie, bez kontaminacji czy zanieczyszczania, to jest też źródłem które my wykorzystujemy kiedy przemieszczamy się przez przestrzeń kosmiczną ...".
(W oryginale angielskojęzycznym: "It is necessary for you to find another energy source, and it is very easy. For that which you call electricity is an ethernal energy ... it is free. It is possible to get tremendous energy if you know how to dissociate electrons, for in this way you can have the free energy you need, without contamination or pollution, and this is what we use to travel space ...").
Ad. 2. TRI drugiej generacji (t.j. interface rozpoznający myśli, uczucia i doznania). Jeszcze bardziej zaawansowanym urządzeniem technicznym, wymagającym niezwykle wysokiego poziomu techniki, jest TRI drugiej generacji opisany poprzednio w podrozdziale N3.2. Po przeanalizowaniu różnych raportów z uprowadzeń na pokłady UFO, okazuje się że urządzenie to jest tam używane niezwykle często w prawie wszystkich zastosowaniach opisanych w punktach 1 do 6 podrozdziału N3.2. Praktycznie niemal każdy świadomy UFO abductee ma możność doświadczenia na sobie jego działania, tyle tylko że zwykle nie ma on/ona pojęcia z czego wywodzą się te doznania. Spośród wielu zastosowań (wariantów) dla jakich TRI drugiej generacji może zostać użyty (omówionych w punktach 2 do 6 podrozdziału N3.2) osoby uprowadzane na pokład UFO najczęściej doświadczają na sobie jego działania jako "generatora uczuć i odczuć". W takim przeznaczeniu TRI drugiej generacji zwykle używany jest do wzbudzania w wystraszonych UFO abductees uczuć/odczuć zaufania, spokoju i przyjemności które zezwalają na niezakłócone poddanie ich zamierzonym eksperymentom i badaniom (zwykle bolesnym). Po wzbudzeniu tych uczuć/odczuć nie są oni już tak przerażeni i zwykle zaczynają kooperować z UFOnautami w osiągnięciu celów danego uprowadzenia (np. patrz ustępy N-30 i N-52 w rozdziale S monografii [3] i [3/2]).
Kolejnym często wykorzystywanym zastosowaniem tych urządzeń jest ich użycie jako "modyfikatory wyglądu" - patrz punkt 5 w podrozdziale N3.2. Należy tutaj podkreślić, że wykorzystując możliwości wytwarzania pożądanych obrazów przez posiadane TRI drugiej generacji, UFOnauci bardzo często przyjmują wygląd w jakim czują się bardziej przez nas akceptowalni. Jeden z ciekawszych przypadków przyjęcia przez UFOnautę wyglądu dobrze znanego osobie której UFOnauta ten się ukazał opisany jest na stronach 202 do 203 książki [1T1]. Przypadek ten relacjonuje przygodę niejakiej Sary, która wyjechała na narty sama, t.j. bez swojego przyjaciela Miguel'a. Niemniej w nocy w hotelu pojawiła się istota która początkowo wyglądała dokładnie tak jak jej Miguel. Potem jednak się okazało, że istota ta faktycznie wygląda jak jaszczur albo wąż. Podobieństwo do Miguel'a (t.j. przyjaciela Sary) istota przyjęła czasowo jedynie po to aby przełamać barierę obcości czy początkowego obrzydzenia. Oto dosłowne cytowanie najbardziej odnośnych fragmentów tego nieco przydługawego opisu:
- "Miguel nie pojechał na narty z Sarą, niemniej 'kiedy tylko stanęłam przed korytarzem Miguel był już w pokoju' ... To tak jakby 'istota która wyglądała jak Miguel', lub 'podobieństwo Miguel'a' przyszło do pokoju. ... Głowa tej istoty była najbardziej rzucającą się częścią ciała, była ona migocząca, wyglądająca 'jaszczurowato', prawie 'wężowato, gadowato' i dosyć wydłużona. 'Czerwone jakby żyły' nadawały tej głowie wyglądu niemal 'ciała wywróconego podszewką do zewnątrz'. ... Było to 'ładnie z jego strony', powiedziała, że istota ta 'przyjęła' postać Miguel'a aby przełamać barierę obcości."
Jedną z istotnych lekcji wynikających z powyższego opisu jest, że najprawdopodobniej w historii naszych kontaktów z UFO, zarówno UFOnauci jak i ich wehikuły często ukazywały się ludziom dopiero po przyjęciu wyglądu który dla owych ludzi (np. z danej epoki historycznej) był -
najbardziej akceptowalny. Z powyższego wywodzi się więc doskonałe wyjaśnienie dlaczego w starożytności i średniowieczu UFO obserwowane były jako "planety" i "komety", w końcowych latach ostatniego wieku UFO pojawiały się ludziom jako "sterowce" (tzw. "airships"), zaś w latach pięćdziesiątych naszego (XX) wieku te same wehikuły często odnotowywane były jako "bezgłośne rakiety" ("tzw. "ghost rockets"). Swój prawdziwy, dyskoidalny kształt UFO przyjmują dopiero od stosunkowo niedawna, t.j. od około początku lat pięćdziesiątych.
Zdolność przyjmowania dowolnego wyglądu, identyczną do tej wykazywanej przez dzisiejszych UFOnautów, posiadały też różnorodne istoty nadprzyrodzone opisywane legendami i mitologią różnych narodów. Najbardziej znane w naszej kulturze przykłady takich istot to diabły zdolne do błyskawicznej zmiany wyglądu i do upodabniania się do dowolnej osoby, oraz bogowie z greckiej (i rzymskiej) mitologii. Przykładowo Herkules (Heracles) spłodzony został przez Zeusa właśnie gdy bóg ten przyjął wygląd Amphitryon'a, męża pięknej Alcmene z Thebes. W chwilę po odlocie Zeusa, Amphitryon wrócił z wyprawy i wziął znowóż piękną Alcmene w ramiona. W ten sposób bliźniaki zostały spłodzone, z których wielkolud Herkules był synem boga Zeusa (na czas stosunku przyjmującego wygląd Amphitryon'a) i Ziemianki Alcmene, zaś normalnego wzrostu Iphicles był synem Ziemianina Amphitryon'a i jego żony Alcmene - patrz pod hasłem "Hercules" w [2T4] "New Larousse Encyclopedia of Mythology", Paris 1968, ISBN 0-600-02351-6, strona 169. Przyczyna (silne pole telekinetyczne) dla której urodzony z związku istoty pozaziemskiej (Zeusa) i Ziemianki Herkules wyrósł na wielkoluda wyjaśniona została w podrozdziale C7.1 monografii [5/3] oraz podrozdziale II6.3 niniejszej monografii.
Zrozumienie możliwości stwarzanych przez "modyfikatory wyglądu" uświadamia że opisywany przez naocznych obserwatorów wygląd UFOnautów lub UFO niekoniecznie musi być zgodny z rzeczywistością. Przypadek więc naszego napotkania jakiejś dobrze znanej nam osoby lub obiektu niekoniecznie oznacza iż na pewno nie jest to UFOnauta czy UFO. Warto też odnotować, że czasowe przyjęcie powierzchowności kogoś doskonale nam znanego jest tylko jedną z wielu możliwości stosowanych przez UFOnautów dla zamaskowania swojej obecności za pośrednictwem "modyfikatorów wyglądu". Dalsze możliwości polegają na przyjmowaniu przez nich wyglądu dowolnego innego obiektu. Kilka przykładów takiej zmiany wyglądu opisanych jest w artykule [3T4] pióra Budd'a Hopkins'a, "Wzięcia a iluzje", opublikowanym w polskojęzycznym kwartalniku UFO numer 2(30), kwiecień-czerwiec 1997 roku, strony 36 do 42. Na stronie 38 tego artykułu opisany jest przypadek znanej amerykańskiej uprowadzonej badanej przez Budd'a Hopkins'a, Virginii Horton, która rozmawiała z inteligentnym białym jeleniem jaki potem okazał się pozornym wyglądem czasowo wytworzonym przez osobisty modyfikator wyglądu UFOnauty. Jako główny przypadek artykułu [3T4], Budd Hopkins opisuje uprowadzenie studentki Uniwersytetu w Waszyngtonie opatrzonej pseudonimem "Kerry", które nastąpiło w styczniu 1988 roku i dokonane zostało do cygarokształtnego UFO złożonego z sześciu wehikułów ustawionych jeden na wierzchołku drugiego. Dla postronnych obserwatorów UFO te również zmodyfikowały swój wygląd pozorując się za stertę porozbijanych samochodów. Na stronach 36 i 37, Hopkins pisze, cytuję: "W chwilę potem dojechały do skrzyżowania, na którego środku ujrzały sześć leżących jeden na drugim samochodów. ... Istoty zabrały Kerry do NOLa, który jeszcze przed chwilą wyglądał jak sterta rozbitych i opuszczonych samochodów. Po typowych badaniach, jakie mają zwykle miejsce w czasie wzięć, odstawiono ją do {jej własnego} samochodu i powiedziano, że to, co widziała, zapamięta jako kraksę sześciu samochodów." A więc istnieje też i udokumentowany przypadek cygara złożonego z sześciu UFO które za pośrednictwem modyfikatora wyglądu upozorowało się za stos sześciu rozbitych samochodów. W Polsce w 1981 roku autor niniejszej monografii spotkał się z przypadkiem obserwatorki UFO którą zaszokowała przemiana tego mechanicznego wehikułu w żywą sarenkę (widać jelenie i sarenki są ulubionymi obrazami wytwarzanymi przez modyfikatory wyglądu UFO). Dawna legenda z Indii podaje że jedna z ich bogiń ukazała się w formie krowy (stąd zapewne wzięła -
się idea "świętych krów") - zapewne również poprzez użycie "modyfikatora wyglądu". Autor czytał też o przypadkach gdy UFOnauci ukazywali się po zmodyfikowaniu swego wyglądu do formy motocykli, inteligentnych dinozaurów, dużej sowy, oraz ogromnego banana.
Nasze ewentualne nauczenie się odróżniania w której chwili wygląd UFOnautów generowany jest przez ich "modyfikatory wyglądu", w której zaś jest on rzeczywisty, posiada niezwykle istotne znaczenie dla bezpieczeństwa naszej cywilizacji. W przyszłości może ono bowiem umożliwić szybkie i konklusywne zakwalifikowanie po wyglądzie do kategorii do której przynależą dani kosmici (np. do kategorii niewidzialnych okupantów Ziemi).
Następnym z bardzo częstych zastosowań w UFO urządzenia zwanego tutaj TRI drugiej generacji jest jego użycie w charakterze "reproduktora przeżyć" - patrz punkt 2 w podrozdziale N3.2. Reproduktor ten stosowany jest na Ziemianach głównie w celu spowodowania utożsamienia się niektórych UFO abductees z samymi UFOnautami. W ten sposób osiąganych jest kilka korzyści na raz. Jedną z nich jest że osoby doświadczające uprowadzeń nabywają wówczas nieodpartego przekonania iż sami byli (lub ciągle są) UFOnautami - co dobrze służy dezinformującej propagandzie rozsiewanej na Ziemi przez kosmitów. W przypadku więc przypomnienia sobie i zrelacjonowania lub opisania przebiegu ich uprowadzeń powiększa to konfuzję słuchaczy, zmniejsza wiarę Ziemian w realność i fizyczność całego zjawiska, dodaje argumentów i amunicji "sceptykom" telepatycznie manipulowanym aby atakowali badaczy tego zjawiska, w efekcie końcowym powiększając szansę UFOnautów na przedłużanie czasokresu niepostrzeżonego operowania na Ziemi, itp. Inną korzyścią, głównie dla osiągnięcia której tego utożsamienia zapewne się dokonuje, jest przerzucanie karmy. Jeśli bowiem kosmita z którym utożsamiony został dany Ziemianin popełni jakieś przestępstwo, np. zgwałci kogoś, karma za to przestępstwo obciąży nie kosmitę, a utożsamionego z nim Ziemianina - patrz podrozdział H8.2.2.1. Jeden z opisów takiego właśnie użycia "reproduktora przeżyć", jaki posiada kilkupoziomowe związki z tezą niniejszej monografii (porównaj treść podrozdziału V1.1), zawarty jest na stronach 174 i 176 książki [1T1]. W opisie tym umysł uprowadzonego o imieniu Joe podłączony został do umysłu UFOnauty nazywającego się Orion (w poniższym opisie owo połączenie obu umysłów określane jest z użyciem terminu "wcielenie"). Jednocześnie Orion nabył zapewne dokładnego wyglądu Joego poprzez użycie urządzenia w podrozdziale N3.2 nazywanego "modyfikatorem wyglądu". W efekcie tego połączenia umysłów, u Joe'go zreprodukowane zostały wszelkie przeżycia przez które Orion przechodził podczas pobytu Joe'go na jego statku, jednocześnie zaś karma za przestępcze działania kosmity Oriona obciążyła rejestr Ziemianina Joego a nie jej faktycznego sprawcę. Jednym z owych przeżyć było poddanie Ziemianki o imieniu Adriana czemuś co w naszych sądach nazywane byłoby
"zgwałceniem" i za co zapewne Ziemianin Joe w przyszłości musi odpokutować poprzez zostanie samemu zgwałconym. Oto odnośne fragmenty książki [1T1]:
"Jego {t.j. Joe'go} własny wygląd podlegał ciągłym zmianom, 'jak kameleon'. Czuł się 'bardziej wygodnie w ich własnej postaci' ... Joe nazywał rasę istot do których został włączony w swoim humanoidalnym wcieleniu 'braterstwem'... 'Wiem że moje myśli są znane przez każdego i nie ma wśród nich nic do ukrycia. Nie istnieje takie coś jak wstyd' ... Potem Joe opowiedział o przeżyciu jakie doświadczył jedynie kilka dni wcześniej jako 'Orion', swoje humanoidalne wcielenie. Jasnowłosa kobieta około 35 letnia którą nazywał 'Adriana' przyprowadzona została do niego tak aby mógł mieć z nią 'stosunek seksualny' i 'dać jej moje nasienie'. ... Adriana wyprowadzała swego psa w nocy kiedy została uprowadzona i była w 'stanie półsnu' gdy istoty przeniosły ją na statek. 'Część jej poddała się przerażeniu kiedy po raz pierwszy ujrzała statek', Joe opowiadał. Czuł on miłość i miękkość do Adriany, głaskał jej głowę, upewniał ją że 'my troszczymy się o ciebie' i zachęcał ją aby się odprężyła. 'Nie mógłbym z nią kopulować bez jej zgody i kooperacji na jakimś poziomie.' ... Adriana umieszczona została na nieco pochylonej platformie z głową wyżej niż nogi. Utrzymywana była w stanie uśpionym lub półprzytomnym ('oni formują myślowo jakby rodzaj sieci, ... owijają ją w ten rodzaj przytulnej, -
rozmiękczającej energii')... Akt seksualny lub reprodukcyjny był bardzo krótki. Trzy lub cztery istoty przyglądały się jak Orion wprowadzał swój maleńki 'niemal rurkowaty' penis do vagina Adriany. ... 'Nie jest to rytmiczny "do" i "z" stosunek. Czuje się go raczej jak kołyszący uścisk... Ja po prostu włożyłem go do środka i uwolniłem przepływ'. Przeźroczysty płyn 'zaczął buchać' z niego. Aczkolwiek Joe lub Orion pieścił Adrianę miłościwie, ona wykazywała rozdwojenie uczuć. Część jej 'całkowicie się poddała' i 'współdziałanie czuło się wspaniale', jednak jej 'buntownicza' i przerażona część poczuwała się zgwałconą."
Aczkolwiek oryginalny opis powyższego przypadku nie sprawdził co faktycznie widziała Adriana, na bazie dotychczasowych badań autor jest przekonany, że gdyby ją spytać kto dokonał jej zgwałcenia, jej odpowiedź byłaby Ziemianin Joe a nie UFOnauta Orion. Taka zaś odpowiedź oznaczałaby potwierdzenie tezy autora z podrozdziału H8.2.2.1 że poprzez przyjęcie cudzego wyglądu UFOnauci zrzucają karmę za swoje gwałty na wybranych w tym celu Ziemian (w tym przypadku na Joego), a także że UFOnauci dokonują gwałtów po użyciu modyfikatora wyglądu. Na taką właśnie technikę gwałtów wskazują zresztą raporty wielu kobiet uprowadzanych na pokłady UFO w których stwierdzają one, że zostały tam zgwałcone przez "Ziemianina" jednak przebiegowi tego gwałtu przyglądało się wielu UFOnautów. Otóż w raportach tych trudnym do zrozumienia jest fakt publicznego gwałcenia przez "Ziemianina". Wiadomo wszakże, że kultura na Ziemi jest taka, iż stosunki seksualne odbywa się w odosobnieniu. Wszyscy znani autorowi mężczyźni którzy raportowali osobiste odbycie stosunku na UFO, zawsze stosunek ten dokonywali bez odnotowywalnych przez siebie świadków (t.j. ich nawyk kulturowy do intymności i prywatności zostawał uszanowany). Z kolei UFOnauci zdają się posiadać nawyk kulturowy aby odbywać stosunki publiczne. Wszelkie znane autorowi stosunki jakie dokonane zostały przez UFOnautów zawsze miały charakter publiczny. Powyższe sugeruje, że jeśli Ziemianka raportuje iż została zgwałcona na UFO przez "Ziemianina" ale w sposób publiczny, istnieje silna przesłanka aby posądzać że faktycznie to zgwałcona została przez kosmitę który za pośrednictwem modyfikatora wyglądu utożsamił się z jakimś Ziemianinem aby zrzucić na niego karmę za dany gwałt.
W tym miejscu warto też uwypuklić że powyższy przypadek wyjaśnia dlaczego w dzisiejszych czasach tak duża liczba osób posiada świadome lub intuicyjne przekonanie że oni sami byli kiedyś UFOnautami przybyłymi na naszą planetę w swych statkach kosmicznych, dlaczego zjawisko uprowadzeń na pokład UFO otoczone jest u nas takim gąszczem konfuzji i braku zrozumienia, dlaczego tak wiele osób uprowadzanych do UFO raportuje że zostały zgwałcone przez jakiegoś innego Ziemianina (którym jak to wyjaśniono zapewne był kosmita tyle że przybierający wygląd jakiegoś Ziemianina który miał przejąć karmę za dany gwałt), a także dlaczego osoby które akceptują powagę uprowadzeń najczęściej deklarują iż następują one jedynie w umysłach poszczególnych ofiar (t.j. wcale nie noszą charakteru fizycznego). Ponadto fragment ten ukazuje ogromną odmienność cywilizacji UFOnautów od naszej, w której myśli i uczucia każdego jej przedstawiciela są znane przez wszystkich, nie istnieje takie coś jak wstyd i zachowanie "prywatności", stosunki seksualne odbywają się w sposób publiczny, itp. Ilustruje on też gorzką rzeczywistość uprowadzeń, daje posmak rodzaju cierpień przez jakie ich ofiary przechodzą (które to zresztą cierpienia po powrocie na Ziemię potęgowane są jeszcze przez współziomków atakujących i wykpiwających nieszczęśliwe ofiary). Ponadto na przykładzie Adriany fragment ten ujawnia "typowy" przebieg nieświadomego uprowadzenia, gdzie jego ofiara zabrana zostaje podczas jakiejś banalnej sytuacji (np. wieczornego wyprowadzania psa), poddana hipnotycznemu uśpieniu, wykorzystana i publicznie upokorzona na pokładzie UFO, następnie po wymazaniu jej pamięci i cofnięciu czasu do tyłu odesłana z powrotem do miejsca zabrania tak że kontynuuje swoje działania (wyprowadzanie psa) nie mając świadomej wiedzy co właściwie jej się przydarzyło. Jej przeżycia wrócą potem do niej jedynie w formie niematerialnej (zwykle traktowanej przez jej otoczenie jako urojenia), takiej przykładowo jak koszmarne sny, fobie, podświadome uczucia, obrzydzenia, zahamowania, oziębłość, nerwice, -
nietypowe reakcje i zachowania, itp. - patrz rozdział U. W końcu fragment ten ujawnia też jak bardzo prawdopodobna zdaje się teza z punktu #5 podrozdziału O3.3, że osoby na kluczowych stanowiskach manipulowane mogą być w kierunku ignorowania problematyki UFO. Wszakże przypadki jawnego zagrożenia bezpieczeństwa Ziemian, jak przykładowo ten opisany powyżej, powinny spowodować natychmiastową reakcję odpowiednich władz inicjujących szczegółowe badania ukierunkowane na wyjaśnienie roli i intencji UFOnautów. Tymczasem przypadki takie albo są ignorowane albo też celowo wyciszane (np. poprzez atakowanie badaczy którzy starają się zwracać na nie uwagę - patrz komentarz po [1T1]), sprawiając wrażenie jakby administratorzy od których decyzje w tym zakresie zależą nieświadomie popierali interesy UFOnautów zamiast własnych współobywateli.
W uzupełnieniu do powyższego opisu gwałtu autor chciałby też wspomnieć, że 1992 roku badał on w Nowej Zelandii przypadek świadomej uprowadzanej do UFO do której referować tutaj będzie z użyciem pseudonimu "Jenny". Złożyła ona mu raport z gwałtu jakiemu została poddana kilka lat wcześniej, gdy mieszkała z rodzicami w osłoniętym drzewami domku oddalonym o około 100 metrów od pola golfowego. Jednej nocy kiedy została sama w domku, zauważyła przez okno statek kosmiczny lądujący poza drzewami. Już w momencie zauważenia tego statku intuicyjnie czuła że przyleciał on po nią, zamarła więc ze strachu. W chwilę później przez ścianę do jej sypialni wniknęły dwie istoty w świecących się kombinezonach, kobieta i mężczyzna. Przez chwilę ją obserwowały, żywo w tym czasie coś dyskutując pomiędzy sobą. Potem mężczyzna zgwałcił Jenny w pełnej świadomości jej zmysłów i bez żadnego hipnotycznego usypiania, podczas gdy kobieta przyglądała się temu fachowo aczkolwiek bez znaków zaangażowania uczuciowego. Elementami zbieżnymi z poprzednio opisanym przypadkiem gwałtu Adriany jest że: (1) Jenny raportowała iż penetrujący ją penis UFOnauty również czuła jakby był zimną rurką niemal pustą w środku, (2) ów UFOnauta również nie wykonywał rytmicznych ruchów jak to czynią ludzie podczas stosunku seksualnego (Jenny raportowała iż po wsunięciu do niej penis'a po prostu ją obejmował niemal bez ruchu, zaś w niej zwolna zaczęło narastać uczucie podniecenia najprawdopodobniej sztucznie generowane przez jego TRI, które w końcowym etapie przekształciło się w orgazm), oraz (3) gwałt miał charakter publiczny z UFOnautką przyglądającą się całemu jego przebiegowi. Na zapytanie autora czy po owym gwałcie jej cykl miesięczny uległ zakłóceniu, Jenny wyjęła zeszyt w którym systematycznie zapisywała daty swych miesiączek od czasu ich pierwszego pojawienia się. W zeszycie tym widniało iż przez dwa miesiące po owym gwałcie jej cykl miesięczny całkowicie zaniknął, potem zaś pojawił się ponownie (autor posądza że w jego wyniku zaszła ona w ciążę, zaś jej płód został przeniesiony do inkubatorni na statku w kolejnym - tym razem już nieświadomym - uprowadzeniu następującym w około dwa miesiące później). Aczkolwiek autor nie posiada wymaganej ekspertyzy aby oszacować psychologiczne następstwa tego gwałtu, Jenny sama przyznała iż wywarł on bardzo niekorzystny wpływ na jej życie seksualne. Po udzieleniu owego raportu dokonała ona też z autorem inspekcji pola golfowego w pobliżu jej byłego domu. Faktycznie na polu tym widniały liczne biologicznie aktywne kręgi ciemniejszej i bujniej rosnącej trawy, które według badań autora reprezentują miejsca byłych lądowań UFO drugiej lub trzeciej generacji. Innym spostrzeżeniem raportowanym przez Jenny było iż w okresie zbliżonym do daty owego gwałtu odnotowała ona kilka nocnych krwawień nosa (t.j. rano znajdowała jedną lub kilka kropelek krwi na poduszce) które intuicyjnie łączyła jako posiadające związek z UFO. Do powyższego warto też dodać, że wśród kobiet systematycznie uprowadzanych na pokład UFO (t.j. posiadających znak na nodze jaki opisano w podrozdziale U1) występują przypadki kiedy wykazują one inklinacje do osiągania orgazmu tylko jeśli w ostatniej fazie stosunku ich partner zachowuje się jak UFOnauta, t.j. albo nie porusza się wcale albo porusza się bardzo wolno. Aczkolwiek może to być tylko przypadkowy zbieg okoliczności, nie powinno się jednak całkowicie wykluczać możliwości, że owe inklinacje są programem jaki w ich podświadomości pozostał po zwyczajach seksualnych UFOnautów. -
Autor jest również świadom kilku przypadków gdy w sposób bardzo zbliżony do opisanego powyżej potraktowani zostali mężczyźni. Aczkolwiek w naszej kulturze nie przyjęło się używanie wyrażenia "gwałt" w przypadku seksualnego wykorzystania mężczyzny wbrew jego woli i życzeniom, w sensie psychologicznym późniejsze następstwa takiego potraktowania zapewne niekiedy mogą być niemal równie dewastujące jak to jest w przypadku zgwałcenia kobiety.
Ad. 3. Pomieszczenia doznaniowe. Reprezentują one najbardziej zaawansowany sposób użycia TRI drugiej generacji. Ich opis przedstawiono w punkcie 1 z podrozdziału N3.2. Pomieszczenie takie znajduje się praktycznie na każdym większym UFO. Przez poszczególnych UFO abductees nazywane są one w różny sposób, czasami jako "pokój rekreacyjny", innym zaś razem jako "sala kinowa" lub "sala konferencyjna". Lakoniczny raport z pobytu w takiej właśnie komorze wraz z opisem doznań tam przeżytych przytoczony jest także w rozdziale S monografii [3] i [3/2] (patrz druga połowa akapitu N-98). W zależności od sytuacji, w sali tej odbywa się nauczanie, demonstrowanie różnych sytuacji (np. uczucia osobistego uczestniczenia w walce zbrojnej czy też wygląd Ziemi po ewentualnej wojnie nuklearnej), czy prowadzenie ważnych dyskusji. Oto jak wygląd i działanie takiego "pomieszczenia doznaniowego" opisywane są przez kilku odmiennych UFO abuctees (t.j. Jerry, Peter, Catherine, Ed) w wymienionej na wstępie książce [1T1]:
- Str. 107. "W jednym z trzech epizodów z 1991 roku, Jerry raportowała swoje zabranie przez wyższego, ludzko-wyglądającego, jasno-skórego blondyna do czegoś co wyglądało jak szczyt bardzo wysokiego budynku zawierającego jakieś lśniące wyposażenie. Czuła tam się jakby przebywała na plaży lub brzegu morza, jako że słyszała wiatr i załamujące się fale, odczuwała też podmuch powietrza oraz zapach morza. Wysoko w tym budynku Jerry zapoznana została z obrazami rakiet i innej broni. Odczuła też że wszystko to jest bardzo ważne."
Warto odnotować że powyższy raport opisuje pośrednio wygląd i wyposażenie "pomieszczenia doznaniowego" (t.j. szczyt budynku z lśniącym wyposażeniem), oraz jego oddziaływanie na słuch, dotyk, zapach, a nawet uczucia (np. końcowe uczucie ważności).
- Str. 317. "Piotr opowiadał że ponownie doświadczył bycia położonym w obszernym pomieszczeniu gdzie 'oni zamierzają pokazać mi kilka rzeczy' ... Widział tam eksplozje nuklearne, części Europy i Stanów Zjednoczonych zniszczone, 'wielu ludzi spalonych, wielu innych w żałobie ... rasę ludzką zmieniającą swój 'kształt' i 'konsystencję'."
Fragment ten również referuje do "pomieszczenia doznaniowego" z pokładu UFO, opisując je jako ogromne pomieszczenie w którym na leżąco doświadcza się różnych przeżyć i obrazów.
- Str. 160-163. "Weszli do innego pomieszczenia z unoszonymi drzwiami które otwarły się przez przesunięcie do góry. Pomieszczenie to natychmiast zdawało się przekształcać z typowego zapasowego pomieszczenia na statku ze stołami, zaokrąglonymi ścianami i być może rodzajem ekranu, na ozdobny dyrektorski pokój konferencyjny wypełniony miękkim dywanem, mahoniowymi wykładzinami oraz dużym ekranem. Jak potem Katarzyna opisała to podczas przesłuchiwania taśmy z tej sesji, posiadała wrażenie iż 'im więcej myślała o dyrektorskim pokoju konferencyjnym, tym bardziej taki pokój pojawiał się wokół niej', jednak gdy zdała sobie sprawę że jest to rodzaj aranżacji, obrazy pokoju konferencyjnego zaczęły 'znikać aby ujawnić poprzednie obrazy a potem właściwy wygląd owego pomieszczenia'. Podczas tej sesji powiedziała że była świadoma symulacji pokoju konferencyjnego i protestowała przed jego symulowaniem tylko w celu przypodobania się jej. Jednak powiedziano jej, 'my musimy mieć konferencję, ty musisz więc myśleć iż to jest konferencja, stąd zabraliśmy cię do pokoju konferencyjnego abyś mogła znaleźć się w odpowiednio poważnym nastawieniu umysłu'... Kiedy więc przetrawiła w sobie owe teatralne wizje, pomieszczenie powróciło do swego oryginalnego stanu i Katarzyna poinstruowana została aby usiadła na małym, zimnym, -
metalowym krześle. Potem pokazano jej sceny przyrodnicze, 'jakby kamera prześlizgiwała się przez las - widać drzewa i jakiegoś jelenia w oddali, poza tym mech, kurz i igły na ziemi, zaś ja otrzymuję to silne uczucie jakby to wszystko było takie przepiękne, takie przepiękne."
Powyższe cytowanie jest jedną z najlepszych ilustracji możliwości "pomieszczenia doznaniowego", ponieważ ukazuje zdolność urządzeń sterujących tego pomieszczenia do odczytywania zawartości aktualnych myśli i pamięci u widza (a ściślej zawartości jego rejestrów przechowywanych w przeciw-świecie - porównaj podrozdziały H4 i H5), oraz następnego upodabniania pokazywanych obrazów do wzorców zawartych w tych myślach i pamięci. Ujawnia ono też doskonałość tego pomieszczenia w wywoływaniu zamierzonych efektów u widza, poprzez synchronizację przekazywanych obrazów i doznań uczuciowych do aktualnych myśli tego widza. Oczywiście, nie wiedząc o tym Katarzyna wcale nie ujrzała prawdziwego wyglądu pomieszczenia doznaniowego, a jedynie symulowany w nim wygląd typowej kabiny UFO. Prawdziwy jego wygląd jest nam przekazany dopiero w raporcie innego uprowadzonego, Ed'a, który opisuje go w następujący sposób:
- Str. 46. "Znalazłem się w 'kokonie z przeświecającymi ściankami'... Żeńska istota 'chciała ze mną porozmawiać' ... Spłynęło na mnie odczucie powagi. ... Poczułem że głowa i oczy 'paliły i wirowały' mi w środku kiedy zaczęła ona swoją lekcję oraz kiedy zobrazowane mi zostały najróżniejsze rzeczy."
Powyższy cytat opisuje kształt i wygląd "pomieszczenia doznaniowego" (porównaj ten opis z treścią punktu 1 w podrozdziale N3.2). Ponownie też potwierdza iż przekazywane w nim są nie tylko obrazy i odczucia ale także i uczucia (np. powagi). Jednym z istotnych informacji raportowanych przez Ed'a jest potwierdzenie iż w komorze doznaniowej obrazy i odczucia wywoływane są poprzez bezpośrednie oddziaływanie na nerwy oczu i innych zmysłów, co z kolei powodowało u niego 'palenie i wirowanie' głowy i oczu.
Ad. 4. Telekinetyczny promień podnoszący. Istnieje też znaczna liczba już dokonanych obserwacji, które opisują szczegółowo "beaming up" ludzi na pokład UFO. Jak to opisano już w podrozdziale M5, urządzenia realizujące taki "beaming up" wymagają użycia promienia podnoszącego który należy już do technologii drugiej generacji (t.j. w swym działaniu wykorzystuje on efekt telekinetyczny). Jednym z skutków tego "beaming up" jest to, że osoby mu poddane przeżywają znaczną utratę ciepła, manifestującą się przez poczucie zimna, szczękanie zębami, zimne ciarki w ciele, itp. (patrz rozdział S monografii [3] i [3/2], akapit N-46). Stąd zjawisko wykorzystane przez UFOnautów dla dokonania owego "beaming up" zgadza się z własnościami promienia podnoszącego omówionego w podrozdziale J2.5. Z drugiej strony, wszelkie inne efekty towarzyszące takiemu przenoszeniu na pokład UFO, np. wydzielanie silnego "światła pochłaniania", "przeżycia paranormalne", uczucie rozpadania się struktury materialnej ciała i jego przemiana na wzór energetyczny (patrz podrozdział L1), przenikanie poprzez obiekty stałe, itp.; dokładnie odpowiadają użyciu zaawansowanych systemów napędowych bazujących na technicznej wersji efektu telekinetycznego. Powyższe więc całkowicie potwierdza, że urządzenia transportowe wykorzystujące promień podnoszący również są już obecnie użytkowane przez niektóre zaawansowane cywilizacje kosmiczne.
Jeśli szczegółowo przeanalizować opisy takich "beaming up" to pod każdym względem odpowiadają one przewidywanemu działaniu urządzeń teleportacyjnych opisanych w podrozdziałach J2.5 i M5. Przytoczmy tu kilka cytatów zaczerpniętych ze wspomnianej poprzednio książki [1T1] jakie dokumentują ten fakt:
- Str. 375. "Zapytałem Artura co podtrzymuje go w powietrzu zaś on odpowiedział że było to 'cięgno' które oceniał na jakąś jedną ósmą cala średnicy, 'jest ono jak sznurek w latawcu, ... ono mnie ciągnie nie mam jednak pojęcia w jaki sposób jest połączone ze mną.' Chociaż on 'mógł je przerwać gdyby zechciał' jednak wyczuwał że to istoty windują go w górę na tym cięgnie, wznosząc go do pomieszczenia 'jakby na linie lub czymś w tym rodzaju'. Cięgno było jak łuk lub fragment łuku." -
- Str. 349. "{Karlos} odczuł ciarki rozchodzące się wibracyjnie po jego ciele i potem uczucie że ciało rozpuszcza mu się lub staje przeźroczyste ... Ciało po prostu znika i wznosi się w górę."
Istnieje też opis użycia promienia podnoszącego obserwowanego z wnętrza UFO. Pan Wojciech Godziszewski opowiadał kiedyś autorowi, jak podczas jednej z przejażdżek w UFO nad jakąś bezludną planetą (najprawdopodobniej był to Mars) kosmici zademonstrowali mu jak on sam może używać zdolności ich wehikułu UFO do fizycznego manipulowania obiektami na zewnątrz statku. W tym celu wystarczyło aby popatrzył na jakiś głaz lub kamień leżący na zewnątrz statku i następnie siłą swej woli (t.j. wysiłkiem mentalnym) starał się dokonać jakiejś manipulacji na tym kamieniu, np. starał się go podnieść, rzucić, czy przekoziołkować. Wehikuł UFO wysyłał wówczas jakiś promień który powodował, że z kamieniem tym faktycznie się działo dokładnie to co Pan Godziszewski swoją wolą mu nakazywał.
Materiał dowodowy przytoczony w niniejszym rozdziale ujawnia bezspornie iż niektórzy odwiedzający naszą planetę UFOnauci już obecnie używają wehikułów teleportacyjnych i wehikułów czasu. Z kolei własności tych wehikułów oraz sporej części używanego w nich ekwipunku dają się już przewidzieć i opisać z dużą dokładnością przez teorię autora zwaną Konceptem Dipolarnej Grawitacji.
Analiza techniczna przeżyć opisywanych przez niektóre osoby uprowadzone na pokład UFO ujawnia też że w dyspozycji UFOnautów znajdują się już obecnie urządzenia techniczne jakich zakres zastosowań, zasady działania, oraz wzbudzane efekty leżą daleko poza zasięgiem nie tylko obecnej wiedzy, ale nawet wyobraźni większości dzisiejszych naukowców. Przykładowo według rozeznania autora, UFOnauci już obecnie używają urządzeń technicznych umożliwiających im stawanie się niewidzialnymi aż na kilka odmiennych sposobów (opisanych w podrozdziałach N3.2, N3.3, F10.3, L1 i M1), podczas gdy ziemscy naukowcy dotychczas nie potrafili teoretycznie wyjaśnić nawet jednego z nich. Stąd jest niezwykle istotnym aby naukowcy ci zaprzestali dotychczasowego negowania, krytykowania, oraz wyśmiewania zjawiska UFO i zabrali się do konstruktywnych badań. Cały ocean zupełnie nowej wiedzy czeka bowiem na odkrycie i praktyczne wykorzystanie. Z kolei urządzenia które zbudowane mogą zostać w efekcie takich badań być może kiedyś uchronią matki, siostry, żony i córki owych naukowców, a być może nawet ich samych, od cierpień i upokorzeń doświadczanych obecnie przez ofiary uprowadzeń na pokład UFO.
Jednym z dobitnych faktów nieustannie przebijających się ku powierzchni z opisów niniejszego rozdziału jest to, że UFOnauci nie tylko wykorzystują swoją ogromną przewagę technologiczną dla przybycia na Ziemię oraz dla osiągnięcia celów dla jakich tutaj przylecieli, ale także dla zamaskowania swojej nieustannej obecności na naszej planecie - tak aby ich działania pozostawały przez nas nieuświadamiane. Na stronach 414 i 415 wymienionej poprzednio książki [1T1] zawarty jest zresztą opis jaki bezapelacyjnie potwierdza iż UFOnauci posiadają i konsekwentnie realizują zasadę nie stwarzania żadnej okazji uświadomienia Ziemianom ich nieustannej obecności na naszej planecie. Oto ten fragment:
"Anna opisała interesujący przypadek jaki nastąpił na końcu jej uprowadzeń, w którym UFOnauta zdawał się niezamierzenie zdradzić swoją słabość do niej. Została ona zwrócona do łóżka w swoim domu i w sposób widoczny była uśpiona. Jednak zbudziła się aby zobaczyć że jeden z UFOnautów 'patrzył na mnie z kochającym spojrzeniem ... po prostu patrzył na moją twarz, patrzył na moje organy ... patrzył na moje oczy, patrzył na nie z takimi emocjami, z taką miłością ... Kiedy się zorientował że ja już nie śpię', kontynuowała swoje opowiadanie, 'stchórzył ... Jego [skośne] oczy się zwęziły. Myślę że jego usta się otwarły,' ... Kiedy patrzyła w jego oczy -
ich wyraz mówił jakby 'O Boże, ty nie śpisz jestem więc po uszy w kłopotach' i 'potem on szybko wyleciał przez okno ... szybując poziomo, jakby swą długością ... Myślę że on był rodzajem lekarza-stażysty,' Anna poinformowała, i 'on nie powinien potraktować tego osobiście ... UFOnauta znalazłby się w ogromnych kłopotach za obudzenie kogoś ponieważ oni nie chcą abyśmy wiedzieli o ich pobycie na Ziemi'."
Jedna z podstawowych prawd życiowych jakie nasza cywilizacja uświadomiła sobie w toku swego dotychczasowego rozwoju stwierdza: "jeśli ktoś stara się przed nami ukrywać zwykle to oznacza że ktoś ten ma coś do ukrycia". Skoro więc przedstawiony w tym rozdziale materiał dowodowy dodatkowo potwierdza że UFOnauci posiadają i bezustannie wykorzystują urządzenia pozwalające im ukryć przed ludźmi fakt swojej nieustannej okupacji Ziemi, dla naszego własnego dobra lepiej zacznijmy im się dokładniej przyglądać. Nawet bowiem jeśli później się okaże że ich intencje były jak najbardziej pozytywne i zamierzone dla naszego dobra, jak mówi angielskie przysłowie "lepiej wykazać ostrożność niż potem żałować" ("It is better to be cautious than to be sorry").
Rys. T1. Teleportacyjne UFO. Niniejsza fotografia (oryginalnie w kolorze) pokazuje zestaw niezespolony sprzężony z dwóch UFO typu K7 lecących w konwencji telekinetycznej (zauważ białe zimne jarzenie pochłaniania nadające wehikułom wygląd jakby "naoliwionych światłem" które w
folklorze i mitologii uznawane jest za przejaw "nadprzyrodzoności"). W konwencji telekinetycznej latać mogą jedynie wehikuły UFO drugiej lub trzeciej generacji (patrz opisy z podrozdziałów L1 i M1). Wygląd podobnego zestawu niezespolonego, tyle że lecącego w konwencji magnetycznej pokazany został na rysunku S1. Pokazany tutaj zestaw uchwycony został w trakcie pojedynczego pulsu stanu telekinetycznego, kiedy dokonywał on elementarnego przesunięcia po swym zdekomponowaniu do formy wzoru energetycznego. Stąd zdjęcie to ujmuje ten sam zestaw znajdujący się "w dwóch miejscach równocześnie". Zauważ iż wytwarza on rodzaj "czarnych belek" a także wyraźnie widoczny efekt soczewki magnetycznej.
Powyższa fotografia opublikowana była w czasopiśmie [1Rys.T1] "The Unexplained. Mysteries of Mind, Space & Time", Volume 1, Issue 1, 1980, strona 4.
Rozdział Y.
Aby zminimalizować objętość niniejszej monografii (wszakże jej kopie wysyłane będą do Polski z drugiego końca świata) autor z konieczności zmuszony był do dokonywania nieustannego wyboru co włączyć do jej treści, co zaś z niej wyeliminować. Stąd przedstawiony tu materiał ogranicza się tylko do rozważań bezpośrednio podpierających jej cel i tezę. Tym więc z czytelników których zainteresowały wyniki badań autora rekomendowane jest dodatkowe zapoznanie się ze wskazanymi tutaj innymi jego (polskojęzycznymi) monografiami, szczególnie tymi które w chwili ukończenia niniejszej publikacji były dopiero w trakcie opracowywania (na poniższym wykazie oznaczonymi przez *). Dane bibliograficzne tych monografii są następujące:
[1] Pająk J.: "Teoria Magnokraftu - monografia o dyskoidalnym statku kosmicznym napędzanym pulsującym polem magnetycznym". Wydanie I, polskojęzyczne. Marzec 1986, Invercargill, Nowa Zelandia, ISBN 0-9597698-5-4; 136 stron, 58 rysunków. Była to pierwsza polskojęzyczna monografia opisująca magnokraft (obecnie już nieco przestarzała). Prezentuje ona fragment (t.j. Teorię Magnokraftu) następującej monografii [1a]:
[1a] Pająk J.: "Advanced magnetic propulsion systems" (Monograph, Dunedin, New Zealand, 1990, ISBN 0-9597698-9-7, objętość 460 stron, w tym 163 rysunków i 7 tablic). Jest to najważniejsza (angielskojęzyczna) i obecnie najaktualniejsza monografia autora (już piąte wydanie) zawierająca najpełniejszą prezentację wszystkich jego teorii i odkryć. Niniejsza monografia reprezentuje jej polskojęzyczną wersję.
[1w] "I Sistemi Avanzati di Propulsione - il Magnocraft" (tj. "Magnokraft i zaawansowane napędy magnetyczne"), Associazione Culturale Aquarius, Palermo 1998, Volume I - 337 stron, Volume II (Tavole, disegni e fotografie) 118 stron – w tym około 120 ilustracji (jest to wersja książkowa monografii [1a] wydana w języku włoskim w Palermo na Sycylii), nakład 1606 egzemplarzy; konsultacje w sprawie nabycia lub dystrybucji: Mr. Antonio Giannone, Via S. Sonnino 13, I-90124 Palermo - Sicily, Italy; Tel: +39 (91) 447663.
[1/2] Pająk J.: "Zaawansowane napędy magnetyczne", Monografia, Dunedin, New Zealand, 1998, ISBN 0-9583380-2-7, około 1200 stron tekstu w tym 120 ilustracji i 7 tablic (w 7 tomach).
[2] Pająk J.: "Komora Oscylacyjna czyli magnes jaki wzniesie nas do gwiazd". Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, 1994, ISBN 0-9597946-2-X, 184 strony (w tym 4 tablice i 39 ilustracji).
[2a] Pająk J.: "The Oscillatory Chamber, arkway to the stars". Monograph, Dunedin, New Zealand, September 1994, ISBN 0-9583380-0-0, (objętość 365 stron tekstu plus 104 ilustracji i 7 tablic).
[3] Pająk J.: "Badania osób z nieuświadamianymi przeżyciami (UFO abductees)". Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, styczeń 1996, ISBN 0-9583380-9-4, 410 stron (w tym 56 rysunków i 5 tablic).
[3/2] Pająk J.: "Badania osób z nieuświadamianymi przeżyciami", 2-gie wyd., Dunedin 1998, ISBN 0-9583380-1-9, 550 s. (5 tab, 56 rys).
[3B] Domała A., Pająk J.: "Kosmiczna układanka", Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998 rok, ISBN 0-9583727-6-4, około 100 stron; konsultacje w sprawie nabycia: Andrzej Domała, ul. Kolejowa 3 m. 29, 05-120 Legionowo.
[4] Pająk J.: "Kręgi zbożowe i inne lądowiska UFO z Nowej Zelandii", Monografia, Dunedin, Nowa Zelandia, 1999*, około 200 s. i 50 rys.
[4B] Jan Pająk i Kazimierz Pańszczyk: "Tunele NOL spod Babiej Góry", Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998 rok, ISBN 0-9583380-7-8, około 100 stron tekstu i 13 rysunków.
[5] Pająk J.: "Kataklizm koło Tapanui 1178 A.D. - nowozelandzki odpowiednik eksplozji tunguskiej", Dunedin 1989, ISBN 0-9597698-8-9, 74 strony.
[5a] Pająk J.: "UFO explosion in New Zealand 1178 A.D. which tilted the Earth", Dunedin, New Zealand, 1992, ISBN 0-9597946-7-0, 78 stron, (włączając w to 31 ilustracji).
[5/2] Pająk J.: "Eksplozja UFO w Nowej Zelandii 1178 A.D. która pochyliła Ziemię",Dunedin 1993, ISBN 0-9597946-8-9, 148 stron ( w tym 37 rysunków). Prezentowała ona szczegółowe opisy wszystkich rodzajów śladów materialnych pozostawianych przez UFO na Ziemi, koncentrując się wszakże na badaniach dwóch miejsc eksplozji tych wehikułów (t.j. Tapanui w Nowej Zelandii i Tunguskiej na Syberii). Była ona drugim, uaktualnionym wydaniem polskojęzycznym angielskojęzycznej monografii [5a].
[5/3] Pająk J.: "Eksplozja UFO w Nowej Zelandii 1178 A.D. która obróciła Ziemię", trzecie wydanie, Dunedin, Nowa Zelandia, 2 lipca 1996, ISBN 0-9583380-8-6, około 300 stron - w tym 38 ilustracji.
[5/4] Pająk J.: "Eksplozja UFO w Tapanui 1178 A.D. która przemieściła kontynenty", czwarte wydanie, Dunedin, 1999*, ISBN 0-9583380-6-X, około 400 stron plus 40 rysunków.
[6] Pająk J.: "Magnetyczne pozyskiwanie energii otoczenia"; Dunedin, Nowa Zelandia, 1990 rok, ISBN 0-9597946-0-3, 36 stron.
[6a] Pająk J.: "The magnetic extraction of energy from the environment" (Monograph, Dunedin, New Zealand 1990, ISBN 0-9597946-1-1, 20 stron plus 2 tablice i 14 rysunków).
[6/2] Pająk J.: "Telekinetyczne pozyskiwanie energii otoczenia", Monografia, Dunedin, New Zealand, maj 1992, ISBN 0-9597946-3-8, 68 stron (włączając w to 2 tablice i 22 rysunki). Prezentuje teorię efektu telekinetycznego, eksperymenty nad tym zjawiskiem, oraz już zbudowane urządzenia go wykorzystujące (włączając w to skrótowe omówienie Thesta-Distatica). Jest ona drugim (poszerzonym i uaktualizowanym) wydaniem oryginalnie angielskojęzycznej monografii [6a].
[7] Giordano D. i Pająk J.: "Losy jednej piramidy". Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1995, ISBN 0 9583380-3-5, 52 str. (w tym 2 ilustracje).
[7a] Giordano D. i Pająk J.: "Story of one pyramid". Treatise, Dunedin, New Zealand, 1995, ISBN 0 9597946-5-4, 50 stron (w tym 2 ilustracje). Jest to angielskojęzyczne wydanie traktatu [7].
[7w] Giordano D. i Pająk J.: "Storia di una pyramide". Trattato, Dunedin, Nuova Zelanda, 1996, ISBN 0-9597946-4-6, 53 strony (w tym 2 ilustracje). Jest to włoskojęzyczne wydanie traktatu [7].
[7/2] Giordano D. i Pająk J.: "Piramida samooscylująca czyli telepatyczna stacja nadawczo-odbiorcza z telekinetycznym generatorem energii". Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1999*, ISBN 0-9597946-4-6, 120 stron (w tym 6 ilustracji). Jest to drugie wydanie traktatu [7].
[7B] Pająk J., Szewczyk W.: "Urządzenie do ujawniania niewidzialnych obiektów ukrytych w stanie migotania telekinetycznego" (w 2 tomach), Traktat, Dunedin, Nowa Zelandia, 1998 rok, ISBN 0-9583727-8 0, tom 1 około 70 stron (w tym 4 ilustracje).
[8] Pająk J.: "Koncept Dipolarnej Grawitacji", Monografia, Dunedin, New Zealand, 1999*, około 200 stron i 40 ilustracji.
[9] Pająk J.: "Przysłowia czyli esencja mądrości ludowej poszczególnych narodów", Dunedin, 2000* rok, ISBN 0- 9583380-4-3, ok. 300 s.
Prof. dr inż. Jan Pająk urodził się 25 maja 1946 roku we Wszewilkach koło Milicza, Polska. Pierwsze 36 lat swego życia spędził w Polsce, gdzie zdobył edukację i doświadczenie naukowe. W 1982 roku opuścił Polskę i przybył do Nowej Zelandii. Od 28 sierpnia 1985 roku posiada on obywatelstwo nowozelandzkie.
Prof. Pająk rozpoczął swą edukację w Miliczu, gdzie uczęszczał najpierw do szkoły podstawowej, potem zaś do Liceum Ogólnokształcącego. Po zdaniu matury w 1964 roku rozpoczął studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Wrocławskiej. Studia te ukończył w 1970 roku, otrzymując tytuł "magistra inżyniera". Swą karierę zawodową rozpoczął 1 kwietnia 1970 roku wykładami na Politechnice Wrocławskiej. W 1974 roku obronił rozprawę doktorską ze wspomaganego komputerowo projektowania maszyn (CAD), otrzymując tytuł "doktora nauk technicznych". W tym samym roku został też awansowany z pozycji starszego asystenta na pozycję adiunkta. Równolegle z obowiązkami wykładowcy na Politechnice Wrocławskiej, Prof. Pająk zatrudniony był w latach 1975-1977 na półetatu jako doradca naukowy do spraw oprogramowania inżynierskiego w Zakładach Komputerowych MERA-ELWRO. Natomiast od 1978 roku aż do opuszczenia Polski pracował jako konsultant naukowy do spraw wspomaganego komputerowo projektowania i produkcji (CAD/CAM) w Jelczańskich Zakładach Samochodowych POLMO-JELCZ.
W 1982 roku Prof. Pająk podjął jednoroczne po-doktorskie stypendium naukowe na Wydziale Mechanicznym Uniwersytetu Canterbury w Christchurch, Nowa Zelandia. Po ukończeniu tego stypendium w 1983 roku rozpoczął on pracę wykładowcy z oprogramowania komputerów na Politechnice w Invercargill. W lutym 1988 roku zrezygnował z tej posady aby podjąć pozycję starszego wykładowcy (Senior Lecturer) z oprogramowania inżynierskiego i inteligentnych systemów komputerowych (Software Engineering and Artificial Intelligence) na Wydziale Informatyki i Studiów Komputerowych w Otago University, Nowa Zelandia. W 1990 roku musiał złożyć rezygnację z tej pozycji wchodzącą w życie od 1 lutego 1992 roku. Dnia 1 września 1992 roku podjął on swoją pierwszą w życiu profesurę, zajmując jednoroczne stanowisko Associate Professora (t.j. odpowiednika profesora nadzwyczajnego w Polsce) w Studiach Komputerowych na Wydziale Matematyki z Eastern Mediterranean University (Famagusta, North Cyprus, Mersin 10, via Turkey). Po jej zakończeniu, od 2 września 1993 roku podpisał trzyletni kontrakt na stanowisko Associate Professora na Wydziale Mechanicznym Universiti Malaya (59100 Kuala Lumpur, Selangor Darul Ehsan, Malaysia). W chwili opracowywania niniejszej monografii był on w trakcie swej trzeciej w życiu profesury, od 1 listopada 1996 roku pracując na dwuletnim kontrakcie jako Associate Professor (lokalnie tytułowany "Profesor Madya") na Universiti Malaysia Sarawak koło Kuching w tropikalnym Borneo.
Życiowe osiągnięcie Prof. Pająka stanowi rozpracowany przez niego system magnetycznego napędu wehikułów latających. W 1972 roku, wykładając studentom Politechniki Wrocławskiej na temat wybranych zagadnień systemów napędowych, Prof. Pająk odkrył niezwykle istotną regularność (nazwaną później "Tablica Cykliczności") rządzącą rozwojem kolejnych urządzeń napędowych budowanych na Ziemi. Regularność tą zilustrowano i opisano w treści niniejszej monografii. Jej znaczenie można wyrazić jako "Tablica Mendelejewa dla urządzeń napędowych". Pierwsza opracowana przez niego taka tablica postuluje, że silnik elektryczny zbudowany przez Jacobie'go około roku 1836, jeszcze przed rokiem 2036 otrzyma - bliźniaczego następcę przyjmującego postać pędnika napędzającego wehikuł kosmiczny zwany "magnokraftem", którego zasada działania także będzie eksploatowała przyciągające i odpychające odziaływania silnych pól magnetycznych. Po opublikowaniu Tablicy Cykliczności w Astronautyce, nr 5/1976, str. 16-21, Prof. Pająk rozpoczął intensywne badania nad opracowaniem konstrukcji i działania magnokraftu. Badania te zaowocowały artykułem w czasopiśmie Przegląd Techniczny Innowacje, nr 16/1980, str. 21-23, w którym podano szczegóły techniczne tego nieznanego wcześniej na Ziemi wehikułu. Napęd magnokraftu stanowi rodzaj "magnesu" (nazywanego "komorą oscylacyjną") na tyle silnego, iż zdolny jest on unieść siebie (i masę dołączonego do niego wehikułu) na wskutek odpychającego oddziaływania pola wytwarzanego przez siebie, z polem magnetycznym Ziemi, Słońca, lub Galaktyki. Niniejsza monografia jest jednym z efektów rozpracowywania teorii tego statku.