Kobieta jej życie, problemy i pragnienia
Zrozumieć
kobietę to zadanie bardzo trudne. Tylko jeden mężczyzna poznał
myśli kobiet. Tym mężczyzną jest Mel Gibson w filmie “O czym
marzą kobiety?”, ale to zupełnie odmienna historia od problemów
i pragnień bohaterek literackich. Kobiety w literaturze na
przestrzeni wieków nie zmieniały się zbyt bardzo. Zawsze były...
kobietami, czyli istotami, które Bóg stworzył na to, żeby
mężczyźnie się w życiu za bardzo nie ckniło. Właśnie, skoro
już jesteśmy przy Bogu i tworzeniu spójrzmy na pierwszą kobietę
na ziemi, na biblijną Ewę.
Ewa
powstała z żebra Adama, który prosił Pana Boga, żeby ten
stworzył mu w raju jakieś towarzystwo. Głupi Adamie! Gdybyś był
wiedział, jak ci to towarzystwo służyć będzie, spokojnie
pasłbyś baranki po ogrodach Edenu po dzień dzisiejszy, a ja nie
musiałbym pisać tego wypracowania! Niestety, dobry Bóg usłuchał
próśb Adama i stworzył mu kobietę, Ewę. Ewa była stworzeniem
bardzo wdzięcznym. Dużo mówiła i Adamowi już się nie nudziło.
Miała jednak bardzo przykrą wadę – była nazbyt ciekawa.
Pragnienie zaspokojenia ciekawości doprowadziło ją i Adama do
wypędzenia z raju. Otóż szatan pod postacią węża tak namotał
Ewie w głowie, że zgodziła się spróbować jabłko z zakazanego
drzewa mądrości. Nie dość, że sama zjadła, to jeszcze namówiła
do występku Adama, który widać wolał ulec gadatliwej sekutnicy
niż postawić na swoim. I, niestety, przez kobiecą ciekawość i
próżność ród ludzki został wygnany z miejsca powszechnej
szczęśliwości, czyli z raju i po dzień dzisiejszy musi cierpieć
na tym padole łez i niedoli. Na pocieszenie można powiedzieć, że
Ewa nie była ostatnią kobietą, przez którą porządni, normalni
mężczyźni musieli cierpieć, a nawet ginąć. Lecz jakże marna w
tym stwierdzeniu pociecha!
Kolejną
kobietą fatalną w literaturze, tym razem już świeckiej, była
piękna Helena, zwana również Trojańską. Musiała być naprawdę
piękna, skoro przebywający w gościnie u Menelaosa Parys
postanowił ją porwać. Zresztą, przyznam w sekrecie, że istnieją
wersje legendy, w których to nie tyle była wina Parysa, co Heleny,
która – co tu dużo mówić – po prostu złą kobietą była.
Podobno to ona nie dość, że uwiodła Parysa, to jeszcze nakłoniła
go do wspólnej ucieczki. Ciekawe, co też ta Helena miała w sobie
takiego szczególnego, że tak potrafiła oplatać sobie mężczyzn
wokół palca? Bo nie sądzę, żeby robili to dla samej
przyjemności podziwiania jej urody... W każdym razie, niezależnie
od tego, co miała i co potrafiła Helena, faktem jest, że za jej
sprawą doszło do krwawej, dziesięcioletniej wojny, zburzenia Troi
i rzezi jej mieszkańców. Sama zaś Helena jakby nigdy nic wróciła
do swego męża Menelaosa (mimo że po śmierci Parysa zdążyła
już poślubić Deiofobosa), który wzruszony jej pięknością (no
właśnie, czy to tylko była piękność, czyli też coś więcej?)
podarował jej wszystkie winy, w tym wielokrotne wiarołomstwo.
Jakie były myśli i pragnienia Heleny? Trudno zgadywać –
niewątpliwe jest jednak, że jej myśli i pragnienia nie były zbyt
szlachetne, skoro postępowała w tak mało szlachetny
sposób.
Zupełnym
zaprzeczeniem pięknej Heleny jest Antygona z dramatu Sofoklesa. Ta
bohaterka jest bardzo szlachetna a jej problemy i pragnienia są
bardzo mało kobiece. Nie wiążą się bowiem ani z wypiekiem
ciast, ani z przędzeniem, ani szydełkowaniem. Antygona musi
rozstrzygać ważne problemy związane z życiem i śmiercią,
honorem i hańbą, posłuszeństwem wobec władzy i wiernością
wobec bogów. Surowy zakaz króla Teb uniemożliwił bowiem
sprawienie pochówku Polinejkesowi, który był bratem Antygony.
Stanęła ona przed problemem wyboru – czy wierną być
siostrzanej miłości i boskim prawom, co oznaczałoby sprawienie
Polinejkesowi pochówku, czy też ugiąć się wobec woli Kreona i
zostawić brata na pastwę dzikiego ptactwa. Antygona zdecydowała
się poświęcić, aby ocalić swój honor i ludzką godność.
Dlatego sprawiła bratu pochówek, choć przez to została skazana
przez Kreona na karę śmierci. Postąpiła szlachetnie i odważnie
– zupełnie jak mężczyzna.
Zupełnie
inną kobietą była natomiast Lady Makbet z szekspirowskiej
tragedii. Nie należała do tych najbardziej pokornych i łagodnych
z gatunku niewieściego. Przecież to nie kto inny, tylko ona,
namówiła swego męża do królobójstwa. Makbet sam z siebie nigdy
by się na czyn taki nie poważył. Nawet przepowiednia czarownic
nie skłoniłaby go do zbrodni. Ale ambitna niewiasta, drążąca mu
dziurę w brzuchu i umiejętnie grająca na jego emocjach, sprawiła,
że ten rycerz bez skazy poważył się podnieść rękę na swojego
seniora. Po dokonaniu zaś zbrodni Lady Makbet okazała się słabsza
od męża. Podczas gdy Makbet brnął w dalsze zbrodnie, próbując
utrzymać się przy gwałtem zdobytej władzy, jego żona brnęła w
obłęd pod wpływem wyrzutów sumienia z powodu dokonanego
zabójstwa Dunkana. Tak to już jest z tymi kobietami – łatwo
skłonią cię do grzechu, trudniej przyjmą na siebie
odpowiedzialność za udział w niecnym uczynku. Pragnienie władzy,
które było pasją Lady Makbet przywiodło ją do zguby i
przedwczesnej śmierci znacznie szybciej niż jej męża.
W
czasach romantyzmu kobieta również nie była niczym specjalnie
dobrym w męskim życiu. Nawet jak sama w sobie była dobra, miła i
słodka jak Lotta z “Cierpień młodego Wertera”. Cóż z tego,
że z Lotty była kobieta doskonała? Ta doskonałość też
potrafiła prowadzić do katastrof, cierpień i klęski. Gdyby Lotta
była jak Helena, dałaby Werterowi i może wszystko jakoś
rozeszłoby się po kościach, choć przykład Heleny raczej nie
napawa w tej mierze optymizmem. Lecz Lotta była nazbyt dobra i
dumna, żeby dawać Werterowi, kiedy w planach życiowych miała już
zapisane oddanie się Albertowi. I tak źle, i tak niedobrze. Jeśli
kobieta jest zbyt skłonna do dawania, prowokuje wojny. Jeśli dawać
nie chce, łamie męskie serca i prowokuje samobójstwa.
Samej
Lotcie nie mogło być lekko. Problemem dla niej stał się wybór
między dwoma mężczyznami. Wertera pokochała chyba mocniej niż
Alberta, lecz Albert był pierwszy i czuła się mocno zobowiązana
do lojalności wobec niego. Lotta nie miała więc łatwego wyboru,
podobnie jak Antygona. Kogokolwiek by nie wybrała, musiałaby
spowodować cierpienie odrzuconego kandydata i swoje własne. Była
natomiast o tyle niewinna i szlachetna, że nie odważyła się
pragnąć obu mężczyzn jednocześnie, co niektórym kobietom nie
tylko się zdarza (jak pokazuje przykład Heleny), ale i udaje się
pragnienia te realizować.
Przytoczone
wyżej przykłady kobiet, ich losów, problemów i pragnień
wyraźnie dowodzą, że nie sposób wysnuć jakiejś jednej, ogólnej
prawdy o kobietach. Są one pełne tajemnic, sprzecznych pragnień,
życie ich nie zawsze usłane jest różami, nawet jeśli z pozoru
mogłoby na takie wyglądać. Potrafią być szlachetne, ale i też
nikczemne, jak każdy zresztą człowiek. Mają może tylko tego
pecha, że nasza śródziemnomorska cywilizacja stała się
cywilizacją mężczyzn a nie kobiet, choć nie sądzę, że świat
wyglądałby lepiej, gdyby to kobiety były płcią dominującą w
historii. Wszak mówi się, że światem rządzimy my – mężczyźni
– lecz nami rządzą kobiety. I wiele jest w tym prawdy, czego
dowodzą choćby przykłady Heleny, Lady Makbet
czy nawet niewinnej Lotty.
Indywidualista - jednostka społeczna. Bohater literacki szuka tożsamości.
Każdy
człowiek jest pod wpływem społeczeństwa i epoki, w której żyje.
Wynika to ze wspólnej dla całej społeczności historii i
tradycji, które generują takie lub inne zachowania. Dlatego
odizolowanie się od własnych korzeni wydaje się być bardzo
trudne, wręcz niemożliwe. Człowiek nie może się od nich odciąć,
ale może podjąć próbę kształtowania swojego życia
samodzielnie, próbując przełamać otaczające go stereotypy. To
świadomy indywidualizm, po stawa bardzo trudna do realizacji.
Początek
zainteresowania na szerszą skalę problemami relacji
jednostka-zbiorowość wiąże się, moim zdaniem, z pojawieniem się
nowożytnego społeczeństwa w XIX wieku, z relacjami międzyludzkimi
w formie znanej nam do dziś - gdyż zwłaszcza w tych warunkach
pojawia się problem odnalezienia i zachowania swojej tożsamości.
Dlatego właśnie literatura tamtego okresu najlepiej zilustruje
problem przedstawiony w temacie. To zainteresowanie szczególnie
silne było w prozatorskich prądach literackich, realizmie i
naturalizmie. W realizmie - gdyż tematem go interesującym było
wierne oddanie obrazu epoki, podstawą tego wizerunku była analiza
zachowań społecznych. W naturalizmie - dlatego że w orbicie jego
zainteresowań była psychika jednostki, psychika słaba, podatna na
wpływy otoczenia.
Weźmy
kilka przykładów: Eugeniusza de Rastignac, panią de Bovary czy
wreszcie Radiona Raskolnikowa. Z Rastignaca otoczenie tworzy
oportunistę. Romantyczny indywidualizm pani de Bovary doprowadza ją
do samobójstwa. Raskolnikow buntuje się przeciw
niesprawiedliwościom własnej epoki, jednak sposób walki z nimi
wskazuje na głęboką zależność od poglądów tejże. Postaci te
pokazują, jak trudną jest sztuka zachowania tożsamości w
świecie.
Droga
życia Rastignaca ukazana w 'Komedii Iudzkiej' jest obrazem
przejścia od młodzieńczego buntu i indywidualizmu do konformizmu
i hedonizmu. Najważniejszy krok na tej drodze został dokonany w
'Ojcu Goriot'. Tu poznajemy Rastignaca, który zaczyna dostrzegać
reguły rządzące światem. Dostrzega 'żądzę władzy', która
jest motorem świata. Dostrzega upośledzenie jednostki, która
sama, bez pomocy innych, niewiele może. Dostrzega wreszcie
rozbieżność pomiędzy prozą życia a wartościami wyniesionymi z
domu. Musi dokonać wyboru: pragmatyka czy moralność? Wybiera to
pierwsze. Czy może być inaczej w tym 'najdoskonalszym ze światów'?
Przykład Bianchona - który kontynuuje naukę, zostaje wybitnym
chirurgiem i leczy ludzi niezależnie od ich sytuacji finansowej -
dowodzi, że można.
John
Stuart Mill powiedział, że to, co niszczy indywidualność, to
żądza panowania, niezależnie jak ją określimy. Rastignac
zaczyna ją odczuwać. Wyzbywa się cech ludzkich, nawet miłość
staje się dla niego tylko powodem społecznym, czysto
ambicjonalnym. Pomaga mu ona znaleźe kogoś, kto go przedstawi w
odpowiednim środowisku, dzięki komu nawiąże kontakty. Wreszcie,
która zapewni mu pieniądze, gdyż one są motorem poruszającym
świat. Rastignac przeżywa momenty buntu, jakby miał jeszcze
jakieś skrupuły, czy może chciałby pozostać w stanie jakiejś
dziwnej równowagi. Odrzuca kryminalne oferty Voutrina, opiekuje się
ojcem Goriot. Prawie równocześnie zaś wyłudza od swej rodziny
oszczędności. Wydawać by się mogło, że jest to jakaś dziwna
gra pozorów, w której jeden czyn pozytywny ma być przykrywką dla
innych, negatywnych. Rastignac idzie po najmniejszej linii oporu,
twierdzi, że świata nie można zmienić, dlatego trzeba się weń
wtopić, by móc później stanąć na jego czele. Nie, nie po to,
żeby go przeobrazić - Rastignac nie jest Wallenrodem - ale żeby
wykorzystać dla własnej wygody, hedonizmu. Poddaje się on żądzy
władzy i pieniądza, która pozbawia człowieka wszelkiego
indywidualizmu. Taka jest moja diagnoza Rastignaca. Utracił on
swoją tożsamość, przyjmując jakąś inną, ogólnoludzką.
Rozważaniom
na temat kolejnego bohatera literackiego - Raskolnikowa - można
nadać motto 'Czy wolność osobista może stanowić cel sam w
sobie?'. Jest on postacią, która kontestuje zasady społeczne,
jego świat wartości jest odmienny niż ogółu. Czy w związku z
tym żyje poza społeczeństwem? Nie, Raskolnikow kontestuje jego
prawa, ale ma poczucie przynależności do jego struktur. Jak
inaczej bowiem nazwać ukrywanie dowodów zbrodni i zacieranie
śladów? Nie jest to zgodne z jego systemem wartości, według
tegoż zrobił dobrze - wszę zabiłem, nie człowieka. Robi to
dlatego, że odczuwa, jako jednostka, przynależność do
społeczeństwa. Dalsze jego cierpienia będą powodowane tym, że
coraz silniej uświadamia sobie związek z nim. Otwierają się
przed nim dwie drogi - ucieczka w szaleństwo lub powrót do
normalności. Raskolnikow wybiera normalność. Jego odrodzenie
odbywa się poprzez kontakty z bliźnimi: z Sonią, z Porfirym
Piotrowiczem i tyluż innymi, poprzez miłość i cierpienie. Co
ciekawe, społeczeństwo u Dostojewskiego, przeciwnie niż u
Balzaca, odgrywa pozytywną rolę. Jest ono przedstawione jako
normalność, do której trzeba wrócić. To ono uświadomiło
bohaterowi powieści, że za zbrodnie jest odpowiedzialny nie tylko
przed sobą, ale też przed Bogiem i ludźmi. To odkrycie, że jest
odpowiedzialny przed każdym, nawet przed jakimś dzielnicowym
prokuratorem, załamuie go psychicznie. Poddaje się i poprzez karę
odkupuje swoje winy.
Raskolnikow
jest jednostką żyjącą własnymi ideami, która w miarę upływu
czasu i wpływu społeczeństwa, zmienia swój światopogląd.
Przemiana wewnętrzna, którą przeżył, pozwoliła mu na nowo
odnaleźć się w społeczeństwie. Normy i prawa ogółu wpłynęły
pozytywnie na zmianę systemu wartości i postępowanie bohatera
(inaczej niż w przypadku bohatera powieści Balzaca). Mottem
przemiany może być to, że człowiek nie żyje tylko dla siebie,
ale też dla innych. Tym różni się przykład Raskolnikowa od
Rastignaca. Postawa tego pierwszego jest już bliska świadomemu
tworzeniu własnego życia i wartości z niego wypływających.
Drugiego zaś - tylko hedonistycznym poszukiwaniem szczęścia.
Problem
indywidualizmu dotyczył również pani de Bovary. Wychowana w
klasztorze, z dala od normalnego życia, czerpie swoją wiedzę o
świecie głównie z romansów. Tego typu sytuacja, w połączeniu z
brakiem kontaktu z rzeczywistością, powoduje u niej stałą
tęsknotę za owym nieznanym, wielkim światem. Towarzyszy jej
poczucie, że coś jej w życiu umyka, że coś traci, czegoś nie
doznaje. To nie pozwala jej się cieszyć swoim względnym,
mieszczańskim szczęściem. Mąż, dostatnio urządzony dom czy
wreszcie dziecko - to wszystko pogłębia tylko jej apatię. Pragnie
ona owego romantycznego szczęścia, jakie możliwe jest tylko w
powieściach. Pragnie żyć w świecie, do którego nie miała
dostępu. I udaje jej się to częściowo, jednak ceną za nie jest
ciągły strach przed wydaniem się tajemnicy, kłamstwa i długi.
Pani de Bovary jest postacią tragiczną, nie potrafi żyć w
społeczeństwie, ono ją brzydzi, jest zbyt prymitywne dla niej.
Nie może odnaleźć swojej tożsamości, zawieszona pomiędzy
światami tym, z którego pochodzi i którym pogardza, i tym, do
którego pragnie wejść, ale nie ma do niego dostępu. To
rozdwojenie powoduje jej zagładę. Pani de Bovary jest przykładem
osoby, która żyje poza światem, poza społeczeństwem. Ale tak
żyć nie można, bo to prowadzi do autodestrukcji.
Człowiek
jest istotą społeczną. Przykład pani de Bovary jest najlepszym
tego dowodem. Rastignac zawdzięcza temu swoją fortunę. Do prawdy
tej dochodzi też Raskolnikow na zesłaniu; w jego wypadku możemy,
moim zdaniem, mówić o najbardziej twórczych zmaganiach z własną
tożsamością. Rezygnuje on z własnego nihilistycznego
indywidualizmu, gdyż uświadamia sobie, że nie żyje wyłącznie
dla siebie.