Jacek Leociak
W cieniu zagłady
Holocaust dokonał się na polskiej ziemi i w polskiej obecności. Pozostawia to szczególne piętno i rodzi wyjątkowe zobowiązanie. Zagłada kładzie się cieniem na polskiej literaturze, na polskiej historii i na polskiej świadomości również w tym sensie, że stała się przedmiotem ideologicznych manipulacji zanim mogła być dostatecznie głęboko i w sposób nieskrępowany przeżyta i przyswojona. Teksty ocalałe z Zagłady nie tylko mówią o grozie tamtego świata, lecz same są jego cząstką. Prawda świadectwa i prawda zapisu stają się tutaj czymś niepodzielnym. Dla autorów podejmujących ryzyko pisania o Holocauście stanowi to fundamentalne wyzwanie. Nigdy dotąd przepaść między skalą doświadczenia a możliwościami jego wyrazu nie była tak głęboka. Nigdy też literatura jako domena fikcji, konwencji i chwytów nie wydawała się czymś aż tak niestosownym w zetknięciu z doświadczeniem Zagłady. Wśród tekstów powstałych z głębi własnych przeżyć są takie, które stanowią dowód zaufania do tradycyjnych form literackich (jak opowiadania Adolfa Rudnickiego czy Chleb rzucony umarłym Bohdana Wojdowskiego) oraz takie, które mają charakter spisanego po wielu latach dokumentu osobistego (jak porażające w swym ascetyzmie wspomnienia lekarki z getta Adiny Blady-Szwajgier I więcej nic nie pamiętam czy rekonstrukcja pamięciowych śladów gettowego dzieciństwa dokonana z perspektywy półwiecza przez człowieka dorosłego w Czarnych sezonach Michała Głowińskiego). W prozie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych obserwujemy odchodzenie od tradycyjnie rozumianej literatury ku "formom bardziej pojemnym", czego przykładem może być z jednej strony pisarstwo Hanny Krall, z drugiej zaś Henryka Grynberga. Oboje odrzucają pokusę zbeletryzowania Holocaustu, zdają sobie jednak sprawę, że opowiadanie Zagłady jest sztuką, wymaga więc wyboru narracyjnej strategii oraz zasad organizujących domenę faktów, pamięci i wyobraźni. Hanna Krall od czasu swej głośniej książki Zdążyć przed Panem Bogiem tworzy opowiadania dokumentalne, publikowane w takich zbiorach jak Hipnoza, Taniec na cudzym weselu, Dowody na istnienie, Tam już nie ma żadnej rzeki. Wypracowała swój niepowtarzalny styl, charakterystyczny rytm frazy i kształt kompozycyjny. Pozwala mówić świadkom, ale jednocześnie eksponuje własną podmiotowość i współczesną perspektywę. We wszystkich cudzych historiach, które przytacza, za każdym razem obecna jest ona sama: dociekająca przebiegu zdarzeń, pytająca o szczegóły inspirujące pracę wyobraźni, pomagające czuć i rozumieć. Zderza ze sobą głosy z teraźniejszości i przeszłości, odsłania różne warstwy pamięci i różne wersje wydarzeń, ale czyni to zawsze w imię rekonstrukcji jednostkowego losu, poznania konkretnego człowieka wplątanego w tryby Zagłady. Dąży nie tylko do ustalenia prawdy obiektywnej, lecz przede wszystkim do naznaczenia jej prawdą czyjegoś osobistego przeżycia. W ten sposób staje się wiarygodna jako narratorka Zagłady. Henryk Grynberg swoją drogę pisarską nazwał wprost "wycofywaniem się z literatury". Ewolucja formy epickiej Grynberga przebiega od wypowiedzenia własnego doświadczenia do opowieści o wielu indywidualnych losach, składających się na los zbiorowości. W Żydowskiej wojnie i Zwycięstwie mieliśmy do czynienia z narracją dziecka; w Dziedzictwie klasyczne ramy narracyjne zastąpił zapis ścieżki dźwiękowej filmu dokumentalnego, w którym Grynberg wraca w rodzinne strony szukając grobu ojca zamordowanego przez chłopów; w Dzieciach Syjonu i w Kronice obecność autorskiego "ja" zostaje zastąpiona montażem archiwalnych dokumentów: zeznań dzieci żydowskich wywiezionych z Rosji przez armię Andersa i kroniki getta łódzkiego. W zbiorze Drohobycz, Drohobycz autor z dokumentów i rozmów komponuje jedenaście opowieści, których przedmiotem jest Holocaust i nieusuwalne rany, jakie po sobie zostawił. Tak oto Grynberg, wycofując się z literatury, dotarł do samego jej rdzenia - do eposu, w którym indywidualny narrator rozpływa się w narracyjnej wspólnocie opowiadaczy. Wilhelm Dichter w autobiograficznej powieści Koń Pana Boga ukazuje świat Zagłady i świat po Zagładzie widziany oczami dziecka. Spojrzenie dziecięcego narratora jest czyste i naiwne w zetknięciu z grozą relacjonowanej rzeczywistości, bez najmniejszego śladu autorskiego komentarza, nie zapośredniczone niczym, co burzyłoby iluzję obcowania z autentyczną opowieścią dziecka. Dzięki takiej konstrukcji powieściowej czytelnik zapomina o grze literackiej, stając niejako twarzą w twarz z ucieleśnioną prawdą osobistego świadectwa. Marek Bieńczyk w powieści Tworki nie unika ani znamion literackości, ani eksponowania dystansu między opowiadającym a bohaterami opowieści, ani też ujawniania problematyczności samego procesu opowiadania. Autor podejmuje wysiłek przezwyciężenia przepaści, jaka dzieli go od tamtego świata. Szuka języka, jakim mogli porozumiewać się jego bohaterowie i odnajduje odciśnięte w nim ślady ich osobowości, doświadczenia i tajemnicy losu, dramatycznie powikłanego przez Zagładę. Zagłada jest w tej powieści właściwie nieobecna, rzuca jednak głęboki cień zarówno na świat przedstawiony, jak i na próbę jego opowiedzenia. Literackie świadectwa Holocaustu obejmują także to, co można by nazwać krajobrazem po Zagładzie. Ostatnio ze szczególną siłą wątek ten ujawnił się w tomiku prozy Irit Amiel Osmaleni, mieszkającej w Izraelu i piszącej po polsku. Autorka w sposób precyzyjny a zarazem powściągliwy opisuje ślady i blizny, jakie Holocaust pozostawił w spadku skazanym na ocalenie. Brzemię Holocaustu obciąża również dzieci ocalonych, przed którymi ukrywa się ich prawdziwą tożsamość. Roman Gren w Krajobrazie z dzieckiem przedstawia doprowadzoną do absurdu mistyfikację, jaką wobec dziesięcioletniego syna prowadzą należący do PRL-owskiego aparatu władzy rodzice, w nadziei, że uchronią go przed życiem z piętnem Żyda w kraju bez Żydów. Zyta Rudzka w Mykwie ukazuje, jak następna już generacja uwikłana jest w gąszcz potrzaskanych przez Zagładę ludzkich losów, w dziedzictwo pamięci o bólu, upokorzeniu i strachu, jak przeszłość wdziera się w teraźniejszość i naznacza egzystencję bohaterów.