Mały, plastikowy samochodzik
Był sobie raz mały, plastikowy samochodzik, taki zwyczajny, jakich wiele. Jednak chłopiec, do, którego należało ów autko lubił je najbardziej ze wszystkich swoich zabawek. Bawił się nim całe dnie, od rana do wieczora, w domu i na podwórku. Autko również lubiło chłopca, ciesząc się za każdym razem, kiedy ten tylko brał je do rąk.
Pewnego dnia chłopiec dostał w prezencie nowy samochodzik - duży, wykonany z metalu, z otwieranymi drzwiami i gumowymi oponami, dającymi się ściągać. Mały, plastikowy samochodzik liczył, że i tak pozostanie ulubioną zabawką chłopca. - W końcu jesteśmy przyjaciółmi! Powtarzał, dodając sobie otuchy. Niestety na próżno.
Z czasem chłopiec coraz rzadziej bawił się małym, plastikowym samochodzikiem i sprawił mu wielką przykrość, gdy na wcześniej przeznaczonym wyłącznie dla niego, honorowym miejscu na biurku, tuż obok świnki - skarbonki postawił metalowe autko. Od tej pory stary samochodzik mógł jedynie obserwować biurko z regału, zasłonięty tam prawie całkiem grubymi, ciężkimi książkami. - Dlaczego musi tak być? Chlipiąc zapytywał losu biedny.
Któregoś popołudnia mama chłopca postanowiła posprzątać w pokoju syna. Wycierając kurz z półki, gdzie wraz z elementarzem oraz kilkoma słownikami stał mały, plastikowy samochodzik, zupełnie niechcąco strąciła go na podłogę. Autko gruchnęło o twarde, drewniane panele. Upadek był tak mocny, że odłamały mu się tylnie lewe kółko i spojler. Pękła, także nieco karoseria na dachu. Mama chłopca pomyślała najpierw, żeby wyrzucić zepsutą zabawkę, ale nie zrobiła tego. Przypomniała sobie jak bardzo lubił ją kiedyś jej syn. Po zastanowieniu, zdecydowała się wynieść mały, plastikowy samochodzik do piwnicy, by w domu nikomu nie zawadzał. Chłopiec nawet nie zauważył jego braku.
W piwnicy mały, plastikowy samochodzik nie uronił już ani łzy. Tak przenikliwy ogarnął go smutek, iż nawet płakać mu się nie chciało. Stał zapomniany w kącie zimnego i ciemnego pomieszczenia. Zarastał brudem. Na przeciw temu wszystkiemu, gdzieś głęboko w duszy nieszczęśnika tliła się jeszcze iskierka nadziei. Samochodzik wierzył w to, że kiedyś chłopiec przyjdzie po niego i zabierze z powrotem do domu, tam naprawi i pobawi się nim jak dawniej. Samochodzik czekał. Czekał długo. I nikt po niego nie przychodził.
Jakiegoś razu autko spało bardzo głęboko i obudziło się trochę później niż zwykle. To, co zobaczyło po przebudzeniu zdumiało je! - Piwnica jest pusta! Stwierdziło. Wnet również zrozumiało, dlaczego. - Rano musieli się wyprowadzić. Zostawili mnie… Ledwo wydukało, rozżalonym głosem. Iskierka nadziei w jego duszy zgasła.
Wtem ciszę przerwał szczęk otwieranego zamka. Ktoś zamierzał wejść do piwnicy! W drzwiach stanęła zaraz cała rodzina: mężczyzna, kobieta oraz mały chłopiec. Samochodzik nie znał ich! - To chyba nowi mieszkańcy. Szepnął. Dorośli uważnym spojrzeniem zaczęli mierzyć tu i tam, od podłogi do sufitu. Chłopiec natychmiast podbiegł do samochodziku. - Mamo, tato, patrzcie, co znalazłem! Krzyknął. I zabrał autko ze sobą.
W domu chłopiec zaopiekował się autkiem. Dokręcił mu odłamane kółko, a na brakujący spojler i uszkodzoną karoserię nie zwracał uwagi. Mały, plastikowy samochodzik został ulubioną zabawką swojego nowego właściciela. Znowu miał kogoś, kto bawił się nim całe dnie, od rana do wieczora, w domu i na podwórku. Znowu był tak szczęśliwy jak dawniej.
KONIEC.
Od dexe1402.