Korekta: Rebellisch :)
Cullenowe w Las Vegas.
Rodzina Cullenów wybierała się do Las Vegas. Wszyscy byli bardzo podekscytowani i niezwykle przejęci wyjazdem. Niektórzy członkowie rodziny w specyficzny sposób wyrażali swoje emocje związane z podróżą.
- Co za idiota wpadł na ten pomysł?! Niby po co mamy tam jechać? – wykrzykiwała Bella rzucając przy tym wszystkim, co miała pod ręką.
- Tylko spokojnie. Nie agresywnie. Wiesz, że Emmett ma dziś urodziny. Chcemy w szczególny sposób uczcić to święto.- mówił Edward, łapiąc wszystkie rzeczy, które jego żona wprawiła w ruch.
- Mój brat wspominał, że otworzyli tam nowy klub striptizerski. Sama wiesz, że trzeba było wymyślić coś na jego poziomie, bo inaczej nie będzie miał odpowiedniej niespodzianki.
- Dlaczego akurat ten klub? Tutaj w pobliżu też jakiś można znaleźć.
- No tak, ale w tym w Las Vegas, klienci dostają talony do McDonalda na 25$.
Bella spojrzała się na Edwarda, jakby właśnie powiedział, że od kilku lat kocha się w Jacobie i mają zamiar razem uciec, żeby się pobrać.
- No, przecież....-zaczęła mówić, ale po chwili się zawahała i spojrzała na męża. – Tylko Emmett mógł coś takiego wymyślić.
Kiedy wszyscy zaczęli kierować się do wyjścia, nagle wszedł zdyszany Jacob i obwieścił wszem i wobec, że z chęcią zaopiekuje się Nessie.
Warto wspomnieć, że Nessie nie była już małą dziewczynką, a nastolatką.
- Nie ma mowy. Nie chcę tutaj widzieć małych szczeniąt, biegających wokoło, kiedy wrócę.- powiedział stanowczym tonem Edward.
- Taaaaatoooo, przestań. Wujek Emmett mówi, że należy się rozmnażać, aby gatunek przedłużyć.- powiedziała zażenowana dziewczyna, wychylając głowę spod Bravo Girl.
Edward popatrzył na brata spode łba i odpowiedział:
- Tak, tylko, że wujek Emmett nie jest odpowiednim przykładem.
Sam zainteresowany właśnie trzymał się za brzuch i niebezpiecznie rechotał.
- Edwardzie, jak możesz być tak nieczuły. Dobrze wiesz, że od kilkudziesięciu lat staramy się z moim mężem o dziecko.- krzyknęła Rosalie i oburzona wybiegła z domu.
- W takim razie muszę zabrać się z wami. – powiedział uradowany Jacob i puścił perskie oczko w kierunku Nessie.
- To miał być wyjazd wypoczynkowy, a nie opieka nad ześwirowanym, śmierdzącym psem- rzucił zirytowany Jasper.
- No dzieciaki. Zaraz spóźnicie się na samolot. Pomyślcie, że później może być tylko lepiej.
-Tak. Musicie w to uwierzyć. Złapmy się wszyscy za ręce i opowiedzmy o naszych emocjach. Oczyszczenie duszy jest....
- Esme, wiemy, że masz dobre intencje, ale naprawdę musimy już iść.- powiedziała Bella i wypchnęła wszystkich z domu.
Na lotnisku:
Cała rodzina wyszła z samolotu i kierowała się w stronę budynku, gdzie znajdowały się ich bagaże.
- Wiemy, że masz dzisiaj urodziny, ale czy nie mógłbyś wyświadczyć nam małej przysługi i raz w życiu się umyć. Widziałam, że ludzie w samolocie z każdą minutą padali jak
muchy.- powiedziała oburzona Alice w stronę dumnego brata.
- Właśnie. Dobrze, że piloci zauważyli co się dzieje i odblokowali maski tlenowe.- dodał Jasper.
- Nic na to nie poradzę. Próbuję pobić rekord Guinnessa, ale jeśli aż tak bardzo przeszkadzał im mój zapach to mogli użyć tych masek, które zwisały.
- Myślę, że z chęcią by ich użyli, ale po prostu nie zdążyli.- odrzekła zirytowana Rosalie.
- Ja jak ja, ale nikt nie przebije smrodu Jacoba. Tak przy okazji, to gdzie on jest?
- Nessie?!- krzyknęła wystraszona Bella.
Wszyscy spojrzeli na ścianę, gdzie dwoje zakochany obdarowywało się pocałunkami.
Bella w wampiryzm tempie podbiegła do dziewczyny i chwyciła ja za ramię.
- Jak możesz być tak nieodpowiedzialna?!
- Mamo, wyluzuj trochę. W trzynastce napisali, że partnerowi należy dać szansę, aby upewnić się czy to na pewno to. Jeśli to jest to, to wtedy można posunąć się dalej i...
- O czym ty mówisz? Masz dopiero dwanaście lat. Czy to nie za szybko?
Dziewczyna spojrzała na matkę, jakby ta mówiła w innym języku.
- Wszystkie moje koleżanki mają to już za sobą. Nie rozumiem, dlaczego się tak wpieniasz?
Do akcji wkroczył Edward i poprowadził Jacoba z dala od wszystkich. Rozmawiali chwilę o czymś zawzięcie, po czym wrócił do rodziny, a Jacob pozostał na swoim miejscu.
- Co mu powiedziałeś? – dopytywała się Bella.
- Coś co sprawiło, ze zrozumiał swoje postępowanie.- odrzekł Edward i posłał chłopakowi ironiczny uśmiech.
- Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar dojechać do Las Vegas przed północą.- Krzyknął Emmett. – Muszę odwiedzić pewne kasyno. – powiedział z uśmiechem na ustach.
- Wiesz, tam jest pełno rożnych kasyn, także na pewno jakieś przypadnie ci do gustu.- powiedziała czule Rose.
- Nie o to chodzi. W tym kasynie można obejrzeć kanapkę z matką boską i chipsa w kształcie mitry*, a przed północą pozwalają nawet zrobić zdjęcia.
Wszyscy westchnęli ciężko i ruszyli z bagażami w kierunku wyjścia.
W Las Vegas:
Rodzina wysiadła przed ogromnym budynkiem w samym centrum Las Vegas. Emmett od razu skierował się do wejścia, gdzie stał ogromny szyld z wizerunkiem kobiety w bieliźnie.
- Hej, Emmett po co tam idziesz to tylko....- krzyknęła Bella, ale Edward ją uciszył.
Wampir wszedł do środka i natychmiast został stamtąd wyrzucony przez dwie starsze kobiety.
- No tak. Cały Emmett. Nawet nie zauważył napisu „ Centrum odnowy Biologicznej dla kobiet w podeszłym wieku”.
- Ej, widzieliście coś takiego. Na tej reklamie jest przedstawiona....
- Tak widzieliśmy.- powiedział Jasper.
- No, a w środku...
- Wiemy.- dodał z oburzeniem chłopak.
- Jak to wiecie? Skąd?- dopytywał się Emmett.
- Widzisz, po prostu niektórzy potrafią czytać.
- A tobie o co chodzi z tym czytaniem? Umiem czytać. Wszystko umiem.
- No, domyślamy się.- odpowiedzieli chórem wszyscy.
Po tej wspaniałej rozmowie, Rosalie z Emmettem poszli do kasyna.
Bella z Edwardem i Nessie, postanowili pójść na spacer po ulicach miasta rozpusty, a Alice i Jasper powędrowali w kierunku nocnego klubu.
- Spotkamy się wszyscy w tym hotelu. O pierwszej, rozpoczniemy nasze przyjęcie. – rzucił Edward w kierunku rodziny.
Tak rozpoczęła się niezapomniana noc. Wszyscy Cullenowie używali sobie do woli przeróżnych miejscowych atrakcji. Czas mijał i mijał.....
Następny dzień:
Cała rodzina zebrała się w jednym z pokoi w hotelu.
Cullenowie wczorajszej nocy nieco przeholowali z alkoholem i teraz daje im się we znaki.**
Wszyscy byli nieprzytomni.
Rosalie leżała pół naga na wielkim łóżku, a Edward obejmował ją w pasie. Na ich splecionych palcach widniały złote obręcze z napisem „Forever Edward i Forever Rosalie”.
Na podłodze w stroju Elvisa leżał Jasper, który przygniatał Bellę. Ona natomiast w ręku trzymała butelkę czerwonego wina i ubrana była w skąpą bieliznę z puszkiem.
O ścianę oparty był Emmett z błogim uśmiechem na ustach. Jego twarz została umazana w czerwonej pomadce, a Alice zwisała z lampy niczym nietoperz i śpiewała „Poker Face”.
Całej tej przepięknej scence przyglądała się Nessie w ramionach Jacoba. Chłopak całował ją delikatnie po twarzy, a ona trzymała w rękach gazetę TWIST i zażarcie czytała jakiś
artykuł na temat patologii w rodzinie.
Tak oto zakończyły się najwspanialsze urodziny Emmetta.
*Mitra- papieskie nakrycie głowy.
** Zmieniłam wizerunek wampira na potrzeby tekstu.