HOMO VERSUS DARWINA SPRAWA O POCHODZENIU CZŁOWIEKA

HOMO VERSUS DARWINA

SPRAWA O POCHODZENIU CZŁOWIEKA



Dzieło Darwina „o pochodzeniu człowieka“, wkrót­ce ma się ukazać w polskiem tłumaczeniu.

Teorya przeobrażeń gatunków' zwierzęcych i roślin­nych, zastosowana do wyjaśnienia początków" rodzaju ludzkiego, oliudziła niezwykłe zajęcie w całym ucywili­zowanym świecie. Rozeszła się ona z wielką szybkością po za obrębem kół naukowych, specyalnych, które jedy­nie byłyby w możności ocenić ją podług jej właściwej wartości i poddać krytyce rozumnej i światłej.

Teorya owa“, powiada jedno z poważnych czaso pism naukowych francuzkich zrodzona w sterze ba­dań czysto spekulacyjnych, nie powinna była wychodzić

) 1’atr/i art. lUcue AiUrojiolugii/w, zamicszczom’ w c/a'OpHin i p.iryzkićm: Annriles Mpclicci-1'sy cliologl^Mes, 1871, 5-me sorie. Tom; VI. p:«g. 414.

nigdy po za kresy pojęć oderwanych, abstrakcyjnych, tymczasem znalazła się ona w ustach psedu-naukowych mówców klubowych i przedmieściowych trybunów; mnie­mają oni, że znaleźli w niej stanowcze dowody na korzyść = grubego materyalizmu i mrzonek szkodliwych, mających na celu zburzenie dzisiejszego porządku społecznego i moralnego. Owi popularyzatorowie fałszywej wiedzy, pragną nieoświeconych, a więc łatwowiernych słuchaczów swoich, pozbawić wszelkich przekonań religijnych, tamu­jących złe namiętności, ażeby ich tem łatwiej popchnąć w kałużę uciech czysto zmysłowych. Przedstawiają więc im człowieka, jako istotę zaledwie wyróżniającą się co­kolwiek od innych zwierząt, której całe życie winno upływać na zadowolnieniu potrzeb fizycznych i popędów zwierzęcych. Wiadomo dobrze do jakich wyników pra­ktycznych są w stanie doprowadzić tacy kaznodzieje po­wolne owieczki swoje. Czyż te ostatnie, ulegając zgu­bnemu wpływowi swoich nauczycieli, będą w stanie coś­kolwiek bądź uszanować? Jakżeby nawet mogły zacho­wać cześć dla własnej godności, skoro uczą ich systema­tycznie, tmieć w pogardzie i nienawiści tych, którzy im powiadają, że człowiek jest stworzony na obraz i podo­bieństwo Boskie, gdy tymczasem wymowni mistrzowie codziennie ich zapewniają, że nowożytna nauka sta-

11 owczo twierdzi, ii człowiek powstał z małpiego rodu, na obraz i podobieństwo małpy".

Lecz niety lko we Francyi, ale i we wszystkich in­nych ucywilizowanych krajach, a wiec i u nas, nauka Darwina i zwolenników jego, o pochodzeniu człowieka, znalazła licznych wielbicieli i gorących krzewicieli, którzy również pragną wmówić mniej wykształconym czytelni­kom, że teorya przeobrażeń gatunków należy już do rzę­du pewników zdobytych przez ścisłe poszukiwania nau­kowe.

Rodak Darwina, nieśmiertelnej pamięci astronom SirJohn llerschel, w rozprawie swojej o badaniu historyi naturalnej fDiscours on (ha siady of Na- lural llislorj. pag. 204), wypowiada następującą zasadę: „ażeby jakakolwiek teorya naukowa zasługiwała na na­zwę pewnej i utrwalonej, powinna wszelkie fakta praw­dziwie przedstawiać, oraz spostrzeżenia i wnioski swoje opierać wyłącznie tylko na podstawach udowodnionych".

O ile temu prawidłu odpowiada teorya rozwinięta w dziele angielskiego uczonego „O pochodzeniu człowieka“, zobaczymy w przebiegu sprawy czło­wieka fhrmo), z Darwinem, którą w polskim przekła­dzie czytelnikom podajemy.

Z pomiędzy licznych dziel i rozpraw poświęconych krytyce teoryi przeobrażeń, zastosowanej do pochodzę- nia człowieka, wybraliśmy dla tego do przekładu na język ojczysty, książkę noszącą tytuł: Homo Kersu* Darwin, ponieważ mieści ona najprzód treściwe a dokła­dne przedstawienie rozbieranej teoryi; powtóre polaje gruntowną i szczegółową krytykę takowej; potrzecie, na­pisana jest sposobem zupełnie przystępnym dla ogółu czytelników, w postaci rozprawy sądowej, w której wy­razy wyrzeczone przez Darwina, wyjęte są li tydko zdzie­lą jego, z dokładnem wymienieniem tomu i stronnicy oryginału angielskiego (Desccnt of man. London 1871;. w którem się znajdują.

Teorya przeobrażeń, czyli transformizmu, zastosowa­na do pochodzenia człowieka, nadająca taki rozgłos w dzi­siejszych czasach Darwinowi, nie jest bynajmniej nową, była ona ona już rozbieraną przed dwudziestu przeszło wiekami w szkołach greckich, egipskich i indyjskich. M Słynny filozof grecki Demokryt mniemał iż życie, świadomość i myśl ludzka, są produktami przeobrażenia się najdelikatniejszych pyików słońca. Nie dostrzegał

«) 1’ulr/ hm uv,gl^d*ic dziełko: Sydney Herbert Lauig'a. pod tvtulem: Du^wmmhim Ketuted and Ksjsav’<*.

on nadto, podobnież jak i dzisiejsi filozofowie materyali- ści, jakiegokolwiek planu, w budowie i rozwoju przy­rody, ale natomiast przypuszczał prawo, jakim się ona rządzi, w sposób stały i niezmienny. Teorya stopniowe­go przeobrażania się jestestw »organizowanych, pociągała ku sobie w rozmaitych czasach pewną część umysłów, zajmujących się wyjaśnieniem rozmaitych zjawisk przyro­dniczych, lecz poszukiwania w tym kierunku nie mogą być zaliczone do prawd, czyli do pewników nau­kowych.

Słynny twórca patologii komórkowej, najznakomitszy niemiecki biolog, profesor Rudolf Virchow. jako pre­zes ogólnego zebrania towarzystwa antropologicznego niemieckiego, odbytego w Szwerynie, w dniu 22 Wrze­śnia, 1871 roku, miał mowę zagajającą posiedzenie, z któ­rej podajemy tu kilka ustępów- odnoszących się do tooryi Darwina „o pochodzeniu człowieka“, a potwierdzających dopiero co wyrzeczone zdanie. „Pomimo że Darwinizm w wielu miejscowościach się rozpowszechnił", powiada znakomity uczony niemiecki '), „w Niemczech jednak

0 Iłatrz: Corre^pondenz Iilaft der ł)euts»jl»en (.¡cscllschaft tur Antropologie, Klimoiogte utul l’rguschioliU'. N. 6—10. Juni. Ocibr. 3871. Protocoll uber dic er<te Sitzung der zweilcn allgemeincii Vrer- sauunhing der Dotitsohen antropologischen ilgsoINchaft- zn S«jhw«*jin. bir. 44 i 45.

teorya ta obudziła pewną ku sobie niechęć, i to nie- tylko pomiędzy ludźmi rcligijnemi, estetyka­mi i filozofami, ale nawet pomiędzy mężami ścisłej nauki, badaczami przyrody, a to z te­go powodu iż małpa przedwiekowa fUraffej nie została po dzień dzisiejszy wynalezioną, a zatem nie mogła stać się przedmiotem poważnych, naukowo-przyrodniczych poszukiwań. Owa przedwiekowa małpa ') jest jak dotąd przynajmniej postulatem spekulacyjnego rozważania przy­rody i dopóki ścisłe spostrzeżenie nie zastąpi tego utwo­ru wyobraźni, dopóty musimy zachować się wyczekująco, gdyż jakiekolwiek nowe spostrzeżenie, na doświadczeniu oparte, może wytworzyć zupełnie nowe, odmienne zasa­dy Wielu jest takich którzy z łatwością wielką skła­niają się do zbudowania przypuszczalnego pomostu, ma­jącego łączyć małpy z ludźmi, a jednak niezważają oni na to, iż nauka ścisła nie jest jeszcze w stanie wykazania nawet łączności i jedności odmiennych i-ass ludzkich, aczkolwiek konsekwentnym następstwem teoryi Darwina jebt przyjęcie przypuszczenia, iż rodzaj ludzki pochodzi od jedni'j pary wspólnych prarodziców.... W każdym

>) Pod nazwiskisim: lirajfe, tnai[>y przedwiekowej, rozumieją owe Istoty przypuszczalnie, istniejące niegdyś według teoryi Darwina* matpo-ludy, czyli łudo-inałpy, które stanowić miały szereg zwierząt przejściowych pomiędzy człowiekiem a małpą.

vrr

wszakże razie musimy zaznaczyć, iż dotąd niemamy ża­dnych dowodów ścisłych, naukowych, alty jedna rassa ludzka mogła przejść w drugą.... Nauka zaś o człowieku w dzisiejszej epoce powinna się koniecznie opierać na pewnych faktach. Zadaniem tegoczesnej antropologii po- winnoby być zbieranie przedewszystkićm ścisłych i udo­wodnionych faktów, nie powinniśmy zaś nigdy oświad­czać się na korzyść zadań, dla rozjaśnienia czyli wyświe­tlenia których, niema dotąd należytego materyału nauko­wego. Sądzę zaś że do tego rodzaju zadań należy pytanie odnoszące się do pochodzenia człowieka, które jest ró­wnież czysto spekulacyjnem, jak i kwestya możliwości przemiany czyli przejścia jednej rassy w drugą. Może­my tu tylko powiedzieć, że ze stanowiska naukowo-przy- rodniczego, istnieje konieczność podziału roślin i zwierząt, na gatunki, ściśle od siebie odgraniczone, tak samo jak w etnologii okazuje się niezbędnem dzielić cały rodzaj ludzki na oddzielne rassy. Przedewszystkićm zaś zada­niem wiedzy mającej za przedmiot człowieka, powinno być badanie rass, a w obrębie tych ostatnich, śledzenie rozwoju pojedynczych pokoleń. Są to pytania dla nauki najważniejsze i najpilniejsze, a dla należytego ich wyja­śnienia, należy z całą starannością zbierać odpowiednie materyały“.

Tak więc najznakomitszy przedstawiciel antropologów niemieckich, stwierdził w obec zebranych pierwszorzę­dnych uczonych swego kraju, zajmujących się specyalnie nauką o człowieku, iż darwinizm jest przypuszczeniem, hipotezą nie mająca dotąd ściśle naukowych a pewnych podstaw, teoryą czysto spekulacyjną. Na temże samem posiedzeniu zabrał głos jeden z najżarliwszych niemiec­kich stronników Darwina, profesor Semper i oświad­czył '), że jakkolwiek się przyznaje otwarcie do nazwy darwinisty, ale pomimo to stwierdza iż hipoteza angiel­skiego uczonego nie może być uznawaną za pewnik w na­ukach przyrodniczych. I dla mnie, powiada on dalej, i dla samego Darwina, teorya ta służy tylko za oręż dopoma­gający nam w walce naukowej, który wszakże wtéj chw i­li odrzucimy, skoro znajdziemy inny, któryby nam lepiej • służył. Za pomocą niéj staramy się naukowo wytłuma­czyć fakta, które nam podanie Biblijne do wierzenia po­dało, i t. d.

W ojczyznie Quatrcfages’a, najznakomitszego prze­ciwnika Darwina, we Francyi, opinia publiczna praw'dzi- wych przedstawicieli nauk ścisłych, również się oświad­czyła przeciw teoryi przeobrażeń zastosowanej do pocho-

*) Patrz wzmiankowany: Correspomlenz-Klatt, i t. d. str. 71.

«lżenia człowieka. Akademia bowiem Paryzka Nauk, od­rzuciła na wniosek prof. Dra Bobin, kandydaturę Dar­wina na członka korrespondenta, podzielając zdanie wnio­skodawcy, iż kandydat jest autorem teoryi hypotecznćj, pozbawionej ścisłych podstaw naukowych.

Żaden zresztą prawdziwy uczony, poświęcający się badaniu nauki o człowieku, nie wydał innego zdania

o teoryi Darwina objaśniającej pochodzenie człowieka, jak tylko iż to jest przypuszczenie, hypoteza, nie mogąca na dowiedzenie prawdziwości swojej dostarczyć należy­tych dowodów. Tylko nieuctwo prawdziwe, samo udzie­liło sobie lestimouium paupertialis, oświadczając w pe- wnćm wypracowaniu napisanćm, ze wstydem to wyznać musimy, po polsku, że teorya przeobrażeń zastosowana do pochodzenia człowieka, jest nabytkiem naukowym, ró­wnież ważnym dla ogólnej wiedzy ludzkiej, jak niegdyś zasady obrotu ciał niebieskich, wyśledzone przez naszego nieśmiertelnego ziomka. Z chlubą jednak obok togo wy­mienić możemy nazwisko uczonego rodaka, który stanął w jednym rzędzie z najznakomitszemi przeciwnikami nau- kowemi Darwina, takiemi jak: Yirchow, Quatrel'a- ges, Hub er lub Aeby. Mamy tu na myśli Dra Jana Mierzejewskiego, autora znakomitej rozpraw y na­pisanej najprzód w języku rossyjskim pod tytułem: \li-

krocefalizm, a następnie przełożonej na inne języki ').

0 rozprawie tej, znanej dobrze całemu światu naukowe­mu, antropologicznemu, nie wspomniało ani jedno z na­szych czasopism, musimy je więc wyręczyć zamieszczając krótkie o niej wspomnienie.

Idyoci o maleńkich głowach, (małogłowi) mikrocefah. zwracali zawsze na siebie uwagę antropologów, stanowili bowiem sporny punkt w badaniach odnoszących się do pochodzenia człowieka. Powierzchowność tych idyotów, ich mała czaszka, nietoremnie zbudowana i wynikający stąd szczególny wyraz twarzy, przypominający nieco fi- zyonomię małpią, stały się powodem, że wielu badaczy opisywali ich pod nazwiskiem ludzi do małp podobnych. „Rozwój władz umysłowych u idiotów tego rodzaju“, po­wiada Darwin •), jest nader słab^. Zwykle nie" posiadają oni mowy i zupełnie są niezdolni do dłuższego natężenia uwagi; lubią tylko naśladować to co widzą. Są oni silni

1 nadzwyczaj czynni, ciągle skaczą, podrygują i robią grymasy. Często włażą na schody na czworakach, bardzo lubią wdrapywać sie na meble i na drzewa. Jeżeli po-

1) W chwili kreślenia tveb wyrazów otrzymalisnn w darze od au­tora Przekład niemiecki jego rozprawy, co do polskiego, to takowy uka­że się o ile nam wiadomo w jednć»m z czasopism lekarskich Warszaw­skich. Przypisek tlómacza.

s) Patrz dzieto Darwina Descent of raan, London 1871. Chapt. l\ .

równamy te ich upodobania z namiętnością dzieci w o wspinania się na drzewa, to mimowoli nasuwają się nam na myśl owce i kozy, zwierzęta pochodzenia górskiego, lubiące również wspinać się na wzgórki, choćby niezbyt wysokie“. Opierając się tak na odmiennej budowie cza­szki i mózgu idyotów małogłowych, jak i na ich niższym rozwoju umysłowym, darwiniści uważają ich za przedsta­wicieli istot przypuszczalnych, dziś już zaginionych, przej­ściowych małpo-ludzi, stanowić mających niby formy przechodnie na drodze stopniowego przeobrażania się małp na ludzi. Nadto zwolennicy darwinizmu, widzą w owych mikrocefalach, mianowicie też w budowie ich mózgu i czaszki, dowód tak nazwanej pi-zez nich dzie­dziczności odległej, czyli wstecznej, albo też wypadkowego powrotu człowieka do pierwo­tnego typu, to jest do istoty niegdyś, przed tysiąca­mi lat. jakoby istniejącej, a obecnie zaginionej, od której właśnie ma pochodzić cały rodzaj ludzki. Utrzymują oni. że gdyby wynalezione zostały wykopaliska, skamieniałe szczątki kostne takiej istoty, wówczas dopiero wykaza- nćm być by mogło, że owe zwierze przejściowe, nie było ani zupełnym człowiekiem, ani zupełną małpą, lecz przed­stawiało największe podobieństwo do dzisiejszych mikro- cefalów. Zdaniem więc darwinistów idyoci raałogłowi sta-

.MI

nowią przykład, jak natura (o Panu Bogu zachowują zwykle uroczyste milczenie) zatrzymuje zazwyczaj bieg zwykłego rozwoju istot żyjących i przypomina sobie

0 pierwiastkowych, choć już zaginionych zwierzętach. Przytaczają oni niektóre przykłady tej tak nazwanej u kr y- tej dziedziczzności, wśród zwierząt. Taknaprzykład wrony morskie (Seetiinchen), należące do klassy Hirna- t ega. mają dzieci zupełnie podobne nie do rodziców, lecz do pradziadków swoich, ich potomstwo znowu podobne jest do dziadków, a dopiero następne, trzecie ¡ okolenie, przed­stawia podobieństwo do rodziców owych wron. przyjętych za punkt wyjścia, przy spostrzeżeniach tego rodzaju.

Oprócz tego jeszcze Darwin przyjmuje atawizm (od wyrazu a/ttncs przodek), czyli rzut w tył (INickschlag), polegający na te.m, iż istoty wyżej rozwinięte, należące do wyższych typów zwierzęcych, mogą posiadać niektó­re organa, lub części ciała, zbliżone pod względem roz­woju swego do niższego typu, a mimo to inne organa

1 części ich ciała nie ulegają żadnej zmianie .w budowie swojej. Według więc tej teoryi, mikrocefalizm należy do tego rodzaju wypadków, w których mózg ludzki, w czasie życia płodowego, odstępuje od prawidłowego typu i roz­wija się według takich zasad, jakie miały miejsce u na­szych przypuszczalnych przodków, • przejściowych małpo-

ludzi. Głównym przedstawicielem tej teoryi jest Karol Vogt. Znaczny jednak zastęp znakomitych naturalistów, uważa idiotów małogłowych za ludzi, których mózg, w skutek nieznanych dotąd przyczyn, powstrzymanym został w rozwoju swoim, podczas życia w łonie matki. Głównemi przedstawicielami tego poglądu, obalającego jedną z najgłówniejszych podstaw nauki Darwina o po­chodzeniu człowieka są: Gratiolet *), Rudolf Wa­gner s) i Juliusz Sander 3). Dwaj pierwsi badacze opierając się na ścisłych poszukiwaniach anatomicznych, dowodzą, że mózg mikrocefalów nie przedstawia żadnego powrotu do typu małpiego. Sander zaś, zasadzając się na podanem przez siebie opisie dw'óch mózgów idyotów tego rodzaju, czyni również zarzuty wywodom Yogta, tem mniej uzasadnionym, poniewraż ten ostatni nie widział nigdy w naturze mózgu mikrocefala (tak samo jak i Dar­

l) Patrz w tym icr.glrtj~.ie: Mémoire« <le la société d'antropologie. S. I, 1860—1863. pag. 61. Artykuł Oratiolet'a: „Sur la microcephalie--.

‘‘) Vorstudien zu einer wissenschaftlichen Morphologie uud Phy­siologie des menschlichen Oehirns, von Rudolph Wagner. Zweite Alithei- luug. 1862.

3) Beschreibuug zweier Microcephalen Gehirne, rozprawa I.)r:i Sau dera, pomieszczona w czasopiśmie Oriesinr/era : Archiv für Rs> - chiatrie und Nervenkrankheiten. I-ster Band. s. 2ił9.

win), ale tylko spostrzeżenia i wnioski swoje opierał na posiadanych odlewach gipsowych tych mózgów, niedo­kładnie odrobionych. Bardzo ścisły i szczegółowy opis mózgu Mikrocefala, dokonany z natury, doprowadził p. Mierzejewskiego do wniosku, że mózg ten przed­stawia nie tylko zupełne podobieństwo, ale nawet tożsa­mość z mózgiem płodu w dziewiątym miesiącu życia wło. nie matki, pod względem zaś rozkładu pojedynczych czę­ści, a mianowicie zawojów tego organu, mózg ten w ni- czóm nie przypomina mózgu wyższych gatunków małp. Doskonale wyrobiony odlew tego mózgn, doktór Mie­rzejewski okazywał i objaśniał na zjeżdzie naturali- stów i lekarzy niemieckich, w roku 1871, jeden zaś egzemplarz gipsowego odlewu, ofiarował dla gabinetu anatomii patologicznej w Uniwersytecie Warszawskim.

Uważaliśmy za rzecz obowiązkową wspomnieć choć w krótkich wyrazach w przedmowie do niniejszego tłóma- czenia, o przyczynku do krytyki teoryi Darwina „o po­chodzeniu człowieka“, podanym przez naszego uczonego ziomka.

Przy zakończeniu niniejszego wstępu winniśmy nad­mienić, iż dziełko którego przekład podajemy, pisane

jest w popularnym stylu, jako przeznaczone dla szersze­go czytelników kola. Tym zaś którzyby pragnęli zapo­znać sio bliżej ze ściśle naukowym rozbiorem i oceną Darwinizmu, zalecamy znakomite dzieło profesora Jana Hub era, noszące tytuł: J)ie Lehrt Darwins, kritisch betrachtet. München, 1871. *

POSIEDZENIE DNIA PIERWSZEGO.

Sędzia śledczy wydal rozporządzenie, ażeby sprawa pomiędzy człowiekiem (homo) a Darwiupm, została odda­ną pod rozsądzenie lorda C., jednego z najznakomitszych prawników połączonych królestw Wielkiej Brytanii i Ir- landyi, który winien rozpoznać zarówno dowody na ja­kich Mr. Darwin opiera swoje twierdzenia, jako też i oskarżenia człowieka (liomo),, zaniesione do sądu prze­ciwko Darwinowi.

Na początku tedy pierwszego posiedzenia, woźny przy­wołał przed kratki sądowe człowieka (homo), który swój akt oskarżenia wniósł w następujących słowach:

Sprawa moja Milordzie, da się streścić w krótkich wyrazach. Niezawodnie wiadomem jest zarówno Waszej Wielmożności jak i stronie przeciwnej, że w ciągu dłu­gich wieków, było to rzeczą powszechnie przyjętą, iż pierwsi przodkowie moi istnienie swoje wywodzili ze źró­dła boskiego, uważali iię oni przeto za istoty pochodzące bezpośrednio od Boga. Istnieją zresztą pewne stare do-

Komo vcr*ut.

1

kumenta, znane dobrze Waszej Wielmożności, które przez najznakomitsze umysły naszego kraju przyjęte są za prawdziwe, jako od Boga podane, a w nicli stwierdzonym jest również boskie pochodzenie mojej rassy. Rzeczone przekonanie potwierdzają także podania wszystkich naro­dów cywilizowanych, a mężowie wyższego umysłu, do­strzegają wyraźne ślady powinowactwa natury mojej z Istotą Boską.

Zmuszony jestem przeto wystąpić ze skargą przeciw­ko Mr Darwinowi, który idąc śladem kilku nowszych na- turalistów, ogłosił w tych czasach dzieło, pod tytułem: ,,Pochodzenie czfaiciekaa w niem utrzymuje, że „ród mój niezawodnie bierze początek od istoty podobnej do małpy“. „Człowiek“ powiada on, „pochodzi od czworo­nożnego zwierzęcia, mającego ogon i spiczaste uszy, po­krytego włosami, które prawdopodobnie przesiadywało na drzewach, i było mieszkańcem starego świata“ (Tom II, str. 398 dzieła Darwina: Desce/d of man). Dawniejsi jeszcze praojcowie człowieka“ powiada on dalej, „byli bez wątpienia gęsto włosami pokryci, obie płcie posiadały brodę, uszy mieli spiczaste i ruchome, kadłub zakończo­ny ogonem, opatrzonym we własne mięśnie... Samcy mieli wielkie zęby pod oczami, które słnżyły im jako broń niebezpieczna (T. I.jstr. “206,207). Ale to nie wszyst­ko jeszcze Milordzie, Mr Darwin utrzymuje dalej, że moi najodleglejsi przodkowie były to istoty podobne do po- czwarek ascydyów, lub do samychże tych zwierzątek. Ascydye zaś zaledwie zasługują na nazwę zwierząt. Przez naturalistów zaliczone są do mięczaków oponnica^ (Imicata) zwanych, ich potomstwo podobne jest do po- czwarek, czyli larw, robaków. Utrzymuje więc Mr Darwin

że pochodzę w prostej linii od poczwarek ascydyi, ze przeto jestem potomkiem mięczaków. Zanosz ; nadto skar­gę do Was Milordzie, że Mr Darwin przyp sując mi ta­kich przodków, niechce nawot słyszeć ani o ojólnem prze­świadczeniu i wierze mojej rassy; ani o h .storycznych i filozoficznych dowodach, na jakich wiara ta i przeświad­czenie się zasadzają, a biorąc pod uwagę tę tylko okoli­czność, że budowa mego ciała przedstawia niektóre podo­bieństwa z budową niższych zwierząt, twierdzi odrazu, że z temi ostatniemi pochodzę z jednego pnia wspólnego, i że różnię się od nich tylko w skutek sprawy, którą zowie „naturalnym doborem“ lub „doborem płciowym“. Zniża mnie więc, mnie istotę ręką Bożą stworzoną, na obraz i podobieństwo boskie, do rzędu doskonale wykształco­nego zwierzęcia, które raczej spokrewnione jest z małpą dzisiejszą, niż z Wszechmocnym Stwórcą wszech rzeczy. Oprócz tego zaskarżam Mr Darwina, że jego próba wy­prowadzenia rodu mego od zwierząt, nietylko poniiaimo- ją godność osobistą, ale nadto, jak się godzi przypusz­czać może mieć zły wpływ na moje młodocianą potomstwo. Jeżeli bowiem będą je nauczać, że nie pochodzi ono od Boga, lecz tylko od małp i robaków, wówczas odjęti mu zostaną najsilniejsze pobudki do spełniania rozumnej szlachetnej i godnśj roli, na wielkiem polu życia ludz kiego.

Lord 0. O ile tę rzecz dotąd zrozumiał m, giówn1 zarzut pański przeciwko Mr Darwinowi, polega na twier dzeniu jego, że pan nie jesteś stworzony przez Boga, łec że pochodzisz od czworonożnego zwierzęcia, a w jeszcz odleglejszej starożytności, od istoty podobnój do żab] Również skarżysz się pan na to, że twiordzonia Mr Dai

wina nio tylko są nio zgodne z prawdą, ale nawet są obrażająco i poniżające dla człowieka, wywierając jedno­cześnie zgubny wpływ na młodociane pokolenie pańskiej rassy.

Homo. Tak jest w rzeczy samej Milordzie. Przeci­wnik mój utrzymuje, że wątpimy o prawdziwości jego wniosków jedynie tylko w skutek przesądów i przecenia­nia własnćj wartości, na mocy czego przodkowie nasi wy­wodzili ród swój od pół-bogów (Tom I, s. 33).

Ijoud O. Zaiste ostateczne wnioski Mr Darwina wcale nie są pochlebne dla rodu ludzkiego, ale wzywam oskar­żonego, aby sam zechciał twierdzenia swoje przed nami usprawiedliwić, jasno i dokładnie.

Darwin. Milordzie! „nadaję człowiekowi drzewo ge­nealogiczne cudownńj długości, aczkolwiek nie zbyt szla­chetnej jakości. Najdawniejsi przodkowie nasi, w królo- stwie zwierząt kręgowych, których już zaledwie ślady dostrzedz możemy w zamglonćj przeszłości, stanowili gruppę zwierząt morskich, podobną do larw dziś istnie­jącej ascydyi. Zwierzęta owe dały początek gruppie ryb, nisko jeszcze ukształtowanych, jak lancetnik (Lancelet, Lanzetfischchen), z nich dopiero musiały się rozwinąć kostołuskie (yanoulei) i inne doskonałe ryby. Od takich ryb mały krok zaprowadzi nas już do ziemno­wodnych.... ptaki i płazy były niegdyś ściśle ze sobą złączone, ajednoodchodowe (monoiremaia) łączą i dziś jeszcze, chociaż w słabym stopniu, zwierzęta ssąco z płazami. Ale nikt nie jest w stanie obecnie powiedzieć, czy trzy pokrewne, wyższe klassy zwierząt kręgowych, jako to ssące, ryby i płazy, pochodzą od płazów wodnych, lub od ryb. W klassie ssących, łatwo jest pojąć stopnie

przejściowe, prowadzące od starych jednoodchodo- w y c h (.monolremaia) do starych workowatych^mar- Darv sapialiaj, a od tych znowu do najdawniejszych przodków stoty r ssących ży worodzących. Tu już możemy iść w górę aż do )ne - małpozwierzy, a od nich znowu nie wiolki przeskok za- ;r prowadzi nas do innych małp. Rodzina małp rozdziela się na dwie wielkie gałęzie: na małpy nowego i starego świata, a od ostatnich, w bardzo ooległej od nas staroży­tności, wyrodził się człowiek, cud i chluba kuli ziem­skiej Gdyby niedostawało jednego ogniwa w tym łań­cuchu, to i człowiek nie byłby tem czem jest dzisiej. Jo- i żeli nie będziemy uparcie oczów zamykać, to i przy na- ' szych dzisiejszych wiadomościach możemy przez przybli- Jj żonie poznać naszych prarodziców, a zaprawdę nie mamy ^ % i potrzeby wstydzić się ich. (Tom I, str. 212 i 213). « ó ¡L % \

S. ST S i

O (A

Homo. Sądzę Milordzie, że Mr Darwin nio&ustfn^ ^

czyni mi zarzut upartego zamykania oczów, gd^ofttiega-., - ^

jąc je najszerzej, nie jestem w stanie dopatrzeć f^i^ jśi- %Vś;

krewienstwa mego ani z małpami, ani z larfcjnś. ¿«b^jiro- <o s" °- ,, -o o © ’ ^ er* S

czakow. 5 s s i i ^ p,

^ o £ _ £ r; o g. £

Darwin. Upraszam przeciwnika.męgd^o |y-zf&uązd|iOg' £.J. ale musze powtórzyć ze starym l^ił^oi^ & ¿. 't

napisałem“. \f0 § ^ f1

Lord C. Może być iż Ho®® tfcid^oltaf^caEfie^ól^zifhł & ^ { się z wiadomościami naul^wgmgu jfcżefjy caji^ł ęjniroży- cie sporną kwestyę<r<gp(yni|^. S^rgjrzrajo, 4? £■ £ ^

znajduję się zupełniegsi gocSbą&m^io^żgii^ Nie sł^/.cP. ^ ^ ! łem nigdy o t^cK iSszgclP ^tar^Tcjf p^Jkadr1 -a^yS" ^ ^ dyadi. Mo^e^efljjicB' Mr^DaSyin"^o^tt^ić mnie ięTiż’^, % t "i' co to za Istoty są owćPaSSyify<rV ^ ¿r o 0

Ascydye, Milordzie, są to bezkręgowe de, zawsze przytwierdzone do osady. l’odo- zaledwie do zwierząt i składają się z pojedyn- •eczka skórnego, nader delikatnego, z dwoma otwartemi u góry wyrostkami. W najnowszych przez niektórych naturalistów uważane są one lięc-zaki. Ich larwy podobne są z postaci do larw ’ ' i nosiadają własność swobodnego pływania“.

nie zamieścił ry- 1vHlordowi

Lord C. Może owe gnippy są wskazówką, życia ro­dzinnego następców ludzkich, mających pochodzić od owych żyjątek.

Homo. Mr Darwin nic nam nie wspomina Milordzie, czy owe stare ascydye były istotami towarzyskiemi, lub nie. My widzimy tutaj tylko ich wyrodzonych na­stępców. Tu znowu (patrz na kartce tytułowej) mamy in­ny wizerunek, wyobrażający larwy ascydyi. Są one po­dobne z postaci do larw robaków, za pomocą migającego się ogonka mogą one pływać, takowy zaś zrzucają, gdy opuszczają stan larwy i przyjmują położenie siedzące, czyli ustalone.

Lord 0. Na jakiej zasadzie utrzymuje Mr Darwin, że my, istoty ludzkie, pochodzimy od żyjątek tego rodzaju? i Darwin. „Na podstawie teoryi rozwoju płodu, czyli embryologii“ Milordzie, która winna być najpewniej­szym przewodnikiem przy klassyfikacyi; opierając się na owej nauce, zdobyliśmy najpewniejszą nić przewodnią prowadzącą do odkrycia źródła, z którego powstały zwie­rzęta kręgowe. Zrobiono niedawnemi czasy odkrycie że larwy ascydyi, przedstawiają pokrewieństwo ze zwierzę­tami ssącemi, z uwagi na podobny sposób rozwoju, na względne położenie narządu nerwowego, i wreszcie z te­go powodu, że larwy te posiadają budowę ciała bardzo podobną do struny grzbietowej (chorda dorsalis) zwierząt kręgowych.... Możemy więc z pewnem prawdo­podobieństwem przyjąć, że w bardzo odległej starożytno­ści, istniała grup pa zwierząt pod wieloma względami po­dobna do larw dziś żyjących ascydyi. Gruppa ta rozeszła się na dwie gałęzie, z tych jedna idąc w rozwo­ju wstecznym wydała dzisiejszą klassę ascydyi, druga

zaś wznosiła się stopniowo coraz wyżej, i wzniosła się do szczytu,do uwieńczenia państwa zwierzęcego, wydając zwie­rzęta kręgowe“. Wykazanie owego podobieństwa larw ascydyi do zwierząt kręgowych, w pewnej epoce ich roz­woju, zawdzięczamy kilku spostrzeżeniom p. Kowalew­skiego, w ostatnich czasach dokonanym, a potwierdzo­nym przez profesora Kupfera. Spostrzeżenia te tern większego nabiorą interesu im dalej będą rozwijane, co w rzeczy samej ma miejsce, jak się o tein dowiedziałem w Neapolu od p. Kowalewskiego“ (Tom I, str. 205).

Homo. Upraszam Waszej Wielmożności o zwróconie uwagi na dziwny sposób dowodzenia Mr Darwina. Ażeby dojść do pożądanych wniosków ostatecznych, prze­skakuje 011 w jednem zdaniu przez wszelkie znane prawi­dła wyprowadzania wniosków. Najprzód opowiada 011 nam jako jeden zagraniczny uczony „poczynił niektóre spostrzeżenia“, potwierdzone przez innego uczonego. Mr Darwin słyszał znowu od pierwszego uczonego, że tenże swoje badania dalej prowadzi. Nam zaś bez wa­hania udzieloną zostaje wiadomość, jako owe spostrze­żenia doprowadziły już do odkrycia, żepodobne do larw ascydye mają pokrewne pochodzenie ze zwierzętami kręgowemi. Inny warunek niepewności wprowadzo­ny został do dalszych wywodów. ,,J e żeli“ powiada Mr Darwin, „woluo nam się oprzeć na teoryi rozwo­ju płodu.... to zdobędziemy nić przewodnią do źródła z którego pochodzą zwierzęta kręgowe“. Oparty na ta­kich przypuszczalnych podstawach, w których tylko część jedną tu przywiodłem, wyprowadza zaraz ztąd wniosek, ,,że mamy wszelkie prawo wierzyć“, iż pochodzimy od cruppy zwierząt ..podobnych do larw dzisiejszych ascydyi".

Gdyby zatem te zdania podstawowe były nawet udowo­dniono dostatecznie, to one nie usprawiedliwiają jeszcze ostatecznych wniosków mego przeciwnika. Żaden ściśle logiczny uczony we śnie by nawet nie śmiał przypuścić z tego co dotąd powiedziano, że istniała stara rassa larw, szacowniejsza od dzisiejszych, i żo te starożytno kijanki były przodkami z jednej strony człowieka, a z drugiej wyrodzonych żab obecnie istniejących. Gdyby taki wnio­sek był dozwolonym, to równem prawem możnaby twier­dzić, że wieża kościoła w Tentcrden jest przyczyną ław piasczystych w Goodwin.

Lord C. llomo lepiejby uczynił gdyby dozwolił Mr Darwinowi wyprowadzać wnioski według jego własnego systemu. Naturalnie nie byłby obowiązanym do przyję­cia tych wniosków.

Homo. Ale czyż nie jest to rzeczą, konieczną Milor­dzie, ażeby dane, na których przypuszczenie pewne sic opiera, zostały sprawdzone? Mr. Darwin sam powiada że ,,fałszywe dano są w najwyższym stopniu szkodliwe dla postępu nauki“. (Tom II, str. 385). Czyż więc niespraw­dzone spostrzeżenia dwóch panów mogą stanowić dosta­teczną podstawę dla twierdzenia, że źródła natury ludz­kiej szukać należy w larwie ascydyi, lub też że ro­bak, przez nieskończoną ilość po sobie następujących przeobrażeń i ulepszeń, rozwinie się na zupełnego czło­wieka?

Łonu C. Jeżeli pan zechcesz przyjąć jako pewniki, podstawy z których wychodzi Mr. Darwin, to będziemy mogli tiin dokładniej sprawdzić jego hipotezy. Zresztą sam Mr. Darwin nie będzie ze świadomością przytaczał fałszywych faktów.

Homo. Chętnie daję temu wiarę Milordzie, gdyżby się sam nie chciał kompromitować; ale możliwą jest rze­czą, że wielkie przywiązanie do swojej hipotezy, dziecka własnego mózgu, czyni go mniej wybrednym w przyjmo­waniu faktów, które sprawdzałby śliślej, gdyby się od­nosiły do czegokolwiek bądź innego. W rzeczywistości błądzi on nie jednokrotnie pod tym względem, jak to mi z łatwością przyjdzie wykazać Waszej Wielmożności. Ale chętnie zgadzam się przyjąć radę pańską. Przypuszczam na chwilę, że fakta przytoczone przez Mr. Darwina, są rzeczywistemi. Jednak ośmielę się od czasu do czasu zwrócić uwagę na ich niedokładność.

Lord C. Masz pan wszelkie ku temu prawo. Po­wróćmy przeto do naszej sprawy. Mr. Darwin zdaje się utrzymywać, że cofnąwszy się w tył do najodleglejszych przodków człowieka, dojdziemy wreszcie aż do istot przy­pominających larwy dzisiejszych ascydyi.

Darwin. Według mogo zdania Milordzie „najda­wniejsi przodkowie zwierząt kręgowych (do których i człowiek należy), których zaledwie jesteśmy w stanie wyślodzić, były to prawdopodobnie istoty morskie, zbli­żone do larw żyjących obecnie ascydyi.“

Lord C. Ascydyo zaś przed niedawnemi czasy, jak sam pan zauważyłeś, policzone zostały do robaczków. Zdaje się więc żo J o b, dawno już wygłosił pańską hy- potezę, gdy mówił do robaka: „Ty jesteś moją matką“. Jest w tem jednak pewna różnica, Job wyrażał się pod przenośnią, pan zaś przyjmujesz wyrażenie to dosłownie, jako rzeczywistość.

Darwin. Tak jest w rzeczy samej Milordzie. Nadmie niłem jeszcze: .¿Skoro poznamy przybliżenie naszych

przodków, to zaiste nie mamy potrzeby wstydzić się ich“.

Lord C. No tak, to jest rzeczą gustu — czyli raczej winienbym powiedzieć rzeczą uczucia.

Homo. Mniemałbym Milordzie, że i wyobraźnia w tém ważną odgrywa rolę.

Lord C. Idźmyż więe daiej w celu poszukiwania do­wodów. Czyż to jest prawda, że Mr. Darwin usiłując udowodnić swoje wnioski ostateczne, zamyka oczy na przeciwne dowody, na jakie się homo powołał, jako to, na objawionie, na podania, na sądy filozofów, i t. d.

Darwin. Jako wyłącznie naturalista używam tylko sposobów dowodzenia przyjętych w mojej właściwej nauce.

Lord C. Ale nic zlą jest rzeczą wiedzieć i o przeci­wnych dowodach. My prawnicy zbieramy w naszych sądach rozmaite dowody, bez względu na źródło z które­go takowe pochodzą. Ja sądzę, że prawdziwy duch ii lozoficzny, duch rzetelnej miłości prawdy, powinienby był pana doprowadzić do tegoż samego poglądu. W rze­czy tak wielkiej waui, warto było wziąść pod bliższą roz­wagę dowody strony przeciwnej, które jednak uznawane są za prawdę przez wiele najpotężniejszych umysłów na­szego narodu.

Homo. Daruj Milordzie, ale sądzę, że Mr. Darwin uparcie zamykając oczy na dowody zaczerpnięte z prze­ciwnego źródła, postępuje niby' koń, któremu nałożono skórzane okulary, a który z tego powodu patrzeć może tylko według jednego kierunku. W téin tylko zachodzi różnica, że Mr. Darnin sam sobie nałożył skórzane oku­lary. Z tego też względu niezdolny jest spoglądać w in­nych kierunkach, za w yjątkiem przyrodniczego. Nadto przez wpatrywanie się w jedną linię tak osłabił wzrok

swój, żc w inno strouy z trudności;!; mu l ,rzychodzi jasno spoglądać.

Lord C. Homo winien się o Mr., Darwinie odzywać z większym szacunkiem.

Homo. Upraszam Wasza ^ A'ielmożność o przeba­czenie, jeżeli zawiniłem, ściąłbym wprawdzie zacho­wać uczucia przyjazne dla ><ir Darwina, ale nie mogę się powstrzymać od wypowie';lzenia prawdy po prostu.

Lord C. Mniemam przeto że Mr. Darwin uważa za pewnik, iż pochod/jmy ocl zwierząt czworonożnych, a jesszcze odległej 0(j ¡arw ascydyi, i to za pewnik tak stanowczy, iż do' ^ody strony przeciwnej usuwa na stronę i nieuważa je 'aawet za godno, by na nie zwrócić uwagę. Kozumiem ¿e ¡\jr_ Darwin nie przypuszcza, aby

człowiek bezpośrednio pochodził od tych zwierząt, lecz żo stał się. takim jakim jest dzisiej, przechodzi

wl,r>zód przez rozmaito stopnic istot pośrednich, z których ’każda następująca mniej była podobną do małpy, a wię­cej do człowieka, i żc wreszcie każden z rzeczonych sto­pni, drogą naturalnego doboru, przechodził na stopień wyższy., aż nakoniec ostatni ów stopień przeszedł na zu­pełnego człowieka.

1)\nwiN. „Musiał istnieć cały szereg form przecho­dnich, za pośrednictwem których, istoty do małp podobne przeobraziły się. w człowieka takiego, jaki obecnie istnie­je“. (Tom 1, str. 235).

Lokd O. Czyż żyje jeszcze jaka pośrednia serya owych form przechodnich?

Darwin. „Wszystkie już wyginęły Milordzie. W rzeczy samej, wielka przerwa w łańcuchu organiczmym pomiędzy człowiekiem,a jego najbliższemi krewnemi, ponieważ nie mo­

że być połączona ?.a pomocą zaginionego a odkopanego, lub wreszcie istniejącego obecnie gatunku zwierząt, stała się powodem poważnych zarzutów przeciwko pochodzeniu człowieka- od pewnej niższej formy.“ (Tom I, str. 200).

Lord O. Zarzutom owym bynajmniej się nie dziwię, gdy bowiem rassa ludzka jest tak wytrzymała, że od po­jawienia się swego na ziemi aż dotąd dożyła, przeto go­dziłoby się sądzić, że przynajmniej jedna z pomiędzy owych rass mniemanych naszych przodkówT, powinnaby się okazać również wytrzymałą i doczekać aż do naszych czasów. Albo może przypuszczasz pan, że gdy od wspól­nego pnia małp starego świata, oddzieliły się serye form, które doszły aż do człowieka, wówczas wszyscy człon­kowie każdej następującej seryi, jednocześnie ku ludzkości dążyli, tak, że aż nareszcie przyszedł czas w którym każda pozostała przy życiu matka, wydawała na świat szczególniejszym sposobem samych tylko ludzi.

Darwin. Racz łaskawie zauważyć Milordzie, że mó­wiłem o całym szeregu form, które nieznacznie prze­chodziły od istoty do małpy podobnej aż do człowieka.

Homo. Powinienbym tu dodać Milordzie, że gdyby ton nieznacznie odbywający się process miał w isto­cie miejsce, wówczas byłby on bardzo znacznym, na­macalnym processem, chociażby się odbywał naj nie- znaczniej.

Lord C. Mniemanie Mr. Darwina jest dosyć jasno. Pod wyrazem „nieznacznie“, rozumie on to, że każ- den krok w seryach przemian małpo-ludzi, na końcu któ­rych małpa przeobraziła się w człowieka, był sam w so­bie wzięty bardzo mało znaczący, aczkolwiek całość tych przemian dała wypadek taki, jaki obecnie widzimy. Ale

radbym się dowiedzieć od Mr. Darwina, czy każden krok w tej scryi przeobrażeń, których ostatecznym wynikiem ma być ukazanie się człowieka na ziemi, był owocem wszystkich matek, należących do każdej poszczególe se- ryi. Albo wyrażę się jeszcze inaczej. Gdy gałęż która wydać miała człowieka oddzieliła się od małp starego świata, czy wszystkie matki należące do mało odmiennej, a następnej seryi form, wydały znowu postępowe potom­stwo? lub też, czy niektóre tylko z pomiędzy tych ma­tek cieszyły się podobnemi dziedzicami? Pytanie to jest nadzwyczaj ważne, gdyż jeżeli tylko niektóre matki pło­dziły postępowych potomków, zachodzi pytanie, co się stało 7, potomstwem wszystkich innych matek?

Darwin. Znajdzież odpowiedź na swoje zapytanie Mi­lordzie, w mojej uwadze ,,o wielkiej przerwie w łańcuchu organicznym pomiędzy człowiekiem i jego najblizszemi pokrewnemi, którą nie jesteśmy w stanie wypełnić przez żaden gatunek zaginiony, lub istniejący obecnie; uwaga rzeczona jasno tłumaczy, że istoty pośrednie pomiędzy człowiekiem a najbardziej pokrewnemi mu zwierzętami, zupełnie zaginęły.

Lonn C. Pojmuję to najzupełniej. Ale gdybyś pan mógł powiedzieć, że wszystkie matki, w każdej po sobie następującej seryi przemian, wydawały potomstwo, które nieznacznie od nich było doskonalsze, wówczas hi­poteza pańska wyjaśniłaby tę okoliczność, dla czego każ­da poprzednia serya ginęła. Jeżeli przyjmiemy naprzy- kład, że podczas gdy jedna, lub niektóre tylko z pomię­dzy matek, w każdej następującej po sobie seryi, wyda­wały potomstwo postępowe, gdy tymczasem inne matki, mniej umysłowo wykształcone, lub mniej dumne, mia-

iy następców wedle dokładnego obrazu swego podo­bieństwa, wówczas można z łatwością przyjąć, iż nie które z owych pośrednich form przejściowych, mogły żyć w dalszym ciągu, i że po dziś dzień mogliby­śmy widzieć naokoło siebie, rassy takich istot, które stawałyby się ludźmi stopnio­wo, choć nieznacznie, sposobem zupełnie jasnym i niezaprzeczonym. Albo też, jeżeli był taki szereg form które się nieznacznie przeobraziły na człowieka, wówczas ilość oddzielnych form, w każdej pojedynczej seryi, mu­siałaby być tem większą, im nmiej znaczący był sam pro­ces przeobrażania. Potrzebna mi jest zatćm wiadomość jak pan tłómaczysz ów fakt, gdyż okoliczność'ta jest niezbędną do wyjaśnienia, jeżeli hipoteza pańska ma być prawdziwą, dla czego wygasły wszystkie te nadzwyczaj liczne serye pośrednie? Dla czego nie mamy żadnego gatunku istot ży­jących, którenby stał w pośrodku pomiędzy małpą a czło­wiekiem? Dla czego owa niezmierna przepaść, niewy­pełnioną jest przynajmniej przez dwie, lub trzy formy po­średnie, z pomiędzy owego mnóstwa zaginionych?

Darwin. Zdania te przytaczano już jako „ważny za­rzut przeciwko mniemaniu, że człowiek pochodzi od niż­szej formy, ale zarzut ten będzie mało znaczącym dla tych, którzy na zasadzie ogólnych podstaw wierzą w po­wszechne prawo rozwoju. Przerwy wydarzają się ciągle, we wszystkich częściach rozmaitych seryi form, niektóre z nich są ostre, obszerne i odgraniczone, inne zaś są w różnym stopniu mniej wydatne...., ale wszystkie te przerwy zależą od liczby pokrewnych form obecnie wy­gasłych“. (Tom I, str. 200, 201).

Lord O. Zrobiłem już poprzednio uwagę, że ilość owych różnego gatunku istot przejściowych pomiędzy małpą a człowiekiem, według przypuszczenia pańskiego musiała być niezmierna, ale pan sobie żadnej nie robisz trudności, z odpowiedzią, gdzie się owe istoty podziały? twierdząc jednym wyrazem że one wygasły.

Darwin. W rzeczy samej Milordzie, nie przedstawia to dla mnie żadnej trudności. „W przyszłości, niezbyt może odległej, chociaż obrachowanej na stulecia, gdy lu­dy dzikie wygasną, miejsce ich zajmą na całym obszarze kuli ziemskiej rassy ucywilizowane. W owym też czasie małpy antropomorliczne, to jest wydające ludzi, wymrą bezwątpienia.również, jak to zauważył słusznie profesor Schaafhausen, a wtedy przepaść w łańcuchu organicz­nym, pomiędzy człowiekiem a innemi zwierzętami, będzie jeszcze większą“. (Tom I, str. 201).

IIomo. To co mówi Mr. Darwin brzmi bardzo ucze- nio, ale mimo to nie zbija nam przedstawionych zarzutów.

Lord C. Niewątpliwie zarzutów tych Mr. Darwin nam nie odparł. Łatwo pojmuję, że ucywilizowane ludy z bie­giem czasu wytępią tak dzikie ludy, jak i małpy antropo- morficzne, ale nie jestem w stanie tego również łatwo pojąć, dla czego zaginęły wszystkie pokrewne formy przejściowe pomiędzy małpą a człowiekiem, jeżeli takowe kiedykolwiek istniały. O ile rozumiem zasadę Mr. Dar­wina naturalnego doboru, w sprawie tej, w walce o byt, utrzymały się i zachowały rassy najsilniejsze i najzdol­niejsze do rozrodzenia się. Według więc naturalnego do­boru, każda rassa następująca po przodkach człowieka, ,,po zwierzętach czwoi-onożnych, pokrytych włosami“, stopniowo idąc aż do człowieka samego, była więcńj

uzdolniona do zachowania swego stanowiska na świecie, niż wszelka rassa poprzednia, słabsza i niższa. Z drugiej strony widzimy, iż rozmaito pokolenia małp żyją jeszcze, a owi wyższego rzędu od nich małpo-ludzie powymieraii. Jest to, o ile mnie się zdaje, jeden z najsłabszych punktów we wnioskach Mr. Darwina. Według jego hipotezy, isto­ty wyżej uzdolnione powinny były przeżyć istoty mniej uzdolnione, według zaś faktów przez niego przytoczo­nych, właśnie owe wyżej uzdolniono istoty wyginęły.

IIomo. W' odpowiedzi na uwagi Waszej Wielmożno- ści, powiedziałby niewątpliwie Mr Darwin, że właśnie naj­bardziej uzdolnieni utrzymali się przy życiu; że każ­da następująca rassa przodków człowieka, ponieważ była wyższą od każdej poprzedzającej, przeto takową wytępi­ła i zajęła jej miejsce. To zowie on Milordzie „natural­nym doborem“ czyli „utrzymaniem się przy życiu istot nąj zdolniej szych ‘ ‘.

Lord C. Rozumiem oczywiście, że takby mi na to odpowiedział Mr Darwin; ale przedstawienie takowe jeszcze nie jest przekonywającym — wiele bowiem z po­między rass, mniemanych poprzedników człowieka, mu­siały stać daleko wyżej od dziś istniejących małp.

Homo. Wzywam Mr Darwina ażeby mnie dowiódł, że którakolwiek z owych przechodnich form pomiędzy człowiekiem a małpą, istniała gdziekolwiek indziej niż w jego wyobraźni. Wszystko to jest bardzo pięknie mó­wić o ogólnych prawach rozwoju; ale niechże bądź Mr Darwin, bądź ktoś inny z pomiędzy zwolenników teoryi rozwoju, udowodni nam swoją naukę choć na jednym ja­snym i niekłamanym przykładzie. Profesor Huxley który powiada, że „nie m; éj wstrętu do teoryi Darwi-

na“ stwierdził jednak stanowczo, że „chociaż wszystkie zwierzęta posiadają z ludźmi pewne wspólne cechy, je­dnak niema ani jednego przykładu, w którymby pewna gruppa zwierząt początek swój zawdzięczała doborowi płciowemu, naturalnemu, lub sztucznemu“.

Lord C. Cóż nam powie Mr. Darwin na to zdanie profesora Huxley a.

Darwin. Nie mogę mu przeczyć Milordzie, ale w przytoczoném zdaniu odwołuje się profesor Huxley na jedno z moich poprzednich dzieł: Powstawanie (Po­czątek) rodzaju ludzkiego za pomocą natural­nego doboru, czyli: Utrzymanie rass więcej uzdolnionych w walce o życie. Ale Homo winien był nadmienić, że profesor dodaje: „Posuniemy się tak daleko, iż wyrazimy nasze zdanie, że doświadczenia pro­wadzone ręką biegłego fizyologa, będą miały ten skutek iż otrzymają żądany produkt, stosunkowo w niewielkiéj liczbie lat“./,

Homo. Profesor sam jest biegłym fizyologiem, niech­że mu Wasza Wielmożność poleci spróbować rzeczonych doświadczeń. Na wypadek takowych cierpliwie oczeki­wać będę przez lat kilka. Ale niezliczone w tym kierun­ku doświadczenia były już bezwątpienia przedsiębrane. Mr. Darwin niezawodnie sam takowe wykonywał, oczywi­ście bez oczekiwanego skutku; niechże na nowo spróbuje. Fizyologa któryby sztucznie wyprowadził nowy rodzaj zwierząt, czekałaby nieśmiertelność. Ale ja sądzę, że na przekor badaczom przyrody i ich doświadczeniom, tylko zwierzęta jednego rodzaju i gatunku wydają takież same potomstwo.

Lord C. O ile ten przedmiot jest mi wiadomy to rzecz się. ma w ten sposób. Profesor Hiudey, którego

0 brak przychylności dla Mr Darwina niepodobna jest posądzać, jasno jednak wypowiada, że nie można przyto­czyć ani jednego przykładu, ażeby pewien oznaczony ga­tunek zwierząt zawdzięczał pochodzenie swoje doboro­wi naturalnemu. Profesor ów wprawdzie przypusz­cza, że w bliskiej może przyszłości, jakiemu biegłemu fizyologowi uda się w ten sposób wyprowadzić no­wy gatunek, ale aż do dnia dzisiejszego nikomu je­szcze nie powiodły się tego rodzaju próby. Prawdopo­dobnie, jak to przypuszcza Homo, doświadczenia w tym kierunku były już przedsiębrane, ale takowe, jak dotąd, zawiodły wszelkie oczekiwania. Przyroda okazała się dla iizyologów zbyt uporną. Nie mamy też jasnego i niezbi­tego dowodu, ażeby jakikolwiek obecnie istniejący rodzaj zwierząt, powstał w skutek naturalnego doboru. Ci któ­rzy „wierzą w ogólne prawo rozwoju“, czerpią „przekonania swoje w zasadach ogólnych“; nie mogą jednak takowych stwierdzić ani jednym doty­kalnym i nie dającym się obalić przykładem szczegółowym.

Darwin.- Milordzie, „wielka liczba badaczów przy­rody przypuszcza, że gatunki są zmienionemi następcami innych gatunków; zdanie to przyj ętem jest przez młodszych

1 gorliwszych przyrodników. Większa ich liczba zgadza się na współudział w tym względzie doboru naturalnego, aczkolwiek niektórzy z nich utrzymują, o czem zresztą przyszłość rozstrzygnie, żem zanadto przecenił ważność rzeczonego doboru. Niestety! teoryi rozwoju pod jaką­kolwiek postacią, jest przeciwnych wielu starszych i sza-

cowniejszych przywódców na polu nauk przyrodniczych“. (Toni I, sfr. 1 i 2).

Loku O. .Tost to rzeczywiście wypadek niepomyśl­ny dla pańskiej hipotezy, czy jednak okaże się on również niepomyślnym dla prawdy, to dopiero, jak się pan sam wyrażasz, przyszłość będzie w stanie rozstrzygnąć. Pra­gnąłbym jednak zwrócić uwagę na tę okoliczność, że pan nie masz zgoła żadnych faktów, które mogłyby służyć za podstawę dla pańskiej hipotezy. Opiera się ona bowiem,

o ile rozumiem, nie na faktach, ale tylko „na ogólnych zasadach“.

Darwin. Te jednak „ogólne zasady“, Milordzie, opie­rają się na faktach.

Lord 0. Niewątpliwie, książka pańska przepełniona jest faktami. Naturalnie z faktów tych wyciągasz pan wnioski, na których usiłujesz zbudować hipotezę swoją; lecz „starsi i szacowniejsi przywódcy na polu nauk przy­rodniczych“, nie dostrzegają pomiędzy pańskiemi faktami ani jednego takiego, któryby mógł stanowić podstawę dla „teoryi rozwoju pod jakąkolwiek bądź postacią“. Niema więc pomiędzy owemi faktami ani jednego, dowodzącego bezpośrednio i niewątpliwie możliwości roz­woju. Obok tego należałoby nam zwróci-ć uwagę na „ogólne zasady“, „które skłoniły niejednego z młodych czytelników, do wiary w teoryą powszechnego rozwoju“. Ale najprzód muszę zwrócić uwagę pańską na tę okolicz­ność, że ciągle słyszymy o przerwach w łańcuchu orga­nicznym, pomiędzy rozmaitemi seryami form zwierzęcych, jak naprzykład pomiędzy orangutanem a najbliższemi mu małpami. Otóż przyjmujesz pan istnienie owych przerw jako rzecz pewną, a zapominasz takowego dowieśdź.

Przerwy te w tym tylko razie byłyby możliwe, gdyby hipoteza pańska okazała się prawdziwa., w przeciwnym bowiem razie nie są one nawet prawdopodobnemi.

Homo. Ciekawy byłbym zadać przeciwnikowi memu zapytanie, czy jest w możności wykazania tego iż które­kolwiek ze zwierząt dziś żyjących postępuje niewątpliwie, aczkolwiek zwolna, ku wyższej pewnej formie. W dziele swojem, „O początku rodzaju ludzkiego“ wy­danie pierwsze stron. 184 '), powiada: „w Ameryce półno­cnej, widział Hearne niedźwiedzia czarnego, który pły­wał po wodzie z szeroko rozwartym pyskiem, na podo­bieństwo wieloryba, i chwytał przebiegające owady. Na­wet w tym nadzwyczajnym wypadku, gdyby owady cią­gle tłumami nadbiegały do owego niaźwiedzia, i gdyby nie było lepiej uzdolnionych współbiesiadników, nie mo­gę sobie wyobrazić ażeby rassa ta niedźwiedzi przez do­bór naturalny okazywała się coraz zdolniejszą do przeby­wania w wodzie, żeby z tego powodu miała aż zmieniać zwyczaje swoje i budowę ciała, nabierać coraz większych rozmiarów, a szczególniej coraz szerszej paszczy, i wresz­cie przemieniać się na takiego olbrzyma jakim jest wie­loryb“.

Lord C. Nie słyszałem nigdy o wielorybie, któryby chwytał na wodzie owady, ani nawet o niedźwiedziu któ­ryby postępował w podobny sposób. (Już to był za ro dzaj owadów?

Homo. O tein nas Mr Darwin bliżej nie objaśnia. Potrzebaby jednak cudownie wielkiej ilości z pomiędzy

*) Zwracamy uwagę c/.ytelnika, ¿c mowa tu jest nic o „Dcbceti oJ mail. London 1871“, lecz o innóm, poprzcliućm dziele Darwina.

znanych owadów, ażeby niedźwiedzia utuczyć do rozmia­rów wieloryba. Ale radbym bardzo wiedzieć, czy jaki­kolwiek dziś żyjący rodzaj zwierząt przechodzi w inny, za pomocą doboru naturalnego.

Darwin. Homo winien byl dodać Milordzie, że miej­sce ii którem on wspomina, zostało wypuszczone w nastę­pnych wydaniach tego dzieła.

Homo. Wiein że zostało wypuszczonem Milordzie, wiem też i to, że autor nie wymienił powodu, dla jakiego takowe wypuścił. Mr Darwin nie powiada nam, czy zro­bił to z tego względu, iż zmienił swój pogląd o do­borze naturalnym, lub tylko z tej racyi, że niektórzy jego współtowarzysze na polu badań przyrodniczych za­żądali opuszczeni;) faktu który osądzili za nazbyt dziwa­czny. Jeżeli bowiem dobór naturalny może zamieniać czarne niedźwiedzie na zwierzęta do wielorybów podo­bne, to dla czego pytam, wieprze nasze, przy pomocy pewnego z-tsobu dowcipu, nie możnaby zamieniać na sło­nie tąż samą drogą doboru naturalnego.

Lord C. Homo nie powinien zapuszczać się dalej od sameso Mr Darwina, podając przypuszczenia o któ­rych jego przeciwnik nic nie wspomina.

Homo. Nie myślę też za pomocą takich przypusz­czeń Milordzie bronić sprawy mojej. Sądzę tylko, że wieprz jest równie podobnym do słonia, jak niedźwiedź czarny do wieloryba. W rzeczy samej nawet podobieństwo jest większe, wieprz bowiem żyje na lądzie stałym i pysk jego ma niejakie choć odlegle podobieństwo do trąby sło­nia. Poprzednik mego przeciwnika Lam a rek, przyjmuje nawet że giraffa posiada długą szyję w skutek tego, iż

pierwotnie pożywienia zmuszoną była 'szukać na wiszą­cych gałęziach drzew. Szyja więc jej wydłużyła się w następstwie ciągłego wyciągania. Z odrobiną więc do­wcipu możnaby przypuścić, że i wieprze więcej łakome mogą wydłużać pyski swoje, w skutek ciągłego wyciąga­nia przy poszukiwaniu żywności. Jeżeli niema żadnej trudności, a Mr Darwin nie zna takowych, ażeby rassa niedźwiedzi drogą doboru naturalnego przemieniła się na olbrzymich wielorybćny; dla czegożby zachodziła tru­dność, by rassa wieprzy, za pośrednictwem tegoż samego naturalnego doboru, wspartego rozumem ludzkim, zamie­niła się stopniowo na ogromnych słoniów? Mr Darwin zresztą sam wspomina w ostatniem wydaniu, dopiero co wymienionego dzieła; na stronnicy 89, że „wieprze cza­sami rodzą się z ryjem, podobnym do trąby tapira albo słonia“. Niechże nam dostarczy takich wieprzy, a zadanie jego w połowie będzie dowiedzionem.

Lord C. Mr Darwin niezawodnie zdanie swoje w tym punkcie zmienił. W każdym razie jest to mądre urzą­dzenie wielkiego Stwórcy całej przyrody, że ludzie nie są w stanie dokonywać gry fantastycznej z ustalonym przez Niego porządkiem wszech rzeczy, llodzaj ludzki może wprawdzie się zmieniać w obrębie pewnego ograni­czonego koła, ale koło to ma granice, których nikt prze­kroczyć nie jest w stanie. Toż samo dzieje się i ze zwie­rzętami. Gdyby człowiek był w stanie przywoływać do życia nowe gatunki, bądź za pomocą krzyżowania rass, bądź za pośrednictwem umieszczania zwierząt w odmien­nych warunkach fizyologicznych, lub wreszcie w inny jakikolwiek sposób, wówczas świat napełniłby się po­tworami, zwierzętami dziwniejszemi od tych, jakie fan-

tazya, silu wyobraźni, byłaby w stanie utworzyć. Zapy­tuję się więc Mr Darwina, czy znalezione zostały jakie szczątki kopalne ,,przodka rodzaju ludzkiego, podobnego do małpy“, „czyli czworonożnej istoty pokrytej wło­sami“, a mającej być naszym antenatom?

Daiiwin. Milordzie „ze względu na nieobecność szczątków kopalnych, które połączyłyby człowieka z jego przodkiem do małpy podobnym, mało kto zwraca uwagę na fakt wykazany przez Sir Karola Lyell, według któ­rego należy do spraw nader rzadkich i wypadkowych odkrycie szczątków kopalnych z klassy zwierząt kręgo­wych. Obok tego nie należy zapominać, że okolico naj­właściwsze do odkryć szczątków istot pośrednich, prze­chodnich pomiędzy małpą a człowiekiem, nie zostały do­tąd jeszcze zbadane przez geologów“. (Tom 1 str. 201).

Loud O. Jakież to są okolice mające zawierać tego rodzaju wykopaliska?

Darwin. „Prawdopodobnie“ Milordzie „Afryka za­mieszkaną była przez zaginioną rassę małp, zbliżoną do goryli i szympansów; a ponieważ oba te rodzaje najwię­cej zbliżone są do człowieka, jest przeto bardzo prawdo- podobnem, że nasi dawni przodkowie zamieszkiwali ląd stały afrykański. Jednak zbadanie tego przedmiotu by­łoby bezużytecznem, gdyż małpa tej wielkości co czło­wiek istniała w Europie w okresie miocenicznym, a od toiio odległego okresu ziemia uległa licznym rowolucyom, byl więc dostateczny ezasdo odbywania wędrówek“. (Vol. 1. p. 109).

Lord Przodkowie człowieka mogli prz.eto. być europejczykami, równie jak ta małpa.

Darwin. Zdanie rzeczone zawiera się w tem właśnie co poprzednio powiedziałem.

Lord C. W takim razie ziemia europejska powinna- by zawierać kopalne szczątki przypuszczalnych przod­ków naszych; jednak nie możesz pan wskazać, ażeby ta­kowe wykopaliska znalezione zostały gdziekolwiek w Eu­ropie.

Darwin. Odkrycie szczątków kopalnych „było za­wsze sprawą odbywającą się nadzwyczajnie zwolna i przy­padkowo tylko“, jak to słusznie zauważył Sir Karol Lyell.

Lord (J. A zatem mogę w ten sposób tę rzecz rozu­mieć, że nigdzie nie znaleziono szczątków kopalnych ja- kiegokolwiekbądź gatunku, któreby mogły służyć za do­wód hipotezy pańskiej; nie posiadamy więc po dzień dzisiejszy żadnych szczątków kopalnych ani przodków człowieka bezpośrednich, ani też najbardziej oddalonych.

Darwin. W odpowiedzi na to pytanie zmuszony je­stem ponownie zwrócić uwagę Waszej Wielmożności, na dopiero co wspomnione zdanie Sir Karola Lyell.

Homo. Racz się zapytać Milordzie mego przeciwni­ka, czy geologowie znaleźli szczątki kopalne, któreby mogły być uważane za pochodzące od przodków jaki o j- kolwiek z pomiędzy rass zwierzęcych, istnie­jących obecnie na ziemi. ('zyż znaleźli gdzie szkielety w łonie ziemi, któreby przyznane zostały za należące do poprzedników orła, konia, osła lub wieloryba, albo ja­kiego innego zwierzęcia, od myszy począwszy, idąc w gó­rę aż do człowieka? Wiadomym jest mi zresztą ten szcze­gół, że znaleziono szczątki kopalne, podobne do szkieletu naszego korna; lecz Mr Darwin mógłby z równą łatwością

dowieść, żo osieł pochodzi od dromadera, jak ci którzy wywodzą konie dzisiejsze od konia kopalnego f/rippołhe- riumj.

Lord C. A jednak niektórzy badacze przyrody po­dzielają to ostatnie zdanie.

Homo. Jest to Milordzie łatwe,m do wytłómaczenia. Odległość łatwo przywodzi wzrok do złudzenia, odle­głość owa co do czasu podtrzymywaną jest jeszcze przez trzech potężnych pomocników, jakiemi są: nieświadomość, wyobraźnia i przypuszczenie. Dla czegóż naturaliści nie mają utrzymywać, że te znalezione szczątki należały do przodków konia, skoro odważają się wmawiać w nas, że kot domowy pochodzi od bengalskiego tygrysa, lub że goryl jest praojcem gibona i szympansa. Dla czego je­dnak naturaliści rzeczeni nie chcą nas objaśnić za pomo­cą istniejących faktów, i nie wskażą nam jakiegokolwiek gatunku, któryby wziął początek od innego również ży­jącego dzisiaj gatunku? Otóż odpowiem na to, że prze­mieszkujące obecnie na ziemi zwierzęta, nie są w stanie potwierdzić ich przypuszczeń. Dla tego też idą oni po omacku, przy pomocy kości kopalnych, do przeszłości oddzielonej od nas już nie tysiącami, ale milijonami lat, i wśród tej przeszłości dopiero, ciemnej jak nieoświecone podziemie, wyobrażają sobie, że widzą jak się odbywają naprzód przez nich wymarzone przemiany. Robaki staja się tam rybami, a ryby zmieniają się tam „nieznacznie“ na ptaki. Ziemnowodne zwierzęta wytwarzają tam ga­dy, a gady stają się mamkami czworonożnych istot? Czarne niedźwiedzie przeobrażają się na olbrzymy do wielorybów podobne, a tiippotheriwn daje początek ko­niowi ! Nareszcie następuje uwieńczenie tych wszystkich

cudów. Zwierzęta czworonożne wydają małpy, a z po­między małp, po pewnym szeregu przeobrażeń, „wycho­dzi człowiek, cud i chwrała wszechświata." Wszystko to wymaga naturalnie czasu. Ale pod względem czasu nie zachodzi tu żadna trudność. Wahadło zegara Mr. Dar­wina porusza się raz jeden tylko w ciągu całego wieku. Dla ludzi jego uspdsobienia, tysiąc wieków' stanowi zale­dwie krótką chwilę. To wszystko co się działo w epoce górnej miocenicznej, odbywać się miało prawie całą wiecz­ność. Zwracają się oni aż do czasów' pierwszej mgły, ma­jącej stanowić ugruntowanie dla ziemi i opowiadają nam, jakim sposobem to wszystko powstało. Gdyby się chcieli ograniczyć na faktach , byłoby bardzo dobrze: skoro je­dnak zaczynają mięszać do faktów utwory własnej wyo­braźni, i na takiej mięszaninie budować hipotezy, wów­czas przypominają mi owe stare, ale prawdziwe wyrazy: ,,gdy się uważali za mądrych, głupcami się stali.“

Lord C. Homo ¿aczyna być zbyt wymownym. Muszę mu przeto przypomnieć, że takta i spokojne wywody mają większe znaczenie od najkwiecistszej wymowy. Oprócz tego nie potrzeba było aż okresów czasu niesły­chanie długich , ażeby przyszły do skutku owe zmiany, które nam wskazują poszukiwania geologiczne ziemi.

Homo. Nie przeczę temu bynajmniej Milordzie, ale odpowiem ludziom którzy się uważają za naukowych, że aby wynaleść podporę dla ulubionej hipotezy swojej, opuszczają światło znanych i niezaprzeczonych faktów, nurzają się po omacku w ciemności, którą za wyjątkiem nich samych wszyscy inni dostrzegają: że stamtąd dopiero przynoszą nam utwory własnej wyobraźni, żądając abyś­my je przyjęli jako prawdy, które gdyby w rzeczywistości

istniały, mogłyby posłużyć do zniżenia szlachetnej natury, danej nam od Boga. Jasną jest rzeczą Milordzie, że ma­lowidła znalezione na egipskich pomnikach i na mumjach w grobach egipskich, dowodzą, że w przeciągu przynaj­mniej trzech tysięcy lat w pewnych gatunkach nie zaszła żadna zmiana. Trzydzieści wieków zachowały one nie tylko t,ęż samą ogólną postać, ale nawet też same gatun­kowe różnice. Człowiek również nic uległ żadnej zmia­nie w przeciągu tego czasu.

Lord C. Ale czyż to mała różnica, pomiędzy trzema tysiącami a trzema miljonami lat.

Homo. Milordzie, jeżeli zero pomnożymy przez trzy miljony, a nawet przez trzysta miljonów, to wypadnie nam zawsze zero. Jeżeli trzy tysiące lat, jak to zostało stwierdzeniem, nie było w stanie przemienić jednego ga­tunku na drugi, to niezawodnie przemiana taka nie była­by możliwą i w ciągu trzech tysięcy miljonów lat.

Lord C. Musimy teraz powrócić do przedmiotu owych szczątków kopalnych. Jasną jest rzeczą, że Mr. Darwin nie znalazł żadnych szczątków, za pomocą któ­rych możnaby stwierdzić prawdziwość jego hipotezy.

Homo. Milordzie, Anglija i ląd stały naszej części świata, mają aż do zbytku szczątków kopalnych. Nasze wzgórki kredowe są niemi przepełnione; tak więc mamy cało mile warstw ziemi, w których napotykamy owe za­bytki minionych czasów. Przedsiębiercy kolei żelaznych we wszystkich kierunkach przerzynają te warstwy od poi wieku prawie, lecz geologowie nie są w stanie zaoliaro- wać Mr. Darwinowi ani jednei kości, ani jednego zęba nawet, któryby mu dopomógł do dowiedzenia jego twier­dzeń; i to nie tylko we względzie pochodzenia człowieka.

ale i we względzie dochodzenia wszelkich innych istot żyjących. Utrzymuje on bowiem, że wszelkie żyjące ga­tunki powstały z innych, odmiennych gatunków, a to za pomocą doboru naturalnego. Niechże więc nam przed­stawi choć jeden exemplar/ szczątków kopalnych jakiego zaginionego gatunku, któryby był protoplastą gatunku obecnie istniejącego.

Lord 0. Daremne byłoby to pytanie, gdyż przeciw­nik pański nie jest. w stanie tego wykazać.

Homo. Tak się zdaje Milordzie. Podług Mr. Dar­wina istnieje nie tylko łańcuch istot przechodnich od zwierzęcia czworonożnego, pokrytego włosami, do czło­wieka, ale nadto liczne inne łańcuchy łączące dzisiejsze rodzaje zwierząt z pewnemi wspólnemi przodkami. Tym­czasem Mr. Darwin nie tylko, że nie jest w stanic przed­stawić nam ani jednego z owych łańcuchów, ale nadto nie posiada ani jednej kości kopalnej , pochodzącej od jakie­gokolwiek z pomiędzy owych licznych zwierząt przejścio­wych. Z tego względu przypuszczam tylko, iż mogą być dwie możliwości: albo owe łańcuchy zwierząt przecho­dnich są li tylko utworem wybujałej wyobraźni i nigdy w rzeczywistości nie istniały; lub też składający je człon­kowie byli ludożercami i jeden drugiego zjadali, nie wy­łączając nawet kości.

Lord C. Po bliższem rozpatrzeniu zdań obu stron spornych, przychodzimy do następujących wniosków:

Zważywszy, że ,,co się tycze mniemanych przodków człowieka do małp podobnych,“ nie tylko brak całego szoregu owych istot przejściowych, mających łączyć czło­wieka ze zwierzęciem czworonożnćm włosami pokrytem,

ale nawet nie dostaje choćby jednego jakiegokolwiek członka z pomiędzy całego szeregu

Zważywszy, że według hipotezy Mr. Darwina każdy z dziś istniejących gatunków zwierzęcych pochodzi razem z człowiekiem z jednego wspólnego pnia.

Zważywszy wreszcie, że miał istnieć „cały szereg ró­żnej postaci zwierząt, które stopniowo i nieznacznie“ z ja­kiekolwiek bądź pierwotnej lormy przechodziły do obec­nie żyjącego rodzaju zwierzęcego.

Zważywszy to wszystko, wnioskuję: iż musiały istnieć szeregi zwierząt przechodnich, równie przynajmniej licz­ne jak dziś istniejące rodzaje; gdyby zatem Mr, Darwin był w stanie wykazać chociaż jeden z pomiędzy owych szeregów, wówczas zdawałoby się prawdopodobnem i możliwem, że i człowiek posiada taki szereg przejściowych przodków. Ale jak się ma z człowiekiem, tak się też ma i ze wszystkiemi gatunkami zwierząt. Mr. Darwin nie tylko nie jest w stanie wykazać przy pomocy paleontolo­gii szkieletów całego szeregu istot przejściowych, lecz nawet nie odszukał dotąd ani jednego ogniwa pośrednie­go z któregolwiek bądź szeregu.

Darwin. Jak już zauważyłem powyżej Milordzie, uikt na tę okoliczność nie zwraca wielkićj wagi, kto tylko czytał rozprawę Sir Karola Lyell.

POSIEDZENIE DNIA DRUGIEGO.

Lord C. Z kolei wypada nam rozpoznać „ogólne zasady,“ które Mr. Darwin podaje jako dowody dla swo-

jéj „zasady powszechnego rozwoju?“ Czyby sam autor nie chciał nas z takowemi bliżej zapoznać.

Darwin. Najprzód Milordzie , „winienem wspomnieć obudowie ciała ludzkiego. Wiadomo jest, że człowiek zarówno ze wszelkiemi zwierzętami ssącemi, zbudowany jest podług wspólnego pierwowzoru, czyli typu. Wszyst­kie kości jego szkieletu, mogav być porównane z odpowie- dniemi kośćmi małpy, nietoperza lub psa morskiego. Tak samo się rzecz ma z jego mięśniami, nerwami, naczy­niami krwionośnemi i trzewiami. Najważniejszy organ, mózgowie, ulega tymże samym prawom, jak to wykazali Huxley i inni anatomowie.“ (Tom 1, str. 10).

Homo. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że czło­wiek przedstawia pod względem ustroju fizycznego wiele podobieństw ze zwierzętami. Któżby o tém wątpił? Wia­ra w tę okoliczność równie jest starożytną jak i sam czło­wiek. Nie masz i pod tym względem różnicy zdań, że postać cielesna człowieka zbudowana jest według typu wszystkich zwierząt ssących. Jakżeby mogło być inaczej? Człowiek zarówno jak i wszystkie zwierzęta ssące, stwo­rzony jest do życia, poruszania się i przemieszkiwania na ziemi; przyjmuje pokarmy i napoje tak samo jak one; spełnia liczne czynności czyli funkcye, zupełnie jedna­kie ze zwierzętami. Z tego też powodu wypada koniecz­ność podobieństwa budowy jego ciała do ciała zwie­rząt. Nie mogę nawet pojąć, jakby on odmiennie mógł być zbudowanym. Może Mr. Darwin wskaże nam lepszy typ, według którego mógłby powstać ustrój fizyczny człowieka.

Darwin. Jest to zadanie Milordzie, za ktorém nigdy nie goniłem.

Homo. Bardzo to mądrze jest powiedziane. Prze­ciwnik mój miałby w tym kierunku równie mało powo­dzenia, jak i w wytwarzaniu nowego gatunku ze starego, luli w wynajdywaniu brakującego ogniwa w nieistnieją­cym szeregu zwierząt przejściowych. Każde zwierzę zre­sztą posiada budowę ciała odpowiednią do swego miejsca zamieszkania i sposobu życia. Zwierzęta naprzykład ta­kie jak małpy, mają niezgrabne cztery kończyny, zakoń­czone rękami, służącemi do chwytania gałęzi i włażenia na drzowa. Nie opuszczają też nigdy chętnie lasu, gdzie znajdują zarazem odpowiednie pożywienie i konieczne bezpieczeństwo. Mr. Darwin nie może przeto zarówno

o małpach jak i o człowieku wyrzec, że mogłyby lepiej być zbudowanemi Jeżeli zaś pyta się mnie, dla czego moja budowa ciała podobną jest nieco do małpiej ? odpo­wiem mu na to, że niezawodnie nie dla tego, żebym miał pochodzić od małpy, ale dla tego, że budowa taka po­trzebna jest do pobytu i życia mego na ziemi. Mr. Dar­win chcąc wykazać, że pochodzę od małpy, opierając się na ustroju moim fizycznym, winien był jednocześnie do­wieść, że ten ustrój mógłby być lepszym niż jest w isto­cie. Gdyby tej ostatniej okoliczności dowiódł, wówczas mógłby słusznie wyrzec, że człowiek pochodzi od małpy.

Lord C. Gdyby Mr. Darwin mógł nam wykazać, że budowa ciała człowieka jest dlań niedogodną, lub że człowiek odpowiednio do celu swego lepiej mógł być zbudowanym, wówczas dowodzenie jego wielceby na tem zyskało. Gdy zaś przyjmujemy, że człowiek został od­dzielnie stworzonym, wówczas z łatwością jesteśmy w sta­nie pojąć, że Stwórca utworzył naturę zwierzęcą ludzi według tegoż samego typu co i wszelkich zwierząt ssą­

cych, aczkolwiek przy tein typ ów nio został posuniętym aż do tuk dalekiego stopnia, ażeby przez to nowemu i wyższemu stworzeniu miała wyniknąć jaka szkoda. Dla mnie jest to okoliczność nader ważna, że ciało ludzkie jest tak doskonałe, dokładnie zbudowane, odpowiednio celowi do jakiego człowiek go potrzebuje. Według zaś pańskiej hipotezy, człowiek, jeżeli jest tćm, czćm jest, za­wdzięcza to wyłącznie tylko naturalnemu doborowi.

Homo, Mr. Darwin, Milordzie, obdarza swój tak na­zwany naturalny dobór płciowy całą siłą potęgi i rozumu, którą zwykliśmy przypisywać jednemu tylko Panu Bogu. W dziele swojem o „Początku rodzaju ludzkie­go“ powiada: „można pod przenośnią się wyrazić, że na­turalny dobór płciowy sprowadza najmniejszo zmiany za­chodzące w istotach uorganizowanych nie tylko codzien­nie, ale i co godzina niemal; usuwa złe odmiany w bu­dowie, a utrzymuje i rozszerza dobre; pracuje on cicho i nieznacznie, gdzie się tylko ku temu zdarzy sposobność, nad wydoskonaleniem każdej istoty organicznej, tak pod względem jej warunków życia organicznych, jak nieorga­nicznych.“ (Tom 1, str. 96).

Darwin. „Niezadługo .,zdaniem mojenr, Milordzie, na­dejdzie czas, że ludzie dziwić się temu będą, jakim spo­sobem mogli wierzyć w oddzielne akty stworzenia; mia­nowicie też naturaliści dobrze obznajmieni z porównawczą budową i rozwojem organów tak człowieka jak i wszel­kich innych zwierząt ssących.“ (Tom 1, str. 33).

Lord C. Taką jednak jest powszechna wiara każde­go człowieka o swojem pochodzeniu-

Darwin. W dziele moje.m Milordzie, ,,(> początku rodzaju 1 u d z k i e g o,“ postawiłem sobie głównie dwa

zadania: „naprzód wykazanie tego, że rodzaj ludzki nie mógł być oddzielnie stworzonym; a powtórp, że naturalny dobór byt głównym działaczem przemian.... a jeżeli się, w dopiero co wspomnianem dziele, pomyliłem, przypisując doborowi naturalnemu zbyt wielką siłę to przynaj­mniej muszę sobie poczytać za zasługę, że obaliłem do­gmat oddzielnych aktów stworzenia.“ (T. 1, str. 152,153).

Lord C. Zapewne, rzeczony dogmat upadłby zupeł­nie, jako nieprawdziwy, gdybyś pan własną nową wiarę oparł na niewzruszonej opoce rzeczywistych faktów. Ale jak dotąd widzimy, budujesz pan hipotezę swoją nie na faktach prawdziwych, lecz tylko na „ogólnych zasa­dach.“

Homo. Czemże jest, Milordzie, hipoteza Mr. Dar­wina jeżeli nie dogmatem? Jest to tylko dogmat Darwina o pochodzeniu i rozwoju człowieka za pośre­dnictwem doboru naturalnego, postawiony naprzeciw' na­uki biblijnej o stworzeniu człowieka działaniem wszech- mocności Boskiej.

Dakwis. Winienem jeszcze nadmienić Milordzie, żo „człowiek skłonnym jest do przyjmowania od zwierząt pe­wnych chorób, jak wodowstrętu czyli wścieklizny^, ospy, obrzmienia gruczołów chłonniczych i innych, które to cierpienia mogą również przechodzić z człowieka na zwie­rzęta; okoliczność ta dowodzi podobieństwa wszelkich tkanek naszego ciała i zwierzęcego, nie wyłączając krwi, i to podobieństwa dokładniejszego, niżby takowe mógł wykazać najlepszy drobnowidz lub najdokładniej wyko­nany rozbiór chemiczny. Małpy podlegają wielu choro­bom niezaraźliwym, podobnie jak i my, jak naprzykład nieżytom czyli katarom, udarowi czyli apopleksyi, zapa­

leniu kiszek, niektórym chorobom ocznym. Lekarstwa wywierają na nie toż samo działanie co i na nas samych. Niektóre gatunki małp mają szczególne upodobanie do herbaty, kawy i napojów wyskokowych ; palą nawet, jak to sam widziałem, tytoń z wiclkiem zadowoleniem.... Te podrzędne na pozór fakta dowodzą wielkiego podobień­stwa pomiędzy nerwami smakowemi i węchowemi u małp i u ludzi, oraz podobieństwa cierpień ich przyrządu nerwowego w ogólności.“ (Tom 1, st. 11 i 12).

Lord O. Nikt nie może zaprzeczyć panu prawdziwo­ści tych faktów; podobieństwo jednak pomiędzy systema- tem nerwowym ludzi a małp, jest faktem zupełnie odręb­nym od drugiego faktu, podawanego przez pana, jakim jest wspólność pochodzenia człowieka ze zwierzętami czwo- roręcznemi. Posiadam konia, który się łatwo przeziębia; ma on nadto szczególniejszy pociąg do porzeczek; biegnie za mną przez całe pole, przyciągany przez zapach doj­rzałego jabłka— ale nigdy mi na myśl nie przyszło, ażeby z faktów tych wyciągnąć wniosek, że ja i koń ów mamy wspólnych przodków.

Homo. Mr. Darwin zapomina nadmienić o tym fak­cie, że jak z jednśj strony istnieją pewne choroby wspól­ne człowiekowi ze zwierzętami, tak z drugiej znowu są inne choroby, którym podlega wyłącznie tylko rodzaj ludzki. Nigdy naprzykład nie słyszałem o psie lub ko­cie, któryby cierpiał na płonicę czyli szkarlatynę, lub koklusz, chociaż zwierzęta owe podlegają tym samym wpływom szkodliwym, które są przyczyną pomienionych chorób u człowieka. Fakt ten zdajo się dowodzić, że krew i w ogóle tkaniny człowieka i zwierząt nie przed­

stawiają zupełnój tożsamości, jak nam w to każe wierzyć Mr. Darwin.

Lord 0. Dr. Darwin odwołuje się do drobnowidza. Czyż podaje w dziele swojem wyniki badań mikrosko­powych V

Homo. Nie podaje nam żadnych Milordzie. Gdyby otrzymane tym sposobem wyniki wspierały teoryę roz­woju , toby je niewątpliwie z tryumfem przytoczył. .Test jednak rzeczą dobrze wiadomą, że poszukiwania mikro­skopowe nie tylko wykazały tę okoliczność, że krew ludzka różni się od krwi innych gatunków zwierząt, ale nadto, że krew niższych gatunków różną jest od krwi wyższych gatunków. Sądzę, że ta uwaga równie da się zastosować do tkanin komórkowych i do wydzielin czło­wieka i zwierząt, jak to również stwierdziły drobnowidzo- we badania.

Lord 0. Nie można więc powiedzieć, że wszystkie zwierzęta łącznie z człowiekiem mają tęż samą krew. Jest to okoliczność nader ważna, która też winna być jak najgruntowniej zbadaną. Jeżeli pod względem składu i budowy elementarnych części ciała, jeden gatunek ró­żni się od drugiego, różnica owa bynajmniej nic jest wskazówką wspólności pochodzenia.

Darwin. Najbliższy dowód, na który chciałbym zwró­cić uwagę waszej wielmożności, jest „rozwój płodu". Człowiek rozwinął się z jaja, mającego w pierwszych chwi­lach jedną sto dwudziestą piątą część cala w średnicy, »¡('różniącego się w niezem od jaja innych zwierząt. Sam płód, w pierwszych okresach swego rozwoju, zaledwie może być odróżniony od płodu z tegoż samego czasu in­nych zwierząt kręgowych.“ (Tom I, str. 14).

Lord ('. Czy pan utrzymujesz, żejajo, z którego roz­winął się człowiek, „nio różni się pod żadnym względem od jaja innych zwierząt?“

Darwin. Takie jest w rzeczy samej zdanie moje Mi­lordzie.

Lord ('. W takim razie o ile sądzę, zdanie pańskie jest wielce nieostrożne. Gdybyś pan powiedział, że jajo- człowieka, porównano ze zwierzęcem, nie przedstawia ró­żnic którebyś pan mógł dostrzedz, nie zro­biłbym takiemu zdaniu żadnego zarzutu. Ale jest rzeczą jasną, że w przedmiotach tak delikatnych i drobnych, mogą być różnice, chociaż pan nie jesteś w stanie wykry­cia takowych. W samej rzeczy, o ile mnie się zdaje, musi tam być znaczna różnica; siła ożywiająca każde jajo musi być odmienna, gdyż nic ulega wątpliwości, że jajo psie, może tylko Avydać psa, gdy tymczasem jajo ludzkie wydaje wyłącznic człowieka. Biorąc to pod uwagę, nie mogę pojąć jaki masz pan powód do utrzymywania, że jajo ludzkie „pod żadnym względem nie różni się od jaja innych zwierząt.“

Homo. .leżeli Mr. Darwin mniema Milordzie, że jaja zwierząt „nie różnią się pod żadnym 'względem“ pomię­dzy sobą, wówczas musi też przyjąć, że rozmaite istoty powstają z jaj tylko w skutek tego, że jaja te rozwijają się wśród odmiennych warunków'. Wśród tychże samych bowiem warunków wypadek mógłby być w takim razie tylko jednakowy, i wszelkie przychodzące na świat stwo­rzenia mogłyby być tylko osłami, małpami lub ludźmi. Z tego też wynika, że w zarodku, wszelkie istoty okazy­wałyby nie tylko podobieństwo, ale nawet tożsamość. Początkowo więc nie byłoby żadnej różnicy pomiędzy

człowiekiem a nosorożcem, lub pomiędzy szympansem a owcą.

Loku ('. Wątpię aby M r. Darwin mógł w to wie­rzyć, i sądzo, że zmieni ten pogląd, w następnych przy­najmniej wydaniach swojego dzieła.

Darwin. Milordzie, ponieważ niektórzy czytelnicy mego dzieła nigdy nie widzieli rysunku płodu, przeto po­dałem takowy; jeden z nicli jest ludzki a drugi psi, ninićj więcej w tymże samym stopniu rozwoju; rysunek rzeczo- ny wyjęty jest z dwóch dzieł znanych z dokładnego przedstawiania przedmiotu.

Lord C. (porównywa oba rysunki). (Pa/rz dzieło Dar­wina Descent ot' man Roz. l.J. Różnica jest niewątpli­wie równie uderzająca jak i podobieństwo. Każde rozsą­dno dziecko mogłoby wskazać na przedstawiające się różnice.

Homo. A jednak Milordzie, zdaniem mego przeci­wnika, owe jaja, z których tak odmienne powstają utwo­ry, nie różnią się od .'iebie pod żadnym względem.

Darwin. Ryłoby z mojej strony rzeczą zbyteczną Milordzie, wymieniać wielką liczbę pojedynczych szcze­gółów, ażeby wykazać, że płód ludzki bardzo jest podo­bnym do zwierzęcych. AAinienem jednak tu dodać, że płód ludzki pod względem rozmaitych szczegółów budo­wy swojej, nadzwyczaj wielo podobieństwa przedstawia z pewnemi dojrzalemi a uiższemi formami zwierząt.

Loud 0. Sądzę że nikt nie wątpi o podobieństwie, pod wieloma względami, tak jaj. jak i płodów wszystkich zwierząt ssących. Niema w tein nic dziwnego, jeżeli zwa­żymy, czemu zresztą nikt nie przeczy, że człowiek zbu­dowany jest podług tej samej modły, czyli typu, co

i wszelkie inne zwierzęta. Jeżeli przeto istnieją liczne szczegóły podobieństwa pomiędzy dorosłym człowiekiem a dorosłemi zwierzętami, dziwnemby zaiste był brak podobieństwa pomiędzy ich płodami, w okresie rozwoju takowych. Atoli te podobieństwa bynajmniej nie mogą służyć za dowód w.spólności pochodzenia.

Homo. Rozmawiałem w tym przedmiocie Milordzie z pewnym panem, który długi czas przebywał w fabryce machin parowych. Każda machina przezeń zbudowana, wykonaną została według tegoż samego typu; każda z nich przedstawia ogólne podobieństwo z innemi. Podo­bieństwo owe daje się już dostrzegać podczas ich wyra­biania. Sama sprawa budowania tych machin była zawsze jednakową. Dla czegożby wszechmądry Stwórca, przy powstawaniu istot żyjących, które Mocą swoją do życia powołał, nie mógł postępować takim samym sposobem?

Lord G. Jest to zapytanie, na które nam Mr Dar­win winien udzielić odpowiedź.

Homo. Na które jednak nie odpowiedział Milordzie. Tęż samą uwago możnaby zrobić ze względu na dzielą sztuki. Rozmaite utwory jednego malarza, lub rzeźbia­rza, przedstawiają w samem zaczęciu swojem nie jeden punkt i odobieństwa, ale czyż z tego powodu mamy już twierdzić, że one powstały jedno z drugiego? Czyż to nie sii, odrębne utwory, chociaż plan ich powstał w głębi tegoż samego ducha, i wypracowany został przez tęż sa­mą rękę? Aczyliż nie usiłuje malarz lub rzeźbiarz, ażeby każde następne jego dzieło przewyższało poprzednie pod względem rozmaitych przymiotów? Zdaje mi się Milor­dzie, że w fizycznej budowie człowieka i w tworzeniu tej budowy, dostrzegamy zastosowanie takiejże samej zasady.

Mr Darwin mógłby równie/ dobrze utrzymywać, że wszystkie machiny parowe rozwinęły się z samowara, lub wszelkie obrazy i rzeźby z pewnego wspólnego obrazu starożytnego, tak jak człowiek, który ze względu na pe­wne szczegóły podobieństwa budowy i rozwoju swego /. niższemi zwierzętami, ma z niemi razem pochodzić z je­dnego pnia wspólnego.

Darwin. Wiadome jest już Waszćj Wielmożności zda­nie mojo o dogmacie „oddzielnych aktów stworzenia“, do jakiego zdaje się znowu powracać homo.

Lokd C. Wiem bardzo dobrzo jakie są pańskie uczucia w tym przedmiocie, ale, jak pan widzisz, ma homo również swoje uczucia. 1’rzekłada on wiarę w to, że człowiek od Boga został stworzonym, nad wiarę, czy­li dogmat, że ludzie pochodzą od „czworonożnego zwierzęcia pokrytego włosami, ozdobionego ogonem

i uszami śpiczastemi“ a jeszcze w odleglejszej starożytno­ści, od robaczka. Mniema 011 też, że posiada dobre pod­stawy do swego wierzenia. Jakiż jest następny punkt?

Darwin. „Zaczątki“, Milordzie, „organa zaczątkowe... są albo zgoła bezużyteczne, jak brodawki sutkowe u sam­ców czworonożnych, u przeżuwających wewnętrzne zę­by, które nigdy dziąseł nie przerzynają; albo też te orga­na są dla dzisiejszych posiadaczy tak mało pożyteczne, że niepodobna jest przyjąć, ażeby rozwinęły się wśród tych warunków w jakich obecnie istnieją.... Organa za­czątkowe są niesłychanie zmienne.... Niekiedy giną one /.upolnie. Gdy się to stanie, podległe są przypadkowe­mu pojawieniu sio, czyli powrotowi.... Komuż nie znaną jost siła, jaką posiadają rozmaite zwierzęta, szczególniej zaś konie, mocą której zdolne są poruszać i marszczyć

skórę; ruchy te wykonywaj;! włóknu mięsne, panniculus car nos us zwane. Szczątki tego mięśnia w stanie czyn­nym, znajdujemy na różnych częściach naszego ciała, naprzyklad na czole, w skutek zaś jego działania podno­simy powieki.... Niektóre osoby posiadają moc ściągania zewnętrznych mięśni podskórnych na czole, a mięśnie te znajdują się poczęści w stanie zaczątkowym. M. A. de Candolle opowiadał mi zadziwiający przykład, dowodzą­cy nader długiego trwania i oddziedziczania tćj siły, ja­ko też jej niezwykłego rozwoju Zna 011 rodzinę, której jeden członek, a zarazem dzisiejsza jej głowa, młodzień­cem będąc, był w stanie przerzucać ciężkie księgi, jedy­nie ruchami skóry na głowie; przy pomocy tej sztuki wygrywał 011 rozmaite zakłady“. (Vol. I, str. 17—20).

Homo. Śmiem zapytać Waszej Wielinożności, czy Mr Darwin może wskazać choć jedno z pomiędzy niż­szych zwierząt, zdolne wykonać ową sztukę. Wiem o ko­niach, które wygrywają zakłady na wyścigach, ale nigdy nie słyszałem o takim, któryby mógł wygrać zakład prze­rzucaniem ciężkich ksiąg, i to jedynie za pomocą ruchów skóry na głowic. Żadne zwierzę nie jest w stanie tego wykonać. Jest zatem wielka różnica pomiędzy koniem, który ściąga skórę w sposobie odruchu (reflcxu), gdy go mucha utnie, a naturalistą, marszczącym czoło i ściągają­cym brwi, gdy rozmyśla nad wykazaniem zaczątkowej budowy organów w człowieku, na mocy której pragnie tego ostatniego pomieścić w jednym rzędzie zo zwierzę­tami. Może zechce nam Mr Darwin objaśnić, jakim to sposobem się. dzieje, że człowiek jest w stanie wyrazić za pomocą gry mięśni twarzowych, zarówno głębokie roz­ważanie i rozmyślanie, jak i rozmaitego rodzaju uczucia;

gdy tymczasem koń nie jest w możności za pomocą ścią­gania całej skóry, objawić na zewnątrz rozmaitych stanów wewnętrznych, psychologicznych.

Darwin. „Profesor Turner z Ediuburga“ Milordzie, „zawiadomił mnie. że znajdywał niekiedy pęczki mięśnio­we w rozmaitych okolicach ciała, jak np. po nad łopat­kami, i że owe mięśnie muszą 1 >yć zaliczone do gruppy podskórnych mięśni. Wykazał 011 nadto, że mięsień most­kowy, musctilas slermlis, czyli slermUs brulorum, nie stanowi przedłużenia mięśnia prostego brzucha (recli nb- domrnisj, lecz musi być zaliczonym do systematu mięśni podskórnych; znalazł on go przy badaniu sześciuset tru­pów, w ośmnastu razach, czyli w stosunku 3 °.0. Zdaniem wzmiankowanego uczonego przedstawiają rzeczone spo­strzeżenia dow'ód jasny tego mniemania, że utwory za­czątkowe i przypadkowe uległe są. pod względem roz­przestrzenienia się swego, najrozmaitszym zmianom“. (Vol. I, str. 19).

Lord C. Powiadasz pan, że organa zaczątkowa są niesłychanie zmienne. Czyż podobnie nie dzieje się

i w ogóle z mięśniami ciała ludzkiego? Czyż nie zmienia­ją się one także u rozmaitych zwierząt?

Darwin. „Mięśnie“ ciała ludzkiego „są nadzwyczaj­nie zmiennemi“ Milordzie. „Tak np. profesor Turner ba­dając mięśnie nogi na pięćdziesięciu trupach, nie znalazł nawet dwóch nóg, których mięśnie byłyby zupełnie ści­śle, dokładnie do siebie podobne. Mr J. Word znalazł na trzydzV t-. «ześciu trupach, 29i) odmian, pod wzglę­dem ich odpowiednich mięśni; w innym zaś szeregu ciał zmarłych, w tejże samej liczbie, ujrzał aż ;)58 podobnych zmian, przyjmując przy tego rodzaju spostrzeżeniach za

zasadę badanie połowy ciała (przyjmując rozdział tako­wego w kierunku kolumny kręgowej) loduo tylko cia­ło przedstawiało raz nadzwyczajna liczbę, bo aż dwadzie­ścia pięć nieprawidłowości tego rodzaju, w rozwoju mię­śni.... Słynny story anatom W o lii', twierdzi, że we­wnętrzne organa są zmienniejsze od zewnętrznych części ciała.... Napisał 011 nawet rozprawę podającą typowe przy­kłady rozmaitych różnic, pod względem budowy jednych

i tychże samych trzewów u rozmaitych osób." (T. I. s. 109 ).

Lord C. Sądzę że pod względem budowy fizycznej, człowiek przedstawia wielo różnic, tak wewnętrznych jak

i zewnętrznych.

Darwin. „Widoczną jest rzeczą,“ Milordzie, „że czło­wiek obecnie podległy jest wielu zmianom. Nie można- by w ybrać i przedstawić dwóch ludzi, z pomiędzy jednej

i tejże samćj rassy, zupełnie do siebie podobnych. Mo­żemy porównywać milijony twarzy, a każda z nich będzie posiadać pewną, odrębną, właściwą charakterystyczną ce­chę. Również stosunki i rozmiary pojedynczych części ciała przedstawiają znakomitą różnicę; długość kończyn dolnych (nóg) naprzyklad, jest zazwyczaj najbardziej zmienną.“ (Tom 1, pag. 108).

Lord C. Jakże pan owe różnice tłómaczysz?

Darwin. Bardzo mało wiemy, Milordzie, o przyczy­nach tej zmienności; możemy tylko przyjąć za zasadę, że tak u czlou icka jak i u niższych zwierząt, przyczyny rzeczone pozostają w pewnym stosunku do położenia wśród jakiego rozwijają się cale generacyc tychże ludzi

i zwierząt. Zwierzęta domowe ulegają daleko większym zmianom pod wpływem hodowli, od zwierząt żyjących w dzikim stanic. Rozmaite rassy ludzkie podobne są

3*

w tym względzie do swojskich zwierząt.... Widzimy wy­raźnie wpływ rozmaitego rodzaju położeń u ludów cywi lizowanych.... Jednokształtność pod tym względem dzi­kich ludzi została częstokroć przesadzoną, w wielu ra­zach wcale nawet nie istnieje.“ (Tom I, str. 141).

Lord C. Nikt nie może wątpić o istnieniu licznych odmian, tak w ciele ludzkiem jako i w ciele niższych zwierząt. Jeduak nie potrzebujemy w dzisiejszych cza­sach głębićj poszukiwać przyczyn tego zjawiska. Bez wątpienia, jak pan powiadasz, „jesteśmy wielce nieświa­domi przyczyn owej zmienności.“ Kwestya zaś, którą ro­zebrać mamy, zamyka się wtem pytaniu: czy istnienie tego rodzaju zmian wyjaśnionych panu przez professora Turnera z Edimburga, dowodzi już, że człowiek jest spokrewnionym z niższemi zwierzętami? Wyjaśnijże nam pan na mocy tego, żo człowiek ród swój wywieść może od „czworonożnego zwierzęcia pokrytego włosami,“ lub od poczwarek starych ascydyi.

Darwin. „Ażoby,“ Milordzie, „istota do małpy podo­bna, mogła się przekształcić na zupełnego człowieka, po­trzeba było ażeby owa dawna postać naszych odległych prarodziców, jak również i ich następców, mogła ulegać zmianom pod względem duchowym i cielesnym. Niepo­dobna jest pod tym względem dostarczyć bezpośredniego dowodu; ale skoro może być wykazanem . że człowiek obecnie ulega zmianom, że te jego różnice spowodowane- ini zostr.:y j rzez też same przyczyny co i u niższych zwie­rząt,— jasno się stąd wyprowadzić daje wniosek, że

i owe iitoty pośrednie, musiały podlegać podobny niże zmianom.“ (Tom I, str. 107).

Lord O. Powinienem był już poprzednio dodać, że i owe „zaginione istoty pośrednio,“ jeżeli kiedykolwiek bądź istniały, „musiały ulegać tymże samym odmianom“ co człowiek i zwierzęta obecnie żyjące. Wszakże musisz nam pan dowieść, że owe pośrednie czy przechodnie istoty, w samej rzeczy istniały. Fakt ten, że człowiek przedstawia różne odmiany, dowodzi tylko że pod wzglę­dem fizycznym zbliżonym on jest do zwierząt; ale ni­gdy nie będę w stanie pojąć, w jaki sposób ta okolicz­ność ma dowodzić, że ludzie pochodzą od niższych zwie­rząt, Przyjmując znowu z drugiej strony, że człowiek jest wynikiem oddzielnego aktu stworzenia, należałoby się spodziewać, że wystawionym będąc na rozmaite poło­żenia, musiał pod względem budowy ciała, tak zewnętrz­nej jak i wewnętrznej, ulegać licznym odmianom.

Homo. Milordzie, Mr. Darwin, po wyłożeniu tego, co nazywa prawami odmian, opowiada nam, że większa część tych praw daje się odnieść i do roślin (Tom 1, str. 113). Wiemy zaś, że rośliny jednogatunkowe mogą ulegać do nieskończoności odmianom. Dąb naprzykład, przedstawia nader liczne odmiany pod względem rozmai­tych części swoich, począwszy od korzeni aż do gałęzi. Dajrny na to, że jak u człowieka długość kończyn jest jedną z rzeczy najzmienniejszych, tak u dębu również najzmienniejszą częścią tej rośliny będą korzenie i gałę­zie, pod względem swej długości. Czyż opierając się na licznych odmianach wydarzających się pod wzglądem dłu­gości korzeni i gałęzi dębu, zechce już Mr. Darwin twier­dzić, iż okoliczność ta jest dowodem pochodzenia dębu od pewnej niższej lormy roślinnej V

Dakwis Pozwól przypomnieć sobie Milordzie, że

dowodzenia moje, opierające się na mięśniach zaczątko­wych (rudimentarnych), połączonych z tkaniną podskórną ipauniculus), z uwzględnieniem uwag professora Tur­nera, nie znalazły dotąd odpowiedzi.

Lord C. Czy Homo ma co do nadmienienia w tym względzie.

Homo. Odpowiem, Milordzie, własnemi słowy mego przeciwnika, że „najprzód jesteśmy bardzo nieświadomi przyczyn tych zmienności,“ a powtóre że „z uwagi na mięśnie, które tak licznym ulegają odmianom,“ oraz z uwagi na „opisane jedno ciało, które posiadało aż dwa­dzieścia pięć nieprawidłowości pod względem mięśni swoich,“ nie możemy się bynajmniej dziwić temu, iż owe odmiany i nieprawidłowości, odbywają się w kierunku wskazanym przez professora Turnera. Chciałbym ró­wnież przypomnieć waszej wielmożności o owym panu,

o którym nam opowiadał Mr. Darwin, co to „przez zmar­szczenie skóry na głowie, był w stanie zrzucić kilka cięż­kich książek z tejże głowy.“ Żaden koń nie posiada ta­kich mięśni podskórnych , za pomocą których byłby w stanie dokazać sztuki tego rodzaju. Może Mr. Darwin sądzi, iż jakie zwierzę z pomiędzy wygasłych gatunków posiadało tego rodzaju zdolność.

Lord C. Przypominam, że homo uwagi swoje odno­sić może do tego tylko, co Mr Darwin powiada, nie wolno mu zaś domyślać się tego co przeciwnik jego my­śleć może.

Darwin. Milordzie, „mięśnie zewnętrzne służące do poruszania muszli usznéj, oraz wszelkie inne mięśnie na­leżące do systematu podskórnego, znajdują się u czło­wieka wstanie zaczątkowym (rudimentarnym); przedsta­

wiają też one odmiany, nie tylko pod względem rozwoju swego, ale i pod względem czynności swych. Widziałem jednego człowieka, który był w stanie poruszać uszami ku przodowi, innego zaś posiadającego możność poruszania uszami ku tyłowi. Jedna z tych osób wspominała mi, iż każden z nas mógłby rozbudzić w sobie ową siłę pobu­dzającą, byle tylko częściej poruszał uszami, oraz zwracał na nie szczególniejszą uwagę. Zdolność podnoszenia uszów ku górze i skierowywania ich w różne strony, jest bezwątpienia bardzo pożyteczną dla wielu zwierząt, gdyż tym sposobem lepiej mogą. być ostrzeżone o grąż-.cem im niebezpieczeństwie; ale nie słyszałem ani o jednym czło­wieku, który byłby w stanie podnosić uszy ku górze, — mimo że to poruszenie byłoby dlań wielce użyteczne...., Uszy szympansa i orangutana są nader podobne do ludz­kich, a stróże w zoologicznym ogrodzie zapewniali mnie, iż zwierzęta te nigdy uszów swoich nie podnoszą i nie po­ruszają, tak, że mięśnie do tych ruchów służące, muszą się znajdować u nich, podobnie jak i człowieka, w stanie zaczątkowym. Jakim sposobem zwierzęta te, zarówno jak i nasi właśni przodkowie, postradali zdolność podnoszenia uszów ku górze, tego zgoła nie wiemy. Być bardzo może, iż istoty owe posiadając obok wielkiej siły, duży zasób zręczności, zwinności, przy pomocy którycli z łatwością przesiadywały na drzewrach, mniej przez to wystawione były na niebezpieczeństwa i nie potrzebowały strzygać uszami, ztąd też siła poruszająca odpowiednich mięśni, zni­kła z czasem.“ (Tom I, str. 20—22).

Ho.mo. Wasza wiclmożność pytała się Mr. Darwina, czy człowiek nie poniósł jakiej straty w skutek tego, że ciało jego zbudowane*! jest na obraz i podobieństwo mał*

py. Otóż zdaje się,^ że tak jest w samćj rzeczy, jeżeli utracił taką pożyteczną zdolność, jaką obdarzone są zwie­rzęta, mogące poruszać uszami na wszystkie strony. Dla czegóżby jednak nie miał się postarać, ażeby według me­tody opisywanej przez Mr. Darwina „przez częste poru­szanie uszów swoich i zwracanie na nich uwagi,“ napo- wrót ożywić, odzyskać ową zaginioną siłę mięśniową? Nasi nauczyciele elementarni, mogliby w tym kierunku wiele wpływać na młodzież oddaną ich pieczy. Część ćwiczeń dziennych, mogłaby stanowić komenda: „Chłop­cy, uszy do góry!“ Jakążby przewagę z odzyskaniem owej rzekomo utraconej zdolności -nabył człowiek, nad pokrewnemi mu mieszkańcami ogrodu zoologicznego, ko­niem lub osłetn, któro są w stanie poruszać uszami na wszystkie strony.

Lord C. Nauczyciele elementarni powinni rzecz tę pozostawić raczej staraniom Mr. Darwina i młodszych na- turalistów. Co się zaś tycze poruszania uszami, które ma być pożytecznem dla człowieka, sądzę, że posiada on inną zdolność, daleko pożyteczniejszą, możność obracania głową ku rozmaitym stronom. Jeżeli zaś Mr. Darwin nad­mienia, iż nie wie „z jakiego powodu mogli utracić przod­kowie człowieka siłę poruszania uszami,“ to już tym sa­mym przyjmuje jako pewnik rzecz, którą miał dopiero do­wieść, a mianowicie, iż człowiek miał takich przodków z ruchomemi uszami.

IIomo. Może zechce nam Mr. Darwin wytłómaczyć, jakim sposobem przypuszczalni przodkowie człowieka, przyszli do posiadania uszu zewnętrznych. Radzibyśmy posłyszyć wyjaśnienie, w jaki sposób ucho utworzyło się i rozwijało, poczynając od ascydyi aż do małpy, z za­

strzeżeniem wszakże, aby owe wyjaśnienie nie było utwo­rem wyobraźni, lecz opierało się na rzeczywistych spo­strzeżeniach. Z uwagi na to, że całe ucho zewnętrzne ma być organem zaczątkowym, a zatem niepotrzebnym, rad- bym bardzo wiedzieć jakby też bez nich ludzie wyglą­dali. Jeżeli jednak zasady Mr. Darwina są prawdziwe, musimy oczywiście utracić nasze uszy, tak jak utraciliś­my już nasze ogony !

Lord C. Nie sądzę, aby taką miała być koniecz­ność następstw. Zasada Mr. Darwina „wyboru płciowe­go,“ musiałaby tu wchodzić w rachubę. Damy. oczywi­ście nie chciały mieć małżonków z ogonami, ale sądzę, żo nie radeby też mieć mężów bez uszów. Tym sposobem istnienie nadal tych ostatnich zdaje się być zapewnione.

Homo. Tym sposobem, Milordzie, wyjaśniłaby się kwestya dla czego człowiek utracił ogon a zachował uszy.

Lord C. Sądzę, że nie zważając na zaczątki, ludz­kość zawsze obruszałaby się na samą możność postrada­nia uszów.^

Darwin. Milordzie, słynny rzeźbiarz Mr. Woolner, zakomunikował mi pewien szczegół dotyczący ustroju ucha zewnętrznego, a jaki zauważył zarówno u niektórych męż­czyzn, jak i ukobiet.... Szczegół ten polega na małym śpi- czasto-tępćm zakończeniu wyskakującego brzegu ku we­wnątrz zagiętego obrębka ucha (hélix). Mr. Woolner spo- rządiił dokładny model podobnego wypadku i nadesłał mi odpowiedni rysunek. Owe śpiczaste zakończenia wyskakują nie tylko ku wewnątrz, ale i ku zewnątrz, tak iż są wte­dy widzialne, gdy na głowę spoglądamy wprost od przo­du lub od tyłu. Przedstawiają one nadto zmiany nie tylko co do postaci swojéj i wydarzają się niekiedy na

Horno venus. *

jednem uclui, podczas gdy na drugiem ich niema. Są­dzę, że znaczenie tych wyrostków nie może ulegać wąt­pliwości. Obrębek ucha stanowi jak wiadomo zewnętrzny brzeg uszny, ku wewnątrz zawinięty; a fałda ta zdaje się pozostawać w związku z calem uchem zewnętrznem.... Mał­pa ateles beelzebulh posiada podobną budowę ucha, jest to więc ślad dawnych uszów śpiczastych, wypadkowo uka­zujący się niekiedy u człowieka. (Tom I, str. 22, 23).

Lord C. Damy nie będą panu wdzięczne, Mr. Dar­winie, żeś pan wynalazł „oznakę zwierzęcą,“ na tak wy­stającym na zewnątrz organie, jakiem jest ucho. Ci zaś którzy podobne uszy posiadają, będą je niewątpliwie za kry wać przed oczami patrzących. Ale cóż powie homo na owe spostrzeżenie Mr. Darwina, odnoszące się do śpi­czastych zakończeń uszów u niektórych ludzi V

Homo. Dla czegożby ucho ludzkie nie miało być zbudowane według raz od wieków pow-ziętcgo kształtu ? Rysunek tego organu, podany przez Mr. Woolner’a, wygląda wcale pokaźnie, chociaż ucho to posiada śpicza- sty występ. Mr. Darwin opowiadał nam, że słynny stary anatom Wolff, napisał rozprawę, pod tytułem: „Wy­bór t y p o w y c h przykład ó w rozmaitych t r z e- w i ów “ Może nas w przyszłości jaki pilny badacz przy­rody obdarzy opisem typowych przykładów uszów. Je­żeli u dwóch osób kształt ucha nie jest zupełnie jednako­wym, to toż samo da się powiedzieć i o kolorze ócz. Nie­które osoby mają czarne oczy, inne niebieskie, a znowu inne bure, czasami nawet zielone, ale czyż z tego faktu porównanego z tein, że i niektóre zwierzęta posiadają oczy tegoż samego koloru, mamy już wyprowadzać na­sze pokrewieństwo z niemi. Mr. Darwin powiada nam,

żo „ucho nasze ulega pewnemu rozwojowi wstecznemu,“ ale nie tłómaczy nam, w skutek czego i jakim sposobem odbywać się ma owe postępowe zanikanie ucha zewnętrz­nego.

Lord C. A czyż nie wydarza się u niektórych osób brak płatka usznego, ja sam znam ludzi, którzy posiadają zaledwie ślady tego płatka. Czyż Mr. Darwin nie wy­ciągnąłby z tego faktu wniosku, że mniemany nasz przo­dek, zwierz czworonożny i pokryty włosami, nie posiadał owej części ucha, do której tak chętnie nasze damy przy­czepiają kolczyki.

Homo. Mr. Darwin, Milordzie odpowie nam możo :ia to pytanie wT przyszłćm wydaniu swego dzieła. Ale pod­dałbym rozwadze jego inne pytanie. Wiadomo jest po­wszechnie, że nos w rozwoju swojem ulega licznym od­mianom, równie dobrze jak i ucho, oraz że niektóre oso­by posiadają nos nazwany orlim. Owóż czy mamy w tern upatrywać ślady orlego nosa u naszych przodków inałpo-ludów, lub też oznakę pokrewieństwa naszego z or­łem lub papugą? Dzioby tych zwierząt, a nawet szczę­ki kałamarznicy, często bywają w ten sposób zakrzy­wione. Upraszam również o zwrócenie uwagi i na te okoliczność, że na uchu wydarzają się inne jeszcze spiczaste wyniosłości, prócz odrysowanych przez Mr. Woolnera, o których jednak Mr Darwin ani słowa nie wspomina.

Lord O. Dla czegóżby dobór naturalny nie miał przyczynić się do rozwinięcia właśnie owych spiczastych wyrostków. Może one przedstawiają dla nas pewien po żytek ?

Homo. Wasza wielmożność zapomina, że Mr. Darwin uważa całe ucho zewnętrzne, jako zaczątek (rudimeni), a zatem jako organ nieużyteczny.

Darwin. Milordzie, błona migawkowa, czyli trze­cia powieka, wraz z nałeżącemi do niej mięśniami, pod względem całego układu swego, najlepiej jest rozwinięta, u ptaków'; jest ona dla nich nader ważną, gdyż może być szybko zasuniętą po nad gałkę oczną. Pojawia się ona też u niektórycłi gadów i ziemnowodnych, a nawet u pe- wnychryb, jak u ludoj ada, czyli rekina (sąmilus car- harias). Jest nadto dobrze rozwiniętą u dwóch niższych działów zwierząt ssących, jakiemi są jednoodchodowe (mo- iiolremaiaj i workowate (niarsupialiaj, oraz u niektórych wyższych zwierząt, jak naprzykład u konia morskie­go. U człowieka zaś, jak również u czwororęcznych i wielu innych wyższych zwierząt ssących, ta trzecia po­wieka istnieje w stanie zaczątkowym, pod postacią fałdy półksiężycowej. (Tom I, str. 23).

Homo. Jak się rzecz miała z ludzkiemi uszami, tak sa­mo się ma i z oczami. Dla czegóżby one nie miały być utworzone według pierwotnych typów, czyli wzorów? Mr, Darwin opowiada nam, że ta trzecia powieka jest bardzo użyteczną dla ptaków, ponieważ dozwala im zamykać szybko całą gałkę oczną. Ale to jest toż samo jak gdy­by nam powriewiedział, że oczy są dla nich nadzwyczaj użyteczne, ponieważ za pośrednictwem ich mogą patrzeć, lub że wielki pożytek dostarczają im skrzydła, gdyż ina- ozćj by nie mogły po powietrzu szybować, i wreszcie żołądek, ponieważ bez niego nie mogłyby trawić. Le- piejby jednak było, żeby Mr. Darwin nam wyjaśnił, ja­kim sposobem na mocy zasady naturalnego doboru, lu­

dzie, małpy i inne wyższe zwierzęta ssące, utraciły ową trzecią powiekę, którą ptaki i kangury posiadają. Ze wyżej postawione zwierzęta ssące i ludzie posiadają fałdę półksiężycową, może być z łatwością wyjaśnione za po­mocą zasady typów pod względem pojedynczych form, w całej przyrodzie u organizowanej. Nie mogę jednak po­jąć w jaki sposób dobór naturalny mógł pozbawić zwie­rzęta niższe owej trzeciej powieki, podczas przypuszczal­nego przeobrażania się tych zwierząt na zwierzęta wyższe.

Lord C. Bez wątpienia Mr. Darwin mógłby nam ja­ką dowcipną teoryą tego przeobrażenia wymyślić.

Homo. Aczkolwiek wyobraźnia mego przeciwnika jest nadzwyczaj bystrą, to jednak sądzę, że co się tycze przyczyn owćj mniemanej utraty trzeciej powieki, powie­działby nam, iż jest w zupełnśj nieświadomości.

Darwin. Zmysł węchu jest dla większej liczby zwie­rząt ssących nadzwyczaj ważnym, dla jednych, jak dla przeżuwających, z tego powodu, iż ostrzega ich przed zbliżającem się niebezpieczeństwem; dla innych, jak dla mięsożernych, ponieważ ułatwia im wynalezienie zdo­byczy; innym znowu, jak naprzykład dzikom, posługuje do obu wymienionych celów. Lecz zmysł ten przedsta­wia nie wielkie korzyści dla ludów dzikich, u których je­dnak jest w ogóle wyżej rozwiniętym, niż u ras ucywili­zowanych ; zmysł ten ani nie ostrzega ludzi o niebezpie­czeństwie, ani też nie służy im do wynalezienia pokarmów; nie powstrzymuje eskimosów od snu i przepędzania nocy całych w ciężkiej i nieczystej atmosferze, również nie powstrzymuje wielu dzikich ludzi od spożywania na wpół zgniłego mięsa. Każden kto wierzy w zasadę sto­pniowego rozwoju, nie zgodzi się na przypuszczenie, aże­

by zmysł węchu, w takim stanie, w jakim obecnie u czło­wieka istnieje, został nabyty od przodków. Nie ma wąt­pliwości, że węch dzisiejszych ludzi znacznie osłabł, w skutek zaczątkowego rozwoju samego organu powonie­nia, oddziedziczonego od odległege przodka, u którego ten organ był daleko doskonalszym i oddawał mu ważne usługi. W ten sposób zroznmiemy dla czego zmysł wę­chu , jak to słusznie zauważył Dr. Maudsley, w dziele: „The Pysiologie and Pathologie of Mind,‘- jest w stanic wywoływać w umyśle naszym przedstawie­nia i obrazy „zapomnianych miejscowości i osób,“ gdy obok tego widzimy jak u zwierząt mających wysoko ten zmysł rozwinięty, naprzykład u psów i koni, dawne wspo­mnienia osób i miejscowości, ściśle są związane z ich po­wonieniem. (Tom I, str. 23, 24).

Homo. Jakże może Milordzie Mr. Darwin utrzymy­wać, że nasz „zmysł węchu jest dla nas nadzwyczaj mało użytecznym,“ lub też że posiadamy go w zaczątkowym stanie? Zapachy które go dochodzą z jego własnego ogrodu, powinny by zmienić w nim samym to przekona­nie. Bylibyśmy zresztą narażeni na niebezpieczeństwo wysadzenia przez gaz w powietrze, lub zatrucia przez wy­ziewy smrodliwe, gdybyśmy nie posiadali tego zmysłu. Ale zapominam, żo Mr. Darwin wierzy, jakoby nasi przod­kowie żyli w stanie dzikim, nio mogli więc posiadać ani ogrodów kwiatowych, ani fabryk, w których się wydzie­lają gazy szkodliwe dla zdrowia, ani nawet wychodków.

Lord C. Jestem wielce zadziwiony zdaniem Mr. Darwina, o zmyśle powonienia. Jeżeli zmysł ten nie do­pomaga uam tak jak zwierzętom mięsożernym do zdoby­wania strawy, to strzeże nas przynajmniej od niebezpie-

( zeństwa i jest źródłem przyjemnych wrażeń. Gdyby zaś był dokładniej rozwiniętym, jak to ma miejsce u niektó­rych zwierząt, to stał by się niewątpliwie przyczyną ró­żnych nieprzyjemności. Nie miloby nam było naprzykład czuć zapach mysi w pobliżu myszy i szczurów, lub też gdyby nam przypominał za pośrednictwem pewnych wo­ni. o miejscach i osobach którobyśmy zapomnieć radzi.

Homo. Milordzie, Mr. Darwin może uważać ten zmysł jako mało użyteczny dla siebie samego, ale nie wiele się znajdzie pomiędzy jego ludzkie mi kre­wniakami takich osobistości, któreby podzielały z nim to zdanie. Zechciej przytem zwrócić uwagę Milordzie, jak wyjaśniając ten przedmiot przeciwnik mój ciągle powraca do życia ludów w stanie dzikim. Zdaje się za­pominać o tem, że sam jest członkiem cywilizowane­go społeczeństwa i że ma do czynienia z ludźmi również ucywilizowancmi.

Lord C. Homo powinien przypomnieć sobie własne słowa swoje, według których: Mr. Darwin mniema, że nasi przodkowie żyli w stanie dzikim. Wnioski też jakie wyprowadza odpowiadają temu założeniu.

Homo. Wiem o tem Milordzie. Lecz według niego dobór naturalny, ktery tyle cudów dokazał, że wymieni­my tu tylko rozwój ducha ludzkiego i udoskonalenie cia­ła naszego, dobór ten powterzam, popełnił obok tego wielki błąd, odnośnie do zmysłu powonienia. Zmysł ten ma dostarcza»' nader ograniczonych korzyści ludom wszel­kich rass, nie wyjmując nawet tych, które żyją w stanie dzikim. Dla nas służy on tylko jako jedna z podpór dla pamięci. Dobór naturalny wedle Mr. Darwina w niemądry sposób postąpił sobie z nami co do tego zmysłu. Owóż

sądzę Milordzie, że zdanie to mego przeciwnika stąd po­wstało, iż zbyt wyłącznie spoglądał na człowieka żyjącego w stanie dzikim, a stąd dopatrzył tyle błędów w dzisiej­szym rozwoju naszego organu powonienia.

Lord C. Sądzisz więc pan, że twierdzenie Mr. Dar wina odnośnie do zmysłu węchu u człowieka, jest wska­zówką, że autor teoryi o pochodzeniu człowieka sam mą­drzej myśli od naturalnego doboru.

Homo. Tak sądzę Milordzie. Myśli on oczywiście, że gdyby w swoim czasie mógł był rad własnych udzielać, wówczas dobór naturalny w mędrszy sposób by się od­był. Byłby niezawodnio doradzał, że człowiek powinien otrzymać organ powonienia nie w zaczątkowym stanie, lecz w zupełnie rozwiniętym, następstwem czego byłby oczywiście daleko ostrzejszy węch.

Lord G. W tym razie myślałbym, że rada Mr. Dar­wina nie byłaby najlepszą. Ale jakież jest następne py- tunie jakiem zająć się mamy ?

Darwin. „Nie może ulegać wątpliwości, że włosy po całej skórze człowieka rozrzucone, stanowią niejako za­czątki powłoki jednostajnej, złożonśj z włosów, pokrywają­cych prawic w zupełności skórę niższych zwierząt.“ (T.I, str. 24, 2j).

ITomo. Zdaje mnie się, że pod tym względem panuje silne powątpiewanie Milordzie, lecz może zechce nam Mr. Darwin wytłómaczyć, jakim sposobem człowiek utra­cił naturalne futro, chroniące od zimna ciało jego domnie­manych przodków?

Darwin. Chętnie na to pytanie odpowiem, Milor­dzie. „Jedna z wyraźnych oznak odróżniających człowieka od wielu niższych zwierząt, jest nagość jego skóry. Lecz

z drugiej strony, zwierzęta należące do rzędu wielorybów fcelacea), jak waleń, delfin, diugoń, czyli dziewica mor­ska (siretiia vel liaticore celuceaj, a z rzędu gruboskór­nych : koń rzeczny, czyli hipopotam, są również nagie, a okoliczność ta jest dla nich bardzo użyteczną przy prze­chodzeniu, lub przepływaniu przez wodę; nie może też im szkodzić stąd utrata cieplika, gdyż gatunki żyjące w klimatach zimnych, zabezpieczone są przez gruby po­kład tłuszczu, który oddaje im też same usługi co futro pokrywające inne zwierzęta. Słonie i nosorożce są ró­wnież prawie pozbawionemi sierści, a ponieważ pewne ga­tunki tychże zwierząt wymarłe, a zamieszkujące niegdyś podbiegunowe okolice, pokryte były długą wełną, czyli włosami, przeto możnaby przypuścić, że dziś żyjące ga­tunki zwierząt tego rodzaju, utraciły pokrycie z włosów', w skutek działania gorąca, upałów. Przypuszczenie to zdaje się tem bardzićj do prawdy podobnem, gdy zważymy, że słonie indyjskie, mieszkające w okoli­cach chłodniejszych i wyżej położonych, więcej są wło­sem pokryte, niż słonie przebywające na nizinach. Czyż nie możemy stąd wnieść, że człowiek pozbył się włosów, któremi przedtem był gęsto pokryty, w skutek tego, iż zamieszkiwał początkowo kraje gorące?“ (T. I, str. 173 i 179).

Homo. Pytanie to jest bardzo skromnie postawione Milordzie. Ale jakże się rzecz ma z włosami na głowie?

Darwin. Miałem właśnie zamiar dodać, że wierzch głowy u człowieka stanowi szczególny wyjątek, ponieważ w dawnych czasach musiał być częścią ciała najwięcej wystawioną na działanie słońca, a mimo to gęsto pokryty

jest włosami. Pod tym jednak względem człowiek przed­stawia zgodność z niższemi zwierzętami, u których po­wierzchnia ciała od strony wierzchniej, więcej bywa po - krytą włosami, niż powierzchnie spodnie, czyli dolne. Nie zważając jednak na to wszystko, pewnym jest fakt, że inni członkowie z rodu lineuszowego lak nazwanych prymatów, jak małpa lub nietoperz, chociaż zamie­szkują klimata cieple, a nawet podzwrotnikowe , nie­mniej pokryci są gęstemi włosami, najgęściej umieszczo- nemi na górnej powierzchni, a okoliczność ta zdaje się przemawiać przeciwko przypuszczeniu, ażeby człowiek mógł stać się nagim w skutek działania słońca. (Tom 1, str. 149).

Homo. Po takiem otwartem wyznaniu, może zechce nas Mr. Darwin objaśnić w jaki sposób mógł człowiek postradać gęsto jakoby pokrywające go włosy V

Darwis. Jestem skłonny do przypuszczenia, Milor­dzie, jak to zresztą wyjawiłem, mówiąc o doborze płcio­wym, ,,że człowiek pierwotny, czyli raczćj pierwotna ko bieta, pozbawiła się włosów w celu upiększenia; przyj­mując przypuszczenie rzeczone za prawdę, nie będzie nas bynajmniej to dziwić, iż człowiek pod względem rozrostu włosów’ tak znacznie różni się od swojej niższej braci, gdyż oznaki osiągnięte na drodze doboru płciowego w wy­sokim nieraz stopniu rozróżniają pokrewne sobie formy“. (Tom I, str. 149, 150).

Homo. Przypuszczenie dopiero co wypowiedziane brzmi nader dziwacznie. Milordzie! Człowiek miał być pierwotnie zwierzęciem pokrytem włosami, rodzonym bra­tem innych zwierząt kudłatych. Prawdopodobnie też onego czasu wieloryb, cleliin i hipopotam, nie byli tak

włosów pozbawieni, jak to ma dzisiaj miejsce. Wydaje mi się przeto dość dziwnem jakim sposobem samice owych zwierząt, zarówno jak i kobiety dzikie, jednocze­śnie ożywione zostały chęcią pozbycia się swoich włosów; również interessującem byłoby dowiedzieć się, jak udzie­liły odmiennej płci żądania swoje, a wreszcie jak to w skutek zadość uczynienia temu życzeniu włosy stawały się coraz mniejszemi i coraz mniej pięknenii, aż wreszcie znikły zupełnie prawie.

1)auwin. Ja tego nigdy nie utrzymywałem, żeby wie­loryby mogły być pokryte włosami.

Homo. Podług jednak hipotezy niego przeciwni­ka Milordzie, wieloryby, jako należące do zwierząt ssących, w dawniejszych czasach mogły być włosami pokryte, jak to ma miejsce z wielu ich braćmi należącemi do tejże samej gromady, chociaż się nie spieram o to, aczkolwiek mają one dotąd po kilka włosów' twardych, wyrastających naokoło pyska.

D.yrwin. Nie utrzymywałem też i tego, Milordzie, żeby słoń i hipopotam pozbawieni zostali włosów z chęci przyozdobienia się, lecz wnosiłem, iż zdaje się, że zwie­rzęta te straciły gęstsze pokrycie wtosis*e pod wpływem gorącego klimatu.

Homo. Jeżeli słoń i nosorożec w skutek upałów po­stradali włosy, dla czegóż małpy żyjące również w gorą­cym klimacie zachowały swoje pokrycie? Dla czego w obu razach taż sama przyczyna nie zrządziła tegoż sa­mego skutku ?

Lord G. Mr. Darwin nie twierdzi stanowczo w jaki sposób słoń i nosorożec pozbyli się włosów. Powiada on

tylko, iż ,,zdaje się jakoby przyczynę tego wypadało szu­kać we wpływie gorąca.“ 0 człowieku również nie wy­raża się w tym przedmiocie stanowczo, ale „skłonnym jest tylko do wierzenia, że człowiek w ten sposób włosy po­stradał.“

Hojio. Wszystko to są przypuszczenia. Przeciwnik- mój nie dowiódł i dowieść tego nie może, ażeby dziś ist­niejąca rassa słoni pochodziła od zaginionej, a kosmatej rassy. Również nie jest tego w stanie dowieść odnośnie i do nosorożca. Ale co do człowieka, to przypuszczam na chwrilę, że rzeczywiście pochodzi on od dzikich ludzi, których jakoby we mgle odległej bardzo przeszłości do­strzega Mr. Darwin. Pytam się, czy w takim razie owi dzicy przodkowie nasi tok chętnie radziby byli się po­zbyć swoich włosów. Damy za naszych czasów chętnie dla samego stroju, przyodziewają się w drogie futra, za które nieraz bardzo drogo przepłacają. W owych zaś pierwotnych czasach niebyło ani jedwabiu, ani aksamitu, ani jakichkolwiek bądź innych tkanin. Zdaje mi się przeto, że gdyby rzecz ta zależną była od pięknej, choć dzikiej połowy rodu ludzkiego z owych czasów, to po dziś dzień jeszcze rassa ludzka byłaby włosami pokrytą.

Darwin. Nie zważając jednak na to, Milordzie, utrzy­muję, że „dawniejsi przodkowie człowieka byli bezwąt- pienia włosami pokryci, a obie płcie posiadały brodę. Tom E, str. 206).

POSIEDZENU DNIA TRZECIEGO.

Lord C. Jakież są pytania, któremi się mamy zaj - mować w ciągu dzisiejsjego posiedzenia?

Darwin. „Mr. Paget udzielił mi“, Milordzie,,wiado­mość, że niektóre osoby należące do jednej i tejże samej rodziny, mają po kilka rzęs daleko dłuższych od pozo­stałych, tak, iż należy tę właściwość uznawać jako rzecz oddziedziczoną. Te dłuższe rzęsy odpowiadają również wydłużonym włosom, tak nazv;anym vibrtssae, używa­nym przez niektóre niższe zwier.:ęta, jako organ dotyko­wy“. (Tom I, str. 25).

Lord G. Zdaje mi się, iż wniosek ten jest cokolwiek naciągniętym. Niektóre zwierzęta posiadają długie wło­sy naokoło ust i na pysku, jak naprzykład szczury, lub koty; włosów tych używają one do dotykania i niewąt­pliwie otrzymują je w spadku po przodkach. Czyżbyśmy dla tego zwierzęta posiadające owe nbrissae powinni uważać za społ-potomków wspólnego starożytnego przod­ka! W ten sposób zestawione fakta wątpię czy kogokol­wiek doprowadzą do wniosków, jakie z nich wyciągnął Mr. Darwin.

Homo, Może przeciwnik mój, Milordzie, przypusz­cza, iż osoby obdarzone takiemi wyskakującemi rzęsami, mogą zamienić je na organ dotykowy, przez samo tylko częste zwracanie uwagi na te włosy, połączone z wielo- krotnem dotykaniem niemi rozmaitych przedmiotów. Wte­dy też nie potrzebowałby określać znaczenia tych rzęs w ten sposób, że one odpowiadają tak nazwanym mbrissae u zwierząt. Zdaje się jednak, iż pod tym względem sam nie jest pewnym własnego wniosku.

Lord O. Dla czegóż więc przytacza go jako dowód?

Homo. Tonący, Milordzie, chwyta się brzytwy, jak powiada przysłowie.

Darwin. „U jednego młodego szympansa,“ Milor­dzie; „widziałem kilka długich włosów, sterczących po nad oczami, w tein samem miejscu, w którem powinny były wyrastać brwi.“ (T. I, str. 25).

Homo. Nie pojmuję w jaki sposób dopiero co przy­toczony fakt może popierać teoryą Mr. Darwina, zarówno jak i ta okoliczność, do której wszakże nie dodaje żadne­go objaśnienia, że człowiek posiada brwi. Brwi bowiem nasze, chociaż przyczyniają się do wyrazistości twarzy, a nawet do jej ozdoby, są wszakże zupełnie bezużyteczne. Moglibyśmy bardzo dobrze bez nich się obejść. W jakiż więc sposób przyszliśiry do icli posiadania? Według za­sady naturalnego doberu, powinnibyśmy być pozbawieni owych włosów wyrastających z brzegów powiek.

Lord C. Może do jór płciowy wyjaśni istnienie rzęs.

IIomo. Wątpię bardzo Milordzie. Niektóre dzikie pokolenia mają zwryczaj wyrywać sobie rzęsy z korzenia­mi, a przecież według Mr. Darwina człowiek pierwiast- kowo był dzikim.

Darwin. „Jako jeszcze ciekawszy przykład pod tym względem,“ Milordzie, „mogą posłużyć piękne, wełnia­ste włosy, czyli tak nazwane humgo, którem pokryty jest płód ludzki w szóstym miesiącu. Rozwija się ono na­przód w piątym miesiącu życia płodowego, na powiekach i na twarzy, szczególniej zaś na około ust, gdzie jest da­leko dłuższe jak na głowie.... Cała powierzchnia ciała, nie wyłączając nawet czoła i uszów, jest w ten sposób gę­sto pokryta; ale jest to fakt znaczący, że wewnętrzne po­wierzchnie rąk i podeszwy, pozostają zupełnie nagiemi, jak również spodnie powierzchnie wszystkich czterech kończyn u większej liczby niższych zwierząt. Ponieważ

nie można tego poczytywać za trat' przypadkowy, musi­my przeto uważać owe wełniasto pokrycie płodu, jako za­czątki pokrycia h włosów zwierząt ssących, które przy­chodzą na świat pokryte włosami.“ (T. I, str. 25, 26).

Homo. Przypuszczam, Milordzie, że dłonie i pode­szwy, jak również spodnie powierzchnie wszystkich czte­rech kończyn u większej liczby zwierząt ssących nie są pokryte włosami, ponieważ przeznaczone są do chodzenia lub do pracy. Również nic mogę pojąć w jaki sposób wełniaste pokrycie płodu ludzkiego, podobnie jak i pło­dów zwierzęcych, ma dowodzić, że owe delikatne włoski są zaczątkami pokrycia z włosów, jakieini są opatrzone żyjące już na świecio zwierzęta ssące.

Lord C. Ale w jaki sposób Homo wytłómaczy nam istnienie owycłi włosów pokrywających płód ludzki?

Hono. Dla czegóż każdy włos jaki znajduje się na ciele naszem, bądź w okresie życia płodowego, bądź też po przyjściu na świat, ma koniecznie zawdzięczać istnie­nie swoje zwierzętom? Wyjaśnić zaś pochodzenie tego rodzaju włosów, wtedy tylko będę w stanie, jeżeli Mr. Darwin wyjaśni nam istnienie owych cienkich włosków, pokrywających latorośle młode dużych drzew.

Darwin. „Zdaje się,“ Milordzie , „iż tylny ząb trzo­nowy czyli ząb mądrości, u rass ucywilizowanych, dąży wyraźnie do stanu zaczątkowego. Zęby te są mniejsze od innych trzonowych, jak to również ma miejsce u szym­pansa i orangutana, i mają tylko dwa oddzielne korzenie. Nigdy one nie dojrzewają wcześniej jak przed siedmna- stym rokiem życia i według zdania dentystów łatwiej się psują i wcześniej wypadają od innych zębów. Godnern jest także uwagi, że przedstawiają one daleko więcej roz­

maitości, w porównaniu z drugiemi zębami, tak pod wzglę­dem budowy swojej, jak i czasu w którym się rozwijają. Z drugiej zaś strony plemiona czarne, mają zęby mądro­ści z trzema oddzielnemi korzeniami, a nadto zęby te są mocne i mniej są różne od pozostałych zębów trzonowych, niż u ludów rassy kaukaskiej. Professor Schaafhau­sen, w następny sposób objaśnia ową plemienną różnicę: tylna część wyrostka zębodołowego szczęki dolnej, jest krótsza u ludów należących do rass cywilizowanych, i owe skrócenie daje się objaśnić, o ile sądzę, tą okolicz­nością, że ludzie cywilizowani żywią się pokarmami od- gotowanemi, a zatćm miękkiemi, stąd też mniej pracują szczękami. M. Brace udzielił mi wiadomość, że w Sta­nach Zjednoczonych istnieje prawie powszechny zwyczaj wyrywania dzieciom po kilka zębów trzonowych, ponie­waż szczęki nie są należycie rozwinięte , ażeby pomieścić normalną liczbę tych zębów“. (T. I, p. 26, 27).

Homo. Gdybym nawet zgodził się na wyja­śnienie Mr. Darwina, odnoszące się do naszych zębów mądrości, to jeszcze nie widzę możności w jaki sposób ta­kowe mogłoby podtrzymywać jego wywody'. Możemy mieć do szympansów i orangutanów podobne zęby, po­nieważ posiadamy również naturę zwierzęcą, chociaż z te­go powodu nie potrzebujemy być pokrewnemi tych zwie rząt. Co zaś się tycze tego, że zęby i szczęki ludów cy­wilizowanych okazują się cokolwiek odmiennemi, w sku­tku używania pokarmów miękkich, gotowanych, to cieka­wy byłbym się dowiedzieć co to ma za stosunek z na- szem mniemanem pochodzeniem od małpy? Nikt nie wąt­pi, że budowa fizyczna człowieka, używając własnych wy­razów Mr. Darwina, „jest nadzwyczajnie zmienną,“ oraz

że ta zmienność /.uleży poczęści ml przyczyn, pozosta­jących w związku z naszav właściwą cywilizacyą. Czyżby Mr. Darwin chciał przez to dowieść, że jeżeli czło­wiek jest wynikiem oddzielnego aktu stworzenia, to ani mógłby się zmieniać, ani tćż mógłby ulegać odmia­nom, ale w zupełnie przeciwnym kierunku, jak to ma obecnie miejsce? Co sic zaś tyczy modyfilcacyi szczęk, jaka według liro ce’a wydarza się w Stanach Zjednoczo­nych amerykańskich, jest to bozwątpienia skutek przy­czyn fizycznych, wpływających na lud tego kraju. Gdyby naprzyklad ludzie zmuszeni byli żyć przeważnie orzecha­mi i musieli takowe rozłupywać z< bami, to niema wątpli­wości, że rozwinęłaby się zmiana, ale w innym kierunku.

Faktem zaś jest Milordzie, że przeciwnik mój wyciąga wnioski opierając się na własnej wyobraźni, lecz nie przyzywając w tein do pomocy rozumu, gdyż tylko roz­bujanie tantazyi może spowodować takie wnioskowanie, oparte, na takich podstawach.

I,om> ('. Sądzę, że lekka zmiana w zębach i szczęce, pod wpływem cywilizacyi, nie może służyć Mr. Darwino­wi za podstawę do wyprowadzenia ztąd wniosku, iż po­chodzimy z jednego wspólnego pnia ze zwierzętami, gdyż to jest główny punkt który wypada mu dowieść! Czyżby nawet ..młodzi”, podrastający .¡iinturaliści*- mogli się za- dowolnić takiemi dowodami?

Homo. Ja bym sądził Milordzie, że dowody dopiero co przytoczone przekonaliby mogły takich tylko natura! i- stów. którym się jeszcze nie przebiły zęby mądrości.

Dakwin. Milordzie, ,,dawni męzcy przodkowie czło­wieka.... posiadali prawdopodobnie wielkie kły, ale po­nieważ w późniejszym czasie nabyli wprawy w używaniu |

kamieni, kości i innej broni, ażeby walczyć z niep rzyja- ciołmi, przeto coraz rzadziej używali w tymże celu zębów. W skutek tego musiały się szczęki wraz z zębami zmniej­szyć co do wielkości, jak o tem wnosić możemy przez analogię z wielu podobnemi wypadkami“. (T.I,str. 149).

Homo. Niema kwestyi Milordzie, że kły i szczęki musiałyby się zmniejszyć w skutek nieużycia, spowodowa­nego przez wynalazek broni, gdybyśmy w rzeczy samej mieli takich przodków, jakich nam Mr. Darwin przypi­suje. Lecz przeciwnik mój przyjmuje tu już jako rzecz stwierdzoną, że w odległej starożytności nierozumne zwierzęta zdolnemi były wy­najdywać broń kamienną, a oko 1 icznoś6 ta d o- zw'ala wnosić że one były również w możno­ści sporządzania rozmaitych sprzętów i przy­rząd ów. Wyobraźmy sobie Milordzie dzikie zwierzęta przy warsztatach! Niezadługo posłyszymy może o fabry­kach urządzanych w jaskiniach i w klatkach ogrodu zo­ologicznego!

Darwin. Milordzie, „ten kto ze wzgardą odrzuca myśl, że kształt naszych własnych kłów' i wypadkowy sil­niejszy rozw ój u niektórych ludzi, winni jesteśmy temu, że pochodzimy od starożytnych przodków, którzy obdarzeni byli tego rodzaju zębami jako potężną bronią, ten także r szyderstwem przyjmie odkrycie naszego drzewa genea­logicznego. A chociaż ani niemamy zamiaru, ani siły uży­cia zębów jako broni, to jednak nieświadomie poruszymy nieraz mięśnie, czyli muskuły ściągające szczękę, jak gdy­byśmy się zabierali do czynności gryzienia, zupełnie w podobny sposób jak pies gotujący się do walki“. (T. I, str. 127).’

Homo. Mr. Darwin zaczyna nam przepowiadać co człowiek gotów byłby nieraz uczynić; jednak dowodze­nia swoje lepiejby przeciwnik mój poparł, gdyby wyka­zał wyrozumowaue powody, na których opierając się, możnaby uwierzyć, że z jednego i tegoż samego typu rozwinęły się zarówno kły ludzkie, jak kły dzika, lub słonia, z których to ostatnich waga jednego miała do­chodzić aż do 180 funtów. Żaden uksztalcony człowiek nie uśmiechnie się szydersko, gdy mu powiedzą, że ziemia się obraca na około swojej osi, i z szybkością prawie nie­pojętą krąży na około słońca; czuje bowiem że istnieją dobre racye ażeby temu uwierzyć. Lecz Mr. Darwin żą­da od nas ażebyśmy mu boz dowodu, na oślep wierzyli, że kły człowieka, dzika i słonia, a w dodatku nawet rogi jelenia i antylopy, razem ukryte kiedyś były w głowic larwy ascydyi.

Darwin. ,,Ząb ten“. Milordzie. ,,kiei, nie służy już człowiekowi jako broń przeciwko nieprzyjaciołom; może przeto być uważanym odnośnie do czynności, czyli futu- cyi swojej, jako znajdujący się w stanie zaczątkowym“. (T. I, str. 126).

Homo. Mr. Darwin nie dowiódł nam Milordzie, żeby szczególną czynnością tego zęba miało być, ,,rozdrapywa­nie nieprzyjaciół“. Niktby zapewne nie zechciał podzie­lać tego zdania, że sam Mr. Darwin jest człowiekiem na wpół dzikim.

Darwin. ,,W każdym większym zbiorze czaszek ludz­kich“. Milordzie, „można kilka z pomiędzy nich w'yna- leść, jak to zauważył Haeckel, w których znajdują się wyskakujące kły, w tenże sam sposób, jak to ma miej­sce u małp antropomorticznycli, czyli do łud/i podobnych.

W szczękach takich czaszek znajdują się puste przestwo­ry pomiędzy zębami, służące do przyjęcia kłów przeciw­ległej szczęki“. (T. L, str. 126).

Homo. To pokazuje tylko Milordzie, że w budowie całego stworzenia daje się dostrzegać pewien jednostajny, a idealny plan, objawiający się w jednakiej typowości rozlicznych kształtów.

Loud (.'. Mi'. Darwin widzi tylko w tych wszystkich razach od* kole, czyli rzut w tył. do typu wcześniejszego, dawniejszego.

Homo. Zdaniem mojem są to tylko podobieństwa, analogije, i nic, więcej. Kiedy zaś _Mr. Darwin mniema, że wystające kły u niektórych ludzi, są rzutem w tył, do wcześniejszego typu, to tem samem uważa już jako dowiedzione pochodzenie nasze od przodków zwierzęcych. Dla przypuszczenia tego jeszczeby istniała iskierka pra­wdopodobieństwa, gdyby od czasu do czasu spostrzegano ludzi z ogonem i ze śpiczastemi uszami, albo z kopytami, takiemi jak je widzimy u czworonożnych zwierząt, lub wreszcie z rękami w miejscu nóg, jak u małp. Ale nie mogę tej iskierki dostrzedz w takiej analogii ze światem zwierzęcym, jaką przedstawia wystający kieł. Faktem zaś jest Milordzie, iż zbyt mało dotąd wiemy o siłach i mate- ryałach pracujących w przyrodzie, jak również oprawach przewodniczących tej pracy, a ztąd w wypadkach podo- bycli do przytoczonych powyżej, nie jesteśmy w możności podać zadowalniającego objaśnienia. Mr. Darwin niema pod tym względem słuszności, tak samo jak jej również niemiał pis’:.ąc przed kilku laty ') o nadliczbowych bro

l) W (UicU: Yurluticm oi' Amintils undorDomestieation T. 11, str. 12 i 6 7.

dawkach sutkowych u kobiet i nadliczbowych palcach 11 niektórych ludzi. Powiada 011 tam: „że dającą się spostrzegać czasami nadliczbową ilość brodawek sutko­wych u kobiet, należy przypisać rzutowi w tył. ponieważ brodawki te umieszczone są symetrycznie na piersiach'1. Teraz zaś powiada '), że „takie nienormalnie wyrastające brodawki wydarzają się i na innych częściach ciała, nawet na grzbiecie, a fakt ten“. ..dodaje, osłabia, a nawet zupeł­nie usuwa moje poprzednie przypuszczenie. Niekiedy znowu wydarza się. że przychodzą na świat ludzie z nad- liczbowemi palcami. Jeżeli palce te zostaną podcięte, to nowe wyrastają na ich miejscu, podobnie jak to ma miej­sce w prawidłowym stanie z palcami niższych zwierząt kręgowych“. Przypisywał 011 to również rzutowi w tył. Jednak nie był w stanie znaleść takiej formy zwierzęcej, ku której taki rzut w tył byłby możliwym, a nadto zna­lazłszy oponenta pod tym względem, w jednej z nąjpierw­szych powag naukowych w tym przedmiocie, przyznaje otwarcie iż był w błędzie. Dodaje wszakże, że ten fakt odrastania nadliczbowych palców, po odrzuceniu możli­wości rzutu w tył, pozostaje zupełnie ciemnym, niewyja­śnionym.

Lord C. Upraszam Mr. Darwina o przedstawienie nam dalszych dowodów.

Darwin. „Jeżeli zważymy“. Milordzie, „jak mało dotąd starożytnych czaszek zostało zbadanych, w poró­wnaniu z czaszkami liowożytneini. to zajmująca jest ta okoliczność, że w trzech przynajmniej takich dawnych czaszkach, kły znacznie wyskakują ku ^przodowi,

lj W •i/jelo: ni' mm. T. I, mi*. w prz*pitkti.

a w czaszce znalezionej w L a N a u 1 e 11 e, mają być bar­dzo duże“. (T. I. str. 126).

Homo. Nie pojmuję jak szczegóły tego rodzaju mogą w czemkolwiek dopomagać Mr. Darwinowi. Przyjmuje on jako rzecz już udowodnioną, że człowiek pierwotnie żył w dzikim stanie. Tomu nie wierzę. Uważam dzikich ludzi za potomków naszej rassy ludzkiej, która w części spadła z życia wyższego, bardziej uduchowionego, na niż­szy, mizerniejszy poziom, na jakim ją obecnie widzimy. Gdyby zatem Mr. Darwin pokazał nam nie trzy, ale trzy­sta takich czaszek, to silniejszy rozwój w nich kłów, wska­zywałby raczćj na duchowy upadek owych ludzi, niż na rzut w tył, ku formie niższej.

Darwin. „Wiara“, Milordzie, „w to, że człowiek pier­wotnie żył w słanie cywilizowanym, a następnie uległ upadkowi, aż w stan dzikości, dowodzi tylko godnćj po­żałowania ni skości pojęcia o naturze ludzkiej“. i Tom I. str. 184, 185).

Homo. Niezważając jednak na dopiero co przytoczone zdanio, mój pogląd jest prawdziwy. Niestety widzimy na­około zbyt wiele faktów, które za tym poglądem przema­wiają. Czyż mało w naszych miastach ludzi tak ni­sko moralnie upadłych, że czyny ich słusznie nazwać możemy barbarzyńskiemi? Przewieźcie tylko takie indy­widua na bezludną wyspę, lub pustynię i pozostawcie je samym sobie, a po niewielu generacyach zniknie wszelki ślad cywilizacyi, którą przedtem posiadali.

Darwin. „U czwororęcznych“. Milordzie „i u nie­których innych rzędów zwierząt ssących, mianowicie tćż

u mięsożernych, istnieje w bliskości dolnego brzegu łopat­ki, kanał zwany for amen ?npntnondj/loideion. przez który

przechodzi nerw udający się do ramienia, któremu często towarzyszy tętnica. Owóż w łopatce ludzkiej, jak to za­uważył Dr. Struthers i inni, zazwyczaj wydarza się napotkać ślad tego kanału, niekiedy dosyć dobrze rozwi­nięty, w skutek obecności dziobkowatego wyrostka kost­nego, uzupełnionego przez więzadło. Jeżeli ten kanał tyl­ko istnieje, to niezmiennie przechodzi przezeń nerw, a okoliczność ta jest dowodem, że rzeczony kanał jest zacząt­kiem foraminis supra condylodei u zwierząt. Profesor Turner, wyrachował, że kanał rzeczony znaleść można na jednym przynajmniej szkielecie z pomiędzy stu; ale w dawniejszych czasach bywał on zapewne częstszym... Fakt ten sam, że starożytne rassy, w tym i wielu innych razach, częściej okazują szczegóły w budowcie ciała, przed­stawiające podobieństwo do niższych zwierząt, już jest go­dzien zastanowienia i zajęcia się nim. Zdaje się iż główną przyczynę tego należy upatrywać w tem, że rassy starsze, stoją cokolwiek bliżej w długim łańcuchu przeobrażeń do naszych odległych przodków zwierzęcych, niż rassy młod­sze“. (T. I, str. ‘28, 29).

Homo. W czasopiśmie „The Quarterly Review“, za miesiąc Lipiec, zeszłego i oku. czytamy Milordzie, że Mr Darwin błędnie przyjmuje foramen supra-condt/loid&- urn, za foramen inira-condyloidmm. Jeżeli zaś układ tych części tak często się u ludzi dawniejszych wydarzał, to tu zachodzi ciekawa okoliczność, ponieważ układ ten poja­wiał się u małp stojących na niższym stopniu rozwoju, nie zdarzał się jednak u małp wyżej stojących. Zresztą niech sani Mr. Darwin rozprawia sie z Quarterly ltoviov.

Dauwis. ,.Kość ogonowa u człowieka, zw'ana os coc- Milordzie. .,chof.iaż nie służy za podstawę dl* ogo -

na, jednak odpowiada tej części ciała u innych zwierzą* kręgowych. We wczesnym okresie rozwoju płodu, kość ta jest wolną, swobodną i wystaje po nad kończynami dol- nemi. W pewnych zaś rzadkich i niepraw idłow ych wypad­kach, jak to wykazali Izydor Geoffroy, de St. Ililaire i inni, tworzy ona mały zaczątek ogona, wystający na zewnątrz“. (T. I, str. 29).

Homo. Iiadbym wielce, Milordzie, zobaczyć człowie­ka z ogonem. Jeżeli takie indywiduum kiedykolwiek ist­niało, to dziwna rzecz, że przynajmniej szkieletu jego po dziś dzień nie zachowano. A cóżby to była za radość dla przedsiębiorców rozmaitych widowisk, gdyby się gdzie zjawił taki człowiek ogoniasty. Przypatrywaliby mu się z podziwieniem nawet dzicy ludzie.

Lobd C- Zdaje się, że nigdy może świat nie ujrzy człowieka ogoniastego. Przyjaciele takiego homo cauda-

postaraliby się zapewne aby mu ów ogon odciąć, gdy­by nie wzgląd na to. że okazując takie kalectwo nn widok powszechny, zbiorą znaczny kapitał. Zanim przeto zgo­dzimy7 się na zdanie przytoczonych powyżej francuzkich uczonych, wprzód musiałby nam Mr. Darwin albo takie indywiduum okazać, lub tćż dać nam dotykalny dowód jego istnienia.

Homo. Voltaire powiedział pewnego razu .Milordzie, że francuz jest mieszańcem z człowieka i małpy.

Loku C. liozumiejąc pod tém wypadkową z chara­kteru francuzkiego. cechującego się mięszaniną lekko­myślności i dzikości. Jednak Mr. Darwin stwierdził, że .„we wczesmm ol,i\ sio plodou \ iii. os cora/yis. w yskaki-

* wala po nad k«-uczynv dolne“.

t.

Homo. Według mego zdania Milordzie, pochodzi to ztąd. że części otaczające rzeczona,, kość w owym wcze­snym okresie życia płodowego, nie są jeszcze dostatecznie rozwinięte.

Darwin. „Os coccyx“. Milordzie, „jest krótka, za­zwyczaj składa się tylko z czterech kręgów, kręgi te znaj­dują się w stanic zaczątkowym, gdyż składaj a się tylko z części środkowej, za wyjątkiem tego jednego kręgu, \to­ry służy za podstawę. Do kręgów rzecznych przycze­pia .1 się- małe włókna mięśniowe: jeden z tych mięśni, jak o tem wspomina profesor Turner, został opisany jako zaczątkowe powtórzenie się mięśnia prostującego ogon. który u wielu zwierząt ssących jest nader silnie rozwinię­ty“.' (T. I, str. 29).

Homo. Mięśnie o których Mr. Darwin wspomina. Milordzie, sa oddawna dobrze znane anatomom. Gdyby to co o nich powiada Turner było prawdą, to niezawo­dnie okoliczność takowa nie uszłaby uwagi „starszych i zasłużeńszych przywódzców w naukach przyrodniczych“. Tymczasem nikt inny tego mniemania nie potwierdził. Co zaś do niezupełnego rozwoju czterech kręgów wchodzą­cych w skład ussu coccigis, to czyż fakt ten już ma przema­wiać za tem, iż pochodzimy od małpy? Kto niema tak żywej wyobraźni jak Mr. Darwin, ten niezawodnie nie dojdzie łatwo do takich wniosków.

Darwin. „Następny fakt“, Milordzie, „który również zawdzięczam ^profesorowi Turner, dowodzi, jak wielce .się. zbliża kość ogonowa do prawdziwego ogona niższych zwierząt. Luschka. odkrył niedawno na końcu kości ogonowy ch bardzo *■/.czególne ciało klębkowate, pozosta­jące w bezpośrednim związku z tętnica, krzyżową średnią

Cartería sacralis mediaj. Odkrycie rzeczone pobudziło Krauss’a i Meyer’a do zbadania ogona małpy (Maca- cus) i kota; znaleźli oni u obu tych zwierząt podobne cia­ło kłębkowate, chociaż wprawdzie nie na końcu ogona“.

Homo. Dopiero co wypowiedziany wniosek, Milor­dzie. sprzeciwia się prawom logicznego myślenia. Na końcu kości ogonowych znaleziono szczególnego rodzaju ciało kłębkowate. Również poplątane ciało, odkryto w ogo­nie małpy i kota, chociaż nie na końcu ogona. Z tego powodu człowiek ma pochodzić od tychże samych przod­ków co małpa i kot! Podobne wprawdzie rozumowanie słyszeliśmy przed chwilą. Kilku osobom, należącym do jednéj i tejże saméj rodziny, wyrasta z pośród rzęs parę dłuższych włosów, których wszakże nieużywają jako or­ganu czucia, czyli dotykania. Koty zaś i szczury, posia­dają długie włosy na wardze górnej i na twarzy, których również nie są w stanie użyć jako organów czuciowych. Ergo, człowiek pochodzi od tychże samy cli przodków co koty i szczury! Minio więc to wszystko co nam dotąd po­wiedział Mr. Darwi 11. pozostaje niezaprzeczonym fak­tem, że kość ogonowa u Bzłowieka nigdy nie stanowi ogo­na, niema też ona ani stawów, ani żadnych mięśni które- miby poruszać on mógł niby ogonem

Darwin . Według rozpowszechnionego pomiędzy ludźmi zdaaiu, !>rak ogona jest jedną z cech najbardziej człowieka odróżniających od zwierząt; ale ponieważ małpy najwyżej stojące nie posiadaj;; tego organu, więc i brak takowego nie wiole nas może obcho­dzić. Niemnćj przeto dobrze będzie, jeżeli wyznamy, że nie posiadamy dotąd żadnego wyjaśnienia tłómaezącego

nam powód utraty ogona przez człowieka i niektóre mał­py wyżćj postawione“. (T. I, str. 150).

Lord C. Jest to bardzo otwarte wyznanie.

Darwin. „Utrata owa“. Milordzie, ,,nie może nas zbytecznie zadziwić, gdy zważymy że organ ten różni się bardzo pod względem długości, u rozmaitych gatunków należących do tegoż samego rodzaju. Tak naprzykład u niektórych gatunków koczkodana (macacus), ogon jest dłuższy od całego ciała i skład.i się z dwudziestu czterech kręgów; u innych znowuż gatunków tego rodza­ju, stanowi zaledwie dostrzegalny pieniek, zawierający trzy, lub cztery kręgi... Owa wielka rozmaitość w długości i budowie ogona, wydarzająca się u zwierząt należących do tegoż samego rodzaju, i mających tćż same prawie zwyczaje, czyni bardzo prawdopodobnym to przypuszcze­nie, iż ogon jest dla nich zupełnie małoważnym organem; ztąd też nie możemy się dziwić, że w wielu razach staje się on zaczątkiem, podobnie jak to już zauważyliśmy pod względem 1'i.dowy wielu innych części ciała". (T. I, str. 150).

Homo. Mr. Darwin, Milordzie wyprowadza znowu wnioski oparte na przypuszczeniach. Długość ogona, po­wiada on nain, różni się częstokroć u zwierząt należących do tegoż samego rodzaju, ale do odmiennych gatunków, ztąd tśż jest ..prawdopodobnem“, żc ogon jest organem małoważnym. „Jeżeli zaś tak jest w rzeczy samej, to tym samym możemy pojąć, dla czego z taka. łatwością przechodzi w stan zaczątkowy. Wniosek ten, jako czysto hypotety-

zny, jest zdaniem mojem Milordzie, zupełnie niezada- walniający.

Lord 0. Niezawodnie, prawdziwa nauka nie może być wznoszony na przypuszczeniach.

Ho.mo. Oprócz tego przeciwnik mój zaskarża bóstwo swoje, to jest dobór naturalny, żo popełniło głupstwo, dając albo tani ogon, gdzie nie by 1 potrzebnym, lub też nie udzielając takowego tam znowu? gdzieby mógł być przy­datnym. Jednem słowem sądzi on iż natura, czyli dobór naturalny, źle sobie poczęła dając ogon jednym gatunkom małp, a drugim takowrego odmawiając. Pisząc jednak

o tym przedmiocie, zapomniał widocznie o larwach ascy- dyi, owych przedstawicielach naszych najdawniejszych przodków. Wie on przecież bardzo dobrze, że larwy zrzucają ogony, gdy mają się osiedlić. I)la czegożby człowiek uieiniat zrobić tegoż samego, gdy od ostatniego z pomiędzy swoich małpich przodków, przedzierżgnął się na rzeczywistego członka ludzkości, a chociaż nie jest tak jak ascydya przyczepiony do skały, to jednak siaduje daleko więcej od małp. Utrata więc ogona przez czło­wieka może być przypisaną „rzutowi w tył. do da­wniejszego i w-cześniejszego typu“.

Loku O. Bvłobv to zbliżeniem do pomysłu lorda Monboddo, który utrzymywał, iż człowiek utracił ogon w skutek tego, że ciągle na nim siedział i tym spo­sobem odgniótł takowy.

Dakwin. ..Istnienie jednak takich zaczątków“, jak kość ogonowa u człowieka, Milordzie, ,,z trudnością da się objaśnić podzielając wiarę w oddzielne akty stworze­nia“. (T. I. str. 30).

lłouo. Pozwól mi dodać Milordzie, że owe rozlicz­ne podobieństwa w budowie ciała człowieka i rozmaitych zwierząt, które .Mr. Darwin zowie ..zaczątkami“, do­

stateczni o objaśnionemi /.ustaną, jeżeli przyjmiemy iż Stwórca utworzył stworzenia swoje podług tegoż samego idealnego planu, urządzając również te rzeczy w ten spo­sób, ,,iż człowiek podległy jest licznym odmianom w po­jedynczych częściach swoich", a „dwa nawet osobniki na­leżące do jednej i tejże samej rassy. nie są do siebie zu­pełnie podobne”.

Darwin. „Wszelkie inne poglądy, .Milordzie, „za wyjątkiem tego, według którego człowiek i zwierzęta po­chodził, od wspólnego przodka, nie wyjaśnią nam dla cze­go istnieje podobieństwo w ukształtowaniu ręki człowie­ka, lub małpy, nogi konia, łapy psa morskiego, skrzy­dłem nietoperza i t. d. Nie jest to bynajmniej naukowe tłumaczenie, jeżeli powiemy że wszystkie zwierzęta zostały stworzone według jednego idealnego planu--. (Tom L, str. 31,32).

Homo. 1’ozwól Milordzie, że odpowiem przeciwniko­wi memu słowami recenzenta jego w gazecie „Times“. Mr. Darwin naprzód [trzypuszcza, że każdy bez w yjątku 1'akt w naturze może być w sposób naukowy wytłumaczo­nym, czyli mówiąc innerni wyrazami, że nigdy w naturze żadne inne przyczyny nie pojawiały się, oprócz przyczyn naturalnych. Ale właśnie twierdzenie tego rodzaju, czyli raczej przypuszczenie', li i p o te z ę, należałoby wprzód udo­wodnić. Jeżeli zaś przyjmiemy ją za prawdę, to logicz­nym takowej następstwem, musi być przyjęcie teoryi roz­woju stopniowego, jako jedynej przyczyny powstawania wszystkich istot »organizowanych. Wszelkie zaś twier­dzenie wtedy dopiero jest rzeczywiście naukouem, kiedy jest prawdziwem. W sporze zaś który nas obecnie zaj­muje, jedyni- pytanie naukowe jakie się nam nastręcza,

jest łe: czy w pewnych danych okolicznościach jeden ga­tunek mógł się rozwinąć z drugiego, i czv na mocy tejże zasady człowiek rzeczywiście pochodzi od małpy? Uwa­żam zaś argument tego rodzaju, jak: że tak się musiał człowiek, lub zwierze rozwijać, jako nie naukowy. Jeżeli zaś Mr. Darwin, łącznie z najznakomitszemi geologami zechce przyjąć, że ziemia będzie miała swój koniec, musi też przyjąć i jej początek, wraz ■>. początkiem wszelkich istot ją zamieszkujących. Nie rozumiem zaś dla czego przyjęcie jednej przypuszczam komórki organicznej, tak potężnej, że z nić.j sie wszelkie inne rozwinęły istoty, mia­łoby być logicznem, czyli zgodnem z rozumem, gdy tymcza­sem stworzenie wiolu roślin i zwierząt, a wreszcie samego człowieka, ma być niezgodne z rozumem Mnie sio zaś wydaje że równie trudną rzeczą jest stworzyć z niczego cośkolwiek, nie powiadam już komórkę, ale jedną dro­binkę, jeden atom materyi. jak .«tworzyć człowieka, zwierzęta i rośliny.

Lord C. Więc według pańskiego zdania Mr. Darwin, wyłącznie sama tylko nauka jest w stanie wyjaśnić istnie­nie człowieka? czyż pan zupełnie niewierzysz we współ­udział Stwórcy.

Darwin-. Ja tego nie utrzymuję Milordzie, ażeby Stwórca nigdy nie miał mieć współudziału w powstawaniu jestestw żyjących.

Homo. W dawniejszem dziele swojem, „o początku rodzaju ludzkiego“, Milordzie, powiada Mr. Darwin: „Jakże wzniosłem jest owe pojęcie życia, ze wszystkiemi siłami jego, tchniętemi początkowo przez Stwórcę w je­dną, lub w kilka zaledwie form“. Wobecnćm zaś dziele nie znajdujemy już równie wyraźnego przyznania udziału

Stwórcy, w początku jestestw. Aut.-*: bowiem powiada: „Idea wspólnego i dobroczynnego Stwórcy wszechświata, zdaje się iż wtedy dopiero powstała w umyśle ludzkim, gdy człowiek wzniósł się wysoko przez długotrwałą kul­turę“ (T. II, str. 305). Z tego jednak nie wypływa, czy w teraźniejszym czasie owa idea Stwórcy ma być uważa­ną za prawdziwą, lub fałszywą.

Lord C. Według sprawiedliwości musimy przyjąć, iż Mr. Darwin trwa w wierze swojej w Stwórcę, dopóki sam takowej wyraźnie nie zaprzeczy.

Homo. Zgadzam się zupełnie z Waszą Wielmożuo- ścią; dziwi mnie to tylko dlaczego w nowszem dziele swojem, Mr. Darwin nie wykazuje tejże samej wiary we współudział Stwórcy, jak to uczynił w poprzedniej pra­cy. Zdaje ranie się, iż 011 sam czuje, że w tem właśnie leży najsłabszy punkt jego dowodzeń. Gdyż, jeżeli przy­puszczę, ,,że Stwórca musiał tchnąć życie w niewielką ilość kształtów“, dlaczegożby człowiek nie mógł być je­dnym takim kształtem? Radbym też zapytać Mr. Darwi­na, czy twierdzenie swoje dawniejsze, iż Stwórca tchnął życie w pierwotne kształty, uważa jako tłómaczenie nau­kowe ?

Lord C. Podzielam w zupełności pańskie zdanie, aczkolwiek cieszy mnie przyjęcie przez Mr. Darwina Stwórcy w jego teoryi.

Darwin. „Jeżeli zajmiemy się badaniem początków naszego organizmu, ze względu na teor} ę rozwoju, to wi­doczną okazuje się rzeczą, że zmiany uwydatniająco nas od zwierząt i oddziedziczone po rodzicach, nachodzą już w pó­źniejszych peryodach życia płodowego, z drugiej zaś strony płody najrozmaitszych kształtów zwierzęcych,

przedstawiają w pewnych okresach, mniej lub więcej do­kładnie, budowę ciała wspólnego naszego przodka“. (T. T, str. 32).

Lord C. Mówisz pan, ,,że zmiany oddziedziczone po rodzicach rozwijają się w cokolwiek późniejszym pc- ryodzie życia płodowego“, ale czyż pan tu nie wprowa­dzasz nowej hipotezy, aby podeprzeć dawniejszą?

D.uiwis. „Nie można znałeś*'- innego tłómaczenia“, Milordzie, ,,dla tak dziwnego zjawiska, jakiem jest ta okoliczność, iż płody człowieka, psa. loki, gadów i t. d. z początku zaledwie się dają rozróżnić jedne od drugich". (T. 1, str. 32).

Homo. Owe d z i w n e z j a w i s k o, wypływa z jesz­cze dziwniejszego; jeżeli bowiem płody się nic prawie nie różnią, pomiędzy sobą, według mego przeciwuika. to na­sienie, z którego się człowiek rozwija, nie będzie się też różnić od nasienia, z którego biorą początek zwierzęta. Jeżeli zaś nasienie jedno od drugiego w' niczem się nio różni, to wypłwa ztąd oczywiście, że możemy mieć nie płonną nadzieję iż płody powstające z tego nasienia, nie będą zgoła się różnić jedne od drugich. A jednak rzec/, ta się ma inaczej. Rysunki płodów psa i człowieka, we wczesnym okresie rozwoju, zamieszczone w dziele Dar­wina, wyraźne przedstawiają różnice, któreby dziecko nawet z łatwością dopatrzyło. Z drugiej zaś strony nasie­nie psie, wydać tylko może psa, a ludzkie tylko człowie­ka. Porządku tego żadna teorya niezinieni. Widoczną więc jest rzeczą, że w każdem nasieniu istnieją już pewne bardzo ważne odrębności w układzie cząsteczkowym, któ­rych tylko nasze dotychczasowe sposoby badania nie do­zwalają nam spostrzegać.

Darwin. „Ażeby1 Milordzie, „zrozumieć istnienie organów zaczątkowych, czyli zaczątków (rudimenla), dość nam tylko przypuścić, iż jaki dawniejszy nasz przodek posiadał wzmiankowane części w stanie zupełnie rozwi­niętym, oraz że różna zmiany w sposobie życia, znacznie zredukowały owe organa, bądź przez proste ich nieuży­wanie, bądź też przez dobór płciowy tych osobników, które w najsłabszym stopniu miały rozwinięte rzeczone części ciała.“ (T. I, str. 32).

Lord C. W tém też, zdaniem mojém, leży cała trudność. Jeżeli bowiem przypuścimy iż rzeczywiście istniał ów dawniejszy, a odmienny przodek rodzaju ludz­kiego, to właśnie przyjmiemy jako rzeczywistość pańską hipotezę, która ma być dopiero dowiedzioną. Tym więc sposobem przyjmujemy sporny punkt, ażeby dowieść spornego punktu. Tak przeto będziemy krążyć ciągle w błędnem kółku. Nie możemy zatém mówić o żadnym odległym przodku, dopóki pan nam nie dowiedziesz, że ten przodek rzeczywiście istniał na świecie.

Darwin. ,,Tym jednak tylko sposobem możemy po­jąć“, Milordzie, „dla czego tak człowiek, jak i wszystkie' inne zwierzęt;>. kręgowe, są zbudowani według jednego powszechnego typu, dla czego przebiegają takież same wczesne okresy rozwoju, i dla czego wreszcie zachowali pewne ogólne zaczątki. Wypada stąd konieczność przy­jęcia ich wspólnego pochodzenia. Wierząc w jakikolwiek bądź inny pogląd, założymy sobie sami, z własnej budo­wy ciała, i z ustroju innych zwierząt, pętlę, dla zaduszania zdrowego sądu.“ (T. I, str. 32).

Homo Czytałem Milordzie, w jednej starej książce, przypowiastkę o uczonym, który przoz własna mądrość

8

Homo venu«.

popadł w niewolę. Toż samo dałoby się powiedzieć i o moim przeciwniku, który sam własnej tcoryi pętlę zakłada na szyję. Okazuje on taką miłość dla szanownej pary zwierząt czworonożnych, pokrytych włosami, opa­trzonych ogonem i uszami spiczastemi, od których mnie­ma że i sam pochodzi, iż dla dowiedzenia ich rzeczywi­stości, pozwala sobie przeskakiwać góry, niedostępniejsze od Himalaja, unoszony na skrzydłach lotnej wyobraźni.

Lord 0. Mr. Darwin zdaje się przypuszczać, iż wszelki byt ożywiony pochodzi z jednego wspólnego kształtu pierwotnego, a tym sposobem w całej naturze panuje pe­cyna jedność, jednostajność. Nie przeczę, że istnieje wiel­ka jedność w przyrodzie, ale pi-zyozyna jej leży głębie}, niż Mr. Darwin sądzi; wszystkie gatunki bowiem acz nie rozwinęły się z jednego pierwokształtu, ale za to pocho­dzą ze wspólnego źródła, a źródłem tym jest sam Pan Bóg. Wszelkie zaś życzenie, ażeby ową jedność jestestw żyją­cych upatrywać gdzieindziej niż w Stwórcy, staje się źró­dłem błędu, fałszu. Fantazya bowiem będzie usiłowała wytworzyć tam jedność, gdzie jej niema. Radbym na na- stępnem posiedzeniu usłyszeć, jakim sposobem według Mr. Darwina, przypuszczalni przodkowie nasi, ze zwie­rząt czworonożnych, stali się ludźmi, trzymającemi się prosto i chodzącemi na dwóch tylko nogach, czyli jakim sposobem małpo-ludy przyjęły postawę ludzką.

POSIEDZENIE DNIA CZWARTEGO.

Darwin. „Wówczas“, Milordzie, gdy jeden ze sta­rożytnych członków wielkiej sery i prymatów, zmuszonym został zmienić sposób utrzymywania życia, lub też wsku­tek warunków zmienionych w kraju jego ojczystym, znie­wolonym był więcej chodzić po ziemi, niż łazić po drze­wach, wówczas powiadam musiał się stać albo zupełnie czworonożnym zwierzęciem, albo też dwunożnym“. (T. I, str. 140, 141).

Homo. 'Według hipotezy Mr. Darwina, Milordzie, gdy z pierwotnego robaczka rozwinęły się z czasem zwie­rzęta czworonożne, cześć ich \v skutek doboru płciowego zamieniła się na czwororęczne małpy, uzdolniono do prze­mieszkiwania i łażenia po drzewach. Możnaby sądzić, że te ostatnie były dumnemi z takiego wyniesienia; tymcza­sem gdzie tam, Mr. Darwin znowu przypuszcza że zosta­ły zdegradowane na czworonożne istoty !

Lord C. Powiedz pan raczej, zaawansowane na lu­dzi, czyli dokładniej mówiąc, na przodków ludzkich, „czworonożnych lub dwunożnych“, jak się wyraża pań­ski przeciwnik. *

Homo. Zamiana jednak tak;! lap małpich, służących w części do chodzenia, na zgrabne ręce ludzkie, musia­ła być stratą dla zwierzęcia, któreby zdaje się niechę­tnie na taką przemianę przystało. Możnaby sądzić że gdyby taka przemiana w rzeczy sanny miała niegdyś się odbywać, to małpa z ubolewaniem spoglądałaby na owo­ce rosnące na drzewach, na które już z taką zwinnością i łatwością jak przedtćm nie mogłaby wla:ić.

Lord C. Zapominasz pan jednak że Mr Darwin mó­wi wyraźnie o całym szeregu kształtów, przez jakie zwol­na i nieznacznie przechodziła małpa, zanim się stała czło­wiekiem takim, jakiego dzisiaj widzimy.

Homo. Ta właśnie tego powolnego i nieznacznego przejścia od małpy do człowieka, nie jestem w stanie pojąć. Najbliższym bowiem przodkiem rodzaju ludzkiego miała być istota do małpy podobna, z długim ogonem i śpiczastemi uszami, mieszkająca głównie na drzewach. Cztery nogi przodków owej istoty zamieniły się na rodzaj rąk, za pomocą których z łatwością chwytała za pnie i ga­łęzie, i tym sposobem, z wielką zręcznością przeskakiwała z drzewa na drzewo. Ogon służył jej również, jak to widzimy u małp dzisiejszych, do okręcania się na gałę­ziach, lub do utrzymywania równowagi, albo wreszcie do większej pewności, jako rodzaj podpory, przy skakaniu • Może też koniec ogona, jak to ma obecnie miejsce u nie­których gatunków małp, służył za organ dotykania, na podobieństwo palca ludzkiego, wsuwała go więc w szcze­liny pomiędzy gałęziami, ażeby wyszukiwać jaja ptasie, dla pożywienia. Taka istota musiała być w swoim rodzaju szczęśliwą. Była ona zbudowaną odpowiednio do właści­wego sposobu życia, a sposób ten, był znowu dla niej zu­pełnie odpowiednim. Czyż można więc dać wiarę temu, że dobór płciowy naturalny, sprowadził taką zmianę zu­pełną w budowie i zwyczajach tćj istoty, i jej następnych pokoleń, iż one nieznacznie stały się niezdolnemi do ży­cia łeśnege, opuściły drzewa, i zeszły na ziemię, a w miej­sce soczystych, smacznych owoców, poczęły się żywić mi- zernemi kor/.onkami, które z wielkim trudem musiały wykopywać z ziemi.

Lord C. Przypomnijmy jednak sobie, iż Mr. Dar­win utrzymuje, że owa zmiana mieszkania leśnego na mie­szkanie na ziemi, nastąpiła w skutek zmienionego sposo­bu podtrzymywania życia, oraz w skutek szczególnych warunków kraju w którym przemieszkiwały rzeczone istoty.

Homo. Mr. Darwin posiada rzadką zdolność tworzenia przypuszczeń, ale niniejsze przypuszczenie jego nie jest ani sprawiedliwem, ani nawet dowcipnem. Nie jest spra­wiedliwem, gdyż uczynione zostało wyraźnie tylko w celu wydobycia go z trudności, co do której lepiejby zrobił, gdyby ją otwarcie wyznał. Powiedziałem nadto, że przypuszczenie to nie jest nawet dowcipnem, gdyż Afry­ka, kolebka według Mr. Darwina mniemanych przodków rodzaju ludzkiego, posiada po dziś dzień obszerne lasy. obficie zaludnione małpami. Żadna więc tam zmiana nie zaszła, mogąca usprawiedliwić porzucenie życia dawniej­szego przez te zwierzęta.

Lord C. Ale czyż nie mógł istnieć pewien okres w czasie którego lasy zaprzestały rosnąć w Afryce?

Homo. Okres taki nie mógł istnieć Milodzie, w ta­kim bowiem razie, według zasad wypowiedzianych, przez mego przeciwnika, wszystkie pokolenia małp, musiałyby się przemienić albo w zwierzęta czwororęczne, albo też w ludzi.

Darwin. „Pawijany“, Milordzie, „zamieszkują po większej części wzgórkowate i skaliste okolice, zmuszone tylko potrzebą konieczną włażą na drzewa; nabyły one chód podobny prawie do naszego“. (T. 1, str. 141).

Homo. Rzecz teraz idzie o małpy ogoniaste, nie zaś

o bezogoniastych pawijanów Milordzie. Małpy zaś ogo­

niaste przemieszkują zazwyczaj na drzewach. Niechże Mr. Darwin raczy pozostać przy rozbiorze tego przedmio­tu. Co się zaś tyczy pawijanów, o których powiada że nabyły chód prawie podobny do psiego, to powinienby wprzód udowodnić, że kiedykolwiek chodziły inaczej.

Dutwis. „Człowiek, nie mógł“. Milordzie, ,,osię- gnąć dzisiejszego stanowiska swego, władającego na ziemi, bez pomocy rąk. które tak dziwnie uzdolnione są do po­słusznego wykonywania rozkazów' jego woli.... Lecz do­póki ramiona i ręce służyły do łażenia po drzewach, nie mogły jednocześnie sporządzać broni, lub wyrzucać ka­mieni. albo innych pocisków w oznaczony cel, ponieważ musiały podpierać i poruszać cały ciężar ciała“. (T. L, str. 14IV

Homo. -VIr. Darwin Milordzie, nie może się pozbyć tej myśli, że człowiek był pierwotnie dzikim, że ciągle sporządzał broń na swych nieprzyjaciół, oraz że zasypy­wał tychże kamieniami i innemi pociskami. Jeżeliby rze­czywiście takie a nie inne było położenie owych doumie- malnyeh przodków naszych, to wypadałoby przyjąć, iż wrazie niebezpieczeństwa właśnie szukali schronienia na drzewach, a tym sposobem zamiast zapominać, powinni byli coraz doskonalej wdrapywać się- i łazić po gałęziach. Lecz przeciwnik mój dodaje, iż z biegiem czasu, przesia­dywali coraz mniej na drzewach, a więcej daleko na zie­mi". Tym więc sposobem byli wystawieni na napady dzikich zwierząt; tak więc naturalny dobór płciowy odda­je głowy owych przeobrażonych małp na pastwę lwiej paszczy, i to bez dostatecznych środków obrony, a mimo to rzeczone pnałpy w ciągu długich wieków nietylko istnieją, opierając się napaści lwów' w nieznany sposób.

ale nadto powoli i nieznacznie przetwarzać się mają na hi dzi.

Lord Może w owych fantastycznych czasach lwy nie istniały jeszcze?

Romo. Być to może, Milordzie, ale w takim razie inne rodzaje dzikich zwierząt były również niebezpieczne dla biednej zreumatyzmowanej małpy, której ręce tylne stężały na nogi ludzkie i tym sposobem uczyniły ją nie­zdolną do uciekania na drzewa.

Darwin. „Żaden kraj na świecie“, Milordzie, .,nio posiada takiego nadmiaru niebezpiecznych zwierząt dzi­kich. jak właśnie południowa Afryka.... ale możemy ja­sno wytłumaczyć sobie istnienie w tych okolicach da­wnych przodków człowieka, gdyż w miarę, o ile tracili oni siły fizyczne, łatwość łażenia po drzewach, o tyle znowu zyskiwali jednocześnie na rozumie“. (T. l,atr. 157).

Homo. Jednak jest to rzeczą zupełnie nie wytłóma- •czouą. dla czegoby podobni do małp przodkowie czło­wieka, mieli tracić siły fizyczne i zdolność łażenia po drzewach, w tak niobezbiecznym kraju, jakim jest połu­dniowa Afryka.

Darwin, Jeżeli przypuścimy“, Milordzie, „iż przod­kowie człowieka byli daleko mniej zaradni i mniej zdolni do bronienia się, niż żyjący obecnie w ciepłych krajach dzicy mieszkańcy, naprzyklad Australii, Nowej Gwinei, albo wyspy Borneo ... to i tak nie byliby wystawieni na żadne szczególni* niebezpieczeństwo.“ (T. 1. str. Ui7V

Homo. Jakże może Mr. Darwin porownywać pod względem niebezpieczeństw, na jakie są wystawieni, do- inniemalnych przodków rodzaju ludzkiego, zwymienione- mi dopiero co dzikiemi wyspiarzami, skoro sam powiada

w iunem miejscu, że owi mniemani „przodkowie zamie­szkiwali ląd starego świata, nie zaś Australię, lub wyspy na Oceanie.“ (T. I, str. 199). Taki sposób rozumowania dobrym by byt chyba w owej epoce, gdy przodkowie człowieka tracili siły fizyczne swoje, zyskując natomiast na umysłowych, ale w dzisiejszych czasach jest 011 nie­możliwym.

Darwin. ,,Ze względów“, które już Waszej Wiel- możności wyłuszczyłem, ,,dla człowieka było to rzeczą bardzo pożyteczną, iż stał się istotą dwunożną“.

Lori> C. Czyż pan sądzisz że kiedykolwiekbądź człowiek nie był dwunożną istotą? Przecież pan sam by­najmniej nie twierdzisz, żeby' nasi przypuszczalni przod­kowie do małp zbliżeni, byli ludźmi.

Homo. Mr. Darwin często w tym względzie buja po obłokach. Na stronnicy 253, dzieła swego, powiada: ,,Czyr odległy" przodek nasz godzien był nazwiska czło­wieka, w owym czasie gdy posiadał zaledwie niektóre grube sztuki i gdy mowa jego była bardzo jeszcze niedo­kładną, zależy to od pojęcia jakie nadajemy temu na­zwisku“. Był więc sam w wątpliwości, czy człowiek mógł być nazwany człowiekiem wowćj chwili, gdy posiadał już cokolwiek mowy; teraz zaś bez waclunia nazywa naszych domniemanych przodków ludźmi wtedy, gdy łazili jeszcze na czterech nogach, czy rękach.

Daiiwin. Miałem właśnie zamiar nadmienić, w chwili gdy Wasza Wielmożność mnie przerwał, iż „dla wielu czynności ludzkich jest prawie niezbędną rzeczą, ażeby ramiona i górna część ciała były zupełnie swobodne, wolne; odpowiednio zaś do tego celu musi człowiek mo­cno stać na nogach. Ażeby uczynić zadosyć temu zada­

niu, musiały się nogi spłaszczyć, a szczególniej musiał uledz przeobrażeniu wielki palec, aczkolwiek w skutek tego nastąpiła utrata zdolności chwytania za pomocą nóg.., Jeżeli korzystnie jest dla człowieka że ma ręce i ramiona wolne, oraz że prosto stoi na nogach, wczem najlepszy dowód daje zwycięztwo jego w walce o życie, to nie wi­dzę też powodu dla czegoby nie było również korzystnćm dla przodków naszych przyjmowanie stopniowe położe­nia pionowego i stawanie na dwóch nogach.“ (T. I, str. 141, 142).

Lord C. Mr. Darwin we wnioskach stawianych przez siebie, uważa ciągle kwestyę obecnie w sporze będącą, jako już rozwiązaną, w myśl jego zasad. My jednakże upraszamy go o złożenie nam d o w o d u, jako człowiek rzeczywiście kiedyś posiadał odmiennych od siebie przod­ków. Oprócz tego zmuszony jestem wyznać, iż sposób w jaki Mr. Darwin opisuje przemianę małpy na człowie­ka, bynajmniej nie jest przekonywającym. Niema wąt­pliwości, iż dogodnie jest człowiekowi stać prosto, opie­rając się na dwóch nogach. Nie zdaje mi się jednak aby mogło to być kiedykolwiek również dogodnem dla istoty do małpy podobnej, żyjącej na drzewach i zmu­szonej żywić się owocami, ażeby traciła stopniowo siłę do łażenia i zaczęła chodzić coraz prościej. Tym bowiem sposobem, jak sam pan przyznajesz, istota owa byłaby wystawioną na napady nieprzyjaciół, przeciw którym tru­dno byłoby jej się obronić, a zupełnie niepodobna uciec. Zdaje innie sio więc, iż pan zupełnie nie dowiodłeś mo­żliwości nawet przemiany przypuszczalnej istoty owej, na człowieka.

Darwin. ,,Gdyby goryl i nieliczne pokrewne mu formy, wymarli, to łatwo możnaby dowieść, z pewnem nawet prawdopodobieństwem, ¿e zwierzęta te nie mogły się przeobrażać stopniowo, z czwororęcznych na dwurę­czne, ponieważ wszelkie osobniki stojące na pośrednich stopniach, chodziłyby bardzo źle! Lecz my wiemy (i to jest godne uwagi), że wiele małp w istocie znajduje się w obecnym czasie w takim przechodnim stanie, i nikt nie wątpi że one zupełnie nie odpowiadaj; swoim warunkom życia. Goryl biega, pochylając się z boku na bok, lecz zazwyczaj chodzi opierając się na zgiętych rękach. I, str. 142, 143).

Homo. Waszej Wielmożności znany jest rysunek go­ryla, chociaż nie można z niego powziąść wyobrażenia

o diodzie tego zwierzęcia, które należy do małp starego świata; z pomiędzy nich, jak utrzymuje Mr. Darwin, wyszedł człowiek, a zatem jest to jeden z naszych naj­bliższych krewnych.

Lord C. Może mala znajomości moja nauk przyrodui- rzych. czyni mnie niezdolnym do rozpoznania tego po­krewieństwa. Może zatem Mr. Darwin zechce je nam bliżej wykazać.

Darwin. „Małpy długorękie ". Milordzie, ,.niekiedy używają rąk swoich do podpierania, kiwając się pomię­dzy niemi calem ciałem swojem, a niektóre z pomiędzy nich, jak II ygl o bat es. bez żadnej nauki mogą dosyć prędko chodzić i biegać na tylnych nogach, jednak po­ruszają się ono daleko niezgrabniej i mniej mocno od * człowieka. Jednem słowem, pomiędzy dziś żyjącemi małpami, widzimy rozmaite odcienia pod względem cho­du. poczynając od ruchów przypominających w zupełno-

ści chód zwierząt czworonożnych, aż do chodu zwykłego dwunożnym, czyli ludziom“. (T. I, str. 143V

Lord O. Ale czyż to nie jest właśnie, czegośmy oczekiwać mogli? Ponieważ małpy, ze względu na kształ­ty swoje, stoją w pośrodku, pomiędzy człowiekiem, a zwierzętami czworonożnemi, a obok tego jak sam pan przyznajesz, zupełnie odpowiadają warunkom swego ży­cia, dla tego też niepodobna przypuścić że mogłyby być lepiej, lub gorzej uorganizowane, i że znajdują się obecnie w stanie przeobrażeń. Obok tego sposób wyra­żania się pańskiego jest dwuznaczny. Jeżeli pan zamie­rzasz twierdzić, iż naprzykład goryl biogał i chodził ina­czej niż obecnie, to wzywam pana abyś uam to dowiódł.

Homo. Byłoby to próżne zadanie Milordzie. Wnio­ski Mr. I)arwina, przypominają mi owe małpo, o której dopiero co wspominał; używa ona długich rąk przednich, niby szczudeł do podparcia ciała, i dopiero całym tuło­wiem robi ruchy wachadlowe. Opiera się on bowiem na podstawie zrodzonej we własnej wyobraźni i dopiero przeskakuje na takowej naprzód, przez wszelkie znane prawidła logiczne i naukowe, na stanowisko które zająć zamierza. Naturalny dobór płciowy, obdarzył Mr. Dar­wina znakomitą siłą twórczą wyobraźni, oraz dokładną pamięcią wielkiej liczby faktów z historyi naturalnej, ale natomiast odmówił mu daru wyciągania prawdziwych wniosków i istotnego ducha filozoficznego, którego głó­wną podstawę stanowi rzetelne umiłowanie idea­łu prawdy.

LounC. Czy Mr. Darwin iria co do nadmienienia, poil względem wielkości mózgu u człowieka, w porównaniu z niższemi zwierzętami?

Darwin. W ,,Phisophical Tra/isaclions“ (r. 1869 str. 513) “wykazał Dr. J. Bernard Davis, Milordzie, za pomocą licznych i dokładnych wymierzali, że średnia wewnętrzna objętość czaszki u europejczyka wynosi 93,2 cali sześciennych, u amerykanina 87,5, u azyaty 87,1, a u australczyka tylko 81,9 takichże cali“ (T. I,str. 146).

Lord C. Nie jest to przedmiot o który się teraz pa­na zapytuję. Mnie idzie o to jaka jest wielkość mózgu ludzkiego, w porównaniu do mózgu zwierząt, np. małp?

Homo. Na to pytanie Milordzie, Mr. Darwin nie udziela żadnej odpowiedzi. Zamieszcza tylko w dziele swojem kilka małoważnych spostrzeżeń, odnoszących się do wielkości mózgu i czaszki królików, i opowiada nam

o ile pewne choroby mogą wpłynąć na zmianę kształtu czaszki ludzkiej. Lecz zwolennik Darwina, Mr. W.allace, wspomina na str. 338, dzieła swego, noszącego tytuł: ..Przyczynek do teoryi naturalnego dobo­ru płciowego“, że stosunek ów porównawczy wielko­ści mózgu, daje się wyrazić za pomocą następujących liczb: u małp do ludzi zbliżonych (antropoidalnych) 10, u dzikich ludzi 26, u człowieka cywilizowanego 32. Nad­to Mr. W allace zauważył (opus cii. str. 342) iż „czło­wiek jest w stanie wyrabiania i używania broni i sprzę­tów, czego niedokaże żadne zwierzę. Wprawdzie przy użyciu tej broni i narzędzi nie wykazuje częstokroć wię­cej rozumu od niejednego ze zwierząt“. „Czyż w życiu wielu dzikich plemion“, powiada on dalej, „dostrzega­my jakie wyższe popędy i dążności, prócz chęci zaspoko­jenia głodu, w najprostszy i najłatwiejszy sposób? Nie dostrzegamy w nich myśli, idei, lub czynności takich, któ- reby je o wiele wyżej stawiały nad słonia naprzykład,

lub małpę. Jednak posiadają one jak to już widzieliśmy mózg, o wiele stosunkowo przewyższający pod względem wielkości i objętości mózgi zwierzęce, a ta właśnie oko­liczność odpowiada bezporównania wyższym zdolościom umysłowym, których tylko nie postarały się należycie rozwinąć“.

Lord C. Są to nadzwyczaj ważne uwagi.

Homo. Pewien pisarz Milordzie, zamieszcza z tego powodu następujące zdanie (w czasopiśmie: The Edin­burgh Review, za Lipiec 1871 r. na str. 204). „Jest więc rzeczą jasną, iż mózg dzikiego człowieka przewyższa znacznie jego potrzeby. Jakżeby to wytłómaczyć się dało za pomocą zasady naturalnego doboru płciowego, lub też na mocy zasady przeobrażeń, dokonywanych nibyto za pomocą małych zmian na korzyść danego osobnika (indy- vidimm.fi Stosunkowo wielka objętość mózgu dzikiego człowieka, nie może też być odniesioną do warunków ży­ciowych tego ostatniego, ponieważ nie jest odpowiednią do rzeczywistych jego potrzeb umysłowych, a nawet gdyby taka wielkość mózgu kiedykolwiek nabytą być mogła, to według teoryi Mr. Darwina powinnaby się przez nieużywalność zmniejszyć. 0 ile bowiem natural­ny dobór płciowy byłby w stanie jedną rassę podnosić,

o tyle znowu inną mógłby zniżać. Człowiekowi dzikiemu bowiem pożyteczniejsze byłyby organa i instynkta zwie­rzęcia, niż utajona siła umysłowa uczonego.

Lord C. A jednak dziki człowiek tak często okazuje utajoną silę umysłową uczonego! Mr. Darwin powinienby nam udzielić wiadomości jaką drogą dzikie plemiona rze­czoną siłę zdobyły, nie mogły ją bowiem oddziedziczyć od

ludów jeszcze niżej stojących, lub od przodków do małp podobnych.

Homo. Byłoby to daleko odpowiedniejszym celowi. Milordzie, ażeby Mr. Darwin zamiast okazywać nam fan­tastyczne obrazy własnej wyobraźni, zechciał właśnie do­piero co wymienione takta zestawić ze swoją hipotezą.

Lord C. Obawiam się czyby wówczas nie był zmu­szony uganiać się za niemożliwością.

Homo. Zdaniem mojem tytuł dzieła Mr. Darwina jest niewłaściwy. Powinno ono nosić nazwę: Wznoszenie się człowieka,“ zamiast: „Pochodzenie czło­wieka“. A jeszcze właściwszem byłby napis nad tako- wem: „llozwój człowieka z larwy, oraz stopnie jakie przodkowie nasi przebywali, zanim się stali tem, czem są obecnie, a czemu wierzyć powinniśmy ua oślep.“

POSIEDZENIE DNIA PIĄTEGO.

Lord G. Może zechce Mr. Darwin udzielić nam dal­sze dowody uzasadniające jego przypuszczenie?

Darwin. Wyłożyłem już Waszej Wielmoiności ogół dowodów, służących do poparcia mego sposobu widzenia, odnośnie do początku i pochodzenia człowieka. Ogół ten dowodów wyczerpanym został na dwudziestu dwróch stron­nicach mojego dzieła. Rozdział pierwszy nosi tytuł: „D o- wód pochodzenia człowieka, od pewnej niż­szej lormy“. W drugim i w trzecim rozdziale, poró­wnywam siłę umysłową człowieka i niższych zwierząt. Czwarty rozdział, mieści opis sposobu w j a k i c z ł o w i e k s i ę r oz w i n ą ł, z p e w n <* j niższej

formy. Piąty rozdział mówi. 0 rozwoju umysło­wych i moralnych zdolności, tak w przedhi­storycznych, jak i w cywilizowanych cza­sach. Szósty, o pokrewieństwie i genealogii człowieka. Siódmy rozdział, zajmuje się rassami ludzkieini. Następnie przedmiotem drugiej części mo­jego dzieła jest naturalny dobór płciowy; opis takowego zajmuje resztę pierwszego i cały prawie drugi tom. W tej części mówię głównie o zmianach, które o ile sadzę, wprowadzonemi zostały do państwa zwierzęcego przez dobór płciowy.

Loki» Nie będziemy potrzebowali wysłuchiwać tej części pańskiego dzieła, ponieważ zajmujemy się wy­łącznie tylko przypuszczeniem o pochodzeniu człowieka od pewnej niższej formy.

Homo. Ośmielę się jednak zwrócić uwagę. Waszej Wielmożności na te okoliczność, że o ile Mr. Darwin sta­ra się wyjaśnić wiele pięknych kształtów, w otaczającym nas świecie zwierzęcym, za pomocą doboru płciowego,

o tyle znowu pozostawia niewyjaśnionym ton fakt, iż znaj­dujemy taką mnogość cudownie pięknych postaci kwia­tów, gdzie naturalny dobór płciowy niemoże wchodzić w rachubę. Gdyż możemy naprzód przyjąć, iż rośliny przy rozradzaniu się swojem nie mogą przekładać obco­wania jednych towarzyszów swoich przed drtigieini.

Lord ('. Z tego, jak sądzę, wnosisz pan, że o ile ■ł jednej strony dobór płciowy rzeczywiście wpływa na niektóre zmiany w potomstwie, o tyle znowu nie można mu przypisywać siły.jakiej nie posiada i nadawać mu łą­cznie z Mr. Darwinem tak wielkiego znaczenia.

Homo. Mam właśnie toż samo przekonanie Milor­dzie. Nie mogę dać temu wiary, ażeby larwa mięczaka była w stanie wydać za pomocą doboru płciowego te wszystkie piękne kształty, jakie podziwiamy wśród owa­dów, ryb, ptaków, gadów i zwierząt ssących.

Lord C. Najbliższe pytanie, na jakie wypada nam teraz zwrócić uwagę, są siły umysłowe i moralne czło­wieka, stanowiące nieprzebytą przepaść pomiędzy nim, a niższemi zwierzętami. W jaki sposób wykłada Mr. Dar­win ten przedmiot?

Homo. W zupełnie niedokładny Milordzie. Ponie­waż stara się 011 dowieść, iż siły umysłowe człowieka i zwierząt są jednakowego gatunku, a różnią się tylko ze względu na stopień rozwoju, powinien był przeto zacząć od ścisłego i szczegółowego rozbioru rzeczonych sił. Je­dnak postąpił inaczej i nie wyjaśnia należycie tego przed­miotu, czyniąc przytem wrażenie, iż jest daleko dokła­dniej obeznanym z instynktami i zwyczajami zwierząt, niż z najszlachetniejszemi zdolnościami człowieka.

Lord C. Czyż nie określa i nie objaśnia bliżej, co rozumie pod nazwiskiem instynktu i rozsądku, i czyż nie stara się przeprowadzić linii granicznej pomiędzy obu te- mi władzami?

Homo. Nie zadaje sobie tej pracy Milordzie. W dzie­le swojem „0 początku rodzaju ludzkiego“, po­wiada jednak o instynkcie, że „jest to czynność tego ro­dzaju, iż do jej spełnienia my sami potrzebujemy doświad­czenia, gdy tymczasem zwierzęta, szczególniej młode, spełniają takową bez świadomości dla czego tak robią,

i wiele zwierząt wykonywają tę czynność w jednakowy sposób“ A oprócz tego dodaje jeszcze: „mógłbym wyka­

zać, że żaden z pomiędzy owych instynktów nie jest po­wszechnym. Częstokroć wchodzi tu w grę, jak to zau- wał Piotr Hubcr, mała dawka rozsądku i siły sądze­nia, nawet u zwierząt stojących na nizkim szczeblu w przy­rodzie.“ (T. I, str. ‘256 i 257).

LordC. Czujemy tu konieczność bliższego określeniu, co rozumie Mr. Darwin pod nazwiskiem rozsądku? Czy ma on tu na myśli ten rodzaj rozsavdku jaki posiada czło­wiek? Wielu sądzi, że niższe zwierzęta, jak naprzy- kład psy, posiadają pewien rodzaj podrzędnego rozsądku, który kieruje ich czynnościami. Niektórzy utrzymują, że ¿a pomocą owego podrzędnego rozsądku, wyrokują, one jakiemu z pomiędzy dwóch przeciwnych instynktów uledz mają. inni zaś twierdzą, że potężniejszy instynkt bierze u nich zawsze górę nad słabszym. Tenże sam roz­sądek, według zdania niektórych osób, kieruje zwierzęta­mi wówczas, gdy naśladują czynności człowieka, jak to naprzykład czynią psy otwierające sobie drzwi łapami. Przypuściwszy nawet, że w wypadkach tego rodzaju pies działa na zasadzie wyższej zdolności od instynktu, na podstawie rozsądku, to jednak ów rozsądek niezawo­dnie wielce jest różnym od rozsądku objawiającego się u człowieka, wówczas gdy on porównywa idee, waży po­budki, przygotowywa się na przyszłość, w przebiegu ja­kiejś czynności wybiera sobie stanowczo rodzaj postępo­wania, lub zajmuje się badaniem zadań filozoficznych, albo przyrodniczych. Zdolności jakie posiada pies, nic mogą nigdy zwracać się ku tym przedmiotom, które stanowią niemal ciągłe zajęcie umysłowe człowieka. Chciałbym jt-dnak usłyszeć jakie Mr. Darwin przedstawia dowody, mające wykazać, że siły mora Im* i umysłowe człowieka

f«r*K4

7

powstały na drodze przeobrażeń, ze zdolności niższych zwierząt.

Darwin. „Bez wątpienia,“ Milordzie, „różnica wtym względzie, to jest pomiędzy siłami nmysłowemi, jest ol­brzymią, jeżeli nawet porównamy umysłowe objawy mał­py najlepiej uorganizowanej , z odpowiedniemi objawami człowieka dzikiego, stojącego na najniższym stopniu roz­woju, który nie jest w stanie wyżej rachować jak do czte­rech i nie uży wra wyrażeń oderw anych, dla ozna­czenia najzwyczajniejszych przedmiotów i uczuć. Różnica ta jeszcze pozostałaby niewątpliwie wielką, gdyby nawet zdołano którąkolwiek z małp wyżej stojących tak wydo­skonalić i ucywilizować, jak naprzykład psa domowego, który jednak bez porównania wyżej stoi od psa będące­go w dzikim stanie, jakim jest wilk, lub szakal. Plemie dzikie zwane Fugiaus4 zamieszkujące ziemię ognistą, li­czy się do najniżej stojących barbarzyńców; byłem je­dnak mocno zdziwiony widząc jak trzej dzicy pocho­dzący stamtąd, których miałem sposobność obserwować, na okręcie Ueagle, a następnie w Anglii, podobni byli do nas, pod względem usposobień i zdolności umysłowych; wyuczyli się oni mówić cokolwiek po angielsku.“ (T. 1, str. 34).

Homo. Przeciwnik mój przypuszcza Milordzie, iż by­łoby to rzeczą możliwą tak udoskonalić i ucywilizować małpę, jak psa. Tymczasem pewnem jest że pies daje się przyswoić i do pewnego stopnia udoskonalić, ale nie mamy żadnego dowodu na to, ażeby toż samo by­ło możliwem i z małpą. Czyżby damy nasze nie posia­dały chętnie swojskich małp, jak mają piesków, gdyby małpy mogły być zamienione tak łatwo na zwierzęta do-

mowę. Małpa całe życie swoje przemieszka w naszym kraju, a mimo to nie wyuczy się ani jednego słowa po angielsku, i stan taki trwać będzie dopóty, dopóki Mr. Darwin nie będzie w możności wykształcić jakiej małpy w ten sposób, ażeby zdolności jej umysłowe stały się po- dobnemi do naszych.

Lord C. Owóż tedy ma już Mr. Darwin linię granicz­ną, której nigdy żadne zwierze nie przekroczyło, gdy tymczasem dziki człowiek może ją łatwo przekroczyć. Ró­żnica wiec pomiędzy człowiekiem dzikim, a zwierzęciem, słusznie nazwaną być może nieprzebytą, nieskończoną. Najlepszy tego dowód dają wymienieni dopiero co przez Mr. Darwina dzicy krajowcy Ziemi Ognistej, którzy, jak to sam przyznaje, przebywając w Anglii, wyuczyli się cokolwiek po angielsku i wprawiali go w podziwienie, wyższością swoich usposobień i zdolności umysłowych.

Homo. Pokazuje to jasno, Milordzie, że wbrew hipo­tezie Mr. Darwina, zdolności umysłowe człowieka nie są oddziedziczone. Po kimże by bowiem mogli siły umy­słowe oddziedziczyć owi krajowcy Ziemi Ognistej? We­dług Mr. Darwina przodkowie dzikich ludzi są zawsze dzikiemi. Tymczasem zaś jest to rzeczą pewną, iż rassy dzikie, posiadają siły umysłowe rass ucywilizowanych, chociaż tychże sił nie używają. A jednak nie mogły zdo­być sobie takowych ani przez dobór naturalny, ani też na drodze spadkobierstwa, gdyż według Mr. Darwina przodkowie ich nigdy nie używali rzeczonych sił. Tutaj przeciwko Mr. Darwinowi występuje własna jego hipoteza.

Lord C. To jest jasnem. Według hipotezy Mr. Dar­wina, zdolności które człowiek obecnie posiada, miały być zwolna i stopniowo nabywane przez przodków naszych

i przez oddziedziczenie przeniesione aa potomków. We­dług zaś spostrzeżeń samego Mr. Darwina, zdoluości rze­czone sa w posiadaniu dzikich, których zalicza do najniż­szego rodzaju barbarzyńców. Ludzie więc ci nie mogli mióć przodków, którzyby użytkowali z owych zdolności, a tern bardziej pozostaw iii im takowe w spadku!

Komo. Tak samo, Milordzie, jak się rzecz miała z mó­zgiem dzikiego człowieka, dzieje się również i z wła­dzami jego umysłowemi. Mr. Darwin nie jest zupełnie w stanie wytlómaczyćza pomocą hipotezy swojej, dla czego dzicy ludzie posiadają w tak wysokim stopniu rozwinięty umysł, chociaż oni sarni o tein nie wiedza., a przodkowie ich również ani się domyślali, iż duch ich jest w stanie zmieniać postać tego świata i wnikać w najgłębsze taj­niki przyrody. Tylko zamiary Stwórcy mogły im udzie­lić ducha takiego, dobór zaś naturalny okazałby się w tym względzie zupełnie bezsilnym.

Lord C. Z tego zatem wnosisz pan, że albo człowiek dziki pochodzi od przodków, którzy go znacznie prze­wyższali pod względem siły intellektualnej, że zatem ze stanowiska wyższego spadł na niższe, lub też, że stworzo­nym został do daleko wyższego celu w życiu, od tego jaki obecnie spełnia.

Homo. Tak się rzecz ma w istocie Milordzie, lec z każde z tych przypuszczeń przeciwnem jest hipotezie Mr. Dar­wina.

Lokd C. Jakiż jest następny przedmiot naszego roz­bioru ?

Darw in. „Gdyby ani jedna z pośród istot organicz­nych, za wyjątkiem człowieka,“ Milordzie, „nie posiada­ła władz umysłowych; lub też, gdyby władze nasze były

zupełnie odmiennego rodzaju, niż u innych zwierząt, to podówczas nie mielibyśmy sposobności przekonania się, iż nasz umysł zwolna tylko i stopniowo dosięgną! tak wy­sokiego stopnia rozwoju. Lecz można na pewno dowieść, iż nie masz zasadniczej różnicy pomiędzy ogólnym chara­kterem władz umysłowych człowieka i zwierząt. Z dru­giej zaś strony musimy się zgodzie': na to, iż różnica władz umysłowych ryb niższych, jak naprzykład lancetnika

i lam pręta od takichże władz wyższych małp, jest daleko znaczniejsza, niż różnica między umysłem małpy i czło­wieka. Te zaś olbrzymie różnice wypełniają się rozmai- temi stopniami przechodniemi.“ (T. [, str. 34, 35).

Homo. Lamprety, czyli ssawcy karmieni, Milordzie, jest to gatunek węgorza, który za pomocą pyszczka przy- pija się do kamieni, lub skał, ażeby tym sposobem wstrzy­mać się od porwania przez falę, w czasie przypływu i od­pływu morza. Lancetnik, mniejszy od poprzedniego, jest rybą podobnego gatunku. Istoty te mają odpowiednią po­trzebie swojej ilość instynktu, czyli „siły duchowej“ jak go Mr. Darwin zowie. Możeby mój przeciwnik z wiel­kim mozołem zdołał czegokolwiek wyuczyć lancetnika, to jest udoskonalić go, albo jak się wyraża „ucywili­zować.“ Ale zarówno tej rybki, jak i małpy nie będzie on w możności ani wyuczyć mówić po angielsku, ani ra­chować do czterech, ani tśż uczynić im zrozumiałem zna­czenie oderwanego pojęcia, czyli abstrakcyi, ani jednem słowem nie mógłby upodobnić ich psychicznej strony do naszych władz umysłowych. To już dostatecznym jest. do dowiedzenia, że niezmierzona istnieje przestrzeń pomiędzy umysłowością człowieka a zwierząt. Jest więc wielką, niedorzecznością przyrównywać tych ostatnich do ludzi.

Lord C. Mr. Darwin powiada, że nie istnieje zasa­dnicza różnica między władzami umysłowemi człowieka

i niższych zwierząt. Czyż wyjaśnia on bliżej nazwę zasadniczej różnicy? co według jego mniemania stanowiłoby taką różnicę?

IIomo. Wyjaśnienia szczegółowego w tym względzie nie podaje wprawdzie, ale powiada, że władze umysłowe człowieka nie różnią się co do gatunku swego od zwie­rzęcych, ale tylko, że przewaga ludzi w tym kierunku pochodzi ztąd, iż są oni doskonalej rozwinięci.

Lord C. Przewagę więc umysłowości ludzkiej wyja­śnia jedynie za pomocą wyższego stopnia rozwoju orga­nizmu człowieka.

Homo. Tak jest, Milordzie. Wzniosłe władze umysłu naszego, znajdowały się niegdyś w zarodku larwy ascy- dyi! Rozum Newtona mieścił się wtedy w maleńkiej istocie, która zaledwie miała postać zwierzęcia, złożonej 7. woreczka, z dwoma wyskakującemi otworkami, w mię­czaku przyczepionym na dnie oceanu do skały, lub trawy morskiej. Co zaś do owych przeobrażeń i stopniowego rozwoju, który miał wydoskonalić zmyślność maleńkiego zwierzątka do potęgi rozumu ludzkiego, to Mr. Darwin rzeczywistości, a nawet możliw ości takowych nam nie wy­kazał.

Lord C. że nie mamy potrzeby dłużej się za­

stanawiać nad instynktami, które człowiek posiada wspól­nie ze światem zwierzęcym?

Homo. W' rzeczy samej Milordzie, człowiek jako ob­darzony naturą zwierzęcą, musi przedstawiać liczne podo­bieństwa do otaczających go istot niższych. Lecz zacho­dzi pytanie azali człowiek nie okaaije też wyższej

natury, w której zwierzęta nie mają udziału. Możemy więc śmiało przejść do porządku dziennego, co do przed­miotu dotyczącego instynktów, wspólnych według Mr. Darwina człowiekowi i zwierzętom.

Lord C. Móże więc zechce nam Mr. Darwin przed­stawić jakie według niego różnice zachodzą pomiędzy władzami umysłu ludzkiego i zwierzęcego.

Darwin. „Utrzymują powszechnie,“ Milordzie, „że człowiek sam jeden tylko zdolnym jest do postępowego rozwijania się, że on tylko wyłącznie używa rozmaitych sprzętów i narzędzi, oraz jest. w stanie rozniecać ogień, poskramiać inne zwierzęta, posiadać własność, lub używać mowy, jako sposobu porozumienia się; że żadne zwierzę nie ma świadomości o sobie, nie pojmuje samego siebie, nie posiada ani pojęć oderwanych, abstrakcyi, ani też ogólnych pojęć, idei; że jedynie człowiek ma poczucie piękna, wdzięczności, jest wstanie dochować tajemnicy

i t. d., że on sam tylko wierzy w Boga i obdarzony jest sumieniem. Postaram się przeto uczynić kilka uwag od­noszących się do tych twierdzeń. Arcybiskup Sumner utrzymywał niegdyś, że sam tylko człowiek zdolny jest do stopniowego doskonalenia się.“ ('1'. I, str. 49).

Homo. Jasną jest rzeczą, Milordzie, że arcybiskup pod stopniowem doskonaleniem się, rozumiał nieskończe­nie postępujące doskonalenie się. Mniemał on, iż czło­wiek od początku istnienia swojego, szedł ciągle naprzód na drodze postępu, któremu pozornie żadne granice nie stawiają tamy. Człowiek sam jeden tylko oddziedzicza wiedzę przodków swoich, a tym sposobem jest w stanie zużytkować nabytki przeszłości, aby je w pomnożonym stanie przekazać przyszłości!

Lokd C. Tak jest w istocie; Mr. Darwin sam o tera wątpić nie może.

Darwin. Milordzie, „każdemu doświadczonemu łowcy wiadoinem jest, że młode zwierzęta daleko łatwiej wpa­dają, w zasadzki od starych, i daleko bliżćj dozwalają pod- stępować ku sobie nieprzyjacielowi. Nie łatwo też udaje się pojmać; staru zwierzęta, w jediK-.ni i tćinże samem miej­scu i w jednakowego rodzaju zasadzki, lut wreszcie otruć je jednaką trucizną. Nie można zaś przypuścić aty one wszystkie prótowaly trucizny, lut wpadały w sidła. Mu­siały sic więc one wyuczyć ostrożności, widząc swoich

pojmanych, hit otrutych traci leżeli zwrócimy uwagę

na szereg po sobie następujących pokoleń, albo rass, to zobaczymy iż ptaki i iunezwierzę ta utracają, lut nabywa­ją niedowierzanie do ludzi i innych nieprzyjaciół. Owa ostrożność jest niewątpliwie po części oddziedziczoną, pod postacią instynktu, poczęści jednak jest nabytkiem wła­snego doświadczenia tychże zwierząt Nasze psy domo­we rozwinęły się pod względem wielu przymiotów

moralnych, jak przywiązania , wierności, łagodności cha­rakteru, a nawet prawdopodobnie i co do ogółu władz umysłowych. Zwyczajny szczur odbył zwycięzką walkę ze wszystkiemi innemi gatunkami w całej Europie, niektó­rych częściach. Północnej Ameryki, na Nowej Zelandyi, a niedawnerai czasy na Formozie i stałym lądzie w Chi­nach. Swinhoe (Proc. Zoolog. Sor. 1864 str. 186), który miał sposobność obserwowania tych walk, przy­pisuje zwycięztwo szczura zwyczajnego uad silna Mus co- mnya wyższości umysłowej pierwszego z nich; a ten ostatni przymiot, rozwinął się prawdopodobnie w skutek ćwicze­nia władz umysłowych zwyczajnego szczura, z celem

ukrycia się od prześladowań człowieka, jak również w skutek tego, iż wszystkie mniej chytre i mniej doświad­czone szczury, zostały wytępione przez ludzi. Twierdząc zaś, niezależnie od wszelkich bezpośrednich dowodów, że ani jedno zwierzę nie udoskonaliło się pod względem swoich władz umysłowych, podejmujemy na nowo całe pytanie o możności rozwijania się gatunków.“ (T. 1, str. 49. 51).

Lord C. Zgadzam się z Mr. Darwinem, że instynkt za­chowania życia, może być mniej lub więcćj rozwinięty u ptaków, szczurów i innych zwierząt, w miarę tego czy bywa mniej lub więcej wyćwiczonym, ale z okoliczności tśj nie możemy już wnosić, żeby zwierzęta zdolne były do nieskończonego doskonalenia się i posiadały tenże sam co i człowiek gatunek władz umysłowych.

Homo. Upraszam waszej wielmożności o zwrócenie uwagi na szczególny sposób, w jaki mój przeciwnik wy­prowadza wnioski. W odpowiedzi na uwagę arcybiskupa Sum ner a, że „jedynie człowiek zdolnym jest do postę­powego doskoualenia się, podnosi on tę okoliczność, iż zwyczajny szczur bystrzejszym jest od innych szczurów,

i tę swoją wyższość zawdzięcza ćwiczeniu wszystkich swo­ich władz umysłowych, w celu uniknięcia wytępienia przez człowieka. Tak więc udoskonalenie instynktu u szczura, stawia w jednym rzędzie z postępem nabytków umysłowych całćj ludzkości. Arcybiskup powiada, iż sam tylko człowiek z pomiędzy całego świata zwierzęcego zdolnym jest do nieograniczenie postępowego udoskona­lania sję, i z tego powodu pod względem władz umysło­wych różni się od wszystkich zwierząt. Mr. Darwin od­powiada na to: że zwyczajny szczur co do chytrości prze­

wyższa wszystkie inne szczury, a przymiotu tego mógł nabyć przez zetknięcie się z człowiekiem; a stąd wnosi, iż szczur zdolnym jest do nieograniczonego, postępowego udoskonalania się. Są to wnioski wyrosło na niwie buj- nój wyobraźni.

Lord C. Mr. Darwin powiada, że wyższą chytrość szczura, należy przypisać ćwiczeniu jego zdolności, w ce­lu schronienia się przed wytępianiem go przez człowieka. Otóż radbym wiedzieć jakie to władze umysłowe szczur kształciły Możebym mógł usłyszeć jakie władze posiada szczur oprócz pięciu zmysłów?

Homo. Mr. Darwin nie rozbiera tak szczegółowo te­go przedmiotu. Niezawodnie by jednak powiedział, że jako dodatek do pięciu zmysłów, szczur posiada pamięć, a może także i ciekawość, popęd do naśladownictwa, uwa­gę, siłę wyobraźni i rozsądek. Przypuszcza bowiem, że

i inne zwierzęta obdarzone są temi władzami umysłowemi: dla czegóżby ich nie mógł mieć szczur V

Lord C. Mr. Darwin wspomina o psie, że on postą­pił w przywiązaniu, wierności, łagodności charakteru, a nawet ogólnej intelligencyi. Czyż jednak usiłuje wy­kazać obok tego, że pies dzisiaj żyjący, udoskonalił się w tych przymiotach, w porównaniu do psa żyjącego przed tysiącem lat.

Homo. Mr Darwin nie pokusił się nawet o dowie­dzenie tego, iż pies w przebiegu wieków postąpił naprzód na drodze umysłowego rozwoju. Byłoby mu również trudnem wykazanie postępu jakiegokolwiek zwierzęcia, poczynając od ascydyi, a kończąc na małpie. Wyjątek stanowią te tylko zwierzęta, które udoskonaliły się do pewnego stopnia pod wpływem człowieka, czyli te, które

przezeń zostały przyswojonemi, lub wyuczoneini, albo tćż pozostawały z nim w jakiemkolwiek zetknięciu.

Lord O. Odnośnie więc do rozbieranego przedmiotu, przychodzimy do wniosku, że władze umysłowe i instyn- kta niektórych zwierząt, zdolne są do pewnego, nader zresztą ograniczonego wydoskonalenia się, żadne jednak z pomiędzy nich nie posiada daru, właściwego jedynio człowiekowi, nieograniczonego niemal udoskonalania się. Jakież są następne pytania, które osądzić mamy.

Darwin. „Książę Argyll (') zauważył,“ Milordzie, ,,że wyrób narzędzi służących do pewnego oznaczonego celu, właściwym jest tylko człowiekowi; utrzymuje on nadto, że zdolność ta stanowi nieprzebytą przepaść po­między człowiekiem i zwierzętami. Nie ma wątpliwości, że różnica ta jest nader ważną, ale co do mnie, to uważam za bardzo prawdziwe przypuszczenie Sir J. L u b b o c k’a, że kiedy człowiek pierwotny używał krzemieni w jakim­kolwiek bądź celu, to one czasami rozbijały mu się i wte­dy używał on po raz pierwszy tych ostrych odłamków. Stąd już nie wielki krok poprowadził go do umyślnego roz­bijania krzemieni i do ich niezgrabnego obciosywania.“ (T. I, str. 52 i 53).

Lord C. Przypuściwszy nawet., że to co Air. Darwin przytacza, jest prawdziwem, to i tak nie widzę żadnej możności dla bezrozumnych zwierząt do przebycia prze­paści, która je zdaniem księcia Argyll dzieli od czlo-

(*) Kziążę A r gy 11 jest autorem znakomitego dzieła, pod tyt. Icin: ,,Primeoal man. 1869.u Przedstawia w nióm dzieje człowieku pierwot­nego, zgodnie z podaniem biblijnćtu. Krótkie wspomnienie o tym eon* nym utworze angielskiego uczonego» zamieściłem w „Zarysach antropo- logicznych" (Sr. 3 „Kronifa’ /.Wcmiwf/*1 z roku 1873). (Pr z. tlóin.)

wieka. Małpy istnieją równie długo, a nawet dłużej od człowieka, a żadna z nich nie postąpiła naprzód i pra­wdopodobnie nigdy nie postąpi.

Darwin. „Często daje się słyszeć,“ Milordzie, „że żadne zwierzę nie jest w stanie używać narzędzi; lecz szympans żyjący u stanie natury, rozbija kamieniem twar­dą skorupę owocu, podobnego do orzecha tureckiego.“• (T. i, str. iii).

Lord ('. .leżeli szympans dzisiaj tak robi, to nie ule­ga wątpliwości, iż w ciągu tysiąca lat czynił podobnie. Jakże się to jednak stało, iż przez tak znaczny przeciąg czasu nie w ynalazł on narzędzia do rozbijania orzechów i że nie może złożyć dowodów iż nabył władze umysłowe po­dobne do ludzkich?

IIomo. A jakże to być może Milordzie, że sam na­wet. Mr. Darwin nie zdołał nauczyć małpy wyrabiania choćby najprostszych narzędzi. Bezrozumne zwierzę jest widać zanadto uparte. Mimo to wszakże przeciwnik mój utrzymuje, iż w ciągu wieków zwierzęta udoskonaliły się pod względem umysłowym. Czyżby chciał się podjąć wyuczyć małpę, albo jakiekolwiek inne zwierzę, użycia ognia ?

Lord 0. Sądzę, że Mr. Darwin da już pod tym wzglę­dem za wygranę.

Homo. Jakżeby to mógł uczynić Milordzie, skoro twierdzi, że zwierzęta są zdolne do postępowego udosko­nalania się.

Lord C. Bardzo bym rad wiedzieć jak Mr. Darwin tłómaczy ten fakt, że sam tylko człowiek czyni użytek z ognia.

Homo. Nic o tein nie mówi, Milordzie. Jest to je­dnak okoliczność wskazująca, iż tak się obawia ognia, jak by się go obawiała małpa leśna, ze strachu, aby żywioł ten nie zniszczył drzewa służącego jej za schronienie.

Lord C. W takim razie Mr. Darwin pominął milcze­niem jedno z najważniejszych pytań, odnoszących się do rozbieranego przez, nas przedmiotu, co w każdym razie silnie przemawia przeciw jego hipotezie. Sam zresztą stwierdza ten fakt. iż wyłącznie człowiek tylko czyni uży­tek z ognia.

Homo. Tak jest, Milordzie. A obok tego kilkakro­tnie zwraca uwagę na tę okoliczność, że człowiek odkrył sztukę rozniecania ognia. Nic jednak nie wspomina o tem, dla czego żadne zwierzę ani nie odkryło sposobu wydo­bywania ognia, ani też nie mogło się wyuczyć jego użycia.

Lord C. Czemże się cbecnie zająć mamy?

Darwin. „Małpy do człowieka podobne,“ Milordzie, „kierując się niezawodnie instynktem, budowały sobie czasowe płaskie dachy; lecz ponieważ wiele instynktów rządzi się za pomocą rozumu, nic więc dziwnego, że nie­które prostsze z pomiędzy nich, jak naprzykład instynkt urządzania owych dachów, mogły stać się z czasem czyn­nościami zalożnemi od woli iświadomemi.“ (T. I, str. 53).

Homo. Tu znowu, Milordzie, Mr. Darwin nie opiera się na pewnych danych, locz tylko na prawdopodobień­stwach. Małpy, o których mówi, prawdopodobnie rzą­dziły się instynktem, instynkt ten wszakże mógł stać się czynnością dowolną i świadomą. Tutaj znowu widzimy, jak Mr. Darwin przy wyciąganiu wniosków ucieka się znowu do twórczości swojej wyobraźni. Zresztą jeżeli instynkt małpy przy budowaniu płaskich dachów, mógł

się stać czynności dowolną i świadomą, dla czegóżby na taką samą czynność nie miał się zamienić instynkt ptaka lepiącego gniazdo, lub mrówki urządzającej mro­wisko?

Darwin. „Wiemy,“ Milordzie, „iż orangutan przykrywa się w nocy liśćmi pandanusa, a Brehm opowiada, że jeden z jego pawijanów miał zwyczaj chronić się od upału sło­necznego, zakrywając sobie głowę słomianką. W wypad­kach tycli widzimy pierwsze początki najprostszych sztuk, jako to: budownictwa i używania odzieży, pod postacią, pod jaką się takowe rozwinęły u najstarożytniejszych przodków człowieka.“ (T. I, str. 53).

Lord C. Stosownie do celu swego powinienby Mr. Darwin dowieść, że przykrywanie się liśćmi, jest nowym wynalazkiem orangutana.

Homo. Zn<1m psa, Milordzie, który kryje się pod sło­mę, lub pod kołdrę wełnianą, ile razy mu jest zimno; wia­domo jest również, że bydło chętnie się chroni pod cie­niem drzew, w czasie upałów letnich. Co zaś do pawi- jana, to moglibyśmy rzeczywiście przyjąć, iż on odkrył pierwsze początki budownictwa, gdybyśmy go zobaczyli jakby uplótł sam sobie słomiankę, a dopiero potem się nią okrył, lub wreszcie gdyby ten sposób zabezpieczania się od zimna i deszczu, udoskonalił za pomocą nowej, własnej metody.

Loiu> C. Czem to się dzieje, że skoro orangutan uczy­nił już pierwszy krok w sztuce budowania, nie idzie je­dnak naprzód, dla zrobienia chociażby drugiego kroku .J

Homo. A czeniże to się dzieje. Milordzie, żo nawet człowiek sam nie jest w stanie wyuczyć zwierzęcia ule­

pszeń w budowaniu pomieszkania? Lecz Air. Darwin nie ma żadnej odpowiedzi na pytania tego rodzaju.

Lord C. Cóż nam powie Mr. Darwin, o mowie?

Darwin. „Mowa artykułowana“ Milordzie, „właściwą jest człowiekowi; wszakże używa 011 wykrzykników niear­tykułowanych , wspólnie z niższemi zwierzętami, ażeby wyrazić uczucia swoje, dopomagając sobie w tein rucha­mi ciała i grą mięśni twarzowych.“ (T. 1, str. 54).

Homo. Przypuszczam, Milordzie, że pytanie waszej wielmożności odnosiło się do mowy artykułowanej, pozo- stawając na uboczu nieartykułowane krzyki, wspólne za­równo człowiekowi jak i zwierzętom. Nie chodzi nam tu bynajmniej o wykazanie tych władz i instynktów ludz­kich, które odpowiadają zwierzęcym. Pytanie nasze przedstawia się bowiem w ten sposób: czy człowiek jako zwierzę, nie jest niczem innem, jak tylko zwierzęciem, i czyli zatem posiada władze umysłowe? i jakie? które by go różniły stanowczo od zwierząt. .\lr. Darwin zas od­prowadza nas od teęo pytania. skoro nam prawi o krzy­kach artykułowanych. wspólnych człowiekowi i zwierzę­tom. Zapytaj się pan mego przeciwnika, czy jakiekol­wiek bądź inne stworzenie na ziemi, oprócz człowieka, może być przyuczone do rozumnego używania mowy ar­tykułowanej.

Darwin. „Nie tylko sama zdolność do mowy arty­kułowanej,“ Milordzie, „odróżnia człewieka od innych zwierząt, gdyż jak wiadomo papugi mogą także wyma­wiać wyrazy; lecz wielką władzę właściwą li tylko czło­wiekowi, stanowi możność łączenia pewnych tonów z okre- ślonemi pojęciami, zależną oczywiście od wyższego roz­woju władz umysłowych.“ (T. I, str. 54).

Lord C. Jest to właśnie przedmiot, nad którym rad- bym się cokolwiek zatrzymać. Moztia oczywiście wyu­czyć nie tylko papugi, ale i szczygłów, wymawiania kilku tonów artykułowanych. Zadałbym jednak pytanie Mr. Darwinowi, czy może nam wskazać choćby jedno zwierzę, któreby posiadało władzę łączenia pewnych pojęć z okre- ślonemi tonami? Czyż istnieje zresztą jakiekolwiek zwie­rzę wktóremby taką zdolność można rozwinąć?

Homo. Nie łatwo Milordzie, Mr. Darwina zatrzymać dłużej nad tym przedmiotem, jasno on go wprawdzie sta­wia, ale rychło od niego odbiega. Na dziewięciu wpraw­dzie stronnicach rozpisuje się o mowie, lecz nie zasta­nawia się dłużej nad tą wyłącznością człowieka, różnią­cą go od zwierząt, on bowiem „sam jeden tylko posiada zdol­ność łączenia pewnych tonów z oznaczonemi pojęciami.“

Lord C. Jakaż jest treść tej części teoryi Darwina?

Homo. Opowiada on, Milordzie, iż pies szczeka czte­rema lub pięcioma oddzielnemi tonami, wyrażając tym sposobem tyleż różnorodnych uczuć; że ptaki wydają to­ny, które pod wieloma względami przedstawiają najbliż­szą analogię z mową; podaje wreszcie szczegóły mające dowieść zdaniem jego, iż zwierzęta posiadają instynktową dążność do nabycia wprawy, pod względem sposobu wy­rażenia uczuć za pomocą głosu. Potem zamieszcza roz­prawę o mniemanym początku mowy artykułowanej. Utrzymuje, że „wczesny przodek człowieka, prawdopo­dobnie silnie dobywał głosu, jak to dzisiaj naprzykład czynią niektóre małpy wyjące,“ że „małpy wiele rzeczy zapewne rozumieją, które do nich człowiek mówi,“ oraz, że „one swoim towarzyszom za pomocą krzyku dają sygnały o zbliżającem się niebezpieczeństwie, a w tćj

ostatniej okoliazności upatruje „pierwszy krok do utwo­rzenia się mowy“. (T. I, str. 54 i 57).

Lord C. W jaki sposób sam Mr. Darwin się wyraża w tym względzie? i

Darwis. „Ponieważ małpy, w stanie natury będą­ce“, Milordzie, „udzielają towarzyszom swoim sygnały ó zbliżającem się niebezpieczeństwie“, za pomocy krzyku, jest przeto rzeczą prawdopodobną, że zwierzę niezwykle mądre, a do małpy podobne, naśladowało ryk drapie­żnego zwierzęcia, ażeby tym sposobem dać poznać swo­im małpim towarzyszom rodzaj nadchodzącego nieprzy­jaciela. To był zapowne pierwszy krok który w. dal­szym rozwoju doprowadził do utworzenia się mowy“.(T. I, str. 57).

Homo. Rzecz szczególna, Milordzie, dla czego owe zwierzę nadzwyczajnie mądre, a do małpy podobne, istnienia którego, nawiasem mówiąc, Mr. Darwin nam jeszcze nie dowiódł, nie naśladowało naprzykład sycze­nia węża, tem bardziej że się go małpy obawiają bardzo, skoro było w stanie naśladować ryk dzikich bestyi. Organ głosowy małpy jest równie dobrze uzdoluionym do syczenia jak i do ryczenia.

Darwin. „Ponieważ głos“, Milordzie, był coraz wię­cej używanym, przeto organa głosowe musiały się wzmo­cnić i udoskonalić, na zasadzie dziedziczności, w skutek ciągłego używania, a ta okoliczność znowu wywarła wpływ na samą siłę mowy. Również bez wątpienia był bardzo ważnym stosunek pomiędzy bezustannem użyciem mowy, a stopniowym rozwojem mózgu. Władze umysłowe sta­rożytnych przodków człowieka musiały stać wyżej niż u małp dziś żyjących, zanim nawet używanemi przez nich

lŁoioo

były najmniej dokładne formy mowy: dłuższe jednak używanie i postęp tej ostatniej musiały oddziałać na ducha, i uzdolnić go do dłuższego rozmyślania“. (T. I, str. 57).

Homo. W tem miejscu może zauważyć Wasza Wiel- możność, że Mr. Darwin przyjmuje iż w rzeczywistości istnieli przodkowie człowieka do małpy podobni, czego jednak przedtem nie dowiódł. Wyprowadza następnie wniosek, że w miarę tego jak owa wysoko rozwinięta przypuszczalna małpa, posiadając władzę udzielania pojęć własnych, istotom do siebie podobnym, rozwijała swój mózg, udoskonalała ducha i wzmacniała organa głosowe, tak też i zmiany owe przechodząc z pokolenia na pokole­nie, przez cały szereg form przejściowych, przeobraziły z czasem małpę na człowieka. Tylko że wszystko to co mój przeciwnik pod tym względem opowiada jest w y- łącznie utworem jego wybujałej wyobraźni. Mr. Darwin niema śladów nawet jakiegokolwiek dowo­du na to, ażeby mądry zwierzoczłowiek taki kiedykol­wiek bądź istniał, i przekazywał jako dziedzictwo na­stępcom swoim władzę rozumu. Jednak gołosłownie, bez żadnego na to dowodu upewnia nas, że możemy w to wszystko wierzyć.

Lor.» C. Niewątpliwie, wnioski Mr. Darwina są na­der dziwaczne, llzecz przytem dziwna, że skoro raz wy- rodziły się takie mądre małpy, które pierwsze zrobiły kroki do utworzenia mowy, dla czego i w obecnym cza­sie nie zjawiają się również mądre małpy, któreby pra­cując w tymże samym kierunku, wydały pokolenie przy­najmniej cośkolwiek bądź mówiących małp. Wszakże dzi­siejsze małpy nie są w stanie dobywać żadnego innego gło­su, oprócz zwyczajnego niektórym z pomiędzy nich wycia.

Homo. Nawet tak daleko Milordzie, dzisiejsze małpy nie postąpiły. Żadna bowiem z pomiędzy teraźniejszych rass małpich nie posiadała owego wielce mądrego przod­ka, któryby ją nauczył wycia, na widok zbliżającego się drapieżnego zwierza, ażeby tym sposobem dać wiado­mość całej gromadzie o zbliżającem się niebezpieczeństwie. Ta jedna tylko rassa była tak uprzywilejowaną w tym względzie, która się następnie przeobraziła na człowieka.

Lord C. Cóż potem następuje ?

Homo. Mr. Darwin, Milordzie, opowiada nam mię­dzy innemi rzeczami, żejakto Horne Tooke zauwa­żył, mowa nie jest instynktem, ale sztuką, podobnie jak gotowanie, lub pieczenie; że tony wydawane przez pta­ków, przedstawiają pod wieloma względami największą analogię z mową ludzką, oraz że ze względu na początek i pochodzenie mowy, ważną jest ta okoliczność, iż mrów­ki udzielają sobie wiadomości za pomocą swoich niteczek czyli włosków czuciowych, a stad wypada, że mogliśmy dawniej używać palców do rozmowy, że z czasem jednak w miarę większego używania rąk, ten sposób porozumie­wania wzajemnego, stał się niedogodnym dla przodków naszych. Okoliczność zaś ta, iż wyższe małpy nieużywają organów głosowych do rozmowy, pochodzi bezwątpienia stąd, że ich intelligencya nie jest należycie rozwiniętą. Są one pod tym względem podobne do owych ptaków, które aczkolwiek maja, organa należycie rozwinięte do śpiewu, nigdy jednak nie śpiewają. W ten sposób w ędru­je mój przeciwnik od jednego pytania do drugiego, omi­jając wszakże właściwe zadanie, i streszcza poglądy swo­je w następny sposób: „Z tych spostrzeżeń nielicznych, niezupełnych, wnoszą, iż trudna, a regularna budowa

w ielu jeżyków barbarzyńskich, nie stanowi jeszcze dowo­du, że języki te winne są początek swój oddzielnemu aktowi stworzenia, liównież jak to w ykazaliśmy, zdolność do mowy artykułowanej, nie przedstawia nieprzebytej przeszkody dla tego pojęcia, że człowiek rozwinął się z pewnej niższej formy.“ (T. I.str. 02). Tymczasem py­tanie które obecnie rozbieramy nie odnosi si«; do tego czy mowy, języki, w inne s i_ początek swój oddzielnemu aktowi stw orzenia. Nam obecnie idzie tylko o to. czy ja­kiekolwiek niższe zwierzę, posiada władzę potężna,, wła­ściwą człowiekowi, łączenia pewnych pojęć z oznaczone- mi tonami. Tymczasem to ostatnie pytanie uważa Mr. Darwin za rozwiązane już. utrzymując że zdolność do mowy artukulowanej, nie przedstawia przeszkody do w ierzenia, że człow iek powstał z pewnej formy zwierzęcej.

Łon» C. Zupełnie się na to zgadzam. Jeżeli bowiem rzecz te w innej wypowiemy postaci, to przedstawi nam się pytanie, czy zdolność człowieka do mowy artykułowa­nej, nie przedstawia przeszkody nieprzezwyciężonej do wierzenia, iż ród ludzki pochodzi od zwierząt?

Homo. Mój przeciwnik tw orzy jakąś rzecz we wła­snej wyobrazili i potem wierz\ już sam, że rzecz tę gdzieś widział; następnie przypuszcza, że i inni widzieli tęż samą rzecz równie dobrze jak i 011 sam. W końcu zaś ów własny utwór fantazyi zapisuje jako fakt, jako rze­czywisty nabytek naukowj. W ten sposób buduje wielką hipotezę, opartą na znacznej liczbie drobniejszych przy­puszczeń.

Loku C. Jakie pytanie w dalszym ciągu zamierzasz pan podnieść?

Darwin. „Świadomość“, Milordzie, ..osobni- kowość, czyli indywidualność, pojęcia oder­wane i ogólne, i t. d. Byłoby bezużyteczną rzeczą, rozprawiać o tych wyższych władzach umysłowych, któ­re według rozmaitych now szych pisarzy stanowią jedyną i wyłączną różnicę pomiędzy człowiekiem i nierozumne- mi zwierzętami, gdyż zaledwo można znaleść dwóch au­torów, którzyby byli zgodni ze sobą pod względem okre­ślenia tychże władz. Rzeczone władze wówczas dopiero mogły się w człowieku rozwinąć, gdy jego zdolności du­chowe dosięgnęly wyższego stopnia, gdy władał jn., w zupełności darem )nowy;‘. (T. L, str. G‘2).

Homo. Gdyby Mr. Darwin, Milordzie, zechciał obszer­nie rozprawiać o owych wyższych władzach umysłu, wów­czas z łatwością mógł był dojść do takiego ich określenia, któreby się sprzeciwiało jego celom. Lecz gdy na dziewięciu stronnicach rozpisał się o mowie, znajduje zaledwie jedna, stronę, na której mieści wspomnienie

o owych wyższych władzach, stanowiącyah różnicę rze­czywistą pomiędzy człowiekiem, a nierozumnemi zwierz - tami. Wygląda to znowu jakby ominięcie trudności, prze­ciw której powinienby był właśnie z całą mocą wystąpić. Wasza Wielmożność zauważyła prócz tego zapewne, że pytanie które winno było dopiero być rozebranym, przyjmuje jako już dowiedzione? Przypuszcza bowiem jako rzecz zupełnie pewną iż zdolności umysłowe czło­wieka rozwinęły się stopniowo, o ezćm dopiero powinien nas był przekonać. W ten sposób, jak zwykle, dowodzi swojego przypuszczenia, przyznając za pewnik, że ono jest prawdziwem.

Lord C. Niewątpliwie teoryą o pochodzeniu rodza­ju ludzkiego Mr. Darwin poparł by znakomicie, gdyby przytoczył dowody jasne, przekonywające o stopniowem przeobrażaniu się i rozwijaniu władz umysłowych czło­wieka. Mr. Darwin jednak nie ośmieli się zaprzeczyć te­mu, że Homer, Plato, Arystoteles, i inni znakomici mędr­cy odległej starożytności, stali zupełnie na jednakim sto­pniu rozwoju umysłowego z naszem dzisiejszein pokole­niem .

Darwin. „Nikt nie przypuszcza“, Milordzie, „ażeby zwierzęta niższe były w stanie zastanawiać się, rozmyślać nad tem skąd się wzięły, dokąd dążą, ozem jest śmierć lub życie,— i tak dalćj. Ale czyż jesteśmy pewni tego że stary pies nigdy nie przypomina sobie ubiegłych przy­gód myśliwskich, gdy wiemy, że obdarzony jest dosko­nałą pamięcią i pewną siłą wyobraźni, jak to wykazują sny jego? Rozważanie takie rzeczy przezeń przypomina­nych, byłoby już pewną formą świadomości. Z drugiej strony, jak to zauważył Buchner, jakże mało rozwija się świadomość i pojęcie o własnym istnieniu, u ciężko na- przykład pracującej kobiety, z dzikiego plemienia au- stralskiego, która używa zaledwie kilku wyrazów, dla oznaczenia pojęć oderwanych, abstrakcyjnych, a racho­wać wyżej nie umie jak do czterech.“ (T. I, str 52).

Lord O. łlypoteza Mr. Darwina wówczas dopiero byłaby prawdziwa, gdyby popartą została faktami. Tym czasem zamiast pewnych faktów, autor jej powiada nam tylko: „Czyż jesteśmy pewni tego że stary pies nigdy nie przemyśliwa o przebytych przygodach myśliwskich?“ Widocznie więc sam tylko przypuszcza możliwość te­go faktu, ale nie jest go pewnym.

Homo. Mr. Darwin rozumując nawet po swojemu, nie jest w stanie wrykryć świadomości u psa. Myśliwy, z ca­łym zapasem świadomości, przypomina sobie sceny z od­bytego polowania, oraz udział jaki sam w takowym przyjmował, i rozprawia o tem wszystkiem ze swojemi przyjaciółmi.. Lecz czyż może Mr. Darwin przyjąć ażeby pies nietylko przypominał sobie okoliczności dotyczące polowania w poprzednim dniu odbytego, ale nawet odda­wał je drugim, udzielał psim towarzyszom swoim? Czyż wddział kiedy zgraję psów wzajemnie przypominających jeden drugiemu wydarzenia myśliwskie, z którychby każ- den wykazywał świadomość, objaśniając za pomocą szcze­kania i innych ruchach, o udziale jaki sam przyjmował w polowaniu. Co zaś do dzikiej kobiety australskiej, to sam Mr. Darwńn nie odmawia jej wyraźnej świadomości i zdolności do rozmyślania nad własnem istnieniem. Już sa­ma ta okoliczność, że wymawia ona niektóre wyrazy oder­wane, abstrakcyjne, i że liczyć może do czterech, dowo­dzi władzy abstrakcyi, czyli pojęć oderwanych, i zdolno­ści do wytwarzania pojęć ogólnych — idei. Może ona nadto, jak sam Mr. Darwin przyznaje, zastanawiać się nad tem skąd wzięła początek, nad własnem istnieniem, nad życiem i śmiercią, do czego niezdolne jest żadne zwie­rzę. Według więc zdania samego Mr. Darwina, do­strzegamy na najniższych stopniach rozwoju ludzkiego, wśród dzikich ludów', wszystkie wyższe wiadze umysło­we, jak świadomość, zdolność do tworzenia pojęć oderwanych i ogólnych, wreszcie poję­cie o własnej osobistości, czyli osobniko- w o ś <:. Mr. Darwin nie wykazuje nam nawet zaczątków owych wyższych władz w żadnem ze znanych zwierząt.

Darwin. „Nie ulega“ Milordzie, „kwestyi, że zwie­rzęta posiadają pewną duchową indywidualność. Jeżeli głos mój budził w umyśle mego psa pewne wspomnienia wrażeń doznanych przez niego przed pięciu laty, to do­wodzi, iż pies czuje się taż samą istotą co i przed laty kilku, chociaż cząsteczki składające mózg jego niewątpli­wie zmieniły się kilkakrotnie w przeciągu tego czasu. Pies ten mógłby posłużyć jako dobry argument dla je­dnego z przeciwników teoryi stopniowego rozwoju ') i po­wiedzieć: ,,pozostaję niezmienionym wśród wszelkich we­wnętrznych wpływów i wszelkich materyalnyjh zmian“. (T. T, str. 63).

Homo. Bezwątpienia, Milordzie, pies Mr. Darwina, był tymże samym psem co i przed pięciu laty, ale nie­wątpliwie, iż nie posiadał on tej świadomości o własnej osobistości, któraby mu dozwoliła stwierdzić jego istnie­nie, lub nad takowem się zastanawiać. Mr. Darwin kła­dzie swemu psu te wyrazy: ,.pozostaję niezmienionym wśród wszelkich wewnętrznych wpływów i wszelkich ma- teryalnych zmian“, ale nie może 011 ani na chwilę przy­puścić, ażeby istotnie mogła myśl taka i świadomość ta­ka postać w umyśle psa. ,

Lord C. W rezultacie wiec Mr. Darwin nie może nam wykazać, ażeby jakiekolwiekbądź zwierzę posia­dało owe wyższe władze umysłowe, o których dopie­ro co była mowa. Gdyby w umyśle małp, psów i ko­ni. mogły powstawać- pojęcia oderwane i ogólne idee, wówczas zwierzęta te mogłyby władze rozumu swego

*) LMsury, o kiórvm lu Darwin wspomina jost br. ./. W. *'unn, ar- tor dziula p. t. And Darwininn, wydanego w roku

i wyobraźni używać do lepszych celów% niż to po tlziś dzień widzimy.

Darwin. Najbliższem pytaniem nad którem zastano­wić się zamierzam Milordzie, jest zmysł piękności. Sądzono że zmysł ten wyłącznie tylko właściwym jest człowiekowi. Lecz skoro zwrócimy uwagę na ptaków samców', które piękne, kolorowe pióra starannie rozpo­ścierają przed samicami, gdy tymczasem inne ptaki, mniej pięknie upierzone, nie wystawiają piórek swoich na po­kaz, wówczas niepodobna wątpić, że samice są w stanie podziwiać piękność towarzyszy męzkiego rodzaju“ (T. I. str. 63).

Homo. Zgadzam się chętnie na to, Milordzie, że pię­kność ptaków, jest dla nich źródłem przyjemności, ale jest to uczucie odmienne zupełnie od zmysłu piękności, jaki człowiek posiada. Ptak może tylko podziwiać sam siebie, lub inne ptaki, ze swego gatuku. .lego zmysł piękności krąży w bardzo ograniczonym kółku, służąc w niem ściśle oznaczonemu celowi, nie można też w nim wykształcić tego zmysłu. Lecz czyż jest ptak świado­mym piękności kwiatów? Czyż paw,? jest w stanie podzi­wiać piękność lilii, albo róży? Sam zresztą Mr. Darwin powiada: „oczywiście żadne zwierzę nie jest zdolne za­chwycać się ani pięknym krajobrazem, ani niebem za­sianej wśród nocy gwiazdami, ani szlachetną wyższą mu­zyka“. Dodaje zaraz potem: „Takiego wyższego smaku estetycznego nie posiadają też ludzie dzicy i niewy- kształceni“. Lecz barbarzyńców i nieucywilizowanych lu­dzi można łatwo wykształcić i rozwinąć w nich ten smak. Tego zaś z żadnym zwierzęciem nigdy nie jesteśmy wsta­nie dokazać. Zmysł piękności zwierząt, jest zawsze li

tylko instynktem ograniczonym, który w przeciągu wie­ków całych nie zmienia się, pozostaje w jednakowym stanie. U człowieka zaś zmysł ten, jest władzą wyższą i złożoną, która może być uprawianą i ulepszaną, udosko­nalaną, w miarę przekazywania jej przez jedno pokole­nie drugiemu.

Lord C. Sądzę że i Mr. Darwin zgodzi się na to, iż zmysł piękności, jaki niektóre zwierzęta posiadają, jest u nich instynktem nie dającym się udoskonalić, działają­cym w obrębie pewnego ograniczonego kółka, po za któ­re nie może przekroczyć, kiedy tymczasem u człowieka zmysł ten może być do tego stopnia wykształconym, że stanowi jedną z najpiękniejszych jego władz przyrodzo­nych. Człowiek nietylko rozprawia o pięknym ptaku, pięknym kwiecie, pięknym krajobrazie, ale nadto jest zdolny zachwycać się pięknością poezyi, pięknością pe­wnego logicznego szeregu dowodów naukowych, piękno­ścią. układu i budowy natury, i tym podobnemi rzecza­mi. Zwierzę nigdy nie podziwia piękności, po za obrę­bem własnego gatunku, dla tego też zmysł jego w tym względzie, nigdy nie może być porównany z ludzkim. Jakież jest następne pytanie?

Darwin. „W iara w Boga“. Milordzie, „religia. Nie mamy żadnego dow odu na to, ażeby człowiek od po­czątku istnienia swego już obdarzonym był w uszlache­tniającą wiarę w istnienie wszechmocnego Boga. Prze­ciwnie zaś, posiadamy dostateczne dowody, i to nie od przelotnych podróżników, ale od ludzi którzy długi czas przebywali pomiędzy dzikiemi ludami, iż istniały i ist­nieją liczne pokolenia, które nie mają pojęcia nawet ani <> pojedynczym Bogu. ani o wielu bogach, a w mowie

(

swojej nie posiadają wyrazów do oznaczenia tycli pojęć. Pytanie to zupełnie jest odmienne od tego, czy Stwórca i Rządca wszechświata istnieje? Na to ostatnie bowiem odpowiadały zawsze potwierdzająco, umysły najznako­mitsze kiedykolwiekbądź żyjące.“ (T. I, str. 6ó).

Homo. To co dopiero Mr. Darwin wyrzekł, dowo­dzi, iż on za nic ma Biblią, nie uważa on tej księgi za Objawienie Boskie. Jednakże owe wielkie umysły, o któ­rych dopiero co wspomniał mój przeciwnik, wierzące w istnienie Boskie, wierzyli też i w to że Biblia mieści Słowo Boże. Nie mamy jednak zamiaru dłużej rozpra­wiać w tym względzie. Odkładając więc na bok tę kwe- styę, sądzę wszakże, iż Mr. Darwin, nie wierząc w to że podania biblijne, przedstawiają Objawienie Boże, zgodzi się na to przynajmniej, iż Święte Księgi Starego Zakonu, mieszczą, w sobie wiele prawdziwych opowiadań history­cznych. Owoż tedy w pierwiastkowych dziejach żydów, widzimy jak lud ten, obdarzony jest w bardzo odległym okresie starożytności wiarą w jednego wszechmocnego Boga; część jego odrzuciła tę wiarę i uległa wpływom nie­czystych zabobonów, które zaczerpnęła od sąsiednich lu­dów. We własnym też naszym kraju, w Anglii, widzimy iż bardzo wielu ludzi, pomimo wiadomości o wierze w ist­nienie Boga, odrzuca wszakże tę wiarę i żyje tak jak gdy­by jćj nie było. Czynię zaś tę uwagę w tym celu Milordzie, ażeby wykazać, że o ile się dają napotykać tak upadłe plemiona ludzkie, że nieposiadają nawet znajomości Bo­ga. to owa ich nieświadomość, ze wszelkiein do prawdy podobieństwem, nie pochodzi stąd. iżby pierwotnie, od pojawienia się swego na ziemi, nie wiedzieli o Bogu. ile raczej ma w tem źródło, iż odlegli przodkowie tych lu­

dzi. zatracili pierwotne pojęcia swoje o Najwyższej Isto­cie. Nadto winienem nadmienić, Ż3 Mr. Darwin utrzy­mując, iż nieposiadamy dowodów świadczących o wierze początkowych ludzi w Boga, sam również nie postarał się

0 przedstawienie faktów, któreby potwierdziły prawdzi­wość tego zdania.

Lord 0. Nie ulega najmniejszej kwestyi, że wielu najznakomitszych mężów naszego kraju ma pod tym względem zupełnie odmienne zdanie od Mr. Darwina.

Homo. Mr. Darwin nie zwraca uwagi na takie dro­bnostki. Wszelkie spory w tym względzie rozstrzyga do­gmatycznie, na korzyść swojej teoryi. W ątpi 011, jeżeli nie w istnienie, to przynajmniej we wszelki współudział Boga w sprawach ludzkich; utrzymuje obok tego, iż czło­wiek pochodzi od małpy, oczywisty więc wypada stąd wniosek, iż pierwsza istota ludzka, z małpoluda zrodzo­na, musiała być dzikim człowiekiem. „Stwórca i Rządca Wszechświata, Którego istnienie potwierdzają najznako­mitsze umysły wszystkich wieków“, nigdy według Mr. Darwina nie uważał tego za stosowne, ażeby się objawić człowiekowi, jedynej istocie na tej zieini która jest w pe­wnym stopniu zdolna Go pojąć. Człowiek zaś podług mego przeciwnika, nie wsparty bynajmniej przez „wszech­mocnego Boga“, który się nic o niego nie troszczył, na mocy jedynie własnych usiłowań, przedarł się do światła

1 świadomości obecnej. Obok tego nie jest odpowiednio rlo tych zasad, rzeczą pewną, czy dzisiejsze pojęcia czło­wieka o „Bogu“ i „Religii' , są rzeczą rzeczywistą, pra­wdziwą, lub nie. Oto są wnioski do jakich praktycznie Milordzie, doprowadza darwinizm.

Lord Może zechce nam Mr. Darwin wyłuszczyć, jak podług jego nauki religia pomiędzy ludźmi powstał:».

Darwin. „Jeżeli pod nazwiskiem religii“, Milordzie, „rozumiemy wiarę w niewidzialne moce, we wpływ duchów, wówczas okaże się, iż taka wiara jest wspólną wszystkim prawie rassom mniej ucywilizowanym. Nie trudno jest nawet zrozumieć, w jaki sposób owa wiara powstać mo­gła. Skoro ważniejsze w ładze umysłowe, jak wyobraźnia, podziw, ciekawość, łącznie z potrzebnym zasobem roz­sądku, dosięgły pewnego stopnia rozwoju, wówczas w człowieku musiała zrodzić się chęć pojmowania tego, co się w około niego działo, łącznie z pytaniami odnośnemi do jego własnego istnienia.... Prawdopodobnio sny dał\ pierwszy popod do rozbudzenia w umyśle pojęcia o duchach, ponieważ dzicy ludzie nie są w stanie dokładnie rozró­żnić wrażeń podmiotych od przedmiotowych. Gdy dziki człowiek śni, wówczas sądzi że postacie ukazujące mu się w marzeniu, przybyły z daleka i stoją przed nim, albo po nadnim, lub też że dusza jego odbywa podróże i wra­ca do niego, ze wspomnieniami tego wszystkiego co wi­działa. Lecz zanim przytoczone powyżej władze umysło­we, jak wyobraźnia, ciekawość, rozum i t. d., rozwinęły się w człowieku należycie, siu jego nie mogły w nim zrodzić pojęcia o duchach, podobnie jak one nie rodzą takiej wiary naprzykład w psie.... Wiara we wpływ du­chów, łatwo może przejść w wiarę w istnienie jednego lub kilku bogów. Dzicy ludzie muszą oczywiście przypi­sywać duchom trż same namiętności. też samą miło.śr i mściwość, cz\ Ii najpierwszc pojęcia o sprawiedliwości, też same skłonności, które są właśoiw-i im samym“. (T. !, str. 6T>—07).

Homo. Przypuśćmy na chwilę, Milordzie, że religija u dzikich ludów powstała w sposób dopiero co opisany przez Mr. Darwina, że sny ważną w tem powstawaniu ode­grały rolę. Może zechce nam teraz wyjaśnić, dla czego sny psów i koni\ które według jego własnego zdania także śnią , nie budzą w umyśle ich pojęć religijnych? Przypomnijmy bowiem sobie Milordzie, że Mr. Darwin usiłuje obecnie dowieść, iż okoliczność ta, że człowiek zdolny jest do pojęć religijnych, nie dzieli go bynajmniej nieprzebytą przepaścią od innych zwierząt. Czy liż istnieje jaki dowód, że niektóre niższe zwierzęta, mogą przebyć ową przepaść, na pomoście zbudowanym z sennych ma­rzeń ?

Loku C. Okoliczność, którą się obecnie zajmujemy, nie leży w tem jak to Mr. Darwin nam dopiero co wy­kładał, w jaki sposób religija pierwotnie wśród dzi­kich ludów powstała, lecz przedstawia pytanie, czy zdol­ność człowieka do religijności nie pokazuje nam właśnie, że jest w posiadaniu przyrody, różniącej się zupełnie od zwierzęcej. Uwagi jednak Mr. Darwina wskazują, że wśród dzikich ludów istnieje wiara w rzeczy nadprzyro­dzone, czego nie można powiedzieć ani o psie, ani o ko­niu : zwierzęta ani wierzą w rzeczy nadnaturalne, ani też są zdolne do takiej wiary. Dla tego też pojęcia religijne są dla nich niemożliwe.

Homo. Mr. Darwin. Milordzie, mówił nam o pewnej małpie, która zrobiła pierwszy krok do utworzenia mo­wy, a o innej znowu, która dała początek budownictwu. Czyż może nam wskazać na małpę, któraby podała pier­wszy wątek do pojęć religijnych ?

Darwin. „Skłonność dzikich ludzi do wyobrażania so­

bie jakoby przedmioty zewnętrzne i zjawiska przyrody byty ożywione przez istoty żyjące, lub duchy, może być do pewnego stopnia objaśnioną przez wypadek małej wagi, którego sam byłem świadkiem. Pies mój, duże i bardzo rozumne zwierzę, leżał na trawie, w jasny, pogo­dny dzień. W niewielkiem oddaleniu od niego, lekki wietrzyk wypadkowo poruszał rozpiętym parasolem; oko­liczność na którąby pies nie zwrócił najmniejszej uwagi, gdyby ktokolwiek stał przy tym. Za każdą razą gdy parasol się lekko poruszył, pies mocno warknął i szcze­knął. Bezwątpienia myślał on szybko i nie zdając sobie z tego sprawy, że ruch parasola, bez żadnej widocznej przyczyny, ujawnia obecność jakiejś niewidzialnej istoty żywej, a nikt nic miał prawa wstępować na jego teryto- ryum.“ (T. I, str. 67).

Lord C. Okoliczność, którą pan przytaczasz, acz­kolwiek zajmująca, nie rozwiązuje jednak naszego py­tania. Gdybyś pan mógł wykazać, że zwierzę wierzy­ło w istotę nadprzyrodzoną, wówczas stosowałoby się to do obecnego wypadku. Lecz jakiż masz pan dowód na to, że pies pański myślał, iż ruch parasola pochodził od jakiejś niewidzialnej istoty ? Czyliż nie wziął on po pro­stu tego parasola za żyjące, bo ruszające się stworzenie ?

Homo. Niech mi wolno będzie odczytać waszej wiel- możności, recenzyę o dziele Mr. Darwina, świeżo wydru­kowaną w Times’ie, aktora rozjaśnia zajmujący nas przedmiot. Oto co powiada recenzent : „Wnioski wysnu­wane przez Mr. Darwina, opierają się między innemi na dwóch, podobnych do siebie, opowiadaniach o psach. Mr. (' o 11] u li o u n , postrzelił skrzydła dwóm dzikim kacz­kom i te upadły na przeciwną stronę rzeki; jesjo wyżel

[iroliowal obiedwie nataz przenieść, lecz mu się to nie udało, wtedy, chociaż przedtem nigdy pióra ptakowi nie wyciągnął, udusił z rozwagą jedną kaczkę, postrzeloną przeniósł na drugą stronę rzeki, a dopiero potem wrócił po nieżywa.. Wypadek ten jest niewątpliwie ciekawy, ale wniosek stąd wyciągnięty wydaje nam Się zbyt po­śpiesznym. jakoby czynność ta miała dowodzić rozsądku i rozumu. W yżeł posiada instynkt, który mu nie dozwala wypuścić postrzelonego ptaka, instynkt również nie po­zwala mu uszkodzić zdobyczy; w tym więc wypadku czyn­nośćjego przedstaw iała tylko przykład przewagi jednego instynktu nad drugim. Wyjaśnienie takie potwierdził inne wydarzenie. Pewnego razu postrzelone zostały dw'ie kuropatwy, jedna z nich padła na miejscu, druga zaczęła uciekać, lecz została przez psa dopędzona i ujęta; wracał wyżeł ze zdobyczą około zabitej kuropatwy, a po paru usiłowaniach, gdy zobaczył że nie może podnieść tej ostatniej, nie wypuściwszy na wrolność postrzelonej, za­gryzł tę ostatnią i dopiero przyniósł obiedwie. Był to jedyn\ wyjątek rozmyślnego przezeń uszkodzenia zdo­byczy myśliwskiej. Mamy tu przykład, dodaje Mr. Darwin, rozsądku, chociaż niezupełnego, gdyż pies powinien byl najprzód przynieść postrzeloną kuropatwę, a następnie dopiero powrócić do zabitej, jak w wypadku ■i. dwoma kaczkami. Niewątpliwie, gdyby rzeczywiście powodował się rozwaga., nie byłby zagryzł kuropatwy. Ale w nim działały tylko dwa popędy instynktu, z któ­rych jeden popychał go do tego, ażeby przynieść oba ptaki; drugi zaś, ażeby mu nio umknął jeden z nich, po­nieważ zaś nie mógł za pomocą rozumu pogodzić owych dwóch popędów, przeto jeden z pomiędzy nich wziął

przewagę nad drugim, polegającym na nieuszkodzeniu zdobyczy myśliwskiej. Takie przykłady nie przyczyniają się do wyrównania olbrzymiej różnicy zachodzącej po­między władzami umysłowemi człowieka i zwierząt. Nie bylibyśmy najmniej zdziwieni, gdyby Mr. Darwin przy­toczył daleko trudniejsze do w7ytłómaczenia wypadki tego rodzaju. Jest bowiem rzeczą uznaną, że władze niższe, jeżeli tylko działają oddzielnie, dosięgają nie raz do wy­sokiego stopnia rozwoju, który im dozwala skuteczniej­szą rozwijać działalność, od wyższych władz umysłowych. Ślepy naprzykład człowiek, wyczuwa nie raz za pomocą prostego dotykania, tak drobne przedmioty, o obecności których badacz przyrody przekonywa się dopiero za po­mocą szkła powiększającego; pies zaś, przy' pomocy' wy­bornego węchu, przewyższa nie raz człowieka w mozol­nych usiłowaniach, mających na celu wyszukanie zdoby­czy. A zatem gdyby nawet wykazanem zostało, że zwie­rzęta spełniają pewne czynności, do wykonania których ludzie potrzebują rozumu, to jeszcze by okoliczności te nie dowodziły działania tegoż rozumu u zwierząt. Byłby to tylko przykład wysoko rozwiniętej niższej władzy, in­stynktu, którego człowiek nie posiada. Wynika stąd, że do rozwiązania pytań, przez Mr. Darwina postawionych, potrzeba wielkiego zasobu staranności i głębokości w ba­daniu, jakiej autor ten nie dał nam dowodów.

Darwin. „Dalej winienem,“ Milordzie, „w tym przedmiocie nadmienić jeszcze, że uczucie czci religijnej, jest wielce złożonem, ponieważ składa się z miłości, zupeł­nego poddania się Istocie wyższej i tajemniczej, silnie rozwiniętego zmysłu zależności, boja/ni, poszanowania, wdzięczności, nadziei w przyszłość, a może i z innych

Kum ■

il

jeszcze pierwiastków. Żadna istota nie mogła by tak ró­żnorodnym uczuciom ulegać, gdyby wprzód jśj władze moralne i duchowe, nie dosięgły dosyć wysokiego pozio­mu. Pewne jednak zbliżenie do tego stanu umysłowego widzimy w silnem przywiązaniu psa do swojego pana, po- łączonem z zupełnem poddaniem się, odrobiną strachu, a może i z innemi uczuciami. Zachowanie się psa względem pana, którego jakiś czas nie widział, lub małpy względem ulubionego dozorcy jej, jest zupełnie odmienne od postę­powania z towarzyszami jednego gatunku. Przy spotka­niu z temi ostatniemi bowiem, zwierzęta okazują mniejsze oznaki radości, objawiając przy tem w każdej czynności, iż mają ich za równych sobie. Professor Era u bach dochodzi nawet do wniosku, że pies pana swego uważa za bóstwo! “

Lord C. Czyniąc powyższą wzmiankę, Mr. Darwin nie uwzględnia prawdy, czystości i prawości, które również wchodzą do składu owego złożonego uczu­cia czci religijnej.

Homo. Na stronnicy 182, Milordzie, mówi Mr. Dar­win, o najwyższej formie religijnej, o wielkiej idei, pole­gającej na tem, że Bóg grzechu nienawidzi, a sprawiedli­wość miłuje. Ową ideę zawdzięcza on oczywiście księ­dze , o której podczas rozprawy w tym przedmiocie nic nie chciał wiedzieć. Przypuszczam, że umyślnie opuścił rzeczoną ideę przy opisie czci religijnej, który nam do­piero co przedstawił, ponieważ chciał wykazać, że i pies posiada niejakie podobieństwo pod względem uczuć swo­ich, do uczucia religijnego, a wiedział, że nadaremną rze­czą byłoby szukać u psa bodaj najsłabszego cienia niena­wiści do grzechu, lub przywiązania do sprawiedliwości.

Lord C. Niezawodnie, że ta idea utrudnia dowodze­nia Mr. Darwina. Czy Homo ma co do nadmienienia odnośnie do przytoczonego stosunku pomiędzy psem, a panem jego?

Homo. Pies jest bardzo szlachetnem zwierzęciem, a to co. Mr. Darwin mówił o nim, jest zupełnie słusznem. Lecz nie jest on niczem innćm, jak tylko zwierzęciem, ob- darzonem instynktami, ktere go skłaniają do stowarzysze­nia się z człowiekiem. Postępowaniem psa kierują popę­dy instynktu, nie rozmyśla 011 nad takowemi, nie wyciąga zeń wniosków. Nie mogę się dopatrzeć żadnego okre­ślonego celu, w przyłączeniu się psa do człowieka; zwierzę nie wie nic dla czego to robi. Nie potrzebuję dodawać waszej wielmożności, że uczucie czci religijnej, fakie nawet jak je Mr. Darwin opisał, wyniknąć może jedynie z użycia rozumu. Mr. Darwin sam to zresztą przypuszcza, powiada bowiem, że żadna istota nie jest w stanie doświadczać tak złożonego uczucia, zanim nie dostąpi pewnego wyższego poziomu pod względem rozwo­ju władz moralnych i umysłowych. Uczucia zaś jakie żywi pies do swego pana, są następstwem li tylko działania instynktu; gdy tymczasem uczucie czci religijnej w czło­wieku, wymaga wzniosłego rozumu. Uczucia więc do­piero co wspomniane psa, i uczucia człowieka, nie przed­stawiają się jako rezultaty działania jednakowych władz umysłu. Instynkt, lub jeżeli go zechce kto tak nazwać, rozum psi, w porównaniu z rozumem ludzkim nie może być uważanym za objaw duchowy jednakowej natury, tak jak cień nie jest jednoznacznym z przedmiotem który go rzuca.

Łonu (.'. Nic nam homo nie wspomniał o wielkiej

idei nienawiści do grzechu i miłowaniu sprawiedliwości, którą zamierzyliśmy wprowadzić do obecnej dyskussyi.

Homo. Proszę waszej wielmożności łaskawie mi prze­baczyć to ominięcie. Samo się przez się rozumie. że ani pies. ani żadne inne zwierzę, nie jest w stanie czuć, ani zrozumieć: znaczenia tej wielkiej idei. W przywiązaniu psa niepodobna dopatrzeć ani grzechu, ani sprawiedliwo­ści. Nie jest 011 bowiem w stanie utworzyć sobie pojęcia

o czystości i sprawiedliwości Boskiej, nie może też mieć takiego uczucia dla człowieka, pana swego, jak dla Boga. Tylko ludzki umysł zdolny jest do takiego poniżenia, iż okazywać może większą skłonność ku niższemu od siebie stworzeniu, niż ku Stwórcy swemu.

Lord C. Sądzę, iż Mr. Darwin nie przytacza nic więcej na dowiedzenie tego, iż zmysł religijny człowieka nie dzieli go nieprzebytą zaporą od zwierząt, nad to coś­my dotąd usłyszeli.

Homo. Nic mi więcej w tym względzie niewiadomo Milordzie. Koniec drugiego rozdziału dzieła mego prze­ciwnika poświęcony jost temu przedmiotowi. W trzecim zaś rozdziale mówi o zmyśle moralnym.

Darwin. „Zupełnie zgadzam się,“ Milordzie, ,,ze zda­niom tych pisarzy, którzy twierdzą, że z pomiędzy wszel­kich różnic zachodzących pomiędzy człowiekiem a zwie­rzętami, najważniejszą stanowi zmysł moralny, czyli su­mienie. Uczucie to, jak zauważył Mackintosh, ma słuszną przewagę nad wszystkiemi innemi zasadami czyn­ności ludzkich. Streszcza się ono w krótkim ale potężnym wyrazie: powinienem, pełnym głębokiego znaczenia. W idzimy w nim najszlachetniejszy ze wszystkich przymiot człowieka, zniewalający go. brz najmniejszego wachania,

do poświęcenia własnego życia za bliźniego, lub też do poświęcenia tegoż życia, po głębokiej rozwadze, dla jakiejś ważnej sprawy, pod wpływem uczucia prawa i obowiąz­ku. Immanuel Kant powiada: Uczucie obowiązku! to cudowna myśl działająca na duszę nie pod przykry­ciem ułudnej miski pochlebstwa albo groźby, lecz jedy­nie na mocy niczem nieupiększonego poczucia prawa w du­szy, nakazującego zawsze jeżeli nieposłuszeństwo, to przy­najmniej poszaiftwanie; przed tym uczuciem milkną wszyst­kie namiętności, chociażby nawet pokryjomu przeciw nie­mu spiskowcy; gdzież jego źródło?“ (T. I, str. 70, 72).

Lord C.,' Całą duszą głosuję za przytoczonem zda­niem M a c k i n t o s h a i Kanta, jako też i za ]>ańską własna, uwagą, że sumiennie streszcza się w tym krótkim ale potężnym wyrazie: powinienem. Lecz czy znaj­dujesz pan cośkolwiek u niższych zwierząt, coby odpo­wiadało zmysłowi moralnemu, czyli sumieniu ?

Darwin. „Następujące przypuszczenie,“ Milordzie, „zdaje mnie się w wysokim stopniu prawdopodolinćm, a mianowicie, że każde zwierzę obdarzone wybitnemi in­stynktami towarzyskiemi, musi nieodzownie nabyć; zmysł moralny czyli sumienie, wówczas, gdy jego władze umy­słowe dojdą do tego, lub prawie do tego stopnia rozwoju co i u człowieka.“ (T, 1, str. 71, 72).

Lord C. Czyż Mr. Darwin zamiast przypuszczeń, nie zechce nam przytoczyć taktów, na potwierdzenie tego zdania. Hipoteza bowiem jego opiera się na przypusz­czeniach, które tylko dla własnego jej autora są prawdo- podobnemi.

Homo. Wasza wielmożność zauważyła zapewne, że Mr. Darwin ażeby wykazać owe prawdopodobieństwo,

przyjmuje już jako rzecz dowiedzioną, iż władze umysło­we zwierzęcia posiadającego instynkta towarzyskie, mogą się rozwinąć tak dobrze, lub równie tak dobrze, jak i u człowieka. Nie jest więc w stanie uczynić jednego kroku dla dowiedzenia swojej hipotezy, nie uznając ją jednocześnie za pewnik.

Lord C. Rozumiem zdanie Mr. Darwina w ten spo­sób, iż przypuszcza on sumienie u takich tylko zwierząt, których władze umysłowe doszły przynajmniej prawie do tego stopniało i u człowieka. Ai .

Darwin. W rzeczy samej jest to moje zdatne.

Lord C. Takim więc sposobem musimy powrócić do poprzedniego pańskiego dowodzenia, gdyż jak dotąd nie dowiodłeś pan jeszcze, ażeby jakiekolwiek zwierzę posiadało władze umysłowe, któreby zdolne były cho­ciażby przybliżenie rozwinąć się do tego stopnia, na ja- j kim znajduje się umysł ludzki.

Homo. Wasza wielmożność ma zupełną słuszność. Mr. Darwin przy rozbiorze zajmującego nas obecnie py­tania, nie zdobył się na wielki dowcip, utrzymując, że su­mienie nie może istnieć bez rozumu ludzkiego, j Lord C. Może zechce Mr. Darwin szczegółowiej ob­

jaśnić nas z poglądem swoim na kwestyę zmysłu moral- I nego, czyli sumienia.

^ Darwin. ,.Jak już rzeklein poprzednio,“ Milordzie,

[ „każde zwierzę obdarzone wybitnemi instynktami towarzy- | skiemi, musi nabyć zmysł moralny, czyli sumienie, wów- I czas, gdy jego władze umysłowe dojdą do tego, lub pra- i wie do tego stopuia co i u człowieka. Na korzyść tego i zdania przemawia najprzód to, że instynkta towarzy­skie obudzają w zwierzęciu uczucie zadowołnienia; skoro

znajduje się ono w gronie swoich towarzyszy, wówczas czuje pewien stopień współczucia dla nich, oraz chęć okazywania im rozmaitych usług. L'sługi te mają charakter określony, czysto instynktowy, albo też mogą one wyrażać się tylko w żądaniu, gotowości pomagania towarzyszom w pewien ogólny sposób , jak to ma miejsce u wielu zwierząt wyż­szych, żyjących gromadnie. Lecz uczucia tego rodzaju bynajmniej nie rozciągają się na wszystkie osobniki tego samego gatunku, ale wyłącznie odnoszą się do członków tejże samej gromady (stada). Powtóre, j.lk tylko wła­dze umysłowe dosięgły wyższego rozwinięcia, obrazy przeszłych działań i pobudek musiały się bezustannie snuć po mózgu każdego indywiduum; uczucie zaś niezadowol- nienia, które jak to zobaczymy dalej, stale następuje w sku­tek niezadość uczynienia instynktom, mogło powstawać w tych wszystkich razach, gdy zwierzę widziało, że silne i właściwe mu dotąd towarzyskie instynkty, zniewolone były ustąpić jakiemukolwiek innemu instynktowi, więcej w ow'ćj chwili żywemu, lecz z natury swojej nie tak silnemu i nie- pozostawiającemu po sobie tak żywych wrażeń. Jasną jest rzeczą, .że wiele żądań instynktowych, jak naprzykład głód, są krótkotrwalemi z natury swojej i nie pozostawiają długiego lub silnego wspomnienia, skoro raz tylko zosta­ną zadów olnionemi. Potrzecie. Jak tylko rozwinął się dar mowy i żądania członków jednego stowarzyszenia mogły być jasno wyrażone, opinija publiczna musiała się stać w znacznej mierze kierownikiem postępków i określać działania każdego z członków, dla wspólnego dobra ogółu. Instynkta towarzyskie służyły jednak zawsze jako główne pobudki do działania na korzyść towarzystwa, popęd zaś ten do działania bywał tylko wzmacniany, skierowywany,

a niekiedy nawet i odrzucany przez opiniją publiczną, której siła polega, jak to zaraz zobaczymy, na instynkto­wej sympatyi do swoich. N a k o n i e c, nawyknienie in­dywidualności, powinno było odegrać ważną rolę w kie­rowaniu postępkami swemi każdego z pomiędzy współ­członków, ponieważ popędy i instynkta towarzyskie, tak jak i wszelkie inne instynkta, musiały się znacznie wzmo­cnić przez przyzwyczajenie, jak naprzykład przez posłu­szeństwo dla sądów i wyroków gminy.“ (T. I, 71. 73).

Lord C. T w ten sposób mniemasz pan, że ze zwie­rza,! bezrozumnych i nieodpowiedzialnych, rozwinęli się myślący i odpowiedzialni ludzie. Ależ są to wszystko tyl­ko przypuszczenia, pozbawione źdźbła dowodów. Byłoby daleko odpowiedniej celowi, gdybyś pan mógł się od­nieść do jakiegoś gatunku zwierzęcego, któren przeszedł dopiero co opisany przez pana proces. Możesz pan zna- leść jaki przykład pomiędzy zwierzętami, dowodzący, że obecnie rozwija się. pomiędzy niemi zmysł moralny, czyli sumienie V

Homo. Tego Mr. Darwin nie jest w stanie uczynić, Milordzie. Pospolity szczur, o którym powiada, że wszyst­kie zdolności swoje zawdzięcza wprawie, nie może mu po­służyć za przykład, chociaż sądziłbym że jest to zwierzę towarzyskie. Żadna z pomiędzy licznych gatunków’ małp nie okazuje najmniejszego znaku postępu na drodze ku człowieczeństwu, jaką jej nakreślił Mr. Darwin. Nawet pies odmawia mu pod tym względem swej pomocy, nie zważając na to, ii tak jest umysłowo rozwinięty podług proiessora Braubacha, że pana swego czci jako Boga. Nadaremnie by mu Mr. Darwin wykładał prelekcye o su­mieniu 'i zmyśle moralnym. Co najwyżej nierozumne

zwierzę mogłoby się zdobyć na podziwienie i poczęłoby kiwać ogonem, jako na znak wdzięczności za zwróconą nań uwagę, może by się i dziwiło, jeżeli mamy dać wiarę słowom Mr. Darwina, że zwierzęta czuć mogą zdziwienie, ale z pewnością ani na krok nie zbliżyło by się do posia­dania sumienia i zmysłu moralnego. Niechajby Mr. Dar­win wyuczył chociaż tego psa, co to warczał na widok poruszanego przez wiatr parasola i tym sposobem, zda­niem swego pana, wytworzył sobie pierwsze pojęcie o rze­czach nadprzyrodzonych.

Darwin. „Uważam za niezbędne zastrzedz z samego początku,“ Milordzie, „że daleki-jestem od myśli, jakoby każde zwierzę towarzyskie, którego władze umysłowe roz­winą się do takiej działalności i wysokości jak u człowie­ka, zaraz mogło nabyć moralne pojęcia podobne do na­szych. Jak wiele zwierząt posiada poczucie piękna, cho­ciaż zachwycają się one nader różnorodnemi przedmiota­mi, tak również mogą mieć pojęcie o dobrem i złem, aczkolwiek takowe prowadzi je do postępków zupełnie różnych z naszeini. Jeżelibyśmy dajmy na to (przytoczę tu krańcowy przykład) byli wychowani w tychże samych warunkach, co pszczoły mieszkające w ulach, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nasze kobiety niezamężne, podobnie jak pszczoły robocze, uważałyby za święty obo­wiązek zabijać braci własnych, matki zaś usiłowały by tę­pić'swoje płodne córki, i nikt by pizcciw temu nie pro­testował. Niemniej przeto w dopiero co przytoczonym wypadku pszczoła, lub inne zwierzę towarzyskie, miało by pojęcie o dobrem i złom, czyli sumienie. W rzeczy sa­mej każde zwierzę winno mieć wewnętrzne przeświadcze­nie. że niektóre z pomiędzy je<ro popędów, czyli instyn-

któw, są silniejsze i trwalsze od innych; w każdym winna powstawać niekiedy walka pomiędzy temi popędami i obudzając ukontentowanie, lub niezadowolnienie, przy porównaniu przebytych wrażeń, bezustannie przebiegają­cych w umyśle. W tym wypadku głos wewnętrzny prze­mawiać będzie do zwierzęcia, że lepiej by było pójść za tym, a nie za innym popędem, postąpić tak a nie inaczej.-1 (T. I, str. 73).

Lord C. Zdaje się, iż Mr. Darwin ma odmienny pogląd na moralność, niż go miał na początku tej rozprawy. Mówił bowiem o sumieniu, jako o najszlachetniejszym ze wszyst­kich przymiotów ludzkich, który go skłania do naraża­nia własnego życia nawet dla bliźnich. Teraz zaś powia­da nam, że sumienie mogłoby skłaniać siostry do mordo­wania braci, a matki do zabijania córek swoich!

Darwin’. Przytoczyłem tu krańcowy przykład,

' Milordzie, to jest gdyby ludzie w zupełnie tychże sa­

mych warunkach, żyli życiem pszczół; wówczas nieraz członkowie jednej rodziny uważaliby za święty obowiązek l tępić si<j wzajemnie, a niktby nawet przeciw temu nie

protestował.

* Lord G. W nioski pańskie są nader dziwaczne. Przy-

I puszczasz pan położenie niemożliwe i opierając się na

niem, wykładasz nam system moralności wielce niemoral- \ ny, pobgający na przewadze jednych popędów, czyli, in-

\ stynktów, nad drugiemi. Ależ to wszystko są zamki na

lodzie.

Homo. Wasza Wielmożność niejednokrotnie miała sposobność przekonania się, że opieranie wniosków na utworach własnej wyobraźni, jest czynnością przychodzą-

cą nader łatwo Mr. Darwinowi. Ale w tym wypadku krzywi on sam własną teoryę, gdyż nie każe się pszczole stopniowo przeobrażać na człowieka, lecz tego ostatniego zamienia w pszczołę. Takim samym sposobem mógłby się człowiek przerodzić w psa, konia, owcę, królika, lub in­ne zwierzę towarzyskie, a za każdą razą mógłby nam przeciwnik mój wyłożyć odmienny system moralności, psi, koński, owczy, króliczy, lub jakikolwiek inny.

Lord C. Tego rodzaju opowiadania nie rzucają ani jednej iskierki światła na zajmującą nas sprawę, a miano­wicie, czy zwierzę może zdobyć sobie zmysł moralny, czyli sumienie?

Homo. Niezawodnie Milordzie, ale za to wyświecają, one poglądy Mr. Darwina na moralność. Na stronnicy 168, mówiąc o wpływie naturalnego doboru płciowego na narody cywilizowane, powiada on: „u ludów dzikich słabi na ciele lub umyśle są odtrąceni od społeczeństwa, a ci którzy pozostają przy życiu okazują doskonały stan zdrowia. My zaś, ludzie ucywilizowani, czynimy wszyst­ko co tylko jest w naszej mocy. ażeby powstrzymać spra­wę zniweczenia istnienia ludzkiego; budujemy zakłady dla obłąkanych, kalek i chorych, wydajemy prawa dla ubogich, a lekarze nasi z największem wysileniem starają, się aż do ostatniej chwili o utrzymanie życia ludzkiego. Jest nawet powód do mniemania, iż szczepienie utrzy­mało przy życiu tysiące osób, któreby z powodu wątłej budowy uległy ospie śmiertelnej. Tym sposobem słabi członkowie towarzystw cywilizowanych rozmnażają swój gatunek. Każden zaś kto się zajmował hodowlą zwierząt domowych, przyzna mi, że stan taki jest bardzo szko­dliwym dla rassy ludzkiej. Zadziwiającą jest bowiem rzc-

cząjak brak staranności, lub źle skierowana staranność prowadzą zwierzęta domowe do wyrodzenia się. Ale za wyjątkiem człowieka żadne zwierzę nie jest takie ogra­niczone, ażeby pozwolić na rozmnażanie się najgorszym między sobą“.

Lord C. Czyż Mr. Darwin chce przez to powiedzieć że rass3 ludzka wyradza się, a starania nasze fałszywy biorą kierunek, skoro budujemy zakłady dla obłąkanych, kalek i chorych, wydajemy prawa dla ubogich i przymu­sowo szczepimy ospe; wcelu przedłużenia życia naszym bliźnim?

Homo. Com przeczytał w dziele Mr. Darwina, to powtarzam, pozostawiając w tym przedmiocie Waszej Wielmożności wydanie własnego sądu.

Lord C. Gdyby nam ospy nie szczepiono, to nieza­wodnie sami stalibyśmy sie ofiarami tej choroby.

Homo. Sam Mr. Darwin miał być dzieckiem słabo­witym; gdyby mu nie zaszczepiono ospy, to ze Avszelkiem do prawdy podobieństwem zapadłby na tę chorobę, a mo­że w skutek niej i życie zakończył. Pozbawieni wówczas bylibyśmy dzieła „o pochodzeniu człowieka“.

Lord C. Niewłaściwie homo dotyka osobistości swe­go przeciwnika. Odkładając wszakże na bok nawet wszel­kie względy religijne, to już sam rozum, wzgląd na poży­tek ogólny, zabrania usuwać z drogi delikatnych i słabych. Newton nawet przyszedł przedwcześnie na świat i był dziecięciem małem i wątłem. Siła ducha i moc fizyczna, cielesna, nie zawsze idą razem w parze.

Dwiwis. Powiedziałem jednakże Milordzie, ,,że nie możemy przytłumiać współczucia dla słabych i pozba-

wionych pomocy, gdyż przez to najszlachetniejsza część natury naszej stałaby się gorszą“. (T. I, str. 168).

Homo. Niema kwestyi, że to powiedział Mr. Darwin; ale czemże są owe sympatyc nasze według jego hipotezy, jeżeli nie zwyczajnemi uczuciami, któro powstały na mocy sprawy naturalnego doboru, a któreby nigdy nie istniały, gdybyśmy się byli rozwinęli nie w ludzi, ale w pszczoły.

A czyż nam obok tego nie dodaje: ..Chirurg dopełnia operacyi z wewnętrznem zadowoleniem, gdyż wie on że działa na korzyść chorego; lecz gdybyśmy z umysłu za­niedbywali słabego i pozbawionego ratunku, byłoby to może przypadkowem dobrodziejstwem, połączonem je­dnakże z wielkim i pewnym złym uczynkiem w teraźniej­szości. Dla tego też bez szemrania znosić winniśmy zle niewątpliwie skutki tego, że słaby pozostaje przy' życiu i rozradza dalej gatunek swój“. (T.I, str. 168, 169). Wy­raźnie nam więc wykłada, że sympatye nasze zły obrót I wzięły, i dążą widocznie do wyrodzenia (degeneracyi) na- 1 szej rassy. Podług zasad przeto Mr. Darwina byłoby le- j piej dla naszej rassy, gdyby nas dobór naturalny, owe , bóstwo mego przeciwnika, nie obdarzyło takiemi sym- patyami, jakie obecnie posiadamy.

Dauwis. Mówiłem także Milordzie, o tej wielkiej idei, że Bóg nienawidzi grzechu, a sprawiedliwość miłuje.

Homo. Prawda, lecz sprawiedliwość według hipote­zy Mr. Darwina, nie jest ową wielką, żywą i niezbędną, konieczną rzeczywistością, opierającą się na samej naturze | Boskiej, a zatem niezmienną i wiekuistą jak sam Wszech - mocny. Sprawiedliwość jego, to prosty przymiot od trafu zależny i zmienny, wytworzony przez towarzyskie in­stynktu nier iz-unnych zwierz it. \tjry rnójiby być z;ipt;ł-

nie odmiennym od tego czém jest przypadkowo obecnie, a nawet wprost temu przeciwnym, a pomimo to zawsze byłby sprawiedliwością. Ja z mej strony nie jestem w stanie tego pojąć, jak można wierzyć we Wszechmo­cnego Boga, Stwórcę i "Władcę wszechświata, nienawi­dzącego grzech i miłującego sprawiedliwość, a nierozu- mieć tego, że w istocie takiej jak człowiek, zmysł moral­ny, czyli sumienie, musi pozostawać w ścisłym stosunku z Wolą Bożą.

Lord C. Czy homo życzy sobie jeszcze dodać jakie szczegóły do aktu oskarżenia?

Homo. M asza Wielmożność ma już przedstawioną so­bie całą skargę moją, którą oddaję pod światły sąd Pań­ski. Pozwolę sobie jeszcze jedną tylko dodać uwagę, że przypuszczenia Air. Darwina stanowią zgorszenie dla wie­lu umysłów niezadowolnionych z siebie i z dzisiejszego stanu rzeczy. Niektórzy panowie uczeni zajmują się czyn­nie doświadczeniami mającemi stworzyć ż y c i e. Inni mężowie nauki nie wymagają tak wiele od doświadczeń, ale za to są równie śmieli pod względem przypuszczeń swoich. Opowiadają nam naprzykład, że pierwsze zarod­ki życia organicznego, mogły zostać przeniesione na zie­mię na aerolicie, czyli kamieniu meteorycznym! Przy­puszczamy więc, że gdy poszukiwania nad wynalezieniem seryi istot przejściowych okażą się bezskutecynemi, jakiś naturalista przyszłości wymyśli hipotezę, jako pierwsza para łudzi upadła na ziemię na gwiaździe spadającej.

Lord C. Tego rodzaju hipotezy są niedorzeczne, gdyż najprzód nigdy niedadzą się sprawdzić, a po wtóre nie rozwiązują tajemnic i zagadek życia, ale posuwają je tylko o jeden krok w tył. Gdyby życie wszelkie nie

miało mieć początku na naszej ziemi, ale musiało aż na nią spaść z innego ciała niebieskiego, wówczas dla obja­śnienia jego początku musieliby i naturaliści pojechać na ową gwiazdę lub planetę, w której powstały pierwsze za­czątki istot uorganizowanych.

Duch ludzki dąży do jedności w stworzeniu, usiłuje odnaleść jeden punkt, z którego wszystko wzięło początek. Własna zaś wiara moja powiada mnie, że nadaremnie byśmy szukali takiego punktu, jeżeli nie szukamy go u Stwórcy. Dla ducha mego, nad wszelkie hipotezy uczo­nych. jaśnieją prawdziwa, mądrością te wielkie, staroży­tne wyrazy psalmisty: ,,Wr Tobie jest źródło żywota44, „Wyszlesz Ducha Twego a są stworzone, Ty odnawiasz oblicze ziemi“.

WTyrok mój wydam w dniu jutrzejszym.

POSIEDZENIE DNIA SZÓSTEGO.

Wyrok Lorda 0.

Zważywszy dokładnie przytoczone przez Mr. Darwina dowody i porównawszy takowe z dziełem jego „o po­chodzeniu człowieka“, mogę stanowczo wyrzec, iż hipoteza tamże rozbierana, nie wyjaśnia początku istnie­nia człowieka. Według teoryi tej bowiem, powinniśmy wierzyć, że rozmaite kształty życia zwierzęcego, jakie widzimy obecnie na naszym planecie, powstały z kilku nielicznych i bardzo prostych pierwotnych kształtów, któ­re ulegały stopniowym przemianom, czyli przeobrażały się, pod wpływem działania praw naturalnych, działających

w przyrodzie, jakie widzimy w teraźniejszym czasie naokoło siebie. Powinniśmy wierzyć, że jeden gatunek po drugim powstawał przez nieznaczne zmiany tego pierwotnego kształtu, lub kształtów, które to zmiany nagromadzały się. przechodząc z pokolenia na pokolenie, w ciągu niesłycha­nie długiego, niedającego się nawet obliczyć czasu. Tym sposobem larwy ascydyi rozwinęły się na ryby, ryby na płazy i gady, te znowu na ptaki, z ptaków powstały ssące zwierzęta, a między niemi małpy starego świata, które rozwi­jając się coraz doskonalej, wydały nareszcie człowieka.

Takie hipotezy nie są żadną nowością. Są one ró­wnież dawne jak i dzieje rodzaju ludzkiego. W najdawniej­szych czasach ludzie z umysłem badawczym rozprawiali nad początkiem wszechświata i człowieka. W nowszym czasie Lam a rek przypuszczał, że gatunki powstały w skutek działania na istoty uorganizowane odpowiednich oko­liczności. Girafa naprzykład nabyć miała dla tego tak długą szyję, jak również odpowiednie do takowej szczegóły w budowie ciała, ponieważ musiała wycią­gać szyję i ciało swoje, ażeby dostać pożywienie z wyso­ko rosnących gałęzi drzewnych. Pominę opinije lorda M o 11 b o d d o o początku człowieka. Dziadek rodzony Mr. Darwina, Dr. Erazm Darwin, głosił jak wiadomo po- dobneż poglądy. Sam Mr. Darwin posunął tylko dalej tę ideę, wprowadzając dobór naturalny, jako pierwotny czyn­nik zmieniający, przeobrażający. Wychodząc ze stano­wiska Malthusa, odnośnie do człowieka, utrzymuje Mr. Darwin, że na ziemi rodzi sio daleko więcej istot żywych, aniżeliby przy życiu mogło być utrzymanych. Oprócz te­go wiadomo jest powszechnie, że każda istota żyjąca ró­żniła się pod pewnym względem, na zasadzie prawa zmień-

ności, od wszystkich innych istot tegoż samego gatunku. Niema dwóch ludzi dokładnie do siebie podobnych, a zmiany te odnoszą się nie tylko do rysów twarzy, ale także do każdego członka oddzielnie wziętego, jak ró­wnież do każdej części ciała. Tak samo rzecz się ma i ze zwierzętami. Mr. Darwin przyjmuje, że te indywidua które cechują się zmianami lepszego gatunku, są sil­niejsze, albo przynajmniej odpowiedniejsze stanowisku jakie zajmują; że zatem w walce o byt, tak z własnym ga­tunkiem, jakoteż z innemi zwierzętami i zewnętrzuemi okolicznościami, indywidua rzeczone w większej liczbie pozostają przy życiu, w drodze zaś prawa dziedziczności, przenoszą właściwości swojo na potomstwo. Walka za­tem o byt, obok utrzymywania się przy życiu istot lepiej uzdolnionych, przy stopniowem nagromadzaniu właściwo­ści czyli odrębności pomyślniejszych, wydały oddzielne i określone gatunki, po przeżyciu licznych pokoleń. Ko­smologiczne badania, o jakich wiemy, odbywają się przy­najmniej od 3000 lat; zdarzała się więc nieraz sposo­bność dostarczenia dowodów opartych na spostrzeżeniach, dla zajmującej nas hipotezy. Gdyby więc teorya przeo­brażeń była na faktach rzetelnych oparta, to musiałaby pod jakąkolwiek bądź postacią, upowszechnić się w umy­słach ludzkich. Przecież daleko krótszego czasu, bo nie 3000, ale 300 lat potrzeba było, ażeby utrwaliły się w prze­konaniu wszystkich wykształconych ludzi takie teorye, jak siły ciężkości, krążenia krwi, lub wpływu księżyca na przypływ i odpływ morza. Inaczćj się działo z przypuszczeniem o przeobrażeniach gatunków. Pojawiało się ono od czasu do czasu w umysłach poje­dynczych badaczy, naturalistów. nigdy jednak nu* stało

ilumo

się. na podobieństwo dopiero co wymienionych, powszech­ną teoryą. Fakt ten zaznaczam jako budzący już powąt­piewanie w prawdziwość dowodów Mr. Darwina.

Ze hipoteza Mr. Darwina nie polega na pewnych pod­stawach, dowodzi już i ta okoliczność, że sam autor zmieniał takowe kilkakrotnie. W dawniejszych dziełach swoich dobór naturalny dostateczną stanowił siłę, przez którą wszystko dokonanem zostało. W ciągu przypuszczalnych całych miliardów stuleci, na rozległem polu życia organi­cznego, nie dopatrywał Mr. Darwin żadnego czynnika, widomie a bezustannie działającego, oprócz doboru natural­nego. Zapoznawał on Bożą mądrość i celowość w naturze, za wyjątkiem tego jedynie, iż Bóg pierwotnie miał tchnąć życie w jeden, albo kilka kształtów, następnie zaś dobór naturalny miał być przewodniczącym bóstwem w świecie istnienia uorganizowanego i ożywionego. Mr. Darwin przyznaje się obecnie do tego, iż się mylił. „Przypisywa­łem zawiele“, powiada on, „działalności doboru natural­nego, czyli utrzymywaniu się przy życiu osobników lepiej uzdolnionych“; z tego też powodu dodaje obecnie do tego ostatniego wpływu dobór płciowy, oraz p r z y i o d ę i budowę ciała samego organizmu, a nadto nieznane wpływy odgrywać mają ważną role w po­wstawaniu zmian, do pojawiania się których uważał po­przednio za wystarczający jedynie tylko dobór naturalny. Uważa on teraz życie jako większą zagadkę, niż dawniej. Dostrzegł że w połączeniu z życiem działają siły i popędy, które opierają się najdowcipniejszemu badaniu, i że ist­nieje coś w przyrodzie i ustroju każdej istoty żyjącej, czego pojąć nie możemy.

Jeżeli rozważymy hipotezę Mr. Darwina, tak jak nam została przedstawioną, to nie możemy dopatrzeć żadnych stanowczych dowodów, któreby ją stwierdzały. Autor dzieła ,,o pochodzeniu człowieka“, nie podaje nam zgo­ła faktów, dowodzących możliwości rozwoju, za któ­ry walczy. Nadaremnie byłoby w tym przedmiocie ucie­kać się. do świadectwa dziejów, lub doświadczenia żyją­cych ludzi. Jeżeli jednak owa sprawa doboru naturalne­go ciągle się w przyrodzie odbywa, jak to Mr. Darwin mniema, to należałoby się spodziewać, że chociaż kilka zjaw-isk niewątpliwych, pozostających z nią w związku, zostałoby dostrzeżonych przez ludzi, w jakimkolwiekbądź czasie. Spostrzeżenia jednak takiego nikt nigdy niedo- konał, a gdy się z tem odezwą krytycy teoryi przeobra­żeń, zaraz zwolennicy jej uciekają się do olbrzymich przestrzeni czasu, które mają być jakoby konieczne do utworzenia się nowych gatunków'.

Jasną jest wszakże rzeczą, że dla wielu zwierząt czas do przeobrażeń potrzebny musiałby być znacznie krót­szym niż dla człowieka. Możemy przyjąć, iż w ciągu je­dnego wieku przychodzą kolejno na świat trzy generacye, czyli pokolenia, w rodzaju ludzkim. Uważając zaś 3000 lat jako peryod historyczny, odnośnie do tego przedmiotu, będziemy mieć w przeciągu tego czasu dziewięćdziesiąt generacyi. Lecz w tymże samym czasie powstanie naj­mniej 3000 nowych generacyj, pomiędzy licznemi gatun­kami zwierząt, które 'wydaja, potomków corocznie, lub nawet kilka razy do roku. Gdyby więc w tych 3000 po sobie następujących generacyi ludzie dostrzegli jakiekol­wiek wyraźne zmiany, to niezawodiii<'bv <i takowych po­zostawili jnkąś wiadomość. Jakaż jest s’imma zmian

10*

w przeciągu owego okresu historycznego, którąby mógł wykazać Mr. Darwin, dla udowodnienia swój hipotezy? Wynosi ona 0, wyraźnie zero. A jednak tenże Mr. Dar­win twierdzi, że dobór naturalny jest pewnym rodzajem bóstwa, które nigdy nie drzemie, ani nie zasypia sprawy, które wszystko doświadcza, stale wyszukuje tego co tylko wr życiu zwierzęcem jest pożytecznem i korzystnem, rze­czy takie przechowuje i przenosi na następne pokolenia: że wreszcie nowe gatunki rozwijają się właśnie przez owe nagromadzanie i oddziedziczanie pożytecznych zmian.

Weźmy pod uwagę zwierzęta które w pierwszym ro­ku po urodzeniu wydają potomstwo. W pismach sta­rożytnych naturalistów znajdujemy już o nich wspomnie­nie. Mamy wizerunki ich na starych pomnikach. Szkie­lety ich wreszcie znajdujemy w dawnych grobach, mogi­łach, kurhanach i jaskiniach. Żyje dotąd wiele zwierząt które mogą być porównane z przodkami swemi, odległemi od nich o 3000 generacyj. Czyż może nam Mr. Darwin wskazać choć na jedno takie zwierzę, któreby po 3000 generacyi nagromadziło zmiany świadczące, iż zwierzę to > doszło wyższej formy rozwoju? Czyż może nam przyto­czyć choćby jeden przykład dowodzący na trzech tysią­cach po sobie następujących pokoleń, prawdziwości jego hipotezy. A jeżeli przykładu takiego nie jest w możności podać, to mu ze swej strony dodamy że ani 30,000, ani nawet 300,000 pokoleń nie wpłynie na przeobraże­nie się danego gatunku. Gdyż jak to homo słusznie zau­ważył, zero rozmnożone przez milion, daje w iloczynie zero.

Cały więc znany peryod historyczny nie dostarcza żadnego zgoła świadectwa, na potwierdzenie hipotezy

Mr. Darwina. Ale jakichże doświadczeń dokonali bada­cze przyrody z doborem naturalnym, wspieranym przez rozum ludzki? Ludzie oddawna zajmują się już hodowlą trzód. Mamy doniesienia o tym wydziale ludzkiej dzia­łalności, sięgające daleko dłużej niż 3000 lat. Wiemy także, iż zwierzęta swojskie, od człowieka zależne, z ła­twością ulegają zmianom. Ważnych zmian w tym wzglę­dzie dokonano nawet w ciągu bieżącego stulecia. Ale czyż tym sposobem wyprodukowano jaki nowy gatunek? Professor Huxley daje również na to pytanie odpo­wiedź przeczącą. Nawet przez krzyżowanie rozmaitych gatunków niczego niedokazano. Przekleństwo niepło­dności ciąży na wszelkich istotach, które przyszły na świat, po za obrębem granic przez samą przyrodę na­kreślonych. Istoty te są niezdolne do wydawania potom­stwa, lub też potomkowie ich w krótkim przeciągu czasu powracają do jednego z typów gatunkowych naturalnych przodków swoich. Tak więc doświadczenia i spostrzeże­nia 11a tém polu dokonane przemawiają przeciw hipotezie Darwina.

Przywoływanie na pomoc geologii okazało się również bezskuteczném. Gdyby bowiem przypuszczenie Mr. Dar­wina było prawdziwém, wówczas przy przejściu od form niższych zwierzęcych do wyższych, musiałyby istnieć całe serye przechodnich form, i to nie tylko idąc od dołu ku górze— odnośnie do człowieka, ale i do każdego z po­między dziś żyjących na ziemi gatunków zwierząt. Żadna jednak forma przejściowa z owych przypuszczalnych se- ryi, czyli szeregów, nie została dotąd wynalezioną, a na­wet żadna część kostna takiéj przechodowéj istoty nie zo­stała odszukaną. Tym sposobem upada wszelka podstawa

dla przypuszczenia rzeczywistego bytu tychże szeregów przejściowych kształtów zwierzęcych. A przecież tych form przejściowych powinny były być miliardy co naj­mniej. Wiem wprawdzie o odczycie professora Hux­ley a, dotyczącym drzewa genealogicznego konia, ale uczony professor byłby w w'ielkim kłopocie, gdyby mu przyszło wykazać, iż koń pochodzi od zupełnie odmiennej od siebie samego formy.

Dzieje więc przeszłości, obecnego czasu, i geologia, nie sa. w stanie dostarczyć pozytywnych faktów, któreby stwierdzały tuoryę przeobrażeń, czyli rozwoju jeduego gatunku z drugiego, za pomocą doboru naturalnego. Mr. Darwin tak jest świadomy tej prawdy, że całe dowodzenie hipotezy swojej opiera na szczegółach w podobieństwie zachodzącem pomiędzy ciałami człowieka i zwierząt. Od­powiedź na ten argument zdawał mi się bardzo właści­wym. Ponieważ człowiek posiada naturę zwierzęcy i przeznaczony jest do życia na tej ziemi, nic więc nie ma w tém dziwnego, że kształty jego ciała zbudowane są wre- dług tegoż samego ogólnego typu, jaki widzimy w ciałach różnych zwierząt. Co zaś do argumentu Mr. Darwina

0 podobieństwie pomiędzy płodami ludzkiemi i zwierzę- cemi, możemy mu odpowiedzieć, że skoro zachodzą po­dobieństwa w budowie ciała pomiędzy dojrzałemi ludźmi

1 zwierzętami, to koniecznie zachodzić muszą podobieństw a i wtedy gdy istoty te znajdują się w okresie rozwoju. Opie­ramy się zaś w tym względzie na powadze znakomitego pro­fessora 0 wena, który twierdzi, iż płód ludzki nie przecho­dzi niższych form zwierzęcyrch. Rysunek zaś płodów ludz­kiego i psiego, jaki Mr Darwin w dziele swém pomieścił, ażeby wykazać ich podobieństwo, przedstawia tak widoczne

różnice, że dziwić się zaprawdę trzeba jak autor mógł sobie wyobrażać, że takie zestawienie będzie poparciem dla je­go dowodzenia.

Oprócz tego zwraca uwagę naszą na istnienie w ciele ludzkim tak nazwanych zaczątków (rudimenta), czyli utwo­rów zaczątkowych, to jest takich, które w zupełnym roz­woju znajdujemy u niektórych zwierząt; przypisuje zaś pojawianie się przypadkowe takich utworów u człowieka, skłonności jego do powrotu ku typowi byłych przodków Przykłady zaś które przytacza, są jednak tak niepewne i dwuznaczne, że dziwić się zaiste wypada, jak opierając się na nich, mógł przypuścić choćby na chwilę we wła­snym umyśle, że prarodzicem człowieka była małpa. We­dług mego rozumienia, wyjaśnienie tych zjawisk upatry­wać n.ileży w jedności idei i planu w ciało-składzie wszystkich zwierząt ssących i człowieka, oraz w tytn fak­cie, że zmiany zachodzące w ciele ludzkiem są niezliczo­ne. Mr. Darwin sam opowiada o 556 zmianach w mię­śniach, które znalezionemi zostały u trzydziestu sześciu osób, oraz o jednem ciele, w którem wykazano ‘25 wyraź­nych nieprawidłowości. Gdyby wszystkie te zmiany i nieprawidłowości nosiły cechy małpie i ciało ludzkie tym sposobem okazywało bezustanną skłonność do typu małpiego, wówczas istniałby cień prawdopodobieństwa, iż lód nasz od małp pochodzi, ale skoro tylko okolicz­nościowo, przypadkowo i bardzo rzadko tylko zmiany w mowie będące skłaniają się ku typowi małpie­mu , przeto grzeszy Mr. Darwin przeciw zdrowej logice, opierając na tak niepewnej okoliczności pochodzenie czło­wieka.

Oprócz tego, jeżeli niektóre tylko, nieliczne zmiany

tęgo rodzaju zwracają się ku małpie, to zachodzi pytanie w jakim kierunku podążają owe pozostałe, liczne zmiany? Nie ma mowy, żeby one wskazywały na niższe od nas istoty. Czyż więc są znamionami wyższej formy, mającej się dopiero w przyszłości rozwinąć z człowieka? Co do wy­padków tych zresztą sam Mr. Darwin powiada, że jeste­śmy zupełnie nieświadomi przyczyn owych zmian. Ale zapomina własnych słów, skoro tu i owdzie napotyka jakąś zmianę przypominającą części organów zwierzęcych. Wtedy już i przyczynę wie dokładnie. Leży ona w tym fakcie, że pochodzimy od małpy! Mr. Darwin powinien by być ściślejszym w rozumowaniach. Przykłady takie powinniśmy pozostawić przyszłości, dopóki nie dowiemy się czegoś więcej o przyczynach owych zmian, o któ-rych to przyczynach obecnie nic nie wiemy.

Niech mi wolno będzie nie powtarzać już szczegółowo tego co Mr. Darwin opowiada o przodkach człowieka do małp podobnych, którzy odbywać mieli długotrwałe prze­obrażenia, czyli serye przemian. Nie brak w opowieści tego przedmiotu strony romantycznej; stare zwierzęta z gromady prymatów', są tam dziwnie twórcze, a przyroda, wielce plastyczna, podtrzymuje w rozmaity sposób owe przeobrażenia. W sposobie jakim te zwierzęta zdobywa­ły sobie pokarm, lub w stosunkach ich kraju rodzinnego, następuje zmiana. Może zmienia się klimat, może wieje ■wiatr zimny w miejsce gorącego, lub też rośnie mniej drzew, albo owoce które tam dojrzewają nie są ponętne dla podnie­bienia zwierzęcia Tym sposobem zwierzę mniej przesia­duje na drzewach, a w'iecej na ziemi, i tym sposobem ze czwororęcznego staje się dwuręcznem i dwunożnem Zda­wałoby się, iż w takich okolicznościach prawdopodobniej­

szym byłby powrót do poprzedniego typu, czyli rzut w tył, a mianowicie, żc zwierzę ze czwororęcznego stało­by się czworonożnćm, tak jak jego przypuszczalny da­wniejszy przodek. Ale dzieje się inaczej, małpa wypro- stowywa się, chodzi na dwóch nogach, i zamiast wdrapy­wać się na drzewa, wznosi się na stopień wyższy, na człowieczeństwo. Ponieważ warunki zewnętrzne w kra­ju jej zmieniły się, zmienia się też odpowiednio do nich i budowa ciała małpiego. Zanim jednak owa istota dosięgnie do intellektualnego, czyli ucywilizowanego stanu, musi wprzód przebyć stan dziki. Uczy się ona podówczas użycia najprostszej broni i rzucania kamieni, lub innych pocisków, w pewien oznaczony cel, bądź dla obrony, bądź dla zdobycia łupu, lub wreszcie dla dostarczenia sobie tym sposobem pożywienia. Z tego też powodu dla istoty tej staje się korzystniejszem stawać prosto i opierać na dwóch tylko nogach. Oba ramiona i cała górna część ciała mu­szą być swobodne, do czego również dogodniejszem jest położenie ciała wyprostowane, stojące. Tym sposobem rzeczone istoty zdobywają sobie proste, pionowe położe­nie. Z tego też powodu nogi musiały się spłaszczyć, a wielki palec w szczególny sposób zmienić, tak iż chwy­tanie stało się odtąd niemożebnem. Hece, nieużywane teraz do tak grubej pracy jak łażenie po drzewach, stają się znacznie delikatniejszemi. Kości miednicy rozszerza­ją się w odmiennem położeniu. Mózg staje się większym, a rozumne władze duchowe poczynają się objawiać. Isto­ta rzeczona dla piękności, pozbywa się sierści, a w końcu i ogona, który stanowił dla niej tylko niewygodny wy­rostek. Tyra sposobem małpa przeszedłszy przez cały szereg nieznacznych przeobrażeń, stała się w końcu czło­

wiekiem! Taka jest wiara ,\Ir. Darwina, wypowiedzia­na własnemi jego niemal słowami.

Zaiste upokarzająca to byłaby rzecz pomyśleć sobie, gdyby hipoteza Mr. Darwina była prawdziwą,, od jakich to dla nas obcych, czysto zwierzęcych przypadkowości zale- żnem było powstawanie rassy ludzkiej. Gdyby jakiś przy­stojniejszy małpozwierz nie dobrał sobie równie przystoj­nej towarzyszki, gdyby nie zaszła zmiana w sposobie po­żywienia i w ogóle utrzymywania się przy życiu tych przy­stojnych małp, gdyby warunki klimatyczne ich rodzinnego kraju nie ulegały żadnej zmianie, gdyby rzeczone małpy skutkiem tego nie były zmuszone zejść z drzew i łazić po ziemi, gdyby tego w.-zystkiego nie było, wówczas na na­sze m miejscu żyłyby w lasach afrykańskich zwierzęta czwororęczne, z ogonem i śpiczastemi uszami. Ale czło­wiek. cud i chwała tego świata, nie byłby się pojawił dla podbicia ziemi i napełnienia jiy pomnikami swojej sztuki i przemysłu. Nie byłoby też i naturalisty, któryby całe życie swoje poświęcił badaniu instynktów, zwyczajów i anatomii zwierząt, któremu by się przywidziało iż od­krył pochodzenie rodu swego od zwierząt, gdy bliźni je­go sądzili, że pochodzą od Boga, któryby ułożył całe do­myślne, czyli domniemane drzewo genealogiczne, od najniż­szych zwierząt począwszy aż do człowieka, chociaż nie jest w stanie wynalezienia chociażby jednego szkieletu lub kości potwierdzającej istnienie tego szeregu domnie- malnych przodków.

Ci, którzy wierzą teoryi Darwina o pochodzeniu czło­wieka, muszi jednak być w wielkim kłopocie, skoro za­stanowią się nad tem, że małpy współczesne owym staro­żytnym małpom, które miały się stopniowo przeobrazić

na człowieka że małpy owe dawne, pozostały po dziś dzień takiemiż samemi małpami i nie postąpiły ani na krok jeden naprzód. Przypuśćmy, iż Mr. Darwin utrzy­mywać będzie, że upłynęło co najmniej pół miliona lat, gdy człowiek z małpo-luda stał się człowiekiem, jakże daleko dłuższym musi być ten czas, w którym ta małpa od której człowiek pochodzi, oddzieliła się od gałęzi małp starego świata! Lecz w ciągu tego olbrzymio dłu­giego peryodu, który dla lepszego zrozumienia możemy porównać niemal z wiecznością, małpy starego świata, za wyjątkiem owego postępowego członka swego, pozostały niepostępowemi i wciągu już nie 30 00, ale milionów lat, w niczem się nie zmieniły. Oto jedna tylko z po­między licznych trudności i niezgodności, jakie piętrzą się dla zwolenników teoryi przeobrażeń.

Przyjmując hipotezę Mr. Darwina, powinniśmy wie­rzyć, iż w ciągu całych milionów lat małpa przeobrażała się zwolna w człowieka, dla czegóż w tym niesłychanie długim peryodzie, żadna z jej pokrewnych małp starego lub nowego świata, nie postarała się naśladować przy­kładu owej małpy udoskonalającej się! Małpy jednak starego i nowego świata żyją niezmienione po dziś dzień, a żadna ich gałęź nie myślała i nie myśli wznosić się na wyższy stopień rozwoju. Miliony więc milionów lat, małpy starego i nowego świata, pozostały małpami, nie- zważając na ciągłą czynność, a bezustanne i potężne dzia­łanie doboru naturalnego, owego bóstwa Mr. Darwina, które się nigdy nie zdrzemie, ani nie zaśnie. Czyż więc możemy wierzyć, że jedna z owych małp oddzieliła się od towarzyszy swoich, i w skutek szeregu przeobrażeń stała

się człowiekiem, przebywszy szczęśliwie przepaść, która dzieli człowieka od zwierząt.

W obronie zdrowego rozumu chętnie przypuszczam, że i pomiędzy młodemi, dorastającemi naturalistami nie wielu się znajdzie tak łatwowiernych, że uwierzą w do- gmata Mr. Darwina. W czasopiśmie naukowćm: The Academy z dnia 1 Września 1871 r., znajdujemy nastę­pującą wzmiankę, pod napisem: Kopalne Nietope­rze. ,,Słynny professor belgijski van Beneden, czy­tał na zgromadzeniu towarzystwa brytańskiego (British Association) o nietoperzach z peryodu mammuta, w porównaniu z dziś żyjącemi gatunkami tych zwierząt. Uczony pro-fessor pilnie zbadał szczątki gatunków ze­brane w jaskiniach belgijskich i przekonał się, że cały szkielet owych starożytnych nietoperzy, w niczćm się nie różni od dzisiejszych.1,

Jeżeli Mr. Darwin na dobrze mu znaném polu przy­rodniczym, dozwala sobie takich niczćm nieuzasadnionych twierdzeń, nic więc dziwnego, że wykazuje jeszcze grub­sze pomyłki, gdy stara się dowieść, że nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy duchowemi władzami człowieka i wyż­szych zwierząt ssących. Nie powiada przytćm coby we­dług jego poglądu mogło taką różnicę stanowić.

Jeżeli zaś przyjmiemy, że wyższe zwierzęta ssące posiadają nawet takie zdolności umysłowe, jakie Mr. Darwin im przypisuje, to i tak możemy wykazać, że człowiek oprócz tychże, posiada jeszcze inne, wyższe zdolności duchowe, których śladów nawet dopatrzeć nie można pomiędzy zwierzętami; nie mają oni ani świadomości, ani zdolności do tworzenia pojęć oderwanych, czyli ab- strakcyi, lub też pojęć ogólnych, ani też zdolności do postę­

powego udoskonalania się, ani wreszcie możności łączenia pewnych tonów z określonemi pojęciami. Sam zaś doda­je, że „nikt przypuścić nie może, ażeby którekolwiek z pomiędzy zwierząt mogło przemyśliwać nad tśm, skąd się wzięło i dokąd dąży, co jest życie, a co śmierć i t. d.“ Ale dla czegóż nie myślą zwierzęta o tem wszystkiem ? Oto poprostu dla tego, że żadne z nich nie posiada owych wyższych władz duchowych, które dozwalają człowiekowi rozmyślać. Owa możność rozmyślania i przyjmowania do świadomości rezultatu rozmyślań, jest jedną z najgłó­wniejszych cech odróżniających człowieka od zwierząt Mr. Darwin jest w tym względzie sam ze sobą w sprzecz­ności. Najprzód powiada, iż nie ma zasadniczych różnic pomiędzy władzami umysłowemi człowieka i wyższych zwierząt ssących, a następnie sam na te różnice wskazuje.

Owa zasadnicza różnica występuje znowu na jaw, gdy Mr. Darwin stara się nadaremnie czytelników swoich prze­konać, iż niektóre z pomiędzy zwierząt zdolnemi by być mogły do pojmowania Boga. wieczności, lub nieśmiertel­ności duszy, do przeniknięcia się wielce złożonem uczu­ciem czci religijnej, lub do poznania tej wielkiej idei, że Bóg nienawidzi grzechu a miłuje sprawiedliwość. Dla czegóż człowiek posiada te pojęcia, a zwierzęta ich nie mają? Na to pytanie jedna tylko może być odpowiedź. Człowiek oprócz natury zwierzęcej, posiada jednocześnie naturę wyższą, obdarzoną wyższemi zdolnościami, której zwierzęta wcale nie mają. Jeżeli przyjmiemy nawet, że zwierzęta zdolne są, jak to Mr. Darwin twierdzi, do na­śladownictwa, uwagi, pamięci, podziwienia, i t. d. to nie mniej przeto są te wszystkie władze w posiadaniu niero­

zumnych istot, których natura jest istotnie i zasadniczo niższą od ludzkiej. Władze owe zatem mogą zwierzęta rozwijać tylko w niskim i ograniczonym zakresie, na ja­kim same pozostają. Istnieje zatem zasadnicza różnica pod względem władz umysłowych człowieka i najwyżej stojących zwierząt. Zwierzęta podległe są prawu siły i popędów, człowiek podlega prawu węzłów moralnych i obowiązku, zwierzę ograniczone jest pod względem zdol­ności udoskonalania się, człowiek zdolnym jest do nie­skończonego postępu, cele i popędy zwierzęcia odnoszą się li tylko do ciała jego, cele i zadania człowieka, kiero- wanege bojaźnią Bożą, odpowiedzialnego za postępki swo­je, to życie nieśmiertelne, wieczne, w połączeniu zBogiem.

Jeszcze większy błąd popełnił Mr. Darwin wprowa­dzając hipotezę w dziedzinę sumienia, czyli zmysłu moral­nego, gdyż jak nas sam uczy, zmysł ten' tam tylko jest możliwy, gdzie istnieje rozum ludzki. „Każde zwierzę,“ powiada nam, „z dobrze rozwiniętemi instynktami towa- rzyskiemi, niewątpliwie zdobyłoby i sumienie, gdyby tyl­ko jege władze umysłowe rozwinęły się równie dobrze, lub prawie równie dobrze, jak u człowieka. Ale żeby twierdzenie wymienione miało jakąkolwiek praktyczną wartość, powinien był wprzódy Mr. Darwin w^ykazać, że zwierzę istotnie może się tak znacznie rozwinąć umysłowo. Tymczasem z innych uwag jego w tym przedmiocie do­chodzimy tylko do wniosku, iż istnieje zasadnicza różnica pomiędzy władzami duchowemi człowieka i zwierząt. Oprócz tego, mówiąc o sumieniu, Mr. Darwin popełnił gruby błąd, który mógł by się stać wielce szkodliwym gdyby zdołał wpłynąć na opiniję publiczną. Według Mr. Darwina sumienie oparte jedynie na zwierzęcych popę­

dach towarzyskich, jest tylko rezultatem ich zupełnego rozwoju w zwierzęciu, którego zakres umysłowy się udo­skonalił. Nieco zaś dalej powiada, że „nie śmie twierdzić, ażeby każde towarzyskie zwierzę..,, musiało niezbędnie zdobyć sobie takież same sumienie jak i nasze własne,“ że gdyby pszczoły rozwinęły się do stopnia umysłowości ludzkiej, to sumienie by im nie zabraniało siostrom zabi­jać braci, a matkom córek! Cóż to ma oznaczać. Oto po prostu mówiąc, że nie ma stałego i niezmiennego prawa przepisującego obowiązki, że nasze pojęcia o złem i do­brem, są tylko rezultatem warunków wpośród których rozwinęliśmy się, a wśród innych warunków życia, poję­cia te zupełnieby inaczej się ukształtowały, możeby wte­dy mordowanie własnej rodziny było świętym obowiąz­kiem !

Łatwo pojąć możemy, jak podobne zdania mogą być na złe użytemi, i jak opierając się na pomysłach Mal- thusa, któremi się Mr. Darwin przejął, mogłyby się potworzyć dogodne sposoby wytępiania nadmiernej lu­dności. Mr. Darwin zdaje się nawet po cichu na to wska­zywać. Powiada on że pomiędzy dzikiemi ludami, słabi na ciele i umyśle są wyrzucani ze społeczeństwa, to jest mó wiąc inaczej, wytępiani, jeżeli nie przez morderstwo, to przynajmniej przez okrutne obchodzenie się z niemi

i zaniedbywanie ich; gdy tymczasem pozostali przy życiu cieszą się silnćm zdrowiem. Dalej powiada że my, ludzie ucywilizowani, zamiast wyrzucania słabych indywiduów ze społeczeństwa, pomieszczamy takowe w zakładach, szpi­talach, szczepimy im ospę, troszczymy się o ich zdrowie, wydajemy prawa opiekujące się ubogiemi i t. d., że tym sposobem, słabi członkowie ucywilizowanego społeczeń­

stwa wydają potomstwo“, że wreszcie „za wyjątkiem czło­wieka, żadne zwierzę nie jest tak ograniczone, żeby po­zwolić na rozmnażanie się najsłabszym istotom swojego gatunku“, i że „to wszystko jest wielce szkodliwem dla rassy ludzkiej“.

Oto światło nauki jakiem Mr. Darwin chce przyświe­cać ludzkości, tem światłem oświeceni mamy wrejść na doskonalszą drogę. Powiada nam też wprawdzie, że „nie możemy powstrzymywać współczucia dla chorych, biednych i cierpiących, gdyż przez to najszlachetniejsza część naszej istoty stawałaby się gorszą“; ale co znaczy taka wskazówka, jeżeli przedtem podaje inne, zachęcają­ce do złego, gdy wyraźnie powiada, że pozostawianie słabych przy życiu, jest szkodliwem dla cidej rassy ludzkiej.

Gdyby takie zdania przyjęte zostały przez opinię pu­bliczną, to w ciągu kilku po sobie następujących poko­leń rozwielmożniłaby się w kraju naszym niewiara i nie- moralność i spowodowała taki wybuch samolubstwa

i bezbożności, że dotychczasowe urządzenia społeczne obalonemi by zostały, i na czas jakiś wpadlibyśmy w po­dobny zamęt, jaki niedawno przedstawiała komuna paryz- ka, której źródła należy również szukać w bezbożności . j i w przed wczesnem krzewieniu pomiędzy massami błę­dnych hipotez marzycieli naukowych. A co możliwem by­ło we Francyi, może mieć miejsce i w Anglii. Nie może­my rozumnie oczekiwać od ludu, ażeby był lepszym od Boga w którego wierzy. A bóstwem rozbieranej teoryi jest dobór naturalny i dobór płciowy. Gdyby takowy choć na chwilę przyjętym był przez ludzi zamiast dzisiejszej nauki chrześciańskićj, wówczas zburzonemby zostało

wszystko to w warunkach życia, co tylko jest prawem, szlachetnem, czystem, pobożnem i kochąjącem. Zamiast życzliwości i współczucia, zapanowałaby siła. popędy, namiętności niczem nie poskramiane, chytrość i podstęp. Wtedy ucywilizowani ludzie dokonaliby rzeczywiście .,rzutu w tył", jak się Mr. Darwin wyraża, ku ciemnocie

i barbarzyństwu, i śwint popadłby w zupełna, ciemność moralną.

Nie radl>ym zarzucić ateizmu Mr. Darwinowi; dziełko jego wspomina wprawdzie o Bogu, ale nie daje nam ja­snego i określonego wyznania wiary w tego Boga, które­go czci sani Mr. Darwin. Praktycznie zaś darwinizm jest ateizmem. i to ateizmem najokropniejszego gatunku, nie dającym żadnej nadziei. Darwin nie zaprzecza wpraw­dzie istnieniu Boga, ale niechce nic o Nim wiedzieć. Zamiarem jego jest Istotę Boską oddalić zupełnie / widno­kręgu człowieka i natchnąć go wiarą, że Bóg niema ża­dnego związku lub interesu zewszelkiemi sprawami ludz- kiemi. Świat oddany jest przez niego panowaniu niesu­miennej siły i doboru naturalnego płciowego. Niema zu­pełnie dobroczynnej Opatrzności. W odpowiedzi profe­sorowi Asa Gray, utrzymuje Darwin, że jakkolwiek radzibyśmy byli analeść na to dowód, że dobroczynna Opatrzność kierowała rozwojem form zwierzęcych, to je­dnak musimy wyznać, iż nie mamy nawet na to świadec­twa, żeby Opatrzność przewodniczyła powstawaniu czło­wieka.

Spójrzmy na wnioski kończące dzieło Mr. Darwina, ,,o zmianie zwierząt i roślin pod wpływem przyswojenia“. Z wniosków tych możnaby przypuścić, iż autor nie wie­rzy zupełnie w Boga, gdyż powiada 011, między innemi:

> 1

Homo ffnii.

Jeżeli człowiek przychodzi do takiego stopnia rozwoju, że nabiera „pojęcia o wspólnym i dobrotliwym Stwórcy wszechświata“, to jest już poprzednio do tego przygotowa­ny „i podniesiony przez długotrwałą kulturę". Jeżeli ..uczucie czci religijnej" ożywia człowieka, to jest to tyl­ko rezultat rozwinięcia się w nim zdolności, które ró­wnież dobrze jak i on sam. posiadąju, niższe zwierzęta, gdyż ..w głębokiem przywiązaniu psa do swojego pana".

widzimy odległe zbliżenie się do tego stanu uczucia-. W edług hipotezy Darwina, laska Boża nigdy nie przypa­dła człowiekowi w udziale, boskie Objawienie jest baśnią, człowiek jest. uiedocieczoną tajemnicą, jest zagadką nie- rozwiązalną nawet dla samego siebie; nadzieja jego w ży­cie nieśmiertelne, jest to tylko sen. marzenie.

Winienem tu jeszcze zwrócić uwagę na niektóre wyra­żenia Pisma Świętego. W' rozdziale pierwszym Księ­gi Kod zaj u (Genezy) czytamy: .,1 stworzyłBóg wielory­by wielkie. i wszelką duszę żywiącą.... i wszelkie ptastwo według rodzaju jego.... (wiersz 21)". „Rzekł też Bóg: Niech zrodzi ziemia... bydło i płaz, i bestye ziemne, według rodzajów s w o i c li.... (wiersz 241“. „[rzekł: uczyńmy człowieka na wyobrażenie i podobieństwo nasze, a niech przełożonym będzie i t. d. (w. 26)“. ,.1 stworzył Bóg człowieka na wyobrażenie swoje, na wyobrażenie Boże stworzył go; mężczyznę i białogłowę stworzył je.

i w. 27)“. Z tych kilku wierszy jasno widzimy, iż nauka Darwina jest również zupełnie niezgodna, z podaniem bi. blijnem, opowiedzianem w pierwszych księgach .Mojżesza, jak niezgodną jest ze wszelkiemi podstawami objawienia Boskiego. Nie chcę w to wchodzić czy nauka ta jest przeci­wna, jakiejkolwiek bądź religii, to tylko stanowczo utrzy­

muję, iż ona w zupełnej sprzeczności stoi z zasadami chrześcijańskieini. Wiadomo mi jest, iż czyniono w na­szym kraju usiłowania mające na celu zmodyfikowanie teoryi Darwina, odnośnie do pochodzenia człowieka. Powiadano, że jakkolwiek ciało ludzkie ma początek zwierzęcy, lecz moc Boża przyczyniła się do pozbawienia sierści, zwiększenia mózgu, i wreszcie obdarzenia mniemanej istoty przejściowej duchem doskonal­szym. Pomysły takie są tylko śmieszne, nie pogodzą one hipotezy Darwina z nauką chrześcijańską. Objawie­nie uczy nas wyraźnie, że człowiek stworzony został wszechmocnością Bożą. jako istota czysta, i obiecuje nam w przyszłości powrót do tego stanu doskonałego; stwo­rzonym on został na podobieństwo Boskie, ma się rozu­mieć pod względem duchowym, tymczasem zaś Mr. Dar­win utrzymuje, nad czem zresztą mocno ubolewam, iż duch ludzki przedstawia zupełne podobieństwo do duszy zwierzęcej.

Upierając się więc na tem co dotąd powiedziałem, w sprawie wytoczonej przez Homo, uznaję winnym prze­ciwnika jego, Mr. Darwina, i ze względu na szkodliwe na­stępstwa wynikające z teoryi oskarżonego o pochodzeniu człowieka, oraz mocą wyroku tej instancyi, skazuję obwinionego

Homo. Milordzie, pozwól mi dodać, że Wasza Wiel- możność tak jasno przedstawiła całą słuszność; mojej spra­wy, iż nie będąc ożywionym mściwemi uczuciami wzglę­dem Mr. Darwina, upraszam o zwolnienie przeciwnika mego od wszelkich przysądzonych na rzecz moją korzyści, ale natomiast czułbym się zupełnie zadowolnionym gdy­

by publicznie zechciał odwołać błędy jakie zawiera dzie­ło jego o pochodzeniu człowieka.

Lord ('. Zgadzam się z prośbą pańską i wstrzymuję mój wyrok, ażeby Mr. Darwin miał czas do namysłu nad całą tą sprawą i jak się. spodziewam uwieńczył ją zupeł- nem i szczerem odwołaniem. Niech lepiej zwróci nadal badania swoje do tych gałęzi nauk przyrodzonych z któ- remi jest gruntownie obeznany, a porzuci tworzenie fan­tastycznych teoryj, na przypuszczeniu opartych, pamię­tając na wyrazy jednego z najznakomitszych filozofów an­gielskich: „ Non fingo hi/poihćses^

\ ¿0-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Darwin Karol O POCHODZENIU CZŁOWIEKA
Pochodzenie człowieka, CZŁOWIEK ROZUMNY - HOMO SAPIENS SAPIENS
III Zmienność, dobór naturalny, darwinizm, pochodzenie człowieka
Darwinizm, dobór naturalny, pochodzenie człowieka
pochodzenie człowieka
WYKŁAD III Pochodzenie człowieka, ANTROPOLOGIA
WYKŁAD III Pochodzenie człowieka
133 Pochodzenie człowieka
Pochodzenie człowieka
Jak zbadano pochodzenie człowieka
Pochodzenie człowieka
Bogowie z Nibiru pochodzenie czlowieka(1)
Modele pochodzenia człowieka współczesnego
Wykład 2 O pochodzeniu człowieka
WYOBRAŻENIE SUMERÓW O POCHODZENIU CZŁOWIEKA, Religia
POCHODZENIE CZŁOWIEKA
POCHODZENIE CZŁOWIEKA I POCZĄTKI LUDZKOŚCI
Świętość to indywidualna sprawa każdego człowieka
pochodzenie człowieka

więcej podobnych podstron