Derwin Jerzy Sanki

S a n k i



Była duża przerwa. Chłopcy z młodszych klas ślizgali się w kapciach po gładkiej po­dłodze korytarza. Dziewczynki, posklejane w grupki, z pochylonymi do siebie głowami, paplały wszystkie na raz i chichotały. Kilka starszych dziewcząt z 8A przechadzało się i, żywo gestykulując, coś sobie opowiadało. Aga oderwała się od nich i podeszła do Piotra opartego o parapet okienny.

Dziewczyna zawahała się. Przesunęła ręką po brzuchu.

Dziewczyna podbiegła z powrotem do koleżanek, ale odwróciła się jeszcze i popatrzyła chłopcu wymownie w oczy. Wrócił do klasy uspokojony. Rodzice obydwojga młodych nie sprzyjali tej przyjaźni. Wydawało im się – pewnie nie bez racji – że koleżeństwo nabiera cech młodzieńczego romansu, który dzieciom utrudni naukę, a w przyszłości może im skomplikować życie, kiedy przyjdzie na przykład do wyboru drogi dalszej nauki. Piotr niepokoił się, czy Agata nie ulega presji rodziców i z tego powodu trochę ostatnio od niego nie stroni.

...

Ciągnąc sanki, Agatka minęła kiosk przy pętli tramwajowej i zeszła na ścieżkę wzdłuż strumienia. Był częściowo zamarznięty. Czapy świeżego śniegu leżały na jęzorach lodu i tylko w środku koryta połyskiwały drobne fale ciemnej wody. Ścieżka rozwidlała się. W stronę zagajnika, który kiedyś był cmentarzem, a teraz pełnił rolę parku, wiodły nieliczne ślady butów i nart. Mocno wydeptane było natomiast odgałęzienie prowadzące w stronę wysokiego kopca, usypanego z gruzu zwiezionego z pobliskich dzielnic miasta zburzonych w czasie wojny.

Jak na porę zimową było już dość późne popołudnie i sporo młodszej dzieciarni, za-rumienionej od lekkiego przymrozku i od ruchu, wracało domów. Aga podchodziła skrajem łagodnie pochylonego nasypu w stronę szczytu kopca. Minęły ją szybko jadące sanki Piotra. Wbił piętę w śnieg; sanki obróciły się z poślizgiem i zatrzymały za Agą.

Wspięli się na górkę, nieco zasapani. Zjechali kilka razy obok siebie, każde na swoich sankach. Słońce chowało się już za chmurki na horyzoncie. Coraz mniej młodzieży uwijało się po torze saneczkowym.

Na szczycie kopca mały, może dziesięcioletni chłopak przytupywał nogami i chuchał w zmarznięte ręce.

Pod podwójnym ciężarem sanki jechały wolniej, ryjąc płozami w śniegu.

Piotr ustawił sanki po drugiej stronie wysokiego kopca. Usiadł za dziewczyną, chwycił za sobą pręty sanek i odepchnął się nogami. Spadali chyżo po stromym zboczu. Podrzuciło ich na skraju ścieżki opasującej spiralą kopiec. Pagórek przechodził na dole w łagodnie pochyloną łąkę, z rzadka porośniętą kępami krzewów i młodych drzew. Pęd niósł ich jeszcze chwilę. W pewnym momencie Piotr przyhamował energicznie jedną nogą tak, że sanki skręciły i znaleźli się za ścianą z grupy świerków, brzózek i młodych modrzewi.

Nie broniła się, kiedy Piotr obrócił ją lekko ku sobie i zaczął całować. Ale zmarznięte nosy i buzie sprawiły, że pocałunki nie przynosiły im przyjemności. Innych pieszczot jeszcze nie znali dotąd. Piotr zdjął rękawiczki.

Przez grube narciarskie spodnie, opięte ciasno na biodrach, poczuł na rękach ciepło jej ciała. Serce zaczęło mu bić szybciej. Włożył ręce pod pikowaną kurtkę dziewczyny i gładził jej kibić przez długi sweter. Drgnęła, kiedy dotknął piersi.

Aga nie odpowiedziała, wtuliła się w chłopca plecami. Coraz odważniej pieścił drobne strome pagóreczki. Nie protestowała już, kiedy wsunął dłonie pod luźny sweter, później pod krótką koszulkę a nawet wtedy, kiedy przesunął do góry wąski dziewczęcy staniczek i dotykał malinek sutków. Zauważył, że te stają się coraz wyższe w miarę, jak je gładził i delikatnie ściskał twarde piersiątka. Dziewczyna oddychała teraz szybciej. Położyła swoje ręce na kurtce, na rękach Piotra i przyciskała je do siebie trochę powstrzymując, a trochę potęgując pieszczoty.

Dłoń chłopca zsunęła się w dół i zatrzymała w talii, pod paskiem obcisłych spodni. Przesunął rękę w stronę biodra, gdzie, jak wcześniej zauważył, był zamek błyskawiczny. Zsunął suwak, ale spodnie nieznacznie tylko się rozluźniły; w pasie pozostały ciasne. Nie mógł widzieć, jak Aga mimo woli uśmiechnęła się, dostrzegając jego bezradność w konfrontacji z damską garderobą. Zdjęła rękawiczki i chowając je w kieszeniach kurtki niby przypadkiem dotknęła i zwolniła guziczki spinające spodnie.

Droga stała otworem. Piotr wsunął rękę pod spodnie w dół aż po uda dziewczyny i powtórzył ten ruch, już pod bawełnianymi figami. Agata znów poruszyła się gwałtownie, kiedy sięgnął łona. Odruchowo chciała zewrzeć uda, ale sanki nie pozwalały.

Pokonując jej słaby opór wcisnął całą dłoń między uda i rozkoszował się dotykaniem delikatnych włosów i ciepłej skóry. Drugą ręką wodził pod swetrem po piersiach. Aga poddawała się rosnącemu pożądaniu. Rozchyliła szerzej uda i przesunęła się nieco do przodu. Teraz na wpół leżała w jego uścisku tak, że jego dłoń miała swobodny do-stęp do niej. Dziwił się, czując jak powoli, pod jego dotykiem, miękkie fałdy u wejścia do jej ciała obrzmiewają, rozwierają się i wilgotnieją... Kiedy zwróciła twarz w jego stronę, poczuł w jej oddechu przedziwny, nieznany mu jeszcze, podniecający gorzko-słonawy zapach kobiety bliskiej szczytu podniecenia.

Piotr tylko z grubsza orientował się w doznaniach dziewczyny. Nie wiedział, co począć, kiedy zatrzymała jego rękę i zdecydowanie broniła się przed dalszymi pieszczotami. Nie wiedział, jak bardzo urażało ją w tej chwili lekkie nawet dotknięcie najczulszych, intymnych miejsc. Sam był skrajnie podniecony, odczuwał gwałtowną potrzebę spełnienia, ale nie wiedział, jak to osiągnąć. Błądził rękami po piersiach dziewczyny, przed czym się nie broniła.

Agata, ochłonąwszy nieco, zdała sobie sprawę ze stanu w jakim był jej chłopiec. Chciała koniecznie mu pomóc, ale i ona nie wiedziała, jak to zrobić. Wstała, odwróciła się i usiadła przodem do chłopca nie zapinając i nie poprawiając na sobie ubrania. Objęła go i położyła głowę na jego ramieniu.

Szepcąc mu wprost do ucha dotykała nerwowo jego spodni, w końcu rozpięła je i sięgnęła w głąb. Nieznany jej dotyk ciała pobudzonego mężczyzny podniecił ją ponownie i obudził pożądanie.

Sanki były za krótkie, aby mógł na nich położyć dziewczynę. Wstali i rozejrzeli się bezradnie.

Tu, Piotr, chodź! — Aga podeszła do drzewa i oparła się oburącz o pieniek brzozy.

Zrozumiał, co mu proponuje. Zsunął z niej spodnie razem z majteczkami. Pochyliła się głęboko. Ukazała się prześliczna biała pupa, poniżej ciemniejsze miejsce między rozwartymi udami. Pierwszy raz w życiu jego oczom w całej okazałości ukazały się najbardziej skrywane regiony kobiecego ciała: dziewczęce jeszcze, prawie dziecinnie pulchne wałeczki okalające szczelinę wiodącą do wnętrza i ledwie wychylające się z niej świeże, różane płatki....

Piotr był oszołomiony widokiem. Przez tło rozbieganych myśli przemknęło pytanie: jak to się dzieje, że grube tomy poezji i romansów zapisano zachwytami nad kobiecymi oczami, uszkami, nogami, a tak niewiele uwagi poświęcono powabom, które miał przed sobą? A przecież w końcu o to, właśnie o to w tej literaturze chodzi!

Wchodząc w jej ciepłe śliskie wnętrze, natrafił na miękki opór.

Jęknęła cichutko kiedy nacisnął mocniej. Poczuł, jak opór ustępuje. Brzeg poszerzającego się otworu w błonie strzegącej dziewictwa dziewczęcia przesunął się po nim z jednorazową, niepowtarzalną pieszczotą. Wahadłowe ruchy Piotra, nieśmiałe początkowo, nabierały mocy, stawały się coraz intensywniejsze.

Był bardzo pobudzony i wkrótce osiągnął szczyt po raz pierwszy. Po raz pierwszy we wnętrzu ciała dziewczyny, młodej kobiety. Zastygł w piekącej rozkoszy. Po chwili wznowił wahadłowy ruch bioder – już spokojniej, mocniej, w jednostajnym upajającym rytmie. Oburącz przytrzymywał biodra dziewczyny. Zerkał lubieżnie w dół, w miejsce, gdzie ich ciała składały się, przenikały jedno w drugie... głęboko, jedno w drugie... głębiej, głębiej... do oporu!

Aga, wytrącona z równowagi głębokim przeżyciem i krótkim bólem ranionego ciała, pod wpływem miarowego ruchu powracała do siebie. Zaczęła zdawać sobie sprawę z własnych odczuć i wrażeń. Poczuła nieznaną dotąd przyjemność posiadania w sobie wypełniającego i rozpierającego jej ciasne, dziewczęce ciało – ciała bliskiego mężczyzny. Poznawała smak głębokich uderzeń. Podchwyciła rytm i zaczęła wychodzić biodrami na przeciw ruchom bioder chłopca. Odkrywała, jak wspaniałym instrumentem jest jej kobiecość, intymne sfery jej własnego ciała. Uczyła się najczulsze, najwrażliwsze jego struny wystawiać na rozkosznie łechczące spotkania...

Piotr szczytował jeszcze kilkakrotnie. Aż wreszcie udziałem Agatki stało się to, co rzadko udaje się kobietom po raz pierwszy obcującym cieleśnie z mężczyzną: z kolejnym uniesieniem Piotra połączyła także swoje – wspaniałe, pierwsze w życiu wyczarowane przez goszczącego w jej wnętrzu mężczyznę!

...

Aga porządkowała na sobie odzież. Milczeli zmęczeni, drżący, szczęśliwi, dziwnie zakłopotani. Piotr przygarnął Agatę do siebie i całował z czułością.

Nawet bardzo śmiałej, bezpruderyjnej dziewczynie niełatwo przychodzi mówić o prozaicznych fizjologicznych kobiecych sprawach. Chciała go jednak przestrzec przed ewentualnymi kłopotami w domu, przed domysłami rodziców Piotra, które siłą rzeczy i ją by objęły. Chciała też lojalnie jeszcze raz dać mu do zrozumienia, że nie potrzebuje obawiać się niepożądanych konsekwencji, bo ona jest w swoich niepłodnych dniach i... – także i ta myśl się w niej zatliła – że jeszcze przez kilka takich dni będą mogli kochać się swobodnie.

Aga przerwała nagle swoje głośne rozmyślania, bo usłyszeli skrzypienie śniegu. Zza pobliskiej kępy krzewów na wąskich, lekkich nartach biegowych wyłoniła się kobieta, a za nią mężczyzna, obydwoje w średnim wieku. Agatka wtuliła się cała w objęcia Piotra chowając twarz w jego kołnierzu, w odruchu wstydu.

Nie poruszał się w nadziei, że obcy pójdą sobie dalej. Zatrzymali się jednak.

Agata, wciąż w objęciach Piotra, już tymczasem zwróciła twarz w stronę przybyłych. Spojrzała w górę, w oczy chłopca.

Piotr od dłuższej chwili wpatrywał się w twarze obcych szeroko otwartymi oczami, z natężeniem i z coraz większym zadziwieniem.

Przybysze oddalili się. Jeszcze przez chwilę było słychać chrzęst nart. Agatka teraz dopiero uwolniła się z objęć chłopca i odezwała do niego z pretensją:

O nas?! W szkolnym wypracowaniu opisałeś naszą... naszą znajomość?! Jak mogłeś?!

...

Tymczasem para narciarzy sunęła bez pośpiechu po śniegu. Wjechali w zaciszną kępę tui i świerków. Kobieta zatrzymała się przy młodej brzóce i odwróciła do towarzysza.

Zbliżył się do niej od tyłu; pomiędzy jej narty wsunął jedną ze swoich. Wbił w śnieg kijki pozostawiając na nich rękawice. Włożył ręce pod kurtkę Agaty i ogrzewał je chwilę, zanim sięgnął pod sweter do jej piersi.

Wysunęła lekko w jego stronę biodra; ocierali się o siebie. Wciągnęła brzuch, kiedy próbował wsunąć ręką pod spodnie. Było jednak za ciasno.

Przesunął rękę w stronę biodra, gdzie, gdzie był zamek błyskawiczny. Zsunął suwak, ale spodnie nieznacznie tylko się rozluźniły; w pasie pozostały ciasne. Nie mógł widzieć, jak Aga mimo woli uśmiechnęła się, dostrzegając jego bezradność.

...

Młodzi wracali zamyśleni. Ciągnęli sanki, trzymając się za ręce. Ominęli kopiec, z którego jakiś starszy mężczyzna w zielonym palcie, z plikiem papierów pod pachą, próbował niezgrabnie zjechać na butach wyślizganym torem saneczkowym.

Pani w kiosku dojrzała ich w świetle latarni walczącej z gęstniejącym mrokiem.

Nie miała co do tego wątpliwości widząc, jak idą powoli, trzymając się za ręce, trącają się bokami i co chwilę zaglądają sobie w oczy.





w lipcu 1998


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Derwin Jerzy Więzy
Derwin Jerzy Wibracje
Derwin Jerzy Pętle
Derwin Jerzy Songe macabre
Derwin Jerzy Lody
Derwin Jerzy Ogień
Derwin Jerzy Żywioły
Derwin Jerzy Myśl o śmierci
58 MT 01 Sanki z kierownica
S2 Negocjacje jako sposób porozumiewania się w życiu społecznym Jerzy Gieorgica wykład 8, Prywatne,
S2 Negocjacje jako sposób porozumiewania się w życiu społecznym Jerzy Gieorgica wykład 6, Prywatne,
współczesne systemy polityczne, Uczelnia - notatki, dr Jerzy Silski
Psychologia polityki, Agresja-wojna, Jerzy Jedlicki
projekt 2 Jerzy kordzikowski IM2 stacjonarne, zestaw3, Dane:
poz4, Jerzy Kisielnicki
Sanki
20 dolarów, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
Moje monety część I, NUMIZMATYKA(1), Jerzy Chałupski
projekt 2 Jerzy kordzikowski IM2 stacjonarne, zestaw5, Dane:

więcej podobnych podstron