Cabot Meg Czwarty Wymiar

MEG CABOT

Czwarty wymiar


To był zwykły sobotni poranek w Brooklynie Nic nie kazało mi podejrzewać, że tego dnia

moje życie zmieni się na zawsze Absolutnie nic


Wstałam wcześnie, żeby pooglądać kreskówki. Nie miałam nic przeciwko temu, żeby wstać

wcześnie, jeśli chodziło o spędzenie paru godzin z królikiem Bugsem i jego przyjaciółmi. Nie

znosiłam tylko wstawać wcześnie do szkoły Już wtedy za nią nie przepadałam W zwykły

dzień tygodnia tata łaskotał mnie w pięty, żebym podniosła się z łóżka


Ale nie w soboty.


Tata chyba czuł to samo. To znaczy, jeśli chodzi o soboty. Zawsze wstawał pierwszy, ale w

soboty wstawał jeszcze wcześniej i zamiast owsianki z brązowym cukrem, którą karmił mnie

w tygodniu, przygotowywał mi tosty. Mama, która nie znosiła zapachu syropu klonowego,

zostawała w łóżku, dopóki talerze nie zostały opłukane i włożone do zmywarki, stół wytarty,

a kuchnia wywietrzona.


W tamtą sobotę - zaraz po moich szóstych urodzinach - zmyliśmy z tatą naczynia i

posprzątaliśmy, a potem wróciłam do oglądania filmów Nie pamiętam, co akurat oglądałam, kiedy wszedł tata, żeby się ze mną pożegnać, ale film musiał być dobry, bo strasznie chciałam, żeby się pośpieszył i już sobie poszedł


Chyba nawet na niego nie spojrzałam. Wiedziałam, jak wygląda, Wysoki z gęstymi, ciemnymi, posiwiałymi w niektórych miejscach włosami Tego dnia miał na sobie szare spodnie do joggingu i koszulkę z napisem Homeport, Menemsha, świeże owoce morza na okrągło przez cały rok, pamiątka naszej ostatniej wyprawy na Martha's Vineyard Żadne z nas nie zdawało sobie sprawy, że to ostatnie ubranie, jakie na siebie włożył

Czy postąpiłabym inaczej, wiedząc, że nigdy więcej go nie zobaczę -w każdym razie, żywego? Oczywiście, że tak Poszłabym z nim do parku Zmusiłabym go, żeby spacerował, a nie biegał Gdybym wiedziała, że dostanie ataku serca tam, na ścieżce w parku, i umrze na oczach obcych ludzi, przede wszystkim zamiast do parku, kazałabym mu pójść do lekarza Ale nie wiedziałam Skąd mogłam wiedzieć? No skąd?


1

Kamień leżał dokładnie tam, gdzie wskazała pani Gutierrez, pod obwisłymi gałęziami przerośniętego hibiskusa na jej podwórku Wyłączyłam latarkę Pomimo pełni gruba warstwa chmur przywiana znad morza koło północy oraz lepka wilgoć ograniczały widoczność do

zera


Ale światło i tak nie było mi już potrzebne Zabrałam się do kopania Zanurzyłam palce w

wilgotnej, miękkiej ziemi i usunęłam kamień z miejsca, w którym spoczywał Dał się łatwo

poruszyć, nie był ciężki Zaczęłam grzebać w dziurze, szukając metalowego pudełka, które,

jak zapewniła mnie pani Gutierrez, powinno tam być


Nie było go jednak Pod palcami nie wyczułam niczego poza mokrą ziemią

Wtedy w pobliżu trzasnęła pod czyimś ciężarem leżąca na ziemi gałązka


Znieruchomiałam Wdarłam się w końcu na teren prywatny; ostatnia rzecz, jakiej mi było

trzeba, to powrót do domu w asyście funkcjonariuszy policji Carmelu w Kalifornii

Po raz kolejny


Potem, z sercem bijącym jak oszalałe, usiłując gorączkowo wymyślić jakieś wyjaśnienie,

żeby się wyplątać z tej sytuacji, rozpoznałam szczupły cień - ciemniejszy niż wszystkie inne

wokół - o jakiś metr ode mnie W uszach nadal czułam silne pulsowanie, ale teraz już z

innego powodu

A nie tylko głos mi drżał, kiedy się zjawiał Starałam się nie dać tego po sobie poznać


Nie chciałam mu uwierzyć Ale nie miał powodu, żeby kłamać Było oczywiste, że pani

Gutierrez, szukając pomocy wszędzie, gdzie się dało, przyszła również do niego. Jak inaczej

dowiedziałby się o pieniądzach?


Biedna pani Gutierrez Zaufała niewłaściwemu pośrednikowi Ponieważ wyglądało na to, że

Paul dopuścił się w stosunku do niej nie tylko kradzieży: o, nie.


Jak ostatnia idiotka, stałam na środku jej podwórza i wzywałam ją po imieniu - na tyle głośno,

na ile się odważyłam - tak na wszelki wypadek Nie chciałam obudzić pogrążonej w żałobie

rodziny, śpiącej w skromnym, tynkowanym domku parę metrów dalej.



Nie byłam specjalnie zaskoczona, że się nie zjawia Wiedziałam, naturalnie, że Paul jest w stanie pozbywać się umarłych na dobre Nigdy nie przyszło mi po prostu do głowy, że może być na tyle podły, żeby to zrobić


2

Powinnam była się domyślić


Odwróciłam się w jego stronę; znad morza napłynął zimny wiatr Rozrzucił mi włosy wokół twarzy, aż kilka długich, ciemnych pasm przywarło do błyszczyka na ustach Miałam jednak poważniejsze zmartwienia


Paul, z dłońmi wsuniętymi głęboko w kieszenie skórzanej kurtki, wzruszył ramionami



Może trzeba z nim podyskutować, pomyślałam Może zdołam mu wyjaśnić



Milczałam. Nie sądzę, żebym zdołała wydobyć głos, gdybym próbowała Oddychałam z trudem Mogłam myśleć tylko o pani Gutierrez i krzywdzie, jaką jej wyrządził Jak to możliwe, żeby ktoś, kto tak ładnie pachniał - przenikliwy, świeży zapach jego wody kolońskiej unosił się w powietrzu - ktoś, od kogo biło tyle ciepła - szczególnie pożądanego przy chłodnej pogodzie i złudnej ochronie, jaką przed zimnem dawała mi wiatrówka -mógł być takim Cóż, złym?




Musiałam przełknąć - coś naprawdę nieprzyjemnego - zanim zebrałam się na odpowiedź:





Nie wierzyłam własnym uszom Mówił poważnie?




Nie od razu odpowiedziałam A to dlatego, że rozpaczliwie usiłowałam wymyślić odpowiedź, w której nie musiałabym wymówić słowa, którego nie znosiłam wymawiać w jego obecności; słowa, które za każdym razem, kiedy je słyszałam albo nawet kiedy o nim pomyślałam, powodowało, że serce zaczynało tłuc się mi w piersi, a krew żywiej pulsowała w moich

żyłach

Na nieszczęście u Paula to słowo nie wywoływało podobnej reakcji

Zanim wymyśliłam kłamstwo, sam sobie odpowiedział

Wiedziałam, oczywiście, co muszę zrobić Nie miałam na to ochoty w gruncie rzeczy,

żołądek podszedł mi do gardła, a dłonie nagle zwilgotniały z zupełnie niezrozumiałych

powodów

Ale jaki miałam wybór? Nie mogłam pozwolić mu odejść z pieniędzmi Próbowałam go

przekonać, ale nie udało się Jesse'owi to by się nie spodobało, ale nie widziałam innego

wyjścia Skoro Paul nie chciał rozstać się z pieniędzmi dobrowolnie, to musiałam mu je

odebrać

Uznałam, że mam duże szanse Paul wsadził pudełko do wewnętrznej kieszeni kurtki

Wyczułam je, kiedy obejmował mnie ramieniem Musiałam tylko odwrócić jakoś jego uwagę

- celny cios w splot słoneczny załatwiłby prawdopodobnie sprawę a potem złapać pudełko i
cisnąć je przez najbliższe okno do domu Brzęk rozbitego szkła przestraszyłby, oczywiście,
Gutierrezów, ale mocno wątpię, czy wezwaliby policję znalazłszy dwa tysiączki zielonych
rozsypane po podłodze

Nie był to może najlepszy plan, ale jedyny, na jaki wpadłam

Zawołałam go

Odwrócił się Księżycowi spodobało się akurat w tym momencie wyskoczyć zza gęstej

zasłony chmur i w jego bladym świetle zobaczyłam na twarzy Paula wyraz bezsensownej

nadziei Ta nadzieja wyraźnie wzrastała w miarę, jak zbliżałam się

do niego przez trawnik Chyba myślał przez chwilę, że udało mu się wreszcie mnie złamać

Odkrył mój słaby punkt Przeciągnął na złą stronę

A to wszystko za jedyne tysiąc dolców

Nic z tego

Wyraz nadziei zniknął z jego twarzy z chwilą, gdy zauważył moją pięść Wydawało mi się

nawet, że w jego niebieskich, bladych jak księżycowe światło oczach dostrzegam urazę

Później księżyc ponownie ukrył się za chmurami i znowu pogrążyliśmy się w ciemności

Zaraz potem Paul, poruszając się nadspodziewanie szybko, złapał moje nadgarstki w

bolesnym uścisku, podcinając mi jednocześnie nogi W sekundę później leżałam na mokrej

trawie przywalona jego ciężkim ciałem, z twarzą o parę centymetrów od jego twarzy

- To był błąd - powiedział zdecydowanie zbyt swobodnym tonem, biorąc pod uwagę, jak
szybko biło jego serce tuż koło mojego - Cofam ofertę

Jego oddech jednak, w przeciwieństwie do mojego, nie był urywany Mimo to starałam się ukryć przed nim strach

Paul nie miał jednak ochoty mnie puścić Nie przyjął też mojej nieudolnej próby obrócenia całej tej sytuacji w żart W jego głosie brzmiała śmiertelna powaga

Z jego ciała płynęło ciepło, więc jedynym wyjaśnieniem, dlaczego nagle moje serce

zamieniło się w kawałek lodu, było to, że na skutek przerażenia krew chyba zamarzła mi w

żyłach

Nie mogłam jednak okazać strachu Słabość u ludzi takich jak Paul wywołuje raczej

okrucieństwo niż współczucie

Zamrugałam oczami, zupełnie ogłupiała

Trochę to trwało, zanim do mnie dotarło, że jestem wolna Chłodne powietrze ogarnęło mnie wszędzie tam, gdzie przedtem zasłaniał mnie swoim ciałem W końcu wydobyłam z siebie dość siły, żeby przetoczyć się na brzuch Czułam się, jakbym wyrżnęła głową w mur Zdołałam jednak zawołać:

- Paul! Poczekaj!

Wtedy właśnie u Gutierrezów ktoś włączył światło Podwórko rozjaśniło się niczym pas startowy na lotnisku Otworzyło się okno i ktoś zawołał:

- Hej, ty! Co ty tam robisz?

Nie czekałam, żeby sprawdzić, czy zdecydują się wezwać policję Poderwałam się z ziemi i pognałam w stronę ogrodzenia, które pokonywałam pół godziny wcześniej Samochód mamy stał tam, gdzie go zostawiłam Wskoczyłam do środka i ruszyłam w długą podróż do domu, przeklinając całą drogę pewnego kolegę po fachu oraz plamy z trawy na nowych dżinsach Nie miałam pojęcia, co mnie jeszcze czeka ze strony Paula Wkrótce miałam się tego dowiedzieć

Zrobił to W końcu W głębi duszy zawsze chyba wiedziałam, że to zrobi Można by pomyśleć, że po tym, co przeszłam, powinnam była się tego spodziewać To dla mnie nic nowego A wszystko wskazywało, że tak się stanie A jednak cios, kiedy padł, uderzył jak piorun z jasnego nieba

Tak w każdym razie powiedziałam Czy to nie zabawne, jak nasz umysł potrafi się przestawić na autopilota? Na przykład, jak to się dzieje, że można powiedzieć jedno, a pomyśleć zupełnie co innego? Bo kiedy Kelly to powiedziała - o tym, że Paul zabierają do Cliffside Inn -pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, nie było wcale: Och, pewnie Znam Nic podobnego Myślałam coś w stylu: Co? Kelly Prescott? Paul Slater zabiera Kelly Prescott na bal zimowy?

Ale, dzięki Bogu, nie powiedziałam tego głośno Zwłaszcza że Paul siedział zaledwie parę stanowisk dalej i nastrajał dźwięk w magnetofonie Najmniej chyba życzyłam sobie, żeby uznał, że się obraziłam, bo zaprosił na bal kogoś innego Już to było złe, że poczuł mój wzrok na sobie, a co dopiero, gdyby do niego doszło, że o nim mówię Uniósł brwi pytająco, jakby chciał powiedzieć: „Czy mogę w czymś pomóc?"

Wtedy zauważyłam, że ma na uszach słuchawki Z ulgą zdałam sobie sprawę, że nie słyszał, co powiedziała Kelly Słuchał błyskotliwej konwersacji między Dominiąue a Michelem, naszymi drogimi francuskimi przyjaciółmi

Poza, być może, dziewczyną, która w ogóle nie udaje się na ten bal

Włączyłam magnetofon Dominiąue natychmiast zaczęła się skarżyć Michelowi na

dormitoire* Jestem pewna, że Michel wymrukiwał odpowiedzi pełne współczucia (zawsze to

robi), ale zupełnie ich nie słyszałam

Bo w ogóle nie miało sensu to, co się stało Jak Paul mógł zaprosić Kelly Prescott, skoro to ja

byłam tą dziewczyną, z którą za wszelką cenę chciał się umówić wszystko jedno dokąd?

Nie to, żebym była tym zachwycona, oczywiście Ale musiałam mu rzucić od czasu do czasu

jakąś kość, choćby po to, żeby nie zrobił z moim chłopakiem tego, co zrobił z panią

Gutierrez

Zaraz, zaraz Czy to o to chodziło? Paulowi znudziło się w końcu zawracać sobie głowę

dziewczyną, którą musiał szantażować, żeby zechciała spędzić z nim trochę czasu?


Cóż, dobrze Jeśli Kelly go chce, niech go sobie w końcu bierze


Problem tylko polega na tym, że trudno jest mi zapomnieć, jak czułam się, kiedy Paul leżał na

mnie tam, w ogrodzie Gutierrezów Bo to było przyjemne uczucie - ciężar jego ciała, jego

ciepło - mimo strachu Naprawdę przyjemne


Przyjemne uczucie niewłaściwy chłopak


A ten właściwy? Tak, nie należał do tych, którzy rozciągnęliby dziewczynę na trawniku A

ciepło? Nie wydzielał go przez pół-tora stulecia


Oczywiście, nie jego wina Z tym ciepłem Jesse nie mógł nic na to poradzić, że jest martwy,

tak samo, jak Paul nie mógł nic poradzić na to, że był no, Paulem


A jednak, zaprosić Kelly zamiast mnie to mnie doprowadzało do szału Od tygodni

przygotowywałam się do tego, że mnie zaprosi - i do tego, jak zareaguje na moją odmowę


Chyba nawet zaczynała mnie wciągać gra, jaką toczymy między sobą

jakbyśmy odbijali piłeczkę w tenisie w hotelu, w którym poznaliśmy się zeszłego lata


Tylko że teraz odnosiłam wrażenie, że Paul posłał na moje boisko piłeczkę, której nigdy nie

zdołam odbić


O co chodzi?


Słowa, naskrobane na kartce wyrwanej z zeszytu, którą ktoś pomachał przez drewnianą

ścianką dzielącą nasze boksy, zamajaczyły mi przed oczami Wyrwałam kartkę z palców,

które ją trzymały, i napisałam: Paul zaprosił Kelly na bal zimowy, po czym wsunęłam ją za

ściankę


Parę sekund później kartka ponownie sfrunęła na moje biurko


Myślałam, Że zaprosi Ciebie!!!, napisała moja najlepsza przyjaciółka Cee Cee

Wygląda na to, że nie, nabazgroliłam w odpowiedzi


Cóż, może to i lepiej, stwierdziła Cee Cee I tak nie chciałaś z nim pójść, prawda? Przecież

jestJesse?


No właśnie Co z Jesse'em? Gdyby Paul zaprosił mnie na bal i spotkał się z, delikatnie rzecz

ujmując, brakiem entuzjazmu, znowu zacząłby rzucać tajemnicze groźby pod jego adresem z

których najnowsza dotyczyła, zdaje się, nowo nabytej umiejętności zapobiegania temu, żeby

umarli umierali Cokolwiek by to znaczyło


A jednak dzisiaj zaprosił na tańce kogoś innego I to nie kogokolwiek, ale Kelly Prescott,

najładniejszą, cieszącą się największym powodzeniem w szkole dziewczynę tę samą, którą,

co przypadkiem wiedziałam, Paul pogardzał


Coś tu się nie zgadzało i wcale nie chodziło o to, że rezerwowałam wszystkie tańce dla

chłopaka, który nie żył od stu pięćdziesięciu lat


Ale o tym nie wspomniałam Cee Cee Najlepsza przyjaciółka czy nie, szesnastoletnia

dziewczyna - nawet szesnastoletnia albinoska, która ma przypadkiem ciotkę medium - nie jest

w stanie przyjąć wszystkiego i wszystko zrozumieć Owszem, wiedziała o Jessie Ale Paul? O

nim się nawet nie zająknęłam


Chciałam, żeby tak zostało


Nieważne, nabazgrałam A co u ciebie?' Adam już cię zaprosił?


Zanim przekazałam kartkę Cee Cee, rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy siostra Marie-Rose,

nauczycielka francuskiego, nie patrzy w naszą stronę, ale zamiast niej zobaczyłam ojca

Dominika, który stał w progu pracowni i machał do mnie ręką


Zdjęłam słuchawki bez specjalnego żalu - narzekanie Dominiąue i Michela nie byłoby

fascynujące po angielsku, a po francusku było nie do zniesienia - i pośpieszyłam do drzwi

Czułam na sobie czyjeś uważne spojrzenie


Nie zamierzałam dać mu satysfakcji i popatrzeć w jego stronę


Uniosłam brwi

Starałam się wyglądać na stosownie zmartwioną, ale prawda jest taka, że wielebny nigdy mnie specjalnie nie obchodził

Zawsze zajmuje się nic nieznaczącymi głupstwami -jak na przykład, dziewczynami w mini spódniczkach na terenie szkoły Nigdy za to nie interesuje się sprawami istotnymi, jak podawane w porze lunchu obrzydliwie zimne hot dogi

- Ojej - powiedziałam - Ale co się stało? Wypadek samochodowy?
Ojciec Dominik odchrząknął

No, no! Poetycka zemsta! Nie powiedziałam tego głośno, wiedząc, że ojciec D nie byłby zachwycony Zamiast tego zapytałam:

Akademia Misyjna nie ustaje w wysiłkach mających na celu gromadzenie funduszy W ten weekend miała się odbyć doroczna aukcja staroci Dary napływały przez cały tydzień -składowano je w piwnicy na plebanii Do najciekawszych przedmiotów, jakie wpłynęły do komitetu organizacyjnego, należała tabliczka ouija* (do seansów spirytystycznych) z przełomu wieków (dar ciotki Cee Cee, Pru) oraz srebrna klamra od pasa - oceniana przez Towarzystwo Historyczne Carmelu na sto pięćdziesiąt lat - znaleziona przez mojego przyrodniego brata Brada podczas sprzątania strychu, którym został ukarany za wyrządzone zło jego natury w tej chwili sobie nie przypominam

Chciałem jednak, żebyś wiedziała, gdzie jestem - Ojciec Dominik wyciągnął z kieszeni komórkę - Zadzwoń do mnie, jeśli zdarzy się coś, eee, niezwykłego, dobrze, Susannah? Mój numer

Ojciec Dominik wyciągnął z kieszeni pogniecioną kartkę papieru Rzucił na nią okiem i powiedział:

W Brooklynie, gdzie się wychowałam, listopad oznaczał śmierć wszelkiej roślinności Tutaj, w Kalifornii - mimo że to północna Kalifornia - listopad oznacza tyle, że turyści odwiedzający Misję noszą stroje khaki zamiast bermudów, a surferzy na plaży Carmelu zamieniają kostiumy z krótkim rękawem na te z długim Na klombach nadal rosną czerwone i

8

różowe kwiaty, a w południe, kiedy zwalniają nas na lunch, można się nieźle spocić w promieniach słońca

A jednak, przy temperaturze około dwudziestu stopni, zadrżałam i to wcale nie dlatego, że stałam w chłodnym cieniu pod arkadami Nie, gęsią skórkę na moich ramionach wywołało zimno płynące z wnętrza Ponieważ pomimo niezaprzeczalnego piękna ogrodów Misji nie ulegało wątpliwości, że pod tymi cudownymi płatkami kryje się coś ciemnego i

cóż, przypominającego Paula To prawda Ten chłopak potrafił najpiękniejszy dzień uczynić pochmurnym Przynajmniej w moim odczuciu Czy ojciec Dominik czuł coś podobnego, nie jestem w stanie powiedzieć, ale jakoś w to wątpiłam Po dość burzliwym początku roku Paul ostatecznie dużo rzadziej kontaktował się z dyrektorem niż ja Było to trochę dziwne, zważywszy, że wszyscy troje zajmowaliśmy się pośrednictwem

Taki układ chyba jednak odpowiadał zarówno Paulowi, jak i ojcu D Obaj zachowywali dystans, wykorzystując mnie w charakterze łączniczki w razie absolutnej konieczności Wynikało to częściowo

z tego, że - powiedzmy to - obaj byli facetami Ale też z tego, że zachowanie Paula -przynajmniej w szkole - poprawiło się znacząco i nie było powodu, żeby go posyłać do gabinetu dyrektora Paul stał się wzorowym uczniem, miał bardzo dobre stopnie, a nawet zyskał nominację na kapitana szkolnej drużyny tenisowej

Gdybym tego nie widziała na własne oczy, nie uwierzyłabym Ale tak było Rzecz jasna, Paul wolał nie wtajemniczać ojca D w swoją działalność pozalekcyjną, bo zdawał sobie sprawę, że ksiądz raczej by jej nie zaaprobował

Weźmy chociażby przypadek Gutierrezów Duch zgłosił się do nas po pomoc, a Paul zamiast zrobić, co należy, ukradł mu dwa tysiące dolarów Na coś takiego ojciec Dominik na pewno nie przymknąłby oka

Tyle że o tym nie wiedział To jest, ojciec D Ponieważ Paul nie zamierzał mu powiedzieć, a ja, prawdę mówiąc, też nie Bo gdybym powiedziała ojcu Dominikowi coś, co zaszkodziłoby wizerunkowi Paula - piątkowego kujona, o jaki się starał - to to, co spotkało panią Gutierrez, spotkałoby również mojego chłopaka

Albo raczej chłopaka, z którym mogłabym chodzić Gdyby żył

Paul miał na mnie haka, zgadza się Ustawił mnie, jak chciał Cóż, może niezupełnie tam, gdzie chciał, ale blisko

Dlatego też musiałam użyć podstępu, żeby zapewnić Gutierrezom jakiś rodzaj zadośćuczynienia, bo zostali okradzeni, nawet jeśli nie byli tego świadomi Nie mogłam, naturalnie, pójść na policję (No, rozumie pan, panie oficerze, duch pani Gutierrez powiedział mi, że pieniądze są ukryte u niej na podwórku pod kamieniem, ale kiedy tam poszłam, stwierdziłam, że zabrał je już inny pośrednik Kim jest pośrednik? Och, to taka osoba, która jest łącznikiem między światem żywych a światem umarłych Ojej, proszę poczekać co robicie z tą kamizelką?)

Zamiast tego umieściłam Gutierrezów na misyjnej liście potrzebujących, co zapewniło pani Gutierrez przyzwoity pogrzeb,

a jej bliskim dość pieniędzy, żeby spłacili chociaż częściowo jej dług Który nie wynosił z pewnością aż dwa tysiące dolarów

- podczas gdy mnie nie będzie, Susannah Włączyłam się trochę za późno A nie mogłam
zapytać:

O czym to ksiądz mówił?" Zacząłby się dopytywać, jakie myśli pochłonęły mnie na tyle, że nie zwracałam uwagi na jego słowa

- Obiecujesz, Susannah?

Błękitne oczy ojca Dominika wpiły się w moje Czy miałam inne wyjście, niż przełknąć ślinę i skinąć głową?



9

Och Już wiedziałam, o czym mówił

- Alejeśli chodzi o ciebie i Jesse'a - ciągnął ojciec Dominik -następstwa byłyby po prostu
katastrofalne, gdybyście przypadkiem, eee

- ulegli nieopanowanej żądzy? - dokończyłam za niego Ojciec Dominik zerknął na mnie
żałośnie

- Susannah, mówię poważnie Jesse nie należy do tego świata Przy odrobinie szczęścia nie
zabawi tutaj dużo dłużej Im bardziej się do siebie przywiążecie, tym boleśniej będzie się
wam rozstać Bo kiedyś to nastąpi, Susannah Nie można zakłócić naturalnego

Ble, ble, ble Ojciec D poruszał wargami, aleja się znowu wyłączyłam Nie czułam potrzeby wysłuchiwania po raz kolejny wykładu A więc ojcu Dominikowi nie ułożyło się szczęśliwie

z duchem ukochanej dziewczyny z czasów średniowiecza Ale to nie znaczy, że mnie i Jesse'owi przeznaczone jest to samo Zwłaszcza biorąc pod uwagę, czego dowiedziałam się od Paula, który chyba posiada dużo rozleglejszą wiedzę na temat pośredniczenia niż ojciec Dominik

szczególnie jeśli chodzi o ten drobny, mało znany fakt, że pośrednicy są w stanie przywrócić zmarłym życie

Był tylko jeden szkopuł: trzeba było mieć jakieś ciało, w którym dałoby się umieścić duszę właściwego zmarłego A ciało to nie jest coś, co ma się zwykle pod ręką W każdym razie nie takie, które byłoby skłonne dobrowolnie poświęcić zamieszkującą je aktualnie duszę

- Oczywiście, ojcze D - zapewniłam, kiedy skończył wreszcie przemowę - Niech ksiądz się
dobrze bawi w San Francisco

Ojciec Dominik skrzywił się Przypuszczam, że ludzie udający się do San Francisco, żeby odwiedzić dostojników kościelnych w stanie śpiączki, niekoniecznie mają czas na turystykę, na przykład obejrzenie mostu Golden Gate czy Chinatown itd

Nie pofatygował się nawet, żeby odpowiedzieć; potrząsnął głową i odszedł

3

No, to o czym to gwarzyliście sobie dzisiaj z ojczulkiem na francuskim? - dopytywał się Paul

- O pogrzebie pani Gutierrez - odpowiedziałam zgodnie z prawdą No, mniej więcej
Doszłam do wniosku, że nie opłaca się oszukiwać Paula Ma niesamowitą zdolność
odkrywania prawdy

To, oczywiście, wcale nie znaczy, że mówię mu samą prawdę i tylko prawdę Po prostu nie stosuję wobec Paula Slatera polityki pełnej otwartości Ze względów bezpieczeństwa Względy bezpieczeństwa kazały mi nie wyjawiać Paulowi tego, że ojciec Dominik udał się do San Francisco i nie wiadomo, kiedy wróci

Paul, wsparty na poduszkach, uśmiechnął się niemrawo

10

Byłam dumna z siebie, że zdołałam - przynajmniej na zewnątrz - zachować całkowitą

obojętność wobec całej sprawy Bo w środku krzyczałam: Co się dzieje? Dlaczego zapraszasz

Kelly, a nie mnie? Nie to, że mnie w ogóle obchodzą te głupie tańce, ale w co ty teraz grasz,

Paulu Slaterze?

Zdumiewające, że nie dałam nic po sobie poznać W każdym razie, nic mi o tym nie

wiadomo

- Chodzi tylko o to, że chętnie dowiedziałabym się wcześniej, że nie zostałam uwzględniona
w twoich planach - powiedziałam głośno - Mogłam przecież zdążyć już wydać majątek na
sukienkę

Kącik ust Paula uniósł się gwałtownie

- Nie zrobiłaś tego - powiedział -1 wcale nie zamierzałaś Odwróciłam wzrok Czasami
trudno było wytrzymać jego

spojrzenie, było takie przenikliwe, takie

Błękitne

Silna, opalona dłoń spoczęła na mojej, nie pozwalając mi przewrócić strony

- To tutaj - Paul raczej nie ma problemu z patrzeniem mi w oczy (chyba dlatego, że są
zielone i tak przenikliwe jak, hm, algi) Nie spuszczał wzroku z mojej twarzy - Przeczytaj
Spojrzałam w dół Książka, którą Paul wyciągnął na naszą „lekcję pośrednictwa", była tak
stara, że kartki kruszyły się w palcach Powinna znajdować się w muzeum, a nie w sypialni
siedemnastoletniego chłopca

Ale właśnie tam trafiła, zabrana - wątpię, żeby Paul był świadomy, że ja o tym wiem - ze zbiorów dziadka Księga umarłych -taki miała tytuł

Tytuł nie był jedynym przypomnieniem, że wszystko przemija Wydzielała zapach, jakby mysz czy inne małe stworzenia dostało się nie tak dawno temu między jej stronice i ulegała powolnemu rozkładowi

- „Jeśli wierzyć przekładowi z 1924 roku - czytałam głośno zadowolona, że głos nie drży mi
tak jak palce - które zawsze drżą, kiedy Paul mnie dotyka - zdolności zmienników nie
kończyły się na komunikacji ze zmarłymi i umiejętności teleportacji między ich światem a
naszym, ale obejmowały również swobodne przemieszczanie się w czwartym wymiarze"
Przyznaję, nie bardzo wczuwałam się w lekturę Było średnio' zabawne siedzieć w szkole cały
dzień, a potem, przymusowo, pobierać lekcje pośredniczenia, jasne, odbywały się tylko raz w
tygodniu, ale to, proszę mi wierzyć, więcej niż dosyć Dom Paula nie stracił nic ze swojej
sterylności w ciągu tych paru miesięcy, kiedy go odwiedzałam Był tak samo przerażający jak
zwykle

tak samo, jak dziadek Paula, który, jak sam twierdził, prowadził półzycie w pokoju niedaleko sypialni Paula Na to półzycie składała się opieka najmowanych całodobowych pielęgniarzy, zajmujących się przynoszeniem starszemu panu ulgi w rozlicznych chorobach



11

oraz nieustanne oglądanie kanału rozrywkowego Nic dziwnego, że Paul unikał pana Slatera -czy też doktora Śląskiego, jak sam mi się przedstawił -jak zarazy Dziadek nie stanowi najbardziej interesującego towarzystwa, nawet kiedy nie udaje otumanionego lekami Pomimo mojego braku zapału Paul puścił moją dłoń i rozparł się z powrotem na poduszkach, niezwykle zadowolony z siebie

Uśmieszek zniknął z jego twarzy Stała się równie pozbawiona wyrazu co ściana za jego plecami

Gapiłam się na niego, autentycznie zdumiona Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje Spędzamy razem całkiem miłe - no, dobrze, może nie miłe, ale zwyczajne - popołudnie, a on nagle zaczyna grozić, że zabije albo raczej, że nie zabije, mojego chłopaka O co właściwie chodziło?

- O-o czym ty mówisz? - wyjąkałam - Co to ma wspólnego z Jesse'em? Czy to czy to z
powodu tańców? Paul, gdybyś mnie poprosił, poszłabym z tobą Nie wiem, dlaczego to
zrobiłeś i zaprosiłeś Kelly, nawet nie

Uśmieszek powrócił, ale tym razem Paul tylko pochylił się i zamknął książkę Z wiekowych stronic podniósł się tuman kurzu, niemal prosto na moją twarz, ale nie zwróciłam na to uwagi Z sercem w gardle czekałam na odpowiedź Pisane mi jednak było rozczarowanie, ponieważ Paul rzucił jedynie:

12

- To znaczy - powiedział, zamykając lodówkę i opierając się o nią plecami - że zaczyna mi
się tutaj podobać Dziwne, ale prawdziwe Nigdy nie myślałem, że jestem typem nadającym
się na kapitana szkolnej drużyny tenisa Mój Boże, w poprzedniej szkole - Znowu pociągnął
łyk coli - Ale mniejsza o to Faktem jest, że zaczyna mnie wciągać to szkolne życie Chcę iść
na bal zimowy Chodzi o to, że pewnie nie będziesz chciała ze mną być przez jakiś czas, po
tym jak cóż, zrobię to, co planuję

Drzwi lodówki były zamknięte, więc to nie z jej powodu poczułam nagle zimny dreszcz przebiegający po plecach Widocznie zauważył, że drżę, bo powiedział z uśmiechem:

- Nie martw się, Susie W końcu mi wybaczysz Z czasem zdasz sobie sprawę, że tak będzie
le

Nie dokończył A to dlatego, że podeszłam i wytrąciłam mu puszkę z ręki Wylądowała z hukiem w zlewie ze stali nierdzewnej Paul spojrzał zaskoczony na pustą dłoń, jakby nie mógł zrozumieć, gdzie się podziało jego picie

- Nie wiem, co planujesz, ale jedno niech będzie jasne: jeśli coś mu się stanie - syknęłam nie
głośniej niż napój wydobywający się z puszki, ale znacznie gwałtowniej - cokolwiek, to
pożałujesz, że się w ogóle urodziłeś Zrozumiałeś?

Zaskoczenie na jego twarzy ustąpiło miejsca irytacji

Serce biło mi tak mocno, że nie rozumiałam, jak mógł tego nie słyszeć -jak mógł nie zauważyć, że jestem bardziej przerażona niż rozgniewana

A może i zauważył, bo rozciągnął usta w uśmiechu -w uśmiechu, który zdążył sprawić, że połowa dziewczyn w szkole zakochała się w nim na zabój

Paul pokręcił głową

- Nie obrażaj mnie, udając, że nie wiesz, co mam na myśli Nie musiałam udawać Nie
miałam pojęcia, o co mu chodzi

Nie zdołałam mu jednak tego powiedzieć, ponieważ w tym samym momencie otworzyły się drzwi z boku i ktoś zawołał:

- Halo?

Był to doktor Slaski wraz z opiekunem -wrócili właśnie z kolejnej tury niekończących się

wizyt lekarskich Okrzyk pochodził od opiekuna Doktor Slaski - czy też Slater, jak nazywał

go

Paul - nigdy się nie odzywał W każdym razie nie wtedy, kiedy poza mną był w pobliżu

jeszcze ktoś inny

Tyle że nie spał Był nie mniej świadomy niż ja W zniszczonym i kruchym starczym ciele krył się umysł tryskający inteligencją i pełen żywotności Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego uznał za stosowne to ukrywać Mnóstwa rzeczy dotyczących Slaterów nie rozumiem



13

To, przynajmniej, było prawdą Czas posiłków to w moim domu czas dla rodziny Wystarczy opuścić jeden z wymyślnych posiłków przygotowanych przez mojego ojczyma, a wymówkom nie ma końca

- W porządku - powiedział Paul przez wyraźnie zaciśnięte zęby - Odwiozę cię do domu
Nie sprzeciwiałam się Byłam bardziej niż chętna do wyjścia

Przejażdżka mogła być dużo przyjemniejsza, niż była Chodzi o to, że Carmel należy do

najpiękniejszych miejsc na świecie, a dom Slaterów leży tuż nad oceanem Słońce zachodziło

i wydawało się, że niebo staje w płomieniach, a z dołu dobiegał odgłos fal rytmicznie

uderzających o nadbrzeżne skały Do tego Paul, którego widok też nie jest, no cóż, niemiły

dla wzroku, prowadzi nie jakiś tam, przechodzący z ojca na syna samochód,

ale srebrzysty kabriolet bmw, w którym, o czym przypadkiem wiem, wyglądam wyjątkowo

dobrze - z ciemnymi włosami, bladą cerą i znakomicie dobranym obuwiem

A jednak napięcie panujące w samochodzie można by ciąć nożem Jechaliśmy w całkowitym

milczeniu, aż dotarliśmy wreszcie na ulicę Sosnowego Wzgórza 99, pod pełen tajemniczych

zakamarków wiktoriański dom na Wzgórzach Carmelu, który moja mama i ojczym nabyli

przeszło rok temu, ale jeszcze nie skończyli odnawiać A ponieważ powstał w początkach

wieku - XIX, nie XX - wymagał mnóstwa przeróbek

Żadne jednak, nawet najnowocześniejsze oświetlenie nie mogło usunąć w cień awanturniczej

przeszłości tego domu, ani faktu, że przed paroma miesiącami odkopano tam na podwórku

szkielet mojego chłopaka Nadal nie mogłam postawić stopy na tarasie, nie odczuwając

mdłości

Już miałam wysiąść z auta bez słowa pożegnania, kiedy Paul wyciągnął rękę i położył dłoń na

moim ramieniu

- Suze - odezwał się, a kiedy odwróciłam głowę, zobaczyłam w jego niebieskich oczach
zakłopotanie - Posłuchaj Co byś powiedziała na zawieszenie broni?

Zamrugałam oczami Żarty sobie stroił? Groził, że usunie mojego chłopaka; okradł ludzi, którym miał pomóc; nie raczył zaprosić mnie na szkolne tańce i upokorzył w rezultacie przed najpopularniejszą dziewczynę w szkole A teraz chciał buzi i pa, pa?

Niezupełnie W każdym razie, nie teraz Ale Paul o tym nie wiedział Jeszcze nie

Paul uśmiechnął się

- Dowiesz się

Otworzyłam drzwi i wysiadłam, wbijając obcasy głęboko w usłaną igłami ścieżkę

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę domu Mój ojczym Andy rozpalił ogień w którymś z licznych kominków Silna woń spalonego drewna wypełniała rześkie wieczorne powietrze, mieszając się z jeszcze innym zapachem

14

Curry To był wieczór kurczaka tandoori Jak mogłam zapomnieć?

Za plecami słyszałam, jak Paul cofa samochód i odjeżdża Nie obejrzałam się Weszłam po schodkach w świetle płynącym z jadalni i stanęłam przed frontowymi drzwiami Otworzyłam je i zawołałam:

- Jestem w domu!

Ale tak naprawdę nie byłam Bo teraz dom oznaczał dla mnie coś innego i tak było od jakiegoś czasu I on już tu nie mieszkał

4

Garść kamyków zagrzechotała z hałasem, uderzając o grube, oprawne w ołów szkło

Rozejrzałam się zaniepokojona, czy to nie zwróciło czyjejś uwagi Lepiej jednak, żeby

usłyszeli stuk drobinek żwiru o szybę niż mnie, szepczącą imię kogoś, kto wcale nie powinien

tutaj mieszkać

Kogoś, kto w rzeczywistości właściwie w ogóle nigdzie nie mieszkał

Zjawił się niemal natychmiast, nie w oknie, ale tuż koło mnie Tak to jest z umarłymi Nie

muszą się przejmować schodami Czy ścianami

- Susannah - Światło księżyca uwypukliło rysy jego twarzy Plamy cienia znajdowały się
tam, gdzie powinny być oczy, a blizna na brwi - ślad po ugryzieniu psa w dzieciństwie - stała
się całkiem biała

Ale nadal, mimo tych księżycowych sztuczek, Jesse był najprzystojniejszym chłopakiem, jakiego spotkałam Nie sądzę, żeby to miłość sprawiała, że tak go oceniłam Pokazałam Cee Cee jego miniaturowy portret, który przypadkiem-specjalnie wyniosłam z siedziby Towarzystwa Historycznego Carmelu, a ona przyznała mi rację „Niesamowicie przystojny" -tak się dokładnie wyraziła

- Nie musisz sobie zawracać tym głowy - powiedział, strząsając z mojej dłoni resztę
kamyków -Wiedziałem, że tu jesteś Słyszałem, jak mnie wołałaś

Tyle że wcale tak nie było Właściwie nie zawołałam go Ale wszystko jedno Był ze mną i tylko to się liczyło

Tak się nie działo, kiedy odzywał się Jesse Ponieważ on, rzecz! jasna, nie oddycha

- O trzeciej nad ranem? - Ciemne brwi uniosły się do góry,] ale raczej w wyrazie rozbawienia
niż niepokoju - W dzień powszedni?

Tu mnie złapał, oczywiście

Nie tylko i dobrze o tym wiedział Ale chodziło o coś innego, niż sądził W każdym razie

niezupełnie

Ale kiedy przyciągnął mnie do siebie, nie stawiałam oporu Zwłaszcza że jest jedno jedyne

miejsce na świecie, gdzie czuję | się bezpiecznie, i tam właśnie byłam w jego ramionach

- Zimno ci, querida - szepnął w moje włosy - Trzęsiesz się Owszem, ale nie z zimna No,
może nie tylko Zamknęłam

oczy i rozpłynęłam się w jego objęciach, napawając dotykiem jego silnych ramion i twardej piersi, w którą wtulałam policzek Żałowałam, że to nie może trwać wiecznie - że nie mogę być ciągle w jego ramionach, gdzie nic nie mogło mnie zranić Bo on by do tego nie dopuścił



15

Nie wiem, jak długo tak staliśmy w ogródku na plebanii ojca D Ocknęłam się, dopiero kiedy jesse, gładząc mnie po włosach, w końcu odsunął się lekko, żeby móc spojrzeć mi w twarz

Ujął mnie za rękę i pociągnął Poszłam za nim, chociaż nie wiedziałam dokąd Mogłabym

towarzyszyć mu wszędzie, nawet do wnętrza piekieł Ale on, oczywiście, nigdy by mnie tam

nie zabrał

W przeciwieństwie do niektórych ludzi

Trochę jednak się opierałam, kiedy zobaczyłam, dokąd faktycznie idziemy To nie było może

piekło, ale

Rozmowa nie była dokładnie tym, co mi chodziło po głowie Uznałam jednak, że to akurat moglibyśmy robić równie dobrze w samochodzie, jak i w ogródku I byłoby dużo cieplej Tylko że Jesse nie miał takich zamiarów Chwycił mnie za dłonie, kiedy usiłowałam objąć go za szyję i zdecydowanie ułożył je na moich kolanach

- Powiedz mi - odezwał się w mroku, a ton jego głosu dawał jasno do zrozumienia, że nie ma
ochoty na żarty

Westchnęłam i spojrzałam w szybę Miejsce nie należało do najbardziej romantycznych zakątków, jeśli chodzi o całowanie się Big Sur już bardziej Bal zimowy, zdecydowanie tak Ale parking przy plebanii w Misji im Junipero Serry? Niespecjalnie

wyjaśnień Tylu rzeczy mu nie powiedziałam - nie odważyłam się Na przykład moja umowa z Paulem: że nie wyśle Jesse'a w zaświaty, a w zamian za to ja będę spędzać z nim każde środo-we popołudnie, aby nauczyć się czegoś więcej o naszym wyjątkowym darze chociaż, prawdę mówiąc, przez większość czasu chyba Paul myślał o tym, jak mi wpakować język w usta, a niejakie by mi tu jeszcze przekazać stare mądrości

W Jesse'em te lekcje nie wzbudziłyby zapewne entuzjazmu tym bardziej, gdyby się domyślił, z czym mogą się wiązać Jesse z Paulem nie mieli dla siebie ciepłych uczuć, ich znajomość była podszyta wrogością od samego początku Paul był przekonany, że jest lepszy od Jesse'a tylko dlatego, że żyje, a Jesse jest martwy, natomiast Jesse nie przepadał za Paulem, który urodził się już uprzywilejowany - ze zdolnością komunikowania się z umarłymi - ale wykorzystywał dar losu dla własnych, egoistycznych celów Naturalnie, ich wzajemna niechęć mogła również mieć coś wspólnego ze mną Wcześniej, zanim w moim życiu pojawił się Jesse, fantazjowałam czasem, jak by to było wspaniale, gdyby dwóch chłopaków o mnie walczyło Teraz, kiedy do tego naprawdę doszło, zrozumiałam, jaka byłam głupia Nie było nic śmiesznego w areszcie domowym, jaki zarobiłam ostatnim razem, kiedy się wzięli za czuby, niszcząc przy okazji połowę domu A ta bójka nie była nawet z mojej winy Chyba

Jesse wydawał się rozbawiony Nie takiej reakcji oczekiwałam

Wiedziałam również, niestety, co zrobiłby Paul, gdyby odkrył, że na niego doniosłam

Spojrzałam na niego gniewnie

- Wiesz, co mam na myśli Powiedział, że nie zamierza cię zabijać Zamierza chyba nie
dopuścić, żebyś umarł

Nawet w ciemnym wnętrzu samochodu zauważyłam, jak Jesse unosi brwi do góry

- Slater zawsze coś knuje, jeśli chodzi o ciebie, Susannah -powiedział Jesse tonem
wskazującym na to, że jest mocno znudzony tematem - On jest w tobie zakochany Ignoruj
go, a w końcu da sobie spokój

- Jesse - Nie mogłam, oczywiście, powiedzieć mu, że niczego nie pragnęłabym bardziej, jak
zignorować Paula i jego pokrętne pomysły, ale nie jestem w stanie tego zrobić, ponieważ
przyrzekłam, że tego nie zrobię w zamian za życie Jesse'a Albo przynajmniej jego
obecność w tym wymiarze - Naprawdę myślę



17

- Nie zwracaj na niego uwagi, Susannah - Jesse uśmiechał się lekko, potrząsając głową - On
to mówi tylko dlatego, że wie, jak to na ciebie działa i wtedy nie możesz go ignorować „Och,
Paul! Nie, Paul!"

Spojrzałam na niego przerażona

Nie dokończyłam - a w sekundę później nie pamiętałam już nawet, co chciałam mu

powiedzieć A to dlatego, że przyciągnął mnie - delikatnie, ale stanowczo - do siebie i zakrył

mi usta swoimi wargami

Oczywiście, kiedy jego usta dotykają moich, nie sposób myśleć o czymś innym, jak tylko o

odczuciach, jakie one wywołują - a które są niebywale przyjemne i pożądane Nie mam zbyt

wielkiego doświadczenia w tej dziedzinie, ale wiem, że to, co się dzieje, kiedy Jesse mnie

całuje, jest cóż, niezwykłe

I to nie dlatego, że on jest duchem Wystarczy, że dotknie moich ust, a czuję się tak, jakby

wybuchły we mnie fajerwerki na czwartego lipca i rozpalały się coraz bardziej i bardziej, aż

w końcu nie mogę znieść żaru Jedynym sposobem ugaszenia! tego ognia wydaje się jeszcze

większa bliskość jego ciała

Ale to, naturalnie, nie wychodzi, bo kiedy się przytulam, Jes-1 se, w którym podobny ogień

też chyba płonie, dotyka mniej gdzieś, na przykład pod bluzką, gdzie, oczywiście, chcę być

do-1 tykana, ale gdzie, jak on uważa, jego ręce nie mają powodu się I zapuszczać Na tym

całowanie się kończy, a jesse przeprasza, żel mnie obraził, chociaż obrażanie się jest ostatnią

rzeczą, jaka przy-1 szłaby mi w tym momencie do głowy, co mu już niejednokrotnie

bezskutecznie tłumaczyłam

Ale tak to jest, jeśli zakochujesz się w chłopaku urodzonymi w czasach, kiedy mężczyźni

traktowali kobiety jak delikatne, kruche porcelanowe laleczki, a nie istoty z krwi i kości

Usiłowałam I mu wyjaśnić, że teraz wszystko wygląda inaczej, ale on uporczywie obstaje

przy tym, że wszystko poniżej szyi jest niedostępne I aż do miodowego miesiąca

Zdarza mu się jednak, kiedy się całujemy, pod wpływem chwili zapomnieć, że jest

dziewiętnastowiecznym dżentelmenem

Czułam, jak jego ręka przesuwa się po pasku moich dżinsów Nasze języki splotły się, a ja

wiedziałam, że ta ręka lada chwila wsunie się pod sweter i powędruje w kierunku

biustonosza Wyśpiewałam w duchu modlitwę dziękczynną za to, że włożyłam biustonosz

rozpinany z przodu Potem, z zamkniętymi oczami, sama zajęłam się odkrywaniem nowych

obszarów, przesuwając dłonie wzdłuż ściany twardych mięśni, wyczuwalnych przez jego

koszulę

dopóki palce Jesse'a, zamiast zanurzyć się w moje 34B, niej unieruchomiły moich rąk w żelaznym uścisku

- Myślę, że powinnaś już jechać Skąd wiedziałam, że to powie?

18

Przyszło mi do głowy, że moglibyśmy to robić - to znaczy, całować się - dużo częściej i wygodniej, gdyby Jesse nie trzymał się głupiego pomysłu mieszkania z ojcem Dominikiem, skoro już jesteśmy, z braku lepszego określenia, parą To w końcu w moim pokoju został zamordowany dawno, dawno temu Czy to nie mój pokój powinien dalej nawiedzać? Nie wyraziłam tego jednak głośno, ponieważ wiem, że Jesse, jako staroświecki dżentelmen, nie aprobuje wspólnego mieszkania par przed ślubem Zdecydowanie usunęłam też z pamięci ostrzeżenie, jakiego udzielił mi ojciec Dominik tuż przed wyjazdem do San Francisco, na temat nieulegania pokusom związanym z Jesse'em Ojcu D łatwo mówić Jest księdzem Nie ma pojęcia, jak tojest być pełnokrwistą, nastoletnią pośredniczką Dziewczyną

- Jesse - powiedziałam, nadal nieco zadyszana od pocałunków - Ciągle myślę wiesz, o tej
sprawie z Paulem Kto wie, może rzeczywiście wykombinował coś nowego, żeby nas
rozdzielić? A teraz, kiedy ojciec D wyjechał nie wiadomo na jak długo, ja Cóż, nie
uważasz, że byłoby lepiej, gdybyś na jakiś czas wrócił do mojego domu?

Jesse, mimo że jeszcze przed chwilą trzymał rękę pod moją bluzką, nie okazał entuzjazmu

Pocałował mnie raz jeszcze, przelotnie, na do widzenia Wiedziałam, że lada chwila zniknie Było jednak coś jeszcze, czego koniecznie chciałam się dowiedzieć Normalnie zapytałabym ojca Dominika, ale skoro wyjechał

Był w trakcie dematerializowania się, ale wrócił

I zniknął O tym, że w ogóle tutaj był, świadczyły mocno zaparowane od naszych oddechów szyby Albo raczej mojego oddechu, bo Jesse przecież nie oddycha

5 Pan Walden podniósł do góry plik zadrukowanego papieru i powiedział:

- Tylko ołówki numer 2, bardzo proszę

Ręka Kelly Prescott natychmiast wystrzeliła w górę

- Panie Walden, to nie do przyjęcia - Kelly śmiertelnie poważnie traktuje swoją rolę
przewodniczącej klasy trzeciej zwłaszcza jeśli chodzi o rozkład imprez tanecznych Oraz,



19

widocznie, sprawdziany umiejętności - Powinniśmy zostać uprzedzeni co najmniej dwadzieścia cztery godziny wcześniej, że będzie sprawdzian

Aż w końcu pan Walden, który usadowił się za biurkiem i usiłował skupić na lekturze najnowszego wydania „Magazynu dla amatorów surfingu", ryknął:

- Czy chcecie zostać po lekcjach, żeby to skończyć? Będę zachwycony, mogąc was
zatrzymać; nie mam nic lepszego do roboty Bądźcie cicho, jeden z drugim i bierzcie się do
roboty

To w znacznym stopniu uciszyło gaduły

Niechętnie wypełniałam maleńkie kwadraciki Moja niechęć nie wynikała, oczywiście, wyłącznie z tego, że praktycznie nie spałam całą noc To mi z pewnością nie pomagało, ale istotne było co innego Tak, te testy, jeśli o mnie chodzi, nie miały specjalnego znaczenia Moja przyszłość została już ustalona od dnia, w którym się urodziłam W dorosłym życiu miałam tylko jedną, jedyną opcję A każda inna kariera, jaką bym wybrała, kłóciłaby się z moim prawdziwym powołaniem, którym jest, naturalnie, pomaganie umarłym w odnajdywaniu drogi do ostatecznego kresu ich podróży

Zerknęłam na Paula Pochylał się nad kwestionariuszem, wypełniając kratki z lekkim uśmiechem Ciekawa byłam, co wpisuje jako obszar zainteresowań Nie zauważyłam takiej możliwości, jak przywłaszczenie pieniędzy Albo podstępna kradzież

Po co, zastanawiałam się, w ogóle się fatygował? To na nic I tak będziemy przede wszystkim pośrednikami, niezależnie od zawodu, jaki wybierzemy Choćby ojciec Dominik Och, pewnie, udało mu się utrzymać swój status pośrednika w tajemnicy nawet przed Kościołem, ponieważ, jak się wyraził, jego szefem jest Bóg, i to Bóg stworzył pośredników Oczywiście, ojciec D nie jest wyłącznie księdzem Przez wiele, wiele lat pracował jako nauczyciel, zdobył nawet różne nagrody - dopóki nie awansowano go na dyrektora Ale z nim to inna sprawa On na serio uważa, że zdolność widzenia i rozmawiania ze zmarłymi to dar od Boga Nie widzi tego we właściwym świetle: jako przekleństwa Tylko tylko że, oczywiście, gdyby nie to przekleństwo, nigdy nie spotkałabym Jesse'a

20

Jesse Małe niezapełnione kwadraciki zaczęły się rozpływać, kiedy łzy napłynęły mi do oczu

Och, wspaniale Teraz płaczę W szkole

Ale co mogłam na to poradzić? Siedzę tu, moja przyszłość bez żadnych niespodzianek

ukończenie szkoły, college, kariera zawodowa Cóż, raczej pseudokariera, skoro i tak

wiadomo, czym tak naprawdę będę się zajmować

A co z Jesse'em? Jaka czekała go przyszłość?

Cee Cee ze sceptyczną miną wróciła do kwestionariusza

Zapytałam go kiedyś, kim chciał być Oczywiście, Jesse'a Wiecie, zanim umarł Miałam na myśli jakiś zawód, ale on nie zrozumiał Kiedy wreszcie zdołałam mu to wytłumaczyć, uśmiechnął się, ale ze smutkiem

- Za mojego życia, Susannah, to wyglądało inaczej - powiedział - Byłem jedynym synem
swojego ojca Miałem odziedziczyć ranczo i pracować na nim, żeby utrzymać matkę i siostry
po śmierci ojca

Nie dodał, że miał się również ożenić z dziedziczką sąsiedniego rancza, tak aby z ziem obu rodów stworzyć potężny

majątek Nie wspomniał także, że to ta dziewczyna kazała go zabić, bo podobał jej się bardziej inny mężczyzna, na którego jej ojciec nie bardzo chciał się zgodzić Ponieważ ja i takjuż o tym wszystkim wiedziałam Niełatwo się żyło, nawet w połowie XIX wieku

- Och - powiedziałam tylko Jesse nie mówił z rozgoryczeniem, ale, moim zdaniem, to nie
było w porządku A gdyby on nie chciał być ranczerem? - No, a kim chciałbyś być? Wiesz,
jakbyś miał wybór?

Zamyślił się

- Nie wiem Wtedy było inaczej, Susannah Ja byłem inny Myślałem czasami że
chciałbym zostać lekarzem

Lekarz To miało sens - przynajmniej dla mnie Za każdym razem, kiedy przywlekłam się do domu z którąś częścią ciała pulsującą bólem - czy od jadu trującej rośliny, czy na skutek odparzenia - Jesse zawsze udzielał mi pomocy, a dotyk miał przyjemny jak kaszmir Byłby wspaniałym lekarzem

Wiedział, co mówi Przez sto pięćdziesiąt lat obserwował, jak wynalazki - elektryczność, samochody, samoloty, komputery nie wspominając już o penicylinie i szczepionkach na choroby, które w przeszłości regularnie uśmiercały miliony - sprawiają, że świat zmienia się nie do poznania w stosunku do tego, w którym dorastał

Zamiast trzymać się kurczowo przeszłości, jak zrobiłoby wielu na jego miejscu, Jesse z ogromną ciekawością śledził zmiany, czytając wszystko, co mu wpadło w ręce - od tanich powieści po encyklopedie Twierdził, że musi mnóstwo nadrobić Jego ulubioną lekturę stanowią chyba niemające nic wspólnego z literaturą piękną tomiszcza pożyczane od ojca D, wszystko od filozofii po badania nad nowymi wirusami - książki, jakie mogłabym podarować tacie na Dzień Ojca, gdyby mój ojciec nie był, no, wiecie, martwy Mój ojczym z kolei bardziej ucieszyłby się z książki kucharskiej Ale rozumiecie, o co mi chodzi Jesse'owi to, co ja uważam za suche i nieinteresujące, wydaje się niezwykle podniecające Może dlatego, że widział na własne oczy, jak to się wszystko rozwija



21

Wzdychając, spojrzałam na setki opcji zawodowych przede mną na ławce Jesse nie żył, ale

nawet on wiedział, kim chciałby być kim byłby, gdyby nie umarł Albo nie byłby, biorąc

pod uwagę oczekiwania jego ojca

A oto ja, uprzywilejowana na wszelkie sposoby, i jedyne, o czym myślę, to być

Cóż, być z Jesse'em, kiedy dorosnę

- Jeszcze dwadzieścia minut

Głos pana Waldena wyrwał mnie z zamyślenia Stwierdziłam, że wzrok mam utkwiony w

morzu, odległym o jakiś kilometr od Misji i widocznym z niemal każdego okna w szkole ze

szkodą dla takich uczniów jak ja Nie wychowałam się, jak większość moich kolegów, blisko

morza Stanowiło ono dla mnie nieustające źródło zachwytu i zainteresowania

Coś takiego, uświadomiłam sobie, to niczym fascynacja Jesse współczesną nauką

Tylko że w przeciwieństwie do Jesse'a mogłam coś z tym swoim zainteresowaniem zrobić

- Jeszcze dziesięć minut - oznajmił pan Walden, powtórnie przywołując mnie do
rzeczywistości

Dziesięć minut Spojrzałam na swoją ankietę, w połowie pustą Zauważyłam, jak z sąsiedniej

ławki Cee Cee zerka na mnie z niepokojem Skinęła głową, wskazując kwestionariusz „Bierz

się do roboty", ponaglały jej fiołkowe oczy

Sięgnęłam po ołówek i zaczęłam zaznaczać kratki jak leci Było mi obojętne, jakie

odpowiedzi wybieram Ponieważ, prawdę mówiąc, nie obchodziła mnie przyszłość Bez

Jesse'a nie miałam żadnej przyszłości Z nim, oczywiście, także nie miałam przyszłości Co

on mógł właściwie zrobić? Towarzyszyć mi w college'u? W pierwszej pracy? Pierwszym

mieszkaniu?

Tak Tak się stanie

Paul miał rację Jestem głupia Głupia, że zakochałam się w duchu Głupia, myśląc, że mamy

jakąś przyszłość przed sobą Głupia

- Czas minął - Pan Walden zdjął nogi z ławki - Proszę odłożyć ołówki Przekażcie
kwestionariusze do przodu

Nie zdziwiłam się, kiedy Paul podszedł do mnie w przerwie na lunch

Zamiast jednak zawstydzić się, jak się spodziewałam, Paul uśmiechnął się szeroko

- Dlatego zdecydowałem się na zawód prawnika - oznajmił - Twój tata był prawnikiem,
zgadza się?

Skinęłam głową Nie lubię rozmawiać z Paulem o tacie Ponieważ mój tata uosabiał wszystko, co dobre Zaś Paul wszystko, co nie jest

- Tak mi się właśnie wydawało - ciągnął Paul -W dziedzinie prawa nic nie jest czarne ani
białe Wszystko jest szare O ile znajdzie się precedens

Nic nie powiedziałam Łatwo wyobraziłam sobie Paula jako prawnika Nie takiego, jakim był mój ojciec, obrońcę publicznego, ale z gatunku tych, co to bronią bogate osobistości, ludzi przekonanych, że stoją ponad prawem a ponieważ dysponują nieograniczonymi funduszami na obronę, w pewnym sensie mają rację

22

- No, to - powiedział Paul, opierając się o sąsiednią szafkę -byłoby zwykłe marnotrawstwo
Miałem raczej na myśli pracownika społecznego Albo terapeutę Bardzo dobrze sobie radzisz
z problemami innych ludzi

Czy tak nie było rzeczywiście? To dlatego dzisiaj miałam takie zapuchnięte, zmęczone oczy

Ponieważ zeszłej nocy, po rozstaniu z Jesse'em wróciłam do domu i poszłam do łóżka ale

nie po to, żeby zasnąć Leżałam zupełnie rozbudzona i gapiłam się w sufit, rozmyślając nad

tym, co powiedział Jesse Nie o Paulu, ale o tym, co Paul dał mi wcześniej do przeczytania:

Zdolności zmienników nie kończyły się na komunikacji ze zmarłymi i umiejętności

teleportacji między ich światem a naszym, ale obejmowały również swobodne

przemieszczanie się w czwartym wymiarze"

Czwarty wymiar Czas

Na dźwięk tego słowa dostawałam gęsiej skórki, mimo że był typowy piękny jesienny dzień

w Carmelu i ani śladu zimna w powietrzu Czy to mogła być prawda? Czy pośrednicy - albo

zmiennicy, jak uporczywie nazywali ich Paul i jego dziadek -

podróżują w czasie, tak samo jak między światem żywych i umarłych?

A jeśli -jeśli - tak było, to co, u diabła, to oznaczało?

Co ważniejsze, dlaczego Paulowi tak zależało, żebym o tym wiedziała?

skłonił mnie do rozmyślań na temat przyszłości mojej i Jes-se'a Nagle poczułam się strasznie znużona Paulem i jego gierkami I postanowiłam wypytać go trochę

- Nie myślę-powiedział Paul-Ja to wiem Znowu przejął mnie niewytłumaczalny chłód Staliśmy w cieniu pod arkadami, ale o parę kroków dalej upalne słońce zalewało dziedziniec Misji Kolibry skakały z jednego kwiatka hibiskusa na drugi Turyści robili ujęcia kamerami cyfrowymi Więc skąd ta gęsia skórka?

Kelly, urażona, opanowała się na tyle, żeby poczęstować mnie morderczym spojrzeniem, zanim skierowała się na podwórze, gdzie pod gołym niebem jadaliśmy codziennie lunch



23

Nagle pod arkadami powiało lodowatym chłodem

6 Proszę, bądź w domu, proszę, bądź w domu, proszę, bądź w domu, modliłam się, czekając, aż ktoś odpowie na dzwonek do drzwi Proszę, proszę, proszę, proszę Nie wiem, czy ktoś wysłuchał mojej modlitwy, czy też kalecy archeolodzy nie tak często wychodzą z domu W każdym razie pielęgniarz doktora Śląskiego otworzył drzwi Jego twarz rozjaśniła się, kiedy zobaczył, że to ja tak natrętnie dobijałam się do drzwi

A to nieprawda Rozmawiał zaledwie parę miesięcy temu Ze mną

- Wiesz, Susan, dziadek Paula nie nie czuje się dobrze -powiedział powoli pielęgniarz -
Nie mówimy o tym w jego

obecności, ale ostatnie badania Cóż, wyniki nie były najlepsze Właściwie, lekarze uważają, że niewiele mu już zostało

24

Zresztą nie kłamałam Była pora lunchu A to, że nie powinniśmy wtedy opuszczać terenu

szkoły? Cóż, uznałam, że nie warto o tym wspominać Mniej przerażał mnie gniew siostry

Ernestyny, gdyby odkryła, że się urwałam, niż konieczność wyjaśnienia mojemu

przyrodniemu bratu Bradowi, dlaczego tak strasznie potrzebne sami kluczyki od land-rovera

Tylko dlatego, że dostał prawo jazdy na pięć sekund przede mną (no,

dobrze, na parę tygodni przede mną), wydaje mu się, że sędziwy land-rover, „samochód

dzieci", należy wyłącznie do niego i tylko on może wozić do i ze szkoły mnie i młodszego

brata, Davida

aby wymusić od niego kluczyki, użyłam jako pretekstu „kobiecych środków higienicznych" w

schowku na rękawiczki" Nie miałam pojęcia, co zrobi, kiedy lunch się skończy, a on

zobaczy, że samochodu nie ma Bez wątpienia nakabluje To mu chyba sprawiało największą

przyjemność w życiu

Niestety, nigdy nie udawało mi się odpłacić mu pięknym za nadobne, bo Brad z reguły ma na

mnie jakiegoś haka

W każdym razie nie zamierzałam marnować ani chwili cennego czasu na zastanawianie się,

co zrobi Brad, kiedy odkryje, że wzięłam samochód Zamiast tego pośpieszyłam do pokoju

dziadka Paula

Jak zwykle królował kanał Gamę Show Pielęgniarz ustawił fotel doktora Śląskiego przed

ekranem plazmowego telewizora Dziadek Paula nie wydawał się jednak zwracać

najmniejszej uwagi na Boba Parkera Gapił się tylko uporczywie w jakiś punkt na środku

wypolerowanej na wysoki połysk, wyłożonej kafelkami, podłogi

Nie dałam się zwieść

- Doktorze Slaski? - Chwyciłam pilota i ściszyłam głos w telewizorze, a potem stanęłam
obok starszego pana - Doktorze Slaski, to ja, Suze Suze, przyjaciółka Paula Muszę z panem
pomówić przez chwilę

Dziadek Paula nie odpowiedział Chyba że za odpowiedź uznać strumyczek śliny, jaki wydobył się z jego ust

- Doktorze Slaski - powtórzyłam, przysuwając sobie krzesło, tak żeby znaleźć się bliżej jego
ucha Nie chciałam, żeby pielęgniarz słyszał, o czym mówimy, więc zniżyłam głos do szeptu

- Doktorze Slaski, pańskiego pielęgniarza tu nie ma,

Paula też Jesteśmy tylko we dwoje Chcę z panem pomówić o czymś, co on mi powiedział O, eee, pośrednikach To ważne Kiedy tylko doktor Slaski usłyszał, że w pobliżu nie ma ani pielęgniarza, ani Paula, uległ metamorfozie Wyprostował się na krześle i podniósł głowę, patrząc na mnie zamglonymi oczami Ślinienie ustało, jak nożem uciął

- Och - powiedział, kiedy stwierdził, że to ja Nie wydawał się tym faktem zachwycony - To
znowu ty

To nie było całkiem w porządku, w końcu poprzednim razem to on mnie szukał żeby przekazać tajemnicze ostrzeżenie na temat swojego wnuka, którego porównał, ni mniej, ni więcej, tylko do diabła Postanowiłam jednak puścić to mimo uszu

Dziadek i wnuk chyba niewiele mieli dla siebie serdecznych uczuć

Dobry Boże Czyja też, zastanawiałam się, kiedy dojdę do wieku doktora Śląskiego, skończę przykuta do fotela inwalidzkiego i uzależniona od programów telewizyjnych? Ponieważ doktor Slaski - albo pan Slater, jak Paul wolał, aby o nim mówiono - także jest pośrednikiem,



25

takim, który dotarł na krańce ziemi, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o swoim niezwykłym

darze Zdaje się, że to, czego szukał, znalazł w grobowcach starożytnego Egiptu

Problem w tym, że nikt mu nie uwierzył Nie uwierzył w istnienie ludzi, których jedyne

zadanie polega na kierowaniu

duchów umarłych do miejsca ostatecznego przeznaczenia, ani też w to, że doktor Slaski jest

jednym z nich Liczne prace starszego pana, większość opublikowana na własny koszt, nie

przyciągnęły uwagi środowisk naukowych i akademickich i porastały obecnie kurzem w

plastykowym pudle pod tapczanem j ego wnuka

Co gorsza, własna rodzina doktora Śląskiego usiłowała, jak się wydaje, jego samego

wpakować pod tapczan Ojciec Paula posunął się aż do zmiany nazwiska, bo nie chciał być

kojarzony ze starszym panem

A co doktor Slaski zyskał w zamian za swoje starania? Śmiertelną chorobę i towarzystwo

wnuka Chorobę, tak przynajmniej sam twierdził, wywołało zbyt częste przebywanie w

krainie cienia" - stacji pośredniej między dwoma światami A Paul?

Cóż, Paula załatwił sobie na własne życzenie

Sądzę, że miał powody, aby czuć gorycz wobec ludzi Dlaczego jednak Paul budził w nim

podobne uczucia, dopiero zaczynało mi świtać

Starałam się mówić powoli, żeby mieć pewność, że do niego dotarło

mnie kijem bejsbolowym w tył głowy, nie byłabym bardziej zdumiona - Pan pan o tym wiedział?

- Oczywiście, że o tym wiem - stwierdził kwaśno doktor Śląski - Kto, twoim zdaniem,
napisał pracę, z której mój głupawy wnusio czerpie swoją wiedzę na ten temat?

Oto, co mnie spotkało za brak uwagi podczas lekcji pośrednictwa u Paula

- Ale dlaczego pan mi o tym nie powiedział?

Doktor Slaski poczęstował mnie ironicznym spojrzeniem

- Nie pytałaś - powiedział

Siedziałam jak kłoda i gapiłam się na niego Nie mogłam w to uwierzyć Przez cały czas

cały czas posiadałam jeszcze jedną zdolność, o której nie miałam pojęcia Do czego jednak

mogłabym tę umiejętność wykorzystać? Było parę dni, kiedy włosy fatalnie mi się układały,

więc fajnie byłoby do nich wrócić i poprawić fryzurę, ale poza tym

Wtedy, niczym grom z jasnego nieba, spłynęła na mnie myśl

Tata Mogłabym cofnąć się w czasie i uratować tatę

Nie Nie, to nie mogło działać w ten sposób Na pewno nie Bo gdyby mogło gdyby

mogło

Wtedy wszystko byłoby inaczej

Wszystko

Doktor Slaski zakaszlał gwałtownie Drgnęłam i dotknęłam jego ramienia

26

- Ja - To był egoizm z mojej strony, wiedziałam o tym, ale nie miałam czasu wysłuchiwać
żalów na temat stanu jego zdrowia Musiałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej
mocy, którą on - a może i ja - posiadał -Jak? - zapytałam gorączkowo -Jak to się robi? To
znaczy, podróżuje w czasie?

Doktor Slaski spojrzał na ekran Na szczęście nadal pokazywano tabele wyników we Właściwej cenie Kłótnia rodzinna jeszcze się nie zaczęła

- To łatwe - powiedział -Jeśli ten idiota, mój wnuczek, mógł na to wpaść, to każdy głupi
może

Nie zostało nam dużo czasu Kłótnia rodzinna miała się zacząć lada chwila

Przypomniałam sobie film o podróżach w czasie

Jego sarkazm tym razem mi nie przeszkadzał Duchy? Duchy, z którymi mam do czynienia? Duchy jak

cóż, na przykład mój tata Mam mnóstwo rzeczy, które kiedyś do niego należały Nadal przechowuję koszulkę, którą nosił w dniu swojej śmierci Wyciągnęłam ją z rzeczy, które zwrócił nam szpital, i trzymałam pod poduszką przez całe miesiące po jego śmierci aż do dnia, kiedy znowu go zobaczyłam, jako ducha, i wyjaśnił mi, dlaczego tak jest, że ja go widzę, a mama nie Myślałam, że mama o tym nie wiedziała - o tej koszulce - ale teraz sądzę, że było inaczej Z pewnością musiała ją znaleźć, kiedy ścieliła mi łóżko albo bawiła się we wróżkę od zębów



27

Nigdy o tym nie wspomniała Szczerze mówiąc, nie mogła wspomnieć, ponieważ przez lata trzymała popioły taty w jego ulubionym kuflu do piwa - zanim wreszcie, tuż przed ślubem z Andym, zdobyła się na to, żeby je rozrzucić po parku, w którym umarł pierwszy mąż Uświadomiłam sobie, że to właśnie do parku będę musiała pójść, jeśli zechcę odbyć podróż w czasie, żeby go uratować, ponieważ nasze stare mieszkanie zostało sprzedane, a nie mogłam tak po prostu zwrócić się do nowych właścicieli ze słowami: „Czy mogłabym postać przez chwilę w waszym salonie? Muszę tylko cofnąć się w czasie, żeby uratować życie ojcu" Oczywiście, zarówno park jak i mieszkanie znajdowały się na drugim końcu kraju Ale miałam trochę pieniędzy zaoszczędzonych przy niańczeniu dzieci Może starczyłoby nawet na samolot Byłam w stanie to zrobić Mogłam nie dopuścić do śmierci taty

- Co jeszcze? - zapytałam doktora Śląskiego, zerkając na telewizor Dzięki Bogu, reklama -
Kiedy mamy przedmiot który należał kiedyś do ducha i jesteśmy tam, gdzie on kiedyś
przebywał? Co wtedy?

Doktor Slaski wyglądał na lekko zirytowanego

- Trzymasz tę rzecz - tę kotwicę - i nic innego To ważne Nie możesz niczego dotykać, bo
możesz to zabrać ze sobą Potem wyobrażasz sobie tę osobę I tyle Proste jak drut - Doktor
Slaski skinął w stronę telewizora - Zrób głośniej Kłótnia będzie za minutę

Nie do wiary, że to takie łatwe Tak po prostu mogłam przenieść się w czasie i zapobiec śmierci kochanej osoby

- Oczywiście - dodał doktor Slaski niedbale - kiedy już się dostaniesz, dokąd chciałaś, musisz
bardzo uważać Nie należy zmieniać historii przynajmniej nie za bardzo Trzeba bardzo
starannie rozważyć konsekwencje swoich czynów

Milczałam Jakie następstwo miałoby uratowanie życia mojemu tacie? Poza tym że mama,

zamiast latami wypłakiwać sobie oczy w poduszkę - póki nie spotkała Andy'ego - byłaby

szczęśliwa? Ze ja byłabym szczęśliwa?

Wtedy mnie olśniło Gdyby tata żył, mama nigdy nie poznałaby Andy'ego Albo raczej, może

by go i spotkała, ale nie wyszłaby za niego za mąż

A wówczas nigdy nie przeprowadziłybyśmy się do Kalifornii

Nigdy nie poznałabym Jesse'a

Nagle zrozumiałam znaczenie tego, co powiedział doktor Slaski

- Och - powiedziałam

Doktor Slaski patrzył - mimo bielma przesłaniającego niebieskie oczy, które poza tym wyglądały zupełnie jak u Paula -przenikliwie

Doktor Slaski wydał się nagle czymś rozbawiony Nie patrzył w ekran, więc musiało to być związane ze mną

28

- Dlaczego Paul chce podróżować w czasie? - zapytałam Raczej nie kierowała nim chęć
udzielenia komuś pomocy, bo

jedyną osobą, której Paul Slater miałby ochotę pomagać, był cóż, on sam

- Skąd mam wiedzieć? - Doktor Slaski był znudzony - Nie rozumiem, dlaczego w ogóle
spędzasz tyle czasu z tym chłopakiem Mówiłem ci, że jest nic niewart Zupełnie jak jego
ojciec ten się mnie wstydzi

Nie zwracałam uwagi na oskarżenia doktora Śląskiego pod adresem wnuka Myślałam intensywnie Co takiego powiedział Paul wtedy, na podwórku Gutierrezów? Ze nie zabije Jesse'a

ale że mógłby zrobić coś, żeby zapobiec jego śmierci I dopiero teraz ostatecznie pojęłam Tu, w pokoju doktora Śląskiego, który właśnie odnalazł pilota, nastawił głośniej telewizor i krzyknął:

- Cholera, przegapiliśmy pierwszą część!

Paul zamierzał przenieść się w przeszłość W czasy Jesse'a Ale nie, żeby go zabić Żeby uratować mu życie

7 Ojcze Dominiku? - Mój głos brzmiał niespokojnie, nawet dla mnie samej - Ojcze D, jest ksiądz tam?

się w czasie, i chce cofnąć się do dnia śmierci Jesse'a, żeby uratować mu życie Nastąpiła długa przerwa Potem usłyszałam głos ojca Dominika:

- Susannah, gdzie jesteś?

Rozejrzałam się Stałam w kuchni Paula, rozmawiając z zamontowanego na ścianie telefonu Zapytałam pielęgniarza doktora Śląskiego, czy mogę z niego skorzystać Powiedział, żebym się nie krępowała



29

Jesse'a po to, żeby dobrać się do mnie?

Zwłaszcza że Paul chciał pozbyć się Jesse'a, ale ratując mu życie?

To byłoby niesłychane - Paul dokonujący czegoś, co można postrzegać jako moralne

30

Wpadłam w takie przygnębienie, że przez chwilę w ogóle się nie odzywałam W mojej pamięci pojawił się niespodziewanie plakat, jaki moja nauczycielka angielskiego z dziewiątej klasy powiesiła w naszej pracowni, a który przedstawiał dwie mewy lecące nad plażą Plakat, który zawsze przychodził mi na myśl w najmniej odpowiednim momencie Jeśli coś kochasz, zwróć mu wolność, głosił napis pod obrazkiem Jeśli tak ma być, wróci do ciebie Niewidzialna pętla znów zacisnęła mi się na szyi, tak że traciłam oddech

Teraz ojciec Dominik wydawał się bardziej niż przestraszony Był zły

Sekundę później ze zmartwioną miną pojawił się pielęgniarz doktora Śląskiego

I poszłam sobie, nie żegnając się z doktorem Śląskim Nie miałam mu nic więcej do

powiedzenia, podobnie jak ojcu D Tylko jedna osoba mogła powstrzymać Paula od tego, co

zamierzał zrobić

Tą osobą byłam ja

Oczywiście, sama świadomość tego nie mogła zastąpić planu działania Nad tym właśnie

myślałam w drodze powrotnej do szkoły Nad planem

Dopiero kiedy wjeżdżałam na parking Akademii Misyjnej, zaczęło do mnie docierać, co

powiedział ojciec Dominik Paul nie miał żadnego przedmiotu należącego kiedyś do Jesse'a,

który mógłby go przenieść w tę okropną noc, kiedy Jesse umarł Byłam tego niemal pewna

Jesse został zamordowany, a ciała nie odnaleziono - aż do niedawna Jego własna rodzina

sądziła, że uciekł, żeby uniknąć niechcianego małżeństwa

Co takiego mógł Paul posiadać z rzeczy Jesse'a, co pozwoliłoby mu wrócić do dnia jego

śmierci? Nic Z tamtych czasów zachował się jedynie miniaturowy portret Jesse'a -

przechowywany przeze mnie w bezpiecznym miejscu w domu - oraz kilka listów, które

napisał do narzeczonej A te znajdowały się na wystawie w Muzeum Towarzystwa

Historycznego Carmelu

Paul nie mógł mieć żadnej rzeczy, której mógłby użyć, aby skrzywdzić Jesse'a Albo raczej,

żeby go uratować Żadnej Jesse był bezpieczny

Co oznaczało, że ja też

Uczucie ulgi okazało się jednak przejściowe Och, nie, nie miało to związku z Jesse'em To się nie zmieniło Moja świeżo odzyskana równowaga duchowa uległa zachwianiu, kiedy



31

usiłowałam dostać się z powrotem do szkoły Tym razem nie z powodu Paula Nie, to siostra Ernestyna zrujnowała mój z najwyższym trudem osiągnięty stan wewnętrznego spokoju akurat w momencie, kiedy starałam się wmieszać w tłum kolegów i koleżanek zmierzających na kolejną lekcję, udając, że byłam z nimi cały czas

Poszłam za siostrą Ernestyną do jej gabinetu, w którym, inaczej niż u ojca Dominika, na półkach nie było żadnych nagród za dokonania pedagogiczne Nikt widocznie nie uważa siostry Ernestyny za genialnego pedagoga Jej specjalnością jest dyscyplina - zwyczajnie i po prostu

Zdołałam, jak sądzę, się wywinąć Zauważyła moją nieobecność na religii, zaraz po lunchu, więc powiedziałam jej, że z nagłych przyczyn musiałam koniecznie udać się do apteki Napomknęłam o środkach higienicznych w nadziei, że się odczepi Na niąjednak nie podziałało to tak jak na Brada

- Trzeba było iść do pielęgniarki - stwierdziła cierpko

Za popełnioną zbrodnię kazała mi napisać wypracowanie na tysiąc słów- o tym, jak ważne

jest dotrzymywanie zobowiązań Ponadto miałam się stawić na sobotniej aukcji staroci, żeby

pomóc uczniom dziewiątej klasy przy stoisku z wypiekami

W sumie uważam, że mogło być gorzej

Tak, w każdym razie, myślałam Dopóki nie wpadłam na Paula Slatera

Czaił się za jedną z kamiennych kolumn podtrzymujących zadaszenie wokół dziedzińca i

dlatego nie zauważyłam go, kiedy szłam z gabinetu siostry Ernestyny na lekcję trygonometrii

Wysunął się z cienia, gdy przechodziłam obok

- Oto powraca wędrowiec - powiedział

Przycisnęłam dłoń do piersi, jakbym mogła w ten sposób przywrócić normalny rytm sercu, które na jego widok niemal wyskoczyło spomiędzy żeber

Ciemne brwi Paula opadły błyskawicznie w grymasie zdumienia

32

Paul szeroko otworzył oczy Tak jak myślałam - zaskoczyłam go

Minę miał tak zdumioną, jakbym go rzeczywiście uderzyła

Jego oczy ożywiły się, ale pozostały tak samo zimne Nawet uśmiechnął się lekko

- Więc w końcu doszłaś do tego, co? Trochę ci to zajęło Nie pozwoliłam mu skończyć
Podeszłam do niego, tak że

nasze twarze znalazły się zaledwie parę centymetrów od siebie i powiedziałam z całą zajadłością, na jaką byłam w stanie się zdobyć:

- Owszem, doszłam do tego I tyle ci mogę powiedzieć, że jeśli sądzisz, że nie dopuszczając
do mojego spotkania z Jes-se'em, zmienisz moje uczucia w stosunku do ciebie, to bujasz w
świecie marzeń

Paul wyglądał na zranionego Wiedziałam, że to tylko gra Bo on nie ma uczuć Nie, skoro

zamierzał zrobić to, o co go podejrzewałam

Starał się jednak najlepiej, jak potrafił, żeby mi udowodnić, że nie mam racji

- Ależ, Suze - powiedział, otwierając szeroko niewinne, błękitne oczęta -Ja po prostu robię
to, czego ty chcesz Po tej historii z panią Gutierrez zacząłem się zastanawiać Naprawdę
pragnę wstąpić na ścieżkę światła A czyż ratowanie życia Jes-se'owi nie jest rzeczą słuszną?
Oczywiście, jeśli go naprawdę kochasz, powinnaś życzyć mu wszystkiego, co najlepsze, nie­
prawdaż? A czy długie, szczęśliwe życie nie jest czymś najlepszym dla niego?
Zamrugałam oczami, kompletnie zbita z tropu jego talentem do odwracania kota ogonem



33

wszystko, co potrzeba - żeby zapewnić Jesse'owi spokojną śmierć w łóżku, późną starością,

tak aby nigdy, przenigdy nie potrzebował pośrednika

Kolory dziedzińca - czerwone dachówki Misji, różowe kwiaty hibiskusa, głęboka zieleń palm

- Czyżby? - powiedział Paul z uśmiechem równie zimnym jak jego oczy - Zabawne,
mógłbym przysiąc, że ostatnim razem, kiedy się całowaliśmy, podobało ci się Przynajmniej
trochę Dość, żeby

Jego głos zamarł znacząco co jednak miał na myśli, nie potrafię sobie wyobrazić

8 Nie próbuj zaprzeczać - odezwał się Paul w odpowiedzi na moje zaszokowane spojrzenie -Wiem, że planowałaś to od momentu, kiedy popełniłem błąd i powiedziałem ci o tym -Ciepło jego dłoni niemal parzyło skórę na moim ramieniu -Uratowanie życia Jesse'owi to z mojej strony bardziej obrona konieczna niż cokolwiek innego Ponieważ prawda jest taka, że dosyć lubię swoje ciało i nie mam ochoty pozbywać się go dla niego Poruszałam ustami -wiem o tym, bo Paul wyraźnie czekał na jakiś odzew Nie mogłam jednak wydobyć z siebie żadnego dźwięku Tak mnie zamurowało W końcu wszystko ułożyło się do kupy Oskarżenie, które Paul rzucił mi w twarz wtedy u siebie w kuchni Ze jego plany wobec Jesse'a są o wiele bardziej ludzkie niż moje wobec niego Bo on zamierzał uratować Jesse'a, podczas gdy ja rzekomo zamierzałam zabić Paula Naturalnie, nie miałam takich pomysłów Ale to chyba niespecjalnie go obchodziło

bzdura! Jak mogłeś skąd ci przyszło do głowy, że ja

34

- Och, daj spokój, Suze - powiedział Paul - Sama przyznaj, Ze mną przeżywasz coś realnego
Nie wmawiaj mi, że kiedy jesteś z Jesse'em, nie myślisz - choćby wam było nie wiem jak
przyjemnie - o tym, że to wszystko złudzenie Nie słyszysz naprawdę bicia jego serca Jego
skóra nie jest naprawdę ciepła Bo on nie ma skóry To wszystko jest tylko w twojej głowie
Nie tak jak to - dodał, gładząc delikatnie kciukiem moje ramię

Dopóki nie cofnęłam go gwałtownie, robiąc krok do tyłu To go zaskoczyło, ale podniósł ręce do góry na znak, że więcej mnie nie dotknie

- Hola, w porządku, Suze Przepraszam Ale nie możesz zaprzeczyć, że kiedy się całujemy,
nie usiłujesz mnie odepchnąć W każdym razie nie tak natychmiast

Poczułam ogień na policzkach Strasznie się zmieszałam Ze też on musi o tym mówić, i to właśnie w szkole

zwłaszcza że Jesse Tak, to było jego nowe terytorium Z pewnością krążył gdzieś w pobliżu

Nie mogłam jednak zaprzeczyć temu, co mówił Paul Właściwie mogłam, ale to by było kłamstwo

- Oczywiście, że lubię, kiedy mnie całujesz - powiedziałam, chociaż każde słowo musiałam z
siebie wykrztusić, tak głęboko tkwiły w gardle - Świetnie całujesz i wiesz o tym -A co
miałam powiedzieć? Tak było - Ale to nie znaczy, że cię lubię

Co również odpowiadało prawdzie Ale Paul się tym nie przejął

Faktem jest, że jego oskarżenia były całkowicie bezpodstawne Nigdy nie przyszło mi do

głowy to, co, jak podejrzewał, knułam od dłuższego czasu Och, dobrze, może czasem taka

myśl przemknęła mi przez głowę Ale natychmiast przechodziłam nad tym do porządku

dziennego

Teraz jednak- może dlatego, że mi to wmawiał -jakaś cząstka mnie ożywiła się i pomyślała:

Czemu nie?" Paul nie zasługiwał na te wszystkie wspaniałe rzeczy, które mu przypadły w

udziale Nawet nie umiał ich docenić! Okradł ludzi, którzy żyli skromniej niż on, swoją

rodzinę traktował bez cienia szacunku, nie był dobry dla mnie ani dla Jesse'a

Dlaczego nie miałabym wysłać Paula w krainę wielkiej nie-wiadomej i dać Jesse'owi jego

ciało i jego życie? Jesse'owi należała się druga szansa, a z pewnością byłby lepszym Paulem

Slaterem niż ten był kiedykolwiek w życiu

Oczywiście, Jesse'owi to by się nie spodobało Z pewnością uważałby, że nie wolno

obrabowywać Paula z życia, które do niego należało, tylko po to, żeby on sam mógł znowu

mieszkać wśród żywych

I byłoby strasznie dziwnie patrzeć w niebieskie oczy Paula, wiedząc, że to Jesse nimi

spogląda na mnie

To nie byłoby morderstwo Jego ciało nadal by żyło A jego dusza cóż, znalazłaby się tam,

gdzie teraz jest dusza Jesse'a; włóczyłaby się bez celu po ziemi, nie mając pojęcia, co ją czeka

w przyszłości



35

Wzięłam się w garść Rozsądek wrócił - chłodny jak woda bulgocząca w fontannie na środku dziedzińca Misji Usłyszałam swoją odpowiedź na pytanie Paula - „Dlaczego więc nie wykopać mojej duszy z ciała" - równie chłodną i opanowaną, jak samo pytanie:

Paul zamrugał oczami On naprawdę myślał, że ja chcę to zrobić Wymianę dusz A teraz, kiedy go oświeciłam, wydawał się cóż, równie zdumiony jak ja przedtem

- Widzisz więc - powiedziałam, wykorzystując uzyskaną przewagę - Ten twój plan podróży
w czasie, żeby uratować Jes-se'a jest po prostu bez sensu Po pierwsze dlatego, że nie możesz
cofnąć się w czasie, chyba że osoba, którą chcesz spotkać, potrzebuje twojej pomocy a
Jesse jej nie potrzebuje Po drugie, nigdy nie zamierzałam ukraść ci ciała i dać go Jesse'owi
Ale, wiesz, możesz sobie dalej pochlebiać, że było inaczej, jeśli cię to tylko uszczęśliwi

O parę sekund za późno zdałam sobie sprawę, że nie powinnam okazywać takiej pewności siebie Przynajmniej jeszcze nie wtedy Ponieważ, kiedy po tych słowach odwróciłam się, żeby odejść -potrząsając lekceważąco czupryną - coś w nim jakby pękło Jego ręka wystrzeliła nagle w górę i ścisnęła boleśnie moje ramię

- O, nie - warknął - Nie wykręcisz się z tego tak łatwo

Mylił się W następnej chwili jego ręka opadła z mojego ramienia i została wykręcona za jego plecami w raczej, na oko, bolesnej pozycji

- Czy nikt ci nie mówił - zapytał Jesse lekko rozbawionym tonem - że dżentelmen nigdy nie
zachowuje się tak poufałe wobec damy?

Dość zabawne, jeśli przypomnieć sobie, jak poufale zachowywał się Jesse w stosunku do mnie, kiedy widzieliśmy się ostatnio Uznałam jednak, że lepiej do tego nie wracać

Więził Paula w uścisku jeszcze przez sekundę czy dwie - pewnie, żeby pokazać, na co go stać

36

Paul ku mojej wściekłości zachichotał szyderczo

- Och, tak - powiedział - Cóż za wspaniała więź was łączy To naprawdę cudowne, jak
bardzo szczerzy jesteście wobec siebie

Jesse wbił ciemne oczy w Paula Chęć do śmiechu odrobinę mu chyba przeszła, choć Jesse nie powiedział ani słowa Potem spojrzał badawczo na mnie

Jesse nie spuszczał z Paula spojrzenia ciemnych oczu Jego twarz wyrażała niezmiennie zimną wzgardę

cofnąć się w czasie i cię ostrzec Oczywiście, nie będziesz mnie znał, ale sądzę, że jeśli ci powiem - w 1850 roku - że przybywam z przyszłości i że zginiesz, jeśli mnie nie posłuchasz, to mi uwierzysz

- Tak myślisz? - zapytał Jesse z tym samym, lodowatym spokojem - Boja nie

To na sekundę czy dwie przyhamowało Paula, a w tym czasie trochę uspokoiłam oddech Moje serce wezbrało uczuciem dla chłopaka wspartego o kamienny filar obok mnie Nie było sensu ukrywać tego przed Jesse'em On nigdy by nie wybrał życia beze mnie Nigdy, za bardzo mnie kocha Tak przynajmniej myślałam, zanim Paul znowu nie wystąpił ze swoją gadką

A potem odezwał się, ale bez cienia życzliwości, jaką przed chwilą usilnie starał się okazywać:

- Nie bądź idiotą Daję ci szansę, żebyś żył Żył Co zamierzasz robić, włóczyć się tutaj przez
całą wieczność? Chcesz patrzeć, jak ona się starzeje - wycelował palec w moją stronę -i w
końcu obraca się w proch, tak jak twoja rodzina? Nie pamiętasz, jak się wtedy czułeś? Chcesz



37

przejść przez to jeszcze! raz? Chcesz, żeby poświęciła dla ciebie normalne życie -małżeństwo, dzieci, wnuki - dla ciebie, który nie może jej wesprzeć, nie może nawet

- Paul, przestań - powiedziałam ostro, ponieważ zobaczyłam, jak twarz Jesse'a z każdym
słowem traci swój beznamiętny wyraz

Paul jednak nie skończył Daleko mu było do tego

Dwie rzeczy zdarzyły się jednocześnie Po pierwsze, drzwi klas dookoła otworzyły się nagle i

uczniowie zaczęli przemieszczać się między salami na następną lekcję

Po drugie, obiema rękami chwyciłam Jesse'a za ramię i zaglądając mu z niepokojem w twarz,

powiedziałam:

Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam ją, ze złośliwym uśmieszkiem na ustach, w otoczeniu gromadki Wiedźm z Carmelu Zdawałam sobie, oczywiście, sprawę z tego, jaki widok miały przed sobą Stałam z rękami uniesionymi w górę, ściskając powietrze i mówiąc do kolumny Jakby moja reputacja osoby pokręconej nie była dostatecznie ugruntowana Teraz faktycznie mogłam sprawiać wrażenie kogoś, kto stracił kontakt z rzeczywistością

Kiedy odwróciłam głowę, żeby powiedzieć Jesse'owi, że później dokończymy rozmowę, było za późno Zdążył już zniknąć

Opuściłam ręce i odwróciłam się w stronę Paula, który sta tam, gdzie przedtem Na jego twarzy malował się gniew, zakłopotanie, ale i zadowolenie z siebie

9 Czy w tym jest pszenica? - zapytała mnie drobna kobieta w ogromnych okularach przeciwsłonecznych, podnosząc do góry czekoladowe ciasteczko

Opuściłam krzesło Kołysałam się na nim z nudów, żeby sprawdzić, jak bardzo mogę je odchylić, żeby się nie przewrócić

38

Kobieta wyjęła dolara, a ja podałam jej batoniki Wręczyła jeden Tylerowi, który przyjrzał mu się uważnie, wbił w niego zęby po czym obdarzył mnie olśniewającym uśmiechem -niewątpliwie pierwszym tego dnia - podczas gdy matka ujęła go za rękę i poszła dalej Shannon, sprzedająca ze mną wypieki, zrobiła wystraszoną minę

Wszystko jedno Takie już moje pieskie życie, że sterczę na szkolnym kiermaszu, podczas

gdy reszta świata cieszy się cudowną sobotą Niebo nad głową było tak błękitne i pozbawione

chmur, że aż kłuło w oczy Temperatura utrzymywała się w granicach przyjemnych

dwudziestu jeden stopni Piękny dzień na plażę albo cappuccino w kafejce na powietrzu, albo

nawet na spacer

A gdzie ja byłam? O, tak, warowałam z uczniami ósmej klasy przy stoisku z wypiekami na

aukcji staroci zorganizowanej na

terenie Misji, z której dochód przeznaczono na cele dobroczynne

- Nie mogłam uwierzyć, kiedy siostra Ernestyna powiedziała nam, że będziesz pomagać przy
stoisku - mówiła Shannon Ósmoklasistka, jak się przekonałam, nie była nieśmiała Lubiła
rozmawiać Bardzo -Jesteś przecież z jedenastej klasy, i w ogóle No i wiesz, jesteś taka
niesamowita

Niesamowita Tak, zgadza się

Nie spodziewałam się tylu ludzi na aukcji Och, pewnie, kilkorga rodziców, chcących pokazać, jak interesują się szkołą dzieci Ale nie bandy zapalonych kolekcjonerów antyków A właśnie tacy ludzie przyszli Byli wszędzie, zupełnie nieznani mi ludzie, spacerujący tu i tam, popatrujący na przedmioty wystawiane na licytację, wymieniający konspiracyjne szepty Od czasu do czasu któryś przystawał przy naszym stoisku i dawał dolca w zamian za herbatnik Rice Krispies czy coś podobnego Przeważnie jednak gapili się na przyszłe trofea W tym wypadku stanowiła je obrzydliwa klatka na ptaki z wikliny albo stary zegarek z Myszką Miki, albo szklana kula z mostem Golden Gate, albo jeszcze jakiś inny śmieć Licytowanie rozpoczęło się z opóźnieniem, ponieważ to wielebny miał być osobą prowadzącą Nie wyszedł jednak jeszcze ze śpiączki i w związku z tym siostra Ernestyna wykonała kilka gorączkowych telefonów w poszukiwaniu jakiegoś godnego zastępcy Można sobie wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy wspięła się na podwyższenie na dziedzińcu i oznajmiła do mikrofonu rzeszy zbieraczy staroci, że z powodu nieobecności wielebnego licytację poprowadzi nie kto inny, jak Andy Ackerman, prezenter popularnego programu w telewizji kablowej poświęconego majsterkowaniu i mój ojczym

Andy wszedł na podium, machając dyskretnie ręką, onieśmielony oklaskami Zmieszana jak nigdy w życiu, zaczęłam się osuwać na krześle

Och, ale zaraz, było coś bardziej żenującego niż własny ojczym prowadzący szkolną licytację antyków A mianowicie to, że oklaski pochodziły głównie od kobiety w pierwszym rzędzie Mojej matki

- Hej - zawołała Shannon - Czy to nie jest



39

- Tak - przerwałam - Owszem, jest

Parę minut później aukcja się rozpoczęła, a Andy świetnie naśladował oglądanych w telewizji

licytatorów, którzy potrafią tak szybko mówić Wskazywał na brzydkie pomarańczowe,

plastykowe krzesło i oznajmiając, że to „autentyczny Eames", pytał, czy ktoś miałby ochotę

postawić na nie sto dolarów

Sto dolarów? Nie dałabym za nie paczki herbatników

Ale patrzcie państwo, publiczność zaczęła podnosić ręce i wkrótce krzesło zostało sprzedane

za trzysta pięćdziesiąt dolców!

I nikt nie narzekał, jakie to zdzierstwo

Najwidoczniej siostrze Ernestynie udało się przekonać publiczność, że szkoła bardzo

potrzebuje funduszy na renowację boiska do siatkówki, bo ludzie wyrzucali pieniądze na

zupełnie bezwartościowe śmiecie Na własne oczy widziałam, jak ciotka Cee Cee, Pru, i mój

wychowawca pan Walden rywalizują o wyjątkowo paskudną lampę Kupiła ją ciotka Pru - za

sto siedemdziesiąt pięć zielonych - a potem podeszła do pana Waldena, pewnie żeby się

chełpić Tylko że parę minut później zobaczyłam, jak piją lemoniadę i rozmawiają ze

śmiechem, jak podsłuchałam, o zorganizowaniu wspólnej opieki nad lampą, jakby to było

dziecko jakiejś rozwiedzionej pary Na ich widok Shannon zawołała:

- Ach, czy to nie słodkie?

Nie, w żaden sposób Zupełnie nie jest słodkie to, że dziwaczna ciotka twojej przyjaciółki

wpada z wzajemnością w oko twojemu

szkolnemu wychowawcy, a ty sama nie możesz nawet liczyć na telefon od swojego chłopaka,

ponieważ - zgadnijcie? - on jest przypadkiem duchem i nie ma telefonu

Co nie znaczy, że gdyby Jesse zadzwonił, miałabym mu dużo do powiedzenia Co niby

miałaby mu powiedzieć: „Och, a taki przy okazji, Paul chce odbyć podróż w czasie i

spowodować, że nie umrzesz A ja zamierzam go powstrzymać Ponieważ chcę, abyś włóczył

się zawieszony w próżni przez sto pięćdziesiąt lat żebyśmy mogli się całować w samochodzie

mojej mamy W porządku? Pa!"

Poza tym, to wyglądało mało prawdopodobnie To znaczy, ta podróż Paula On nie miał tego

przedmiotu - kotwicy, o którym wspominał doktor Slaski Rzeczy, która przeniosłaby go w

tamtą noc, kiedy Jesse został zamordowany

Tak się, w każdym razie, pocieszałam, dopóki Andy nie podniósł w górę srebrnej sprzączki

od paska, którą Brad znalazł na strychu podczas sprzątania Wtedy, zaklinowana przez ponad

wiek między deskami podłogi pod oknem na strychu, była tak brudna i pociemniała ze

starości, że ledwie rzuciłam na nią okiem Andy wrzucił ją do pudełka z napisem Aukcja w

Misji, a ja zupełnie o niej zapomniałam

Teraz, kiedy ją podniósł, zalśniła w promieniach popołudniowego słońca Ktoś ją wyczyścił i

wypolerował Andy opowiadał, że to zabytek z czasów, kiedy nasz dom był jedynym hotelem

w okolicy - tak naprawdę był to zwykły zajazd - liczący sobie, według Towarzystwa

Historycznego Carmelu, około stu pięćdziesięciu lat

Mniej więcej od tylu lat mój chłopak nie żyje

- Ile dostanę za tę piękną srebrną klamrę? - pytał Andy -Wspaniały przykład starodawnego
rzemiosła Proszę popatrzeć na wygrawerowane ozdobne D

Siedząca obok mnie Shannon odezwała się nagle:

Czy twój brat czasem o mnie mówi? To znaczy, Davidek Obserwowałam leniwie ojczyma Słońce paliło niemiłosiernie i trudno było myśleć o czymś innym niż o pójściu na plażę

Nie wiem - odparłam Rozumiałam, oczywiście, udrękę Shannon Zadurzyła się w chłopaku Chciała tylko wiedzieć, czy nie traci czasu Jako siostra obiektu jej gorących uczuć, myślałam fuj A także o tym, że David jest stanowczo za mały, żeby mieć dziewczynę

40

Jeden z członków Towarzystwa Historycznego - nie myśl, że cię nie widzę, Bob - ciągnął Andy ze śmiechem - uważa na

wet, że klamra mogła należeć do kogoś z klanu Diegów, bardzo starej i szanowanej rodziny, która osiadła w tych stronach jakieś dwieście lat temu

Szanowanej, pożal się Boże Diegowie - a przynajmniej duchy dwojga członków tej rodziny, których miałam wątpliwą nieprzyjemność spotkać - byli wyłącznie złodziejami i mordercami

Sądzę, że to, a nie tylko piękne wykonanie sprawi - ciągnął Andy - że pewnego dnia kolekcjonerzy bardzo się nią zainteresują kto wie, może nawet dzisiaj!

David raczej nie rozmawia w domu o dziewczynach -zwróciłam się do Shannon -W każdym razie, nie ze mną

Och - To ją strasznie przygnębiło -Ale czy sądzisz no, jeśli Davidkowi spodobałaby się jakaś dziewczyna, to taka, która byłaby podobna do mnie?

Zacznijmy licytację tego pięknego wyrobu jubilerskiego od stu dolarów - powiedział Andy - Sto dolarów W porządku, mamy sto A co powiecie państwo na sto dwadzieścia pięć dolarów? Kto da sto dwadzieścia pięć?

Myślałam o tym, o co pytała mnie Shannon David i dziewczyna? Najmłodszy z przyrodnich braci Nie mogłam go sobie

wyobrazić z dziewczyną, tak samo jak za kierownicą samochodu czy grającego w piłkę To po prostu nie ten typ

Trzysta pięćdziesiąt - usłyszałam głos Andy'ego - Czy dobrze słyszę, trzysta pięćdziesiąt?

Przypuszczam jednak, że pewnego dnia David poprowadzi samochód Ja na przykład teraz jeżdżę, ale były czasy, kiedy moja rodzina wątpiła, czy to kiedyś nastąpi Było logiczne, że pewnego dnia David skończy szesnaście lat i będzie robił to, co starsi bracia, Jake i Brad, i ja No, wiecie, zrobi prawo jazdy Będzie wkuwał matmę Całował się z przedstawicielkami płci przeciwnej

Mój Boże, Bob - powiedział Andy do mikrofonu - Nie żartowałeś, mówiąc, jak znaczący, będzie ten przedmiot dla dzisiejszej licytacji, prawda? Już osiągnął siedemset dolarów Czy ktoś Dobrze, siedemset pięćdziesiąt Czy dobrze usłyszałem: osiemset?

Pewnie - zwróciłam się do Shannon - Dlaczego miałabyś się nie podobać Davidowi? To znaczy, zakładając, że ktoś mu się jakoś szczególnie podoba A nie mówię, że tak jest O ile mi wiadomo

Naprawdę? - zmartwiła się Shannon - Bo Davidek jest taki mądry Myślę, że podobają mu się tylko inteligentne dziewczyny A mnie matematyka nie idzie zbyt dobrze

Jestem pewna, że David nie dbałby o coś takiego - powiedziałam, chociaż wcale nie byłam o tym przekonana - Pod warunkiem, że jesteś, no wiesz, miłą osobą, i w ogóle

Naprawdę? - Shannon zaczerwieniła się ślicznie - Naprawdę tak myślisz? Boże, co ja powiedziałam?

Na szczęście w tej chwili Andy opuścił młotek z hałasem i odwrócił uwagę Shannon, krzycząc:

Sprzedane za tysiąc sto dolarów!

Ojej - powiedziała Shannon - To dużo pieniędzy Nie tylko ona była zaskoczona Przez tłum przeleciał pomruk zdumienia Jak dotąd, żaden ze staroci nie osiągnął takiej ceny nawet w przybliżeniu Wyciągnęłam szyję, żeby zobaczyć co za kretyn ma tyle kasy, że wyrzucają w błoto, i zdziwiłam się, widząc, że Andy nadal trzyma klamrę znalezioną u nas na strychu

a Paul Slater, właśnie on, przedziera się przez tłum, żeby ją odebrać Patrzyłam, jak wyraźnie zadowolony, potrząsa ręką Andy'ego, bierze klamrę, a następnie wyciąga książeczkę czekową Co za dupek, pomyślałam Od dawna wiedziałam, że Paul jest



41

dziwakiem Ale żeby wywalać ciężko zarobione pieniądze - no, może nie tak ciężko, bo z

pewnością płacił za klamrę pieniędzmi ukradzionymi Gutierrezom - na takiego śmiecia

Przecież to było chore

Nie trzymało się kupy Dlaczego Paul Slater wydawał tysiąc sto dolarów na starą, zniszczoną

klamrę od paska nawet jeśli ją wyczyszczono i nawet jeśli należała kiedyś do kogoś z klanu

Diegów?

Wtedy nagle, jakby ktoś walnął mnie w głowę młotkiem licytatora, wbijając w nią trochę

rozumu, wszystko stało się jasne

Poczułam się tak, jakbym miała za chwilę zwrócić te wszystkie ciastka i ciasteczka, którymi

napychałyśmy się za plecami siostry Ernestyny Chyba było to po mnie widać, bo Shannon

nagle wciągnęła głośno powietrze i zapytała:

Dobrze się czujesz?

Nieświeży baton cytrynowy - powiedziałam - Zaraz wrócę -Wstałam i zaczęłam się przedzierać pośpiesznie od stoiska z wypiekami, za rzędami rozkładanych krzeseł, wzdłuż przejścia aż do podwyższenia, gdzie Paul odbierał swój łup Zanim zdołałam do niego dotrzeć, ktoś chwycił mnie za ramię

Serce biło mi tak mocno z powodu Paula i jego planów niedopuszczenia do śmierci mojego chłopaka, że podskoczyłam na kilometr do góry, tak się przestraszyłam Okazało się, że to tylko moja matka

Susie, kochanie - powiedziała, uśmiechając się anielsko! w stronę Andy'ego - Czy to nie świetna zabawa? A Andy radził sobie znakomicie, prawda?

Eee Tak, mamo - powiedziałam

To urodzony aktor, nie sądzisz? Ależ ona go kocha Jakie to śmieszne Miłe Ale jednak śmiesz-J ne

Owszem Posłuchaj, mamo, muszę Nie musiałam się niepokoić Paul sam mnie znalazł

Suze - odezwał się, schodząc po schodkach z podium!' Spóźniłam się Dokonał transakcji W dłoni trzymał klamrę -\ Cieszę się, że cię widzę

Muszę z tobą porozmawiać - powiedziałam z większym naciskiem, niż zamierzałam, ponieważ moja matka i siostra Ernestyna, stojąca w pobliżu z jeszcze ciepłym czekiem Paula w ręce, odwróciły się i spojrzały na mnie pytająco

Susie, kochanie - powiedziała mama - Dobrze się czuj esz?!

Wszystko w porządku - zapewniłam pośpiesznie Czy to i było widać? Czy wiedziały, że serce wali mi jak młotem, a w ustach mam sucho jak na pustyni? - Muszę tylko pilnie po­rozmawiać z Paulem

A kto zajmuje się stoiskiem? - zapytała siostra Ernestyna, j

Shannon nad wszystkim panuje - powiedziałam, ujmując i Paula pod ramię Przyglądał się nam - mamie, siostrze Ernestynie i mnie - z lekko ironicznym uśmiechem, jakby bawiło go wszystko, co mówimy

Dobrze, ale nie zostawiaj jej samej zbyt długo - upomniała mnie surowym głosem siostra Ernestyna Wiedziałam, że niezupełnie to chciałaby powiedzieć, ale na więcej nie mogła sobie pozwolić w obecności mojej matki

Zaraz wrócę, siostro - powiedziałam A potem odciągnęłam Paula daleko od podwyższenia i składanych krzeseł, za jeden ze stołów z rzeczami przeznaczonymi do licytacji

Co ty wyprawiasz? - syknęłam, jak tylko znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu

Hej, Suze - powiedział z nadal rozbawioną miną - Też mi miło, że się spotkaliśmy

Nie wygłupiaj się - Mówiłam z trudem ze względu na suchość w ustach, ale nie zamierzałam się poddać - Po co kupiłeś tę klamrę?

42

To? - Paul otworzył dłoń Srebro błysnęło w promieniach słońca, a potem palce Paula z powrotem zacisnęły się na klamrze - Och, nie wiem Kupiłem ją, bo jest taka ładna

Taka ładna, że warta tysiąc sto dolarów? - Patrzyłam na niego wściekła i miałam nadzieję, że nie zauważy, jak się trzęsę -Daj spokój, Paul Nie jestem głupia Wiem, dlaczego ją kupiłeś

Naprawdę? - Uśmiech Paula dzisiaj wyjątkowo działał mi na nerwy - Oświeć mnie zatem

Tylko że to ci się nie uda - Serce tłukło mi się o żebra, ale wiedziałam, że nie ma odwrotu - Nazwisko Jesse'a to de Silva A więc S a nie D To nie jego klamra Spodziewałam się, że ta informacja zmyje z twarzy Paula nieznośny uśmieszek Ale tak się nie stało Kąciki jego ust ani drgnęły

Wiem, że to nie jest klamra Jesse'a - oznajmił spokojnie -Co jeszcze, Suze? Czy mogę odejść?

Wytrzeszczyłam na niego oczy Czułam, jak krew zaczyna płynąć mi wolniej, a okropny szum w uszach, który się pojawił, kiedy zrozumiałam, że to on jest nowym właścicielem klamry,

nagle zniknął Po raz pierwszy od dobrych paru minut była w stanie wziąć głęboki oddech Przedtem czułam się jak ryba piasku

A więc więc wiesz - powiedziałam z dziwaczną ulgą wiesz, że nie możesz jej użyć, żeby cofnąć cofnąć się w czas' i uratować Jesse'a

Oczywiście - powiedział Paul, uśmiechając się szerzej ni przedtem - Zamierzam jej użyć, żeby cofnąć się w czasie i powstrzymać mordercę Jesse'a Cześć, Suze

10

Diego Feliks Diego, człowiek, który zabił mojego chłopaka na prośbę Marii, nienawistnej

narzeczonej Jesse'a Chciała poślubić Diega, handlarza niewolników i najemnego mordercę,

zamiast mężczyzny, którego wybrał jej ojciec, swojego kuzyna (fuj!)

Jesse nie dotarł na ślub A to dlatego, że zginął po drodze Zabił go Feliks Diego, chociaż nikt

w tamtych czasach o tym nie wiedział Nigdy nie znaleziono jego ciała Ludzie - nawet jego

własna rodzina - uznali, że wolał raczej uciec, niż ożenić się z kobietą, której nie kochał i

która też nie darzyła go uczuciem Maria wyszła za mąż za Feliksa i razem spłodzili gromadę

dzieciaków, które również wyrosły na morderców i złodziei

Nie tak dawno temu na żądanie Paula ta para złożyła mi wizytę Paul spotkał przedtem ducha

Diega Właściwie to go wezwał

A teraz Paul chciał przeszkodzić Diego w zabiciu Jesse'a prawdopodobnie zabijając samego

Diega Zmiennikom łatwo

jest zabijać ludzi Wystarczy usunąć duszę z ciała, odprowadzić ją do tak zwanej stacji

przejściowej, gdzie ważą się ich dalsze losy - cokolwiek by to miało być, niebo, piekło,

kolejne życie -i tyle Potem z powrotem na ziemię Jeszcze jedna niewyjaśniona śmierć,

jeszcze jedno ciało w kostnicy

Albo, w wypadku Diega, lodownia, ponieważ około 1850 roku w Kalifornii nie było kostnic

Tylko że to nie miało się tak potoczyć Nie zamierzałam do tego dopuścić Och, pewnie,

Diego zasługiwał na śmierć Był skończonym draniem W końcu to on zabił mojego

chłopaka

Gdyby jednak Diego umarł, to by znaczyło, że Jesse pozostanie wśród żywych

A wtedy nigdy bym go nie spotkała

Wiedziałam, naturalnie, że sama nie powstrzymam Paula -chyba że go zabiję Potrzebowałam

wsparcia



43

Na szczęście wiedziałam, gdzie go szukać Jak tylko licytacja dobiegła końca i zabrzmiało

zwięzłe „Możecie odejść" siostry Ernestyny, zostałyśmy z Shannon zwolnione, pobiegłam do

samochodu mamy, który mi wspaniałomyślnie pożyczyła w nagrodę za moją „dobrowolną"

pomoc w Misji Paul odszedł w sekundę po rzuceniu swojej małej bomby o powstrzymaniu

Diega Nie miałam pojęcia, dokąd się udał

Ale wiedziałam, gdzie szukać odpowiedzi na to pytanie

Kiedy wjechałam na Scienic Drive, słońce właśnie zachodziło, malując niebo na zachodzie na

ciemnopomarańczowo, a morzu nadając barwę płomieni Okna drogich nadmorskich willi

odbijały światło słońca, więc nie sposób było zobaczyć wnętrza

Ale i tak wiedziałam, że za lśniącymi szybami rodziny siadają właśnie do kolacji rodziny

takie jak moja Za to, co robiłam, groziły mi poważne kłopoty oczywiście nie dlatego, że

próbowałam powstrzymać Paula przed uratowaniem życia mojemu

chłopakowi, ale dlatego że nie stawiłam się na kolację Andy nie zna się na żartach, jeśli

chodzi o rodzinne posiłki

Ale czy miałam inne wyjście? Chodziło o życie No, dobrze! życie odrażającego mordercy,

który zasługiwał na śmierć Ale tdj nieważne Należało powstrzymać Paula

A znałam tylko jednego człowieka, którego mógłby, ewentualnie, posłuchać

Kiedy jednak wjechałam na podjazd przed domem Slaterów, stwierdziłam, że niepotrzebnie

panikowałam Stał tam nie tylko srebrny kabriolet bmw Paula, ale też czerwony porsche

boxster, którego znałam aż za dobrze

Wiedziałam, że Paul w najbliższym czasie nie będzie podróżować po innych wymiarach

Zaparkowałam za boxsterem i pobiegłam po schodach do drzwi nowoczesnego domu, a tam

oparłam się na dzwonku Znad morza nadlatywał chłodny, rześki wiaterek Kiedy się go

wdychało, czuło się niemal, że świat jest cudownym miejscem wszystko, co wydzielało taki

czysty i świeży zapach musiało być dobre, prawda?

Nieprawda Wody w Zatoce Carmelu potrafią być zdradliwe, pełne niebezpiecznych wirów,

które wciągnęły w śmiertelną pułapkę setki niespodziewających się niczego turystów To, że

Paul mieszkał tutaj, o parę metrów od tego morderczego żywiołu, nie wydawało się

przypadkowe

Osobiście otworzył drzwi Widocznie spodziewał się dostawy czegoś do jedzenia, a nie

mojego przybycia, ponieważ miał ze sobą portfel

Trzeba mu przyznać, że kiedy stwierdził, że to ja, a nie, powiedzmy, mój przyrodni brat Jake

z pizzą z Peninsuła Pizza, powieka mu nawet nie drgnęła Wsunął portfel z powrotem do

kieszeni starannie wyprasowanych bojówek i, uśmiechając się nieznacznie, powiedział:

Suze Czemu zawdzięczam tę przyj emność?

Nie obiecuj sobie za dużo - odparłam Przy odrobinie szczęścia mógł wziąć moją nagłą chrypkę za przejaw lekceważenia, a nie za to, czym naprawdę była, czyli strach - Nie przyszłam, żeby się z tobą zobaczyć

Paul? - Znaj omy głos odezwał się w głębi domu, cieniutki niczym dźwięk wietrznych dzwonków - Sprawdź, czy dodali więcej tych no, wiesz Jak to się nazywa Gorących dodatków

Paul obejrzał się przez ramię Kelly Prescott - bosa, z ramiączkami wyjątkowo skąpej sukienki od Betsey Johnson zsuniętymi z ramion - schodziła po schodach

Och - mruknęła, kiedy zobaczyła, że to ja, a nie pizza -Suze Co ty tu robisz?

Przepraszam, że przeszkadzam - powiedziałam, maj ąc nadziej ę, że nie domyśla się, jak szybko bije mi serce pod konserwatywną białą bluzką, którą włożyłam, żeby ułagodzić siostrę Ernestynę - Muszę chwilę porozmawiać z dziadkiem Paula

Dziadkiem Świrkiem? - Kelly spojrzała pytająco na Paula - Mówiłeś, że on nie może rozmawiać!

44

Zdaj e się - powiedział Paul z uśmieszkiem rozbawienia, który nie opuszczał j ego twarzy - że może Ale tylko z Suze Kelly rzuciła mi jadowite spojrzenie

Rany, Suze - powiedziała - Nie wiedziałam, że tak gustuj esz w staruszkach

To cała j a - odparłam ze śmiechem i z nadziej ą, że nie brzmiał on w ich uszach równie nerwowo jak w moich - Przyjaciółka staruszków Więc mogę wejść? Spodziewałam się, że Paul może się nie zgodzić Musiał przecież wiedzieć, po co przyszłam Musiał wiedzieć, że chciałam porozmawiać z doktorem Śląskim, żeby się przekonać, czy nie ma jakiegoś sposobu przeszkodzenia jego wnukowi w igraniu z przeszłością i narobieniu bałagan w moim obecnym życiu

Zamiast jednak rozzłościć się, czy choćby lekko zdenerwować, Paul otworzył szerzej drzwi i zaprosił mnie do środka

Gość w dom Zdobyłam się na uśmiech pod adresem Kelly, kiedy przechodziłam obok niej w drodze na piętro Nie odwzajemniła go Zrozumiałam dlaczego, kiedy znalazłam się w salonie W kominku palił się ogień, a na chromowo-szklanym stoliku przy długiej, niskiej kanapie stały kieliszki do brandy Najwyraźniej przerwałam im słodkie sam na sam Usiłowałam nie brać tego do siebie, że Paul nigdy nie częstował mnie brandy ani też nie palił w kominku podczas moich licznych wizyt Ostatecznie, nie jestem wolna A jednak uznałam, że mocno przesadził Kelly od tak dawna durzyła się w nim, że zadowoliłaby się suszoną wołowiną z lemoniadą, a co dopiero ogniem na kominku i courvoisierem Minęłam salon i ruszyłam długim korytarzem prowadzącym do pokoju doktora Śląskiego Z daleka słyszałam kanał rozrywkowy Słodki głosik Boba Parkera musiał stwarzać przyjemny akompaniament do intymnych spotkań Paula i Kelly

Zapukałam do drzwi, na wypadek gdyby starszy pan był akurat myty, czy coś Nikt nie poprosił, żebym weszła, więc popchnęłam lekko uchylone drzwi Pielęgniarz leżał w fotelu w rogu pokoju, ucinając sobie, prawdopodobnie dobrze zasłużoną, drzemkę Doktor Slaski, na szpitalnym łóżku, również wydawał się drzemać

Było mi niezręcznie, oczywiście, przerywać mu sen, ale jaki miałam wybór? Chyba dobrze robiłem, zawiadamiając go, że jego wnuk ma ochotę zmienić bieg historii, czyli dokonać czegoś, co doktor Slaski uznawał za krańcowo niebezpieczne?

Doktorze Slaski - szepnęłam, tak żeby nie obudzić pielęgniarza - Doktorze Slaski? Nie śpi pan? To ja, Suze Suze Simon Muszę pana zapytać o coś naprawdę ważnego Doktor Slaski otworzył jedno oko i spojrzał na mnie

Lepiej - zaświszczał (z jego oddechem było chyba coś nie w porządku) - żeby to było coś dobrego

Nie jest - zapewniłam - Żadna dobra wiadomość, w każdym razie Chodzi o Paula Doktor Slaski skierował wzrok na sufit

Czemu mnie to nie dziwi?

Chodzi o to - powiedziałam, siadaj ąc na krześle przy łóżku

że odkryłam, dlaczego Paul chce cofnąć się w czasie Powieki doktora Śląskiego uniosły się nieco wyżej

Żeby uchronić ludzkość przed okrucieństwami Stalina? -wychrypiał

Hm Nie - powiedziałam - Żeby nie dopuścić do śmierci mojego chłopaka Dziadek Paula zamrugał zamglonymi oczami

A to jest coś złego, ponieważ?

Ponieważ, jeśli Paul cofnie się w czasie i uratuje Jesse'a -szepnęłam, tak żeby to nie dotarło do uszu pielęgniarza - nigdy go nie spotkam!

Paula?



45

Nie - Nie mogłam uwierzyć -Jesse'a! Doktor Slaski oblizał popękane wargi

Ponieważ - wycharczał-Jesse nie

Nie żyj e, j asne? - Zerknęłam z niepokój em na wciąż po grążonego we śnie pielęgniarza -Jesse nie żyje Mój chłopak jest duchem Doktor Slaski powoli opuścił powieki

Nie mam - westchnął - cierpliwości do tego wszystkiego Nie czuję się dzisiaj najlepiej

Doktorze Slaski! - Pochyliłam się, dotykaj ąc j ego ramienia

Proszę, musi mi pan pomóc Proszę powiedzieć Paulowi, że nie może tego zrobić Że nie może bawić się w podróżowanie

w czasie Że to niebezpieczne, że skończy tak jak pan Proszę, mu coś powiedzieć, cokolwiek Musi go pan powstrzymać, za nim zrujnuje mi życie! Doktor Slaski, z zamkniętymi oczyma, pokręcił powoli głową

Zwracasz się do niewłaściwej osoby - oznajmił - Nie mam kontroli nad tym chłopakiem Nigdy nie miałem I nie będę miał

Ale może pan spróbować, doktorze Slaski - krzyknęłam -« Proszę, musi pan to zrobić! Jeśli uratuje Jesse'a jeśli mu się uda

Serce ci pęknie - Doktor Slaski otworzył oczy i wpatrywał się we mnie - Twoje życie nie będzie nic warte

Tak!

Ile ty masz lat? - zainteresował się - Piętnaście? Szesnaście? Naprawdę sądzisz, że twoje życie się skończy, jeśli chłopak, w którym się zadurzyłaś - nawet nie chłopak, duch! -przypadkiem zniknie? Za rok, zresztą i tak nie będziesz o nim pamiętać

To nieprawda - syknęłam przez zaciśnięte zęby - To, co łączy mnie i Jesse'a to coś wyjątkowego Paul o tym wie Dlatego próbuje to zniszczyć Doktor Slaski wyraźnie się zainteresował

Doprawdy? - zapytał z pewnym ożywieniem - A dlaczego, jak myślisz, chce to zrobić?

Ponieważ - Byłam zakłopotana, że muszę mówić o tym, ale nie widziałam innego wyjścia Wzięłam głęboki oddech - Bo on uważa, że powinniśmy być razem On i ja Bo jesteśmy pośrednikami Suche, pokryte brązowymi plamami usta doktora Śląskiego rozciągnęły się w uśmiechu

Zmiennikami - sprostował

Zmiennikami - powtórzyłam -Wszystko jedno To nie jest w porządku i pan o tym wie

Wręcz przeciwnie - stwierdził doktor Slaski, pokasłuj ąc -To chyba naj mądrzej sza rzecz, jaką ten chłopak dotąd zrobił I do tego romantyczna Niemal przywraca mi wiarę w niego

Doktorze Slaski!

A poza tym, to co j est w tym złego? - Doktor Slaski patrzył na mnie z gniewem -Ja mam wrażenie, że on ci oddaje przysługę Albo raczej twojemu chłopakowi Myślisz, że ten jessup

Jesse

Myślisz, że ten Jesse lubi być duchem? Poniewierać się przez całą wieczność w niebycie, patrzeć, jak przeżywasz swoje życie, podczas gdy on jest zawieszony w próżni, nigdy się nie starzejąc, nigdy nie mając okazji znowu poczuć smaku ciasta z jagodami Czy takiego życia mu życzysz? Musisz go bardzo kochać, jeśli tak jest Ton jego głosu sprawił, że poczułam gorąco na policzkach

46

Oczywiście, że nie chcę dla niego takiego losu - zaprzeczyłam gwałtownie -Ale jeśli alternatywą byłoby nigdy go nie spotkać - no, to tego też nie chcę I on też nie!

Ale nie zapytałaś go o to, prawda?

No ja

Zapytałaś?

Cóż - Spuściłam wzrok, bo nie mogłam wytrzymać jego spojrzenia - Nie Nie, nie zapytałam

Tak też myślałem - stwierdził doktor Slaski - Wiem też dlaczego Boisz się, co mógłby odpowiedzieć Boisz się, że mógłby wybrać jednak życie Spojrzałam na niego gniewnie

To nieprawda!

Prawda i wiesz o tym Boisz się, że chciałby raczej przeżyć swóje życie, takie, jakie miało być, nigdy cię nie spotkawszy

Musi być jakieś inne wyjście! - prawie krzyknęłam - Nie może być tylko jedno albo drugie Paul mówił coś o transferze) dusz

Ach Ale do tego potrzebujesz ciała, do którego można by przenieść duszę Przyszła mi do głowy ponura myśl - o Paulu

Chyba mam jedno Doktor Slaski jakby czytał w moich myślach:

Ale tego nie zrobisz Uniosłam brwi

Nie?

Nie - odparł Jego głos brzmiał coraz słabiej - Nie zrobisz tego On tak Gdyby sądził, że w ten sposób coś osiągnie Ale nie ty Nie masz tego w sobie

Mam - powiedziałam, starając się, żeby mój głos zabrzmiał pewnie Doktor Slaski potrząsnął znowu głową

Nie jesteś taka jak on - powiedział - Czyja Nie ma się o co obrażać To dobrze Będziesz dłużej żyć

Może - powiedziałam, wpatrując się w swoje dłonie oczami pełnymi łez - Ale co z tego, skoro nie będę szczęśliwa

Doktor Slaski milczał przez chwilę Jego oddech stał się tak chrapliwy, że po minucie czy dwóch pomyślałam, że zasnął i podniosłam głowę, przestraszona Ale nie spał Patrzył cały czas na mnie

Kochasz tego chłopca? - zapytał w końcu

Jesse'a? - Skinęłam głową, nie mogąc mówić

Jest coś, co mogłabyś zrobić - wysapał - Sam tego nigdy nie zrobiłem, ale słyszałem, że to możliwe Oczywiście, nie polecam tego To prawdopodobnie krótsza droga na cmentarz, gdzie ja się wkrótce znajdę Pochyliłam się na krześle

Co to jest? - zawołałam - Proszę mi powiedzieć Zrobię wszystko wszystko!

Coś, co by nie wymagało cudzej śmierci - powiedział doktor Slaski i dostał ataku kaszlu, który trwał chyba wieki Kiedy w końcu koszmarne, wstrząsające jego ciałem skurcze minęły, powiedział:

Kiedy będziesz wracać

Wracać? W czasie, tak? Nie odpowiedział Patrzył tylko w sufit

Doktorze Slaski? Wracać z podróży w czasie? To pan miał na myśli?

Doktor Slaski nie dokończył zdania Bo kiedy doszedł do polowy, szczęka mu opadła, oczy zamknęły się i zapadł w głęboki sen



47

Tak przynajmniej sądziłam

Nie mogłam w to uwierzyć Już miał mi udzielić jakiejś cennej rady, w jaki sposób uratować

Jesse'a i nagle sen go zmorzył? O co tu chodzi?

Dotknęłam jego ręki w nadziei, że się obudzi

Doktorze Slaski? - zawołałam trochę głośniej Kiedy nie odpowiedział, wpadłam w panikę - Doktorze Slaski? - krzyknęłam - Doktorze Slaski, proszę się obudzić! Mój krzyk wyrwał z drzemki chrapiącego pielęgniarza Zerwał się z fotela, wołając:

Co? Co się dzieje?

Nie wiem - wyjąkałam - On on się nie budzi Dłonie pielęgniarza natychmiast zaczęły krążyć nad ciałem dziadka Paula, badając puls, poprawiając kroplówkę A potem pochylił się nad starcem i zaczął mu ugniatać klatkę piersiową

Dzwoń 9-1-1 -wrzasnął do mnie Stałam, nic nie rozumiejąc

Rozmawiał ze mną - powiedziałam - Prowadziliśmy zul pełnie normalną rozmowę Co prawda, dużo kasłał, ale ale czuł się dobrze A potem znienacka Pielęgniarz musiał powtórzyć:

Wezwij 9-1 -1! Dzwoń po karetkę!

Wtedy dopiero zauważyłam telefon w pokoju Podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer Poprosiłam o przysłanie karetki i podałam adres W tym czasie, za moimi plecami, pielęgniarz nałożył doktorowi Śląskiemu maskę tlenową na twarz, a teraz napełniał czymś strzykawkę

Nie rozumiem - powtarzał - Godzinę temu wszystko było w porządku W zupełnym porządku!

Ja też nie rozumiałam Chyba że doktor Slaski był poważniej chory, niż na to wyglądał Nie miałam tam już nic do roboty, więc uznałam, że lepiej będzie, jak sobie pójdę i zawiadomię Paula, że jego dziadek miał jakiś atak Wróciłam do salonu w porę, żeby zobaczyć, jak Kelly, siedząca obok Paula na kanapie, z nogami na jego kolanach, pakuje mu język w usta Chętnie zapłaciłabym, żeby mi oszczędzono tego widoku

Ehm - mruknęłam z holu Kelly odsunęła się nieznacznie od Paula i popatrzyła na mnie ze złością

Czego chcesz? - zapytała Biorąc pod uwagę j ej wrogość w stosunku do mnie, aż trudno uwierzyć, że sprawowałyśmy

obecnie funkcje przewodniczącej i wiceprzewodniczącej samorządu trzeciej klasy i codziennie (no dobrze, co tydzień) musiałyśmy się spotykać, żeby omawiać ważne kwestie, na przykład,

dokąd udać się na szkolną wycieczkę albo jakie kwiaty zamówić na szkolny bal wiosenny Nie zwracając uwagi na nią, oznajmiłam:

Paul, twój dziadek dostał chyba ataku serca

Spojrzał na mnie na pół przymkniętymi oczami Ta Kelly musi mieć niezłą siłę ssącą

Co? - zapytał głupio

Twój dziadek - Odsunęłam kosmyk włosów z oczu Miałam nadziej ę, że nie zauważy, jak bardzo drży mi ręka - Karetka jest już w drodze Miał wylew, czy coś takiego

48

Paul nie wyglądał na zaskoczonego Mruknął „och" tonem jakby lekkiego rozczarowania, ale bardziej chyba z powodu przerwanej sesji całowania z Kelly niż z powodu dziadka, który jak wszystko na to wskazywało, umierał

Nie odchodź - powiedział Paul, wyplątując się z nóg Kelly

Paul - zawołała Kelly Udało jej się rozciągnąć jego imię do dwóch sylab, tak że wyszło coś w rodzaju „Popol"

Wybacz, Kelly - powiedział Paul, poklepuj ąc j ą dobrodusznie w łydkę - Dziadek Świrek znowu przedawkował medykamenty Muszę się tym zająć Kelly wydęła wdzięcznie usta

Ale j eszcze nawet nie przywieźli pizzy!

Musimy wziąć na wstrzymanie, kotku „Kotku" Zadrżałam

A potem uświadomiłam sobie, co on właściwie powiedział Kiedy przechodził obok, kierując się do pokoju dziadka, złapałam go za ramię

Co masz na myśli, mówiąc, że przedawkował leki? - syknęłam

Hm - odparł Paul, uśmiechaj ąc się półgębkiem - Bo tak właśnie się stało?

Skąd wiesz? Nie widziałeś się z nim nawet!

Hm - mruknął, uśmiechaj ąc się szerzej - Być może nawet j akoś w tym pomogłem Cofnęłam rękę, jakby jego skóra nagle zaczęła mnie parzyć

Zrobiłeś to? - Nie mogłam w to uwierzyć

A powinnam Naprawdę powinnam Bo to był Paul

Na Boga, Paul, dlaczego?

Wiedziałem, że przyjdziesz się z nim zobaczyć po dzisiejszej licytacji - powiedział, wzruszając ramionami - A szczerze mówiąc, nie sami potrzebne kłopoty ze strony staruszka Teraz pozwolisz, że cię przeproszę

Potem ruszył spacerkiem do pokoju dziadka Patrzyłam za nim; z trudem do mnie docierało to, co przed chwilą usłyszałam A jednak

A jednak miało sens To w końcu był Paul Chłopak, którego poglądy w dziedzinie etyki wydawały się dużo bardziej niż zwichnięte

Z pustką w głowie wróciłam do salonu, gdzie Kelly właśnie wkładała buty i piszczała do telefonu:

Nie, mówię ci, wpadła tutaj, domagając się wyjaśnień, co robię z jej chłopakiem No, dobra, nie powiedziała tego dokładnie w ten sposób Wymyśliła historyjkę o tym, jak to chce porozmawiać z dziadkiem Paula Tak, wiem, z tym, który nie jest w stanie mówić Wiem, słyszałaś kiedyś żałośniejszą wymówkę? A potem ona - Kelly podniosła głowę, napotykając mój wzrok - Och, przepraszam, Deb, muszę kończyć, zadzwonię później - Rozłączyła się i spojrzała na mnie z gniewem, nie ruszając się z miejsca - Dzięki - powiedziała w końcu - że Że psułaś wieczór, który zapowiadał się naprawdę miło

Kusiło mnie, żeby powiedzieć jej prawdę - że niczego nie zepsułam To Paul, najwyraźniej, podał dziadkowi zwiększona dawkę leków Tak mi to, w każdym razie, przedstawił Ale po co miałam się wysilać? I tak by mi nie uwierzyła

Przepraszam - powiedziałam tylko, idąc w stronę drzwi Kiedy je otworzyłam, na progu stał mój przyrodni brat Jake,z pudełkiem pizzy w ręku

Peninsula Pizza, to będzie dwadzieścia siedem dziewięćdziesiąt - Głos mu zamarł, kiedy dotarło do niego, że to ja -Suze? Co ty tu robisz? Właśnie wychodzę



49

Tak, dobrze, tak będzie lepiej - Jake spojrzał na zegarek -Spóźnisz się na kolację Tata cię zabije Jeszcze jedna przyjemność, której nie mogę się doczekać

Kelly - zawołałam w stronę schodów - Jest pizza! - A do Jake'a powiedziałam: - Mam nadzieję, że pamiętałeś o ostrej papryce I wyszłam

11

Zpowodu licytacji Andy spóźnił się z kolacją i wyszło na to, że zjawiłam się w porę Mama nie mogła zrozumieć, dlaczego tak cicho zachowuję się przy stole Przestraszyła się, że za długo siedziałam na słońcu, pilnując stoiska z wypiekami

Siostra Ernestyna powinna była dać wam przynajmniej parasol - powiedziała, zabierając się do przyrządzonej przez Andy'ego polędwicy wieprzowej - Ta dziewczynka, która z tobą siedziała jak jej było na imię?

Shannon Ale nie ja to powiedziałam To był David

Tak, Shannon - powiedziała mama -Jest ruda j ak David Za dużo słońca szkodzi ludziom o tym kolorze włosów Mam nadzieję, że miała jakiś daszek na głowie

Spodziewałam się, że David wystąpi, jak zwykle, z komentarzem - na przykład statystyką przypadków raka skóry u uczniów

klasy ósmej w północnej Kalifornii, czy czymś takim Miał głowę pełną bezużytecznych informacji tego rodzaju David jednak milczał, przerzucając ugniecione ziemniaki z jednej strony talerza na drugą Brad, który zjadł już własne oraz te, które zostały na półmisku, zawołał:

Człowieku, jesz to, czy się bawisz? Jeśli ich nie chcesz, daj je mnie

Davidzie - powiedział Andy - Dokończ, co masz na talerzu David nabrał łyżką ziemniaki i zjadł je

Spojrzenie Brada przeniosło się natychmiast na mój talerz Wyraz nadziei zniknął jednak, kiedy zobaczył, jaki jest czysty Nie dlatego, oczywiście, że ja tak wszystko zmiotłam Wcale nie

Miałam jednak Maksa, rodzinnego psa-zsyp na śmiecie u boku, i niesamowitą wprawę w podrzucaniu mu tego, czego sama, nie mogłam przełknąć

Mogę przeprosić? - zapytałam - Może rzeczywiście trochę się przegrzałam

Twój a kolej Suze, żeby włożyć naczynia do zmywarki -oświadczył Brad

Nieprawda - Nie do wiary Czy ci ludzie nie zdawali sobie sprawy, że miałam dużo ważniejsze sprawy na głowie niż głupie zajęcia domowe? Musiałam dopilnować, żeby mój chłopak umarł, tak jak to się stało - Moja była w zeszłym tygodniu

O, nie - powiedział Brad - Zamieniliście się z Jakiem na tygodnie, nie pamiętasz? Ponieważ on w tym tygodniu pracuje po południu Rzeczywiście tak było - widziałam dowód na własne oczy dzisiaj, u Paula

W porządku - powiedziałam, odsuwaj ąc krzesło i omal nie tratuj ąc przy okazji Maksa - Zajmę się tym

Dziękuj ę, Susie - powiedziała mama z uśmiechem, kiedy zabierałam j ej talerz

Nie byłam równie uprzejma Mruknęłam „nieważne" i poszłam do kuchni ze stertą talerzy i nieodstępującym mnie psem Maks uwielbia, kiedy na mnie przypada kolej zmywania naczyń, ponieważ wszystkie resztki zeskrobuję do jego miski, zamiast do kosza Ale tego wieczoru nie byliśmy z Maksem sami w kuchni

50

Mimo że nie od razu zauważyłam obecność kogoś trzeciego, zorientowałam się, że coś jest nie tak, kiedy Maks nagle podniósł głowę znad miski i uciekł z podkulonym ogonem, nie dokończywszy jedzenia Tylko jedno było w stanie zmusić Maksa do zostawienia niedojedzonej wieprzowiny - przybysz z zaświatów Zmaterializował się w chwilę później

Cześć, dzieciaku - powiedział -Jak leci? Nie krzyknęłam, czy coś Po prostu nalałam Cytrynowej Radości do garnka, w którym Andy gotował ziemniaki, i napełniłam go gorącą wodą

Świetnie wybrany moment, tato - powiedziałam - Wpadłeś tylko, żeby się przywitać, czy też doszły cię plotki, że cierpię akurat duchowe katusze?

Uśmiechnął się Nie wyglądał inaczej niż w dniu, w którym umarł Nie inaczej niż za każdym razem, kiedy mnie nawiedzał od tamtej pory Nadal nosił koszulkę, w której umarł -koszulkę, którą przez tyle lat trzymałam pod poduszką

Słyszałem, że masz j akieś problemy - powiedział tata Tak to jest z duchami Kiedy nie nawiedzają ludzi, siedzą sobie w wymiarze duchowym i plotkują Tata poznał nawet Jesse'a Czasami nawet boję się o tym myśleć No i, oczywiście, po śmierci cóż nie ma się specjalnie dużo do roboty Zdawałam sobie sprawę, że tata poświęca dużo wolnego czasu na szpiegowanie mnie

Trochę upłynęło, odkąd ostatnio gawędziliśmy - ciągnął, rozglądając się z uznaniem po kuchni Jego spojrzenie padło na rozsuwane szklane drzwi i saunę za nimi Gwizdnął z wrażenia - To coś nowego

Andy ją zbudował - powiedziałam Zabrałam się do szklanej brytfanki, w której Andy piekł wieprzowinę

Czy j est coś, czego ten facet nie potrafi? - zapytał tata W j ego słowach zabrzmiała ironia Tata nie lubi Andy'ego W każdym razie, niespecjalnie

Nie - odparłam - Andy jest bardzo utalentowany I nie mam pojęcia, co widziałeś -czy słyszałeś - ale u mnie wszystko gra, tato Poważnie

Nie oczekiwałem niczego innego - Tata przyjrzał się uważnie blatom kuchennym -Czy to prawdziwy granit? Czy może imitacja?

Tato - O mało nie rzuciłam w niego ścierką - Przestań grać na zwłokę i powiedz, co masz do powiedzenia Bo jeśli to jest to, o czym myślę, to nic z tego

A myślisz, że co? - zapytał tata, krzyżując ręce na piersi i opierając się o kuchenny blat

Nie dopuszczę do tego, tato - oznajmiłam - Po prostu nie Tata westchnął Nie dlatego, że się zasmucił Westchnął ze szczęścia Za życia był prawnikiem Po śmierci nadal uwielbiał interesujące dyskusje

Jesse zasługuje na jeszcze jedną szansę - powiedział - Oboje o tym wiemy

Jeśli on nie umrze - odparłam, atakuj ąc garnek po ziemniakach z większym zacięciem, niż to było konieczne - nigdy go nie spotkam To samo dotyczy ciebie Tata uniósł brwi

To samo och, chcesz powiedzieć, że myślałaś o uratowaniu mnie? -Wyraźnie się ucieszył - Suze, to najmilsza rzecz, jaką od ciebie kiedykolwiek usłyszałem

To wystarczyło Tych parę słów Coś we mnie nagle jakby pękło i po chwili płakałam już w jego ramionach po cichu, tak żeby nikt w domu nie usłyszał

Och, tato - łkałam w j ego koszulkę - Nie wiem, co robić Chcę, żebyś wrócił Naprawdę Tata pogłaskał mnie po włosach i powiedział najmilszym na świecie głosem:

Wiem Wiem, że chcesz, dzieciaku To tylko wzmogło mój płacz

Ale j eśli cię uratuj ę - chlipałam - nigdy go nie spotkam



51

Wiem - powtórzył tata - Susie, ja wiem

Co mam zrobić, tato? - zapytałam, odrywaj ąc głowę od j ego piersi i usiłuj ąc się opanować - koszulkę miał już, praktycznie, przemoczoną -Jestem taka skołowana Pomóż mi Proszę

Susie - Tata uśmiechnął się, nadal czule gładząc moje włosy - Nigdy nie przypuszczałem, że doczekam dnia, kiedy akurat ty przyznasz, że potrzebujesz pomocy Zwłaszcza ode mnie Otarłam pięścią łzy nadal spływające mi po twarzy

Oczywiście, że cię potrzebuję, tato - szepnęłam - Zawsze cię potrzebowałam Zawsze będę potrzebować

Nie wiem - Tata, zamiast głaskać, teraz mierzwił mi włosy -Ale chciałbym wiedzieć jedno To przemieszczanie się w czasie Czy to niebezpieczne? Pociągnęłam nosem

Cóż - powiedziałam - Tak

A ty naprawdę myślisz - ciągnął tata, mrużąc oczy, tak że wokół nich pojawiło się mnóstwo zmarszczek - że pozwoliłbym mojej małej dziewczynce ryzykować życie, żeby uratować moje?

Ale tato

Nie, Suze - Zmarszczki pogłębiły się Tata wydawał się j eszcze poważniej szy, niż stał się z czasem - Nie dla mnie

Dałbym wszystko, żeby znowu żyć - Teraz oprócz zmarszczek zauważyłam też łzy w jego oczach - ale nie, jeśli to by miało ci zagrażać Podniosłam na niego oczy - tak samo błyszczące od łez, jak jego-

Och, tato - powiedziałam Gardło miałam ściśnięte do bólu Ujął moją twarz w dłonie

Nie chciałbym mówić w imieniu Jesse'a - powiedział, odchylaj ąc moj ą głowę, tak żebyśmy patrzyli sobie w oczy - Ale

chyba mogę bezpiecznie stwierdzić, że pomysł narażania twojego życia w celu uratowania jego nie spodoba mu się tak samo,

jak mnie A tak naprawdę, myślę, że nie spodoba mu się jeszcze bardziej Położyłam ręce na jego dłoniach

Rozumiem to, tato Naprawdę I nie cofnę się w czasie dla ciebie, j eśli naprawdę tego nie chcesz Ale nie mogę mu na to pozwolić, tato To znaczy Paulowi

Nie możesz mu pozwolić uratować życia chłopakowi, którego podobno kochasz -powiedział tata z niezbyt uszczęśliwioną miną - Coś tu wybitnie nie pasuje, Suze

Wiem, tato - powiedziałam - Ale ja go kocham Wiesz o tym Nie możesz żądać, żebym spokojnie siedziała i pozwoliła Paulowi to zrobić Jeśli mu się uda, nie będę nawet pamiętać, że spotkałam Jesse'a

Zgadza się - stwierdził tata rzeczowym tonem - Więc to nie będzie bolało

Będzie - upierałam się - Będzie bolało, tato Ponieważ w głębi duszy będę wiedziała Będę wiedziała, że był ktoś ktoś, kogo miałam spotkać Tylko że go nigdy nie spotkam Spędzę resztę życia, czekając, aż się pojawi, ale to nigdy nie nastąpi Co to za życie, tato, co? Co to za życie?

A co to za życie - zapytał tata łagodnie - dla Jesse'a spędzić wieczność j ako duch, zwłaszcza jeśli tobie stanie się coś złego i umrzesz przed nim?

Wtedy - powiedziałam, siląc się na dowcip - będziemy przynajmniej mogli razem nawiedzać ludzi przez resztę wieczności

52

Z Jesse'em, który już nigdy nie pozbędzie się poczucia winy, bo będzie wiedział, że przyczynił się do twojej śmierci? Nie sądzę, Suze Tu mnie złapał Gapiłam się na niego i nie wiedziałam, co odpowiedzieć

Suze, przez całe swoje życie - ciągnął tata ze współczuciem - zawsze podejmowałaś słuszne decyzje Niekoniecznie najłatwiejsze Ale właściwe Nie psuj tego teraz, kiedy stoisz, zapewne, wobec najważniejszej decyzji, jaką kiedykolwiek będziesz musiała podjąć

Otworzyłam usta, żeby mu powiedzieć, że się myli że moja decyzja jest słuszna że robię to, czego, w moim przekonaniu, życzyłby sobie Jesse Ale wiedziałam, że to nie ma sensu Zamiast tego powiedziałam:

W porządku, tato Ale jest jedna rzecz, której nie rozumiem

Dlaczego kasztanowy odcień farby do włosów ma takie wzięcie? -Wskazał głową na mnie

Hm - Uśmiechnęłam się mimo woli - Nie Nie rozumiem, dlaczego, jeśli uważasz że miałeś udane życie i że tyle się nauczyłeś, odkąd umarłeś Skoro naprawdę tak jest, to czemu jeszcze tu jesteś?

Powinnaś wiedzieć Zamrugałam oczami

Powinnam? Skąd?

Bo sama to powiedziałaś

Kiedy

Hm Suze? Odwróciłam się na pięcie i zamiast łagodnych brązowych oczu' taty spojrzałam w niespokojne, niebieskie oczy Davida

Nic ci nie j est? - Na bladej twarzyczce Davida malował się niepokój - Czy ty czy ty przed chwilą płakałaś?

Oczywiście, że nie - odparłam, pospiesznie chwytając ścierkę - tata na szczęście zniknął - i wycierając nią policzki -Wszystko w porządku A co?

Hm - David rozejrzał się po kuchni z szeroko otwartymi oczami - Nie nie jesteś sama?

Poza tatąDavid jest jedynym członkiem rodziny, który zna prawdę o mnie a raczej sporą jej część Gdybym powiedziała mu całą prawdę cóż, pewnie dałby sobie z tym radę, mając taki bystry i otwarty umysł Nie sądzę jednak, żeby mu się to spodobało

Teraz tak -Wiedziałam, co ma na myśli

Przyszedłem tylko po deser - powiedział David - Tata powiedział powiedział, że zrobił ciasto z jabłkami

W porządku - stwierdziłam - Ja już skończyłam Idę na górę Ruszyłam do drzwi, ale głos Davida - w ciągu paru ostatnich miesięcy zmienił się z piskliwego na głęboki - zatrzymał mnie w miejscu

Suze, j esteś pewna, że nic ci nie j est? Wydaj esz się smutna

Smutna? - Zerknęłam na niego przez ramię - Nie j estem smutna No, nie zbyt smutna Tylko tylko jest coś, co muszę zrobić -Już postanowiłam, że mimo zastrzeżeń taty, nie oddam Jesse'a tak łatwo - Coś, czego specjalnie nie chcę zrobić

Och - powiedział David Potem twarz mu się rozj aśniła -No, to zrób to szybko Wiesz, tak jak się zrywa plaster opatrunkowy



53

Zrób to szybko Strasznie bym chciała Nie miałam jednak pojęcia, na kiedy Paul planuje swoją podróż w przeszłość Wiedziałam tylko, że mogę się obudzić jutro rano bez żadnych wspomnień związanych z Jesse'em

Dzięki - Zdobyłam się przed Davidem na nikły uśmiech - Będę to miała na uwadze

Pół godziny później, kiedy udało mi się wreszcie złapać przez telefon ojca Dominika, moją ostatnią deskę ratunku -już się nie uśmiechałam

Ojciec D wbrew moim oczekiwaniom nie okazał zrozumienia wobec mojej męki Myślałam, że wiadomość, którą chciałam się z nim podzielić - że Paul kupił klamrę należącą do Feliksa Diega, a potem prawdopodobnie o mało nie otruł własnego dziadka -wzbudzi w staruszku iskrę słusznego oburzenia

Ojciec Dominik jednak w tym wypadku zgadzał się z tatą Jesse umarł zbyt młodo, zbyt gwałtownie Miał prawo otrzymać drugą szansę życia To moralnie naganne z mojej strony usiłować do tego nie dopuścić

A może był inny powód tego, że ojciec D zachowywał się tak beztrosko Wielebny wyszedł już ze śpiączki i wracał powoli do zdrowia

Ha - powiedziałam, kiedy przekazał mi tę radosną, w j ego przekonaniu, nowinę - To wspaniale, ojcze D A co do Paula

Nie martwiłbym się tym tak bardzo, Susannah - powiedział - Przyznaję, że źle postąpił wobec dziadka -jeśli rzeczywiście zrobił coś takiego

Sam mi powiedział, oj cze D - przerwałam - No, prawie

Tak Cóż, wy obój e macie skłonność do, eee, wyolbrzymiania pewnych faktów

Oj cze D - powiedziałam, zaciskaj ąc palce na słuchawce Osobiście wezwałam karetkę

Skoro tak mówisz Ale, Susannah, żeby Paul mógł tego dokonać - odbyć tę podróż w czasie, o której wspominałaś - o ile dobrze zrozumiałem, musi znaleźć się dokładnie w tym miejscu, gdzie przebywała osoba, którą chce zobaczyć, i to w czasie, do którego pragnie wrócić

Owszem - powiedziałam -Więc? - Zwykle nie byłam taka obcesowa wobec ojca Dominika, ale to były, przyznacie, okoliczności łagodzące

Czy to zatem nie oznacza, że Paul musiałby zacząć podróż w twoim pokoju? - Oj ciec Dominik wydawał się trochę roztargniony Tak było faktycznie Pakował się właśnie przed powrotem do domu Zamierzał wrócić do Carmelu jeszcze tej nocy - Czy to nie tam Diego zabił Jesse'a? W twoim pokoju? Raczej mało prawdopodobne, żeby Paul dostał się do twojego pokoju, Susannah - ciągnął - Nie bez twojego pozwolenia

Prawie wypuściłam słuchawkę z rąk Nie mogłam w to uwierzyć Niepojęte, że nie przyszło mi to wcześniej do głowy

Bo ojciec Dominik nie mylił się Paul nie mógł się cofnąć w czasie do nocy, kiedy umarł Jesse chyba że dokonałby drobnego włamania Bo tylko w ten sposób mógł się dostać do mojego pokoju To był jedyny sposób

Nie pomyślałam o tym - powiedziałam z uczuciem rosnącej ulgi -Ale ksiądz ma rację O, mój Boże, ksiądz ma całkowitą rację Ojcze Dominiku, jesteś geniuszem!

Eee - mruknął ojciec D - Dziękuję, Susannah Tak myślę Chociaż, gdybyś chciała postąpić właściwie, pozwoliłabyś Paulowi działać, a Jesse'owi przeżyć swoje życie w niezakłócony sposób, tak jak miało być

Hm - Tę śpiewkę już słyszałam i zdążyła mi się znudzić Na szczęście odezwał się sygnał, że ktoś czeka na rozmowę Znakomite zgranie w czasie

Oj ej, ktoś j est na drugiej linii, oj cze D - powiedziałam -Muszę kończyć Do zobaczenia, kiedy ksiądz wróci

54

Rozłączyłam się Czułam się o wiele lepiej, niż cóż, po dzisiejszej licytacji Jesse był

bezpieczny Paul nie mógł sprawić, że zniknie, ponieważ w tym celu musiałby mieć dostęp do

mojego pokoju Jak inaczej cofnąłby się do 1850 roku?

Potrzebował jakiegoś miejsca, miejsca, które istniało w roku 1850 i w chwili obecnej

Miejsca, w którym kiedyś przebywał Feliks Diego Dokąd mógłby pójść? Do centrum

handlowego?

Halo? - powiedziałam, przełączaj ąc się na drugą rozmowę

Suze? - To była Cee Cee, której z podniecenia brakowało tchu - O, mój Boże, nigdy nie uwierzysz, co się właśnie stało

Co? - zapytałam bez większego zainteresowania Ponieważ, no, naprawdę, dokąd mógłby pójść Paul, jak nie do mojego pokoju?

Zaprosił mnie - Głos Cee Cee drżał - Adam Adam zaprosił mnie na bal zimowy Byliśmy akurat w Coffee Clutch, wiesz, piliśmy cappuccino - pojechałabyś z nami, ale wiedziałam, że jesteś na licytacji przez cały dzień

E-he - mruknęłam i on mnie zaprosił Tak ni stąd, ni zowąd Musiałam wybiec na zewnątrz i zadzwonić do ciebie On jest w środku Ja tylko O, mój Boże Musiałam komuś powiedzieć Zaprosił mnie

Poza tym, nic nie wskazuje na to, żeby Paul miał to zrobić w najbliższym czasie To znaczy, cofnąć się w czasie Nie teraz, kiedy jego dziadek jest w szpitalu

To wspaniale, Cee Cee - powiedziałam do słuchawki

Chyba powinnam wrócić i powiedzieć „tak" - ciągnęła Cnej Cee - Powinnam się zgodzić, prawda? Czy też grać niedostępną? Nie chcę, żeby pomyślał, że tak się do tego palę A to już

następny weekend Właściwie powinien był mnie zaprosić dawno temu Nagle dotarło do mnie, o czym mówi Cee Cee Parsknęłam śmiechem

Cee Cee - powiedziałam - Czyś ty zgłupiała? Rozłącz się, wejdź do środka i powiedz „tak"

Powinnam tak zrobić, prawda? Ja tylko Wiesz, tak chciałam, żeby to się stało, a teraz, kiedy się spełniło, ja cóż, nie mogę w to uwierzyć

Cee Cee!

Rozłączam się - powiedziała Cee Cee Usłyszałam kliknięcie

On i Kelly wyglądali tak ładnie tak „przyjaźnie" na tej kanapie Może dał sobie spokój Może już mu przeszło to „bycie ze mną" Może moje życie stanie się znowu normalne Może

12

Czy to tego samego reżysera, który nakręcił Szczęki? - zapytał Jesse - Nie chce mi się w to

wierzyć Sobotni wieczór Wieczór romantycznych spotkań No, dobrze, chociaż my z

Jesse'em nie możemy praktycznie nigdzie wyjść (bo jak?), Jesse odwiedza mnie w większość

sobotnich wieczorów Fakt, to nie jest tak romantyczne jak kolacja

czy kino Fakt, że musimy być cicho, żeby moja rodzina nie zorientowała się, że nie jestem

sama w pokoju

Ale przynajmniej jesteśmy razem

W ten konkretny sobotni wieczór miałam mnóstwo na głowie, ale nic takiego, o czym

chciałabym opowiadać Jesse'owi



55

To nie znaczy jednak, że nie mogliśmy spędzić paru godzin, oglądając filmy na wideo W tej

dziedzinie Jesse ma wiele do nadrobienia, biorąc pod uwagę, że za jego życia nawet jeszcze

nie wynaleziono filmów

Jak dotąd, jego ulubionym był Ojciec chrzestny Zamierzałam wyleczyć go z tej słabości,

pokazując mu ET Jak można przedkładać Don Corleone nad Drew Barrymore w wieku

sześciu lat?

Ale sześcioletnie dziecko z trudem przyciągnęło uwagę JesseA

Szczęki są dużo lepsze - stwierdził Szczęki to z kolei jego drugi ulubiony film Podobają mu się jednak nie te fragmenty, które powinny Lubi na przykład kawałek, gdzie mężczyźni pokazują sobie nawzajem blizny Nie pytajcie dlaczego Do tego trzeba pewnie być mężczyzną W końcu wyłączyłam ET i powiedziałam:

Porozmawiajmy Miałam oczywiście na myśli: Całujmy się Wszystko szło jak najlepiej, dopóki Jesse nie przestał mnie w pewnym momencie całować i nie powiedział:

Byłbym zapomniał Co Paul robił w Misji dzisiaj wieczorem? Czyżby się nawrócił? Zabrzmiało to tak przedziwnie, że aż odsunęłam się nieco od Jesse'a

Co?

Twój przyj aciel Paul - powiedział Jesse Próbowałam odsunąć się j eszcze bardziej, ale on nie puszczał mnie Było

przyjemnie, ale zupełnie nie mogłam się skoncentrować; Zwłaszcza że jego wargi nadal muskały moje, i to w jaki sposób -Widziałem go całkiem niedawno w bazylice zamkniętej, jak; wiesz Co on tam robił o tej porze, jak sądzisz? Raczej nie wygląda na kogoś, kto myślałby o stanie duchownym Chyba że nagle poczuł powołanie Wyrwałam się z jego ramion Cóż, każdy by tak zrobił, gdyby nagle padł na niego blady strach

Susannah? -Jesse patrzył na mnie uważnie; w j ego ciemnych oczach poj awił się niepokój, którego cóż, którego tam przed chwilą nie było - Co ci jest?

O, Boże -Jak mogłam być taka głupia? Jak, jak, jak? Siedzę tu i oglądam filmy - filmy - z moim chłopakiem, niczego nie podejrzewając Myśląc, że Paul musiałby przyjść do mojego domu, żeby odbyć podróż w czasy Jesse'a Myśląc, że inaczej by mu się nie udało Myśląc, że nie odważyłby się na to teraz, kiedy jego dziadek jest w szpitalu Myśląc, że skoro spotyka się teraz z Kelly, to po co miałby w ogóle to robić?

Paul nie troszczył się o dziadka Nie troszczył się o nikogo ze swojej rodziny i zawsze tak było

I z pewnością nie obchodziła go Kelly Dlaczego miałaby go obchodzić? Ona go nie rozumiała, nie wiedziała, kim jest naprawdę

No i, oczywiście, było inne miejsce istniejące także za czasów Jesse'a Miejsce, w którym Feliks Diego bywał zapewne często za życia Misja Misja Junipero Serry, zbudowana w XVIII wieku

Muszę iść - powiedziałam, gramoląc się na nogi i sięgając po kurtkę Czułam się chora - Przykro mi, Jesse, ale muszę

Susannah -Jesse również się podniósł, chwytając mnie za ramię stanowczo, ale jednocześnie delikatnie Jesse nigdy

nie sprawiłby mi bólu Nie specjalnie - O co chodzi? Co się dzieje? Dlaczego to dla ciebie takie ważne, że Paul jest w bazylice?

Nie rozumiesz - powiedziałam Poważnie czułam, że się rozchoruję To musiało być widoczne na mojej twarzy, bo Jesse nagle wzmocnił uścisk a twarz mu pociemniała

Przekonaj się, ąuerida - powiedział głosem tak twardym, j ak dotyk j ego ręki Wtedy nagle - nie potrafię wytłumaczyć, jak to się stało -wyrzuciłam z siebie wszystko

56

Nie chciałam mu mówić Nie dlatego, żeby go nie denerwować Boże, nic z tych rzeczy Nie,

nie chciałam, żeby się dowiedział, z jak najbardziej egoistycznych pobudek: ze strachu, że

przyzna rację ojcu Dominikowi i mojemu tacie - że woli szansę na drugie życie niż spędzenie

wieczności jako duch

Ale wyjawiłam wszystko, począwszy od tego, co mi powiedział doktor Slaski, aż po rozmowę

telefoniczną z ojcem Dominikiem To był niepowstrzymany potok słów Chciałabym je

wepchnąć z powrotem do ust

Było jednak za późno O wiele za późno

Jesse słuchał nieporuszony; nie przerywał, nawet kiedy opowiedziałam mu o moim układzie z

Paulem: tajemnej umowie dotyczącej środowych „lekcji pośrednictwa" w zamian za obietnicę

nieodesłania mojego chłopaka w zaświaty

Ale teraz on nie chce cię zabić, Jesse - powiedziałam z goryczą - On chce cię uratować Uratować ci życie Cofnie się w czasie, żeby powstrzymać Feliksa Diega przed morderstwem A jeśli to zrobi jeśli to zrobi

Ty i ja nigdy się nie spotkamy - Na twarzy Jesse'a widniał spokój, głos brzmiał zwyczajnie Nigdy żadne stwierdzenie tak mnie nie zmroziło Jakby mi ktoś wbił sztylet w serce

Tak - powiedziałam gorączkowo - Nie rozumiesz, muszę tam iść - teraz Natychmiast - powstrzymać go

Nie, ąuerida - powiedział Jesse tym samym, spokojnym tonem - Nie możesz tego zrobić

Przez chwilę ogarnęło mnie takie przerażenie, że serce o mało nie przestało mi bić Myślałam, że umrę

Jesse chciał żyć Mój tata, ojciec Dominik, doktor Slaski, Paul wszyscy oni mieli rację Wszyscy, tylko nie ja Jesse wolał życie od spotkania ze mną; wolał żyć, niż mnie poznać

niż mnie pokochać Powinnam się była domyślić A może nawet w głębi duszy wiedziałam Jaki człowiek -zwłaszcza taki, który umarł w wieku Jesse'a, mając jakieś dwadzieścia lat - nie chciałby otrzymać drugiej szansy na życie? Jaki człowiek nie oddałby wszystkiego, żeby ją dostać? A co takiego miał Jesse? Nic Tylko mnie

Tata od dawna mnie winił za to, że Jesse nie może przenieść się w inne rejony Ojciec Dominik też tak twierdził że powinnam go uwolnić, jeśli go kocham A teraz wiedziałam Jesse woli wolność niż mnie Boże Byłam głupia Ależ byłam koszmarnie głupia Jesse puścił moje ramię

Spodziewałam się, że usłyszę: „Nie możesz tego zrobić, boja chcę tej szansy Chcę mieć szansę na ponowne życie" Zamiast tego powiedział głosem tak zimnym jak wiatr za oknem:

Nie możesz tego zrobić On jest niebezpieczny Ja pójdę Powstrzymam go

Nie byłam pewna, czy dobrze usłyszałam Czy powiedział -czy było możliwe, że powiedział to, co jak sądzę, powiedział?

Jesse - odezwałam się - Chyba nie rozumiesz On chce cię uratować Chce nie dopuścić, żebyś umarł tamtej nocy

Rozumiem - powiedział Jesse - Rozumiem, że Paul jest głupcem, który uważa się za Pana Boga Nie wiem, skąd u niego przekonanie, że ma prawo bawić się moim przeznaczeniem

Ale wiem, że mu się nie uda Jeśli zdołam go powstrzymać

Krew znowu zaczęła krążyć w moich żyłach Znowu mogłam oddychać Ogarnęła mnie nieopisana ulga Chciał zostać Jesse chciał zostać Zostać, bardziej niż żyć Wolał zostać - ze mną- niż żyć



57

Nie zdołasz - powiedziałam głosem, który nawet w moich uszach zabrzmiał dziwacznie piskliwie Uczucie ulgi wprawiło mnie w stan oszołomienia - Nie możesz go powstrzymać, Jesse Paul

A co ty zamierzasz zrobić, Susannah? - zapytał ostro Gdybym nawet nie uwierzyła przedtem w jego chęć pozostania w tym miejscu i czasie, ta szorstkość przekonałaby mnie ostatecznie - Namówić go do zmiany planów? Nie To niebezpieczne Uczucie do Jesse'a napełniło mnie odwagą, o jąkanie podejrzewałam siebie Narzuciłam skórzaną kurtkę i powiedziałam:

Paul nic mi nie zrobi, Jesse To przecież z mojego powodu on to robi

Nie chodzi mi o Paula - odparł Jesse - Mam na myśli podróże w czasie Slaski twierdzi, że to niebezpieczne?

Tak, ale

Więc tego nie zrobisz

Jesse, ja się nie boję

Nie - powiedział Jesse Było coś w jego oczach, co mnie zaskoczyło -Ja pójdę Ty zostajesz Zostaw to mnie

Jesse, nie W sekundę później stwierdziłam, że mówię do ściany Jesse zniknął

Wiedziałam, oczywiście, dokąd się udał Przeniósł się do bazyliki, żeby zamienić słowo z

Paulem

A mogłam się założyć, że będzie to słowo poparte pięścią

Mogłabym się też założyć, że Jesse zjawi się za późno Paula nie będzie w Misji w momencie,

kiedy Jesse zacznie go szukać

Albo raczej, będzie Ale nie w tej bazylice, którą znamy

Miałam tylko jedno wyjście Nie, jak chciał Jesse, zwalić wszystko na niego Nie, kiedy

mogłam obudzić się rano bez żadnych wspomnień

Wiedziałam, co muszę zrobić

Tym razem nie zamierzałam popełnić po raz kolejny tego samego błędu i zasięgać

czyjejkolwiek opinii

Podeszłam do łóżka, podniosłam poduszkę i wyjęłam miniaturowy portret Jesse'a - ten, który

podarował niegdyś swojej narzeczonej Marii Ten, na którym spałam od dnia, kiedy go

ukradłam eee kiedy mi go dano

Popatrzyłam w ciemne, spokojne oczy Jesse'a, zamknęłam oczy i wyobraziłam go sobie -

Jesse'a w tym samym pokoju -tylko bez łóżka z baldachimem i staroświeckiego telefonu

(dzięki, mamo)

Nie, wyobraziłam go sobie tak, jak musiał wyglądać sto pięćdziesiąt lat wcześniej Bez

białych, marszczonych firanek w oknie Bez zarzuconej poduszeczkami ławy pod oknem Bez

dywanu na drewnianej podłodze Bez - ojej! - łazienki, ale może z jak to się nazywało? Och,

tak, nocnikiem?

Bez samochodów Telefonów Komputerów Kuchenek mikrofalowych Lodówek

Telewizorów Magnetofonów Samolotów Penicyliny

Tylko trawa Trawa i drzewa, i niebo, drewniane wozy z końmi i błoto, i

I otworzyłam oczy

Byłam na miejscu

To był i nie był mój pokój W miejscu, w którym powinno być łóżko z baldachimem, stało

obecnie łoże na mosiężnych nogach Zakrywająca je kolorowa kołdra doprowadziłaby mamę

do obłędu, gdyby wypatrzyła ją w jakimś sklepie Zamiast toaletki z dużym, podświetlanym

lustrem stała komoda, a na niej miska i dzban z wodą

58

Lustra nigdzie nie zauważyłam, za to na podłodze leżał chodniczek dziergany z cóż,

różnych rzeczy Nie widziałam zbyt wyraźnie, bo jedynego światła dostarczały promienie

księżyca wpadające przez okno Nie było włącznika elektryczności Zaczęłam go

instynktownie szukać, kiedy tylko otworzyłam oczy i znalazłam się w głębokim mroku Tam

gdzie powinien być włącznik, moja ręka natrafiła na gładką, drewnianą ścianę

A to mogło oznaczać tylko jedno

Udało mi się

Ho ho

Ale gdzie był Jesse? Pokój był pusty Łóżko nie wyglądało, jakby ktoś w nim ostatnio spał

Czyżbym przybyła za późno? Jesse został już zabity? A może zjawiłam się za wcześnie i

Jesse jeszcze nie dojechał?

Mogłam to sprawdzić tylko w jeden sposób Chwyciłam za klamkę - tyle że zamiast klamki

była teraz zasuwa - i wyszłam na korytarz

Panowała tam niemal atramentowa ciemność Rzecz jasna, nie było włącznika Kiedy

macałam ścianę, usiłując odruchowo go znaleźć, dotknęłam jakiegoś obrazka w ramce, czy

czegoś podobnego

co natychmiast zleciało ze ściany i spowodowało huk, chociaż nie słyszałam dźwięku rozbitego szkła Nie wiedziałam, co

robić Nie mogłam znaleźć tego, co zrzuciłam, bo było za ciemno Ruszyłam więc po schodach, kierując się jedynie pamięcią; przy pokonywaniu różnych zakrętów Zobaczyłam blask, zanim usłyszałam pośpieszne kroki w dole schodów Zbliżał się jakiś człowiek człowiek ze świecą Jesse? Czy to mógł być Jesse?

Kiedy zeszłam na dół, przekonałam się, że to kobieta - i nie ze świecą, tylko z jakąś latarenką W pierwszym odruchu pomyślałam, że jest strasznie gruba - Boże, jak ona się odżywia? Twinkies to oni przecież nie mieli w czasach Jesse'a eee, to jest, obecnie Potem jednak stwierdziłam, że ma na sobie coś jak spódnicę na rusztowaniu i to, co wzięłam za tuszę, było w rzeczywistości ubraniem

Jezu! - wykrzyknęła kobieta na mój widok - Skąd się tu wziąłeś? Uznałam, że lepiej będzie zignorować pytanie Zamiast tego zapytałam jak najuprzejmiej:

Czy Jesse de Silva jest tutaj?

Co? - Kobieta uniosła latarenkę wyżej i przyjrzała mi się uważniej - Boże - krzyknęła -Ależ ty jesteś dziewczyną!

Hm - mruknęłam To mi się wydawało oczywiste Włosy, ostatecznie, mam dość długie i zawsze noszę je rozpuszczone Poza tym, jak zwykle, użyłam mascary - Tak, psze pani Czy Jesse jest tutaj? Boja naprawdę muszę z nim pomówić

Kobieta jednak, zamiast docenić moją uprzejmość, zacisnęła mocniej usta Zaraz potem podeszła do drzwi i otworzyła je szeroko, próbując mnie przez nie wykurzyć

Precz - powiedziała - Precz stąd Powinnaś wiedzieć, że nie wpuszczamy tu takich jak ty To przyzwoity dom Stałam z wybałuszonymi na nią oczami Przyzwoity dom? Jasne, że tak To mój dom

Nie chcę sprawiać kłopotu, psze pani - powiedziałam Rozumiałam, jakie to dziwne zastać obcą dziewczynę we własnym domu nawet jeśli to był zajazd Który przypadkiem należał do mnie A przynajmniej do mojej mamy i jej drugiego męża -Ale naprawdę muszę porozmawiać z Jesse'em de Silva Czy może mi pani powiedzieć, czy

Czy ty mnie bierzesz za głupią? - odezwała się kobieta niezbyt miłym tonem - Pan de Silva nie poświęciłby ani odrobiny czasu komuś twojego pokroju Musi porozmawiać z Jesse'em de Silva, rzeczywiście! Precz! Precz z mojego domu!



59

A potem, z zaskakującą jak na kobietę w rozłożystej spódnicy siłą, złapała mnie za kołnierz skórzanej kurtki i wypchnęła za drzwi

Krzyżyk na drogę - powiedziała i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem

Nie byle jakie drzwi, w dodatku Moje własne drzwi Moje własne frontowe drzwi - drzwi mojego domu

Nie mogłam w to uwierzyć Z tego, co wiedziałam, od Jesse'a i z książek z serii Domek na prerii, w XIX wieku spędzano czas na ubijaniu masła i głośnym czytaniu przy kominku Nie było mowy o złośliwych niewiastach wyrzucających dziewczęta z ich własnego domu Przygnębiona, odwróciłam się i ruszyłam po schodkach prowadzących z ganku

i o mało nie padłam na twarz Bo tam, gdzie powinny być schodki, żadnych schodków nie było To znaczy, pewnego dnia będą A poza światłem księżyca, które w tej chwili, na nieszczęście, nie dopisało z powodu przemieszczającej się chmury, nie było żadnego innego światła Poważnie, panowały straszliwe ciemności Brakowało kojącego światła latarń - nie byłam nawet pewna, czy w miejscu, gdzie powinna być ulica Sosnowego Wzgórza, w ogóle była ulica

Odwróciłam głowę w jedną i drugą stronę, ale nie dostrzegłam świateł w oknach ponieważ z tego, co widziałam, w pobliżu nie było żadnych okien Dom, przed którym stałam, mógł być jedynym domem w tej okolicy

I właśnie mnie z niego wyrzucono Znajdowałam się w 1850 roku i nie miałam dokąd pójść ani jak się stamtąd wydostać Chyba że w staroświecki sposób

Mogłam, jak sądzę, udać się do Misji Tam prawdopodobnie wylądował Paul Wyciągnęłam szyję, wypatrując znajomej czerwonej kopuły bazyliki, widocznej z ganku mojego domu, na Wzgórzach Carmelu

Zamiast jednak widoku Doliny Carmelu rozciągającej się u moich stóp, rozbłyskującej światełkami aż do ciemnej płaszczyzny morza, zobaczyłam tylko mrok nocy Żadnych świateł Żadnej czerwonej kopuły, oświetlonej na użytek turystów Nic Zapewne, uświadomiłam sobie, nie było świateł Jeszcze ich nie wynaleziono W każdym razie żarówek

Boże Jak można było w tych warunkach gdziekolwiek trafić? Czym się kierowano, jakimiś tam gwiazdami?

Podniosłam głowę, żeby sprawdzić, czy znajdę może jakąś wskazówkę na niebie i omal znowu nie zleciałam z ganku Bo na niebie lśniło więcej gwiazd, niż widziałam w życiu Droga Mleczna bieliła się szeroką smugą, świecąc tak mocno, że prawie zaćmiewała księżyc, który wreszcie wysunął się zza chmur

Ho, ho Nic dziwnego, że Jesse nie wpadał w zachwyt, kiedy udawało mi się wypatrzyć Wielki Wóz

Westchnęłam Cóż, nie mogłam nic zrobić, jak tylko ruszyć w stronę Misji z nadzieją, że wpadnę na Paula - albo Jesse'a to znaczy, dawnego Jesse'a - gdzieś po drodze Udało mi się zejść z ganku - po nędznych drewnianych schodkach, nie takich, jak w moim „teraz", betonowych - kiedy to poczułam Pierwsze ciężkie, zimne krople deszczu Deszczu Nie żartuję Spojrzałam w górę, żeby się przekonać, czy to faktycznie deszcz, a nie zawartość nocnika jakiegoś lokatora z górnego piętra (fuj!), i dostrzegłam zbitą masę czarnych chmur nadciągających od strony morza Byłam tak bardzo zajęta oglądaniem gwiazd, że ich wcześniej wcale nie zauważyłam

Wspaniale Przemieszczam się półtora stulecia w czasie i co mnie spotyka za ten trud? Wywalenie z własnego domu i deszcz Prawdziwa ulewa

Wysoko na niebie pojawiła się błyskawica Parę sekund później rozległ się długi, głęboki pomruk - gdzieś uderzył piorun

60

Bajecznie Burza z piorunami Utknęłam podczas dziewiętnastowiecznej burzy, nie mogąc się

nigdzie schronić

Wiatr wzmógł się, przynosząc zapach, którego początkowo nie potrafiłam rozpoznać Po

jakiejś minucie już wiedziałam Wspomnienie odżyło w jednej chwili: parę wypadów do

Central Parku, kiedy jeszcze mieszkałam w Brooklynie

Koń W pobliżu znajdowały się konie

A zatem musiała być i stajnia Prawdopodobnie sucha Może nawet niestrzeżona przez

kobiety w obszernych spódnicach, które traktują człowieka jak wyrzutka

Kuląc się przed deszczem, który padał coraz mocniej, pobiegłam w tamtym kierunku i

wkrótce znalazłam się na tyłach domu, przed ogromną stodołą, w miejscu, gdzie Andy

zamierzał zrobić basen, kiedy pokończymy szkoły i będzie go na to stać

Drzwi stodoły były zamknięte Zbliżałam się do nich, modląc, żeby dały się otworzyć

Dały się Odsunęłam jedno skrzydło i wślizgnęłam się do środka, w chwili kiedy niebo

przecięła kolejna błyskawica i odezwał się, tym razem głośniej, piorun

W stodole było przynajmniej sucho Ciemno jak w grobie, ale sucho

Zapach koni przybrał na sile - słyszałam, jak wiercą się niespokojnie w swoich boksach,

przestraszone hałasem na zewnątrz - ale tłumił go jakiś inny zapach To chyba siano Jako

dziewczyna mająca niewiele wspólnego z wsią, nie mogłam tego stwierdzić z całą pewnością

Ale wydawało mi się, że to coś, co chrzęści pod moimi butami, może być sianem

No, wszystko szło znakomicie Przybyłam, żeby uratować życie mojemu chłopakowi - a

raczej, żeby przeszkodzić komuś innemu w uratowaniu go - a, jak dotąd, udało mi się tylko

wprawić we wściekłość gospodynię

Och, i zmokłam na deszczu I znalazłam stodołę

Świetnie Doktor Slaski nie żartował, kiedy ostrzegał mnie przed podróżami w czasie Piknik

to z pewnością nie był

A kiedy w sekundę później wyciągnęłam rękę, żeby wyżąć wodę z włosów, poczułam ciężką

dłoń na ramieniu

Cóż, miałam serdecznie dosyć lat pięćdziesiątych XIX wieku

Na szczęście dla mnie, odgłos pioruna stłumił mój krzyk Inaczej gospodyni albo, co gorsza,

jej mąż, jeśli go miała, zjawiliby się tutaj w mgnieniu oka I nie skończyłoby się pewnie tylko

na strachu

Zamknij się! - szepnął Paul - Chcesz, żeby zastrzelili nas oboje?

Obróciłam się na pięcie W ciemności widziałam zaledwie zarys postaci Ale wystarczyło, żeby mój puls, przed chwilą galopujący, niemal zamarł

Co ty tu robisz? - zapytałam z nadzieją, że nie wyczuje mojego zmieszania Wzbudzał we mnie mieszaninę uczuć: złość, że dotarł tu przede mną; strach, że w ogóle tu był; oraz ulgę na widok znajomej twarzy

A jak myślisz? - Paul rzucił mi coś szorstkiego i ciężkiego Złapałam to niezręcznie

Co to?

Koc Wytrzyj się Z wdzięcznością zarzuciłam koc na ramiona Mimo że nadal miałam na sobie skórzaną kurtkę, dygotałam z zimna Nie sądzę, żeby tylko z powodu deszczu Koc pachniał silnie końmi Ale wcale nie było tak źle

A zatem - powiedział Paul, przesuwaj ąc się w obręb światła, wpadaj ącego przez półotwarte drzwi stodoły, tak żebym mogła zobaczyć jego twarz - Udało ci się Pociągnęłam żałośnie nosem Starałam się nie pamiętać, że jestem przemarznięta, przemoczona i w stodole W 1850 roku



61

Naprawdę sądziłeś, że ci się powiedzie? - spytałam, zadowolona, że udało mi się wreszcie zapanować nad drżeniem głosu Szczękanie zębami to odrębna sprawa - Myślałeś, że na to pozwolę? Paul wzruszył ramionami

Uznałem, że warto spróbować Wiesz, Suze, nadal są szanse, że mi się uda Jeszcze go tu nie ma

Kogo? - zapytałam głupio Ciągle zastanawiałam się, j ak się pozbyć Paula i odnaleźć Jesse'a bez uprzedzania go o tym

Jesse'a - powtórzył Paul tonem, j akby mówił do osoby niedorozwiniętej urny słowo I wiecie co? Chyba rzeczywiście tak jest - Zjawiliśmy się o dzień za wcześnie On będzie tu jutro

Skąd wiesz? - zapytałam, ocieraj ąc cieknący nos wierzchem dłoni

Rozmawiałem z tą damą Panią (Weil Właścicielką twojego domu

Rozmawiała z tobą? - zdziwiłam się - Ze mną nie chciała rozmawiać Wyrzuciła mnie

A co zrobiłaś, zmaterializowałaś się na j ej oczach? - zapytał Paul drwiąco

Nie - odparłam - No, niezupełnie na jej oczach Paul potrząsnął głową Widziałam jednak, że się lekko uśmiecha

Pewnie niewiele brakowało, żeby dostała ataku serca Co mogła o tobie pomyśleć? -Wskazał ręką na mój strój

Przyjrzałam się sobie W dżinsach i skórzanej kurtce nie przypominałam raczej żadnej z dziewiętnastowiecznych panienek, jakie widziałam na filmach Albo, co istotniejsze, na zdjęciach z tamtej epoki

Powiedziała, że prowadzi przyzwoity dom i że nie powinnam się tam pokazywać -oznajmiłam Poczułam się dotknięta, kiedy Paul wybuchnął śmiechem

Co jest?- zapytałam

Nic - odparł, wciąż się śmiej ąc

Powiedz

Dobrze Tylko się nie wściekaj Pomyślała, że j esteś panną lekkich obyczaj ów Posłałam mu gniewne spojrzenie

Nieprawda!

Tak było Mówiłem, żebyś się nie wściekała

Nie jestem ubrana jak burdelmama - stwierdziłam - Mam na sobie spodnie

I właśnie o to chodzi - oznajmił Paul - Szanujące się kobiety w tym stuleciu nie noszą spodni Dobrze, że Jesse cię nie widział Prawdopodobnie nawet by z tobą nie rozmawiał Miałam tego kompletnie dość

Rozmawiałby Jesse nie jest taki - warknęłam ze złością

Nie ten Jesse, którego znasz - powiedział Paul - Ale my nie mówimy o Jessie, którego znasz, prawda? Mówimy o tym, który nigdy cię nie spotkał Który nie stał z boku przez sto pięćdziesiąt lat, obserwując, jak świat się zmienia Mówimy o Jessie, który jest teraz w drodze do Carmelu, żeby poślubić dziewczynę swoich

Zamknij się - parsknęłam, zanim dokończył zdanie Paul uśmiechnął się szerzej

Przepraszam Trochę będziemy musieli poczekać Nie ma sensu spędzać tego czasu na kłótniach Chodźmy na strych, przesiedzimy tam burzę

Zanurzył się ponownie w ciemnościach Usłyszałam chrzęst butów na drewnianych szczeblach Jeden z koni zarżał

62

Nie bój się, Suze - zawołał Paul z wysokości j akichś dwóch metrów nad ziemią - To tylko konie Nie ugryzą Jeśli nie podejdziesz za blisko Nie to mnie akurat przerażało Ale nie miałam zamiaru się do tego przyznawać

Chyba zostanę tutaj, na dole - powiedziałam w ciemność, z której dobiegał jego głos Jak uważasz - odparł Paul -Jeśli chcesz, żeby cię złapali, to mi tylko ułatwi zadanie Pan (Weil był tu niedawno, żeby sprawdzić, czy z końmi wszystko w porządku Jestem jednak przekonany, że nie zastrzeliłby dziewczyny To znaczy, gdyby w porę zdał sobie sprawę z tego, że jesteś dziewczyną To mnie popchnęło w stronę drabiny

Nienawidzę cię - oświadczyłam, wspinaj ąc się po szczeblach Nie, nieprawda - odezwał się Paul z mroku ponad moj ą głową Słyszałam śmiech w jego głosie -Ale możesz śmiało tak sobie wmawiać, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej

14

Na strychu było ciepło Ciepło i sucho Nie tylko z powodu siana Także dlatego, że oboje z Paulem siedzieliśmy

tak blisko siebie - tylko żeby się ogrzać, zaznaczyłam, kiedy mi pokazał wielką, wygrzebaną przez siebie, niszę w sianie

Nie chcę umrzeć z zimna - oznajmiłam, gdyż końska derka nie spełniła raczej zadania W każdym razie nadal szczękałam mocno zębami, a dżinsy nie schły tak szybko, jak bym sobie życzyła

Będę trzymać ręce przy sobie - zapewnił Paul I, jak na razie, dotrzymywał słowa

Czegoś nie rozumiem - powiedziałam, podczas gdy na zewnątrz bębnił deszcz, a niebo rozjaśniały od czasu do czasu błyskawice, choć limit piorunów na dzisiejszy wieczór chyba się już wyczerpywał - Co ty tutaj robisz? Czy nie miałeś szukać Feliksa Diega? żeby go powstrzymać?

Owszem - W ciemności panującej dokoła z trudem dostrzegałam profil Paula - i to tylko dzięki światłu przedostającemu się przez szpary w drewnianych ścianach stodoły

Więc dlaczego tego nie robisz? Chyba że - zdrętwiałam ze strachu -już go znalazłeś Ale w takim razie, dlaczego

Uspokój się, Simon - powiedział Paul - Nie znalazłem go Jeszcze nie Ale oboje wiemy, że zjawi się tu jutro, tak samo jak jesse

Uspokoiłam się No, przynajmniej odrobinę A zatem Paul nie dopadł, jak na razie, Diega A to oznaczało, że nadal miałam czas

Tylko na co? Co mogłabym zrobić, gdybym spotkała Jesse'a? Nie mogłabym mu powiedzieć, żeby nie zatrzymywał się u pani (Weil, bo zginie, ponieważ w gruncie rzeczy chciałam, żeby zginął Jak inaczej spotkałabym go i umawiała się na randki -w XXI wieku? Musiałam się trzymać Paula, i tyle Trzymać się Paula i nie pozwolić mu powstrzymać Diega Może nawet nie zobaczę Jesse'a Co pewnie byłoby lepsze No, bo gdybym go spotkała, co takiego mogłabym mu powiedzieć? A gdyby, podobnie jak pani (Weil, wziął mnie za jakąś damę z półświatka? Tego bym nie zniosła To mi przypomniało

Czy ludzie zauważą, że nas nie ma? - zapytałam - To znaczy, w naszym czasie? Czy też, kiedy wrócimy, będzie tak, jakby żaden czas w ogóle nie upłynął?

Nie wiem - Miałam wrażenie, że Paul próbował się zdrzemnąć, kiedy się pojawiłam Teraz, zdaje się, usiłował to nadrobić i moje niekończące się pytania tylko go drażniły -Czemu nie zapytałaś mojego dziadka? Oboje tak się zaprzyjaźniliście

Nie miałam okazji, nie pamiętasz? - Popatrzyłam na niego z uwagą - w każdym razie próbowałam - w ciemności Ciągle nie wiedziałam, dlaczego doktor Slaski wybrał mnie na



63

powierniczkę, a nie swojego wnuka Może dlatego, że Paul wykorzystuje ludzi i kradnie i, och, prawda, świadomie podał dziadkowi za dużą dawkę leków

On nie j est taki, za j akiego go bierzesz, Paul - powiedziałam, maj ąc na myśli doktora Śląskiego - Nie jest twoim wrogiem Jest taki jak my

Nie mów tak - Niebieskie oczy Paula wpiły się nagle we mnie poprzez mrok - Nigdy

Dlaczego? On jest pośrednikiem, Paul Zmiennikiem Masz to prawdopodobnie po nim Mnóstwo wie A jedną z rzeczy, o których wie, jest to, że im więcej korzystamy z naszej mocy tym większe mamy szanse, żeby skończyć tak jak on

Powiedziałem ci, żebyś tak nie mówiła - warknął Paul

Ale gdybyś tylko dał mu szansę, zamiast nazywać go świrem i celowo

Nie jesteśmy tacy jak on, jasne? Ty i ja? Jesteśmy zupełnie inni On był głupi Próbował powiedzieć ludziom Próbował ich przekonać, że pośrednicy - zmiennicy -wszystkojedno-

że istniejemy Wszyscy się z niego śmiali Mój tata zmienił nazwisko, Suze, ponieważ nikt by go nie traktował poważnie, gdyby wiedział, że jest spokrewniony z kimś, kogo uważano za opętanego Więc nigdy - nigdy więcej - nie mów, że jesteśmy tacy jak on albo że skończymy tak jak on Ja już wiem, jak skończę Zamrugałam oczami

Och, naprawdę? A j ak, mianowicie?

Nie tak j ak on - zapewnił Paul -Ja będę taki j ak mój tata

Twój tata nie jest pośrednikiem - przypomniałam

Chodzi mi o to, że będę bogaty j ak mój tata - powiedział Paul

A niby jak? - zapytałam ze śmiechem - Okradając ludzi, którym masz pomagać?

A ty znowu swój e - powiedział Paul, potrząsaj ąc głową -Kto ci mówił, Suze, że mamy pomagać umarłym? Hę? No, kto?

Wiesz doskonale, że nie powinieneś brać tych pieniędzy Nie były twoje

Owszem Tam, skąd j e wziąłem, j est ich j eszcze więcej, a w przeciwieństwie do ciebie nie mam skrupułów, żeby je brać Pewnego dnia będę bogaty, Suze i, inaczej niż dziadek Świrek, zachowam kontrolę

Chyba że zniszczysz sobie komórki mózgowe, przeskakuj ąc w przeszłość i z powrotem - zauważyłam

Tak, owszem Ale to j ednorazowa sprawa Potem nie będę już miał po co wracać Spojrzałam na jego profil Pod końską derką dotykaliśmy się tylko bokami Ale Paul wydzielał mnóstwo ciepła Było mi aż za ciepło pod przykryciem

Zdałam sobie wtedy sprawę, że jedynym chłopakiem, obok którego leżałam tak blisko, był Jesse, a ciepło, jakie wydzielał? Tak, wyobrażałam je sobie Ponieważ duchy nie wydzielają ciepła Nawet wobec pośredników Nawet wobec pośredników, którzy są przypadkiem w nich zakochani

To nie w porządku - powiedziałam cicho, patrząc na zamknięte powieki Paula - To, co robisz Jesse'owi On tego nie chce Paul otworzył oczy

Powiedziałaś mu?

Słyszał, jak o tym mówiliśmy - odparłam -i wcale mu się to nie podoba Nie chce, żebyś się w to mieszał, Paul Udawał się do Misji, żeby cię zatrzymać, w momencie kiedy ja się tutaj zjawiłam Paul przyglądał mi się przez parę sekund; w mroku trudno było odczytać wyraz jego oczu

Sypiasz z nim? - zapytał brutalnie Otworzyłam usta; na policzkach poczułam gorąco

Oczywiście, że nie! - Potem, uświadamiając sobie, co po wiedziałam, wyjąkałam: - T-to i tak nie twoja sprawa

64

Paul jednak, zamiast ucieszyć się, że udało mu się wprawić mnie z zakłopotanie, czego się spodziewałam, patrzył na mnie z powagą

Wobec tego nie rozumiem - powiedział po prostu - Dla czego on? Dlaczego nie ja? Och Więc o to chodzi

Bo on jest uczciwy - powiedziałam -i jest dobry i jestem dla niego ważniejsza niż cokolwiek innego

Dla mnie też byś była - oznajmił Paul - Gdybyś dała mi szansę

Paul - powiedziałam - Gdyby nastąpiło trzęsienie ziemi albo coś takiego, a ty miałbyś możliwość, żeby mnie uratować, ale tylko ryzykując własne życie, ratowałbyś siebie, a nie mnie

Nieprawda! Jak możesz tak mówić?

Bo tak jest

Twierdzisz, że twój doskonały Jesse gotów byłby cię uratować nawet kosztem własnego życia?

Tak - stwierdziłam z absolutną pewnością - Bo już tak robił Kiedyś

Nie, nieprawda, Suze - odparł Paul równie pewnym tonem

Owszem, tak, Paul Nawet nie wiesz

Owszem, wiem Jesse nie mógł ryzykować własnego życia, żeby uratować twóje, ponieważ przez cały czas, odkąd go poznałaś, on już był martwy Więc niczego nie ryzykował, ratując cię Czyż nie tak?

Otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, i wtedy zdałam sobie sprawę, że Paul ma rację Tak rzeczywiście było Przykra prawda, ale prawda

Co ci się stało, że jesteś taki zgorzkniały? - zapytałam -Zawsze dostawałeś to, co chciałeś, przez całe życie Wystarczyło poprosić i już to miałeś Ale tobie zawsze jest za mało

Nie dostałem wszystkiego, czego chciałem - stwierdził Paul z naciskiem - Chociaż staram się to zmienić Potrząsnęłam głową, bo wiedziałam, do czego pije

Chcesz mnie, Paul, tylko dlatego, że nie możesz mnie mieć - powiedziałam - Sam to przyznasz To jest, o Boże Masz Kelly Wszyscy faceci w szkole jej pragną

Wszyscy faceci w szkole - powiedział Paul - są idiotami Puściłam to mimo uszu

Czułbyś się o wiele lepiej - oznajmiłam - gdybyś zadowolił się tym, co masz, zamiast myśleć o czymś, czego nigdy nie zdobędziesz Paul uśmiechnął się tylko Uśmiechał się, układając wygodnie, żeby zasnąć

Na twoim miej scu, Suze, nie byłbym tego taki pewien -powiedział tonem, który j ak dla mnie, brzmiał zanadto zarozumiale

Ty

Śpij, Suze

Ale ty

Czeka nas długi dzień Po prostu śpij Zdumiewające, ale faktycznie zasnęłam Nie myślałam, że

będę w stanie to zrobić Ale może doktor Slaski miał rację Podróże w czasie wyczerpują Nie sądzę, żebym w innej sytuacji zasnęła no, wiecie, biorąc pod uwagę siano, konie, deszcz oraz, ach tak, przystojnego ale śmiertelnie niebezpiecznego chłopaka leżącego obok Położyłam głowę i zaraz potem film mi się urwał



65

Obudziłam się gwałtownie Nie pamiętałam nawet, że spałam Przez szpary między deskami w ścianach stodoły wpadały smugi światła I to wcale nie szarego światła oznaczającego świt Pełnego, słonecznego światła, świadczącego o tym, że było już dobrze po ósmej A przede mną klęczał Paul ze śniadaniem

Skąd to wziąłeś? - zapytałam, siadając Paul trzymał ciasto Całe ciasto Szarlotkę, sądząc po zapachu Nadal było ciepłe

Nie pytaj - odparł, wyciągając, o dziwo, dwa widelce z tylnej kieszeni -Jedz

Paul - Z dołu dobiegł jakiś szelest Paul mówił przyciszonym głosem Teraz zrozumiałam, dlaczego Nie byliśmy sami

Chodźcie no tutaj - odezwał się męski głos Mówił chyba do koni

Ukradłeś j e? - zapytałam, zanurzaj ąc w cieście widelec Podróże w czasie nie tylko wywołują zmęczenie Również głód

Mówiłem, żebyś nie pytała - odparł Paul, ładuj ąc sobie porcj ę ciasta do ust Kradzione czy nie, smakowało całkiem nieźle Wprawdzie jadałam lepsze - ale nie wiem, czy na Dzikim Zachodzie wysokogatunkowy cukier i takie rzeczy były w ogóle dostępne Wystarczyło jednak, żeby uciszyć burczenie w moim żołądku i wkrótce uświadomić mi inną potrzebę Paul chyba czytał w moich myślach

Za stodołą jest budka - poinformował mnie

Co za budka?

No, wiesz - uśmiechnął się - Uważaj na pająki Myślałam, że żartuje Nie żartował Pająki były A jeszcze gorsze okazało się to, czego używano jako papieru toaletowego Powiem tyle, że dzisiaj nie uznano by tego za materiał piśmienniczy, nie mówiąc już no, wiecie o innym przeznaczeniu Na dodatek musiałam się śpieszyć, żeby nikt mnie nie zobaczył w moim dwudziestopierwszowiecznym ubranku i nie zaczął zadawać pytań Przyszło mi to z trudem, bo kiedy wymknęłam się ze stodoły, poraził mnie widok, jaki zobaczyłam Całkowita pustka

Naprawdę Niczego, z żadnej strony Żadnych domów Żadnych słupów telefonicznych Brukowanych dróg Żadnego Circle K Żadnego In-N-Out Burger Nic Tylko drzewa I piaszczysty trakt, który, podejrzewałam, ciągnął się aż do drogi

Dostrzegłam jednak czerwoną kopułę bazyliki Wznosiła się tam, w dolinie pod nami, z morzem w tle To się przynajmniej nie zmieniło przez ostatnich sto pięćdziesiąt lat Za to, dzięki Bogu, wprowadzono kanalizację

Kiedy zakradłam się znowu na strych, po panu 0'Neilu nie było ani śladu Zabrał, zdaje się, konie i poszedł zająć się tym, czym mężczyźni tacy jak on zajmowali się we dnie w roku Paul czekał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy

Co j est? - zapytałam, sądząc, że będzie sobie stroił żarty na temat wychodka

Nic - powiedział tylko - Ale mam dla ciebie niespodziankę Myślałam, że chodzi o coś nowego do jedzenia, mimo że nasyciłam się ciastem:

Co takiego? Nie mów, że to j aj ko McMuffin, bo wiem, że nie maj ą tutaj barów samochodowych

To nie jaj ko- odparł Paul A potem, zanim się obejrzałam, wyciągnął coś z kieszeni -sznur I chwycił mnie za ręce Poprzednio już, rzecz jasna, wiązano mnie sznurem Nigdy jednak nie zrobił tego ktoś, komu zdarzyło się mnie całować Naprawdę nie spodziewałam się, że Paul może zrobić coś tak perfidnego Uratować życie mojemu chłopakowi, tak żebym go nigdy nie spotkała, tak Ale związać mi ręce sznurem?

66

Raczej nie

Walczyłam, oczywiście Udało mi się wpakować mu parę razy łokieć w odpowiednie miejsce

Nie mogłam jednak krzyczeć, bo nie chciałam sprowadzić pani (Weil, która pobiegłaby po

szeryfa W więzieniu nie byłabym w stanie niczego zrobić dla Jesse'a

Na razie chyba jednak i tak nie mogłam wiele zdziałać

Wierz mi - powiedział Paul, zaciskaj ąc więzy, które już praktycznie zahamowały mój krwiobieg - Mnie to sprawia dużo większy ból niż tobie

Nieprawda - warknęłam, szarpiąc się Ale trudno było stawiać opór, leżąc na brzuchu w sianie z kolanem Paula ugniatającym plecy

Cóż - powiedział, zabierając się z kolei do moich nóg -Chyba masz rację Otóż, mnie to w ogóle nie boli A ty w nic się nie wpakujesz, kiedy ja będę szukać Diega

Dla takich ludzi j ak ty, Paul, j est specj alne miej sce - oświadczyłam, wypluwaj ąc siano Siana miałam naprawdę po dziurki w nosie

Poprawczak? - zapytał swobodnym tonem

Piekło - odparłam

Suze, nie bądź taka - Skończył z moimi nogami i, na wszelki wypadek, żeby nie przyszło mi do głowy sturlać się ze strychu, przywiązał koniec sznura do pobliskiej belki -Przyjdę cię rozwiązać, jak tylko zabiję Diega Potem wrócimy do domu

I nigdy już się do ciebie nie odezwę - oznajmiłam

Oczywiście, że się odezwiesz - zapewnił Paul radośnie -Nie będziesz nic z tego pamiętać Bo nie będziemy podróżować w czasie, żeby uratować Jesse'a Bo nie będziesz nawet wiedziała, kto to jest jesse

Nienawidzę cię - powiedziałam, tym razem z pełnym przekonaniem

Teraz tak- zgodził się Paul -Ale jutro, kiedy obudzisz się we własnym łóżku, nie Ponieważ bez Jesse'a ja będę najlepszym chłopakiem, jaki ci się trafi w życiu Będziemy tylko ty i ja, dwoje zmienników kontra reszta świata Czy to nie będzie zabawne?

Idź do Nie dokończyłam, bo Paul wyjął z kieszeni coś jeszcze Czystą białą chusteczkę Powiedział mi kiedyś, że zawsze nosi ją przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba będzie kogoś zakneblować

Nie waż się! - syknęłam Było jednak za późno Wsunął mi chusteczkę do ust, zabezpieczając ją kawałkiem sznurka Jeśli przedtem nie czułam do niego nienawiści, to teraz owszem Nienawidziłam go każdą komórką ciała, każdym uderzeniem serca Zwłaszcza kiedy poklepał mnie po głowie i powiedział:

Do zobaczenia A potem zsunął się po drabinie i zniknął na dole

15

Nie wiem, jak długo tak leżałam Na tyle długo, żeby zacząć się zastanawiać, czy nie zamknąć oczu i nie przenieść się do domu Kto wie, gdzie bym wylądowała? Pewnie gdzieś na podwórku W kępie sumaka jadowitego, bo przecież teraz nie było tam stodoły Wszystko jednak wydawało się lepsze niż leżenie w niewygodnej pozycji w sianie na strychu, gdzie nie wiadomo co łaziło mi we włosach

Ale świat bez Jesse'a? Tobym sobie właśnie zapewniła, gdybym się poddała Świat bez jedynego celu w życiu No, mniej więcej Wiem oczywiście, że kobiety potrzebują mężczyzn, jak ryba roweru i tak dalej Tylko że Tylko że go kochałam



67

Nie mogłam się na to zdobyć Byłam zbyt samolubna Nie zamierzałam się poddać Jeszcze

nie Miałam wciąż przed sobą wiele godzin, przynajmniej od momentu, kiedy Paul mnie

zostawił Cienie, nie mogłam tego nie zauważyć, wydłużały się

A jednak, o ile pani (Weil powiedziała Paulowi prawdę i Jesse miał przyjechać tej nocy,

nadal nie było za późno Paul mógł nie znaleźć Diega Mógł wrócić, nie wykonawszy

zadania A gdyby wrócił i rozwiązał mnie

No, dowiedziałby się mnóstwa na temat, co to znaczy „boli", o, to na pewno Bo tym razem

przygotowałabym się na jego przyjęcie

Nie wiem, jak długo leżałam, planując zemstę na Paulu Slaterze Śmierć wydawała się,

oczywiście, za łagodną karą Wieczność w charakterze ducha - ciągle unoszenie się między

jednym a drugim wymiarem - to było to, na co zasłużył Niech zasmakuje tego, przez co

przechodził Jesse przez te wszystkie lata To powinno go nauczyć

Mogłam mu to załatwić Mogłam usunąć jego duszę z ciała i spowodować, że nigdy by do

niego nie wrócił

a jego ciało dać komuś innemu Komuś, komu należała się szansa na kolejne życie Ale nie zdobyłabym się na to Wiedziałam, że nie Nie mogłabym całować warg Paula, wiedząc, że to Jesse oddaje mi pocałunki To by było zbyt wulgarne

I kiedy leżałam, rozmyślając nad tym wszystkim, doszły do mnie dźwięki, na które moje uszy nastroiły się tak precyzyjnie przez ostatni rok, że choćbym była na mistrzostwach w piłce nożnej i tak bym je usłyszała Głos Jesse'a

Wołał kogoś Nie słyszałam dokładnie słów Brzmiały jednak nie wiem Jakoś inaczej Zbliżał się To znaczy, jego głos Był coraz bliżej stodoły

Znalazł mnie Nie wiem jak - doktor Slaski nie wspominał o tym, że duchy są zdolne do podróży w czasie Ale może są Może to potrafią, tak samo jak zmiennicy, i Jesse cofnął się w czasie, żeby mnie odnaleźć Zęby mnie uratować Pomóc uratować siebie Zamknęłam oczy, intensywnie powtarzając w myślach jego imię To na ogół skutkowało Jesse materializował się przede mną, ciekaw, jaką to mam do niego strasznie pilną sprawę Nie tym razem Otworzyłam oczy i nic Ale jego głos wciąż dobiegał z dołu - Nie, nie, tak będzie w porządku, pani (Weil - mówił Pani (Weil Pani (Weil widziała Jesse'a? Drzwi stodoły otworzyły się Słyszałam, jak skrzypnęły Potem Odgłos kroków

Ale jakim sposobem Jesse stąpa tak głośno? Przecież jest duchem

Wijąc się, starałam się doczołgać jak najbliżej krawędzi, żeby coś zobaczyć Jednak sznur, którym Paul przywiązał mnie do belki, nie pozwalał mi przesunąć się wystarczająco daleko Teraz słyszałam go jeszcze lepiej - dużo lepiej Przemawiał cichym, kojącym tonem do do Do swojego konia

Jesse rozmawiał z koniem Zwierzę parskało cichutko w odpowiedzi

Wtedy wreszcie zrozumiałam To nie był Jesse Duch, który przybył, żeby mnie ratować To był Żywy Jesse, który nawet mnie nie znał Żywy Jesse, który stawił się na spotkanie z przeznaczeniem, dziś w nocy w moim pokoju

Zamarłam, czując mrowienie w całym ciele - nie tylko z powodu długiego leżenia w niewygodnej pozycji Musiałam go zobaczyć Musiałam Ale jak? Poruszył się, a ja odwróciłam głowę w kierunku, z którego dobiegał dźwięk

i zobaczyłam przez szparę między deskami podłogi kolorową plamę Jego konia Zobaczyłam jego ręce manewrujące przy siodle To był Jesse Był dokładnie pode mną Był

68

Dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam, dotąd nie jestem w stanie pojąć Nie chciałam, żeby Jesse

odkrył moją obecność To mogłoby wszystko popsuć Kto wie, może by go nawet tej nocy nie

zamordowano A wtedy nigdy bym go nie spotkała

Ale pragnienie ujrzenia go - żywego - było na tyle silne, że nie zastanawiając się dłużej,

zaczęłam ze wszystkich sił uderzać stopami o podłogę strychu

Ręce poruszające się przy siodle nagle znieruchomiały Usłyszał mnie Usiłowałam go

zawołać, ale knebel skutecznie udaremnił wszelkie próby

Tłukłam stopami jeszcze mocniej

- Czy ktoś tam jest? - usłyszałam wołanie Jesse'a

Uderzyłam ponownie

Tym razem nie odezwał się Wspinał się po drabinie Słyszałam, jak drewniane szczeble

skrzypią pod jego ciężarem

Ciężarem Jesse miał ciało

A potem zobaczyłam jego ręce - duże, brązowe, zręczne ręce - na szczycie drabiny, a w

sekundę później jego głowę

Serce mi zamarło

To był on Jesse

Ale nie taki, jakiego znałam wcześniej Był żywy Po prostu był W niepodważalny sposób

zajmował przestrzeń, jakby do niego należała, jakby nie pozostawało jej nic innego, jak

ustąpić mu miejsca, bo jak nie, to byłoby źle

Nie świecił Promieniował Nie spektralnym blaskiem, do którego przywykłam, ale pełnią

zdrowia i siły Tak jakby Jesse, którego znałam, stanowił jedynie blade odbicie - cień - tego,

na którego patrzyłam teraz Nigdy nie uderzył mnie tak bardzo widok jego czarnych włosów,

układających się w puklach na opalonym karku, ciemnobrązowych oczu, bieli zębów,

mocnych, długich nóg, kiedy obok mnie klęknął, żyłek na odwrocie brązowych dłoni;

ścięgien w nagich ramionach

Panienko? I ten jego głos Jego głos! Tak głęboki, że niemal wprawiał w drżenie mój kręgosłup To był jego głos, owszem, ale teraz z efektem stereo, zupełnie

Panienko? Nic ci nie jest? Jesse przyglądał mi się z troską w ciemnych oczach Jedną ręką sięgnął do buta i w następnej chwili w jego dłoni błysnął długi, ostry nóż Patrzyłam jak urzeczona na ostrze zbliżające się do mojego policzka

Nie bój się - mówił Jesse - Rozwiążę cię Kto ci to uczynił? Knebel zniknął Usta bolały od sznura, który wpijał się w nie Potem zostały uwolnione moje ręce Były obolałe, ale nieskrępowane Czy możesz mówić? - Ręce Jesse'a dotykały teraz moich stóp, nóż przecinał więzy - No, już

Odłożył nóż i zbliżył coś do mojej twarzy Woda Z manierki Wzięłam ją i pociągnęłam chciwie Nie miałam pojęcia, że tak strasznie chce mi się pić

Spokojnie - powiedział Jesse - ten jego głos! - Przyniosę ci więcej Zostań tutaj, sprowadzę pomoc

Na dźwięk słowa „pomoc" moje ręce, jakby niezależnie ode mnie, puściły manierkę i chwyciły Jesse'a za koszulę na piersi

To nie była koszula, w której zwykle go widziałam Uszyta z miękkiego, białego płótna, przypominała tamtą, ale podchodziła wyżej pod szyję Miał również na sobie kamizelkę -chyba z mory

Nie - wychrypiałam i sama się zdziwiłam, j ak bardzo zmienił mi się głos - Nie odchodź



69

Naturalnie nie chodziło o to, że mógłby sprowadzić panią (Weil, która rozpoznałaby we mnie podejrzaną osobniczkę, włóczącą się po jej domu poprzedniej nocy Po prostu nie mogłam znieść myśli o rozstaniu z nim Ani teraz Ani nigdy To był Jesse Prawdziwy Jesse Ten, którego kochałam A który miał wkrótce umrzeć

Kim j esteś? - zapytał Jesse Podniósł manierkę i kiedy stwierdził, że nie jest całkiem pusta, podał mi ja z powrotem -Kto to zrobił - kto cię tutaj zostawił w tym stanie?

Wypiłam resztę wody Znałam Jesse'a dostatecznie długo, żeby wiedzieć, że jest oburzony -oburzony na człowieka, który postąpił ze mną w ten sposób

Pewien mężczyzna - powiedziałam Rzecz jasna, Jesse - ten Jesse - nie miał pojęcia o Paulu Nie wiedział też, kim ja jestem

Zmarszczył brwi - brew przecięta blizną wyglądała wyjątkowo cudnie u Żywego Jesse'a blizna dużo mniej rzucała się w oczy niż u Jesse'a Ducha

Czy ten sam mężczyzna dał ci ten przedziwny strój? - zapytał Jesse, przyglądając się krytycznie moim dżinsom i skórzanej kurtce

Miałam ochotę się roześmiać Wydawał się zupełnie innym Jesse'em - albo raczej, sto razy prawdziwszym Jesse'em niż ten, którego znałam - ale jego pogarda wobec mojej garderoby? To się nie zmieniło ani trochę

Tak - powiedziałam Uznałam, że w to łatwiej mu będzie uwierzyć

Dopilnuję, żeby chłosta go nie ominęła - oznajmił Jesse pewnym siebie tonem, jakby w każdy dzień tygodnia zdarzało mu się chłostać rzezimieszków za przebieranie dziewcząt w dziwaczne stroje i pozostawianie ich związanych na sianie w stodole - Kim jesteś? Rodzina z pewnością cię poszukuje

Hm - mruknęłam - Nie szukają mnie To znaczy nie sądzę Nazywam się Suze Ciemne brwi zmarszczyły się ponownie

Suuse?

Suze - odparłam ze śmiechem Nie mogłam się powstrzymać Od śmiechu Tak cudownie było go widzieć takim - Su-sannah Jak w Och, Susannah, nie plącz, bo już dość Uświadomiłam sobie z drżeniem, że to samo mu powiedziałam w moim własnym pokoju, pierwszego dnia, kiedy go poznałam, tego dnia, kiedy przyjechałam do Carmelu Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że ta chwila stanie się punktem zwrotny w moim życiu - wszystko, co działo się wcześniej, należało do czasu PRJ: Przed Jesse'em Wszystko, co stało się później, PJ -Po Jessie Nie wiedziałam, że ten chłopak w bufiastej koszuli i obcisłych czarnych spodniach będzie pewnego dnia znaczył dla mnie więcej niż życie będzie dla mnie wszystkim

Wiedziałam jednak coś jeszcze: Źle to wymyśliłam Zupełnie źle Ale nie było za późno, żeby to naprawić Na szczęście

Susannah - powiedział Jesse, siadając koło mnie na sianie - Susannah (Weil, być może? Jesteś spokrewniona z państwem (Weil? Pozwól, że ich zawołam Ucieszą się, że jesteś bezpieczna

Nie - powiedziałam, potrząsaj ąc głową - Moj a, hm, rodzina, j est daleko stąd -Naprawdę daleko - Nie możesz ich sprowadzić Bardzo dziękuję, ale nie możesz ich sprowadzić

Zatem ten człowiek -Jesse był podekscytowany A czemu nie? Pewnie nie co dzień natykał się na szesnastoletnią dziewczynę, związaną i zakneblowaną, pozostawioną w stodole - Kim on jest? Wezwę szeryfa Musi zapłacić za to, co zrobił

Choćbym nie wiem jak chciała napuścić Jesse'a - Żywego Jesse - na Paula, to nie wydawało się rozsądne Nie wtedy, kiedy Jesse miał sam za chwilę znaleźć się w trudnej sytuacji Paul stanowił mój problem, nie jego

70

Nie - powiedziałam - Nie, tak jest dobrze -Widząc jego zaskoczenie, dodałam: -Teraz jest wszystko w porządku Nie wzywaj szeryfa

Już nie musisz się go bać, Susannah - powiedział Jesse łagodnie Wyraźnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że miał do czynienia z dziewczyną, która skopała niejeden tyłek w swoim czasie Tyłki duchów w większości, ale wszystko jedno - Nie pozwolę, aby cię skrzywdził

Nie boję się go, Jesse

Zatem - Twarz Jesse'a pociemniała nagle - Zaraz Skąd znasz moje imię? Ach To się nazywa wpadka, co?

Jesse patrzył na mnie badawczo ciemnymi oczami Nieźle musiałam wyglądać Jaka dziewczyna zachowałaby świeżość po parogodzinnym leżeniu w sianie z zakneblowanymi ustami?

To, oczywiście, nie miało znaczenia Ale i tak zrobiło mi się głupio Podniosłam rękę i odgarnęłam jakiś kosmyk z oczu, próbując umieścić go z powrotem za uchem Takie już moje szczęście, pierwszy raz spotykam swojego chłopaka - za jego życia -i wyglądam jak czupiradło

Czyj a cię znam? - zapytał Jesse, nie spuszczaj ąc ze mnie wzroku - Spotkaliśmy się już? Jesteś jesteś jedną z dziewcząt Andersonów?

Nie miałam pojęcia, kim mogą być dziewczyny Andersonów, ale poczułam ukłucie zazdrości Ponieważ to były dziewczyny, które poznały Jesse'a - Żywego Jesse'a Ciekawa byłam, czy wiedzą, jakie mają szczęście

Nie spotkaliśmy się - powiedziałam -Jeszcze Ale znam cię Właściwie wiem o tobie

Tak? - Sprawiał wrażenie, jakby coś nagle zrozumiał -Czekaj tak! Przyjaźnisz się zjedna z moich sióstr Chodzicie razem do szkoły? Z Mercedes? Znasz Mercedes? Potrząsnęłam głową, grzebiąc w kieszeni kurtki

A więc znasz Józefinę? -Jesse nadal przyglądał mi się z uwagą -Jesteś chyba mniej więcej w jej wieku, masz piętnaście lat, tak? Nie możesz znać Marty, jest dużo starsza

Znowu potrząsnęłam głową i podałam mu to, co wydobyłam z kieszeni Spojrzał na przedmiot, który trzymałam w dłoni

Nombre de Dios - wyszeptał i wyj ął mi go z ręki Był to miniaturowy portret Jesse'a, ten, który ukradłam z Towarzystwa Historycznego Carmelu Teraz się przekonałam, jak marny to był obraz Och, artysta dobrze oddał kształt głowy Jesse, kolor jego oczu i, do pewnego stopnia, wyraz twarzy

Ale zupełnie umknęło mu to, co sprawiało, że Jesse był cóż Jesse'em Żywa inteligencja w ciemnych oczach Wyrażający pewność siebie zarys pełnych, zmysłowych warg Delikatność

chłodnych, silnych rąk Siła - teraz przyczajona, ale tkwiąca tuż pod skórą, tak że mogła ujawnić się w każdej chwili - mięśni wyrobionych przez lata pracy na ranczu razem z parobkami, ukrytych pod miękką płócienną koszulą i czarnymi spodniami

Skąd to masz? - zapytał Jesse, zaciskając portrecik w pięści Jego oczy wydawały się sypać iskry, tak był rozgniewany - Tylko jedna osoba ma taki portret

Wiem Twój a narzeczona Maria Jedziesz, żeby ją poślubić A w każdym razie takie są twoje plany Jesteś teraz w drodze, ale do rancza jej ojca została jeszcze długa droga, więc noc spędzisz tutaj

Gniew przeszedł w zdumienie, gdy Jesse podniósł wolną rękę, aby przeczesać palcami czarne włosy- wykonywał ten gest przy mnie tyle razy, kiedy się na mnie złościł, że łzy napłynęły mi do oczu; ten widok - to było coś tak znajomego i tak pięknego



71

Skąd wiesz to wszystko? - zapytał zmieszany - Przyjaźnisz się jesteś przyjaciółką Marii? Czy ona ci to dała?

Niezupełnie Wciągnęłam głęboko powietrze

Jesse, nazywam się Susannah Simon - wyrzuciłam z siebie, bojąc się, że za chwilę zmienię zdanie -Jestem kimś, kogo nazywają pośrednikiem Przybywam z przyszłości i jestem tu po to, żeby nie dopuścić, aby tej nocy cię zamordowano

16

Bo, ostatecznie, nie mogłam tego zrobić Myślałam, że mogę Naprawdę sądziłam, że mogę

spokojnie stać z boku i pozwolić, żeby Jesse'a zamordowano Oczywiście,

jeśli w przeciwnym razie miałabym go nigdy nie spotkać? Pewnie, żaden problem Nie ma

sprawy

Ale to było przedtem Zanim go zobaczyłam Zanim zaczęliśmy rozmawiać Zanim mnie

dotknął Zanim się przekonałam, jaki był, jaki mógłby być, gdyby żył

Teraz zrozumiałam, że nie mogę biernie czekać i pozwolić go zabić, tak samo jak nie

mogłabym cóż, wepchnąć mojego młodszego brata Davida pod pędzący samochód albo

podać mamie trujących grzybów Nie mogłam dopuścić do śmierci Jesse'a, nawet jeśli to

oznaczało, że już go nigdy nie zobaczę Za bardzo go kochałam

To proste

Och, wiedziałam, że znienawidzę siebie za to Wiedziałam, że obudzę się i, jeśli w ogóle będę

pamiętać, co zrobiłam, znienawidzę siebie na resztę życia

Ale co miałam robić? Musiałam działać, gdy drogiej mi osobie groziło śmiertelne

niebezpieczeństwo Ojciec Dominik, mój tata, oni wszyscy - włącznie z Paulem - mieli rację

Musiałam ratować Jesse'a za wszelką cenę

Tak należało postąpić

Ale, naturalnie, nie było to łatwe Łatwo byłoby wyciągnąć palec w jego stronę, kiedy patrzył

na mnie z wyrazem niedowierzania na twarzy i zawołać: „Ha! Ale cię nabrałam! To tylko

żart"

Zamiast tego powiedziałam:

Jesse Słyszałeś, co mówiłam? Powiedziałam, że przybyłam z przyszłości, żeby nie dopuścić

Słyszałem - Jesse uśmiechnął się do mnie łagodnie -Wiesz, co powinniśmy zrobić? Sprowadzę, jeśli pozwolisz, panią (Weil Zajmie się tobą, a ja w tym czasie pojadę po doktora do miasta Myślę, że mężczyzna, który cię związał i zostawił, mógł również uderzyć cię w głowę

Jesse - powiedziałam stanowczo Nie do wiary Zdobywam się na największe poświęcenie w życiu, ratując ukochanego i zdając sobie sprawę, że już nigdy go nie zobaczę, a on oskarża

mnie o brak piątej klepki - Paul nie uderzył mnie w głowę Jasne? Nic mi nie jest Trochę chce mi się jeszcze pić, ale poza

tym wszystko w porządku Chcę tylko, żebyś mnie wysłuchał Dziś w nocy Feliks Diego wślizgnie się do twojego pokoju w zajeździe i udusi cię Potem wrzuci twoje ciało do płytkiego grobu i nikt go nie znajdzie, aż dopiero po upływie półtora stulecia, kiedy mój ojczym zacznie instalować saunę przy tarasie Jesse tylko na mnie spojrzał Nie jestem pewna, ale chyba dostrzegłam litość w jego oczach

Jesse, mówię poważnie Musisz wrócić do domu Rozumiesz? Wsiadaj na konia, jedź z powrotem do domu i nawet nie myśl o poślubieniu Marii de Silva

72

Maria cię przysłała - odezwał się w końcu Jesse Jego twarz pociemniała z gniewu -Chce w ten sposób zachować twarz, tak? Cóż, wracaj do swojej pani i powiedz jej, że to się nie uda Nie dopuszczę, żeby jej rodzina uznała, że nie jestem na tyle dżentelmenem, aby osobiście to zerwać - niezależnie kogo na mnie nasyła z dziwacznymi opowieściami Zobaczę się z nią jutro, czyjej się to podoba, czy nie Zamrugałam oczami, kompletnie ogłupiała O czym on mówi?

Potem, zbyt późno, przypomniałam sobie sekret, który kiedyś wyjawił mi - i tylko mnie -Jesse że udawał się na rancho de Silvów nie po to, żeby poślubić Marię, ale żeby z nią zerwać

Co wyjaśnia, dlaczego jej listy odnaleziono zeszłego lata przy jego zwłokach - kiedy mój ojczym przypadkiem je odkopał W XIX wieku zasady dobrego wychowania wymagały, aby pary zrywające zaręczyny zwracały sobie nawzajem listy: Diego zamordował Jesse'a, zanim taka wymiana się odbyła, tak aby

ojciec Marii nie mógł zadawać niewygodnych pytań dotyczących zerwania -jak, na przykład, czego takiego dowiedział się Jesse o swojej narzeczonej, że rozmyślił się w sprawie małżeństwa

Poczekaj - powiedziałam - Chwileczkę Jesse, Maria mnie nie przysłała Nawet nie znam Marii No, właściwie spotkałyśmy się, ale

Musisz ją znać - Jesse spojrzał na oprawiony portrecik, który trzymał w dłoni - Dała ci to Musiało tak być Skąd inaczej znalazłby się w twoim posiadaniu?

Hm - mruknęłam, wzruszaj ąc ramionami - Ukradłam go Zmiana na jego twarzy uświadomiła mi, że popełniłam błąd

Och, nie - zawołałam, podnosząc obie ręce do góry, j akbym się poddawała -Spokojnie Nie ukradłam go twojej najdroższej Marii, wierz mi Ukradłam go z Towarzystwa Historycznego Carmelu, jasne? Z muzeum, gdzie leżał nie wiadomo, jak długo Mogę się założyć, że twoja ukochana Maria nadal ma swój To znaczy, twój portret

Nie zrobiono kopii - oznajmił twardym tonem Jesse

Wiem - Boże, jakie to było trudne - Ale popatrz na ten, który trzymasz, Jesse Spójrz, jaki się wydaje stary, jak popękała farba, jak pociemniała ramka A to dlatego, że ma prawie dwieście lat Ukradłam go w przyszłości, Jesse Użyłam go, żeby wrócić tutaj, w przeszłość, i ostrzec cię - Ściśle biorąc, to nie była zupełnie prawda, ale coś koło tego - Musisz mi uwierzyć, Jesse Paul - chłopak, który mnie związał - pomoże mi w tym Teraz szuka Feliksa Diega, żeby go powstrzymać, zanim ten dobierze się do ciebie Jesse potrząsnął głową

Nie wiem, kim jesteś - powiedział niskim, beznamiętnym głosem, jakim nigdy ze mną nie rozmawiał - Ale zamierzam

zwrócić to - Pomachał mi portrecikiem przed nosem - prawowitej właścicielce Bez względu na to, jaką grę prowadzisz, to już koniec Rozumiesz?

Grę? Nie mogłam tego pojąć Nadstawiam dla niego karku, a on się wścieka, bo ukradłam jego głupi portret?

To nie żadna gra, Jesse Gdyby tak było rzeczywiście - gdyby Maria naprawdę mnie przysłała - skąd wiedziałabym to wszystko, co wiem? Skąd bym wiedziała, że Maria i Diego kochają się

potajemnie? Skąd bym wiedziała, że twoja dziewczyna - kawał łajdaczki, zresztą-w ogóle nie chce wyjść za ciebie? I że jej ojciec

nie akceptuje Diega, i uważa, że jeśli poślubi ciebie, to w końcu zapomni o tamtym? Skąd mogłabym wiedzieć, że tych dwoje

uknuło spisek, żeby zabić cię tej nocy, a ciało ukryć, tak żeby uzna no, że uciekłeś przed małżeństwem z Marią?

Nombre de Dios -Jesse zerwał się na nogi



73

Zwróciłam mimowolnie uwagę, jak strych zatrząsł się lekko

pod jego ciężarem Coś takiego z Jesse'em Duchem byłoby niemożliwe

Nie tylko tym Jesse Duch różnił się od obecnego Uświadomiłam to sobie w sekundę później,

kiedy Żywy Jesse schylił się nade mną i, chwyciwszy za ramiona, potrząsnął gniewnie

Wiesz to wszystko, bo Maria ci powiedziała! - warknął przez zaciśnięte zęby - Przyznaj! Powiedziała ci! - Równie szybko jak przedtem mnie złapał, teraz puścił i odwrócił się Wydając jęk rozpaczy, przeczesał włosy palcami Ból pulsował w miejscach, których przed chwilą dotknął

Posłuchaj, przykro mi - powiedziałam szczerze Rozumiałam, jak się czuł Ostatecznie, nie tylko jego serce krwawiło w tej

stodole - Ze względu na to, że twoja dziewczyna chce cię zabić, i w ogóle Nawet jeśli zamierzałeś z nią zerwać Jeśli to mogłoby cię jakoś pocieszyć, to uważam, że bez niej będzie ci

0 wiele lepiej niż z nią Za każdym razem, kiedy się spotykałyśmy, próbowała mnie zabić, ale
to nieważne Lepiej, żebyś teraz

się dowiedział, że to łąjdaczka i zerwał z nią, niż gdybyś to odkrył dopiero po ślubie Bo nawet nie wiem, czy, no, wiesz, w twoich czasach ludzie mogą się rozwodzić

Przestań mówić takie rzeczy! - Jesse chwycił się za głowę obiema rękami

Co? Ze łaj daczka? - Może i byłam trochę za ostra - Cóż, w porządku Ale dziewczyna wydaje się mocno nieciekawa

Nie -Jesse odwrócił się ponownie w moj ą stronę Zaskoczyła mnie intensywność spojrzenia, z jakim wpijał się w moje oczy - „Twoje czasy" „Przyszłość" Ty ty "wybacz, panno Susannah Obawiam się jednak, że będę musiał wezwać szeryfa Ponieważ jest oczywiste, że pomieszało ci się w głowie

Panna" Susannah! - Ku mojemu śmiertelnemu przerażeniu poczułam wilgoć w kącikach oczu Nic nie mogłam na to poradzić To było takie takie Niesprawiedliwe

A więc j estem panna Susannah, tak? - zapytałam, nie przejmuj ąc się łzami - Och, wspaniale Przebywam taką drogę, ryzykuję uszkodzenie komórek mózgowych, a ty mi nawet nie

wierzysz? Praktycznie zapewniam sobie całe życie ze złamanym sercem, a ty myślisz, że zwariowałam? Dzięki, Jesse Nie, naprawdę Świetna sprawa Szloch nie pozwolił mi skończyć Nie mogłam już tego znieść Nie mogłam nawet na niego patrzeć, bo jego widok oślepiał mnie, jak najwspanialsza świąteczna choinka Zakryłam twarz rękami i rozpłakałam się

Może dość już zrobiłam Może to, że powiedziałam mu o planie Marii i Diega, skłoni go do powrotu do domu jeszcze dzisiaj Mimo że informacja pochodziła ze źródła, które uważał za niewiarygodne Nic więcej nie mogłam zrobić, prawda? No bo, w jaki sposób mogłam sprawić, żeby mi uwierzył?

1 wtedy sobie przypomniałam

Opuściłam ręce i spojrzałam na niego, nie dbając, że widzi moje łzy

Lekarz - powiedziałam

Tak -Jesse wydobył skądś chusteczkę i podał mij a Wydawał się teraz trochę udobruchany - Pozwól, że ci go sprowadzę Naprawdę uważam, panno Susannah, że wbrew temu, co twierdzisz, nie jesteś w dobrym

Nie - Odepchnęłam chusteczkę niecierpliwym gestem -Nie dla mnie Ty Kąciki ust Jesse'a uniosły się w lekkim uśmiechu

Ja potrzebuj ę lekarza? Zapewniam cię, panno Susannah, że nigdy w życiu nie czułem się lepiej

74

Nie - Podniosłam się na nogi Usiłowałam stanąć po raz pierwszy, odkąd mnie rozwiązał, i z pewnym trudem utrzymywałam równowagę

Ale udało mi się wstać bez pomocy Stałam naprzeciwko niego, dysząc ciężko - nie z wysiłku, ale z podniecenia

Lekarz - powtórzyłam, patrząc na j ego śmiałą, teraz zatroskaną twarz Przewyższał mnie o jakieś piętnaście centymetrów,

ale nie dbałam o to Podniosłam brodę - W głębi duszy pragniesz zostać lekarzem -powiedziałam - Nie pytałeś ojca, ale

wiesz, że by ci na to nie pozwolił Potrzebuje cię na ranczu, bo jesteś jedynym synem Nie mogliby się bez ciebie obejść na tak długo, ile wymaga ukończenie szkoły medycznej

Wyraz twarzy Jesse'a uległ zmianie Podejrzliwość, którą widziałam w jego oczach, odkąd pokazałam mu portret, zniknęła, a na jej miejscu pojawiło się coś Coś, jakby zadziwienie

Skąd? -Jesse przyglądał mi się z najwyższym zdumieniem - Skąd możesz? Nigdy nikomu o tym nie mówiłem

Ujęłam jedną z jego dłoni

jej ciepło wstrząsnęło mną Zawsze, kiedy Jesse mnie obejmował zawsze, kiedy głaskał mnie po włosach, a ja napawałam się jego ciepłem teraz wiedziałam, że ono nie było prawdziwe To ciepło było tylko w mojej głowie Teraz ono było realne Zgrubienia na dłoni, które znałam tak dobrze były realne Prawdziwy Jesse

Powiedziałeś mi o tym Powiedziałeś mi o tym w przyszłości Jesse pokręcił głową, ale nie za mocno Tylko troszeczkę

To to niemożliwe

Owszem, jest możliwe Widzisz, dziś w nocy Diego cię zabije Ale umrze tylko twoje ciało, Jesse Twoja dusza nigdzie nie

odejdzie, bo cóż, chyba nie tak miało być - Spojrzałam na niego czule, nie puszczając jego dłoni - Myślę, że miałeś żyć Ale

umarłeś Więc twoja dusza błąkała się, dopóki ja się nie pojawiłam, jakieś sto pięćdziesiąt lat później Jestem kimś, kto pomaga

cóż, ludziom, którzy zmarli Powiedziałeś mi, że chciałeś być lekarzem, Jesse Powiedziałeś mi o tym w przyszłości Czy teraz mi wierzysz? Czy zechcesz teraz stąd odjechać i nigdy nie wracać?

Jesse spojrzał na nasze splecione dłonie, na moje blade, na tle jego opalonej skóry, palce, które przy jego odciskach musiały mu się wydawać bardzo miękkie Milczał Co takiego, w gruncie rzeczy, mógł powiedzieć? Ponieważ jednak był Jesse'em, coś powiedział dokładnie to, co należało powiedzieć:

Jeśli wiesz o mnie coś takiego - odezwał się cicho - o tym, że chciałbym zostać lekarzem - czego nigdy nie mówiłem Marii - ani nikomu z żyjących - wobec tego muszę muszę ci uwierzyć

A więc kiedy już wiesz, musisz stąd odjechać, Jesse Siadaj na konia i jedź

Zrobię to - powiedział Staliśmy tak blisko, że mógłby wyciągnąć ręce i ująć moją twarz w dłonie Nie zrobił tego, naturalnie

Czułam jednak bijące od niego ciepło, nie tylko z dłoni, którą trzymałam, ale z całego ciała Był tak promienny i pełen życia, że czułam niemal każdy włos na jego głowie, każdą cząsteczkę jego skóry Tak bardzo go kochałam

a on się nigdy, przenigdy miał się o tym nie dowiedzieć Ale tak właśnie musiało być Bo przynajmniej miał życie przed sobą



75

Ale - powiedział Jesse, puszczając nagle moją rękę i odwracając się - nie dzisiaj Miałam wrażenie, jakby ktoś mi dołożył w głowę Wszystkie miejsca, ogrzewane przed chwilą ciepłem jego ciała, ogarnął teraz chłód

C-co? - wyj ąkałam głupio - Nie co?

Nie dzisiaj - oznajmił Jesse, skinąwszy głową w kierunku drzwi stodoły, przez które nie wpadały już wydłużone cienie Słońce zaszło Cienie zniknęły -Jutro pojadę na ranczo de Silvów, żeby pomówić z Marią i jej ojcem Ale nie dzisiaj Robi się późno Za późno na podróż Zostanę tutaj na noc i odjadę jutro rano

Ależ nie możesz! - Te słowa wyrwały się z głębi mojej duszy - Musisz wyjechać już teraz, Jesse, dziś wieczorem! Nic nie rozumiesz, to zbyt niebezpieczne Na jego ustach pojawił się doskonale znany mi uśmiech

Potrafię o siebie zadbać, panno Susannah - stwierdził -Nie boję się Feliksa Diega Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam

A powinieneś! - praktycznie wrzasnęłam - Biorąc pod uwagę, że on cię zabije!

Ach Ale, o ile dobrze cię zrozumiałem, tak miało być, zanim przybyłaś, aby mnie ostrzec za co ci dziękuję Nie mogłam pojąć, dlaczego wszystko zmierza w złą stronę

Jesse - podj ęłam j eszcze raz rozpaczliwy wysiłek przekonania go - Nie możesz spędzić nocy w tym domu Rozumiesz? To zbyt niebezpieczne Jesse zaskoczył mnie jednak Cóż, dlaczego nie? Zawsze tak robi

Rozumiem - powiedział

Naprawdę? -Wytrzeszczyłam na niego oczy - Naprawdę? Więc wyjedziesz?

Nie-odparł-Nie wyjadę

Ale

Zostanę tutaj - powiedział, wskazując brodą strych - Z tobą Aż do rana Szczęka mi opadła

Tutaj? - powtórzyłam - Tutaj w stodole?

Z tobą-powiedział Jesse

Ze mną?

Tak - potwierdził Dopiero teraz zrozumiałam, o co mu chodzi Cofnęłam się o sto pięćdziesiąt lat, aby go chronić - no, w każdym razie, tym się zajmowałam - a on próbował chronić mnie To było tak typowe dla niego, że prawie się rozpłakałam Poważnie Ale tylko prawie Ponieważ pytanie, które mi zadał, odciągnęło moją uwagę

Muszę j ednak wiedzieć Dlaczego? - Ciemne oczy wpatrywały się we mnie z uwagą

Co dlaczego? - wymamrotałam, zahipnotyzowana, jak zwykle, jego spojrzeniem

Dlaczego to zrobiłaś - przebyłaś całą tę drogę - żeby ostrzec mnie przed Diegiem? Ponieważ cię kocham

Trzy proste słowa Trzy proste słowa, których nie mogłam za nic w świecie wypowiedzieć Nie przed tym Jesse'em, którego praktycznie nie znałam Już myślał, że mi odbiło Nie chciałam pogarszać sprawy

Ponieważ to nie powinno było cię spotkać I tyle To, w każdym razie, zaczęłam mówić, kiedy odezwał się męski głos:

Seńor de Silva? Powiem tylko, że nie był to pan CNeil

17

76

Krew zastygła mi w żyłach Znałam ten głos Znałam go aż za dobrze Jego właściciel próbował raz mnie zabić

To on - szepnęłam Niepotrzebnie, rzecz j asna, Jesse przecież doskonale znał tego człowieka

Wysunął się z cienia skrywającego jego twarz Wyrażającą, jak z ulgą zauważyłam, głęboką nieufność Zaczynał mi wierzyć

Kto tam? - zawołał, podnosząc lampę i przekręcaj ąc maleńką śrubkę, tak aby uzyskać większy płomyk

Człowiek na dole powiedział coś po hiszpańsku, czego nie zrozumiałam Z wyjątkiem dwóch ostatnich słów Nie były trudne do rozszyfrowania, nawet dla mnie Feliks Diego

Stało się, pomyślałam Teraz już nie ma odwrotu

Jesse odpowiedział też po hiszpańsku, a Diego przemówił tonem, który, choć nie rozumiałam słów, brzmiał zbyt słodko, aby wzbudzić zaufanie Miałam wrażenie, że zaprasza Jesse'a do czegoś A Jesse wyraźnie się wykręcał

No? - szepnęłam z niepokój em, kiedy rozmowa skończyła się i Diego wreszcie sobie poszedł

Jesse podniósł jednak rękę, najwyraźniej nie do końca przekonany, czy tamten rzeczywiście odszedł

Jakiś czas potem, kiedy wieczór nieodwołalnie przeszedł w noc i nie sposób było niczego zobaczyć poza złotym kręgiem światła rzucanego przez lampę, Jesse powiedział:

To był Feliks Diego Twierdzi, że j ego pan - oj ciec Marii -wysłał go, żeby sprawdził, czy mam wszystko, czego mi trzeba i towarzyszył mi jutro w dalszej drodze

Czy oj ciec Marii postępował podobnie podczas twoich poprzednich wizyt?

Nie - odparł zwięźle Jesse

Co mu powiedziałeś?

Ze niczego nie potrzebuję Odpowiadał na pytania, ale widać było, że myślami jest zupełnie gdzie indziej Starał się połączyć dziwaczne historie, jakimi go uraczyłam, z tym, co teraz zaszło, i efekt niezbyt mu się podobał

Powiedziałem mu, że noc spędzę tutaj - ciągnął - Bo mój koń jest chory Stwierdził, że koń wygląda na zdrowego i zaprosił mnie na zewnątrz, na szklaneczkę Wciągnęłam powietrze

Nie zgodziłeś się, prawda?

Oczywiście, że nie - Po raz pierwszy Jesse wyglądał, jakby rzeczywiście mnie dostrzegał, kiedy na mnie patrzył - Sądzę, że masz rację On chyba naprawdę chce mnie zabić

Nie odpowiedziałam radosnym: „A nie mówiłam", no bo jaki by to miało sens? Poza tym Jesse wydawał się dostatecznie przygnębiony Właściwie nie tyle przygnębiony, co zaszokowany I coś jeszcze Coś, czego nie potrafiłam nazwać

W każdym razie nie potrafiłam do momentu, kiedy ponownie usłyszałam skrzypienie drabiny

Podejrzewając, że to Diego wraca, zbliżyłam się do krawędzi stryszku, gotowa posłać duszę

drania do lepszego świata

Jesse stanął jednak przede mną, oddzielając mnie od drabiny wyciągniętym ramieniem

Wtedy zrozumiałam, czym było to „coś", które dostrzegłam w jego oczach

Okazało się jednak, że to nie Feliks Diego wspinał się po drabinie



77

Och, wspaniale - powiedział Paul, wdrapawszy się w końcu na sam szczyt - Och, po prostu wspaniale Co on tutaj robi? - Popatrzył z gniewem na Jesse'a, który odwzajemnił mu się podobnym spojrzeniem

Znalazł mnie, Paul -wyjaśniłam Nie uznałam za konieczne wspomnieć, że sama postarałam się o to, żeby mnie znalazł

Paul był wściekły Jeśli zwrócił uwagę na to, jak bardzo żywy Jesse różnił się od martwego, nie dał tego po sobie poznać Jesse natomiast skinął głową w stronę Paula i zapytał:

To on? Mężczyzna, który cię związał? Powinnam była, oczywiście, zaprzeczyć Powinnam była przewidzieć, na co się zanosi Ale nie pomyślałam o tym

Owszem, to on - powiedziałam Dopiero, jak ręce Jesse'a zacisnęły się w pięści, uświadomiłam sobie swój błąd

Nie, poczekaj! - krzyknęłam Za późno Jesse rzucił się na Paula jak bokser i przewrócił go, tak że przestraszone hałasem konie zaczęły rżeć i biegać niespokojnie w swoich przegrodach

Przestań! - zawołałam, podbiegając do nich i usiłując ich rozdzielić

Ale to było tak, jakbym próbowała rozdzielić dwie góry Paul, przynajmniej, nie zaangażował się w walkę tak bardzo, jak Jesse, bo słyszałam, jak krzyczał:

Ściągnij go ze mnie, Suze, ściągnij Na dźwięk tych słów Jesse sam go puścił i cofnął się, dysząc ciężko W tym zamieszaniu trochę mu się rozpięła koszula i zobaczyłam jego umięśniony, płaski brzuch Trudno było, mimo powagi sytuacji, nie zachwycić się tym widokiem

Co, do - Paul wygramolił się z siana, otrzepując ubranie - Boże, Suze Co ty mu o mnie naopowiadałaś? Czy on nie wie, że jestem tutaj pozytywnym bohaterem? To ty miałaś zamiar pozwolić

On wie - przerwałam pospiesznie Paul przestał się otrzepywać i posłał mi spojrzenie pełne niedowierzania

Wie? - powtórzył - Wie naprawdę?

Wie - stwierdziłam ponuro

Cóż - mruknął Paul zaintrygowany - Co wywołało tę zmianę? Myślałem

To było przedtem - powiedziałam szybko

Przed czym? - Paul znalazł źdźbło siana we włosach i wyciągnął j e

Zanim go zobaczyłam - powiedziałam cicho, nie patrząc na żadnego z nich Paul milczał, co było dość niezwykłe jak na niego Jesse, naturalnie, nie rozumiał, o czym mówimy Nadal był wściekły na Paula za to, że mnie związał

Nie wiem, czy w czasach, z których przybywasz, uważa się za normalne zostawianie gdzieś związanych i zakneblowanych

niewiast - odezwał się surowo - W tych jednak czasach podobne zachowanie, zapewniam cię, każdego dżentelmena kosztowałoby więzienie

Słowo „dżentelmen" wymówił tonem dającym do zrozumienia, że w żadnym wypadku nie uważa, aby mogło dotyczyć Paula Paul tylko zerknął w jego stronę

Wiesz, co - powiedział - Chyba wolę twojego ducha Uznałam, że mądrzej będzie zmienić temat

On już tu jest - powiedziałam do Paula - Chodzi mi o Feliksa Diega

Wiem Szedłem za nim

Myślałam, że chcesz się go pozbyć!

Tak, cóż, nie mogłem tak po prostu podej ść do niego i wyrwać mu duszy na oczach wszystkich

78

Dlaczego nie?

Bo by mnie zastrzelono

Ale mógłbyś się natychmiast przenieść w przyszłość

Hm, i zostawić cię związaną na strychu u pani (Weil? Raczej nie Musiałbym wrócić, żeby cię wybawić z tej sytuacji - Przeniósł wzrok na Jesse'a - Nie zdawałem sobie, oczywiście, sprawy, że Jego Książęca Wysokość zjawił się tutaj pierwszy i zrobił to za mnie

No, to co zrobimy? - zapytałam Paul znowu spojrzał na Jesse'a Cóż - powiedział - A co chce zrobić cudowny chłopczyk?

Cudowny chłopczyk? - W oczach Jesse'a był gniew - Czy ten ktoś j est w przyszłości moim przyjacielem? - spytał mnie

Nie - odpowiedziałam, po czym zwróciłam się do Paula: -Próbowałam skłonić go do wyjazdu, ale on nie chce

Koleś - powiedział Paul - Nie mówię ci tego, bo cię lubię Wierz mi Ale jeśli zostaniesz, będziesz sztywny Proste Ten cały Diego - on nie żartuje

Nie boj ę się go - stwierdził Jesse, j akbyśmy byli niespełna rozumu, nie chcąc mu uwierzyć

Widzisz? - zwróciłam się do Paula Świetnie - Paul przysiadł na kupie siana, z bolesną miną -Po prostu fantastycznie Kiedy Diego przyjdzie go zabić, będzie mógł dołożyć również tobie i mnie Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale Jesse mnie ubiegł

Jeśli myślisz, że zostawię cię z nią samego - powiedział, nie spuszczając wzroku z Paula - to nie znasz mnie w ogóle w tej twojej przyszłości

Nie martw się - powiedział Paul, podnosząc rękę zmęczonym gestem - Niczego innego bym się po tobie nie spodziewał, Jesse Cóż, to tyle na razie - Rozparł się wygodnie na sianie - Czekamy Jeśli wróci, sądząc, że zasnąłeś, i będzie chciał wykonać swoją robotę, capniemy go

Nie -Jesse był bardzo stanowczy Nie podniósł głosu Ani odrobinę Ale głos miał twardy jak stal -Ja się z nim zmierzę

Hm, bez obrazy - odezwał się Paul - ale Suze i ja zjawiliśmy się tutaj specjalnie po to, żeby

Powiedziałem, że j a to zrobię - powiedział Jesse tym samym lodowatym tonem, którego, o czym zdążyłam się przekonać, używał tylko wtedy, kiedy coś go naprawdę rozgniewało -To mnie zamierza zabić Ja jestem tym, który go powstrzyma Wymieniliśmy z Paulem spojrzenia Paul westchnął, wziął końską derkę i rozłożył ją na sianie w ciemnym kącie strychu

Świetnie - powiedział - Obudźcie mnie, kiedy przyjdzie pora wracać do domu

Ku mojemu najwyższemu zdumieniu zamknął oczy i chyba zapadł w drzemkę Jesse zerkał w stronę Paula z niechęcią Kiedy zauważył mój wzrok, zapytał nieco łagodniejszym niż przedtem tonem:

Czy wy dwóje jesteście przyjaciółmi tam, skąd przybyliście?

Hm Raczej nie Bardziej może współpracownikami Oboje mamy ten sam powiedzmy, dar

Do podróżowania w czasie - powiedział Jesse

Tak i do innych rzeczy



79

A kiedy zabiję Diega - zwróciłam uwagę na to „kiedy" zamiast jeśli" - wrócicie tam, skąd przybyliście?

Tak - Starałam się nie myśleć, j ak potwornie trudna będzie dla mnie ta chwila

A chcecie mi pomóc - powiedział Jesse równie cichym głosem jak ja - ponieważ? Uświadomiłam sobie, że nie udzieliłam odpowiedzi na to pytanie, kiedy zadał je po raz pierwszy W ciepłym świetle lampy -Jesse przykręcił płomień, tak żeby Diego pomyślał, że śpi -nigdy nie wyglądał tak przystojnie, jak w tej chwili Ponieważ, rzecz jasna, nigdy przedtem nie widziałam go żywego Jego brązowe oczy lśniły delikatnie, rzęsy były równie ciemne jak cienie na strychu Usta- mocne, miękkie usta, które nie całowały mnie tak często, jakbym chciała i według wszelkiego prawdopodobieństwa miały już nigdy tego nie robić -wydawały się hipnotycznie kuszące Zmusiłam się, żeby oderwać od niego wzrok, przenosząc go na przetarte miejsce na kolanie dżinsów

Ponieważ tym się właśnie zajmuję - powiedziałam, tylko że coś przeszkadzało mi w gardle i słowa brzmiały dość chrapliwie Zakasłałam

I robisz to - Jesse miał, zdaje się, na myśli cofanie się w przeszłość w celu ostrzeżenia potencjalnych ofiar morderstwa przed czekającym je losem - dla wszystkich ludzi, którzy zmarli przed czasem?

Eee niezupełnie Jesteś szczególnym przypadkiem

I wszystkie dziewczęta z twoich czasów - ciągnął Jesse w zamyśleniu, nie zauważając chyba mojego zmieszania ani fascynacji jego ustami - są takie jak ty?

Jak j a? Jak czy są pośredniczkami?

Nie -Jesse potrząsnął głową - Nieustraszone j ak ty Odważne j ak ty Uśmiechnęłam się trochę niepewnie

Nie jestem dzielna, Jesse

Zostałaś tutaj - Wskazał ręką strych - Mimo że wiesz -albo wydaj e ci się, że wiesz -że zdarzy się coś strasznego

No, tak - powiedziałam - Bo właśnie dlatego przybyłam Żeby się nie zdarzyło Chociaż, prawdę mówiąc - rzuciłam ostrożne spojrzenie w stronę Paula, na wypadek, gdyby - i pewnie tak było - podsłuchiwał - przybyłam po to, żeby przeszkodzić jemu, Paulowi W powstrzymaniu Diega Ponieważ, jeśli dzisiaj nie umrzesz, no, wiesz, to ty i ja - w przyszłości, z której pochodzę - nigdy się nie spotkamy Nie mogłam znieść myśli, że tak się może stać A ty nawet - w przyszłości - powiedziałeś, że tego nie chcesz Tylko tylko jestem tutaj, i to się stanie Widzisz więc, w ogóle nie jestem odważna Wątpię, żeby zrozumiał choć słowo z tego, co powiedziałam Nie miało to jednak znaczenia Było to możliwie bliskie przeprosinom Czułam, że jestem mu to winna Przeprosiny Za to, co zrobiłam Za zniszczenie tego, co nas łączyło

Myślę, że się mylisz - powiedział Jesse - Co do tej odwagi Ale co on mógł wiedzieć na ten temat? Uśmiechnęłam się tylko do niego Właśnie wtedy to usłyszałam

18

Nie umiem tego wytłumaczyć Nie urodziłam się z nadzwyczajnym słuchem, czy coś Po

prostu usłyszałam Skrzypnięcie drzwi stodoły

A Jesse, przy drabinie, zamarł Także usłyszał ten dźwięk W sekundę później Paul usiadł na

sianie Nie spał Wcale a wcale

Czekaliśmy w pełnym napięcia milczeniu, ledwie oddychając

Rozległo się kolejne skrzypnięcie Tym razem buta na szczeblu drabiny

80

Diego Z pewnością Diego przyszedł, żeby zabić Jesse'a

Jesse musiał wyczuć mój niepokój, bo podniósł rękę w moją stronę, w uniwersalnym geście

oznaczającym: „Stój" Chciał, żebyśmy z Paulem zostawili Diega jemu

Tak Właśnie tak

Potem zobaczyłam - głowę i ramiona Diega, masywne i czarne na tle mrocznej stodoły

Głowę miał odwróconą w stronę leżącego Jesse'a - nie widział nic innego

Powoli stąpając cicho po sianie, z obawy, żeby nie obudzić ofiary, Diego wdrapał się na

strych Kiedy podchodził coraz bliżej - na odległość półtora metra metra jeszcze bliżej -

naprężałam się, gotowa do skoku Nie miałam pojęcia, co zrobię, żeby go zatrzymać Nie był

ułomkiem, a ja nie ćwiczyłam karate Ale myśl o zabraniu go w inny wymiar narzucała się

sama

Paul jednak przytrzymywał mnie za rękaw kurtki i odciągał do tyłu, tak żeby dać Jesse'owi

szansę na osobiste rozwiązanie problemu Zabawne, że w tej jednej jedynej sytuacji Paul był

po stronie Jesse'a, co mu się nigdy dotąd nie zdarzyło

Był tuż-tuż Diego znalazł się tuż obok rzekomo pogrążonego we śnie Jesse'a Sięgnął do

czegoś - po pas Błysnęła klamra ta sama klamra, która znalazła się w jakiś sposób na

strychu mojego domu

Kiedy Diego owinął sobie końce pasa wokół pięści, napinając go, żeby udusić nim swoją

ofiarę, ciszę przeciął chłodny, spokojny głos Jesse'a

Po hiszpańsku Powiedział coś po hiszpańsku

Dlaczego? Dlaczego poszłam na francuski, a nie na hiszpański?

Diego, kompletnie zaskoczony, cofnął się o krok Nie mogłam wytrzymać

Co on powiedział? - syknęłam do Paula Paul, niezbyt zachwycony rolą tłumacza, odparł:

A więc to prawda" A teraz cicho siedź, żebym słyszał, co mówią

Diego szybko doszedł do siebie Nie opuścił nawet rąk z pasem Powiedział coś tylko Tym razem nie musiałam ponaglać Paula

Powiedział: „A więc wiesz Tak, to prawda Jestem tu, żeby cię zabić" Jesse odpowiedział Jedynym słowem, jakie zrozumiałam, było imię

Maria cię przysłała?" Diego zaśmiał się Potem skinął głową I rzucił się naprzód

Chyba nie krzyknęłam Wiem, że wciągnęłam masę powietrza, żeby je wyrzucić z siebie w krzyku Ale wstrzymałam oddech Bo Jesse, zamiast usunąć się Diego z drogi, jak ja bym zrobiła, podniósł się na spotkanie przeciwnika

Obaj znajdowali się niebezpiecznie blisko krawędzi, prawie cztery metry nad ziemią W ciemności trudno było dokładnie stwierdzić, co się dzieje, ale jedno wydawało się pewne: Diego miał przewagę, jeśli chodzi o ciężar ciała

Teraz oboje z Paulem byliśmy na nogach, zupełnie niezauważani przez walczących na skraju strychu Usiłowałam skoczyć z pomocą, ale Paul mi nie pozwolił

To równa walka-oznajmił W chwilę później jednak, kiedy przeciwnicy odskoczyli od siebie, a Diego odrzucił pas z szyderczym śmiechem, stwierdziłam, że walka nie była w żaden sposób równa Ponieważ Diego nie wiadomo skąd wyciągnął nóż Błyszczał złowrogo w świetle stojącej na ziemi lampy Powietrze z moich płuc uszło gwałtownie

Jesse!-krzyknęłam-Nóż! To odwróciło na chwilę uwagę Diega i dało Jesse'owi czas na wyciągnięcie własnego noża zza cholewy tego, którym przeciął mi więzy



81

W porządku, tak jest - powiedziałam, kiedy to zobaczyłam - Ktoś zaraz

O to właśnie chodzi - powiedział Paul, ściskając mnie jeszcze mocniej - Pod warunkiem, że to będzie ten właściwy facet

Nie rozumiałam Paula Jesse i Diego krążyli teraz wokół siebie, zbliżając się niebezpiecznie do krawędzi Mogliśmy ich powstrzymać Mogliśmy ich powstrzymać z taką łatwością Dlaczego on

Olśniło mnie Może Paul był po stronie Diega? Może to była jakaś dziwaczna pułapka? Czy naprawdę nie zdołał odszukać Diega w ciągu dnia, czy tylko udawał, żeby potem patrzeć z przyjemnością, jak Jesse umiera? Wyrwałam mu się

Chcesz, żeby Jesse zginął - wrzasnęłam - Chcesz tego, tak? Paul spojrzał na mnie, jakbym zwariowała

Żartujesz? Przeniosłem się tutaj tylko po to, żeby nie zginął

Więc dlaczego mu nie pomagasz?

Nie potrzebuję - Jesse uchylił się przed ciosem Diega -pomocy

Kim są ci ludzie? - warknął Diego, ponownie atakuj ąc JesseA

Nikim - odparł Jesse - Nie zwracaj na nich uwagi To sprawa między tobą a mną

Widzisz? - powiedział Paul, nie bez satysfakcji - Uspokoisz się?

Jak mogłam się uspokoić, patrząc, jak mój chłopak no, ściśle mówiąc, nie był jeszcze moim

chłopakiem - toczy walkę na

śmierć i życie? Stałam z duszą na ramieniu, ledwie oddychając i obserwując błysk zimnego

metalu między oboma walczącymi

I wtedy to się stało Diego odwrócił się nagle i w mgnieniu oka chwycił

Mnie

Zaskoczył mnie tak, że nie byłam w stanie myśleć W jednej chwili stałam obok Paula i

patrzyłam ze zgrozą na to, co się działo

a w następnej znalazłam się w samym środku walki, z ramieniem Diega przygniatającym mi szyję i ostrzem jego srebrnego noża przy tętnicy

Rzuć nóż - rozkazał Jesse'owi Trzymał mnie tak blisko, że czułam wibrację głosu w jego ciele - Albo dziewczyna zginie Jesse zbladł Ale nie zawahał się ani chwili Rzucił nóż Paul wrzasnął:

Suze! Przenieś się! Po sekundzie dotarło do mnie, co miał na myśli Diego mnie dotykał Wystarczyło przywołać w myślach ten korytarz, którego tak nienawidziłam - tę stację pomiędzy dwoma planami istnienia - i znaleźlibyśmy się tam oboje

i pozbylibyśmy się go raz na zawsze Zanim jednak zdążyłam choćby zamknąć oczy, Diego odepchnął mnie i rzucił się na Jesse'a Usiłowałam krzyknąć, kiedy upadałam, ale z obolałego od uścisku Diega gardła nie wydobył się żaden dźwięk

Nie spadłam ze strychu Upadłam na jakiś metalowy - i częściowo szklany - przedmiot Przedmiot, który pękł pod moim ciężarem Wylała się z niego na siano jakaś ciecz Od której strych stanął w płomieniach

Lampa Przewróciłam się na lampę i rozbiłam ją I wywołałam pożar

Ogień rozprzestrzenił się szybciej, niż mogłabym to sobie wyobrazić Nagle oddzieliła mnie od pozostałych pomarańczowa ściana Widziałam ich po drugiej stronie Paul wpatrywał się we mnie w niemym przerażeniu, zaś Jesse i Diego Cóż, Jesse starał się przeszkodzić Diego w zanurzeniu noża w jego sercu Paul! - krzyknęłam - Pomóż mu! Pomóż Jesse'owi!

82

Ale Paul tylko stał i patrzył w moją stronę To Jesse w końcu wyswobodził się z uścisku

Diega To Jesse wykręcił mu ramię, tak że tamten wypuścił nóż To Jesse wymierzył mu cios

w twarz, który posłał go

Przez krawędź strychu na ziemię

Rozległ się głuchy łomot uderzającego o ziemię ciała i niepozostawiające wątpliwości

chrupnięcie kości kręgów szyjnych

Konie także go usłyszały Zarżały przenikliwie, kopiąc w ściany przegród Czuły dym

Podobnie jak 0'Neilowie Na zewnątrz stodoły słychać było krzyki

Udało ci się - krzyknęłam, patrząc na zasapanego Jesse'a poprzez ogień i dym -Zabiłeś go!

Suze - Paul nadal mi się przyglądał - Suze

Udało mu się, Paul! - Nie mogłam w to uwierzyć - Będzie żył -i zwróciłam się z radością do Jesse'a: - Będziesz żył! Jesse nie wyglądał na szczęśliwego Powiedział tylko:

Susannah Nie ruszaj się Wtedy zobaczyłam, co się stało Ogień odciął mnie całkowicie od pozostałej części strychu Nawet od jego krawędzi Otaczały mnie płomienie Oraz dym Dym tak gęsty, że ledwie ich widziałam Nic dziwnego, że Paul się na mnie gapił Znalazłam się w ogniowej pułapce

Suze - powiedział Jego głos brzmiał słabo Potem krzyknął: -Jesse, nie Jednak za późno W następnej chwili jakiś duży przedmiot przeleciał przez dym i ogień i uderzył we mnie, przewracając na

ziemię Po chwili zrozumiałam, że to Jesse, owinięty końską derką, która służyła mi za okrycie poprzedniej nocy Końską derką, która się teraz tliła

Chodź - powiedział, odrzucaj ąc ją, chwytaj ąc mnie za rękę i stawiaj ąc na nogi - Nie mamy czasu

Suze! - usłyszałam krzyk Paula Nie widziałam go już, dym zupełnie go zasłonił

Zejdź na dół - wrzasnął do niego Jesse - Zejdź na dół i pomóż im przy koniach Paul go nie słuchał

Suze! - ryknął - Przenieś się! Natychmiast! To twoja jedyna szansa! Jesse odwrócił się i zaczął kopać deski w ścianie obok Ściana drżała pod uderzeniami Przenieść się? Mój umysł pracował jakby na wolniejszych obrotach, może z powodu dymu Nie sądzę jednak, żebym mogła się przenieść A co z Jesse'em? Nie mogłam go zostawić Nie po to zadałam sobie tyle trudu, żeby go uratować przed Diegiem, aby teraz pozwolić mu zginąć w płomieniach

Suze - krzyknął ponownie Paul - Przenieś się! Ja też to zrobię Spotkamy się po drugiej stronie!

Po drugiej stronie? O czym on mówił? Odbiło mu? Och, jasne To Paul Oczywiście, był porąbany Usłyszałam trzask Jesse ujął mnie za rękę

Będziemy musieli skoczyć - powiedział, przysuwaj ąc twarz bardzo blisko mojej

Poczułam chłód na policzkach Powietrze Świeże powietrze Odwróciłam głowę i stwierdziłam, że Jesse wybił dość desek, żeby dało się przecisnąć przez dziurę Na zewnątrz było ciemno Ale kiedy podniosłam głowę, żeby powdychać więcej świeżego i rozkosznie chłodnego powietrza, zobaczyłam gwiazdy na niebie

Zrozumiałaś mnie, Susannah? - Jesse przysunął twarz tuż do mojej Na tyle blisko, żeby mnie pocałować Dlaczego mnie nie całował? - Wyskoczymy razem, kiedy policzę do trzech



83

Poczułam, jak obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie No, to już lepiej Lepiej, jeśli chodzi o całowanie się

Raz Czułam, jak bije jego serce Jak to możliwe? Serce Jesse'a przestało bić sto pięćdziesiąt lat temu

Dwa Płomienie lizały mnie po piętach Było mi strasznie gorąco Dlaczego się nie pośpieszył i nie pocałował mnie wcześniej?

Trzy A potem pofrunęliśmy w powietrzu Nie dlatego, że mnie całował Nie, dlatego że naprawdę lecieliśmy w powietrzu

Jak tylko chłodny powiew oczyścił mój umysł z dymu, zrozumiałam, co się dzieje Mknęliśmy z Jesse'em ku ziemi, która wydawała się bardzo odległa Tak więc zrobiłam jedyną rzecz, którą mogłam zrobić Przywarłam do niego, zamknęłam oczy i pomyślałam o domu

19

Grzmotnęłam tak mocno o ziemię, że wszelkie powietrze ze mnie uleciało To tak, jakby dostać w plecy podkładem kolejowym - co mi się kiedyś przydarzyło, więc wiem, co mówię Leżałam oszołomiona i nie mogłam ani złapać tchu, ani się poruszyć, niezdolna do niczego, do niczego poza odczuwaniem bólu

Świadomość wróciła powoli Mogłam poruszyć nogami To był dobry znak Poruszyłam

także rękami Też dobrze Wrócił oddech - z bólem, ale jednak

Potem usłyszałam

Świerszcze

Nie rżenie koni, opierających się przy wyprowadzaniu z płonących boksów Nie ryk ognia

wokół Nawet nie swój urywany oddech

Świerszcze, które cykały beztrosko, jakby nie miały nic lepszego do roboty

Otworzyłam oczy

Zamiast ognia i dymu, i płonącej stodoły, zobaczyłam tylko gwiazdy, setki świecących zimno

gwiazd, odległych o miliony kilometrów

Odwróciłam głowę

I zobaczyłam swój dom

Nie zajazd pani (Weil, tylko swój dom Byłam na podwórzu Widziałam taras, który

zbudował Andy Ktoś zostawił światła w saunie

Dom Byłam w domu

I żyłam Z trudem, ale żyłam

I nie byłam sama Nagle ktoś ukląkł koło mnie, przesłaniając światła w łaźni i powtarzając

moje imię

Suze?Suze,nicciniejest? Paul tarmosił mnie, dotykając obolałych miejsc Próbowałam odepchnąć jego ręce, ale on nie przestawał, aż w końcu powiedziałam:

Paul, dosyć!

Jesteś cała - Opadł koło mnie na trawę Wydawał się bardzo blady w świetle księżyca Ale spokojny - Dzięki Bogu Przedtem się nie ruszałaś

Nic mi nie jest-stwierdziłam

84

Potem przypomniałam sobie, że niezupełnie Ponieważ Jesse straciłam Jesse'a

Uratowaliśmy go, żebym mogła stracić go na zawsze Ból - dużo gorszy od tego, jaki czułam,

lądując na zimnej, twardej ziemi - chwycił mnie jak w imadło

Jesse Odszedł Odszedł na dobre

Tylko że

Jeśli to prawda, dlaczego o nim pamiętam?

Uniosłam się na łokciach, nie zwracając uwagi na ból w żebrach

Wtedy go zobaczyłam Leżał na brzuchu, w trawie, niedaleko mnie, zupełnie bez ruchu,

zupełnie nie

Wydzielając blasku

Nie otaczała go żadna poświata

Spojrzałam na Paula Zamrugał oczami

Nie wiem - powiedział, jakby z przymusem -W porządku, Suze? Nie wiem, jak to się stało Byliście tu oboje, kiedy się zjawiłem Nie wiem, jak to się stało

Podniosłam się na rękach i kolanach i poczołgałam w jego stronę Chyba płakałam Nie jestem pewna Ale ledwie widziałam cokolwiek wyraźnie

Jesse!-Byłam już przy nim To on Naprawdę on Prawdziwy Jesse Żywy Jesse

Tylko że nie wydawał się taki żywy Wyciągnęłam rękę, badając tętno na jego szyi Wyczułam je - wstrzymałam oddech - ale było słabe Oddychał, ale ledwo ledwo Bałam się go dotknąć, bałam się go poruszyć Ale jeszcze bardziej bałam się nic nie zrobić

Jesse! - krzyknęłam, odwracając go i potrząsając za ramiona -Jesse, to ja, Suze! Obudź się! Obudź się, Jesse!

To na nic, Suze - powiedział Paul -Już próbowałem Jest tutaj ale go nie ma Nie naprawdę

Trzymałam głowę Jesse'a w ramionach Tuliłam go do siebie W księżycowym świetle wydawał się martwy 179 Ale nie był Nie był martwy Wiedziałabym, gdyby był

Myślę, że sknociliśmy to, Suze - powiedział Paul - Nie miałaś nie miałaś sprowadzić go tutaj

Nie zamierzałam - odparłam Mój głos był tak słaby, że świerszcze praktycznie go zagłuszały - Nie zrobiłam tego specjalnie

Wiem - powiedział Paul -Ale myślę, że może powinnaś go odstawić

Odstawić dokąd? - wściekłam się Teraz mówiłam głosem znacznie głośniej szym od cykania świerszczy Tak głośnym, w gruncie rzeczy, że przestraszone świerszcze umilkły -W sam środek pożaru?

Nie Ja tylko ja tylko nie sądzę, żeby on mógł tutaj zostać, Suze, i żyć Tuląc Jesse'a, zastanawiałam się usilnie To nie w porządku Nikt nas nie uprzedził Doktor Slaski nie mruknął słowa Powiedział tylko, że trzeba sobie wyobrazić czas i miejsce, do którego chce się przenieść i

I nie dotykać niczego, czego nie chce się ze sobą zabrać w podróż w czasie Jęknęłam i pochyliłam twarz ku twarzy Jesse'a To była moja wina To wszystko moja wina

Suze - Paul położył rękę na moim ramieniu - Pozwól mi spróbować Może ja zdołam go przenieść z powrotem

Nie możesz - Podniosłam głowę, mój głos był zimny j ak ostrze, które Diego przytknął mi do gardła - To go zabije Nie jest taki jak my Nie jest pośrednikiem Jest jest człowiekiem



85

Paul potrząsnął głową

Może j ednak miał wtedy umrzeć, Suze Tak, j ak mówiłaś Może słusznie mnie ostrzegałaś, że nie powinniśmy się wtrącać

Wspaniale - Zaśmiałam się gorzko - Wspaniale, Paul A więc teraz się zgadzasz ze mną?

Paul stał nieporuszony, z wyrazem niepokoju na twarzy Gdybym była wtedy zdolna do

innych uczuć niż rozpacz, znienawidziłabym go

Ale nie potrafiłam Nie mogłam go znienawidzić Nie mogłam myśleć o niczym innym, poza

Jesse'em Nie uratowałam go, powiedziałam sobie, tylko po to, żeby siedzieć i patrzeć, jak

umiera

Idź do wiaty - odezwałam się cichym, spokojnym głosem -1 wejdź do domu tamtymi drzwiami Nigdy nie pamiętają,

żeby je zamknąć Na haku przy drzwiach wiszą kluczyki od samochodu mamy Weź je i wracaj, pomożesz mi wsadzić go do samochodu Paul spojrzał na mnie, jakbym oszalała

Samochód? -W głosie brzmiało powątpiewanie - Zamierzasz gdzieś go zawieźć?

Tak, głupolu - parsknęłam - Do szpitala

Do szpitala - Paul potrząsnął głową - Ale Suze

Zrób to! Zrobił Wiem, że nie miało to dla niego sensu, ale zrobił Zabrał kluczyki, wrócił i pomógł mi zanieść Jesse'a do samochodu mamy Nie było to łatwe, ale wspólnymi siłami daliśmy radę Zaciągnęłabym go sama, gdyby to było konieczne

Potem ruszyliśmy; Paul prowadził, a ja trzymałam głowę Jesse'a na kolanach Nie uważałam, że to, co robię, nie ma sensu Łudziłam się chyba, że w szpitalu mu pomogą W końcu medycyna poszła do przodu w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat Dlaczego nie mieliby uratować człowieka, który właśnie przybył z innego czasu, poprzez inny wymiar? Dlaczego by nie? Otóż nie

Och, próbowano W szpitalu Przybiegli z noszami, kiedy Paul oznajmił, że mamy w samochodzie nieprzytomnego człowieka Założyli Jesse'owi maskę tlenową, podczas gdy lekarz z pogotowia

mnie przesłuchiwał Czy pacjent brał narkotyki? Za dużo wypił? Miał atak? Ból głowy? Skarżył się na ból w ramieniu?

Nie dało się znaleźć medycznego wyjaśnienia śpiączki, w jaką zapadł Jesse Tak właśnie oświadczył lekarz, kiedy przyszedł się ze mną zobaczyć parę godzin później Żadnego konkretnego wyjaśnienia Tomografia komputerowa mogłaby coś wykazać Czy nie wiem przypadkiem, jaki rodzaj ubezpieczenia posiada Jesse? Może znam numer oddziału, w którym jest ubezpieczony? Telefon do kogoś z najbliższej rodziny?

Przyjęli go o szóstej rano O siódmej zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej, gdzie jestem - w szpitalu, z przyjacielem O ósmej zadzwoniłam do jedynej osoby, która, jak sądziłam, mogła mieć jakiś pomysł na to, co zrobić

Ojciec Dominik wrócił z San Francisco poprzedniej nocy Wysłuchał mnie bez żadnych uwag

Oj cze Dominiku, ja chyba zrobiłam coś strasznego Nie chciałam, ale Jesse jest tutaj Prawdziwy Jesse Żywy Jesteśmy w szpitalu Przyjedź, proszę Przyjechał Na widok jego wysokiej, silnej postaci zmierzającej w stronę twardego plastykowego krzesła, na którym spędziłam ostatnich parę godzin, omal się nie załamałam Ale nie zrobiłam tego "wstałam i w chwilę później byłam w jego objęciach

86

Coś ty zrobiła? - szeptał raz po raz Nie zwracał się wyłącznie do mnie Paul też tam był - Co wyście zrobili?

Coś złego - powiedziałam, odrywając mokrą od łez twarz od jego koszuli -Ale nieumyślnie

Próbowaliśmy go ratować - odezwał się zgnębiony Paul -Jego życie Prawie nam się udało

Wtedy przeniosłam go tutaj Och, oj cze Dominiku Uciszył mnie i wszedł do pokoju, gdzie leżał Jesse Koc, którym go przykryto, ledwie się poruszał przy każdym, płytkim

oddechu Jesse Duch, jak sobie uświadomiłam, wyglądałby teraz lepiej - na bardziej żywego -niż Żywy Jesse

Ojciec Dominik przeżegnał się, tak mocno zaniepokoił go ten widok Pielęgniarka zmierzyła właśnie Jesse'owi puls i zapisywała go na tabliczce Uśmiechnęła się smutno na widok księdza, po czym wyszła Ojciec Dominik przyjrzał się Jesse'owi Nie odzywał się

Chcą wiedzieć, j aki ma rodzaj ubezpieczenia - powiedziałam z goryczą - zanim zrobią następne badania

Rozumiem - powiedział oj ciec Dominik

Nie wiem, co mogą wykazać kolejne badania - odezwał się Paul

Nigdy nie wiadomo - parsknęłam, wyżywaj ąc się na Paulu, ponieważ nie mogłam wyżyć się na osobie najbardziej winnej, czyli sobie samej - Może jest coś, co mogliby zrobić Może

Czy twój dziadek j est gdzieś tutaj ? - zapytał Paula oj ciec Dominik Paul oderwał wzrok od nieprzytomnego Jesse'a

Owszem - przytaknął - To znaczy, tak, proszę księdza Tak sądzę

Może powinieneś pójść go odwiedzić - Ojciec D mówił spokojnym głosem Jego obecność, muszę przyznać, dodawała mi otuchy - Jeśli jest przytomny, może będzie mógł udzielić nam jakiejś rady

Nie będzie chciał ze mną rozmawiać - stwierdził Paul -Nawet jeśli jest przytomny

Myślę - powiedział cicho oj ciec Dominik - że j eśli można wyciągnąć z tego j akąś naukę, to taką, że życie upływa i jeśli są jakieś płoty do naprawienia, to trzeba je naprawić szybko, bo potem będzie za późno Idź i pogódź się z dziadkiem

Paul otworzył usta, żeby zaprotestować, ale spojrzenie ojca Dominika zamknęło mu je z powrotem Spojrzał jeszcze raz w moją stronę, po czym opuścił pokój, wyraźnie przybity

Nie gniewaj się na niego, Susannah - powiedział oj ciec Dominik - Chciał dobrze Byłam zbyt zmęczona, żeby się spierać Okropnie zmęczona

Myślał, że ukradnie mi Jesse'a Nawet pamięć o nim Ojciec Dominik wzruszył ramionami

W końcu, Susannah, może tak byłoby lepiej, nie sądzisz? Lepiej niż tak, w każdym razie - Skinął głową w kierunku nieruchomej postaci Cóż, pewnie miał rację

I tak musiałby kiedyś odej ść, Susannah - ciągnął oj ciec D - Pewnego dnia

Wiem - Czułam dławienie w gardle Wtedy sobie przypomniałam W życiu ojca Dominika też był duch Duch dziewczyny, którą kochał, może równie mocno jak ja jesse'a

Ja - Mówiłam z trudem, w gardle tkwiło mi coś gigantycznego, nie do przełknięcia -Przepraszam, ojcze Dominiku Zapomniałam



87

Ojciec D uśmiechnął się ze smutkiem i dotknął mojego ramienia

Nie bądź dla niego za surowa - powiedział, maj ąc na myśli Paula Potem rzucił j eszcze raz okiem na Jesse'a i dodał: - Nie bardzo wiem, co moglibyśmy zrobić Tylko to ubezpieczenie Myślę, że

tym można by się zająć Zaraz wrócę Przynieść ci coś? Jadłaś coś?

Myśl o tym, że miałabym przepchnąć jakieś jedzenie przez ściśnięte gardło, rozbawiła mnie, że aż zaśmiałam się lekko

Nie, dzięki - powiedziałam

W porządku - Ojciec Dominik skierował się do drzwi Na progu przystanął i odwrócił się do mnie - Przykro mi, Susannah - powiedział cicho - Przykro mi, że nie było mnie przy tobie, kiedy to się stało I jest mi bardziej przykro, niż potrafię to wyrazić, że to musiało się skończyć w ten sposób Z tymi słowami wyszedł

Stałam przez chwilę bez ruchu, z pustką w głowie Dopiero po chwili dotarło do mnie znaczenie tego, co powiedział

Ojciec Dominik miał rację To był koniec Mogłam zaprzeczać, ile mi się podobało, ale było po wszystkim Jesse umierał na moich oczach, a ja nie mogłam niczego, absolutnie niczego, dla niego zrobić

I to była moja wina Opuszczał mnie z mojej własnej winy Jasne, mogłam się pocieszać, że gdziekolwiek trafi, będzie mu lepiej niż tu, ze mną, na ziemi, gdzie prowadził życie - nie życie

Ale to nie zmniejszyło bólu

Opadłam na krzesło obok szpitalnego łóżka Płakałam tak mocno, że nic nie widziałam Ale nie za głośno Nie chciałam, żeby przybiegła pielęgniarka z mnóstwem środków uspokajających Czego mi brakowało, uświadomiłam sobie, to obecności mamy Nie, nie mamy Taty Gdzie był mój tata, kiedy go naprawdę potrzebowałam?

Susannah Pomyślałam o grobie Jesse'a, tym z kamieniem nagrobnym, za który zapłaciliśmy oboje z ojcem Dominikiem Co było w tym grobie, skoro ciało Jesse'a znajdowało się tutaj? Nic Był pusty Ale nie na długo Nie, nie na długo

Susannah A w jego czasie? Co robili teraz państwo (Weil? Prawdopodobnie grzebali w zgliszczach stodoły Z pewnością znajdą jeden szkielet Ale czy będą wiedzieli, że nie należy do Jesse'a? A czy rodzina Jesse'a wpadnie w rozpacz, czy będzie się wiecznie zastanawiać, co stało się z ich synem i bratem?

Nie W żaden sposób nie da się ustalić, że to ciało Diega Pomyślą, że to zwłoki Jesse'a Rodzina de Silva wyprawi pogrzeb Niewłaściwemu człowiekowi

Poczułam rękę na ramieniu Wspaniale Ktoś był w pokoju Widział, jak wypłakuję sobie oczy Czy nie można pozwolić dziewczynie się wypłakać w samotności? - Odejdź - parsknęłam, podnosząc głowę - Nie widzisz, że Wtedy zobaczyłam, że postać obok mnie promienieje

20

Podskoczyłam chyba na kilometr w powietrze Tak się przestraszyłam Na pewno zerwałam

się z krzesła z taką prędkością, że je przewróciłam Stałam, dysząc i patrząc zupełnie suchymi

nagle oczami

Ponieważ koło łóżka stał i przyglądał się leżącemu Jesse'owi

Jesse

Przenosiłam wzrok z jednego Jesse'a na drugiego, nie dowierzając własnym oczom

88

Ale to była prawda Było ich dwóch: martwy i żywy A właściwie należałoby powiedzieć: martwy i umierający

- J-Jesse? - Otarłam łzy umazanym sadzą rękawem

Jesse jednak nie patrzył na mnie Wpatrywał się w cóż, samego siebie, na łóżku

- Susannah - szepnął - Co co ty zrobiłaś?

Tak się ucieszyłam na jego widok, że nie myślałam trzeźwo Podeszłam do niego i chwyciłam go za rękę

- Jesse, ja się przeniosłam To znaczy, w czasie - wymamrotałam

Oderwał ciemne oczy od postaci na łóżku i skupił spojrzenie na mnie Nie wydawał się uszczęśliwiony

Przeniosłaś się? - Patrzył gniewnie - Udałaś się za Slaterem? Po tym, j ak ci powiedziałem, że sam potrafię się o siebie zatroszczyć?

Był wściekły Jego złość napełniła mnie takim szczęściem, że zaśmiałam się cicho Nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, co to znaczy, że widzę go tutaj, w szpitalu

Zadbałeś o swoje sprawy - zapewniłam - Powiedziałam ci

- tobie z przeszłości - o Diegu i on cię nie zabił, Jesse Ty zabiłeś jego Ale potem potem
wybuchł pożar - Przełknęłam

ślinę; ochota do śmiechu przeszła mi zupełnie - W stodole W stodole (Weilów Zmrużył oczy

0'Neilowie - mruknął Wydawał się równie oszołomiony, jak ja - Pamiętam ich

Tak- powiedziałam -Wybuchł pożar, a ty, Jesse ty mnie uratowałeś A w każdym razie, próbowałeś Ale ale

Glos mi zamarł Jesse puścił moją rękę Przysunął się do łóżka i patrzył na leżące, prawie pozbawione oddechu ciało

Nie rozumiem - powiedział Jesse -Jak to się stało? Zagryzłam wargi Nie było czasu na wyjaśnienia Nie teraz, kiedy każda chwila mogła być naszą ostatnią

Zrobiłam to - wyrzuciłam z siebie - Nie chciałam Chciałam cię uratować, Jesse, a nie Ale dotykałam cię nadal, kiedy

przenosiłam się w czasie, w przyszłość, i ty po prostu przeniosłeś się ze mną Jesse chyba po raz pierwszy, odkąd znalazł się w pokoju, spojrzał na mnie, jakby rzeczywiście mnie widział

Naprawdę się cofnęłaś? - Patrzył na mnie szeroko otwarty mi oczyma - W przeszłość? W moją przeszłość? Skinęłam głową Co miałam powiedzieć?

A Paul? Poszedłem za nim do bazyliki, ale on zniknął Ścigałaś go? Skinęłam ponownie

Chciałam mu przeszkodzić W uratowaniu ciebie Ale ostatecznie nie mogłam, Jesse To nie wporządku To, co zrobił ci Diego Nie mogłam dopuścić, żeby się powtórzyło Więc

ci powiedziałam A ty go zabiłeś Zabiłeś Diego Ale potem był pożar i - Spojrzałam na postać na łóżku Nie mogłam stłumić

szlochu - A teraz myślę, że to pożegnanie Przykro mi, Jesse Bardzo, bardzo mi przykro

Oczy znowu zaszły mi łzami Nie mogłam uwierzyć, że to się rzeczywiście dzieje Zawsze uważałam swój „dar" za przekleństwo, ale nigdy, nigdy nie nienawidziłam go tak mocno, jak



89

teraz Żałowałam, że w ogóle usłyszałam o pośrednictwie Żałowałam, że w ogóle widziałam jakieś duchy Żałowałam, że się urodziłam Poczułam rękę Jesse'a na policzku

Querida - powiedział Oparł drugą rękę na łóżku, żeby zachować równowagę, i przechylił się, żeby mnie pocałować Ostatni pocałunek, zanim zostanie mi odebrany na zawsze Zamknęłam oczy w oczekiwaniu na dotyk chłodnych ust Zegnaj, Jesse Zegnaj Jego usta ledwie mnie musnęły Usłyszałam, jak wzdycha Odsunął głowę od mojej i spojrzał w dół

Ręką dotykał nogi swojego ciała

Coś wydawało się przez niego przepływać Zajaśniał mocniej przez chwilę, wpatrując się we mnie intensywniej niż kiedykolwiek, odkąd go poznałam A potem został wchłonięty przez własne ciało, jak dym w wywietrznik I zniknął

Och, jego ciało zostało Ale duch Jesse'a - duch, którego kochałam - odszedł Na jego miejscu

Była pustka Wyciągnęłam ręce, pragnąc chwycić choć jakąś cząstkę Jesse'a, ale przecięły tylko powietrze

Jesse odszedł Odszedł naprawdę Wrócił do ciała, które opuścił tak dawno temu ciała, które na moich oczach zadrżało gwałtownie, jakby odrzucało powracającą duszę Potem znieruchomiało jak martwe

Wiedziałam, co się stało Ciało Jesse'a przeniosło się w przyszłość, owszem Ale nie jego dusza, ponieważ dwie jednakowe dusze nie mogę istnieć w tym samym wymiarze Ciało Jesse'a pozostawało bez duszy równie długo jak dusza Jesse'a bez ciała Teraz zjednoczyły się wreszcie Ale za późno Miałam stracić ich obu

Nie mam pojęcia, jak długo stałam, trzymając Jesse'a za rękę i wpatrując się w niego z rozpaczą Na tyle długo, że wrócił ojciec Dominik

Nie martw się, Susannah, wszystko załatwione - powiedział -Jesse przejdzie wszystkie potrzebne badania

To już nieważne -wymamrotałam, nie puszczając jego dłoni zimnej dłoni

Nie porzucaj nadziei, Susannah - odparł ojciec Dominik - Nigdy nie porzucaj nadziei Roześmiałam się z goryczą

A czemu to, oj cze Dominiku?

Bo, wiesz, to wszystko, co mamy - Położył mi rękę na ramieniu - Zrobiłaś, co zrobiłaś, ponieważ go kochałaś, Susannah Kochałaś go dostatecznie mocno, żeby pozwolić mu odejść To najwspanialszy dar, jakim można kogoś obdarzyć Potrząsnęłam głową, nadal niewiele widząc przez łzy

To nie tak idzie, oj cze Dominiku

Co takiego? - zapytał łagodnie

To powiedzenie Ono brzmi: „Jeśli coś kochasz, zwróć mu wolność Jeśli tak ma być, wróci do ciebie" Nie wiedział ksiądz? Ojciec tego nie czytał?

Podniosłam oczy, żeby sprawdzić, co ojciec Dominik o tym sądzi, ale on wcale na mnie nie patrzył Wpatrywał się w Jesse'a na łóżku Niebieskie oczy ojca Dominika, zauważyłam, były tak samo pełne łez jak moje

Susannah - odezwał się zduszonym głosem - Patrz Spojrzałam W tej samej chwili poczułam, jak palce dłoni, którą trzymałam, zaciskają się na mojej

90

Rumieńce, których przed chwilą nie było, napłynęły do twarzy Jesse'a Nie była już blada jak

prześcieradło Jego cera miała teraz ten sam oliwkowy odcień, jak przy pierwszym spotkaniu

w stodole (Weilów

To nie wszystko Pierś Jesse'a wznosiła się i opadała pod kocem w widoczny sposób Żyły na

szyi pulsowały

Uniósł powieki

i zapadłam się tak samo, jak za każdym razem, kiedy na mnie patrzył, w ciemną głębię jeziora, jaką stanowiły oczy Jesse'a oczy, które nie tylko mnie widziały, ale również poznawały Znały moją duszę

Podniósł rękę, zerwał maskę tlenową i wypowiedział słowo Ale było to słowo, na dźwięk którego moje serce zaśpiewało Querida

21

Suze! - Usłyszałam z dołu głos mamy - Suze! Siedziałam przy toaletce, podziwiając swoje

uczesanie Poświęciłyśmy z Cee Cee całe popołudnie na włosy i paznokcie

Cee Cee nie potrzebuje specjalnych zabiegów, jeśli chodzi o to pierwsze jej białe włosy są z

natury proste Upięła je jednak do góry i cały czas narzekała, że się rozsypią

U mnie jednak zabiegi zostawiły widoczny ślad, bo moje włosy były równie ciemne i lśniące

jak w momencie, kiedy wyszłam z salonu

Suze! - zawołała mama po raz trzeci i ostatni Zerknęłam na zegar Kazałam mu czekać prawie pięć minut Dostatecznie długo, uznałam

Idę - krzyknęłam, chwytaj ąc wieczorową torebkę i lekki biały szal od sukienki

Podbiegłam do drzwi pokoju i otworzyłam je Po schodach wspinał się Jake z ciężkim plecakiem, pełnym książek Z biblioteki

Czy piekło zamarzło? - zapytałam, kiedy mnie mijał

Nie zaczynaj ze mną, mam egzaminy końcowe - warknął Potem, już przy drzwiach swojego pokoju, odwrócił się i, chyba całkiem szczerze, powiedział: - Ładna sukienka - Po czym zniknął w czeluściach swojej kawalerskiej jaskini

Uśmiechnęłam się mimo woli To był pierwszy komplement, jaki udało mi się wydrzeć Jake'owi

Ruszyłam po schodach, unosząc lekko suknię To były te same schody, uświadomiłam sobie, z których przepędziła mnie pani (Weil jakieś, och, sto pięćdziesiąt lat temu Zastanawiałam się, czy w obecnym stroju, wzięłaby mnie za pannę lekkich obyczajów Raczej wątpiłam Przyjemnie, pomyślałam, mieć takie schody Schody, dzięki którym można mieć prawdziwe „wejście" Dotarłam do ostatniego półpiętra, tego, które powinno służyć dziewczynom wybierającym się na bal zimowy za scenę, na której obracałyby się, każąc osobom w salonie podziwiać suknię Zatrzymałam się, szykując do występu

Ale niepotrzebnie Zorientowałam się od razu Mój ojczym biegał po pokoju z łyżką pełną czegoś zielonego i namawiał każdego, kogo dopadł, żeby spróbował, tylko spróbował Mama usiłowała dociec, jak działa jej nowa kamera cyfrowa i nie bardzo jej to szło Najmłodszy z moich przyrodnich braci, David, rozmawiając z moim chłopakiem, wyrzucał z siebie z prędkością karabinu maszynowego informacje na temat nowych wynalazków w aeronautyce, o których się dowiedział z kanału Discovery A Maks, pies rodziny, wciskał nochal w spodnie mojego chłopaka

Przypuszczam, że była to typowa scenka rodzinna, która z pewnością powtarza się co wieczór w milionach domów Dlaczego więc łzy napłynęły mi do oczu?



91

Och, nie z powodu Andy'ego i jego łyżki, ani też mamy z jej kamerą, ani Davida z jego

głębokim przekonaniem, że każdy pragnąłby poznać dokładny przebieg programu, jaki

obejrzał

Nie, to dlatego, że pies rodziny pakował nochal w niewłaściwe miejsca u mojego chłopaka, a

mój chłopak musiał go odpychać, łzy napłynęły mi do oczu

Ponieważ Maks wyczuwał zapach mojego chłopaka Maks mógł wreszcie powąchać Jesse'a

David pierwszy zauważył mnie na półpiętrze Głos mu zamarł; stał tylko, gapiąc się na mnie

Po chwili wszyscy już patrzyli w moją stronę

Pośpiesznie zamrugałam oczami, aby pozbyć się łez Zwłaszcza kiedy Maks przybiegł do

mnie i próbował władować mi wielki, włochaty łeb pod sukienkę

- Och, Susie - zaszczebiotała mama i ku zdumieniu wszystkich - zwłaszcza jej własnemu -

pstryknęła zdjęcie - Wyglądasz ślicznie

Andy wyczuł kolejną ofiarę i uniósł łyżkę w moją stronę, ale matka powstrzymała go

stanowczo

Andy, nie podchodź z tym do niej, kiedy j est tak ubrana -ostrzegła

Uśmiechnęłam się Spojrzałam na Jesse'a - on też się uśmiechał Takim tajemniczym uśmiechem, przeznaczonym tylko dla mnie - chociaż teraz, rzecz jasna, wszyscy mogli go zobaczyć Zaparł mi dech w piersiach, jak zawsze

Więc - powiedziałam na tyle swobodnym tonem, na ile pozwalało mi ściśnięte gardło Ale tym razem z radości - Widzę, że poznaliście już Jesse'a Andy, zanim pobiegł z łyżką z powrotem do kuchni, podsumował wrażenia w dwóch słowach:

Może być Mama promieniała

Jak miło cię poznać - zwróciła się do Jesse'a - A teraz chodź tutaj, chcę wam obojgu zrobić zdjęcie

Zeszłam na sam dół i stanęłam obok Jesse'a przed kominkiem Wydawał się niewiarygodnie wysoki i przystojny w smokingu I nawet nie przejmowałam się, że mama ośmiesza mnie wobec niego Przypuszczam, że takie rzeczy nie mają znaczenia, kiedy traci się motywację do życia, a potem, wbrew wszelkim przeciwnościom, odzyskuje ją z powrotem

To dla ciebie - powiedział Jesse, kiedy podeszłam blisko Wręczył mi coś, co trzymał w dłoni Pojedynczą białą orchideę, z takich, jakie spotyka się na pogrzebach Albo na grobach

Wzięłam ją z lekkim uśmiechem Tylko my dwoje wiedzieliśmy, jakie znaczenie ma ten kwiat Dla mamy, która podbiegła, żeby mi go przypiąć do sukni, zanim zrobi zdjęcie, to była tylko ozdoba

No, to teraz proszę o uśmiech - Pstryknęła zdj ecie, nie zmuszając nas, na szczęście, do dalszego pozowania

Andy wynurzył się ponownie z kuchni, tym razem bez łyżki, z wyrazem ojcowskiej troski na twarzy

Przyprowadzisz ją do domu przed północą, zrozumiałeś, młody człowieku? -powiedział, wyraźnie zadowolony, dla odmiany, z roli ojca dziewczynki, a nie chłopca

Przyprowadzę, proszę pana - odparł Jesse

O pierwszej - zwróciłam się do Andy'ego

O dwunastej trzydzieści - odparował Andy

O dwunastej trzydzieści - zgodziłam się Kłóciłam się tylko dlatego, że, cóż, tak wypada Nie miało znaczenia, kiedy Jesse odprowadzi mnie do domu Mieliśmy przed sobą całe życie

92

Suze - szepnęła mama, poprawiając mi szal - podoba nam się, nie zrozum mnie źle Ale czy nie jest, cóż, trochę dla ciebie za stary? W końcu, to uczeń college'u - w wieku Jake'a Gdyby wiedziała

Dzięki temu j esteśmy prawie równi - oświadczyłam -Dziewczęta dojrzewają szybciej niż chłopcy

Akurat w tej chwili Brad przywlókł się z pokoju telewizyjnego, gdzie coś oglądał Kiedy zobaczył nas nadal w drzwiach, twarz wykrzywiła mu się ze zniecierpliwienia

Jeszcze nie wyszliście? - burknął i poszedł do kuchni Spojrzałam na mamę

Wiem, o czym myślisz - powiedziała, poklepując mnie po plecach - Baw się dobrze

Na zewnątrz otoczyło nas rześkie powietrze wieczoru Jesse obejrzał się przez ramię, sprawdzając, czy moi rodzice nie patrzą Potem wziął mnie za rękę

Gdybym miał do wyboru: zrobić to jeszcze raz albo spędzić wieczność w ogniu piekielnym, wybrałbym piekło

Nie będziesz musiał tego powtarzać - odparłam ze śmiechem - Teraz cię znają Poza tym, spodobałeś im się

Nie twój ej matce - stwierdził Jesse

Owszem, tak - sprzeciwiłam się - Ona tylko myśli, że jesteś trochę dla mnie za stary

Gdyby wiedziała - powiedział Jesse, wyrażaj ąc - co często mu się zdarzało - dokładnie to, o czym wcześniej pomyślałam

Z kolei twój oj czym zaprosił mnie na jutro na kolacj ę

Niedzielną kolację? - Byłam pod wrażeniem - On cię naprawdę musi lubić Doszliśmy do samochodu Jesse'a - no, tak naprawdę to był samochód ojca Dominika Ojciec D pożyczył go Jesse'owi na tę okazję To nie znaczy, rzecz jasna, że Jesse posiadał prawojazdy Ojciec D wciąż pracował nad tym, żeby zdobyć dla niego świadectwo urodzenia kartę ubezpieczenia społecznego świadectwa szkolne, tak żeby mógł starać się o miejsce w college'u i stypendium

Poczciwy ojczulek zapewnił nas, że to nie będzie trudne „Kościół, powiedział, ma swoje sposoby"

Pani - powiedział Jesse, otwierając przede mną drzwiczki

Dziękuj ę - odparłam, wślizguj ąc się do środka Jesse obszedł samochód i wsunął się na fotel kierowcy

Jesteś pewien, że wiesz, j ak się to prowadzi? - zapytałam na wszelki wypadek

Susannah - Jesse włączył silnik - Nie obij ałem się j ako duch przez sto pięćdziesiąt lat, jedząc cukierki Poczyniłem parę obserwacji to tu, to tam I z całą pewnością- zaczął wycofywać samochód z podjazdu - potrafię prowadzić

W porządku Tylko się upewniałam Bo zawsze mogę poprowadzić, jeśli to będzie potrzebne

Siedź, gdzie siedzisz - powiedział Jesse, skręcając w ulicę Sosnowego Wzgórza i nie potrącając przy tym skrzynki na listy, co mnie, posiadaczce prawa jazdy, rzadko się udawało -i wyglądaj ładnie, jak przystało na młodą damę

Zaraz, który to wiek mamy teraz?

Litości - powiedział zgnębiony - Robię to dla ciebie, w tym małpim stroju

Pingwinim

Susannah

Tak się mówi Tak to się nazywa Musisz się podszkolić w gwarze, jeśli nie chcesz odstawać

Wszystko j edno - powiedział Jesse, tak świetnie naśladuj ąc - cóż, mnie - że aż palnęłam go żartobliwie w ramię



93

Siedziałam i wyglądałam ładnie przez resztę podróży do Misji Na miejscu pozwoliłam mu

nawet obejść auto i otworzyć dla mnie drzwiczki Jesse podziękował mi, wspominając, że

jego męskie ego dostało dostatecznie dużo cięgów w zeszłym tygodniu

Wiedziałam, o czym mówi i nie miałam pretensji, że czuje się tak, a nie inaczej Ze szpitala

wyszedł jak człowiek nowo narodzony, bez przeszłości, a w każdym razie, bez takiej, która

mogłaby mu obecnie pomóc, bez rodziny - poza mną, oczywiście, i ojcem Dominikiem - i bez

grosza przy duszy Gdyby nie ojciec Dominik, kto wie, jak by się to skończyło? Och,

przypuszczam, że mama i Andy pozwoliliby mu się do nas wprowadzić

Ale nie byliby zachwyceni Tymczasem ojciec Dominik znalazł Jesse'owi małe - ale ładne i

schludne - mieszkanie, a teraz szukał mu pracy Do cołlege'u miał pójść później, kiedy już

przygotuje się i zda egzaminy na poziomie szkoły średniej

Kiedy j ednak wpadliśmy na oj ca D przy wej ściu na salę taneczną - urządzoną na dziedzińcu

Misji, przekształconym na tę okazję w zalaną światłem księżycowym oazę, z migotliwymi

światełkami okręconymi wokół pni palm oraz wielobarwnymi światłami w fontannie -

udawał, że widzi Jesse'a po raz pierwszy - ze względu na stojącą w pobliżu siostrę Ernestynę

Miło mi cię poznać - powiedział oj ciec Dominik, ściskaj ąc mu rękę Jesse nie zdołał powstrzymać uśmiechu

Mnie również, proszę księdza Kiedy siostra Ernestyna, przyjrzawszy się mojej sukni - pewnie spodziewała się po mnie stroju z rozcięciem do pępka, a nie skromnej białej sukni od Jessiki McClintock - odeszła, ojciec Dominik przestał udawać

Mam dobre wiadomości Masz pracę Jesse był podekscytowany

Naprawdę? Co to za praca? Kiedy zaczynam?

W poniedziałek rano, a chociaż płaca nie będzie wysoka, to jest coś, co myślę, będzie ci wyjątkowo odpowiadało - wygłaszanie pogadanek o starym Carmelu w Muzeum Towarzystwa

Historycznego Sądzisz, że dasz radę robić to przez jakiś czas? W każdym razie dopóki nie umieścimy cię w szkole medycznej? Uśmiech Jesse'a wydawał się - przynajmniej w moich oczach -jaśniejszy od księżyca

Tak przypuszczam - odparł

Wspaniale - Oj ciec Dominik podsunął okulary wyżej na nosie i uśmiechnął się do nas - Przyjemnego wieczoru, dzieciaki Podziękowaliśmy z Jesse'em i poszliśmy tańczyć

Nie był to bal z połowy XIX wieku, ale bawiliśmy się dobrze Był poncz i ciastka, i rodzice -opiekunowie No, był też didżej i sztuczny dym, ale to nieważne Jesse był wyraźnie zadowolony, zwłaszcza kiedy podeszli do nas Cee Cee z Adamem, a on mógł obojgu uścisnąć ręce i powiedzieć:

Dużo o was słyszałem Adam, który nie miał pojęcia o istnieniu Jesse'a, zmarszczył czoło

Nie mogę tego samego powiedzieć o sobie - oznajmił Ale Cee Cee, która stała się blada jak jej suknia, kiedy przedstawiłam Jesse'a, zachowywała się z większą życzliwością Czy też entuzjazmem

A-ale -wyjąkała, przenosząc spojrzenie z twarzy Jesse'a na moją i z powrotem - czy czynie

Już nie - powiedziałam

Cóż - Cee Cee mimo zmieszania uśmiechnęła się i dodała: - Cóż! To wspaniale! Wtedy zauważyłam jej ciotkę gawędzącą nieopodal z panem Waldenem

Co ona tu robi? - zapytałam Cee Cee Adam parsknął śmiechem i zanim Cee Cee zdążyła odpowiedzieć, wyjaśnił:

94

Pan Walden dyżuruje Zgadnij, kogo przyprowadził do pary?

Oni nie chodzą ze sobą - powiedziała Cee Cee z naciskiem - Tylko się przyjaźnią

Jasne - stwierdził Adam z szerokim uśmiechem

Suze - Cee Cee owinęła mocniej ramiona koronkowym szalem - Pójdziesz ze mną do toalety?

Zaraz wrócę - zwróciłam się do Jesse'a

W jaki sposób - zaczęła Cee Cee, jak tylko zaciągnęła mnie do toalety Nie zdołała jednak dokończyć zdania, ponieważ za nami wpadła gromadka pierwszaków, które skupiły się przy umywalkach, poprawiając przed lustrem fryzury

Kiedyś ci opowiem - zapewniłam ze śmiechem Cee Cee skrzywiła się

Słowo?

Jeśli mi powiesz, jak ci się układa z Adamem Cee Cee westchnęła i przyjrzała się własnemu odbiciu

Bajecznie - powiedziała A spojrzawszy na mnie, dodała: -Tobie też Masz to wypisane na twarzy

Baj ecznie" to dobre określenie - stwierdziłam

Tak myślę No, chodźmy Nie wiadomo, co też Adam może tam wygadywać Odwróciłyśmy się w momencie, kiedy otworzyły się drzwi i do środka wkroczyła Kelly Prescott Rzuciła mi wyjątkowo jadowite spojrzenie, którego nie zrozumiałam, dopóki nie ukazała się za nią siostra Ernestyna z taśmą krawiecką w ręku Wówczas zwróciłam uwagę na rozcięcie w eleganckiej sukni Kelly Sięgało znacznie wyżej niż do kolana, jak przewidywał regulamin

Prześlizgnęłyśmy się obie z Cee Cee za plecami zakonnicy i chichocząc wypadłyśmy na pasaż przy dziedzińcu

Nie przestawałam się śmiać, dopóki nie zobaczyłam Paula

Stał w cieniu, szalenie przystojny w smokingu Widocznie czekał na powrót Kelly - po drobnych poprawkach stroju Wyprostował się na mój widok

Hm, powiedz Jesse'owi, że będę za moment, dobrze? - po prosiłam Cee Cee Cee Cee skinęła głową i odeszła Zbliżyłam się do opartego o kamienny filar Paula

Cześć - powiedziałam Wyjął ręce z kieszeni

Cześć - odparł Po czym żadne z nas, wydawało się, nie miało pomysłu na to, co jeszcze powiedzieć W końcu odezwał się Paul:

Wpadłem na Jesse'a tam, w sali Uniosłam brwi

Wpadłam na Kelly tam, w toalecie

Tak - powiedział Paul, zerkając na drzwi toalety - Mój mój dziadek o ciebie pytał -dodał po chwili

Naprawdę? - Słyszałam, że doktor Slaski wrócił do domu -Czy on

Ma się lepiej Dużo lepiej I i miałaś rację co do niego Nie jest stuknięty A właściwie jest, ale w inny sposób, niż sądziłem Wie mnóstwo na temat takich ludzi jak my

Owszem Przekaż mu moj e pozdrowienia

Przekażę Paul wydawał się niesamowicie zmieszany Wcale mnie to nie zdziwiło Spotkaliśmy się po raz pierwszy od czasu tego pożaru i szpitala Widziałam go w szkole w następnym tygodniu, ale miałam wrażenie, że za wszelką cenę mnie unika Teraz też wyglądał, jakby miał ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie Nie zrobił tego jednak Ponieważ, jak się okazało, miał jeszcze coś do powiedzenia

Suze To co się stało Uśmiechnęłam się



95

Wszystko w porządku, Paul Już wiem To go zaskoczyło Wiesz? O czym?

O pieniądzach O dwóch tysiącach dolarów, które przekazałeś anonimowo na kościelny fundusz dla potrzebujących, ze wskazaniem na Gutierrezów Otrzymali je i, według ojca Dominika, byli głęboko wdzięczni

Och - powiedział Paul I zaczerwienił się - Tak Nie to miałem na myśli Chciałem powiedzieć że miałaś rację Zamrugałam oczami

Miałam? Co do czego?

Co do mojego dziadka - Odchrząknął Widziałam, ile go kosztowało przyznanie czegoś takiego Widziałam również, że bardzo chciał to powiedzieć - Cóż, nie tylko co do dziadka, ale co do wszystkiego Uniosłam brwi To było więcej, niż śmiałabym kiedykolwiek oczekiwać

Wszystkiego? - powtórzyłam z nadziej ą, że ma na myśli to, co podejrzewałam A wiele na to wskazywało

Tak Wszystkiego

Nawet co do - musiałam się upewnić - ciebie i mnie? Skinął głową, z niezbyt zachwyconą miną

Powinienem to wiedzieć od początku - mówił wolno, jakby słowa wydzierano mu siłą - Chodzi mi o to, co do niego czułaś Powtarzałaś mi to dostatecznie często Ale to to nie dotarło do mnie, aż do tamtej nocy w stodole, kiedy ty powiedziałaś mu o tym Po co przybyliśmy To, że wolałaś, żeby żył

Nie musimy o tym mówić - powiedziałam, ponieważ samo wspomnienie tej nocy powodowało u mnie ściskanie w gardle - Naprawdę

Nie - odparł Paul, wbijając we mnie spojrzenie niebieskich oczu -Nie rozumiesz Ja muszę Ja nigdy, Suze, nigdy nie czułem do nikogo czegoś podobnego Nawet do ciebie Hm, pewnie zauważyłaś Kiedy właściwie nie próbowałem cię ratować Podczas pożaru i w ogóle

Ale potem byłeś wspaniały - powiedziałam, ujmując się za nim, bo czułam, że ktoś chyba powinien - Pomogłeś mi zawieźć Jesse'a do szpitala i w ogóle Wzruszył żałośnie ramionami

To się nie liczy Jesse skoczył w płomienie - a nawet cię dobrze nie znał

Wszystko w porządku, Paul - powiedziałam - Naprawdę Nie wydawał się przekonany

Naprawdę?

Naprawdę - powtórzyłam zupełnie szczerze Potem, wskazując brodą na drzwi toalety, dodałam: - Poza tym, zawsze uważałam, że wy dwoje lepiej do siebie pasujecie

Tak - odparł Paul, idąc za moim wzrokiem - Chyba tak Ku moj emu zaskoczeniu wyciągnął rękę

Bez urazy, Simon? Spojrzałam w dół na jego dłoń Zdumiewające, ale naprawdę nie miałam, urazy Wcale Już nie Wsunęłam palce wjego rękę

Bez urazy Drzwi toalety otworzyły się i pojawiła się Kelly Jej krok uległ zasadniczej zmianie, ponieważ siostra Ernestyna zafastrygowała rozcięcie sukni prawie do samego kolana Kelly wyrażała się mocno niepochlebnie o zakonnicy

Ale przynajmniej nie odesłała cię do domu, żebyś się przebrała - przerwałam jej

96

Kelly tylko zamrugała oczami

Co to za chłopak? - zapytała zaintrygowana Obejrzałam się przez ramię Jesse szedł ku nam pasażem Serce, jak zawsze na jego widok, zabiło mi gwałtownie

Och, ten? - powiedziałam obojętnym tonem - To Jesse, mój chłopak

Mój chłopak Mój chłopak

Oczy Kelly otworzyły się na całą szerokość, kiedy Jesse wszedł w krąg księżycowego światła, w którym staliśmy, i ujął mnie za rękę

Paul - odezwał się, skinąwszy głową

Cześć, Jesse - odparł Paul, wyraźnie nie w sosie Potem przypomniał sobie o Kelly i przedstawił ich sobie z zakłopotaniem

Miło mi cię poznać - stwierdził Jesse, ściskając dłoń Kelly Ona była jednak zbyt zdumiona, żeby odpowiedzieć Wpatrywała się w jesse'a, jakby zobaczyła

No, może niekoniecznie ducha Raczej coś, czego nie była w stanie zrozumieć Niemal słyszałam, jak myśli: „Co taki facet, jak ten, robi z Suze Simon?" Ha, nie wiedziała, przez co przeszłam dla tego faceta ani co on zrobił dla mnie Starając się nie sprawiać wrażenia, jakbym się pyszniła, ujęłam Jesse'a pod ramię i powiedziałam:

No, to na razie - Po czym zaprowadziłam go na parkiet

Z Paulem? - Jesse uniósł brwi pytająco, kiedy objęłam go za szyję

W porządku

Wiesz to stąd, że?

Tak mi powiedział

A ty mu wierzysz?

Wiesz co? - Podniosłam głowę z ramienia Jesse'a - Wierzę

Rozumiem -Jesse stał, podczas gdy ja kołysałam się w takt muzyki - Susannah? Co ty robisz?

Tańczę z tobą Jesse spojrzał na moje stopy, ale nie mógł ich zobaczyć pod długą suknią

Nie znam tego tańca - oznajmił

To łatwe - Puściłam j ego szyj ę, chwyciłam j ego dłonie i ułożyłam j e na swój ej talii A potem znowu objęłam go za szyję - Teraz się kołysz Jesse zaczął się poruszać

Widzisz? Też to potrafisz

Jak się ten taniec nazywa? - szepnął mi do ucha

Wolny - odparłam - Nazywa się wolnym tańcem Później Jesse już nie odzywał się za wiele Naprawdę szybko chwytał dwudziestopierwszowieczne obyczaje towarzyskie

Nie wiem, po jakim czasie podniosłam głowę i wtedy zobaczyłam stojącego obok tatę Tym razem nie podskoczyłam jak oparzona W pewien sposób spodziewałam się, że go zobaczę

Cześć, dzieciaku - powiedział Przestałam tańczyć i zwróciłam się do Jesse'a:

Czy mogę cię na chwilę przeprosić? Jest tu ktoś, z kim, hm, muszę zamienić słowo

Oczywiście - uśmiechnął się Jesse



97

Z sercem przepełnionym zachwytem dla niego, podeszłam pośpiesznie do palmy, za którą przystanął tata

Cześć - powiedziałam, lekko zdyszana - Przyszedłeś

Naturalnie, że przyszedłem - odparł tata - Pierwszy prawdziwy bal mojej córeczki? Sądzisz, że mógłbym to przegapić?

To nie dlatego cieszę się, że przyszedłeś - stwierdziłam, biorąc go za rękę - Chciałam ci podziękować

Podziękować? - zdziwił się - Za co?

Za to, co zrobiłeś dla Jesse'a

Dla Jesse'a? - Domyślał się i zmieszany wykonał ruch, jakby chciał puścić moją rękę Och To

Tak, to - powiedziałam, ściskając go jeszcze mocniej -Gdybyś nie skłonił go do przyjścia do szpitala, straciłabym go na zawsze

Cóż - powiedział z miną, j akby chciał być gdzieś - gdziekolwiek- indziej W gruncie rzeczy, wyglądał cóż, prawie tak, jakby już był gdzieś indziej Był dużo bardziej przezroczysty niż zwykle - Płakałaś i wzywałaś mnie Podczas gdy to Jesse'a powinnaś była wzywać

Myślałam, że Jesse odszedł Więc wzywałam ciebie Bo zawsze byłeś przy mnie, kiedy cię naprawdę potrzebowałam I wtedy też Uratowałeś go, tato Chciałam tylko, żebyś wiedział, ile to dla mnie znaczy Zwłaszcza że wiem, że wcale nie pochwalałeś, no, wiesz, tego, że się przeniosłam w czasie

Tata wyciągnął rękę i poprawił mi przekrzywioną orchideę przy sukni Z jakiegoś jednak powodu, zamiast ją chwycić, jego palce przenikały przez woskowe płatki Nagle zrozumiałam, co się dzieje I nie mogłam nic zrobić, tylko stać i patrzeć na niego ze łzami napływającymi do oczu

Tak, przykro mi z tego powodu - ciągnął tata, maj ąc na myśli swój sprzeciw wobec mojej podróży w czasie w celu „uratowania" Jesse'a Z każdym słowem nikł w oczach I to wcale nie dlatego, że patrzyłam poprzez zasłonę łez - Widzisz, gdybyś się cofnęła i uratowała moje życie, to byłoby tak cóż, jakbym umarł i obijał się przez ostatnich dziesięć lat daremnie

To nie było daremne, tato - powiedziałam, trzymając z całej siły rękę, która, nawet kiedy to mówiłam, prawie wyślizgiwała mi się z dłoni - To było dla Jesse'a I dla mnie To dlatego

jesteś wreszcie gotów, żeby przejść dalej Sam zobacz Tata popatrzył na siebie, potem na mnie, wyraźnie wstrząśnięty

W porządku, tato - powiedziałam, ocieraj ąc wolną ręką łzy z twarzy

Teraz już ledwie go widziałam została tylko drżąca kolorowa plama i lekki ucisk na dłoni Czułam jednak, że się uśmiecha Uśmiecha i płacze jednocześnie Tak samo jak ja

Będzie mi ciebie brakowało

Opiekuj się swój ą matką - wyrzucił z siebie pośpiesznie, j akby w obawie, że zniknie, zanim zdoła to powiedzieć

Przyrzekam

I bądź grzeczna

A czy zdarza mi się nie być? - zapytałam łamiącym się głosem Błysnął raz jeszcze, po czym zniknął Na zawsze

Minęło sporo czasu, zanim zdołałam wrócić do Jesse'a Musiałam się wypłakać za palmą, a potem naprawić poczynione przez łzy uszczerbki w makijażu Kiedy wreszcie podeszłam do niego, spojrzał na mnie z uśmiechem

98

Odszedł? - zapytał

Odszedł - odparłam odruchowo A potem aż westchnęłam z wrażenia

Jesse -Wytrzeszczyłam na niego oczy - Czy ty czy?

Czy widziałem, j ak rozmawiałaś przed chwilą ze swoim oj cem? - zapytał Kąciki ust lekko mu drżały - Tak

A więc możesz - Nie mogłam się pozbierać ze zdumienia-Możesz

Widzieć duchy i rozmawiać z nimi? - Jesse uśmiechnął się w świetle księżyca -Wygląda na to, że tak Dlaczego? Czy to stanowi jakiś problem?

Nie Tylko że to by znaczyło - prawie nie wierzyłam we własne słowa - To znaczy, że jesteś

Querida - powiedział Jesse i przyciągnął mnie do siebie -Zatańczmy Nie mogłam jednak otrząsnąć się z szoku Jesse - mój Jesse -nie był już duchem Był pośrednikiem Jak ja

Jedyna rzecz, której nie rozumiem - mówił mi Jesse wprost do ucha - to dlaczego zajęło mu to tyle czasu?

Kołysałam się w jego ramionach, prawie nie zwracając uwagi na jego słowa „Jesse jest pośrednikiem - tylko to miałam w głowie - Teraz Jesse jest pośrednikiem"

Twój oj ciec - powiedział Jesse - Przenosi się dalej Dlaczego teraz? Objęłam go za szyję A co innego miałam zrobić?

Naprawdę nie wiesz? - zapytałam Pokręcił głową Uśmiechnęłam się; czułam, jakby serce miało mi pęknąć ze szczęścia

Podziękowania

Serdecznie dziękuję Beth Ader, Jennifer Brown, Laurze Langlie, AbigailMcAden, a zwłaszcza

Benjaminowi Egnatzowijak również wszystkim czytelnikom, którzy od początku wspierali tę

serię.



99


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Cabot Meg Czwarty Wymiar
Meg Cabot Pośredniczka 6 Czwarty wymiar
Cabot Meg Pośredniczka Czwarty wymiar
Cabot Meg Pośredniczka  Czwarty Wymiar
Meg Cabot Pośredniczka 06 Czwarty wymiar
Meg Cabot Pośredniczka 06 Czwarty wymiar
Cabot Meg Carroll Jenny Pośredniczka 06 Czwarty Wymiar
Cabot Meg Pośredniczka 06 Czwarty wymiar
Cabot Meg Pośredniczka 06 Czwarty Wymiar
Carroll Jenny (Cabot Meg) Pośredniczka 06 Czwarty Wymiar
Cabot Meg Pośredniczka 06 Czwarty wymiar
Cabot Meg Pośredniczka 06 Czwarty Wymiar
Cabot Meg Pośredniczka 06 Czwarty Wymiar
Cabot Meg Pośredniczka 06 Czwarty Wymiar
Cabot Meg Pośredniczka 06 Czwarty wymiar
Meg Cabot Czwarty Wymiar
Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki i trzy czwarte Walentynki
Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki i trzy czwarte Walentynki
Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki 07 i trzy czwarte Walentynki

więcej podobnych podstron