Kowal Prawdziwa historia (32)

Wkrótce dołączył do nas Darek Dziekanowski. My mieliśmy w pamięci nasz poprzedni mały konflikt. To było tak. W Legii dopiero zaczynałem grać na dobre, ale już byłem znanym zawodnikiem i czołowym napastnikiem w Polsce. Pewnego razu "Dziekan" przyjechał na Łazienkowską i oczywiście spytano go się o ocenę mojego występu. A ten wypalił: - Kowalczyk? A z którym numerem on grał?

Oż ty w życiu, już ja ci pokażę, z którym numerem. Pewnie, że z "dychą", ślepaku! Oczywiście, gdybym nie odpowiedział, to bym chyba był chory. Więc lekko pojechałem z "Dziekanem" i mu wspomniałem, żeby lepiej się nie nastawiał, że kiedykolwiek numer dziesiąty odzyska, bo teraz nadszedł mój czas, a on jest już tylko gasnącą w oczach gwiazdą. No i bodajże dodałem, że w obecnej Legii to by się chyba nie łapał do składu. Może trochę przesadziłem, ale prasa podchwyciła i zrobiła z tego wielką aferę.

Gdy okazało się, że "Dziekan" będzie u nas grał, znów dziennikarze ruszyli do mnie. Ale już nic nie mówiłem. W końcu tak naprawdę się z Darkiem nie znałem, nie chciałem wywoływać kłótni za wszelką cenę. Nie to, że się bałem o swoją pozycję w drużynie, czy też o popularność. Byłem pewny swojego miejsca, czułem się straszliwie mocny. Wiedziałem, że i tak jestem i będę numerem jeden, czyli... numerem dziesięć. Choćby Dziekanowski stawał na głowie.

Darek pewnie nie spodziewał się takiego powitania w klubie. Przyszedł elegancik do szatni, w gajerku za kilka pensji, z gazetką w ręku, pełen dystans. No wielki pan z Wysp Brytyjskich! Pierwszego dnia poszedł właśnie z tą gazetką do toalety. U nas był taki zwyczaj, że drzwi się nie zamykało. A jak ktoś zamknął, to przyjmował wiadro wody od góry. "Dziekan" o tym nie wiedział. Ktoś akurat wyszedł do kibla na papieroska, patrzy - zamknął się. No to po chwili był okrzyk: "Zamknięte!". Markowi Jóźwiakowi nie trzeba było powtarzać dwa razy, wiadro z wodą stało już przygotowane...

Ogólnie, wolałem grać z "Dziekanem", niż z nim nie grać, bo to był świetny zawodnik. Na treningach obrońcy spinali się, żeby tylko odebrać mu piłkę. Ruszał taki "Rataj" czy "Beret" na niego, a ten pyk, zasłonięcie, obrót i obrońca zamiast odbiec z piłką, lądował na plecach. - Ty, Rataj, co ty jesteś, worek treningowy? - śmiałem się z Krzyśka. No to ten jeszcze raz, a Darek swoje - zasłonięcie, ramię, biodro, "Rataj" na ziemi. "Dziekan" miał mnóstwo wyćwiczonych, piłkarskich ruchów. Wszyscy się cieszyliśmy, że do nas dołączył. Tylko, że wkrótce - na zimowym zgrupowaniu - został wyrzucony. Rano mieliśmy spotkanie z Markiem Polakowem-Stepanowem, wyjątkowo nielubianym działaczem. - Podjęliśmy decyzję, że za wybryk z nocy Dziekanowski zostanie usunięty z klubu, a Szczęsny dostanie dotkliwą karę finansową. Sprawa jest poważna, niech wszyscy mają się na baczności - powiedział. Nawet nie wiem, co oni aż tak strasznego zrobili. Wszyscy byliśmy zgodni w dwóch kwestiach - na pewno skoro byli razem, to można było ich potraktować tak samo, czyli karą finansową. No i gdyby jeszcze w klubie był Janusz Wójcik (a już zastąpił go Paweł Janas), to "Dziekana" nikt by nie wyrzucił.

Nie wiem, jak oni wpadli? Może oknem chcieli wracać? Ja zawsze wracałem drzwiami, co być może było elementem zaskoczenia dla trenerów i dlatego nikt nigdy mnie nie wyrzucił. Maciek czuł się nieswojo - w końcu miał kolegę do baletów, to mu go niemal na dzień dobry wyrzucili... n



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kowal Prawdziwa historia (11)
Kowal Prawdziwa historia (40)
Kowal Prawdziwa historia (93)
Kowal Prawdziwa historia (43)
Kowal Prawdziwa historia (31)
Kowal Prawdziwa historia (68)
Kowal Prawdziwa historia (60)
Kowal Prawdziwa historia (90)
Kowal Prawdziwa historia (73)
Kowal Prawdziwa historia (78)
Kowal Prawdziwa historia (84)
Kowal Prawdziwa historia (94)
Kowal Prawdziwa historia (39)
Kowal Prawdziwa historia (37)
Kowal Prawdziwa historia (64)
Kowal Prawdziwa historia (82)
Kowal Prawdziwa historia (13)
Kowal Prawdziwa historia (72)
Kowal Prawdziwa historia (9)

więcej podobnych podstron