Kiedy
Dzeus i Posejdon będąc jeszcze kawalerami, zabiegali o względy
bogini morskiej Tetydy. Obydwaj zalotnicy zostali jednak ostrzeżeni
przez Temidę, że syn Tetydy będzie potężniejszy od swego ojca.
Ani Posejdon, ani Dzeus nie pragnęli mieć rywala w potomku, więc
postanowili wydać Tetydę za śmiertelnika.
W
tym czasie władca tesalski, Peleus, zakochał się w bogini. Miłość
ta nie była odwzajemniona, a ilekroć książę zbliżył się do
Tetydy, boginka przyjmowała wszelkie kształty - od najbardziej
nieuchwytnych do najokropniejszych. Jednak książę nie zrażał się
i wytrwale dążył do ślubu. Trud i staranie zostały wynagrodzone
– wkrótce wyprawiono huczne wesele, na które zaproszono wielu
bogów. W pewnym momencie zabawa została przerwana – pojawił się
nieproszony gość – bogini niezgody, Eris. Bogini rzuciła na stół
złote jabłko, z napisem „dla najpiękniejszej". W efekcie
wybuchła wielka sprzeczka – wszystkie boginie uważały, że im
należy się to jabłko.
Aby
zażegnać spór, Dzeus kazał jednemu z biesiadników osądzić kto
otrzyma jabłko. Wybrańcem Dzeusa był Parys, książę Troi. Przed
narodzinami chłopca przepowiedziano, iż stanie się od zgubą
państwa, a zrozpaczona matka kazała pasterzom porzucić noworodka w
górach. Jednak jeden z pasterzy zabrał chłopca do swego domu i tam
go wychował. Parys dorastał, nic nie wiedząc o swoim królewskim
pochodzeniu. Teraz też wskazał na Afrodytę, która obiecała mu,
że jeśli ją wybierze, to otrzyma od niej najcudniejszą kobietę
na świecie – Helenę, mieszkającą w domu króla Menealosa, w
Sparcie.
Niedługo
potem w Troi urządzono publiczne igrzyska. Zwycięzcę – Parysa
wzięto na królewski dwór. Tam w ciągu kilku dni, tajemnica jego
pochodzenia wyszła na jaw. Już jako królewicz wybrał się po
przyobiecaną Helenę. Wykradł ją z pałacu króla Menealosa, a
wściekły król wypowiedział Troi wojnę.
Pod
dowództwem Agamemnona, brata Menelaosa zebrała się wielka armia
całej Hellady. Poszczególnymi oddziałami dowodzili znamienici
wojownicy – przybył Nestor wiodąc wojowników z dolin Areny i
Idomeus z Kretończykami. Na czele Megarejczyków podążał Ajaks,
ze swym bratem Teukrem. Przybyli Diomes i Odyseusz. Brakowało tylko
Achillesa, syna Paleusa, bez którego – w myśl przepowiedni –
Troja nie mogła zostać zdobyta. Po niego Agamemnon wysłał
przebiegłego Odyseusza. Gdy dotarł już i Achilles, wojska
Spartańskie ruszyły do Troi. Tam wysłali do miasta Odyseusza i
Menelaosa, którzy żądali wydania im Heleny. Trojanie odmówili
wydania branki, i odprawili posłów. Rozpoczęła się
wojna.
Zgodnie
z przepowiednią walki miały trwać dziewięć lat i dopiero w
dziesiątym roku miały skoczyć się zwycięstwem Spartan. I tak też
było. Przez dziewięć lat rycerstwo walczyło mężnie i krwawo. To
Trojanie atakowali Spartan, to znów ci drudzy przypuszczali szturm
na miasto. Niekiedy odbywały się też jakby pojedynki
poszczególnych rycerzy – walki te były zawsze na śmierć i
życie. Wśród Greków na każdym polu triumfował Achilles, zaś po
stronie Trojan zwyciężał Hektor. Któregoś dnia starli się i ci
dwaj. Pojedynek wygrał Achilles. Widok padającego bohatera,
Trojanie przyjęli jako znak klęski. Jednak Achilles niewiele
przeżył wroga – padł wkrótce ugodzony strzałą, przez
Parysa.
Wkrótce
jednak Trojanie jeszcze bardziej upadli na duchu – pewnej nocy
Diomedes i Odyseusz wkradli się do miasta i wynieśli stamtąd posąg
bogini, który miał taką moc, że dopóki był w mieście, to nie
mogło być ono zdobyte. W kilka dni później jednak, Trojanie
zauważyli, iż Spartanie odpływają. Uradowani wysypali się z
fortecy. Na przedpolu bitwy, zaraz za kurhanem Achillesa spostrzegli
nowe dziwo – ogromnego, drewnianego konia. Ignorując sprzeciwy
kapłana Laokoonu i wróżbitki Kasandry, konia – jako zdobycz –
wprowadzono do miasta. Obawy jasnowidzącej okazały się słuszne –
pod osłoną nocy, z drewnianego konia wyszło dwunastu wojowników
na czele z Odyseuszem. Jednak Grecy wcale nie odpłynęli –
schowali się jedynie za pobliską wyspą. Teraz wdarli się przez
bramy otwarte przez śmiałków. Rozpoczęła się rzeź, którą
zakończyło dopiero spotkanie Menelaosa z Heleną.