Czy aby nie jesteś moim wrogiem(1)

Tytuł: Czy aby nie jesteś moim wrogiem


Tytuł oryginału: Lest You Are My Enemy


Autor: Maeglin Yedi


Tłumaczenie: Nami


Betareader: Gellert


Pairing: Harry Potter/Tom Riddle


Rating: NC-17


Zgoda: Czekam…


Link: na profilu


Kategorie: AU, angst, pierwszy raz


Ostrzeżenia: Chan-slash, wymuszenie, małe wiązanie i zabawy krwią, BDSM


Prawa autorskie: Ci chłopcy należą do J.K. Rowling. Mam nadzieję znaleźć ich pod bożonarodzeniowym drzewkiem, ale do tego czasu mogę się nimi jedynie trochę pobawić i zwrócić prawowitej właścicielce, kiedy skończę.


Konkluzja: Niektórych książek lepiej nie otwierać.


N/T: Ostatnio ciągle natrafiam na smutne, ciężkie ff; ten przetłumaczyłam po to, by nabrać trochę dystansu i się nie zdołować -.-' Mało fabuły, Brudny Harry i inne takie uroki PWP. W dodatku ciężko jest znaleźć dobrze napisane HP/LV, gdzie Voldemort nadal byłby draniem, a nie ciepłymi kluchami. Jeżeli ktoś może mi podać link do czegoś ciekawego, będę bardzo wdzięczna *oddala się powoli i szybko znika za zakrętem*


Z maleńką dedykacją dla wszystkich uczestników zlotu w Częstochowie, z którymi spędziłam cudowne trzy dni ;*


Ilość słów: 5369


I…I…I…I…I…


Zdejmij tę maskę z płonącego złota


Ze szmaragdowymi oczami".


Och nie, kochanie, sprawiasz, że jestem zuchwały,


Odkrywając serce dzikie i mądre


I jeszcze nie zimne."


Chciałbym, lecz odkrywam, co jest do odkrycia,


Miłość albo zakłamanie."


To maska zajmowała twój umysł,


I po tym, jak przygotowałeś swoje serce do bicia,


Nic nie ma z tyłu."


Ale czy aby nie jesteś moim wrogiem,


Muszę się dowiedzieć."


Och nie, kochanie, pozwólmy wszystkiemu być;


Czy ma znaczenie, czy ogień jest w tobie, we mnie?"


- "The Mask" W.B. Yeats –


Wciąż czując zimno przenikające do szpiku kości po pojedynku z dementorem, a raczej z boginem, który przyjął formę dementora, Harry wracał w pośpiechu do wieży Gryffindoru po swojej cotygodniowej lekcji z profesorem Lupinem. Fakt, że był środek zimy, a korytarze ciemne i chłodne, w ogóle nie pomagał chłopakowi i nie mógł on się doczekać, aż będzie miał możliwość przez chwilę powylegiwać się przed kominkiem w Pokoju Wspólnym, nim się ściemni.


Kiedy wyszedł zza rogu korytarza, coś niemal w niego uderzyło i Potter odskoczył do tyłu, ledwo utrzymując równowagę. Już sięgał po różdżkę – podręcznik do Obrony został niedbale rzucony na ziemię – gdy rozpoznał ten opierzony kształt.


Była to sowa z paczką.


Pakunek musiał był dla niego, ponieważ ptak usiadł na pustym parapecie i wyciągnął w jego stronę nóżkę.


Patrząc przez ramię, Gryfon szukał wzrokiem kogoś, kto mógłby sobie z niego żartować, ale korytarze były opustoszałe. Przedmiot przywiązany do nogi zwierzęcia owinięty był w błyszczący, ciemnozielony papier do pakowania prezentów. Harry zmarszczył brwi. Boże Narodzenie było dwa tygodnie temu i szczerze wątpił, by ta sowa - jak również każda inna - nie była w stanie dostarczyć prezentu na czas.


Jednak był to prezent. Sowa obrzuciła go ponaglającym spojrzeniem, wyciągając nóżkę jeszcze bardziej przed siebie. Rozejrzawszy się ponownie, Potter rozwiązał cienki sznureczek i zaczął badać paczkę.


Żadnej kartki ani niczego innego, co mogłoby zasugerować tożsamość nadawcy.


Harry obrócił podarunek kilkakrotnie w dłoniach, ale nie znalazł niczego, co mogłoby wskazywać, że przesłał mu to ktoś, kto chce go skrzywdzić. Normalnie chłopak byłby bardziej ostrożny z anonimowymi prezentami, ale po otrzymaniu na Gwiazdkę Błyskawicy dowiedział się, że najwidoczniej byli na tym świecie ludzie szczerze pragnący go uszczęśliwić.


Wspomnienie rozpakowywania miotły sprawiło, że Potter zdecydował, iż równie dobrze może odpakować i ten prezent. A przez wspomnienie McGonagall zabierającej mu Błyskawicę, po tym, jak Hermiona powiedziała jej o miotle, postanowił nie robić tego przy przyjaciołach.


Podniósłszy podręcznik do Obrony, Harry zniknął w cieniu wąskiego korytarza, po swojej lewej i, przygryzając wargę, rozdarł papier.


Upuścił pamiętnik w momencie, w którym go rozpoznał.


To nie mogło być to.


Zniszczył go niecały rok temu.


Lecz wielka dziura pozostawiona przez kieł bazyliszka zniknęła, a czarna, skórzana okładka wyglądała zupełnie jak wtedy, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, będąc na drugim roku.


Kucając, Harry przypatrywał się uważnie książeczce, jednak ciekawość zwyciężyła i, chwytając za róg okładki, otworzył pamiętnik.


T.M. Riddle" – napisane niebieskim atramentem słowa widniały na pierwszej stronie tak jak i w zeszłym roku.


To naprawdę nie mogło być to, ale było i Potter przełknął głośno ślinę, patrząc na żółty pergamin i starając się zdecydować, co z tym zrobić.


Oczywiście najmądrzejszym wyjściem byłoby zaniesienie pamiętnika do Dumbledore'a w tempie natychmiastowym, jednak chłopak przeżył szok, uświadamiając sobie, że nie chce tego robić. W końcu – bądź co bądź – już raz pokonał Riddle'a. Nie obawiał się go. Zwyczajnego wspomnienia. Nie teraz, kiedy musiał się martwić o wiele ważniejszymi rzeczami jak dementorzy i Syriusz Black.


Nie do końca wiedząc dlaczego, Gryfon zamknął pamiętnik i schował wewnątrz podręcznika do Obrony. Prawdopodobnie najlepiej będzie, jeśli schowa ukryje to w bezpiecznym miejscu, by upewnić się, że Riddle nie dobierze się znów do jakiegoś niewinnego studenta. A jeżeli zacznie sprawiać kłopoty, Harry pokona go. Znowu.


I…I…I…I…I…


Podczas gdy dłoń Harry'ego posłusznie przesuwała się wzdłuż nabrzmiałego krwią penisa, Gryfon wydawał się nie móc odprężyć ani powstrzymać milionów myśli atakujących jego umysł. Zaczął mocniej głaskać, przejeżdżając kciukiem po główce, z której sączyły się białawe krople, i przygryzł usta, aby stłumić jęk. Jego współlokatorzy już spali i Potter nie miał zamiaru ich budzić swoją późnonocną próbą zrelaksowania się na tyle, by móc zaznać trochę odpoczynku.


Kiedy w końcu doszedł, było to krótkie i wydawało się tylko cieniem jego zwyczajowego orgazmu; kilka dreszczy oraz mało intensywny odlot w porównaniu z tym, do którego był przyzwyczajony. Wzdychając, wciągnął spodnie od piżamy i zaczął wpatrywać się w sufit. Chciał spać. Potrzebował snu. Ale myśli o wszystkim, poczynając od Blacka przez Malfoya, na Snapie kończąc, sprawiały, iż był całkowicie rozbudzony.


Musiał się od tego oderwać, jednak nic mu w tym nie pomagało. Już wcześniej odrobił lekcje w desperackiej próbie oczyszczenia myśli, ale nie podziałało.


Lecz wtedy przypomniał sobie o pamiętniku, który schował głęboko w kufrze.


Wiedział, że nie powinien go otwierać. Wiedział, co żyło między tymi stronami. Ale mimo to kusiło go, by jednak to zrobić.


To mogłaby być mile widziana rozrywka.


Rozsuwając zasłony wokół łóżka najciszej, jak potrafił, Potter wyjrzał zza nich i rozejrzał się po dormitorium. Całe było pogrążone w ciemności i wypełnione cichymi oddechami jego kolegów.


Teren wyglądał bezpiecznie.


Harry sięgnął po kufer trzęsącymi się dłońmi i otworzył wieko. W stercie ubrań i książek łatwo przyszło mu odnalezienie prawie już znajomego kształtu dziennika.


W jego spoconej ręce wydawał się ciepły.


Przyciskając książeczkę do piersi, Gryfon zamknął kufer i zasłonił kotary. Chwyciwszy różdżkę, położył się z powrotem, naciągając przykrycia na głowę.


Wyszeptał „Lumos" ,oświetlając swoją wygodną, osobistą, prowizoryczną grotę.Spojrzał na dziennik.


Naprawdę nie powinien.


Jednak to zrobił.


Harry otworzył pamiętnik i spojrzał na puste strony. Były dokładnie takie, jak pamiętał, takie jak wtedy, kiedy Tom Riddle wciągnął go wewnątrz książeczki do swoich wspomnień, by pokazać – z jego punktu widzenia – co zdarzyło się pięćdziesiąt lat temu.


Chłopak uświadomił sobie, że poczuł się, jakby zobaczył starego przyjaciela, nawet jeżeli ten jest jego wrogiem.


Ale co ludzie mówią o wrogach? Czy nie powinieneś ich poznać, jeżeli chcesz zwyciężyć?


I czy nie ma lepszej drogi do poznania Voldemorta niż rozmowy z jego młodszą wersją?


Brzmiało to na tyle sensownie, żeHarry sięgnął do stolika nocnego i zanurzył pióro w kałamarzu. Jednak kiedyjego dłoń zawisła nad pustą kartką, Potter zawahał się. Gdzieś z tyłu jego głowy rozbrzmiał cichutki głosik, podejrzanie podobny do głosu Hermiony, każący mu zamknąć dziennik i natychmiast zanieść go do dyrektora.


Ręka Gryfona drżała, a palce zaciskały się wokół pióra. I wtedy pojedyncza kropla ciemnoniebieskiego atramentu spadła z ostrej końcówki, rozprysła się na stronie i zniknęła.


Chłopak wstrzymał oddech, czekając, aż coś się pojawi.


- Cześć.


Chociaż Harry podejrzewał, że wewnątrz pamiętnika może nadal znajdować się życie, nadal szokiem było zobaczenie słów na kartce. Wciąż nie do końca pewny, czy powinien, Potter opuścił rękę i przycisnął stalówkę do papieru, czując jakby jakaś niewidzialna siła zmuszała go do tego – lub jego uparty umysł. A może było to jakieś magiczne działanie ze strony dziennika?


- Tom Riddle?


Jego pismo było chwiejne, palce zaczynały boleć przez zbyt mocne przyciskanie pióra, ale wydawał się niezdolny do oderwania go od kartki, więc mógł tylko patrzeć i czekać.


- Tak. Kim jesteś?


Harry zamknął na chwilę oczy przed konfrontacją z prawdą. Pisał w dzienniku Riddle'a. Riddle ciągle w nim był.


Może powinien po prostu zamknąć…


Nie.


Nie obawiał się Riddle'a. Albo Voldemorta. Ze zmarszczonymi brwiami, Harry zaczął pisać:


- Harry Potter.


Przez chwilę kartka pozostała pusta, lecz wtedy pojawiło się więcej słów napisanych eleganckim pismem.


- Harry Potter. Znowu się spotykamy.


- Tak. Po tym, jak cię zniszczyłem.


- Ach, ale zniszczyłeś tylko mojąfizyczną manifestację, Harry. Naprawdę myślałeś, że zdołałeś zniszczyć tę silną magię chroniącą moje wspomnienia wewnątrz tych stron?


Właściwie to rzeczywiście tak sądził, ale nie chciał, żeby Riddle się o tym dowiedział. Czas zmienić temat.


- Komu kazałeś przesłać mi ten dziennik, Riddle?


- Nie mam pojęcia, o czym mówisz, Potter.


- Lucjuszowi Malfoyowi?


- Nie znam nikogo, kto się tak nazywa.


- Kłamiesz.


- Tak? Jestem wspomnieniem sprzed pięćdziesięciu lat ukrytym w tym pamiętniku, Harry. Skąd mam znać osoby z twojego czasu?


- Ktoś naprawił ten dziennik i wysłał go do mnie i chcę wiedzieć, kto to był.


- Jeżeli kiedykolwiek się dowiesz, Potter, powiedz mi kto to, żebym mógł przesłać mu koszyk owoców w dowód mojej wdzięczności.


Harry zamrugał. Czyżby Riddle próbował zażartować? Nie był pewien, ale wyglądało to jak próba udobruchania go. W jakiś sposób myśl, że Riddle posiada poczucie humoru, była bardzo kłopotliwa. Gryfon szybko zdecydował ponownie zmienić temat. Ostatecznie jego celem było dowiedzieć się jak najwięcej o swoim wrogu.


- Dlaczego chcesz mnie zabić?


- Po raz kolejny powstrzymałeś mnie przed odzyskaniem fizycznej formy, Harry. Jeśli jednak odnosisz się do mojego przyszłego „ja", to nie mam pojęcia, dlaczego chcę cię zabić.


- Dlaczego tak bardzo nienawidzisz mugoli i czarodziejów urodzonych w ich rodzinach?


- Dorastałeś wśród mugoli, Harry. Czy możesz szczerze przyznać, że znasz jakiegoś mugola, który traktował cię dobrze?


- Ja…


Harry uniósł pióro. Czy zna jakiegoś mugola, który go dobrze traktował? Pomyślał o Dursleyach i musiał powstrzymać drżenie. Oni definitywnie nie traktowali go dobrze. Większość jego poprzednich nauczycieli i kolegów z klasy ignorowała go. Są jeszcze innidorośli mugole, których zna. Ciotka Marge… stanowczo nie lubił ciotki Marge. I pani Figg… była dziwna, ale traktowała go dobrze. Potter chciał odpowiedzieć Riddle'owi, nim jednak zdążył coś napisać, pojawiły się słowa:


- Tak jak myślałem. Mamy dużo wspólnego, Harry. Ja również byłem wyrzutkiem, chłopcem, wokół którego działy się dziwne rzeczy i nie miał pojęcia, jak to robił. Mugole nienawidzili mnie za to. To musi brzmieć dla ciebie znajomo, prawda?


- T… tak.


- Mugole nienawidzą czarodziei. Obawiają się nas i zazdroszczą nam. Ale nigdy nie byli w stanie nas zrozumieć. Więc próbowali wymazać nas z historii, zmusili do ukrywania się, chociaż jesteśmy odnich potężniejsi. To oni powinni się ukrywać, Harry, nie my.


- No nie wiem.


- A ja wiem.Odmawiam ukrywania się. Odmawiam bycia zastraszanym przez zgraję pozbawionych mocy istot. Przez lata już dość skrzywdzili moją rasę.


- To nadal nie daje ci prawa do mordowania ich.


- Nie? Otwórz przypadkowy, mugolski podręcznik do historii i sprawdź polowania na czarownice. Przekonaj się, jak często starali się nas spalić na stosach,i wtedy dopiero powiedz mi, że nie mogę się bronić.


- Ale dlaczego chcesz zabić również czarodziei z mugolskich rodzin?


- Nasza społeczność byłaby o wiele lepsza, gdybyśmy nie utrzymywali w żaden sposób kontaktów z mugolami, w tym z ich magicznym potomstwem. Mugole nas nienawidzą i z całą pewnością nie akceptują. Zobacz, jak traktowali ciebie i mnie. Czy myślisz, że to mądre pozwalać im dalej żyć razem z czarodziejami i czarownicami?


Nawet jeśli Harry brzydził się do tego przyznać, Riddle trafił w dziesiątkę. Przynajmniej jeżeli chodzi o to, jak mugole traktowali czarodziei. Przypomniawszy sobie, co latem powiedziała do niego ciotka Marge, Gryfon zacisnął zęby na uczucie złości i nienawiści grożącej zalaniem go tak jak wtedy, kiedy uciekł od wujostwa.


- Nadal nie uważam, że możesz ich zabijać.


- Gdybyś wiedział to, co ja wiem i gdybyś przeżył to, co ja, też chciałbyś ich zabić, Harry.


- W takim razie: co wiesz?


- Jest tego zbyt dużo, by ci to teraz tłumaczyć. Być może zrobię to kiedy indziej. Chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać. Niedługo.


- Okej.


- Do widzenia,Harry.


- Do widzenia,Tom.


Chłopak patrzył jeszcze długo na pustą kartkę, ale żadne słowa się nie pojawiły. Wzdychając ciężko, zamknął dziennik i położył na kilka sekund dłoń na skórzanej okładce. Musiał przyznać, że była to dość interesująca konwersacja i że był ciekaw, co jeszcze Riddle może chcieć mu powiedzieć.


Łatwo mu przyszło podjąć tę decyzję. Napisze ponownie do Riddle'a. Choćby tylko po to, żeby dowiedzieć się więcej o tym, dlaczego Riddle zrobił to, co zrobił lub zrobi w przyszłości.


Czując się niezwykle spokojnie, Harry schował pióro i wcisnął dziennik pod materac. I kiedy położył się na plecach i zamknął oczy, zasnął prawie natychmiast.


I…I…I…I…I…


Mimo że był bezpiecznie ukryty pod peleryną-niewidką, Harry rozglądał się uważnie wokół siebie, przemykając pustymi korytarzami Hogwartu.


Nie byłoby dobrze, gdyby Filch lub Snape przyłapali go poza łóżkiem z dziennikiem Riddle'a, który przyciskał do piersi.


Ale odkąd Ron o mało co nie odkrył w zeszłym tygodniu, że Harry pisze w pamiętniku Toma, Potter przestał czuć się komfortowo w dormitorium, kiedy pisał do swojego nowego przyjaciela. Ledwo zdążył ukryć książeczkę pod poduszką, gdy Weasley rozsunął zasłony wokół łóżka przyjaciela, aby ponarzekać na Hermionę.


Harry wściekł się na Rona i rudzielec prawdopodobnie zauważył, że złapał Pottera w bardzo prywatnym momencie, wymamrotał przeprosiny i wrócił do swojego łóżka, zostawiając kolegę z decyzją, iż musi znaleźć bezpieczniejsze miejsce na rozmowy z Tomem.


W ciągu ostatnich kilku tygodni Gryfon nocami prowadził z Tomem długie rozmowy, tuż przed snem. I nadal nie było to wystarczająco dużo. Harry często przyłapywał się na tym, że marzy o rozmawianiu z Tomem w ciągu dnia, bujając w obłokach podczas zajęć i nie bardzo słuchając, co Ron mówi do niego wieczorami.


Harry lubił Toma. Bardzo.


I wiedział, że nie powinien. Tom był jego wrogiem. Tom zabił jego rodziców. Ale to nie była prawda, no nie?Tom miał zaledwie szesnaście lat, był tylko trochę starszy od Gryfona. Tom był tylko chłopakiem, jak Harry, i okazało się, że mieli mnóstwo wspólnego. Tom opowiedział Potterowi, jak dorastał u mugoli, jak się z nim obchodzili i po raz pierwszy w życiu Harry znalazł przyjaciela, który rozumiał, co to znaczy mieszkać w schowku pod schodami i być traktowanym gorzej niż skrzat domowy w czystokrwistej rodzinie.


Tom rozumiał go jak nikt inny. I Harry rozumiał Toma. Chociaż nadal nie zgadzał się z tym, co Tom mówi, rozumiał, dlaczego tak mówi. Przyrównawszy swoje dzieciństwo do wczesnych lat życia Toma, chłopak zaczął uważać, że mieszkał w raju.


Chciał porozmawiać z Tomem tak bardzo, że to bolało, i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na korytarz, wślizgnął się do pustej klasy, rzucając zaklęcie zamykające, gdy tylko drzwi się zatrzasnęły.


Zdjąwszy płaszcz, Harry wyszeptał ciche [i]„Lumos" [/i]i usiadł w jednym z zakurzonych kątów sali. Położył dziennik między nogami, otworzył go pospiesznie i zanurzyłpióro w kałamarzu.


- Tom?


- Witaj,Harry. Czekałem na ciebie. Jak ci minął dzień?


- Dobrze, dzięki. Myślałem o tobie.


- Och, doprawdy. A co takiego myślałeś?


- Po prostu… wiesz… o tobie i o mnie rozmawiających tak jak teraz.


- Lubisz te rozmowy, prawda? Ja również je lubię.Lubię ciebie, Harry.


- Ja… tak, lubię rozmawiać w ten sposób.I też cięlubię, Tom.


- Jak bardzo?


Harry zmarszczył brwi, a jego dłoń zawisła na chwilę nad dziennikiem. Nie wiedział dokładnie, o co chodzi Tomowi. Na papierze pojawiło się więcej słów, jakby Tom czytał mu w myślach.


- Jak bardzo mnie lubisz, Harry? Ponieważ ja ciebie bardzo.


- Ja również bardzo cię lubię.


- Pamiętam,jak wyglądasz. Czy ty również pamiętasz, jak wyglądam?


- Tak. Byłeś… przystojny.


- Tak jak i ty, Harry. Pamiętam, że żałowałem, iż nie mogłem robić ci innych rzeczy, kiedy cię zobaczyłem.


- Jakichrzeczy?


- Dotykać cię.


Przełykając, Gryfon poruszył się na zimnej podłodze. Robił się twardy i chociaż to doznanie samo w sobie nie było mu obce, podniecanie się z powodu czegoś, co Tom powiedział, było całkowicie nowym doświadczeniem. Harry myślał wcześniej o nim w ten sposób, ale zawsze odsuwał te uczucia na bok, ponieważ Tom nigdy nie dał mu znaku, że myśli o nimtak samo.


Lecz teraz powiedział coś, co Potter chciał usłyszeć już od jakiegoś czasu. Był tym równocześnieprzerażony i podekscytowany. Harry napisał odpowiedź trzęsącą się dłonią.


- Jak mnie dotykać? I gdzie?


- Przejechaćdłońmi po twojej nagiej skórze. Każdym kawałku twojej nagiej skóry. I twoje usta. Je także chcę dotknąć. Moimi ustami.


- Chcesz mnie… pocałować?


- Bardzo. Czy również chciałbyś mniedotknąć? Całować?


- Może… tak, chciałbym.


- Jesteś twardy, Harry?


Mimowolnie Potter chwycił swoją erekcję i ścisnął ją. „Twardy" wydawało się być niedopowiedzeniem. Jego penis pulsował boleśnie i Harry potrzebował całego swojego opanowania, by nie chwycić męskości i doprowadzić siebie do orgazmu, teraz i tutaj.


- Tak.


- Dotykasz siebie? Pieścisz swojego członka?


- Ja… tylko troszeczkę.


- Dotknij siebie, Harry. Wyciągnij swojegopenisa i zacznij go głaskać.


Dysząc, Potter zsunął dół od piżamy wystarczająco, by wyciągnąć z niej erekcję i polizał suche usta, patrząc na nią. Widok jego pulsującego członka, ciemnej i wilgotnej główki posłał dreszcze przyjemności prosto do jąder chłopaka; przykładając ponownie pióro do kartki, owinął drugą rękę wokół twardego organui zaczął go pieścić.


- Dotykasz się,Harry? Głaszczesz?


- … tak…


- Chciałbym zobaczyć cię teraz. Chciałbym dotknąć cię i przesunąć językiem wzdłuż twojego twardego penisa.


- Och, bogowie – wydyszał Harry, przyspieszając ruchy dłoni i nie odrywając spojrzenia od dziennika; okulary powoli ześlizgiwały mu się z nosa, kiedy jego ciało trzęsło się z przyjemności.


- Po prostu rób tak dalej, Harry. Ja będę mówił.


- … dobrze…


- Chciałbym objąć dłońmi twoje jądra. Ściskałbym je i zgniatał i nie mógłbyś dojść, póki nie zacząłbyś mnie błagać.


- Jasna cholera – wysapał Gryfon i na chwilę przerwał głaskanie, żeby złapać swoje jądra i ścisnąć je, wyobrażając sobie, że to ręka Toma.


- Spodobałoby ci sięto, prawda? Moja dłoń na twoich jądrach i penisie, pieszcząca cię.


- … tak…


- Chcę poczuć twój członek, Harry. Potrzyj go o mnie.


Ssąc dolną wargę między zębami, Potter przesunął się do przodu i przycisnął do kartki główkę penisa, pocierając ją o szorstki papier i rozsmarowując na stronicy pierwsze krople.


Nawet nie zauważył, że dziennik wchłonął krople prawie natychmiast, ponieważ odrzucił głowę do tyłu, obdarzając swoją męskość kilkoma mocniejszymi ruchami, nim odsunął ją od książeczki.


- Poczułeś to, Tom?


- Tak. Poczułem twojego penisa. Chciałbym go polizać, Harry. Ssać go i pozwolić ci pieprzyć moje usta, dopóki byś nie doszedł w moim gardle.


- Bogowie, tak – jęknął Harry; był blisko, tak blisko i musiał walczyć z przytłaczającą potrzebą zamknięcia oczu i starał się jak najdłużej nie dochodzić, ponieważ nie chciał przegapić ani jednego słowa Toma.


- I chciałbym, żebyś ty również dotknął mojego penisa, Harry. Chciałbym całować cię, kiedy będziemy się dotykać, pieścić wzajemnie i obciągać jeden drugiemu, aż dojdziemy tak mocno, że to będzie bolało. Dojdź dla mnie, Harry. Dojdź na mnie. Chcę poczuć twój orgazm. Pragnę poczuć twoje nasienie na sobie, Harry.


Blisko. Tak bardzo, bardzo blisko i w końcu Potter się poddał. Oparł się o ścianę z opuszczonymi powiekami oraz otwartymi ustami i doszedł z ostrym krzykiem, spuszczając się na dziennik i drżąc, dopóki nie ustały ostatnie dreszcze.


Dysząc, chłopak schylił się, głaszcząc jeszcze kilka razy swojego członka, jego biodra podskakiwały na tę czułą pieszczotę. Pełne zadowolenia westchnienie uleciało z uchylonych warg Gryfona.


I wtedy coś dotknęło jego policzków.


Harry uniósł powieki i krzyknął z zaskoczenia, kiedy spojrzał prosto w parę zielonych oczu o kilka tonów ciemniejszych niż jego własne, prawie piwnych, które patrzyły na niego z zainteresowaniem.


- Tom – wychrypiał, puszczając swojego penisa i pióro, które nadal trzymał w drugiej dłoni.


- Harry. W takiej pozycji wyglądasz znakomicie. – Riddle kucnął przed Potterem, wyginając usta w przebiegłym uśmiechu.


Harry zamrugał, pewny, że ma halucynacje, gdyż Tom nie mógł być tutaj, prawda? Lecz wydawał się cholernie prawdziwy, wyglądając dokładnie tak jak przystojny młodzieniec, którego Potter spotkał w zeszłym roku.


- Jak… dlaczego… - Harry'emu zabrakło słów; cały czas trząsł się z powodu orgazmu i był bardzo oszołomiony tym, że Tom pojawił się tu w jakiś sposób.


Riddle pochylił się powoli i przesunął jednym palcem wzdłuż wiotczejącego penisa Gryfona, okręcił go wokół śliskiej główki, a następnie podniósł opuszek do ust, wysuwając język, aby zlizać z niego smugę spermy.


Potter z uchylonymi wargami obserwował Toma ssącego swój własny palec. Jego oczy utkwione były w Harrym, usta pracowały ochoczo wokół opuszka, nim wysunął palec z szyderczym uśmiechem.


Gryfonowi zaczęło świtać, że w jakiś sposób za pomocą swojego nasienia przywrócił Riddle'a do życia. Świadomość tego faktu była dziwna, ale nie nieprzyjemna. Tom był tutaj. Tom, który dopiero co powiedział mu te wszystkie bardzo niegrzeczne i bardzo podniecające rzeczy.


- Jesteś prawdziwy? – wyszeptał Harry, przesuwając wzrok z oczu drugiego chłopaka na jego usta, a potem na resztę jego ciała odzianego w te same staromodne ślizgońskie szaty, w jakich widział go w zeszłym roku.


- Wystarczająco prawdziwy, by zrobić to. – I nim Potter mógłby zaprotestować, Riddle pochylił się i pocałował go. Gryfon zamarł, zaskoczony przez nagły, intymny kontakt; ale kiedy Tom prześlizgnął językiem po ustach Harry'ego, ten rozchylił powoli wargi i zaczęli się całować. Potter dotykał językiem języka Toma, kiedy ich wargi poruszały się w delikatnym rytmie.


- Podniecasz mnie, Harry – szepnął Ślizgon, odsunąwszy się do tyłu. Złapał dłoń Pottera i przycisnął ją do swojej męskości. – Poczuj, jaki jestem dla ciebie twardy. Poczuj, jak bardzo mnie podniecasz.


Z szeroko otwartymi oczami Harry patrzył, jak Riddle przyciska jego rękę do czegoś bardzo twardego. Nie odrywając wzroku od twarzy Toma, chłopak poruszył ręką, chwytając erekcję Ślizgona przez spodnie i pocierając palcami twardą długość.


Riddle zajęczał.


- Dotykajmnie, Harry. Chcę, żebyś mnie dotykał. Chcędotykać ciebie. – Złożywszy pocałunek na policzku i w kąciku ust Gryfona, Tom naparł biodrami na dłoń Pottera. – Chcę czuć na sobie twoją dłoń.


Trzęsąc się, Harry rozpiąłspodnie Toma. Spojrzał z wyczekiwaniem na Riddle'a i zobaczywszy prawie niewidoczne skinięcie głową, wsunął dłoń w jeansy i poczuł ciepły, twardy organ, zarówno znajomy jak i nie. Owinął wokół niego palce, co wywołało u Ślizgona głęboki jęk.


- Tak, Harry. – Tom ponownie pocałował Pottera, a ten odpowiedział na pocałunek, nieco niezgrabnie, ponieważ nie było łatwo obciągać komuś i całować go w tym samym czasie, jednak podobało mu się to, kochał dotyk czyichś ust na swoich oraz zaciskać rękę wokół penisa, który nie był jego własnym.


- Chcę cię – wyszeptał w usta Gryfona Tom. – Chcę cię pieprzyć.


Harry znieruchomiał.


Jedną rzeczą było całować innego chłopaka czy nawet dotykać jego członka, ale seks był całkowicie inną. Potterowi podobało się wzajemne dotykanie za pomocą rąk, a nawet ust, lecz seks?


Chłopak przełknął ślinę.


- Nie jestem pewien… nie, nie chcę tego, Tom. Jeszcze nie.


- Pozwól, że ujmę to inaczej. Będę cię pieprzył. – Riddle pocałował go znowu, jednak tym razem mocniej. Złapał niesforne włosy Harry'ego, przyciskając głowę Gryfona do ściany.


Wyswobadzając ręce spomiędzy ich ciał, Potter spojrzał na Ślizgona ze wściekłością wymalowaną na twarzy.


- Nie chcę tego. Nie chcę, żebyś mnie pieprzył.


- Nie masz wyboru, Harry.


I wtedy coś twardego i cienkiego zostało przyciśnięte do jego gardła, a Harry mentalnie dał sobie po policzku za powtórzenie tego samego błędu. Tom trzymał różdżkę, różdżkę Pottera, i młodzieniec poczuł złość na siebie i drugiego chłopaka, ponieważ wydarzenia nie miały się potoczyć w ten sposób.


- Nie – powtórzył ochrypłym głosem.


- O tak – wycedził Tom i wstał, celując różdżką w Harry'ego i mrucząc ciąg jakichś słów.


I Harry był nagi.


- Wyglądasz pięknie – wyszeptał Riddle, patrząc na chłopaka spod lekko przymkniętych powiek. Lecz Potter nie czuł się piękny; przyciągnął kolana do klatki piersiowej, wpatrując się w Ślizgona zwężonymi oczami.


- Nie możemy tylko… dotykać się? I całować? Lubię to – powiedział słabym głosem, starając się wymyślić sposób na odzyskanie różdżki, ponieważ wiedział, że bez niej nie miał żadnych szans. Tom był starszy, większy i silniejszy i Harry potrzebował swojej magii, jeżeli chciał go powstrzymać.


- Nie mam zamiaru cię zranić. – Riddle schylił się ponownie, jego twarz znalazła się bardzo blisko twarzy Pottera. – Chcę tylko wziąć twój dziewiczy tyłek i uczynić go swoim. Będę delikatny, obiecuję.


Harry chciał mu wierzyć. Naprawdę chciał, ale przebiegły uśmieszek Toma nie przekonywał go do niczego. Prawdę mówiąc, bał się. Nie miał nic przeciwko pocałunkomlub dotykaniu penisa Ślizgona. Nie miał nic przeciwko temu wszystkiemu, lecz myśl o członku w jego tyłku… cóż, to było przerażające.


Potrzebował różdżki.


- Obiecujesz? – zapytał łagodnie Gryfon, zbliżając się do Toma i ocierając swoje usta o jego uchylone wargi. – Jeżeli obiecasz być delikatny, zrobię to. – Harry polizał usta nastolatka i kiedy ten zaczął ssać jego język, sięgnął po różdżkę.


W następnej chwili był już związany, a jego ręce zostały przyciśnięte ciasno do siebie za plecami.


- Nic z tego – zbeształ go Riddle, uśmiechając się figlarnie, i chwycił Harry'ego za włosy, ciągnąc go do góry, dopóki Potter nie klęczał przed nim.


Krzywiąc się z bólu, Harry spojrzał na swojego oprawcę, walcząc z więzami. Trzymały go mocno, a on nie miał dużo siły i w szoku uświadomił sobie, że nie może teraz nic zrobić, by powstrzymać Ślizgona.


Tom mógł zrobić, cokolwiek zechciał.


I Harry'ego przeraziło to, że ta myślbyła niewiarygodnie podniecająca.


- Piękny. Idealny – szepnąłTom, schylając się po porzucone pióro. Przycisnął miękką końcówkę do szyi Pottera i przesuwał ją w dół przez obojczyk, aż dotarł do sutków.


Gryfon przymknął na chwilę oczy na to dziwne doznanie.Łaskotało, kiedy Riddle dotykał piórem jego sutka, aż ten stwardniał. Łaskotało w bardzo przyjemny sposób i ku swojemu zawstydzeniu, Harry poczuł, jak jego członek nabrzmiewa.


- Lubisz to, prawda? – spytał Ślizgon, oblizując usta. Przeniósł pióro na drugą brodawkę, by nadal kontynuować słodką torturę. – Nie bądź nieśmiały, Harry. Widzę, że to lubisz.


- To jest… przyjemne – szepnął Harry, a jego policzki zaczerwieniły się. Ponownie napiął mięśnie, lecz więzy były zbyt silne, by się z nich uwolnić. Więc pozostał nieruchomo, klęcząc przed Tomem i jego twardym członkiem, z którego ciekły czyste, białawe krople.


Riddle okrążył go, przejeżdżając piórem przez ramiona i szyję Pottera. Chłopak usłyszał, jak Tom klęka za nim i rozsuwa jego nogi. Harry znów poczuł łaskotanie, gdy miękka część pióra przesunęła się wzdłuż jego kręgosłupa, aż dotarła pomiędzy pośladki.


- Bogowie – jęknął, równie przestraszony co podniecony,i Ślizgon zachichotał. Pióro zniknęło, zastąpione przez dłonie nastolatka, które rozsunęły jego pośladki.


I wtedy coś twardego i cienkiego zaczęło badać wejście Pottera, który szarpnął się, zaskoczony nieznanym uczuciem, ale jego członek odpowiedział entuzjastycznym drgnięciem, kiedy Tom przecisnął obiekt przez ciasny krąg mięśni.


Używa mojej różdżki, uświadomił sobie Harry i myśl ta była dziwnie ekscytująca.


- Postaraj się rozluźnić, Harry – wyszeptał Tom, wsuwając nos we włosy młodszego chłopaka. – Dzięki temu nie będzie bolało. Aż tak mocno.


Chociaż nie miał żadnego powodu, żeby ufać Ślizgonowi, Potter spróbował zmusić swoje ciało do uspokojenia się. Było to jednak trudne, kiedy czuł różdżkę, swoją własną różdżkę, wślizgującą się między jego pośladki. Riddle wymamrotał kilka słów i nagle wnętrze Gryfona zostało wypełnione czymś chłodnym oraz śliskim, dzięki czemu różdżka weszła głębiej, ale nie było to nieprzyjemne. W ogóle.


- Jest ci dobrze, prawda? – zapytał Tom, poruszając różdżką w tył i przód. Harry przytaknął, zagryzając wargi, aby stłumić jęki. Było dobrze. Było lepiej niż powinno, biorąc pod uwagę fakt, że Złoty Chłopiec tego nie chciał, wcale, naprawdę tego nie chciał, lecz twarda długość poruszająca się w jego tyłku sprawiła, iż zechciał zmienić swoje zdanie, ponieważ to było tak podniecające, że jego penis drgał i pulsował.


I zanim zorientował się, co robi, Harry wypchnął biodraw tył, naprzeciw różdżce, naprzeciw Tomowi w milczącej prośbie o więcej.


Ale nie chciał więcej.


A jednak to było takie przyjemne.


Składając wilgotne pocałunki na ramieniu Gryfona, Riddle nie przestawał drażnić go różdżką i sięgnął po pióro. Potter miał zamknięte oczy, dyszał, a jego klatka piersiowa falowała. Szarpnął się, kiedy coś miękkiego pogłaskało wrażliwą główkę jego członka.


Tom przeciągnął piórem w dół penisa Harry'ego i z powrotem w górę, pierzastą końcówką pieszcząc delikatną skórę tuż pod czubkiem penisa nastolatka.


- O cholera, proszę – jęknął Potter, kiedy jego ciało napięło się, a pośladki zacisnęły wokół różdżki. Wypchnął biodra do przodu, aby przycisnąć męskość do pióra, desperacko pragnąc więcej dotyku.


Tortura. Słodka, brutalna tortura i Harry nie wiedział już, czy chce tego czy nie, ponieważ jedyne, czego potrzebował towięcej i mocniej i żeby Tom dotknął jego penisa, pieścił go tak, żeby mógł dojść, tak mocno, tak dobrze.


- Musisz poprosić, mój drogi Harry – drażnił się z nim Riddle, liżąc jego ucho. – Jeśli chcesz mieć orgazm, musisz błagać.


Gryfon nie chciał błagać. O nic, nigdy.


Jednak Ślizgon był okrutny i kontynuował pieprzenie go jego własną różdżką, dręczącchętnego członka Harry'ego miękkim piórem, i Potter chciał tego, na boga, chciał.


- Proszę, Tom, proszę, pozwól mi dojść. Potrzebuję… więcej… proszę.


- Jaki dobry chłopiec – wysapał Riddle, przygryzając płatek uchaZłotego Chłopca. Upuścił pióro i owinął ciepłą dłoń wokół męskości Gryfona, wsuwając różdżkę w jego tyłek dalej, mocniej i Harry był zgubiony.


Potter uniósł się wysoko i zaczął opadać, a świat wokół niego groził zniknięciem i Harry doszedł, a jego członek pulsował wmocnym uścisku dłoni Ślizgona. Jego nasienie poleciało na otwarty pamiętnik, który nadal przed nim leżał.


Z ust Riddle'a wydobył się krótki krzyk, jakby on również osiągnął orgazm. Wybraniec pospiesznie otworzył oczy, obserwując z drżeniem, jak pergamin wchłania jego spermę.


I kiedy spadł z wyżyn orgazmu – drżąc, gdy zimne powietrze dotknęło jego śliską od potu skórę – Harry poczuł, jak różdżka wysuwa się z jego tyłka i zastępuje ją coś większego, tępego i gorącego, przyciskając się do wejścia Wybrańca.


- Nie, nie - zaskamlał, ponieważ Tom wchodziłw niego, wciąż obejmując go mocno jednym ramieniem, a Potter nadal nie był pewny, czy tego chce. Ale Riddle pchnął, wchodząc do końca, i Gryfon krzyknął z szoku na to bardzo nieznane uczucie wypełnienia.


- Tak dobrze – jęknął Ślizgon, łapiąc jedną ręką biodro Złotego Chłopca, a drugą sięgając popióro. – Tak bardzo, bardzo dobrze.


- O kurwa, o kurwa, o kurwa - powtarzał Potter, chcąc się odsunąć od penisa drugiego chłopaka, ale jednocześnie nadziewając się na niego mocniej, gdyż Tom go pieprzył, i chociaż Harry naprawdę tego nie chciał, nie było to tak nieprzyjemne, jak sobie wyobrażał.


Czuł się wypełniony; członek Ślizgona był twardy i gorący, gdy Riddle poruszał się brutalnie, zaciskając palce na ciele Wybrańca i znów chwycił za pióro. Harry jęknął głośno, zdezorientowany odpowiedziami własnego ciała, ale niezdolny do zrobienia niczego innego, niż pozwolenieRiddle'owi pieprzyć go, brać go, ponieważ nawet jeżeli tego nie chciał, naprawdę nie chciał, było przyjemnie.


- O tak, jak dobrze, mój Harry – wysapał Ślizgon i Potter odchylił głowę, opierając ją na jego ramieniu. RęceWybrańca były uwięzione między ich ciałami, kiedy starszy chłopak wchodził w niego. Ciało Harry'ego było zmęczone, a jego penis miękki i nie mógł nic poradzić na fakt, że Tom go pieprzył i czuł się dobrze, czego w pewien sposób nienawidził, gdyż nie chciał tego, więc nie powinien czuć się dobrze, prawda?


Gryfon był cicho, oszczędzając swój nierówny oddech. Kiedy Riddle przejechał ponownie piórem po jego piersi, Harry spróbował się odsunąć, ponieważ tym razem poczuł na skórze nie miękką, ale ostrą końcówkę. Tom drażnił go, zostawiając na nim czerwone zadrapania.


- Blisko, tak blisko, tak dobrze. – Tom pchnął jeszcze mocniej i z ust Pottera wyrwał się okrzyk zaskoczenia, kiedy ostry koniec pióra zatopił się w jego klatce piersiowej. Poczuł, jak jego skóra pęka i ciepłe krople krwi wypłynęły z wąskiego nacięcia. A później Riddle wychylił się zza niego, chwycił dziennik i przycisnął czyste kartki do krwawiącej rany, ani na chwilę nie zmieniając brutalnego rytmu ruchu swoich bioder.


Ślizgon doszedł z głośnym, niemal nieludzkim krzykiem, wchodząc w Pottera głębiej iprzyciskając go do otwartego pamiętnika.


Moja krew, pomyślał z niepokojemGryfon. Robi coś z moją krwią.


Nie miał pojęcia, jakie będą konsekwencje tego wszystkiego, gdyż cały jego umysł był skupiony tylko na fakcie, że Tom właśnie go przeleciał, spuścił się w nim i zabrał jego dziewictwo.


I to nie było wcale takie złe.


Riddle pchnął ostatni raz i wysunął swojego penisa, odkładając dziennik. Harry wziął kilka głębokich, nierównych oddechów, patrząc w dół na niezapisane strony w książeczce,i jego oczy rozszerzyły się, kiedy żółty pergamin powoli zmienił barwę na szarą, a następnie rozsypał się w proch w dłoni Ślizgona.


Ale ręka Toma nadal wyglądała na rzeczywistą, kiedy resztki pamiętnika przelatywały przez jego rozsuniętepalce, spadając na podłogę.


- Dziękuję ci,Harry – wyszeptał w ucho Gryfona, ponownie liżąc je kusząco. – Za hojną ofiarę z twojej krwi i nasienia.


Nie.


Nie. Nie. Nie.


Harry właśnie nie przywrócił Riddle'a do życia. Na dobre, skoro dziennik się rozsypał.


Potter był oszołomiony silnym poczuciem otulającej go winy i kiedy Ślizgon go uwolnił, nie był w stanie utrzymać równowagi i, pokonany, opadł gwałtownie na podłogę.


Nie pomógł właśnie swojemu wrogowi odzyskać mocy.


Jednak zrobił to. Gryfon zamrugał, zrozumiawszy że wszystkich zawiódł. Dumbledore'a, swoich rodziców, lecz najbardziej siebie samego.


Był nieudacznikiem.


Usłyszał, jak Tom porusza się, zapinając spodnie,i Wybraniec spojrzał na swojego przeciwnika, chłopaka, zwyczajnego chłopaka, którego już raz zwyciężył, ale teraz Dziedzic Slytherina wziął jego krew oraz spermę i wyglądał na bardzo żywego. A Harry mu na to pozwolił.


Riddle popatrzył na niego i uśmiechnął się, nie przebiegle lub nieszczerze, lecz ciepło i Potter mrugnął, siadając. Czuł pieczenie w dolnych partiach ciała.


- Chodź, Harry. Idziemy. – Ślizgon wyciągnął dłoń w kierunku Wybrańca.


Gdzie?, chciał zapytać. Lecz czy to rzeczywiście miało znaczenie?


Przegrał, a Tom wygrał.


Harry zmusił się do wstania, złapał dłoń Riddle'a i obdarował swojego wroga, przyjaciela, kochanka uśmiechem.


Fin.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O co walczyła Solidarność Czy aby nie o bezprzymiotnikową demokrację, suwerenność państwa i solidar
Asertywność Nie jesteś sobą. Mamy receptę!, psychologia, Psychologia(2)
Aby nie dopuścić do nadwagi, materiały na studia, I rok studiów, Pedagogika społeczna i socjologia
Jesteś moim przyjacielem
Jesteś moim niebem
5.Czy mózg nie rozróznia słowa nie, dla myślących, EFT

więcej podobnych podstron