Kowal Prawdziwa historia (78)

Zgrupowanie na Malcie. Luty. Główna próba sił przed marcowymi meczami z Anglią i Szwecją. Dziesięć dni razem na wyspie, dwa mecze oficjalne i jeden sparingowy z jakimś miejscowym zespolikiem. Treningi ciężkie, wszyscy lekko podjechani i te spotkania nie bardzo były komukolwiek na rękę.

Na początek dostaliśmy kadrę Malty, czyli pełne ogórki, a tymczasem męczyliśmy się straszliwie. W nogach spora praca, piłka się nie słucha - beznadzieja. Nikomu nic nie wychodziło. Co tu dużo kryć, mnie też. Gdzieś tak piętnaście minut przed końcem zmiana w naszym zespole. Patrzę - schodzę. Ależ się wkurzyłem! Zero do zera, chcę wygrać mecz - bo naprawdę chciałem! - a ten mnie zdejmuje. Ręki Wójcikowi nie podałem, przeszedłem obok niego obojętnie i nawet nie usiadłem na ławce, tylko od razu ruszyłem do tunelu. O Jezu, ale byłem zły. Gdybym mógł, to bym tę osobę, która za mnie wchodziła, udusił własnymi rękoma, choć przecież wiedziałem, że to nie jej wina. O cholera, zdjął mnie! W takim momencie! Jak on w ogóle mógł - tak sobie myślałem. Byłem zły na siebie, że nie strzeliłem gola, na trenera, że mnie zdjął, na cały świat, że istnieje. To raczej dobrze, że wtedy nie usiadłem na ławce, bo mogłyby paść niepotrzebne słowa. Wkurzonego człowieka nic nie interesuje, żadne argumenty, więc w takim momencie najlepiej zejść wszystkim z oczu. Poszedłem pod prysznic, przebrałem się w dres. Akurat wróciła reszta chłopaków - wygrali, Tomek Kłos strzelił na 1:0 w ostatniej minucie. Gratulacje.

Po kolacji usłyszałem to, czego mogłem się spodziewać. - Kowal, przyjdź do mnie do pokoju - powiedział trener Wójcik.

- Dlaczego nie podałeś mi ręki jak schodziłeś? Co to były za sceny?

- Wkurwiłem się, że mnie pan zdjął. Chciałem strzelić gola i wygrać mecz. Nie grałem źle, byli słabsi. Nie lubię być zdejmowany.

- Nie o to chodzi, że grałeś źle, ale wynik tego meczu mam w dupie. To był sparing, każdy miał zagrać, pokazać się.

- Dobra, rozumiem.

- Więcej nie chcę takich szopek, rozumiesz?

- Pewnie, sorry trenerze. Przepraszam.

Przybiliśmy piątki i po sprawie. Dziwne, gdybym nagle zaczął się z trenerem Wójcikiem kłócić. Musiałbym być chorym facetem, a za takiego mimo wszystko nigdy się nie uważałem. Drugi mecz graliśmy z Finlandią i znów wyszedłem w podstawowej jedenastce. Wiadomo było, że ten, kto strzeli pierwszą bramkę w meczu, strzeli jednocześnie bramkę numer tysiąc w historii reprezentacji Polski. Ja już miałem na swoim koncie bramkę numer dziewięćset - zdobyłem ją w meczu z Austrią kilka lat wcześniej - więc takiej okazji odpuścić nie mogłem! No i poszło łatwiej niż myślałem, bo już w pierwszej minucie meczu Tomek Iwan świetnie dorzucił, a ja z głowy uderzyłem na 1:0. I tym razem zdjęty nie zostałem.

Za tysięczną bramkę, jak się okazało, przewidziano nawet nagrodę. Siedzę sobie spokojnie na odnowie biologicznej, razem z kilkoma chłopakami popijam browarka, aż tu nagle przychodzi ktoś i mówi: - Słuchaj, Kowal! Jest akcja. Dziurowicz czeka przy recepcji z jakimiś innymi działaczami. Wołają cię. I bardzo im się spieszy.

Skoro im się tak bardzo spieszy, no to poszedłem tak, jak stałem, czyli w szlafroku. Potem zrobiono z tego wielką sprawę, że Kowalczyk nie szanuje prezesa PZPN, bo nagrodę odbierał w szlafroku, a prezes był w garniturze. Wszystko się zgadza, ale prezes był w garniturze, stał ze swoją świtą przy recepcji, bo wychodzili na jakąś uroczystą kolację - i stąd pośpiech, samochód czekał. Mnie z zaskoczenia wywołano z odnowy i gdybym miał teraz biec do pokoju, przebrać się w normalne ciuchy i dopiero zejść, to by znowu powiedzieli, że Wojtkowi kompletnie odbiło i przez niego prezes musiał czekać pół godziny. A ja ludzi szanuję i wiem, że jak ktoś nie ma czasu i nagrody wręcza przy recepcji, to przecież nie będę go zatrzymywał! No tak czy nie tak?

Wyszedłem uśmiechnięty, bo wiedziałem, że po coś idę. Dostałem kamerę wideo i plakietkę z wygrawerowanym napisem "Dla strzelca tysięcznej bramki w reprezentacji Polski". Grzecznie podziękowałem. A cały szum wokół tego rzekomego skandalu z moim ubiorem był bzdurą, bo ja zawsze z prezesem Dziurowiczem miałem dobre kontakty. Do każdego w takiej sytuacji bym wyszedł w szlafroku. Bez wyjątków. Po chwili zadowolony wróciłem na odnowę biologiczną.






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kowal Prawdziwa historia (11)
Kowal Prawdziwa historia (40)
Kowal Prawdziwa historia (93)
Kowal Prawdziwa historia (43)
Kowal Prawdziwa historia (31)
Kowal Prawdziwa historia (68)
Kowal Prawdziwa historia (60)
Kowal Prawdziwa historia (90)
Kowal Prawdziwa historia (32)
Kowal Prawdziwa historia (73)
Kowal Prawdziwa historia (84)
Kowal Prawdziwa historia (94)
Kowal Prawdziwa historia (39)
Kowal Prawdziwa historia (37)
Kowal Prawdziwa historia (64)
Kowal Prawdziwa historia (82)
Kowal Prawdziwa historia (13)
Kowal Prawdziwa historia (72)
Kowal Prawdziwa historia (9)

więcej podobnych podstron