Głos prapradziadka
Kuba był rozdrażniony od rana. W nocy śniło mu się, że pani od polskiego goni go korytarzem szkoły, by dać mu do nauczenia jakiś wiersz na święto 11 listopada, a on tego nie chciał. Gdy siadł do śniadania ziewał z niewyspania. Do tego Tata jak na złość zaczął opowiadać o historii Polski, o zaborach, o niewoli, o walczących i poległych za ojczyznę bohaterach. Kuba rozumiał, że Święto Niepodległości jest czymś ważnym, ale nie można w kółko gadać o tym co dawno minęło i nie wróci. Zwłaszcza w sobotę rano.
- Czy w tym domu już nie można pogadać o czymś normalnym? – powiedział, żeby przerwać te nudne wywody.
- Można – powiedział poważnie Tata– ale wiedz, że tego co teraz dla ciebie jest normalne kiedyś nie było i komuś to zawdzięczamy. Dlatego trzeba o tym i o nich pamiętać.
- Ale po co? – wzruszył ramionami Kuba.
- By szanować to co mamy teraz – wyjaśniła mądrze Magda.
- Ale ojciec Patryka pracuje w Szwajcarii, a mama Justyny w Irlandii. Oni mają więcej niż my w Polsce! – Kuba nie dawał za wygraną.
Tata ze smutkiem popatrzył na Kubę.
- Może gdzieś indziej ludzie są bogatsi, ale tu jest wszystko nasze, polskie, swoje od dawien dawna. Nie łatwo to zostawić, porzucić, bo tu czujemy się sobą i u siebie.
Po tych Taty słowach w kuchni zaległa cisza. I pewnie by długo trwała, gdyby nie telefon od babci.
- Obiecałem babci uporządkować strych przed remontem domu, czy jest ktoś chętny do pomocy? – zapytał Tata , gdy skończył rozmowę.
- My mamy próbę – Magda wskazała na Maluchy i siebie – za kilka dni przecież uroczysty apel. Maluchy mówią wiersz ”Kto Ty jesteś Polak mały ”, a ja śpiewam z całą klasą ” Rozkwitały pęki białych róż”
- A ty Kuba? – Tata zawiesił głos.
- Ja mam wolne, więc mogę – Kuba ucieszył się, że Tata się na niego nie pogniewał i że chce go zabrać ze sobą. Podczas jazdy już nie rozmawiali o Polsce tylko o szkole, kolegach i Kubie wrócił dobry humor. Babcia ucieszyła się na widok pomocników. Kuba zaraz pobiegł na strych. Pełno tam było paczek, wieszaków, ubrań, książek i butów. Kuba ruszył najpierw ku stojącej w rogu strychu zagadkowej skrzynki. Zajrzał do środka i aż usiadł z wrażenia, gdy zobaczył w niej stary gramofon z tubą i leżące obok płyty.
- Tato! – krzyknął stając na szczycie schodów – zobacz co znalazłem!
Już po chwili tata był tak samo zdumiony jego odkryciem jak on sam. Razem chwycili skrzynkę i znieśli ją ostrożnie na dół.
- Zupełnie o nim zapomniałam – westchnęła babcia głaszcząc gramofon z jakąś dziwną nabożnością – ciekawe czy jeszcze działa!
Tata oczyścił gramofon ściereczką, włożył płytę, nakręcił sprężynę korbką i ustawił igłę na płycie. Coś zachrobotało i nagle ktoś dziarskim głosem zaśpiewał „Jeszcze Polska nie zginęła”.
- O Boże, to przecież głos mojego dziadka - rozpłakała się babcia – zginął tyle lat temu i nagle jakby ożył. Jaki to był dziarski wojak!
Kuba aż otworzył buzię ze zdumienia. Skoro to babci dziadek, to Taty pradziadek a jego prapradziadek.
Prapradziadek nagle przestał śpiewać i zaczął jakoś tak wzniośle mówić. O Polsce, której kiedyś nie było na mapie, o żołnierzach, którzy ginęli za jej wolność, o Panu Bogu, który pomagał w zwycięstwie i o tym, żeby jego dzieci, wnuki i prawnuki o tym pamiętały, tym się szczyciły i tego skarbu nie utraciły. Kubie po plecach aż przebiegł dreszcz. Przecież ten prapradziadek mówił także do niego. Dlatego, kiedy na koniec usłyszał pieśń „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród” zrozumiał to, o czym wcześniej mówił Tata, że nie można porzucać tego, co tak wiele kiedyś kosztowało, co jest takie swojskie, kochane, polskie. Kiedy płyta umilkła wszyscy się bardzo zamyślili. I wtedy Kuba pomyślał, że pięknie byłoby, gdyby na Święcie Niepodległości ten głos i apel prapradziadka usłyszała cała szkoła.
- Babciu, pożyczysz mi tę płytę na szkolną uroczystość? – wyszeptał nieśmiało i babcia skinęła głową.
To był naprawdę niezwykły dzień. Dlatego wieczorem, gdy Kuba zasypiał wciąż myślał o prapradziadku. I o tym, że poprosi panią o jakiś wiersz, by móc tak jak prapradziadek być dumnym, że jest Polakiem, bo to nie byle co.