Nie miałem wątpliwości, kto powinien być rozgrywającym kadry - Piotrek Nowak. Niestety, w tym temacie widocznie zupełnie różniłem się z trenerem Wójcikiem. Nie mogę zrozumieć, jak to jest, że u nas selekcjonerzy wymyślają sobie, że może być tylko jeden lider na zespole. Wszystkie poważne drużyny mają po trzech, a my uważamy to za przestępstwo. Wszystkie poważne drużyny mają jednego, pewnego bramkarza, a my mieliśmy oczywiście trzech niepewnych - czwarty był w drodze, leciał, ale nie doleciał. Wszystko na opak. Dla mnie rozgrywającymi z prawdziwego zdarzenia to byli właśnie Nowak czy Leszek Pisz. Tak, to byli reżyserowie gry pełną gębą, niekonwencjonalni. Na jednym metrze potrafi skręcić gościa, szybko i celnie zagrać do przodu Piotrek Nowak miał po prostu wszystko. Prawą nogą na jego miejscu nawet bym się bał wstawać z łóżka, ale już lewą mógł wiązać krawaty. Miał rozegranie, miał pasa, miał przerzut, miał strzał. Potrafił złapać piłkę w słabszym momencie gry, przytrzymać, powozić. Nie zawsze szukał akcji do przodu. Gdyby to ode mnie zależało, ściągałbym go wtedy z USA na każdy mecz. Argument, że miał daleko, uważam za bezsensowny. Ja z Las Palmas, doliczając przesiadki, leciałem na kadrę osiem godzin. Piotrek z Chicago leciałby dziesięć. Co to za różnica? Żadna. A na pewno więcej by pomógł niż zaszkodził.
Z Nowakiem zagrałem tylko kilka razy w życiu, a mimo to zdążył zrobić na mnie kolosalne wrażenie. Spośród piłkarzy, z którymi zetknął mnie los, mógłbym go porównać tylko z Leszkiem Piszem. Z tym, że "Piszczyk" miał lepszy strzał. Lepszy? Miał mistrzowski strzał! Bramkarze w ogóle nie wiedzieli, o co chodzi. Taki mały chłop, a taka siła w mięśniu czworogłowym. Myślę, że wielkie znaczenie w jego wypadku miała mała stopa, która pozwalała trafić dokładnie w ten punkt piłki, w który należało. To jest zresztą reguła. Trudno znaleźć piłkarza z wielką stopą, który naprawdę dobrze wykonywałby rzutu wolne. Wyjątkiem jest Van Hooijdonk, dziwny zawodnik.
Pisz miał czyściutki strzał i z prawej, i z lewej nogi. Dla mnie w dziedzinie rzutów wolnych nie miał sobie równych nie tylko w Polsce, ale i w Europie. I niech nikt mi w tym momencie nie pokazuje Roberto Carlosa. Pisz podejdzie dziesięć razy do piłki i strzeli sześć bramek, na treningu osiem. A Roberto Carlos na czterdzieści prób trafi raz, a po drodze zabije czterech kibiców na trybunach, trzech rywali w murze i przelatującą kaczkę. A jak w końcu coć mu wpadnie ludzie krzyczą - oto specjalista! Specjalistą to był Leszek. Warto też sobie przypomnieć, ile Legia za jego czasów zdobywała bramek po rzutach różnych. On mówił nam tylko tak: - Dobra, już ja kogoś z was trafię w ten pusty łeb.
Nowak i Pisz, podobne typy. Jeden miał lewą nogę, drugi prawą, ale obaj szybcy, niscy, technicznie wyjątkowo zaawansowani. Ich obu cały czas wtedy można było powoływać do kadry. Źle napisałem - trzeba było. Zawsze mieliśmy kłopoty ze względu na przeświadczenie, że kadra może mieć jednego lidera. Wypada Brzęczek i zaczyna się szukanie, panika. Piotrek Świerczewski to super kumpel, super pomocnik, ale defensywny. Do czyszczenia, do biegania, do bicia łokciami. Rozegrać też potrafi, ale z tyłu, na uspokojenie, do najbliższego. Predyspozycji do rozgrywania jako główny nigdy nie miał. Moim zdaniem bardzo dużo stracił, chcąc być w pewnym momencie liderem kadry za wszelką cenę. Nigdy. Nigdy w życiu. Nie nadaje się do tego. Gdyby policzył, ile miał w całej karierze tak zwanych ostatnich podań, może by zrozumiał. Im szybciej przypomni sobie o pozycji defensywnego pomocnika, tym lepiej dla niego.
Jedno trzeba Wójcikowi oddać - poza Nowakiem nie miałem do niego żadnych zastrzeżeń w kwestiach powołań. Przyjeżdżali ci, którzy wydawali się najlepsi. Oczywiście, nie wszyscy się sprawdzili, czego najlepszym przykładem jest Radek Gilewicz. Tacy zawodnicy byli, są i będą. Teraz syndrom Gilewicza ma Żurawski. A to wszystko dlatego, że na kadrze nie liczą się już duety, tercety, kwartety. Liczą się tylko twoje umiejętności, jesteś sam. To jest inna piłka. W dodatku przy trenerze Wójciku nie było miejsca na obniżki formy. Coś z tobą nie tak? To sobie misiu odpocznij. Nawet był moment, że gdy Brzęczek słabiej się spisywał, to zastępował go Krzysiek Nowak. Gdy sam byłem bez formy, siadałem na ławce.