040, BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 01 Wezwanie dla bohatera

Bohater Cartao


Tytuł oryginału: STAR WARS: Hero of Cartao 1: Hero's Call.

Autor: Timothy Zahn. Przekład: Wojciech "Quother"Bogucki. Korekta: Mateusz „Freedon Nadd" Smolski.

Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i tłumacze nie czerpią żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treści.

Tłumaczenie jest wykonane dla fanów, przez fanów.


Część I: Wezwanie dla bohatera

ROK PO BITWIE NA GEONOSIS

Kinman Doriana obudził się natychmiast, mrużąc oczy w blasku słońca, wpadającym przez okna do wnętrza promu. Przez chwilę przyglądał się przesuwającemu się w dole krajobrazowi, próbując sobie przypomnieć, gdzie tak właściwie się znajdował.

Tyle było systemów...

Dezorientacja minęła. Był na Cartao, głównym ośrodku handlowym sektora Prackla, próbującym nie opowiadać się po żadnej ze stron w toczącej się wojnie pomiędzy Republiką i Separatystami.

Był to także ośrodek .

Doriana wyjrzał przez okno, będąc, wbrew sobie, pod wrażeniem tego, co zobaczył. Położona wśród zalesionych wzgórz na północ od niewielkiego miasta Foulahn, jakieś trzy kilometry na północny zachód od równie niewielkiego Portu Kosmicznego Triv, znajdowała się tam jedyna w swoim rodzaju fabryka, znana jako „Spaarti Creations".

Szeroka na ponad kilometr w najszerszym miejscu, wyglądała niczym mozaika, do której w ciągu ostatnich dekad dokładano wciąż nowe klocki. Linia dachów budowli odzwierciedlała zastygły chaos, z wieżami, wymiennikami ciepła, antenami i świetlikami, usianymi w najwyraźniej przypadkowych odstępach, wzdłuż całej, znajdującej się na wysokości drugiego piętra powierzchni. Nie dostrzegał żadnych okien, więc wymianę powietrza zapewniał najprawdopodobniej szereg niewielkich szczelin wentylacyjnych, pokrywających zewnętrzne ściany, mniej więcej w połowie wysokości budynku.

Kerseage spojrzał na niego, jak gdyby nagle sobie przypomniał, kim był jego pasażer.

Kerseage ponownie wzruszył ramionami, tym razem z zażenowaniem.

Ale nie musiał. Jak zawsze, gdy coś robił, Doriana przeprowadził wcześniej szczegółową analizę sytuacji na Cartao i wybrał właśnie tego człowieka, by przewiózł go przez słabo zaludnioną planetę do „Spaarti Creations". Firma transportowa, której właścicielem był swego czasu Kerseage, została przypadkiem wyeliminowana z rynku rok wcześniej, dzięki niestarannie sformułowanemu przepisowi, wydanemu przez Radę Handlową po Bitwie na Geonosis. Apelacja Kerseage'a nadal krążyła po sądach, ale kwestia była już czysto akademicka. Jego firma nie istniała, a on sam winił o to Lorda Binalie'go.



produkty?

Doriana rzucił ostatnie spojrzenie, zapisując w pamięci ukształtowanie terenu. Miasta Foulahn i Navroc położone były na południe i południowy wschód od fabryki, będąc ograniczonymi od południa skalistymi Czerwonymi Wzgórzami. Leżący na zachód Port Kosmiczny Triv, otaczały od północy niskie i coraz bardziej porośnięte lasem walcowate wzgórza. Pomiędzy obu miastami wiła się niewielka rzeka, oddzielająca od siebie także kosmoport i Foulahn.

Zdumiony Corf potrząsnął głową.

Tories uśmiechnął się, osłaniając oczy ręką, gdy patrzył na zbliżający się prom. Oczywiście tak naprawdę nie wiedział, że prom leci do rezydencji Binalie'go, ale doszedł do wniosku, że istnieje tego duże prawdopodobieństwo. Gdyby się okazało, że jakiś pilot chciał pokazać swojemu znajomemu kompleks „Spaarti Creations", wyszedłby na niezbyt przenikliwego Mistrza Jedi.

Zresztą nie musiałoby to być wcale takie złe.

Tories spędził ostatnie trzydzieści lat na Cartao ucząc, mediując i mając od czasu do czasu do czynienia z piratami lub zbyt pazernymi przestępczymi kacykami. Część mieszkańców zaczęła



darzyć go szacunkiem, część nienawiścią, ale większość była ledwo świadoma faktu, że sektor Prackla posiada odkomenderowanego na stałe Jedi.

Ale w ciągu tych trzydziestu lat, nigdy nie spotkał się z takim uwielbieniem, jak w przypadku Corfa Binalie'go.

Gdyby był młodszy, tak wielki szacunek sprawiałby mu satysfakcję, a nawet pochlebiał. Ale z perspektywy upływu czasu, dostrzegał niebezpieczeństwo, czające się w nieprzemyślanym uleganiu pochlebstwom. Nawet w wieku dwunastu lat, Corf powinien umieć rozpoznać w innych zarówno ich mocne strony, jak i słabości; powinien się uczyć jak zaakceptować innych takimi, jakimi są, bez tworzenia jakiejś perspektywy doskonałości, by przez nią spoglądać. Zamiast tego, chłopak traktował go, niczym Jedi Bez-Skazy: wysokiego i silnego, mądrego i uprzejmego, a przede wszystkim nieomylnego.

Ewentualny incydent z promem, nie wpłynąłby w znaczącym stopniu na jego sposób postrzegania. Tymczasem pojazd przeleciał nisko nad ich głowami, nie pozostawiając wątpliwości, że zmierza w kierunku prywatnego lądowiska obok rezydencji Lorda Binalie'go.

Tories dostrzegł napis z nazwą firmy na burcie promu.

Tories westchnął do siebie. Przy odrobinie szczęścia, chłopak z tego wyrośnie.


Jedną z aktualnych rozrywek Doriany było obliczanie czasu pomiędzy chwilą, w której droid lub służący, wyposażony w jego listy uwierzytelniające, znikał w osobistym gabinecie swojego pana, a momentem, w którym był zapraszany do środka. W przypadku Lorda Pilestera Binalie'go przerwa nie trwała dłużej niż minutę. Albo Binalie był wyjątkowo pełen szacunku dla władz Coruscant, albo zbyt się obawiał niespodziewanego gościa, żeby trzymać go pod drzwiami.

Mięsień na policzku Binalie'go drgnął. A więc on także dostrzegł napis na promie Kerseage'a.

Mięsień na policzku Binalie'go drgnął ponownie.



nikomu nie wolno wybierać, w jaki sposób może się najlepiej przysłużyć w tym konflikcie.

Spojrzenie Binalie'go utkwione było nieruchomo w Dorianę.

Ten potrząsnął głową.

Kamienna twarz Binalie'go skamieniała jeszcze bardziej.

Binalie zawahał się jedynie na ułamek sekundy, jak gdyby się zastanawiał, czy zdoła wykpić się kłamstwem.

Binalie wiedział, że właśnie tak brzmi uprzejmie zawoalowany rozkaz.

***

Znajdowali się już w połowie korytarza, prowadzącego w stronę lądowiska, kiedy chłopięcy głos przerwał panującą w posiadłości wytworną ciszę.

Mężczyźni zatrzymali się i odwrócili. Spieszył ku nim młody chłopak, wyglądający na dwanaście lat. Syn Lorda Binalie'go, Corf, zidentyfikował go wstępnie Doriana. Za chłopakiem, stawiając dłuższe kroki i zachowując bardziej miarowe tempo, szedł ostatni uczestnik nadchodzącego dramatu: Mistrz Jedi, Jafer Tories.

Binalie potrząsnął głową.

Chłopak zamrugał. Najwidoczniej nie takiej odpowiedzi się spodziewał.

Na wzmiankę o Palpatinie, skóra w kącikach oczu starego Mistrza lekko się zmarszczyła. Nie było w tym nic dziwnego. Najwyższy Kanclerz i Rada Jedi coraz bardziej spierali się ze sobą w ciągu ostatnich kilku miesięcy.

Zaskoczony Corf spojrzał na ojca.



kwestie zarządzania fabryką, nieprawdaż?

Gardło Binalie'go ścisnęło się, a jego oczy niebezpiecznie zwęziły. Lord Pilester Binalie, największa szycha w lokalnym establishmencie, nie był przyzwyczajony, żeby beztrosko usuwano mu grunt spod nóg.

Ale Doriana także rozumiał władzę. Bez złości i szyderstwa wytrzymał spojrzenie Binalie'go, zastanawiając się, czy irytacja Lorda pozwoliła mu zapomnieć, z kim ma do czynienia. Najwidoczniej nie pozwoliła.

***


Tories parę razy miał okazję lecieć do fabryki prywatnym tunelem Binaliego i zawsze wzbudzało to w nim uczucie zachwytu. Korytarz został wykopany na polecenie Lorda przez Cranscoców, którzy nie użyli w tym celu żadnych maszyn. W rezultacie powstał surowy tunel, w którym wiecznie unosił się ostry zapach dopiero co poruszonej ziemi.

Ale mimo rześkiego powietrza, wiedział, że podczas procesu drążenia, ziemne ściany zostały w jakiś sposób przekształcone w materiał równie twardy, jak permabeton. Pozorna chropowatość powierzchni ukrywała bardziej subtelne i delikatne wzory, które kopacze Cranscoców na niej wyrzeźbili. Funkcjonalny, pełen artyzmu i według wszelkich powszechnie akceptowanych norm, niemożliwy do wykonania korytarz.

Według Toriesa, ten opis odnosił się także do „Spaarti Creations".

Uśmiechnął się nieznacznie, widząc zdziwione spojrzenie Doriany.

Podłoga korytarza zaczęła się nachylać pod górę, a Tories przyłapał się na ukradkowym przyglądaniu się Dorianie. Kiedy po raz pierwszy szedł korytarzem, spodziewał się, że zaprowadzi on go do jakiegoś rodzaju przedsionka i nadal pamiętał swoje zaskoczenie, gdy okazało się, że znalazł się nagle w samym środku jednej z hal produkcyjnych.

To mogło być pouczające zobaczyć, czy Doriana także dozna zaskoczenia.

Doznał.

Choć jego wyraz twarzy pozostał beznamiętny, gdy część sufitu uniosła się nad nimi niczym zwodzony most i śmigacz ruszył w górę po rampie prowadzącej w sam środek tętniącej życiem fabryki, Tories mógł wyczuć iskierkę zdumienia w pozbawionych wyrazu oczach.



halę.

Prowadzeni przez Binalie'go, podeszli do platformy, mijając labirynt przekaźników, wózków transportowych oraz ludzkich i nie-ludzkich pracowników. Wspinając się po schodach, znaleźli się obok długiej konsoli, która zawsze przypominała Toriesowi krzyż, znajdujący się pomiędzy wydłużonym wulkanem, a błotnistym zboczem wzgórza, z wodospadami blado zielonej substancji, spływającej ociężale i nieustannie po różnych częściach zbocza. Na przeciwko zbierającej substancję niecki stało pięciu Cranscoców, których chitynowe, zewnętrzne pancerze lśniły w promieniach słońca, przechodzących przez znajdujący się trzy piętra nad nimi świetlik. Ich długie, wieloprzegubowe nogi wystukiwały synkopowe rytmy na grubej warstwie trawy, całkowicie pokrywającej górę platformy. Wszystko to w rytm muzyki, którą najwidoczniej jedynie oni byli w stanie usłyszeć.

Wargi Binalie'go zacisnęły się, ale po prostu skinął głową.

Zwiedzili jeszcze dwie duże hale, zanim Doriana stwierdził, że zobaczył już to, co chciał.

Binalie spojrzał na niego z ukosa.

Binalie nabrał powietrza.

Oczy Binalie'go stwardniały. Wyglądało na to, że miał już dość wodzenia się za nos. - Nie mam przed synem żadnych tajemnic - odparował. - Jeśli ma mi pan coś do powiedzenia, może pan to zrobić w jego obecności.

Doriana pozwolił, by opadła mu warga, jak gdyby nie przewidział wcześniej, że tak się to skończy.

Binalie krótko skinął głową.

***

Wprowadził ich do pomieszczenia opatrzonego napisem „Sala Projektowa", wyprosił stamtąd pracujących na stołach kreślarskich człowieka i Durosa, i zamknął drzwi na klucz. Podsuwając jedno ze znajdujących się tam krzeseł gościowi, sam oparł się o jeden ze stołów.

Wyraz twarzy Binalie'go nawet nie drgnął. Najwyraźniej odgadł już wcześniej cel wizyty.



drugiej Dyrektywy Senatu. Jakakolwiek rządowa w nią ingerencja jest surowo i kategorycznie zabroniona.

Binalie wziął powoli datakartę i wsunął ją do swojego notesu elektronicznego. Przez dłuższą chwilę, w czasie której raz po raz zapoznawał się z dyrektywą Senatu, jedynym dźwiękiem w pokoju był wyciszony hałas linii montażowej, widocznej przez przezroczystą ścianę pomieszczenia.

Wyraz twarzy Binalie'go przypominał kogoś, żującego kwaśną mifkę. - A kiedy będą poddani kwarantannie, zaoferuje mi pan pewnie tymczasowe zastępstwo? - mruknął.

Doriana zastanawiał się, kiedy mistrz Jedi w końcu zabierze głos. Zastanawiał się nawet szyderczo, czy staruszek czasem się nie zdrzemnął, przesypiając część rozmowy.

Uniósł brwi.

W kompletnej ciszy, z tym samym brakiem entuzjazmu, z którym zrobił to Binalie, Tories wziął datakartę.



Pierwszy z pracowników zaczął narzekać na zawroty głowy dokładnie pięć minut po spodziewanym czasie. Dziewięć standardowych minut później, gdy był badany przez lekarza fabryki, upadł, zaczął się skręcać i jęczeć. Drugi z pracowników był bardziej wytrzymały i nadal stał przy swoim stanowisku, kiedy piętnaście minut później osunął się na podłogę. Trzy minuty później, Lord Binalie zarządził ewakuację fabryki.

W czasach niepewności i podejrzeń, zawsze warto było przypomnieć ludziom, komu się jest lojalnym. - Ni mniej, ni więcej.

Przerwał połączenie, położył sobie holoprojektor na kolanach i ponownie rozejrzał się po pomieszczeniu. Siedzenie w tak wielkim pokoju wywoływało upiorne uczucia. Coś jak bycie ostatnią żywą komórką w martwym ciele.

Po drugiej stronie hali, przy platformie kontrolnej, niewielki ruch przykuł jego uwagę. Dobiegał stamtąd terkot kroków grupy przechodzących Cranscoców. Doszedł do wniosku, że prawdopodobnie wciąż wygrywają swoją cichą muzykę, choć częstotliwość wydawanych przez nich dźwięków była niesłyszalna dla ludzkiego ucha. Dziwne istoty. Dziwna technologia. Ale poza tym bardzo prosta robota. Unosząc ponownie holoprojektor, wstukał nowy kod.

Tym razem uzyskanie połączenia zabrało o wiele więcej czasu. Doriana zmusił się do cierpliwości, obserwując szyby odległego świetlika, które zasnuwały się mrokiem.

I wtedy, z gwałtownością, która go zawsze zadziwiała, pojawił się upiorny wizerunek.

Doriana zawahał się.



mówiłem, nie była ona entuzjastycznie nastawiona do sprawy i jeśli uda mu się złapać Yodę lub Windu w niedobrym momencie, jeden z nich może się zdecydować na jednostronną zmianę decyzji.

Nawet jeśli ośmieliliby się tak uczynić, wszystko, co Tories mógłby potem zrobić, to dużo hałasu - zapewnił go nikczemnym tonem Sidious. - Nie, wszystko idzie zgodnie z planem. Dobrze się spisałeś.

Zakapturzona postać skinęła głową i wizerunek zniknął.

Wziąwszy głęboki oddech, Doriana wstał i wsunął holoprojektor do schowka w pasie. Kości rzucono, gra była w toku. Następny ruch należał do Republiki.

Zatrzymał się przy wyjściu z pomieszczenia, nasłuchując ciszy i zastanawiając się, jak zawsze w takich momentach, nad niezwykle cienką liną, po której zdecydował się kroczyć. Palpatine nie miał pojęcia, że jego zaufany współpracownik i doradca był w rzeczywistości wysłannikiem Mrocznego Lorda Sithów, poruszającemu się w ciemności, starającego się zniszczyć wszystko to, co reprezentował sobą Najwyższy Kanclerz.

Gdyby Palpatine kiedyś to odkrył.

Potrząsnął zdecydowanie głową. Nie, do tego nigdy nie dojdzie. Sidious był zbyt potężny, a Doriana zbyt sprytny, żeby pozwolić na zniszczenie takiej owocnej współpracy.

Jego kroki odbijały się od wysokiego sufitu, gdy kroczył przez pustą halę.

Binalie będzie czekał przy głównym wejściu do fabryki na zbliżające się siły Republiki.

Szacowny przedstawiciel Najwyższego Kanclerza Palpatine'a powinien czekać razem z nim.

***


Corf syknął przez zaciśnięte zęby.

Tories spojrzał na niebo. W oddali dostrzegł czarny punkcik, opadający w ich kierunku.

Tories musiał przyznać, że to było dobre pytanie. Gdyby potrafił na nie dobrze odpowiedzieć, mógłby wdać się z Dorianą w długą dyskusję na ten temat.

Myśl, Jedi," napomniał się. W końcu przez ostatnie trzydzieści lat zajmował się głównie mediacją.

Z pewnością był w stanie wystąpić z jakąś propozycją kompromisowego wyjścia z sytuacji. I wydawało mu się, że takie znalazł.

Chyba.



Corf zrobił minę.

Z tej odległości, Tories mógł już dostrzec szczegóły: bardzo wyraziste, zaopatrzone w podwójne skrzydła kształty.

Nad nimi, C-9979 zajął pozycję, unosząc się bezpośrednio nad fabryką i jakieś dwadzieścia niewielkich pojazdów wychynęło z jego przednich skrzydeł.

Zwinne, latające platformy, przewożące po jednym robocie bojowym każda, oddalały się od lądującego statku w coraz szerszych kręgach, szukając stanowisk obronnych lub innych zagrożeń, mogących zakłócić wyładunek desantu. Trzy z nich, w tej właśnie chwili, przelatywały nad zakazanym pasem zieleni, pomiędzy rezydencją Binalie'go i "Spaarti Creations."

Odległość była znaczna i to w każdym sensie tego słowa. Ale tylko to mu pozostało. Wyciągnąwszy miecz świetlny, uaktywnił go i zablokował w tej pozycji, wybierając STAP, który wydawał się znajdować najbliżej miejsca, w którym stali wraz z Corfem. Oceniając najlepiej jak mógł, odległość i prędkość pojazdów, sięgnął po Moc i rzucił miecz świetlny. Droid, którego uwaga skierowana była na terenach wokół fabryki, prawdopodobnie nawet go nie zauważył. Obracająca się broń przebiła jego pojazd, a jaskrawozielone ostrze przecięło ogniwo energetyczne, mieszczące się tuż ponad stopami robota. Z nijakim, elektronicznym piskiem zdziwienia, pojazd i robot runęły w dół i uderzyły w ziemię.

Pozostałe dwa droidy zareagowały natychmiast. Oba STAP-y, zaczęły krążyć wokół swojego zestrzelonego towarzysza, a piloci obracali swoje metalowe głowy na wszystkie strony w poszukiwaniu źródła zagrożenia.

Para blasterowych strzałów minęła ich niebezpiecznie blisko.

Miecz świetlny wrócił do ręki Toriesa jakieś pół sekundy przed chwilą, w której działka namierzyły cel.

Ale dla Jedi, pół sekundy to wieczność.

Broń jawiła się w jego dłoni jak rozmazana plama, wirując niczym makthier na łowach, gdy przechwytywał nadlatujące strzały i odbijał je z powrotem. Kilka chwil później, trzy pogięte STAP-y wraz z pilotami leżały rozbite w strefie zakazanej.

Zgasiwszy miecz świetlny, Tories odwrócił się i zaczął biec za chłopcem, znajdującym się już w połowie drogi do rezydencji. Zrobił wszystko co mógł, by ostrzec tych w fabryce. Teraz chciał do nich dołączyć. Miał jedynie nadzieję, że zdąży tam przed droidami.



Chyba zdaje pan sobie z tego sprawę, jak niewiarygodnie to wygląda - skomentował komandor Roshton, oddając notes elektroniczny technikom. - Przewidywaliśmy, że zgromadzone przez nas zapasy surowców wystarczą na pełne cztery tygodnie. Okazało się, że przy tej skali produkcji, będziemy musieli je uzupełnić już po dwóch.

Ten nie odpowiedział. Doriana zauważył, że ostatnio Lord coraz częściej milczał, przyglądając się, jak jego ukochana fabryka wypluwa ze swych trzewi coraz to nowe rzędy komór klonujących. Roshton albo tego nie zauważał, albo niewiele go to obchodziło.

Nagle zmarszczył brwi.

Doriana i Roshton dogonili go w chwili, gdy ze zwężonymi oczami nachylał się nad jednym z twillerów, przyglądając się zmieniającym się kolorom. Doriana spostrzegł, że z bliska są one o wiele bardziej urozmaicone i subtelniejsze niż to sobie wyobrażał.

Charakterystyczny dźwięk ustawionego na ogłuszanie blastera z łatwością przebił się przez mozaikę dźwięków dochodzących z fabryki. Roshton wystrzelił jeszcze trzy razy, przerwał, a potem jeszcze dwa razy. Doriana nastawił uszy. Z następnej hali dobiegł go przytłumiony odgłos sygnału odpowiedzi.

Binalie zbladł.



Roshton parsknął.

Roshton wyłączył komlink.

Roshton skinął głową.

Binalie złapał go powstrzymująco za ramię.

Binalie skierował pełną frustracji twarz na Dorianę.

Roshton rzucił mu wściekłe spojrzenie.

Usta Binalie'go zacisnęły się w cienką, bladą linię.

Ruszyli biegiem w kierunku zachodniego wejścia.

Doriana odczekał jeszcze chwilę i, upewniwszy się, że Binalie i szef techników ruszyli już w stronę Hali Czwartej, ruszył za żołnierzami.



W końcu wypadało poczekać przez moment, żeby popatrzeć, jak ci dzielni ludzie idą w swój ostatni bój.

***

Zachodnie wejście" bardziej przypominało jakiś duży hangar niż zwykłą bramę. Składało się z ogromnego przedsionka, ograniczonego parą zasuwanych drzwi, wystarczająco dużych, by mogło przez nie przejść wszystko, czego nowoczesna fabryka mogłaby kiedykolwiek potrzebować.

Doriana dobiegł tam w chwili, gdy wielkie wrota nieznacznie uchylono, a Roshton z porucznikiem właśnie wyglądali przez powstałą w ten sposób lukę. W całym pomieszczeniu, setki odzianych w białe pancerze żołnierzy posuwało się wzdłuż jego ścian, zajmując pozycje w pobliżu drzwi i za zaparkowanymi wzdłuż ścian, ciężkimi pojazdami służącymi do transportu kontenerów. Inni ustawiali na podłodze, kilkanaście metrów od drzwi, półokrąg złożony z umieszczonych na trójnogach dział laserowych.

Roshton spojrzał na niego.

Roshton odwrócił się do Doriany.

Z potężnym dudnieniem, ciężkie drzwi zaczęły się powoli rozsuwać.

Parę sekund później, byli już przyczajeni za stojącym przy bocznej ścianie, wielkim pojazdem transportowym.

Brzmiało to zdecydowanie złowieszczo.

Doriana wyjrzał ostrożnie zza pojazdu. Na zewnątrz, C-9979 otworzył swój ciężki, przedni właz i z wnętrza zaczęła opadać na ziemię rampa. W panującym za nią półmroku, dostrzegał blasterowe działa i pękate nosy zgromadzonych tam, opancerzonych transporterów MTT, służących do transportu droidów bojowych.

Doriana zmarszczył brwi, ale zanim zadał pytanie, pierwszy MTT wydał z umieszczonych przy ziemi



rur systemu chłodzenia krótki odgłos i ruszył w kierunku rampy.

Ogromne pomieszczenie wypełniło się ogłuszającym hałasem, gdy żołnierze otworzyli ogień. Ze skrzywioną twarzą od przetaczającej się nad nim fali gorąca, Doriana obserwował spod przymrużonych powiek, jak setki blasterów skoncentrowały swą moc na grubym pancerzu MTT, obok znajdującej się po jego lewej stronie wieżyczki działa blasterowego.

Pancerz transportera był wyjątkowo gruby, ale jego projektanci nie przewidzieli sytuacji, w której tak wielka koncentracja ognia będzie skupiona na tak niewielkiej przestrzeni. Jasna jak słońca poświata, otaczająca kondensator mocy stawała się coraz bardziej widoczna, gdy zahartowany metal topił się, zamieniając w supergorącą plazmę.

Po niecałych dwóch sekundach od początku starcia, blastery Republiki przedarły się przez pancerz, do kondensatora mocy. Cały lewy bok transportera zniknął w gigantycznej kuli ognia, która wystrzeliła w górę, zasnuwając kłębami dymu czołową krawędź bliższego skrzydła okrętu desantowego.

Seria mniejszych wybuchów dobiegła zza pierwszego MTT, gdy jego pozostałe systemy eksplodowały w reakcji łańcuchowej. Kilka chwil później, z ogłuszającym łoskotem, rozpadły się repulsory i zwęglony kadłub, który kiedyś był w pełni wyposażonym transporterem MTT, uderzył w rampę.

Całkowicie blokując przejście dla kolejnych czekających pojazdów.

Nie przestali biec w głąb fabryki, dopóki nie minęli dwóch hali montażowych, a hałas z zewnątrz nie zmienił się w głuche wycie.

Doriana poczuł jak drga mu warga. Dziewięciuset żołnierzy klonów, czekających w gotowości, by zmierzyć się z armią Separatystów. Nie tak to miało przebiegać.

Roshton rzucił mu nieznaczny uśmiech.

***


Stali na wzgórzu na skraju posiadłości Binalie'go. Tories, Binalie, Doriana i komandor Roshton, ten ostatni przebrany teraz w cywilne ubranie.

Roshton chrząknął.



Tories poczuł ucisk na gardle, a ciemniejące niebo oddawało całkowicie jego mroczny nastrój. Ponieważ nawet jeśli „Spaarti Creations" przetrwa, to to, czego się obawiał, już się wydarzyło. Wojna dotarła na Cartao.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
040, BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 01 Wezwanie dla bohatera
BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 1 Wezwanie Dla Bohatera
BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 3 Upadek Bohatera
BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 2 Narodziny Bohatera
041 BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 02 Narodziny bohatera
042, BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 03 Upadek bohatera
041 BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 02 Narodziny bohatera
035 BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 3 Upadek Bohatera
034 BBY 0021 Wojny Klonów Bohater Cartao 2 Narodziny Bohatera
037 BBY 0021 Wojny Klonów The Hive
BBY 0022 Wojny Klonów Ostrzeżenie
BBY 0019 Wojny Klonów Yoda Mroczne Spotkanie
BBY 0022 Wojny Klonów The Hive
BBY 0020 Wojny Klonów Medstar II Uzdrowicielka Jedi
BBY 0022 Wojny Klonów Ekwipunek
BBY 0022 Wojny Klonów Punkt przełomu
BBY 0020 Wojny Klonów Medstar I Chirurdzy Polowi
BBY 0022 Wojny Klonów Próba Jedi
034 BBY 0022 Wojny Klonów Ostrzeżenie

więcej podobnych podstron