Gomulicki Wiktor
DO NIEJ I DI NIEGO
POGADANKI NA TEMAT MAŁŻEŃSTWA
Masz pani zostać żoną, — a to nie powinno usposabiać ani ciebie, ani życzliwych ci lekko, lirycznie, operetkowo...
Jeśli jesteś bogata, blask brylantów, które dostałaś od narzeczonego i rod/iny, łuna, bijąca od wy prawny cli ftiikień, aksamitów, jedwabiów i koronek, a wreszcie- szmer pochlebstw i powinszowali, otaczający cig nieustannie, wprawić
cię mogą łatwo w stan hypnotyc/ny. u stan rnz- <
kos/nogo snu na jauio.
Jeśli jesteś biedna, lecz rozkochana, liypno- tyzują cię inne czynniki: oczy narzeczonego, dźwięk jego glnsu, może nawet kształt wąsów, .
albo krój surduta...
I w jednym i w drugim wypadku poddajesz się bezkrytycznie złudzeniu, że rozpocząć masz *
okres niewvslowionej, nieziemskiej i niekonezą- cej się nigdv szczęśliwości.
Życzliwi i powinowaci winszują ci; przyja- ^
ciólki (zwłaszcza starsze, mniej urodziwe i bez- jłosażne) zazdroszczą,—czyż więc to nie dowodzi, że osiągasz sum nut m szczęścia, które dostaje się tylko wybranym ? *
Myśli twe tajemne odgaduję...
Są one nieco chaotyczne, to prawda, wyraźnie wszakże wylania się z nich jedno: przekonanie, że małżeństwo jest najpierw rodzajem nagród \\ którą los wręcza ci, niby złoconą książkę na pensyomirskim popisie, a następni.’ koroną życia i jego ostatnim, najpiękniejs/ym aktem.
Aby śniącą tak radośnie pr/ebud/ić. trz.'ba hyc albo... wrogiem jej, albo też prawdziwym i gorąco s/częsria jej pragnącym przyj.’ci.'k'm.
Zalicz mnie pani do pierwszej albo do drugiej kateyoryi, jak ci się podoba. — ja wszakże, pochwalony lub zganiony, spełnię swój obowiązek i /.ic/.arowaną odczaruję.
IYzedewszystkiem zatem dowiedz sic pani, że małżeństwo nie zamvka życia, lecz je rozpoczyna. i że nie jest nagrodą za pracę ukończoną, lecz dopiero powołaniem do pracy. Ile jest szczęścia w filierze, w spełnieniu obowiązków, w świadomości związku swejjfo z całą ludzkością. idącą naprzód, tyle znajdziesz w małżeństwie. Innego szczęścia nie oczekuj po nieni. bo doznasz zawodu i rozczarowania.
\ie pomylę sic; zapewne, przypuszczając, że pojęcia swe«i małżeństwie* czerpałaś pani z trzeci) głównie źródeł: z książki, teatru i powierzchownych spostrzeżeń tow.irz.yskich.
Książka (mówię naturalnie o takiej tylko, jaką ci rodzice czytać pozwolili) pouczyła cię. że małżeństwo jest rodzajem mety na tor ze wyścigowym. u której staje* się po skończonym biegli i po szczęśliwem przebyciu całego szeregu pr/e- szkód.
I'eatr pokazał ci je pod postacią elei>anckie- j^o uścisku, łączącego amanta z naiwną
przód samem zapuszczeniem kurtyn)', albo toż najkrzykliwszegn z całej opory duetu tenora 7 sopranom. Kiodyindziej na deskach teatralnych ujrzałaś rzecz tę <)) nction w formie dwojga młodych liulzi. siedzących przy stoliku zc srebru) m przyborom herbacianym i mówiących do siebie - pomiędzy jednym biszkoptem a drugim — kochany przyjacielu! ... droga przyjaciółko! ... Z toj ostatniej lekcyi poglądowej wyniósł,iś to jeszcze niezłomne przekonanie, że mąż jest to ładny, młody pan z maleńkimi wąsikami, w popielatej marynarce o zielonych lub niebieskich wyłogach, żona zaś to jeszcze młodsza i ładniejsza pani w modnej watinćc, ubieranej koronkami, i w pantofelkach zc skórki czerwonej lub złotej...
Jakiż wreszcie symbol małżeństwa znalazłaś w otaczającym cię światku rzeczywistym, którego granice są dla ciebie z konieczności zwężone' i zamknięte?
lak zwane -młode małżeństwa- (inne dla ciebie nie istnieją) widywałaś na wizytach poślubnych, jakie rodzicom twoim składały, a widok tych par sztywnych, czarno przybranych, sztucznie wesołych lub nienaturalnie powa-
■'Łi i i)t > xii-:cu.
żnycli, któro po wyjściu poddawano surowemu sądowi i najczęściej bo/ litości wyśmiewano, wyrobił w tubie pr/oknnanic*, że małżeństwo jest c/omś naksztalt amatorskiego teatru, odgrywanego w karnawale ku uciesze towarzystwa .
()tóż radzę pani szczerze, abyś przed wstąpieniem na nową drogę życia pozbyła się wszystkich tych urojeń; są one fałszywo, śmieszno i narazić cię mogą na wiole strapień w zetknięciu z rzeczywistością.
Alałżeństwo nic jest ani romansem angielskim. ani komedyą francuska, ani przedstawieniem salonowem.
Małżeństwo nic jest ani rozrywką, ani igraszką, ani odpoczynkiem.
Małżeństwo jest rzeczą bardziej smutną i poważną, niż wesołą i płochą; jest toż bardziej niewolą, niż wyzwoleniom; bardziej służbą, niż panowaniem; bardziej drogą krzyżową, niż ba- ehanalią.
Wiem, że dotychczasowe wychowanie pani miało cel jeden: zasłaniać przed tobą rzeczy wi- stość. Im słabsze masz pojęcie o życiu prawd/iwom. im mniej wiesz o tom, o ozom wiedzą inni. im bardziej różnisz się od dojrzałych du-
1)0 X I F I
' i Uli XII-'(|<).
ch('ni i sercom członków społeczeństwa, im oto- ryczniojszą jesteś, z warunkami realnego istnienia słabiej obeznaną i w walce życia be/br< niniejszą, - teni lepszo \vycli<iwanie świat ci przyznaje ! Czy w salonach arystokratycznych rozwijasz się, czy w skromnym domu mieszczańskim, zaws/e hodowana jesteś sztucznie, nibv kwiat z pod innej strofY, i zawsze w niniejszym lub większym stopniu bywasz storczykiem cieplarnianym, pięknym i wonnym, ale który wymaga wyjątkówvch warunków, aby rósł i kwitnął. Atmosfera, w której swobodnie wegetują krajowe fiolki, chabry, polno maki i róże dzikie, bywa dla storczyka tego zabójcza.
Wszystko to przysposabia ci przyszłość złą i jest zadatkiem wielu zgryzot, smutków i goryczy.
Aż do chwili, w której żoną na prawdę już zostaniesz, żyjesz w świecie urojonym, fantastycznym. rojąc sny, które się nigdy nie wyśnią, tworząc plany, któro się nigdy nie spełnią, wyciągając ręce do widzeń, które się nigdy ciałem nie obloką.
Czemże jest okres przygotowawczych, regulaminem towarzyskim wymaganych konku
rów ? Komodyą. C/om są to ws/ystkio za- jąkliwo, nieśmiałe. niodomóu inno i niedorzeczno frazesy, jakie zamieniasz / przyszlvm swoim mężom pod okiom mamy, rioci lub ochmistrzyni? Komodyą. C/omżo jest cały ten prolog małżeństwa, w którym główne role pr/ypadają. s/wac/kom. tapicerom, regentowi spisującemu iiitoro\vo. świekrom spiskującym po kątach, i w którym ty i on jesteście zaledwie kom parsami? Komodyą. komodyą i joszczo raz komody a!
Przeszedłszy wrota nowego życia, ujrzysz za niemi wszystko nowo i wszystko inno, niż sobie wyobrażałaś. Jeżeli jesteś bardzo wrażliwa, rozpieszczona i do głośnego myślenia nawykła, nie wstrzymasz się od zawołania: Zwiedziono mnie! oszukano! okradziono! Jeżeli zaś natura niewieścia, tająca się i powściągliwa, weźmie nad wzruszeniom twem góro, /amilkniosz, ale gorycz rozczarowania napełni ci serce i na długo, może na zawsze, \y niom pozostanie.
Wmówiono w ciebie, żo jesteś kwiatom, cukierkiem. ptaszkiem i że dom mężowski będzie dla ciebie rod/ajom wazonu 7 odświeżaną codziennie wodą, bombonierki złoconym papierom
i uh ni!•:<;<>.
oklejonej, albo klatki błyszczącej z dostatkiem prosa, i cukru; wmówiono w ciebie, żc życic całe prześnisz, prześmiejesz i przeświej^oczcsz...
Tymczasem przeznaczenie skazało cię na dźwiganie największych ciężarów, uczyniło cie pracownicą, mającą najmniej wytchnienia, a najwięcej obowiązków. Jesteś karyatydą gmachu spoleczneyo, który na twoich słabych z pozoru ramionach piętrz)' się wysoko, szczytem nieba sięjrając.
Nie wiem, cze^o panią uczono na pensyi, — może jednak dowiedziałaś się na której z lekcyi, jaką to rolę pełni kobieta u plemion pierwotnych. Jest ona tam służebnicą, karmicielką i opiekunką męża swej™ i całej rodziny. A teraz: czy sądzisz pani, że plemiona ucywilizowane bardzo wielką zmianę w stosunku tyin zaprowadziły? Bynajmniej. Zmieniły one formę,— treść pozostała ta sama.
Tak jest.
Ty, pani, tak wątła, tak niezaradna, tak drżąca za lada podmuchem rzeczywistości i tak nie- uiniejaca samej sobie wystarczać, ty w swej własnej osobie będziesz musiała zostać sluże-
bnicą, karmicie^i it>piekunką całego gri >na. które ci<; przy oj*niu domowwn otoczy.
Powiedziano ci, że będziesz rozkazywała, — tymczasem słuchać będziesz. Powiedziano ci, że życie prześpiewasz i prześmiejesz, t\ nn zj- sem pracować będziesz. Powiedziano ci, że będziesz pieszczona, — tymczasem pieszczoty swe innym rozdasz, często biorąc w zamian zawód i niewdzięczność.
Nie nazywaj mnie pani krukiem złowróżbnym. Nazwij mnie raczej heroldem rzeczywistości, głoszącej przez moje usta swe prawa nieugięte. Czeka cię dłuj^a i ciężka droga... Nie potępiaj więc tejfo, który wstępującej na nią nie pozwala zamykać oczu, aleje każe owszem jak najszerzej otwierać.
Ach! sadzisz może, iż sa_ talizmany, zdolne zwykłą kolej życia w\ prostować i przeil szyderstwem losu zasłonić? ufasz może, iż uroda, majątek, stanowisko wzniosą dokoła ciebie mur,
o którv rozbiją się tale silniejszego nad wszystko oceanu rzeczywistości?..
Spojrzyj tam — na zachód... *). Czy widzisz
') I*i*anc w roku. i8i>o, "dj wdowa po Alfonsie XII rozpaczała nad kolebką śmiertelnie cbore^o jcd\ naka.
D o
14
nikj m
n'.
i do
tę kobieto we wdowich szatach, młodą, piękną, której jasne w łosy zdobi korona królewska, znak najwyższej potęgi i najdoskonalszego s/częścia na ziemi?.. 1’atrz, - ta kobieta, przed którą naród cały klęka, tar/a się z bólu po ziemi przy kołysce konającego dziecka i z wysiłkiem ciśnie dłonią serce, które już po raz drugi w tak krót- kicm życiu nadmiar cierpienia przepełnia...
Ach! była/byś pani tak uparcie i tak grzesznic zarozumiała, abyś sądziła, że dla eiebie jednej prawo życia odmieni się, że ciebie jedną oszczędzi huragan, porywający miliony istnień ludzkich, niby ziemskich prochów miliony?!..
^—-%\ iadaj pan, proszą... Oto papierosy, /" -—y cygara... A może wolisz pan fajki;?.. Siadaj, jadzie ci będzie dogodniej: na krześle, na sofce, na stole... Wszakże nie potrzebujemy ceremoniować się pomiędzy sobą.
Xie potrzebujemy się ceremoniować, i dlatego też od razu przystępuję do rzeczy.
Żenisz się pan. Mówią mi o tem pańskie oczy, pański uśmiech zakłopotany, całe pańskie obejście się, które ma w sobie coś niezdecydowanego, jak ruchy podlotka, przetwarzającego się w pannę dorosłą.
Żenisz się pan, boś już przekroczył trzydziestkę i masz kilka siwych włosów na skro-
1)0 Nil-Cd.
niach, naturalna tonsurę nu wierzchu c/as/ki, a pr/y oczach to brzydkie znamię dojrz.ilości, któro się nazywa (tifr d’oir. Prócz tejro, przestały cię już śmieszyć kawalerskie dowcipy towarzyszów. jadło restauracyjne nic smakuje ci i nie służy, a fałs/ywe umi/jji panienek , żadnych bardziej napiwka niż miłości, wstręt ci po prostu sprawiają. Wreszcie większość twych rówieśników posiada już żony, więc i tobie odróżni.ić się od innych nie wypada.
Żenisz sic; pan i nawet zacząłeś już < urządzać się , to znaczy: za przykładem wróbla, jaskółki, trznadla i t. p. znosić słomki i piórka na gniazdo.
Pomyślałoś już o wszystkiem, co jest do to- £n> ważnojm aktu potr/ebne; brakuje ci tylko jednego: kobiety, którąbyś zdecydował się nazwać żoną.
O. to drobnostka!..— mówisz, gładząc świeżo ojroloną brodę. —Jest ich tyle do wyboru!.,
Nie ule z tych słów (któro zresztą czytelniczkom wydadzą się herezyą), ile z tonu, jakim je wygłosiłeś, widzę, że nie wielką czyniłoby ci różnicę ożenić się z tą lub inną. Rozpatrując
DO X I I- [ -£>VJ
_ ' i DD xn:<.t>.
sii- pomiędzy pannami, a i wdowami także (płeć piękna znowu drżeć będzie z oburzenia), jak pomiędzy towarem, wystawionym na sprzedaż, ze szkiełkiem w oku i z miną obojętną badasz piękność, trwałość, użyteczność i cenę wszystkich nagromadzonych w sklepie okazów - i d< > kupca, pytającego cię z umi/.yicm, czyś zrobił już wybór, mówisz obojętnie:
— Nic jeszcze. Zajdę innym razem. Nic śpieszy mi się...
Choćbyś nie miał łysinki, siwych włosów na skroniach i .ifęsiej łapki» przy oczach, sama już ta cierpliwość byłaby mi dostateczną wskazówka, żeś już przekroczył trzydziestki*.
I rządzasz pan mieszkanie, zamykasz rachunki z życiem kawalerskiem, ogłaszasz się jawnym przeciwnikiem celibatu, a jednocześni^ nij zrobiłeś jeszcze wyboru ... nic śpieszy ci się ... zajdziesz innym razem ...
Cóż to znaczy?
Ponieważ uprzedziłem pana. żc ceremonio- wać się ze sobą nie potrzebujemy, więc odpowiem ci wręcz:
To znaczv, żc się pan żenisz... bez miłości.
Ji_-stto pierwszy zasadniczy błąd twet>o po-
//”. (tomulicki. D<> niej i do nu-^o. 2
stepowania. na którV pragnę zawczasu zwrócić twą invadí;.
Małżeństwo bez miłości jestto, proszę pana, zupełnie toż samo (idealiści raczą w ybaczyć nazbyt kucharskie porównanie), co potrawa z kaczek bez... kaczek.
Nadzwyczajny rozwój kucharstwa i cywili- zacyi, wytworzywszy rozliczne surogaty, zastępujące do złudzenia: masło, jaja, mięso, owoce i t. p.. wymyślił również specyfik, zwany technicznie miłością małżeńską ,—ta jednak podrabiana miłość tak się ma do miłości rzeczywistej, jak margaryna do masła krowiego.
Ach! jest to panu obojętne, czy się ożenisz z Tecią, Jó/ia, czy Joasią? -dlaczegóż wiec nic wrzucisz kartek z ich imionami do kapelusza i nic wyciągniesz następnie na los szczęścia tej, która ma zostać dozgonną twoją towarz\szką?
Ja wiem, dlaczego.
Oto dlatego, że choć obojętne ci sa osobiste przymioty tych kobiet, jednakże w god/inach samotnych marzeń, zaciągając się dymem papierosa, rozmyślasz i kombinujesz:
Tecia ma bogatego ojca. Ciotka Józi jest
D <>
miliuncrką. Joasia, j>xly słówko rzeknie swemu strojowi, który jest moim /w ier/chnikiem, natychmiast awans otrzymani. "Wyprawa l'eci będzie wspaniała; Józia sutv zapis dostanie ml ciotki; protokeya Joasi może mi przyszłość świetną zapewnić. locia, Józia, Joasia — trzy partyc . równie dobro i równio ponętne,— trzy karty, z których każda wygrywa... Której zawierzyć? Xa kt<’>rą postawić?..
Zastanawiasz się. zamyślasz, porównywasz, a ważąc skrupulatnie na s/alkacli własnej korzyści zaloty każdej z trojga d/iowc/ąt, nie bierzesz zupełnie w rachubę tog-o, co stanowi istotną, trwała icli wartość.
Przodewszystkiom zaś nie obliczasz się zupełnie z tom: czy kochasz i czy jesteś kochany...
Zgaduję odpowiedź, jaką zawczasu na zarzut ten przygotowałoś:
- Nie kochanki szukani, lecz żony!
Przodewszystkiom co pan rozumiesz pod wyrazom kochanka ? Wiem. że świat nadawać zwykł wyrazowi tomu znaczenie pospolito i dwuznaczno; poza tom jednak kochanka znaczy tyle właśnie, co kobieta kochana i kochająca.
O n NI K J ^_T ' '¡uzi i L>< > NIK«;o.
Xajpierwsi poeci nasi tak a nie inaczej wyraz ten rozumieją i w takiem a nie innem znaczeniu go używają.
Czyż wiec pan śmiałbyś mniemać, że żona nie potrzebuje kochać, ani być kochaną?
W małżeństwie, zawurtem bez miłości, zachodzić- mogą trzy wypadki:
. i) mąż kocha i nie jest kochanym;
2) żona kochii i nie jest kochaną;
,i) oboje małżonkowie nie kochają sic*.
Wykluczam ostatni wypadek, jako będący wprost potwornością, i zaznaczani, że w wypadku pierwszym mężczyzna jest nieszczęśliwy, a kobieta częstokroć niewinna, w wypadku zaś drugim kobieta jest nieszczęśliwą, a mężczyzna zawsze— nikczemny.
Oburzasz się pan? twierdzisz, że jestem zbyt pobłażliwy dla kobiet, a zbyt surowy dla mężczyzn?
Zaraz się z tego wytłumaczę.
Kobieta, gdy idzie za mąż, jest jeszcze prawie d/ieckiem. Choćby pod wszystkimi innymi względami osięgnęła dostateczny stopień dojrzałości. brak jej doświadczenia życiowego i serdecznego. Ale ona ma pewne przeczucia miłosne,
alt* jest niemal zawsze Galateą, względem której mąż (dla ściśli >ści dodać trzeba: nie każdy) odgrywa rolę Pigmaliona. Jeśli więc zdarzy się, że ją przeczucia omylą i że nawet kochana wzajem nie pokoc ha, rozgrzeszyć ją z tego nie trudno. Zresztą, ponieważ miłość kobiety jest prawic zawsze nagrodą jakichś walk i tryumfów mężczyzny i ponieważ przy całym swym uroku i całej swej potędze nosi, podobnie jak cała kobiecość, znamię pewnej bierności, często więc dość jest pożądać jej silnie i wytrwale na nią zarabiać, aby ją zdobyć. Kobieta prawdziwie kochana w dziewięćdziesięciu wypadkach na sto pokocha.
Inna rzecz z mężczyzną. Ten do aktu małżeństwa przystępuje z zupełną wiedzą, z do- ś\\ iadczeniem, nietylko wystarczaj ącem na potrzeby małżeństwa, lecz nawet przewyższającem je znacznie. Jeśli więc żeni się on z kobietą, której nie kocha, popełnia występek świadomie i z rozmysłem i nic na swą obronę przytoczyć nie potrafi.
1’rawda, że miłość przybywa niekiedy dopiero po ślubie, — ale tylko dla kobiety. Mężczyzna na niespodziankę tę liczyć nie może.
'iiiK i Dl) NI Klio.
Dla nie^o prawili »podobniejszy jest nawet wypadek wprost przeciwny...
Otóż pozwól pan sobie powiedzieć, że, traktuj ar 7. zupełuą obojętnością wybór przyszłej małżonki, postępujesz nietylko karygodnie, ale i nieroztropnie, i narażasz się nietylko na odpowiedzialność moralną, ale i na osobiste niebezpieczeństwo.
Niebezpieczeństwo to z różnych stron czylui na ciebie.
Przypuszczam i nawet skłonny jestem w to uwierzyi’, że owa Józia, Tecia, lub Joasia, na którą wybór twój padl ostatecznie, choć przez ciebie nie kochana, wnosi do małżeństwa, prócz posagu, wyprawy i protekcyi, miłość swoją.
Biedna! jakże mi jej żal serdecznie!
Przypuszczam następnie, a to już. z. większą przychodzi trudnością, że nawet poznawszy straszny swój zawini, nie traci przez czas pewien serca dla ciebie i znajduje idealną pociechę w wyrzeczeniu się osobistego szczęścia, w oddaniu się bezzwrotnem i bozinteresownem temu. koi>-o po raz pierwszy i po raz ostatni pokochała.
Przypuszczam to, ale jednocześnie zapytuję co dalej?..
Całe dzisiejsze powieści« >pisarstwo francuskie rzuca ¿>romy potępienia na kobiety, a zwłaszcza na kobiety zamężne. Co u wytwornego l-'ouillot’a było wyjątkiem, u brutalnego Maupas- sant’a jest już reg ułą; co Dumas młodszy przedstawiał jako okaz patologiczny, dla Ilouryet^i staje się tyjx‘m gatunkowym, normalnym. Chór klątw i wymysłów brzmi uniżono, i nie daleki już czas, w którym myśliciele z nad Sekwany, zaprzeczywszy kobiecie (zamężnej) serca i charakteru, za przykładom fanatyków średniowiecznych zaprzeczą jej takż.\.. duszy.
Co jrłówilie ten stan wywołało?
To, proszę łaskawego jiana, że mężom tych wszystkich kobiet było w swoim czasie zupełnie jedno, czy ożenią się z Józią, Teeią, lub Joasią...
Błądzą kobiety, poczytujące małżeństwo za duet tenora z sopranem, lub za ostatnią scenę komedyi salonowej; ale błądzą bardziej jeszcze mężczyźni, dla których nie jest ono liiczom in- liom, jak tylko spółką ekonomiczną.
Małżeństwo to pr/edowszystkieni powinność społeczna, od której spełnienia uchylają się jedynie samoluby, tchórze i loniwcy.
Talizmanem cudownym, który zmienia tę
powinność w uciechę, ten kamień w różę, tę obrożę żelazną w szczerozłoty naszyjnik, jest miłość.
A pan t.ili/manu tejni dobrowolnie pozbyć się pragniesz?..
^^^ź^abaw ię się dziś w jasnowidzącego yr^ ' i, czytając w myślach ])ańsl:ich. jak
> w otwartej księd/e. powiem panu,
jak wyobrażasz sobie małżeństwo.
Sakrament ten przedstawia ci się w formie dwojakiej:
i ) jako furta do tak zwanej karyery ;
2) jako wygodna izba gościnna, w której, /męczony podróżą, znajdujesz, wedle słów piosenki francuskiej, bon vin. bon gite et Ir reste.
Xb. Opłata w tej wybornej gospodzie nic daje się, lecz bierze.
Jaki żywot wied/iesz pan obecnie, o tein wiemy dobrze obydwaj. Jeżeli jest w żywocie tym blask jakiś, to z pcw nością szychowy.
1)0 X I K 1
^,r i DO XI KG O.
Rywasz w cudzych salonach,—-ale twoje mieszkanie jest norą. Miewasz niekiedy fantazye je- dnowieczorowe. kosztujące cię dziesiątki rubli, — ale plarisz za nie później postem długim, w którym ci o dziesiątki kopiejek nie łatwo. Kłania ci się nizko służba zakładów publicznych, jadlu i zabawie wszelakiej poświęconych, - ale ty sam kłaniasz się niżej jeszcze Szajlokom brodatyyi. którzy bez poręczenia nawet kopiejki pożyczyć ci nie chcą. < ibtitość wreszcie kołnierzy twych, mankietów i krawatów jest zdumiewająca, ale reszta... woła o zmiłowanie do Jlojra, szwaczki, praczki i eerowaczki.
Żyjesz bezładnie, tymczasowo, jak na popasie, i los przepędza cię nieustannie z miejsca na miejsce, jak Ahasverusa. Dziś mieszkasz we własnym lokalu, jutro w pokoju odnajętym, po jutrze u kolegi; dziś jesz u Stępkowskiego, jutro w taniej kuchni, a pojutrze może... nigdzie.
Dopiero żona ma chaos ten cały doprowadzić do ł.ulu. Za jej to sprawą masz z człowieka dzikiejro, który chodzi luzem, przetworzyć się w członka społeczeństwa, który poczuwa się do solidarności / innymi i rozumie obowiązki, jakie życie na nich nakłada. Jej-to dopiero do-
27
i do nii-:<;<>.
brnc/ynna ręka ma ująć w kari)}’ życic twe, rozlewające sit* fantastyc/nic naprawo i lewo, okazać ci poglądowo znaczenie śniadania, obiadu i wieczerzy, napełnić wres/cie komodę twoją (której dziś zresztą nie posiadasz1) świeżą, czystą i pachnącą bielizną.
Nie umiałbyś mi pan /apewne wytlómaczyć: dlaczego i za co wszystkie te dobrod/iejstwa sjjaść m.iją na ciebie, [iyć może nawet, żeś sit; nijjfdy nad pytaniem tom nie zastanawiał. W ^łę- bi duszy jednak żywisz ¡jan przekonanie, że ci sio wszystko to słusznie należy i że nic z tych darów ł)ucha świętego ominąć cię nie powinno.
1<< »zumie się, żc.aby ten idealny 1 >braz małżeństwa stał się rzeczywistością, potrzeba, iżbyś się pan dobrze ożenił. Dobrze znaczy w tym razie: z dużym posagiem.
I)rosa> życie swe sprzedam ! wykrzykują bohaterowie dramatów militarnych i takiehże po- uieści, s^dy, (-s.u zeni zewsząd przez wrojrn, nie widzą już dla siebie innejro wyjścia, prócz łiańb\r. /a bohatera takiego i pan sic; uważasz. Chcą kupie moją wolność kawalerską - myślisz, - niechże wiedzą, że jej inaczej jak na wajrę złota nie sprzedam !
28
' Wsi i D<> XI K( i (>.
Tymczasem //ot/s at/tns w i omy dobrze, ile jest naprawdę wolność ta warta...
A wiec, raczywszy stanąć w rzęd/ic kandydatów do małżeństwa, sprzedajesz sio pan tera/ przez licytacyę. Z pozoru ty zalecasz sio pannom i o ich względy się starasz; w rzeczywistości jednak one cię pomiędzy sobą licytują.
Jakież to niedorzeczne! i jakież to dla obu stron upokarzająco!
Ze wszystkich dowodów, stwierdzających poddaństwo kobiet, najwymowniejszym niezawodnie jest zwyczaj dawania im pieniężnego
i rzeczowego posagu. U pewnych plemion dzikich mężczyzna kupuje żono, płacąc za nią ro- d/icom, i dowodzi tym sposobem, żc ją poczytuje za dobro materyalnc. V nas, którzy chełpimy sio cywilizacyą i wygłaszamy z zapałem hasła emancypacyjne, kobieta płacić musi mężczyźnie za prawo nazywania sio jego małżonką, stu ierd/a więc przoz to, żc jest sama przez się czomś złem, co pieniędzmi i podarunkami okupywać i wynagradzać potrzeba.
Wiem, co mi pan na to odpowiesz:
- Harmonia ekonomiczna i społeczna wy-
-AT*."
*§3!
i L><> N'IE<il>.
maga, aby do spółki małżeńskiej obie strony z jednakowym przystępowały wkładem... Prawda. Cóż dalej?
- Ponieważ ja biorę na siebio ciężar utr/y- mywania żony, zaspokajania wszystkich jej potrzeb i opi.-kowania się nią do samej śmierci, więc ona w zamian za to powinna złożyć do wspólnej kasy swój kapitał posagowy.
()tóż tu właśnie zachodzi kilka ważnych nieporozumień.
Przede wszystkiem z chwila, gdy żona za dobrodziejstwa, doznawane od męża, płaci mu gotówka., dobrodziejstwa te przestają już być dobrodziejstwami. Po zapłaceniu przybierają one charakter zw>kłveh usług, odpowiednio do swej wartości wynagradzanych i nie zobowiązujących następnie do niczego. Pan dałeś żonie swej nazwisko, utrzymanie i opieki;, ona panu zapłaciła za to s\\ ym posagiem; rachunek więc pomiędzy wami skończony. Żona, nie będąc panu nic zgoła dłużną, jest panią samej siebi.' i może rozporządzać dobrowolnie swoją osoba, swem sercem i swym czasem.
Pan jednak przeciw temu protestujesz jak
najenergiczniej. Żądasz od żony, aby cii* kochała i byl.i ci wierną. ;iby rządziła domem twoim i pamiętała o tw^ch wszystkich domowych potrzebach, aby wreszcie wszystek swój c/.is, ba! życie swe całe poświęcała wyłącznie tobie i dzieciom. jakie ma z tobą.
jakiem prawem?
Pan sam postaw ileś kwestyiMia. jrruncir ekonomicznym, sam przeto przyznać musisz, żo zachodzi tu rażąca nierównomierność pomiędzy usługą a wynagrodzeniem.
(idy pan wywiązujesz sic sumiennie z obowiązków męża, a kobieta, którą poślubiłeś, spełnia całkowicie obowiązki żonv, już równowaga usług jest pomiędzy wami zupełną. Ciężarem życia podzieliliście się po połowie i żadne z was nie jest ani wierzycielom, ani dłużnikiem drugiego. W takim stanie rzecz)- jakież znaczenie ma posag? Ma znaczenie naddatku, nadpłaty. czegoś wymuszonego podstępem, lub też biorącego swe źródło we wspaniałomyślnym kaprysie.
Kobieta, ofiarująca mężczyźnie oprócz osoby swojej pieniądze, kupuje togo mężczyznę na własność, jak niewolnika. I w istocie mężow ie
do x i v.j mi . . .
'•riK l Dl.) MI-J.ll.
¿011 posażnych s«i najczęściej ich niewolnikami. / właściwej roli, jaką kodeks małżeński wyznacza mężczyźnie, muszą sit* oni wyzuwać; samodzielność jest im wzbroniona; dom, w którym żyją, nie jest ich własny: wygody, jakiemi są otoczeni, dano im z łaski...
Xie znani lichszej, nędzniejszej, bardziej upokarzającej i bardziej naturalnemu porządkowi rzeczy przeciwnej roli, jak rola mężów na clilubic żony!
ren chleb. choćby występował pod formą marcepanów, musi zmieniać się im w ustach av kamień lub w piołun. Xie zarob:li nań niczem i żadnego prawa do niego nie mają, a że nawet poeta mówi: za wszystko płacić trzeba , więc dobrodziejce swej odslugiwać się muszą pokorą, uległością, zaparciem się własnej godności, jednem słowem — oddaniem się w zupełną niewolę.
Pośpieszam jednak zaznaczyć, że w zasadzie nie jestem bynajmniej przeciwnikiem posagów. ()wszem, glosuję za tern jak najgoręcej, aby wszystkie panny na wydaniu były odpowiednio wyposażone i aby żadna nie wchodziła pod dach mężowski z rękoma pró/nemi.
DO X I I-'J XÍ
Asi i 1)0 NIK(í<).
Chodzi tylko o to, aby pos.igiem kobiety nie były pieniądze, lecz skarby trwalsze od nich i cenniejsze.
Do skarbów tych zaliczani najpierw: młodość i urodo, które są zresztą pojęciami bardzo względnemi; następnie: zdrowie, wykształcenie, umiejętność gospodarowauki i zamiłowanie w życiu domów oni: wreszcie: serce kochające i szlachetny charakter.
Kolej, w jakiej przedmioty te wyliczam, nie znaczy bynajmniej, ab\ ni miał przywiązywać większa «ai>r do jednych, niż do drugich. Przeciwnie, uważam je wszystkie za równoznaczne.
/.wracani na przykład uwago pańską nato, żem postawił obol: siebie wykształcenie i zdrowie, dwa pojęcia, z których idealista z przed lat tr/ydziestu z po u nościąby akordu harmonijnego nie wytworzył. A jednak /drowie, w zwyczaj- noin, pospolitem znaczeniu zdrowia fizycznego, odgrywa jedną z ról najważniejszych w posagu oblubienicy. Nazwał je ktoś moralnością ciała , aktr.ś znowu jego uezciu ością ,ró\\ nająć z niem t\ m sposobem moralność i uczciwość duszy.
Xio zapomnę, jak silne wrażenie wywarł na mni'' jeden z listów ś. p. Maryi Raczyńskiej,
i Do NIJiCiO.
córki Zygmunta. Krasińskiego, w którym ta niepospolita kobieta, dogorywająca wówczas na suchoty w Wenecyi. wspomina o świeżo przeczytanej książce Mantegaz/y: I na giornata a Matleira ■ i ubolewa gorzko, że jej wcześniej nic znała...
W skardze tej mieści się głos (»strzeżenia dla. innych.
Książkę Mantcga/zy przeczytaj pan — nic dlatego, abyś miał znajdować się w położeniu analogicznem z jej bohaterem, lecz z powodu, że zamykające ją aforyzmy otworzą ci oczy na wiele rzeczy ważnych i o szczęściu twem przy- szlem decydujących, których dotąd w rachubę nie brałeś.
Pouczą też one pana, jakiego to właściwie posagu żądać masz od narzeczonej.
//' 0\ muh\ ki. Do iikj i (’o nie^o.
3
'tek lucli* piwu musi wyszumieć ...
Ta łatwa iilozoiia życia tak przypadła panu do smaku i tak
żarliwie stosowak-ś ją pan w praktyce, żc obawiam sic, czy to, co pozostało jeszcze z piwa twej młodości, nic jest już tvlko metny-m i zwietrzałym ci<-ukąszeni...
Jeśli się mylę, tern lepiej dla pana.
Tom lepiej, jn.lyż nie przypuszczani, abyś, przedstawiając sobie małżeństwo jako wygodną ufospodę, chciał czynić zeń także przytułek dla inwalidów".
Wiem, że świeżość uczuć zachować można do siwych włosów, —ale wiem również, że można ją stracić wraz z pierwszym nicmlecznym ze-
36
1)0 XI I-' | ¡&Mi
■ ' «5! i Dl) XI Ki i i >.
\ r
bom. Kto joil/io nadmiernie szybko, pr/.oil czas.-m staje u mety; kt«i s/afujo bez rachunku uczuciom, ten wprędce ogłosić musi upadłość.
Powiesz mi pan, że uczucie mężczyzny i uczucie kobiety nie jedną mierzą się miarą. Prawda. Dodani nawet, w myśl pańskiego twierdzenia, żo dziewiczość kobiety i dziewic/ość mężczyzny są rzeczami zgoła różnemi. Jednak i jedna i druga istnieją, i harmonijnego związku obu płci wyobrazić sobie bez nich niepodobna.
Otóż więc, jeżeli, zamierzając żenić się, zaprowadzasz pan porządek we wszystkich powszednich sprawach życia, trzeba też koniecznie, abyś uporządkował i odświeżył swoje serce.
Przedewszystkiem, nawiązując nić serdeczną, trwałą, która na cały żywot oddać cię ma w posiadanie jednej tylko, nad wszystkie ukochanej kobiety, postarać się musisz, aby najwą- tlejsza nawet pajęczyna nie wiązała cię już do żadnej innej, choćby nawet przedtem sercu twemu drogiej.
Jedno z dwojga: albo kochasz swą narzeczoną, albo kochasz inną . Wyboru ani kompromisu być tu nie może. W pierwszym wypadku
i r>( i NI I-iii).
należy ci się żenić i o tamtej zapomnieć; w drugim wypadku należy ci małżeństwo zerwać, (idybyś postąpił inaczej, i w jednym i w drujjfim wypadku popełniłbyś podłość.
Nie chcę zapędzać się tak daleko, jak znakomity dramaturg szwedzki, i twierdzić, że małżeństw o powinno być zawsze związkiem Pawła z Wirginią. Sielanka Bernarda de Saint-Pierre, w wyjątkowych warunkach rozmywająca się, nic może być brana za normę życiowa. I zwyczaj towarzyski, i warunki ekonomiczne, i fizyolojria wreszcie wymacają, aby mąż nmioj-więcej o lat dziesięć był od żony swej starszy, /a tą różnicą wieku muszą iść, z konieczności i inne różnice. Wiadomo /resztą, że z tonów, brzmiących unisouo, akordu się nic stworzy.
Ale. przyjmując konieczność różnicy pomiędzy mężem i żoną, wypada nakreślić jej odpowiednie granice. Nic wiąże się w bukiet suchego badyla z ledwie rozkwitającą różą. Jestto prawda zasadnicza, która jednak dotyczy różnic głębszych, niż te, jakich dostarczyć mojrą metryki nowożeńców. Można nawet w siódmym krzyżyku żenić się z panną osiemnastoletnią, i^<lv się jest Lesseps’em.
36
D() .V I E i S&t
^ i DO NIKGo.
Uprzed/ić też pana mus/.o o jednej niebezpiecznej próbie, na którą wystawiony bywa wcześniej lub później każdy niemal nowożeniec.
Cznscin w rok, niekiedy w lat kilka, a niekiedy już w tydzień po ślubie budzi się w człowieku żonatym bozżennik. Bud/i się i usiłuje zerwać pęta, jakiemi go związano, choćby' to nawet były festony z róż, albo szczerozłota siatka...
I)o próby tej bądź pan zawczasu przygotowany; zawczasu też oblicz się z siłami, abyś wiedział, czy potrafisz / niej wyjść zwycięsko.
(rdybyś w momencie krytycznym nie oparł się pokusie, zginąłeś.
Z chwilą, gdy pobyt poza domem staje ci się milszy niż w domu, nic jesteś już dr facto człowiekiem żonatym. Z tą chwilą również rozwód twój, choć nic podpisany, jest już spełniony.
Albowiem żona twoja nie tylko w kobiecie może mieć rywalkę; do współzawodnictwa z nią występuje bardzo wiele innych czynników, zgoła odmiennej natury.
Zdarza się, że żonę* z serca mężowskiego wypłasza przyjaciel; ale bywa też, że znajduje ona
współzawodniczko groźną i zwycięską... w kartach lub butelce.
Nie należą do rzadkich wypadki, że mąż sprzeniewierza się żonie dla sportu, którym może być równic dobrze wioślarstwo i wolocy- pęd/two , jak niy.śliwstwo i podróżomania.
Niekiedy, ale to już lic/y się do wyjątków, odbiera żonie serce mężowskie sztuka lub nauka. Ridacz. zakochany w studyach naukowych, gotów spędzać z książkami dnie, wieczory i noce. Artysta, nawet wówczas, gdy mu żona nadstawia usta do pocałowania, zdolny jest układać w myśli kombinacye z barw, dźwięków i wyra/ów.
Wszyscy ci ludzie lepiej-by uczynili, wcale się nie żeniąc.
/.nam wypadki, w których zbyt gorliwe i z pedanteryą graniczące spełnianie obowiązków służby publicznej stało się źródłem nieszczęścia dla męża i żony. Słyszałem też o wypadkach, w których nies/częście to sprowadzono zostało przez rzecz tak błahą, jak krajanie matki do środka lub trypla z bialrjdo rogu .
()tóż, radzę ]><11111. jak przyjaciel: zrób rachunek z samym sobą i /badaj zawczasu, czy o jo-
dna z tycli raf niebezpiecznych nic rozbije sic okręt twojej miłości małżeńskiej.
Może sio to panu wyda śmiesznem i zabobon- nem, ja jednak nic ukrywam się z tern wcale, żc wyznaję nieco przesadną wiarę w dwie rzeczy:
1) w starą prawdę, zawartą w przysłowiu: Śmierć i żona od Jiog-a przeznaczona :
2) w determinizm małżeński, sprawiający, że jedni rodzą się na mężów i na żonw a inni na starych kawalerów" i na stare par.ny.
Cały nieporządek w sprawach matrymonialnych, dostarczający tyle materyahi dramatycznego i)uinas’om i liczncmu ich pott mstwu, stąd właśnie wypływa, że p.'\vni ludzie przeznaczeń swych nic słuchają i postępują wbrew przyniesionej ze sobą na świat predestynacyi.
Jeśli pan w predestynacyę tę uwierzyć nie chcesz, posłuchaj, co mówią w tym względzie doświadczone i obyte z życiem kobiety. Ile razy czynią one przegląd znajomych kandydatów- i kandydatek do małżeństwa (a jest to ulubione starszych dam zajęcie), jratunkują młodzież obojga płci następnemi określeniami:
Jaś to matcryał na męża.
— Zosia to matcryał na żonę.
"n <> x i f. i ^
#41 i DO \'II-.(iO.
— Władysław nie powinien sit; żenić, bo unioszczośliwi siebie i żono.
Karolcia stworzona na zakonnico.
— Z Weronisi będzie wyborna matka i gospodyni.
-- Z Pafnusia będzie znakomity... pantofel.
A wiec wypada panu dla własnego dobra stanąć przed zwierciadłom i przy pomocy wskazówek fizyognomistyki /badać jal: najdokładniej. czy jesteś lub nio jesteś niateryalem na męża . (idybyś zaś co d<> togo mial jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, wypada ci iść do jednej z owych starszych dam i z ust jej, jak z ust Pytyi klasycznej, wyrok swój usłyszeć.
liowiom liiada człowiekowi, który z przeznaczeniem swem walczyć usiłuje!
A teraz słówko nawiasowe:
Czy wiesz pan. dlaczego po trzykroć na toni miejscu dra/nilem cię i nudziłem swymi wywodami?
I Matego. /o tak chciały te, któro są piekłem
i niobem naszego życia i z których jedna paść ma niezadługo ofiarą pańskiej chęci * ustatkowania sio ■.
Przed rokiem przemawiałem z tego samego
42
Do X I F. | Sg,
wS; i Di > x 11-:<; ■ >.
miejsca do tej, która ma zostać żoną , a że glos mój niobyl glosom wołającego ii,l puszczy, stwierdza to stos otrzymanych wów('zas listów
i liścików, damską kreślonych ręką.
Niemal połowa tej korespondencvi doinaga- ła się w pr/ypiskach. abym z kolei wystąpił z garstką duchowego obroku do tego, który ma zostać mężem .
Wolakobioty jest święta...spoi nilom ją zatem; jeśli zaś niektóre miejsca mojej pogadanki wydały się panu zbyt kwaśnemi lub gorzkiemi, dowiedz się, że są to cukierki w porównaniu z kwasem i goryczą, jakie mi dla ciebie podsuwano...
Ani tej esencyi piołunowej, ani tego octu siedmiu złodziei ręka ci moja nie poda, —zadaniem bowiem mojom: nie różnić lecz godzić, nie dzielić lecz łączyć. Abyś jednak wiedział, że w rachunkach z picia piękną fr/syterr twoje są bardzo obciążone i że ciężko pracować musisz, ab)’ swe canto moralno wyrównać, przytoczę tu dwa najłagodniej wyrażono zarzuty, jakie za mojom pośrednictwem stawia tobie kobieta dzisiejsza.
Oto pierwszy:
Młodzież męska musi koniecznie /reformo-
i do xn:»;o.
wać się i poprawić. Niech nic' układa sio przed ślubem, a po ślubie niech nie ściska i nic całuje pokojówek i kucharek, a jak na wsi, to i dziewek folwarcznych, nie bałamuci bon i guwernantek, nie daje złego przykładu dzieciom i domownikom, nie pije, nie gra w karty, nic utrzymuje stosunków z półświatkiem i nie każe żonie być niepłatną i poniewieraną sługą ...
A oto drugi:
\'ie mówię stanowczo, aby mo/czy/ni dzisiejsi byli wogóle ludźmi małej wartości, — ale twierdzę śmiało, że daleko więcej jest uczciwych i rozumnych młodych kobiet, niż mężczyzn. A więc, jakkolwiek ideał teraźniejszej panny bardzo jest skromny i ledwo na szacunku oparty, zaledwie ¿u/u młodych osób osiągnąć go zdoła ...
l ak brzmi akt oskarżenia.
])o pana należy zwalczyć go... faktami.
wesołe. Piszącemu to \który, być mo- że, objawia pod tym względem pe
wną nadczułość) wydają się one nawet często /byt wesołymi.
Szczególniej razi go karnawałowe traktowanie małżeństwa, sprawy, która, elioć się weselem zaczyna, nie wypełnia się nigdy samą wesołością.
(i dyby było inac/ej, czyżby zaliczano ją poili i ęd/y sakram cmi ta?
W celu przypomnienia roztańczonym obywatelkom i obywatelom, żc istnieje niejaka różnica pomiędzy dozgonnym związkiem dwojga kochających się ludzi a charakterystyczną figu-
*) odpowiedzi i \njii^menia.
Dl) X I !■' J
rą kotyliona, napisane zostały artykuły: l)o tej.
nej chwili tak si(; miały do panującego nastroju czytelników, jak kaszel Yioletty do chóru masek w ostatnim akcie J'raviatty >.
l>o<ru tylko (i poczcie miejskiej) wiadomo, ile autor z przyczyny artykułów tych wycierpiał. Dość powiedzieć, że zarzucano mu między in- nemi, iż chce zdepopulować społeczeństwo, odstręczając panny od wstępowania w związki małżeńskie...
Anonimy zawierały rzeczy niesłychane. Jeden (nieortojrraficzny) twierdził, że szkaluję dziewczęta , bo od jednej dostałem od kosza; inny /x' panny warszawskie potrafią
zemścić się na mnie w sposób, którego się nawet nie domyślam (?); inny odsyłał mnie do Kamedułów, bo nic nie potrafię, tylko mówić memento móri...
Wytrzymałem mężnie wszystkie natarcia jawne i skryte, prywatne i publiczne, i doczekawszy postu, a z nim uspokojenia się namiętności, sadziłem, ż? utrapieniom moim kres już położony.
Jakżem się zawiódł!
która ma zostać żoną
artykuły, które w da-
ćl
Dl) \ 1 I- I
L " yyl i D(I ,\l !•-<;<
\Y tych dniach (¿aniinod redakcyjny pr/y- d/wigał do mnie kos/ ]>i lcn rękopisów, a u r,i/ z kos/cni bili'cik redaktora treści następującej:
.l/v dear! Sprawa, poruszona przez ciebie w styc/niu, wywohiła mnóstwo replik. Zachowałem jo na październik, jako na miesiąc, w którym czytelnik uważniej- s/y jost i pobłażliwszy. Sieć ( - znae/y prawic to samo, co: posyłam ci ) mato- rvał ten przez umyślnego, zastrzegając zwrot kosza. Iłroń sic;, jeśli potrafisz; giń, jeśli potrzeba!
} 'oitr
Xie powiem, że posyłka wprawiła mii: w humor bry lantowy. Cofać sic; wstecz, do artykułów pr/ed dziewięcioma miesiącami popełnionych, to toż samo prawie, co wracać z ulicy po zapomniany w domu parasol. Jeżeli wekslowanie' pociągów kolejowych jest rzeczą nudną i nużącą, cóż mówić dopiero o wekslowaniu myśli!
1’rzcz miesiące, które dzięki autora od jego pracy, mogło zajść /mian niemało. Niejedna
Di) X I !•' [
__j. i do xil:(.o.
z tych, które wówczas miały zostać żonami . upaja już się dziś może niedaleką godnością mamusi . Niejedna z tych, które wówczas myślały tylko o zmianie tanccrzów, dziś radaby inoże zmienić los swój cały. Niejedna z ówczesnych tr/piotek jest dziś może... melancho- liczka...
I rzy kwartały w życiu kobiety, zwłaszcza zamężnej, to okres czasu bardzo poważny. Niekiedy wykoleja 011 ją zupełnie, zawsze zaś pozostawia znamię niestarte na sercu, myślach i twarzy.
Ściśle rzeczy biorąc, audytoryum, do którego przemawiałem w styczniu, dziś już nic istnieje. Kandydatki na żony stały się żonami, rady więc moje byłyby dla nich albo spóźnione, albo zjjfoła niepotrzebne. Pomiędzy panną na wydaniu ii najmłodszą nawet mężatką istnieje różnica prawic ¡ratunkowa. To istoty zupełnie różne, do których używać trzeba odmiennej mowy i odmiennego obejścia.
Pozostaje wszakże sprawa ogólna, zawsze świeża i zawsze żywotna: sprawa małżeństw umiejętnie dobranych; pozostaje też sprawa
przygodna, równic ważna i nagląco: konieczność odpowiedzenia na liczne uwagi i zar/uty.
Dwie te sprawy można wygodnie połąc/yć w jedną.
1'rzystępując zatem do rzec/y i zanurzając rękę we wspomnianym wyżej koszu, dobywam zeń na początek epistołę panny ¿.Leny:.
Panna Lena, prócz pseudonimu, nic ma w sobie nic lwiego. W liście jej nawet kocich nie dostrzegłem pazurków. Walka, która mi wypowiedziała, przypomina rzymskie i nicejskie zapusty.
Bombarduje ona przeciwnika kwiatami i cukierkami...
Z rozkoszą nadstawiam twar/ i piersi pod ten potop holiogabalowy, w którym ostrzejsze nawet pociski, zamiast ranić, pr/yjemnic łechcą.
()to z nich jeden:
Jako prawdziwa kobieta, która musi wygadać się z tem, co jej leży na sercu i języku, chcę zapytać pana (i., dlaczego w tak niew łaściwem świetle wystawił swe młode współobywatelki? >
W niewlaściwcm. panno Leno? A może wydaje się ono pani takiem dlatego tylko, że, za-
ll\ Gomulicki. Do niej i do niego. 4
miast salonowo-lirycznego komplimcntu, podaje spokojne, przedmiotowe spostrzeżenia?
/resztą- porozumiejmy się bliżej.
Podług pani, ja poczytuję ogół polskich panien na wydaniu za ładne, strojne, rozbawione. płyciutkie i o Bożym święcie nic wiedzące dzieciątka ...
/ 7 to!
Przcdewszystkiem, kreśląc wizerunek panny, zastawiającej złotą siatkę na męża, nie używałem barw aż tak przesadnie czarnych; następnie — nie uosabiałem w niej typu polskiej dziewicy, lecz tylko tę gatunkową jej odmianę, która się nazywa warszawską panną światowa.
Miałem przed oczyma korowód roztańczonych, rozpieszczonych, bardzo ponętnych, ale naprawdę o Bożym świecie nie wiedzących motylków i dla nich to głównie' garstkę duchowego obroku przygotowałem.
Uczeni twierdzą (pisze pani dalej), że kobieta wcześniej niż. mężczyzna dojrzewa i żc około dwudziestego roku życia dosięga (w naszych strefach) apogeum rozwoju swego pod każdym względem. Wobec tego jakże można pannę pomiędzy osiemnastym a dwudziestym
rokiem uważać za istotę tak tępą i niedorzeczną, że w przyszłym mężu, połowie swego < jat, szuka tylko ładnie podkręconych wąsików, zdolności choreograficznych i majątku, a lekceważy zupełnie umysłową i moralną jego wartość?.. -
Panno Leno! czy pani była kiedy w cieplarni? czy pani porównywała pierwowzory kwiatów, to jest ich formę pierwotną, stworzoną przez naturę:, z potwornemi odmianami, wyhodowanymi przez sztukę ogrodniczą?
Względem kwiatu, który się nazywa kobietą, rolę takiej cieplarni odgrywa często fałs/vwa cy wili/acya, sztuczny konwenans, a nawet źle skierowana, choć naturalna w swom źródle, miłość rodzicielska...
Niech pani rozojrzysię dokoła siebie, uzbroiwszy o c/y szkleni głębszej analizy, a spostrzeże pani niemało już nie dwudziesto ale nawet cztcrd/iesto-lctnich kobiet, które nie pod każdym względem dojrzałość swą osiągnęły.
U jednych piękne formy cielesne rozwinęły się kos/tem duchowości; u innych nadmiernie wybujała zalotność zagłuszyła uczucie; u innych
jeszcze cielic cnoty domowe stały się zabójcze- mi dla wyższych polotów myśli i dla wszelkiego idealizmu...
Wbrew prawu przyrodzonemu, które tworzy jedność z kontrastów, na świecie najczęściej szukają się i łączą istoty podobne sobie. Cóż dziwnego, żc dla lalki damskiej ideałem bywa lalka męska, że wietrznica goni za wictr/nikiein, a syburytka za sybar\ ta! Każdy pragnie posiąść to. co według jego przekonania wyobraża szczęście.
Wkażdem społeczeństwie znajdują się typy kobiece niedojrzałe, chorobliwe i ujemne. A jak niema w przyrodzie wody. która pozbawiona byłaby całkowicie bakteryi, tak też niepodobna wyobrazić sobie społeczeństwa kobiecego,złożonego ze zdrowych wyłącznie osobników. Id/ic tylko o to, aby ilość bakteryi w wodzie doprowadzić do min¡nnnn, a stosunek kobiet naturalnych, więc dobrych, do kobiet sztucznych, więc złych, ułożyć tak, iżby jak największa przewaga była po stronie pierwszych.
W' tym względzie i mnie i ogółowi przynoszą pociechę wielką następne słowa pani:
Młode kobiety dziś się uczą, myślą, pracu
ją, zapoznają się z życiem wcześnie, zbyt wcześnie może poznają poważną i ciemną stronę bytu. My nie jesteśmy już poetycznym choć marnym puchem, różowymi kwiatkami, czarodziejkami i t. p„ ale istotami bardzo prozaiczne- mi, znającemi z bliska trud i walkę, — i inncmi nam być nic wolno..
Święte słowa! i obyś w dobrą chwilę wymówiła je, sympatyczna panno 1 .cno!
Przyznając słuszność innym uwagom pani, zaznaczyć jednak muszę, że zaróżowione są zbyt wielką domieszką optymistycznego karminu. Prawda, że ogół dziewcząt polskich nie jest tak niedojrzały i lekkomyślny, jak twierdzą zdecydowani jego wrogowie; ale i to również prawda, że daleko mu do tego stopnia rozwoju wszechstronnego, jaki osiągnęły na przykład kobiety angielskie. Można wraz z panią pragnąć, aby tak się stało, ale twierd/ić, że dziś już jest zupełnie dobrze, jest to łudzić się dobrowolnie i postąp sobie tamować.
Przeciętny typ młodej panny, którą w bli- zkiej przyszłości czekają obowiązki żony, matki i wychowawczyni nowego pokolenia, nie powinien być ani gąską , ani aniołem ■. Karyka-
— -*ęj- _x±jk i NIEGO.
turalna nieco sylwetka, którą ja w artykułach satyrycznych skreśliłem, zbliża się d<> pierwszego z tych dwóch biegunów; idealna dziewica, której wizerunek podaje pani, blizka jest bieguna drugiego. W jakim stosunku do nich olm pozostaje tjp rzeczywisty, realny, warunkami czasu i miejsca urobiony?
W zakończeniu długiej apostrofy panny Leny znajduję uwagę, która mieć może wielką doniosłość praktyczną:
• Może przed laty mniej-więccj trzydziestu wychowywano kobiety tak, że choć były już dobrze dojrzałe fizycznie, czyniły jednak wciąż wrażenie miłych, rozkosznych, zachwycających dzieci. Dziś, na szczęście, mało tak leniwie rozwijających się okazów. A jeżeli się coś takiego trafi, to, zamiast wychodzić z.i mąż w osiemnastym roku, gdy nic ma pojęcia o czekających ją obowiązkach, niech lepiej lat parę poczeka, spoważnieje i wyjdzie wpierw z moralnego i umysłowego niemowlęctwa ...
Otóż, ponieważ w tej epoce ogólnego zdenerwowania i charłactwa fizycznego, gdy większość dziewcząt przechodzić musi wiatach dojrzewania wypijającą z nich krew błędnicę, gdy
z jednej strony ciasne sznurówki i nichygicni- c/nc odżywianie się, a z drugiej przeciążenie nauką, zabawą niezdrową i wrażeniami powstrzymują i opóźniają rozwój org.inizmu kobiecego, postąpmy, jak postępuje towarzystwo kredytowe w zględem dotkniętych klęską nieurodzaju rolników: odroczmy termin wypłacalności powabnych dluiniczek społeczeństwa do lat dwudziestu i dwudziestu kilku.
Zapewni to korzyść jednej i drugiej stronie, to jest i żonie i mężowi; skorzysta też na tern i strona trzecia, która z kolei zjawia się na horyzoncie małżeńskim.
Aby jednak reformę tę przeprowadzić, przede uszy siki em zmienić tr/eba fałszywą arytmetykę kobiecą, wedle* której: pięćdziesiątka jest rozpaczliwa, czterdziestka straszna, trzydziestka smutna, a dwudziestka nawet... niepokojąca .
"vr V o kwiatkach i cukierkach, którymi J['— ostrzeliwała mnie panna I .cna , clzi- * wnie ciężkimi wydaja mi si<; pociski, jakich używa ta, która może zostać żoną .
To już nie róże, ani narcyzy... nie pralinki, ani czekoladki... Pod deszc/em tamtych pocisków wyciągałem plecy, jak kot głaskany; pod tymi kurczyć się muszę, jak Beniowski, gdy go '1 urc/ynki bombardowały zzutymi z nóżek ba- buszami...
l a, kt< >ra i t. d. nazywa siebie miłośniczką prawdy, o mnie zaś pisze, że w artykułach swoich podaję wszystko, prócz tej właśnie tak cennej i tak niezbędnej ingredyencyi...
Wobec tego uderzam się w piersi i robię rachunek sumienia.
0 ile pamiętam, twierdziłem, że panna osiemnastoletnia, wychowana w zamknięciu mieszczańskiego domu i przed dotknięciami szorstkiej rzeczywistości pilnie strzeżona, niejasno i niedojrzale ma pojęcie- o życiu wogólo. a zwłas/c/a o miłości i małżeństwie.
«.Miłośniczka prawdy odpowiada mi na to następnym okrzykiem:
Zaprawdę! jest to ciężka zniewaga, rzucona tym biednym osiemnastoletnim serduszkom, z których katdc (?!), z bardzo nielicznymi wyjątkami, jest właśnie kopalnią najszlachetniejszych porywów, najwznioślejszych poglądów, zupełnej bezinteresowności i entuzjastycznej czci dla wszystkiego, co prawdziwie wysokie i piękne ...
Poucza mnie dalej szanowna przeciwniczka, że takie serca nic potrzebują pytać nikogo, jakie mają być cechy ideału , bo wskazówki potrzebne mają w sobie samych, a jeśli w czom pobłądzą, to w tom chyba tylko, żo, wysoko ideał swój stawiając, wyposażają go zbyt bogato w charakter, intoligoncyę i uczucie ...
1 )\-ogonosie! stłucz swą latarnię... Wzór wszechstronnie doskonałego człowieka już zna-
loziony. Jest nim osiemnastoletnia panna na wydaniu.
Czy jednak z istnienia di >skon,ilości takiej na ziemi cieszyć się wypada? Iiynajmnicj. Jest ona tak wzniosła, że jałową się^a niebios i traci zupełnie ludzkie znamiona. To już nieczłowiek, nie kobieta,—to anioł...
A c/yż można żenić się z aniołami?
Jeżeli ja szalę wartości panieńskiej obniżyłem o milimetr pod poziom rzeczywistości, miłośniczka prawd) podniosła ją ze swej strony
o sto sążni powyżej niojfo. I znów powtórzył się dylemat: .s^ąski anioły ... dylemat ryzykowny, który, zamiast zbliżać do prawdy, coraz bardziej od niej oddala.
Religia i nauka dowodzą, żn życic ludzkie' jest ciąjjłem doskonaleniom się; ¡rdyby kobieta w osiemnastym roku życia osiągała najwyższy stopień doskonałości, cóżby pozostawało jej na re-.zte życia?
Czy jednak pani naprawdę jest przekonana, że instynkt osiom nastoletniego serca wystarczy do odróżnienia szychu od złota, komody i od prawdy', pozorów od rzeczywistości? Ależ w takim razie wychowanie moralne byłoby zby-
tkicm niepotrzebnym. Zostawić wypadałoby wszystko naturze: ona w epoce dojrzałości cielesnej pouczyłaby człowieka najlepiej, w którą stronę ma iść i co dla siebie wybierać...
Nic! na to zgodzić się nic mogę.
Instynkt wystarczyć może bobrom dobudowania domków z gałęzi, owadom do przybierania pozorów śmierci wobec wroga, a kukułkom do oddawania potomstwa < na garnuszek ; dostatecznym też 011 bywa dla kobiety tam, gdzie idzie o minkę, ruch, manewr dyplomatyczny lub wybór strojów, które najsilniej rozgrzać mogą wyobraźnię mężczyzny.
Ale instynkt nic ostrz.c/c prawie nigdy młodej, wrażliwej i niedoświadczonej panienki przed sidłami zimnego Don-Żuana, nie zatrzyma jej nad przepaścią, sztucznymi pozorami piękna i uroku zakrytą,— nic rozedrze przed nią zasłony przyszłości i nie pokaże, jakiego to po dniu dzisiejszym spodziewać się można jutra, tak samo zupełnie, jak nie powie on dziecku w losie, że wspaniale ubarwiony muchomor jest trucizną, a szaro i niepozorne gr/yby smacznym i posilnym pokarmom.
Tu wypadałoby raczej tłumić wskazówki instynktu, aniżeli ślepo być im posłusznym.
I dlatego właśnie ja przy wyborze męża wyżej nad instynkt stawiam doradczy głos matki.
Pogląd ten trąci nieco anachronizmem, nieomylność osiemnastu lat podaje w wątpliwość, a z emancypacyą stoi w otwartej wojnie, — ni- czem jednak lepszem zastąpić go w tej chwili nie mogę. Zresztą te wszystkie, co hołdują zasadzie: serce nie sługa-, raczą zwrócić uwagę, że ja glos ów nazywam doradczym, a nie samowładnym i nieomylnym. (>d rozsądku matki powinna służyć apclacya do serca córki i odwrotnie, gdyż dwie te władze mają nawzajem dopełniać sic; i oddziaływać na siebie.
Miłośniczka prawdy zgadza się w zasadzie na to. aby wyborem córki kierow ała matka,— ale jednocześnie oburza się na udzielanie rozsądkowi głosu w sprawach sercowych. Jak można jedno z drugiem pogodzić, nie pojmuję...
Jedyną silą, dzięki której kobieta może podołać trudnym obowiązkom swego powołania, jest miłość , Nigdy o tem nie wątpiłem. Ale,
jeżeli miłość prawdziwa jest szczerozłota, istnieje bardzo wiele talmigoldowych jej podrabiań. Względem tvch ostatnich kamieniem probierczym jest rozsądek: odróżnia on metal szlachetny od podłego. Wyobrazicielką zaś rozsądku— matka.
Xie chcę spoglądać w duszę takiej istoty, która złożyła miłość na oltar/u rozsądku, bo tam musi być morze zwątpienia i goryczy... Xic! Xigdv nie powinna kobieta czynić ofiary z tego uczucia, które jest mocą jej słabych rąk, jej odwagą i wytrwałością, świ.itłem wśród cieni, talizmanem i t. d. i t. d. i t. d.
Są to wszystko wielkie... słowa.
Słow.i takie c zynią na mnie zawsze wrażenie stroju bard/o pięknego i bardzo bogatego, który jednak ma tę zasadniczą wach;, że skrajany jest na miarę sto razy większą od miary człowieka przeciętnego; strój ten okazale wygląda, gdy wisi na kołku, ale nie można nim ani nagiego przyodziać, ani zziębłego ogrzać, ani wogóle osiągnąć zeń jakiejkolwiek praktycznej korzyści.
Niestety! szanowna miłośniczka prawdy zdaje się nic wiedzieć o tem, że poświęcanie
miłości na ołtarzu rozsądku (o ile rozsądek nie wyobraża sprzedawania -się za pieniądze lub stanowisko człowiekowi niekochanemu) bywa niekiedy rzeczą w ysoco piękną i idealną, — piękniejszą jeszcze może i idealniejszą, niż miłość sama...
Nie należy więc rozsądkowi urągać, ani go w spraw ach uczucia za nawias w yrzucać.
IV kilka sprostowań nic znaczą bynajmniej, abym miał być przeciwny wszystkiemu, co pisze ta, która może zostać żoną . Na ogół jednak pogląd} jej wydają mi sio zbyt zapalne, /byt deklamacyjno. zbyt... osiemnastoletnie. Mogą ono porwać, przekonać nic potrafią.
/resztą /.god.i i na deklamacyę. gdy używa słów i określeń następnych:
Miłość kobiety to uznanie wyższości umysłu i charakteru wybranego człowieka, to wiara w jego zacność i w słuszność jego przekonań; miłość kobiety to wdzięczność serdeczna i radosna duma, że ten szlachetny, ton rozumny jej właśnie podał rękę i jej powierzył swojego szczęścia budowę: miłość kobiety to smutek i ściśnionio serca na widok troski, chmurzącej jego czoło, a radość i niebo w' duszy, gdy ta
twarz pogodna i wesoła; miłość kobiety —to chęć spełnienia zawsze każdego jego życzenia, to gotowość do wszelkich ofiar, poświęceń i trudów, to zapomnienie o sobie, nieżąd.mie niczego dla siebie, a pragnienie wszystkiego dla niego ...
Niektóre z czytelniczek, młodszych zwłaszcza, mają zwyczaj do ozdobnych, welinowych kajetów wpisywać dźwięczne wierszyki i efektowne aforyzmy, spotykane w książce lub dzienniku. Czytelniczkom tym radzę, aby całe powyższe określenie miłości nietylko do albumów swoich wciągnęły, ale nadto nauczyły się go na pamięć i do praktyki życiowej zastosowały. Piękne to i poetyczne!
Co do mnie -chciałbym w podpisie poetycznej przeciwniczki mojej jedną tylko zaprowadzić poprawkę: zamiast tą, która może zostać żomi , niech nazw ie się ona tą, która żoną zostać... powinna .
Znów sięgam do kosza, a raczej do rogu obfitości, i znów dobywam zeń... kwiatek.
Nieinaczej... Kwiatkiem, i to miłym, wonnym, choć jak dziecko warszawskie bladym, kwiatkiem jest rozumny liścik twój, panno Ewo Brodzicz .
do ni i: t
■ i±j< i U >
Takie osiemnastoletnie dzieci, jakie pan opisałeś — zarzuca mi pani, znajdują się dziś już mo/e w pałacach tylko, a w te społeczeństwo nasze nie obfituje ...
Prawda,— ale pałacowe nawyknienia. pałacowe lenistwo i pałacową nieznajomość życia powszedniego spotkać u nas nie trudno i w dworku drewnianym, i w tr/ociopiętrowem mieszkanku skromnego urzędnika, i nawet za ladą sklepową kupca, którego dziadowie pieprzu nic ważvli ...
Jesteśmy społeczeństwem nawskróś przesiąkłem tradycyami arystokratycznemi!
Xa szczęście, z tego snu leniw ego na kwiatach i pergaminach rodowych budzić nas już poc/yna rzeczywistość. Dziś, jak słusznie pani zauważa, dziecko, karmione Izami i żółcią, musi wcześnie uczyć się myśleć i sadzić. Lodowate nie stać nas kładzie tanu; jego rojeniom i pragnieniom ...
Tak... Bieda jest twardą szkołą, ale gdy ją pr/ebędzie duch silny, nabiera w niej czystości dyamentu i hartu stali damasceńskiej. Mieszkaniec mroźnej Kamczatki nic wie, co to suchoty i liisterya; mieszkaniec stref społecznych, w któ-
//. Gomitliiki. Do Diij i do 5
no x i k i
rycli hasłem dnia jest <i\vn nie stać nas- , nip wie, co to cieplarniana niezaradność, c/ulostko- we zaślepienie i haszyszowe sny o buduarowo- salonowym raju małżeńskim...
Smuci to panią, że nip możesz jak duch z wigilijnej bajki Dickensa uprowadzić mnie po tych skromnych oficynowych mieszkankach przeciętnej rodziny warszawskiej, po tych ważkich schodach, półciemnych podwórkach, ciasnych pokoikach, w których liczne nieraz rodziny micścić się muszą, kędy dziewczę, patrząc na ojca, walczącego z losem, na matkę, przedwcześnie zestarzałą z pracy i zmartwienia, mimo woli oddaje się myślom poważnym i smutnym ...
Czyż doprawdy sąd/isz pani, że ten świat powszednich trudów, powszednich trajjcdyi i powszednich hnhatrrstw jest mi nieznany? Po świadectwo, przecz¿lce temu mniemaniu, mógłbym odesłać panią do książek swoich* Ho i cóżby wart był pisarz, nie znający wszystkich zakątków i wszystkich bólów swego społeczeństwa!
\\r tej kuźni olbrzymiej, kędy pr/y pierwszym brzasku dnia staje się już do pracy, wyku-
i 1)0 NIK(iU.
wają się wielkie sercu i wielkie charaktery. Stamtąd też wyjdzie niezawodnie nowy typ kobiety rozumnej, silnej i czułej. Zarysowy wa -się 011 już nawet na horyzoncie...
I w liście panny Kwy znajduje słowa pocieszające, jakiemi poprzednio uradowała mnie panna l.ena .
Kobiety nasze uczą się dziś, uczą więcej niż d.iwniej, więcej niż kiedykolwiek. A czyż wykształcone i myślące dziewczę nie potrafi zajrzeć w jfłąb duszy mężczyzny i odróżnić szychu od złota? Czyż serce jej nic więcej ukochać nie zdolne nad walca , wąsiki , buduar atłasowy i operę ?..
Do słów tych jeden tylko dopisać moyę komentarz; ażuru .
zakończeniu tyrli replik, kt('>ro f znużyły już może czytelnika (nie czytelniczkę, bo ta gotowa bez końca słuchać
o sobie), pragnę przyjść do porozumienia z paniami J. K. i Jot. Pis.
Inne, które nadesłały uwagi i zastrzeżenia, raz już na tem miejscu uwzględnione, raczą odpowiedz, daną współtowarzyszkom ich, zastosować do siebie.
PaniJ.K. rozbiera raz jeszcze z osobistego punktu widzenia dwie sprawy przeze mnie poruszone: głos doradczy matki i miłość po ślubie.
Co do pierwszego zauważa szanowna korespondentka, żem powinien był zwrócić się z upomnieniami wprost do matek, aby tak wy-
ohowywały przyszło żony, iżby to, doszedłszy do wioku odpowiedniego, wiedziały, żc ani wo- d/irejowie taneczni, ani eleganci z ładnymi wąsikami i szykiem w ubraniu, ani podżyli kawalerowie lub wdowcy, mogący otoczyć swoja, przyszłą przepychem, nie dad/ą im prawdziwego szczęścia, jeśli mają puste mózgownico, serca zepsuto, obyczaje złe i w ogólności są moralnc- mi zerami .
Tak jest. Powinienem był to zrobić... gdybym był, zamiast do tej, która ma zostać żoną , pisał do toj, której córka ma wyjść za mąż . Ale trudno wyprawiać dwa listy pod jednym adresem.
Zresztą ja ufam, że większa część naszych matek, choćby sama grzeszyła w młodości mo- tylkowaniem, przeszedłszy szkołę życia, najlepiej uczącą ze wszystkich, dostatecznie dojrzewa i poważnieje. 1 ufam też, żo głos matki bvwa zawsze więcej wart praktycznie, niż instynkt córki.
Zupełną słuszność przyznaję pani J. K., gdy nawołuje córki i matki do oszczędności, do prostoty obyczajów, do ścisłego liczenia się ze środkami materyalnymi, słowem, gdy stronę
t
^ i Do \n:<;n.
praktyczną sprawy małżeńskiej stawia na jednym planie z jej stroną idealną.
»Jeżeli chcemy pchnąć społeczeństwo nasze na nowe tory, dążnością naszą powinno być wytępienie zbytku i życia nad stan >...
Nie inaczej; w tym też właśnie duchu, a nie innym, były pisane artykuły styczniowe, mające stanowić przeciwwagę obłędowi zapustnemu, który czynił z małżeństwa kosztowną zabawę.
Ale i tu be/ unoszenia się przesadnym optymizmem zaznaczyć można objaw pocieszający. Polki dzisiejsze nie są już tomi zbytnicami, ja- kiemi były za Sasów, za króla • Stasia > i w późniejszej jeszcze epocc. Zachowały wprawdzie dawne zamiłowanie blasku, wystawności i wykwintu, umieją jednak w sposób cudowny łączyć to wszystko z gospodarnością i umiejętnym szafunkiem grosza domowego. Warszawianki zwłaszcza to istne czarodziejki. Na sukniach ich dwuzłotowa wełnianka błyszczy nieraz świetnością złotogłowiu.
Następuje sprawa ważniejsza, zasadnicza niemili: sprawa miłości po ślubie.
Prawdą jest — pisze pani J. K„ — że zdarza
r> O NIK J
i Do XI K< i o.
się, iż miłość prawdziwa zjawia się dopiero po ślubie; jednak niebezpieczną jest rzeczą rachować na to, i ciężką odpowiedzialność biorą na siebie ci, którzy zachęcają młodych, aby się pobrali, choć nie mają dla siebie odpowiednich uczuć .
"Pen punkt wymaga szczegółowego rozpatrzenia.
Około r. 18_|.o-go błąkało się po książkach i pomiędzy ludźmi hasło, podobno z dziel George- Sand’a poczerpnięte: Małżeństwo jest grobem miłości . Był to paradoks, schlebiający ówczesnemu ultra-rnmantycznemu pojmowaniu uczucia, ale tak daleki od prawdy, jak komedya salonowa od życia.
Nierównie trafniejszym byłby aksyomat:
- Małżeństwo jest próbą miłości .
Tylko uczucie, które tę próbę wytrzyma, jest prawdziwem i trwałem. Bo miłość ludzka, na potrzebę i ozdobę życia ziemskiego stworzona, w tej jedynie formie objawiać się może i powinna. Wyższa nad nią będzie seraficzną, nie- pochwytną, galaretowatą; niższa spadnie do poziomu bydlęcości, którą na próżno wyrafinowa
li
na rozpusta zechce ubierać w niby-pnctyczne osłony.
1 niezawodnie—dla kobiety dzisiejszej, przed ktńrą dopiero małżeństwo odkrywa tajemnicę życia, miłość realna, a więc prawdziwa, przychodzi dopiero po ślubie. I nie należy wcale do rzadkich wypadek, żr oblubienica, która przed ślubem jest zaledwie życzliwą swemu wybranemu. ukocha go i osypie wszystkimi skarbami młodego uczucia, gdy już zostanie jego małżonką.
Ale, rozumie się, potrzeba do tego, aby para ta była umiejętnie dobrana — nie na podstawie obliczeń finansowych, ani efektów salonowej komedyi, ani fałszywego poetyzowania, lecz wprost harmonii duchowej i cielesnej.
Otóż bardzo często doboru takiego trafniej od córki dopełni matka.
Aby jednak należycie zrozumieć i ocenić tę prawdę, trzeba przede wszystkiem wyrzucić za nawias nadużywany frazes o »powinowactwie z wyboru , wedle którego jakoby dla jednej kobiety przeznaczony jest jeden tylko mężczyzna i odwrotnie. Wyczekiwanie na owego wybrań
ca, losem wskazanego, może nader łatwo doprowadzić do staropanieństwa...
Wogólc nie trzeba się zbytecznie ze sprawami tomi pieścić; nic trzeba grymasić, wybre- dzać i subtelizować. Miłość jest aktem naturalnym, a nic żadną misteryą.
Choćby nazwać mnie kto miał blużniercą. twierdzę, żc dla panny, zdrowej fizycznie i duchowo, która potrzebny stopień dojrzałości osiągnęła, odpowiednim jest każdy mężczyzna stosownego wieku, zdrowia i wykształcenia, no i naturalnie—stosownej wartości moralnej. Czy mężczyzna ten wygląda jak Antinous, o to mniejsza, — choć pożądanem jest, aby nie przypominał nazbyt... Ezopa.
Radzę ci, młoda i do nieskończoności wahająca się w wyborze czytelniczko: zapoznaj się* z dowcipną drobnostką Dumasa syna: Pile on face? Pouczy cię ona dokładnie, na czem to w życiu rzeczywistem polega owo rozdęte nad miarę «powinowactwo z wyboru •. Dowiesz się też stamtąd wielkiej prawdy życiowej, a mianowicie, że to. co się posiada, zawsze jest więcej warte od tego, coby się posiadać mogło...
Wspominałem już, że zbyteczne obałamuca-
Dl) NIK |
nic się zasadą powinowactwa z wyboru kończy się najczyściej staropanieństwem; co gorsze, prowadzi też prostą drogą do wiarołomstwa. Kobieta, która w tłumie otaczającym ją zechce koniecznie za jakąbądź cenę wynaleźć pokrewną sobie duszę, zawsze w gonitwie tej zniesławi imię i życie zmarnuje.
Tyle jest uwag, wywołanych głosem pani
Pani Jot. Es. śpiewa z innego tonu. Xa wstępie zaraz zapowiada ona, że zabiera głos w imieniu kobiet-emancypantek, od których nawet autor spodziewał się opozycyi .
Emancypantki nic przemawiają ani kwieciście, ani czule; mowa ich przypomina wy kład cx cathedra.
Dwa są najsilniejsze instynkta — poucza mnie opnnentka, — rządzące całym światem jestestw żyjących: głód i miłość. Pierwszy ujawnia się na każdym kroku w walce o byt; drugi powinien znaleźć ujście w małżeństwie, jedynej formie, uświęconej przez prawo społeczne .
Następuje wzmianka o nieuniknionem powinowactwie z wyboru , któremu jednak pani
▲
Jot. Es. nadaje bardziej pozytywne znaczenie
i zakres nieskończenie rozlcglejszy. Jest to, wedle niej, skłonność, jaką mają dwa ciała do złączenia się, by wytworzyć nowe, odmienne (?), również doskonałe .
Bez tej skłonności żądane zjawisko nie pojawi się wcale, albo też pojawi się w formie bardzo niedoskonałej .
Jest to prawda elementarna, której nikt nic myśli /aprzcczać. Idzie tylko o to, aby z owego powinowactwa nic czynić jakiegoś ptaka rajskiego, sfinksa czy gryfa, słowem — czegoś, co jest zjawiskiem nadziemskiem i nadnaturałnem.
Nie tyle jednak z tego określenia, co zc słów następnych, wyzierają hasła emancypacyjne:
O! nie za popędem serca pójdzie z pewnością dziewczyna, której mama wybiera towarzysza. Rozkaże jej ona przede wszy stkiem wybić sobie z głowy wszelkie romantyczne rojenia
i doświadczeniem snem, trzeźw ością, w życiu nabytą, każe zastąpić głos natury .
Już samo użycie wyrazu mama , zamiast matka, ujaw nia dostatecznie niechęć samodzielnej autorki do władzy rodzicielskiej, któraby ją
i do xn:t,o.
mogła w czemkolwiek krępować. Jestem pe- w ny, że wyraz ton wymawia ona tak, jakbv w nim było przynajmniej cztery ni.
Ażeby ton anti-macierzyński pogląd szanownej emancypantki podzielić, trzebaby najpierw przyjąć za pewnik, że każda matka jest naturalnym wrogiem swego dziecka. Byłoby to zaś, jak mniemam, nieco trudne.
Czarnemi jak smoki barwami maluje pani Jot. Es. obraz małżeństwa, zawartego z rozsądku, v którem mężowi lub żonie zjawia się niespodziewanie wyśniony w marzeniach przedby- tu ideał, będący duszą ich duszy .
Olśniona nagle nowym blaskiem, odurzona
i rozgrzana nowem ciepłem istota pozwala uczuciu wypłynąć szerokiem łożyskiem, nic bacząc na żadne względy światowe, których już raz padła ofiarą .
Rozerwanie wszystkich węzłów i zdruzgotanie szczęścia rodziny będą naturałnem następstwem takiego wybuchu, który autorka zdaje się poczytywać za niepowstrzymany i nieunikniony.
Chciałem na opozycyę odpowiedzieć kontr- opozycyą, ale okazało się t<> niepotr/ebneni.
WaW i 1)1) XIK('il).
W dalszym ciągu listu, gdy zapał w inną strono uniósł piszącą, stała się r/ocz nieprzewidziana: zaprzeczyła ona samoj sobio. Oto słowa joj, któro przepisuję tu z przyjemnością i uznaniem: Mężczyzna uczciwy i kobieta uczciwa, kochając, nic przestają być wrażliwemi na inne osobniki płci odmiennej, - lecz stojące na zawadzie okoliczności i obowiązki nie sprzyjają rozwijaniu się tych naturalnych instynktów. (>d czegóż zresztą cywilizaeya? Czyż nic urobiła ona tak człowieka, że może i umie on panować nad popędami, któro za zło dla siebie uważa?»
Tak jest: umie, może i dodajmy — powinien.
W małżeństwie, któro jest zawsze do pewnego stopnia loteryą, można, jak na każdej innej loteryi, wygrać lub przegrać. W' przewidywaniu ostatniego wypadku należy zaopatrzyć sio zaw czasu w poczucie obowiązku i silę charakteru. Dwa te przymioty tak są niezbędne w małżeństwie, jak busola i luneta na morzu. Prócz nich, nie zawadzi też wcale pewna doza... re- zygnacyi.
A więc: gąski. czy anioły? i)la dobra mężów przedews/ystkiem, a następnie rod/in i całego społeczeństwa — ani jedno, ani drucie.
ł )o stworzenia zdrowej i silnej rod/iny, będącej kamieniem węgielnym budynku społecznego, pntr/eba kobiet, które nazwałbym nor- malncnii , to jest kobiet średniej miary, dobrze zrównoważonych, bez skrzydeł u ramion i bez dyplomów doktorskich w kieszeni, bez rozpieszczenia cieplarnianego i bez sztucznych ponęt, budzących nerw y stępiale.
Mają to być kobiety naturalne, ale nie takie, jak Kwa, gdy wyszła z chaosu; mają to być kobiety, rządzące się nie instynktem lecz rozumem, nie popędem lecz sercem, nie egoizmem lecz ideą ofiarności.
Uprzyjemnić mężowi życie, podzielić z nim bez szemrania złą dolę. szafować oszczędnie zarobionym przez niego groszem, dotrzymać mu zaprzysiężonej wiary, urodzić zdrowe dzie-
ci i na dobrych obywateli kraju jc wychować - oto wszystko, c/ego się od nich wymaga.
Mówi pani. że to nie dość poetyczne?
Podług mnie jest to poetyczne tyle właśnie, ile poetyczną jest... sama poezya.
i
Hiciori Uni-.T. I
L