Agnieszka Kwiatkowska
Smugi popielatych dróg. Obraz Ziemi Świętej w opowieściach apokryficznych
Człowiek średniowiecznej Europy, ukształtowany przez idee uniwersalizmu i otoczony kulturą o alegorycznym charakterze, bywa stereotypowo postrzegany jako istota, która kieruje swą myśl ku sprawom wyższego rzędu, troszczy się o zbawienie, studiuje – jeśli potrafi – sztukę dobrego umierania i wyraziście odróżnia sacrum od profanum (co nie znaczy, że nie miesza ich w duchu karnawalizacji). Studiowanie teologii i pism ojców Kościoła to jednak wyzwanie intelektualne, któremu w dobie średniowiecza sprostać mogą nieliczni. Większość – w sposób zupełnie naturalny – łączy pobożność z zainteresowaniem sprawami przyziemnymi i doczesnymi, z ciekawością szukając informacji o życiu codziennym Świętej Rodziny. Apokryficzne opowieści, barwnie uzupełniające przekaz Nowego Testamentu cieszą się w dobie średniowiecza ogromną popularnością. Pozwalają kontemplować życie Jezusa, co – zgodnie ze wskazówkami kaznodziejów, m. im. Władysława z Gielniowa – daje szansę uzyskać odpust i uniknąć części kar czyśćcowych. Bohaterowie takich utworów – niezwykli ze względu na rolę, jaką odegrali w procesie zbawienia – uwikłani w codzienne kłopoty i wystawieni na rozliczne przeciwności losu, są niekiedy łudząco podobni do potencjalnych czytelników. Możliwość częściowego przynajmniej utożsamienia się ze świętymi osobami przynosi pociechę, zachęca do ufności w Opatrzność, pomaga borykać się z codziennymi kłopotami. Apokryfy nie tylko przybliżają realia życia w Palestynie, u zarania naszej ery, ale niosą też spory ładunek treści teologicznych. Atrakcyjna fabuła często jest ilustracją najważniejszych prawd wiary, alegorycznie przedstawionych w przystępnej formie.
Kraj przedstawiony w dawnych apokryfach ma pasterski charakter, a hodowla bydła to główne zajęcie jego mieszkańców. Pasterze rozmawiają z Joachimem, ubolewającym z powodu bezpłodności i pocieszają go.1 Także trzej królowie (Historia trzech króli, s. 218) o drogę do Dzieciątka rozpytują wśród pasterzy, a jeden z nich – Baldwin wypasający swą trzodę na pustynnych pastwiskach – przedstawiony został jako świadek ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu (s. 255). Pasterskie atrybuty towarzyszą wielu bohaterom apokryficznych opowieści. Nawet święty Józef, choć cieśla, zjawił się w świątyni dzierżąc w dłoni pasterską laskę, która w cudowny sposób zakwitła, wyjawiając Bożą wolę w sprawie wyboru oblubieńca Maryi (Żywot pana Jezukrysta, s. 239). Taka laska przydaje się też podczas wędrówki, a ludzie zamieszkujący Ziemię Świętą wiele podróżują. Znać, że kilka pokoleń wcześniej prowadzili wędrowny tryb życia. Otaczające ich pejzaże poprzecinane są siecią zakurzonych i niekomfortowych dróg. Maryja, udając się do świętej Elżbiety, zdążała drogą „ostrą, bo kamienistą” (Żywot Pana Jezukrysta, s. 246). Józef i Maryja, uciekając z Dzieciątkiem do Egiptu, szli jednak – jak pisze apokryfista – „po puszczy a po charpęciach”, czyli pustkowiem i po bezdrożach, aby zmylić ewentualną pogoń (Rozmyślanie przemyskie, s. 166)2. Ojczyzna Świętej Rodziny to – w odczuciu apokryfistów - kraina raczej pustynna i upalna, choć wędrowców nękają też deszcze, grad (Rozmyślanie przemyskie s. 169) czy myląca mgła (Historia trzech króli, s. 217).
Wierność realiom ma jednak w konwencji apokryfu drugorzędne znaczenie, a obraz Ziemi Świętej przemawia do czytelnika w wymiarze symbolicznym i alegorycznym. Drzewa, kwiaty, elementy przyrody nieożywionej zazwyczaj odsyłają do głębszych, teologicznych sensów. Pojawiają się jako element otaczającej rzeczywistości tylko, jeśli nadano im podwójne znaczenie, a często są po prostu elementem wizji czy materią metaforyczną przypowieści. W Historyji o świętej Annie dwaj zakonnicy widzieli „drzewo wielmi cudne, barzo osobliwe, wielą rózg obrosłe. A na rózdze jednej nad inne nacudniejszy […] kwiat rozkoszny” (s. 107). Gatunek drzewa jest tu zupełnie nieistotny, bo jego opis nie ma realistycznego charakteru, a jest – odsyłającą do biblijnego drzewa Jessego – ilustracją geneaologii Matki Boskiej:
Drzewo, które się ukazało nadobne znaczy śliczną panny Emerencyjej czystość i jej święty umysł, który Pan Bóg przez święte małżeństwo umyślił wypełnić. Rózga zasię ona, nad insze śliczniejsza, znaczy córkę, ktora się z niej narodzi, Annę imienim. Z ktorej kwiat wyrośnie, Panna Maryja, łaski Bożej pełna, ktora na wieki niepokalaną będzie. Z kwiatu zasię Panny Maryjej owoc on najsłodszy na świat wynidzie – Syn Boży, a Zbawiciel rodzaju ludzkiego (Historyja…, s. 107-108)3
W innym utworze święta Anna porównana została do urodzajnej oliwki: „jako oliwa najpłodniejsza mnożyła się w cnotach i łasce” (Żywot…, s. 119), zaś Święta Rodzina podczas ucieczki do Egiptu (w Rozmyślaniu przemyskim, s. 167) odpoczywała pod drzewem palmowym, które skłoniło się przed Marią, aby mogła swobodnie dosięgnąć jego owoców.
Podobnie jak rośliny, także zwierzęta wymienione w średniowiecznych apokryfach współtworzą obraz świata przedstawionego i mają symboliczne znaczenie. Opowieść o tym, jak mały Jezusek uzdrowił towarzysza zabaw, ukąszonego przez węża (Rozmyślanie przemyskie, s. 173), nie służy przecież realistycznemu przedstawieniu fauny Ziemi Świętej – choć węży w suchym i pustynnym klimacie nie brakuje – ale raczej charakteryzuje Jezusa jako tego, który wkrótce pokona Szatana, w Księdze Rodzaju i całej tradycji biblijnej alegorycznie ukazywanego pod postacią węża. Niekiedy obecność konkretnych zwierząt dodatkowo charakteryzuje bohaterów utworu. Znaczący bywa wybór zwierzęcia ofiarnego czy liczba posiadanej trzody. Na przykład Joachim i Anna na ofiarę w świątyni złożyli rocznego baranka, dziękując za narodziny córki (Rozmyślanie przemyskie, s. 146). Nie jest to symboliczna ofiara ubogich (jak synogarlice, ofiarowane później przez ziemskich rodziców Jezusa), ale dar ludzi ze szlachetnego rodu i dobrze sytuowanych. Apokryfy – powstające w duchu zhierarchizowanego średniowiecznego społeczeństwa – w pewnym sensie stoją na straży feudalnego porządku. Bohaterki apokryficznych opowieści – np. św. Anna przedstawiona w Historyji o świętej Annie Mikołaja z Wilkowiecka czy Matka Boska w Rozmyślaniu przemyskim – zazwyczaj pochodzą z rodu szlachetnego (Historyja…, s. 105), noszą się i zachowują jak polskie szlachcianki. Podobieństwo – zwłaszcza pod względem stroju – widać także na średniowiecznych rycinach.4
Nawet w przypadku Świętej Rodziny sytuacje poświadczające ubóstwo przeplatają się z informacjami o szlachetnym pochodzeniu Matki Boskiej, jej starannym wychowaniu i obyczajach typowych dla średniowiecznych warstw uprzywilejowanych. Maria i Józef, uciekający z Dzieciątkiem do Egiptu, nie obywają się bez służby, wiodąc ze sobą „dziewkę służebną a trzy parobki” (Rozmyślanie s. 166). Apokryf służy bowiem nie tylko przedstawieniu historii świętej rodziny, ale i kreuje wzorce osobowe, odpowiednie dla danego kręgu kulturowego. Młodość Matki Boskiej, opisana w Rozmyślaniu przemyskim, bardzo przypomina wychowanie, jakie odebrać mogły szlacheckie córy w szesnastowiecznej Polsce. Siedmioletnią dziewczynkę rodzice oddali pod opiekę kapłanów, aby pozostając przy świątyni służyła Bogu i nauczyła się wszystkiego, co przystoi niewieście. Panny „przebywały podle Salomonowego kościoła jakoby pod zakonem” (s. 149) i jak cnotliwe wychowanki klasztoru uczyły się tkać, szyć, haftować i przyozdabiać szaty liturgiczne oraz czytać i modlić się nad lekturą Pisma Świętego.
Skromne warunki, w jakich narodziło się Dzieciątko, zdeterminowane są – w świetle staropolskich apokryfów – raczej sytuacją powszechnego spisu, z którym wiążę się napływ tłumów do Betlejem, niż niedostatkiem Świętej Rodziny. Józef zabrał wszak w podróż osiołka i wołu, aby jedno z tych zwierząt sprzedać u celu podróży i w ten sposób pozyskać środki na nocleg i wszelkie niezbędne wygody (Kazania gnieźnieńskie, s. 137, Rozmyślanie przemyskie, s. 161). Opis stajenki betlejemskiej, zwierząt towarzyszących Bożemu Narodzeniu, żłobu wyścielonego sianem zazwyczaj łączy elementy zarówno palestyńskiej, jak i polskiej rzeczywistości (Kazania gnieźnieńskie, s. 141). Sama stajnia bywa przedstawiana jako drewniana szopa (np. w Żywocie Pana Jezukrysta, s. 251), częściej jednak apokryfiści mają zgodne z rzeczywistością wyobrażenie Palestyny jako kraju kamiennego i pustynnego, nie obfitującego w drewno, lokalizują więc miejsce Bożego Narodzenia w grocie skalnej (np. autor Historii trzech króli, s. 213). Pejzaż ukazany w Rozmyślaniu przemyskim wręcz obfituje w jaskinie, pełne smoków i zbójców bądź dające schronienie uciekającym do Egiptu. Być może na wyobraźnię autora oddziaływała typowa dla dramatu średniowiecznego scena mansjonowa, a kolejne jaskinie stanowiły odpowiedniki mansjonów – niewielkich domków, w których odgrywano kolejne sceny misteriów.5
W świecie przedstawionym apokryfów liczne zwierzęta oddają hołd nowonarodzonemu Jezusowi. Już w stajni wołek i osiołek rozpoznały w nim Zbawiciela, a podczas ucieczki do Egiptu kłaniali się mu przedstawiciele najróżniejszych gatunków – egzotycznych, nie zawsze żyjących w Palestynie, ale w wyobraźni apokryfisty kojarzonych z gorącym klimatem odległych krain, całkiem fantastycznych i legendarnych oraz swojskich, typowych dla lasów i łąk centralnej Europy. To typowe dla konwencji gatunku przemieszanie realiów, jeszcze wyraziściej widoczne w polskich kolędach, nie tylko czyni tekst bardziej zrozumiałym dla średniowiecznych odbiorców, ale i podkreśla ponadczasowy charakter Bożego Narodzenia i całej działalności Jezusa. Na obraz Palestyny u zarania naszej ery nakłada się wizja polskiej rzeczywistości XVI wieku, a potencjalny czytelnik (czy raczej – zważywszy na średniowieczne obyczaje lekturowe – słuchacz) może nie tylko doświadczać potęgowanej przez dziwność i egzotykę cudowności opisanych zdarzeń, ale i empatycznie odczuwać strach Matki Boskiej przed dzikimi zwierzętami, których zapewne sam się obawiał, wędrując wieczorną porą. Wszelka zwierzyna oczywiście nie atakowała Świętej Rodziny, a tylko „zbieżała się, dając cześć i chwałę a modląc się dzieciątku Jezukrystusowi” (Rozmyślanie…, s. 167). Wśród zwierząt, zabiegających Dzieciątku drogę, znaleźli się – jak w rodzaju męskoosobowym, zgodnie z regułami dawnej polszczyzny – pisze apokryfista:
smokowie […], łosiowie, lwowie, niedźwiedziowie, zębrowie, łanie, jelenie, turowie, słoniowie, sarny, liszki, małpy, wilcy, gronostajowie, rysiowie (Rozmyślanie przemyskie, s. 167).
Badacze Rozmyślania przemyskiego suponują wprawdzie, że nazwy polskich zwierząt wykorzystano zastępczo jako nazwy zwierząt egzotycznych, trudno jednak uwierzyć, aby ten zabieg wynikał z prostej bezradności autora, nie znającego palestyńskiej fauny.6
Również późniejsze zajęcia i zabawy świętego Dzieciątka wydają się typowe dla polskich realiów. Mały Jezus pomaga w obejściu, przynosi matce ogień (czyli po żarzące się węgielki, aby mogła rozpalić w piecu), spędza czas nad rzeką wraz z innymi dziećmi lepiąc figurki z gliny (Rozmyślanie…, s. 175,176). Oczywiście większość tych zatrudnień ma także znaczenie metaforyczne. Kiedy jeden z rozgniewanych Żydów chciał zniszczyć gliniane ptaszki, ulepione w dzień szabasu, Jezus ożywił zabawki, powtarzając tym samym gest Boga Ojca – stwórcy rodzaju ludzkiego. W Żywocie wszechmocnego Syna Bożego Pana Jezu Krysta Baltazara Opeca samo Boże Narodzenie ukazane zostało w zimowej polskiej aurze. Jezus narodził się
w ubogiej, śmierdzącej stajni, na gołej i twardej ziemi, między źwierzęty, zimy barzo ostrej; od zimna drżał […]. Wół też i osieł, Boga znając, do jaśli przystąpili, jakoby źwierzęta rozumne, na kolana swoje poklęknęły, przez swe nozdrza dychając, Syna Bożego zziębionego parą swą zagrzewali. (Żywot Pana Jezukrysta s. 252).
Również chrzest Jezusa w Jordanie, w Żywocie Pana Jezukrysta, opisany został w zimowych realiach, zgodnie z porządkiem roku liturgicznego, w którym święto to przypada w mroźną zazwyczaj w Polsce styczniową niedzielę.
Tego rodzaju przemieszanie realiów zdecydowanie jednak nie wynika z ignorancji. Popularność pielgrzymek, których szlaki prowadziły także do Ziemi Świętej, sprzyjała obiegowi informacji. Norbert Ohler w przedmowie do swojej książki, poświęconej średniowiecznym pielgrzymom, pisze:
Ludzie zdrowi i chorzy, ubodzy i bogaci, zdesperowani szczęśliwi podróżowali w średniowieczu po to, by w świętych miejscach błagać o ratunek, odpokutować przewinienia lub wyrazić swoją wdzięczność. Cała Europa Zachodnia pokryta była siecią dróg, na których miliony pielgrzymów dzieliły trudy i niebezpieczeństwa podróży z wędrującymi studentami, kupcami i innymi podróżnymi. Cierpieli głód i pragnienie, znosili głód i upał, złośliwość przewoźników, oszustwa gospodarzy i włóczęgów. W drodze do Jerozolimy, Rzymu lub Santiago de Compostela, do Akwizgranu, Canterbury czy Einsiedeln mężczyźni i kobiety łączyli się z ludźmi, którzy od tej pory dzielili ich losy i cierpienia. Wielu osobom pielgrzymka pozwalała uciec od nudy codzienności lub rozejrzeć się w innym miejscu za lepszymi warunkami życia. Podobnie jak artyści, misjonarze i naukowcy, średniowieczni pielgrzymi przyczynili się do rozwoju tych wspólnych dla Europy Zachodniej cech kultury, które do dzisiaj odciskają swoje piętno na obliczu państw pomiędzy Islandią i Sycylią, Dublinem i Krakowem.7
Także Alojzy Sajkowski, omawiając relacje z włoskich peregrynacji przełomu XIV i XV wieku, podkreśla:
Tradycje pielgrzymek do Ziemi Świętej sięgają czasów niemal ewangelicznych. Ale szczególne ożywienie występuje po edykcie mediolańskim (313 r.), kiedy to chrześcijaństwo uzyskało korzystne warunki rozwoju. Pierwsze relacje z tych wędrówek pobożnych pochodzą z tego samego wieku IV.8
Wenecja utrzymywała korzystne stosunki handlowe ze światem islamu nawet podczas wypraw krzyżowych, bowiem wyprawy do Ziemi Świętej, choć łączyły się z oczywistym ryzykiem, przynosiły też niewątpliwy dochód. Rozliczne relacje z takich peregrynacji dają świadectwo trudów i niebezpieczeństw podróżowania, niosą krytykę licznych opłat, nakładanych na pielgrzymów, ale też zawierają skrupulatne wyliczenie odwiedzanych miejsc świętych, ze szczególnym uwzględnieniem Grobu Chrystusowego.9 Wielu wędrowców – jak na przykład Niccolo di Poggibonsi – interesuje się nie tylko sprawami związanymi z religią katolicką, ale czyni też notatki dotyczące innych kultur, związane z obyczajami, architekturą czy botaniką.10 Najsłynniejszym polskim dziełem tego rodzaju jest oczywiście Hierosolimitana peregrinatio Mikołaja Radziwiłła zwanego Sierotką – świadectwo pielgrzymki pokutnej nawróconego na katolicyzm magnata. Jak pisze A. Sajkowski:
Zwiedzanie miejsc świętych rozpoczął Radziwiłł od Galilei. Wynosi przy tym niezwykłą urodzajność tej ziemi (podobnie jak i Samarii). Natomiast Judea już tak w zboża nieobfita, ale „wina dziwnej obfitości” posiada. Stąd konkluzja, że słusznie sam „Pan Bóg nazwał tę ziemię opływającą mlekiem i miodem”.11
Średniowieczna pielgrzymka była przede wszystkim naśladowaniem Chrystusa - imitatio Christi. Dosłowne rozumienie tego hasła determinowało wędrówkę do miejsc, w których Jezus żył, kroczenie Jego śladami. Mimo, iż Palestyna od VII w znajdowała się w rękach muzułmanów, peregrini Christi dość swobodnie mogli odwiedzać miejsca kultu. Ta sytuacja uległa pogorszeniu dopiero w XI w, kiedy to coraz bardziej nasilały się szykany kierowane ku pielgrzymom. Ostatecznie w 1079 roku Sulejman zabronił wstępu do Jerozolimy chrześcijanom wszystkich wyznań, a papież skierował ku wiernym wezwanie do zorganizowania wyprawy krzyżowej.12 W dobie krucjat pojawił się w Europie zwyczaj powielania i rekonstruowania miejsc związanych z Ziemią Świętą: budowano kalwarie, groby Pańskie itp., by – w symboliczny sposób – być jak najbliżej Chrystusa.13
Uczestnikiem pierwszej wyprawy krzyżowej był Gofred de Bouillon – bohater poematu Torquatta Tassa, przyswojonego literaturze polskiej przez Piotra Kochanowskiego. Tłumacz nie umiał jeszcze oddać po polsku romansowych dialogów i scen miłosnych, ale z niezwykłym kunsztem przełożył fragmenty batalistyczne, nadając im nieco sarmacki, rodzimy wydźwięk, przyczynił się do usankcjonowania 11-zgłoskowca ułożonego w oktawy jako polskiego wiersza bohaterskiego, a jego dzieło na długie lata stało się wzorcem wierszowanej epiki.14 Akcja poematu rozgrywa się – w większości pieśni – na Ziemi Świętej, pod murami Jerozolimy i w samym mieście, ale niewiele w nim opisów miejskiego krajobrazu czy otaczającej przyrody. Świat przedstawiony poematu jest przesycony właściwą dla eposu cudownością. Narrator wymienia co prawda rośliny takie jak cedr, mirt czy oliwka i wspomina o panującym skwarze, ale koncentruje opowieść raczej wokół działań bohaterów. Realistyczne i precyzyjne opisy walk, dodatkowo jeszcze rozwinięte i wzbogacone o szereg szczegółów przez tłumacza, przynoszą szereg informacji o technice i obyczaju wojennym średniowiecznej Europy i Polski przełomu XVI i XVII wieku. Jerozolima – na wzór średniowiecznych twierdz – jest miastem doskonale ufortyfikowanym, którego zdobycie wymaga wielkiego kunsztu, wiedzy o słabych miejscach obwarowań i umiejętności budowania wież oblężniczych. W ciągu jednej nocy dzielni chrześcijanie potrafią przeformować szyki, aby o świcie zaskoczyć pogan:
Skoro ciemności czarnej przeszły nocy,
Indziej się sroga wieża przetoczyła
I tam stanęła, gdzie mur mniejszej mocy
I gdzie obrona dobrze słabsza była.
Kamillowa też, mniejsza, od północy
Z pagórku patrząc poganom groziła
I Rajmund także swoję już prowadził
I od zachodu pod mur ją podsadził.
(Jerozolima…, s. 329)15
Ziemia Święta na kartach tego poematu zasadniczo jawi się jako terytorium, którym zawładnęli nieprawi muzułmanie, korzystający z usług sprzymierzonych z szatanem czarnoksiężników. Chrześcijaństwo zeszło do podziemia, chroniąc się przed prześladowaniami, a cudowną ikonę Matki Boskiej przechowuje się w tajnej kaplicy:
Jest w chrześcijańskim kościele zakryty
Ołtarz pod ziemią, gdzie ksiądz ustawiony
Matki ich Boga obraz chowa ryty,
W jedwabny cienki rąbek uwinione;
Przed niem kaganiec wisi zlotem lity,
Który na wszystkie światło miece strony.
Wokoło rzędem ślubów nawieszali,
Które nabożni pielgrzymowie dali.
- tak opowiada Izmen, straszliwy czarnoksiężnik, który służy muzułmańskiemu władcy, choć sam rozkazuje nawet czartom (Jerozolima…, s. 23). Nic więc dziwnego, że wobec takiego poczucia zagrożenia, pielgrzymki do Palestyny zostały zastąpione innymi wyprawami do rozsianych po Europie sanktuariów, stanowiących niekiedy repliki miejsc związanych z życiem Chrystusa.
W dwudziestym wieku zainteresowanie Ziemią Świętą nabrało nowego charakteru. Rozwój cywilizacji oraz dostępność szybkich i relatywnie tanich środków transportu sprawiły, że marzenie o przechadzkach śladami Chrystusa dla wielu stało się osiągalne i możliwe do zrealizowania. Imitatio Christi rozumiane wyłącznie dosłownie, pozbawione głębszego, jakże istotnego znaczenia, nie jest jednak w stanie zaspokoić ludzkiej potrzeby metafizyki. Współczesna tęsknota do Ziemi Świętej to raczej pragnienie przeżycia religijnego, doznania obecności Chrystusa w ludzkim życiu, doświadczenia mistycznej łączności ze Zbawicielem, szeroko pojęta tęsknota za świętością w codziennym życiu. W konsekwencji tych przemian konwencja apokryficzna, wykorzystywana niekiedy w literaturze dwudziestowiecznej, zyskała nowy wymiar i zaczęła służyć innym niż dotąd celom. Wyraziście widać to w dwóch – pozornie bardzo od siebie odległych – powieściach z elementami apokryfów: Mistrzu i Małgorzacie Michaiła Bułhakowa i Jezusie z Nazaretu Romana Brandsteattera. Znakomita powieść Bułhakowa nie należy co prawda do kanonu polskiej kultury, ale na trwałe wpisała się w świadomość europejskiego społeczeństwa, szczególne znaczenie mając dla narodów byłego bloku wschodniego. Wciąż aktualna, ciesząca się niesłabnąca popularnością, żywo odbierana przez kolejne pokolenia polskich czytelników, obecna na szkolnych i uniwersyteckich listach lektur, nie tylko współkształtuje wyobrażenie Ziemi Świętej w powszechnej świadomości, ale też przyczynia się do kreowania sposobu myślenia o wydarzeniach Triduum Paschalnego.
Powieść Mistrza, wkomponowana w fabułę Mistrza i Małgorzaty, nie jest klasycznym apokryfem. Nie stanowi odrębnego utworu, w żaden sposób nie rości sobie praw do zajęcia miejsca wśród kanonicznych ksiąg biblijnych i – przede wszystkim – neguje przesłanie księgi świętej, której wątki uzupełnia, rozwija czy przedstawia w zupełnie innym świetle. Jeszua – podsądny z Galilei – wielokrotnie, w obrębie utworu Mistrza, podważa wiarygodność zapisków Mateusza Lewity, stanowiących, jak sugeruje narrator, trzon Ewangelii wg św. Mateusza. Dzieło ukochanego Małgorzaty, napisane w konwencji realistycznego reportażu, kreśli też obraz Jerozolimy różny od konwencjonalnych apokryfów. Jerozolima i Moskwa przedstawione w powieści Bułhakowa, to miasta bardzo do siebie podobne, brudne, pełne korupcji, intryg, oszustw, zarządzane w myśl odgórnie narzuconych dyrektyw, nieprzyjazne jednostce i nieżyczliwie witające wszelką odmienność. Ani Jeszua w Jerozolimie, ani też Woland w Moskwie nie mogą liczyć na zrozumienie, odwołać się do tradycyjnej skali wartości czy oprzeć na prawdzie głoszonej przez nielicznych sprawiedliwych. W obu światach prawda – zwłaszcza ta przekazywana w formie dzieła literackiego – staje się przedmiotem podejrzanych manipulacji. Zarówno teksty powstające w kręgu oddziaływania Massolitu, jak i Ewangelia spisywana przez Mateusza Lewitę, nie mogą budzić bezkrytycznej ufności odbiorcy.
W Jerozolimie, przedstawionej przez Bułhakowa, panuje niemiłosierny upał. Palące słońce, żar lejący się z nieba, odbierająca dech w piersiach duchota – to charakterystyczne cechy tego miasta, przysłaniające jego ewentualne uroki, determinujące ludzkie zachowania, określające panującą tu atmosferę. Ludzie są umęczeni i spoceni. „Maleńki dowódca ali”, który „miał mokre czoło, a jego biała koszula pociemniała na plecach od potu” (s. 220)16 nie jest żadnym wyjątkiem. Nad miastem poprzecinanym wiszącymi mostami, otoczonym murami obronnymi, góruje biało-złoty gmach jerozolimskiej świątyni. Sfrustrowany procurator Judei ze swego ogrodu ma widok właśnie:
[…] na wiszące mosty miasta, na jego mury obronne, na, co najważniejsze, nie dającą się opisać bryłę marmuru zwieńczoną zamiast dachu złotą smoczą łuską, na jeruszalaimską świątynię. (s. 42)
Nie czuje jednak ulgi, kiedy znienawidzoną przez niego Jerozolimę ogarnia ciemność:
Zniknęły wiszące mosty łączące świątynię ze straszliwą wieżą Antoniusza, otchłań zwaliła się z niebios i pochłonęła skrzydlatych bogów ponad hipodromem, pałac Hasmonejski wraz z jego strzelnicami, bazary, karawanseraje, zaułki, stawy… Jeruszalaim, wielkie miasto, zniknęło, jak gdyby nigdy nie istniało. (s. 381)
Architektura Jerozolimy, pełna orientalnego przepychu, koliduje z rzymskim poczuciem estetyki. Piłat większość czasu spędza w cieniu kolumnady, otaczającej wyłożone mozaiką patio jego rezydencji i jednoznacznie ocenia otaczające go zabudowania, szczególnie pałac Heroda: „Świat nie widział dziwaczniejszej architektury” (s. 387).
Mieszkańcy Jerozolimy ubierają się w chitony – często brudne i obdarte, zazwyczaj przepocone – głowy chroniąc białymi zawojami. Rzymscy najeźdźcy – urzędnicy i wojsko – różnią się od nich strojem. Miasto gęsto zapełniają pielgrzymi, przybyli na święto Paschy, wszędzie rozbijający swe pasiaste namioty (s. 219). Tłumy ludzi, którym towarzyszą muły i wielbłądy oraz liczne oddziały rzymskiego wojska wypełniają zakurzone ulice świętego miasta. Po kamiennych płytach podwórek i ulic stukają sandały przechodniów, zaglądających niekiedy do niewielkich sklepików. Mizerne drzewa morwowe i figowe, uczepione „przeklętej przez niebo, wysuszonej jałowej ziemi” (s. 223) dają niewiele cienia, strumyk płynący przez miasto jest zmętniały, a ludzie i zwierzęta otępiali od upału nigdzie nie znajdują ochłody (s. 221). Wśród rozgrzanych kamieni i ciernistych roślin zwinnie i energicznie poruszają się tylko zielonkawe jaszczurki. Oazą zieleni, kontrastującą z zakurzonym miastem, jest ogród, otaczający pałac Poncjusza Piłata, pełen róż, magnolii, drzew granatu, palm i cyprysów. We wszechogarniającym upale intensywny zapach róż wydaje się jednak duszący i drażni cierpiącego na migrenę procuratora, który:
Miał wrażenie, że różany aromat sączy się z rosnących w ogrodzie palm i cyprysów, że z wydzielanym przez eskortę odorem potu i skórzanego rynsztunku miesza się zapach znienawidzonych kwiatów” (s. 24).
Fontanna szemrząca w ogrodzie przyciąga gołębie, których w Jerozolimie nie brakuje, a pod cienistą kolumnadą przelatują niekiedy jaskółki:
Wpadła pod kolumnadę jaskółka, zatoczyła krąg pod złotym jej pułapem, obniżyła lot, nieomal musnęła ostrym skrzydłem twarz stojącego we wnęce miedzianego posągu i zniknęła za kapitelem kolumny. Być może zamierzała uwić tam gniazdo. (s. 35)
Piękno ogrodów jest jednak ulotne. Burza, która rozpętała się po śmierci Jeszui, zniszczyła większość roślin:
[…] uderzenie podobne uderzeniu armatniego pocisku przełamało jak trzcinę cyprys. Wraz z pyłem wodnym i gradem wiatr wciskał pod kolumnadę tarasu zerwane róże, liście magnolii, kawałki strzaskanych gałęzi i piasek. Huragan szarpał ogrody. (s. 382)
Tuż pod miastem, na zboczach gór otaczających Jerozolimę, nad potokiem cedrońskim, rozpościerała się planacja oliwek. Ewangelijne miejsce modłów Jezusa w powieści Bułhakowa stało się przede wszystkim miejscem śmierci Judasza, a piękno oliwnego gaju kontrastuje zarówno z okrutnymi scenami mordu, jak i z nieprzyjazną atmosferą jerozolimskich murów:
Judę, który wyszedł z dusznego miasta, odurzył zapach wiosennej nocy. Zza ogrodzenia gaju napływał od getsemańskich polan zapach mirtów i akacji. […] cały gaj Getsemani rozbrzmiewał śpiewem słowików (s. 402-403)
Również w powieści Romana Brandstaettera Ziemia Święta to kraina piękna, choć pełna kontrastów. Urok gajów oliwnych i figowych, pasących się stad i oświetlanych słońcem górskich szczytów splata się z udrękami upału, wszechobecnego kurzu i niebezpieczeństw, które czyhają na kamienistych, pustynnych bezdrożach. Galilejczycy mieszkają w lepiankach (jak Józef) lub skalnych pieczarach (jak Maria i jej rodzina). Żyją skromnie. Rodzice Miriam oszczędzają na jedzeniu i oświetleniu, aby pozwolić sobie na świąteczną pielgrzymkę do Jerozolimy. Józef i Maria w uroczystym dniu szabatu, rozważając kłopoty, z jakimi wiązał się dla nich obowiązek powszechnego spisu:
jedli szarańczę pieczoną na miodzie, chleb, suszoną rybę, figi i daktyle i popijali cierpkim i młodym winem, albowiem na stare i słodkie nie starczyło im pieniędzy. (Jezus…, t. I/II, s. 60).17
Ludziom często dokucza męczący upał, szczególnie trudny do zniesienia w Jerozolimie, podczas wydarzeń Wielkiego Piątku potęgujący mękę Jeszui:
Słońce coraz bardziej prażyło. Skwar bił z nieba i kamieni. Pot ściekał po twarzy Jezusa. […] Piaskowa burza i sztywniejące mięśnie zapierają Mu dech w krtani (Jezus…, t. III/IV, s. 352, s. 401)
Dla mieszkańców Galilei bardzo uciążliwe bywały też suche i gorące pustynne wiatry, które niosły ze sobą tumany kurzu, ścierając się z powiewem ożywczej, morskiej bryzy. Często wichura poprzedzała szczególnie ważne wydarzenia, towarzyszyła istotnym decyzjom bohaterów lub znamionowała nadejście Ruach Hakodesz – Ducha Świętego. Gdy Miriam rozważała słowa anioła i postanowiła udać się do swej ciotki Elżbiety, wieje taki właśnie wiatr:
Od pustyni dał chamsin i pędząc przed sobą gęste tumany piasku zatarł kontury nieba, domów, sadów i ogrodów, które zlały się w gęstą, lepką, czarną maź. Skwarny wiatr, nieustannie zmieniając głos, raz wył w drzewach migdałowych i zaroślach, to znów płakał i skowyczał jak szakal, z jękiem przywierał do ziemi, uciszał się i zamierał, aby po chwili rozpocząć od nowa swoje pustynne szaleństwo. Nagle od zachodu dał się słyszeć lekki szum, który nieśmiało zbliżał się, rósł na sile i dotarłszy w głąb rozpalonego lądu, rozlał się chłodnym, orzeźwiającym podmuchem po dolinach i górach […] Fale słonego powietrza wdzierały się do dolin, wpływały jak zastępy dobroczynnych aniołów w ogrody i winnice, które, jeszcze skulone, ale już uśmiechnięte, z zaufaniem otwierały się na przyjęcie morskiego wiatru, zdobywającego pokorą i dobrocią coraz większą przewagę nad nieokiełznanym chamsinem, dzikim bratem Jiszmaelem, żyjącym na pustyni. (Jezus…, t. I/II, s. 21-22)
Walka dwóch wiatrów odzwierciedla emocje młodziutkiej Miriam, która – po Zwiastowaniu – próbuje uporządkować swoje myśli. W konsekwencji podjętych decyzji na serce Marii spływa spokój, a troska i dręczące niepewności odstępują od niej na długo.
Rzeczywistość przedstawiona w powieści Brandstaettera, podobnie jak w średniowiecznych apokryfach, podporządkowana została bowiem nadrzędnej idei tekstu, a realistyczny opis zwykle niesie w sobie także symboliczne przesłanie. Wiatr, roślina, zachowanie zwierząt, doświadczenie choroby, pozornie przypadkowe wypowiedzi pogan – wszystko może być przejawem woli Bożej i we właściwym czasie odsłoni swoje ukryte znaczenie. Zwykłe drzewo figowe, któremu przygląda się ogrodnik Nathanael (w tradycji katolickiej św. Bartłomiej), nabrało szczególnego sensu dzięki słowom Boga:
Na drzewie figowym […] rosną figi, które są figami tylko dla oczu niewidomych, ale dla widzących, a ty właśnie posiadasz oczy widzące, są obrazem synów Izraela, każdego oddzielnie i każdego z osobna. Zbierz figi z tego drzewa, Nathanaelu, i wrzuć je do dwóch koszów; do jednego, do kosza Ocalenia, wrzuć figi dobre, soczyste, słodkie, a do drugiego, do kosza Ostatniej Próby, wrzuć figi robaczywe, suche, złe. Na dobrych synów Izraela skieruję moje miłościwe spojrzenie i dam im rozum, aby mnie poznali […]. Ale z owoców złych uczynię przedmiot pośmiewiska dla wszystkich królestw ziemi […]. (Jezus, t. I/II, s. 272)
Pozytywni bohaterowie powieści Brandsteattera są wrażliwi na piękno krajobrazu, a harmonijna przyroda podkreśla ich bogobojny charakter. Tak jest w przypadku Józefa z Nazaretu, który każdego poranka wychodzi przed swą lepiankę, aby podziwiać urodę otaczającego go świata. Z podwórka usytuowanego samotnie na wzgórzu domu pobożnego cieśli, roztaczał się wyjątkowy widok:
na góry Naftali, Tabor i Gilboa, dolinę Jezreel, wylotem swoim opadającą ku morzu, na Seforis, rojne pogańskie miasto, niechętnie odwiedzane przez Galilejczyków, na gaje oliwne i figowe, otaczające pierścieniem maleńkie Nazareth, położone w dole amfiteatralnie na kilku wzgórzach i stanowiące wraz z krajobrazem jedną barwną pastelową całość. Domy i lepianki, a nawet duma miasteczka, synagoga, zlewały się tak niepodzielnie ze wzgórzami i polami, że z pewnego oddalenia trudno było odróżnić domy od wzgórz, a synagogę od łanu złotego jęczmienia. Był to krajobraz cichy, spokojny, nieomal nieruchomy w swoim patriarchalnym dostojeństwie, i tylko gromada owiec i jagniąt, zbiegających beztrosko ku dolinie, i widoczna na zachodzie, u stoków Karmelu, migocąca w słońcu wąska smuga morza działały ożywiająco na poważne i skupione lico tej ziemi. (Jezus…, t. I/II, s. 14).
Bohater nie czuje dokuczliwego upału, nie przeszkadza mu kurz ani kamieniste drogi. Widzi tylko dobre strony swej ojczystej krainy, a końcowa personifikacja charakteryzuje równie dobrze okolice Nazaretu, jak i samego Józefa. Rozpościerająca się wokół dolina wydaje mu się tak piękna i przyjazna również dlatego, że stanowi oprawę
małego domku wykutego w skale, tam, na samym dnie doliny […] gdzie mieszkała z rodzicami jego mała Miriam, której piękność porównywał często do owych winnic, cyprysów i oliwek […]. (Jezus…, t. I/II, s. 15).
Podobnie święte miasto Jeruzalem wygląda inaczej nie tylko o różnych porach dnia czy w zależności od zmian aury, ale – ukazane przez pryzmat narracji personalnej – zmienia się też w zależności od osoby obserwatora i towarzyszących mu emocji. W szczególny sposób patrzy na nie Zachariasz, który opuszcza Jerozolimę po tym, jak dostąpił widzenia w świątyni – radosny, ale i nieco skrępowany nagłą niemotą spieszy się do żony, choć zastanawia się, w jaki sposób obwieści jej obietnicę Pana:
Zstępując w wąwóz między sady oliwne i terebintowe lasy, rosnące na jego zboczach, obejrzał się za siebie – miał zwyczaj, ilekroć opuszczał Jerozolimę, przystawać w tym miejscu i ogarniać panoramę miasta skupionym i błogosławiącym spojrzeniem – i ujrzał w górze, w świetle miesiąca, spiętrzone domy Syjonu i Akry, a nad nimi złotopłowy masyw Świątyni, którą dotychczas zawsze żegnał z żalem, tym razem jednak z zawstydzającą ulgą i z większym niż zazwyczaj pośpiechem. (Jezus z Nazaretu, t I/II, s. 12)
Podczas uroczystego wjazdu do Jerozolimy, Zbawicie spoglądał na Jerozolimę ze wzruszeniem i współczuciem oraz – powtarzając gest proroków Starego Testamentu – zapłakał nad miastem i jego mieszkańcami, którzy daleko odeszli od pobożności i bojaźni Bożej (Jezus…, t. III/IV, s. 207-208). Z kolei uczniowie Jezusa, przerażeni wydarzeniami Triduum Paschalnego, czuli prawdziwą ulgę, kiedy opuszczając miasto i wyruszając w stronę Emaus, spoglądali na rozpościerającą się przed nimi dolinę
pokrytą gęstymi lasami sykomor i gajami oliwnymi, ogrodami i sadami, wśród których gdzieniegdzie bielały wsie podobne do srebrnych jezior, otoczonych pierścieniami bujnej zieleni. […] Radowali oczy pięknem domowego krajobrazu, którego spokój działał na nich kojąco, więc poddali mu się z synowskim oddaniem i szli dalej w kierunku Emaus, zadowoleni, że wreszcie opuścili Jerozolimę, gniazdo krwi i występku, i że coraz bardziej oddalają się od okrutnych zdarzeń. (Jezus…, t. III/IV, s. 436)
Złowrogie miasto – miejsce męki Jezusa, świadek ludzkich zbrodni i chwilowego triumfu zła znacząco kontrastuje z otaczającym je zielonym krajobrazem, znaczonym budynkami i poprzecinanym drogami – świadectwami ludzkiej obecności. Gdy Jezus – zdążający do Jerozolimy, ku nieuchronnej śmierci – spoglądał na siatkę dróg, przecinających Ziemię Świętą, widział w nich metaforę ludzkich losów:
utkwił wzrok w smugach popielatych dróg, ciągnących się w głąb kraju, to znów biegnących brzegiem jeziora, na południe, a serce jego wezbrało wielką miłością do każdej z nich, do dróg wygodnych i do dróg wyboistych, do ścieżek prostych i do ścieżek krętych, do biegnących po nizinie i pnących się stromo pod górę, gdyż każda z nich była drogą człowieczą […]. (Jezus…, t. I/II, s. 350-351)
Palestyna jest bowiem czymś więcej, niż tylko krainą geograficzną, uświęconą obecnością Mesjasza. To metaforyczna przestrzeń, w której Bóg i człowiek spotykają się, aby przez swoją łączność przemienić ludzkie serce. We współczesnym, zagonionym i skoncentrowanym na doczesności świecie, tęsknota do Ziemi Świętej połączyła się z żalem za utraconą niewinnością i stała się tożsama z pragnieniem wiary, jak w wierszu Jana Twardowskiego:
Ziemio Święta z uczniowskiego atlasu,
z Biblii starej nagimi górami-
coś się stało od jakiegoś czasu
ze mną samym, z ludzkimi sercami
[…]
Przyjaciółko, co się z nami stanie
między ludźmi, którzy Boga nie znają?
(Jan Twardowski, Tren)18
Nawet najpiękniejsze i najbardziej wyraziste literackie obrazy ścieżek Jezusa mają bowiem moc oddziaływania tylko wtedy, gdy wierzymy, że On je rzeczywiście przemierzał, krocząc szlakiem niepojętej miłości dla zbawienia świata.
1 Żywot świętej Anny…. W zb.: Cały świat nie pomyślałby ksiąg. Staropolskie opowieści i przekazy apokryficzne. Oprac. M. Adamczyk, W. R. Rzepka, W. Wydra, Warszawa – Poznań 1996, s. 114. Wszystkie staropolskie apokryfy przywołuję według tej edycji. Tytuł cytowanego utworu oraz numery stron podaję w nawiasie, w tekście głównym.
2 Puszcza często jest miejscem refleksji i odosobnienia apokryficznych bohaterów (np. rozmyślań bezdzietnego Joachima). W średniowiecznej polszczyźnie słowo to nie oznacza jednak niespotykanego w Palestynie gęstego i dzikiego lasu, ale pustkowie, pustynię (w etymologicznym i nam współczesnym znaczeniu).
3 Emerencyja – apokryficzna prababcia Jezusa – według przekazów apokryficznych pragnęła poświęcić swe życie Bogu i pozostać w stanie panieńskim. Jej święty umysł (tu w znaczeniu: zamysł, zamiar) całkowitego oddania się Bogu został zrealizowany przez wypełnienie powołania do życia małżeńskiego z bogobojnym Izacharem (w apokryfach łacińskich nosi on zazwyczaj imię Stollanus). Por. Cały świat…, op. cit., s. 108.
4 Na przykład Joachim i Anna na rycinie w tzw. Ewangeliarzu z XVI w. ubrani są w sposób charakterystyczny dla czasu powstania dzieła. Ilustrację przedrukowano w Cały świat…., s. 116.
5 Por. Z. Raszewski, Krótka historia teatru polskiego, Warszawa 1990, s. 24.
6 Por. Przypis w Cały świat …, s. 169.
7 Norbert Ohler, Życie pielgrzymów w średniowieczu - Między modlitwą a przygodą. Przeł. M. Ruta, Wydawnictwo WAM Kraków 2000, s. 4.
8 A. Sajkowski, Opowieści misjonarzy, konkwistadorów, pielgrzymów i innych świata ciekawych, Poznań 1991, s. 83.
9 Ibidem, s. 87
10 Ibidem, s. 91
11 Ibidem, s. 141-142.
12 Angus Konstam, Wyprawy krzyżowe. Przeł. Z. Dalewski, Warszawa: Świat Książki, 2005, s.7.
13 Pielgrzymki stworzyły Europę. Z ks. Grzegorzem Rysiem rozmawia Sławomir Rusin „List” nr 7/8, 2007.
14 Spolszczenia, jakich dokonał tłumacz Jerozolimy wyzwolonej szczegółowo omówił Roman Pollak w monografii Goffred Tassa-Kochanowskiego, Wrocław 1973.
15 Ten i kolejny cytat wg edycji T. Tasso, Jerozolima wyzwolona, przeł. P. Kochanowski, Warszawa 1995, numery stron cytowanych podaję w nawiasach, w tekście głównym.
16 Ten i kolejne cytaty pochodzą z edycji M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata, przekł. W. Dąbrowski, I. Lewandowska , Warszawa 1988. Numery cytowanych stron podaję w nawiasach, w tekście głównym.
17 Ten i kolejne cytaty pochodzą z edycji R. Brandstaetter, Jezus z Nazaretu, Poznań 1993, t. I/II i III/IV. Numery cytowanych stron podaję w nawiasach, w tekście głównym.
18 J. Twardowski, Tren. W jegoż, Nie przyszedłem pana nawracać, Warszawa 1995, s.