wilre, 28 marzec, 2010 - 07:10
Bohaterowie
Konfederacji Barskiej
Konfederacja barska - pierwsze polskie
powstanie narodowe w obronie wiary i wolności - jest dziś zupełnie
nieznana młodemu pokoleniu Polaków. Została wyrugowana ze
zbiorowej pamięci przez komunistyczną historiografię jako ruch
"wsteczny". Raziło hasło na sztandarach konfederackich
"Jezus - Maryja!" i przeciwstawienie się Stanisławowi
Augustowi Poniatowskiemu, który był "postępowy".
Józef
Chełmoński "Pułaski na czele konfederatów barskich"Repr.
A. Kulesza
Podział historii na "postępową" i
"wsteczną" był w komunistycznej Polsce ostateczny i
nieodwracalny - jak wyrok bez prawa odwołania. Armia Krajowa była
wsteczna i reakcyjna, bo nie pomagała patriotom z PPR walczyć z
wrogiem. Piłsudski był wsteczny, bo "walczył z młodym
państwem radzieckim". Dmowski był wsteczny, bo był
"antysemitą". Postępowy był Jagiełło, bo walczył z
Krzyżakami (utożsamianymi w propagandzie z zachodnimi Niemcami...).
Postępowy był Kościuszko, bo walczył o "wyzwolenie
społeczne". Postępowy był Mickiewicz, bo pochodził ze
Związku Radzieckiego i pisał do "Trybuny Ludów"... "Pan
Tadeusz", niewątpliwie "wsteczny" (apologia szlachty
polskiej), był mimo wszystko postępowy, ponieważ napisał go
postępowy poeta. Do dziś pamiętam temat z mojego zeszytu do klasy
7 szkoły podstawowej: "'Pan Tadeusz' Adama Mickiewicza -
internacjonalizm poety"... O ile szachrajstwa dotyczące
historii najnowszej są dziś mozolnie demaskowane, o tyle
propagandowe kalki odnoszące się do historii I Rzeczypospolitej
funkcjonują ciągle niezagrożone, odgrzewane w postaci
nauczycielskich konspektów lekcyjnych sprzed lat. Zresztą, czy
można uczyć o czymś, o czym samemu niewiele się wie, bo nas tego
nie uczono? Bohater "Xsiędza Fausta" Tadeusza Micińskiego
(1873-1919) jedzie "szlakiem pradziadów, którzy w kibitkach
lub etapem pieszym wyruszali tysiące wiorst od swego kraju aż po
zorze borealne, wśród martwych tajg Kołymy i Jeniseju. Zacząwszy
od biskupa Sołtyka, który rażony był obłędem [...], aż do
paruset tysięcy powstańców i również paruset tysięcy
późniejszego ludu". Słowa te dobrze rozumiał uczeń
międzywojennego gimnazjum, dla którego biskup krakowski Kajetan
Sołtyk był symbolicznie pierwszym polskim zesłańcem syberyjskim.
Dla dzisiejszego czytelnika ten fragment to czysty
"mistycyzm".
Independentia
W październiku 1767
roku zebrał się w Warszawie Sejm Rzeczypospolitej. Obrady trwały z
przerwami 5 miesięcy i był to jeden z najbardziej dramatycznych
sejmów w historii Polski. Warszawę otaczał kordon wojsk
rosyjskich, a w Sejmie główną rolę odgrywał ambasador rosyjski
Mikołaj Repnin, który otrzymał od Katarzyny II specjalne zadanie:
miał skłonić posłów, przy pomocy groźby lub obietnicy urzędów
bądź jurgieltu (stałej pensji od dworu rosyjskiego), by uchwalili
traktat gwarancyjny z Rosją. Ten traktat oznaczał praktycznie
koniec suwerenności Rzeczypospolitej. Od tej pory gwarantem ustroju
Polski miał być car Rosji. 200 lat później Związek Sowiecki
nawiąże do tego planu i też zostanie gwarantem narzuconego Polsce
ustroju, na mocy tzw. układu o przyjaźni, współpracy i pomocy
wzajemnej (kwiecień 1945). Mimo gróźb przegłosowanie takiego
traktatu okazało się w Sejmie niemożliwe. W ławach senatorskich
zasiadali wówczas m.in. biskupi, a wśród senatorów i posłów
byli - poza grupą jurgieltników - ludzie wielkiego formatu, tacy
jak młody poseł z Pomorza Józef Wybicki, który na znak protestu
przeciwko jawnej ingerencji Rosji w sprawy Rzeczypospolitej
demonstrował, stając w Sejmie przed Repninem z obnażoną szablą.
To był tylko gest, który jednak zachęcał innych do oporu. Takich
ludzi nie można było ani zastraszyć, ani przekupić. Po raz
pierwszy w dziejach stanęła przed Polakami groźba zniewolenia i
zniszczenia państwa przez obcych. O tym, jak bardzo byli do tego
nieprzygotowani, świadczy fakt, że w ówczesnym języku polskim nie
było takich słów, jak "niepodległość", "suwerenność"
czy "niezawisłość". Po prostu dotychczas nie były
potrzebne! Zdarzało się, że Rzeczpospolita traciła na jakiś czas
część swego terytorium, ale jej byt był dla wszystkich Polaków
tak oczywisty, jak to, że jest Bóg. Znane było słowo "wolność",
ale w zupełnie innym znaczeniu - jako wolności osobiste, prawa
przynależne stanowi, czyli to co dzisiaj nazwalibyśmy raczej
prawami obywatelskimi. Ponieważ odpowiedniego słowa nie było,
pisarze polityczni tamtych czasów posługiwali się łacińskim
terminem "independencja" (przeciwieństwo "dependens"
= zależny, zawisły od kogoś). Słowo "niepodległość"
- tak ważne dziś w języku polskim z perspektywy naszych
doświadczeń narodowych - pojawi się dopiero pod koniec XVIII
wieku.
Porwanie senatorów
Repnin ułożył nowy plan.
Traktat gwarancyjny przegłosuje nie cały Sejm, lecz jego delegaci.
Wybrał zdrajców, którzy za rosyjskie pieniądze i za urzędy
przyjęli traktat. Posłów i senatorów, którzy najgoręcej
protestowali, dotkliwie karano. Wojska rosyjskie plądrowały ich
majątki lub je bezprawnie rekwirowały. Pewnej październikowej nocy
porwano w Warszawie i wywieziono do Kaługi biskupa krakowskiego
Kajetana Sołtyka, biskupa kijowskiego Józefa Załuskiego, senatora
Wacława Rzewuskiego i posła Seweryna Rzewuskiego. Wrócą do kraju
po 5 latach - biskup Sołtyk w stanie obłąkania, w którym
pozostanie do śmierci.
Ksiądz biskup Kajetan SołtykFot. arch.
Naszego Dziennika
Był jedną z najszlachetniejszych postaci na
stolicy biskupiej w Krakowie - tej samej, na której 700 lat
wcześniej zasiadał św. Stanisław i na której 200 lat później
zasiądzie Karol Wojtyła.
Słudzy Maryi
Wiadomo, że kto z
ruskim carem raz się zwadził,Ten już z nim na tej ziemi nie zgodzi
się szczerzeI musi albo bić się, albo gnić w Sybirze...- pisał
Mickiewicz w "Panu Tadeuszu". Ci, którzy mieli odwagę
przeciwstawić się Repninowi, udają się na kresy Rzeczypospolitej,
gdzie w podolskim miasteczku Bar szlachta zawiązuje konfederację.
Jest to pierwsze polskie, ogólnonarodowe powstanie w obronie
niepodległości Rzeczypospolitej, przeciwko rosyjskiej przemocy.
Także w obronie wiary katolickiej, gdyż rosyjska propaganda,
później także pruska, chętnie pokazywała konfederatów jako
nietolerancyjnych katolików, gnębiących innowierców. W
rzeczywistości chodziło o usprawiedliwienie przed Europą
przygotowanego już wówczas rozbioru Polski. Na Zachodzie płatni
pismacy przedstawiali Polaków-katolików jako prześladowców
innowierców i ostoję ciemnoty. Sowicie opłacany przez Katarzynę
II francuski filozof Wolter nazywał swą protektorkę Semiramidą
Północy i usprawiedliwiał jej gwałty w Polsce. W tej sytuacji
konfederaci przedstawili jednoznaczną deklarację ideową, w której
walka o zachowanie niepodległości stawała się obowiązkiem
religijnym, a nadzieją na zwycięstwo w tej walce Boża Opatrzność.
Oświadczali, iż przystępują do obrony "wiary i wolności na
wzór dawniejszych konfederacji przy wierze świętej rzymskiej
katolickiej [...], przy prawach dawnych i swobodach narodowych, na
podźwignienie oraz uwolnienie spod ciężkich i nieprzyjacielskich
aresztów współbraci naszych". Wśród animatorów
konfederacji pojawił się ks. Marek Jandołowicz (Ksiądz Marek),
superior klasztoru Karmelitów w Barze, kaznodzieja, uznawany za
proroka i wieszcza. Przypisuje mu się autorstwo modlitw
konfederackich, a przede wszystkim wierszowanego proroctwa
dotyczącego dalszych losów Polski (Proroctwo księdza Marka).
Prawie przez cały okres konfederacji więziony był przez Rosjan.
Przeszedł do narodowej historii za sprawą romantycznych poetów,
m.in. Juliusza Słowackiego (dramat "Ksiądz Marek") i
Seweryna Goszczyńskiego ("Proroctwo księdza Marka"). Z
dramatu o księdzu Marku pochodzi słynna "Pieśń
konfederatów":
"Nigdy z królami nie będziem w
aliansach,nigdy przed mocą nie ugniemy szyi,bo u Chrystusa my na
ordynansach,słudzy Maryi.
Więc choć się spęka świat i
zadrży słońce, chociaż się chmury i morza nasrożą,choćby na
smokach wojska latające -nas nie zatrwożą.
Więc nie
wpadniemy w żadną wilczą jamę,nie ulękniemy przed mocarzy władzą
wiedząc, że nawet grobowce nas sameBogu oddadzą.
Ze
skowronkami wstaliśmy do pracy i spać pójdziemy o wieczornej
zorzy, ale w grobowcach my jeszcze żołdacy i hufiec Boży.
Bo
kto zaufał Chrystusowi Panu i szedł na święte kraju
werbowanie,ten de profundis z ciemnego kurhanu na trąbę
wstanie.
Bóg jest ucieczką i obroną naszą, póki On z nami,
całe piekła pękną -ani ogniste smoki nas ustraszą,ani
ulękną.
Nie złamie nas głód i żaden frasunek,ani zhołdują
żadne świata hordy,
bo na Chrystusa my poszli werbunek,na jego
żołdy".
Podobne myśli pojawią się w innej, znanej do
dziś pieśni konfederackiej:
"Stawam na placu z Boga
ordynansu,Rangę porzucam dla nieba wakansu.
Dla Ojczyzny miłej,
dla nieba, Maryjej,Ten jest mój azard...".
Rzeczywiście,
przeciwstawienie się regularnej armii rosyjskiej było wówczas
prawdziwym hazardem. Aby się na to zdobyć, trzeba się było
wsłuchać w Boży ordynans (rozkaz), bez względu na
okoliczności.
Pod opiekę św. Kazimierza
Manifest
konfederacji podpisano w Barze 29 lutego 1768 roku, na kilka dni
przed przyjęciem przez Sejm delegacyjny haniebnego traktatu
gwarancyjnego z Rosją (6 marca). Kilka dni później, 4 marca, w
dniu św. Kazimierza, zawiązano i zaprzysiężono związek zbrojny.
Termin nie był przypadkowy. W dawnej Rzeczpospolitej św. Kazimierz
był patronem rycerstwa, więc 4 marca był - mówiąc dzisiejszym
językiem - dniem wojska polskiego.
Pomnik Kazimierza Pułaskiego
w WarceFot. A. Kulesza
Przywódcami ruchu stali się Józef
Pułaski oraz Michał Krasiński, brat biskupa kamienieckiego Adama,
zaangażowanego silnie w dyplomację barską. Od początku bowiem
szukali konfederaci sojusznika we Francji. Do pewnego czasu liczyli
też na życzliwą neutralność Prus i Austrii. Dopiero po roku
przysłali Francuzi pomoc w postaci pieniędzy na wyposażenie wojska
oraz dużej grupy dobrze przeszkolonych oficerów - instruktorów,
pod dowództwem pułkownika Charlesa Dumourieza. Ludzie ci zapisali
się jak najlepiej w pamięci Polaków. Wielu zginęło we wspólnej
walce, niektórych pognano, razem z Polakami, na Sybir. Z polskich
dowódców największą sławę zyskał Kazimierz Pułaski, syn
Józefa, późniejszy bohater wojny o niepodległość Stanów
Zjednoczonych. Kazimierz Pułaski wsławił się m.in. tym, iż
zorganizował brawurową akcję porwania Stanisława Augusta
Poniatowskiego z królewskiej karety, w centrum Warszawy! Konfederaci
nienawidzili szczerze Poniatowskiego, uważając go za rosyjskiego
stronnika i czyniąc go odpowiedzialnym za nieszczęścia, które
spadły na kraj. Poza tym wojska królewskie, dowodzone przez
Ksawerego Branickiego (Braneckiego), walczyły razem z rosyjskimi
przeciwko konfederatom. W Europie porwanie króla przyjęto źle.
Propaganda rosyjska i pruska triumfowały, pokazując konfederatów
jako królobójców. Tymczasem Poniatowski ocalał, ponieważ udało
mu się przekonać porywaczy, że popełnili błąd. Obiecał im
niekaralność. Wypuścili króla. Jakiś czas później kat ściął
im głowy na Rynku w Warszawie. Król nie interweniował.
Apetyty
sąsiadów
Walki toczyły się przez ponad 4 lata ze zmiennym
szczęściem. Był czas - po wypowiedzeniu Rosji wojny przez Turcję
oraz po przybyciu korpusu francuskiego - że zwycięstwo wydawało
się realne. Ostatecznie przewaga liczniejszej regularnej armii
rosyjskiej przeważyła szalę. Nie bez znaczenia była coraz
bardziej wroga wobec konfederatów postawa Prus i Austrii, które
porozumiały się z Rosją co do rozbioru Polski. Prusy i Austria
tworzyły wrogie konfederatom "kordony", które dodatkowo
utrudniały opór. Nie czekając na podpisanie aktu rozbioru,
zajmowały polskie ziemie. Upadła rosyjska koncepcja
podporządkowania sobie całej Polski, przy zachowaniu pozorów
suwerenności. W dniu 5 sierpnia 1772 roku podpisano układ I
rozbioru. Rzeczpospolita straciła ponad 230 km2, czyli obszar równy
około 2/3 terytorium obecnej Polski. Mimo to była ciągle rozległym
państwem, o obszarze większym od dzisiejszej Francji czy Hiszpanii.
Następne dwudziestolecie to gorączkowe próby ratowania państwa,
zakończone ostatecznie tragedią III rozbioru w roku 1795.
Józef
Brandt "Konfederaci barscy"Repr. A. Kulesza
Ni chęć
chwały, ni zysk podły...
W "Panu Tadeuszu"
Mickiewicz kreśli z sympatią postać Macieja "Rózeczki",
dawnego konfederata barskiego:
"Siedemdziesiąt dwa lat
liczył Maciej, starzec dziarski,Niskiego wzrostu, dawny konfederat
barski.Pamiętają i swoi, i nieprzyjacieleJego damaskowaną, krzywą
karabelę,Którą piki i sztyki rzezał na kształt sieczkiI której
żartem skromne dał imię Rózeczki.Z konfederata stał się
stronnikiem królewskimI trzymał z Tyzenhauzem, podskarbim
litewskim;Lecz gdy król w Targowicy przyjął uczestnictwo,Maciej
opuścił znowu królewskie stronnictwo. (...)Przyczynę zmian tak
częstych na próżno byś macał:Może Maciej zbyt wojnę lubił,
zwyciężonyW jednej stronie, znów bitwy szukał z drugiej
strony?Może bystry polityk duch czasu zbadywałI tam szedł, gdzie
Ojczyzny dobro upatrywał?Kto wie! To pewna, że go nigdy nie
uwiodłyAni chęć osobistej chwały, ni zysk podły,I że nigdy z
moskiewską partyją nie trzymał;Na sam widok Moskala pienił się i
zżymał".
Czym wytłumaczyć Maciejowe zmiany politycznych
orientacji? Stanisław August Poniatowski, znienawidzony w czasach
konfederacji barskiej, stał się bohaterem narodowym, gdy podpisał
Konstytucję 3 Maja. Ile na temat tej konstytucji już napisano
(nowoczesna, postępowa, prawa dla mieszczan, opieka nad chłopami),
a jak rzadko przypomina się oczywistą prawdę: entuzjazm z jej
uchwalenia nie wynikał z jej postępowości, ale z prostego faktu,
że była wypowiedzeniem Rosji traktatu gwarancyjnego i wszelkiej
zależności. To była istota sprawy i geneza kultu, jaki otaczał
pamięć konstytucji - aż do ustanowienia 3 maja świętem Matki
Bożej Królowej Korony Polskiej. Maciej "Rózeczka" szedł
tam, gdzie "Ojczyzny dobro upatrywał", lecz "nigdy z
moskiewską partyją nie trzymał".
Cienie syberyjskie
Już
w sierpniu 1768 roku, w pierwszym roku konfederacji, Rosjanie
rozpoczęli wywożenie schwytanych jeńców na Sybir. W roku 1771
ambasador Repnin szacował liczbę polskich zesłańców na ponad 14
tysięcy. Organizowano obozy w Warszawie, w Połonnem, na Litwie, i
gnano nieszczęśników etapami na Kijów, Smoleńsk, Orzeł, Tułę,
do Kazania. Nigdy się nie dowiemy, ilu zginęło. Zachowały się
relacje, podane przez profesora Władysława Konopczyńskiego, m.in.
w monografii "Konfederacja barska" (1936-38), które budzą
grozę. Kiedy w 1774 r. pozwolono powrócić do Ojczyzny 2 tysiącom
jeńców, więźniowie Tobolska upomnieli się o to samo. Rosjanie
postanowili ukarać "bunt". Namiestnik sybirski Denis
Cziczerin przyjął polską delegację, po czym schwytawszy siedmiu
jej inicjatorów kazał ich rozebrać. "Nagich bito do 800
uderzeń knutem, po czym nozdrza im powyrywawszy, szubienice na
czołach powypalano i okuwszy onych w kajdany w zsyłkę ich odesłano
na wieczną do śmierci niewolę". To relacja pamiętnikarza,
świadka wydarzenia. Ile podobnych wydarzeń kryje "nieludzka
ziemia"? "Kto syberyjskie przemierzy pustynie,Pozna, jak
przestrzeń Europy małą,Odległość wszelka dla takiego zginieI
wszystko będzie drobnym mu się zdało.Wieczność takiego w dniu
zgonu nie strwożyNieokreślona, szara jak step ciemny,Wszystko mu
jedno: blask czy mrok podziemnyI piekło... w piekle nie może być
gorzej"(Teofil Lenartowicz "Cienie syberyjskie")
Intuicja
wieszczów
Konfederacja barska pozostawiła po sobie trwały
ślad w świadomości następnych pokoleń Polaków. Stała się
mitem narodowym. Konfederaci pokazywani byli przez naszych
najwybitniejszych romantycznych poetów - Adama Mickiewicza, Juliusza
Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego - jako rycerze Maryi, męczennicy
za Wiarę i Ojczyznę. Jeśli dziś historycy spierają się nad
rolą, jaką odegrali w ówczesnej sytuacji Polski (są tacy, co
obarczają konfederatów winą za I rozbiór kraju), niech posłuchają
także głosu wieszczów. Oni żyli bliżej tych wydarzeń.
Intuicyjnie oceniali czyn barski, bez skomplikowanych analiz,
przypominających dzisiejsze spory o Powstanie Warszawskie. Po wojnie
komuniści zrobili wszystko, by przedstawić ruch barski jako
powstanie ciemnej, sfanatyzowanej szlachty przeciwko programowi
postępowych reform. Tyle przeciętny polski uczeń mógł się w
szkole dowiedzieć na temat dramatycznego powstania narodowego w
obronie niepodległości kraju.
Napisać historię na
nowo
Dopiero w ostatnich latach pisze się i mówi na ten temat
coraz więcej. Między innymi przed paroma laty w Gdańskim
Instytucie Teologicznym, filii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,
odbyła się sesja naukowa nt. "O godność Rzeczypospolitej -
konfederacja barska". Uczestniczyli w niej najwybitniejsi znawcy
dziejów konfederacji barskiej. Inicjator sesji, ksiądz Zdzisław
Kropidłowski, powiedział: "Konfederacja barska nie zwyciężyła
wojsk przyszłych zaborców, stała się jednak pierwszym świadectwem
oporu narodu polskiego przeciw zaborcom i zatrzymała bezwładne,
uległe obcym staczanie się narodu w przepaść unicestwienia. Była
pierwszym zrywem niepodległościowym i patriotycznym o szczególnie
religijnym i narodowym charakterze [...]. W świetle bezprzykładnego
załamania się komunizmu, jako systemu reprezentującego tradycyjny
imperializm rosyjski, należałoby na nowo prześledzić historię
nowożytnej Polski". Takie głosy słyszy się coraz
częściej.
Konfederatka
W okresie zaborów czyn
konfederatów barskich należał do tematów, które pojawiały się
w "nocnych rodaków rozmowach". Nieoczekiwanie symbolem
tego czynu i symbolem czystych, polskich intencji stała się...
konfederatka, czyli rogata czapka, którą nosili konfederaci. W
"Panu Tadeuszu" nosi ją m.in. Podkomorzy - ucieleśnienie
wszelkich cnót staropolskich. W ostatniej księdze poematu
("Kochajmy się") konfederatka "z czaplinymi pióry"
jest czymś więcej niż czapką. Jest wspomnieniem wolnej
Rzeczypospolitej, jej kultury i obyczajów. Podobnie jest u Cypriana
Kamila Norwida: "Amarantową włożyłem na
skronieKonfederatkę,Bo jest to czapka, którą Piast w koronieMiał
za podkładkę. I nie dbam wcale, że już zapomniano,Skąd ona
idzie?Ani dlaczego spospolitowanoTę rzecz - o! wstydzie. A jednak
widać, że znam klejnot wielkiRzeczpospolitej,Skoro przenoszę ponad
wieniec wszelki -Z baranka wity!". Niezwykłe jest to, że w
okresie komunistycznym przedmiotem podobnego kultu była wojskowa
rogatywka, symbol niezależnego od Sowietów Wojska Polskiego, symbol
katyńczyków. Rogatywka, krakuska czy też konfederatka to sukienna
czapka o główce z kwadratowym denkiem i otokiem (dawniej obszytym
barankiem). Była powszechnie noszona przez mężczyzn od XVI w. W
zależności od regionu różniła się kolorem sukna i futra na
otoku, a także wielkością. Stała się szybko również wojskowym
nakryciem głowy. Jako pierwsi w wojsku użyli jej właśnie
konfederaci barscy, stąd nazwa "konfederatka". Nosili ją
także powstańcy listopadowi i styczniowi. Była pierwowzorem czapki
ułańskiej. W okresie komunistycznym "obca klasowo", w
latach 90. wróciła do umundurowania Wojska Polskiego. Tyle było
mód w Polsce na oryginalne nakrycia głowy (np. degolówka w latach
60.). Dlaczego by nie nawiązać dziś do tego, które skupiło w
sobie tyle wzruszeń różnych pokoleń Polaków?
Bez
ideologii
Konfederaci barscy oczekują dziś od nas szacunku i
uznania ich "azardu" w służbie Ojczyźnie i Maryi. By tak
się stało, trzeba przekazać młodemu pokoleniu wiedzę o tym
niezwykłym powstaniu. Wiedzę prawdziwą, bez ideologicznych
obwarowań. Nie zawsze to, co ofiarne i dobre dla Polski, było
"postępowe".
++++++++++++++
http://www.integra.com.pl/