Budowa i zatopienie repliki Titanica

Budowa i zatopienie repliki Titanica


Budowa repliki statku, przedsięwzięcie na wielką skalę, było tym trudniejsze, że James Cameron zdecydował, iż nakręci te sekwencje tak, jakby rzeczywiście był z kamerą na pokładzie "Titanica" w czasie katastrofy. Reżyser mówi: Na sześć tygodni przed rozpoczęciem zdjęć odbyliśmy szereg sesji poświęconych stronie wizualnej. Zbudowaliśmy model statku i filmowaliśmy go kamerą video. Poznawaliśmy w ten sposób topografię "Titanica", a dzięki temu mogliśmy komponować ujęcia, na których prezentował się najpiękniej i najbardziej okazale.

W miarę jak postępowały prace przygotowawcze, jasne stawało się, ile i jakie dekoracje trzeba zbudować, by nakręcić wszystkie wymagane scenariuszem sceny. James Cameron mówi: Nie można zbudować jednej tylko dekoracji, trzeba zbudować wiele różnych dekoracji pamiętając, że będą filmowane z różnych punktów widzenia.

Sekwencję katastrofy nakręcono w dwóch ogromnych basenach z zachowaniem rygorystycznych reguł bezpieczeństwa. Elegancki salon jadalny pierwszej klasy i ogromne trzykondygnacyjne schody zbudowano na platformie hydraulicznej zamocowanej na głębokim na 9 metrów dnie mniejszego basenu w hali zdjęciowej numer 2. Można go było zalać 200.000 hektolitrów filtrowanej wody morskiej czerpanej z oceanu odległego zaledwie o kilkanaście metrów.

Budowę dekoracji nadzorował scenograf Peter Lamont, trzykrotnie nominowany do Oscara za "Obcych - decydujące starcie", "Szpiega, który mnie kochał" oraz "Skrzypka na dachu". Udało mu się dotrzeć do kopii oryginalnych planów "Titanica" i osobistego notatnika Thomasa Andrewsa, które udostępniła odpowiedzialna za budowę statku firma Harland & Wolff. Materiały te ujrzały światło dzienne po raz pierwszy od czasu słynnej katastrofy.

W toku gromadzenia dokumentacji Lamont odkrył, że firma, która wyprodukowała dywany do salonu jadalnego i pokoju recepcyjnego, nadal przyjmuje zamówienia. Firma ta, BMK Stoddard z Anglii, przechowuje nawet dokumentację odcieni użytych wtedy materiałów i mogła wykonać je na zamówienie ekipy, dzięki czemu udało się zachować jeszcze dalej posunięty realizm.

Peter Lamont przyznaje, że najwięcej wysiłku pochłonęło koordynowanie projektów przygotowywanych w kilku miejscach na świecie: Przez niemal rok budowano dla nas dekoracje i meble w Meksyku, Los Angeles i Londynie, które miano przetransportować do powstającego dopiero studia. Wszystkie elementy wyposażenia - w tym leżaki pokładowe, lampki stołowe, okna, bagaże, kamizelki ratunkowe, przybory marynarskie, w sumie tysiące drobiazgów - zrekonstruowano z dbałością o najdrobniejsze szczegóły: jednym z celów mojej pracy było przecież oddanie skali "Titanica". Budowa przeszło dwustumetrowej repliki była zadaniem równie skomplikowanym, co budowa samego statku, zajęła nam jednak tylko jedną dziesiątą czasu, której wymagała budowa "Titanica" - mówi.

Peter Lamont wskazuje na fakt, że z uwagi na to, iż "Titanic" odbył zaledwie jeden jedyny rejs, jego wnętrza ledwie zdołano ukończyć, a ich dokumentacja fotograficzna prawie nie istniała. Dzięki pomocy Dona Lyncha i Kena Marschalla ekipie scenograficznej udało się oddać na ekranie bogactwo i luksus salonu jadalnego pierwszej klasy, pokoju recepcyjnego, palarnii pierwszej klasy, promenady, gimnasium i kabin pasażerskich, w tym tej zajmowanej przez Cala i Rose, a utrzymanej w stylu empirowym. Posługiwano się przy tym fotografiami wnętrz bliźniaczego statku "Titanica", nazwanego "Olimpic" oraz nielicznych fotografii samego "Titanica".

Wiele uwagi poświęcono także mniej luksusowym wnętrzom, w tym zbiorowym kajutom trzeciej klasy, pokojowi telegraficznemu, maszynowni oraz ładowniom, które przewoziły dobytek bogaczy, w tym najnowsze modele samochodów marki Renault. Replika zbudowana na potrzeby filmu była zaledwie 10% mniejsza od rzeczywistego statku.

James Cameron mówi: Minęło wiele czasu, zanim uświadomiliśmy sobie, jak wielki był "Titanic". Miał prawie 270 metrów długości, ważył blisko 60.000 ton. To był statek-monstrum.

Aby stworzyć złudzenie, że filmowy "Titanic" rzeczywiście płynie po morzu, basen i zakotwiczoną w nim replikę usytuowano wzdłuż linii brzegowej z niczym nie zmąconym widokiem oceanu w tle, co umożliwiało uchwycenie kamerą naturalnego horyzontu. Światła umieszczono na specjalnym wysięgniku, górującym nad wysokim na 14 metrów pokładem.

Aby w pełni oddać potęgę statku, twórcy filmu umieścili kamerę na specjalnie zbudowanym dźwigu. James Cameron mówi: Skonstruowaliśmy dźwig o zasięgu niemal 60 metrów, a jego tory umieściliśmy w basenie wzdłuż całego kadłuba statku. Dzięki temu mogliśmy panoramować ponad kominami i objąć statek od dzioba do rufy w ciągu zaledwie pięciu minut. Mogliśmy ponadto umieścić kamerę w dowolnym punkcie na całej długości statku.

Sam Cameron i autor zdjęć Russell Carpenter zawieszeni byli wraz z żyroskopowo stabilizowaną kamerą w koszu dżwigu. Dzięki temu mogli nadać ujęciom bardziej dynamiczny charakter. James Cameron mówi: Kamera była na tyle stabilna, że mogliśmy nakręcić ujęcia, które następnie uzupełniono o efekty specjalne, tak że powstały piękne, majestatyczne obrazy.

Nie bez znaczenia pozostał oczywiście fakt, że zdjęcia kręcono na replice statatku zbudowanej w niemal pełnej skali. Producent Jon Landau mówi: Mogliśmy darować sobie prawie tysiąc efektów specjalnych tylko dlatego, że mieliśmy do dyspozycji pełnowymiarową replikę.

W czasie trzytygodniowej przerwy świątecznej na Boże Narodzenie zmieniono położenie statku o kilka stopni, tak aby symulować kolejne stadium zatapiania. W finale "Titanic" rozpada się na dwie części, z których dziobowa opada na głębokość 12 metrów, a wszystko to dzięki zastosowaniu niezwykle skomplikowanych technik hydraulicznych. Tragedia polegała na tym, że szalupy ratunkowe mogły pomieścić jedynie połowę pasażerów. Jakby tego było mało, załoga nie zdołała w pełni wykorzystać ich pojemności: jedynie jedna trzecia pasażerów znalazła w nich miejsce. W filmie wydarzenia te odtworzono z niezwykłym realizmem. Wyciągi, które opuszczają szalupy na wodę zostały wykonane przez tę samą firmę, która skonstruowała je dla prawdziwego "Titanica". James Cameron mówi: The Wellan Davit Company zbudowała je według zachowanych planów. Mieliśmy do dyspozycji mechanizmy identyczne z tymi, które opuszczały na wodę szalupy ratunkowe na "Titanicu".

Kiedy część dziobowa "Titanica" wypełniła się wodą, rufa znalazła się wysoko nad jej powierzchnią. Kiedy kadłub osiągnął masę krytyczną, statek rozpadł się na dwie części, wciąż połączone kilem. Część dziobowa zaczęła tonąć, pociągając za sobą rufę, która znalazła się pionowo w górze, po czym runęła do oceanu. Aby nakręcić te sceny twórcy filmu umieścili replikę statku na specjalnej ruchomej platformie, która przypominała gigantyczną huśtawkę ustawioną na krawędzi basenu.

Podczas całego okresu realizacji twórcy nieustannie uświadamiali sobie, że woda jest jednym z najpotężniejszych ziemskich żywiołów. James Cameron mówi: To jeden z najistotniejszych aspektów tragedii "Titanica". Wydawało im się, że są panami oceanu, wydawało im się, że wygrali z naturą. Ale z naturą nie sposób wygrać. Musimy dotrzymywać jej kroku, ale nie możemy próbować jej prześcignąć. Wydawało im się, że mogą wytyczyć sobie ścieżkę przez świat i bezkarnie przerzucać przez ocean wielkie, stalowe statki. Mylili się.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron