SKLEPY CYNAMONOWE
Narracja pierwszoosobowa, w czasie przeszłym. Forma: opowiadanie, opis. Świat przedstawiony to świat dzieciństwa – życie narratora w galicyjskim miasteczku na przełomie XIX i XX wieku: kanwa autobiograficzna – Drohobycz za czasów panowania Franciszka Józefa. Postaci główne: sam narrator – raz jako chłopiec, raz jako dorosły; Ojciec – Jakub, kupiec bławatny, właściciel sklepu na rynku miasteczka; Matka; Adela – służąca. Inne postaci zmieniają się w każdym z opowiadań. Czas i miejsce zawsze określone. Fabuła szczątkowa. Na plan pierwszy wysuwa się metaforyczny opis elementów obrazu. Szczegóły – patrz: Omówienie]
Sierpień
[Opowiadanie
wstępne. Zarysowanie świata bohaterów.]
1
Lato w
niewielkim mieście – lipiec, sierpień.
„Ciemne mieszkanie na pierwszym piętrze kamienicy w rynku”. |
Adela
wraca rano z zakupami. Wykłada z koszyka jarzyny, owoce (czereśnie,
morele), mięso. Wszystko to przypomina dziecku martwe stwory
morskie. Potem służąca odsłania okna pokoi, sprząta i z powrotem
zapuszcza zasłony.Sobotnie popołudnie – spacer po starym rynku,
opustoszałym w upalnym dniu. W oczach chłopca każdy cień, mury,
kwiaty żyją, mają uczucia. Chylący się słonecznik czuje
tragedię nadchodzących dni żniwa.
2
Zarośnięte
gąszczem traw i chwastów śmietnisko, na którym stoi stare łóżko.
Mieszka tu Tłuja – czarnowłosa, brudna, niedorozwinięta
dziewczyna, nie mogąca zapanować nad popędem. Wydaje zwierzęce
dźwięki, wykrzywia naznaczoną chorobą twarz. Narrator mówi o
niej „kretynka”.
Wspomnienie
wizyty w domu matki Tłui, głupiej Maryśki, która najmowała się
do szorowania podłóg. Narrator porównuje czas tej kobiety do
„złej, sypkiej mąki wariatów, wysypującej się z głośnego młyna-zegara” |
(interesująca
metafora).
3
Dom
ciotki Agaty na przedmieściu. Agata –
„wielka i bujna, o mięsie płodnym i kobiecości pozbawionej hamulców”, |
to
znaczy kobieta gadatliwa, pogardzająca mężem z powodu jego wątłej
sylwetki, jego cichości, niezdarności, słabego charakteru. Marek –
mąż, „o twarzy wyjałowionej z płci”, życiowy bankrut. Troje
dzieci: średnia Łucja – kilkunastoletnia, zawstydzona
dojrzewaniem, wrażliwa na punkcie swego panieństwa; najstarszy Emil
– elegancko ubrany, z jasnoblond wąsem, karciarz, wiele
podróżował.
Chłopiec-narrator, najbardziej zaciekawiony kuzynem, wychodzi za nim
z pokoju. Oglądają zawartość portfela Emila – fotografie
„nagich kobiet i chłopców w dziwnych pozycjach”. Następuje
chwila niejasnego wzburzenia, wywołanego uśmieszkiem kuzyna, i
nagłe zrozumienie. Twarz Emila z powrotem „zapada w
nicość”.
Nawiedzenie
<
Wspomnienie o początkach i rozwoju choroby Ojca. Odtąd uwaga
narratora skupia się na wszystkim, co dotyczy właśnie Ojca. >
1
Okres
jesienno-zimowy: krótkie, szare dni, kolorowe, rozległe noce. Opis
mieszkania rodziny narratora, w jednej z wielu podobnych do siebie
kamienic rynku. Nie wiadomo ile jest tu pokoi, które są wynajęte
lokatorom, a które i od kiedy są opuszczone. Chłopiec często
błądzi po labiryntach mieszkania czy całej kamienicy. Matka i
Adela coraz bardziej zaniedbują dom. Matka prowadzi sklep. Ojciec
zajmuje się rachunkami, przesiaduje całe dnie w pokoju, schodzi do
dolnych pokoi tylko rano, by obudzić mieszkających tam
subiektów.Rozpoczyna się choroba Ojca. Wieczorami wpada w szał
irytacji, biega po mieszkaniu, krzyczy na żonę. W ciągu dnia
pozostaje spokojny, zaszywa się w swoim kącie nad stosem papierów,
„liczy, sumuje”. Narrator opisuje go językiem stylizowanym na
język Biblii. Ojciec to w oczach chłopca prorok. Brodaty Demiurg
odwiedza go wieczorami, rozmawiają. Początkowo Ojciec jest
zagniewany na Boga i jego krzyki są wyrzutem, żalem do Boga.
„Był to dialog groźny jak mowa piorunów”. |
Ostatnia scena to zmaganie się Ojca z fizjologicznymi objawami choroby. Opis opróżnienia nocnika ma wciąż cechy stylizacji biblijnej.
2
Z
czasem Ojciec zaczyna szperać po kątach mieszkania, układać
godzinami bibeloty, zapomniane graty. Przebywa w coraz dziwniejszych
miejscach: przykucnięty na szafie, zgarbiony przy łóżku.
Domownicy przestają się orientować, gdzie jest Ojciec. Kiedy się
pojawia, wszyscy zauważają, że zmalał, zmizerniał, jeszcze
bardziej zdziwaczał. Ojciec żyje w swoim świecie, oderwanym już
od rzeczywistości.
„Przywykliśmy do jego nieszkodliwej obecności, do jego cichego gaworzenia (…), którego trele przebiegały niejako na marginesie naszego czasu”. „Cielesna powłoka i garść bezsensownych dziwactw” |
Ojca zostają porównane do kupki śmieci, wyrzucanych codziennie przez Adelę.
Ptaki
Zima.
Brudny, nieobfity śnieg zalega dachy ponurych, a czasem
przerażających domów, kościołów. Nad leniwym miastem unoszą
się stada wron. Ojciec pogrążony w swych dziwactwach zaczyna
interesować się zwierzętami. Sprowadza zza granicy zapłodnione
jaja ptaków i hoduje je w domu. Chłopiec podziela z Ojcem
fascynację pisklętami, ciekawi go jednocześnie zachowanie Ojca,
który karmi ptaki, bada ich rozwój posługując się tomami ksiąg
ornitologicznych. Jeden z kondorów staje się bardzo podobny do
Ojca. Przybiera niemal identyczny wygląd, postawę:
ta sama materia ciała, ścięgien i pomarszczonej twardej skóry, ta sama twarz wyschła i koścista, (…). Nawet ręce, silne w węzłach, długie, chude dłonie Ojca, z wypukłymi paznokciami, miały swój analogon w szponach kondora. |
Ojciec i jego „ptasie państwo” zajmują pomieszczenia na strychu kamienicy, z których już od świtu dochodzi nieznośny hałas. Pewnego dnia wkracza tam Adela z zamiarem generalnych porządków. Otwiera okno, próbuje zmieść odchody ptaków. Ojciec –
„człowiek złamany, król-banita, który stracił tron i królowanie” |
nie oponuje. Adela ma nad nim nieograniczoną władzę (to nią był zafascynowany przed ptakami).
Manekiny
<
Opowiadanie otwierające mini-cykl tekstów, będących wykładnią
doktryny filozoficznej artysty >
W dziwactwach Ojca,
jego oderwaniu od codziennego życia jest coś z walki o poezję, o
kolory życia, o świadomość rzeczy wyższych w świecie (kolory
symbolizują sens; życie bez kolorów jest życiem niskim,
pozbawionym idei). Wtargnięcie Adeli było zatem „bezmyślnym i
tępym wandalizmem”. Jednak członkowie rodziny, mimo że dzięki
ptakom ich życiu nie zagrażała zimowa nuda, nie oponowali podczas
kapitulacji Ojca. Nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności za
poczynania Ojca-proroka. Tygodnie zaczynają upływać „pod
znakiem dziwnej senności”: nie zaścielone łóżka, wątły
ogień w piecu, bezładne krzątanie się po domu. Matka nie może
poradzić sobie z toaletą i przeciąga ją do obiadu. Dni są
„bezimienne”. Na obiad ryba w galarecie, także dla subiektów.
Wieczorami przychodzą dziewczęta do szycia: Polda i Paulina.
Ustawiają w jadalni manekin, kroją materiały, przymierzają
fragmenty sukni. Barwna kobieca ceremonia zostaje zauważona przez
Ojca, który znajduje w niej kolejny przedmiot fascynacji. Słynny
fragment Sklepów cynamonowych:
Odsuwając pończoszkę z kolana Pauliny i studiując rozmiłowanymi oczyma zwięzłą i szlachetną konstrukcję przegubu, Ojciec mój mówił: – Jakże pełna uroku i jak szczęśliwa jest forma bytu, którą panie obrały. Jakże piękna i prosta jest teza, którą dano wam swym życiem ujawnić. (…) Gdybym, odrzucając respekt przed Stwórcą, chciał się zabawić w krytykę stworzenia, wołałbym: – mniej treści, więcej formy! Ach, jakby ulżył światu ubytek treści. Więcej skromności w zamierzeniach, więcej wstrzemięźliwości w pretensjach – panowie demiurdzy – a świat byłby doskonalszy! |
Adela, która wchodzi do pokoju z kolacją, zastaje Ojca w dwuznacznej pozie, ale dziewczyny obracają sytuację w żart.
Traktat
o manekinach albo Wtóra Księga Rodzaju
<
Przytoczenie wykładu Ojca na temat stworzenia świata, jego natury i
roli człowieka. >
Istnieje materia i duchy. Materia
jest nieskończenie płodna, formowalna w dowolny sposób, „lubieżnie
podatna”, posłuszna. Każdy duch może ją przekształcać, może
z niej tworzyć. Nie tylko Demiurg. Dlatego zabójstwo nie jest złem.
Jest często konieczne dla stworzenia kolejnych form bytu. Nazwane to
zostaje „redukcją życia do form innych i nowych” i nie jest
grzechem.
Gloryfikacja materii jako istoty ukrywającej nieznane i niewyczerpane nigdy zasoby energii życiowej – prowadzi do pragnienia demiurgii. [c„Pragniemy rozkoszy twórczej we własnej, niższej sferze” – mówi Ojciec. Nie zależy mu na konkurowaniu z Bogiem, ale na samej możności doświadczenia nadawania życia nowym formom. Ojciec nie chce tak jak Bóg stwarzać dzieł misternych, doskonałych, wiecznych. Twory nowego demiurga mają być tandetne, liche, tanie, stworzone dla jednego gestu, dla odegrania jednej tylko, krótkotrwałej roli tych tworów.
„Chcemy stworzyć po raz wtóry człowieka, na obraz i podobieństwo manekinu” |
-kończy swój monolog Ojciec, nie wiadomo w czyim imieniu (w całej prelekcji używa formy my). Narrator nazywa go „herezjarchą natchnionym”.Następuje teraz, poprzedzona prośbą o pobłażliwość czytelnika, scena erotycznego kuszenia Ojca przez Adelę. Wyciągnięta stopa dziewczyny przypomina syczącego węża. Polda i Paulina przypatrują się.
Traktat
o manekinach. Ciąg dalszy
Celem
nowego aktu Genesis nie jest żart. Nie można igrać z materią.
Jeśli materia zostaje wtłoczona w formę parodystyczną, jeśli
jest przedmiotem szyderstwa tłumu, oznacza to wielką
niesprawiedliwość demiurga. Nie zdaje on sobie wtedy sprawy, że za
każdym razem, gdy formuje materię, dokonuje na niej gwałtu.
Materia jest żywa. Dla przykładu drzewo, przekształcone przez
człowieka piłą i heblem w szafę, nie ma swojej dawnej twarzy ze
słojów. Nowa forma jest jego więzieniem. To smutne. Fragment
kończy się niewypowiedzianym przez Adelę rozkazem dla zamarłego w
bezruchu, stojącego przed nią, Ojca.
Traktat
o manekinach. Dokończenie
<
Ostatni fragment wykładu Ojca. Opis wyglądu nowych form życia, o
których marzy bohater >
Ponieważ materia ma tendencję
do imitacji, a także powtarzania zapamiętanych kształtów –
nowopowstałe formy są tylko pozornie podobne do istot żywych.
Stanowią „pseudowegetację i pseudofaunę”. Jak stworzyć takie
prymitywne istoty? Wkładając „pewne skomplikowane koloidy” do
roztworu soli kuchennej. Natomiast bogactwo form można uzyskać w
specjalnych środowiskach: starych mieszkaniach, które są
„przesycone emanacjami wielu żywotów i zdarzeń”. Mowa o
„zużytych atmosferach”, „humusie wspomnień, tęsknot, jałowej
nudy”.Ojciec opisuje dalej, jak wszedł kiedyś do dawno nie
otwieranego, zapomnianego pokoju. Zastał tam wybujałe wiosenne pędy
i kwiaty, kolorowe pleśnie i zieleń listowia. Wieczorem nie było
śladu fatamorgany. Najbardziej interesują Ojca formy pośrednie,
graniczne; „fragmentaryczne postaci życia”. Są nimi choćby
meble zrobione z bliskich dawniej osób (przekształcona w lampę
mumia kochanki kapitana statku) lub inne zmiany formy (jak w historii
brata, który zamieniony przez chorobę w zwój kiszek gumowych,
wciąż był kochany i pieszczony przez swoją
kuzynkę).
Przysłuchujące się tym prelekcjom Polda i Paulina
mają już dość. Proszą Adelę, by uciszyła Ojca. Palec służącej,
który zawsze rozśmieszał Ojca, tym razem go przeraża. Mężczyzna
cofa się z pokoju przed grożącą mu Adelą.
Nemrod
<
Opowiadanie-metafora wzrastania, dojrzewania, na przykładzie pieska
Nemroda > Jest początek sierpnia. Przebudzony chłopiec-narrator
znajduje w kuchni szczeniaczka, przyniesionego przez starą
pomywaczkę. Sekret niedawno narodzonego życia zachwyca chłopca. W
czuły sposób narrator opisuje rozkoszny wygląd i zachowanie
Nemroda: łapczywe picie mleka, niezdarny chód, jego poznawanie
świata w zabawie (ogonkiem, ludzką ręką). Ale nie dojrzewa samo
zwierzę. Przede wszystkim dojrzewa życie w nim zamknięte. Życie
młode, wypuszczone z ciemnego łona matki, pełne jest „awersji i
zniechęcenia” wobec świata na zewnątrz. Potem zaczyna smakować
w wielości, zaspokaja ciągłą ciekawość. Wreszcie Nemrod zaczyna
rozumieć, że to, co poznaje niby pierwszy raz, jest powtórką,
czymś, co zaszło już nieskończenie wiele razy – w życiu
pokoleń stworzeń takich jak on. Rozwija się „poczucie
przynależności, Ojczyzny”. Piesek przyzwyczaja się też z czasem
do wtargnięć sprzątającej podłogę Adeli. Na widok drepczącego
owada wydaje swój pierwszy w życiu szczek.
Pan
<
Przygoda w wiejskim ogrodzie – spotkanie mężczyzny. >
Wiejskie
podwórze latem. Za parkanem, w najdalszym zakątku między
wychodkiem a kurnikiem, chłopcy znajdują przejście do dzikiego
ogrodu. Ogród jest piękny, ale ma też tajemnicze, groźne miejsce
za łopuchami. Uganiający się za motylem narrator zapuszcza się w
ten kąt i niespodziewanie spotyka tu kucającego mężczyznę. W
zupełnej ciszy dorosły i dziecko patrzą sobie w oczy. Twarz
nieznajomego pijaka albo włóczęgi zdaje się zaraz pęknąć od
bólu, czy może piekącego słońca. W końcu mężczyzna wybucha
śmiechem i ucieka.
Pan
Karol
<
Opis-rozważanie o życiu człowieka i życiu mieszkania. >
Sobota.
Wuj Karol ma po południu odwiedzić żonę i dzieci wypoczywających
na letnisku pod miastem. Wrócił do mieszkania późno. Od wyjazdu
żony nie sprzątał, nie ścielił łóżka. Śpi długo, właściwie
podróżuje po górach i oceanach pościeli. Po przebudzeniu liczy
wydatki, marzy. Wsłuchuje się we własny oddech. Oddaje się
dokładnej toalecie. Jego mieszkanie toleruje go tylko. Karol czuje
się u siebie jak złodziej. Lustro jest jedynym żyjącym tu
elementem. W nim odbija się ktoś odwrócony plecami, oddalający
się w nieznany głąb zwierciadła, podczas gdy pan Karol w
milczeniu opuszcza mieszkanie.
Sklepy
cynamonowe
Ojciec
pochłonięty jest już zupełnie przez niewidzialną i niesłyszalną
dla reszty świata sferę swoich myśli. Dla oderwania go od
„chorobliwych dociekań” Matka proponuje spacer. Wybierają się
razem z synem do teatru. Wyobraźnia zafascynowanego kurtyną chłopca
każe mu ożywić maski, które namalowane są na błękitnym
płótnie. W chwili, gdy wszyscy niecierpliwie oczekują na spektakl,
Ojciec zauważa brak portfela. Matka wysyła chłopca do domu, by
przyniósł zapomniany przedmiot.
Jest jasna, zimowa noc. Niezwykłe niebo, tajemniczość miasta przypominają narratorowi o sklepach cynamonowych, nazwanych tak ze względu na ciemny kolor boazerii wewnątrz.
„Słabo oświetlone, ciemne i uroczyste ich wnętrza pachniały głębokim zapachem farb, laku, kadzidła, aromatem dalekich krajów i rzadkich materiałów”. |
W miejscach tych można było kupić najdziwniejsze drobiazgi, m.in. ognie bengalskie, szkatułki czarodziejskie, chińskie odbijanki, indygo, jaja owadów egzotycznych, korzeń Mandragory, mikroskopy, lunety, a przede wszystkim niesamowite książki. Chłopiec postanawia odwiedzić sklepy cynamonowe:
„Te prawdziwe szlachetne handle, w późną noc otwarte, były zawsze przedmiotem moich gorących marzeń” |
mówi. Jednak noc igra krajobrazem i narrator gubi się w plątaninie uliczek. Wreszcie rozpoznaje jeden gmach. To gimnazjum.
Wspomnienie
nadobowiązkowych zajęć u profesora Arendta, odbywających się
nocną porą, zatrzymuje chłopca w budynku. Były to lekcje rysunku,
przepełnione sennością jednych i zaangażowaniem innych uczniów.
Profesor reprezentował wielkich starożytnych bogów Olimpu,
„więdnącego od lat w tym muzeum gipsów”.
Przez
przedsionek mieszkania dyrektora i jego pięknej córki narrator
wydostaje się na ulicę. W zamyśleniu bierze dorożkę, którą po
chwili sam musi powozić, bo dorożkarz przyłącza się do gromady
swoich kolegów. Bohater jedzie przez podmiejski las. Czuje się
lekko i szczęśliwie. Noc jest jasna, dziwnie wiosenna. Powóz mija
wzgórza. Gdy koń z trudem przebija się przez zaspy, narrator
zauważa czarną okrągłą ranę na jego brzuchu. Bohater-narrator
rozmawia ze zwierzęciem:
„– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – szepnąłem ze łzami. – Drogi mój – to dla ciebie – rzekł i stał się bardzo mały, jak konik z drzewa. Opuściłem go”. |
Z tej fantastycznej przejażdżki chłopak wraca do miasta pełen sił, radości, poczucia natchnienia. Spotyka kolegów z książkami. Razem kierują się w stronę szkoły,
„niepewni, czy to jeszcze magia nocy srebrzy się na śniegu, czy też świt już wstaje”. |
Ulica
Krokodyli
Mapa wyciągnięta w
szuflady Ojca ilustruje całe miasto. Wyraźnie odznacza się jedna
dzielnica, okolice ulicy Krokodylej (Krokodyli – zamiennie). Jest
to „dystrykt przemysłowo-handlowy”, o charakterze „pseudo-
amerykańskiego komercjalizmu”. Wszystko w tej dzielnicy ma jakąś
wadę: budynki, wystrój wnętrz i wystaw, dorożki, przechadzający
się ludzie. Elementy tego krajobrazu są tandetne, pozbawione
kolorów, brudne, wątpliwego pochodzenia. Rdzenni mieszkańcy miasta
trzymają się z dala od ulicy Krokodyli, jest to okolica „dezerterów
moralnych”, szumowin, wyuzdanych panien. Wizyta u krawca kończy
się odkryciem składu wydawnictw pornograficznych.
Tłum ludzi na tej ulicy jest bezkształtny, trudno wyłowić
kompletną ludzką sylwetkę. Trudno też oprzeć się czarowi tego
miejsca, który powoduje, że każda najmniejsza zachcianka człowieka
urasta do wielkich rozmiarów, kiełkuje i zapowiada rychłe
spełnienie. Lecz jest to największy fatalizm tej dzielnicy, tego
czaru. Spełnienie nie nadchodzi, okazuje się złudą i pryska jak
bańka, rozsypuje się jak płatki maku. Bo kiedy chce się wrócić
do owego krawca, nigdy już się tam nie trafi. Wszędzie podobne
manekiny, wystawy, panienki. Wszędzie jednolita tandeta. To miejsce
jest imitacją pięknej i szlachetnej, starej części miasta.
„Chwilami ma się wrażenie, że tylko na małym skrawku przed nami układa się wszystko przykładnie w ten pointowany obraz bulwaru wielkomiejskiego, gdy tymczasem już na bokach rozwiązuje się i rozprzęga ta zaimprowizowana maskarada i, niezdolna wytrwać w swej roli, rozpada się za nami w gips i pakuły, w rupieciarnię jakiegoś ogromnego, pustego teatru”. |
Karakony
<
Narrator nie jest już wieku szkolnym. Rozmawia z Matką jako dorosły
mężczyzna. Opowiadanie z dużą dozą fantastyki. >
„Okres
szarych dni”, zima. Ojca już nie ma, pozostał tylko wypchany
kondor, do złudzenia przypominający narratorowi zmarłego. W
czystym pokoju Ojca, w którym wszystkie meble są poprzykrywane,
narrator zastaje Matkę, leżącą w migrenie. Po krótkiej rozmowie
syn zaczyna wspominać ostatnie dni swego Ojca – stopniową zamianę
w karakona. Fascynacje nocnym życiem tych owadów pochłaniały Ojca
coraz bardziej. Zaczął dostawać plam na skórze, zmniejszał się,
z czasem wyrósł mu karakoni pancerz i Ojciec zaczął poruszać się
„wieloczłonkowym, skomplikowanym ruchem dziwnego rytuału”. |
Narrator zaczyna zastanawiać się, czy Ojciec jego, zmieniony w karakona, żyje jeszcze w którejś ze szpar podłogi, albo czy może sprzątająca Adela znalazła go już martwego z nogami do góry, tak jak mnóstwo pozostałych karakonów, znajdywanych co rano w mieszkaniu.
Wichura
Zimą
miasto jest straszne. Każdej nocy odbywa się wędrówka jakichś
dziwnych istnień – poprzez strychy, piwnice, spiżarnie, komórki
i garderoby; przelewają się jak czarna rzeka, ożywiają naczynia i
sprzęty domowe.Tej nocy idzie przez miasto wichura. Narrator (znów
chłopiec) nie idzie do szkoły. Domownicy nasłuchują, co się
dzieje na zewnątrz. Wichura niszczy miasto. Matka i Adela zaczynają
pakować pościel, futra, kosztowności. Drżą szyby w oknach, ogień
w piecu ledwie się tli. Subiekt Teodor i starszy brat narratora
postanawiają wyjść po Ojca, bo pewnie został w sklepie z powodu
wichury. Po szybkim powrocie wyjaśniają, że nie mogli znaleźć
drogi do sklepu ani w ogóle poznać miasta. Do domu zaczynają
schodzić się sąsiedzi. Przybyła również ciotka Perazja, która
po chwili wpada w furię złości, kiedy Adela próbuje opalić
pierze z żywego jeszcze koguta. Później wszyscy wracają do swych
zajęć: Adela tłucze w moździerzu cynamon, Teodor i reszta
domowników nasłuchują „proroctw strychowych”.
Noc
wielkiego sezonu
Dzieje
się w trzynastym, fałszywym miesiącu roku. Są to
„dni-dziczki, dni-chwasty, jałowe i idiotyczne, (...) dni-kaczany, puste i niejadalne – dni białe, zdziwione i niepotrzebne”, |
białe kartki w księdze kalendarza lub stronice apokryfu. Ojciec siedzi w sklepie. Rachuje, przelicza. Marzy o swoich ptakach. Bele różnobarwnych materiałów, ułożone na półkach odcieniami, sprawiają, że Ojciec jest dla narratora kimś, kto rządzi kolorami świata. Na każdą porę roku, porę sezonu, czy dnia – ma on odpowiedni kolor. Barwy współgrają z dźwiękami (synestezja w języku opisu).
Pora Wielkiego Sezonu to jesienne zakupy. Sklepiki i kramy są wtedy otwarte do późna, zachęcają klientów „kolonialną pstrokacizną”. Ojciec nasłuchuje przy witrynie sklepowej. Przewiduje wielki tłum kupujących. Przeraża go to. Gorączkowo szuka subiektów, ale ci zajęci są skradaniem się do pokoju Adeli. Flirciarze idą po gzymsie kamienicy, by dostać się do służącej przez okno. Wzburzony kupiec staje sam przed tłumem klientów. Krzyczą:
„Jakubie, handlować! Jakubie, sprzedawać!”. |
Porównania biblijne: Ojciec – Mojżesz, sklep – dolina Kanaanu, góra Synaj, handlowanie – czczenie Baala. W pomieszczeniu panuje harmider, Ojciec spełnia kapryśne żądania ludzi. Wśród odwiedzających sklep są mężowie Wielkiego Zgromadzenia, pospolity lud, „gawiedź bez twarzy i indywidualności”. Kiedy sytuacja się uspokaja, poszczególni klienci jakby znikają po kątach sklepu, krzyki cichną – przestrzeń pod sufitem wypełnia się barwnymi ptakami z dawnej hodowli Ojca. Wzruszony mężczyzna podziwia fantastyczne ptasie pióra. Nagle tłum zaczyna rzucać w ptaki kamieniami. Zwierzęta padają martwe na podłogę. Zrozpaczony Ojciec przygląda się im z bliska i znajduje obrzydliwe, odrażające, chorobliwie zniekształcone twory albo tylko części różnych ciał. Widzi „tandetną anatomię”, „wiechcie piór wypchane starym ścierwem”, ale też zwyczajne przedmioty: pawie pióra, wachlarze, „w które niepojętym sposobem tchnięto jakiś pozór życia”.
Ojciec wraca smutny do domu. Jest już świt. Rozczochrana Adela robi kawę w młynku. Kot myje się w słońcu. KONIEC