NISARGADATTA 2 VI 1970
2 czerwca 1970 r.
Rozmówca: W dzieciństwie popadałem często w stan pełnej szczęśliwości, graniczącej z ekstazą. Później to ustało. Odkąd jednak przyjechałem do Indii, stany takie pojawiają się znowu, zwłaszcza po nawiązaniu kontaktu z panem. Są one piękne, lecz niestety nietrwałe. Pojawiają się i mijają, nigdy zaś nie wiadomo, kiedy powrócą.
Maharaj: Cóż może być stałego w umyśle, który sam w sobie nie jest stały?
R: W jaki sposób mógłbym umysł mój uczynić stałym?
M: Jakże to niestały umysł mógłby uczynić siebie stałym? Jasne jest, że nie może. Umysł z natury swej podlega zmiennym stanom. Jedyne, co leży w pana możliwościach, to przeniesienie ośrodka świadomości poza umysł.
R: Jak to się robi?
M: Należy porzucić wszystkie myśli z wyjątkiem jednej: myśli jestem". Początkowo umysł będzie się buntował, ale cierpliwość i nieustępliwość powoli spowodują, że podda się i uspokoi. Gdy zaś się uspokoi, wszystko zacznie się dziać automatycznie, w sposób zupełnie naturalny, bez żadnej interwencji z pana strony.
R: Czy nie mógłbym uniknąć tej przewlekłej walki z własnym umysłem?
M: Tak, może pan. Niech pan po prostu przyjmie swoje życie takie, jakie ono jest, będąc przy tym czujnym i uważnym. Niech pan pozwoli, aby wszystko działo się tak, jak się dzieje, robiąc naturalne rzeczy w naturalny sposób, cierpiąc i radując się według tego, co życie przyniesie. Również taka może być droga.
R: W takim razie mogę ożenić się, mieć dzieci, prowadzić interesy...
M: Oczywiście. Może pan osiągnąć szczęście lub nie niech pan to z góry założy.
R: Ale ja pragnę szczęścia.
M: Prawdziwego szczęścia nie można znaleźć w tym, co się zmienia i przemija. Przyjemności i przykrości nieuchronnie się przeplatają. Szczęście przychodzi z jaźni i wyłącznie w jaźni może być znalezione. Niech pan znajdzie swoje prawdziwe "ja" (swarupa), a wszystko inne się pojawi.
R: Jeśli moje prawdziwe ja" jest spokojem i miłością, to skąd tyle niepokoju?
M: To nie prawdziwa pana istota jest niespokojna, ale jej odbicie w umyśle, ponieważ umysł jest niespokojny. Podobne to jest do odbicia księżyca w wodzie poruszanej podmuchem wiatru. Wiatr pożądań porusza umysł, a wydaje się, że to pańskie ja", które jest tylko odbiciem jaźni w umyśle, ulega zmianom. Wszystkie te wyobrażenia o ruchu, o niepokoju, o przyjemności i przykrości znajdują się w umyśle. Jaźń jest poza umysłem, świadoma, ale niezaangażowana.
R: Jak do niej dotrzeć?
M: Pan sam jest jaźnią - tu i teraz. Niech pan oderwie się od umysłu. Przekona się pan, że żyć świadomie, lecz z dystansem, obserwując jak zdarzenia przychodzą i mijają, jest cechą pańskiej prawdziwej natury.
R: A jakie są inne jej cechy?
M: Cech jest niezliczona ilość. Niech pan osiągnie jedną, a osiągnie pan wszystkie.
R: Niech pan mi coś powie, co by mi pomogło.
M: Sam pan najlepiej wie, czego pan potrzebuje!
R: Jestem pełen niepokoju. Jak mógłbym osiągnąć spokój?
M: Do czego jest panu potrzebny spokój?
R: Do szczęścia.
M: Czy teraz nie jest pan szczęśliwy?
R: Nie, nie jestem.
M: Co czyni pana nieszczęśliwym?
R: Mam to, czego nie pragnę, a pragnę tego, czego nie mam.
M: Dlaczego pan tego nie odwróci? Niech pan pragnie tego, co pan ma, a nie dba o to, czego pan nie ma.
R: Pragnę tego, co jest przyjemne, a nie chcę tego, co przykre.
M: Skąd pan wie, co jest przyjemne, a co nie jest?
R: Oczywiście z własnego doświadczenia.
M: Kierując się pamięcią, podążał pan za przyjemnościami i wystrzegał się pan przykrości. Czy osiągnął pan sukces?
R: Nie. Przyjemności są nietrwałe, a cierpienie powraca. M: Jakiego rodzaju cierpienie?
R: Pragnienie przyjemności, lęk przed przykrością - jedno i drugie bolesne. Czy istnieje niczym niezmącone szczęście?
M: Każda przyjemność, fizyczna czy psychiczna, wymaga jakiegoś podłoża. Podłoże, zarówno fizyczne, jak psychiczne, jak materialne, wyczerpuje się i zużywa. Tym samym osiągana przyjemność ma z konieczności ograniczoną moc i trwałość. Cierpienie istnieje u źródeł wszystkich przyjemności. Pan pragnie przyjemności, ponieważ cierpi. Z drugiej strony samo poszukiwanie przyjemności to także przyczyna cierpienia. Błędne koło.
R: Rozumiem mechanizm moich niepowodzeń, ale nie widzę drogi wyjścia.
M: Samo zbadanie tego mechanizmu wskazuje drogę. Przecież pańskie błędy są tylko w pana umyśle, który nigdy dotąd nie buntował się przeciwko błędom i nigdy nie próbował się z nimi uporać. Buntował się tylko przeciwko cierpieniu.
R: A więc nic mi nie pozostaje, jak żyć tak samo nadal.
M: Żyć czujnie. Niech pan zastanawia się, obserwuje, bada, jak najwięcej dowiaduje się na temat błędów oraz ich wpływu na pana i na innych. Przez poznanie błędów uwolni się pan od nich.
R: Kiedy analizuję siebie, dostrzegam, że niczego tak nie pragnę, jak stworzenia jakiegoś wiekopomnego dzieła, które by mnie przetrwało. Nawet gdy myślę o założeniu rodziny, o żonie i dziecku, wynika to z chęci utrwalenia mego istnienia.
M: Niech pan sobie zbuduje pomnik. W jaki sposób zamierza pan to uczynić?
R: Nieważne, co zbuduję, byle to było trwałe.
M: Z pewnością sam pan dobrze wie, że nic nie jest trwałe. Wszystko się zużywa, niszczeje, rozkłada. Sama więc podstawa, na której pan buduje, wskazuje drogę. Czy może pan zbudować coś, co przetrwa wszystko inne?
R: Intelektualnie i werbalnie uświadamiam sobie, że wszystko przemija. A jednak serce moje pragnie nieprzemijalności. Chcę stworzyć coś, co pozostanie.
M: W takim razie musi pan budować z trwałego materiału. Czym trwałym pan dysponuje? Zarówno ciało, jak umysł przeminą. Szukać więc trzeba gdzie indziej.
R: Tęsknię do rzeczy trwałej, ale nigdzie jej nie znajduję.
M: A czy pan sam nie jest czymś trwałym?
R: Urodziłem się i umrę.
M: Czy może pan naprawdę orzec, że nie było pana przed narodzinami, i czy po śmierci będzie pan mógł powiedzieć teraz już nie istnieję"? Nie może pan orzec na podstawie własnego doświadczenia, że pana nie ma. Może pan tylko stwierdzić jestem". Inni również nie mogą panu powiedzieć, że pana nie ma.
R: We śnie nie ma jestem".
M: Zanim zrobi pan tego rodzaju stwierdzenie, powinien pan dokładnie przyjrzeć się swemu stanowi na jawie. Odkryje pan w nim wiele przerw, kiedy umysł jest nieczynny. Niech pan zwróci uwagę, jak niewiele pan pamięta nawet w stanie pełnego czuwania. Nie może pan powiedzieć, że podczas snu nie miał pan świadomości. Pan tylko nie pamięta. Luka w pamięci to niekoniecznie luka w świadomości.
R: Czy mogę zapamiętać, jaki jest mój stan w głębokim śnie?
M: Oczywiście! Przez wyeliminowanie przerw spowodowanych brakiem uwagi podczas godzin czuwania, wyeliminuje pan stopniowo długą przerwę nieobecności umysłu, którą nazywa pan snem. Wtedy będzie pan świadomy, że pan śpi.
R: Ale problem trwałości, ciągłości bytu, nie jest rozwiązany.
M: Trwałość to tylko idea zrodzona przez działanie czasu. Czas zaś zależy od pamięci. Trwałość to według pana niezawodna pamięć przez nieskończony czas. Chce pan uwiecznić umysł, co nie jest możliwe.
R: Cóż więc jest wieczne?
M: Wieczne jest to, co nie zmienia się wraz z czasem. Nie można uwiecznić rzeczy przemijającej. Tylko to, co niezmienne, jest wieczne,
R: Orientuję się w ogólnym sensie tego, co pan mówi. Nie pragnę więcej wiedzy. Pragnę jedynie spokoju.
M: Może pan osiągnąć pełny spokój przez samo pragnienie.
R: Pragnę.
M: Musi pan pragnąć nierozdzielonym sercem i żyć życiem zintegrowanym.
R: Jak?
M: Niech pan oderwie się od wszystkiego, co czyni umysł pana niespokojnym. Niech pan zrezygnuje ze wszystkiego, co zakłóca mu spokój. Jeśli chce pan mieć spokój, niech pan na niego zasłuży.
R: Z pewnością każdy zasługuje na spokój.
M: Tylko ci zasługują, którzy nie zakłócają spokoju.
R: W jaki sposób zakłócam?
M: Przez to, że jest pan niewolnikiem swoich pragnień i obaw.
R: Nawet wtedy, gdy są one uzasadnione?
M: Reakcje uczuciowe zrodzone z niewiedzy lub braku uwagi nie są nigdy usprawiedliwione. Niech pan dąży do czystego umysłu i czystego serca. Jedyne, czego pan potrzebuje, to trwanie w stanie spokojnej czujności i badanie swej własnej prawdziwej natury. Jest to jedyna droga do spokoju.