Policjanci zabawiają się z prostytutkami przy drodze nr 10?
Wojciech Bielawa, Aleksandra Lewińska 2013-06-14
Kobieta na zdjęciu nie jest policjantką, ale jedną z prostytutek stojących przy drodze nr 10 między Stryszkiem a Solcem Kujawskim. Bydgoska policja potwierdza autentyczność fotografii Fot. Agencja Gazeta
Jak to się stało, że prostytutka pozuje do zdjęcia w mundurze bydgoskiego policjanta? Kobieta twierdzi, że funkcjonariusz na służbie "pożyczył" jej mundur po stosunku w radiowozie. Komenda wojewódzka wszczęła wewnętrzne śledztwo.
Radiowóz bydgoskiej drogówki. Na przednim siedzeniu dziewczyna w policyjnym mundurze, szczerzy się do aparatu, wytyka język w stronę fotografa - najprawdopodobniej policjanta z bydgoskiej drogówki. Obok niej siedzi inny mundurowy. Widać jego dłoń i fragment munduru.
Takie
zdjęcie dotarło do naszych dziennikarzy z informacją, że
sfotografowana jest prostytutką. Sprawdziliśmy jego autentyczność.
Kobieta z fotografii to jedna z kobiet niemal codziennie stojąca na
krajowej drodze nr 10, między Bydgoszczą a Solcem Kujawskim.
Odszukaliśmy ją. Jest Polką, na oko 25-letnią. - Tego dnia
podjechało do mnie dwóch policjantów - wspomina majowy dzień, w
którym wykonano zdjęcie. - Pojechaliśmy do lasu. Jeden poszedł z
moją koleżanką na spacer. Ja zostałam z drugim. Wykonałam
usługę. Zapłacił. Potem papierosek, rozmowy, pozwolili mi się
przebrać w mundur, robiliśmy zdjęcia.
Gdy pokazaliśmy
fotografię bydgoskim policjantom, początkowo niedowierzali. - To
zdjęcie mogło być zrobione wszędzie, w każdej części kraju -
mówili. Po chwili jednak, gdy przyjrzeli się bliżej, dostrzegli
fragment radiowozu z oznakowaniem z Kujawsko-Pomorskiego i ramię
policjanta - zmienili ton. Po kilkudziesięciu minutach decyzja
zapadła: policja wszczęła postępowanie. - Komendant wojewódzki
zdecydował o natychmiastowym wyjaśnieniu sprawy - mówi Monika
Chlebicz, rzecznik prasowy kujawsko-pomorskiej policji. Twierdzi, że
wcześniej takie sygnały do niej nie docierały.
Sprawdziliśmy,
co takiego dzieje się przy drodze nr 10, żeby na własne oczy
przekonać się, jakie są relacje policjantów z prostytutkami.
Rozmawiamy z dziewczynami, ludźmi pracującymi w okolicy, patrzymy,
jak zachowują się mundurowi. Stajemy w okolicy miejskiego wysypiska
śmieci. W ciągu dwóch godzin widzimy trzy oznakowane, policyjne
wozy, krążące na tym odcinku "dziesiątki". Obserwujemy
jeden, który zatrzymał się przy dwóch tirówkach. Policjanci nie
wysiedli z wozu. Otworzyli okno i jedną z dziewczyn próbowali
wciągnąć do środka, jednocześnie przymykając szybę. Wyglądało
to na szczeniackie wygłupy. "Kontrola" trwała ok. 10
minut. Dziewczyny, oparte o radiowóz, wypięte, nie zostały ani
pouczone, ani spisane. - Przez te wygłupy złamałam obcas i mam
siniaka na ręce - skarżyła się jedna z nich po odjeździe
patrolu.
- Policjanci przyjeżdżają tu nie po to, żeby
pracować, ale żeby się z nami zabawiać - opowiada druga. - Miałam
już dwa stosunki w radiowozie, nieraz piłam kawę z
policjantami.
Potwierdza to mężczyzna, który pracuje
kilkaset metrów od miejsca, w którym stoi dziewczyna ze zdjęcia. -
Widziałem, jak wsiadała do radiowozu. Albo jak bawiła się przy
samochodzie policyjną, gumową pałką - opowiada. - Gdybym nagrał
to wszystko i wrzucił do internetu, co tu się wyprawia, miałbym
miliony wejść.
Zdaniem prostytutek, najczęściej
przyjeżdżają na "dziesiątkę" policjanci z drogówki.
Potwierdzają to wstępnie funkcjonariusze badający zdjęcie.
Dostrzegli na mundurze, w który ubrała się prostytutka,
charakterystyczną dla "drogówki" - erkę (znak
zawierający literę R).
Chlebicz: - Będziemy robić
wszystko, aby zweryfikować sygnał od was. Jeśli okaże się, że
opisane sytuacje miały miejsce, to jest to niedopuszczalne.
Funkcjonariusze muszą liczyć się z surowymi konsekwencjami
dyscyplinarnymi, a nawet karnymi.