Coraz bardziej samotni

Ostatni śnieżny dzień zeszłego roku...

Gdy przypominam sobie składane nawzajem obietnice

Wszystko zaczyna topnieć i kapie z mojej dłoni


Kominek dawał przyjemne ciepło. Między porozrzucanymi kartami stała butelka czerwonego wina. Za oknem prószył śnieg, a okryte białym puchem błonia z zamarzniętym jeziorem i domkiem Hagrida wyglądały jak wyjęte ze świątecznej kartki. W Pokoju Życzeń było cicho i spokojnie, kilka świeczek porozstawianych po pomieszczeniu razem z kominkowym ogniem dawały subtelny półmrok.

Remus uważnie przyglądał się Regulusowi, obserwując uważnie twarz chłopaka. Długie rzęsy rzucające cienie na policzki, przymknięte ciemne oczy, czerwone, rozkoszne wargi.

Szczególnie w takich momentach myślał sobie, że nie zasługuje na młodego Blacka. Biedny, zbyt nieśmiały i zbyt cichy wilkołak. Nie miał prawa zabierać młodszemu tyle czasu, nie powinien się z nim spotykać, ale za bardzo go kochał, żeby trzymać się z daleka. Miłość jest taka egoistyczna.

Zamyślony nie zauważył, kiedy Regulus usiadł obok niego na miękkim dywanie. Poczuł, jak Black przytula się do jego boku, chowając głowę w zagłębieniu szyi.

- Nie zostawisz mnie.

To nie było pytanie, tylko proste stwierdzenie faktu. Lupin uśmiechnął się lekko.

- Dobrze. Nie zostawię cię.

Odwrócił się w stronę Ślizgona i objął go mocno ramionami.

W takich momentach myślał sobie, że mimo wszystko mogliby być szczęśliwi.


***

Ogień w kominku pełgał niepewnie, odbijał się w odłamkach stłuczonego kieliszka. Leżeli obok nadzy, zmęczeni, przykryci tylko jasnym kocem. Nierówne oddechy powoli uspokajały się, poczucie spełnienia zastępowało pożądanie. Remus nie mógł wyzbyć się myśli, że nie zawsze będzie tak sielankowo. Głaskał delikatnie ciemne włosy kochanka.

- Nie będziemy mogli być razem.

- Wiem.

Gryfon westchnął ciężko, zimny podmuch z niedomkniętego okna przebiegł mu po plecach.

- Nie uda nam się więcej ukrywać. Już coś podejrzewają. Wiesz, że jest ciężko.

- Wiem.

- Lepiej będzie, jeśli przestaniemy się spotykać. Nie chcę cię na nic narażać.

- Wiem, do cholery jasnej, Remus, wiem!

Regulus usiadł, podciągając kolana i opierając na nich czoło. Lupin patrzył na jasne, smukłe plecy czekając na dalszy ciąg wypowiedzi.

- Wiem to doskonale. Narażamy się. Jest ciężko. Ale teraz są Święta, jesteśmy w Hogwarcie niemal sami, nie ma problemów ze spotykaniem się. Nie możesz się tym po prostu cieszyć? – odwrócił głowę, patrząc z wyrzutem. – Poza tym, obiecałeś, że mnie nie zostawisz.

Remus podniósł się, zbierając z podłogi swoje ubrania i kierując się w stronę drzwi od łazienki.

- Ubierz się, zmarzniesz – rzucił tylko, nie odwracając się w stronę kochanka. Nie chciał widzieć oczu Blacka. Nie chciał zauważyć w nich smutku i złości. Zamknął drzwi i schował się przed problemami.

‘’Nie ma co’’ pomyślał i uśmiechnął się w duchu ironicznie. ‘’Prawdziwy Gryfon’’



***

Po świętach nie spotykali się zbyt często. Remus uczył się do OWUTEMów, Regulus większość czasu wolnego spędzał na treningach, poza tym zbyt wiele osób zaczynało coś podejrzewać. Mijali się na korytarzach obojętnie, czasem rzucając sobie tęskne spojrzenia. Coraz bardziej otępiali. Coraz bardziej smutni.

- Lunatyk, co się znowu dzieje?

- Nic, nic Syriusz. To tylko pełnia, wiesz.

Coraz bardziej samotni.


***

- Jutro koniec roku.

Remus usiadł obok Ślizgona, chwytając jego dłoń. Ostatni raz. Ostatnie spotkanie.

- Będę tęsknił. Nie wytrzymam bez ciebie w Hogwarcie... Do jasnej... – Regulus przytulił się mocno do Gryfona, chowając twarz w jego szacie. – Nie wytrzymam. Nawet miesiąca. Tygodnia. Dnia...

- Wytrzymasz. Musisz. Wytrzymasz, skończysz szkołę i uciekniemy gdzieś, jak w tych wszystkich głupich książkach o miłości. I będziemy żyć długo i szczęśliwie, w małym domku i...

- I z gromadką dzieci? Remusie, wierzysz w to? – sarknął Black, powstrzymując łzy. Nie chce go stracić. Nie może. Nie może płakać.

- Chciałbym. Bardzo bym chciał – westchnął, przyciągając Regulusa na swojego kolana. – Musimy się pożegnać teraz.

Poczuł, jak jego szata robi się wilgotna i przytulił kochanka mocniej. Niech płacze. Któryś z nich musi.


***

Pierwszy raz po opuszczeniu Hogwartu usłyszał o nim w sierpniu i do dziś myśli, że wolałby tego nigdy nie usłyszeć. Syriusz zebrał ich wtedy w jakimś barze, twierdząc, że ma coś ważnego do przekazania. Bawił się kuflem z kremowym piwem, po czym wydusił z siebie w końcu o co chodzi.

- Młody zniknął. Jakiś tydzień temu. Andromeda mi powiedziała.

- Ale co się stało?

Westchnął, odłożył kufel i spojrzał za okno.

- Myślę, że dostał jakieś zadanie od Sami-Wiecie-Kogo i bał się je wykonać. Chciał opuścić grono Śmierciożerców, więc się go pozbyto. Niewygodny człowiek.

- Nie żyje? – Spytał James, nachylając się w stronę Łapy. Remus siedział jak sparaliżowany, nasłuchując odpowiedzi.

- Chyba... chyba tak. – odpowiedział w końcu Black. Lupin podniósł się szybko i zaczął zbierać swoje rzeczy.

- Hej, Lunatyk, co ty...

Burknął coś, że ma sprawę do załatwienia i szybko opuścił lokal. Dopiero dwie ulice dalej pozwolił sobie na łzy.


W ostatni dzień tego roku...

Pojedynczy kwiat na rogu uliczki...

Gdy spoglądam w niebo, ostatnie płatki śniegu opadają mi na dłoń...*


Półtora roku.

Minęło półtora roku, w trakcie których tyle się zmieniło. James i Lily nie żyli, Peter też. Syriusz w Azkabanie.

Remus znowu czuł, że nie ma nikogo.

W powietrzu wirowały płatki śniegu. Ludzie śpieszyli ulicami, mugole i czarodzieje, kobiety i mężczyźni. Światła latarni i przejeżdżających samochodów barwiły zimną pierzynę na żółto. Zasypane domy i bałwany stojące na ganku, radosne śmiechy. Znów piękne obrazki wyjęte z widokówki.

Remus nie widział tego piękna.

Dla niego nie było już nic pięknego. Piękno odeszło wraz z jego oczami. Nic nie było już tak intensywnie czerwone jak jego usta ani głęboko czarne, jak kosmyki przesypujące się między palcami. Niczyja skóra nie była tak gładka. Żaden uśmiech nie był już tak zadziorny.

Piękno i szczęście odeszło razem z Regulusem.


Lupin przemknął się niezauważony na cmentarz rodziny Blacków. Doprawdy, mogliby założyć lepsze zabezpieczenia.

Automatycznie podszedł do grobu Regulusa i przykucnął przy mogile. Jeden palący się znicz, bukiet kwiatów zaczarowany tak, by nie więdnął. Storczyki. Regulus nie znosił storczyków.

Położył przy zniczu intensywnie niebieską niezapominajkę, po czym wstał i spojrzał ostatni raz na nagrobek.

Nie opuścił Blacka, tak jak obiecał.


Szkoda, że odchodząc, miłość zabiera ze sobą szczęście.

Szkoda, że w ogóle musi odchodzić.



Gdyby uschnięte kwiaty mogły choć raz rozkwitnąć tak pięknie, jak wtedy...

Tej jednej nocy, spleść w ciemności duszę i marzenia...

Chociażby tylko tej jednej nocy...

...Być blisko Ciebie**



* tłum. Dir En Grey – Ain’t afraid to die

** tłum. Dir En Grey – Akuro No Oka



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Coraz bardziej samotni RBlRL
Polacy coraz bardziej zadłużeni
Polski system polityczny, Okrągły stół, Okrągły stół- Solidarność w sposób coraz bardziej wyraźny za
Ehrhardt Ute Z kazdym dniem coraz bardziej niegrzeczna
Niemowlę w trzecim miesiącu życia zaczyna coraz bardziej interesować się otoczeniem, Niemowlę w trze
coraz bardziej show(ŁSzreiber S24), ciekawe teksty
199807 chaos coraz bardziej prz
Dlaczego hipoteza na temat zamachu staje się coraz bardziej realna
soja coraz bardziej kontrowersyjna
Sprawa katastrofy w Smoleńsku coraz bardziej się gmatwa nowe fakty
2012 10 29 PIT Odpis na dzieci coraz bardziej skomplikowany
Katastrofa coraz bardziej realna
2012 06 04 Uczelnie coraz bardziej biznesowe
Nowe oblicze sponsoringu Coraz częściej seksem za pieniądze ratują się samotne matki
Polacy coraz częściej rozmawiają z bliskimi przez internet

więcej podobnych podstron