W czym tkwi problem?
Wiek
pomiędzy 1 a 3 rokiem życia to bardzo ważny okres w rozwoju
człowieka- także pod względem psychicznym. Zmiany następują
błyskawicznie, dzieci zdobywają ogromną ilość nowych
umiejętności, poznają świat. Uczą się komunikować, wyrażać i
rozpoznawać uczucia, radzić sobie z trudnymi i przykrymi emocjami.
Określają obszary swojego wpływu na świat oraz granice własnej
autonomii. I, choć może się to wydawać nie pojęte, wszystko,
czego dziecko doznaje w tym czasie, choć objęte niepamięcią,
stanowi zręby jego przyszłego charakteru.
Z perspektywy
rodzica...
Jednoczesnie to bardzo trudny, powiedzmy szczerze,
okres dla rodziców. Dzieci poddają ich cierpliwość licznym
próbom. Uciekają po całym pokoju, gdy właśnie szybko trzeba
wyjśc z domu. Na każdą propozycję mówią radosne, acz bardzo
stanowcze, „nie”. Czasem z premedytacją, patrząc głęboko w
oczy rodzica, łamią jego zakazy. Gdy rodzic nie chce kupić
cukierka, w proteście rzucają się z wdziękiem na ziemię, by
robić tam scenę na cały hipermarket. Nie widzą nic złego w tym,
by wyrwać innemu dziecku zabawkę, gryząc je przy okazji. Drą się
w niebogłosy, gdy nie mogą dostać tego, czego właśnie w tej
chwili pragną. Ot, uroki dwulatka. Ale to przecież nie wszystko.
Jednocześnie potrafią być skrajnie zależne, sprzeciwiając się,
gdy z jakiegoś powodu chcesz w samotności popracować, poczytać
książkę, czy w spokoju skorzystać z toalety
Nic dziwnego,
że rodzice bywają zmęczeni i sfrustrowani. A im bardziej
zmęczeni-tym mniej mają, naturalnie, rezerw cierpliwości. Tym
łatwiej mogą zareagować w sposób impulsywny i, kierując się
własną złością, zrobić rzeczy, których się potem żałuje..
Tu otwiera się droga do poczucia winy i „ulubionej” myśli „nie
jestem dobrą/ym matką/ojcem”. W połączeniu z, naturalnym w tej
sytuacji, zmęczeniem może to wszystko dawać dość upiorny koktajl
emocji. Co pomaga? Bardzo proste sposoby: na chwilę się oderwać,
zyskać dystans, zadbać o swoje potrzeby i przyjemności. Nie do
przecenienia jest rozmowa z innymi, „dotkniętymi plagą dwulatka”,
osobami. Daje to uzdrawiająca możliwość wyżalenia się,
wyzłoszczenia w sposób bezpieczny, czy obśmiania z innymi trudnych
sytuacji. Bardzo polecam.
Jakie „zręby charakteru”,
powstają w tym okresie?
Zjawiska, o których tu mowa, mają
bardzo ogólny charakter, są czasem nieoczywiste i trudne do
uchwycenia. Można je porównać do rodzaju wenętrznego zapisu,
toczącego się równolegle do wszystkich codziennych sytuacji –
tak jakby utrwalały się gdzieś uogólnione wnioski ze wszystkiego,
czego dziecko doznaje.
To, czy jesteście raczej optymistami,
czy ufacie innym i macie zaufanie do siebie w dużej mierze zależy
od okresu wczesnego dzieciństwa. Powstają wtedy najbardziej
zgeneralizowane nastawienia wobec własnej osoby i innych ludzi.
Można je sprowadzić do dylematu: czy świat tak w ogóle, a ja w
nim - to raczej jesteśmy w porządku, czy raczej nie? Wewnętrzna
odpowiedź na to pytanie zależy od tego, na ile dziecku udało się
zdobyć poczucie bezpieczeństwa. Czy matka przeważnie w porę i
adekwatnie zaspokajała jego potrzeby? Czy otoczenie, a zwłaszcza
ludzie wokół, byli raczej przewidywalni? Czy doświadczyło tego,
że dorosły, jawnie okazuje, że jest szczęśliwy i dumny z samego
faktu istnienia dziecka.? Jak często dane mu było zobaczyć w
oczach „Ważnych Bliskich” zachwyt i radość?.. Z perspektywy
długoterminowej takie doświadczenie wydaje się nieporównywalnie
bardziej istotne niż to, jak szybko dziecko nauczy się jeść
widelcem, dzielić zabawkami i mówić dziękuję. Zwróćcie przy
tym Państwo uwagę, iż, aby nakłonić dziecko do grzecznego
zachowania (np. jedzenia widelcem, dzielenia się zabawkami i
mówienia dziękuję), dość powszechnie mamy zwyczaj je ganić i
krytykować.
Zawsze warto też przyjrzeć się, co przekazujemy
dziecku naszym zachowaniem, jaki dajemy mu tzw. meta- komunikat.
Upraszczając: gdy powtarzasz bezustannie „uważaj, bo się
uderzysz”, ryzykujesz przekaz „świat jest niebezpieczny, miej
się na baczności”. Wyręczając malucha we wszystkim,
sygnalizujesz „ty sam sobie z niczym nie poradzisz”. Podając
dziecku smoczek lub zatykając buzię słodyczem, gdy tylko maluch
zapłacze - bez próby rozszyfrowania i nazwania, o co naprawdę
chodzi - mimowolnie uczysz dziecko, że jego potrzeby i uczucia są
nieważne
Kolejne „zręby osobowości”, powstające w tym
okresie, to poczucie autonomii i wpływu na własne otoczenie. Dzięki
nim wasze dziecko może stawać się osobą pewną siebie, świadomą
swoich potrzeb i samodzielnie dbająca o ich zaspokojenie. Może w
przyszłości kierować swoim losem, odznaczać się kreatywnością
i inicjatywą... Wydaje się to być pożądanym stanem rzeczy..
Warto więc zadać sobie pytanie, na ile promujecie samodzielność
dziecka i jego odrębność. Czy szanujecie, (wtedy, kiedy to
możliwe) jego wybory, przyznając na przykład, że to ono wie
lepiej, czy się już najadło lub pozwalając mu na swój własny
sposób, choćby i nielogiczny, kierować zabawą? Należy zaznaczyć,
że uwzględnianie zdania dziecka nie jest, w żadnym razie,
jednoznaczne z „oddaniem władzy” w jego ręce. To by stanowiło
wręcz poważne zagrożenie dla relacji rodzinnych i samego rozwoju
dziecka.
Jeżeli rozwój osobowości porównać by do budowy
domu, to wyżej opisane zjawiska są rodzajem fundamentu, powstałym
na gruncie, jakim jest wrodzony temperament. Na nich dopiero zostaną
ułożone kolejne warstwy, czyli na przykład umiejętności
interpersonalne, również zdobywane w tym samym kluczowym okresie.
Już wtedy dziecko uczy się podstaw komunikacji; to także najlepsza
pora by zdobywało rozeznanie we własnych emocjach i uczyło się
konstruktywnie sobie z nimi radzić. - co , zdaniem wielu
psychologów, stanowi samo w sobie doskonałą profilaktykę
większości zaburzeń psychicznych .