ważne1









Deportacje Polaków

Nadchodzi nieubłaganie dzień 10 lutego, kiedy kolejny raz Warszawa NIE będzie upamiętniała deportacji Polaków , jakie zorganizowały z pomocą lokalnych kolaborantów okupanci sowieccy.

10 lutego 1940 roku z dworców kolejowych Białegostoku, Łomży, Grajewa, Moniek, Łap, Augustowa, Zambrowa , które dzisiaj są w Polsce i z setek innych bocznic kolejowych ,które dzisiaj są na Białorusi, Ukrainie i Litwie, ruszyły eszelony z czerwoną gwiazdą na lokomotywie.

Każdy eszelon 20-30 wagonów towarowych, bez ogrzewania, z zadrutowanymi okienkami i dziurą w podłodze zamiast toalety. W każdym wagonie średnio 50 osób z bagażem, który można spakować w 15-20 minut. Eszelony stały na bocznicach , czekając na osoby dowożone furmankami a raczej saniami ze wsi i miasteczek, gdzie nie było kolei.

Np. z Jedwabnego do Łomży jest jakieś 20 km. Temperatura wynosiła w czasie I deportacji Polaków minus 30-40 stopni. Sołdaci i milicja nie pozwalali zbliżać się do wagonów z gorącą wodą czy pożywieniem. Wagony stały czasem i 4 doby na bocznicach w oczekiwaniu na przeznaczonych do wysiedlenia na Syberię i do Kazachstanu.

Wg opracowania Oddziału Kultury i Prasy 2 Korpusu „Polska Wschodnia 1939-1941 wydanego w Rzymie w roku 1945, szacowana łączna liczba obywateli RP deportowanych przez władze sowieckie w okresie 10 luty 1940 r.-czerwiec 1941 r. wyniosła CO NAJMNIEJ 1.841.012 osób. Liczba ta nie obejmuje jeńców wojennych. I z tej liczby do Polski wróciło po wojnie z łagrów i zesłania – 57.215 osób czyli 3,1 %.

Dane te zostały podane w tomie I książki Bohdana Urbankowskiego „Czerwona Msza czyli Uśmiech Stalina” na stronie 157. Badacze zagadnienia podają, że ok.80% deportowanych stanowiły kobiety i dzieci., co daje ok. 1,5 mln osób.

Oczywiście obecnie podawane są w III RP liczby znacznie niższe w ramach rewizjonizmu historycznego. Zwraca na to uwagę profesor Urbankowski, wskazując na dwóch naukowców z Wrocławia i ich , jak pisze na stronie 156 „ustalenia”: „…W historiografii polskiej na podstawie fałszowanej raz w jedną, raz w drugą stronę „dokumentacji”, powstają pseudorewolucyjne ,a w rzeczywistości naiwne opracowania przypominające nieco prace „rewizjonistów’ kwestionujących rozmiary holocaustu.

Przykładem może być książka „Masowe deportacje w okresie II wojny światowej (Wrocław 1993), którą stworzyli wrocławscy historycy: Stanisław Ciesielski, Grzegorz Hryciuk i Aleksander Srebrakowski. Wg ich „ustaleń” deportacje pochłonęły: I – luty 1940 raptem około 150 tysięcy ludzi; II – kwiecień 1940 – jeszcze mniej – 61 tysięcy;, III – czerwiec/lipiec 1940 – 80 tysięcy; IV – maj/czerwiec 1941 – 38 tysięcy. Liczba 38 tysięcy deportowanych w IV wywózce razi naiwnością, gdy należy przypomnieć , że po zajęciu Litwy Rosjanie wywieźli z jej terenów 120 tysięcy ludzi i to głównie podczas IV deportacji (L. Tomaszewski „Kronika Wileńska”…”.

Warto w tym momencie wspomnieć, że artykuł jednego z autorów skrytykowanej książki prof. Stanisława Ciesielskiego pt. „Deportacje obywateli polskich w głąb Związku Radzieckiego w latach 1940-1941” znajduje się na stronie internetowej Muzeum Pamięci Sybiru z siedzibą w Białymstoku ul. H. Sienkiewicza 26.

Zaniżanie liczby polskich ofiar to stała tendencja ostatnich lat.

Podobnie jak maksymalne obniżanie rangi obchodów rocznicy pierwszej i następnych trzech deportacji. Można zrozumieć, że trudno liczyć na zezwolenie obchodów na dworcu kolejowym we Lwowie, bo tam teraz obce państwo, ale Białystok nadal w granicach RP. Białystok i tzw. Obwód Białostocki jako jednostka administracyjna ZSRR z Łomżą i Jedwabnem przeżyły nie mniejszy dramat niż Lwów, Włodzimierz Wołyński czy Stanisławów.

Jak podają miejscowi, z samego powiatu Łomża zostało deportowanych łącznie ponad 6.500 osób. To dużo, czy mało?

A jak podaje portal www.600.lomza.pl w pierwszej deportacji z miejscowości Elżbiecin wywiezionych zostało przez Sowietów – ok. 120 osób tj. 22 rodziny a z miejscowości Kraski i Konarzyn – 300 osób. Łącznie w pierwszej deportacji z Łomży i okolic wywiezionych zostało ponad 1750 osób. Wśród wywiezionych byli też mieszkańcy miejscowości Jedwabne. Może ktoś zna liczbę.

Więc czy 1.750 osób z jednego powiatu to mało, czy dużo. Warto składać kwiaty i wieńce? Może jakieś muzeum czy izbę pamięci urządzić? Pomnik w Łomży jest , skromny ale z pewnością budowany z sercem przez obywateli, którzy pamiętają. Bo Łomża to Łomża. Samo serce polskiego katolskiego Ciemnogrodu.

A co się stało z nieruchomościami deportowanych polskich rodzin.? Deportowanych Polaków? Z ich ruchomościami. Mebli i furmanek oraz psów, kotów i bydła oraz koni , rowerów , samochodów– nie mogli zabrać. Kto to wziął?

Pytam tak mało finezyjnie i wspominam o tej „polskiej katolskiej Łomży” w związku z rocznicą deportacji 10 lutego, bo akurat objawiła się nam nowa partia z programem jakby przywiezionym na sowieckich taczankach w 1939 r.

I raczej nic nie wskazuje na to, że jakieś „czynniki centralne” zechcą uroczyście uczcić Ofiary Pierwszej Deportacji Sowieckiej Polaków z Białostockiego i Kresów.

Wszyscy będą się zajmować „problemem Wiosny”.



Partia nazywa się „Wiosna” a założył ją i lansuje przedstawiciel nowego pokolenia tzw. wściekłej lewicy pan Robert Biedroń „ikona LGBT”. Otwarcie było z przytupem , że już mu Janek Hartman i Nurowska „zazdraszczają”.

No więc co z tą „ Wiosną” czyli Robkiem Biedroniem i jego Śmiszkiem, co to już ( wg sondażu Kantar Millard Brown SA) mają poparcie 14% potencjalnych wyborców?

O ile Robek Biedroń ostentacyjnie nie znosi księży katolickich, czemu dał wyraz w programie „swojej” partii i w licznych wywiadach, to z rabinami jest w serdecznej komitywie

Ano chyba to, że o ile Robek Biedroń ostentacyjnie nie znosi księży katolickich, czemu dał wyraz w programie „swojej” partii i w licznych wywiadach, to z rabinami jest w serdecznej komitywie. A przynajmniej z jednym rabinem a konkretnie z rabinem Konstantym Gebertem, znanym w dawnych latach 90-tych jako Dawid Warszawski, czołowy antykościelny publicysta Gazety Wyborczej.

Dowodem na to jest cudne zdjęcie Robka Biedronia i rabina Kościa Geberta wymieniających czułe uśmiechy na imprezie zorganizowanej październiku w restauracji Villa Foksal w Warszawie przez podmiot o nazwie Copernicus Program in Polish Studies University of Michigan dla swoich absolwentów, partnerów oraz przyjaciół. Gości było pięćdziesięcioro a wśród nich widzimy na zdjęciach m,in. Pana profesora Michała Bilewicza, speca od mowy nienawiści, panią Zuzannę Ziomecką redaktorkę naczelną anglojęzycznego portalu Gazety Wyborczej a wcześniej redaktor naczelną Wysokich Obcasów i  panią Ewę Juńczyk Ziomecką z Fundacji Jana Karskiego.

Organizatorka imprezy pani Genevieve Zubrzycki, dyrektorka Copernicus Program in Polish Studies przy University of Michigan wymienia również jako swoich gości pana Roberta Biedronia „byłego burmistrza Słupska i lidera ruchu dla demokracji” oraz pana Krzysztofa Śmiszka „prawnika ds. praw człowieka, aktywistę i szefa Antidiscrimination Law Review” , pana Witolda Sobkówa „byłego ambasadora Polski przy NATO” oraz pana Michała Trębacza „szefa Działu Badań w POLIN Museum” jak również artystę Stasysa i pana Zbigniewa Liberę.

A czym jest ów Copernicus Program in Polish Studies University of Michigan (CPPS)? Czyżby program naukowy zajmujący się astronomią? Ano nie. To jest część przedsięwzięcia związanego finansowo z The Weiser Center for Europe and Eurasia, współpracujący też z innymi „dziećmi pana Weisera”: The Center for Russian, East European and Eurasian Studies (CREES) i Weiser Center for Emerging Democracies (WCED).

Jako jedno z głównych zajęć „Copernicus Program in Polish Studies” widzimy na stronie internetowej „the Polish Jewish Studies”. Jest to wręcz „fakultet” prowadzony przez 11 naukowców, a wśród nich pani dyrektor Genevieve Zubrzycki a wśród zaproszonych wykładowców wymienieni są m.in.pani Agnieszka Holland,pan Piotr Cywiński z „The Auschwitz-Birkenau Memorial” pan Dariusz Stola dyrektor POLIN Musem.

A kim jest pan Weiser ? Pan Ronald Weiser (dla przyjaciół Ron) jest sponsorem tych „centrów” przy College of Literature and the Arts Uniwersytetu Michigan i jego słynnym absolwentem a także szczęśliwym właścicielem i szefem dużej firmy deweloperskiej, która przyniosła mu parę miliardów i szefem Partii Republikańskiej Stanu Michigan.

Oraz w ramach tejże Partii Republikańskiej członkiem tzw. Republican Jewish Coalition, która się określa na swojej stronie internetowej jako „założona w 1985 r. jest unikalnym mostem między społecznością żydowską i republikańskimi decydentami”.

Pan Ronald Weiser jest w kontakcie z „republikańskimi decydentami” od wielu lat. Na przykład pan Prezydent USA George W Bush uczynił go w 2001 r. ambasadorem USA w Słowacji, którą to zaszczytną funkcję pełnił do roku 2005. Zapewne nie bez związku z faktem, iż pan Weiser był w latach 1999-2000 w Stanie Michigan odpowiedzialnym za zbieranie środków na kampanię prezydencką George’a W. Busha.

Pan Ronald Weiser tak się zachwycił Słowacją „i okolicami”, że trafił do Zakopanego i w związku z jego aktywnością tamże, w roku 2004 otrzymał on nagrodę od podmiotu o nazwie U.S. Commission for the Preservation of American Heritage (Komisja U.S. do spraw OCHRONY AMERYKAŃSKIEGO DZIEDZICTWA) – za ni mniej, ni więcej a za – odrestaurowanie żydowskiego cmentarza w mieście Zakopane Polska.

Żydowski cmentarz w Zakopanem jest w USA uznawany już oficjalnie za „amerykańskie dziedzictwo”. Czy górale o tym wiedzą?


Pan Ronald Weiser , który urodził się i natychmiast został wybitnym absolwentem University of Michigan (ojciec i matka nieznani), założył w 1968 r. firmę deweloperską McKinley Associates i tak mu dobrze szło, że zarobił na nieruchomościach miliardy i mógł w 2015 r. zafundować Uniwersytetowi Michigan aż 50 mln USD.

Co jest bardzo dużą sumą w obliczu faktu, iż uczelnia ta mieści się w Ann Arbor, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Detroit czyli „miasta widma”, które po zniszczeniu przemysłu samochodowego chyli się ku upadkowi.

No i dzięki milionom pana Rona Weisera kwitnie nauka o Polsce i stosunkach polsko- żydowskich na Uniwersytecie Michigan przy wydatnej pomocy Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie, który jest stałym partnerem Programu Copernicus.

A jak bardzo kwitnie, można się szczegółowo dowiedzieć ze sprawozdań rocznych wszystkich tych Weiser Centers , w tym Programu Copernicus .

Na okładce wydania z roku 2009 widzimy twarz Aleksandra Kwaśniewskiego i prof. Barbary Środy, W roku 2010 mamy Marka Belkę a w środku Piotr Cywiński. W wydaniu 2011-2012 pojawiają się twarze panów Balcerowicza i Daniela Rotfelda.

Na okładce z roku 2016-2017 widzimy dojrzałą twarz samego nadredaktora Adama Michnika i dowiadujemy się ze strony 4 , że pani Genevieve Zubrzycki prowadzi program socjologiczny (grant jednego z Centrów) pod nazwą „Jewish Revival, Philo –Semitism , and Pluralism in Contemporary Poland” ( Żydowskie Odrodzenie, Filosemityzm i Pluralizm we Współczesnej Polsce).

Na stronie 8 znajdujemy informację, że WCEE (Weiser Center for Europe and Eurasia) i jego filie „kontynuuje współpracę z the Robert Zajonc Institute na Uniwersytecie Warszawskim”.

A na stronie 9 dowiadujemy się, że :”…Akademickie lata 2016-2017 były bardzo pracowite dla CPPS. Jesienią gościliśmy polityka i nadzieję prezydencką Roberta Biedronia, który wygłosił w 2016 r. doroczny „Wykład Kopernika” na temat wyzwań, jakie stoją przed nimi w dzisiejszej Polsce. (…) a Wykład Kopernika 2017 wygłosił Adam Michnik, dysydent polityczny, aktywista Solidarności o wydawca najważniejszej polskiej gazety codziennej (Gazeta Wyborcza)- który mówił o czystkach antysemickich w 1968 r. w Polsce…”.

Lista „Wykładów Roku Programu Copernicus” nie pozostawia żadnych wątpliwości do „linii ideologicznej i programowej” Programu Copernicus Uniwersytetu Michigan.

Oto wybrane nazwiska i tematy z ostatnich lat:

-2018 18: Barbara Nowacka, “Współczesna Polska walczy o demokrację”

– 2017: Adam Michnik,:“Chwała i Bieda Pokolenia 68”

– 2016: Robert Biedroń, “Mniejszości seksualne i prawa obywatelskie w Polsce”,

-2016 Ewa Wójciak, “Przełamując granice przed i po cenzurze: Historia osobista o tym kiedy i jak musisz powiedzieć „Nie”, (pani Ewa Wójciak, szefowa Teatru Ósmego Dnia zasłynęła w 2013 r. z wpisu na Facebooku „No i wybrali ch..ja, który donosił wojskowym na lewicujących księży”. )

– 2013: Jan Gross, “‘Tworząc historię: Intelektualna podróż ukrytej historii Polski”.

– 2010 Piotr Cywiński “Auschwitz w 21 wieku”.

– 2009: David Ost, Magdalena Środa, and Sławomir Sierakowski, “Polska od 1989 : Ocena krytyczna”,

– 2004: Kora Jackowska, “ Rebelia rock’in Roll w Polsce: Wywiad z Korą Jackowską”,

– 2003: Ojciec Stanisław Obirek, “Intelektualiści i katolicyzm w dzisiejszej Polsce”, Intellectuals and Catholicism in Poland Today”.

Cały klub mądrych i prawdomównych wielbicieli Polski i Polaków – w komplecie.

No i jeszcze dorzućmy, że w dniu 11 września 2018 r. w Weiser Center for Emerging Democracies Uniwersytetu Michigan miał wykład partner „nadziei na prezydenturę” Roberta Biedronia,pan dr Krzysztof Śmiszek. Temat wykładu brzmiał: ”Rozmowy o Europie. Polska, UE I nieliberalna demokracja”.

Na stronie Weiser Center for Emerging Democracies gospodarze imprezy zaprezentowali w sposób następujący tezy wykładu dr Śmiszka: „…W 2015 r. w Polsce nastała nowa era. Prawicowy i populistyczny rząd zdecydował się na zmianę drogi, którą Polska prowadziła swoją wewnętrzną i zagraniczną politykę pod hasłem „Dobra zmiana”. Odtąd rząd Prawa i Sprawiedliwości pracował pilnie aby zdemontować system konstytucyjny, zniszczyć równowagę sił i osłabić system prawny. Metoda „Dobrej Zmiany” obejmuje też ograniczenie przestrzeni dla społeczeństwa obywatelskiego i redukowanie praw obywatelskich, szczególnie praw reprodukcyjnych kobiet(…) Dr.Śmiszek będzie analizował tę głęboką transformację, jak również omówi opór społeczny przeciwko tym zmianom i usiłowania różnych instytucji aby ochronić liberalny, demokratyczny porządek w Polsce. …”.

Pan dr Śmiszek był w tym Ann Arbor wręcz rozrywany: w dniu 24 września 2018 r. miał wykład na temat „ Prawa LGBT w Polsce i EU: prawna i społeczna perspektywa”. Wykład sponsorowany m.in. przez panią Genvieve Zubrzycki z Copernicus Program in Polish Studies oraz przez Weiser Center for Europe and Eurasia.

Pan dr Śmiszek był w Ann Arbor cały piękny miesiąc wrzesień jako stypendysta The Weiser Center for Europe and Eurasia, o czym zawiadomił na Facebooku 3 czerwca.

Jeśli się to połączy z drobnym faktem, iż w dniu 25 września 2015 r. została zarejestrowana Fundacja Klinika Rządzenia KRS 0000521182 z panem Śmiszkiem Krzysztofem, Magdaleną Środą i Moniką Płatek w Radzie Fundacji a 23 maja 2018 r. KRS zarejestrował pod numerem 0000501360 podmiot o nazwie Fundacja „Instytut Myśli Społecznej” z Robertem Biedroniem jako fundatorem a Krzysztofem Śmiszkiem jako Prezesem Zarządu i panią Moniką Gotlibowską w zarządzie, to człowiek zaczyna sobie zadawać pytania.

W tym samym miesiącu czyli w maju 2018 r. pani Gotlibowska, szczęśliwa restauratorka z Torunia i pan Biedroń złożyli wniosek o rejestracji partii o pięknej nazwie „Kocham Polskę”. Której nazwa zmieniła się na „Wiosna” a program wszyscy znamy.

Generalnie chodzi o to, żeby zlikwidować lekcje religii w szkołach, kopalnie węgla i konkordat a w zamian dać prawo do aborcji do 12 tygodnia wszystkim bez wyjątku i opodatkować Kościół Katolicki. To jest bardzo ciekawe, że program partii „Wiosna” nie wspomina o opodatkowaniu synagog, cerkwi i kościołów protestanckich.

Ale gdyby i program „Wiosny” to przewidywał to wtedy zapewne rabin Gebert nie uśmiechałby się w restauracji Villa Foksal do Robka Biedronia tak sympatycznie. A i zapewne pan dr Śmiszek nie miałby szansy na „wrzesień w Ann Arbor” na koszt tych różnych „centrów” przy University of Michigan sponsorowanych przez pana Rona Weisera ( i panią Eileen Weiser). Bo pieniędzy nie wyrzuca się w błoto.

Z oficjalnej listy tematów wykładów zwłaszcza bliskiemu nam Copernicus Program in Polish Studies wynika, że szanowni myśliciele z Ann Arbor oficjalnie troszczą się o tę biedną demokrację w Polsce oraz o problemy z LGBT i zakazem  aborcji itd.

A o co troszczą się tak bardziej nieoficjalnie, to można zrozumieć łatwo rzucając oko na treść i styl wypowiedzi dwóch członków Komi

Spec od literatury polskiej i tłumacz literatury polskiej tam pracujący pan Benjamin Orloff najbardziej lansuje Gombrowicza i Masłowską. A co do innych pisarzy to najbardziej nie lubi Sienkiewicza. No nie lubi i już. Może się przełamać co najwyżej przy dziełku „Selim Mirza”. Jak sam powiedział w wywiadzie dla Culture.pl : ”……Największą niespodzianką, jaka spotkała mnie w zeszłym roku było to, że w końcu udało mi się spojrzeć na Sienkiewicza inaczej. Zawsze ograniczałem do minimum obecność jego utworów w moich sylabusach, ponieważ mnie irytował …” . Podobno to są za długie dzieła, jak na jego gust i nie chce mu się tracić czasu na ich czytanie.

Jeszcze bardziej wyrazistą gwiazdą Komitetu Zarządzającego Copernicus Programme in Polish Studies jest pan profesor historii (Arthur F. Thurnau Professor) Brian Porter – Szucs , który nawet studiował w latach 1986-1988 na Uniwersytecie Warszawskim a w roku 2017 miał wykłady w PAN a nawet uczestniczył w jakichś dyskusjach w Fundacji im. Stefana Batorego pana Aleksandra Smolara.

Jest tak zaangażowany w sprawy polskie, że prowadzi bloga i na bieżąco komentuje wydarzenia dla swoich amerykańskich czytelników. Wyrywkowo tematy notek: 30 kwietnia 2017 pt. Biskupi i nacjonalizm. Żadnej fotografii jakiegoś biskupa, za to mnóstwo fotografii ONR oraz wpis ks. Romana Kneblewskiego z fotografią Prymasa Tysiąclecia Kardynała Stefana Wyszyńskiego i tekst: ”…Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu! Nie szowinizmu ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania Narodu i służby jemu…”.

Generalnie chodzi o to, żeby zlikwidować lekcje religii w szkołach, kopalnie węgla i konkordat a w zamian dać prawo do aborcji do 12 tygodnia wszystkim bez wyjątku i opodatkować Kościół Katolicki. To jest bardzo ciekawe, że program partii „Wiosna” nie wspomina o opodatkowaniu synagog, cerkwi i kościołów protestanckich.

Następnie 5 czerwca 2017 „Parada Równości” o strasznym życiu gejów i lesbijek w Polsce i że tylko 8% tutejszych jest zdolnych do zaakceptowania adopcji dzieci przez homoseksualistów.

W dniu 7 lipca 2017 r. dał notkę pt. „Trump is NOT popular in Poland”, która zaczyna się od wyznania, że kiedy Donald Trump zaczynał słynne przemówienie w Warszawie to Brian siedział w mieszkaniu kilka przecznic dalej i że latały nad nim helikoptery. A „piknik na polach koło Stadionu Narodowego był sponsorowany przez rząd”. I się zwierzył, że już od 30 lat pisze o Polsce. A następnie zaczął pisać o Jarosławie Kaczyńskim, który jest „de facto totalitarian ruler a nic o Donaldzie Trumpie.

To była strona 2. Na stronie 1 widzimy na początek zdjęcie śp. Pawła Adamowicza i notkę z 15 stycznia 2019 r. pt. The Adamowicz Assasination” a w niej trzecie zdanie:”… Jeśli ktoś potrzebuje kolejnego dowodu na zagrożenie jakie stanowi rząd PiS w Polsce , niedzielne brutalne morderstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza winno rozproszyć wszelkie wątpliwości…”. I dalej w tym podobie.

Notka z 13 listopada 2018 r. pt. Katolicyzm i polskość” opatrzona zdjęciem z plakatu filmu „Kler” z twarzami Gajosa , Więckiewicza , Jakubika i jakiegoś czwartego. Bo pan Brian Porter Szucs obejrzał już ten film na Festiwalu Polskich Filmów w Ann Arbor (dobór filmów przez PISF).
I  pan Brian uważa, po tym wspaniałym filmie to „polski kler boi się, że będzie miał takie same problemy, jak kler irlandzki” . Ale pan Brian jest przekonany, że polski kler będzie miał wielkie szczęście, jeśli skończy się na problemach takich jakie ma kler irlandzki”.

Bo pan Brian od dawna twierdzi a nie wszyscy chcą mu wierzyć, że ten mit, iż „Polska jest katolicka” to jest mocno na wyrost, bo statystyki pokazują spadek uczęszczania na Mszę św. od roku 1982 z 57% na 37% w roku 2016.

 Ten film wywołał w Panu Brianie prawdziwy entuzjazm, zwłaszcza sprzedaż biletów i pierwszy tydzień w Londynie.

Jak mówi klasyk „z obfitości serca usta mówią”.

Pan Brian Porter Szucs od dawna pisze książki i bardzo wiele artykułów o polskim kościele katolickim, polskich katolikach i o kulcie Maryi Dziewicy.

Do wszystkich ma stosunek, który wyrażają niektóre tytuły jego wykładów na konferencjach:” „Apokaliptyczny Antysemityzm: Wiara, Strach i Polski Katolicyzm we wczesnych latach XX w.” -2006 6.12,

„Miłość i nienawiść w międzywojennym polskim katolicyzmie , 2003 Narodowa Konwencja Amerykańskiego Stowarzyszenia Studiów Slawistycznych, a w2004 „Miłość , nienawiść i polski katolicyzm w początku XX w. w Hebrew University Jeruzalem,

„Tworząc Przestrzeń dla Antysemityzmu: Polska Hierarchia Katolicka i Żydzi we wczesnych latach XX w. 2001 Georgetown University.

I tak w kółko. Jest tych konferencji kilkadziesiąt od roku 1992 i większość jest poświęcona polskim katolikom i ich wierze a wiele – polskiemu antysemityzmowi polskich katolików.

 Jak widać, chyba Jan Tomasz Gross się starzeje a jego książki zostały nieco „zdekonstruowane” co do faktów i dowodów, ale na szczęście chyba  szlachetni i wykształceni znaleźli kandydata na „następcę”. Na razie się „wprawia”.

Instytucja naukowa, której jednym z liderów jest pan profesor Brian Porter Szucs gościła panów Roberta Biedronia i Krzysztofa Smiszka – kolejną „nadzieję białych” czyli czerwonych tuż przed zainaugurowaniem działaności ich nowej partii.Czy to przypadek? Być może.

 Partia „Wiosna”, pojawiła się „z niczego” a jej program i wystąpienia założyciela są zastanawiająco zbieżne z polityką edukacyjną różnych „centrów” przy Uniwersytecie Michigan w Ann Arbor. Sponsorowanych m.in. przez działacza Partii Republikańskiej i ambasadora Rona Weisera, szczęśliwego dewelopera, który odnowił cmentarz żydowski jako „dziedzictwo amerykańskie za granicą” w mieście, będącym własnością ( za 460 tysięcy złotych reńskich i 3 centy) i dziełem hrabiego Władysława Zamoyskiego. Polskiego hrabiego, filantropa, który nienawistnie i antysemicko na licytacji Zakopanego i okolic – przebił o jeden grosz Żyda Józefa Goldfingera, właściciela papierni , który niemiłosiernie wycinał lasy tatrzańskie.

Na pociechę przypomnijmy, że Robek Biedroń wymieniał uśmiechy z rabim Gebertem, dawnym publicystą Dawidem Warszawskim.A pan Brian Porter Szucs może wykładać w Fundacji im Batorego,  kierowanej od roku 1988 przez syna człowieka, który w okupowanym przez Sowietów Białymstoku w czasie, kiedy trwały deportacje i inne prześladowania Polaków – redagował kolaborancką gazetkę.

PinkPanther

[Przypisy:]

http://sybir.bialystok.pl/pl/nauka/sybir/deportacje-obywateli-polskich-w-glab-zwiazku-radzieckiego-w-latach-1940-1941.html
https://ii.umich.edu/cpps/news-events/news/search-news/copernicus-program-hosts-u-m-reception-in-warsaw.html
https://www.tygodnikprzeglad.pl/polityk-ktory-moze-namieszac/
https://ii.umich.edu/cpps/news-events/news/search-news/polish-mayor-and-lgbt-activist-will-deliver-annual-copernicus-le.html
http://www.rjchq.org/ronald_weiser
https://ii.umich.edu/cpps/about-us.html
https://ii.umich.edu/cpps/polish-jewish-studies.html
https://en.wikipedia.org/wiki/Ronald_Weiser
https://ii.umich.edu/cpps/about-us/annual-reports.html
https://ii.umich.edu/cpps/news-events/events/annual-copernicus-lecture.html
https://ii.umich.edu/wced/news-events/events.detail.html/54132-13530675.html
https://www.evensi.us/donia-human-rights-center-lecture-krzysztof-smiszek-500-church-street-ann-arbor-48109-110-weiser-hall/266335511
https://www.michigandaily.com/section/campus-life/polish-lgbt-activist-discusses-progress-past-and-present
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=2012833682125295&id=954692934606047
https://expressbydgoski.pl/jak-u-siebie/ar/11769386
https://www.youtube.com/watch?v=_jtUqExymQo&feature=youtu.be
http://porterszucs.pl/c-v/
https://culture.pl/pl/artykul/benjamin-paloff-spojrzmy-inaczej-na-sienkiewicza-wywiad

Ambasador USA i dyrektor Muzeum Holocaustu w siedzibie IPN. „Brak zgody Instytutu na kontrowersyjny załącznik”

Aktualizacja: 2019-02-6 9:15 am 

Według dziennikarza PR24 Rafała Dudkiewicza, podczas trudnych negocjacji z udziałem ambasadora USA, IPN nie zgodził się na kontrowersyjny załącznik do umowy, w którym Muzeum Holocaustu domaga się od IPN pełnego dostępu do dokumentów, nie oferując nic w zamian.

We wtorek w siedzibie IPN w Warszawie odbyło się spotkanie kierownictwa Instytutu z delegacją amerykańską, na czele z ambasador Georgette Mosbacher. Dotyczyło ono przekazania Amerykanom dokumentów z archiwów IPN, na których im zależy.

Według komunikatu opublikowanego po spotkaniu przez IPN, ze strony Instytutu wzięli w nim udział prezes dr Jarosław Szarek, jego zastępca dr Mateusz Szpytma, Dyrektor Archiwum IPN Marzena Kruk oraz Agnieszka Jędrzak, Kierownik Samodzielnej Sekcji Informacji i Kontaktów Międzynarodowych IPN. Poza ambasador Mosbacher, na spotkaniu przybyła dyrektorka Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie Sara Bloomfield, a także Radu Ioanid, Dyrektor Archiwum Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie i Paul Shapir, Dyrektor ds. Międzynarodowych Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie.

Strony potwierdziły wolę kontynuacji współpracy i gotowość do dalszego prowadzenia rozmów. Kolejne spotkanie przedstawicieli obu instytucji odbędzie się w ciągu najbliższych dwóch miesięcy” – napisano w krótkim komunikacie po zakończeniu spotkania.

Przypomnijmy, że rok temu podczas wizyty w USA, obecny Ambasador RP w Izraelu, a wówczas wiceszef MSZ Marek Magierowski spotkał się z dyrektor Bloomfield, a także z przedstawicielami czołowych organizacji żydowskich, m.in. B’nai B’rith i Światowego Kongresu Żydów oraz ze znanymi proizraelskimi politykami, jak Ben Cardin czy Tammy Baldwin. Tłem rozmów była nowela ustawy o IPN, którą spotkała się z ostrą krytyką ze strony USA. Magierowski omówił z dyrektorką Muzeum Holocaustu „potencjalne obszary przyszłej współpracy na polu badania i upamiętniania Holocaustu”. Z Bloomfield spotkał się później także wicepremier Jarosław Gowin. Nazwał ją „wielkim autorytetem” w środowiskach żydowskich i w całych Stanach Zjednoczonych. – Odbyliśmy bardzo dobrą rozmowę. Myślę, że porozumienie wokół ustawy o IPN jest w zasięgu ręki – powiedział Jarosław Gowin.

Obserwujący sprawę negocjacji Muzeum Holocaustu i IPN Rafał Dudkiewicz, dziennikarz Polskiego Radia 24 i TVP napisał wieczorem na Twitterze, że negocjacje pomiędzy Muzeum Holocaustu a IPN są trudne. Zaznaczył, że „póki co IPN nie zgodził się na załącznik do umowy”.

Dziennikarz, który od początku zwracał uwagę na tę kwestię podkreślał, że to właśnie wspomniany załącznik ma tu zasadnicze znaczenie. Dziś ponownie o tym przypomniał:

Najbardziej kontrowersyjną sprawą w rozmowach IPN – Muzeum Holocaustu jest załącznik do umowy, w którym MH domaga się się od IPN pełnego dostępu do dokumentów, nie oferując nic w zamian. Umowa o charakterze jednostronnym”.

W ubiegłym tygodniu Dudkiewicz zapowiedział, że Georgette’a Mosbacher wybiera się z wizytą do Prezesa IPN. „Chce rozmawiać o archiwach. Padają groźby, że nie powstanie Fort Trump, jeśli pewna pula archiwów nie zostanie przekazana do USA” – pisał wówczas dziennikarz. Dudkiewicz dołączył do swojego twitta uchwałę Kolegium IPN – Komisji Ścigania zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu z 29. stycznia mówiącą o rozmowach kierownictwa IPN z Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie nt. współpracy w zakresie udostępniania dokumentów, co sugerowało, że strona amerykańska jest zainteresowana archiwami dotyczącymi zagłady Żydów. Dziennikarz zamieścił również na Twitterze link do artykułu na portalu Onet informującego o tym, że Muzeum Holokaustu chce zmienić zasady współpracy z IPN. Wynika z niego, że dotychczasowa formuła współpracy na zasadzie „jeden za jeden” wyczerpała się, ponieważ w Muzeum Holokaustu nie ma już dokumentów, które interesowałyby IPN, natomiast muzeum w Waszyngtonie wciąż jest zainteresowane wieloma dokumentami z archiwum IPN.

O skali zapotrzebowania ze strony Muzeum Holokaustu napisał w czwartek dziennikarz TVP Info Cezary Gmyz. „Ustaliłem, że Amerykanie domagają się od IPN trzystu tysięcy kopii rocznie. To kompletnie zatka Instytut. W zamian oferują…. sęk w tym, że nic. Polska miałaby wykonywać kopie na swój koszt” – napisał Gmyz na Twitterze.

Jak informowaliśmy, do spekulacji na temat związku pomiędzy przekazaniem dokumentów IPN a Fort Trump odniosła się w czwartek ambasador Mosbacher. „Pogłoski w mediach, że Stany Zjednoczone łączą kwestię archiwum IPN ze współpracą z Polską w zakresie bezpieczeństwa, są nieprawdziwe” – napisała Mosbacher na Twitterze.

Przypomnijmy, że jesienią ubiegłego roku ujawniono, że Georgette Mosbacher wystosowała skandaliczny list do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym w aroganckim tonie pouczała szefa polskiego rządu w jaki sposób wolno krytykować dziennikarzy TVN. Pod drukowaną treścią listu, z rażącymi literówkami i błędami, znajdował się jeszcze odręczny dopisek Mosbacher: „musimy to rozwiązać, to staje na drodze naprawdę bardzo ważnym sprawom”. Przy innej okazji ostrzegała też polskich posłów przed próbą regulowania rynku medialnegow kontekście zapowiadanej przez PiS dekoncentracji i repolonizacji mediów. Na początku stycznia ujawniono, że dzięki jej naciskom na ministerstwo zdrowia, resort umieścił na liście leków refundowanych specyfik produkcji Genetech, czyli spółki – córki amerykańskiego koncernu Roche. Ostatnio, według ustaleń „Faktu”, Mosbacher naciskała na ministerstwo infrastruktury ws. zmiany przepisów, które były bardzo niekorzystne dla powstałej w USA firmy Uber.

ipn.gov.pl / twitter / Kresy.pl

Dwie piramidy z jednej sztuki skały wyrobione, wewnątrz próżne, a między nimi pośrodku skała czworogranna z wykutymi pokoikami” – podaje 19-wieczny „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich”. W tomie VIII tego dzieła znajdziemy opis Bołd Polanickich. Obecnie zwanych Skałami Dowbuszy od rozbójnika, który miał tam obozować w 1743 r. n.e. Jednak wykute w piaskowcu komnaty pochodzą sprzed tysiąca lat p.n.e. Wykazują podobieństwo do zabytków z bułgarskich Rodopów, gdzie miała znajdować się tracka świątynia Dionizosa, uwieczniona w „Dziejach” Herodota.

Zdaniem Ptolemeusza, Biessowie mieszkali koło góry Karpatos. Wcześniej tak opisywał ich Herodot: „Satrowie, o ile mi wiadomo, nie uznawali niczyjej władzy i jako jedyni z Traków są niezależni do tej chwili; żyją wysoko w górach okrytych śniegiem i lasami i są doskonałymi wojownikami. Władają oni świątynią-wyrocznią Dionizosa, która znajduje się na wysokim szczycie. Pomiędzy Satrów Bessowie zajmują się przepowiedniami; kapłanka przekazuje proroctwa dokładnie tak jak w Delfach; nie ma żadnej różnicy”. Biessowie byli więc kastą kapłańską trackiego plemienia Satrów. Byli strażnikami świątyni Dionizosa, która według pisarzy antycznych miała znajdować się w górach Pangajon, dziś w Grecji Północnej. Jednak współcześnie przeważa pogląd, że świątynia opisana w V w. p.n.e. przez Herodota znajdowała się w bułgarskich Rodopach. Przyjmuje się, że Biessowie działali na Północy nie dalej niż w południowych Karpatach rumuńskich. Jednak z opisu w „Geografii” Klaudiusza Ptolemeusza wynika, że Biessowie w początkach n.e. zajmowali teren między Wisłą a Karpatami. : „Zamieszkują Sarmację ogromne ludy: Wenedowie wzdłuż całej zatoki Wenedyjskiej. […] następnie Awarinowie koło głowy rzeki Vistula; niżej od nich Ombronowie […] następnie Pingitowie i Biessowie koło góry Karpatos„.

Nazwa Bessowie/Biessowie ma źródłosłów słowiański. To można wywieść z Aleksandra Brücknera: „Od zasiadania, zgromadzania, urasta znaczenie mówienia, ale pierwotnie biesiada ani: ‘uczta’, jak u nas, ani: ‘kasyno’, jak u Czechów, lecz wyłącznie ‘mowa’, cerk. besěda, ‘rozmowa, mowa’, jak w ruskiem, besědowati, ‘rozmawiać, prawić’. Z tego wynika raczej, że -iada jest przyrostkiem (zbiorowego znaczenia), a bies- ‘mówić’ do owego pnia, od którego bajać z inną wokalizacją; trudność w tem, że niema dalszych śladów takiego bes-, bo trackie bassara, o ‘kobiecie-wróżce’, zbyt odległe”Biessy to więc przemawiający/wieszczący, zaś bassary/biessary to inaczej wieszczary/wieszczki – wbrew zastrzeżeniu Brücknera, że tracki termin jest zbyt odległy. Dziś wiemy, że Trakowie byli ludem słowiańskim. Doskonale takie odszyfrowanie nazwy opisuje funkcja Biessów wśród Traków, co odnotował już Herodot – przypomnijmy: „Bessowie zajmują się przepowiedniami; kapłanka przekazuje proroctwa dokładnie tak jak w Delfach”Greccy Βησσοί (Bessoi) to więc Bieszczi/Beszczi – późniejsi polscy Wieszcze, -owie. Wiedząc, że w grece ‚ss’ mogło oddawać słowiańskie ‚sz’, nie istniejące w greckim, mamy dopełnienie rzeczywistego brzmienia nazwy ludu, czy raczej wieszczów trackich Satrów. Od nich kult Dionizosa przejęli Grecy, według których demony leśne zwane Satyrami (Σάτυροι – Sátyroi) wchodziły w skład orszaku Dionizosa. Nazywano też tak mężczyzn uczestniczących w orszakach dionizyjskich. Prócz kultu dionizyjskiego, sami Grecy przyznawali się do zaczerpnięcia od Traków m.in. kultu Aresa i muz helikońskich, mitu o Orfeuszu, misteriów eleuzyjskich czy wiary w nieśmiertelność duszy. W skrócie – głównych wątków helleńskiej religii i mitologii. Podobieństwo Satrowie – Satyrowie nie jest więc przypadkowe, bo dotyczy nie tylko ludu, od którego Grecy zaczerpnęli kult Dionizosa, ale również przenieśli nazwę na czcicieli tego bóstwa. Tracka nazwa tego boga to – według zapisów starogreckich – Σαβάζιος (Sabázios).

Moim zdaniem, miano boga stało się źródłem powstania nazwy sabat – w nowożytnych wierzeniach ludowych nocnego zlotu (biesiady) czarownic i demonów na narady, ucztę i zabawy orgiastyczne, podobne do misteriów dionizyjskich. Spotkania te odbywały się przeważnie na szczytach trudno dostępnych gór podczas pełni księżyca. Tego typu obrzędy adaptowali chrześcijanie i nadawali im nowe nazwy, chcąc w ten sposób zachęcić ludność do przejścia na nową wiarę – tak jak to miało miejsce np. w Noc Kupały, czyli inaczej w Sobótki, ukryte pod nazwą Nocy Świętojańskiej. Jeszcze ciekawsze jest wskazanie przez francuskiego demonologa Nicholasa Rémy dnia tygodnia, w jakim odbywały się takie spotkania – sobota. W obliczu takich faktów wywodzenie słowa sabat od hebrajskiego szabas jest bezrozumne. W rzeczywistości mogło być odwrotnie, bowiem współczesne ustalenia wskazują, że stare kultury na terenie dzisiejszego Izraela miały źródła na Bałkanach.

Jak napisał Joachim Szyc (za Bronisławem Trentowskim) w „Słowiańskich bogach”: Sobota – „Bogini ta nazywała się Kupała na Rusi, a Krzesz u Kroatów. […] W niektórych miejscowościach, z bogini Soboty lub Kupały utworzono boga, nazwanego Sobot albo Kupało”. Natomiast Czesław Białczyński w opracowaniu „Bogowie Słowian” wymienia, wśród wielu innych, dwa imiona tego bóstwa: Sabota i Sobota. Prawdopodobne więc, że tracki Sabaz (z grecką końcówką -ios) to południowobałkańskie miano Sabota lub Sobota, który z kolei był męską wersją słowiańskiej bogini Soboty. Naturalnym jest, że dniem poświęconym temu bóstwu była sobota – dzień przeznaczony na świętowanie, co zauważył francuski demonolog z XV w. n.e.

Biessowie mieli nadać nazwę górom Bieszczadom, co również wskazuje, że właściwa nazwa trackich wieszczów brzmiała najpewniej Bieszczi. Ponadto etymologia „biesiady” z Brücknera też może wskazywać, że góry te były miejscem spotkań, na których Biessowie wypowiadali swoje wieszcze mowy. Jednak zgodnie ze współczesnymi poglądami, główny obszar występowania świątyń Biessów to góry Rodopy w dzisiejszej Bułgarii. Świątynia „Głuchite kamani” jest jednym z największych trackich obiektów kultowych. Obejmuje kilka dużych skalnych masywów. U podnóża jednego z nich wyrzeźbiony został grobowiec. We wschodniej części grobowca uformowano łoże z wnęką. Obok są ślady nie ukończonego drugiego grobowca. Na wschodzie wyciosano drabinę prowadzącą na szczyt, gdzie uformowano basen. W skałach wykuto ponad 200 wnęk.

Fot. haskovo-bulgaria.com

Natomiast Perperikon (także w dzisiejszej Bułgarii) to zespół wzniesionych na wysokiej skale budowli. Tworzą go sanktuarium, święte miasto i twierdza. Pierwsi chrześcijanie zburzyli lub zmienili stare świątynie w cerkwie. Starożytne sanktuarium miało zostać zbudowane w połowie II tysiąclecia p.n.e. Jednak w podobnym okresie miał funkcjonować zespół skalnych świątyń zwanych Bołdami Polanickimi, w Bieszczadach Wschodnich na południe od Lwowa. W okresie od 1700 do 1000 roku p. n. e. znajdowało się tutaj kultowe uroczysko, miejsce ofiarne i obserwatorium astronomiczne. Występowanie w tym samym okresie podobnych skalnych sanktuariów od Bieszczad do Rodopów potwierdza teorię wspólnoty cywilizacyjnej (koine) Europy Środkowej i Bałkanów w epoce brązu.

Mapa Google przedstawiająca położenie Polanicy w Bieszczadach.

Słownik geograficzny Królestwa Polskiego…” podaje, że tworzyły go „dwie piramidy z jednej sztuki skały wyrobione, wewnątrz próżne, a między nimi pośrodku skała czworogranna z wykutymi pokoikami”. Zaś wybitny historyk August Bielowski wnioskował, że „wznosiły się tu posągi Peruna i Łady i nigdzie uroczyściej nie przemawiał bóg grzmiący jak w kamiennym skał tych oddźwięku” . Ten zapomniany zabytek Józef Ignacy Kraszewski opisał w pracy „Sztuka u Słowian, szczególnie w Polsce i Litwie przedchrześcijańskiéj” z 1860 r.: „Może najdawniejszym i najbardziéj zastanawiającym pomnikiem w tym rodzaju, szczątkiem bałwochwalni Słowiańskiéj, są tak zwane: Polanickie Bołdy — świątynia monolit na sposób Indyjski, jak stare pagody wykuta w skale, a raczéj cała ta góra zamieniona ręką ludzką w świątynię.Niejest to gmach tak ozdobny, tak uderzający pracowitém wykonaniem i rozwiniętą wysoce sztuką, jak bożnice w Mavalipuram i Kaëltasa, w górach Elefanta, Kennery, i Salsett’y, ale ma cóś tego charakteru Wschodniego i przypomina olbrzymie owe Indyjskie pagody. Jeśli gdzie, to w Polanickich Bołdach, widziemy żywy ślad związku budownictwa Słowiańskiego z Wschodnio-Indyjskiém; […]W przedgórzu Karpatów (w okolicy Sinowodzka i Urycza), massy skał zwane Bołdami, około wsi Polanicy, przedstawiają widok jedyny, i dla archeologa najżywiéj zajmujący. W massach tych skał, wykute są izby, wschody, podziemne przejścia, sale z przyzbami kamiennemi dokoła, studnie i t. p. a całość uderza nadanym jéj kształtem świątyni. Nad jednemi drzwiami znajduje się jeszcze wgłębienie, jakie zwykle w pagodach, na ustawienie posągów robiono. Jest to widocznie świątynia stara, późniéj może na zamczysko przerobiona; jakiś pierwotny Bugaj, miejsce poświęcone, zabytek nieodgadnionéj przedhistorycznéj epoki. Niemamy nic w tym rodzaju drugiego, coby się z tém porównać dało, i jest to pewnie jedyny szczątek z czasów poprzedzających drewniane Gontyny Słowiańskie”.  O tym, że Słowianie od tysiącleci posiadali nie tylko drewniane świątynie, świadczą też źródła pisane. Arabski historyk Al-Masudi z X w. n.e. pozostawił taki opis: „W kraju Słowian były gmachy przez nich czczone. Jeden z nich wystawiony był na górze, wedle filozofów, do najwznioślejszych na ziemi policzony. Budowa ta sławną była ze sposobu kunsztownego, jakim wzniesioną została; z układu różnego rodzaju kamieni, rozmaitości ich kolorów, otworów porobionych na szczycie i poczynionych na nim budynków dla postrzegania wschodu słońca…… z kamieni drogich, które tu składano…. z dźwięków słyszeć się dających z wierzchołka świątyni, i z tego co się im [Słowianom]dzieje, gdy ten dźwięk o uszy się ich obije. Inny gmach tego rodzaju, wybudowany został przez jednego z królów ich na Czarnej Górze, otoczonej cudownymi wodami, różnych barw i smaku, których zbawienne skutki powszechnie są znane. Mają w niej wielkie bożyszcze, wystawiające Saturna, u nóg jego przedstawione są różnego rodzaju mrówki, kruki czarne i inne ptaki podobne. Widzieć tam także można osobliwsze przedstawienia wszelkiego rodzaju Abisyńczyków i Etiopów. Inny ich budynek [świątynia] znajduje się na górze otoczonej morską zatoką; zbudowany był z czerwonych korali i zielonych szmaragdów. W pośrodku jego jest wielka kopuła, a pod nią stoi bałwan… naprzeciw niego, jest drugi… Wzniesienie tej świątyni, przypisują pewnemu mędrcowi, który żył za dawnych czasów w tym kraju”. Oprócz – poetyckiego, typowego dla klasycznego piśmiennictwa arabskiego, stylu – zwraca uwagę odnotowanie umiejscawiania świątyń słowiańskich na szczytach gór. Opis Al-Masudiego nie ma nic wspólnego z obecnym, zaniedbanym stanem tych zabytków, ale skoro intelektualista pochodzący z centrum kwitnącej wówczas kultury islamu, czyli z Bagdadu, był zachwycony słowiańskimi świątyniami, to musiały być one czymś wyjątkowym jeszcze w jego czasach.

Tak oto kłamstwo prypeckie (o prymitywnych Słowianach z bagien, którzy potrafili budować tylko ziemianki) raz jeszcze okazało się propagandową wydmuszką.

Na zdjęciu głównym Bołdy Polanickie, fot. Klymenkoy/wikimedia.org.

http://rudaweb.pl/index.php/2018/12/30/twarz-cywilizacji-bialej-europy/

W pierwszy dzień świąt TVP Historia przedstawiła film dokumentalny o polskich megalitach. Te budowle są jedną z pozostałości cywilizacji, której miejsce powstania naukowcy wskazują na nasze ziemie, najprawdopodobniej na Kujawy. 5,5 tys. lat temu ogarnęła ona Europę środkową od dzisiejszej Holandii do zachodniej Ukrainy i od Skanii do Moraw. Rozwijała się w czasach powstawania kultury Uruk w Mezopotamii. Jednak w wielu osiągnięciach przewyższała ją. Dzięki pracy specjalistów z Poznania wiemy, że oblicze starej europejskiej cywilizacji miało niebieskie oczy oraz jasną skórę i włosy.

Reżyser filmu „Megality. Historia sprzed 5500 lat.” Krzysztof Paluszyński skoncentrował się na fenomenie wznoszenia monumentalnych konstrukcji megalitycznych (ok. 5,5 tys. lat temu), czyli wielkich grobowców kamienno-ziemnych. Twórcy tego dokumentu postanowili też przybliżyć kulturę archeologiczną, której przedstawiciele budowali owe megality nie tylko kujawskie. Nie zapomnieli również o najważniejszym zabytku kultury pucharów lejkowatych, czyli o wazie z Bronocic. Przedstawili przy okazji ciekawe uwagi jej współodkrywcy prof. Janusza Kruka. Przypomnieli mało znany, a jedyny taki w Europie, artefakt miedziany – wołki z Bytynia. Najwartościowsze są jednak – moim zdaniem – końcowy komentarz i rekonstrukcja wizerunku kobiety, która należała do tej niezwykłej społeczności.

Prehistoria Polski jest ważna. To kulturowy ślad, który pozostawiliśmy na mapie Europy. […] O naszych unikatowych cmentarzyskach megalitycznych powinien dowiedzieć się cały kraj i świat” – takie spostrzeżenia zawiera komentarz kończący cały film. Warte zauważenia jest, że autor komentarza zakłada, że spadkobiercami tej cywilizacji są współcześni Polacy. Jak za chwile przekonamy się biologiczne podobieństwo twórców środkowoeuropejskiej cywilizacji sprzed 5,5 tys. lat do dzisiejszych mieszkańców tych ziem jest pewne.

Nie znaleziono dotychczas męskich szkieletów, na tyle dobrze zachowanych w megalitycznych grobowcach, by umożliwiły rekonstrukcję wizerunku jakiegoś wodza czy króla tamtych społeczności. Z miejscowości Osłonki na Kujawach pochodzi grób płaski z początkowego okresu kultury pucharów lejkowatych, a więc z pierwszej połowy IV tysiąclecia p.n.e. To szkielet z dobrze zachowaną czaszką kobiety ok. 35-letniej w chwili śmierci, o wzroście 146 cm. Specjaliści z Poznania (generalnie w tworzeniu filmu wybitny udział wzięli naukowcy z Wielkopolski) zrekonstruowali twarz starożytnej Kujawianki. Oto jak wyglądała przedstawicielka prapolskiej cywilizacji, która używała pojazdów czterokołowych i budowała wielkie grobowce wcześniej niż najstarsze cywilizacje Mezopotamii, a także stworzyła bronocickie miasto-państwo o trzy tysiąclecia wyprzedzające greckie polis.

Oprócz niskiego wzrostu starożytna Kujawianka niczym nie różniła się fizycznie od większości jej praprawnuczek z dzisiejszej Polski. Warto przypomnieć, że ówczesna ludność naszej części Europy nie była rosła – kobiety miały przeciętnie 153 cm wzrostu, a mężczyźni 165 cm. Zresztą to standardowe wymiary tych homo sapiens, których podstawową dietą jest roślinna z mniejszą ilością białka zwierzęcego niż obecnie. Jednak i w tym zakresie ludzie kultury pucharów lejkowatych uznani zostali za pionierów. Według badań genetycznych zespołu pod kierunkiem Yuvala Itana z 2010 r. wśród nich miał powstać gen tolerancji laktozy, związany z powszechnym spożywaniem mleka i jego przetworów.

Autorzy filmu nie podali matczynej haplogrupy kobiety. Z innych badań wiemy, że najpowszechniejszą dla przedstawicielek kultury pucharów lejkowatych była H – stwierdzono jej występowanie u jednej czwartej kobiet. Jest również najpowszechniejszą u współczesnych Polek – ma ją co druga. Nieznane są wyniki dla męskiego Y-DNA, jak podaje eupedia. Jednak mamy badania dla kultur wiązanych z kręgiem „lejkowatym”. Dla wschodnioniemieckich grup Baalberg i Salzmünde są to I, R1, G2a2a i I2a1b1a. Z kolei dla wywodzącej się z Kujaw kultury amfor kulistych mamy I2, I2a2, I2a2a1b, CT i BT. Najczęściej powtarzają się mutacje I2a. To stara haplogrupa europejska. Jej próbki, w tym I2a2a1b, odnaleziono wcześniej (7500-5800 p.n.e.) w kulturze winczańskiej na terenie głównie dzisiejszej Serbii i Rumunii. Prapolską cywilizację z 4 tysiąclecia p.n.e. z naddunajską kolebką wiąże też występowanie najstarszych w Europie symboli swastyki. I2a jest dziś drugą po R1a charakterystyczną dla ludów słowiańskich. Dominuje wśród mężczyzn z terenu byłej Jugosławii, czyli tam gdzie Mario Alinei umieścił początkowy obszar etnogenezy Słowian ponad 7 tys. lat p.n.e. Z kolei z badań zespołów genetyków, kierowanych przez Petera Underhilla wynika, że w Europie Środkowej inna charakterystyczna dla Słowian haplogrupa męska R1a, była obecna w czasach rozwoju kultury pucharow lejkowatych. Brak odnalezionych próbek kopalnych to skutek stosowania ciałopalenia, które jest też odnotowane wśród „lejkowatych”. „Geneza tego sposobu traktowania zmarłych sięga już wczesnych faz KPL [kultury pucharów lejkowatych] i mógł on mieć charakter powszechniejszy, niż się uważa” – zauważył Krzysztof Gorczyca w opracowaniu „Cmentarzysko ludności kultury pucharów lejkowatych w Marianowie, pow. Koniński, stan. 17”. Nie mając odczytanych zabytków pisanych, możemy więc wskazać na najwyższe prawdopodobieństwo prasłowiańskości lub wręcz słowiańskości kultury pucharów lejkowatych.

Przypomnijmy teraz co już pisaliśmy o cywilizacji środkowoeuropejskiej z 4 tysiąclecia p.n.e. w artykule „Cywilizacje równoległe – Bronocice i Uruk”. O najwcześniejszej cywilizacji Sumerów z tego samego okresu pisze polskojęzyczna wikipedia, relacjonując w skrócie ustalenia nauki: „…kulturę Uruk cechuje przede wszystkim bezprecedensowy rozwój techniki i urbanizacji południowej Mezopotamii. Do najważniejszych innowacji technicznych należały: wynalazek radła, które zastąpiło motykę, szybkoobrotowego koła garncarskiego, zastosowanie koła do transportu w konstrukcji pierwszych wozów czterokołowych, a także rozpoczęcie wytopu miedzi. Jednakże najważniejszym wynalazkiem w tym okresie było pismo”.

Spróbujmy porównać to z okresem bronocickim. Wynalazek radła (zamiast motyki) między Bugiem a Renem ma potwierdzenie na uszkach charakterystycznych pucharów lejkowatych, gdzie spotykane są wyobrażenia baranich głów i wołów ciągnących radło. Szybkoobrotowe koło garncarskie – miałoby być pierwszym zastosowaniem koła w działalności człowieka. Tak twierdzi „oficjalna” nauka i przypisuje ten wynalazek Sumerom i/lub Egipcjanom między 3 300 a 3 200 p.n.e.. Tylko, że europejskie wozy na kołach są starsze (wizerunek z Bronocic ok. 3 500 p.n.e.). Wytop miedzi – pierwszy warsztat i kopalnia odkryta w Serbii sprzed ok. 5 500 p.ne., a w Polsce ślady wytapiania miedzi z ok. 4 000 p.n.e., czyli z tą pierwszą sumeryjską miedzią też blaga. I jeszcze pismo. Ta sama wikipedia – tylko, że angielska – podaje, omawiając wazę z Bronocic: „Bronocice pot inscription markings may represent a kind of „pre-writing” symbolic system that was suggested by Marija Gimbutus in her model of Old European language, similar to Vinča culture logographics”. Tak więc na sławnej wazie należy szukać nie tylko najstarszego przedstawienia wozu kołowego w ludzkiej historii, ale także… pisma, wywodzącego się jednak z jeszcze starszego wińczańskiego! To logiczne, bowiem kultura lendzielska, będąca podwaliną kultury bronocickiej, wywodzi się z wińczańskiej. Dodajmy jeszcze, że megality kujawskie są starsze o 1000 lat od egipskich piramid.

Z kolei we wpisie „Lecznicza marihuana w polskich piramidach” pisaliśmy o przeprowadzaniu na Kujawach udanych trepanacji czaszki tysiące lat temu. Pacjentów przy tym znieczulano marihuaną. Pod Izbicą Kujawską znajdują się jedne z najstarszych w Europie megalitycznych budowli. Potężne grobowce nazywane „piramidami polskimi” wzniesiono 5,5 tys. lat temu. Jednym z nich jest grobowiec oznaczony przez archeologów numerem 5. Znaleziono w nim szkielety dwóch mężczyzn. Właśnie na ich czaszkach zachowały się pozostałości trepanacji. Największy z kujawskich megalitów ma 115 m długości i 10 m szerokości. Wysokość tych konstrukcji (kiedy powstawały) dochodziła do 3 m. Całość została wykończona głazami. Największe z nich ważą 6 ton. Polscy archeolodzy w latach 30-tych ubiegłego wieku odkryli w nich komory grobowe. Te budowle musiały być przeznaczone na miejsce pochówku kogoś znacznego, biorąc pod uwagę ogrom prac wykonanych przy ich wznoszeniu. „Polskie piramidy” nie są tak potężne jak te wznoszone dla faraona Cheopsa i jego następców, ale są za to znacznie od nich starsze. Pierwsze piramidy egipskie pojawiły się tysiąc lat później. Kiedyś „polskie piramidy” były wyższe, ale bezmyślnie je niszczono pozyskując kamienie na budowy – np. została nimi wyłożona przez Prusaków droga Izbica Kujawska-Lubraniec.

Zapowiedź filmu „Megality. Historia sprzed 5500 lat.” Krzysztofa Paluszyńskiego można obejrzeć na profilu reżysera na YouTube. Więcej informacji o tym obrazie na archeologia.com.pl. Natomiast film i ciekawy komentarz Czesława Białczyńskiego o wizji Krzysztofa Jackowskiego dotyczącej kujawskich megalitów znalazły się na białczyński.pl.

Na zdjęciu głównym wołki z Bytynia. Fot. Tomasz Koryl.

Według naukowców dzieci uczące się w pobliżu stacji bazowych mają problemy z przyswajaniem wiedzy. Tymczasem MEN nie widzi problemu w złagodzeniu wymogów dla branży telekomunikacyjnej.

Xebola / 10 stycznia 2019

Ogromny postęp w dziedzinie telefonii komórkowej zrewolucjonizował nasz świat. Dziś dane można przesyłać szybko, tanio i wygodnie. Produkty branży telekomunikacyjnej ,takie jak aplikacje czy wielofunkcyjne technologie, są popularne zarówno wśród dorosłych jak i młodzieży. Coraz częściej też sięgamy po telefon komórkowy, wielu z nas nie wyobraża sobie bez niego codziennego życia. Na całym świecie jest już ponad 7,5 miliardów jego abonamentów – to więcej niż ludzi na Ziemi! (ponieważ część z nich ma podpisane umowy na kilka numerów). Ogromne zainteresowanie telefonią komórkową przekłada się na rozwój sieci stacji bazowych (tzw. BTS’ów), głównie na gęsto zaludnionych obszarach, co jednak budzi niepokój ich mieszkańców…

8535841755_6d33773b6a_b

BTS’y instaluje się przede wszystkim na wysokich budynkach, wieżach i kościołach. Dzięki temu operatorzy mogą zachować wysoki standard oferowanych przez siebie usług. W przypadku telefonii cyfrowej nasze komórki łączą się z najbliższą stacją za pomocą fal radiowych, na częstotliwościach 1,8 GHz – 2,2 GHz. Niestety, wyniki licznych badań naukowych dowodzą, że emitowane przez nie promieniowanie jest szkodliwe dla organizmu człowieka, powodując m.in.: zmęczenie, napięcie, bóle głowy, problemy ze snem i inne psychologiczne i fizjologiczne dolegliwości, zaburzenia widzenia i słuchu, cukrzycę, a nawet raka. Obawy społeczeństwa są zatem uzasadnione, szczególnie jeśli chodzi o troskę o najmłodszych w tym stawianie BTS’ów w pobliżu miejsc, gdzie często przebywają takich jak szkoły. Naukowcy z saudyjskiego King Saud University postanowili zbadać, jak pole elektromagnetyczne emitowane przez te stacje zmienia zdolności poznawcze uczących się w nich uczniów.

W eksperymencie wzięło udział 217 ochotników, chłopców w wieku 13 do 16 lat. Wszyscy chodzili do szkół, gdzie w pobliżu znajdowała się BTS, jednak w jednej z nich pomiar natężenia pola elektromagnetycznego wskazywał 2,01 µW/cm2 , a w drugiej: 10,021 µW/cm2 . Uczniowie przebywali w tych budynkach 6 godzin dziennie, 5 dni w tygodniu. Eksperyment trwał przez okres 2 lat.

W tym czasie przy pomocy testów:

Wyniki badań były jednoznaczne: uczniowie przebywający w szkole o wyższym natężeniu promieniowania elektromagnetycznego uzyskali znacznie gorsze wyniki w badaniach motoryki, pamięci i koncentracji. Potwierdza to wnioski wyciągnięte przez włoskich uczonych dwa lata wcześniej, którzy stwierdzili, że dzieci przebywające w środowisku o wyższym natężeniu pola elektromagnetycznego mają większe trudności z formułowaniem wypowiedzi i przyswajaniem wiedzy ze zrozumieniem, a także z poprawnym zachowaniem.

Przytoczone wyżej wyniki badań okazały się niewystarczające dla Ministerstwa Edukacji Narodowej, by wnieść jakiekolwiek zastrzeżenia do procedowanego właśnie przez Ministerstwo Cyfryzacji projektu ustawy o wspieraniu rozwoju usług sieci telekomunikacyjnych. Jak już części z Was wiadomo, proponowane w tym dokumencie zmiany dotyczą przede wszystkim:

Konsultacje społeczne dotyczące tej ustawy Ministerstwo Cyfryzacji przeprowadzało pod koniec ubiegłego roku. Zaproszono do nich wybrane instytucje, głównie związane z branżą telekomunikacyjną, zapominając o nich poinformować chociażby opinię publiczną. Uwagi do proponowanej treści ustawy przesłało również MEN. Niestety, resort odpowiedzialny za edukację naszych dzieci, całkowicie zignorował szkodliwy wpływ oddziaływania fal elektromagnetycznych na ich zdrowie i zdolności do nauki, koncentrując się jedynie na sprawach związanych z dostępem szkół do usług internetowych…
Powyższe świadczy albo o całkowitej nieudolności naszej władzy, albo głupoty, albo lenistwa, albo, już sama nie wiem co. Niezależnie jednak, jaka jest przyczyna jedno jest pewne: przyjęcie tej niefortunnej ustawy odbije się na całym naszym społeczeństwie, a w szczególności na najmłodszych, tych, o których powinniśmy dbać najbardziej.
Dodać należy, że konsultujący przedmiotową ustawę Minister Zdrowia nawet nie zająknął się w sprawie stawiania stacji bazowych na terenach uzdrowisk, a kompetencje z zakresu sprawdzania emitowanego przez nich promieniowania (czy jest zgodne z normą) powierzył… ministrowi właściwemu ds. informatyzacji. Tak więc ci, którzy odpowiadają za rozwój branży telekomunikacyjnej w naszym kraju będą kontrolować, czy aby jakiś czynnik ich nie powstrzymuje…

Opracowano na podstawie:
https://journals.sagepub.com/
https://mc.bip.gov.pl/

za;https://xebola.wordpress.com/2019/01/10/wedlug-naukowcow-uczniowie-szkol-zlokalizowanych-przy-stacjach-bazowych-maja-problemy-z-przyswajaniem-wiedzy-jednak-men-nie-widzi-problemu-by-zlagodzic-wymogi-dla-branzy-telekomunikacyjnej/



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron