Czy wiesz, że większość polskiego złota jest zdeponowana obecnie w Banku Anglii? - Załącznik
15/06/2013Zostaw komentarzIdź do komentarzy
Kryzys finansowy i gospodarczy na świecie ma się doskonale już od kilku lat. Dziś jest już pewne, że nie mamy do czynienia ze zwykłą recesją. Czas wprost powiedzieć, że dochodzimy do kresu „życia na kredyt”. Świat potrzebuje głębokich reform i powrotu do stabilnego systemu finansowego. Jednym z koniecznych działań będą reformy walutowe. Te z kolei nie mogą się udać bez silnego oparcia w złocie. Niemcy i Szwajcarzy już to zrozumieli.
Wyznawcy papierowego pieniądza
By zrozumieć procesy, które rządzą dzisiejszą gospodarką i generują kryzysy musimy zrozumieć współczesny pieniądz. To waluta „fiat” zwana też pieniądzem fiducjarnym. Skojarzenia z wiarą są słuszne, bo właśnie na wierze opiera się ów pieniądz. Przyjrzyjmy się definicji choćby z tak powszechnego źródła jak Wikipedia:
Pieniądz fiducjarny – (łac. Fides – wiara) waluta nie mająca oparcia w dobrach materialnych (jak np. kruszce), której wartość ma źródło z reguły w dekretowanym prawnie monopolu w wykorzystaniu go na danym obszarze jako legalny środek płatniczy oraz na popycie generowanym przez instytucje państwowe, głównie przez pobór podatków.
Dla wielu klasyków liberalnej myśli ekonomicznej, to zdanie brzmiałoby jak szaleństwo. Tymczasem współczesny świat pogrąża się w tym szaleństwie od czasu upadku systemu z Bretton Woods we wczesnych latach ’70 poprzedniego stulecia. Wtedy właśnie administracja prezydenta Nixona zdecydowała o ostatecznym zerwaniu ze złotem. Po tym jak dolar stracił jakikolwiek link do złota możliwe było kreowanie właściwie dowolnej ilości pieniądza. W realiach dzisiejszego kryzysu nazywa się to quantitative easing (luzowanie ilościowe) i w praktyce oznacza drukowanie dowolnej ilości pieniędzy. W ramach ostatniej rundy „luzowania” FED (amerykański bank centralny) drukuje 85 miliardów dolarów… miesięcznie.
Tam gdzie kończy się życie na kredyt
Ronald Reagan miał kiedyś powiedzieć, że: „Jako jednostki możemy żyć ponad stan, ciągle pożyczając, tylko przez jakiś czas. Dlaczego zatem mielibyśmy sądzić, że takie ograniczenia nie dotyczą nas jako narodu?”. Od czasów prezydentury Reagana świat pokazał, że potrafi pożyczać i dodrukowywać naprawdę ogromne ilości pieniędzy. W dodatku pieniędzy, za którymi stoi jedynie obietnica wytworzenia towarów przez rozpędzone gospodarki lub „słowo honoru” dane przez państwo. Co stoi za tymi pieniędzmi? Obietnice rządu USA. Ich wartość z każdym dodrukiem, kryzysem czy upadającym bankiem mocno się jednak dewaluuje. A co za tym idzie dewaluuje się również dolar.
Banki do perfekcji opanowały sztukę pożyczania, ubezpieczania długów czy wymyślania kolejnych instrumentów finansowych. W dodatku gdy coś idzie nie tak zawsze można postraszyć rządy największych krajów i w zamian dostać trochę świeżo dodrukowanych pieniędzy. Nawet w grach planszowych papierowe pieniądze kiedyś się kończą a inne aktywa ulegają znacznym przecenom. W świecie realnym system się nieco skomplikował.
Czy jednak pytanie Reagana nie jest wciąż zasadne? Różnicy między zadłużonym konsumentem a równie zadłużonym bankiem czy państwem tłumaczyć nie trzeba. Konsumentowi banki w końcu przestaną wydawać karty kredytowe. Państwo może spłacać jedne ługi kolejnymi. Trudno określić czy taki proceder ma jakiś kres. Być może miejsce gdzie kończy się państwowe życie na kredyt jest wyznaczone przez dużych inwestorów, którzy prędzej czy później mogą odczuć choćby całkowite załamanie waluty. Dolar z gwarancjami rządowymi może w pewnym momencie nie być już punktem odniesienia. Problem pojawia się również wtedy gdy wszystkie „stymulujące” mechanizmy zwyczajnie nie działają, gospodarka jak na złość nie chce się rozpędzić, konsumenci nie chcą konsumować. To moment, w którym okazuje się, że trzyletni samochód wcale nie musi być wymieniony a pięcioletnia pralka czy lodówka jest całkiem sprawna.
Złote kajdany dla rządzących
W momencie kiedy najważniejsze waluty się załamią, świat nie będzie już dalej kupował na kredyt i rozpęta się burza z inflacją. Jednym z nielicznych instrumentów, które w takiej sytuacji, ochronią nasz dorobek może być złoto.
Ostatnio media donosiły, że Szwajcarska Partia Ludowa (SVP – jedna z głównych sił politycznych w tym kraju) chce przeprowadzić referendum w sprawie ograniczenia możliwości wyprzedawania rezerw złota, wprowadzenia stałego procentowego udziału złota w rezerwach walutowych i nakazu trzymania złota w krajowych skarbcach. Prasa pisała o swoistych „złotych kajdanach” dla rządzących. Ta sama SVP lobbuje na rzecz wprowadzenia alternatywnej waluty – opartego na kruszcu „złotego franka”.
Zdecydowane ruchy w sprawie złota wykonały też Niemcy. Po tym jak rozpętała się burza wywołana chęcią przeprowadzenia audytu rezerw złota przez tamtejszy NIK, okazało się, że wątpliwości co do ilości rezerw przechowywanych w USA są tak duże, że Bundesbank zdecydował się na sprowadzenie całości z blisko 3400 ton rezerw królewskiego kruszcu. Co ciekawe amerykanie będą w stanie przesłać całe złoto dopiero do 2020 roku. To budzi poważne wątpliwości, czy faktycznie kruszec cały czas nietknięty spoczywa w skarbcach amerykańskiej rezerwy federalnej. Powracają też oskarżenia o obracanie zdeponowanym tam złotem, przywoływane przez takie organizacje jak amerykańska GATA.
Populizm czy pragmatyzm?
W Szwajcarii, Niemczech czy USA pytania organizacji i polityków o złoto rodzą oskarżenia o populizm formułowane przez część ekonomistów. Wyznawcy teorii Keynesa nie wyobrażają sobie powrotu do standardu złota i nałożenia ograniczeń w zadłużaniu się przez dodruk pieniądza. Na świecie wciąż dominujące jest przekonanie, że inflacja połączona z niskimi stopami procentowymi na tyle stymuluje gospodarkę, że drukowane pieniądze znajdą pokrycie. To iście idealistyczna wizja.
Sytuacja na Cyprze, gdzie nagle banki stały się niewypłacalne a obywatele stracili dostęp do oszczędności, które następnie opodatkowano to precedens. Dziś żaden system bankowy i finansowy nie gwarantuje już bezpieczeństwa a runy na banki mogą stać się codziennością. Wirtualne pieniądze nie rozwiążą tych problemów.
Nawet jeśli założymy, że światowa finansjera kolejny raz wyjdzie obronną ręką z obecnego kryzysu to czy znikną jego przyczyny bez zmiany systemu? Niemiecki Bank Centralny zmarginalizowany obecnie przez działającego w Niemczech EBC (Europejski Bank Centralny) zdaje się przygotowywać na „miękkie lądowanie”. Dziś nie jest już tajemnicą, że projekt euro skończy się wtedy gdy zechcą tego Niemcy. Decydenci w Bundesbanku wiedzą, że podstawą silnej, własnej waluty i ewentualnych reform monetarnych są rezerwy kruszcu. Nie zmieniła tego nawet likwidacja standardu złota.
Czy w takich okolicznościach Niemcom lub Szwajcarom można zarzucić populizm? A może to po prostu pragmatyzm, z którego znane są obydwa narody?
Banki wiedzą szybciej?
Profesor Guido Hülsmann z francuskiego Université d’Angers uważa że „w świecie tonącym w długach złoto jest ostateczną, bezpieczną przystanią. Banki centralne wiedzą to lepiej od większości ludzi, nawet jeśli muszą udawać w swojej codziennej pracy, że takie obawy są nieistotne.”
To może w pewien sposób tłumaczyć dlaczego dziś banki centralne są jednymi z największych konsumentów złota. Tylko 2012 roku rezerwy banków między innymi takich krajów jak Rosja, Chiny, Meksyk czy Korea Południowa powiększyły się o pond 530 ton.
Masowe zakupy złota przez banki centralne wielu dynamicznie rozwijających się państw to już norma. Nie dziwi również, że w ramach wzmacniania własnej waluty dąży się do przechowywania złota w krajowych skarbcach, tak by było zawsze dostępne. Wagę dostępności złota podkreśla John P. Cochran z Business School przy Metropolitan State University w Denver: „Kluczem do sukcesu każdej ewentualnej waluty opartej na złocie jest pomysł, że dostarczenie złota na żądanie (ogółu społeczeństwa) ma kluczowe znaczenie.”
Repatriacja polskiego złota
Tymczasem większość polskiego złota zdeponowane jest obecnie w Banku Anglii. Część złota trafiła tam jeszcze przed wojną. Część w wyniku zawirowań podczas II Wojny Światowej. Ostatnie zakupy były dokonywane przez NBP w latach 90.
Oficjalne polskie rezerwy złota wynoszą ok. 103 ton. Dla porównania niemieckie rezerwy sięgają 3400 ton. W związku z wszystkimi wymienionymi argumentami powstała inicjatywa sprowadzenia polskiego złota do krajowych skarbców. To pierwszy etap przygotowywania się na ewentualne zawirowania i reformy, do których może być zmuszony także polski rząd.
Ekspert Business Centre Club Jan Mazurek, który poparł akcję, tak napisał o konieczności sprowadzenia rezerw złota do Polski: „Dziś obniża się wiarygodność największych potęg ekonomicznych, zawłaszczane są depozyty bankowe, kreuje się pusty pieniądz, państwa na równi ze spekulantami manipulują na rynku walutowym, rośnie niepewność polityczna na świecie. Dlaczego więc mamy ufać decydentom z innych krajów?
Złoto jest częścią rezerw walutowych, a te warto mieć blisko siebie, aby w razie konieczności móc nimi swobodnie dysponować. Zatem w imię interesu Polski znajdujące się za granicą rezerwy złota powinny być sprowadzone i ulokowane w rodzimym skarbcu. To jest najbardziej odpowiednie miejsce dla złota, które należy do narodu polskiego.”
Mamy nadzieję, że wkrótce właśnie tak się stanie.
Autor: Piotr Wojda
Artykuł ukazał się na portalu Rynek Złota 24
Źródło: http://rynekzlota24.pl/aktualnosci-analizy/dlaczego-polskie-zloto-musi-wrocic-do-kraju/