Atrament i pióro
- Hedwigo! - wymamrotał zirytowany Harry, wymachując ramionami w celu odgonienia dzióbiącej go w
głowę sowy. Albo przynajmniej próbując wymachiwać, ponieważ nie był w stanie unieść rak
wystarczająco wysoko, nie odczuwając przy tym bolesnych protestów mięsni. Czul sie, jakby przejechała
go ciężarówka.
Z trudem otworzył oczy i spróbował sięgnąć po okulary, ale nie był w stanie zmusić swojego ramienia do
opuszczenia materaca. Poddał sie, znów opuszczając powieki. Spodziewał sie, ze po szlabanie ze
Snape'em nie bedzie mógł poruszać sie bez trudu, ale miał nadzieje, ze ból bedzie pozostałością po
długiej nocy, wypełnionej słodką tortura, podczas której spełnia sie jego marzenia i obudzi sie
zesztywniały, ale usatysfakcjonowany.
Teraz był po prostu zesztywniały.
Jęki dobiegające z otaczających go lóżek sugerowały, ze jego przyjaciele nie mieli sie wcale lepiej. Harry
nie słyszał żadnego z nich, gdy wracali ostatniej nocy. Po szlabanie udał sie od razu do lóżka. Zasnął po
kilku chwilach spędzonych sam na sam ze swoja ręką, wyczerpany wnoszeniem niezliczonych paczek
ciężkiego pergaminu jako kary za bycie... no, cóż, za bycie.
- No dalej, wstawajcie! Tylko sie pospieszcie, bo przegapicie pociąg! - zapiszczał wysoki, żeński glos.
Bardzo cichy, slaby szept doleciał w odpowiedzi z lóżka Seamusa.
- Hermiono, czy słowa "Avada Kedavra" nic dla ciebie nie znaczą?
Hermiona prychnęła i zatrzasnęła z powrotem drzwi. Dormitorium wypełniło sie natychmiast
narzekaniem. Nawet Neville'owi wymknęło sie przekleństwo, choć był jednym z niewielu Gryfonów,
którzy mogli znieść (teraz byłą) prefekt, jako pierwsza rzecz po obudzeniu.
- Ron, twoja dziewczyna jest jedzą- wymamrotał Seamus.
Harry spróbował sie uśmiechnąć, gdy Ron mruknął z aprobata, ale nawet to bolało. Słyszał, jak jego
przyjaciele stopniowo i ostrożnie wstają z Aózek i zaczynają przygotowywać sie do podróży do domu. Jak
tylko powziął zamiar by zamieszkać w Hogsmeade, zdecydował sie odłożyć przeprowadzkę do czasu, gdy
jego koledzy będą gotowi do wyjścia. Leżał wiec spokojnie w łóżku, a jego myśli wędrowały w strone snu,
z którego został przed chwila brutalnie wyrwany... Pamiętał rozwijający sie na kamiennej podłodze
pergamin... Był rozciągany na nim... Cos z piórem... i grozne spojrzenie.
Do licha z Hedwiga, ze go obudziła.
Ale chwileczkę. Dlaczego Hedwiga była poza sowiarnią ? Harry ponownie otworzył oczy i rozejrzał się. W
nogach jego lóżka nadal siedział sowa, tylko ze szkolna, brunatna. Wcale nie Hedwiga. Ptak, trochę
rozdrażniony sposobem, w jaki przed chwila został potraktowany, zaczął teraz podskakiwać w jego
kierunku, wlokąc za sobą owiniętą w brązowy papier paczuszkę. Harry zebrał wszystkie swoje siły, by
podciągnąć sie i oprzeć na łokciach.
- Przepraszam za wcześniej - wymamrotał, odwiązując przesyłkę od sowiej łapki. Ptak, gdy tylko został
uwolniony, odleciał, nie zaszczycając chłopaka nawet huknięciem. Szkolne sowy zawsze były takie
powściągliwe.
Harry rozerwał brązowy papier, by odkryć znajomy zielony dziennik. Zmarszczył nos z zawstydzenia.
Nagle spostrzegł, ze do książki była przywiązana mniejsza paczuszka i liścik. Trzęsącymi sie dłońmi, Harry
wyciągnął arkusik papieru z niepodpisanej koperty.
Rozważałem sprzedanie tego "Czarownicy". Podejrzewam, ze sekretne pragnienia Chłopca, Który Przeżył
osiągnęłyby niezłą cenę. Chłopak z Twoja popularnością nie powinien tak nieostrożnie obchodzić sie ze
swoim dziennikiem eliksirów.
Harry opadł z powrotem na poduszkę, rozdarty miedzy upokorzeniem a podnieceniem. Zapomnial
zabrac dziennika z klasy Snape'a, wracajac w pospiechu do dormitorium i rozmyslajac o szlabanie, na jaki
chcialby zasluzyc. Ponownie przeczytal liscik. Mógl zobaczyc zlosliwy usmieszek ukryty w tym ostrym,
kanciastym pismie mezczyzny. Grozne spojrzenie w interpunkcji. Westchnal i przylozyl pergamin do
swojej klatki piersiowej. Nienawidzil tego czlowieka... kazdym calem swojego ciala.
Przypominajac sobie o, nierozpakowanej jeszcze, mniejszej paczuszce, Harry zaczal znowu podnosic sie,
zalujac zbyt pospiesznej decyzji o zatopieniu sie w poduszce. Niewazne. Kazde uklucie bólu, kazdy
protest ze strony nadwerezonych miesni, przypominal mu o msciwosci Snape'a i podniecal go z tego
powodu bezlitosnie. Harry poprawil twarde wybrzuszenie w spodniach od pidzamy, zanim zabral sie za
rozpakowywanie pakunku.
O. Mój. Boze!
Harry pospiesznie nabral powietrza, upuszczajac w tym samym momencie paczuszke. W srodku, w
dlugim, cienkim, pokrytym plastikiem opakowaniu byl pióro. To pióro. To samo pióro, które obserwowal
przez caly rok, jak piesci szczeke profesora, muska jego usta, brode. To samo pióro, które zostawialo
krwawe slady kasliwych uwag na wypracowaniach Harry'ego. To pióro, które znalo miekki dotyk tych
dlugich, zwinnych palców, chlodna gladkosc kciuka u dloni Snape'a. Harry wpatrywal sie z upojeniem w
przedmiot, nie wazac sie nawet go dotknac. Jeszcze nie teraz.
Och, Snape byl okrutnym czlowiekiem. Harry przelknal jek i zamknal oczy, by przywolac wspomnienie
profesora, przesuwajacego miekka choragiewke wzdluz jego policzka, laskoczacego ucho, drazniacego
szyje. A potem ostra koncówka, wlokaca sie z niezbyt mocnym naciskiem po jego skórze. Harry przygryzl
wargi, zeby nie zakwilic. Dlaczego Snape wtedy nie kontynuowal? Dlaczego ten mezczyzna musial byc
taki zly?
Ale wlasnie to nakrecalo Harry'ego. Podlosc Snape'a. Mezczyzna bawil sie nim. Podarunek - pióro z
slodko-gorzkich snów chlopaka - tak na prawde nie byl podarunkiem. Byl tortura. Harry usmiechnal sie z
aprobata.
- Hej, Harry! Schodzisz na dól, by nas pozegnac, czy nie?
Wzdychajac, Harry wyslizgnal sie z lózka i zamknal w kufrze zarówno pióro jak i swój dziennik, zanim
zaczal sie ubierac. Nigdy nie byl tak wdzieczny za bycie czarodziejem. Rózdzka umozliwiala ograniczenie
ruchów do minimum. Smaganie i podrywanie bylo wystarczajaco bolesne.
***
Po lzawych pozegnaniach, obietnicach, ze beda w kontakcie, ze beda sie spotykac, ze nigdy sie nie
zmienia i innych nonsensach, które towarzysza koncu ery, Harry spakowal swój kufer, zmniejszyl go do
rozmiaru kieszonkowego i wyruszyl do Hogsmeade. Musial przyznac, ze czul sie lekko rozczarowany tym,
ze nie zobaczyl rano Snape'a. Chcial mu osobiscie podziekowac za podarunek, ale Mistrz Eliksirów okazal
sie nieuchwytny. Poddajac sie, Harry napisal krótki liscik i dal go Hedwidze, by go doreczyla. Pomyslal, ze
moze warto by wspomniec, ze bedzie w poblizu Hogsmeade, gdyby Snape byl zainteresowany, ale nie
mógl znalezc sposobu, by poszerzyc zaproszenie, bez robienia z siebie glupca. Poprzestal wiec na:
"Szanowny Profesorze Snape, dziekuje, uszanowania, Harry". Kiedy Hedwiga odleciala, zdal sobie
sprawe, ze i to bylo kiepskie.
Wydawalo mu sie odpowiednim, ze te ostatnie slowa skierowane do Snape'a mogly po prostu posluzyc
do dalszego upokorzenia Harry'ego.
Dotarl do Trzech Miotel, gdzie juz wczesniej zdecydowal sie podjac letnia prace. Nie, zeby jej
potrzebowal. Nadal mial kupe pieniedzy po rodzicach, które w polaczeniu z fortuna odziedziczona po
Syriuszu wystarczylyby, by zapewnic mu dostatnie zycie przez przynajmniej nastepna dekade.
Potrzebowal po prostu jakiegos zajecia, którym móglby wypelnic czas miedzy koncem roku szkolnego a
zaczynajacym sie na jesieni treningiem aurorskim. Kiedy zdecydowal sie na mieszkanie nad Trzema
Miotlami, pomyslal, ze praca barmana moglaby byc dobrym wprowadzeniem w dorosly swiat (jak to
nazywal pan Weasley).
Harry wzial gleboki oddech, zanim wsunal klucz do otworu w drzwiach do swojego nowego mieszkania.
Serce walilo mu z podekscytowania. Koniec z Dursleyami. Koniec ze wspóllokatorami budzacymi go
swoim chrapaniem. Koniec z Filchem wpakowujacym go w tarapaty, kiedy tylko opusci lózko. Koniec ze
skrzatami domowymi przestawiajacymi jego rzeczy. Poczul sie wolny. Przekrecil klucz i uslyszal klikniecie
zamka. Otworzyl drzwi i wkroczyl do srodka.
Mieszkanko skladalo sie z jednego pokoju, wyposazonego w aneks kuchenny i kominek. Wystarczajaco
miejsca na lózko i, byc moze, kanape. Podsumowujac: bylo zbyt ciemne, zbyt male i zbyt zakurzone.
Innymi slowy: doskonale. Przynajmniej zdaniem Harry'ego. Usmiechajac sie zaczal przemierzac pokój, by
otworzyc jedyne, male okienko, kiedy nagle zderzyl sie z czyms. Sadzac po odglosie, bylo zrobione ze
szkla. Zaczelo sie toczyc. Harry kucnal, by blizej sie temu przyjrzec.
- Lumos - wymamrotal wyciagajac rózdzke. Podniósl mala buteleczke czegos, co zdawalo sie byc
atramentem. Czerwonym atramentem. Harry poczul szarpniecie w okolicach zoladka, jak tylko
przypomnial sobie swoja fantazje ze Snape'em, piszacym po jego ciele atramentem, którego profesor
uzywal do obrazania jego inteligencji podczas sprawdzania prac domowych. Wzial uspakajajacy oddech.
To niemozliwe, zeby... Snape nie wiedzial, gdzie Harry zamieszkal. Chlopak pomyslal, ze to musi byc
zbieg okolicznosci. Bardzo interesujacy zbieg okolicznosci, jesli wziac pod uwage, ze tego samego ranka
otrzymal pióro.
Po zdecydowanie zbyt dlugiej chwili, spedzonej na wpatrywaniu sie rozmarzonym wzrokiem w etykietke,
Harry postawil buteleczke na pólce nad kominkiem. Musial sie pospieszyc, jesli zamierzal zdazyc z
niezbednymi zakupami przed rozpoczeciem pracy o piatej. Rzucajac ostatnie zdziwione spojrzenie na
atrament, Harry opuscil mieszkanie.
***
- Czesc, madame Rosmerto! - chlopak powital wlascicielke gospody niesmialym usmiechem.
- Madame? - luki brwiowe Rosmerty uniosly sie w góre. Zasmiala sie glosno i potrzasnela glowa. - Harry,
naprawde. Rosmerta wystarczy. Ale jesli nazwiesz mnie Rosy, rzuce na ciebie urok - dodala z udawana
powaga. - No, wiec zaczynamy?
Harry skinal glowa, a potem podazal za Rosmerta przez najblizsza godzine, próbujac nadazac z
przyswajaniem informacji, które mu podawala. Zanim skonczyla go oprowadzac, Harry wiedzial, ze piwo
kremowe podaje sie w butelkach, nazwa "Chwyt Czarownicy" nie powinna wywolywac na jego twarzy
rumienców i ze lód byl przechowywany gdzies tam. Ilosc klientów wzrastala stopniowo i - wedlug
Rosmerty - miala zwielokrotnic sie przed dziesiata. Widzac przerazenie na twarzy chlopaka, zasmiala sie
serdecznie i nalala mu kolejke Ognistej Whisky.
- Nie martw sie. Wiekszosc z nich pije Ognista, albo ciemne piwo. Jesli ktos bedzie chcial cos specjalnego,
niech ci powie, z czego to sie sklada, a ty zmniejsz procenty o polowe.
Noc nadeszla szybko - zbyt szybko i Harry dawal z siebie wszystko, by sprostac swoim obowiazkom.
Nigdy nie zgadlby, ze podawanie drinków moze byc takie ciezkie. Klienci byli jednakze bardzo cierpliwi i
przyjaznie nastawieni, na co wplyw mial fakt, ze byli obslugiwani przez slawnego Harry'ego Pottera.
Chlopak byl niemalze wdzieczny za to, ze pub zostal wypelniony po brzegi, bo dalo mu to dobra
wymówke od sluchania dlugich historii na ulubiony temat wielu gosci: "co ja robilem w noc, kiedy Czarny
Pan upadl". Jako, ze Czarny Pan upadal dwukrotnie, opowiadania mialy zwykle swoje kontynuacje.
Zanim pub zostal zamkniety, Harry wielokrotnie myslal, ze padnie z wyczerpania. Jego miesnie, chociaz
rozgrzane od ciaglego ruchu, nadal bolaly z nadwerezenia. Chlopak pomyslal z utesknieniem o lazience
prefektów w Hogwarcie. Kapiel. Oddalby za nia wszystko, co posiadal. Teraz pozostalo mu tylko pluc
sobie w brode za wynajecie mieszkania, które nie posiadalo wanny.
Uprzatnawszy pub, Harry zamierzal udac sie na góre i wyciagnac sie na swoim nowym materacu, kiedy
zostal zatrzymany przez Rosmerte.
- Harry. Znalazlam to na jednym ze stolików.
Chlopak spojrzal na koperte, a potem na swoja szefowa.
- Dla mnie?
Wzruszyla ramionami.
- No cóz, jestes jedynym H. Potterem, jakiego znam.
Harry wzial koperte. Jego oczy powedrowaly po kanciastym pismie jego bylego profesora. Harry nie
zauwazyl go w pubie, ale przeciez byl zajety. Czy Snape pojawil sie tu przypadkiem, czy przyszedl
specjalnie, by zobaczyc sie z Harrym? Przez lomot w sowoich uszach slyszal, jak Rosmerta zyczy mu
dobrej nocy. Wydukal swoje pozegnanie i pobiegl w góre schodów do swojego mieszkania. Otworzyl
drzwi i wpadl do kawalerki. Jak tylko zapalil lampy, usiadl i rozerwal koperte.
W srodku znalazl dwa kawalki pergaminu. Mniejszy poinstruowal Harry'ego, ze ma byc odczytany jako
pierwszy, czemu chlopak sie podporzadkowal.
Co sie dzieje, Potter? Wersje wydarzen przecietnych ludzi Cie nie interesuja? Jak dlugo bedziesz sie
upokarzal, zanim Twoja arogancja przekona Cie, ze ta posada jest ponizej godnosci Chlopca, Który Ocalil
Swiat? Piedestal, na którym siedzisz, zostal zbudowany przez tych, których ignorujesz.
Harry pozwolil liscikowi wyslizgnac sie z jego dloni i opasc na podloge. Wewnatrz gotowal sie z
wscieklosci i gniewu. Nigdy nie prosil, by go stawiac na piedestale. Nie mial czasu, by wysluchac
opowiadania kazdej czarownicy i kazdego czarodzieja. Pracowal! I nie byl arogancki. Nie wybral swojego
losu! Jak Snape smial go osadzac?
Im wiecej myslal o oskarzeniach Snape'a, tym bardziej byl rozgniewany. A im bardziej byl rozgniewany -
tym twardszy stawal sie jego czlonek - co irytowalo go jeszcze mocniej. Do czasu, gdy przypomnial sobie,
ze ma jeszcze do przeczytania drugi, dluzszy liscik, byl juz gotowy zabic i zerznac Snape'a. Niekoniecznie
w tej kolejnosci.
Zaciskajac szczeki, spojrzal ze wsciekloscia na, wyrazajaca zlosliwy usmieszek, kursywe pisma mezczyzny.
Do jakiego stopnia potrafisz byc posluszny? Wez pióro i atrament i rozbierz sie. Nie czytaj dalej, zanim
nie wykonasz polecenia.
Harry oparl sie pokusie zlamania zakazu. Na swój dziwny sposób Snape zdawal sie wiedziec pewne
rzeczy. Chlopak nie chcial zaprzepascic tego, co mialo sie stac, czymkolwiek mialo to byc. Nadal byl zly,
ale w stosunku do Snape'a to bylo normalne. Nie bylo czasu na dume. Wyciagnal pióro, spoczywajace
nadal w swojej plastikowej okrywie na dnie kufra. Podnoszac atrament z póleczki nad kominkiem,
zastanawial sie, jak Mistrz Eliksirów dowiedzial sie, gdzie Harry teraz mieszkal i jakim sposobem dostal
sie do jego apartamentu. Zdecydowal, ze pewne sprawy, takie jak jego duma, przestaly byc w tej chwili
wazne. Byl zbyt ciekawy. I bardzo podniecony.
Sciagnal szaty, zastanawiajac sie, czy aby nie powinien wziac prysznica przed kontynuowaniem gry. Mial
nadzieje, ze sie ubrudzi. W tym szczesliwym przypadku, prysznic móglby równie dobrze wziac na koncu.
Jak juz byl calkiem nagi, usiadl z powrotem na materacu i wzial do reki list.
Jestem pod wrazeniem, Potter. Nie myslalem, ze jestes zdolny do posluszenstwa.
Harry zastanawial sie, skad profesor wiedzial, ze on poslucha. Slowa Snape'a brzmialyby raczej
smiesznie, gdyby chlopak kontynuowal czytanie wbrew instrukcji. Pozwolil sobie na zlosliwy usmieszek,
zanim powrócil do pergaminu.
Wez pióro. Teraz.
Harry spojrzal na wspomniany przedmiot. Byl nim zafascynowany przez tak dlugi czas, ze dotykanie go
zdawalo mu sie teraz swietokradztwem. Przygryzl dolna warge, zanim odwazyl sie zdjac plastik.
Przejechal wskazujacym palcem wzdluz stosiny. Zadrzal.
Biorac uspakajajacy wdech, Harry podniósl pióro, trzymajac je pomiedzy palcem wskazujacym a
kciukiem. Móglby przysiac, ze poczul, jak elektryczne cieplo penetruje jego skóre, rozchodzi sie
wewnatrz dloni, wedruje wzdluz przedramienia, az cale cialo zdawalo sie buzowac goraca energia.
Oddech chlopaka uciekl w cichy jek. Nie mogac sie oprzec, Harry przeciagnal czubkiem choragiewki
wzdluz swoich ust, dokladnie tak, jak to robil Snape podczas tych kilku zapierajacych dech w piersiach
momentów. Dotyk cudownie lekki, niczym szept, zostawil uczucie mrowienia na ustach Harry'ego.
Chlopak zlizal je z warg i wrócil do listu. Jego oczy poszerzyly sie, a szczeka opadla, gdy przeczytal:
Zrobisz to, co Ci karze. Ni mniej, ni wiecej. Jesli bedziesz nalegal na bycie nieustepliwym, Potter, ta mala
gra sie skonczy. Jasne?
- Tak, sir -odpowiedzial Harry, niemal natychmiast czujac sie smiesznym z tego powodu.
Jak Snape to robil? Po prostu zgadl, jak Harry sie zachowa? Czy moze pergamin byl w jakis sposób
zaczarowany? Chlopak chcial przeczytac calosc, by dowiedziec sie, co jeszcze zostalo napisane, ale bal
sie, ze Snape rzeczywiscie przestanie. Nie mógl ryzykowac. Po rozejrzeniu sie wokolo, by jeszcze raz
upewnic sie, ze jest naprawde sam, Harry wrócil do pergaminu. Glos w jego glowie, jednakze
przypominal mu cos, co kiedys pan Weasley powiedzial Ginny: "nigdy nie ufaj niczemu, co potrafi myslec
samodzielnie, jesli nie wiesz, gdzie jest jego mózg". Harry nigdy nie nalezal do przestrzegajacych
ostrzezenia. Nie zamierzal teraz zaczynac.
Dobrze. Moze nie jestes w koncu az tak beznadziejny. Polóz sie i choragiewka pióra pokonaj droge od
szczytu swojego czola az do pepka - powoli i lekko, z zamknietymi oczami. Zrób to teraz.
Harry nie mógl powstrzymac mysli, ze wolalby, zeby Snape wykonywal swoje polecenia wlasnorecznie,
odepchnal ja jednak szybko, z niemal paranoidalnym strachem, ze profesor móglby dowiedziec sie o niej.
Kladac sie na materacu, Harry dotknal czubkiem pióra swojego czola.
Nie byl pewny, co sie dzialo. Z miejsca, w którym choragiewka zetknela sie ze skóra, ciepla fala zdawala
sie rozlewac i rozchodzic po calym jego czole. Harry wstrzymal oddech i zeslizgnal pióro wzdluz grzbietu
swojego nosa, przez górna, potem dolna warge, brode. Doznanie zakrecilo mu w glowie. Wyraznie czul
linie, która narysowal i od której spieszylo przyjemne, mrowiace cieplo, które pokrywalo cala jego twarz,
podczas, gdy choragiewka kontynuowala swój spacer wzdluz podbródka Harry'ego. Wypuscil
wstrzymywane powietrze i zatrzymal sie na moment.
Czy powinien sie bac? Po okrucienstwie, jakiego doswiadczyl ze strony Snape'a poprzedniego wieczora,
czy powinien slepo pozwalac prowadzic sie przez cos, co moglo okazac sie kolejna sztuczka, majaca na
celu upokorzenie go? Pióro bylo bez watpienia zaczarowane, a list zdecydowanie dziwny. Co Snape
planowal? - Harry zastanawial sie z, pelnym obaw, ale i podniecenia drzeniem.
Jedynym sposobem, by sie przekonac, bylo kontynuowanie gry. Mimo ze z obiektywnego punktu
widzenia bylo to glupie, chlopak zdecydowal sie porzucic ostroznosc. W koncu, co moglo zdarzyc sie w
najgorszym wypadku?
Harry napial miesnie, by powstrzymac drzenie, kiedy wrócil do przesuwania pióra wzdluz przepisanej
sciezki. Jego zakonczenia nerwowe mrowily ze szczescia, jak doznanie, rozplywajace sie z jej srodka
wzmocnily sie. Sutki Harry'ego stwardnialy i chlopak móglby przysiac, ze tysiace niewidzialnych piór
laskotalo platy jego skóry po obu stronach linii, która tworzyl. Zanim dotarl do pepka, cala górna polowa
jego ciala byla pobudzona i jakby naelektryzowana. Jeczal nieprzerwanie, ciezko walczac, by oprzec sie
pragnieniu, by kontynuowac w dól, do tych czesci, które tak tesknily za dotykiem.
Trzesacy sie i zadyszany, Harry jeszcze raz wzial do reki list.
Podobalo Ci sie? Chcesz wiecej?
Harry tylko jeknal w odpowiedzi.
Zanurz pióro w atramencie. Zaczynajac od góry Twojej prawej kosci biodrowej, narysuj prosta linie
wzdluz podbrzusza, zaraz pod pepkiem. Teraz.
Harry usiadl i chwycil buteleczke. Otwierajac ja, zanurzyl koniec pióra w gestym, krwistoczerwonym
atramencie. W pospiechu splamil kropla swoja nowa posciel, ale nie martwil sie tym za bardzo. W
przeblysku zdrowego rozsadku przypomnial sobie, ze powinien zdjac przykrycie, zanim polozyl sie na
lokciach.
Koniuszek pióra wbil sie w niego, jak przeciagal do wzdluz przepisanej sciezki, plamiac jasne cialo. Harry
pomyslal, ze stalówka jest dziwnie ostra, niewazne, jak staral sie regulowac sile nacisku, nie mógl zelzyc
bolesnego drapania. Byl pewny, ze czesc tej lsniacej, czerwonej substancji musiala nalezec do niego.
Kiedy wreszcie przemierzyl niewielka odleglosc miedzy swoimi koscmi biodrowymi, pozwolil sobie na
chwilke odpoczynku, by zlapac oddech. Widok jego czlonka, zblizajacego sie do krwistego naciecia,
zwiekszyl jego podniecenie jeszcze bardziej. Linia lekko szczypala, podczas gdy atrament wsiakal w
plytkie zadrapanie. Harry znowu zaczal zastanawiac sie nad motywacjami Snape'a. Ale mimo ze wiedzial,
ze mezczyzna jest zlosliwym draniem, byl pewny, ze nie zrobilby nic, by go naprawde skrzywdzic. Mógl
mu zaufac. Snape ryzykowal zycie, próbujac chronic Harry'ego. Chlopak wrócil do listu.
Dobra robota, Potter. Piecze, czyz nie? Oczywiscie chcesz, zeby bolalo, nieprawdaz? Narysuj druga linie,
zaczynajac od poczatku pierwszej i prowadzac skosnie w kierunku tego apetycznego paseczka ciemnych
wlosów na srodku Twojego podbrzusza. Kreska powinna sie skonczyc u podstawy Twojego czlonka. Jesli
zrobisz to poprawnie, otrzymasz niekompletny, odwrócony trójkat. Zrób to teraz.
Przeczytanie slowa "czlonek", napisanego reka Snape'a i wyobrazenie sobie, jak brzmialoby w jego
ustach, wyslalo nowa serie dreszczy wzdluz ciala Harry'ego. Zastosowal sie do polecenia z ochota.
Ostatkiem sil powstrzymywal sie przed poglaskaniem swojego ciagle zaniedbywanego penisa czubkiem
choragiewki pióra. Jednakze, by wypelnic instrukcje Snape'a, musial sie dotknac. Z wymuszona,
medyczna obojetnoscia, Harry podniósl swoja erekcje, z miejsca, gdzie lezala w oczekiwaniu na jego
brzuchu. Prawa reka poprowadzil pióro w wyznaczonym kierunku. Przygryzl wargi, gdy wrazliwe cialo
zostalo otwarte, a atrament zaczal powoli wsiakac w swieze naciecie. Uklucia bólu, pochodzace z dwóch
krwawych linii, byly równowazone przez niemal ekstatyczne fale doznan nadal rozchodzace sie po jego
torsie. Ten kontrast doprowadzal go do szalu.
Kiedy skonczyl kreslic linie, które byla, niestety, bardziej nierówna, nizby tego chcial, Harry opadl na
plecy, próbujac jednoczesnie odzyskac kontrole nad swoim cialem - na prózno. Blogie skurcze przebiegly
przez miesnie jego brzucha. Jego twarz wykrzywila sie w niekontrolowanym grymasie pod atakiem
niewidzialnych pocalunków.
Z kazda mijajaca sekunda, mrowienie w górnych czesciach jego ciala stawalo sie bardziej intensywne, az
Harry pomyslal, ze jego cialo musi wygladac jak zasniezony ekran telewizora. Elektrycznosc i chaos. Nie
mógl oddychac. Nie mógl przestac oddychac.
Podnoszac list jeszcze raz mial nadzieje, ze to wszystko zaraz sie skonczy. Nie byl pewny, czy w
przeciwnym przypadku mialby sile kontynuowac.
Co z Toba, Potter? Czy to dla Ciebie zbyt wiele? Chcesz ulgi? Mam przestac?
Harry jeknal. Byl rozdarty pomiedzy impulsem by rozesmiac sie i krzyczec. Zblizal sie do szalenstwa. Jesli
to sie nie skonczy, to rzeczywiscie postrada zmysly.
Choragiewka pióra dokoncz trójkat od podstawy do wierzcholka. Teraz.
Reka Harry'ego tylko z lekkim oporem poddala sie jego woli. Zmuszajac swoje oczy do pozostania
otwartymi, dyszac, Harry dotknal lewego konca pierwszej linii. Zacisnal zeby i napial miesnie ramienia, by
móc je kontrolowac. Pióro laskotalo go bezlitosnie, a cieplo, które zebralo sie w górnych czesciach jego
ciala, teraz rozprzestrzenilo sie w jego podbrzuszu.
- Och... Boze... pieprzyc... - Harry przeklinal, gdy powoli, celowo dochodzil do momentu spotkania sie
linii. Goraco, którym emanowalo pióro, gromadzilo sie na granicach sciezki, która prowadzilo. Trójkat,
bedac juz prawie ukonczonym, wypelnil sie niewidocznymi, ekstatycznymi plomieniami, lizacymi skóre
wewnatrz jego boków. Harry ledwie mógl kontynuowac. Biorac gleboki wdech, chlopak zebral ostatnie
resztki woli i zamknal figure jednym szybkim pociagnieciem pióra.
Natychmiast, gdy tylko trójkat zostal ukonczony, wszystkie doznania, cala elektrycznosc, która
torturowala górne czesci jego ciala, splynela w dól, do jego wnetrza, mieszajac sie z goracem,
znajdujacym sie w nim i przelala sie do jader chlopaka, zanim wytrysnela z jego czlonka z taka szybkoscia
i natezeniem, ze az krzyknal. Doszedl gwaltownie i nagle. Nigdy nie doswiadczyl czegos tak bolesnie
cudownego w calym swoim zyciu. Sila odrzucila go z powrotem na plecy i wgniotla w materac. Nie byl
zdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu przez kilka nastepnych minut. Lezal, dyszac, a jego cialo
próbowalo przystosowac sie do bycia splukanym z uczuc. Umysl chlopaka próbowal ustalic, co sie
wlasciwie, do cholery, stalo. Powoli powracajac do rzeczywistosci, Harry zdolal jeszcze raz spojrzec na list
Snape'a.
Dobranoc, gluptasie.
Harry usmiechnal sie szyderczo i pozwolil listowi wyslizgnac sie z jego dloni i opasc, zanim stracil
przytomnosc.
***
- Harry?
Harry podniósl glowe znad poduszki i otworzyl jedno zaspane oko, by zobaczyc swojego najlepszego,
aktualnie wgapiajacego sie w niego, przyjaciela. Powoli zdal sobie sprawe, ze obiecal Ronowi, ze wybiora
sie razem na Pokatna tego popoludnia. Zaraz po tym, zauwazyl, ze lezal na brzuchu z twarza zatopiona w
poduszce, nagi, jak go Pan Bóg stworzyl, ciagle trzymajac w prawej rece gesie pióro. To moglo wyjasnic
zdezorientowany wyraz twarzy Rona.
- Ee... - zaczal Harry.
- Mysle, ze raczej wole nie wiedziec - Ron potrzasnal glowa. Harry poczul dla niego wdziecznosc, jako, ze
byl pewny, iz przy obecnym stanie swojego umyslu nie potrafilby wymyslic jakiegos dobrego klamstwa. -
Moze powinienes po prostu sie ubrac? - Ron podniósl z podlogi bokserki Harry'ego i rzucil je na lózko, po
czym odwrócil sie, by chlopak mógl sie w spokoju ubrac. Harry wciagnal je na siebie i wstal.
- Ide pod prysznic. - powiedzial, ziewajac i rozciagajac swoje zmeczone miesnie. Ron odwrócil sie w jego
strone, a jego szczeka opadla w szoku.
- Co? - Harry spojrzal w dól, by dowiedziec sie, co tak zaskoczylo jego przyjaciela. Jego zoladek opadl.
Caly tors Harry'ego pokryty byl czerwonym pismem. Pomimo zamazanego obrazu widzial, ze charakter
bez watpienia nalezal do Snape'a.
- Harry? Czy to. to nie jest... O, Bogowie... - oczy Rona zwrócily sie w kierunku lezacego na lózku pióra
Harry'ego. Spojrzal na przyjaciela z przerazeniem. - To pióro Snape'a. I jego pismo... co?
Harry usiadl z powrotem na lózku i zaczal robic, co tylko mógl, by zakryc napisy. Po kilku chwilach
intensywnego myslenia nad wyjasnieniem sytuacji, poddal sie. Jego mózg byl zbyt zaspany i zszokowany,
by byc odkrywczym. Poprzestal, wiec na pelnym irytacji jeku.
- Co tu jest napisane? - spytal, pokonany. Cholera, Snape byl zly. Gorszy niz zly. Harry chwycil poduszke,
by ukryc upokorzenie, które narastalo w jego bokserkach. Pomyslal, ze pózniej rzeczywiscie powinien
rozwazyc poszukanie profesjonalnej pomocy. Teraz byl zbyt ciekawy, co jego quasi-kochanek napisal na
jego torsie.
Ron oczyscil gardlo, a Harry rozlozyl ramiona, by ulatwic mu odcyfrowanie pisma.
- Harry, czy ty zamierzasz mi to wyjasnic?
- Pózniej, po prostu powiedz mi, co tu jest napisane.
- Dobra... "Ostatnia noc posluzyla, by udowodnic raz na zawsze, ze nie poznalbys mrocznego uroku,
nawet, gdyby byl wymalowany wzdluz Twojej klatki piersiowej czerwonym atramentem" - Ron parsknal.
- " Jak podejrzewalem, tylko dzieki glupiemu szczesciu zdolales utrzymac sie przy zyciu przez ostatnie
lata. Powinienes byc mi wdzieczny, ze nie pragne Cie zniszczyc, jako, ze jestem pewny, ze móglbym
doprowadzic do Twojej smierci. Chwila przyjemnosci nie jest warta, by za nia umierac. Ty bezmyslny,
maly zboczencu".
Po pierwszym zdaniu Harry ukryl twarz w dloniach, zachowujac wszystkie jeki upokorzenia na koniec.
Teraz pozwolil im uciec, odwracajac sie na brzuch i zakopujac swoja zarumieniona twarz w poscieli.
Napieta cisza, które zapadla po slowach Rona, pozwolila Harry'emu skutecznie pozbyc sie zawstydzajacej
erekcji. Co, do cholery, bylo z nim nie tak? Dlaczego nie mógl sobie znalezc normalnego fetysza - jak
chocby stopy czy mundury?
- Dobra. Schodze na dól, by zaczac sie upijac, a ty w tym czasie wez prysznic. Kiedy skonczysz, dolacz do
mnie. Moze do tego czasu zdecyduje, czy chce wiedziec, dlaczego masz pismo Snape'a na calym swoim
ciele.
Harry nie musial spogladac znad swojej poduszki, by wiedziec, jak wyglada twarz Rona. Mógl to sobie
wyobrazic. Jego zdaniem musiala wygladac calkiem podobnie, jak wtedy, na szóstym roku, kiedy natknal
sie na Harry'ego, dogadzajacego Draconowi w meskiej toalecie na trzecim pietrze. Zielonooki byl
zaskoczony, jak dobrze Ron zniósl tamto odkrycie. Chociaz, jesli spojrzec na jego burzliwy zwiazek z
Hermiona, latwiej mu bylo zrozumiec. Ostatnie spojrzenie na ciemna strone Harry'ego moglo byc
jednakze troche za ciezkie do przelkniecia.
Jak tylko drzwi zatrzasnely sie za Ronem, Harry przewrócil sie z powrotem na plecy, i zaczal intensywnie
wpatrywac sie w sufit, jednoczesnie rozwazajac przeslanie Snape'a. Mezczyzna mial racje. Harry byl
glupi. Choc prawda bylo, ze nie musial sie juz obawiac Czarnego Pana, nadal posiadal licznych wrogów,
których najwiekszym pragnieniem bylo zabic chlopca, który sprzatnal ich mistrza. Harry nie mial zadnego
dowodu na to, ze list pochodzil od Snape'a. Charakter pisma mozna bylo podrobic.
Kiedy mysli Harry'ego powrócily do listu, ogarnela go nagla potrzeba, by przeczytac go ponownie.
Siadajac na lózku i rozgladajac sie po pomietej poscieli, znalazl swoje okulary, troche pogiete, jako, ze
pewnie sie na nich polozyl i butelke czerwonego atramentu, ale zadnego listu. Przepadl.
Pokonany, Harry poszedl pod prysznic. Slowa wypisane na jego klatce piersiowej nie daly sie zmyc,
niewazne, jak mocno je szorowal. Nie rozczarowalo go to jednak tak bardzo, jak myslal, ze powinno. Po
wysuszeniu sie, ubraniu i jeszcze jednych, daremnych poszukiwaniach listu, Harry zszedl po schodach do
pubu, przygotowujac sie na przesluchanie.
- Wyjasnij - powiedzial Ron po przelknieciu czegos, co wygladalo na jego czwarta Ognista. Harry usiadl
naprzeciwko przyjaciela, biorac lyk piwa kremowego.
Wzial gleboki wdech i zaczal opowiadac o dzienniku, piórze i w koncu o liscie. Staral sie zawierac tylko
niezbedne szczególy, ale Ron i tak musial go szturchnac, kiedy utknal w swojej opowiesci na kwestii
pióra. Twarz rudzielca wyrazala jedynie lekkie zdegustowanie.
- No cóz, reszte juz znasz - Harry skonczyl z westchnieniem. - Przepraszam, ze musiales to zobaczyc -
czarnowlosy przypomnial sobie, ze juz kiedys mówil te slowa. Prawie wspólczul Ronowi, który mial duzo
wiekszy wglad w jego zycie seksualne, niz najlepszy przyjaciel powinien miec.
Ron potrzasnal glowa.
- Dobra. Moge zrozumiec Malfoy'a. To dupek, ale przynajmniej jest atrakcyjny, oczywiscie jak na faceta.
Ale Snape? Harry... potrzebujesz pomocy. Powaznie. On jest taki tlusty. I wredny... i jego nos... jak
mozesz chciec... - Ron skrzywil sie i wyraznie wzdrygnal.
Harry wzruszyl ramionami. Z cala pewnoscia nie potrafil tego wyjasnic. Byl przerazony, kiedy po raz
pierwszy umiescil pojecia "Snape" i "seksowny" w tym samym pociagu mysli. Ale im czesciej wracal do
tego pociagu, tym blizej te slowa kolo siebie staly, az Snape - wredny, tlusty dran stal sie seksownym
Snape'em - wrednym, tlustym draniem z piórem i zlowrogim spojrzeniem. Nie wspominajac jego
cudownych drwin i...
- Moze powinnismy pogadac z Hermiona o tym zakleciu - powiedzial slabo Ron. - Mam na mysli, ze nie
wiesz, co ono powoduje, prawda? Moze byc niebezpieczne.
- Nie. Snape nie skrzywdzilby mnie, tylko mnie upokarza. Wolalbym, zeby nikt inny sie nie dowiedzial...
Sam wiesz.
- O czym? Ze jestes rabniety? - Ron zaoferowal mu usmiech.
- Wlasnie - wymamrotal Harry.
***
Szanowny Profesorze Snape,
Mial Pan racje w tym, co Pan powiedzial. Bylem glupi. Ale jesli nikt nie wiedzial, ze Pana lubie, nie
pomyslalem, ze ktokolwiek inny móglby napisac ten list. Mysle, ze Panu ufam. Swoja droga, zwracam
pióro.
Dziekuje za ostatnia noc,
Harry.
P.S. Czy móglby mi Pan powiedziec, jak pozbyc sie atramentu? Prosze.
Harry jeszcze raz przeczytal list, zanim przymocowal go do paczuszki, która umiescil na lapce Hedwigi.
Jesli sie nie pospieszy, moze stracic swoja silna wole. Po rozmowie z Ronem tego popoludnia, Harry
zdecydowal, ze potrzebowal jeszcze raz ocenic swój gust, co do kochanków. Moze spróbowac umówic
sie z kims, kto go lubil? Mial tylko nadzieje, ze zdola odwzajemnic sympatie.
Nieprawda bylo, ze Harry'ego pociagali tylko jego wrogowie. Zdarzylo mu sie kilkakrotnie zakochac w
kims, kto nim nie pogardzal. Kiedy nad tym sie zastanawial, zdal sobie sprawe, ze to energia animozji
byla dla niego tak nieodparta. Z Draconem odkryl, ze goraca nienawisc nie róznila sie zbytnio od
ognistego pozadania. Jego pociag do Snape'a byl nawet silniejszy, poniewaz w rzeczywistosci lubil
profesora jako osobe. Ten mezczyzna byl zabójczo zabawny. I, chociaz z pozoru zachowywal sie jak
zimny dran, ryzykowal zycie, walczac przeciwko Voldemortowi. Byl... intrygujacy.
Harry zmusil sie, by porzucic te mysl. Ron mial racje. Ta obsesja byla niezdrowa. Snape bawil sie nim. Nie
bylo w porzadku, ze chlopakowi sie to podobalo. Ze tego chcial.
Wzdychajac, Harry otworzyl okno, by wypuscic Hedwige. Pozwolil sobie na chwile pozegnania z piórem,
zanim zaczal przygotowywac sie do pracy. Staral sie nie zastanawiac, jaka bedzie reakcja Snape'a. Staral
sie nie zywic nadziei, ze mezczyzna bedzie rozczarowany i bedzie nalegal, by Harry zatrzymal pióro jako
prezent pozegnalny. Staral sie nie pamietac o tym, jak bardzo podobalo mu sie bycie osobista zabawka
Snape'a.
Cholera. Ostatni raz posluchal Rona.
Zwalczajac fale zalu, Harry poszedl do pracy.
***
- Dobry wieczór, panie Potter - Harry podskoczyl, kiedy uslyszal rozchodzacy sie w ciemnosciach jego
mieszkania glos. Wyciagnal rózdzke i zapalil lampe.
- Profesor? Co?. Jak?.
- Twoje fiuu jest otwarte. Kazdy moze sie tu dostac. Rzeczywiscie powinienes je zamknac.
Och. Harry nigdy wczesniej nie byl podlaczony do sieci fiuu. Nie zdawal sobie sprawy, ze trzeba je
zamykac i otwierac. Skinal glowa. Wracajac myslami do aktualnej sytuacji zadal wreszcie wlasciwe
pytanie.
- Co pan tu robi?
Harry próbowal ostudzic wrzaca sie w nim niecierpliwosc. Oczekiwania prowadza do rozczarowan -
przypominal sobie w kólko. I wlasnie spedzil caly wieczór na przekonywaniu siebie, ze nie jest
zainteresowany tym mezczyzna, który wlasnie. dobry Boze. usmiechal sie do niego z wyzszoscia. Harry
szybko odwrócil wzrok i spróbowal przywolac z pamieci slowa Rona o okazywaniu odrobiny szacunku dla
siebie samego.
- Prosiles o usuniecie atramentu, tak czy nie?
Zoladek Harry'ego opadl z rozczarowania. Niech cholera wezmie jego nadzieje.
- Ach, rzeczywiscie - Harry wkroczyl przez próg do swojego mieszkania i zamknal za soba drzwi.
Pospiesznie zaczal zdejmowac szaty, by umozliwic Snape'owi usuniecie napisów, kiedy ten go
powstrzymal.
- Chwileczke, panie Potter - Harry zatrzymal sie przy trzecim zapieciu i podniósl wzrok na Mistrza
Eliksirów. - Czy móglbym zapytac, dlaczego zwróciles pióro?
Harry parsknal ponuro. Sam przez caly ten wieczór w kólko zadawal sobie to pytanie.
- Mysle, ze to dlatego. no cóz, udowodnil pan swoja racje ostatniej nocy, prawda?
- Doprawdy? A jaka byla moja racja? - Snape rzucil wyzwanie. Harry z latwoscia mógl uslyszec czajaca sie
w jego glosie drwine. Zadrzal, poczym przeklal sie za swoja slabosc.
- No cóz. to, co pan napisal. Bylem glupi, zeby. nie myslalem. J-ja teraz rozumiem - Harry utkwil wzrok w
podlodze. Jego serce uderzalo z taka sila, ze szum w uszach prawie zagluszyl wypowiedz Snape'a.
- Glupi chlopak.
Harry zacisnal wargi w wyrazie gniewu i spojrzal przed siebie. Jego próba rzucenia wscieklego spojrzenia
zostala szybko przerwana, a jego szczeka opadla w dól, kiedy Snape zaczal isc w jego kierunku.
Wstrzymal oddech. Znowu robil z siebie glupca. Oczekiwal, a mezczyzna bawil sie nim, patrzac na niego
w ten sposób. Uwodzicielski i zarazem grozny. Harry zamknal usta i przelknal skowyt, kiedy Mistrz
Eliksirów sie zblizyl. Zacisnal szczeki i spróbowal wygladac godnie.
Palce Snape'a podjely przerwane przez Harry'ego rozpinanie szat. Mezczyzna przyciagnal go do siebie za
material. Jak tylko ubranie bylo rozpiete wystarczajaco daleko, rece Snape'a zsunely szate z ramion
chlopaka, opuszczajac ja w dól, az zatrzymala sie u jego stóp.
Harry przestal próbowac pokonac drzenie calego ciala. Snape dotykal go, podwijajac jego T-shirt.
Chlodne palce muskaly skóre chlopaka, kiedy sciagaly jego koszule. Jeki, które Harry przelykal, uwolnily
sie i wyszly przez rozchylone usta. Podniósl wzrok, by spotkac mroczne spojrzenie.
- Twoja niemoznosc wykrycia subtelnosci jest zdumiewajaca, maly, niewdzieczny glupcze. Otrzymales to,
o co prosiles - zostales popisany, zniewazony - Snape przeciagnal dlonia po slowach, wypisanych na
klatce piersiowej Harry'ego. - Czy to byla pomylka, czy rzeczywiscie chciales tego, co opisales w swoim
dzienniku?
Glos Snape'a byl niczym niski pomruk, wibrujacy w ciele Harry'ego. Chlopak poczul, jak jego glowa robi
sie lekka, czul sie, jakby mial zaraz upasc. Polozyl rece na ramionach mezczyzny, by sie oprzec i, lapiac
oddech, wykrztusil:
- Nie. Chcialem tego. Tylko, ze. Mialem na mysli, ze nie.
Snape przerwal jakajacemu sie chlopakowi i reszta zadania wydostala sie z ust zielonookiego jako jek,
który utonal w ustach Snape'a. Harry kurczowo trzymal sie barków mezczyzny, pewny, ze, jesli ten go
odepchnie, to chlopak z pewnoscia nie utrzyma sie na nogach. Chcial byc na to przygotowany. Ale Snape
go nie odepchnal. Ten niesamowity jezyk, który wyprodukowal niezliczone zniewagi i kasliwe uwagi,
penetrowal usta Harry'ego i piescil jego jezyk. Dlonie Snape'a spoczely na biodrach chlopaka, a ich kciuki
zaczely gladzic skóre tuz nad linia dzinsów.
Do czasu, kiedy Snape oderwal sie od niego, by zaczerpnac powietrza, Harry byl juz tylko nadzieja. Jego
cialo bylo napiete i wyczekujace. Cicho modlil sie, zeby tym razem Mistrz Eliksirów nie zamierzal byc
okrutny. Przynajmniej nie w taki sposób, jak wtedy, gdy dal mu szlaban. Zbadal oczy Snape'a. Plonaca
dzikosc, która w nich znalazl, dala mu iskierke nadziei.
- Wziales je ze soba? - spytal bez tchu. Zobaczyl podstepny blysk w oczach mezczyzny. Twarz Snape'a
wykrzywila sie w zlowrogim usmieszku. Harry przygryzl dolna warge, po raz pierwszy w pelni rozumiejac,
co to znaczy roztopic sie.
Dlonie Snape'a przesunely sie wzdluz napietego brzucha chlopaka i zaczely rozpinac jego dzinsy. Harry
kopniakami pozbyl sie butów. Sciagnal skarpetki, pracujac nad tym jedynie stopami, i zaczal rozpinac
szaty Snape'a. Profesor natychmiast unieruchomil jego rece.
- Czy mówilem, ze mozesz to robic? - warknal.
Harry spróbowal pozbyc sie niesmialego usmiechu, który wykwitl na jego twarzy. Opuscil rece i pozwolil
mezczyznie sciagnac jego dzinsy i bokserki. Snape zmierzyl spojrzeniem nagiego chlopaka. Harry wydal
nieartykulowany okrzyk, kiedy mezczyzna odsunal jego nabrzmialy czlonek, by zbadac linie, które Harry
narysowal poprzedniej nocy.
- Bardzo niechlujna robota, Potter.
- Zrobilem, co moglem - Harry zripostowal drzacym glosem. Snape spojrzal na niego z wsciekloscia.
- Czy ty mi pyskujesz?
Oddech Harry'ego przyspieszyl sie.
- Tak, sir - odpowiedzial miekko. Snape usmiechnal sie znaczaco, po czym przycisnal swój palec
wskazujacy do klatki piersiowej chlopaka, popychajac go do tylu, az ten zatrzymal sie na drzwiach.
- Zetrzyj ten usmiech ze swojej twarzy, Potter - powiedzial, siegajac do okularów chlopaka i zdejmujac
mu je z nosa. - Odwróc sie.
Harry usluchal drugiego z rozkazów, jako, ze wydawal mu sie latwiejszy do wypelnienia. Jednakze
usmiech zniknal z jego twarzy, kiedy reka Snape'a przycisnela niemal bolesnie jego glowe do drzwi. Czul,
jak cialo mezczyzny zbliza sie do jego ciala. Snape pochylil sie nad nim i wyszeptal mu do ucha:
- Wyobrazalem sobie ta sytuacje od dwóch tygodni, Potter. Jakby znoszenie ciebie na moich zajeciach
nie bylo wystarczajaco irytujace, musiales jeszcze zadreczac moja prywatnosc wizjami ze swojego
nadmiernie aktywnego swiata fantazji. Czy slyszal pan kiedys powiedzenie: "Uwazaj, o co prosisz", panie
Potter? Nie ruszaj sie.
Snape oddalil sie na niewielka odleglosc, nadal przyszpilajac czolo Harry'ego do drzwi. Opuszki palców
drugiej dloni szybkim ruchem zeslizgnely sie wzdluz kregoslupa chlopaka. O malo nie zamruczal z
rozkoszy, ale zamiast tego zadrzal, kiedy jeden z palców zatrzymal sie na jego kosci ogonowej. Harry
jeknal, by go ponaglic, po czym zacisnal szczeki, gdy palec nagle zniknal. Snape zachichotal niskim
glosem.
Miesnie Harry'ego napiely sie niespodziewanie, gdy poczul, jak choragiewka pióra laskocze tyl jego szyi.
Zaczerpnal pospieszny wdech, by uspokoic kolejna fale dreszczy, która zainicjowal ten dotyk. Harry zdal
sobie sprawe, ze przedmiot nie byl juz zaczarowany, ale z pewnoscia nie uczynilo go to mniej
ekscytujacym. Kiedy pióro rozpoczelo podróz w dól jego pleców, chlopak walczyl ciezko, by pozostac
nieruchomym. Jego skóra byla w tym miejscu niezwykle wrazliwa i cokolwiek lzejszego niz mocny uchwyt
wywolywalo laskotki. Przygryzl dolna warge az do krwi. Nie zamierzal tego zrujnowac. Bedzie stal
sztywno. Ale kiedy pióro przesunelo sie miedzy jego lopatkami, cialo Harry'ego skurczylo sie
mimowolnie. Zaczal chichotac i wiercic sie, by uwolnic sie od tych tortur.
- Nie! Prosze. Nie moge. Ach!
Snape ucial protesty Harry'ego mocnym ugryzieniem w szyje. Bylo dziwnie orzezwiajace. Rozdarty
pomiedzy bólem, jaki wywolywaly, zatapiajace sie w jego skórze, zeby i potwornie lekkimi pieszczotami
pióra, chlopak nie mógl zrobic nic poza skomleniem do twardych drzwi.
Mezczyzna kontynuowal muskanie sciezki wzdluz kregoslupa Harry'ego. Jak tylko pióro dotarlo do
polowy jego pleców, zielonooki mógl sie troche zrelaksowac. Snape musial to wyczuc, bo rozluznil
uchwyt na szyi Harry'ego, po czym przejechal jezykiem po czerwonym sladzie. Chlopak jednakze byl
teraz skoncentrowany na piórze, które wlasnie siegnelo jego rowka. Czy Snape da mu to, czego pragnie?
Znajac w pelni niebezpieczenstwa, jakie niosly za soba oczekiwania, Harry próbowal nie chciec, by pióro
kontynuowalo swoja podróz. Staral sie zachowac ambiwalentna postawe wobec tego, co mialo nadejsc.
Jednakze, gdy choragiewka zawahala sie na jego kosci ogonowej, Harry wstrzymala oddech, a jego tylek,
opetany swoim wlasnym pragnieniem, wypial sie w niewypowiedzianym blaganiu.
Snape wsunal stope pomiedzy stopy Harry'ego i naklonil je tym samym do rozsuniecia sie. Mlodszy
mezczyzna poczul, jak pióro balansuje na skraju jego rozkoszy, poczym znika. Wydal jek niezadowolenia,
który szybko przemienil sie w nieartykulowany krzyk aprobaty, gdy choragiewka zaczela laskotac tyl jego
jader, a potem przesunela sie wzdluz wrazliwej skóry za nimi, zmierzajac z powrotem do jego wejscia.
Harry zaskamlal zalosnie. Nie zdawal sobie sprawy, ze Snape przestal przyciskac jego glowe do drzwi, az
do momentu, gdy odrzucil ja instynktownie w tyl. Korzystajac z tej odrobiny wolnosci, spojrzal za siebie,
by zobaczyc, jak Mistrz Eliksirów usmiecha sie do niego szelmowsko. Harry wlasnie mial go
poinformowac, ze tortury sa nielegalne, ale w tym samym momencie pióro jeszcze raz musnelo jego
wejscie i cala potrzeba, jaka sie tam zebrala, zaskowytala radosnie. Harry stracil ciaglosc mysli.
- Polóz sie.
Byl w polowie drogi na podloge, zanim Snape go zatrzymal.
- Na lózku - wyjasnil z lekko rozbawionym usmiechem.
- Och - odpowiedzial Harry, spogladajac w kierunku rzeczonego mebla, który nagle wydal mu sie odlegly
o mile. Wzdychajac, powrócil do pozycji stojacej i spojrzal z zalem na podloge, poczym pospiesznie
wykonal rozkaz. Przez siedem lat zycia w Hogwarcie, zwazywszy na brak prywatnosci w dormitoriach,
Harry nigdy nie uprawial seksu w lózku. Nigdy nie wydawal mu sie to dziwnym, ze raczej lubil podloge.
Cos bylo w upadaniu na nia w chwili namietnosci i czuciu twardego kamienia pod kolanami, co
sprawialo, ze doswiadczenia stawaly sie jeszcze bardziej ekscytujace. Ale jesli Snape chcial go na lózku,
Harry zastosowal sie do tego z radoscia. Wazne bylo to, ze Snape chcial jego.
Zatrzymujac sie na skraju materaca, chlopak obrócil sie, by zobaczyc, jak mezczyzna podaza w jego
strone, rozpina swoje szaty z piórem, zatknietym miedzy zrecznymi palcami. Harry przez chwile napawal
sie realizmem sytuacji. Mial uprawiac seks ze Snape'em! Ile razy o tym fantazjowal? Ile nocy spedzil z
twarza zatopiona w poduszce, by stlumic swój przyspieszony oddech, kiedy glaskal sie, wyobrazajac
sobie, ze to reka Snape'a przesuwa sie po gladkiej powierzchni jego czlonka, palce Snape'a szarpia
bezlitosnie jego sutki, ciagna za wlosy, pieprza go.
- Jakiego mnie chcesz? - spytal Harry, uzywajac do tego ostatniego tchu.
- Krzyczacego - odpowiedzial Snape, podchodzac do chlopaka. - Blagajacego o litosc - dodal, zeslizgujac
szaty ze swoich ramion i pozwalajac im opasc na podloge. - Rozbitego - dokonczyl, stajac przed Harrym w
bialej koszuli z wysokim kolnierzykiem i czarnych, luznych spodniach. Po czym pochylil sie, by polizac
szyje chlopaka, który w odpowiedzi zamknal oczy i westchnal "o Boze!".
Zanim Harry zdolal zauwazyc, jak to sie stalo, juz lezal w poprzek lózka z twarza przyklejona do materaca,
co bylo dla niego calkiem w porzadku. Uslyszal dudnienie butów, uderzajacych o posadzke i poczul, jak
materac ugina sie obok niego. Odwrócil glowe, by zobaczyc, jak Snape odkreca zakretke buteleczki,
która, jak Harry sobie to wyobrazal, zawierala czerwony atrament. Zastanawial sie, czy nie zapytac, skad
on pochodzil i czy nie byl to ten sam, którego uzyl poprzedniej nocy, ale szybko zdecydowal, ze nie mialo
to znaczenia. To, co sie liczylo, to to, ze wlasnie miala zrealizowac sie jedna z jego fantazji.
Chlodna dlon spoczela miedzy lopatkami Harry'ego i chlopak spial sie, gdy poczul szklane dno butelki na
swojej skórze. Uslyszal dzwiek stalówki, uderzajacej o szklo. Wzial gleboki oddech, by sie przygotowac,
jednoczesnie modlac sie, aby cokolwiek, co sie stanie, nie laskotalo. Poduszeczka prawej dloni Snape'a
przycisnela sie do lopatki Harry'ego i chwile pózniej ostry czubek pióra dotknal jego skóry po prawej
stronie kregoslupa. Stalówka zawahala sie przez moment i Harry uslyszal, jak mezczyzna szepce cos,
zanim z powrotem dotknal jego lopatki.
Chlopak zamknal oczy i spróbowal skoncentrowac sie na literach rytych w jego skórze. Za kazdym razem
mógl wyróznic kropke nad "i" i daszek nad "t", ale reszta znaków pojawiala sie zbyt szybko, by mógl
nadazyc. Kazde pociagniecie pióra przechodzilo przez jego kregoslup, wysylajac strumienie elektrycznej
energii do calego ukladu nerwowego. Reka, trzymajaca atrament, stala sie centrum samokontroli
Harry'ego, punktem odniesienia. Bez niej cale jego cialo rozerwaloby sie wzdluz linii pisma, schodzacego
cal po calu w dól. Slowa na jego kregoslupie zdawaly sie byc zywe i buzowac z podekscytowania w
oczekiwaniu. Na co, Harry nie wiedzial. Nie mógl sie doczekac, by sie dowiedziec.
Kiedy Snape wreszcie dotarl do konca pleców Harry'ego, chlopak byl pewien, ze jego byly profesor
podpisal sie pod tekstem. Usmiechnal sie na mysl o posiadaniu autografu Mistrza Eliksirów na swoim
ciele. Nagle reka spoczywajaca pomiedzy jego lopatkami przesunela sie z calym swoim ciezarem w dól i
Harry poczul, jak choragiewka pióra wodzi szybko po slowach, które wlasnie zostaly wyryte na jego
skórze. Nie mial nawet czasu, by sie wiercic, ale fala dreszczy podazyla za choragiewka. Reka i pióro
zniknely z jego pleców i Harry przewrócil sie na bok.
- Czy pozwolilem ci sie ruszyc? - Snape uniósl brew. Harry zobaczyl, jak mezczyzna rozpina swoja koszule
i przygryzl warge przed odwróceniem sie z powrotem na brzuch.
- Przepraszam - wymamrotal. - Co pan napisal? - ciekawosc i ostroznosc wirowaly w równych ilosciach w
jego zoladku. W przeciwienstwie do tego, co sadzil o nim Snape, Harry rozpoznawal zaklecia. Ale
zupelnie inaczej, niz poprzedniej nocy, kiedy to czul magie, przeplywajaca przez jego cialo przed
wytrysnieciem z jego czlonka, teraz nie doswiadczal niczego poza lekkim pieczeniem w plytkich
zadrapaniach.
- Pózniej - lakonicznie odparl Snape przed podniesieniem sie z lózka.
Tylko dzieki cudowi Harry znalazl wystarczajaco samokontroli, by nie odwrócic sie, gdy uslyszal szelest
zdejmowanych ubran. Chcial patrzec, jak kazdy cal ciala Snape'a jest powoli odkrywany, niczym
wskazówka, prowadzaca do tajemnicy. Ale nie dostal na to pozwolenia. Harry prawie rozesmial sie na ta
mysl - on, czekajacy na przyzwolenie Snape'a. To bylo raczej absurdalne. Czy nie sprzeciwial sie mu od
momentu, kiedy go po raz pierwszy spotkal? Czy nie bylo to jego rola, jako Harry'ego Pottera?
Harry przestal myslec o tym wszystkim, kiedy poczul, ze jego nogi sa rozchylane. Rozlozyl je chetnie i
jeknal, kiedy cialo Snape'a przykrylo jego wlasne, a biodra mezczyzny przycisnely sie, drazniac, do jego.
Harry czul, jak naprezony czlonek ociera sie o jego posladki. Oddech mezczyzny przyspieszyl sie.
Koncepcja podniecania Snape'a, slyszenia jego przyjemnosci wywolala nagly wzrost poziomu ambitnego
oczekiwania w chlopaku. Bardziej niz chcial byc doprowadzonym do szalenczej rozkoszy, pragnal
zobaczyc tam Snape'a. Slyszec jego zachecajacych jeków, nierównego oddechu, krzyków spelnienia.
Moze, jakby ladnie poprosil.
- Prosze, chce cie w moich ustach - wypowiedzenie tych slów prawie doprowadzilo go do orgazmu.
Obraz, który podazyl za ta prosba, tez nie pomógl mu w zachowaniu samokontroli. Kiedy poczul, jak
czlonek mezczyzny drga, wiedzial, ze Snape rozwaza oferte.
Wargi Snape'a przejechaly po lopatce Harry'ego, w góre szyi i w koncu przycisnely sie do jego ucha.
Prawie zapomnial o tym, ze o cos prosil, ogarniety przez te slodka torture wywolana przez te
niesamowicie utalentowane usta. Wygial sie w kierunku czlonka Snape'a. Potrzebowal tego mezczyzny w
sobie, nie wazne gdzie. Nie obchodzilo to go juz. Reka Snape'a przeniosla sie w dól, by unieruchomic
biodra Harry'ego, na co chlopak zareagowal skowyczacym "Prosze?".
- Twój brak cierpliwosci, Potter, - Snape szepnal mu do ucha, pieszczac je swoim oddechem. Reka,
trzymajaca jego biodro, zaczela przesuwac sie wzdluz jego boku - fakt, który uczynil z ciebie miernego
ucznia na moich lekcjach i który, jesli nie przylozysz sie, by go poprawic, uczyni z ciebie takze miernego
kochanka - Snape przesunal sie wzdluz ciala Harry'ego, naznaczajac ustami sciezke wzdluz jego
kregoslupa. - Seks, w przeciwienstwie do wierzen wielu mlodych, glupich czarodziejów, nie jest meczem
quiddicha. Jesli spedzisz caly czas, czekajac na znicza, zapomnisz cieszyc sie gra.
Interesujaca lekcja, pomyslal Harry. Na pewno rozwazy ja pózniej, jak tylko ten mecz sie skonczy. Teraz
zdecydowal, ze skoncentruje sie na ustach, zebach i jezyku, poruszajacych sie po jego skórze. Jeknal,
próbujac nie ocierac sie o lózko.
Kiedy ten przebiegly jezyk przesunal sie kolo jego wejscia, Harry stracil ostatnie resztki samokontroli.
Jego cialo szarpnelo sie w góre w tym samym czasie, co wyrwalo sie w tyl, a umysl chlopaka pozostal
rozdarty gdzies posrodku. Nikt wczesniej tego nie robil i Harry wlasnie zastanawial sie, dlaczego, do
cholery, nie. Jezyk Snape'a atakowal go wyglodniale i po zaledwie kilku minutach chlopak omalze nie
krzyknal "znicz!", ale w koncu poprzestal na bezsensownym mamrotaniu: "Ja. nie. pieprzyc. tak.".
Snape zdawal sie rozumiec i zaprzestal torturowania wejscia Harry'ego na rzecz lizania wewnetrznej
strony jego uda. Palce mezczyzny rysowaly wzory na dolnej czesci pleców chlopaka. Gdy tylko Harry
zlapal wystarczajaco oddechu, zdal sobie sprawe, ze byly to slowa. W momencie, kiedy ta mysl do niego
przyszla, palce zatrzymaly sie, a dlonie przewedrowaly na jego biodra i Harry zostal odwrócony na plecy.
Jak tylko chlopak zdolal wyprostowac nogi, Snape przykryl jego usta swoimi, karmiac go swoim jezykiem.
Harry zaakceptowal go ochoczo i wykorzystal zmiane pozycji, by dlonmi piescic kazda czesc ciala
mezczyzny, jaka mógl dosiegnac.
Skóra Snape'a byla dokladnie taka, jak ja sobie wyobrazal. Gladka i miekka. Czul pod palcami zebra
mezczyzny, kiedy jego dlonie przesuwaly sie wzdluz jego pleców. Byl zadowolony, ze Snape nie przerwal
kontaktu, przeciwnie, wydawalo sie, ze sprawia mu to przyjemnosc. Pocalunek stal sie bardziej
intensywny i zeby Mistrza Eliksirów chwycily warge Harry'ego. W odwecie chlopak wbil paznokcie w jego
plecy. Harry poczul, jak niski jek wibruje naprzeciwko jego wargi i zdecydowal sie zinterpretowac go jako
zalete. Powoli przeciagnal paznokciami po skórze mezczyzny i poczul, jak ten drzy. Widoczna
przyjemnosc Snape'a zwielokrotnila podniecenie Harry'ego i sprawila, ze zaczal sie zastanawiac, czy jego
byly profesor takze nie mógl obyc sie bez malej kary.
Odrywajac sie od ust Snape'a, Harry wczepil palce jednej reki w jego wlosy i przesunal glowe mezczyzny
na bok, zanim zlapal zebami za blada skóre na jego szyi. Pospieszny wdech popchnal go naprzód. Poczul,
jak miesnie jego kochanka napinaja sie, by go odepchnac, ale postanowil na to nie pozwolic. Uzywajac
sily, której nabyl przez lata utrzymywania sie na miotle, otoczyl swoimi nogami jego biodra, by go
unieruchomic. Harry czul, jak twardy czlonek Snape'a ociera sie o gladka skóre za jego jadrami. Jeknal w
szyje mezczyzny i przesunal swoje biodra w kierunku nabrzmialej meskosci.
- Potter - warknal Snape. Harry uciszyl mezczyzne kolejnym mocnym ugryzieniem, po czym przeprosil
miekkim jezykiem. Smakowal jego skóre szyi lizac i okresowo znecajac sie nad cialem przy pomocy
zebów. Przyspieszony oddech Snape'a byl muzyka dla uszu Harry'ego.
Przysuwajac sie do ucha mezczyzny, wyszeptal:
- Mysle, ze juz czas zakonczyc te gre, profesorze.
Harry zeslizgnal swoje dlonie wzdluz pleców mezczyzny, chwycil jego posladki i przyciagnal go do siebie.
Jesli znicz nie przyjdzie do Harry'ego, to Harry ruszy za nim w poscig. A to robil najlepiej.
Jakakolwiek odpowiedz, jaka Harry mógl otrzymac, zostala nagle odcieta, kiedy w jednej szybkiej, ale
pelnej wdzieku chwili chlopak przetoczyl mezczyzne na plecy. Snape wygladal na zaskoczonego ta nagla
zmiana pozycji. Zaskoczenie przemienilo sie w spojrzenie pelne grozy, kiedy tak lezal, wpatrujac sie w
Harry'ego. Zielonooki usmiechnal sie szeroko i przejechal jezykiem wzdluz podwinietej górnej wargi jego
bylego profesora, zanim rozpoczal gruntowne zglebianie jego szyi i klatki piersiowej.
Jesli bycie dotykanym przez Snape'a bylo ekscytujace, to dotykanie go zdawalo sie czysta radoscia. Harry
powoli przesuwal sie wzdluz skóry mezczyzny, zwazajac na kazda najmniejsza zmiane w tempie jego
oddechu, delektujac sie niemal niewyczuwalnymi dreszczami, które wstrzasaly jego cialem, podczas, gdy
je eksplorowal. Docenial je tym bardziej, poniewaz oczywistym bylo, ze Snape zaciekle walczyl, by
utrzymac swój dystans. Kiedy Harry chwycil zebami jego sutek, niski jek, który uciekl przez gardlo
starszego mezczyzny, trafil prosto do czlonka Harry'ego, i chlopak takze zajeczal.
Powoli, celowo, Harry przesunal sie w dól, az do miejsca, w którym chcial byc. Zatrzymujac sie na
chwileczke, by upewnic sie, ze Snape patrzy, chlopak przejechal jezykiem wzdluz calej dlugosci jego
penisa. Wargi mezczyzny rozwarly sie i Harry usmiechnal sie dziko, zanim pochylil sie, by wziac do ust
jego jadra, jednoczesnie muskajac delikatnie jego czlonek palcami.
- Pieprzyc - wyszeptal Snape, wciagajac pospiesznie powietrze. Jego dlugie palce zatopily sie we wlosach
Harry'ego. Chlopak spojrzal w góre i zauwazyl, ze czarne, plonace oczy mezczyzny skupione sa na nim.
Zadnego sladu drwiny na tych rozdzielonych wargach. Harry usmiechnalby sie, gdyby nie mial pelnych
ust.
Czujac, jak czlonek Snape'a drga pod dotykiem jego palców, Harry zaciekawil sie, do czego móglby go
doprowadzic, uzywajac swoich warg. Podnoszac sie jeszcze raz do góry, Harry usmiechnal sie przebiegle,
zanim pochylil glowe i okrazyl jezykiem nabrzmiala glówke. Snape ssal swoja dolna warge, patrzac, jak
chlopak bierze go gleboko do ust, po czym unosi glowe do góry, by niewielkimi ruchami jezyka piescic
glówke. Mezczyzna jeknal i zacisnal szczeki. Harry powtórzyl akcje, dodajac palec przyciskajacy sie do
wrazliwego miejsca za jadrami Snape'a. Cale cialo mezczyzny zareagowalo na to i chlopak zostal
podciagniety za wlosy do góry.
- Nie - zaprotestowal Snape, siadajac i przygarniajac Harry'ego do siebie, by pocalowac go tak dlugo i
namietnie, ze gdy sie rozdzielili, Harry skomlal i próbowal opanowac zawroty glowy. Zielonooki prawie
zapomnial byc rozczarowanym tym, ze mu przerwano.
- Chce sprawic, bys doszedl - Harry wydyszal w usta mezczyzny, po czym otworzyl oczy, by ocenic reakcje
mezczyzny. Czegokolwiek sie spodziewal, nie byl to usmieszek. Chlopak wstrzymal oddech.
- Dojde, Potter - Snape odpowiedzial swoim skórzanym glosem, uderzajac Harry'ego jego wlasnym
nazwiskiem. - Ale nie wczesniej niz zrobie to, po co tu przyszedlem.
Zanim Harry zdazyl zapytac, co to dokladnie bylo, zostal jeszcze raz polozony twarza do materaca. Kiedy
poczul, ze mezczyzna upuszcza lózko, odwrócil glowe, by zobaczyc, jak Snape wydobywa mala fiolke ze
swoich szat, zanim wrócil, by ukleknac miedzy nogami Harry'ego. Chlopak krzyknal, kiedy pokryty sliska
substancja palec musnal jego wejscie. Szybko podkulil kolana pod siebie, ochoczo wypinajac tylek. Zostal
nagrodzony palcem penetrujacym go powolnymi ruchami. Z rozkoszy jeknal w poduszke. Drugi palec
zostal dodany i oba wsunely sie glebiej, celowo muskajac jego prostate.
Harry dziekowal kazdemu Bogu, który mu tylko przyszedl na mysl, za to, ze urodzil sie chlopcem.
Do czasu, gdy trzeci palec zostal dodany, Harry oddychal pospiesznie, napierajac na nie, chcac, by weszly
dalej, glebiej, by sie powiekszyly. Ale Snape byl nieustepliwy w swoim uporze na przygotowanie. Po
krótkim czasie chlopak zaczal blagac.
- Prosze. profe-pieprzyc. Boze, nie przestawaj. prosze, ja. teraz.
No cóz, nie bylo to moze spójne blaganie, ale przynajmniej zostal zrozumiany. Palce wycofaly sie i Harry
krzyknalby, gdyby nie zostaly niemal natychmiast zastapione znacznie wiekszym suplementem,
przyciskajacym sie do jego sliskiej dziurki. Spróbowal sie na niego nabic, ale mocny uchwyt Snape'a na
jego biodrach skutecznie mu to uniemozliwil. Czlonek draznil jego wejscie, naciskajac nie dosc mocno, by
dac Harry'emu to, czego potrzebowal.
- Tego chcesz, Potter? - Snape zadrwil, lekko poruszajac biodrami.
- Tak, sir. Prosze - zaskamlal Harry.
Snape wszedl w niego powoli i chlopak slyszal, jak mezczyzna wstrzymuje oddech. Natomiast oddech
Harry'ego gdzies uciekl i chlopak za zadne skarby nie mógl sobie przypomniec, jak go odzyskac, zanim
jego kochanek nie zaczal poruszac sie powolnymi, kolyszacymi ruchami. Jak ten mezczyzna mógl byc tak
spokojny?
Harry przygryzl brzeg poduszki, jednoczesnie zmuszajac sie do rozluznienia sie i zaakceptowania tego
cudownego wtargniecia. Jedna z rak opuscila jego biodro, by zeslizgnac sie wzdluz jego kregoslupa i
chwycic ramie Harry'ego. W jednej chwili Snape przyciagnal chlopaka do siebie i zanurzyl sie w nim do
konca. Krzyk Harry'ego zostal stlumiony przez poduszke, która przygryzal.
Dyszac, Harry spróbowal raz jeszcze ruszyc biodrami, chcac tylko jednego: aby mezczyzna zaczal sie
poruszac. Tak, jak poprzednio, Snape unieruchomil go i zachichotal swoim glebokim glosem, widzac
desperacje chlopaka. Harry zacisnal mocno swoje miesnie wokól czlonka starszego mezczyzny. Chwyt na
biodrach chlopaka wzmocnil sie, gdy Snape walczyl o kontrole. Musial jednak sie poddac, bo po chwili
wycofal sie i znowu pchnal mocno. Ku rozkoszy Harry'ego, mezczyzna nie przestal sie po tym poruszac.
Penis, wslizgujacy sie w ta i z powrotem zmienil kat i lekko musnal prostate chlopaka, wysylajac fale
elektrycznej przyjemnosci po calym ciele. Zwinna reka owinela sie wokól czlonka Harry'ego i zaczela go
rytmicznie glaskac.
Harry zatracil sie w odbieraniu doznan. Przed ta noca mógl twierdzic, ze wczesniej uprawial seks. Ale
teraz zdecydowal, ze byl w bledzie. Cokolwiek robil w przeszlosci, nie dalo sie tego porównac do jego
obecnego stanu. Nieudolne wiercenie sie w nastoletnich aktach zadzy nigdy nie obudzilo w nim tej
ekstatycznej przyjemnosci, która teraz pulsowala w jego ciele, pedzac przez jego kregoslup i zbierajac sie
w podbrzuszu. Wiedzial, ze zaraz eksploduje, jednakze nie wydawalo mu sie mozliwym, by wszystkie te
doznania zdolalyby wydostac sie przez jego czlonek.
Kiedy uslyszal, jak Snape mruczy: "Cholera. Szczytuj. Teraz", nie mógl sie powstrzymac od wypelnienia
tego "rozkazu". Doszedl krzyczac, kiedy gwaltowne skurcze wstrzasaly jego cialem, a czlonek jego
kochanka nieprzerwanie ocieral sie o jego prostate. Jak tylko zostal pozbawiony ostatniej uncji plynu,
Snape wszedl w niego gleboko. Harry czul, jak jego penis nabrzmiewa w nim, ciepla sperma rozlewa sie
w jego wnetrzu, po czym mezczyzna wysunal sie z niego i wystrzelil jeszcze raz na jego plecy.
Reka zeslizgnela sie z czlonka chlopaka, zbierajac ostatnie slady nasienia z glówki. Gdyby Harry byl
wystarczajaco przytomny, zastanowilby sie nad osobliwoscia tego gestu, szczególnie, gdy ta sama dlon
zmieszala ich sperme. Jednakze dopiero, gdy poczul lekkie uklucia spowodowane kontaktem plynu z
plytkimi zadrapaniami na jego kregoslupie, chlopak uswiadomil sobie, ze Snape znów cos knul.
- Co robisz? - wyszeptal.
- Szz.
Harry tylko zmarszczyl brwi z frustracji, ale nie przerywal wiecej mezczyznie. Zamiast tego skoncentrowal
sie na wzorach, które mezczyzna rysowal na jego wilgotnych plecach. Snape znów po nim pisal, ale Harry
nie byl w stanie rozpoznac wszystkich slów. Poczul "ephemeris", wygladzone na górnej czesci jego
pleców. "Corpus", rozsmarowane na ledzwiach. Stracil trop, kiedy wolna reka Snape'a zaczela piescic te
czesci jego ciala, które nie byly pokryte napisami. Harry zrelaksowal sie i czekal. Wreszcie mezczyzna
przesunal sie w góre lózka, wystarczajaco wysoko, by obdarzyc pocalunkiem tyl jego szyi, a potem
przetoczyl sie na bok.
Harry wyciagnal sie na brzuchu, pozwalajac krwi doplynac do nóg. Spojrzal na mezczyzne, lezacego kolo
niego na plecach z zamknietymi oczami.
- Czy zamierzasz powiedziec, co mi wlasnie zrobiles? - zapytal ostroznie.
- Wierze, ze wlasnie cie zerznalem - odpowiedzial Snape. Harry zauwazyl usmiech, czajacy sie w kacikach
ust mezczyzny, jednakze ten szybko zacisnal wargi, by go stlumic. Harry chrzaknal.
- Prawda. A potem?
- Upewnilem sie, ze zapamietasz to doswiadczenie - Snape otworzyl oczy i usmiech wygral bitwe z jego
ustami. Harry westchnal na ten widok. Prawdziwy usmiech. Chlopak nie byl pewny, który lubil bardziej:
ten zlowieszczy usmieszek, do którego przywykl i który nauczyl sie doceniac po latach, czy usmiech, który
byl tu i teraz - miekki i szczery. Zniknal tak szybko, jak sie pojawil.
- Czy powinienem sie martwic?
- Wydaje mi sie, ze powiedziales, ze mi ufasz - odpowiedzial niskim glosem.
- Ufam - Harry przyznal szybko, a potem dodal - W pewnym sensie - Snape zachichotal, a Harry
westchnal. Mezczyzna podniósl sie z lózka i poszedl do lazienki. Chlopak uslyszal szmer wody i
zdecydowal sie dolaczyc do niego. Kiedy Harry wkroczyl do lazienki, Snape spojrzal na niego, posylajac
mu znaczacy usmieszek. Chlopak zauwazyl katem oka swoje odbicie w lustrze, a potem, bedac w stanie
szoku, spojrzal w dól na swoja klatke piersiowa. Kazdy cal jego toru zostal pokryty ostrym pismem
Snape'a. Poprzednie zdania zostaly zastapione czyms, co wygladalo jak wypracowanie. Pragnal je
przeczytac, ale nie mógl sobie przypomniec, co zrobil z okularami.
- Jak pan to zrobil? - Harry spytal z niedowierzaniem, zezujac, by móc odczytac pismo, co i tak nic nie
dalo, bo litery byly zbyt male.
- Wierze, ze byles tu przez wiekszosc czasu.
- Co tu jest napisane? - chlopak zastanawial sie na glos.
- Z pewnoscia nie przebrnales przez cala swoja szkolna kariere jako analfabeta - Snape przeszedl kolo
Harry'ego, opuszczajac lazienke. Po jeszcze jednej chwili wpatrywania sie w swoja klatke piersiowa,
Harry szybko oczyscil sie i podazyl za nim, by go dalej przesluchiwac, podczas, gdy ten ulozyl sie na
materacu. Chlopak rozpromienil sie, wdzieczny, ze mezczyzna nie wyszedl i wczolgal sie na lózko obok
niego.
- Zostaje pan? - zapytal Harry, starajac sie brzmiec zwyczajnie. W odpowiedzi uzyskal tylko wymijajace
pomrukniecie. - Profesorze.
- Mysle, ze juz najwyzszy czas przestac mnie tak nazywac, Potter.
Harry zasmial sie.
- Powinienem ci mówic Snape?
Snape spojrzal na niego groznie i moze zadrwilby, gdyby Harry go nie pocalowal. Kiedy chlopak z
powrotem podniósl wzrok, oczy mezczyzny byly zamkniete.
- Severus? - zoladek Harry'ego podskoczyl z podekscytowania, kiedy to imie przeszlo przez jego usta.
Snape otworzyl oko.
- Co napisales?
Oko zamknelo sie.
- Nic, czego nie bedziesz mógl przeczytac rano.
- Gdzie sa moje okulary?
- Potter.
- Harry - poprawil.
Snape nie odpowiedzial, a chlopak wslizgnal sie pod jego ramie, by polozyc glowe na jego klatce
piersiowej.
- Severusie?
Pelen irytacji pomruk.
- Dlaczego nie zrobilismy tego w piatek?
"Dlaczego byles taki zlosliwy i zly?" - Harry chcial zapytac.
- Nadal byles moim uczniem. Nadal bylismy w Hogwarcie. I juz mialem wzgledem ciebie plany.
- Och - Harry usmiechnal sie promieniscie i powoli pogladzil dlonia klatke piersiowa Snape'a. Musial
przyznac, ze plany mezczyzny byly duzo bardziej zlozone, niz jego wlasne. Jesli nie bardziej dziwne. Harry
znów zaczal zastanawiac sie nad pismem na swojej klatce. Odrzucil mysl. Zawsze moze przeczytac to
jutro. Ale czy Snape jeszcze tu bedzie wtedy? Obawa zaczela rosnac w zoladku chlopaka.
- Severusie?
- Czy ty kiedykolwiek sie zamykasz? - Snape wyplul niemalze to pytanie. Harry zacisnal usta. Snape
westchnal. - Co?
- Czy my jestesmy - to znaczy, czy mozemy. e, zrobic to jeszcze raz?
"I jeszcze raz. I jeszcze raz. Na zawsze". Harry zamknal oczy, mocno zaciskajac powieki w oczekiwaniu na
odpowiedz.
- Teraz?
- Albo jutro.
"I nastepnego dnia. I jeszcze nastepnego.".
- Po prostu jeszcze raz. Kiedys - Harry wzial gleboki wdech. Nie mógl sobie wyobrazic, jak to by bylo juz
nigdy nie zobaczyc tego mezczyzny. Po siedmiu latach bardzo przyzwyczail sie do obecnosci Snape'a.
Budzacej niepokój, czajacej sie do ataku. Zycie Harry'ego byloby w jakis sposób niekompletne bez
groznych spojrzen Mistrza Eliksirów. Nie wspominajac nawet faktu, ze mezczyzna byl swietny w lózku i
Harry dopiero zaczynal poznawac te strone Snape'a. Wstyd byloby zostawiac to wszystko niezbadane.
Kontynuowal: - Chcialbym cie poznac. Lepiej - to brzmialo niewiarygodnie glupio. Harry mentalnie dal
sobie klapsa za wygadywanie takich rzeczy. Na swoja obrone mial tylko to, ze nigdy jeszcze z nikim nie
chodzil i tak naprawde to nie wiedzial, jak rozpoczac zwiazek. Draco bylo dla niego niczym wiecej, jak
sporadycznym partnerem do lózka - mieli do wyboru albo uprawiac seks, albo sie pozabijac nawzajem.
To drugie mialoby raczej ciezkie nieodwracalne skutki.
Ale czy Harry chcial Snape'a jako swojego chlopaka? Odepchnal ta mysl, kiedy szalenczy chichot malo nie
wybuchl z jego ust. Jakos nie mógl sobie wyobrazic Snape'a, bedacego chlopakiem kogokolwiek. Wiec
czego chcial?
- Dlaczego? Masz jeszcze jakies fantazje, które chcialbys wypelnic? - Snape zapytal drwiaco.
Harry pomyslal przez moment.
- No cóz. chyba nie masz kociolka o rozmiarach czlowieka, nie?
Snape prychnal.
- Idz spac, Potter. Harry - imie chlopaka przeniknelo go i popedzilo przez cale jego cialo jak tysiac róznych
porywów. Jesli "Potter" bylo skórzanym biczem, "Harry" bylo jak gladka jedwabna lina, przesuwajaca sie
po jego nagiej skórze, przed zwiazaniem go mocno.
Harry zblizyl sie do mezczyzny, decydujac sie nie myslec, co przyniesie jutro. Ostatnia jego mysl przed
snem byla skupiona na zachwycaniu sie nowoscia, jaka bylo dla niego lezenie przytulonym do kochanka
po seksie. Pomyslal, ze moze sie do tego przyzwyczaic.
***
- Harry?
Harry otworzyl jedno oko, by zobaczyc Rona, wpatrujacego sie w niego z osobliwym wyrazem twarzy. Za
nim chlopak dostrzegl wlochata sylwetke Hermiony. Byl wdzieczny za to, ze nie mógl rozszyfrowac jej
miny. Nieobecnosc cieplego ciala, przycisnietego do jego boku, byla nastepnym faktem, który
zarejestrowal. Snape musial w koncu wyjsc ostatniej nocy. Prawdopodobnie tak bylo najlepiej. Harry
móglby juz nie miec najlepszego przyjaciela, gdyby Ron, wszedlszy, zastal ich dwoje razem w lózku.
Podniósl sie do siadu. Uslyszal, jak Hermiona pospiesznie nabiera powietrza.
- Och - powiedzial na glos, ponownie spogladajac na swój tors. Skrzyzowal ramiona w obronnym gescie,
jak nigdy pragnac wiedziec, gdzie byly jego okulary. Cholera. Westchnal. - Co tu jest napisane? - zadajac
pytanie opadl na plecy i ukryl swoja twarz pod obydwoma ramionami, by juz na wstepie oszczedzic
troche czasu.
- Harry. Nie mysle, ze. - Ron zamarl.
- Po prostu przeczytaj to. Nie widze.
Harry poczul, jak materac ugina sie po obydwu jego stronach, gdy dwoje jego najlepszych przyjaciól
usadowilo sie nad nim, by odczytac to, co Snape napisal. No cóz. w pewnym sensie napisal - Harry nadal
nie mial bladego pojecia jak. Uslyszal, jak Hermiona znów szybko nabiera powietrza.
Ron wzial orzezwiajacy oddech.
- Dobra. "Harry Potter, sztandarowy chlopiec sil dobra.". Harry. Nie moge tego zrobic.
- Ron. Juz jestem upokorzony. Jak daleko moze to zajsc? - Harry powiedzial do swojego przedramienia.
Hermiona kontynuowala:
- ".sztandarowy chlopiec sil dobra oferuje swój nagi tylek wielokrotnie, blagajac, by go dotykac, lizac,
zepsuc, skomlac przy tym jak suka w rui" - Harry jeczal glosno i smial sie w tej samej chwili. To nie byl
szczesliwy smiech. Raczej jeden z tych, które slyszy sie, gdy placz nie jest juz stosowna reakcja. - Mam
kontynuowac? - spytala cicho.
- Tez mozesz - westchnal Harry.
- "Smakuje pot na twojej skórze, czujac zapach dymu z pubu. Brud kontrastujacy z czysta slodycza twoich
ust i twojego jezyka". Och, to mile.
Ron prychnal i podjal tam, gdzie dziewczyna przerwala.
- "Twój czlonek placze o uwage.". Ee. "Nie dostaniesz tego, póki nie zaczniesz sie bronic. Jak dlugo
bedziesz znosil tortury, zanim twój instynkt do dominacji wezmie góre nad wrazliwoscia? Niedlugo, ide o
zaklad. Mam racje. Przejmujesz kontrole. Pozwalam ci. Twoje usta, rózowe i czyste, biora mnie fachowo.
Okrywa mnie wilgotne cieplo. Chce pieprzyc te usta, splamic ten niewinny jezyk. Ilu innym robiles to
wczesniej, Potter?" - Ron zakaszlal, by ukryc chichot.
Hermiona znów podjela czytanie.
- "Nadal pozostajesz nieskazitelny. Twoje wyuzdanie pogrzebane daleko od wscibskich oczu twojej
publiki. Albo moze sa oni zbyt zaslepieni twoja nieskazitelna reputacja, by je zobaczyc? Odkryje twoje
zdeprawowanie. Blagasz mnie, bym cie zepsul". Uau. Ee - Hermiona oczyscila gardlo przed
kontynuowaniem w bezdechu. - "Wchodze w ciebie, goracego i ciasnego. Czy wydawales z siebie te
halasy za pierwszym razem? Czy sa one tylko moim udzialem? Wiercisz sie jak rozwiazla zdzira.". -
dziewczyna wybuchla, chichoczac wsciekle, a Ron przylaczyl sie do niej.
- Dobra. Wiec, kiedy wy dwoje skonczycie nasmiewac sie z mojego calkowitego upokorzenia, czy
mozecie, prosze, skonczyc?
- Przepraszam - odpowiedziala Hermiona, biorac serie glebokich, uspakajajacych oddechów. Ron zakopal
swoja twarz w dloniach. Dziewczyna zaczela ponownie czytac. - "Co by powiedzialy twoje fanki? Wbijam
sie w ciebie i twój stlumiony krzyk wystarcza, by doprowadzic mnie na szczyt. Ale opieram sie, a ty
zaciskasz sie naokolo mnie, by mnie zachecic. Trace moja determinacje. Pieprze cie, desakralizujac idola
czarodziejskiego swiata. I wtedy moja czesc dla ciebie rosnie wielokrotnie, im glebiej w ciebie wchodze.
Kazdy jek, kazde przeklenstwo, które wylewa sie z twoich ust, jest ewangelia. Nowym testamentem dla
chlopca - zbawiciela. Teraz juz w pelni doroslego. Jestes czystszy przez swoja nieczystosc. W tej chwili
bede cie wielbil. Dochodzisz na mój rozkaz. Ja dochodze dla celu. Mój dar dla ciebie, panie Potter. Mój
wlasny dziennik. Ephemeris corpus. Moge teraz powiedziec, bez wahania, ze przyjemnoscia bylo cie
poznac".
Po ostatnich slowach zapadla cisza. Harry poddal sie upokorzeniom, by wysluchac slów swojego
kochanka. Zapominajac o dziwnych pochwalach, które Snape szczodrze wypisal na jego klatce
piersiowej, chlopak nie mógl powstrzymac uczucia rozczarowania, jako, ze widomosc brzmiala jak
pozegnanie. Westchnal ciezko i nagle zdal sobie sprawe ze swojego wzwodu, który byl teraz calkiem
widoczny pod cienkim materialem jego bokserek. Szybko przewrócil sie na brzuch, pamietajac, ze Snape
pisal tez po jego kregoslupie.
- Co jest napisane na moich plecach? - zapytal poduszke.
- Nic - odpowiedziala Hermiona. - Masz zadrapania wzdluz calego kregoslupa, ale nie ma zadnego
atramentu. Ee. Harry?
- Pragnalem Snape'a przez caly rok. Ostatniej nocy mnie przelecial. Przepraszam, ze musieliscie to
zobaczyc - wtracil. Nie mial wystarczajaco sily na dluzsze wyjasnienia. Poza tym to juz sie nie liczylo,
skoro dotarl do konca.
- No cóz. Wiedzialam, ze lubiles Snape'a. To znaczy, wpatrywales sie w niego z glupawym usmieszkiem
przez caly ostatni rok. I ja. e. zalapalam, ze cie przelecial. Wlasnie mialam ci powiedziec, ze twoje okulary
leza tu, zaraz obok ciebie. Z notka, na to wyglada.
Harry podniósl glowe. Rzeczywiscie, jego okulary byly tam, gdzie powinien lezec Snape. Przeklal.
- Ktos mógl wspomniec o tym wczesniej - narzekal.
- No cóz, zauwazylam je dopiero, jak bylam w polowie - przyznala Hermiona. - I nie chcialam przerywac.
Co jest w notce?
Harry odwrócil glowe, by poczestowac ja groznym spojrzeniem przed wsunieciem okularów na nos i
rozwinieciem pergaminu. Mógl go w zasadzie im przeczytac. Juz byli raczej osobiscie zaangazowani.
Biorac gleboki wdech odczytal na glos:
- "Niechetnie opuszczajac wygode tego narzedzia tortur, które ty raczysz nazywac lózkiem, musze
spotkac sie z pewnym czlowiekiem w sprawie kociolka. Bede cie oczekiwal w Snape Manor o pólnocy. -
S."
Harry wpatrywal sie w slowa, przechodza powoli od stanu calkowitego pozbawienia iluzji do
ekstatycznego szczescia. Snape bedzie go oczekiwal. O pólnocy. Zastanowil sie nad tym, co mezczyzna
mial na mysli, wspominajac o spotkaniu z kims od kociolka. W koncu Snape byl Mistrzem Eliksirów. Ale.
Harry próbowal przypomniec sobie, czego nauczyl sie o oczekiwaniach. Ale wiedzac, jak jego zostaly
przewyzszone, nie byl pewny, czy warto pamietac te lekcje. I nawet jesli jego kociolkowa fantazja nie
mialaby zostac odegrana, Harry mial jeszcze wiele innych.
Z zamyslenia wyrwal go odglos wzmozonego chichotania. Spojrzal na Rona, czerwonego na twarzy i
bliskiego wybuchu od próbowania stlumienia smiechu. Hermiona wcale nie radzila sobie lepiej.
- Co?
Ron wybuchl, pokladajac sie w przyplywie wesolosci.
- Jestes rozwiazla zdzira.
Tak, pomyslal Harry z szerokim usmiechem. Jestem.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Kartridże atramentowe Canon BJC 4000 BlackKartridże atramentowe Brother DCP 130Kartridże atramentowe HP DeskJet D4260Kartridże atramentowe Canon BJC 210Kartridże atramentowe Epson Stylus C 80Kartridże atramentowe Canon PixmaKartridże atramentowe Lexmark S305Kartridże atramentowe Xerox M 750atramentKartridże atramentowe HP DeskJetKartridże atramentowe HP OfficeJet 6000wawrzenczyk?dro pioroKartridże atramentowe Canon BJC 4000Kartridże atramentowe HP DeskJet 1000więcej podobnych podstron