B/255: Raymond A. Moody - Życie po życiu, część 2
Wstecz /
Spis Treści
PYTANIA
Po opublikowaniu "Życia po życiu" otrzymałem wiele
pytań od czytelników tej książki: lekarzy, studentów i
innych ludzi. Przypuszczam, że odpowiedzi na te pytania zainteresują
wiele osób.
Pytanie 1. Czy publiczne omawianie szczegółów tego zjawiska nie
stanie na przeszkodzie w przyszłym naukowym zbadaniu tej dziedziny?
To pytanie jest rzeczywiście trudne. Omawianie publiczne
szczegółów tego zjawiska będzie miało wpływ nie tylko
na opowiadanie nowych przeżyć, ale także stworzy możliwość osobom bez
skrupułów fałszowania relacji z interesującej nas dziedziny, w
celu przyciągnięcia uwagi, zdobycia popularności, czy osiągnięcia
innych korzyści. Chociaż moje studium może skomplikować problem
odłączenia plew od ziarna, twierdzę, że aby zjawisko zostało
potraktowane naukowo, musi być najpierw ujawnione. Problem jest czy
należy zatrzymać wiadomość o tym fenomenie, jako zawodową tajemnicę,
a jeśli tak, czy zatrzymanie w tajemnicy tak wielkiego odkrycia nie
wzbudzi całego szeregu zastrzeżeń i nie wprowadzi chaosu. Przez wiele
lat pytano mnie najczęściej jeśli takie zjawiska są pospolitymi
przeżyciami, dlaczego nie zostały szeroko publikowane? Teraz nadszedł
czas, że doszliśmy do stwierdzenia "jeśli takie zjawiska są
szeroko publikowane, to czemu się dziwić, że są one tak
rozpowszechnione?".
Pytanie 2. Dlaczego pan nie podaje nazwisk osób przesłuchiwanych
w sprawie ich przeżyć "pozagrobowych"? Czy nie przyczyniłoby się
to do większej wiarygodności?
Nie podawanie nazwisk jest z mojej strony uprzejmością która
ma szersze podłoże. Ludzie przychodzący do mnie, mają gwarancję, że
nie zrobię użytku z ich nazwisk. W dalszym ciągu będę tak postępował
i w ten sposób zbiorę znów wiele opowiadań, których
ludzie nie mogliby podać, gdyby wiedzieli, że ujawnię ich nazwiska.
Gdybym podał obraz osoby, jej nazwisko i adres, jak podaje się w
artykule w gazecie, to czytanie książki mogłoby się stać nudne.
Jednak i takie postępowanie nie przydałoby dziełu mojemu większej
wiarygodności z naukowego punktu widzenia. Ostatecznie te zjawiska
staną się bardziej realnymi, jeśli inni potwierdzą, że mieli również
takie same przypadki. W mojej książce nie podałem żadnych wniosków,
a tylko przepowiedziałem, że inni ludzie, którzy obserwują to
"zjawisko " życzliwie i pilnie, będą mogli znaleźć
przykłady doświadczeń u "progu śmierci" ujawniające stany,
o których pisałem.
Pytanie 3. Czy cała koncepcja życia po śmierci nie jest po prostu
"pobożnym życzeniem"?
Niektórzy mogliby dowodzić, że prawie wszyscy albo
przynajmniej wielu z nas, chciałoby żyć po śmierci i nic nie powinno
powstrzymywać badań nad tym, czy jest możliwe życie po śmierci. Takie
argumenty zdarzają się w wielu stronach świata, ale mógłbym
wykazać, że można przedstawić to winny sposób. Fakt, że gdzieś
jest coś, czego prawie każdy z nas życzy sobie, nie przesądza sprawy,
że to "coś" nie istnieje.
Wiliam James powiedział, że odnosząc się z całym szacunkiem do
spraw religijnych, które nie dopuszczają do empirycznych
dowodów, że w religii nie znajdzie się innej niewiary, jak
tylko tę powstałą z obawy, aby się nie pomylić i wiarę opartą na
nadziei, że, ma się rację.
Pytanie 4. Czy może cale te przeżycia u "progu śmierci" są
dlatego interesujące, że są dziwactwem?
Wątpię w to. To zjawisko u ludzi z Zachodu przetrwało przez całą
ich historię. Prawie wszyscy wielcy filozofowie zajmowali się
przeżyciami pozagrobowymi, są one głównym tematem wielu
pisarzy. i mają na nich wpływ. Po drugie szybki postęp w przywracaniu
ludzi do życia gwarantuje, że coraz częściej w przyszłości będziemy
spotykać się ze zjawiskami przeżyć "pozagrobowych".
Wreszcie wielu lekarzy od swoich pacjentów na rekonwalescencji
słyszy bolesną wymówkę:
"Czy mógłby ktoś
odpowiedzieć mi dlaczego ja chcę umrzeć?
Nie zważając, czy
ktoś wyobraża sobie przeżycia u "progu śmierci", jako
dowód na nieśmiertelność, czy jedynie jako wynik wypadków
fizjologicznych, sądzę, że jest korzystne, iż zaczynamy uchylać rąbka
tajemnicy.
Pytanie 5. Czy ludzie, z którymi pan rozmawiał, interesowali się
okultyzmem przed lub po przeżyciach u "progu śmierci"?
Rozmawiałem już z ponad trzystoma osobami, które znalazły
się u "progu śmierci". Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby w tej grupie znalazło się kilka osób, które
interesowałyby się reinkarnacją, porozumiewaniem z duchami przez
medium, astrologią i innymi sprawami okultystycznymi. Jednakże jest
interesujące, że poza grupą moich pacjentów, tylko sześć, albo
siedem osób oznajmiło, że interesowali się tymi sprawami przed
lub po przeżyciach u "progu śmierci". Żadna z tych osób
nie doniosła mi, że miała więcej niż jedno tajemnicze albo niezwykłe
przeżycie w ciągu swego życia. W ogóle ludzie, z którymi
rozmawiałem nie byli tymi, którym często zdarzały się
"przeżycia pozagrobowe", albo którzy wykazywaliby
większe zainteresowanie okultyzmem, , . '
Pytanie 6. Czy przeprowadził pan wywiad z jakimiś ateistami, którzy
mieli takie przeżycia?
Każdy, z kim rozmawiałem wyrósł w tradycjach
żydowsko-chrześcijańskich. W tym pytaniu słowo "ateista"
jest co najmniej częściowo 'terminem z góry przesądzającym, co
do osobowości, uczuć i wiary. "Ateista" może być w
niektórych wypadkach słownym zamaskowaniem uczuć osobistych,.
które mogą być bardzo różne, może nawet głęboko
religyne. Sądzę, że jest prawie niemożliwe określić stopień wiary w
tych wypadkach, ponieważ każdy w naszym społeczeństwie jest pod
wpływem pojęć religijnych. W związku z tym zawsze powstanie pytanie
do jakiego stopnia, nawet podświadomie, jest on pod wpływem idei
religijnej. Osoby; które przesłuchiwałem, twierdzące że przed
ich przeżyciami "pozagrobowymi" nie mieli szczególnego
nastawienia religijnego, konstatują, że po przeżyciach u "progu
śmierci" przyjęli prawdę doktryn religijnych.
Pytanie 7. Ile lat mają osoby przesłuchiwane przez pana?
Rozmawiałem z wieloma dorosłymi, którzy opowiadali mi o
swoich przeżyciach u "progu śmierci" jeszcze za czasów
swego dzieciństwa. Relacje o najwcześniejszych przeżyciach pochodziły
od osoby, która doświadczyła tego mając trzy lata. Rozmawiałem
jednak z jednym dzieckiem, które powiedziało mi o swoim
przeżyciu "pozagrobowym" i to przypadkowo. Miało to
miejsce w klinice pediatrycznej wówczas, gdy pomagałem dziecku
w kuracji. Najstarszą osobą był mężczyzna około 75 lat, który
zgłosił się zaraz po swym przeżyciu u "progu śmierci".
Powiedział mi o tym zaledwie dwa miesiące później. Sądzę, że
wiek osób trochę przyczynia się do treści przeżycia.
Oczywiście, myśli które przebiegają w umyśle dziecka w czasie
kryzysu, są inne od tych, które zdarzają się dorosłym.
Pytanie 8. Czy wyniki z tych badań nie gloryfikują śmierci?
Nie, absolutnie nie. Sądzę, że wszyscy wiemy o złych skutkach
śmierci. Śmierć jest straszna na skutek separacji od tych, których
kochaliśmy, jak również z powodu cierpienia przed śmiercią.
Śmierć jest straszna, gdyż ludzie mogą umrzeć wcześniej zanim mogliby
mieć szansę wykonania zadań, które chcieliby zrealizować w
swym życiu.
Pytanie 9. "Umarłem", zostałem przywrócony do życia i nie
przypominam sobie nic z tego?
Kilka osób wyraziło coś w rodzaju zmartwienia, a ja
chciałem mieć szansę wyciągnąć z ich opowiadań pewne wnioski. Jak
podkreśliłem w "Życiu po życiu" nie każdy, kto przeżył
kliniczną śmierć, pamięta to, co przeżył. Rozmawiałem z wieloma
osobami, które nie pamiętają nic. Nie potrafią wyjaśnić na
czym polega to, że jedni pamiętają swe przeżycia podczas śmierci
klinicznej, a drudzy nie. Czy mato podłoże w ich nastawieniu
religijnym osobowości, okolicznościach, przyczynie ich śmierci, czy
też zależy od czegoś innego...?
Można zastanawiać się, czy pewna grupa ludzi, którzy nie
przypominają sobie nic, nie mogłaby być tak wstrząśnięta "przeżyciem
pozagrobowym", że podświadomość zmuszała świadomość do
zapomnienia.
Aby uniknąć pomyłek, chcę oprzeć się na liście przypadków
już ustalonych, aby podać dokładny model do czego musi być podobne
przeżycie u "progu śmierci": Ogromna skala przeżyć dana
jest osobom, które doznały jednego lub dwóch wypadków
"przeżyć pozagrobowych". Spodziewam się, że lista, którą
zebrałem będzie poprawiona i usystematyzowana. .Jest ona prostym
teoretycznym modelem i powinno się unikać czynienia z przeżyć u
"progu śmierci" idealnie ustalonego modelu.
Pytanie 10. Pan powiedział, że nie każdy, kto przechodzi przez
śmierć kliniczną ma przeżycia? Jaka jest ilość takich przypadków?
Rodzaj studiów, które przeprowadziłem nie dał mi podstawy do zrobienia
takiego obliczenia. Mój model wypadków opiera się na relacjach tych, którzy
mieli takie przeżycia. Dzięki temu, że nakreśliłem taki właśnie model
przeżyć, ci którzy ich doznali, mogli mi więcej opowiedzieć, niż ci, którzy
przeszli przez śmierć kliniczną i nic nie pamiętają. Podobne pytania często
stawiano o indywidualnych wypadkach przeżyć u "progu śmierci". Ludzie
pytają na przykład, jaki procent osób relacjonuje mi o "przejściu przez
tunel" albo o widzeniu "Światła" itd. Nie próbowałem prowadzić
statystyki.
Po pierwsze nie można być pewnym, że brak relacji jest
równoznaczny z brakiem tego rodzaju przeżycia (tunel, światło
itp.). Może to być spowodowane zapomnieniem lub inną przyczyną. Po
drugie
nie trudziłem się obliczeniami ze względu na obawę
przed pseudo-naukowymi liczbami. Może lepiej by było, abym obie moje
książki wzbogacił graficznymi wykresami pokazującymi takie liczby i
procenty. Chociaż mój wzór przypadków nie jest
ad hoc zbieranym materiałem nie był również gromadzony według
pewnych sprawdzianów, więc takie rysunki i wykresy nie miałyby
naukowego potwierdzenia.
Spróbuję dać bardziej szczegółową odpowiedź na to
pytanie w załączniku do tej książki. Następne 250 przypadków
walki o życie mogłoby być na przykład przebadanych przy pomocy
aparatury kardiologicznej i sztucznego oddychania. Oczywiście w
określonym szpitalu i w określonych kontrolowanych warunkach, aby
można było podać test eksperymentalnej hipotezy. Pomimo braku
statystycznej ewidencji, sądzę, że przeżycia u "progu śmierci"
takiego rodzaju, jaki opisałem, są częste u osób, które
zostały przywrócone do życia po śmierci klinicznej.
Jestem pewny, że badacz, który zainteresuje się tym
problemem stwierdzi, że znalazł obszerny materiał dowodowy.
Pytanie 11. Czy pan pytał kiedyś o przeżycia u "progu śmierci"
osobę wprowadzoną w stan hipnozy?
Myślałem, o tym, że za zgodą pacjentów metoda ta byłaby
niezwykle przydatna. Poczyniłem nawet w tym kierunku przygotowania z
doświadczonym lekarzem-hipnotyzerem. Jednak doszliśmy do wnioski, że
cofnięcie któregoś z pacjentów do momentu jego
klinicznej śmierci, mogłoby być dla niego bardzo niebezpieczne. Umysł
w podświadomości przyjmuje bardzo dokładnie sugestie hipnotyzera.
W dodatku hipnoza może mieć wpływ na psychikę człowieka i funkcje
organizmu.
Faktem jest, że może powstać bąbel na skórze
zahipnotyzowanego człowieka jedynie na skutek sugestii. Biorąc to pod
uwagę, sądziliśmy, że osoba posłuszna w hipnozie, mając w swym umyśle
nakaz powrotu do momentu klinicznej śmierci, mogłaby istotnie przejść
przez wszystkie wydarzenia tego zgonu. Wobec tego nie próbowaliśmy
nigdy tego eksperymentu. Ale ostatnio dowiedziałem się o
doświadczeniu tego rodzaju, podczas którego naprawdę pacjent
dostał zapaści serca i zmarł.
Pytanie 12. Czy powinno się mówić pacjentom o takich badaniach?
Pytało mnie o to kilku lekarzy. Nigdy nie potrafiłem dać
odpowiedzi na to pytanie choć miałem wielu pacjentów. Bowiem
taka wiadomość zaniepokoiłaby ludzi wierzących, z których
jedni twierdzą, że życie po śmierci jest bardzo bogate w wydarzenia,
drudzy natomiast, że nie obfituje w żadne.
Argumentować by można, że wobec tego nie należy mówić
pacjentom ó takich przeżyciach, ponieważ to tylko
wprowadziłoby niepokój u chorych. A szczególnie u tych
pacjentów, którzy już sobie wytłumaczyli, co to jest
śmierć.
Z drugiej strony słyszałem, że niektórym osobom powinno się
o tym powiedzieć. Jeśli te raporty nie są prawdziwe i nie ma żadnego
życia po śmierci, to wobec tego nie zrobią nikomu krzywdy. Ale jeśli
są prawdziwe, to ludzie byliby bardziej przygotowani do tego, co ich
czeka TAM.
Możliwe, że "Tybetańska księga śmierci" została
napisana w tym celu. Ukrywana jest w niej sugestia, że powinna być
czytana ludziom w godzinie śmierci, aby umierający człowiek _ był
mniej zaskoczony stanami, które przeżyje. Sądzę, że ostatnia
odpowiedź na to pytanie zależy od osób, które znalazły
się u "progu śmierci". Lekarze musieliby polegać na swoich
klinicznych obserwacjach i znajomości swych pacjentów. W
każdym razie to pytanie może być wkrótce szeroko dyskutowane
ze względu na coraz większą popularność tego zagadnienia. Jedna z
lekarek pediatrów przypuszcza, że ludzie, którzy mieli
przeżycia "pozagrobowe" opowiadają o nich innym chorym, co
spotyka się z wielkim zainteresowaniem słuchaczy.
Pytanie 13. Jak się powinno zareagować, jeśli ktoś znajomy, albo
pacjent bez proszenia go 0 to, opowiada o takim przeżyciu "pozagrobowym"?
To pytanie dotyczy mnie osobiście. Otóż dziwne, ale nigdy
nie przeprowadziłem wywiadu z pacjentem, którego uratowałem od
śmierci klinicznej. W ciągu mych studiów medycznych, miałem
dwóch pacjentów, którzy sami spontanicznie
opisali mi swoje przeżycia u "progu śmierci": W obydwóch
tych wypadkach, przeżycia tych osób miały miejsce o jakiś
miesiąc wcześniej i w żadnym z tych wypadków nie pytałem
pacjenta o nic, co byłoby związane z tym tematem. Oni po prostu
opowiedzieli mi o tych przeżyciach podczas zwykłej rozmowy, jaka
przeważnie toczy się między lekarzem a pacjentem.
Te dwa opowiadania potwierdziły moje przypuszczenia, że dla
jakiejś przyczyny lekarze dotychczas nie zwracali większej uwagi na
to zjawisko, a może po prostu nie słuchali tego, co im pacjenci
mówili. Jeden z tych pacjentów był starszym mężczyzną z
jakąś chorobą skórną, a drugi był opóźnionym w rozwoju
12-letnim chłopcem, który miał od urodzenia chorobę związaną z
gruczołem wydzielania wewnętrznego. Żaden z nich nie wiedział, że
zajmuję się badaniem przeżyć ludzi u "progu śmierci".
Byłem zaskoczony nieoczekiwanym wyjawieniem przez nich ich
tajemnic. Rzucałem tylko luźne uwagi w rodzaju"To interesujące"
w celu podtrzymania kontaktu i nie starałem się nakłaniać ich do
mówienia dalej. Przypuszczam, że ci pacjenci potrzebowali
wtedy pomocy, ale klinika nie była odpowiednim miejscem do
kontynuowania tej rozmowy.
Nie dałem poznać żadnemu z tych pacjentów, że słyszałem już
przed tym o takich przeżyciach "pozagrobowych". Gdy cofam
się myślą wstecz, to mam poczucie winy, że nie podzieliłem się z nimi
moimi wiadomościami o przeżyciach u "progu śmierci". Może
słysząc, że takie przeżycia zdarzały się również innym,
podniosło to by ich na duchu.
Sądzę, że wszystko to zależy od poszczególnych osób,
które miały takie przeżycia i można było to podać im w
następującym stwierdzeniu: "Takie przeżycia zdarzają się i
wiele osób o tym donosi, chociaż z punktu widzenia medycyny i
nauki nie można stwierdzić, co one przedstawiają. Niemniej miały one
Wielkie znaczenie dla was samych. I w końcu takie przeżycie jest
zrozumiałe tylko wam i ono ma wpływ na wasze życie. Możecie poszerzyć
wiedzę na ten temat sięgając do wielkich religijnych zapisów,
rozmawiając z innymi ludźmi, którzy znają te zagadnienia z
autopsji, albo z tymi którzy badają te sprawy".
Pytanie 14. Czy wiedza o takich przeżyciach ma wpływ na leczenie
umierającego pacjenta?
To jest bardzo skomplikowane zagadnienie. Jedna rzecz, która
mi się zdarzyła nauczyła mnie, że powinno się być bardzo ostrożnym w
tym, co się mówi podczas ratowania kogoś z klinicznej śmierci.
Nawet gdy wydaje się, że nie ma ratunku dla pacjenta. Wielu lekarzy
było zaskoczonych kiedy pacjenci wróciwszy do życia,
przytoczyli im ich własne uwagi. Znam jednego lekarza, który w
swej praktyce miał do czynienia z wieloma pacjentami, chorymi na
różne choroby. Wiedział o wielu przeżyciach, które
opisałem, jeszcze przed przeczytaniem moich rozpraw. Stosował on
metodę pozostawania z pacjentami przez chwilę po ich śmierci
klinicznej i mówienia do nich. A przecież, wierzył, że
przeżycia po śmierci klinicznej nie są niczym więcej, niż
fizjologicznymi procesami, które zachodzą w mózgu przez
chwilę po tym, gdy serce przestało bić.
Pytanie 15. Jakie znaczenie mają studia nad zjawiskiem przeżyć
u "progu śmierci" dla etycznego problemu sztucznego podtrzymania
życia, nawet gdy funkcje mózgu nieodwołalnie ustały?
Znaczenie tych studiów może być bardzo ważne w przypadkach,
gdy życie jest podtrzymywane sztucznie. Jednak stan badań w tej
dziedzinie jest jeszcze tak znikomy, że żadne wnioski nie mogą być
wyciągane. Nawet, jeśli zjawisko przeżyć "pozagrobowych"
będzie rozpatrywane jako fakt naukowo stwierdzony i nie będzie już
dziedziną anegdoty i spekulacji, to wciąż będzie istniał etyczny
dylemat. Ze względu na szczególne problemy dotyczące tak
zwanego "zabicia z litości", moim zdaniem będzie on
bardziej dogmatyczny."
Jestem przeciwny eutanazji ze względów etycznych i nie
polecałbym tego pod żadnymi warunkami.
Pytanie 16. Jestem członkiem zespołu medycznego Pogotowia Ratunkowego
i często zdarza mi się, że muszę przywracać do życia ludzi pozornie już
martwych. Mam więc kłopot z dowiedzeniem się od nich; co się dzieje, dlaczego
są tak oburzeni, gdy czyni się wysiłki w celu przywrócenia ich do życia.
Czy brać ` udział emocjonalny w ich przeżyciach?
Słyszałem relacje i od lekarzy i od pacjentów o takich
wydarzeniach. Jednak niechęć pacjentów do powrotu do życia
była chwilowa. Mogli oburzać się na wysiłki lekarzy, gdy trzeba było
ich ratować, ale po upływie kilku godzin, dni czy tygodni, ich
zachowanie zmieniało się, Ogólnie mówiąc stają się
wdzięczni, że dano im "powtórną szansę'' życia.
Pytanie 17. Niektórzy z pana pacjentów mówili, że doszli do przekonania,
że umiejętność miłowania innych i poszerzania wiedzy, były najważniejszymi
celami w ich życiu. Czy mógłby pan szerzej omówić ten rodzaj miłości i
wiedzy?
Obydwa te słowa "miłość" i "wiedza" są w
języku angielskim bardzo niejasnymi słowami. Greckie słowa, jak
"philos", "eros" i "agape", mimo że
wyrażają one bardzo różne pojęcia, mogłyby być wszystkie
przetłumaczone w języku angielskim, jako "love". Sądzę z
tonu osób, które składają raporty o swych przeżyciach
"pozagrobowych", że ten rodzaj miłości, który oni
zachowali we wspomnieniach, jest prawdopodobnie bliższy pojęciu
"agapé" (zrozumienie). Może być ono
scharakteryzomane jako "nadmiar", spontaniczny
nieumotywowany niczym rodzaj miłości, który jest okazywany
innym niezależnie od ich błędów. Podobnie słowa greckie
"epistemé" i "techné" znowu o
bardzo różnych znaczeniach mogą być przetłumaczone jako
"wiedza". "Techné" jest zastosowane w
języku angielskim w pokrewnym słowie "technology"
(technologia) i w "technique" (technika) i częściowo
wyjaśnia zastosowanie tej "wiedzy" w praktycznym
działaniu. "Epistemé ma związek bardziej z teoretycznymi
i naocznymi rodzajami wiedzy. Wrażenie, jakie odniosłem przy
wywiadach o przeżyciu u "progu śmierci" jest takie, że ten
rodzaj "wiedzy" jest świadomością w jaki sposób
można używać teoretycznych i praktycznie dających się przetwarzać
rzeczy. Ale na przykład, nikt nie wrócił do życia z namiętnym
życzeniem nauczenia się jeździć na rowerze mimo, że w angielskim
języku "knowing" = "poznanie" = "nauczenie
się" stosuje się do "knowing how to ride a bicycle" =
"uczyć się, jak jeździć na rowerze". Ostatnio ludzie,
którzy mieli przeżycia po śmierci klinicznej, prosili mnie o
wyjaśnienie jaki to rodzaj miłości czy wiedzy jest tak ważny. Pewien
czterdziestoletni pacjent miał ciężki wypadek samochodowy. Zabrano go
do szpitala, gdzie stwierdzono, że stan był beznadziejny, ale
przywrócono go do życia. W wywiadzie w miesiąc później
powiedział tak:
"
O miłości... Światło zapytało mnie o miłość. Czy
wiem coś na temat miłości?... To, o co mnie pytało stało się jasne
potem, dla jak trudno było wytłumaczyć Mu to. Ono chciało, żebym
zrozumiał, że "tam" jest rodzaj Miłości, która nie
ma nic wspólnego z miłością ludzi tu na Ziemi. Czy mógłbym
pokochać ludzi, niezależnie czy byli oni dobrzy, czy też źli, pełni
wad i błędów?
...Pytało mnie o to, czy znam taką Miłość?... O wiedzy... Wiedzę,
którą zdobyłem. Jaki to był rodzaj wiedzy?
Ach, jak trudno mówić o tym. Jest Wszechwiedza oparli na
kosmicznej świadomości początku i końca i przyczyn wszystkich rzeczy,
oparta na tym, co stanowi cały Kosmos... i na świadomości tego, co
jest ważniejsze ponad wszystko; co jest ważniejsze od Kosmosu".
Przykłady poniższe pochodzą z przesłuchania 30
kilkuletniej gospodyni domowej, która miała komplikacje
pooperacyjne a także zawały serca.
"
O miłości... On. Istota ze Światła, pokazała mi
wszystko czego dokonałam w życiu, a potem zapytała mnie, czy jestem
zadowolona ze swego życia... Interesowała się moją miłością. Tak.
Miłością... I zaznaczyła, jaki to rodzaj miłości. Oto, żebym się
zatroszczyła; czy sąsiadka ma co jeść i ma w co się ubrać i żebym jej
pomogła, jeśli ona tego potrzebuje. O wiedzy... Rodzaj tej wiedzy
jest specyficzny, to głębsza wiedza, mogłabym rzec, że to jest tak,
jakbym spowiadała się przed własną duszą, przed własnym zrozumieniem
moich błędów".
Jasne więc, że Miłość była celem ukazania panoramy życia tych
dwojga ludzi, z którymi rozmawiałem.
Natomiast "wiedza" była wymieniona przez Istotę ze
Światła, często jako dodatkowy cel. Istota ze Światła zaznaczała, że
nauka nie zatrzymuje się po śmierci ludzi, ale w dalszym ciągu trwa.
Zapamiętanie rozmowy z Istotą że Światła jest trudne, gdyż jak mówią
przesłuchiwani, są przytłoczeni wrażeniem całego przeżycia i
musieliby posiadać zdolność "nieziemską", aby to wszystko
wyjaśnić. Słowa, których mogą użyć nie są w stanie wyjaśnić
niczego. W rzeczywistości rzeczy, które tam zachodzą nie dadzą
się zamknąć w słowach.
Istnieje inne słowo greckie "Sophia", które
również może mieć związek z "wiedzą". "Sophia"
w języku angielskim może być przetłumaczona jako "wisdom"
= "mądrość" i dokładnie odpowiada znaczeniu wyżej
przytoczonego greckiego słowa. "Sophia" i "wisdom"
= "mądrość" mają ten sam "wymiar" jeśli można
tak określić i jednakowy element nasilenia wiedzy. Mądry człowiek nie
tylko posiada wiedzę, ale może tę wiedzę używać w moralnie odpowiedni
sposób. I dlatego tyle jest przykładów moralnych
aspektów nagromadzonych przy określeniu "Wiedza".
Pytanie 18. Czy podobne przeżycia "pozagrobowe" jakie pan
opisywał mają ludzie, którzy nie ulegli śmierci klinicznej, ani nie zetknęli
się ze śmiercią?
Tak, oczywiście, że mają. Wiele osób opowiedziało mi o
przeżyciach wyjścia z ciała fizycznego, które nastąpiło nagle.
Osoby przeżywające to, nie były "umarłe", ani nawet nie
były chore, ani nie były w niebezpieczeństwie. Co więcej, w wielu
wypadkach te przeżycia nie były w jakiś sposób obmyślone.
Nastąpiły ku kompletnemu zdziwieniu tych ludzi.
Przeżycia u "progu śmierci" są podobne pod wieloma
względami do mistycyzmu i wizji na tle religijnym, opisywanych przez
wielkich proroków w przeszłości. Wiele takich historii można
byłoby zacytować. Jednak nie szukałem takich opowiadań, ani nie
interesowałem się takimi raportami, bowiem miałem aż zbyt dużą ilość
materiału, zmuszającą mnie do skoncentrowania się na raportach
zaistniałych u "progu śmierci".
Skoro jednak zapytano mnie o te podobieństwa to mógłbym
przypomnieć sobie o wielu tego rodzaju. Na przykład weźmy taką
hipotezę, że jest rzeczywiście życie po śmierci. Jeśli tak jest, to
musi być jakiś "mechanizm" może fizyczny, może duchowy,
lub taki i taki razem, który uwalnia "psyche
duszę" lub coś, jakimkolwiek mianem to nazwalibyśmy
z
ciała fizycznego, po śmierci. Obecnie nie możemy stwierdzić, że ten
nasz "cielesny mechanizm" zawsze działa dobrze. Narządy
naszego ciała czasami źle funkcjonują i nasza świadomość,
postrzeganie lub myśli mogą prowadzić nas na manowce.
Analogicznie nie mamy żadnej podstawy do twierdzenia, że ten
hipotetyczny "mechanizm" w celu uwolnienia duszy z ciała
zawsze będzie działał doskonale. Może to nie tylko zależy od rodzaju
sytuacji, stresów itp., może on zacząć działać
przedwcześnie?... Gdyby to wszystko było prawdą, mogłoby to
wytłumaczyć podobieństwo między przeżyciami u "progu śmierci"
a innymi rodzajami, takimi jak przeżycie wyjścia z ciała fizycznego.
To mogłoby także wyjaśnić fakt, że zjawisko zarejestrowane przez
tych, którzy znaleźli się w sytuacji grożącej życiu, może być
identyczne z przeżyciami tych, którzy są przywróceni do
życia po śmierci klinicznej.
Pytanie 19.
Powiedział pan, że mistyczne wizje są podobne pod
wieloma względami do przeżyć u "progu śmierci". Jakie są to podobieństwa?
Obecnie wielu ludzi traktuje "mistycyzm", jako synonim
"Wschodniego mistycyzmu". Jest jednak długa i różna
droga tradycji mistycznych wizji Zachodu, św. Augustyna, św.
Franciszka z Asyżu, Teresy z Avili, Mistrza Eckhardt'a czy Jana z
Arc. Wszyscy oni mogliby być nazwani mistykami. W swej sławnej pracy
pt. "Różnorodność przeżyć religijnych"
William James podaje następujący opis cech mistycznych wizji:
1
Niewysłowioność
Najbardziej pospolite znaki, według których klasyfikuję
stan umysłu, jako mistyczny
są negatywne: Cechy właściwą
mistycyzmowi jest niemożność wyrażenia go w słowach, a więc tym samym
żaden raport nie może oddać mistycznych przeżyć.
2
Niepospolita cecha
Stany mistyczne dla tych, którzy je przeżywają, są jakby
stanami wszechwiedzy. To stany, kiedy można wejrzeć w głąb Prawdy
Nadprzyrodzonej dzięki dyskursywnemu, opartemu na logicznym
rozumowaniu umysłowi. Te dwie cechy podkreślają, że dany stan można
nazwać mistycznym, używając tylko takiego słowa. Dwie inne
mniej charakterystyczne cechy należy również wymienić:
3
Przelotność = Efemeryczność
Stany mistyczne nie trwają długo. W rzadkich jedynie
wypadkach
pół godziny, godzinę lub dwie.
4
Bierność = Bezwolność = Nieaktywność
Chociaż nadejście stanów mistycznych może być wywołane
specyficznymi działaniami, jak np. skupieniem uwagi albo przez
ćwiczenia cielesne lub w inny sposób, który opisują
podręczniki mistycyzmu, jednakże kiedy charakterystyczny stan
świadomości wystąpi, mistyk odczuwa jakby jego własna wola była
zawieszona i jakby przechwycona i trzymana przez Wyższą Moc. Ta
właściwość poddawania się Mocy Nadprzyrodzonej, nadaje stanom
mistycznym cechy wynikające z całkiem innej osobowości lub jakiś
innych dodatkowych zdolności: owe prorocze słowa, twórcze
dzieła lub transy medialne. Później można nie przypominać
sobie nic z tego stanu i może on potem nie mieć żadnego wpływu na
wewnętrzne życie człowieka, jakby wydarzenie to miało miejsce w
przerwie życia.
Stany mistyczne nigdy nie są całkowicie przejściowe. Pozostaje
jakieś wspomnienie tego przeżycia i głębokie przekonanie o jego
ważności. Stany mistyczne wpływają dodatnio na wewnętrzne życie
człowieka.
Zdecydowane sklasyfikowanie stanów mistycznych jest bardzo
trudne, gdyż występują w różnym stopniu i pomieszaniu. Inni
wskazali dodatkowe cechy tego stanu.
Przykłady mówią o zjawisku zmiany poczucia Czasu i
Przestrzeni i wpływu wizji na osobowość i przyszłe życie człowieka.
Wszystkie te przytoczenia można oczywiście porównać do
przeżyć u "progu śmierci". Ale są inne bardzo pospolite
cechy przeżyć u "progu śmierci", których nie
spotyka się w przeżyciach wielkich mistyków. Przykładem takim
jest panoramiczny przegląd całego życia człowieka.
Pytanie 20. Czy ludzie mówią, że Czas zmienił się w trakcie ich
przeżyć u "progu śmierci"?
Stale są raporty o tym, że podczas przeżyć ludzi u "progu
śmierci" czas się zmienił. Np. u pewnej kobiety, która
podczas klinicznej śmierci znalazła się "Gdzieś". Kiedy
zapytałem, jak długo to trwało, rzekła mi:
Można by powiedzieć, że minutę lub że tysiące lat. Nie
byłoby w tym żadnej różnicy.
Mężczyzna, który na skutek eksplozji znalazł się w ogniu
miał wrażenie, że wypłynął ze swego ciała i widział innych, gdy
biegli mu na ratunek. Twierdził, że w jednej chwili jego fizyczne
otoczenie zniknęło całkowicie, a obrazy jego życia stanęły przed nim
i rozmyślał nad tym, co uczynił w życiu w obecności Chrystusa. Kiedy
zapytałem go jak długo trwał ten "pokaz", rzekł, że gdyby
chciał określić czas w ziemskich określeniach, to musiałby
powiedzieć, że godzinę, albo mniej. Ale kiedy powiedziano mu, że musi
wracać na Ziemię zobaczył znowu swoje ziemskie otoczenie. Osoby
biegnące mu na pomoc, zdawały się być zamrożone w tych samych
pozycjach, gdy oglądał pokaz swego całego życia. Kiedy wrócił
do swego ciała fizycznego, akcja znowu ożyła.
Te i inne przykłady ilustrują jakie słowa są używane podczas
przeżyć u "progu śmierci". Czas ten nie jest podobny do
czasu ziemskiego. Ktoś mógłby wskazać na podobieństwo
mistycznych wizji do pewnych cech wizji u "progu śmierci".
Pytanie 21. Czy ludzie, którzy opuszczają swoje ciało fizyczne
podczas śmierci klinicznej, odczuwają ból?
Wiele osób opowiadało mi, że podczas gdy opuszczali swe
ciało fizyczne na skutek śmierci fizycznej, nie odczuwali żadnego
bólu, nawet jeśli przedtem im towarzyszył. Niektórzy
donieśli mi o swoim zdumieniu na widok lekarzy i personelu
szpitalnego uciskających im pierś albo wbijających im igły w celu
zrobienia zastrzyków itp. Jednak gdy wyszli ze swego ciała
fizycznego, to nie odczuwali w ogóle żadnego bólu
spowodowanego tymi czynnościami. Ludzie opowiadali mi również,
że kiedy znów wrócili do swych ciał fizycznych po
odratowaniu ich ze śmierci klinicznej, to natychmiast odczuwali ból.
Pytanie 22. Wspomniał pan o przypadkach przeżyć u "progu śmierci"
po długotrwałym "zgonie". Jak to jest możliwe, żeby ci ludzie byli
wróceni do życia bez uszkodzenia mózgu?
Kilka faktów mogłoby być tutaj przedstawionych. Przede
wszystkim, podczas procedury przywracania człowieka do życia, mózg
jest zasilany krwią, która wraz z tlenem i środkami
odżywczymi, opływa organizm. Dzieje się to na skutek masażu serca w
celu utrzymania krwioobiegu, nawet gdy serce przestaje bić. Po drugie
warunki takie, jak różnice temperatur, powstrzymują
uszkodzenie mózgu. Mózg człowieka którego
temperatura wynosi 105°F przed śmiercią, mógłby być
zniszczony szybciej, niż mózg człowieka o obniżonej
temperaturze ciała. Co prawda podczas takich operacji, jak
chirurgiczne otwarcie serca, serce zostaje zatrzymane na długi okres
czasu i nie zasila mózgu, a jednak nie towarzyszy temu jego
uszkodzenie. Jest to możliwe dzięki aparaturze dotleniającej,
ogrzewającej i wymuszającej obieg krwi w ciele pacjenta poddanego
operacji. A zatem, chociaż wiele się słyszy, że po. pięciu minutach
bez tlenu, wskrzeszenie człowieka bez uszkodzenia mózgu jest
niemożliwe, to jednak jest to uproszczona definicja. Wszystkie
rodzaje czynników muszą być brane w rachubę z uwagi na
skomplikowane okoliczności przy przywracaniu człowieka do życia.,
Istotnie ciężkie uszkodzenie mózgu nie było zanotowane wśród
moich pacjentów, którzy powrócili do życia po
zawale serca.
Pytanie 23. Pan powiedział, że przeżycia u "progu śmierci"
stają się coraz popularniejsze w ostatnich latach, dzięki rozwojowi techniki
pomagającej w przywracaniu człowieka do życia. Czy zdarzały się wskrzeszenia
ludzi, zanim poznano nowoczesną medycynę?
Samo wskrzeszenie, w tej lub innej formie, jest dawno znane.
Fenickie medyczne tabliczki sprzed tysięcy lat podają wskrzeszenie za
pomocą oddechu usta usta. Również znajdujemy w Biblii w II
Księdze Królów 4 : 18-37 następujące opowiadanie:
"A kiedy dziecko urosło, ono upadło w dniu, gdy poszło do
swego ojca, do żniwiarzy i powiedziało do ojca.
"Moja głowa, moja głowa!"
A on rzekł do
chłopca obok, aby zaniósł syna do matki. A gdy młodzieniec go
wziął i zaniósł do matki, dziecko siedziało na jej kolanach aż
do południa, a potem umarło. A ona powstała i położyła go na łóżku
"męża Bożego" i zamknęła drzwi i odeszła...
...Ruszyła i przybyła do "męża Bożego" (Elizeusza) na
górę Karmel... Wstał więc i poszedł z nią... Elizeusz wszedł
do domu... zamknął drzwi... i modlił się do Jahwe. Podszedł i położył
się na chłopcu. Przyłożył swoje usta do jego ust, swoje oczy do jego
oczu, swoje dłonie do jego dłoni... Ciało chłopca się rozgrzało...
Zaczął chodzić po domu to w tę to w tamtą stronę... podszedł i znów
położył się na nim: Chłopiec kichnął aż siedem razy i otworzył
oczy... A kiedy matka dziecka przyszła on rzekł:
Weź syna
swego!
Więc ona weszła i padła na kolana i pokłoniła się
nisko do ziemi, a potem wzięła swego syna i wyszła".
Podobne, ale bardziej szczegółowe opowiadanie jest w I
Księdze Królów 17. Ciekawy też jest szczegół
zacytowany z rozdziału z II Księgi Królów, że chłopiec
kichnął po przywróceniu go do życia. Jest takie ludowe
wierzenie i to u wielu ludzi, że kichnięcie jest oznaką, że dusza
powróciła do ciała, które opuściła na krótki
okres czasu. Ten skądinąd zagadkowy mały szczegół jest
prawdopodobnie odbiciem tej wiary.
W śród wielu znanych sposobów przywrócenia do
życia ludzi, używanych w dawnych czasach, było przykładanie gorących
okładów do brzucha ofiary. Inny sposób to biczowanie,
ból zadawany umierającej osobie przez chłostanie jej
pokrzywami, w nadziei przywrócenia jej do życia. Niewątpliwie
inne metody były również używane, ale dużego kroku w medycynie
średniowiecza dokonał lekarz Paracelsus, żyjący w latach 1493-1541.
Zastosował on procedurę wskrzeszania ludzi istotnie, zmarłych lub
znajdujących się u "progu śmierci" przez wtłaczanie
powietrza do ich płuc za pomocą zwykłych miechów, używanych w
kominkach.
Vesalius (1514-1564) inny wybitny lekarz owych czasów,
także używał miechów do wskrzeszania "umarłych" i
robił doświadczenia ze sztucznym oddychaniem. Metoda używania miechów
przyjęła się na przestrzeni wieków w Europie. Wiele innych
technik, włącznie z przetaczaniem topielców przez beczkę i
kładzeniem osoby zmarłej na grzbiet konia, pędzącego kłusem, było
stosowane przez wiele wieków i w różnych krajach.
Metoda pobudzania serca za pomocą zastrzyków adrenaliny
została wprowadzona przez Wintem dopiero w roku 1905.
Techniki wskrzeszania mają długą historię nie tylko na Zachodzie i
w krajach Judeo-chrześcijańskich, ale także w krajach o prymitywnej
kulturze. Na przykład niektórzy Indianie z Północnej
Ameryki używali metody w której dym, zawarty w podobnej do
instrumentu do grania syryndze, był wpychany zmarłej osobie przez
kiszkę stolcową. Mimo, że ta metoda wygląda na niewiarygodną, jednak
przypuszczalnie była przez jakiś czas używana z powodzeniem w
amerykańskich koloniach i została wprowadzona w Wielkiej Brytanii pod
koniec XVIII wieku.
Wyżej wymienione metody były znane i stosowane w każdym kraju.
Zastanawiam się, czy występowanie przeżyć u "progu śmierci"
częściowo nie mogłoby tłumaczyć pewnego bardzo starego i szeroko
rozpowszechnionego poglądu o pewnych chorobach. Na całym świecie
wiele ludzi wierzyło, że pewne choroby były spowodowane opuszczeniem
ciała przez duszę. Gdzie taka wiara została przyjęta, leczenie
postępowało w kierunku, aby perswazją i zmuszaniem pacjenta wrócić
duszę jego ciału.
Można wskazać na inne tego rodzaju wierzenia, na przykład wśród
mieszkańców środkowej części Celebes, wyspy Wschodniej
Indonezji. Wierzą tam, że dusza może opuścić ciało, kiedy osoba jest
nagle i nieoczekiwanie czymś przerażona. Prawdopodobnie wierzenia te
przychodziły stopniowo, jak stopniowo przychodzą wieści o
doświadczeniach u "progu śmierci", takie, jak te Q których
się dowiedziałem.
Pytanie 24. Czy stwierdził pan przychylne ustosunkowanie się lekarzy
do tego zjawiska?
Tak jak w przypadku z duchownymi, i lekarze stanowią ogromnie
różnorodne ugrupowanie. Składają się z osobników o
różnych podłożach warunków, interesów i
osobowości, toteż odpowiedzi ich będą również się różnić.
Niemniej można ich podzielić na cztery kategorie, które
ułatwią zadanie zaszeregowania. Pierwsza grupa składa się z lekarzy,
którzy sami mieli przeżycia u "progu śmierci". Ich
stosunek do "przeżyć" jest taki sam, jak innych ludzi,
którzy mieli takie przeżycia.
Relacje jakie usłyszałem od dwóch lekarzy nie były oparte
na naukowym, medycznym podłożu, lecz opisywały one w sposób
spontaniczny odczucia i przeżycia stanu śmierci klinicznej. Kiedy
zapytałem jednego z tych lekarzy o zdanie na temat jego przeżycia,
stwierdził: = Jako naukowiec myślałem, że naprawdę takie wydarzenie
nie miało miejsca. Ale ono jednak było.
Inna grupa składa się z lekarzy, którzy nawiązali ze mną
kontakt, aby opowiedzieć o swoich pacjentach, raportujących o swoich
przeżyciach. Kilku lekarzy zaznaczyło, że oni również zebrali
tego rodzaju opowiadania i byli zaszokowani, wobec tego z
zadowoleniem przyjęli wiadomość, że ktoś inny zajmuje się studiami o
przeżyciach u "progu śmierci". Jeszcze inna grupa wyraziła
religijny stosunek do tego zjawiska. Wyczuwali, że-zdarzenia u "progu
śmierci" utwierdzają ich własną wiarę w to, że jest Życie, po
śmierci ciała fizycznego.
Czwarta grupa składa się z lekarzy, którzy sądzą, że
przeżycia u "progu śmierci" są następstwem medycznego
zjawiska, które jest już znane.
Sądzą, że potrafię wytłumaczyć takie przeżycia u "progu
śmierci" naukowo, w oparciu o fizjologię i psychologię.
Pytanie 25. Czy są jakieś przykłady znanych już w medycynie zjawisk,
które mogłyby być użyte w celu wyjaśnienia powstania przeżyć "pozagrobowych"?
Znajduje się niemal niekończąca się lista przyczyn znanych w
medycynie, wytwarzających przeżycia, które przypominają
zjawiska raportowane w opowiadaniach o "progu śmierci".
W "Życiu po życiu" omawiałem pewne farmakologiczne,
fizjologiczne, neurologiczne i psychologiczne przyczyny przeżyć u
"progu śmierci". Mogłoby być nudne rozpatrywanie każdej
osobno, ale uważam, że dwie dziedziny z medycyny zdają się być
najbardziej sprzyjające w stwarzaniu u pacjentów zjawisk
podobnych do przeżyć u "progu śmierci". Są to:
anestezjologia i neurologia. Jestem pewny, że sensacje, jak
przechodzenie przez ciemny tunel są często doznawane przez osoby po
anestezji, a specjalnie pod narkozą eterem. Jednak nie sądzę, żeby
anestetyczne aspekty dały solidne i kompletne wytłumaczenie przeżyć u
"progu śmierci". Niewielu moich pacjentów poddanych
było anestezji w czasie, gdy mieli przeżycia "pozagrobowe".
Kilka lat temu zwrócili mi uwagę, że wiele przeżyć u "progu
śmierci" nosiło cechy pewnego podobieństwa do wszelkiego rodzaju
blokad w organizmie, a w szczególności w chwilowej blokadzie
płata mózgu. Oto wyraźne podobieństwa:
1)
Ludzie z chwilowymi blokadami mózgu mogą potem
poda, że "hałas" zwiastuje im początek jakiegoś napadu.
2)
Chwilowa blokada części płata mózgu odbija się
na pamięci pacjentów i osoby, które zaczynają w tym
czasie umierać mogą potem mówić, że zapamiętały "panoramę"
swego życia. Można podać prawie nieskończoną ilość takich domysłów.
Na przykład można twierdzić, że wrażenie intensywnego światła, o
którym mówili pacjenci, jest rezultatem zbiegu
wypadków, spowodowanych przez napływ większej ilości tlenu do
potylicy mózgu
przestrzeni mózgu, która
jest siedliskiem wszelkiej wizji. Chciałbym dodać do tej listy
domysłów, poza autoskopią (samorodnym działaniem), wymienioną
w "Życiu po życiu", doniesione mi przez znanego
chirurga-neurologa doktora W. Penfield'a przeżycie jednego z jego
pacjentów.
W klasycznych seriach swych doświadczeń, dr Penfield przeprowadzał
badania nad podrażnieniem pewnej części płatu mózgowego swych
pacjentów podczas operacji mózgu. Po dokonaniu tych
doświadczeń stwierdził; że mózg zachował żywe wspomnienia,
jakby obudzenia na nowo przeszłych wydarzeń, przepływających w
świadomości pacjenta. Sprecyzowane, kompletne szczegóły
wydarzeń, które zaszły przed laty.
W dalszym ciągu nie jestem przekonany, że te znane neurologiczne
fenomeny wyjaśniają przeżycia u "progu śmierci". Co do
wyjaśnień na przykład na podstawie blokad mózgu, to usiłowanie
wyjaśnienia prawie niezmiennie opiera się na przesłance o aneksji w
mózgu, czyli utraty tlenu, co jest specyficzną przyczyną
blokady mózgu.
Jednak powyższe twierdzenie jest sprzeczne ze wszystkimi
zjawiskami: hałasu, panoramy wspomnień i Światła, gdzie nastąpiło
przecież odcięcie dopływu krwi do mózgu. Proszę zwrócić
uwagę, że przedstawiłem przeżycia "pozagrobowe ludzi";
którzy nie doznali śmierci klinicznej, i że te przeżycia
zawierały wiele rysów takich samych, jak u osób, które
doznały śmierci klinicznej. Prosty przegląd tych przypadków,
które mogłem przedstawić, potwierdził to jasno. Można posunąć
się dalej i próbować wyjaśnić przeżycia u "progu
śmierci", w których Światło, panorama całego życia
człowieka i inne zjawiska zachodziły niezależnie od zaopatrzenia
mózgu w tlen, że były to jakieś "stresy" na tle
rozważań o śmierci człowieka powiązane z rzekomymi przewidzeniami
umysłowymi.
Według mojej opinii, wprowadzono tu słowo "stres", gdyż
słowo to jest często używane bez znajomości jego znaczenia. Jaki
rodzaj stresu?
nasuwa się pytanie. Zupełnie łatwo jest
formułować bez końca wyjaśnienia tego typu.
Jednak jest również łatwo przyjąć jakieś takie wyjaśnienia,
jako zupełnie oczywiste, bez zwrócenia należytej uwagi na
elementy przeżycia "pozagrobowego", które nie stoją
właściwie w zasięgu żadnych wyjaśnień. Niektórzy lekarze
mówili mi. że nie mogą zupełnie zrozumieć, jak ich pacjenci
potrafili . opisać czynności towarzyszące ich przywracaniu do życia
nawet gdyby .naprawdę unosili się do sufitu i mogli patrzeć stamtąd.
Wielu pacjentów referowało mi, że gdy wyszli ze swych ciał
podczas śmierci klinicznej, to stali się świadkami wydarzeń z pewnej
odległości, nawet spoza szpitala i te zeznania były potwierdzone
przez nie mających z tym nic wspólnego obserwatorów.
Sądzę, że powinniśmy wreszcie spojrzeć rozsądnie na te nienaukowe
potwierdzenia, które pewnego' dnia będą opracowywane w
warunkach eksperymentalnych badań.
W końcu zaobserwowałem, że takie wyjaśnienia nie przygnębiają
osób, które same przeżyły zjawiska "pozagrobowe".
Jeden młody mężczyzna, przywrócony do życia po widocznych
oznakach śmierci klinicznej, zastanawia się:
"Zabawne. Jest coś, co w istocie nie może istnieć, a
tymczasem nie ma się najmniejszej wątpliwości, że takie "coś"
zdarzyło się. Teraz orientuję się, że wiele osób nie wierzy w
to... Ludzie wychodzą ze stanowiska, że rzeczy nie potwierdzone
naukowo, nie mogą istnieć... Ale czy ludzie wiedzą "co"
nie może istnieć?... Ich niewiara nie zmienia postaci rzeczy, że to
"coś" istnieje... Jest całkiem pewne, że w tej chwili
siedzę tutaj, ale gdybym umarł dziś powtórnie to istotnie to
samo by mi się wydarzyło, z wyjątkiem, że mógłbym zaobserwować
to "coś"
lepiej. Ale ludzie mówią mi, że to
"coś" nie istnieje, mało tego, oni przysięgają, że takie
"coś" nie istnieje i pokazują mi naukowe podstawy, że
takiego "czegoś" nie ma... No i co mogę na to
odpowiedzieć?... Tylko tyle:
"Ale ja wiem, gdzie
byłem".
Pytanie 26. Jakie jest pana własne nastawienie do tych badań? Czy ono wpłynęło
na pana życie w jakiś sposób?
Sądzę, że nawet po stwierdzeniu, że nie miałem zamiaru udowadniać,
że jest życie po śmierci i po dokonaniu wszystkich moich odpowiednich
uwag ludzie, z którymi rozmawiałem, nie są jeszcze zadowoleni.
Chcieliby się dowiedzieć, co ja
Raymond Moody czuję.
Sądzę, że jest to słuszne pytanie, jeśli się rozumie, że chodzi tu
o sprawy psychologiczne, a nie o sprawę logicznego wniosku na ten
temat. Tych, którzy interesują się moją biografią informuję:
patrzę na to zagadnienie przez pryzmat mojego nastawienia
religijnego, że jest życie po śmierci i wierzę, że zjawisko któremu
poświęcam moje badania jest zamanifestowaniem mojego stosunku do
życia po śmierci.
Jednak mimo ciągłego obsesyjnego może omawiania wydarzeń
"pozagrobowych" ja chcę żyć. Osoby, z którymi
przeprowadziłem wywiady zgadzają się z tym, że i one pragną dalej
żyć. Ognisko ich uwagi po tym co przeżyli u "progu śmierci"
jest skierowane na życiu na Ziemi. Wszyscy bowiem jesteśmy już w tym
Życiu. W tym "Życiu" mam nadzieję, że będę mógł
zrobić użytek z tego, czego się uczę na Ziemi.
Chcę w miarę swych możliwości iść dalej w odkrywaniu tych zjawisk
w dziedzinie miłowania bliźnich i szukania wiedzy i zrozumienia.
Szczególnie zwracam uwagę na przeżycia u "progu
śmierci", ale nie w celu wprowadzenia jakiejś nowej formy kultu.
Zjawiska te nie mogą być utożsamiane z moją osobą, albo z kimś innym,
kto przeprowadza badania nad nimi. Przeżycia z "progu śmierci"
są bardzo rozpowszechnione i trzeba wiele pracy włożyć, aby je
wszystkie zebrać i skompletować. Wreszcie doszedłem do przekonania,
że moje długie badania na ten temat w jakiś sposób wyróżniły
mnie. Duży procent moich przyjaciół "zmarło". Po
rozmowie z tymi ludźmi, zacząłem rozumieć, jak blisko śmierci
jesteśmy wszyscy w naszym codziennym życiu. Bardziej niż kiedyś
staram się pozwolić każdej osobie odczuć moją miłość taką, jaką ja
teraz rozumiem i odczuwam.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
pref 09amd102 io pl092002 09 Creating Virtual Worlds with Pov Ray and the Right Front EndAnaliza?N Ocena dzialan na rzecz?zpieczenstwa energetycznego dostawy gazu listopad 092003 09 Genialne schematy09 islamGM Kalendarz 09 hum06 11 09 (28)więcej podobnych podstron