Karbowiak o rzezi Polaków na Wołyniu
„Ludobójcze działania UPA żadnych pozytywnych korzyści sprawie ukraińskiej nie przyniosły” – z
Arkadiuszem Karbowiakiem, pasjonatem historii, byłym Wiceprezydentem Opola rozmawia
Tomasz Kwiatek
Minęła kolejna rocznica rzezi wołyńskiej czy wiadomo jaka jest jej geneza?
Niestety historycy nie znaleźli do tej pory rozkazu kierowniczych władz OUN-UPA o
przeprowadzeniu masowej eksterminacji polskiej ludności na terenie Wołynia. Wiedza dotycząca
genezy tych wydarzeń zawiera pewne luki i jest jeszcze niepełna. Ale wiemy, że jesienią 1942 r.
miała miejsce narada referentów wojskowych OUN-B na Wołyniu. W jej trakcie omawiano i
zaakceptowano koncepcję wysiedlenia wszystkich zamieszkałych na Wołyniu Polaków. Tych którzy
chcieliby się opierać miano likwidować. Likwidacji podlegać mieli bezwzględnie tzw. czynni
Polacy do których zaliczono przedstawicieli polskiej elity. Były to osoby obdarzone społecznym
autorytetem, związane z konspiracją a także te działające strukturach administracji okupacyjnej.
Zadania likwidacyjne powierzono SB OUN (służba bezpieczeństwa) i żandarmerii.
Ale przecież od początku miały miejsce masowe zbrodnie, w trakcie których mordowano
wszystkich od niemowląt do starców?
Nie. Początkowo zabójstwa miały charakter indywidualny aczkolwiek czasami zabijano niewielkie
grupy osób. Ofiarami bojówek OUN padały osoby, które przeznaczono do likwidacji na
wspomnianej naradzie. Pierwsza masowa zbrodnia miała miejsce w …
Obórkach?
Nie w Parośli. Zbrodnia w Obórkach co prawda miała miejsce wcześniej niż ta w Parośli bo 13
listopada 1942 r. Ale dokonana została przez ukraińską policję pomocniczą, której funkcjonariusze
zamordowali w samej wsi 34 osoby w tym 32 Polaków. Wśród zamordowanych były kobiety i
dzieci. Miał to być odwet za kontakty mieszkańców wsi z sowiecką partyzantką. Zbrodniami
dokonanymi przez ukraińską lub polską policję pomocniczą nie można obciążać polskich czy
ukraińskich ugrupowań niepodległościowych, bowiem podlegały one i funkcjonowały w strukturze
sił okupacyjnych, tak więc Niemcy byli odpowiedzialni za ich działania. Od tej generalnej zasady
można uczynić odstępstwo jedynie wówczas gdy będziemy w stanie udowodnić, iż struktury
konspiracyjne poprzez swych tajnych współpracowników służących w szeregach policji czy
administracji odegrały inspiratorska rolę w dokonaniu takiej czy innej zbrodni.
Wróćmy do zbrodni Parośli. Jak do niej doszło?
W nocy z 7 na 8 lutego 1943 r. sotnia UPA dowodzona przez Hrihorija Perehijniaka „Dowbeszko-
Korobko” zaatakowała miasteczko Włodzimierzec. Próbowano najprawdopodobniej odbić
aresztowanego członka OUN. Doszło do starcia z siłami garnizonu okupacyjnego. W walce zginęło
kilku Niemców i Kozaków. 6 Kozaków Ukraińcy wzięli do niewoli. Sotnia po wykonanej akcji 9
lutego udała się do wsi Parośle zamieszkałej przez Polaków. Tam w jednym z domów po
przesłuchaniu siekierami zamordowano wziętych do niewoli Kozaków a następnie za pomocą
siekier i noży wymordowano praktycznie całą ludność wsi tj. 173 osoby. Był to pierwszy masowy
mord dokonany na polskiej ludności cywilnej przez oddział UPA. Podkreślam to, bowiem pojawiają
się sugestie, że zbrodni tej dokonali bulbowcy czyli partyzanci Maksyma Borowca „Bulba”
dowódcy partyzantki związanego z emigracyjnym rządem petlurowskim A. Liwyckiego. Borowec
był przeciwny mordowaniu polskiej ludności cywilnej, choć być może pojedyncze oddziały
bulbowców brały udział w akcjach na polskie wsie.
Od Parośli zaczęły się masowe zbrodnie na Polakach?
Tak. Ale początkowo nadal głównie miały miejsce pojedyncze akcje likwidacyjne. 15 lutego 1943 r.
w jednej z wsi w pow. łuckim doszło do spotkania kierownictwa wołyńskich struktur OUN.
Inicjatorem i prowadzącym naradę był Wasyl Iwachiw „Sonar” główny inicjator tworzenia
ounowskiej partyzantki. Według niepotwierdzonych informacji w jej trakcie była omawiana
masakra w Parośli. Kilka dni potem w dniach 17-23 lutego miała miejsce III konferencja OUN-B.
Podjęto tam decyzję o aktywizacji działalności oddziałów partyzanckich. Doszło tam do konfliktu
pomiędzy dotychczasowym prowydnykiem OUN-B znanym z organizacji zamachu na ministra
Pierackiego Mykołą Łebediem a pozostałymi członkami kierownictwa OUN-B. Wkrótce Łebed
będący zwolennikiem ograniczonych działań partyzanckich zrezygnował z funkcji prowydnyka i na
jego miejsce powołane kierownictwo kolektywne w składzie Majiwskyj, Małta, Szuchewicz. Nie
ma danych wskazujących by na konferencji podjęto jakieś nowe decyzje w kwestii polskiej.
Natomiast w marcu, być może na skutek sowieckich prowokacji, doszło do masowej dezercji
ukraińskiej policji pomocniczej. Do lasu uciekło wówczas około 4000-50000 policjantów którzy
zasilili oddziały UPA.
Czyli z tego co mówisz Mykoła Łebed nie był odpowiedzialnym za rzeź na Wołyniu. Taką tezę
przedstawiał w swoich publikacjach Wiktor Poliszczuk?
Moim zdaniem Poliszczuk się mylił. Odpowiedzialność Łebeda może dotyczyć początkowej fazy
likwidacji kiedy zabijano tzw. czynnych Polaków. Natomiast nie odpowiadał za falę masowych
mordów, która ruszyła od kwietnia 1943 r. Formalnie od 13 maja 1943 r. a naprawdę od kwietnia w
związku z wewnętrznym zamachem stanu w OUN-B kiedy to władzę przejął triumwirat, Łebed
przestał pełnić funkcje prowydnyka, choć de facto kierowanie przez niego organizacją było pewną
fikcją od lutego gdy większość prowydu ogłosiła wobec niego votum nieufności. Oczywiście Łebed
nie zerwał z OUN-B i pełnił w ramach organizacji inne funkcje. W sierpniu 1943 r. na III zjeździe
OUN-B krytykował wraz Michajło Stepaniakiem tzw. wołyńską taktykę Klaczkiwskiego, czyli
zbrodnie popełnione przez UPA na Polakach.
Ale był on przez pewien czas szefem morderczej SB OUN?
Pełnił tę funkcję od momentu rozłamu OUN do marca 1941 r. Jego następcą został Mykoła
Arsenycz „Hryhor.” Kierowanie przez Łebeda SB OUN przypada na okres szkolenia członków tej
formacji w min. w oparciu o niemieckie kadry policyjne.
Dobrze, jeżeli nie on to kto odpowiada za rzeź wołyńską?
Jak wspomniałem wiemy, że gremia wołyńskiej OUN-B postanowiły podjąć akcję likwidacyjną
wobec Polaków uznanych za niebezpiecznych oraz wysiedlanie pozostałych. W ramach tej
dyrektywy na terenach Wołynia, nad którymi kontrolę sprawował Iwan Łytwynczuk „Dubowyj”
kierujący okręgiem WO „Zahrawa od marca 1943 r. rozpoczęto akcję eksterminacji polskiej
ludności cywilnej być może w celu wymuszenia ucieczki Polaków z Wołynia a być może z powodu
radykalnie wrogiego nastawienia Łytwynczuka wobec Polaków. W dziele zbrodni „Dubowemu”
sekundował dowódca okręgu wojskowego WO „Bohun” Petro Olijnik „Enej” jeden z dowódców
UPA znany ze stosowania osobiście sadystycznych i okrutnych metod. W czerwcu 1943 r. rozkaz o
przeprowadzeniu akcji eksterminacyjnej otrzymał dowódca WO „Turiw” Jurij Stelmaszczuk
„Rudy”. Ów rozkaz wydał człowiek, który sprawował osobistą pieczę nad ludobójczą akcją
skierowaną przeciw Polakom – był nim dowódca wołyńskich struktur OUN-UPA Dmytro
Klaczkiwskyj „Kłym Sawur”. Pewną rolę w zainicjowaniu wołyńskiej masakry odegrał Wasyl
Iwachiw „Sonar”. Nim zginął on w maju 1943 r. w walce z Niemcami w trakcie rozmów z
Maksymem Borowcem „Bulba” próbował zachęcić swego interlekutora do współpracy w dziele
eksterminacji polskiej ludności Wołynia, co spotkało się zresztą ze zdecydowanym sprzeciwem
dowódcy petlurowskiej partyzantki. Wszyscy wyżej wymieni ponoszą osobistą odpowiedzialność
za zbrodnie popełnione na polskiej ludności cywilnej.
Zbrodni dokonywali członkowie banderowskiej frakcji OUN-B, jaka była rola przywódcy Stepana
Bandery?
Żadna. W lipcu 1941 r. został on zatrzymany po ogłoszeniu czerwcowego aktu restytucji państwa
ukraińskiego. Przebywał początkowo w areszcie a potem deportowany został do obozu
koncentracyjnego Sachsenhausen gdzie przebywał w części przeznaczonej dla tzw. więźniów
specjalnych „Zellenbau” do września 1944 r. kiedy go zwolniono. Tak więc z akcją na Wołyniu nie
miał on nic wspólnego.
Ale może ją akceptował?
Być może. Nic nie wiadomo na ten temat. Nie ma żadnych dokumentów wskazujących na
ewentualną konsultację z nim w tej sprawie w czasie jego pobytu w obozie. Na pewno też przeciw
niej nie protestował. Być może sam uznałby, że należy ją przeprowadzić. Jakkolwiek by nie było i
co by nie myślał, nie on ponosił za nią odpowiedzialność. Wszelkie sugestie wskazujące na niego
jako sprawcę wołyńskiej rzezi moim zdaniem odsuwają w cień prawdziwych organizatorów tych
mordów których wymieniłem. Skutek jest taki, że tak naprawdę w kontekście zbrodni na Wołyniu
wymieniane jest nazwisko Bandery, który z nią nie miał nic wspólnego a nazwiska prawdziwych
osób organizatorów rzezi jak Klaczkiwskij, Olijnik czy Łytwynczuk nikomu nic nie mówią.
Poza wsią Parośle w tym pierwszym okresie były jakieś spektakularne jeżeli chodzi o liczbę
pomordowanych zbrodnie bojówek OUN-B na Polakach?
Zapowiedzią tego co się miało dziać na Wołyniu były wydarzenia jakie rozegrały się we wsi
Lipniki. Powołana tam ad hoc słaba polska samoobrona ujęła w czasie najścia na wieś 19 marca
1943 r. jednego z napastników, który okazał się być byłym ukraińskim policjantem. Po trzech
dniach przesłuchań został on wydany w ręce niemieckiej żandarmerii. Ta z kolei za dezercję z
policji go powiesiła. W nocy 27 na 28 marca 1943 r. „Dubowyj” uderzył na Lipniki mordując 179
Polaków. Nie był to odosobniony wyczyn w okresie świąt wielkanocnych kierowane przez
„Dubowego” oddziały UPA uderzyły na Janową Dolinę. Pomimo że istniała tam samoobrona oraz
stacjonowała kompania niemieckiego wojska, które to formacje w obliczu ataku UPA stawiły
zaciekły opór, straty polskie wyniosły 600 zamordowanych. Inny przykład stanowi los wsi Hurby,
gdzie zamordowano siekierami 250 osób. Nie zawsze udawało się napastnikom dokonać likwidacji
polskiej ludności. Próba taka nie powiodła się 3 maja 1943 r. kiedy odział UPA Iwana Kłymyszyna
„Kruk” wraz z oddziałem partyzantki melnykowskiej OUN-m Mykoły Nedwedzkiego „Chron”
zaatakowały wieś Kuty bronioną przez polską samoobronę. Napastnikom nie udało się zdobyć wsi.
Spalono ją dopiero po tym gdy Polacy pod osłoną Niemców się z niej wycofali. W czasie walk
zginęło 67 osób. Naturalnie tych zbrodniczych aktów była olbrzymia ilość a przytoczone przykłady
dotyczą tych największych zbrodni.
Z opinii niektórych dowódców UPA np. Wasyla Kuka wynika, że napady na polską ludność
organizowane były samoistnie przez ukraińską ludność cywilną?
To częściowo prawdziwa teza. Organizatorem ludobójczych działań na Wołyniu były struktury
UPA. W antypolskich akcjach uczestniczyli co prawda zwerbowani pod przymusem ukraińscy
cywile, ale generalnie to nie oni jednak byli ich inicjatorami. Były oczywiście przypadki
ochotniczego udziału chłopów w procederze mordowania Polaków i to nie tylko u boku oddziałów
UPA ale także w ramach podejmowanych samodzielnych działań autonomicznych prowadzonych z
własnej inicjatywy. Trzeba wspomnieć, że niestety często nie posiadający broni palnej ukraińscy
cywile posługując się kosami, toporkami, siekierami i widłami dokonywali makabrycznych
mordów. Oczywiście posługiwanie się tymi narzędziami wynikało nie tylko z braku broni palnej –
choć w głównej mierze- ale często było wynikiem okrucieństwa i sadyzmu.
W lipcu nastąpiła kulminacja zbrodni?
Tak. 11 lipca 1943 r. rozpoczęła się kulminacja zbrodni. Sotnie UPA uderzyły jednocześnie na 99
polskich wsi. W miesiącu lipcu celem ataków UPA stało się 530 wsi i miejscowości w wyniku
których śmierć poniosło około 17000 cywilów głównie kobiet, starców i dzieci. W sierpniu mordy
nadal miały miejsce i dotyczyły osad, które do tej pory uniknęły zagłady. Pod koniec sierpnia sotnie
UPA dowodzone przez Iwana Kłymczaka „Łysy” wymordowały w dwóch wsiach Wola
Ostrowiecka i Ostrówki około 1000 Polaków. W miesiącach wrzesień –październik 1943 r.
natężenie akcji antypolskiej spadło by wzrosnąć znów w grudniu kiedy to UPA w czasie świąt znów
podjęła kolejną morderczą ofensywę. Przy tej okazji należy przypomnieć, że choć operacje
skierowane przeciw Polakom na Wołyniu inicjowane były z inspiracji kierownictwa wołyńskich
struktur UPA to jednak te działania jesienią 1943 r. uzyskały akceptację głównodowodzącego UPA
Romana Szuchewicza. Ponosi on współodpowiedzialność za zbrodnie na Wołyniu i osobistą
odpowiedzialność za zbrodnie na terenie Galicji, gdzie choć w rozkazach złagodzono formę akcji
antypolskiej (w przeciwieństwie do Wołynia przeprowadzono akcję ulotkową oraz wydano zakazy
mordowania starców kobiet i dzieci) to i tak nie przełożyło się na bardziej humanitarną praktykę
postepowania.
Prowadzono jakieś rozmowy z Ukraińcami chcąc na drodze negocjacji zatrzymać organizowaną
rzeź?
Tak i zakończyły się one tragicznie dla ich uczestników. Na polecenie szefa wołyńskiej Delegatury
Kazimierza Banacha „Linowski” działacza ludowego na rozmowy z UPA udali się jej
przedstawiciel Zygmunt Rumel oraz reprezentant okręgu AK Krzysztof Markiewicz „Czart” kolega
ze szkolnej ławy lokalnego szefa lokalnej SB OUN-B „Szabatury”. Niestety UPA żadnych
negocjacji prowadzić nie chciała i polscy delegaci zostali zamordowali 10 lipca 1943 r. we wsi
Kustycze.
Wracając do Wołynia, jak wyglądała reakcja Polaków na popełniane zbrodnie UPA?
Początkowo spontanicznie tworzono grupy samoobrony. Ich inicjatorami byli albo członkowie
konspiracji albo członkowie przedwojennych formacji paramilitarnych. Później opiekę nad
samoobronami objęła Delegatura i AK. Obie te struktury dość późno zareagowały na antypolskie
poczynania UPA. Niestety ich możliwości pomocy były dalece ograniczone. Brakowało głównie
broni. Zagrożeni Polacy próbowali na własną rękę szukać pomocy u władz okupacyjnych.
Administracja niemiecka dostarczała broń niektórym powstałym strukturom samoobrony. Tak było
min. w Beresteczku i we Włodzimierzu Wołyńskim. Czasami pomocy udzielała żandarmeria lub
Wehrmacht. Pewne wsparcie wychodziło także od oddziałów armii węgierskiej. Obok Niemców
funkcje ochronne wobec Polaków wypełniała czasami także sowiecka partyzantka. Mankamentem
współpracy z sowiecką partyzantką było zagrożenie niemieckimi represjami. Więc z
pragmatycznego punktu widzenia współdziałanie z Sowietami niosło ze sobą zwiększenie stanu
zagrożenia i polskiej ludności cywilnej.
Na Wołyniu zostały utworzone przez Niemców złożone z Polaków jednostki policji pomocniczej.
Ukraińscy historycy wskazują, że zbrodnie na Polakach zaczęły się w związku ze zbrodniami owej
policji?
To jest odwrócenie sekwencji zdarzeń. Najpierw rozpoczęto mordy na Polakach na Wołyniu potem
doszło do masowej dezercji ukraińskiej policji pomocniczej, a potem dopiero powstały pododdziały
policji złożone z Polaków. Nie mówię tu o okupacyjnej administracji bo w niej rzeczywiście
pracowało wielu Polaków. Wspomniana dezercja ukraińskiej policji spowodowała, iż lokalny
system okupacyjny został poważnie osłabiony. Aby go zrównoważyć Niemcy zaczęli więc akcję
werbunkową wśród Polaków. Ci zaś znajdując się w sytuacji zagrożenia eksterminacją lub pałając
chęcią odwetu za popełnione zbrodnie zaciągali się na ochotnika do niemieckiej policji. Służyło w
niej na Wołyniu około 1200- 1500 a niektóre źródła podają nawet liczbę 2000 ludzi. Na Wołyniu
znajdowało się kilka batalionów policyjnych tzw. Schutzmannschaft 102 w Krzemieńcu, 104 w
Kobryniu. Polacy w nich służący stanowili tylko część składu osobowego wspomnianych
jednostek. 450 Polaków znajdowało się w 107 batalionie, ale oddział ten stacjonował na
Żytomierszczyźnie i na Wołyń przerzucony został w listopadzie 1943 r. W styczniu 1944 r. polscy
policjanci z tego batalionu zdezerterowali wzmacniając siły 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Czysto
polskim batalionem był utworzony w GG 360 osobowy 202 batalion. Początkowo pełnił służbę na
Białorusi gdzie brał udział w akcjach antypartyzanckich podlegając min. jednostce Dirlewangera.
Potem przeniesiony został na tereny Wołynia. Policjanci w nim służący za wykazane odwagą w
walkach z partyzantką sowiecką otrzymali pozytywne oceny niemieckich władz policyjnych.
Polacy stanowili załogi posterunków policji min. w Rokitnie, Torczynie, Rożyszczach, Ostrogu. W
sumie powstały one w 45 miejscowościach.
Niemcy urządzając pobór do policji, podobnie jak na Lubelszczyźnie, być może chcieli
sprowokować konflikt polsko-ukraiński na Wołyniu?
Nie sądzę. A jeśli już, to tylko w niewielkim stopniu. Stojący na czele Reich Komisariat Ukraina
Koch raczej starał się nie prowokować konfliktów, bo tego rodzaju myślenie było mu obce. Należał
on do kategorii prostych hitlerowskich urzędników, którzy starali prowadzić brutalną i
wyniszczającą politykę wobec miejscowej ludności bez względu na to czy była polskiego czy
ukraińskiego pochodzenia. Jego metody postępowania w daleko idący sposób odbiegały od
uprzywilejowującej Ukraińców polityki władz Generalnej Guberni. W RKU Ukraińcy mieli taki
sam status jak Polacy w GG. Ucieczka policji ukraińskiej wiosną 1943 r. i aktywizacja działalności
UPA oraz akcje przez nią prowadzone a skierowane przeciw infrastrukturze gospodarczej okupanta
stworzyły trudną sytuację na zapleczu frontu wschodniego. Więc nie mając już żadnych rezerw
policyjnych, Niemcy zastąpili Ukraińców Polakami. Zadziałał raczej mechanizm pragmatycznej
konieczności niż prowokacji.
No właśnie bo często w świadomości społecznej panuje przekonanie, że UPA nie walczyła z
Niemcami tylko z nimi współpracowała natomiast Polacy walczyli z nimi zawsze…
To uproszczony pogląd. Jeżeli chodzi o współpracę UPA z Niemcami, to miały miejsce rozmowy a
nawet lokalne porozumienia. Te porozumienia częściej zawierano w Galicji niż na Wołyniu.
Podjęcie aktywnych działań partyzanckich przez UPA uderzających w infrastrukturę gospodarczą
okupantów nie mogło być przez Niemców tolerowane kiedy toczyła się wojna totalna. Z kolei
mordowanie Polaków destabilizowało i anarchizowało sytuację na zapleczu frontu jakim był
Wołyń. Dlatego też wobec UPA Niemcy podejmowali bezwzględne represje. UPA natomiast nie
mogła w warunkach bezwzględnego terroru okupacyjnego biernie przyglądać się jak zagrożona
niemieckimi ekspedycjami karnymi ludność ukraińska wybierze na swych obrońców sowieckich
partyzantów. Stąd konflikt pomiędzy UPA a Niemcami na tym obszarze wynikał z rozbieżności
interesów. Naturalnie UPA nie chciała i słusznie zresztą toczyć walk z Wehrmachtem by nie
osłabiać niemieckiego wysiłku wojennego. Konfrontacja dotyczyła więc starć z siłami policyjnymi.
Walki często nosiły krwawy charakter. Prawdą jest natomiast to, że walk UPA z Niemcami i
Sowietami w porównaniu z akcjami prowadzonymi przeciw polskiej ludności cywilnej było
znacznie mniej. Wynikało to z wyboru priorytetów, gdzie na pierwszym miejscu stawiano
eksterminację Polaków oraz prostej prozaicznej przyczyny, że łatwiej było mordować bezbronnych
niż walczyć z uzbrojonymi.
Ukraińscy historycy przypominają, że polska policja popełniła wiele zbrodni na terenach Wołynia
min. spalono wieś Malin.
Zbrodnia w Malinie dokonana została najprawdopodobniej przez niemiecko-uzbecką ekspedycje
karną, która zamordowała tam ponad 370 osób w większości Czechów. Do dnia dzisiejszego nie
odnaleziono dokumentów wskazujących udział w masakrze zwartego oddziału polskiej policji co
sugerują źródła ukraińskie. Oczywiście jeżeli chodzi o polskie formacje policyjne to popełniały one
rozliczne zbrodnie. Wskazują na to wspomnienia policjantów służących w tych formacjach. Polskie
policja spaliła min. wsie Pidłużne, Jałopołć, Stawki, Złazno mordując przy okazji ukraińską ludność
cywilną. Prawdę mówiąc, nikt do tej pory szczegółowych badań na ten temat nie prowadził. A czas
najwyższy to zrobić. Pomimo popełnionych zbrodni, co z pewnością nie może powodem do chwały,
polskie formacje w służbie niemieckiej aktywnie uczestniczyły w walkach z partyzantami UPA.
Ponadto policjanci ochraniali polskie wsie zagrożone atakami UPA a nierzadko brali udział w
ewakuacji z nich ludności cywilnej. Tak więc jestem przeciwny bezwzględnie krytycznej ocenie
tych jednostek, bowiem bilans ich dokonań nie jest całkowicie negatywny, choć oczywiście
popełnione zbrodnie wojenne należy potępić.
Delegatura i Armia Krajowa zdecydowanie krytycznie postrzegały kwestie angażowania się
Polaków w struktury niemieckiej policji i sowieckiej partyzantki. Czy twoim zdaniem w tamtej
szczególnej sytuacji było to słuszne stanowisko?
Obie struktury polskiego państwa podziemnego patrzyły na współpracę z Niemcami przez pryzmat
polityki w zasadzie przez pryzmat ewentualnego niekorzystnego wydźwięku propagandowego.
Delegatura oraz AK krytykując postępowanie Polaków podejmujących współpracę z Niemcami nie
potrafiły wiele zaproponować w kwestii ochrony przed terrorem UPA. Oczywiście AK i Delegatura
dokonały maximum tego co w tamtych warunkach można było zrobić ale co z tego, skoro to i tak
nie zabezpieczało życia ludności polskiej. Dlatego w sytuacji kiedy Polacy zagrożeni eksterminacją
próbowali zwrócić się do kogokolwiek w tym wypadku do Niemców z prośbą o pomoc, dziwnym
wydają się padające ze strony przedstawicieli polskiego państwa podziemnego deklaracje
zabraniające współpracy z Niemcami a wzywające jednocześnie do pozostania na miejscu i
wytrwania. Owo wytrwanie było w możliwe właśnie dzięki współdziałaniu z Niemcami. Stąd
trudno się dziwić krytycznej ocenie działań polskiego podziemia jaką zawarł na kartach swoich
pamiętników przewodniczący RGO hr. Roniker, który pisał, że agendy podziemia blokowały
podejmowane w oparciu o Niemców działania zmierzające do ratowania polskiego stanu
posiadania. Na szczęście nie wszyscy członkowie podziemia owo pryncypialne stanowisko swych
władz zwierzchnich podzielali. Przykładem trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość była postać
komendanta włodzimierskiego obwodu AK por. Sylwestra Brokowskiego „Biały” czy członka
tamtejszej delegatury kpt. Dziekońskiego, którzy uczestniczyli w negocjacjach z władzami
niemieckimi zmierzających do powołania uzbrojonej przez stronę niemiecką samoobrony. Innym
problemem była współpraca z sowiecką partyzantką. Była ona niezbędna tylko w szczególnych
przypadkach bowiem narażała dodatkowo polską ludność cywilna na represje niemieckie. Trzeba
przypomnieć, że Sowieci prowadzili działania skierowane przeciw oddziałom AK czego
przykładem był los żołnierzy i oficerów z oddziału AK kpt. Kochańskiego „Bomby” z których 11
rozstrzelano a pozostałych kapitanem na czele wywieziono z do Moskwy. Ofiarami zbrodni
sowieckich padli też dowódca oddziału partyzanckiego AK por. Jan Rerutko „Drzazga” i porucznik
Osiecki komendant samoobrony w Starej Hucie.
Uważasz, że wołyński okręg AK mógł zrobić więcej? Na tym tle toczył się spór pomiędzy
Delegaturą i AK. Co Ty o tym myślisz?
Komenda Wołyńskiego Okręgu AK mogła szybciej podjąć decyzje o tworzeniu grup samoobrony.
Zbyt długo wyczekiwano. Potem zrobiono tyle ile było można. Organizowano polskie samoobrony
lub przejmowano kontrolę nad już istniejącymi. Tak było w Hucie Stepańskiej gdzie w maju 1943 r.
przybył cichociemny kpt. Władysław Kochański „Bomba” i objął kierownictwo istniejącej już we
wsi samoobrony. Samoobrona wsławiła się bohaterską obroną Huty choć w walkach zginęło lub
zostało zamordowanych około 600 Polaków. Podobnie sytuacja wyglądała w Przebrażu, gdzie
komendantem obrony został Henryk Cybulski „Harry”. Warto nadmienić, że obie samoobrony
uzyskały pewne wsparcie sowieckiej partyzantki. Natomiast zabrakło znaczącego zrozumienia
sytuacji zagrożonych eksterminacją Polaków na Wołyniu ze strony KG AK. Ta zamiast zastanawiać
się czy pomoc nie uszczupli sił AK przeznaczonych do walki z Niemcami mogła nakazać np.
okręgowi lubelskiemu AK udzielenie pomocy. Lubelski Okręg AK był silną strukturą. Oddziały AK
zamiast inicjować na Lubelszczyźnie akcje odstrzeliwania współpracujących z Niemcami
Ukraińców – (myślę naturalnie o likwidowanych z przyczyn politycznych nie o agentach
niemieckich służb specjalnych) oraz podejmować pacyfikacje wsi ukraińskich można było wysłać
na Wołyń grupy uderzeniowe celem ochrony polskiej ludności przed terrorem UPA. Grupy te mogły
przeprowadzić akcje pacyfikacyjne wobec wsi, których ludność brała udział w mordowaniu
Polaków.
No ale przecież na Zamojszczyźnie trwała akcja wysiedleńcza. Niemcy wykorzystywali Ukraińców
w tej rozgrywce do sprowokowania walk polsko-ukraińskich. Użyto policji ukraińskiej, osiedlano
Ukraińców na miejsce wysiedlonych Polaków. Dowództwo AK było przekonane że Niemcy
realizują plany ukraińskie na Lubelszczyźnie.
Po pierwsze dla jasności Niemcy realizowali własne plany na Zamojszczyźnie a nie koncepcję
kantonalną Włodymira Kubijowicza. Prezes UCK wskazywał na możliwość wysiedlenia Polaków i
Ukraińców do polskiego i ukraińskiego kantonu. Chciał tym samym zapewnić bezpieczeństwo
swoim rodakom i stworzyć warunki dla ukrainizacji i narodowego rozwoju Ukraińców na ziemiach
bezdyskusyjnie polskich. Niemcy oczywiście mieli te pomysły mówiąc kolokwialnie w nosie i za
pomocą wysiedleń chcieli realizować własne koncepcje germanizacyjne próbując przy okazji
skonfliktować Polaków i Ukraińców. Od kierownictwa podziemia raczej należało oczekiwać
pewnej politycznej przenikliwości a nie ulegania niemieckim prowokacjom. Jeżeli w ogóle AK nie
uznała tej niemieckiej operacji za dobrą okazję do zemsty za Wołyń. Za zbrodnie na Wołyniu trzeba
było mścić się na Wołyniu a nie w lubelskim. Na Lubelszczyźnie ukraińscy nacjonaliści
dysponowali wpływami w strukturach policji pomocniczej natomiast oddziałów UPA jako takich w
ogóle tam nie było. Były za to nieliczne struktury OUN i kilka grup ukraińskiej samoobrony.
Znaczące siły UPA pojawiły się tam dopiero w 1944 r. po rozpoczęciu polskiej ofensywy w marcu
1944 r. Reasumując na Lubelszczyźnie w momencie rozpoczęcia akcji wysiedleńczej w zamojskim
głównym przeciwnikiem polskiego podziemia powinni być odpowiadający za nią Niemcy a nie
Ukraińcy.
Wracając do motywu zemsty. Jak często dochodziło do polskich akcji odwetowych na Wołyniu?
Zbrodnie się naturalnie zdarzały. Ludzie którzy potracili całe rodziny zaciągali się do oddziałów
partyzanckich czy do grup samoobrony by się zemścić. Odwet dokonywany był przez oddziały
samoobrony oraz oddziały AK. Standardowo rozstrzeliwano złapanych z bronią w ręku. Potem w
związku z coraz większym radykalizmem działań UPA procedurze egzekucji poddawano
wszystkich złapanych nieuzbrojonych mężczyzn pomiędzy 16 – 60 rokiem życia. Dzisiaj ten
sposób postępowania zapewne wzbudziłby zdecydowany sprzeciw. Jednak wówczas w sytuacji
trwającej rzezi owa praktyka postępowania wydawała się normalna. W rzeczywistości od tych
zasad czyniono odstępstwa. Komendant wołyńskiego okręgu AK płk. Kazimierz Bąbiński „Luboń”
wydał znany rozkaz, w którym jak pamiętam stwierdzał iż nie wolno czynić krzywdy kobiecie i
dziecku ukraińskiemu. Był to rozkaz pokazujący, że polskie dowództwo rozumiało konieczność
poddania partyzantów regułom stosowania cywilizowanych metod walki. Ale jak to bywa rozkazy
rozkazami a życie życiem. Chęć przeprowadzenia ślepego odwetu czasami była większa niż
posłuszeństwo wobec wydanych poleceń. Agresywne operacje przeciw Ukraińcom prowadził
oddział AK Tadeusza Korony „Halicz”, który spalił wsie Kleczkowicze, Turowicze, Klewieck..
Samoobrona z Różyszcz spaliła Swozy zabijając 26 osób w tym kobiety i Trościankę zabijając
około 30 Ukraińców. Te akcje pociągające za sobą cywilne ofiary spowodowały nawet wdrożenie
postepowania sadowego wobec „Halicza”, który za zbrodnie za ukraińskiej ludności cywilnej
skazany został na śmierć. Tylko wstawiennictwo mjr. Szatowskiego „Kowala” uratowało go przed
wykonaniem wyroku. Ale żeby ciągle nie podawać przykładów zbrodni przytoczę przypadek
rycerskiego zachowania polskiego dowódcy kpt. Kochańskiego „Bomby”, który po zwycięskiej dla
Polaków obrony Starej Huty nakazał opatrzyć 11 rannych banderowców i odwieźć ich do
najbliższej ukraińskiej wsi. Wielkość działań odwetowych skierowanych wobec ukraińskiej
ludności cywilnej szacuje się na około 2000-3000 osób. Co biorąc pod uwagę 60000 straty polskie
nie jest jakąś znaczącą liczbą. Choć podkreślam są to dane niezweryfikowane. Myślę, że warto
podjąć badania w celu ustalenia prawdziwej skali polskiego odwetu, bowiem w przeciwnym razie
będziemy skazani na budzące wątpliwości opinie ukraińskich historyków choćby w rodzaju
regionalisty Jarosława Caruka.
Od stycznia 1944 r. działania na Wołyniu podjęła 27 WDP. Jaka była aktywność bojowa tej
jednostki i czy więcej walk stoczyła ona z Niemcami czy UPA. Ukraińcy twierdzą, że celem tej
formacji była eksterminacja ludności ukraińskiej.
Oczywiście teza o powołaniu dywizji do działań eksterminacyjnymi przeciw Ukraińcom jest
nieprawdziwa. Natomiast o problemie polskich działań odwetowych już mówiłem. Są
niezweryfikowane informacje wskazujące na udział w zbrodniach na cywilach 27 WDP AK min. w
miejscowości Ochniwka, gdzie miało zginąć 155 cywilów. Dywizja poszerzała obszar swobody
operacyjnej więc atakowała wsie będące bazami UPA takie jak min. Gnojno, Oździutycze wtedy
przy okazji mogli zginąć cywile. Ale jak mówiłem wcześniej nie ma co rozwijać wątku bez
pogłębionych badań. W składzie dywizji znalazły się działające na Wołyniu oddziały partyzanckie
AK min. Kazimierza Filipowicza „Kord”, Michała Fijałki „Sokół”, Michała Czermińskiego
„Jastrząb” Franciszka Pukackiego „Gzyms” i wielu innych. 27 WDP AK powołano do realizacji
założeń planu „Burza”. Celem dywizji miała być walka z Niemcami toczona we ramach
operacyjnej współpracy z Armią Sowiecką. Te wytyczne i cały plan „Burza” uważam, że były
błędne. Stąd też mój osąd walk toczonych przez dywizję z Niemcami jest krytyczny, pomimo, że
jednostka wykazała się niewątpliwym bohaterstwem i poświęceniem – zginęło ponad 600
partyzantów. Jednak zadaniem 27 WDP AK nie była walka z Niemcami ale z UPA, która na tamtym
terenie była głównym przeciwnikiem. W okresie styczeń – marzec dywizja stoczyła z UPA 18
większych walk. Starć z Niemcami w tymże czasie było około 10. Potem dywizja walczyła już
tylko z Niemcami.
Jak zginął dowódca dywizji płk. Wojciech Kiwerski „Oliwa”?
Obecnie najbardziej prawdopodobną jest wersja o śmierci pułkownika w wyniku całkowicie
przypadkowego starcia 18 kwietnia 1944 r. z żołnierzami tzw. Legionu Międzynarodowego
związanej z UPA formacji partyzanckiej złożonej z przedstawicieli różnych wschodnich
narodowości którzy zbiegli do lasu z rozlicznych oddziałów kolaboracyjnych.
Historycy polscy próbując analizować przyczyny antypolskiej akcji UPA na Wołyniu wskazują na
przyczyny związane z wyznawaną przez OUN ideologią integralnego nacjonalizmu, której twórcą
był Dmytro Doncow. Twoim zdaniem tylko ideologia Doncowa wpłynęła na podjęcie przez
kierownictwo UPA decyzji o wymordowaniu Polaków na Wołyniu, czy wpływ miały jakieś inne
czynniki?
Moim zdaniem teoria dopatrująca się przyczyn ludobójstwa na Wołyniu w ideologii Doncowa jest
w dużej mierze błędna.
Jak to? przecież Doncow pisał o Ukrainie czystej etnicznie bez zajmańców czyli przedstawicieli
mniejszości narodowych. Pisał w 10 przykazaniach nacjonalisty o dokonaniu każdego czynu nawet
najbardziej zbrodniczego dla ukraińskiej sprawy.
Oczywiście, że pisał o czystej etnicznie Ukrainie, ale to jeszcze nie zbrodnia. Natomiast Doncow
nie twierdził, że mniejszości należy wymordować a przypisywanie mu takich stwierdzeń jest już
nadużyciem. Doncowa nie czytali chorwaccy ustasze a bez jego lektury zapoczątkowali w NDH
latem 1941 r. masową eksterminację serbskiej ludności cywilnej. Dekalog ukraińskiego nacjonalisty
opracował nie Doncow tylko Stepan Łenkawski. Zresztą jak się ten dekalog czyta to niektóre
sformułowania w nim zawarte brzmią nader brutalnie. Kiedy jednak w ramach refleksji nad nim
chwilę się zastanowimy, to dojdziemy do przekonania, że do tych zasad w praktyce stosowali się
członkowie różnych grup terrorystycznych nie tylko OUN. Wystarczy prześledzić działalność IRA
za czasów Michaela Collinsa, Irgunu, ETA, czy Organizacji Spiskowo-Bojowej PPS z której
działalności UWO/OUN w latach międzywojnia czerpała swe natchnienie w sferze praktycznej
naturalnie nie ideowej.
Ale OUN przyjęła ideologię Doncowa i działała zgodnie z jej wytycznymi?
Można przeanalizować jak w sensie praktycznym wpłynęła ideologia Doncowa na działalność
OUN. W moim przekonaniu metody działalności stosowane przez UWO/OUN przed
opublikowaniem broszury Doncowa i po jej publikacji były takie same. Twierdzę, że teza o
szczególnie inspirującym wpływie Doncowa na działania UWO/OUN/UPA jest nie do obrony. Jeśli
zaś miała jakikolwiek wpływ to niewielki. Czym innym jest natomiast kwestia krytycznego
stosunku do ideologii integralnego nacjonalizmu. I tu uważam, że koncepcje Doncowa tchną jakąś
mieszanką zabarwionego lewicowo narodowego radykalizmu. Osobiście więc raczej zachęcałbym
by zamiast analizować doncowowskie enuncjacje sięgnąć do wartościowych a kompletnie nie
znanych przemyśleń lokujących się w przestrzeni ukraińskiej myśli konserwatywnej Wieczesława
Lypinskiego myśliciela i polityka ukraińskiego pochodzenia polskiego związanego przez długi czas
z obozem hetmańskim Pawła Skoropadskiego.
Dobrze, co w takim razie twoim zdaniem zaważyło na podjęciu decyzji o przeprowadzeniu akcji
antypolskiej na Wołyniu?
Nim odpowiem jeszcze jeden ważny argument. Otóż OUN jak wiadomo rozpadła się w 1940 r. na
dwie frakcje OUN-B i OUN-M. Obie czerpały z tej samej ideologii. Skoro więc tak było to
dlaczego przywódcy OUN-m nie sformułowali nigdy postulatu fizycznej eksterminacji Polaków na
terenach Wołynia czy Galicji Wschodniej. Co więcej uważali banderowską operację za pomysł
chybiony i szkodliwy dla sprawy ukraińskiej. Mówię to mając świadomość, że zdarzały się
incydentalne przypadki udziału partyzantki melnykowskiej w akcjach na polskie wsie Kuty,
Zabłoćce i Dłużki. Nie miały one żadnego znaczenia w zestawieniu banderowską skalą mordów.
Jeśli jak twierdzą niektórzy ukraińscy przywódcy OUN –B podjęli decyzję o eksterminacji Polaków
opierając się na założeniach ideologii integralnego nacjonalizmu, to ukraińska operacja likwidacji
fizycznej obcego elementu etnicznego powinna mieć charakter totalny. Jak to było możliwe, że
dotyczyła tylko Polaków? Jak zatem wytłumaczyć fakt, że mniejszość czeska zamieszkująca od
wieków obszar Wołynia nie została poddana eksterminacji? Jak fakt jej pozostawienia miał się do
realizowanej przecież rzekomo koncepcji czystej etnicznie Ukrainy pozbawionej mniejszości
narodowych?
Ale przecież UPA zabijała także Czechów i Ormian?
Zabijała ale w pojedynczych przypadkach. Z przypadku Kupiczowa gdzie Czesi wraz z polską
samoobroną walczyli z UPA nie należy wyciągać zbyt generalnych wniosków. Jest faktem, że UPA
nie poddała Czechów podobnej jak Polaków eksterminacji. Podobnie rzecz ma się z innymi
mniejszościami narodowymi. Ormianie na terenie Wołynia nie mieszkali lecz w Galicji. Ze względu
na ich głębokie zaangażowanie w działalność na rzecz polskich interesów narodowych traktowani
byli jako Polacy i z tego względu padli ofiarami dokonanej przez UPA masakry w Kutach.
Wracając do przyczyn zbrodni ukraińskich uważam, że kierownictwo wołyńskiej UPA a potem
kierownictwo ogólnokrajowe tej organizacji uznało, że fakt zamieszkiwania Polaków na terenach
Wołynia i Galicji stanowić będzie zawsze argument w żądaniach utrzymania Kresów Wschodnich
we władaniu Rzeczpospolitej. Dlatego postanowiono oczyścić Wołyń a potem Galicję z Polaków.
Realizacja tej decyzji przybrała postać fizycznej eksterminacji. Było ją tym łatwiej przeprowadzić,
iż tego rodzaju brutalne a wręcz zbrodnicze zachowania stały standardem postępowania przyjętym
zarówno przez Sowietów jak III Rzeszę. Metodyczne ludobójstwo jakie miało miejsce w
odniesieniu do ludności żydowskiej w latach 1941-1942 ukazało, że można w stosunkowo krótkim
czasie dokonać eksterminacji stosunkowo licznej grupy osób. Dodatkowo w strukturach UPA
znaleźli się partyzanci będący dezerterami z ukraińskiej policji pomocniczej a więc mający
doświadczenie praktyczne w realizacji tego rodzaju zadań. Dalekosiężny cel antypolskiej akcji
określił głównodowodzący UPA Roman Szuchewycz stwierdzając, że Ukraińcy poprzez operację na
Wołyniu wypracowują sobie pozycje przed rozmowami dotyczącymi kształtu przyszłych granic. I
to była rzeczywista przyczyna dokonanego na Wołyniu ludobójstwa. Jak wiadomo historia
potoczyła się tak, iż żadnych rozmów o kształcie granic, w których uczestniczyli Polacy i Ukraińcy
nie było a oba narody znalazły pod władzą sowieckich okupantów. A ludobójcze działania UPA
żadnych pozytywnych korzyści sprawie ukraińskiej nie przyniosły.
Jak dzisiaj w obliczu mającego miejsce kultu UPA na zachodniej Ukrainie mamy chcąc utrzymywać
dobre relacje z Ukrainą chcąc jednocześnie utrzymywać pamięć o wołyńskiej rzezi.
Wzajemne relacje mogą tylko funkcjonować na fundamencie prawdy. I to jest podstawowa zasada.
Musimy więc cierpliwie przy różnych okazjach ową prawdę o tych wydarzeniach przedstawiać nie
dając się zakrzyczeć głosicielom tezy, iż dobre stosunki z Kijowem wymagają milczenia w kwestii
Wołynia. Z drugiej strony nie wolno ulegać także tym, którzy z Wołynia chcą zrobić ostrze
antyukraińskiej polityki. Twierdzą oni, że nawiązywanie dobrych stosunków z Ukraińcami jest
możliwe tylko wtedy gdy odetną się oni od Bandery i UPA. Co to oznacza, że żadnych stosunków z
prozachodnio nastawioną Ukrainą nigdy nie będzie, bo bohaterem narodowym zawsze będzie tam
Bandera a zbiorowym UPA. Ci którzy zaś jego postać na Ukrainie odrzucają sojuszników już
dawno wybrali i są oni w Moskwie. Polacy Ukraińcom podobnie jak i Ukraińcy Polakom
bohaterów wybierać nie będą. Każdy naród musi ich dobrać sobie sam. Ważne by umiał ich
właściwie ocenić, i przyznać iż wielu z nich w walce o niepodległość Ukrainy stoczyło się w
otchłań zbrodni, których w żadnej mierze zaakceptować nie można.