SLAVE BOY
Evangeline Anderson
www.loose-id.com
Tłumaczenie: GeDeTe
UWAGA!!!
Książka zawiera dokładne opisy scen seksu oraz wulgarny język mogące być uznane za
nieprzyzwoite i obraźliwe przez niektórych czytelników. Przeznaczona jest tylko i
wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Historia zawarta w tej książce jest fikcją. Niektóre wydarzenia mogą sprawiać wrażenie
odwołania do aktualnych lub historyczny zdarzeń, istniejących miejsc, nazw i postaci
jednak wszystkie są całkowicie fikcyjne i stanowią wytwór wyobraźni autorki.
Rozdział
drugi
Wren dokładnie wiedział od jak dawna był zakochany w swoim Mistrzu –
dziewięć lat, jedenaście miesięcy i czternaście dni. Dokładnie pamiętał dzień, w którym
poznał Havena. Zaczęło się w momencie, kiedy spojrzał do góry i zobaczył wysokiego
mężczyznę z ciemnymi włosami i niezwykle głębokimi niebieskimi oczami patrzącego
na niego w wąskiej kamiennej alejce na Rigel Sześć. Na początku Wren obawiał się, że
jest to kolejny klient, który użyje jego ust jak wielu poprzednich. Mężczyzna, który kupi
go na kilkanaście minut samolubnej przyjemności i będzie szarpać do za włosy
powodując ból, wepchnie między jego usta i wytryśnie słonym, gorzkim wytryskiem i
będzie się śmiał, kiedy Wren będzie się krztusił i płakał łzami bólu i upokorzenia.
Ale tym razem było inaczej. Wysoki barczysty mężczyzna naprawdę kupił go od
Dungbara na dobre i zabrał daleko od brudu, plugastwa i poniżenia jego życia jako
niewolnika w tyle alejki na Rigel Sześć. Wren nigdy nie zapomniał tej pierwszej nocy,
którą spędził w pokoju Havena w Rigeliańskiej ambasadzie...
* * *
- Chodź, Wren jesteś tutaj bezpieczny. Masz ochotę na milą ciepłą kąpiel? –
Głęboki, spokojny glos Havena był tak przekonujący, jaki jeszcze niedawno Wren
nazwałby prawie nakłaniającym do uwagi – prawie. Patrzył na nieufnie na dużą
marmurową balię pełną parującej wody i plecy swojego nowego pana, Havena, który
nazywał siebie “Sługą Światła.” Haven usiadł na brzegu bali, ciągle ubrany w swoją
bladoniebieską tunikę i dopasowane czarne spodnie, patrząc na niego z ogromną
cierpliwością.
- Ja... nie wiem – Wren wahał się, ostrożnie obserwował, Havena chcąc mieć
pewność, że jego niezdecydowanie nie wzbudzi wściekłości w mężczyźnie. Kąpiel
nigdy nie była wysoko na liście jego priorytetów w dotychczasowym życiu na Rigel
Sześć. Bycie czystym zazwyczaj oznaczało bycie kompletnie przemoczonym podczas
ulewy, które zdarzały się podczas bardzo krótkiej pory deszczowej.
Haven nie był zły za niezdecydowanie Wrena. Raczej zdawał się rozumieć, co
czuje chłopiec. Sięgną do balii, wycisną mydło i dużą gąbkę z wody z bąbelkami.
- Zrobimy to powoli, mały. – powiedział do Wrena – Zdejmij teraz swoją koszulę
i zaczniemy mycie od górnej połowy. Co ty na to?
„Zdejmij koszulę” to było polecenie, które Wren zrozumiał. Wiedział też, co
nastąpi dalej. Czuł ulgę, że wraca na znany tu teren, ściągną swoją brudną za dużą bluzę
i uklękną na podłodze obok stup swojego pana.
- Panie – zamruczał pilnie całując wewnętrzną stronę ud Havena – Chcesz abym
uczynił ci przyjemność za pomocą ust czy rak?
- Co? – Haven cofną się do tyłu i prawie sam wpadł do balii. –Nie, Wren –
zaprotestował, kiedy odzyskał równowagę. – To nie tak. Nie to miałem na myśli. To
znaczy... Światło pomóż mi... – westchną i staną prosto – Chodź tutaj. – poprosił i Wren,
który szybko uciekł, kiedy jego pan nagle się poruszył podszedł niepewnie i staną
między nogami Havena.
- Tak, Panie? – zapytał starając się opanować drżenie swojego głosu.
Haven ujął chudy brudny policzek Wrena w jedną rękę i spojrzał mu w oczy.
- Ta część twojego życia jest skończona od teraz – powiedział delikatnie –
Obiecuję ci, że tutaj i teraz już nigdy więcej nie będziesz musiał robić tych rzecz. W
porządku?
Wren patrzył na niego niepewnie, czekał by uwierzyć, jeżeli tylko naprawdę
mógł.
- W porządku. – odpowiedział w końcu.
- Dobrze. Teraz odwróć się abym mógł umyć ci plecy. – poprosił Haven
Wren odwrócił się, ale zamiast poczuć mokra gąbkę, usłyszał jak jego nowy pan
cicho klnie.
- Panie? – zaczął się powoli odwracać, ale dłonie mężczyzny delikatnie
zatrzymały go.
- Kto zrobił ci to na plecach? – Haven zażądał odpowiedzi. W jego glosie dało się
wyczuć złość. Wren zadrżał. Dobrze, że to nie było bezpośrednio na niego. Na początku
nie był pewny, o co chodzi jego nowemu panu, ale potem przypomniał sobie, że był bity
tego ranka przez Dungbara, ponieważ klient nie był zadowolony. Duży, twardy skórzany
pas mężczyzny był niczym w porównaniu z metalową sprzączką, która cięła głęboko,
kiedy Dungbar bił go nim, ale takie bicie było codziennością, którą Wren nauczył się
znosić. To był jeden z powodów, dla których lubił pomagać małym rannym
stworzonkom to jakoś zdawało się pomagać i jemu – łatwiej było nie myśleć o własnym
cierpieniu, kiedy koncentrował się na cierpieniu innych.
- Dungbar zbił mnie, ponieważ klient narzekał. – wyjaśnił – Nie jest tak źle jak
wygląda, panie. Nawet nie tak źle jak zazwyczaj. – dodał starając się bagatelizować ból,
jaki sprawiały mu sińce i rozcięcia przecinające jego wąskie plecy.
Haven czuł jak wzbiera w nim złość, wziął głęboki wdech i powiedział powoli:
- W porządku – starając się nadać swojemu głosowi spokojny ton – Ta część
twojego życia także się skończyła. Nigdy więcej nikt nie będzie cię bił albo krzywdził z
żadnego powodu, jeżeli tylko będę mógł powstrzymam go. – Dotkną ramion Wrena i
nagle jakiś rodzaj ciepła, lecznicza magia wypłynęła z jego dużych dłoni. Wren
wstrzymał oddech i zadrżał pod jego wpływem, uspokoił oddech i zastanawiał się czy
małe zwierzęta, które uzdrawiał czuły to samo.
- Panie? – wyszeptał robiąc ze słowa pytanie – Co...?
- Wyleczyłem cię – głęboki głos, Havena był niezwykle cichy – ale obawiam się, że nie
mogę nić zrobić z tymi bliznami, ale z twoimi siniakami i ranami będzie niedługo
dobrze, Wren.
- Tak panie – odpowiedział chłopiec.
Od tego momentu poddał się całkowicie mężczyźnie stojącemu za nim.
Mężczyźnie, który obiecał nigdy nie skrzywdzić go, nie posiąść go ani nie sprzedać do
innym na ból i upokorzenie. Po raz pierwszy w swoim młodym życiu Wren czuł
zaufanie i życzliwość w rękach, które go dotykały. I czasami także – czuł miłość w
uspokajającym dotyku Havena. Głębokie i nieprzemijające uczucia podążały za nim
przez lata.
* * *
Zaledwie pomyślał o tej pierwszej nocy, o sposobie, w jaki Haven uleczył swoim
dotykiem i nauczył go ponownie ufać, poczuł jak robi mu się cieplej w środku. Spojrzał
na swojego Mistrza, który siedział obok prowadząc pojazd przez szerokie wrota
Tiberiońskiego statku wojennego do zatoki dokującej. Twarz Havena była poważna i
przejęta, zmarszczył czoła nad swoimi głębokimi niebieskimi oczami, jedną ręką ściskał
w napięciu twardy drążek sterujący, kiedy pilotował.
„Jaki olbrzymi”, pomyślał z upragnieniem Wren, ostrożnie osłaniając przewrotne
emocje przed swoim Mistrzem. Ze swoimi szerokimi ramionami i potężna posturą,
Haven dominował w każdym pomieszczeniu, do którego wszedł. Dawno temu, Wren
stracił nadzieję, że kiedykolwiek będzie tak wysoki albo tak umięśniony jak jego Mistrz,
ale tak było dobrze, biorąc pod uwagę jak mały był statek. Jeżeli obydwaj byliby
masywnej budowy, Havena, nigdy nie czuli by się dobrze w jego wnętrzu. Gdyby tak
było, rzeczy były ściśle dopasowane i Wren nie znał sposobu, aby sprawić żeby
wszystko było łatwiejsze, jednak.
Myślał o długich nocach w małej kabinie gdzie on i jego Mistrz dzielili
pojedynczą wąska koję. Dla Wrena była to doskonała możliwość bycia blisko Havena –
tak blisko jak wtedy, kiedy był małym chłopcem, chociaż jego intencje teraz miały
całkowicie inne znaczenie niż wtedy, kiedy był młodszy.
Wren wiedział ponad wszelka wątpliwość, że jakiekolwiek kontakty seksualne
pomiędzy nim i jego Mistrzem są niedopuszczalne. Nawet, jeżeli Haven byłby
zainteresowany, takie zachowania między Mistrzem i jego uczniem były surowo
zabronione i Wren wiedział, że jego Mistrz był bardzo skrupulatny w przestrzeganiu
zasad. Ale wiedza, że taki związek pomiędzy nim i jego Mistrzem jest niemożliwy nie
przeszkadzała Wrenowi pożądać go. Przez lata te zakazane uczucie rosło w jego sercu a
on osłaniał swoje nieczyste myśli i pożądanie przed Mistrzem. A ponieważ Haven był
kochającym Mistrzem, często przytulał Wrena albo siłował się z nim albo po prostu
mierzwił mu włosy na głowie, młody uczeń był w stanie swoje pragnienia trzymać w
ryzach. Ale przez ostanie kilka miesięcy, Haven był wycofany i nie tak wylewny jak
wtedy, kiedy Wren był młodszy.
Wren przypuszczał, że był zbyt dorosły, aby walczyć się ze swoim Mistrzem albo
zwijać się kłębek obok niego i kłaść głowę na szerokiej piersi Haven, kiedy czuł się
samotny albo niepewnie. Ale Światło, on tak do tego tęsknił! Delikatny dotyk, sposób,
w jaki jego Mistrz zawsze leczył każde nawet najmniejsze jego skaleczenie z dotykiem
albo pocałunkiem, dźwięku serca Mistrza w swoich uszach i dotyku dużych ciepłych
ramion Havena, którymi otaczał jego ramiona, kiedy siedzieli we dwoje w nocy – tak
bardzo za tym tęsknił.
Bez platonicznego dotyku, który zatrzymać jego pragnienia, Wren odkrył
przypadkowo, że potrzebuje niewielkiego promienia, aby gwałtownie wybuchnąć –
strącić kontrolę. Czasami w przeciągu ubiegłego tygodnia mógł jedynie położyć się
obok Mistrza w wąskim łóżku, ale nie mógł pochylić się i pocałować wąskich, ale
zmysłowych warg Havena. Chciał otoczyć jego potężne muskularne ciało, kiedy leżeli
w ciemności i czuć jak ciepła ręka bada jego ciało, głaszcze i dotyka. Chciał czuć gorące
usta Havena liżące całujące i ssące go. Pragną całkowicie ulec swojemu Mistrzowi,
oddać mu całkowicie każda część swojego ciała bez wyjątku tak jak oddał mu swoje
serce w pierwszym momencie, kiedy się spotkali.
Chociaż Wren był ostrożny przez cały czas chroniąc swoje najgłębsze myśli i
pragnienia, był pewny, że niektóre emocje, które odczuwał przeciekały prze połączenie,
które dzielił z Havenem. Z jakiego innego powodu jego Mistrz niespodziewanie
odczuwał potrzebę, aby wstać i iść do innego pomieszczenia, aby pomedytować?
Wrenowi było przykro, że wprawiał swojego Mistrza w zakłopotanie i jednocześnie nie
mógł przestać. Patrząc jak Haven gładko umieszcza statek na lądowisku zastanawiał się
czy jego mistrz byłby zadowolony mogąc wyciągnąć nogi i mając wolne miejsce między
nim a jego kłopotliwym uczniem, nawet, jeżeli był to było tylko statek przeciwnej
frakcji.
Zatoka dokującą była durzą przestrzenią, całą w szarym brązie i wystarczająco
dużą na tysiąc statków wielkości tego, którym podróżowali przez ostatni tydzień. Wren
obserwował z podziwem błyszczącą półprzeźroczystą barierę tlenową, która zasunęła się
po tym jak przelecieli, umożliwiając oddychanie powietrzem atmosferycznym wracając
z próżni kosmosu. Głośny alarm oznajmił, że powietrze unormowało się. Kiedy opuścili
pojazd Wren zobaczył małą postać śpieszącą na spotkanie z nimi.
- Mistrzu Havenie, jestem Minister T’will. Cieszymy się, że jest pan na
pokładzie.- Tiberioński wysłannik podszedł do nich jak tylko wysiedli najbardziej
oficjalnie jak to tylko możliwe. Miał jaskrawo czerwone oczy i błotnisto zieloną skórę,
Tiberionin wyglądali w opinii Wrena bardziej jak przerośnięta piaskowa jaszczurka z
jego rodzinnej planety Rigel Sześć. Poza tym tak jak Golański ambasador, Tiberioński
wysłannik był bardziej humanoidalnych kształtów. Cienka fioletowa szczecina, którą
Wren spostrzegł była Tiberiońską wersją włosów biegnąca wzdłuż przez całej długość
wąskiej spiczastej głowy i zakręcała dokładnie tam gdzie mówił.
- Minister T’will – Haven skłonił się – Przypuszczam, że Golański ambasador jest
już na pokładzie.
- Tak. Przybył jakiś czas temu właśnie został przestawiony boskiemu-cesarzowi
Rudgezowi Czwartemu, niech żyje wiecznie. – uśmiechną się drwiąco patrząc na jego
płaską twarz czyniącą się idealnie czystą, kiedy Minister T’will myślał o Goranach. –
Nie mamy czasu tak stać i rozmawiać, Mistrzu Havenie- kontynuował – Nie, jeżeli masz
być przedstawiony boskiemu-cesarzowi zanim czas jego audiencji skończy się tego
dnia. – Obejrzał Havena od góry do dołu, jego wyłupiaste czerwone oczy przebiegły
przez jego dopasowane czarne spodnie i zwiewną niebieską tunikę. - Te ubrania mogą
być. Gdzie jest twój niewolnik?
- Jest tutaj – odpowiedział Haven – Wren pokaż się.
Wren wystąpił zza pleców swojego mistrza i ukłonił się głęboko.
- Cała przyjemność po mojej stronie, Ministrze T’will. Jestem prywatnym
niewolnikiem Mistrza Havena.
Tiberioński wysłannik spojrzał na niego, jego chuda górna warga skręciła się z
niesmakiem.
- To w większej mierze na pewno nie jest przyjemność dla mnie. To jakiś żart,
Niosący Światło? – zwrócił się do Havena – Czy tu naprawdę oczekujesz, że uwierzę, że
pozwalasz swojemu prywatnemu niewolnikowi wychodzić ubranym w ten sposób?
Wren spojrzał na siebie zmieszany. Miał na sobie blado zieloną zwiewną tunikę i
dopasowane ciemno brązowe spodnie tak jak ubierają się Uczniowie Zakonu Światła.
Ubranie było proste i dobrze utrzymane – nie krzykliwe, ale w dobrym gatunku i nikt
wcześniej nie skarżył się na nie. Tak jak Mistrz nosił wysokie czarne buty kończące się
przed kolanem – Sługa Światła nigdy nie wiedział, na jaki rodzaj terenu może trafić i
powinien być przygotowany na najgorsze.
- Jeżeli mogę zapytać – Haven powiedział zimno – Co jest nie tak w wyglądzie
mojego niewolnika?
- Co jest nie tak? – Minister T’will podniósł ręce, które wcześniej trzymał
zaplecione – Powinieneś raczej zapytać ‘co jest dobrze’? Nie muszę ci chyba mówić jak
nieodpowiednie jest, aby niewolnik był ubrany podobnie do swojego pana. – Jego
czerwone oczy zwęziły się – W rzeczywistości podroby ubiór rodzi pytanie czy ta osoba
jest w rzeczywistości twoim niewolnikiem?
Wren wiedział dokładnie, co powinien zrobić. Upadł z wdziękiem na ziemię obok
stóp Mistrza, kiedy Haven odpierał zarzut.
- Gwarantuję, że w rzeczywistości nim jest - Haven był oburzony, ale uspokoił
się, kiedy Wren pochylił się i ucałował jego czarne buty. – Wren? – jego głęboki głos
był lekko zduszony.
- Służę mojemu Mistrzowi we wszystkim – Wren powiedział miękko, zmieniając
miejsce tak, że teraz sierdził pomiędzy szeroko rozstawionymi nogami Havena – Pan
kupił mnie, kiedy byłe dzieckiem i od tego czasu ma całe moje serce.
- Wren... wystarcz – Haven wyciągną rękę w jego stronę i zmierzwił jego włosy
wywołując dreszcze.
Minister T’will przyglądał się im przez chwilę zamian lekko skina głową.
- Bardzo dobrze, widzę swoja pomyłkę. Chłopak jest z tobą od dawna wiec
traktujesz go bardziej jak kochanka niż jak zwykłego niewolnika.
- Ja.. – Haven zaczął dławiącym się głosem
- Dokładnie. – powiedział gładko Wren – Ale to nie znaczy, że nie spełniam
wszystkich zachcianek i pragnień mojego Mistrza, Ministrze T’will. – Przechylił się na
jedna stronę ocierają z umiłowaniem policzkiem o wewnętrzną stronę uda Havena,
powodując u Mistrza lekkie zdenerwowanie.
„Wren, wystarczy!” Polecenie przybyło było głośno i wyraźnie przez połączenie
umysłów.
Wren spojrzał niewinnie do góry. „Ale, Mistrzu, ja tylko gram swoja rolę –
twojego pokornego sługi.”
- Dobrze, musisz zrozumieć, że mamy ścisły protokół mówiący jak niewolnik
musi się ubierać i zachowywać na Tiber. – Tiberioński wysłannik kontynuował,
nieświadomy ich cichej rozmowy. – I zamian staniecie przed boskim-cesarzem, niech
żyje wiecznie, musicie się odpowiednio przygotować. – potrzasną głowa – Mam tylko
nadzieję, że zdążymy zanim godziny audiencji boskiego-cesarza się skończą. Chodźcie!